- Opowiadanie: benin - Witamy w Przedpieklu! / Którędy do Raju?

Witamy w Przedpieklu! / Którędy do Raju?

Po­mysł zro­dził się parę lat temu, ale wena na­de­szła nie­daw­no. Za to gdy przy­szła, to po­szło szyb­ko. Za­pra­szam Cię do in­ne­go świa­ta, a może po pro­stu do in­ne­go wy­mia­ru.

Dyżurni:

ocha, bohdan, domek

Biblioteka:

Użytkownicy, Outta Sewer, Rossa

Oceny

Witamy w Przedpieklu! / Którędy do Raju?

Cho­dzi­ła w tę i we w tę. Klu­czy­ła tak już dłuż­szą chwi­lę i wszyst­ko ukła­da­ło jej się w gło­wie. Nie pa­mię­ta­ła wpraw­dzie, jak się tu zna­la­zła, ale przy­naj­mniej wie­dzia­ła, gdzie jest. Nie wie­dzia­ła tylko, jak do­stać się tam, dokąd chcia­ła się udać. Za­py­ta­ła więc wprost:

– Prze­pra­szam, któ­rę­dy do Raju?

 

***

 

Było za­ska­ku­ją­co jasno. Czas prze­szły jest uza­sad­nio­ny, bo naraz zro­bi­ło się strasz­li­wie ciem­no. I tak na zmia­nę. Ni­czym stro­bo­skop dzia­ła­ją­cy w zwol­nio­nym tem­pie. Albo jak nocna burza, z tą tylko róż­ni­cą, że do roz­ja­śnień do­cho­dzi­ło w re­gu­lar­nych od­stę­pach.

W od­da­li do­strzegł parę zbi­tych ze sobą desek. Ewi­dent­nie wid­niał na nich jakiś napis. Z tej od­le­gło­ści jed­nak nie był w sta­nie go prze­czy­tać. Ru­szył więc w tam­tym kie­run­ku.

 

***

 

– Widzi pani ten obe­lisk? – za­py­tał męż­czy­zna w trud­nym do okre­śle­nia wieku i pur­pu­ro­wym szalu owi­nię­tym wokół szyi. Wska­zy­wał na wy­ku­te z ka­mie­nia dzi­wa­deł­ko.

Po­tak­nę­ła.

– To jak pani do niego doj­dzie, to skrę­ci w lewo, tam jest taka ścież­ka. Pani nią pój­dzie do końca i…

Mówił coś dalej, ale już nie słu­cha­ła. Nagle do­pa­dło ją uczu­cie nie­re­al­no­ści. Czy na­praw­dę szuka drogi do Raju? Czy to na­praw­dę już? Czy…

– Słu­cha mnie pani w ogóle?! – za­ry­czał męż­czy­zna, wy­bi­ja­jąc ją z roz­my­ślań.

– Tak, prze­pra­szam. Do obe­li­sku, w lewo, ścież­ką…

 

***

 

Gdy tak szedł, za­czy­nał łą­czyć krop­ki. Pa­mię­tał tylko, że pro­wa­dził sa­mo­chód. Spie­szył się, choć nie po­wi­nien. Na pewno nie w tym sta­nie. Zresz­tą na dobrą spra­wę w ogóle nie po­wi­nien tego dnia sia­dać za kół­kiem. No ale siła wyż­sza – jak to mówią. Czuł nie­po­kój, toteż roz­glą­dał się w po­szu­ki­wa­niu ra­dio­wo­zu – po­ten­cjal­ne­go za­gro­że­nia. Za­miast tego jego wzrok przy­ku­ła jed­nak ona. Prze­pięk­na była. I nogi miała jak stąd do wiecz­no­ści. Mie­rzył ją wzro­kiem, chwa­ląc Pana za dobrą ro­bo­tę. Miał wra­że­nie, że tylko mru­gnął, a gdy po­wie­ki na po­wrót od­sło­ni­ły obraz, był już na tej oso­bli­wej dys­ko­te­ce w slow-mo­tion.

Za­ska­ki­wał go spo­kój, jaki od­czu­wał. Zwy­kle w ta­kich sy­tu­acjach pa­ni­ko­wał, drżał i wy­rzu­cał z sie­bie kwie­ci­ste wią­zan­ki. Teraz, po­mi­mo całej nie­do­rzecz­no­ści sy­tu­acji, po­zo­stał opa­no­wa­ny. I choć pod­świa­do­mie czuł już, co się stało, li­te­ry na drew­nia­nej ta­bli­cy wpra­wi­ły go w osłu­pie­nie: Wi­ta­my w Przed­pie­klu!

 

***

 

Nie czuła ani cie­pła, ani zimna. Niby do­cho­dzi­ło świa­tło, choć trud­no było zlo­ka­li­zo­wać jego źró­dło. Wia­tru nie było wcale i drze­wa ota­cza­ją­ce ścież­kę stały cał­ko­wi­cie nie­ru­cho­mo, spra­wia­jąc wręcz nie­na­tu­ral­ne wra­że­nie. To znów obu­dzi­ło w niej lęk i nie­po­kój.

Choć nawet dla niej samej było to ab­sur­dal­ne, rów­no­cze­śnie czuła spo­kój. Jej ma­rze­nia mają się już nigdy nie speł­nić, ma już nigdy nie spo­tkać tych, któ­rych kocha. Jed­nak z bar­ków ze­szła jej też cała pre­sja, już nic nie musi. Wy­ścig do wciąż od­da­la­ją­cej się mety do­biegł końca. Nikt ni­cze­go już od niej nie wy­ma­ga. I ma już nigdy nie spo­tkać tych, któ­rych nie­na­wi­dzi. Spraw­ców bólu i ojców de­pre­sji.

Po­czu­ła się wolna. Unio­sła ręce, wzię­ła głę­bo­ki od­dech i ru­szy­ła dalej.

 

***

 

Raz po raz ga­sną­ce, to znów za­pa­la­ją­ce się świa­tło, sta­wa­ło się coraz bar­dziej nie do znie­sie­nia. Tak jak świa­do­mość tego, w jakim miej­scu się zna­lazł. U bram Pie­kła. W głębi serca za­wsze czuł, że to wła­śnie tam zo­sta­nie skie­ro­wa­ny. Pod­cho­dził do tego jak do faktu, który trze­ba po pro­stu za­ak­cep­to­wać i ta sztu­ka dość szyb­ko mu się udała. Nie, żeby był ja­kimś sa­ta­ni­stą, ale do Boga było mu rów­nie da­le­ko. Wła­ści­wie to nie po dro­dze było mu ze wszel­ki­mi for­ma­mi re­li­gij­no­ści, choć nie był też gotów na­zwać się ate­istą czy agno­sty­kiem. Po pro­stu żył, spo­dzie­wa­jąc się, że kie­dyś po pro­stu prze­sta­nie.

Znów wró­cił my­śla­mi do dziew­czy­ny. Anio­ła, któ­re­go zo­ba­czył przy dro­dze. Wtem przy­po­mniał sobie, że wi­dział też jej twarz. Tuż przed ostat­nim mru­gnię­ciem. Od­wró­ci­ła się i oczy na­po­tka­ły się na­wza­jem. Choć trwa­ło to uła­mek se­kun­dy, zdą­żył wy­obra­zić sobie wspól­ną przy­szłość. To ko­bie­ta, z którą mógł­by spę­dzić resz­tę życia. Roz­ba­wi­ła go ab­sur­dal­na ską­d­inąd myśl, że wła­ści­wie do­kład­nie tak się stało.

I był jesz­cze kot. To przez niego skrę­cił kie­row­ni­cę. To przez niego zna­lazł się na chod­ni­ku. To przez niego…

 

***

 

Brama zma­te­ria­li­zo­wa­ła się przed nią zu­peł­nie nie­spo­dzie­wa­nie. A może to ona po pro­stu błą­dzi­ła my­śla­mi i nie spo­strze­gła, że prze­szła taki szmat drogi. Od­wró­ci­ła głowę – wej­ścia na ścież­kę nie było już widać. Albo fak­tycz­nie po­ko­na­łam taki dy­stans – po­my­śla­ła, albo nie ma od­wro­tu.

Za­pu­ka­ła.

Kilka se­kund póź­niej usły­sza­ła ze środ­ka za­pro­sze­nie.

 

***

 

My­śląc o tym kocie, nagle zna­lazł się przed ol­brzy­mią bramą. Wy­ro­sła przed nim jak spod ziemi.

– Halo! – krzyk­nął.

Nikt nie od­po­wie­dział.

Po­wtó­rzył więc za­wo­ła­nie, ale nadal od­po­wia­da­ła mu je­dy­nie cisza.

Od­wró­cił się, ale za nim po­ja­wi­ła się ścia­na. Po­dob­nie po bo­kach. Nie mógł pójść ni­g­dzie in­dziej, mu­siał przejść przez tę bramę.

– Halo! – wrza­snął jesz­cze gło­śniej i za­czął walić pię­ścia­mi ni­czym w bok­ser­skim szale. Walił i walił, lecz nie da­wa­ło to żad­ne­go efek­tu.

Nie był pewny, ile czasu mi­nę­ło. I choć nie czuł bólu, to miał już dość. Gdy zwąt­pił w to, że co­kol­wiek zdzia­ła, usiadł na ziemi. I wtedy wła­śnie usły­szał skrzy­pie­nie, na co za­re­ago­wał, nie­mra­wo pod­no­sząc głowę. Za­uwa­żył, że brama się uchy­li­ła.

Zaj­rzał do środ­ka i wszedł.

Nie wie­rzył wła­snym oczom.

Anioł. Jej się tutaj nie spo­dzie­wał…

 

***

 

…ani ona jego.

Koniec

Komentarze

Czytało mi się przyjemnie, uśmiechałam się, ale niestety nie pojęłam zakończenia. Nie wiem kogo spotkał, nie wiem co tam robił kot i czemu szukali nieba, a znaleźli piekło.

Lożanka bezprenumeratowa

cheeky

To ja dydaktycznie…

Chodziła w kółko, w tę i we w tę.

W tę i we w tę (Bańko dopuszcza tez potoczne: wte i wewte) to inaczej: tu i tam, tam 

i z powrotem – czyli kierunki nieokreślone. Chodzenie w kółko tu nie konweniuje…

Gdy tak szedł, zaczynał łączyć kropki.

Za Chiny nie wiem o co tu biega…

Pościg do wciąż oddalającej się mety dobiegł końca

Wyścig raczej…

i nie spostrzegła się,

Bez się i będzie do akceptacji…

 

Czytało się płynnie. Także nie mam pojęcia skąd TAM kotek… Końcówki też nie rozgryzłem.

Jeśli to upadły anioł (anielica…) – to obsługiwani są zapewne poza kolejnością i wejściem

dla vipów…

A tak generalnie – zaraz przyszedł mi na myśl patetyczny Rubik…

https://youtu.be/wIzQ4RlXL6c?si=KNqn8C0_o1KijYjN

wink

 

Edit – no i oczywiście raj i piekło, bo to nie są nazwy jaskiń ani miejscowości (w łódzkim).

dum spiro spero

Cześć, benin. Nie wiem, może jeszcze się nie wybudziłem, ale zrozumiałem tylko tyle, że ona i on się spotkali w zaświatach. I w sumie tyle. Pomijając drobne błędy, piszesz całkiem nieźle. Pozdrawiam

 Cześć! :)

 

W skrócie prezentuje się to następująco: w całej historii jest tylko dwójka bohaterów: jest On i jest Ona. Szybko okazuje się, że oboje nie żyją – później wychodzi, że to On (przez swój stan, nieuwagę i kota wybiegającego na jezdnię) spowodował wypadek samochodowy, w którym oboje giną. On trafia do Przedpiekla i dociera do bram Piekła, przed Nią zaś stają otworem bramy Raju. Na końcu wychodzi jednak na to, że oboje znaleźli się w tym samym miejscu. Tutaj opowiastka się kończy, a zaczyna się przestrzeń do interpretacji, których może być co najmniej kilka. :)

 

Ambush, Fascynator i Hesket – dziękuję za ciepłe słowa i wierzę, że teraz już zamysł stał się jasny. Podobnie jak obecność kota. :)

 

Fascynator – dziękuję też za dydaktyczną część komentarza. Poprawki wdrożone (poza RajemPiekłem pisanymi małymi literami – będę się tu upierał, bo zależy mi na tym, by w przypadku tej konkretnej opowiastki pierwsze litery były wielkie, podobnie jak w Przedpieklu – chodzi o kreację tego świata).

 

A co do łączenia kropek – mówi się tak, gdy zaczyna się rozumieć jakąś sytuację (https://nowewyrazy.uw.edu.pl/haslo/236-polaczyc-kropki.html)

Czytało się dobrze, tekst napisany niezłym stylem. Jednak sama historia jakoś mnie nie porwała. Może dlatego, że temat zaświatów jest trochę wyeksploatowany i trzeba stworzyć ich naprawdę unikatową wersję, by mnie zainteresowała taka tematyka. Lecz to tylko moja opinia :)

Ogółem jednak szort jak najbardziej na plus, zdecydowanie nadrabiający stylem jak pisałem.

Pozdrawiam!

Cześć, Beninie!

 

W zasadzie do opinii wyrażonej przez Ambush mógłbym dopisać: +1

 

Po lekturze Twojego wyjaśnienia odnośnie fabuły odnoszę wrażenie, że znakomita cześć historii pozostała w Twojej głowie:) W sensie, bez wyjaśnienia z komentarza nie wiem, co miałeś nadzieję opowiedzieć. 

 

Tutaj opowiastka się kończy, a zaczyna się przestrzeń do interpretacji, których może być co najmniej kilka. :)

Problem jest nieco inny, tutaj historia kończy się zanim tak naprawdę się zaczyna. Bohaterowie lądują odpowiednio w niebie i piekle, jest jakaś wędrówka i na koniec się spotykają. Wiemy też (głównie z komentarza pod tekstem), że przez kota On się zagapił i spowodował wypadek, w którym ginie także Ona. I co w związku z tym? 

 

Innymi słowy, napisane całkiem sympatycznie, tylko zabrakło fabuły :)

„Pokój bez książek jest jak ciało bez duszy”

Nie jest to pierwsza opowiastka, której bohaterowie jednocześnie giną w wypadku, po czym spotykają się na tamtym świecie, jednak czytało się ją całkiem miło.

Przestrzeni do interpretacji nie wykorzystam. ;)

 

oso­bli­wej dys­ko­te­ce w slow–mo­tion. → …oso­bli­wej dys­ko­te­ce w slow-mo­tion.

W tego typu połączeniach używamy dywizu, nie półpauzy.

 

Albo fak­tycz­nie po­ko­na­łam taki dy­stans – po­my­śla­ła – albo nie ma od­wro­tu. → A może: Albo fak­tycz­nie po­ko­na­łam taki dy­stans – po­my­śla­ła, albo nie ma od­wro­tu.

Tu znajdziesz wskazówki, jak można zapisywać myśli bohaterów.

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Pal licho Bibliotekę. Miłe słowo od regulatorzy to dla mnie najlepsza pochwała. :) Dzięki (i dzięki też za te dwie wskazówki, już poprawiłem w tekście).

Za pozytywne komentarze odnośnie do stylu dziękuję też Wam, Stormcezary_cezary. Szkoda, że sama historia Was nie porwała, ale cóż, bywa i tak. ;) 

Beninie, niezmiernie mi miło, że ucieszył Cię mój kometarzyk. Pozostaję z nadzieją, że Twoje przyszłe opowiadania będą coraz lepsze. :)

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

 

A mi się bardzo podobało. Dwie ścieżki prowadzące do jednego, nienazwanego miejsca. Warsztat na plus, ale i i przesłanie zadowalające.

Pozdrawiam :)

Cześć!

 

Krótko, a pokazałeś całkiem spoko. W pierwszej chwili nie byłem do końca pewien, czy jest dwoje bohaterów, czy też bohater/ka zmieniał płeć między scenami, ale w miarę retrospekcji wszystko stało się jasne. Ona, wreszcie wolna, szuka bram raju, on wiecznie zaganiany, trafia do przedpiekla (a może trafili na randomowe tabliczki?), ale sumarycznie to ona jego uwalnia, otwierając drzwi… Przyznam, że mnogość interpretacji spora, kluczem jest zapewne kot i czerwona sukienka ;-) Nie mniej jednak wizja związków międzyludzkich w życiu po życiu przeraża (imho, a już na pewno nadawanie im nadrzędnej wartości). Całkiem przyjemny tekścik, całość sprawnie napisana, przeskoki nie męczą i nie wybijają, choć jest ich sporo. Tylko dlaczego wybrałeś kategorię fantasy?

 

Pozdrawiam!

„Poszukiwanie prawdy, która, choćby najgorsza, mogłaby tłumaczyć jakiś sens czy choćby konsekwencję w tym, czego jesteśmy świadkami wokół siebie, przynosi jedyną możliwą odpowiedź: że samo poszukiwanie jest, lub może stać się, ową prawdą.” J.Kaczmarski

Dziękuję, Milis, cieszę się, że się podobało. :)

Również pozdrawiam!

To było bliskie temu, co lubią leniwe tygrysy. Elegancko skonstruowana aluzja do braku pewności, jak nam będzie we dwoje. Ona myśli o raju, on – o piekle, a najprawdopodobniej będą mieli po trosze tego i tego. A że dopiero po pożegnaniu się z doczesnością? Ot, chwyt literacki, żeby było ciekawiej.

Aha, proszę nie zganiać winy na kota. Fakt, że koty to urwisy i gałgany, ale ma to swój specyficzny urok. A co istotniejsze – gdyby nie ów kot, do wypadku by zapewne jednak nie doszło, więc nie spotkaliby się… :-)

Pozdrawiam.

Hej, 

 

Dobrze się czytało i jak słusznie zauważyłeś w swoim pierwszym komentarzu, jest tu sporo miejsca do interpretacji… i w sumie fajnie to wyszło.

 

Z kotami to zawsze same problemy ;)

Podobało mi się. Wybrałem spokojną interpretację, życzliwą dla bohaterów, Pewnie wszyscy muszą przejść przez Przedpiekło i stamtąd mogą trafić do Raju. Facet ‘zapunktował’, bo nie przejechał zwierzaka, więc znalazł się gdzieś razem z dziewczyną, z którą mógłby spędzić resztę życia, a którą prawdopodobnie niechcący uśmiercił. W mojej interpretacji będą długo razem i może to być dla nich Raj. :)

Podoba mi się określenie długości nóg: nogi miała jak stąd do wieczności :D

Całkiem dobrze się czytało, choć czegoś mi tu zabrakło.

Ciekawe, dość przewrotne, ale przestrzeń pozostawiona do interpretacji jednak – moim skromnym zdaniem – jest zbyt duża. Czytało się przyjemnie, a sam pomysł, choć nie nowy, jest w porządku. 

 

Pozdrawiam serdecznie 

Q

Known some call is air am

Ładne, nawet jeśli motyw spotkania w zaświatach początkowo wydawał mi się nieco ograny, nie uważam, że to powinno być powodem, by go nie poruszać. Podoba mi się warstwa językowa, podoba mi się poszukiwanie i zagubienie, które jest chyba kluczową częścią opowiadania. Cieszę się też, że w moim odczuciu tekst bardziej skupił się na teraźniejszości niż na wydarzeniach, które do niej doprowadziły.

Klik, klik.

Nowa Fantastyka