
Pomysł zrodził się parę lat temu, ale wena nadeszła niedawno. Za to gdy przyszła, to poszło szybko. Zapraszam Cię do innego świata, a może po prostu do innego wymiaru.
Pomysł zrodził się parę lat temu, ale wena nadeszła niedawno. Za to gdy przyszła, to poszło szybko. Zapraszam Cię do innego świata, a może po prostu do innego wymiaru.
Chodziła w tę i we w tę. Kluczyła tak już dłuższą chwilę i wszystko układało jej się w głowie. Nie pamiętała wprawdzie, jak się tu znalazła, ale przynajmniej wiedziała, gdzie jest. Nie wiedziała tylko, jak dostać się tam, dokąd chciała się udać. Zapytała więc wprost:
– Przepraszam, którędy do Raju?
***
Było zaskakująco jasno. Czas przeszły jest uzasadniony, bo naraz zrobiło się straszliwie ciemno. I tak na zmianę. Niczym stroboskop działający w zwolnionym tempie. Albo jak nocna burza, z tą tylko różnicą, że do rozjaśnień dochodziło w regularnych odstępach.
W oddali dostrzegł parę zbitych ze sobą desek. Ewidentnie widniał na nich jakiś napis. Z tej odległości jednak nie był w stanie go przeczytać. Ruszył więc w tamtym kierunku.
***
– Widzi pani ten obelisk? – zapytał mężczyzna w trudnym do określenia wieku i purpurowym szalu owiniętym wokół szyi. Wskazywał na wykute z kamienia dziwadełko.
Potaknęła.
– To jak pani do niego dojdzie, to skręci w lewo, tam jest taka ścieżka. Pani nią pójdzie do końca i…
Mówił coś dalej, ale już nie słuchała. Nagle dopadło ją uczucie nierealności. Czy naprawdę szuka drogi do Raju? Czy to naprawdę już? Czy…
– Słucha mnie pani w ogóle?! – zaryczał mężczyzna, wybijając ją z rozmyślań.
– Tak, przepraszam. Do obelisku, w lewo, ścieżką…
***
Gdy tak szedł, zaczynał łączyć kropki. Pamiętał tylko, że prowadził samochód. Spieszył się, choć nie powinien. Na pewno nie w tym stanie. Zresztą na dobrą sprawę w ogóle nie powinien tego dnia siadać za kółkiem. No ale siła wyższa – jak to mówią. Czuł niepokój, toteż rozglądał się w poszukiwaniu radiowozu – potencjalnego zagrożenia. Zamiast tego jego wzrok przykuła jednak ona. Przepiękna była. I nogi miała jak stąd do wieczności. Mierzył ją wzrokiem, chwaląc Pana za dobrą robotę. Miał wrażenie, że tylko mrugnął, a gdy powieki na powrót odsłoniły obraz, był już na tej osobliwej dyskotece w slow-motion.
Zaskakiwał go spokój, jaki odczuwał. Zwykle w takich sytuacjach panikował, drżał i wyrzucał z siebie kwieciste wiązanki. Teraz, pomimo całej niedorzeczności sytuacji, pozostał opanowany. I choć podświadomie czuł już, co się stało, litery na drewnianej tablicy wprawiły go w osłupienie: Witamy w Przedpieklu!
***
Nie czuła ani ciepła, ani zimna. Niby dochodziło światło, choć trudno było zlokalizować jego źródło. Wiatru nie było wcale i drzewa otaczające ścieżkę stały całkowicie nieruchomo, sprawiając wręcz nienaturalne wrażenie. To znów obudziło w niej lęk i niepokój.
Choć nawet dla niej samej było to absurdalne, równocześnie czuła spokój. Jej marzenia mają się już nigdy nie spełnić, ma już nigdy nie spotkać tych, których kocha. Jednak z barków zeszła jej też cała presja, już nic nie musi. Wyścig do wciąż oddalającej się mety dobiegł końca. Nikt niczego już od niej nie wymaga. I ma już nigdy nie spotkać tych, których nienawidzi. Sprawców bólu i ojców depresji.
Poczuła się wolna. Uniosła ręce, wzięła głęboki oddech i ruszyła dalej.
***
Raz po raz gasnące, to znów zapalające się światło, stawało się coraz bardziej nie do zniesienia. Tak jak świadomość tego, w jakim miejscu się znalazł. U bram Piekła. W głębi serca zawsze czuł, że to właśnie tam zostanie skierowany. Podchodził do tego jak do faktu, który trzeba po prostu zaakceptować i ta sztuka dość szybko mu się udała. Nie, żeby był jakimś satanistą, ale do Boga było mu równie daleko. Właściwie to nie po drodze było mu ze wszelkimi formami religijności, choć nie był też gotów nazwać się ateistą czy agnostykiem. Po prostu żył, spodziewając się, że kiedyś po prostu przestanie.
Znów wrócił myślami do dziewczyny. Anioła, którego zobaczył przy drodze. Wtem przypomniał sobie, że widział też jej twarz. Tuż przed ostatnim mrugnięciem. Odwróciła się i ich spojrzenia się spotkały. Choć trwało to ułamek sekundy, zdążył wyobrazić sobie wspólną przyszłość. To kobieta, z którą mógłby spędzić resztę życia. Rozbawiła go absurdalna skądinąd myśl, że właściwie dokładnie tak się stało.
I był jeszcze kot. To przez niego skręcił kierownicę. To przez niego znalazł się na chodniku. To przez niego…
***
Brama zmaterializowała się przed nią zupełnie niespodziewanie. A może to ona po prostu błądziła myślami i nie spostrzegła, że przeszła taki szmat drogi. Odwróciła głowę – wejścia na ścieżkę nie było już widać. Albo faktycznie pokonałam taki dystans – pomyślała, albo nie ma odwrotu.
Zapukała.
Kilka sekund później usłyszała ze środka zaproszenie.
***
Myśląc o tym kocie, nagle znalazł się przed olbrzymią bramą. Wyrosła przed nim jak spod ziemi.
– Halo! – krzyknął.
Nikt nie odpowiedział.
Powtórzył więc zawołanie, ale nadal odpowiadała mu jedynie cisza.
Odwrócił się, ale za nim pojawiła się ściana. Podobnie po bokach. Nie mógł pójść nigdzie indziej, musiał przejść przez tę bramę.
– Halo! – wrzasnął jeszcze głośniej i zaczął walić pięściami niczym w bokserskim szale. Walił i walił, lecz nie dawało to żadnego efektu.
Nie był pewny, ile czasu minęło. I choć nie czuł bólu, to miał już dość. Gdy zwątpił w to, że cokolwiek zdziała, usiadł na ziemi. I wtedy właśnie usłyszał skrzypienie, na co zareagował, niemrawo podnosząc głowę. Zauważył, że brama się uchyliła.
Zajrzał do środka i wszedł.
Nie wierzył własnym oczom.
Anioł. Jej się tutaj nie spodziewał…
***
…ani ona jego.
Czytało mi się przyjemnie, uśmiechałam się, ale niestety nie pojęłam zakończenia. Nie wiem kogo spotkał, nie wiem co tam robił kot i czemu szukali nieba, a znaleźli piekło.
"nie mam jak porównać samopoczucia bez bałaganu..." - Ananke
To ja dydaktycznie…
Chodziła w kółko, w tę i we w tę.
W tę i we w tę (Bańko dopuszcza tez potoczne: wte i wewte) to inaczej: tu i tam, tam
i z powrotem – czyli kierunki nieokreślone. Chodzenie w kółko tu nie konweniuje…
Gdy tak szedł, zaczynał łączyć kropki.
Za Chiny nie wiem o co tu biega…
Pościg do wciąż oddalającej się mety dobiegł końca
Wyścig raczej…
i nie spostrzegła się,
Bez się i będzie do akceptacji…
Czytało się płynnie. Także nie mam pojęcia skąd TAM kotek… Końcówki też nie rozgryzłem.
Jeśli to upadły anioł (anielica…) – to obsługiwani są zapewne poza kolejnością i wejściem
dla vipów…
A tak generalnie – zaraz przyszedł mi na myśl patetyczny Rubik…
https://youtu.be/wIzQ4RlXL6c?si=KNqn8C0_o1KijYjN
Edit – no i oczywiście raj i piekło, bo to nie są nazwy jaskiń ani miejscowości (w łódzkim).
dum spiro spero
Cześć, benin. Nie wiem, może jeszcze się nie wybudziłem, ale zrozumiałem tylko tyle, że ona i on się spotkali w zaświatach. I w sumie tyle. Pomijając drobne błędy, piszesz całkiem nieźle. Pozdrawiam
Cześć! :)
W skrócie prezentuje się to następująco: w całej historii jest tylko dwójka bohaterów: jest On i jest Ona. Szybko okazuje się, że oboje nie żyją – później wychodzi, że to On (przez swój stan, nieuwagę i kota wybiegającego na jezdnię) spowodował wypadek samochodowy, w którym oboje giną. On trafia do Przedpiekla i dociera do bram Piekła, przed Nią zaś stają otworem bramy Raju. Na końcu wychodzi jednak na to, że oboje znaleźli się w tym samym miejscu. Tutaj opowiastka się kończy, a zaczyna się przestrzeń do interpretacji, których może być co najmniej kilka. :)
Ambush, Fascynator i Hesket – dziękuję za ciepłe słowa i wierzę, że teraz już zamysł stał się jasny. Podobnie jak obecność kota. :)
Fascynator – dziękuję też za dydaktyczną część komentarza. Poprawki wdrożone (poza Rajem i Piekłem pisanymi małymi literami – będę się tu upierał, bo zależy mi na tym, by w przypadku tej konkretnej opowiastki pierwsze litery były wielkie, podobnie jak w Przedpieklu – chodzi o kreację tego świata).
A co do łączenia kropek – mówi się tak, gdy zaczyna się rozumieć jakąś sytuację (https://nowewyrazy.uw.edu.pl/haslo/236-polaczyc-kropki.html)
Czytało się dobrze, tekst napisany niezłym stylem. Jednak sama historia jakoś mnie nie porwała. Może dlatego, że temat zaświatów jest trochę wyeksploatowany i trzeba stworzyć ich naprawdę unikatową wersję, by mnie zainteresowała taka tematyka. Lecz to tylko moja opinia :)
Ogółem jednak szort jak najbardziej na plus, zdecydowanie nadrabiający stylem jak pisałem.
Pozdrawiam!
Cześć, Beninie!
W zasadzie do opinii wyrażonej przez Ambush mógłbym dopisać: +1
Po lekturze Twojego wyjaśnienia odnośnie fabuły odnoszę wrażenie, że znakomita cześć historii pozostała w Twojej głowie:) W sensie, bez wyjaśnienia z komentarza nie wiem, co miałeś nadzieję opowiedzieć.
Tutaj opowiastka się kończy, a zaczyna się przestrzeń do interpretacji, których może być co najmniej kilka. :)
Problem jest nieco inny, tutaj historia kończy się zanim tak naprawdę się zaczyna. Bohaterowie lądują odpowiednio w niebie i piekle, jest jakaś wędrówka i na koniec się spotykają. Wiemy też (głównie z komentarza pod tekstem), że przez kota On się zagapił i spowodował wypadek, w którym ginie także Ona. I co w związku z tym?
Innymi słowy, napisane całkiem sympatycznie, tylko zabrakło fabuły :)
Jak opisał mnie pewien zacny Bard: "Szyszkowy Czempion Nieskończoności – lord lata, imperator szortów, najwspanialsza portalowa Szyszunia"
Nie jest to pierwsza opowiastka, której bohaterowie jednocześnie giną w wypadku, po czym spotykają się na tamtym świecie, jednak czytało się ją całkiem miło.
Przestrzeni do interpretacji nie wykorzystam. ;)
…osobliwej dyskotece w slow–motion. → …osobliwej dyskotece w slow-motion.
W tego typu połączeniach używamy dywizu, nie półpauzy.
Albo faktycznie pokonałam taki dystans – pomyślała – albo nie ma odwrotu. → A może: Albo faktycznie pokonałam taki dystans – pomyślała, albo nie ma odwrotu.
Tu znajdziesz wskazówki, jak można zapisywać myśli bohaterów.
Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.
Pal licho Bibliotekę. Miłe słowo od regulatorzy to dla mnie najlepsza pochwała. :) Dzięki (i dzięki też za te dwie wskazówki, już poprawiłem w tekście).
Za pozytywne komentarze odnośnie do stylu dziękuję też Wam, Storm i cezary_cezary. Szkoda, że sama historia Was nie porwała, ale cóż, bywa i tak. ;)
Beninie, niezmiernie mi miło, że ucieszył Cię mój kometarzyk. Pozostaję z nadzieją, że Twoje przyszłe opowiadania będą coraz lepsze. :)
Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.
A mi się bardzo podobało. Dwie ścieżki prowadzące do jednego, nienazwanego miejsca. Warsztat na plus, ale i i przesłanie zadowalające.
Pozdrawiam :)
Cześć!
Krótko, a pokazałeś całkiem spoko. W pierwszej chwili nie byłem do końca pewien, czy jest dwoje bohaterów, czy też bohater/ka zmieniał płeć między scenami, ale w miarę retrospekcji wszystko stało się jasne. Ona, wreszcie wolna, szuka bram raju, on wiecznie zaganiany, trafia do przedpiekla (a może trafili na randomowe tabliczki?), ale sumarycznie to ona jego uwalnia, otwierając drzwi… Przyznam, że mnogość interpretacji spora, kluczem jest zapewne kot i czerwona sukienka ;-) Nie mniej jednak wizja związków międzyludzkich w życiu po życiu przeraża (imho, a już na pewno nadawanie im nadrzędnej wartości). Całkiem przyjemny tekścik, całość sprawnie napisana, przeskoki nie męczą i nie wybijają, choć jest ich sporo. Tylko dlaczego wybrałeś kategorię fantasy?
Pozdrawiam!
„Poszukiwanie prawdy, która, choćby najgorsza, mogłaby tłumaczyć jakiś sens czy choćby konsekwencję w tym, czego jesteśmy świadkami wokół siebie, przynosi jedyną możliwą odpowiedź: że samo poszukiwanie jest, lub może stać się, ową prawdą.” J.Kaczmarski
Dziękuję, Milis, cieszę się, że się podobało. :)
Również pozdrawiam!
To było bliskie temu, co lubią leniwe tygrysy. Elegancko skonstruowana aluzja do braku pewności, jak nam będzie we dwoje. Ona myśli o raju, on – o piekle, a najprawdopodobniej będą mieli po trosze tego i tego. A że dopiero po pożegnaniu się z doczesnością? Ot, chwyt literacki, żeby było ciekawiej.
Aha, proszę nie zganiać winy na kota. Fakt, że koty to urwisy i gałgany, ale ma to swój specyficzny urok. A co istotniejsze – gdyby nie ów kot, do wypadku by zapewne jednak nie doszło, więc nie spotkaliby się… :-)
Pozdrawiam.
Hej,
Dobrze się czytało i jak słusznie zauważyłeś w swoim pierwszym komentarzu, jest tu sporo miejsca do interpretacji… i w sumie fajnie to wyszło.
Z kotami to zawsze same problemy ;)
Podobało mi się. Wybrałem spokojną interpretację, życzliwą dla bohaterów, Pewnie wszyscy muszą przejść przez Przedpiekło i stamtąd mogą trafić do Raju. Facet ‘zapunktował’, bo nie przejechał zwierzaka, więc znalazł się gdzieś razem z dziewczyną, z którą mógłby spędzić resztę życia, a którą prawdopodobnie niechcący uśmiercił. W mojej interpretacji będą długo razem i może to być dla nich Raj. :)
Podoba mi się określenie długości nóg: nogi miała jak stąd do wieczności :D
Całkiem dobrze się czytało, choć czegoś mi tu zabrakło.
Ciekawe, dość przewrotne, ale przestrzeń pozostawiona do interpretacji jednak – moim skromnym zdaniem – jest zbyt duża. Czytało się przyjemnie, a sam pomysł, choć nie nowy, jest w porządku.
Pozdrawiam serdecznie
Q
Known some call is air am
Ładne, nawet jeśli motyw spotkania w zaświatach początkowo wydawał mi się nieco ograny, nie uważam, że to powinno być powodem, by go nie poruszać. Podoba mi się warstwa językowa, podoba mi się poszukiwanie i zagubienie, które jest chyba kluczową częścią opowiadania. Cieszę się też, że w moim odczuciu tekst bardziej skupił się na teraźniejszości niż na wydarzeniach, które do niej doprowadziły.
Klik, klik.
„Człowiek, który potrafi druzgotać iluzje jest zarazem bestią i powodzią. Iluzje są tym dla duszy, czym atmosfera dla planety." - V. Woolf
Lubię faceta już choćby za to, że nie chciał rozjechać kota ;)
Dobra, czyli miłość od pierwszego wejrzenia, domyślam się, że inaczej by się nie spotkali. On pojechałby dalej, a ona pomaszerowała do domu. I jeszcze miłość, która otwiera wrota raju :)
Podobało mi się, choć to tylko krótka impresja :)
Chciałabym w końcu przeczytać coś optymistycznego!
Jestem z siebie dumny, bo w przeciwieństwie do kilku pierwszych czytelników bez trudu zrozumiałem treść szorta, zagadką pozostaje dla mnie tylko symbolika pulsującego światła.
Moja interpretacja wieloznacznego zakończenia wygląda mniej więcej tak: Ona, chcąc trafić do Raju, tak naprawdę trafiła do Piekła, bo będzie musiała spędzić wieczność z facetem, który ją przejechał po pijaku, a On, spodziewając się Piekła, trafił do Raju, bo będzie mógł spędzić wieczność z dziewczyną 10/10. Ale to odczytanie pewnie nie jest zgodne z intencją autora. Gdyby była jakaś sugestia, że dziewczyna też miała to i owo na sumieniu… Może chodzi o to, że On próbował nie zabić kota i policzono mu to jako dobry uczynek, a Ona była winna jego śmierci, bo się na nią zagapił?
Co do warstwy językowej, to jest przyzwoicie, tylko w tym jednym zdaniu brakuje mi zaimka “ich”:
Odwróciła się i oczy napotkały się nawzajem.
Zapisałbym je zresztą inaczej, np. “Odwróciła się i ich oczy/spojrzenia się spotkały.”
"Moim ulubionym piłkarzem jest Cristiano Ronaldo. On walczył w III wojnie światowej i zginął, a teraz gra w reprezentacji Polski". Antek, 6 l.
Trochę mnie nie było, ale obserwowałem temat. Dziękuję bardzo za lekturę i komentarze: AdamKB, grzelulukas, Koala75, pusia, Outta Sewer, Rossa, Irka_Luz i Bolly – bardzo miło było czytać Wasze opinie! :)