- Opowiadanie: Rybak3 - Opowieści Starego Nawigatora. Appendix (Opowieść trzynasta). Poskromienie Potwory

Opowieści Starego Nawigatora. Appendix (Opowieść trzynasta). Poskromienie Potwory

Poemat heroiczny pióra Aldo Duponta, nagrodzony w konkursie poetyckim dla starszej młodzieży szkolnej „Snuff nam współczesny – odbicie jego życia, dzieła i osiągnięć w poezji renesansu cywilizacji VIII Fali”. Szósty Węzeł Tau Ceti, 4750 AD.

Słowem – zakończenie cyklu trzynastu opowieści. Wraz z posłowiem (do całego zbioru) pióra prof. dr hab. Anthony’ego Besserwassera, dziekana Instytutu Historii Literatury VII Fali na Uniwersytecie Dolnogalaktycznym (Drugi Węzeł Alfy Aldebarana).

Dyżurni:

brak

Biblioteka:

Finkla, Ślimak Zagłady, Użytkownicy

Oceny

Opowieści Starego Nawigatora. Appendix (Opowieść trzynasta). Poskromienie Potwory

Poemat heroiczny pióra Aldo Duponta, nagrodzony w konkursie poetyckim dla starszej młodzieży szkolnej „Snuff nam współczesny – odbicie jego życia, dzieła i osiągnięć w poezji renesansu cywilizacji VIII Fali”. Szósty Węzeł Tau Ceti, 4750 AD.

 

Męża czyny orężne opiewam i sławię:

choć była już tak blisko, o dwa kroki prawie,

powstrzymał pochód podłej nieludzkiej Potworze.

Przed męstwem ustąpiła, poszła precz, daj Boże,

aby dalej od ręki karzącej skinienia.

Tak ocalał nasz Wszechświat, nie zginęła Ziemia.

Znowu dziecię spokojnie kaszkę swoją trawi

a młodzieniec z dziewczęciem w doktora się bawi.

Bez obaw znów włościanin cieszy się libacją,

uratowan przed onej Potwory frustracją…

 

…Onaż z poczucia własnej sromotnej ohydy

niszczyć zaczęła miasta, wioski, lud brać w dyby,

znosić kolonie nasze w Kosmosie dalekiem,

odwet biorąc na wszystkim, co pachnie Człowiekiem.

Zalewać miasta nasze swymi miazmatami,

mordować, łupić, palić, co jak wiecie sami

uciążliwym nam czyni proste bytowanie,

w zgliszcza zamienia Postęp, a w kurz – planowanie

czegokolwiek, co ważne. Ni na dziś, ni jutro.

***

Lecz kiedy już Potwory agresja zbyt butną,

zbyt nachalną się stała – z owej to przyczyny

ruszyły wnet najtęższe ziemskich rodów syny.

Zagrzewany do boju Huf cny, malowany,

by z kolan powstać chyżo, broń ściągnąć ze ściany!

Pięścią Potworze grożąc, kurwią ją nazwali,

zaczem w statki swe wsiedli i wystartowali,

wiedząc dobrze, że mają historyczną rację.

Szykowali Potworze złej anihilację

oraz inne to męki długie, a okrutne.

Za szybko się cieszyli – losy ich więc smutne!

… Um wielce chytry miała i w pułapkę swoję

zwabiła wszystkie one międzygwiezdne woje,

w pasie gdy asteroid szczwanie się ukryła

i zza osłony owej śmiałków wytraciła,

po kolei ich mamiąc pozorną bezsiłą,

by znienacka pożerać!… I już ich nie było.

A że matematyczny talent przy tym miała,

często, nim ich pożarła, wcześniej całkowała

ugasić pragnąc głód swój nie do ugaszenia

(takiego nie nasyci Kosmos ani Ziemia).

Głód którego odcieni Poeci nie zliczą,

gdy trafi na istotę długo zbyt – dziewiczą.

Strach blady padł więc szybko na ziemskie narody.

Znikąd ratunku nie ma! Płacze stary, młody.

Zmiłowania wnet prosi od Losu i Boga

i posażna matrona, i dziewka uboga,

wiedząc, że zła Potwora szczególnie jest łasa

na cnotę i bogactwo, a gdy się rozhasa

żadna siła nie przerwie łajdactw jej bezliku.

Owoż doszło do biadań, narzekania, krzyku,

aż ktoś mądry wpadł na myśl, że trzeba zachęty

by ocalić ród ludzki – jedyny i święty,

zaś Potworę wyniszczyć lub przynajmniej przegnać,

konkretna kwota w złocie niezbędnie potrzebna.

A do tego najwyższe funkcje i splendory.

Znajdzie się wonczas śmiałek ryzykować skory.

Jeśli zaś go Potwora zeżre bez krępacji,

kolejni się ustawią w cnej abominacji

ku nieziemskiej maszkarze – ale nie do dutków,

Aż w końcu któryś z rzędu doczeka się skutków

i selfika wykona na maszkary zwłokach,

by nagrodę ogromną odebrać w podskokach.

***

Tak też i się stało. Szybko się zgłosiło

bohaterów bez liku, a tylu ich było,

że gwiezdnymi statkami samoszóst lecieli

i równie też samoszóst w finale ginęli,

gdy Potwora ich hurtem na śmierć zabijała.

Co najgładszych rzecz jasna – wcześniej całkowała,

wiedząc, że w taki sposób najłacniej odstraszy

kolejnych śmiałków skorych by dobyć pałaszy

w walce za sprawę z góry przegraną sromotnie.

(Jak słusznie domniemała, prędzej sam się potnie

kto ujrzy jak Potwora przegranych onaczy:

wnet ucieknie, bo tego już nie odzobaczy!

Nie zapomni też trwogi przed haniebnym końcem).

Ale razu pewnego, wraz z wstającym Słońcem

do gwiezdnego porciku w grodzie Kraków Nowy

przybył kolejny śmiałek do walki gotowy!

 ***

Imię Snuff było jego. Kreślone runami

– symbol ich: „cztery, cztery”, zatem zważcie sami

jak znamienne się stało jego tam przybycie,

kiedy w bramę zastukał w owym szczęsnym świcie,

co słał nań przyszłej Sławy, Victorii promienie

i nadzieję nieśmiałą posyłał na Ziemię.

 Oszczędzono mu pytań, porad i rezerwy

(mnóstwo jemu podobnych ginęło bez przerwy).

Poproszono jedynie o zamówień listę.

Były zaś na niej rzeczy niezbyt oczywiste:

zamiast działek kosmicznych, lasera, blastera

– rzutniki hologramów, w tym projekcja ZERA,

 nadajnik, serce z lukru, dwie maleńkie skrzynie

i najmniejsza też z czarnych dziurek w magazynie.

Wszystko to zapakował przybysz jak należy,

zaczem skłonił się damom, starcom i młodzieży,

do rakiety wlazł chyżo, właz z hukiem zatrzasnął,

kurs wyznaczył, startując i on „Kurwać!” wrzasnął

nim rozwiał się w przestrzeni niczym dym z silników,

jako wielu tuż przed nim dzielnych harcowników,

co z równą werwą, wiarą w Kosmos wyruszali,

jak on krzyczeli „Kurwać!” – i już nie wracali…

Tak i Snuff tam odleciał, ów Czterdziesty Czwarty

gdzie Potwora czatuje na swój łup uparty.

 

***

Oto co dalej było: celu dobiegł przecie!

Wnet w Asteroid pasie skrył się w swej rakiecie,

sprzęt po cichu rozstawił, a poprzez nadajnik

wołać zaczął przyjaźnie, jak Filon w zagajnik

(kiedy Laurę chciał skusić, by mu liczka dała):

– O, przepotwornie piękna Potworo wspaniała!

Międzygwiezdna ksieżniczko śliczna przeraźliwie!

Ten tylko cię doceni, zapragnie prawdziwie,

kto urok twój rozpozna za skromnością skryty.

Twój to dziewiczy powab wzbudza me zachwyty.

Miłość ku cię mię wiodła przez galaktyk centra.

Cóż uczynić mam, luba, byś była mi chętna?

Bym mógł wielbić twe ciało bezbrzeżnie przejęty

oraz sławić wśród wszystkich Ludów twe ponęty?

No i rozkosz ci dawać oraz brać bez końca

w blasku twojej miłości, niczym w żarze Słońca!

Hipotezo Goldbacha! Teorio Riemanna!

Jak całka nieskończona palisz mię co rana.

Ach, kiedyż twe wykresy poznam upragnione,

czyste jak liczby pierwsze, nawet urojone!

Tak wołał dzielny rycerz uparcie, wytrwale

niczym kropelki wody, co ślad żłobią w skale.

W końcu skała największa w obłok się rozwiała

i Potwora się zza niej milczkiem ukazała…

 ***

Chwilę śledziła pilnie, skąd dźwięki dobiegą

a gdy się upewniła, rzekła jeno: – Czego?!!

Długo potem słuchała, bez zbędnego słowa

jak nadal ją bohater wielbił i czarował

i jak z uczucia ku niej wzdycha, mdleje, szlocha,

aże poczuła w końcu, że i ona kocha!

Że dziewicze jej ciało z namiętności płonie

jej płeć sokiem nabrzmiewa, w lubych dreszczach tonie

(szczególnie był jej miłym ów matematyczny

ciąg porównań, co ścisły, zarazem liryczny.

Wzbudził w niej dychotomii niespodziane dreszcze,

aż mruczała po cichu: jeszcze, mów tak jeszcze!)

W końcu ryknęła głucho: ukaż się, nie czekaj,

bierz mnie luby kochanku, a dłużej nie zwlekaj!

Niech strumień twej niezmiernej jako ja – tkliwości

posiądzie mnie do końca, w mym wnętrzu zagości!

Bierz mię całą. I niechże i ja to dziś sprawię,

że hymen mój ustąpi jako kra na stawie!

 Na to Snuff – szczwany śmiałek – już nie przedłużając:

– Wiedz me kochanie jednak, spełnienia czekając,

żeśmy znaki przeciwne wielkiej są miłości.

Oboje wszak dążymy do nieskończoności.

O ileś ty jest, owoż, jej krańcowym plusem

Mnie los pokarał srodze – niechybnym minusem!

Wyjęczała Potwora z potworną rozpaczą:

– Cóż mam robić, kochanku, co słowa twe znaczą?

Odtrącasz mą namiętność? Toż tak się nie godzi!

Powiedz, cóż mam uczynić, by sprzeczność pogodzić,

którą, przyznaję sama, nie całkiem pojmuję,

jeno ból, głuchą rozpacz coraz większą czuję!

Natenczas rzucił Snuff nasz w Kosmosu odmęty

hologram wielki ZERA cętkowany, kręty

i wyjaśnił Potworze, że choć wielki duchem,

przy bezkresnym jej pięknie jest jeno okruchem.

Zaś choć posiąść ją całą bezsprzecznie się pali,

stoi mu na przeszkodzie ów problemat… skali.

Potwora na to tylko lekko się zaśmiała:

– Ależ żaden to problem, zechcesz – będę mała.

Wszystko przecież potrafię, powiedz tylko – jaka!

Byłeś mnie w swe objęcia z powodzeniem złapał,

byłeś ów głód nasycił, co go przy Cię czuję.

I szczęśliwą mnie zrobił – już się redukuję!

***

Snuff więc skrzynki jej wskazał, najpierw tę po lewej

– Jestem w środku, więc wejrzyj, bo sam dobrze nie wiem

jak skojarzyć najlepiej ogrom mej czułości

i ciał naszych rozmiary, by nie zmiażdżyć kości

ni twych, ni moich w szale wspólnego Spełnienia…

… Potwora sapie z chuci, kurczy się, przemienia,

skrzynkę otwiera – w środku serce miast kochanka.

Rozczula ją niezmiernie słodka niespodzianka

Serce z lukru pożera, chrupie, wylizuje…

Wtem drugą skrzynkę widzi: – Tuś mi! Już cię czuję!

Pieść mię, luby Zerusiu, pieść, aż zedrzesz skórę!

Otwiera, skacze w środek. Wpada w czarną dziurę!!!

***

Ukryta tam przez Snuffa druga niespodzianka

Wchłonęła bezpowrotnie miłość tego ranka,

w którą to nasz bohater przemienił Potworę

uleczając jej serce, dotąd ciężko chore.

Ludzkość, fakt, uratował, ale nikt dziś nie wie

ileż stracił, niebaczny, w bezrozumnym gniewie.

Jakież uczucie zdeptał czyste, bo kobiece.

Jakąż przedwcześnie zgasił rozpaloną świecę!

Gdzie płynie z tego morał? Najgorszą potworę

Słówkiem czułym odmienisz, gdy je rzekniesz w porę.

Drugi morał dla kobiet z historii wynika:

mikrych – choćby i Snuffów! – niechaj ta unika

co nad tłumy samotnie zbyt długo wyrasta.

Zawierzy? – W czarnej dziurze przepadnie niewiasta!

 

Posłowie Wydawcy

do pierwszego galaktycznego wydania „Opowieści Starego Nawigatora”

 

Oddajemy dziś w Państwa ręce odnaleziony po dekadach poszukiwań, w ruinach porzuconej przez osiedleńców kolonii Ziemian na Marsie, (stanowisko – zasypana marsjańskim regolitem serwerownia Starnetu nieopodal Olympus Mons) dowód potwierdzający fakt historycznego istnienia największego obecnie bohatera zbiorowej wyobraźni, herosa z epoki sprzed kryzysu Czasów Przerwanych, komandora Wielkiej Żeglugi Galaktycznej O. Snuffa.

Dotychczas strzępki opowieści o jego życiu i czynach, zaprezentowane po raz pierwszy w całości w niniejszym zbiorze, mogliśmy poznawać i kolekcjonować jedynie z mało wiarygodnych urywków apokryfów, ewentualnie spisując ustne pokoleniowe przekazy właściwe dla folkloru zagubionych w bezkresie Kosmosu kolonii. Dziś, wraz z ponownym uruchamianiem nieczynnych przez ostatnie z górą dwa tysiące lat Sol, transgalaktycznych nitek i węzłów dawnych Szlaków, na nowo przywracanych dla świata prężnie ekspandującej cywilizacyjnej wymiany i rozwoju.

Życie i osiągnięcia O. Snuffa, ich znaczenie dla nas – spadkobierców Cywilizacji VII Fali, owego najwybitniejszego przejawu aktywności gatunku Homo Sapiens w całej dotychczasowej jego historii, od dawna są natchnieniem dla ludzkiej kultury. Wielu twórców i badaczy starało się usystematyzować wiedzę na ten temat, aliści na przeszkodzie zawsze stawał trywialny niedostatek źródeł. Ewentualnie paradoksalny ich nadmiar – z powodu powszechnego przez tysiąclecia regresu. Wynikającego głównie z otaczania fragmentów rzeczywistej wiedzy potężną warstwą kulturowych nadpisywań, nadinterpretacji, czy w końcu zwyczajnych zmyśleń i bajań kolejnych pokoleń, tkwiących w rozproszeniu tudzież marazmie Czasów Przerwanych.

Za historię życia i czynów O. Snuffa nie można przecież uznać pełnych nieścisłości i luk narracyjnych, ubarwień oraz mimowolnych przeinaczeń, spisywanych ad hoc przekazów apologetów. Ewentualnie mało wiarygodnych gawęd świadków opowieści, snutych przez licznych zapijaczonych tzw. Snufiarzy przez stulecia (kolejne zjawisko kulturowe wymagające szerszego opracowania) w portowych tawernach na wszystkich nieczynnych przez millenia węzłach dawniej kwitnących Szlaków. Snuff stawał się w nich stopniowo legendą, mitem, zatracał swój ludzki, przez to najważniejszy wymiar. Wymiar Człowieka. Ojca rodziny. Odważnego rozumnego, uczciwego i oddanego bliskim mężczyzny, bezkompromisowego osobowego wzorca nie tylko dla obecnego, ale i przyszłych pokoleń. Kogoś nam bliskiego nie tylko w wymiarze historycznym i kulturowym, ale i głęboko humanistycznym, w tym również poprzez swe słabości.

Na szczęście odkrycie dokonane dwa Sol lata temu przez archeologiczny zespół profesora Leo Z. Amtousse’a na zboczach Olympus Mons wreszcie pozwalają nam szerzej poznać zarówno heroiczne czyny O. Snuffa, jak i jego współczesnych, do których nietuzinkowego formatu znów staramy się aspirować, szybko odbudowując z ruin kwitnącą dawniej cywilizację.

Dzieło, które dziś Państwu prezentujemy, w formie druku i zarazem pliku do pobrania w Starnecie II, jest wybitne z kilku względów.

Po pierwsze – udowadnia, iż już w latach bezpośrednio poprzedzających Czasy Przerwane O. Snuff znalazł szerokie i nieusuwalne miejsce w sercach i umysłach sobie współczesnych. Oznacza to, iż żył znacznie wcześniej niż jeszcze niedawno przypuszczaliśmy. Nie u schyłku, a już u zarania rozkwitu VII Fali. W epoce, w której na kosmicznych szlakach natknęliśmy się na pierwsze obce cywilizacje, ucząc się z nimi pokojowo koegzystować.

Po drugie – po raz pierwszy jest to dzieło kompletne, i to z całym prawdopodobieństwem pochodzące od samego Starego Nawigatora! Świadczą o tym zarówno poprawki pisane jego ręką na marginesach zamieszczonych w odkrytych w Serwerowni plikach faksymile rękopisów, jak i późniejsze do nich przypisy dawnych wydawców.

Po trzecie – zbiór, który Państwu obecnie udostępniamy, jest prawdziwą kopalnią wiedzy głębszej niż tylko sama historyczna beletrystyka: zawiera bowiem szerokie tło historyczne – od obyczajowego, po odnoszące się do codziennego życia naszych wielkich Przodków.

Dziś, kolejny raz w historii dynamizując ludzką cywilizację, mamy dzięki temu coś, bez czego nie miałaby ona szans na sukces. Nie tylko Wiedzę, ale także – Tradycję! Także dlatego ten zbiorek zakończyliśmy dziełkiem całkowicie nam współczesnym – świeżym utworem poetyckim laureata konkursu dla młodzieży szkolnej, utalentowanego reprezentanta Cywilizacji Swoich, ze znów rozwijających się układów gwiezdnych wchodzących w skład Społeczności VIII Fali. Złożonej, jako się rzekło, tym razem już nie tylko z Ludzi, ale i ze Swoich właśnie, a nawet z nielicznych przetrwałych do obecnych czasów Grzebieniastych.

To najlepszy dowód na to, jak ważne są dla nas wszystkich, także w wymiarze interkulturowym, i sama postać O. Snuffa, i nauka, jaką dzięki niemu możemy czerpać oraz wykorzystywać. Ona nie musi do nas wracać, bo nawet w najgorszych czasach nigdy nas nie porzuciła!

Prof. dr hab. Anthony Besserwasser

Dziekan Instytutu Historii Literatury VII Fali

na Uniwersytecie Dolnogalaktycznym

Drugi Węzeł Alfy Aldebarana, A.D. 4752

Koniec

Komentarze

Wiersz w porządku. Fabuła raczej znana, ale podobały mi się matematyczne żarty.

Za to posłowie wydaje mi się przegadane. To znaczy, prawdziwe posłowie (zwłaszcza pisane przez besserwissera) byłoby jeszcze dłuższe, ale w tym przypadku nie wnosi do całości aż tak wiele, żeby zasłużyć tyle miejsca.

Babska logika rządzi!

Finklo, dziękuję za klika, lekturę i opinię. Wyjaśnię więc tylko, że owo posłowie dotyczy całego zbioru trzynastu opowieści starego Nawigatora. Jest posłowiem całości, nie zaś appendixu. Pozdr.

Już tylko spokój może nas uratować

To jest ładnie zrobione. Dłuższy, poprawny technicznie utwór wierszowany, z pomysłem i humorem. Miałem przyjemność z lektury, a pewnie i Ty – z pisania. Doceniam bogactwo nawiązań, na przykład romantycznych, w dosłownych cytatach do Pana Tadeusza, ale konstrukcja opowieści jakby bliższa Rusłanowi i Ludmile? Oczywiście także tradycje poematu heroikomicznego, a gdzieś w tle fabularnym Bajki robotów (smok, który wyciągnął z siebie pierwiastek).

W konkretnych fragmentach…

znosić kolonie nasze w Kosmosie dalekiem,

Z tego, co kojarzę, końcówka -em występowała w odmianie przymiotników raczej przy rzeczownikach rodzaju nijakiego.

… Um wielce chytry miała i w pułapkę swoję

“Um” to jednak rusycyzm i nie wypełnia tutaj aż takiej luki leksykalnej, aby był koniecznie potrzebny.

Tak też i się stało. Szybko się zgłosiło

Ten jeden wers wyszedł Ci krótszy.

Co najgładszych rzecz jasna – wcześniej całkowała,

Nie jestem pewien, czy moja wyobraźnia sięga tego aktu, ale może to i lepiej… “Chłopcy z Cyfrówka, chłopcy z Liczbiałek! Dzisiaj milicja użyła całek, staliśmy godnie, licząc pochodne…”?

Hipotezo Goldbacha! Teorio Riemanna!

Ogółem podoba mi się, jak swobodnie operujesz przenośniami matematycznymi, uzyskałeś w ten sposób ciekawą konwencję, ale tu trochę zawahania. Gdzie indziej masz jednak konkretne obiekty matematyczne, a tutaj porównujesz istotę do teorii… Z drugiej strony – czyż nie byłoby romantycznie powiedzieć ukochanej “jesteś nieodgadniona jak hipoteza Goldbacha”?

Wzbudził w niej dychotomii niespodziane dreszcze,

aż mruczała po cichu: jeszcze, mów tak jeszcze!)

Za taką rozmową tęskniła lataKażde Snuffa słowo słodkie w jej sercu pobudzało dreszcze

 

Jest trochę rymów gramatycznych, ale wydaje mi się, że nie przekracza to miary dopuszczalnej w tej konwencji. Sporo błędów interpunkcyjnych, nie wiem, czy interesowałaby Cię łapanka pod tym kątem.

Raczej lubię ten zabieg z wzięciem tekstu w ramy fikcyjnego wydania krytycznego, natomiast trudno rzetelnie oceniać posłowie do wszystkich trzynastu opowieści, mając do dyspozycji tylko dwie (bo i ósma gdzieś wsiąkła). I tutaj dochodzimy do ostatniej kwestii.

Wydaje mi się, że ze względu na wymienione wyżej zalety utwór jest biblioteczny, na pewno wyróżnia się korzystnie względem przeciętnego poziomu tutejszych wierszy. Pamiętam jednak, że Opowieści ósmej dałem punkcik, a Ty najwyraźniej ją usunąłeś z Portalu – może więc z jakichś względów nie życzysz sobie głosów do Biblioteki, wcale lub tylko ode mnie? Nie chciałbym ponownie popełnić jakiegoś tajemniczego faux pas, które nakłaniałoby Cię do skasowania tekstu.

Pozdrawiam i życzę wiele weny!

Życzę sobie:) I dzięki za lekturę i uwagi. Przyczyny usunięcia "ósemki" były niezwiązane z Tobą. Pozdrawiam serdecznie. Ps. Za wiersz z brakującą głoską specjalne dzięki:). Pozdr.

Już tylko spokój może nas uratować

Dodam tylko, że "um" w słowniku staropolskim ma dokładnie znaczenie użyte w wwym utworku: rozum, pojęcie, duch. Pozdr

Już tylko spokój może nas uratować

Dodam tylko, że "um" w słowniku staropolskim ma dokładnie znaczenie użyte w wwym utworku: rozum, pojęcie, duch.

Prawda, musiałem przecież już kiedyś czytać ten felieton Mariusza Wilka:

Postanowiłem przywrócić polszczyźnie “um”. Tak, tak, przypomnieć jego słowiański korzeń, a nie wprowadzać nowy rusycyzm, o co mnie nierzadko oskarżają. “Słowo um jest (…) pierworodną w człeku władzą rozpoznawania rzeczy” – pisał książę Adam Czartoryski – “czyli macicą idei porządnych”. Podobnie myślał poeta Kniaźnin… A dopiero później poprzyrastały do umu różne -ysły tudzież -iejętności.

Wydaje mi się jednak, że w obecnych realiach rozwoju języka wyrazy odczuwane jako rusycyzmy są właściwie nieprzywracalne.

Życzę sobie:)

Doskonale, klikam z przyjemnością. I z wiarą, że tym razem tekst nie zniknie. Pięciu punktów może nie zebrać, sam pewnie wiesz, że wiele osób tutaj programowo nie uznaje wierszy. Kiedy jednak usuniesz utwór, który (ponieważ?) nie dostał się do Biblioteki – ci, którzy za nim głosowali, mogą przecież odnieść wrażenie, że ich pozytywna opinia i komentarz zostały odrzucone przez autora.

Za klika dziękuję, fakt że kilka ostatnich lat rozleniwiło czytelniczo pt portalowiczów:). Cóż, idą ciężkie czasy. Obecnie podstawowym tu tekstem staje się szort. Jak mniemam, w miarę postępu postępu niebawem szort zostanie tu wyparty przez drabelka nieregularnego (bo kto by się tam już silił się na liczenie do stu :D. )

Już tylko spokój może nas uratować

Hej, Rybaku

 

Mam mały problem z tym tekstem, a mianowicie z trzynastu opowieści Starego Nawigatora czytałem tylko dwie… Stąd do mnie posłowie nie trafia, nie mam pełnego punktu odniesienia :(

 

Wiersz/Poemat jak najbardziej ładnie napisany, chociaż także nie do końca moja historia (w sensie liryka jako taka, a nie Twój tekst). 

 

Reasumując, nie uważam lektury za czas stracony, ale ewidentnie nie jestem docelowym odbiorcą:) 

 

Pozdrawiam!

Jak opisał mnie pewien zacny Bard: "Szyszkowy Czempion Nieskończoności – lord lata, imperator szortów, najwspanialsza portalowa Szyszunia"

Rybaku, chętnie bym poznał wszystkie trzynaście opowieści w formie audio. :)

Ni ma audio. Nikt nie nagrał

Już tylko spokój może nas uratować

Nietypowa (jak na ten portal) forma. Dużo nawiązań. Mickiewicz przywołany wprost, ale i dowcipem zahaczasz o XIII Księgę. Do tego Kot w Butach, Smok Wawelski i przede wszystkim dużo w tym Lema. 

W części napisanej wierszem jest trochę rymów gramatycznych, ale w ogóle nie przeszkadzają, a wręcz przeciwnie podkreślają pastiszowy charakter całości.

Gdy przeczytałem „Snuff…", to trochę się obawiałem, że czeka mnie jakieś nawiązanie do pewnego gatunku filmowego i przez jakiś czas próbowałem się tego doszukać, ale na szczęście to nie to.

Bardzo dobrze napisane, z humorem (choć zabawa skojarzeniem całkowanie-całowanie trochę zgrzytała).

Nominuję. Pozdrawiam!

Zdaje się, że w staropolskim “całka” oznaczało dziewicę, więc skojarzenia mogą równie dobrze pójść w inną stronę. ;-)

Babska logika rządzi!

Zdaje się, że w staropolskim “całka” oznaczało dziewicę, więc skojarzenia mogą równie dobrze pójść w inną stronę. ;-)

Dałaś mi do myślenia.

często, nim ich pożarła, wcześniej całkowała

Co najgładszych rzecz jasna – wcześniej całkowała

Jeśli dobrze rozumiem to inne skojarzenie, to trzeba by użyć wyrazu “rozcałkowywała”. 

A Wergiliusza i Eneidę dostrzegliście?;)

Już tylko spokój może nas uratować

Początkowo nie, ale skoro już podpowiadasz, to rzeczywiście jest jakieś podobieństwo do stosunków Eneasza z Dydoną… Wydaje mi się, że maskujesz to wyraźniejszymi nawiązaniami do Pana Tadeusza, który także przetwarza komicznie ten wątek Eneidy?

Pudło! ????. Arma virumque cano…

Już tylko spokój może nas uratować

Śpiewam walki i męża, co przez wyrok mściwy / Ścigany, przybył z Troi na italskie niwy

Muzo! Męża wyśpiewaj, co święty gród Trojej / Zburzywszy, długo błądził i w tułaczce swojej

Męża czyny orężne opiewam i sławię: / choć była już tak blisko, o dwa kroki prawie

Rzeczywiście wziąłem Twoje rozpoczęcie utworu za takie ogólne nawiązanie do stylu klasycznej inwokacji, nie dostrzegłem, że miało być konkretnie naśladowaniem z Eneidy. Pewnie łatwiej zorientowałby się ktoś znający oryginał, a nie tylko polski przekład.

A to bardzo ciekawy przykład (angielski przekład Cyberiady Lema, konkretnie wiersza Elektrybałta. Maszyna (chat gpt?:) miała go napisać o miłości językiem wyższej matematyki. Ciekawe jest to, że w Łemkowskim oryginale Riemanna i Banacha nie było, a pojawili się dopiero u tłumacza ;D. Riemann, Hibert or in Banach space Let superscripts and subscripts go their ways. Our asymptotes no longer out of phase, We shall encounter, counting, face to face.

Już tylko spokój może nas uratować

Oczywiście autokorekta wie lepiej:DDD. Z Lemowskiego oryginału zrobiła … Łemkowski. Głupia!:D

Już tylko spokój może nas uratować

Nieśmiały cybernetyk potężne ekstrema

Poznawał, kiedy grupy unimodularne

Cyberiady całkował w popołudnie parne,

Nie wiedząc, czy jest miłość, czy jeszcze jej nie ma?

 

A ja się czepiłem całkowania.

No właśnie:)

Już tylko spokój może nas uratować

No właśnie:)

Już tylko spokój może nas uratować

Nowa Fantastyka