- Opowiadanie: grzelulukas - Piątek trzynastego

Piątek trzynastego

W piątek 13 kwietnia 2029 roku asteroida Apophis ma minąć Ziemię w odległości zaledwie 38 tys. kilometrów… 

Podziękowania dla Palaio i Milis za cenne uwagi w trakcie bety.

Dyżurni:

ocha, domek, syf.

Oceny

Piątek trzynastego

Drzwi trzasnęły. Do sali wkroczył barczysty, czarnoskóry mężczyzna, ubrany w granatowy, idealnie skrojony mundur.

– Gdzie jest Previus? – To nie było pytanie, tylko zapowiedź. Generał Davis wiedział przecież doskonale, że doktor Mark Previus był tam gdzie zawsze.

Wojskowy usiadł przy szczycie prostokątnego, długiego stołu. Otaksował wzrokiem zgromadzone osoby.

– Mów. – Davis skierował słowa do Previusa siedzącego jako pierwszy po prawej stronie.

– Dokonaliśmy…

– Co kwartał. – Generał zgodnie z planem wszedł w słowo. – Co trzy pierdolone miesiące od dziesięciu lat przychodzisz tu i przekazujesz za każdym razem inne dane. Jeśli znowu masz zamiar skorygować wyniki obliczeń, to przysięgam, że zrobię wszystko, żebyś przestał marnować pieniądze podatników.

Doktor Previus poprawił na nosie okulary w czarnych oprawkach.

 – Generale, mamy stuprocentową pewność…

Davis prychnął odruchowo. Po chwili dotarło do niego, że nigdy w tej sali nie padła informacja o stuprocentowej pewności w żadnej sprawie. Davis spochmurniał, zaciskając szczękę.

– Stuprocentową pewność, że?

– Że asteroida Apophis uderzy w Ziemię.

Po sali poniósł się szmer.

Davis zmrużył oczy.

– Chwila, w poprzednim miesiącu to prawdopodobieństwo wynosiło mniej niż promil. Co się do cholery wydarzyło w tym czasie?

– Trzy tygodnie temu mijała Ziemię. Tydzień później zaobserwowaliśmy zmianę odbiegającą od przyjętego toru. Wykonaliśmy prawie setkę obserwacji.

– Czyli nie wiesz?

 

***

 

– Fedir, z chęcią wysłucham wyjaśniania tego zwariowanego planu – powiedział Artem, oficer ukraińskich sił zbrojnych, siadając na drewnianej skrzyni.

– Wiesz czym jest efekt Jarkowskiego albo efekt YORP? – zapytał świeżo wcielony do armii młokos.

Artem pokręcił głową. Fedir sięgnął po oblepiony gliną kamień w kształcie kartofla o wielkości pięści i uniósł go w kierunku słońca.

– Wyobraź sobie, że ten kamień to asteroida. – Żołnierz powoli obrócił dłonią. – Kamień, to znaczy asteroida, podobnie jak Ziemia czy Księżyc się obraca. Kiedy zwrócona jest do słońca, nagrzewa się, emitując później promieniowanie cieplne. Gdybyś stał na jej powierzchni, czułbyś, że ta emisja jest większa po południu niż o poranku. Coś jak ściana stodoły, w której śpimy. Około godziny osiemnastej, dziewiętnastej czuć bijące od niej ciepło, o szóstej czy siódmej już tak nie bardzo. Rozumiesz?

– Tak. Mów dalej.

– No i właśnie ta różnica w emisji promieniowania pomiędzy popołudniem a porankiem na powierzchni asteroidy powoduje powstanie niewielkiego momentu siły, który wpływa, co prawda minimalnie, ale jednak, na jej orbitę.

– Więc gdyby zmienić poziom promieniowania… – wydedukował oficer.

– Uwzględniając charakter i czas obrotu asteroidy, możemy… – dopowiedział Fedir.

– Jak chcesz to zrobić? – nie dał dokończyć młodemu podwładnemu.

– Amerykanie w zeszłym roku wprowadzili w ramach testów na orbitę system satelitów, który docelowo ma służyć do niszczenia zbliżających się niewielkich planetoid. Jest to ulepszona wersja systemu DE-STAR.

– Do rzeczy Fedir.

– Cały mechanizm niszczenia planetoid opiera się na skupieniu kilkudziesięciu wiązek laserów na obiekcie, rozgrzaniu go i, w dużym skrócie, doprowadzeniu do jego rozpadu. Ale my przecież…

– …nie chcemy zniszczyć asteroidy, nie potrzebujemy tyle energii.

– Szybko łapiesz, ale w tym przypadku i tak, i nie. Usprawniona wersja amerykańskiego systemu ma działać na odległości rzędu kilku tysięcy kilometrów. My musimy podgrzać asteroidę z odległości trzydziestu ośmiu i pół… miliona kilometrów.

– Pfff – parsknął Artem.

– Około dwunastego września planetoida będzie ostatni raz tak blisko Ziemi przed kwietniem przyszłego roku. Przez kolejne siedem miesięcy długiej drogi wokół Słońca ta niewielka dawka energii spowoduje, że osiągniemy cel. Nie będzie już lepszej okazji, żeby zadziałać, Artem.

Wiosenny wiatr poruszył zieleniejącymi gałęziami lipy, u której podnóża rozmawiali.

– Młody, nie muszę być jajogłowym, żeby domyślić się, jak wiele rzeczy może się spierdolić w tym planie. Pomijam już to, jakim cudem chcesz wykorzystać amerykański system satelitów i jednocześnie nie dopuścić do jego użycia zgodnie z przeznaczeniem, gdy asteroida będzie na kursie kolizyjnym z Ziemią.

– Satelity są najmniejszym problemem. W każdym razie mam wszystko dokładnie policzone.

Fedir wyciągnął z kieszeni kamizelki taktycznej pednriv’a i wręczył go przełożonemu.

– Musisz mnie tylko umówić z dowództwem – dodał na koniec.

 

***

 

– Czy was do reszty popierdoliło?! – wykrzyczał Dmytro, łysy szef lokalnego sztabu, po tym jak Fedir słowo w słowo powtórzył to, co wcześniej opowiadał Artemowi. Z tą różnicą, że zamiast kamienia wykorzystał zszywacz biurowy.

– Nie wiem, co jest gorsze – mówił dalej. – To, że przychodzicie w ogóle z pomysłem rodem z Gwiezdnych Wojen, czy to, że chcecie zabić miliony niewinnych ludzi.

Fedir ugryzł się w język, chcąc powiedzieć, że generał nie słuchał uważnie. Zebrał myśli i spokojnym głosem uzupełnił wypowiedź.

– Asteroida jest śledzona przez wiele światowych obserwatoriów, w tym rosyjskich. Pomijam tysiące amatorów, takich jak ja. Nie można ukryć tej informacji. Właśnie na tym opiera się cały plan. Rosjanie będą mieli jakieś sześć miesięcy na przeprowadzenie ewakuacji. 

Szef sztabu wstał, podszedł do okna i zawiesił wzrok na zachmurzonym niebie. Fedir odebrał to jako zachętę do kontynuowania monologu.

– Będą musieli ewakuować miliony mieszkańców z obszaru kilkudziesięciu tysięcy kilometrów kwadratowych. To będzie operacja, jakiej nasz świat jeszcze nie widział. Zaangażuje to wszystkie służby włącznie z wojskiem. Już to zakończy wojnę. I nawet jeśli znajdą sposób na zmianę trajektorii, będzie zbyt duże ryzyko niepowodzenia, dlatego ewakuacja będzie musiała być prowadzona równolegle. Poza tym wszyscy pragniemy zniszczenia…

Łysielec obrócił się. 

– Wypierdalać – wysyczał przez zaciśnięte zęby.

Drzwi się zamknęły. Dmytro został w końcu sam, sięgnął po paczkę fajek, stuknął palcem w spód pudełka. Jeden z papierosów wysunął się na kilkanaście milimetrów z kartonika. Sięgnął po niego, włożył od ust i odpalił.

Zaciągnął się dymem i spojrzał na pozostawionego przez Fedira na biurko pendrive’a.

 

***

 

– Masz rację, Davis, nie wiemy. Jedna z hipotez zakłada oderwanie się kawałka asteroidy – powiedział doktor Previus.

– Oszczędź mi tego. Gdzie uderzy?

– Według modelu zakładamy pas rozciągający się od Afryki Północnej…

– Gdzie, na Boga?

– Największe prawdopodobieństwo zakłada uderzenie w punkt o współrzędnych pięćdziesiąt pięć stopni, czterdzieści pięć minut…

Generał przekrzywił głowę.

Naukowiec poruszył się nerwowo na fotelu.

– W Moskwę.

Po sala poniosło się mruczenie, głośniejsze niż poprzednim razem.

– Ja pierdolę – powiedział Davis, po czym jak oparzony zerwał się i wyszedł.

 

***

 

– Jest z nami doktor Mark Previus z NASA, kierownik Centrum do spraw Badań Obiektów Bliskich Ziemi. Dzień dobry.

– Dzień dobry pani, dzień dobry państwu. – Mark skinął głową.

– Co wiemy na pewno?

– Że za tydzień w piątek, trzynastego kwietnia asteroida uderzy w samo centrum Moskwy – naukowiec został poinstruowany, żeby mówić prostym językiem. – Energia, którą wyzwoli uderzenie będzie równoważna wybuchowi około ośmiuset megaton trotylu. To mniej niż zakładaliśmy wcześniej, ostatnie obserwacje pozwoliły na ustalenie precyzyjnej gęstości…

– Dobrze, a jakie to będzie miało skutki? – weszła w słowo naukowcowi.

– Lokalnie, destrukcyjne. Krater o głębokości tysiąca sześciuset stóp i szerokości kilku mil. Do tego trzęsienie ziemi o sile około siedmiu lub ośmiu w skali Richtera i fala uderzeniowa, które doprowadzą do zniszczeń w promieniu kilkudziesięciu mil.

Davis poprawił okulary na nosie i mówił dalej.

– Natomiast globalnie, nie będzie to miało większego wpływu. Oczywiście pojawią się przejściowe problemy jak choćby z pyłem, który wzbije się w powietrze na duże wysokości. W każdym razie nawet mieszkańcy pobliskich stolic, takich jak Mińsk, Ryga, Kijów czy Warszawa mogą spać spokojnie.

– Wrócimy do tego wątku za chwilę. Jest z nami również pan generał Aiden Davis z, utworzonych w dwa tysiące dziewiętnastym roku, Sił Kosmicznych Stanów Zjednoczonych – prezenterka CNN skierowała słowa do siedzącego obok mężczyzny. – Proszę powiedzieć jak przebiegła ewakuacja?

– Zanim odpowiem na pytanie, chciałbym podkreślić, że to, że asteroida, którą obserwujemy od blisko ćwierć wieku, uderzy w Ziemię, jest porażką nas wszystkich. W te kilka miesięcy wszystkie misje zmiany trajektorii nie miały prawa się powieść. Zawiedliśmy. Natomiast co do pani pytania. Jak tylko dowiedzieliśmy się, że obiekt uderzy w Ziemię, spory przestały mieć znaczenie. Podjęliśmy gigantyczny, międzynarodowy wysiłek, aby nikt nie poniósł bezpośredniej śmierci w wyniku uderzenia. Z tego możemy być dumni.

– Zanim porozmawiamy o wszystkich nieudanych próbach, chciałam zapytać o coś jeszcze. O coś, co umknęło nam przez te ostatnie miesiące. A nikt jak pan, jako wojskowy, nie udzieli nam lepszej odpowiedzi. Co z wojną na Ukrainie? 

Generał zacisnął szczęki.

– Skończyła się.

Artem nacisnął kciukiem czerwony przycisk na pilocie i wyłączył telewizor. Wstał, włożył buty i wyszedł z domu w bezchmurną noc. Skierował się do zbitej z heblowanych desek szopy o wymiarach trzy na trzy metry. Stojące na pagórku prowizoryczne obserwatorium, o obrotowej podstawie, skrywało teleskop, który dostał od rodziców Fedira.

Weteran odsłonił szczelinę ciągnącą się przez ścianę i płaski dach, uruchomił elektryczny grzejnik i usiadł. Automatyczny system śledzenia obiektów astronomicznych ustawił zwierciadło na majaczący kilka stopni nad horyzontem obiekt „99942 Apophis”. 

Artem przystawił twarz do okularu.

– Z każdą nocą coraz jaśniejsza – wyszeptał.

 

***

 

Jak na połowę kwietnia było wyjątkowo ciepło. Drobne obłoki leniwie poruszały się po niebie, co jakiś czas zasłaniając słońce. W cieniu żółto-niebieskie kolory flag nabierały ponurej głębi. Artem stał i wpatrywał się w setki grobów. Spojrzał na zegarek. 

To już – pomyślał.

Kilka chwil później ziemia zadrżała pod stopami oficera. W oddali na północnym wschodzie zamajaczyła jakby chmura burzowa.

– Szkoda, że tego nie widzisz, Młody.

Przyczepiona do krzyża czarna tabliczka zabujała się na wietrze.

 

Fedir

Żył 22 lata

Zginął na polu walki

13.10.2028

Koniec

Komentarze

Hej, ciekawy sposób zakończenia wojny :). Czytało się dobrze, a nie przepadam za katastroficznymi tekstami. Szkoda tylko, że młody nie doczekał, ale tak to jest, pewnie wielu jeszcze nie doczeka końca wojny. Klikam i pozdrawiam :)

"On jest dziwnym wirtuozem – Na organach ludzkich gra Budząc zachwyt albo grozę, Myli się, lecz bal wciąż trwa. Powiedz, kogo obchodzi gra, Z której żywy nie wychodzi nigdy nikt? Tam nic nie ma! To złudzenia! Na sobie testujemy Każdą prawdę i mit."

Hej,

 

Dzięki za odwiedziny i klika :)

 

Cieszę się, że dobrze się czytało :)

Dobrze się czytało. Smutna ‘życiowa’ końcówka. Końca tej wojny wszyscy byśmy chcieli, nawet tak fantastycznego. :)

Skąd osiem końców krzyża?

No, nareszcie prawdziwe SF. Co prawda wyraziście “podszyte” aktualną geopolityką, ale jakiś fundament dla fabuły potrzebny i lepszy taki od wziętego z kapelusza lub Gwiezdnych Wojen.

Z rekomendacją do biblioteki powstrzymuję się do wyjaśnienia kwestii, zawartej w otwierającym wpis pytaniu.

Pozdrawiam.

@Koala75

 

Dzięki za komentarz fajnie, że dobrze się czytało :)

 

 

@AdamKB

 

Hej,

 

Dzięki za komentarz.

 

Cieszę się, że doceniłeś motywy SF :)

 

Skąd osiem końców krzyża?

Chodzi o krzyż prawosławny – ale w sumie ta informacja nie ma żadnego większego znaczenia dla historii, po przemyśleniu zostawiam po prostu  krzyż. Dzięki.

:-) Co prawda wprowadzona przez Ciebie zmiana ma cechy uniku, ale uznaję. :-) No i klikam…

Pozdrawiam.

Cześć!

Fajne, zgrabne SF. Przyznam szczerze, że nie jest specem w dziedzinach, w których się obracałeś, więc zupełnie nie weryfikowałem Twoich obliczeń i teorii, które zaserwowałeś w tekście. Tak więc pod tym względem tekstu nie oceniam, ale ufam, że jest to bardziej science, niż fantasy :)

Skupiając się na treści: niezła, dobrze skondensowana historia. Ciekawie połączyłeś to z bieżącą wojną, która jak najbardziej ma szanse potrwać do opisywanego przez Ciebie okresu. 

Zakończenie… z jednej strony kupuję, z drugiej poważnie zastanawiam się, czy nawet w obliczu takiego zagrożenia rządzący byliby w stanie się pojednać i zawiesić broń… mam wątpliwości, więc Twoją wizję uznaję za optymistyczną.

Pozdrawiam

@AdamKB

 

Dziękuje bardzo za klika :) co do uniku… pomidor ;)

 

@Realuc

 

Hej,

 

Dzięki za komentarz i klika :)

 

Fajne, zgrabne SF. Przyznam szczerze, że nie jest specem w dziedzinach, w których się obracałeś, więc zupełnie nie weryfikowałem Twoich obliczeń i teorii, które zaserwowałeś w tekście. Tak więc pod tym względem tekstu nie oceniam, ale ufam, że jest to bardziej science, niż fantasy :)

Starałem się jak mogłem z tym science, choć nie ukrywam, że musiałem całość okrasić niewielką dawką fiction, żeby historia się spinała ;)

 

Zakończenie… z jednej strony kupuję, z drugiej poważnie zastanawiam się, czy nawet w obliczu takiego zagrożenia rządzący byliby w stanie się pojednać i zawiesić broń… mam wątpliwości, więc Twoją wizję uznaję za optymistyczną.

Cieszą mnie te rozważania, dzięki.

Hej, Grzelulukas.

Ciężko jest coś napisać, jeżeli czyta się tekst po raz trzeci. Zdecydowanie, przynajmniej dla mnie, jest łatwiej pisać po pierwszych odczuciach. Najbardziej podobał mi się fantastyczny sposób zakończenia wojny, szkoda, że w tak oddalonej przyszłości. Dobrze wykreowałeś generały i szefa sztabu. S-f na moim poziomie, więc ogólnie zrozumiała. Żałuję, że Fedir nie dożył, ale tekst jest o wojnie i trzeba się liczyć, że długo i szczęśliwie nie będzie. Nie zauważyłam radykalnych zmian. Więc jak pisałam wcześniej mi się podoba.

Udaję się do klikarni i pozdrawiam!

Cześć, Milis.

 

Fajnie, że wpadłaś po becie. Radykalnych zmian nie wprowadzałem, drobnostki.

 

Dziękuje za klika i pomoc przy tworzeniu tekstu :)

Grzelulukasie, dobry miałeś pomysł i nieźle całą rzecz opisałeś. A byłoby jeszcze lepiej, gdyby ta wojna faktycznie się skończyła.

 

– … nie chce­my znisz­czyć aste­ro­idy… → Zbędna spacja po wielokropku.

 

– Ja pier­do­le – po­wie­dział Davis… → Literówka.

 

przej­ścio­we nie­do­god­no­ści jak choć­by z pyłem, który wzbi­je się w po­wie­trze na duże wy­so­ko­ści. → Czy to celowy rym?

 

W od­da­li na pół­noc­nym-wscho­dzie… → W od­da­li na pół­noc­nym wscho­dzie

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Dzięki za odwiedziny i komentarz :)

 

No i oczywiście jak zwykle dziękuje bardzo za tak cenne uwagi, wszystko poprawione.

 

Czy to celowy rym?

Nie czuje jak rymuje, o boże ja tworzę ;)

Bardzo proszę, Grzelulukasie. Miło mi, że mogłam się przydać. :)

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

:)

Przeczytałam dłuższy czas temu, ale skoro nadal pamiętam Twoje opowiadanie, to znaczy, że ma to coś ;-)

Ja na sajfajach za bardzo się nie znam, więc mogę tylko powiedzieć, że tekst mi się podobał. Sprawnie napisany, postacie zapamiętywalne, a wojenna fabuła robi w tych niespokojnych czasach dodatkowe wrażenie. 

Kliczka dodaję, niech leci do Biblioteki!

„‬Człowiek, który potrafi druzgotać iluzje jest zarazem bestią i powodzią. Iluzje są tym dla duszy, czym atmosfera dla planety." - V. Woolf

Cześć,

 

Dzięki za odwiedziny i klika :)

 

 

Przeczytałam dłuższy czas temu, ale skoro nadal pamiętam Twoje opowiadanie, to znaczy, że ma to coś ;-)

To miłe, dziękuję.

Fajna historia, misię.

Jak to jesteśmy skłonni rzucić w agresora nawet asteroidą, a potem uznać, że dobrze mu tak. I straszno, i ciekawo…

A wojnę dobrze byłoby skończyć.

Babska logika rządzi!

Hej,

 

Dzięki za komentarz. Ciesze się, że Ci się podobało

 

Jak to jesteśmy skłonni rzucić w agresora nawet asteroidą, a potem uznać, że dobrze mu tak. I straszno, i ciekawo

Fajnie, że zwróciłaś na to uwagę :)

Podobało mi się. Optymistyczny tekst, mimo wszystko. Takie marzenie.

Dobrze napisane, naturalny, żywy język. Dobry tekst.

Dzięki za komentarz i miłe słowa.

 

Takie marzenie.

Tak, niech ta wojna się skończy :(

Sympatyczne :)

Przynoszę radość :)

Cieszę się, że się podobało :)

Nowa Fantastyka