- Opowiadanie: Koala75 - Ratownik

Ratownik

Dyżurni:

regulatorzy, homar, syf.

Oceny

Ratownik

– Je­stem Lab, czar­ny la­bra­dor. Koala za­pi­sze moją re­la­cję i opu­bli­ku­je na stro­nie NF dla zwo­len­ni­ków i prze­ciw­ni­ków trzy­ma­nia psa w miesz­ka­niu. Prze­ka­za­łem mu wszel­kie prawa do tek­stu.

 

Opo­wieść Laba:

 „Ro­dzi­ce Maksa po­szli pra­co­wać, chło­piec był w szko­le. Wy­cho­dząc, pani po­wie­dzia­ła:

– Lab, opie­kuj się moim ojcem i domem.

Uło­ży­łem się przy ko­min­ku, ale nie spa­łem, byłem czuj­ny.

Dzia­dek sie­dział w fo­te­lu przy ko­min­ku i czy­tał z lap­to­pa nowe opo­wia­da­nia na por­ta­lu NF. Lu­bi­łem pa­trzeć, jak re­ago­wał na zwro­ty akcji i fan­ta­stycz­ne po­my­sły au­to­rów. Prze­ży­wał to, jak ja, gdy na spa­ce­rze od­czy­ty­wa­łem zo­sta­wio­ne na słup­kach, krzacz­kach i par­ka­nach naj­now­sze wia­do­mo­ści od ko­le­ża­nek i ko­le­gów z osie­dla. Cze­ka­łem na Maksa, żeby wró­cił ze szko­ły i wziął mnie na prze­chadz­kę. Mógł­bym sobie otwo­rzyć drzwi z sa­lo­nu do ogro­du, lecz żeby za­mknąć po wyj­ściu, mu­siał­bym sko­czyć na nie, a wtedy szyba mo­gła­by się roz­bić. Nie umia­łem za­mknąć de­li­kat­nie i nie chcia­łem, żeby się potem gnie­wa­li, że wpu­ści­łem zimno. Zresz­tą ogród zna­łem aż za do­brze. Spa­cer z Mak­sem do po­bli­skie­go lasku to co in­ne­go. Je­stem do­brze wy­cho­wa­ny, lu­dzie mówią: uło­żo­ny. Wiem, że nie na­le­ży tam bie­gać i za­wsze cho­dzę spo­koj­nie, chło­nąc wszyst­kie cza­row­ne za­pa­chy.

 

Nagle zo­ba­czy­łem przy fo­te­lu obok star­sze­go pana jakąś nie­wy­raź­ną po­stać. Po chwi­li wie­dzia­łem, to był zwia­stun cho­ro­by. Mój nos roz­po­znał jego pa­skud­ny za­pach. Dzia­dek upu­ścił lap­top, za­padł się w fotel, za­czął nie­rów­no od­dy­chać. Wi­dzia­łem, że muszę coś zro­bić, żeby mu pomóc. Za­czą­łem war­czeć na zjawę, naj­groź­niej, jak umia­łem, ale mo­je­go war­ko­tu duch cho­ro­by się nie wy­stra­szył, tylko zło­śli­wie uśmiech­nął. Nie było czasu na przy­wo­ła­nie du­chów, mo­je­go i ko­le­gów, żeby prze­pę­dzi­ły dra­nia. Zro­zu­mia­łem, że trze­ba dzia­łać jak czło­wiek.

Na szczę­ście spe­cjal­na duża ko­mór­ka se­nio­ra le­ża­ła na ławie obok fo­te­la. Wiele razy sły­sza­łem, jak ro­dzi­ce Maksa mó­wi­li do star­sze­go pana, że gdyby się źle po­czuł, ma na­ci­snąć czer­wo­ny przy­cisk. Nie miał siły, ale ja tak. Mam kło­pot z roz­róż­nia­niem ko­lo­rów, lecz za­pa­mię­ta­łem, które to miej­sce na te­le­fo­nie. Za dru­gim razem tra­fi­łem łapą i gdy usły­sza­łem głos, za­wy­łem raz i drugi. Wkrót­ce przy­je­cha­li zna­jo­mi lu­dzie, takim autem wy­ją­cym gło­śniej ode mnie. Zna­jo­mi, bo kie­dyś już byli u nas. Sko­czy­łem na klam­kę drzwi do ogro­du i ich wpu­ści­łem. Gdy duch cho­ro­by to zo­ba­czył, znikł i dzia­dek po­czuł się le­piej. Mó­wi­li potem, że to po le­kach, które mu dali.

Wszy­scy mnie chwa­li­li, gła­ska­li, do­sta­łem od mojej pani wiel­ką praw­dzi­wą kość z mię­sem i dużo ser­del­ków ob­ra­nych z tej pla­sti­ko­wej skór­ki. Maks zro­bił dla mnie spe­cjal­ną białą pla­kiet­kę z na­pi­sem LAB RA­TOW­NIK i przy­piął do ob­ro­ży. Widać ją z da­le­ka.

Będę miał co opo­wia­dać zna­jo­mym, oczy­wi­ście bez chwa­le­nia się. Może za­punk­tu­ję, jak mówi Maks, u tej zgrab­nej bok­ser­ki z są­siedz­twa”.

 

Na tym koń­czy się opo­wieść Laba. Spraw­dzi­łem, że nie zmy­ślił i uzna­łem, że warto ją opu­bli­ko­wać. Może się komuś spodo­ba. „Bez ry­zy­ka nie ma za­ba­wy”.

Koniec

Komentarze

Koalo,

Dzisiaj Lab moim bohaterem jest! Po raz pierwszy wzruszyłam się czytając szort, może dlatego, że psy są najdroższe mojemu sercu ze wszystkich zwierząt. Psy, a zdarzało się też koty, nieraz ratowały ludzkie życie. Super, że zrobiłeś z tego fantastyczną opowieść.

Gratuluję i pozdrawiam serdecznielaugh

Milis, koty podziwiam, a psy lubię i zwierzaki to czują. Tak sobie pomyślałem, że skoro było o kotach, to dla równowagi trzeba coś o psie. :)

Koniecznie ;) Dobrze, że napisałeśsmiley

Szczere wyrazy uznania dla Laba! Zachował się jak na prawdziwego psa przystało.

Dobrze, Misiu, że piszesz takie budujące historyjki. :)

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Brawo dla Laba. Jeszcze mądrzejszy i bardziej pożądany pieseł niż ten z dowcipu, który zagryzł teściową… ;-)

Babska logika rządzi!

Milis, musiałem. ;)

Reg, to dla zrównoważenia postapo i horrorów. :)

Finklo, nie znam tego dowcipu, ale Lab pewnie dałby się zagryźć teściowej swej pani, niż odwrotnie. Labradory są łagodne i przyjazne. :)

To na pewno inny pies. A dowcip chętnie przytoczę:

 

Facet widzi, że ulicą przechodzi dziwny kondukt żałobny: najpierw trumna, za nią mężczyzna z wilczurem na smyczy, a potem prawdziwy tłum, ale idą w nim wyłącznie panowie. Zaczepił jednego z nich i spytał, czyj to pogrzeb.

– Teściowej tego faceta z psem.

– Co za farciarz! A jak zginęła?

– Pies ją zagryzł.

– Ten wilczur?

– Tak, ten.

– Co ja bym dał, żeby wypożyczyć takiego psa chociaż na godzinę!

– Na koniec kolejki!

Babska logika rządzi!

Misiu, za postapo nie przepadam, porządne horrory lubię, ale zawsze chętnie przeczytam fajne opowiadanie o zwierzętach. :)

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Jedno z naszych szczeniąt, kiedy zamieszkało w nowym domu, to uratowało babcię, która w nocy dostała arytmii. Dlatego opowiadanie życiowe i prawdziwe. Pozdrawiam Koalo.

"nie mam jak porównać samopoczucia bez bałaganu..." - Ananke

Finklo, nie znałem. Uśmiechnąłem się, chociaż mogę wszystkim powiedzieć z przekonaniem, że moja teściowa była super i lubiła zwierzęta. :)

Reg, nie będzie łatwo, ale będę o tym pamiętał. :)

Łowuszko, miło przeczytać, że się wymyśliło coś prawdziwego. :)

 

Misiu, niewykluczone, że wredne teściowe z dowcipów spotyka się równie często co złote rybki. ;-)

Babska logika rządzi!

Finklo, teściowe częściej są lepsze dla zięciów niż świekry dla synowych. Zresztą najważniejsze jest, nie mieszkać razem i lepiej nie za blisko. A w ogóle to obecnie babcie ‘na chodzie’ są skarbem. :D

Nijak nie wiąże się z Koalowym szortem (poza “osobą” czworonogiego protagonisty), ale…

Wracałem z zakupów. Sąsiadka z niższego piętra wracała ze spaceru z owczarkiem niemieckim. Hop do windy, jedziemy. Psidło zaczęło obwąchiwać moją torbę, w której nie było nic mięsnego. Zakomunikowałem ten fakt niuchaczowi. Podniósł łeb tak, że spojrzeliśmy sobie w oczy, i westchnął, naprawdę westchnął z głębokim rozczarowaniem…

Jak tu się dziwić istnieniu ludzi twierdzących, że ich psiaki rozumieją każde słowo? Po takiej koincydencji uwierzyć nie tak trudno.

Koalo, myślę, że Ty też winien jesteś Labowi najmniej trzy serdelki.

Utwór Koali o tematyce bliskiej mi, w pełni zrozumiałej, w klimacie relaksacyjno-radosnym. Lubię! Pomyślałam więc, że się podłączę, bo druga taka okazja może się nie trafić.

Ze specjalną dedykacją dla regulatorzy, która powyżej rzekła:  (…)zawsze chętnie przeczytam opowiadanie o zwierzętach (…)

 

Wkurz

Odkurzacz zaczął wczoraj gwizdać. Nie wyć, co w przypadku odkurzaczy w pewnym wieku jest objawem dość naturalnym, ale właśnie gwizdać. Przeraźliwie i dramatycznie. Z workiem i bez worka, z rurą i bez rury, na słabym wdechu nieco ciszej, na wdechu pełnym – co sił w płucach. 

W dzisiejszej dobie kupienie elektroluksa, który nie byłby wyłącznie masażerem do podłóg, lecz także zbierał trochę tego i owego, jest  trudne, pozostaję więc  w stanie poważnego wkurzenia, bo prawdopodobnie gwizd był to jego ostatni. 

Jednak moje emocje naprzeciw tych, które targnęły jestestwem Ptaszyny to pikuś – bidulek poczuł się totalnie zdruzgotany! Bowiem miłością Misiuniowego życia, na równi z małymi kotkami i suszarką, jest właśnie odkurzacz. Jego dźwięk (ten standardowy – przeciągłe, jednostajne buczenie) wprowadza Ptaszynę  w stan zbliżony do euforii. Natychmiast zaczyna oczyszczać z istniejących bądź wyimaginowanych resztek swoją deseczkę (1. Ptaszyna nie jada z miseczki, bo mu tarta marchewka włazi do nosa. 2. Szkoda by było, gdyby rura węchła zostawiony na później kawalątek pyszności),  jedną piłeczkę przynosi, a pozostałych dwóch szuka i cały czas czeka, aż zapytam: „No, to jak, Ptaszyno? Odkurzamy się?” W odpowiedzi robi nieco zażenowaną, acz błogą minę i kładzie się na pleckach. I odkurzamy się – samą rurką, starannie, najpierw po brzuszku, potem pod paszkami, po żabociku, nie zapominając o nóżkach. (Bez ogonka, bo ogonek to element nazbyt osobisty).

Do ubiegłego roku Ptaszyna nie miał pojęcia, że aż tak kocha odkurzacz, ale się dowiedział. Źródłem przecieku informacji okazała się Nio Gardenia Gladiola Szczoch-Zaraza Czetwertyńska (ruda, wychodząca, lat jedenaście z okładem, matka main coon, ojciec jakiś perski drań), która całkowicie bezinteresownie i bez zobowiązań, ofiarowała Misiuniowi rodzinę młodych pcheł na dorobku. Zwierzątka te najprawdopodobniej planowały żyć z zapomóg na dzieci, bo na polu prokreacji orały z podziwu godnym zapałem. A ja miotałam się od weterynarza do weterynarza, kupując kolejne, nieskuteczne krople i kolejne, nieskuteczne szampony. W końcu, w przypływie ostatecznej desperacji, postanowiłam Ptaszynę odkurzyć. Pcheł się co prawda nie pozbyłam, za to pomogłam piesełku dogłębnie zrozumieć, co oznaczają pojęcia „komfort”, „relaks” i „spa” bez końcówki -cer. Ze względów sanitarnych, co oczywiste, odkurzałam dniami i nocami, a Ptaszyna migiem nauczył się odbierać tę czynność personalnie – ledwie ruszyłam sprzętem AGD, on natychmiast rozpłaszczał się na podłodze, z lubością oczekując na ciąg dalszy. Nadal wspomina te dni z rozrzewnieniem i nostalgią, bo gdy w końcu trafiłam do gramotnego weterynarza, który przy pomocy cudownej tabletki pomógł mi wysiedlić pchły na łąki niebieskie, te codzienne, niemal już rytualne przyjemności, przybrały postać przyjemności okazjonalnych. Żal!

A teraz epilog. Do wczoraj panowała pyląca susza (tekst wyciągnięty z archiwum), na co wyraźnie wskazywały klapnięte pelargonie i kolor skarpetek Ptaszyny. Przy okazji sprzątania postanowiłam więc nieco go odświeżyć. Rzuciłam umówionym hasłem, włączyłam maszynerię, a potem było już tak, jak na wstępie. W Ptaszynę jakby piorun jasny strzelił! Jego przyjaciel odkurzacz, zamiast głaskać terapeutycznym, białym szumem, gwizdał niczym ruski pociąg. A na Ptaszynę nikt nigdy nie gwiżdże, bo i po co, skoro wystarcza  klasyczna konwersacja z użyciem zdań pojedynczych lub umiarkowanie złożonych, w stosownych miejscach uzupełnionych o „proszę”, „przepraszam”, „dziękuję” oraz „czy mógłbyś”.

Życie to jednak potrafi dać w tyłek! I piesełku i człowiekowi.

 

PS jest potrzebne. Tak myślę.  Ptaszyna – cavalier king charles spaniel o serduszku bardzo, bardzo wielkim, czyli odwrotnie proporcjonalnym do rozumku – teoretycznie wabi się Homer Misza Burbon Toster von Szczohenzollern. Nie mogliśmy się dogadać co do wyboru imienia, więc każdy został przy swojej propozycji. (Zawołanie herbowe po „von” to osobna, nieco krępująca historia). Szybko się jednak okazało, że Ptaszyna to Ptaszyna albo Misiuń (sporadycznie Żabulka) i nic ponadto. Magia imion – nie ma co z nią dyskutować, trzeba zaakceptować wskazania i tyle.  

 

 

PS drugie. @Finkla  Wiem, kim był ten gość, który jako ostatni dołączył do konduktu chętnych na pożyczenie wilczura. Można go było ujrzeć kilka dni wcześniej, na łące za domem,  gdy gęstym ogniem pruł (jak się okazuje – nieudolnie) z dwururki do ruchomego celu. Towarzyszący mu synek zapytał wtedy: „Tatusiu! Dlaczego babcia biegnie zygzakiem?” A on odburknął: „Nie zawracaj głowy, tylko podawaj naboje!”.

Trochę niepolitycznie się przyznawać, że dowcipy ociekające krwią teściowych, bawią człowieka, ale trudno. Mnie bawią, choć – oczywiście, rzecz jasna, naturalnie – głęboko boleję nad ich moralną szpetotą ;)

 

Cześć, Koalo! 

 

Pochwały w zakresie treści sobie odpuszczę, przedpiścy już wszystko napisali w temacie. Mnie natomiast urzekła najbardziej forma. Bardzo podoba mi się sposób, w jaki budujesz historyjki. Każda jest na swój, misiowy, sposób oryginalna. Relacja opowieści Labradora? No petarda xD

Jak opisał mnie pewien zacny Bard: "Szyszkowy Czempion Nieskończoności – lord lata, imperator szortów, najwspanialsza portalowa Szyszunia"

Lubię takie opowieści o zwierzętach (a kto nie lubi). A Lab jest wyjątkowo mądry i uroczyheart

Baskerville, tego faceta widziano również nad morzem. Pojechał z synkiem i jego babcią. Na okrzyk chłopca:

– Tata! Patrz, babcia do nas macha z morza!

Odpowiedział:

– No to nie stój tak jak kołek, pomachaj babci na pożegnanie.

 

Bo co się zdarzyło podczas spaceru po lesie, to już klasyka i chyba wszyscy wiedzą. ;-)

Babska logika rządzi!

Adamie, tak, fantastycznemu psu, fantastyczne serdelki. :)

W_baskerville, Twoje opowiadanie o Ptaszynie misię i jeszcze przypomniało mi szczeniaka u znajomych, który najpierw szczekał i uciekał przed działającą elektryczną froterką, a później uwielbiał na niej jeździć, gdy pracowała. Dzięki za ‘podłączenie się’ z tak sympatycznym komentarzem specjalnie dedykowanym.

Cezarze, nieco się obawiałem, że przeginam z taką formą, ale uspokoiłeś mnie trochę. :)

Pusiu, przynajmniej wszyscy, jak rzadko, jesteśmy zgodni, że lubimy o zwierzętach. :)

Finklo, uruchomiłaś kawały o teściowych, więc pozwolę sobie dorzucić swój, mam nadzieję pasujący do NF:

– Babciu, czy jak umrzesz, też przyjdziesz po mnie do przedszkola?

– Tak, wnusiu, przyjdę.

– Ale nasza pani mnie nie puści z tobą, bo mówi, że nie wierzy w duchy.

– Uwierzy, bo przyjdę z jej teściową.

 

P.S. Co się zdarzyło w lesie?

 

Facet opowiada znajomemu, że jak spacerował z żoną i teściową po lesie, na teściową napadł dzik.

– I co? Rzuciłeś się na pomoc?

– No co ty, oszalałeś? Sam napadł, to niech się sam broni.

 

Ale to strasznie stary kawał.

Babska logika rządzi!

Finklo, może stary, ale jary. :)

Kochany labrador! heart Zwierzęta są naszymi przyjaciółmi, tak samo jak drzewa, kwiaty, trawy i osty, nawet pokrzywy. Ostatnio znielubiłam paprocie, gdy przeczytałam, że lubią je kleszcze.

Piękna historia, więcej takich bym chciała w realu. 

Pamiętam jedną taką opowieść, ponoć prawdziwą, o starszej pani, która mieszkała na skraju lasu. Nie chciała przeprowadzić się do synów, do córki. Powtarzała:

A co ja tam będę robiła, tutaj są moje ptaki, łąki, las i rzeczka. 

Niepokoili się tak bardzo, że pani musiała nosić przy sobie smartfona, aby uniknąć reprymendy, gdyż co i rusz któryś z trójki dzwonił, naturalnie, w jego/jej wolnym czasie.

Latem piła przed południem kawę na werandzie i wtedy zlatywały się gniazdujące w pobliżu gawrony, jakby chciały porozmawiać. Czarne, piękne i mądre ptaszyska. Dokarmiała je zimą i wczesną wiosną.

Któregoś dnia nie wyszła. Poślizgnęła się, coś chrupnęło w kręgosłupie. Miała zawroty głowy, siedziała oparta o ścianę. Smartfon leżał na nocnym stoliku w sypialni, lecz nie miała siły, aby tam się przemieścić. Nagle, okno łazienkowe zaczerniło się. Gawrony obsiadły łazienkowy parapet, kilkanaście krążyło, bo parapet był nieduży. Patrzyły. Ona też patrzyła. Po chwili na parapecie pozostała para, a reszta odleciała.

Do gospodarstw w okolicy zaczęły pukać w okna gawrony. Jeden z sąsiadów wyszedł przed dom i parka gawronów zaczęła nad nim krążyć, a potem jeden odlatywał, jakby wskazując kierunek. Zdziwiony podążył za nim i tak dotarł do domu sąsiadki.

***

Przyjechała karetka, potem był szpital, rehabilitacja. Starsza pani powróciła do swojego siedliska, dzieci dalej jojczą, a pani im odpowiada:

Mam swoją ptasią pocztę. Jest niezawodna. 

Nawiasem mówiąc, pani robi świetną szarlotkę.  :-)

Logika zaprowadzi cię z punktu A do punktu B. Wyobraźnia zaprowadzi cię wszędzie. A.E.

Smokini, może polubię gawrony, chociaż jest sporo takich dużych zamiast wróbelków. Gdy spółdzielnia powycinała krzaki, wyprowadziły się wróble z osiedla, a sprowadziły się duże czarne ptaszyska. Może to wrony albo gawrony, Zimą przylatują kruki. :)

Ciekawe postacie z równie ciekawymi historiami poznajesz, Koalo. Dobrze, że się nimi dzielisz :D Bardzo ciepły szort Ci wyszedł, taki rozgrzewający serduszko. Słyszałem kiedyś o chłopcu, który przeżył Drugą wojnę światową, czytając książki i odbiegając w ten sposób od trudnej rzeczywistości. Myślę, że właśnie Twoje opowiadania mogłyby pełnić taką funkcję; pomagać ludziom w trudnych, bezlitosnych czasach i dawać im nadzieję na lepszą przyszłość. Jest w nich coś takiego optymistycznego, przyjemnego. Ale kurczę, czekam aż napiszesz jakiś dłuższy tekst ;) 

Pozdrawiam. 

Sen jest dobry, ale książki są lepsze

Jeśli duże i w stadach, może i gawrony, czasem trafi się kawka, a kruk jest bardzo podobny do człowieka – wszystkożerny, z hierarchią, cholernie inteligentny. Moja przyjaciółka powiada, ze z ptaków są najmądrzejsze. 

Wróble uwielbiam. Niepozorne, wesołe, gwarne i bawią się wszystkim. Na podwórku koło mojego ojca pełno ich w krzakach i drzewach. Wszyscy je karmią, aby pozostały. Gołębie przylatują z rzadka, nie przepadam za gołębiami. 

Logika zaprowadzi cię z punktu A do punktu B. Wyobraźnia zaprowadzi cię wszędzie. A.E.

Pisarzu, dzięki za dobre słowa. Jeszcze nie dorosłem do dłuższego tekstu. Szortem mam szansę nie zanudzić czytających. :)

Smokini, gołębi nie lubię, bo potrafiły mi na loggii podeptać kwiaty. Wróbelki ćwierkały w krzakach stadkami tak, że cały krzak się ruszał. Bardzo żałuję, że ich nie ma. Dobrze, że od kilku lat sikorki bogatki pomieszkują w domku na mojej loggii. Już cztery razy wyhodowały po 6 młodych.

O:o, masz na widoku sikorki. One są kolorowe. :-)

Logika zaprowadzi cię z punktu A do punktu B. Wyobraźnia zaprowadzi cię wszędzie. A.E.

Smokini, ciekawe, że po wyprowadzeniu młodych tylko przez kilka dni zaglądają na loggię, czy wisi coś dobrego, dopiero jesienią i zimą częściej.

Milis&Smokini, dzięki za kliki, które przypadkiem zobaczyłem, bo nie wspomniałyście, że dajecie. :)

Może chodzi o niezależność, lato to dla nich raj, a gdy mają młode lepiej się trzymać pewnego miejsca. :-)

Logika zaprowadzi cię z punktu A do punktu B. Wyobraźnia zaprowadzi cię wszędzie. A.E.

Smokini, ostatni tydzień przed wyprowadzeniem młodych latają tam i z powrotem z cateringiem, więc nie dziwię się, że potem nie mają ochoty odwiedzać tego miejsca :)

Reg, nie będzie łatwo, ale będę o tym pamiętał. :)

Jestem przekonana, Misiu, że pamięć Cię nie zawiedzie. ;)

 

Ze specjalną dedykacją dla regulatorzy, która powyżej rzekła:  (…)zawsze chętnie przeczytam opowiadanie o zwierzętach (…)

W_baskerville, jestem bardzo wzruszona, a opowiadanko przeczytałam z przyjemnością, jako że wielce zacna historia Ptaszyny zażywającego rozkoszy podczas odkurzpchlania przy użyciu rury odkurzaczowej sunącej przez połacie sierści, nader dobitnie pokazała, że jeśli w domu jest pies, to i odkurzacz winien być używany bardzo często. heart

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Reg, przeczytałem drugi raz z przyjemnością opowiadanie rinosa, czytane dawno temu. Można sobie przypomnieć, :)

Misiu, historię Pana Misia Rinosa czytałam już po wielokroć, najpierw betując, a potem już wyłacznie dla czystej przyjemności. Nie chciałabym się chwalić, ale kiedy książka ukazała się drukiem, dostałam od Rinosa egzemplarz z miłą dedykacją. :)

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Reg, nie pamiętam kiedy i gdzie czytałem pierwszy raz Pana Misia. Dobrze, że Rinos go przypomniał, bo warto. :)

Misiu, nie przypuszczam, aby niewiedza, kiedy przeczytałeś Pana Misia spędzała Ci sen z powiek, ale gdyby koniecznie chciał to wiedzieć, to pierwszy komentarz pod opowiadaniem zostawiłeś 6.03.2021, a drugi 1.05.2022. ;)

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Reg, nie zajrzałem, żeby to ustalić, bo miałem ważne sprawy, ale powiem Ci, że myślałem, że było to dużo wcześniej. Ta moja pamięć złotej rybki… :)

Misiu, nieważne kiedy, ważne że przeczytałeś z przyjemnościa. :)

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

 

Tak serio, to autentycznie wzruszyło mnie to opowiadanie. Bardzo jestem zwierzolubna, nieważne czy to piesek, kotek, czy kaczuszka, chcę wszystko utulić, nakarmić i się pozachwycać.

Piesek ratownik zrobił mi wieczór, przelał mnóstwo ciepła do serduszka i sprawił, że chciałabym mieć przy sobie wszystkie moje zwierzaki – zwłaszcza te, które już odeszły – żeby podziękować im za to, jak poprawiły jakość mojego życia.

Dziękuję za ten tekst, Misiu!

 

„‬Człowiek, który potrafi druzgotać iluzje jest zarazem bestią i powodzią. Iluzje są tym dla duszy, czym atmosfera dla planety." - V. Woolf

Rosso, zwierzaki odchodzą wcześniej niż my, ale może dobrze, że tak, bo różnie by mogło im być bez nas. Dzięki za ten komentarz. :)

Zdaje się, że papugi mogą dość długo żyć.

Babska logika rządzi!

Finklo, jeżeli dłużej niż ludzie, u których mieszkały, to mogą mieć pecha. :)

Podobno kakadu i inne z tej rodziny w optymalnych warunkach mogą żyć do 80 lat.

Babska logika rządzi!

Finklo, i mogą mieć problem, gdy posiadacz mieszkania zemrze wcześniej.

No, problem jest. Ale mam nadzieję, że rodzina się jakoś ptaszkiem zaopiekuje…

Babska logika rządzi!

Finklo, podejrzewam, że posiadacz papugi nie ma rodziny, bo gdyby miał, to na co mu papuga.

A może jednak posiadaczy papugi jest dwoje i mają dzieci, które już wyfrunęły z gniazda? Różnie bywa. Ale nie ma co kupować sobie młodej papugi na starość.

Babska logika rządzi!

Niby o strasznej zjawie, ale się raczej uśmiałem – bardzo przyjemny tekst.

Urzekła mnie ta dbałość o szczegóły: “Mam kłopot z rozróżnianiem kolorów, lecz zapamiętałem, które to miejsce na telefonie.” wink

Moje powieści: https://marmaxborowski.pl/kwestia-wyboru/

Finklo, ani młodej żony. Rzekłbym złośliwie. ;)

MarMaksie, szczegóły ważne som, szczególnie w miejscu tom. :)

Żona po śmierci pana i władcy powinna być bardziej samodzielna niż papuga. ;-)

Babska logika rządzi!

Wczoraj otrzymałem wiadomość, że ten szort dostał się do Biblioteki. Dziękuję ‘sprawcom’ tego wyróżnienia. To cieszy autora i zobowiązuje.

Zrozumiałem, że trzeba działać, jak człowiek.

Przecinek nie jest zbędny?

 

Istny bohater, przyjaciel rodziny, ale i obrońca.

 

Dyżurny

 

facebook.com/tadzisiejszamlodziez

Greasy, psy tak mają. A przecinek zostawię, bo pełni rolę przerywnika. Nie umiem inaczej. :)

Zrozumiałem, że trzeba działać, jak człowiek.

A przecinek zostawię, bo pełni rolę przerywnika. Nie umiem inaczej. :)

---> Zrozumiałem że trzeba działać. Jak człowiek.

Dlaczego tak? Przyzwyczailiśmy się do automatycznego stawiania przecinka przez “że”. Ale można powołać się na zasadę cofania przecinka. Jedną z głupszych zasad, pisząc między nami, jak uważam od początku – ale to nie oznacza, że nie można z niej okazyjnie skorzystać. Jedziemy dalej: kropka zamiast przecinka. Silniej oddziela poprzez wyodrębnienie, co wzmacnia akcent, kładziony na te dwa słowa. Bo one nabierają znaczenia takiego, że “ja, pies, potrafię w tym przypadku dorównać człowiekowi”. A przecież o to Tobie chodziło, jak sądzę.

Adamie, dla mnie to wyższa szkoła jazdy. Sformułowanie:

Zrozumiałem że trzeba działać. Jak człowiek.

interpretowałbym tak: zrozumiał jak człowiek, że musi działać. :(

Misiu, tak naprawdę, to wszystko nie ma jakiegoś wielkiego znaczenia. Temu samemu czytelnikowi, na przykład mnie, dane frazy raz wydadzą się “takimi jakimiś nie bardzo, dopowiedzenie by się przydało, doszczegółowienie, ujednoznacznienie…”, a trzy dni później te same słowa w tym samym szyku wywołają zachwyt, że proszę, jak zręcznie autor połechtał czytelnika po ambicji, skłaniając do poszukiwania interpretacji zgodnej z “czymś tam”. Piszę w cudzysłowie, bo raz może chodzić o echo wydarzeń przeszłych, raz o aluzje do wydarzeń przyszłych, do postawy bohatera i tak prawie w nieskończoność. Wniosek prosty: jeśli drobna, przypadkowa niedoróbka / nadróbka formy lub treści nie rujnuje obrazu całości, to nie ma nad czym szat rozdzierać.

Pozdrawiam.

Adamie, futra też nie rozedrę, chociaż w tym upale przydałoby się. :) Dzięki za uwagi i poświęcony czas. :)

Edycja 01.07: Przemyślałem i usunąłem ten przecinek. :)

Dobra dusza z tego labradora. Nie tylko uratował życie panu ale jeszcze oddal prawa do wywiadu misiowi. Fiu fiu.

Nova, czasem zwierzęta są bardziej ‘ludzkie’, niż ludzie. :)

Fakt

Nova, to miłe, że się zgadzamy. “Zgoda buduje… “. :)

Ojej, miałam labradora, jeszcze jak mieszkałam w rodzinnym domu.

Historia sympatyczna, dziękuję za przelewanie tutaj takich ciepłych obrazów. :)

Ananke, polecam się na przyszłość. :D

A labradory są cudne!

Nowa Fantastyka