
Stacja Orion 17AA, 6 listopada 2634 r. czasu ziemskiego
Skrócona wersja raportu, wraz z późniejszymi załącznikami, przedstawiona przez, konkwistadora porucznika, Guntera Johansona z jego pobytu na planecie K7B3, w sektorze 11, kwadracie 9, na rubieżach naszej Galaktyki, w odległości ok. 85 tysięcy lat świetlnych od Ziemi, zdana na stacji Orion 17AA w dniu 17 maja Anno Domini 2638 r. czasu Ziemskiego (roku 6 400 od stworzenia świata oraz roku 588 Panowania Imperatora) wobec Komisji Trójki.
Zdający raport:
Konkwistador porucznik Gunter Johanson KKiP 010815KK178
Komisja Trójki:
Przewodniczący – Artur Mungo KKiP 880523KK234 (Zastępca Komisarza Stacji Orion 17AA),
Zastępca Przewodniczącego – Wasyl Odeski KKiP 950112KK456 (Naczelny Dyrektor Badań kosmicznych Stacji Orion 17AA)
Protokolant – Maksymilian Kaszubski KKiP 890901KK555 (Dyrektor ds. Technicznych Stacji Orion 17AA).
Raport:
Przewodniczący – Artur Mungo KKiP 880523KK234 (dalej AM):
Przypominam porucznikowi o zasadach. Proszę pamiętać, że mówicie pod przysięgą, którą złożyliście na Pismo Święte, i wobec obecności Naszego Imperatora, reprezentowanego tutaj przez Wielki Portret nade mną i moją skromną osobą. Mówcie całą prawdę i tylko prawdę. Opiszcie nam wszystko co widzieliście na swoje oczy. Czy wyraziłem się jasno?
Zdający raport – Konkwistador porucznik Gunter Johanson KKiP 010815KK178 (dalej GJ):
Oczywiście, wszystko zrozumiałem.
AM:
Proszę zaczynać.
GJ:
Odbywałem, moją pierwszą, pięcioletnią misję w sektorze 11, która trwać miała w latach 2629-2634. Od półtora roku byłem w stanie hiber…
Zastępca Przewodniczącego – Wasyl Odeski KKiP 950112KK456 (dalej WO):
To wszystko wiemy. Proszę przejść do meritum sprawy.
GJ:
Odkrywszy nieznaną planetę komputer pokładowy rozpoczął proces wybudzania. Po odzyskaniu pełnych władz umysłowych i fizycznych, rozpocząłem standardową procedurę badania planety. Przez siedem dni była poddana mojej obserwacji z przestrzeni kosmicznej. Obiecujące wyniki zachęciły mnie do kolejnego kroku – zgodnego z obowiązującymi paragrafami postępowania. Dziesiątego dnia wysłałem trzy drony w kierunku planety, by po wejściu w jej stratosferę dokonały dokładnych pomiarów, czy możliwe jest na niej życie dla człowieka.
Po trzech dniach otrzymałem zadowalające rezultaty. Planeta rozmiarów ziemi w skali 0,9:1 w stosunku do Ziemi, miała lądy, wodę w postaci mórz lub oceanów oraz atmosferę. Przy czym tlenu było o jedną dziesiątą procenta mniej niż u nas, ale szansa na kolonizację istniała. Do tego pomiary nie stwierdziły istnienia szkodliwego promieniowania.
WO:
Zgodnie z procedurą, następnym waszym krokiem, było osobiste zbadanie planety. Czy tak?
GJ:
Zgadza się. W tym celu założyłem ochronny kombinezon, z dużym zapasem tlenu, oraz na wszelki wypadek, wziąłem broń i za pomocą kapsuły wylądowałem na planecie w czwartek 27 lipca 2630 r., ok. godziny 13, czasu ziemskiego, w okolicach równika.
Protokolant – Maksymilian Kaszubski KKiP 890901KK555 (dalej MK):
Dlaczego wybraliście jako miejsce lądowania równik? I najważniejsze, czy podczas przebywania na planecie K7B3, zdejmowaliście swój kombinezon lub jego część?
GJ:
Wszelkie wytyczne zakładają, że najlepsze warunki do życia występują na równiku danej planety. Stąd moje miejsce lądowania.
Nie, podczas mego tam pobytu ani razu nie ściągałem ochronnego kombinezonu.
MK:
Czemu?
GJ:
Ze względów bezpieczeństwa. Przeprowadzone pomiary nie dały stuprocentowej pewności czy atmosfera planety nie zawiera substancji lub bakterii szkodliwych dla człowieka. Nasze, jednoosobowe, statki kosmiczne nie pozwalają zabrać odpowiedniej aparatury pozwalającej na dokładne badania.
AM:
Dobrze. Opiszcie teraz wygląd otoczenia planety na której, jako pierwsi, postawiliście stopę.
GJ:
Lądowanie przebiegło modelowo. Opuszczając pojazd ujrzałem przed sobą ogromną, ciągnącą się, aż po horyzont trawiastą równinę usianą pagórkami. Nie widziałem w ogóle drzew, tylko w oddali majaczyły jakieś rośliny, brane przeze mnie za drzewa. Jak się miało okazać, moje przypuszczenia były błędne.
Dodatkowo uderzał ponury krajobraz otoczenia. Jak okiem sięgnąć otaczały mnie metaliczne barwy, zasnute czymś w rodzaju naszej mgły. Nie widziałem żywych kolorów. Cały świat toną, w mrocznej, szarawej barwie.
Uderzyło mnie to, ale prawdziwy szok przeżyłem dopiero gdy zwróciłem wzrok ku słońcu. Nie wiem jak to opisać. Z przestrzeni kosmicznej słońce planety K7B3 wyglądało normalnie. Gwiazda zbliżona rozmiarem, blaskiem i, zapewne wiekiem, do naszego. Tu z powierzchni planety wyglądała zupełnie inaczej. Obwód gwiazdy błyszczał normalnym, żółtoczerwonym blaskiem, natomiast cała reszta tarczy miała kolor szary.
WO:
Jak to? Jak mamy to rozumieć? Wyjaśnijcie?
GJ:
Nie potrafię opowiedzieć tego inaczej. Tarcza miała szarawy lub wręcz szary kolor. Tylko obwód słońca dawał normalny blask typowy dla tego typu gwiazd. Kojarzy mi się to z opisami, jakie można znaleźć, w literaturze SF z przełomu XIX i XX wieku, czasach upadku gdy świat chylący się ku zagładzie wydawał wybitnych twórców, a zarazem wiedza astronomiczna pozwalała puszczać daleko wodze fantazji. Nie pamiętam teraz który autor coś podobnego opisywał, ale kojarzę, że coś podobnego było.
Podejrzewam, że niezwykły kolor brał się ze składnika atmosfery planety K7B3. Składnika który powodował, że cała planeta pozostawała w swoistym mroku i zamgleniu mimo jasnego słońca które ją oświetlało.
AM:
Interesująca hipoteza, ale przejdźmy dalej.
GJ:
Po powrocie do równowagi skierowałem kroki w stronę wspomnianych drzew majaczących na horyzoncie. Pomiar odległości, na rękawie skafandra, informował, że odległość nie była większa niż ziemski kilometr. Dzięki odrzutnikom w dwie minuty byłem na miejscu.
Szanowna Trójko, proszę sobie wyobrazić ogromne zdziwienie połączone z zaskoczeniem, gdym stanął u celu. Zamiast drzew ukazały się ciemnozielone rośliny o wyglądzie przypominającymi nierozwinięty kielich tulipana. Rośliny te wielkością równe mojej, rosły równymi rzędami w odstępach co najmniej trzech metrów. Bardzo mnie to zaintrygowało więc trochę czasu poświęciłem na zbadanie sprawy i z całą odpowiedzialnością stwierdzam, że tulipany nie rosły w sposób naturalny. Widać było celowe działanie w ich posadzeniu. Działanie istoty myślącej która w ten, a nie w inny sposób dokonała nasadzenia roślin. Wyglądało to jak pole uprawne.
WO:
Intrygujące to co mówicie. Podajcie jak duży obszar porastały te tzw. przez was tulipany i czy weszliście z nimi w bezpośredni kontakt? Innym słowy czy dotknęliście roślin?
GJ:
Nie dotknąłem żadnej rośliny. Obawiałem się, że mimo skafandra może dojść do nieoczekiwanego zdarzenia i nawet strój ochronny nie zapewni bezpieczeństwa. Zresztą jest to zgodne z wytycznymi podczas pierwszej i powierzchownej misji badawczej nieznanego świata.
Według moich pomiarów zasadzone pole miało długość dwóch kilometrów i szerokość około trzech.
AM:
Postąpiliście słusznie. Dokładniejsze badania nieznanej flory i fauny należy zostawiać specjalnym jednostką, odpowiednio wyszkolonym i wyposażonym. Przejdźmy dalej.
GJ:
Podczas oględzin pola natknąłem się na coś co przypominało polną ścieżkę. Ogromne zdziwienie i zaintrygowanie wzrosło w dwójnasób. Pobieżne oględziny uświadomiły mi, że mam do czynienia z nienaturalną, dokładnie wytyczoną i posypaną, czymś co przypomina ziemski żwir, drogą. Nie zastanawiając się zbyt długo uznałem, że należy przejść się traktem który może pozwoli wyjaśnić tajemnicę tulipanów.
Długość przebytej drogi wyniosła trzy kilometry. Nie chcą zbytniego marnowania zapasu paliwa w odrzutnikach pokonałem ją w dwadzieścia minut. Po fakcie cieszę się, że to zrobiłem bowiem w przeciwnym wypadku może bym dziś nie zdawał relacji o moim pobycie na planecie.
Ostatnie metry mojej trzykilometrowej drogi pokonywałem normalnym chodem. Nagle moje nogi uderzyły o jakąś przeszkodę. Momentalnie poleciałem do przodu. Próbując ratować się przed upadkiem, odruchowo zaparłem się rękoma o przedmiot który mnie wywrócił. Przez sekundę znalazłem się w sytuacji zawiśnięcia gdzie całe ciało opierało się tylko na rękach i moim brzuchu.
Po chwili udało mi się przeważyć ciężar i powrócić do pierwotnej pozycji.
WO:
O coście uderzyli? Opowiedzcie o tym?
GJ:
Nieoczekiwane wydarzenie wytrąciło mnie z równowagi i chwilę czasu musiało upłynąć bym do niej wrócił. Natychmiast zacząłem przyglądać się przeszkodzie, niewidocznej wcześniej, która o mało co a spowodowałaby mój upadek.
Jakież było moje zdziwienie gdym dostrzegł, że ścieżkę zagrodziła mi przezroczysta przeszkoda przypominająca nasze szkło do okien, wysoka na ok. metr, może metr pięćdziesiąt, o grubości najwyżej ludzkiego kciuka. Przezroczysty materiał powodował, że w tutejszej atmosferze była prawie niewidoczna. Dopiero skupiając wzrok zauważało się jej istnienie.
WO:
Uderzyliście o szybę której nie widzieliście?
GJ:
Tak mi się wydaje. Nie wiem z jakiego materiału było to tworzywo, ale przypominało nasze szyby. Raczej nie mogła to być szyba bowiem nie uległa uszkodzeniu w wyniku zderzenia z moim ciałem wzmocnionym ciężarem kombinezonu.
WO:
Kolejna ciekawa rzecz. Planeta staje się coraz bardziej intrygująca. Kontynuujcie.
GJ:
Szanowna Trójko jeśli to co do tej pory mówię Was intryguje to proszę posłuchać co jeszcze mam do dodania. Gwarantuję jeszcze więcej emocji.
Przyglądając się dziwnemu znalezisku dopiero po chwili zwróciłem uwagę, że ścieżka skręcała przy samej szybie i jakież było moje zdumienie gdym śledząc ją wzrokiem zauważył, że paręnaście metrów ode mnie wznosi się gmach jakiejś budowli z identycznego materiału na który wpadłem.
Ostrożnie zbliżając się do budynku zauważyłem, chyba tylko dzięki ciągłemu skupieniu i zapewne zmianie naświetlenia, że był to prostokątny, ze spadzistym dachem dom jakich wiele u nas. Na środku ściany frontowej znajdował się prostokątny otwór, przypominajmy nasze otwory drzwiowe, z boku miał trzy pary otworów w kształcie naszych okien i jedno tego typu na dachu. Zajrzawszy do środka ujrzałem układ składający się z pokoi oraz ścian działowych i nawet schody prowadzące na piętro. Wszystko było zbudowane z identycznego przeźroczystego szybo-podobnego materiału. Nie zauważyłem nic co by przypomniało meble lub inne elementy wystroju wewnętrznego lub zewnętrznego. Wszystkie elementy konstrukcji były idealnie wymierzone pod kątem prostym bez dodatków.
Moje zdumienie wzrosło w dwójnasób gdy spostrzegłem, że wokół mnie jest więcej tego typu budowli. Właściwie, niepostrzeżenie znalazłem się w jakimś miasteczku czy wsi na który, jak szacuję, składało się dwadzieścia lub trzydzieści podobnych, prostokątnych gmachów, różniących się między sobą wielkością i niczym więcej. Chyba tylko wielkość mogła wskazywać na ich przeznaczenie bowiem nic innego na to nie wskazywało. Zauważyłem również, że mur na który wpadłem tworzy prostokątny pas przylegający do mojego budynku. Wyglądało to tak jakby ktoś ogrodził sobie przydomowy ogródek porośnięty trawą.
Chodząc kilka minut po osadzie potwierdziłem swoje pierwsze spostrzeżenie, że jestem w jakimś osiedlu. Osiedlu szklanych domów bez urządzeń i mieszkańców.
Gdym tak eksplorował najbliższe otoczenie dokonałem niesamowitego odkrycia. W pewnym momencie, idąc wzdłuż murku usłyszałem pewien dźwięk przypominający chrumkanie świń. Oglądając się naokoło niczego nie zobaczyłem. Powtórny dźwięk skierował mój wzrok na mur przy którym stałem.
Jakież było moje zaskoczenie pomieszane z niedowierzaniem gdym za szkłem dostrzegł żywą istotę. Parę centymetrów, przezroczystej bariery, dzieliło mnie od istoty czworonożnej o tułowiu ludzkim, z kończynami ziemskiej świni oraz szarym, krótkim ogonem. Gdy zwierze, jeśli tak można to coś nazwać, podniosło swój pysk przeżyłem jeszcze większy szok. Lekko wydłużony miał kształt podobny do małpiego. Oczy, uszy, nos, a nawet zęby, które pokazało, były iście ludzkie.
Zdumienie osiągnęło jeszcze wyższy poziom gdy nagle zwierze wydało pojękliwy kwik i czmychnęło za nieodległy pagórek. Nie wiedziałem co się dzieje. Czy zobaczywszy mnie, przerażone zwierzę uciekło skomląc ze strachu? A może coś innego się stało równie niepojętego jak ten świat?
Gdym tak dumał nad tym zagadnieniem. Ujrzałem najdziwniejsze zjawisko jakie było mi dane zobaczyć na tym szarym, zamglonym świecie.
Patrząc w ślad za znikającą człeko-świnią zaczęło mi się zdawać, że przed sobą widzę jakiś niewyraźny kształt. Najpierw stwierdziłem, że musi to być spowodowane gęstniejącą mgłą, jednak im dłużej wpatrywałem się w obraz tym większy szok przeżywałem. Zacząłem widzieć niewyraźne kształty jakieś istoty. Duch lub Zjawa, bo tak to należy nazwać, był istotą z ledwo zaznaczonymi kształtami nóg, tułowia, rąk oraz głowy. Mlecznobiała barwa odbijała się niewyraźnie na tle zamglonego krajobrazu. Trudno było powiedzieć gdzie się zaczyna, a gdzie kończy, bowiem o ile główny korpus faktycznie odróżniał się od tła to im dalej od niego tym bardziej zlewał się z otoczeniem. Tak samo było z innymi częściami jego ciała. Interesująca była twarz. Na ile można to opisać przypominała twarz człeko-świni z tym że była zdecydowanie bardziej płaska i ludzka. Stał w postaci pionowej na dwóch nogach. Wygląd, pomimo całej otoczki, był humanoidalny.
Nie wiem ile czasu tak stałem i na to coś patrzyłem. Nie mogę stwierdzić czy Duch mnie widział i równe zdumiony patrzył na obcą sobie istotę. Na jego twarzy malowało się coś co zinterpretowałem jako wyraz zdumienia i szoku, ale możliwe że wzrok, wraz z umysłem, płatał mi figle i nasuną na myśl coś co nie miało miejsca. Stojąc był widoczny, ruszywszy się jednak szybko znikną mi z oczu.
Oszołomiony tym dziwnym widokiem stałem jeszcze dobrych kilka minut dopóki nowy i niepokojący dźwięk nie zwrócił mojej uwagi.
WO:
Szklane domu bez sprzętu z ogrodami i polami uprawnymi, człeko-świnia i duch lub zjawa jako dominująca postać. Niesamowite rzeczy nam tu mówicie poruczniku, tak niesamowite, że trudno w to wszystko uwierzyć.
AM:
Nad tym będziemy się rozwodzić później, proszę dalej.
GJ:
Przyznaję, że trudno w to uwierzyć. Mnie samemu po czasie przychodzi to z trudem, ale mówię to co widziałem.
Dźwięk ten o którym wspomniałem wybawił mnie na środek drogi przebiegający przez osadę. Nie dostrzegając jego źródła chwilę stałem w miejscu, aż nagle ogromna siła zwaliła mnie z nóg.
Upadając dostrzegłem setki tych Duchów/Zjaw pędzących przed siebie z przerażeniem na twarzach. Nie wiem ile ich było. Ich sylwetki zdradzały bezmyślną pogoń przed siebie. Choć przez chwilę myślałem, że to atak na moją osobę. Intruza który pojawił się w ich miejscu zamieszkania, musiałem szybko zrewidować ten pogląd. Duchy po prostu parły przed siebie nie zwracając na mnie najmniejszej uwagi, o ile mnie widziały. Podczas biegu zajmowały całą szerokość drogi więc nie próbowały mnie starować. Podczas ich ucieczki z każdą sekundą coraz wyraźniej wzmagał się dźwięk który zwrócił moją uwagę.
Gdy ostatnie istoty przebiegły wyczułem drgania ziemi. Dźwięk tężał, wraz z nim drgania. Zerwałem się na nogi i przygotowałem się na starcie. Dźwięki i drgania się potęgowały, nic jednak nie widziałem, a broń miałem w pogotowiu. I gdy już wydawało się, że nastąpi kumulacja dźwięk i drgania zaczęły się oddalać. Coś co je wydawało musiało przejść obok mnie, a może nade mną?
WO:
Coraz bardziej intrygująco mówicie. Wygląda to tak, że te Duchy uciekały przed jakimś zagrożeniem identycznej jak one budowy czyli mgły. Dlatego pewnie nie dostrzegliście zagrożenia i może też nie byliście dostrzeżeni. Naprawdę ciekawe. Dokończcie.
GJ:
Nie wykluczam, że tak właśnie było. Niestety upadek naruszył powłokę mojego kombinezonu. Czujniki zaczęły mnie alarmować, że następuje ubytek tlenu i muszę czym prędzej wracać na pokład statku. Używając odrzutników w kilka minut byłem na swoim statku. Jak zauważyłem cała moja przechadzka po planecie zajęła cztery godziny.
AM:
Po powrocie na lądownik co zrobiliście?
GJ:
Zgodnie z całą procedurą powróciłem na statek macierzysty kończąc moją misję.
AM:
Czy to wszystko, czy macie coś jeszcze do dodania?
GJ:
Nie, Panie Przewodniczący.
AM:
Czy Szanowna Trójka ma jeszcze jakieś pytania?
WO:
Nie.
MK:
Brak pytań.
AM:
Dobrze. Dziękuję wszystkim za czas poświęcony na wysłuchanie relacji porucznika z jego pobytu na planecie K7B3. Usłyszeliśmy rzeczy niezwykłe, ledwo dające się ogarnąć ludzkim rozumem i muszące podlegać dalszym badaniom.
Panie Poruczniku pozostaje Pan w dyspozycji Trójki do czasu odwołania rozkazu. Można się rozejść.
Załącznik: 2 na 2
Notatka Głównego Doktora Psychiatrii Stacji Orion 17AA, doktora Protazego de Valley 800122KKiP5487, z dnia 20 maja 2632 r. czasu ziemskiego na temat stanu psychicznego Konkwistadora porucznika Guntera Johansona KKiP 010815KK178:
Pacjent zdrowy psychicznie. Wszelkie badania psychiatryczne nie wykazały zaburzeń na tle neuronowym i psychofizycznym. Jasność umysłu oraz skupienie uwagi, poddawanej ciężkim testom i próbom przez dwanaście godzin, wykazały najwyższą odporność psychofizyczną jednostki.
Dodatkowych uwag brak.
Notatka Naczelnika Oddziału 3 Biura Badań kosmicznych Stacji Orion 17AA, Eugeniusza Erkosona 830911KKiP333, z dnia 9 października 2634 r. czasu ziemskiego odnośnie bezzałogowej misji badawczej wysłanej na planetę K7B3, w sektorze 11, kwadracie 9, na rubieżach naszej Galaktyki, w odległości ok. 85 tysięcy lat świetlnych od Ziemi:
Sonda wysłana w 2632 na planetę K7B3, w celu potwierdzenia słów Konkwistadora, z dniem 11 sierpnia 2634 r. czasu ziemskiego przekazała następujące dane:
1. Wykonano 550 zdjęć oraz nakręcono 55 godzin filmów w atmosferze planety potwierdzających zdanie Konkwistadora odnośnie obrazu słońca widzianego z powierzchni planety. Słońce cały czas prezentuje kolor szary z jasnoczerwonym promieniem okalającym.
2. Wykonano 840 zdjęć oraz nakręcono 98 godzin filmów powierzchni planety, z wysokości ok. 10 kilometrów, również potwierdzających zdanie Konkwistadora odnośnie mgły lub smogu okalających jej powierzchnie. Na zdjęciach i nagraniach zarejestrowano wspomniane pola ,,tulipanów’’ oraz wzmiankowane drogi, ścieżki. Na kilku zdjęciach uchwycono coś co przypomina opis przezroczystych budowli pozostawiony przez Konkwistadora. Śladów życia nie zarejestrowano.
Wniosek: proszę o dalsze pozwolenie na badanie planety z wykorzystaniem precyzyjniejszej aparatury.
Hej, powiem szczerze, że forma raportu nie jest porywającą lekturą. Opowiadanie składa się z opisu planety, który jest ciekawy ale brakuje tu czegoś co by zainteresowało czytelnika bo sam opis zwiedzania to za mało, moim zdaniem. Pozdrawiam :)
"On jest dziwnym wirtuozem – Na organach ludzkich gra Budząc zachwyt albo grozę, Myli się, lecz bal wciąż trwa. Powiedz, kogo obchodzi gra, Z której żywy nie wychodzi nigdy nikt? Tam nic nie ma! To złudzenia! Na sobie testujemy Każdą prawdę i mit."
Skrócona wersja raportu, wraz z późniejszymi załącznikami, przedstawiona przez, konkwistadora porucznika, Guntera Johansona z jego pobytu na planecie K7B3
Skrócona wersja raportu, wraz z późniejszymi załącznikami, konkwistadora porucznika Guntera Johansona z jego pobytu na planecie K7B3. Między "przez" a "konkwistadora" nie może być przecinka, ale ogólnie – dbaj o szyk, bo wpływa na czytelność.
zdana na stacji
A, tak – i zdaje się raport, a nie jego wersję. Trochę bez sensu podawać w nagłówku najpierw dokładne współrzędne, a potem przybliżoną odległość. W ogóle skróciłabym ten nagłówek – podaje informacje, które adresat powinien znać, a czytelnikowi do niczego się nie przydadzą (a jeśli się przydadzą, można je podać później).
w dniu 17 maja Anno Domini 2638 r. czasu Ziemskiego (roku 6 400 od stworzenia świata oraz roku 588 Panowania Imperatora)
O, to jest przykład nadmiaru informacji ("ziemskiego" małą): dnia 17 maja Anno Domini 2638 (roku 588 Panowania Imperatora).
(dalej AM)
Zbędne, takich dopisków się nie robi.
i wobec obecności Naszego Imperatora, reprezentowanego tutaj przez Wielki Portret nade mną i moją skromną osobą
Czyżby przewodniczący znajdował się na miejscu podwójnie? ;): i wobec Naszego Imperatora, reprezentowanego tutaj przez Wielki Portret nad moją skromną osobą.
Opiszcie nam wszystko co widzieliście na swoje oczy.
Opiszcie nam wszystko, co widzieliście na własne oczy.
Odbywałem, moją pierwszą, pięcioletnią misję
Oba przecinki zbędne, pierwszy błędny.
która trwać miała w latach 2629-2634.
Niezręczne.
Proszę przejść do meritum sprawy.
Proszę przejść do meritum.
Odkrywszy nieznaną planetę komputer pokładowy rozpoczął proces wybudzania.
Odkrywszy nieznaną planetę, komputer pokładowy rozpoczął proces wybudzania. O ile oczywiście to komputer ją odkrył, ale chyba tak.
Po odzyskaniu pełnych władz umysłowych i fizycznych, rozpocząłem
A tu przecinek zbędny. Zob. https://www.fantastyka.pl/publicystyka/pokaz/66842850
Przez siedem dni była poddana mojej obserwacji
Polszczyzna nie lubi strony biernej. Obserwowałem ją przez siedem dni.
paragrafami postępowania
"Paragraf" jest w tym znaczeniu bardzo kolokwialny, a siliłeś się na (zbytnią) formalność. To nie gra.
Dziesiątego dnia wysłałem trzy drony w kierunku planety, by po wejściu w jej stratosferę dokonały dokładnych pomiarów, czy możliwe jest na niej życie dla człowieka.
Dziesiątego dnia wysłałem trzy drony, by dokonały pomiarów w stratosferze i ustaliły, czy planeta nadaje się do życia dla człowieka.
ziemi
Dużą literą, nazwa własna.
Planeta rozmiarów ziemi w skali 0,9:1 w stosunku do Ziemi
…? co to znaczy?
wodę w postaci mórz lub oceanów
Wystarczyłoby jedno słowo: oceany.
Przy czym tlenu było o jedną dziesiątą procenta mniej niż u nas, ale szansa na kolonizację istniała. Do tego pomiary nie stwierdziły istnienia szkodliwego promieniowania.
Pomiary niczego nie stwierdzają. Jaki styl ma mieć ten raport? Formalny, kolokwialny? Czy porucznik ma problem z utrzymaniem tonu? Co chcesz osiągnąć?
waszym krokiem, było osobiste
Tu nie powinno być przecinka.
oraz na wszelki wypadek, wziąłem broń
Wtrącenie: oraz, na wszelki wypadek, wziąłem broń.
Dlaczego wybraliście jako miejsce lądowania równik? I najważniejsze, czy podczas przebywania na planecie K7B3, zdejmowaliście swój kombinezon lub jego część?
Jedno z drugim nie pasuje. Miałoby sens tylko, gdyby było wiadomo, że na równiku jest coś niebezpiecznego i pytający panikuje.
Wszelkie wytyczne zakładają, że najlepsze warunki do życia występują na równiku danej planety.
? Czy oni nie powinni o tym wiedzieć? Bardzo sztywne zdanie.
Nie, podczas mego tam pobytu ani razu nie ściągałem ochronnego kombinezonu.
"Mego tam pobytu" jest bardzo wysokie, "ściągać" kolokwialne.
Przeprowadzone pomiary nie dały stuprocentowej pewności czy atmosfera
Przeprowadzone pomiary nie dały stuprocentowej pewności, czy atmosfera. Dlaczego wysoka komisja o tym nie wie?
Nasze, jednoosobowe, statki kosmiczne
Dlaczego to ma być wtrącenie?
nie pozwalają zabrać odpowiedniej aparatury pozwalającej na dokładne badania.
Angielskawe.
Opiszcie teraz wygląd otoczenia planety na której, jako pierwsi, postawiliście stopę.
Tnij: Opiszcie teraz wygląd planety na której jako pierwsi postawiliście stopę.
Lądowanie przebiegło modelowo.
Hmm.
ciągnącą się, aż po horyzont
Po co ten przecinek?
Nie widziałem w ogóle drzew, tylko w oddali majaczyły jakieś rośliny, brane przeze mnie za drzewa.
Mętne. Najpierw sugeruje, że nie było nic, potem, że jednak coś, co wyglądało jak drzewa, potem, że jednak nie.
Dodatkowo uderzał ponury krajobraz otoczenia.
Nie po polsku. W ogóle wycięłabym to, to pustosłowie.
zasnute czymś w rodzaju naszej mgły.
Mgła – to mgła.
Cały świat toną, w mrocznej, szarawej barwie.
Cały świat tonął w szarości.
Uderzyło mnie to
Czyli zaskoczyło. Dobrze, ale pamiętaj, że zaskoczenie jest jednorazowe.
ale prawdziwy szok przeżyłem dopiero gdy zwróciłem wzrok ku słońcu.
Ale prawdziwy szok przeżyłem dopiero, gdy zwróciłem wzrok ku słońcu. Żeby oślepnąć?
Nie wiem jak to opisać.
Nie wiem, jak to opisać. I przystępuje do opisu…
Gwiazda zbliżona rozmiarem, blaskiem i, zapewne wiekiem, do naszego.
Związki zgody: Gwiazda zbliżona rozmiarem, blaskiem i zapewne wiekiem do naszej.
Tu z powierzchni planety wyglądała zupełnie inaczej.
Z powierzchni planety wyglądała zupełnie inaczej.
Obwód gwiazdy błyszczał normalnym, żółtoczerwonym blaskiem,
Obwód? I – bardziej białym.
Jak to? Jak mamy to rozumieć? Wyjaśnijcie?
Przecież powiedział?
opisami, jakie można znaleźć, w literaturze SF
Opisami, jakie można znaleźć w literaturze SF.
z przełomu XIX i XX wieku, czasach upadku gdy świat chylący się ku zagładzie wydawał wybitnych twórców, a zarazem wiedza astronomiczna pozwalała puszczać daleko wodze fantazji.
Związki zgody, i bardzo purpurowe, jak na raport (nie używaj frazeologizmów bezmyślnie!): z przełomu XIX i XX wieku, czasów upadku, gdy świat chylący się ku zagładzie wydawał wielkich twórców, a niedostatki wiedzy astronomicznej pozwalały puszczać wodze fantazji.
Nie pamiętam teraz który autor coś podobnego opisywał, ale kojarzę, że coś podobnego było.
Znowu – kolokwialne. Przed "który" przecinek.
Podejrzewam, że niezwykły kolor brał się ze składnika atmosfery planety K7B3. Składnika który powodował, że cała planeta pozostawała w swoistym mroku i zamgleniu mimo jasnego słońca które ją oświetlało.
Argh. Fizykochemii się nie czepiam (krawędź tarczy nie jest przysłonięta – atmosferą? wut?) tylko stylu: Podejrzewam, że to jakiś składnik atmosfery planety K7B3 przysłaniał światło słońca.
Po powrocie do równowagi skierowałem kroki w stronę wspomnianych drzew majaczących na horyzoncie.
Nie mógł normalnie pójść?
Pomiar odległości, na rękawie skafandra, informował, że odległość nie była większa niż ziemski kilometr.
Kilometr nie jest miarą względną… I to wcale nie jest na tyle daleko, żeby coś "majaczyło na horyzoncie": Według krokomierza na rękawie skafandra przeszedłem niecały kilometr.
Szanowna Trójko, proszę sobie wyobrazić ogromne zdziwienie połączone z zaskoczeniem, gdym stanął u celu.
Archaizm (nie jesteś Lemem) i podwojona informacja: Szanowna Trójko, proszę sobie wyobrazić moje zaskoczenie, kiedy dotarłem do celu.
ciemnozielone rośliny o wyglądzie przypominającymi nierozwinięty kielich tulipana. Rośliny te wielkością równe mojej, rosły równymi rzędami w odstępach co najmniej trzech metrów.
Nie kopiuj Lema: ciemnozielone rośliny przypominające nierozwinięte kielichy tulipanów. Czubki miały na poziomie mojej głowy, a rosły równymi rzędami w co najmniej trzymetrowych odstępach.
Bardzo mnie to zaintrygowało więc trochę czasu poświęciłem na zbadanie sprawy i z całą odpowiedzialnością stwierdzam, że tulipany nie rosły w sposób naturalny.
Przed "więc" przecinek.
Widać było celowe działanie w ich posadzeniu. Działanie istoty myślącej która w ten, a nie w inny sposób dokonała nasadzenia roślin.
Mówisz to samo trzy razy. Czy bohater jest aż tak zdumiony? Poza tym te zdania są mało stylistyczne.
Intrygujące to co mówicie.
Źle to brzmi. Wycięłabym.
Podajcie jak duży obszar porastały te tzw. przez was tulipany i czy weszliście z nimi w bezpośredni kontakt? Innym słowy czy dotknęliście roślin?
Bez skrótów: Podajcie, jak duży obszar porastały te tak zwane przez was tulipany. Czy weszliście z nimi w bezpośredni kontakt? Innym słowy, czy dotykaliście roślin?
Obawiałem się, że mimo skafandra może dojść do nieoczekiwanego zdarzenia i nawet strój ochronny nie zapewni bezpieczeństwa.
?
Zresztą jest to zgodne z wytycznymi podczas pierwszej i powierzchownej misji badawczej nieznanego świata.
Których wysoka komisja nie zna?
specjalnym jednostką
Jednostkom. Nie wiem, co ta wypowiedź ma na celu.
na coś co przypominało
A może nią było: na coś, co przypominało.
Ogromne zdziwienie i zaintrygowanie wzrosło w dwójnasób.
Bardzo nienaturalne, tak psychologicznie, jak stylistycznie. Do wycięcia.
posypaną, czymś co przypomina ziemski żwir, drogą.
Uważaj na przecinki: posypaną czymś, co przypominało ziemski żwir drogą.
Nie zastanawiając się zbyt długo uznałem, że należy przejść się traktem który może pozwoli wyjaśnić tajemnicę tulipanów.
Tnij. Na co on liczy? Na spotkanie z rolnikiem, to jasne. Więc czemu tak nie napiszesz?
Nie chcą zbytniego marnowania zapasu paliwa w odrzutnikach pokonałem ją w dwadzieścia minut.
Chciałabym tylko zauważyć, że przeciętny człowiek chodzi z prędkością 3 km/h: Żeby nie marnować paliwa w odrzutnikach, pokonałem ją z mniejszą prędkością.
Po fakcie cieszę się, że to zrobiłem bowiem w przeciwnym wypadku może bym dziś nie zdawał relacji o moim pobycie na planecie.
Nienaturalne: Dobrze zrobiłem. Może dzięki temu zdołałem wrócić.
Ostatnie metry mojej trzykilometrowej drogi pokonywałem normalnym chodem.
Czy na pewno wiesz, ile to jest metr? I właściwie po co Ci te wszystkie pomiary? A drogę pokonuje się raczej piechotą.
Nagle moje nogi uderzyły o jakąś przeszkodę. Momentalnie poleciałem do przodu. Próbując ratować się przed upadkiem, odruchowo zaparłem się rękoma o przedmiot który mnie wywrócił. Przez sekundę znalazłem się w sytuacji zawiśnięcia gdzie całe ciało opierało się tylko na rękach i moim brzuchu.
Nagle potknąłem się i wywróciłem na skrzynkę.
O coście uderzyli?
Po co archaizujesz?
Nieoczekiwane wydarzenie wytrąciło mnie z równowagi i chwilę czasu musiało upłynąć bym do niej wrócił.
J.w. I – tylko się potknął. To nic niepokojącego.
Natychmiast zacząłem przyglądać się przeszkodzie, niewidocznej wcześniej, która o mało co a spowodowałaby mój upadek.
Przedłużasz.
Jakież było moje zdziwienie gdym dostrzegł, że ścieżkę zagrodziła mi przezroczysta przeszkoda przypominająca nasze szkło do okien, wysoka na ok. metr, może metr pięćdziesiąt, o grubości najwyżej ludzkiego kciuka. Przezroczysty materiał powodował, że w tutejszej atmosferze była prawie niewidoczna. Dopiero skupiając wzrok zauważało się jej istnienie.
Po co ta archaizacja? Stwierdziłem, że ścieżkę przegradza gruba szyba, wysoka może na metr. Nie widziałem jej, bo była przezroczysta.
Uderzyliście o szybę której nie widzieliście?
Na to wychodzi: Uderzyliście o szybę, której nie widzieliście?
Nie wiem z jakiego materiału było to tworzywo, ale przypominało nasze szyby. Raczej nie mogła to być szyba bowiem nie uległa uszkodzeniu w wyniku zderzenia z moim ciałem wzmocnionym ciężarem kombinezonu.
Materiał to tworzywo. Szyba nie musi być szklana: Nie wiem, co to było za tworzywo. Nie przypuszczam, żeby była szklana, skoro wytrzymała ciężar mój i kombinezonu.
Kolejna ciekawa rzecz. Planeta staje się coraz bardziej intrygująca. Kontynuujcie.
Dziwny komentarz.
Szanowna Trójko jeśli to co do tej pory mówię Was intryguje to proszę posłuchać co jeszcze mam do dodania. Gwarantuję jeszcze więcej emocji.
On reklamuje tę planetę? Szanowna Trójko, jeśli to, co do tej pory powiedziałem, intryguje panów, proszę słuchać dalej.
Dobra – o czym jest ten tekst? Nie twierdzę, że sam opis fantastycznej podróży nie może być ciekawy, ale do tego musiałby być o wiele lepiej napisany i pozbawiony uwag w stylu "ah, jakie to fascynujące, co pan mówi". Ale zasadniczo opowiadanie powinno być o czymś, a to chyba nie jest o niczym. W dodatku jest mało czytelne i stylistycznie nieporadne, po prostu. Błędy gramatyczne są zdecydowanie niedopuszczalne.
Czytaj więcej i pracuj dalej.
Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.
Hej, kalinowski100mk.
Zainteresował mnie nawet opis planety, jest bardzo tajemniczy, niewiele się dowiadujemy o niej, ale to chyba wyszło opowiadaniu na dobre. Rzeczywiście, składający raport chce za bardzo zainteresować swoją opowieścią słuchaczy, jak zauważyła już Tarnina, można zastanawiać się czemu. Poleciał do panny i teraz stara się przekonać przełożonych, że wypełniał obowiązki?:) Trochę cała sprawa jest podejrzana:)).
Pozdrawiam, Feniks 103.
audaces fortuna iuvat
W pełni zgadzam się z Tarniną. Mogło być ciekawie, a wyszło jak wyszło. Baaaardzo dużo błędów. Mało wiarygodne procedury badań planety. Zupełnie nie wiadomo, dlaczegóż owa planeta jest aż tak interesująca. Owszem, wynaleźli coś w rodzaju szkła i hodują oryginalne tuczniki (a może to ich potomstwo?). Ale poza tym nic się nie dzieje, a jeśli nawet, to nie wiadomo co , dlaczego i po co. Warto to przemyśleć i poprawić. Albo napisać od nowa.
Już tylko spokój może nas uratować
Sucha relacja z pobytu na nowej planecie to dla mnie trochę za mało, bym Kosmiczny raport mogła uznać za interesujące opowiadanie.
Złego wrażenia dopełnia fatalne wykonanie. Szkoda, że autor do dziś nie poprawił palcem wskazanych błędów i usterek.
Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.
Ciężko się to czyta, niestety.