
Chętnie zapoznam się z uwagami i sugestiami dotyczącymi mojego opowiadania.
Chętnie zapoznam się z uwagami i sugestiami dotyczącymi mojego opowiadania.
Kinga pracowała w straży pożarnej i jako jedyna kobieta w jednostce radziła sobie doskonale. Taka sielanka trwała kilka lat. Niedawno zauważyła, że jej zdolności zaczęły wzrastać. Intuicja nie stanowiła aż takiego problemu jak siła, którą dysponowała filigranowa dziewczyna. Musiała to ukryć, więc zainteresowała się kickboxingiem – zwiększał on wydolność organizmu, czyniła kobietę nadzwyczaj zwinną oraz poprawiał refleks, wszak życie wiedźm w obecnych czasach nie było łatwe.
Podczas dzisiejszej służby strażacy zostali wezwani do palącej się trawy. Gdy zastępy dotarły na miejsce, Kinga pierwsza wyskoczyła z wozu, rozglądała się uważnie. Wzdłuż kręgosłupa wędrowały rzędy mrówek, informowały o dobrym typowaniu – piroman krążył w okolicy.
Z podsłuchanej rozmowy kierowcy z dyspozytorem wynikało, że podobne podpalenia miały miejsce także wczoraj i przedwczoraj. Chętnie zajęłaby się tą sprawą, ale przywołana do porządku przez dowódcę, zabrała przydzieloną tłumicę i pomaszerowała dogaszać trawę. Nabrała w płuca śmierdzącego powietrza. Dym dusił, ale wolała to niż słowne przepychanki z szefem.
Po skończonej służbie pojechała prosto na miejsce wczorajszego pożaru. Idąc wzdłuż wypalonego pasa trawy, dotarła do obszaru, gdzie według niej wszystko się zaczęło. Kucnęła i rozpostartą dłonią dotknęła podłoża. Po chwili przeszedł ją prąd, włoski na karku stanęły dęba. Kinga zamknęła oczy i próbowała przywołać twarz mężczyzny, który cyklicznie wyrządzał przyrodzie tyle szkód. Nagle zaburczało jej w brzuchu, ale przyjęła to ze spokojem, bo pusty żołądek pomagał w skupieniu i odbieraniu z rannej ziemi bodźców. Odcięła się od świata dźwięków i trwała tak kilkanaście sekund.
– Co do cholery! – krzyknęła i pacnęła na tyłek. – Dziecko? To nie jest możliwe…
Od początku zakładała, że pożar jest dziełem dorosłego człowieka upajającego się spalaniem. Niespodzianką okazał się nastolatek i to zdolny wyrzucić z siebie tak dużą ilość mocy. Coś tu nie pasowało. W swojej wizji nie potrafiła wyostrzyć twarzy, wszystko się rozmazywało. Ktoś zakłócał jej obraz.
Kinga wróciła do auta i wyciągnęła telefon, wyszukała numer do kobiety, która powinna znać odpowiedź na nurtujące ją pytania. Już po pierwszym sygnale usłyszała znajomy głos.
– Słucham.
– Mam pytanie.
– Tak?
– Miałam dziwną wizję i…
– Tak?
– Czy to możliwe, żeby dziecko potrafiło coś podpalić?
– Każdy może coś podpalić – odpowiedziała babcia.
– Och, dobrze wiesz, o co mi chodzi…
– Opowiadaj, mam czas.
Kinga potarła dłonią czoło.
– Myślałam, że mamy w okolicy seryjnego podpalacza i postanowiłam go namierzyć. Na początku założyłam, że to zwykły facet, ale…
– Znowu to robisz – przerwała. – Mówiłam już, że nie powinnaś się tak odsłaniać.
– Babciu…
– Nie babciuj mi tu! Narażasz się jak jakaś głupia heksa!
– Wiem, wiem. – Uścisnęła nasadę nosa. – Ale ten podpalacz zatruwa życie naszej jednostce. A przede wszystkim niszczy przyrodę i…
– A ty jak zwykle musisz grać rolę zbawicielki! Ile razy mam ci powtarzać, że to nie nasze sprawy.
Kinga westchnęła. Odkąd tylko nauczyła się panować nad swoją zdolnością, wykorzystywała ją, by pomóc innym. Babcia nie pochwalała tego typu zachowań, bo traktowała ludzi oraz wiedźmy jak odrębne gatunki i nie przemawiało do niej nawet to, że aby przetrwać, są zmuszone koegzystować z adamowym plemieniem.
– Kinga? Jesteś tam?
– No – teraz ona odpowiedziała półsłówkiem.
– Czy widziałaś twarz tego dziecka? – zapytała staruszka.
– Nie do końca, coś zakłócało mi odbiór. Chyba nastolatek, blondyn…
– Jesteś pewna, że to był chłopiec? – przerwała wnuczce kobieta.
– Dlaczego pytasz? Przecież – na moment wstrzymała oddech – babciu, to musiał być chłopiec, prawda?
– Nie, nie musiał. – Odchrząknęła. – Dobrze by było… Jeśli to dziewczyna, to znaczy, że jest jedną z nas.
– Ognisty Ptak? – Kinga nie kryła zdziwienia.
– Tak, kolejna Córa Floriany.
Wracając do domu, Kinga porządkowała w głowie wszystko, co wiedziała na ten temat. Podpalacz nie był dla ich zgromadzenia problemem. Ot, zwykły człowiek, który zostanie oddany w ręce policji. Natomiast, dzieci poświęcone ogniu to zupełnie inna historia. Chłopiec z takimi zdolnościami musiał zostać unicestwiony, ponieważ był zagrożeniem dla wolnych wiedźm. Dziewczynki zaś traktowano ze szczególną ostrożnością, zwłaszcza że po latach czystek, prawdziwe potomkinie prawie wyginęły. Na skutek wyparcia, tylko nieliczne pokolenia czarownic zachowały swoje zdolności, bowiem chrześcijaństwo szerzyło zapomnienie o pierwotnych bogach słowiańskich, a to powodowało brak kontaktu z kowenami, nawet przez kilka kolejnych pokoleń. Odnalezienie małoletnich panienek z budzącymi się mocami, graniczyło z cudem, dlatego postępowano zgodnie z przyjętą wiedzą o niekontrolowanym rozwoju zdolności magicznych, który mógł jednocześnie pomóc i zaszkodzić.
Każda Córa Floriany przechodziła trzy podstawowe inicjacje. Wiedźmy wywodzące się z prastarych rodów, nierzadko osiągały wyższe poziomy, ale to stanowiło ryzyko upojenia się mocą i używania jej do własnych celów. Wiele gorzej kończyły młode pretendentki, które na czas nie dotarły do pierwszego stopnia wtajemniczenia, zamieniały się w strzygi.
Dwudziestoczterogodzinna służba wyczerpała Kingę fizycznie, emocjonalnie i do tego odczuwała uporczywy ucisk z tyłu głowy. Nim przekroczyła próg drzwi, poczuła zapach zupy ogórkowej.
Babcia postawiła na stole wazę, zamieszała chochlą niczym w kotle.
– Siadaj i jedz. Zaraz nastawię wodę na ziółka.
Kinga potarła dłonią skroń.
– Dorzuć liście mięty i melisy.
Kobiecina pokręciła z dezaprobatą głową.
– Znowu boli cię głowa – stwierdziła i postanowiła też dodać do naparu mały bonus na lepszy sen.
– Po tej wizji jest jeszcze gorzej. Mam dzisiaj trening i nie chcę go zawalić.
Następnego dnia dziewczyna wstała wypoczęta jak nigdy. Spojrzała na ołtarzyk i zapalone świece.
– Stara wiedźma, zawsze postawi na swoim. Przespałam całą noc i pół dnia.
Zaskrzypiała podłoga, otwarły się drzwi.
– Wszystko słyszałam. Lepiej podziękuj, niewdzięcznico, że za ciebie złożyłam ofiarę Makosz i Swarogowi. A teraz wstawaj i pomóż mi przygotować woreczki z ziołami na zjazd kowenu.
Wściekła Kinga podniosła z nocnej szafki telefon, dostrzegła pięć nieodebranych połączeń od trenera.
– Cholera, zabije mnie.
– Prędzej ja, jak nie przestaniesz kląć. Córze Floriany nie przystoi się tak zachowywać – zrzędziła.
– Babciu…
Nie dała dojść wnuczce do słowa i wskazała ręką na ołtarzyk, gdzie czerwona świeca była o połowę niższa od niebieskiej.
– Skłaniasz się ku ogniu, a to może być niebezpieczne. Musisz zachować równowagę.
– Wiem i dlatego zostałam strażakiem. Mam do czynienia z ogniem i wodą, więc powinnaś być spokojna.
– Ale nosisz się jak mężczyzna. Dobrze, że jeszcze włosów nie ścięłaś. Tylko spodnie i spodnie. Potrzebujemy kontaktu z ziemią, a ty…
– Daj spokój – poprosiła, a przez głowę przemknęło jej, że powinna się stąd wreszcie wyprowadzić.
Kobiecina uśmiechnęła się półgębkiem.
– Nawet o tym nie myśl.
– Poważnie? – Kingę swędział język. – Darowałabyś sobie te wiedźmińskie sztuczki.
Staruszka przy każdej okazji przypominała jej, że Córy Floriany to potężny choć nieliczny ród wiedźm, dzielący się na Ptaki Wodne i Ogniste. Tak jak babcia, która należała do tych pierwszych oraz Kinga sklasyfikowana wśród drugich. Współżyły na zasadzie przyciągania magnesu, bo równowaga w egzystencji nowoczesnej czarownicy była koniecznością i dlatego dziewczyna nadal mieszkała z jedyną krewną, która pomagała jej okiełznać narastającą moc. Zbliżał się czas trzeciej inicjacji, a Kingę ciągnęło ku słońcu – moment łączenia ze sobą pierwiastka męskiego i żeńskiego stanowił nie lada wyzwanie. Moc Swaroga wyraźnie przechylała szalę w swoją stronę, niestety kowen zakazywał świadomego preferowania jednego z bóstw.
Kiedy Kinga uporała się z przygotowaniem mieszanek ziół, przyszedł czas na udobruchanie trenera. Mężczyzna zaserwował dziewczynie trzygodzinny trening, a potem sparing, w którym z nieukrywaną przyjemnością wycisnął z niej morze potu.
Po wszystkim rzucił w podopieczną ręcznikiem.
– Czuję się usatysfakcjonowany.
– Należało mi się. – Otarła spoconą twarz. – Trenerze, co z tymi zawodami? Dam radę?
– Jak nie spróbujesz, to się nie dowiesz.
Kindze przyszło na myśl, że jego sposób bycia synchronizował z babcinym, zatem konfrontacja słowna tych dwojga wróżyłaby niezłą zabawę.
– Jasne. – Odchrząknęła, by zamaskować uśmiech. – To kiedy ostatni trening?
Mężczyzna podszedł do biurka i zaczął wertować kalendarz.
– Czternastego pracujesz, a piętnastego może być?
– Czternastego też może być, mam wolną służbę.
– Doskonale. A więc jesteśmy umówieni. – Zaczął podążać w kierunku łazienki. – Radziłbym ci wziąć prysznic, za chwilę przedstawię ci nowicjusza.
– Nowicjusza?
– A co myślałaś? Mamy ostatnio tylu chętnych, że nie daję rady. Wpadłem na genialny pomysł – puścił do niej oczko – pomożesz mi.
– Ale ja nie mam czasu – rzuciła za oddalającym się intrygantem. Życzyła mu, żeby się potknął.
– To go znajdziesz.
– Niech to szlag!
Pod prysznicem klęła na czym świat stoi. Nie dość, że musiała zająć się szukaniem dziecka o wiedźmich zdolnościach, to trener postanowił jej przydzielić jakiegoś młokosa, któremu zamarzyła się kariera kickboksera. I na dodatek dostała okres.
Wchodząc na salę treningową, kończyła zaplatać włosy w warkocz. Zanim podniosła wzrok, wyczuła jego obecność. Podeszła bliżej delikwenta, nie omieszkała objąć go spojrzeniem.
– Cześć, jestem Tomasz – powiedział i wyciągnął rękę. – Ty jesteś Kinga, prawda?
Ujęła zawieszoną w powietrzu dłoń mężczyzny, którego nie zakwalifikowałaby do młokosów.
– Tak, to ja.
Zaśmiał się i spojrzał w jej piwne oczy.
Kobieta zamarła. Intuicja ją ostrzegała. Ciało napięło się nienaturalnie, czekało na nadchodzący atak. Otworzyła usta, by zadać pytanie, ale wkroczył trener.
– I co dzieciaki? Rozumiem, że formalności mamy za sobą?
Nie odpowiedzieli. Nadal mierzyli się wzrokiem.
– Co jest? Znacie się? – drążył.
– Nic podobnego – zaprzeczyła.
Nie była pewna, co Tomasz poczuł, ale ona już wiedziała.
Trener ustalił, kiedy odbędzie się ich pierwszy wspólny trening i wrócił do swoich obowiązków.
Po oprowadzeniu chłopaka po wszystkich zakamarkach budynku, przydzieleniu mu szafki i kluczyka do tejże, wyszli na zewnątrz. W powietrzu krążył zapach dziurawca nazywanego ziołem czarownic, słodkiej woni magicznej rośliny, która potrafiła przepędzać demony.
– Dziwne…
– Co mówiłaś?
Kinga postanowiła zaryzykować.
– Skąd my się znamy?
– Ee, nie wiem, o czym mówisz. Pierwszy raz cię widzę.
Jej uwagę przyciągnęły liczne tatuaże na przedramionach rozmówcy – monochromatyczne motywy słońca i księżyca utrzymane w słowiańskiej stylistyce. Palce swędziały na sam widok misternych wzorów, chowających się pod krótkimi rękawami koszulki. Jakby tak sięgnąć, dotknąć, prześledzić strukturę… Przymrużyła oczy i zbliżyła się do niego o krok.
– Nie chrzań. Musisz czuć to co ja. Kim ty jesteś?
– Chyba mnie z kimś pomyliłaś.
– Nie sądzę. Jesteś wiedźmą – stwierdziła.
Mężczyzna wyglądał na zaskoczonego. Gdy dotarł do niego sens jej słów, parsknął śmiechem.
– Dobrze się czujesz? Powiedziałaś wiedźmą?
Zbił ją z pantałyku, bo nie kłamał, ale też nie wiedział, kim naprawdę jest. Podejrzewała, że babcia w to nie uwierzy.
Pod pretekstem złego samopoczucia wyłgała się z dalszej rozmowy i wróciła do domu. Już z ganku nawoływała krewną.
Staruszka właśnie otwierała tylne drzwi.
– Co tak krzyczysz? Przecież wiesz, że o tej porze jestem w ogrodzie.
– Babciu, lepiej usiądź. Muszę ci coś powiedzieć.
– Tak?
– Nie wiem, jak to możliwe, ale myślę, a właściwie jestem pewna, że spotkałam wiedźmę.
– Tak? – dopytywała znudzonym głosem.
– To nie była taka zwyczajna wiedźma!
Przestała zdejmować kalosze, podniosła się do pozycji stojącej. Przyjrzała się uważnie wnuczce, której zdenerwowanie przybierało na sile. I nie był to młodzieńczy entuzjazm czy podekscytowanie tylko strach graniczący z paniką. Pomyślała, że to dość ciekawa mieszanka…
– Znalazłaś dziewczynkę?
– Nie, nie znalazłam. Gorzej, trafiłam na młodego mężczyznę, który na bank jest wiedźmą.
– Co? I dopiero teraz mi to mówisz?! – Podeszła do kredensu, zostawiając za sobą błotniste ślady i wyciągnęła wiśniówkę. Przetarła twarz w skupieniu i zaklęła w swoim stylu. Nalała do dwóch kieliszków i podała jeden dziewczynie.
– Wypij.
Siedziały w zupełnej ciszy przy kuchennym stole. Dopiero po dolewce babcia przemówiła.
– W moim życiu spotkałam tylko jednego takiego odmieńca. Był przystojny jak sam Swaróg i tak samo niebezpieczny. Nie na darmo mamy zasady, żeby zgładzić ich za młodu. – Zaczęła nerwowo stukać palcem w blat stołu. – Może być bardzo silny i nie damy mu same rady.
– O czym ty mówisz? – Kinga przymrużyła oczy, bo takie zachowanie widziała u doświadczonej wieźmy naprawdę rzadko.
– O jego rychłej dekapitacji. Tak… Przygotuję ci krople, które go uśpią. Jak zaczną działać zrobimy co trzeba. – Spojrzała na wnuczkę i przygwoździła ją wzrokiem. – Umów się z nim. Musimy wiedzieć, gdzie mieszka i czy jest sam.
Zaczęły planować strategię pozbycia się unikatowej wiedźmy, szukały odpowiedzi na kolejne pytania. Jedno z nich było kluczowe, bo nie wiedziały czy mężczyzna skłaniał się ku wodzie czy ogniu.
– Wydaje mi się, że raczej ku ogniu. Jego tatuaże w większości to słońca i płomienie. Miał też napisy w słowiańskim języku, ale głowy za to uciąć sobie nie dam.
– Jeśli to Ognisty Ptak, to sama sobie nie dasz rady. – Wstała od stołu i gwałtownie skierowała się do ogrodu. – W takim razie muszę to być ja.
Kinga wiedziała do czego pije babcia. Zakładając, że wiedźma Tomasz opanował choć w połowie swoją moc, starcie z nim mogło zakończyć się co najmniej źle, a przynajmniej tak tłumaczyły to zapiski poczynione w księdze kowenu: „Konflikt dwóch tych samych sił, to pewna jedna śmierć”.
Kinga uwielbiała szperać w starych książkach i zawsze gdy było to możliwe szukała ciekawostek o wiedźmach. Po ostatniej wizycie w zaprzyjaźnionym antykwariacie wpadła w jej ręce książka o walce kowenów. Była to fantastyka, ale zgodnie ze swoim przeczuciem znalazła tam kila ciekawych wskazówek. Wiedział, że babcia nie mówi jej wszystkiego o inicjacji, dlatego dziewczyna postanowiła ją odsuwać tyle, ile się tylko da. Kinga wykorzystywała ku temu każdy pretekst.
Piątkowa służba owocowała w kilka kolejnych wyjazdów, sezon na podpalaczy trwał. Dwa śmietniki wśród bloków, szopka na działce i późną nocą pożar trawy dwieście metrów od lasu. Ostatnie zdarzenie miało miejsce koło północy, co nie pasowało do schematu. Gdyby nawet inicjatorem było poszukiwane dziecko, to pora dnia niezbyt pasowała. Na szczęście, doba w pracy dobiegała końca, pozostało tylko pół godziny, by wrócić do lokacji, w której poszuka śladów potwierdzających jej przypuszczenia.
Kinga pakowała swoje rzeczy do plecaka, gdy rozległy się dzwonki. Dyspozytor ogłosił wyjazd do wypadku ciągnika, który stoczył się z drogi wprost do stawu. Na miejscu okazało się, że to jedna z trudniejszych akcji – traktorzysta wypadł z pojazdu, który go przygniótł i przytrzymał pod wodą. Akcja sprowadzała się do wyciągnięcia zwłok i ciągnika na brzeg.
Ponieważ działaniom strażaków towarzyszyło coraz więcej ciekawskich oczu, Kinga pomagała rozstawić parawan na brzegu stawu. But zetknął się z błotem, a ona odskoczyła jak oparzona. I nici z trzymania się z daleka od wody, pomyślała.
Zatrzymała się w miejscu, potarła ręką czoło.
– Czy ja tak naprawdę uważam?
Dla postronnej osoby mogło to wyglądać jak unikanie fizycznego kontaktu z wodą, jednak nie o to chodziło. Gra toczyła się o energię pochodząca od wody oraz ognia. Pradawna legenda głosiła o równości mocy pochodzącej od bogów i ich atrybutów. W Kindze coś się burzyło, coś nie dawało jej spokoju. Coraz bardziej czuła przyciąganie do energii ognia. Babcia to zauważyła i prostowała jej zapędy jak tylko mogła. Kazała jej częściej się kąpać, ba, nawet pod pretekstem oszczędności naciskała na pranie ręczne. Jednak ta dość nieudolna próba manipulacji wyborami dziewczyny została przez nią szybko zdemaskowana. Kinga wątpiła w rację staruszki. Może wybór jednego z bogów byłby lepszy, niż traktowanie ich na równi?
Akcja przedłużała się i dowódca zarządził podmianę, co Kinga przyjęła z wyraźną ulgą. W drodze do jednostki myślała o Makosz. Symbolem bogini był księżyc, którego miała mniej w swoim lokum. Ołtarzyk bogów słowiańskich obfitował w różnorakie drobiazgi nawiązujące do ognia i słońca. Kolorystyka pokoju oscylowała od barwy żółtej po czerwień. Ostatnio kupiła pościel z motywem zachodu słońca… To nie był zbieg okoliczności.
Po służbie znowu wróciła na wypaloną łąkę, towarzyszyły jej złość i ból. Wiedźmy od zarania dziejów kultywowały tradycję zielarską, wykorzystywały każdą część rośliny, z których robiły napary i maści na różne dolegliwości. A ta ziemia długo nic nie zrodzi, bo po przejściu ognia gleba wyjałowiała. Jedyne co przetrwało, to nasiona chwastów i to one w pierwszej kolejności skolonizują pogorzelisko, upłynie wiele lat, by na spalonym obszarze mogły wyrosnąć bardziej wymagające rośliny.
Ponieważ Kinga pamiętała odrzut po poprzedniej wizji, uklękła, nabrała w płuca powietrza i powoli wypuściła. Zamknęła oczy. Tak samo jak poprzednio nie widziała szczegółów – wyłaniała się twarz dziecka, ale nie mogła sprecyzować płci. Im bardziej się starała, tym mocniej mgła spowijała postać. Spróbowała jeszcze raz, bez skutku. Wytężone zmysły nie dawały rady przebić się przez mleczne opary, dlatego wstała i zgodnie ze swoim zwyczajem mówiła do siebie.
– To nie jest możliwe. Jaki czort… – Podparła się pod boki. – Hmm, chyba że ktoś cię ochrania. Właśnie! Jest jeszcze ktoś, ale kto? Inna wiedźma? Cholera, a jeśli to inny klan? Ale skąd na naszym terenie inny klan?
Wróciła do domu i zgodnie z rytuałem zasiadła z babcią do posiłku. Kanapki z nowalijkami wyglądał smakowicie. Choć brzuch upominał się o swoje, po dwóch kęsach z ust Kingi padło pytanie.
– Czy ostatnio w naszej okolicy sprowadził się ktoś nowy?
– Nic o tym nie słyszałam.
– W nocy był kolejny pożar łąki i… – dziewczyna nie zdążyła dokończyć zdania.
– Znowu wróciłaś na to miejsce i się narażałaś!
– A niby jak mam znaleźć dziewczynkę lub chłopca? – zapytała podniesionym głosem.
– O to się nie martw. Dzisiaj spotkamy się z kowenem i wszystko ustalimy.
– Dzisiaj? Mam trening z męską wiedźmą, zapomniałaś?
– A ty przypadkiem nie zapomniałaś, że czeka cię inicjacja?
– Do Swaroga! Ja też mam swoje… plany! – wykrzyczała.
– Na myśli miałaś życie nie plany.
Dziewczyna z impetem wstała od stołu.
– Przestań czytać mi w myślach!
Staruszka podeszła do wnuczki i chwilę siłowały się spojrzeniami. W końcu Kinga spuściła głowę z pokorą, wzrokiem błądziła po podłodze.
– Co się ze mną dzieje? Jestem kłębkiem nerwów…
– Jesteś niestabilna. Dlatego postanowiłam przyspieszyć inicjację – zadecydowała babcia.
Zamilkły. Gdy jedna zastanawiała się jak poskromić narastającą moc Swaroga, druga pragnęła oczyszczającej kąpieli. Babcia cieszyła się, że wnuczka posłusznie pomaszerowała do łazienki. Niestety nie wiedziała, że dziewczyna poprzez medytację opanowała blokowanie na siebie wpływu energii wody. Nie wiedziała też, że Kinga podjęła ważna decyzję.
Córy Floriany słynęły z temperamentu, przestrzegania zasad kowenu, a przede wszystkim z należnego starszyźnie szacunku. Bunt jaki rodził się w adeptce, coraz bardziej niepokoił jej nauczycielkę, bo wahania nastrojów eskalowały w zawrotnym tempie.
Kinga nie mogła pozwolić babci dłużej gmerać w swojej głowie. Szybko rozpakowała plecak. Resztki prowiantu po wczorajszej służbie wylądowały w lodówce i na kuchennym blacie. Otworzyła kredensik z ekstraktami.
– Sól do kąpieli jest za maścią na ukąszenia.
– Znowu… – zaczęła, ale postanowiła nie kończyć myśli.
Kolejny dzień zapowiadał się interesująco. Jeszcze przed spotkaniem z Tomaszem, dziewczyna wstąpiła do opiekunki ksiąg i pod pretekstem przygotowań do inicjacji pożyczyła tę, która zawierała informacje o nietypowych zachowaniach wiedźm. Usadowiła się na schodku hali sportowej, z zapałem wertowała kolejne strony. Natrafiła na wzmiankę o ucieczkach czarownic zaobserwowanych tuż przed ostatnia inicjacją. Odręczne zapiski poczynione na marginesie, świadczyły o jednym takim przypadku w ich kowenie, przypadku jej mamy. Próbowała sięgnąć pamięcią wstecz, przypomnieć sobie jak najwięcej ze wczesnego dzieciństwa. Odpłynęła tak daleko, że nie zauważyła pochylającego się nad nią mężczyzny.
– Interesujesz się magią?
Podnosząc na niego wzrok, wiedziała, że popełniła karygodny błąd, dała się podejść jak dzieciak.
– Czemu pytasz?
– Bo jestem archeologiem, a na okładce tej książki są wytłoczone słowiańskie symbole. Zdaje się, że magiczne.
– Sugerujesz mi coś?
– Że interesujesz się magią? – ponowił pytanie.
Wstała, upchnęła kompendium wiedzy o skrajnych przypadkach swoich poprzedniczek do plecaka. Nie umknęło jej, że rozmówca śledził każdy ruch, aż do momentu, gdy książka zniknęła z jego pola widzenia. Wyglądał na rozczarowanego, a ona postanowiła to wykorzystać i wyciągnąć z niego trochę informacji.
– Jesteś stąd?
– Nie. Przeprowadziłem się tu niedawno.
– Z powodu pracy czy pięknej okolicy?
– Okolica jest piękna, ale praca była priorytetem. I za nim zadasz mi kolejne pytanie, nie ma w okolicy żadnych wykopalisk. Uczę historii w tutejszym liceum.
– Aha. – Wstała. – No to chodźmy zrobić rozgrzewkę, panie nauczycielu.
Podczas treningu nie obyło się bez kontaktu fizycznego, przypadkowy dotyk wzmagał uczucie dyskomfortu kobiety. Ucisk w potylicy i pomiędzy oczami świadczył, że szyszynka dobrze pracuje. Pod koniec spotkania wiedziała, że rozpoznała cząstkę Tomasza, więc w grę wchodziła tylko zero-jedynkowa sytuacja.
– No zadaj mi wreszcie to pytanie.
– Mieszkasz sam? – wypaliła. – Babcia? Mama?
– Myślałem, że raczej zapytasz o dziewczynę lub żonę. – Kąciki ust uniosły się, ukazując dołeczki w policzkach. – Żadna z nich.
– Ale z kimś mieszkasz, prawda?
– Tak, mam sio…
– Wiedziałam! Siostra… I wszystko jasne.
– Co jest jasne?
– No to, że nie mieszkasz sam – powiedziała zmieszana. Z pomocą przyszedł jej przejeżdżający wóz strażacki. – O, jadą nasi. To znaczy moi, bo jestem strażakiem.
Mina chłopaka była bezcenna.
Kinga wpadła na pomysł.
– Czy twoja siostra nie miałaby ochoty na odwiedziny w jednostce? Mogłabym wam załatwić przejażdżkę drabiną. Wywiezienie w koszu do góry to niepowtarzalne przeżycie dla dziecka – kusiła.
Oparła się o swój samochód i czekała na odpowiedź.
– W sumie to nawet fajny pomysł. Na pewno nie sprawię ci tym kłopotu?
– Nic a nic.
Ustalili szczegóły wycieczki i rozstali się w dobrych nastrojach.
Ponieważ Kinga wybrała w pracy nadgodziny, następne dni spędzała na dodatkowych treningach, czytaniu i szukaniu informacji o męskich wiedźmach i ich krewnych. Doskwierał jej niedosyt wiedzy. Większość opracowań, które znalazła, zakazywały bratania się z odmieńcami. Tylko na jednej stronie internetowej trafiła na wypowiedzi anonimowych forumowiczów.
Założyła konto z lipną nazwą użytkownika, zadała pytania. Odpowiedzi przerosły jej oczekiwania. Osoba o ksywce Ognista Miotła napisała, że wychowywała się z chłopcem ze zdolnościami podobnymi do jej własnych i nikt nie pozbawił go życia, bo osłaniają się wzajemnie. Z kolei Milenijna, zasugerowała odcięcie się od klanu, który naciska na likwidację innej czarownicy. Pisała też, że wpajane od dziecka przyciąganie na zasadzie magnesu to bujda. Najciekawsze było ostatnie zdanie, które kontrastowało z zapisem praw w kowenie: „Dwa Ptaki o tej samej orientacji żyjące w symbiozie, są nie do pokonania”.
W dniu wizyty Tomasza w straży pożarnej, Kingę zaskoczył obraz zbliżającej się rodziny. Zamiast kulturalnego powitania przeszła do przesłuchania.
– Masz brata?
– Cześć, tak, jak zdążyłaś zauważyć brata i siostrę.
– Ale tego mi nie powiedziałeś.
– Bo ty nie dałaś mi dokończyć – wskazał dłonią na dzieci – są bliźniakami, siostra i brat.
– Ale kanał.
Sytuacja przerosła Kingę. Para. Rodzeństwo. Dwoje do dekapitacji. Czy ona może skazać na śmierć najbliższe dziewczynce osoby? A co jeśli dla niej też jest już za późno…
Po pełnym atrakcji dniu, młoda wiedźma musiała jeszcze stawić czoła babci. Rozmowa z podstępnie wdzierająca się do głowy kobietą, zapowiadała się ekscytująco.
– Za dwa dni jest twoja inicjacja – oświadczyła babcia, gdy Kinga zdjęła buty.
– Dwa dni?
– Dobrze słyszałaś.
– Nie możemy z tym zaczekać? Są ważniejsze sprawy niż moja inicjacja.
– Na przykład jakie?
– Ale ty jesteś irytująca… Oczywiście myślę o moich zawodach.
Ten argument nie przekonał babci. Nie tym razem.
– Na Swaroga! Ich nie da się przełożyć!
Spokój staruszki nadal nie wróżył kompromisu.
– To nie weźmiesz udziału.
– Wezmę, a ty przestaniesz przyśpieszać inicjację. Z tego co pamiętam, powinnam sama wybrać termin i stawić się w miejscu inicjacji z własnej woli.
– To tylko drobny szczegół. Można go pominąć.
Wzrok dojrzałej wiedźmy wymagał posłuszeństwa, którego Kinga już nie czuła. Czuła za to strach. Nie tak to miało wyglądać. Skoro babcia nie mówiła jej prawdy, ona również postanowiła ukryć przed nią co nieco.
– Dobrze, ustal datę. Możesz wybrać dowolny dzień oprócz soboty, bo wtedy na pewno wybiorę zawody.
– Na bogów! Uparta jesteś jak twoja matka – wyrwało się kobiecinie.
W domu nigdy nie wspominano rodzicielki Kingi. Po dokonanej przez nią zdradzie i ucieczce z kowenu, dziewczynka była wychowywana przez babcię według rodowej tradycji. Wątpliwości młodej wiedźmy rosły z dnia na dzień, zwłaszcza że oschłość w wyrażaniu uczuć w stosunku do niej powodowały coraz więcej pytań.
– A co ona ma z tym wspólnego?
Babcia wbiła wzrok w ścianę za wnuczką. Nie zamierzała tłumaczyć się ze swoich decyzji, ani z tego, co nią kierowało. Tyle lat poświęciła na wychowanie wnuczki, na zrobienie z niej prawdziwej wiedźmy… Doskonale wiedziała, jaki potencjał posiada Kinga i nie zamierzała go stracić.
– Nic.
– No tak.
„Nic” oznaczało, że nie dowie się niczego konkretnego. Skierowała się na piętro, tylko w swoim pokoju mogła odetchnąć i skończyć udawać uległą. Kiedy była już w połowie drogi, dobiegło ją z dołu nawoływanie.
– Kinga? Po co ci księga o wykroczeniach czarownic?
Tego już było za dużo. Osaczano ją z każdej strony, by tylko przystąpiła do trzeciej inicjacji. Chciano ją nierozerwalnie związać z babcią, która nieustannie naciskała. Wzdłuż kręgosłupa przebiegł Kindze dreszcz, który potraktowała jak ostrzeżenie. Kto na tym zyska?
Nie zatrzymała się, parła po schodach do góry. Gdyby uległa, stara czarownica zaczęłaby gmerać jej w głowie, na szczęście bycie w ruchu to utrudniało. Swarogu pomóż, wołała w myślach.
– Ach tak, zapomniałam ci powiedzieć, że przeczytałam już wszystkie zapiski związane z naszym kowenem. Zostały mi jeszcze dwie księgi, więc postanowiłam to nadrobić przed inicjacją.
– Aha.
Zmysły Kingi wyostrzały się, potrafiła coraz lepiej blokować umysł przed niechcianą lustracją. Z satysfakcją na twarzy zamknęła za sobą drzwi pokoju, po czym oparła się o nie plecami i zjechała po nich do pozycji siedzącej. Objęła głowę dłońmi, spojrzała z dumą na ołtarzyk.
– Dziękuję Swarogu, udało nam się, udało.
***
Następny tydzień zleciał na planowaniu. Kinga napisała prośbę o urlop, ale nie powiadomiła o tym babci. Wychodziła do pracy zgodnie z grafikiem, powoli wcielała swój plan w życie.
Rozmowa z Tomaszem nie mogła czekać, więc po treningu zaprosiła go na piwo.
Mężczyzna upił łyk, po czym odstawił kufel na stolik.
– Zdradź mi prawdziwy powód tego spotkania. Bo że nie jestem w twoim typie, zdążyłem już zauważyć.
Kobieta przygryzła na moment wargę. Musiała zaryzykować.
– Jestem kimś innym, niż myślisz. – Zaczęła kręcić kuflem. – Powiedzmy, że mam pewne zdolności.
– Brzmi ciekawie.
– Nie żartuj sobie, to poważna sprawa. – Zmarszczyła nos. – Ta książka, która wzbudziła twoje zainteresowanie, ma z tym coś wspólnego.
– Teraz masz już moją całkowitą uwagę.
– Przestań się nabijać, bo ja nadal nie jestem pewna czy robię dobrze. – Pochyliła się ku niemu i ujęła swobodnie spoczywająca na blacie stołu dłoń. – Jestem czarownicą, a ty? Kim ty jesteś?
Tomasz przestał się uśmiechać, zacisnął trzymaną przez dziewczynę rękę w pięść.
– Nie wierzę w czarownice i te pierdoły, ale trochę się tym interesuję.
– Jeśli mam ci pomóc, musisz powiedzieć mi wszystko, co wiesz. Zacznij od tatuaży.
Podciągnął rękaw koszulki i oczom Kingi ukazała się twarz boga.
– Na Swaroga…
– Ciekawią mnie wierzenia Słowian i kult jakim otaczali szeptuchy… A właśnie, czy ty mnie przypadkiem nie nazwałaś wiedźmą? Hmm, to by teraz pasowało…
– Nazwałam i wiesz co? – Na chwilę zawiesiła głos. – Myślę, że nią jesteś.
Mówiła z takim naciskiem, że mężczyzna poczuł ucisk w żołądku – działo się z nim coś dziwnego. Zamiast wybuchnąć śmiechem lub skwitować to dowcipną ripostą, co pewnie zrobiłby wcześniej, zaczynał jej wierzyć. Niecierpliwie czekał, aż zacznie kontynuować.
Dziewczyna wypiła duszkiem pół piwa, otarła usta wierzchem dłoni. Zdawała sobie sprawę, że gdyby ktoś przysłuchiwał się ich rozmowie, wziąłby ich za wariatów, a w najlepszym przypadku z dwójkę nastolatków w ciałach dorosłych sfiksowanych na punkcie fantastyki.
– Zacznę od początku, a ty otwórz umysł. Nie przesłyszałeś się, nazwałam cię wiedźmą. I tak, to ma związek z dawnymi bogami. Sprostuję tylko, że to poprawna nazwa również dla mężczyzny, bo Makosz zapoczątkowała rody czarowskie i na jej cześć w nazewnictwie nie ma rozgraniczenia na płcie.
Pochłonięci rozmową, nie zauważyli upływu czasu. Kinga opowiadała mu najważniejsze reguły i przedstawiała schematy według, których żyją tutejsze wiedźmy. Najtrudniejszym zadaniem okazało się przekazanie tego, co chce zrobić jej kowen.
– Czekaj. Czy ty próbujesz mi powiedzieć, że chcą zabić mnie i moje rodzeństwo? – Mężczyzna zmarszczył brwi. – To… to jakiś żart, prawda?
Kinga wiedziała, że ta rozmowa nie będzie łatwa. Kto ze zwykłych ludzi przyjąłby ze spokojem informację o żyjących wśród nich wiedźmach? Tyle wiedzy, którą mu przekazała nie przyjąłby żaden człowiek.
– Jesteś podobny do mnie. Nie potrafię ci tego dokładnie wytłumaczyć, bo potrzebowałbym na to dużo czasu. Widzisz – złapała nos u nasady – ja miałam na to całe dotychczasowe życie, a ty musisz to ogarnąć wciągu jednej rozmowy. Wiem, że to trudne. Nie ukrywam, że czuję się trochę, jaki ryzykująca swoje życie idiotka, tłumacząc ci to wszystko, ale moja intuicja, każe mi to zrobić. Może i działam trochę wbrew sobie, bo sama ciągle dowiaduję się nowych rzeczy o moim pochodzeniu, ale zależy mi żeby tobie i twojemu rodzeństwu nie stałą się krzywda.
– Nie wiem czy mogę ci ufać i…
– Musisz! – Kinga zorientowała się, że krzyknęła. Rozejrzała się dookoła. – Przepraszam, że tak naciskam, ale ja też ryzykuję. I to dużo. Jeśli mi zaufasz, postaram się nas uratować.
– Nas?
– Tak, nas.
Zadzwonił telefon Tomasza.
– Muszę już wracać, dzieciaki nie lubią być same w domu. A to co mi właśnie powiedziałaś, powoduje, że martwię się jeszcze bardziej.
– A ja muszę ci jeszcze tyle wyjaśnić… – rozłożyła w geście bezradności ręce – a nie zostało dużo czasu. W niedzielę mam inicjację i… – zamilkła.
Wstała, rozejrzała się po lokalu. Zaczynała mieć obsesję na punkcie prywatności, jakby ją śledzono.
– Dasz radę mi zaufać? Nie zdążę ci wszystkiego opowiedzieć, ale obiecuję, że zrobię wszystko, żeby nie spadł wam włos z głowy.
– Okej – zgodził się, czym sam siebie zaskoczył. – Zaufam.
Wszystko co do tej pory usłyszał wydawało się nierzeczywiste, ale uwierzył dziewczynie. Intuicja nadal walczyła z ego – to było dziwne uczucie, któremu się poddał. Jej wyjaśnienia miały sens, zwłaszcza gdy zestawiał uzyskane informacje ze zdolnościami rodzeństwa. Ciężar jaki nosił w sercu wcale nie zelżał. Zastanawiał się co go jeszcze czeka. Siostra miała zdolność władania ogniem, lunatykowała i podczas nocnych spacerów, zdarzało jej się wykrzesać iskry dłońmi. Nie uwierzyłby, gdyby tego nie zobaczył. Co tyczyło się brata… Według Kingi, potrafił blokować dostęp mentalny do całej ich trójki.
Tak jak wcześniej ustalili, na zawody młodej wieźmy przyjechał pociągiem., Odbywały się one w oddalonej o czterdzieści kilometrów miejscowości. Miejski Ośrodek Sportu i Rekreacji w Radlinie to pełen atrakcji kompleks, który zapewniał mnóstwo rozrywki wszystkim lubiącym różnorakie sporty, a hala należała do najnowocześniejszych w okolicy.
Tomasz znalazł miejsce przy drzwiach, więc go nie widziała.
Kobieta do końca nie była pewna czy archeolog się zjawi. Po wyjściu z samochodu rozglądała się po całym parkingu, nie dostrzegła go w pobliżu szatni, ani na widowni. Obawy towarzyszące jej podczas zawodów, powodowały dekoncentrację. Po zwodach wyczuła jego obecność, a usłyszawszy znajomy głos, odetchnęła z ulgą.
– Gratulacje! – oderwał się od ściany budynku. – Drugie miejsce, no no. Odniosłaś sukces.
– Chyba nie do końca, bo Niemka podbiła mi oko.
– Oj tam – zabrał z jej rąk plecak – jak chcesz, to mogę prowadzić.
– Stawiasz mi warunki? – Nie czekała na odpowiedź. – Moje auto zawsze ja prowadzę.
Dobrze się złożyło, że mężczyzna przyjechał pociągiem, ponieważ w drodze powrotnej mieli dużo czasu na omówienie najważniejszych zasad obowiązujących kowen oraz ciekawostek z przeszłości rodziny Tomasza.
– Ujmę to tak, jesteś wiedźmą, ale nieaktywną – wyznała.
– Da się to zmienić?
– Szczerze, nie mam zielonego pojęcia. – Zaczęła gestykulować dłonią. – Nie wiedziałeś, kim jesteś. Oprócz fascynacji Słowianami i ich tradycjami, nie wykazujesz żadnych zdolności. A przynajmniej na razie. Nie wspomnę, że zgodnie z naszymi zasadami, powinieneś być martwy.
– A dzieci?
– I tu mam prawdziwą zagwozdkę. Może zacznijmy od pytania, kiedy siostra zaczęła wykazywać jakiekolwiek odchyły od normy?
– Odchyły powiadasz… – Zastanawiał się chwilę. – Nie wiem czy to to, ale spotkanie z tobą uświadomiło mi pewną rzecz. W moim rodzinnym domu wybuchł pożar. Wróciłem wtedy z randki i zastałem istny armagedon. Ogień buchał z okien na piętrze, wyły syreny, strażacy lali wodę z każdej dostępnej strony. – Zacisnął pięści. – Podbiegłem do karetki i zobaczyłem tam bliźniaków. Od strażaka dowodzącego akcją dowiedziałem się, że dwie osoby zostały uwięzione w środku…
– Rodziców nie udało się uratować – zakończyła za niego zdanie.
– Tak.
– Czy to możliwe, że pożar wywołała twoja siostra? – pytała, chociaż w jego oczach było widać ból.
– Teraz myślę, że to bardzo prawdopodobne. Była noc. – Dotknął dłonią jej ramienia – Czy mogła to zrobić przez sen?
Takich pytań było więcej i choć ciągnęły się przez całą drogę powrotną, nie wyczerpały tematu. Tomasza uwierała jeszcze jedna rzecz, mianowicie zwrócił uwagę na obsesyjną religijność rodziców. Frapujący wniosek o fanatycznym katolicyzmie potwierdzało przekonanie, że opiekunowie, którzy zauważyliby przejaw zdolności nadprzyrodzonych u córki, uznaliby to za opętanie i poddali dziecko egzorcyzmom.
W trakcie dyskusji role ciągle się odwracały. Raz jedno wypytywało a drugie odpowiadało, by po chwili rozmówcy zmieniali strony. Prowadziło to wszystko do punktu kulminacyjnego, w którym rzucona przez Tomasza teza, zawisła w powietrzu niczym gradowa chmura nad głową Kingi.
– Czy ty nie potrafisz samodzielnie myśleć? Przecież żyję i mam się dobrze. Dzieci też jakoś dają radę.
– Ale…
– Czemu wierzysz bezkrytycznie tym swoim czarownicom? Zastanów się chwilę i powiedz czy zawsze zgadzasz się z ich zdaniem? Wykonujesz wszystkie polecenia bez krzty wątpliwości?
Kinga wiedziała, że babcia narzucała jej swoje zdanie oraz tłumiła najmniejszy sprzeciw poprzez demonstracyjne przypominanie o życiu w kowenie i nienaruszalnych zasadach. Dziwne, że właśnie za sprawą mężczyzny zaczęła zastanawiać się czy potrafiłby zabić, choć przedtem wydawało się to oczywiste. W głowie rozbrzmiewała zasada mówiąca o tym, że tylko zgromadzenie mogło decydować o życiu rodziny, której przedstawiciel siedział obok niej.
– Cholera, nie zrobię tego. Nie ma, kurwa, mowy. Nie będę pionkiem w ich grze! – Uderzyła dłońmi w kierownicę. – Już wiem, czemu jędza przyspiesza inicjację.
Pierwsza dekapitacja zawsze była trudna, a właśnie w tym miała jej pomóc jutrzejsza uroczystość. Pytanie brzmiało: czemu babcia jej o tym nie powiedziała?
– Od czasu, kiedy uzmysłowiłaś mi pewne rzeczy, poszukałem informacji u moich znajomych. Wiesz, archeologowie mają różne tezy.
– Okej.
– Zastanawiałaś się dlaczego współżycie na zasadzie magnesu jest tak ważne?
– Trochę.
– Załóżmy więc, że babcia musi związać się z Ptakiem o przeciwnych zdolnościach. Jak myślisz, dlaczego?
Odpowiedź spłynęła na nią niczym dotyk Swaroga.
– Moc to dar i przekleństwo. – Spojrzała na Tomasza z przerażeniem. – Bo podwoi swoją siłę.
Kinga była wyczerpana zawodami i powrotna drogą z tak intensywnymi rozmowami. Ciągle biła się z myślami, zadawała sobie pytania o swoją i Tomasza przyszłość. No i o przyszłość jego rodzeństwa. Kiedy odstawiła go pod dom, dostrzegła w jego oczach tą samą niepewność.
Noc obfitowała w prorocze sny. Kobieta bez twarzy, Swaróg i babcia w roli nadzorcy…
Dla wrażliwej Kingi były to ważne znaki – dusza podpowiadała jak ma postąpić. Musiała jej zaufać.
Nadeszła niedziela, dzień trzeciej inicjacji Kingi. Dziewczyna postanowiła już, co zrobi ze swoim darem. Przyświecał jej sam Swaróg, a słońce i ogień wzmacniały temperament.
Zgodnie z obrządkiem, wzięła oczyszczającą kąpiel w soli i ziołach. Wzniosła prośby o połączenie pierwiastka męskiego i żeńskiego przy zapalonych świecach i kadzidłach, skupiła się też na prośbach do bogów – z jedną małą różnicą. Nie prosiła o zachowanie równowagi Makosz i Swaroga w obdarzeniu jej mocą. Wybrała jedno bóstwo.
– Jestem gotowa – powiedziała, stając przed babcią.
– Jesteś pewna? – kobieta domagała się potwierdzenia.
Nie zdążyła odpowiedzieć, bo zadzwonił jej telefon. Odebrała.
– Słucham.
– Musisz tu zaraz przyjechać! – krzyczał Tomasz. – Maria zniknęła! Nie mam pojęcia, gdzie jest!
– Zaraz tam będę, czekaj na mnie przed domem! – Spojrzała na babcię. – Muszę jechać, słyszałaś, dziewczynka zniknęła.
– Ale inicjacja!
– Wiem, babciu. Upieczemy dwie pieczenie na jednym ogniu. Znajdę ją i przywiozę wprost na spotkanie kowenu.
Wybiegła z domu z dziwnym spokojem w duszy. Dlaczego czuła ulgę? Czyżby sam Swaróg jej pomagał? Wszędobylski zapach dziurawca wypełniał otoczenie, wdzierał się wprost do gardła. Potrząsnęła głową, chciała odegnać otumaniającą woń zioła. Gdy wreszcie ruszyła z podjazdu, kamienie uskakiwały jej spod kół, gnała pod adres Tomasza na urwanie karku. Przyświecała jej myśl – byle dalej od babci.
– Nareszcie jesteś! Nie mam pojęcia, gdzie młoda polazła. Sprawdziłem już poprzednie miejsce, ale jej tam nie było… A jak porwały ją te twoje czarownice? – panikował.
– Czekaj, ty tak na poważnie?
– Cholera! Jane, że na poważnie.
– Myślałam, że chciałeś mnie uchronić przed inicjacją… – otworzyła drzwi garbusa – no to wskakuj, trzeba jej przecież szukać.
Tomasz zdał sobie sprawę, że ona miała rację. Chciał ja chronić. W niewyjaśniony dla siebie sposób poczuł, że musi zadbać nie tylko o swoje rodzeństwo, ale także o dziewczynę. Nie rozumiał co się z nim działo: intuicja się wyostrzyła i chyba zaczął przeczuwać wydarzenia z wyprzedzeniem. Założył, że sam odnajdzie rodzeństwo, ale bezwiednie wyjął telefon i zadzwonił. O co tu chodziło? Czy zaczynały budzić się w nim jakieś niezrozumiałe umiejętności? Czy działo się to pod wpływem Kingi?
Dziewczyna zaparkowała auto w pobliżu łąki, gdzie wybuchły ostatnie pożary.
Tomasz dostrzegł to dopiero teraz.
– Mówiłem ci, że tu byłem! – krzyknął, ale wysiadł z auta.
– Spokojnie, młode czarownice lubią wracać w te same miejsca. Choćby nawet poszła gdzieś dalej i tak tu wróci, bo przyciąga ją chęć kontynuacji zniszczenia. To staje się silniejsze od niej. – Odchrząknęła poddenerwowana. – Niedobrze.
Szli powoli, rozglądali się dookoła. Kinga usłyszała kwilenie.
– Marysia?! Jesteś tu? – prosiła o jakikolwiek znak kobieta. – Nic ci się nie stanie, nie musisz się mnie bać.
– Słyszysz ją? – zdziwił się Tomasz.
– Nie wiem czy ją, ale cichy płacz dziecka to jest na pewno. – Wyłapała zdziwiony wzrok Tomasza. – No co, mam trochę bardziej niż ty wyczulone zmysły.
Usłyszeli trzask łamanej gałęzi, więc oboje spojrzeli w tym samym kierunku. Płacz dziecka nasilił się, znaleźli ją.
Kiedy wracali z umorusaną uciekinierką do samochodu, dostrzegli w pobliżu zdyszane drugie z bliźniąt.
– Na Swaroga – westchnęła kobieta. – Mogłam to przewidzieć. Oni są połączeni, tak jakby nierozerwalni i zawsze się odnajdą.
– Czy czy ich moc będzie rosła? – wyjąkał mężczyzna, choć doskonale wiedział, że niebezpieczeństwo, jakie im grozi, rośnie z każdą chwilą. Czuł to.
– Myślę, że tak. I dopóki nie nauczą się jej ukrywać, mogą się stać namierzalni przez inne czarownice.
– Rozumiem. I co teraz? – pokręcił w niedowierzaniu głową. – Jakoś nie mogę tego wszystkiego sobie poukładać. Poznałem cię i wszystko się skomplikowało. Wywróciłaś moje – wskazał ręką na rodzeństwo – i ich życie do góry nogami.
Kinga skończyła lokować dzieci na tylnych siedzeniach auta i zatrzasnęła drzwi. Odwróciła się z impetem i spojrzała prosto w oczy Tomasza. Był od niej dużo wyższy, ale zadarła głowę i bez mrugnięcia okiem wyrzuciła z siebie słowa.
– Jesteś pewny, że to moja wina?! – krzyknęła – Myślisz, że mi jest dobrze z tym, że zdradzam własny kowen i babcię, która mnie wychowała. Nie masz pojęcia – uderzyła się pięścią w klatkę piersiową – co się ze mną dzieje. Kocham babcię, ale…
– Czemu to robisz? Przecież możesz dostosować się do waszych zasad! – Zrobił krok w jej kierunku i od razu poczuł mrowienie w całym ciele. Ogarnęło go przyjemne ciepło.
Kinga też to poczuła.
– Właśnie – uśmiechnęła się smutno – tu tkwi problem. Coś mi nie pozwala. Wiem jedno, nie mogę do tego dopuścić.
Dziewczyna niechętnie zrobiła krok w tył. Siła oddziałująca na nich zwiększała się, a nagłe zawroty głowy uświadomiły jej, że słyszy myśli mężczyzny. Zrozumiała, że im dalej była od babci, tym postępy w aktywowaniu kolejnych zdolności rosły.
– Ponawiam pyta…
– Wiem. Chciałeś powiedzieć i co teraz? Będziemy przed nimi uciekać? Odpowiadam, tak, będziemy uciekać. Nie mam do końca pojęcia co robić, ale radzę ci współpracować.
– Co?
– Wsiadaj. Musimy zabrać z twojego domu najpotrzebniejsze rzeczy. Dokumenty, jakieś ubrania dla dzieci, prowiant i gotówkę. Jest nas czworo – myślała na głos – w małym samochodzie. Nic więcej nie zabierzemy. Wszystko inne zorganizujemy po drodze.
– Wszystko zaplanowałaś. Mam wrażenie, że to jakiś sen. Uszczypnij mnie, bo nie wiem czy mam się zacząć śmiać czy płakać.
– Zapinaj pasy, nie mamy czasu – dyrygowała. – Mogę cię zapewnić, że płakać będziemy jak nas dorwą, a wierz mi wolałbym się śmiać, gdy uda nam się znaleźć jakieś odludne miejsce w głuszy.
***
Po sześciu godzinach jazdy udało im się znaleźć domek w lesie nad jeziorem. Właściciel wynajął go bez zbędnych pytań, więc przez tydzień mieli gdzie mieszkać. Domek spełniała ich skromne oczekiwania, a udawanie rodziny na wakacjach nie powinno być trudne. Kinga wiedziała, że najważniejsze było bezpieczeństwo i snucie dalekosiężnych planów nie maiło sensu. Ukrycie się przed kowenem w dwudziestym pierwszym wieku, graniczyło z cudem. Ucieczka smakowała zdradą, strachem ale i wolnością.
Dzieci spały, a oni siedzieli na schodach domku. Tomasza męczyły pytania, które chciał zadać Kindze. Dostrzegł na je twarzy zmęczenie i postanowił poczekać z tym do jutra.
Ona wiedziała, że sami sobie nie poradzą, potrzebowali nie tylko pieniędzy, ale i pomocy kogoś o podobnych doświadczeniach… Mama, pomyślała.
W końcu Tomasz przerwał milczenie.
– I co z nami będzie?
– Nie mam pojęcia – odpowiedziała zgodnie z prawdą.
Przymrużając oczy, spojrzała w pierwsze promienie wschodzącego słońca. Zdawało jej się, że widzi szyderczy uśmiech samego Swaroga. Spłynął na nią spokój, a jej usta zupełnie bezwiednie wypowiedziały tylko jedno zdanie.
– To dopiero początek.
Algas, przeczytałam. W miarę udany debiut, ale historia mnie nie przekonała. Z pojedynczych wzmianek niewiele dowiedziałam się o świcie współczesnych czarownic i o prawach rządzących ich życiem. Konwent brzmi tak abstrakcyjnie, że nie mam pojęcia, co się za nim kryje. Słowiańskie języki to polski, rosyjski czeski itd. więc może miałaś na myśli prasłowiański lub wczesnosłowiański. Tomasz tak łatwo dał się przekonać, że aż wyszło nienaturalnie. I to są szczegóły, nad którymi trzeba popracować, żebym poczuła się przekonana podczas czytania, że tak naprawdę mogło się zdarzyć. Potencjał jest, trzeba jeszcze trochę całość doszlifować. Nie chciałam robić łapanki, bo zależało mi na treści. Kilka razy przystanęłam, ale tylko to zaznaczyłam:
zobaczyłem tam bliźniaków. – bliźniaki
Pozdrawiam i życzę owocnej pracy twórczej!
Cześć, Algas!
Kinga zamknęła oczy i próbowała przywołać twarz mężczyzny, który cyklicznie wyrządzał przyrodzie tyle szkód.
Kinga nie wie, kim jest podpalacz, ale przywołuje twarz mężczyzny? W sensie jakiegokolwiek? Wiem, że jest uprzedzona, o czym sama mówi:
Na początku założyłam, że to zwykły facet, ale…
Ale, no, nie wiem, pachnie mi to amatorszczyzną. Niby przeszła dwa stopnie inicjacji, a zamiast pozwolić, aby jakieś ślady wywołały w niej wizję, narzuca tym śladom swoją wizję i później jest zaskoczona.
Natomiast, dzieci poświęcone ogniu to zupełnie inna historia. Chłopiec z takimi zdolnościami musiał zostać unicestwiony, ponieważ był zagrożeniem dla wolnych wiedźm.
Nie rozumiem, dlaczego chłopcy muszą być zabijani (chyba że to przejaw uprzedzeń kowenu), bo w sumie nie ma wyjaśnione (albo przeoczyłem), dlaczego stanowią zagrożenie.
Miał też napisy w słowiańskim języku
Nie ma takiego języka. Są języki słowiańskie, ale nie ma języka słowiańskiego. Chyba że masz na myśli hipotetyczny język prasłowiański.
Była to fantastyka, ale zgodnie ze swoim przeczuciem znalazła tam kila ciekawych wskazówek.
Literówka.
Czy ona poszukuje informacji o świcie w książkach fantastycznych? W „Hobbicie”, „Eragonie”, etc.? W sensie to nawet nie musi być głupie, ale należałoby podać tytuł, nawet i zmyślić. Fantastyka jest pojęciem zbyt wiele w sobie mieszczącym.
Ponieważ Kinga wybrała w pracy nadgodziny, następne dni spędzała na dodatkowych treningach, czytaniu i szukaniu informacji o męskich wiedźmach i ich krewnych.
Wybrała nadgodziny, dlatego ma czas wolny?
Ciekawią mnie wierzenia Słowian i kult jakim otaczali szeptuchy
Bazując jedynie na wiki, nie znalazłem nic o kulcie szeptuch wśród Słowian. Co ciekawe, choć to łatwe do zamiany, wiki podaje, że szptuchy wywodzą swoje moce od Chrystusa. Słowem, nie musi być to nawet żadna prechrześcijańska praktyka. Pamiętam także, iż w jakieś książce (niestety nie pamiętam w jakiej więc podaję tylko jako ciekawostkę) czytałem, że szeptuchy występują jedynie na obszarze Rusi Białej, nie zaś całej Słowiańszczyzny.
Mam wrażenie, nie wiem, czy taki był twój zamiar, że z tekstu da się wynieś jakoby istniała jakaś kultura wszechsłowiańska. Mamy jakiś „język słowiański”, „kult szeptuch wśród Słowian”, „słowiańską stylistykę” itp. Tymczasem zupełnie tak nie jest. To, co łączy ze sobą ludy słowiańskie, to chyba jedynie pokrewieństwo językowe, mamy różne alfabety, różne tradycje, różne państwa, historie, i wierzenia. Same wierzenia przed chrześcijańskie najpewniej też były zróżnicowane (dlaczego by nie?), a jeśli twoja historia dzieje się, powiedzmy te 1000 lat później od Chrztu Polski, choć na Bałkanach chrześcijaństwo jest starsze, tym bardziej powinny się zróżnicować.
Mówiła z takim naciskiem, że mężczyzna poczuł ucisk w żołądku
Jest w tym sens, ale nie brzmi to najlepiej.
Sprostuję tylko, że to poprawna nazwa również dla mężczyzny, bo Makosz zapoczątkowała rody czarowskie i na jej cześć w nazewnictwie nie ma rozgraniczenia na płcie.
Przyjmijmy, że tak jest, ale słowo wiedźma nie wywodzi się od słowa Makosz. Gdyby tym określeniem na wiedźmę było słowo „makosz” to w porządku, ale tak nie widzę w tym większego sensu.
Kto ze zwykłych ludzi przyjąłby ze spokojem informację o żyjących wśród nich wiedźmach?
Gdyby powiedziano o tym w telewizji, nakręcono filmiki na YouTubie i Tik-Toku myślę, że zwykli ludzie przyjęliby wszystko ze spokojem lub niepokojem w zależności od intencji twórców.
Tyle wiedzy, którą mu przekazała nie przyjąłby żaden człowiek.
Nie było tego jakoś dużo. Za bardzo wyolbrzymiasz. Chyba że miałaś na myśli niezwykłość tej wiedzy. Ale trzeba by poprawić.
Tomasza uwierała jeszcze jedna rzecz, mianowicie zwrócił uwagę na obsesyjną religijność rodziców. Frapujący wniosek o fanatycznym katolicyzmie potwierdzało przekonanie, że opiekunowie, którzy zauważyliby przejaw zdolności nadprzyrodzonych u córki, uznaliby to za opętanie i poddali dziecko egzorcyzmom.
Z czego Tomasz wnosi o „fanatycznym katolicyzmie”, czymkolwiek ten jest, i jak to potwierdza całą tę resztę? Przyjrzyj się temu fragmentowi, bo nieźle tu namieszane i trudno dojść, o co chodzi. Może porozbijaj na mniejsze zdania?
Pozdrawiam. :)
„Pisałem wiele, ale co uważałem za niedoskonałe, rzucałem w ogień, bo ten najlepiej poprawia”. Owidiusz
Chętnie zapoznam się z uwagami i sugestiami dotyczącymi mojego opowiadania.
Ależ proszę bardzo. Tylko ostrzegam, że poruszasz tematykę, którą zajmuję się w zasadzie profesjonalnie, więc będę się czepiać strony merytorycznej. Nie bierz tego do siebie.
Kinga pracowała w straży pożarnej i jako jedyna kobieta w jednostce radziła sobie doskonale. Taka sielanka trwała kilka lat. Niedawno zauważyła, że jej zdolności zaczęły wzrastać. Intuicja nie stanowiła aż takiego problemu jak siła, którą dysponowała filigranowa dziewczyna. Musiała to ukryć, więc zainteresowała się kickboxingiem – zwiększał on wydolność organizmu, czyniła kobietę nadzwyczaj zwinną oraz poprawiał refleks, wszak życie wiedźm w obecnych czasach nie było łatwe.
Sporo informacji, jak na jeden akapit. Później jest więcej takich momentów.
Kinga zamknęła oczy i próbowała przywołać twarz mężczyzny, który cyklicznie wyrządzał przyrodzie tyle szkód.
Baba nie może krzywdzić przyrody?
Niespodzianką okazał się nastolatek i to zdolny wyrzucić z siebie tak dużą ilość mocy.
Rozumiem, że Kinia jest magiczna i może jakoś to wyczuwa, ale jednak nie jestem tego pewien i zastanawiam się, skąd od razu pomysł, że to były czary…
wyszukała numer do kobiety, która powinna znać odpowiedź na nurtujące ją pytania
Nazywa ją babcią kilka linijek później. Nie musisz się tak czaić, to nie buduje napięcia, tylko jest denerwujące.
Tak, kolejna Córa Floriany.
To mi jakoś umknęło – dlaczego słowiańskie wiedźmy nazywają się tak trochę po łacinie?
chrześcijaństwo szerzyło zapomnienie o pierwotnych bogach słowiańskich
Pobawię się w Tarninę – to nie jest po polsku.
I dlaczego zgromadzenie słowiańskich wiedźm nazywa się tak barbarzyńsko ,,kowenem”? Termin coven wymyślili jakieś pięćdziesiąt lat temu wiccanie.
złożyłam ofiarę Makosz i Swarogowi
[krew z oczu] Mokosz. I odmienia się ,,kogo, czego – Mokoszy”, jak ,,Bydgoszcz – Bydgoszczy”.
Poza tym – religia Słowian raczej nie przypominała celtyckiego neopoganizmu, z tym ich ,,pierwiastkiem męskim i żeńskim”. Ale dobra, licencja poetycka.
napisy w słowiańskim języku
To może znaczyć cokolwiek. (:
Symbolem bogini był księżyc
Jakby się uprzeć, to w językach słowiańskich księżyc jest raczej rodzaju męskiego (zresztą ,,księżyc” = ,,mały książę”).
Odpłynęła tak daleko, że nie zauważyła pochylającego się nad nią mężczyzny.
Odwrotność sytuacji z babcią – tak to opisałaś, że nie zaskoczyłem, że chodzi o Tomasza.
Bo jestem archeologiem, a na okładce tej książki są wytłoczone słowiańskie symbole. Zdaje się, że magiczne.
Zna się na tym, jak każdy szanujący się archeolog.
Tomasza uwierała jeszcze jedna rzecz, mianowicie zwrócił uwagę na obsesyjną religijność rodziców. Frapujący wniosek o fanatycznym katolicyzmie potwierdzało przekonanie, że opiekunowie, którzy zauważyliby przejaw zdolności nadprzyrodzonych u córki, uznaliby to za opętanie i poddali dziecko egzorcyzmom.
Coś mi się nie podoba w twoim toku myślenia, ale trudno mi określić, co.
Dobra, zdaje się, że masz ten sam problem, co ja – lubisz pisać dialogi i wymyślać konkretne elementy świata, ale nie lubisz opisywać pojedynczych wydarzeń. Stąd w tekście masa kwiatków z rodzaju ,,Ano, poszli gdzieś tam, zrobili coś, i może to i było nawet ważne, ale nie będę cię, Czytelniku, zanudzać”. Tak się nie robi, bo wychodzi streszczenie.
Druga rzecz – trochę łopatologicznie opisujesz uczucia bohaterów. Używasz takich niepotrzebnych słów typu ,,zrozumiała”, ,,czuła” etc. Nie zawsze musisz robić bohaterowi trepanację czaszki na użytek odbiorców.
Trzecia – rozrzucasz wątki jak Szwedzki Kucharz. :P Tu jest kickboxing (z którego nie za wiele wynika), tu mama była buntowniczką, ale to chyba będzie w sequelu… Jak ,,Rebel Moon”, można dostać oczopląsu.
No i poza tym, choć to urban fantasy, jakoś trudno mi uwierzyć w tę wiedźmią konspirację, bo chyba nie kryją się zbyt umiejętnie. Czy one mają nawet forum?
Mam wrażenie, że wybrałaś sobie zbyt ambitny cel – luz, każdy autor fantasy kiedyś przez to przechodził. ;) Nie wiem jak długo piszesz, ale to opowiadanie najwyraźniej miało być początkiem Wielkiej Epickiej Sagi (tekst kończy się tym samym zdaniem, co pierwsza część ,,Diuny”…). Takie rzeczy nigdy nie wychodzą za pierwszym razem.
Ale potencjał w sumie jest, więc pisz, pisz.
Atreju,
Pamiętam także, iż w jakieś książce (niestety nie pamiętam w jakiej więc podaję tylko jako ciekawostkę) czytałem, że szeptuchy występują jedynie na obszarze Rusi Białej, nie zaś całej Słowiańszczyzny.
Z tego, co ja się orientuję, to pogranicze polsko-białoruskie i polsko-ukraińskie. Sama Białoruś może też.
Show us what you've got when the motherf...cking beat drops...
Taka sielanka trwała kilka lat.
Mmmm, bez przesady: https://sjp.pwn.pl/szukaj/sielanka.html
Niedawno zauważyła, że jej zdolności zaczęły wzrastać.
Kto zauważył? Bo podmiot domyślny przechodzi z poprzedniego zdania.
Intuicja nie stanowiła aż takiego problemu jak siła, którą dysponowała filigranowa dziewczyna.
?
Musiała to ukryć, więc zainteresowała się kickboxingiem
Mhm. Czyli Kinga ukrywa swoje zdolności – uprawiając hobby, w którym te zdolności będą najbardziej widoczne? Nie wiem, czy "filigranowa dziewczyna" nie rzucałaby się już w oczy, pracując jako strażak (czyli w zawodzie wymagającym sprawności fizycznej). Chyba że chodzi o to, że Kinga usiłuje wyrobić sobie zdolność kontrolowania tej siły, ale w takim razie – może lepiej tai chi?
wszak życie wiedźm w obecnych czasach nie było łatwe
Jeśli w obecnych, to nie jest łatwe. Jeśli nie było, to w tych czasach.
Podczas dzisiejszej służby strażacy zostali wezwani do palącej się trawy.
Streszczasz. W ogóle zaczynasz od streszczenia, ale tutaj już oczekiwałam sceny.
Gdy zastępy dotarły na miejsce, Kinga pierwsza wyskoczyła z wozu, rozglądała się uważnie.
Podzieliłabym to na drugim przecinku.
Wzdłuż kręgosłupa wędrowały rzędy mrówek, informowały o dobrym typowaniu – piroman krążył w okolicy.
Zdanie na chwilę mocno mnie zbiło z tropu. Co to jest "typowanie"?
Z podsłuchanej rozmowy kierowcy z dyspozytorem wynikało, że podobne podpalenia miały miejsce także wczoraj i przedwczoraj.
Primo – pokaż tę rozmowę. Secundo – nadal streszczasz. To źle. To wręcz fatalnie. Streszczenie nie jest ciekawe, bo jest abstrakcyjne, niedotykalne.
Chętnie zajęłaby się tą sprawą
Czyli? Nadal nie widzę tego świata, to jest bardzo suche. Całe zdanie streszcza scenę.
Nabrała w płuca śmierdzącego powietrza. Dym dusił, ale wolała to niż słowne przepychanki z szefem.
Nie mam pojęcia o życiu strażaków. Ale mam pojęcie o pracy w laboratorium chemicznym: "śmierdzące powietrze" i dym to nie to samo, a żadnego z nich nie chciałabym wdychać, gdybym miała wybór. Ponadto (wybacz monotematyczność, ale to nie ja zaczęłam ;D) streszczasz. To jest notatka.
Po skończonej służbie pojechała prosto na miejsce wczorajszego pożaru. Idąc wzdłuż wypalonego pasa trawy, dotarła do obszaru, gdzie według niej wszystko się zaczęło.
Rym (pożaru-obszaru), zresztą "obszar" jest za duży, żeby coś się na nim zaczęło. Wzdłuż pasa wypalonej trawy (to nie pas jest wypalony). I – skąd Kinga wie, że akurat tam się zaczęło? Bo na razie po prostu bierze to z głowy, czyli znikąd.
dotknęła podłoża
Czemu nie ziemi, popiołów, zwęglonej trawy? Czegoś konkretnego, jednym słowem?
Po chwili przeszedł ją prąd, włoski na karku stanęły dęba.
Hmm. Na pewno bym przedzieliła. Ten prąd abstrakcyjny i trochę nie w tę stronę prowadzi, chyba.
próbowała przywołać twarz mężczyzny, który cyklicznie wyrządzał przyrodzie tyle szkód
Afektowane, wręcz purpurowe. Co to znaczy "cyklicznie"? I skąd ona wie, że mężczyzny?
Nagle zaburczało jej w brzuchu, ale przyjęła to ze spokojem, bo pusty żołądek pomagał w skupieniu i odbieraniu z rannej ziemi bodźców
Większości ludzi akurat przeszkadza… ale też burczenia w brzuchu nie traktują jako czegoś niepokojącego. Więc czemu zapewniasz, że Kinga też nie? Końcówka źle się parsuje, częściowo ze względu na szyk: odbieraniu bodźców ze zranionej ziemi.
Odcięła się od świata dźwięków i trwała tak kilkanaście sekund.
Co to znaczy?
– Co do cholery! – krzyknęła i pacnęła na tyłek.
Urocze. Ale ten typ humoru nie jest łatwiejszy od innych typów humoru.
Od początku zakładała, że pożar jest dziełem dorosłego człowieka upajającego się spalaniem.
Pretensjonalne. Dlaczego tak zakładała?
Niespodzianką okazał się nastolatek i to zdolny wyrzucić z siebie tak dużą ilość mocy.
Jaką znowu niespodzianką?
W swojej wizji nie potrafiła wyostrzyć twarzy
Hmm.
wyciągnęła telefon, wyszukała numer do kobiety, która powinna znać odpowiedź na nurtujące ją pytania
Numer kobiety. Bardzo spowalniasz akcję takimi długimi zdaniami.
Uścisnęła nasadę nosa.
Czyli zacisnęła sobie nos palcami?
Ale ten podpalacz zatruwa życie naszej jednostce.
Mmmmm… bo przez niego muszą pracować? A ewentualne inne pożary, od których odciąga strażaków? A zagrożenie dla zabudowań? A gdyby jakieś dziecko tam było, zostało odcięte w jakiejś dziurze i nawdychało się czadu? Pisarz musi być paranoikiem, sorki.
Ile razy mam ci powtarzać, że to nie nasze sprawy.
Nasze domy są bowiem ognioodporne, a lokalną społeczność mamy w nosie. Wygląda mi to na klasyczną historię o oprymowanych magach. Ostrożnie z takimi rzeczami. O ile nie w każdej sprawie zgadzam się z Mythcreants, polecałabym Ci ten artykuł: https://mythcreants.com/blog/the-problem-with-oppressed-mages/
Babcia nie pochwalała tego typu zachowań, bo traktowała ludzi oraz wiedźmy jak odrębne gatunki i nie przemawiało do niej nawet to, że aby przetrwać, są zmuszone koegzystować z adamowym plemieniem.
Primo – pretensjonalne ("adamowe plemię"?), secundo – odrębne gatunki jak najbardziej mogą współpracować (mutualizm), tertio – skoro tworzą jedno społeczeństwo (Kinga nie miała problemów ze znalezieniem i utrzymaniem pracy), to są częścią jednego porządku moralnego. Nie mówię, że babcia nie może tego faktu mieć w nosie. Ale musi mieć po temu powody.
– No – teraz ona odpowiedziała półsłówkiem.
Lepiej: – No. – Teraz ona odpowiedziała półsłówkiem.
coś zakłócało mi odbiór
Nie dawaj zaimka (krótkiego) na miejsce akcentowane: coś mi zakłócało odbiór.
– przerwała wnuczce kobieta.
Didascale zbędne. Widać, kto mówi.
Kinga nie kryła zdziwienia.
Dlaczego właściwie miałaby się dziwić? Skończyłabym dialog na poprzedniej kwestii babci i nie zaczynała nowego tematu. Dobrze jest też dać pustą linię (światło) między sceny – tak jest czytelniej.
Natomiast, dzieci poświęcone ogniu to zupełnie inna historia.
Natomiast dzieci poświęcone ogniowi to zupełnie inna historia. Odmiana – zob. tu: https://wsjp.pl/haslo/podglad/9887/ogien/4928326/plomien – poświęca się komu? czemu? (celownik). Ponadto – poświęcanie jest czynnością wykonywaną przez ludzi. Jeśli te dzieci już się takie rodzą, to nie są niczemu poświęcone (dopóki nie odbędzie się stosowny obrzęd).
Chłopiec z takimi zdolnościami musiał zostać unicestwiony, ponieważ był zagrożeniem dla wolnych wiedźm.
Dlaczego?
Dziewczynki zaś traktowano ze szczególną ostrożnością, zwłaszcza że po latach czystek, prawdziwe potomkinie prawie wyginęły.
Dziewczynki zaś traktowano ze szczególną ostrożnością, zwłaszcza, że po latach czystek prawdziwe potomkinie prawie wyginęły. Jasne, skoro eliminuje się z populacji połowę nosicieli odpowiednich genów…
Na skutek wyparcia, tylko nieliczne pokolenia czarownic zachowały swoje zdolności, bowiem chrześcijaństwo szerzyło zapomnienie o pierwotnych bogach słowiańskich, a to powodowało brak kontaktu z kowenami, nawet przez kilka kolejnych pokoleń.
"Pokolenia"? W sensie plemiona, czy generacje? I jak, u ciężkiego licha, można "szerzyć zapomnienie"? Co to znaczy? To zdanie (klisze pomijając) jest co najmniej dwa razy za długie i – mętne.
Odnalezienie małoletnich panienek z budzącymi się mocami, graniczyło z cudem, dlatego postępowano zgodnie z przyjętą wiedzą o niekontrolowanym rozwoju zdolności magicznych, który mógł jednocześnie pomóc i zaszkodzić.
To jest jeszcze bardziej przedłużone i mętne. Jak jedno wynika z drugiego? Pierwszy przecinek wytnij, nie stawia się go między podmiotem a orzeczeniem, zob. https://www.fantastyka.pl/publicystyka/pokaz/66842850
Każda Córa Floriany przechodziła…
Cały ten akapit to klasyczny infodump. Część tej informacji (o strzygach) mogłaś przekazać w dialogu, resztę pokazać później.
Wiele gorzej kończyły młode pretendentki, które na czas nie dotarły do pierwszego stopnia wtajemniczenia, zamieniały się w strzygi.
O wiele gorzej. Pretendentki – do czego? Drugi przecinek zamieniłabym na myślnik.
Dwudziestoczterogodzinna służba wyczerpała Kingę fizycznie, emocjonalnie i do tego odczuwała uporczywy ucisk z tyłu głowy.
Służba odczuwała ucisk? Hmm? (i to jeszcze “uporczywy” – przeczytaj to na głos). Ponadto – taka wyczerpana, a jednak pojechała prowadzić własne śledztwo? I babcia nie ofuknęła jej, że nie dba o siebie? I nie zrzuca na zmęczenie tego, że nie widzi podpalacza wyraźnie?
Nim przekroczyła próg drzwi, poczuła zapach zupy ogórkowej.
Dobry węch ma ta służba. "Drzwi" są zbędne (gdzie indziej widujemy progi?), a zdanie cokolwiek z sufitu.
zamieszała chochlą niczym w kotle
W kotle miesza się jakoś inaczej? Ponadto – młoda nie mogła pogadać z babcią normalnie, skoro razem mieszkają? Tak jej było pilno, że musiała zadzwonić?
dłonią skroń
To źle brzmi.
Kobiecina
Uwaga, nacechowane.
postanowiła też dodać do naparu mały bonus na lepszy sen.
"Bonus"?
Przespałam całą noc i pół dnia.
I jak to poznać po ołtarzyku?
ofiarę Makosz i Swarogowi
Mokoszy.
zjazd kowenu
Słowo "kowen", spolszczające angielskie "coven", które wywodzi się wg. https://www.thefreedictionary.com/coven ostatecznie z łaciny, brzmi wyjątkowo niesłowiańsko, jak na nazwę czegoś z dziedziny rodzimowierstwa. A, właśnie: https://pl.wikipedia.org/wiki/Rodzimowierstwo_s%C5%82owia%C5%84skie_w_Polsce (Swoją drogą, "Floriana" też brzmi bardzo łacińsko, bo łacińskie jest. A łacina przywędrowała do nas z Kościołem, tak, że…)
Wściekła Kinga podniosła z nocnej szafki telefon, dostrzegła pięć nieodebranych połączeń od trenera.
Dobra zasada – jedno zdanie = jedna myśl. Druga dobra zasada – struktura zdań nie musi być taka sama (to usypia). I trzecia dobra zasada – uważaj na nacechowanie słów "dostrzegła" jest bardzo wysokie. Tak nawiasem – wściekłość nie jest tu adekwatną reakcją.
zrzędziła.
Kto?
Nie dała dojść wnuczce do słowa i wskazała ręką na ołtarzyk, gdzie czerwona świeca była o połowę niższa od niebieskiej.
Nie dała wnuczce dojść do słowa i wskazała ręką na ołtarzyk. Czerwona świeca była o połowę niższa od niebieskiej.
Skłaniasz się ku ogniu
Ogniowi (celownik). Nie wiem, jak wysokość świec ma o tym świadczyć, ale to zapewne element fantastyczny.
Wiem i dlatego
Wiem, i dlatego.
Tylko spodnie i spodnie. Potrzebujemy kontaktu z ziemią, a ty…
Ekhm, a w spodniach go nie mamy?
poprosiła, a przez głowę przemknęło jej, że powinna się stąd wreszcie wyprowadzić.
Podzieliłabym.
wiedźmińskie sztuczki
Wiedźmińskie to bardziej takie:
A wiedźma uprawia sztuczki wiedźmie.
Staruszka przy każdej okazji przypominała…
Znowu infodump. Gdybyś to pokazała nie wprost, pewnie by przeszło, ale tak? Niedostatki logiki (oraz przecinków) widać jak na dłoni. Co ma magnes do równowagi?
udobruchanie trenera
A to nie jej powinno zależeć? Bo wygląda to tak, jakby trenerowi zależało bardziej. Nie przyszła, to nie przyszła. Może np. chora? Nogę złamała? Ktoś w rodzinie złamał? Jesteśmy dorośli, nie?
Kindze przyszło na myśl, że jego sposób bycia synchronizował z babcinym, zatem konfrontacja słowna tych dwojga wróżyłaby niezłą zabawę.
mam wolną służbę
?
Zaczął podążać w kierunku łazienki.
Zamiast po prostu tam iść. Albo ruszyć. Słowa mają pewne zabarwienie, nacechowanie, ton – jeśli używasz zbyt wysokich słów do opisu spraw codziennych, to raz, że zabraknie Ci słowa, kiedy zdarzy się coś Poważnego, a dwa – brzmi to komicznie.
rzuciła za oddalającym się intrygantem.
https://sjp.pwn.pl/szukaj/intrygant.html
– To go znajdziesz.
Mhm. Bo ona istnieje tylko i wyłącznie po to, żeby spełniać jego zachcianki. Nie, jasne, ja też znam takich ludzi. Ale w końcu – kto tu płaci (więc wymaga)?
klęła na czym świat stoi
Klęła, na czym świat stoi.
Zanim podniosła wzrok, wyczuła jego obecność.
Warkocza? Ponadto – właściwie można się było spodziewać tego typu romansu, ale wprowadzasz go jak hollywoodzki film.
Podeszła bliżej delikwenta, nie omieszkała objąć go spojrzeniem.
https://sjp.pwn.pl/szukaj/delikwent.html
https://sjp.pwn.pl/szukaj/omieszka%C4%87.html
https://wsjp.pl/haslo/podglad/12087/objac
Ujęła zawieszoną w powietrzu dłoń mężczyzny, którego nie zakwalifikowałaby do młokosów.
Purpurowe.
Zaśmiał się i spojrzał w jej piwne oczy.
Czy kolor jej oczu ma znaczenie?
Ciało napięło się nienaturalnie, czekało na nadchodzący atak.
Purpurowe.
I co dzieciaki?
I co, dzieciaki?
– drążył.
To i następne didascale – zbędne. Sama wypowiedź spokojnie starczy.
Nie była pewna, co Tomasz poczuł, ale ona już wiedziała.
Nie była pewna, co poczuł Tomasz, ale ona już wiedziała.
W powietrzu krążył zapach dziurawca nazywanego ziołem czarownic, słodkiej woni magicznej rośliny, która potrafiła przepędzać demony.
Zapach woni? "Zioło" to marihuana, dziurawiec to ziele. I w życiu nie zauważyłam, żeby jakoś pachniał, choć też nie wąchałam zanadto. Jeżeli mowa o cechach, to powinien być czas teraźniejszy.
Musisz czuć to co ja.
Na pewno czujesz to, co ja.
Jesteś wiedźmą – stwierdziła.
W sumie stwierdziła to już wcześniej.
Mężczyzna wyglądał na zaskoczonego. Gdy dotarł do niego sens jej słów, parsknął śmiechem.
Pokaż mi to.
Powiedziałaś wiedźmą?
Supozycję materialną w cudzysłów: Powiedziałaś "wiedźmą"?
bo nie kłamał, ale też nie wiedział, kim naprawdę jest
To jest duża sprawa, a Kinga jest pewna, że się nie myli… To możliwe. Ale coś mówi o jej charakterze.
Już z ganku nawoływała krewną.
Hmm.
dopytywała znudzonym głosem.
To nie głos jest znudzony, tylko babcia, i czy ktoś znudzony dopytuje?
Przestała zdejmować kalosze, podniosła się do pozycji stojącej.
Czyli co? Może po prostu: Wstała, z jednym kaloszem w ręku?
Przyjrzała się uważnie wnuczce, której zdenerwowanie przybierało na sile. I nie był to młodzieńczy entuzjazm czy podekscytowanie tylko strach graniczący z paniką.
Nie dawaj mi wniosków, tylko przesłanki. Jeśli to dobrze pokażesz, czytelnik nie pomyli paniki z entuzjazmem.
Pomyślała, że to dość ciekawa mieszanka…
Jaka mieszanka?
I dopiero teraz mi to mówisz?!
I dopiero teraz mi o tym mówisz?!
Przetarła twarz w skupieniu i zaklęła w swoim stylu.
? O co chodzi? I co to za "styl"? Dlaczego go nie pokażesz?
Nie na darmo mamy zasady, żeby zgładzić ich za młodu.
Nie po polsku. Nie dla zabawy zabijamy ich za młodu.
bo takie zachowanie widziała u doświadczonej wieźmy naprawdę rzadko.
Jakie zachowanie? Stukanie palcem? Wycięłabym ten komentarz.
Jak zaczną działać zrobimy co trzeba.
Jak zaczną działać, zrobimy, co trzeba.
Zaczęły planować strategię pozbycia się unikatowej wiedźmy
I Kinga, podobno tak dobrze zsocjalizowana, ani słowem nie zaprotestowała. Pal licho moralność, ale istnieje coś takiego, jak policja.
Jedno z nich było kluczowe, bo nie wiedziały czy mężczyzna skłaniał się ku wodzie czy ogniu.
Dlaczego właśnie to jest takie ważne? Przecież one praktycznie nic o nim nie wiedzą. Jedno z nich było kluczowe, bo nie wiedziały, czy mężczyzna skłania się ku wodzie, czy ku ogniowi.
gwałtownie skierowała się do ogrodu
Pomaszerowała może?
W takim razie muszę to być ja.
W takim razie to muszę być ja.
Kinga wiedziała do czego pije babcia.
Kinga wiedziała, do czego pije babcia. Wprost powiedziała…
Zakładając, że wiedźma Tomasz opanował choć w połowie swoją moc
Zakładając, że wiedźma Tomasz choć w połowie opanował swoją moc. Reszta zdania mętna.
zawsze gdy było to możliwe szukała
Zawsze, gdy tylko mogła.
Po ostatniej wizycie w zaprzyjaźnionym antykwariacie wpadła w jej ręce książka o walce kowenów.
A nie w trakcie wizyty?
Była to fantastyka, ale zgodnie ze swoim przeczuciem znalazła tam kila ciekawych wskazówek.
?
Wiedział, że babcia nie mówi jej wszystkiego o inicjacji, dlatego dziewczyna postanowiła ją odsuwać tyle, ile się tylko da. Kinga wykorzystywała ku temu każdy pretekst.
Tu już widać zwykłe niechlujstwo: Wiedziała, że babcia nie mówi jej wszystkiego o inicjacji, postanowiła ją odsuwać tak długo, jak się tylko da. Wykorzystywała każdy pretekst.
Piątkowa służba owocowała w kilka kolejnych wyjazdów
Piątkowa służba zaowocowała kilkoma wyjazdami. Ale to nadal brzmi dość śmiesznie.
późną nocą pożar trawy dwieście metrów od lasu. Ostatnie zdarzenie miało miejsce koło północy, co nie pasowało do schematu
Tnij.
Gdyby nawet inicjatorem było poszukiwane dziecko, to pora dnia niezbyt pasowała.
Ta sama informacja była w poprzednim zdaniu.
Na szczęście, doba w pracy dobiegała końca, pozostało tylko pół godziny, by wrócić do lokacji, w której poszuka śladów potwierdzających jej przypuszczenia.
"Lokacje" są tylko w grach komputerowych.
Akcja sprowadzała się do wyciągnięcia zwłok
https://sjp.pwn.pl/szukaj/sprowadza%C4%87%20si%C4%99.html
Ponieważ działaniom strażaków towarzyszyło coraz więcej ciekawskich oczu
Niezgrabne. Ontologicznie śmieszne.
– Czy ja tak naprawdę uważam?
Że z unikania wody nic nie wyszło? Inna rzecz, że prysznic jakoś jej nie zaszkodził.
Dla postronnej osoby
Dla postronnych.
Gra toczyła się
Jaka znowu gra? Do czego ma odsyłać ta metafora?
energię pochodząca od wody oraz ognia
Wychodzi na to, że od jednego i drugiego.
Pradawna legenda głosiła o równości mocy pochodzącej od bogów i ich atrybutów.
Czyli co właściwie głosiła ta legenda?
prostowała jej zapędy jak tylko mogła
Prostowała jej zapędy, jak tylko mogła.
nawet pod pretekstem oszczędności naciskała na pranie ręczne
Źle to brzmi.
Jednak ta dość nieudolna próba manipulacji wyborami dziewczyny została przez nią szybko zdemaskowana
A to już fatalnie. Unikaj strony biernej.
Kinga wątpiła w rację staruszki.
Hmmmm.
Kinga przyjęła z wyraźną ulgą
Wyraźną – dla kogo?
myślała o Makosz
Imiona odmieniamy: myślała o Mokoszy.
Symbolem bogini był księżyc, którego miała mniej w swoim lokum.
…? Jak można mieć "mniej księżyca"?
obfitował w różnorakie drobiazgi nawiązujące do ognia i słońca
Masło maślane: obfitował w drobiazgi związane z ogniem i słońcem. Mogłabyś pokazać jakieś przykłady. Bursztyny, świeczki, girlandy w słoneczka, cokolwiek.
Kolorystyka pokoju oscylowała
Czy kolorystyka może oscylować?
pościel z motywem zachodu słońca
To brzmi jak z katalogu.
towarzyszyły jej złość i ból
Z sufitu. Pokaż, jak widok łąki powoduje te emocje.
A ta ziemia długo nic nie zrodzi, bo po przejściu ognia gleba wyjałowiała
Gleba wyjałowiła się. I – nie przesadzajmy. Owszem, istnieją lepsze metody nawożenia, ale też – rośliny są różne. Zmiana składu gatunkowego to nie koniec świata.
Jedyne co przetrwało, to nasiona chwastów i to one w pierwszej kolejności skolonizują pogorzelisko, upłynie wiele lat, by na spalonym obszarze mogły wyrosnąć bardziej wymagające rośliny.
Jedyne, co przetrwało, to nasiona chwastów i to one w pierwszej kolejności skolonizują pogorzelisko, upłynie wiele lat, zanim na spalonym obszarze będą mogły wyrosnąć bardziej wymagające rośliny. Ekhm. Wiele "chwastów" to właśnie rośliny lecznicze… choćby podbiał. I wiele z nich lubi więcej potasu, a mniej azotu, oraz wyższe pH. Czyli właśnie one dadzą radę.
pamiętała odrzut po poprzedniej wizji
… "odrzut"?
Tak samo jak poprzednio nie widziała
Tak, jak poprzednio, nie widziała.
wyłaniała się twarz dziecka, ale nie mogła sprecyzować płci
Kto tu jest podmiotem?
Im bardziej się starała, tym mocniej mgła spowijała postać.
Hmmmmmmmmmmm.
Wytężone zmysły nie dawały rady przebić się przez mleczne opary
?
zgodnie z rytuałem
Hmm?
Kanapki z nowalijkami wyglądał smakowicie.
Literówka.
Choć brzuch upominał się o swoje, po dwóch kęsach z ust Kingi padło pytanie.
Ludzie zwykle rozmawiają przy posiłku. Co w tym dziwnego?
Czy ostatnio w naszej okolicy sprowadził się ktoś nowy?
Do naszej okolicy, ale ogólnie mało naturalne zdanie.
dziewczyna nie zdążyła dokończyć zdania.
Dużą literą, zob. https://fantazmaty.pl/pisz/poradniki/jak-zapisywac-dialogi/
– Znowu wróciłaś na to miejsce i się narażałaś!
Skróciłabym. Ludzie rozzłoszczeni nie produkują się tak rozwlekle.
– A niby jak mam znaleźć dziewczynkę lub chłopca? – zapytała podniesionym głosem.
J.w.: – A niby jak mam znaleźć to dziecko?
Do Swaroga!
Na Swaroga.
– wykrzyczała.
Skoro jest wykrzyknik, to wiadomo, ze wykrzyczała. Tnij pustosłowie.
Na myśli miałaś życie nie plany.
Na myśli miałaś życie, nie plany.
– Przestań czytać mi w myślach!
Czy nie lepiej się czyta: – Przestań mi czytać w myślach!
– Jesteś niestabilna. Dlatego postanowiłam przyspieszyć inicjację – zadecydowała babcia.
Teraz zadecydowała? Ponadto – niby ta Kinga taka superwoman, a wszyscy decydują za nią.
Gdy jedna zastanawiała się jak poskromić narastającą moc Swaroga, druga pragnęła oczyszczającej kąpieli.
Purpurowe.
Babcia cieszyła się, że wnuczka posłusznie pomaszerowała do łazienki.
Purpurowe, aliteracyjne (posłusznie pomaszerowała) i komu jest posłuszna? Nikt jej nie kazał się umyć.
Niestety nie wiedziała, że dziewczyna poprzez medytację opanowała blokowanie na siebie wpływu energii wody.
Little did she know… Mogłaś to pokazać w scenie, zrobić niespodziankę. A tak? Sama sobie podkładasz kłody pod nogi. Szyk: Niestety, nie wiedziała, że dziewczyna za pomocą medytacji opanowała blokowanie wpływu energii wody na siebie.
Córy Floriany słynęły z temperamentu, przestrzegania zasad kowenu, a przede wszystkim z należnego starszyźnie szacunku.
Czy na pewno wiesz, co to jest "temperament"? A z szacunku nie można słynąć – można słynąć z okazywania go.
Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.
Obcięło komentarz:
Bunt jaki rodził się w adeptce, coraz bardziej niepokoił jej nauczycielkę, bo wahania nastrojów eskalowały w zawrotnym tempie.
Bunt, który rodził się w adeptce, coraz bardziej niepokoił jej nauczycielkę. Kropka.
Kinga nie mogła pozwolić babci dłużej gmerać w swojej głowie.
Mętne, źle się parsuje. Kinga nie mogła pozwolić, żeby babcia dłużej gmerała jej w głowie.
Jeszcze przed spotkaniem z Tomaszem, dziewczyna wstąpiła do opiekunki ksiąg
Tu bez przecinka.
inicjacji pożyczyła tę, która zawierała informacje o nietypowych zachowaniach wiedźm
Źle to brzmi i jest mętne. Nietypowych zachowaniach?
Usadowiła się na schodku hali sportowej, z zapałem wertowała kolejne strony.
Albo podziel, albo: Siedząc na schodku hali sportowej, z zapałem wertowała tom.
Natrafiła na wzmiankę o ucieczkach czarownic zaobserwowanych tuż przed ostatnia inicjacją.
I co z tego? Naprawdę nie mogłaby zwiać jako pierwsza? Zdanie źle się parsuje – co było obserwowane?
Odręczne zapiski poczynione na marginesie, świadczyły o jednym takim przypadku w ich kowenie, przypadku jej mamy.
Uch, klisza: Odręczne zapiski na marginesie wspominały o jednym takim przypadku w ich kowenie, przypadku jej mamy.
ze wczesnego dzieciństwa
Tutaj: z wczesnego dzieciństwa.
Podnosząc na niego wzrok, wiedziała, że popełniła karygodny błąd, dała się podejść jak dzieciak.
???
– Sugerujesz mi coś?
Wypowiedź zupełnie nie podejrzana i całkowicie normalna…
upchnęła kompendium wiedzy o skrajnych przypadkach swoich poprzedniczek do plecaka
O czym?
Nie umknęło jej, że rozmówca śledził każdy ruch, aż do momentu, gdy książka zniknęła z jego pola widzenia.
Tnij: Nie umknęło jej, że rozmówca śledzi każdy ruch, aż książka zniknęła mu z pola widzenia.
za nim
Łącznie.
No to chodźmy
No, to chodźmy.
Podczas treningu nie obyło się bez kontaktu fizycznego, przypadkowy dotyk wzmagał uczucie dyskomfortu kobiety.
Pokaż to. Zdanie jest bardzo niezręczne.
Ucisk w potylicy i pomiędzy oczami świadczył, że szyszynka dobrze pracuje.
A co ma szyszynka do tego?
Pod koniec spotkania wiedziała, że rozpoznała cząstkę Tomasza, więc w grę wchodziła tylko zero-jedynkowa sytuacja.
Nie mam pojęcia, co próbujesz powiedzieć.
No zadaj mi
No, zadaj mi.
– Myślałem, że raczej zapytasz o dziewczynę lub żonę. – Kąciki ust uniosły się, ukazując dołeczki w policzkach. – Żadna z nich.
Mało naturalna wypowiedź.
Mina chłopaka była bezcenna.
To zupełnie z innej bajki.
Wywiezienie w koszu do góry to niepowtarzalne przeżycie dla dziecka – kusiła.
Nie powiedział, że jego siostra jest dzieckiem. Nie spyta, skąd ona to wie? Bo właściwie dlaczego nieletnie rodzeństwo miałoby mieszkać z dorosłym bratem? Nic nie wskazuje na to, że np. rodzice nie żyją.
Dobra, muszę przyznać, że się zmęczyłam i dalej nie dam rady. Bardzo męczący tekst. W dodatku mam wrażenie, że już go czytałam – ktoś jakiś czas temu dał mi coś podobnego, tylko dziejącego się w Stanach.
Ogólnie mogę powiedzieć tyle – to jest notatka. Pełno tu infodumpów, za to bardzo mało scen. Świat przedstawiony nie wydaje się nijak przemyślany, rzucasz kolejne szczegóły, które nijak się mają jedne do drugich, a do rzeczywistości tym bardziej (skoro nie mamy tu obcego świata fantasy, tylko tzw. maskaradę, to musisz się jakoś dopasować, żeby to ukryte społeczeństwo wyglądało wiarygodnie). Dobór słów świadczy o nieznajomości ich znaczenia. Bohaterka jest jedną wielką chodzącą kliszą – ideał w każdej dziedzinie, prześladowana przez swoich nauczycieli, ale oczywiście to ona ma rację? Nie jestem też przekonana, że wiesz, jak wygląda życie strażaka (czy wiedźmy) – a nawet nie jestem strażakiem (ani wiedźmą, cokolwiek teraz sądzisz). Na ile zdążyłam się zorientować, wątek romansowy też nie jest szczególnie oryginalny.
Innymi słowy – nawet, gdyby był dobrze napisany, to nie byłby tekst dla mnie. Niestety, jest napisany źle, co może odstraszać właściwych adresatów.
Potrzeba dużo pracy, żeby był z tego kołacz.
Nie musisz się tak czaić, to nie buduje napięcia, tylko jest denerwujące.
Otóż to.
dlaczego słowiańskie wiedźmy nazywają się tak trochę po łacinie?
Strzelam, że chodzi o św. Floriana, patrona strażaków. Który był rzymskim oficerem.
Pobawię się w Tarninę – to nie jest po polsku.
(nawet nie zauważyłam tego "zapomnienia", tak bardzo nie po polsku jest całość zdania XD)
w językach słowiańskich księżyc jest raczej rodzaju męskiego (zresztą ,,księżyc” = ,,mały książę”).
"Miesiąc" też :) Skojarzenie "słońce męskie, księżyc żeński" nie jest uniwersalne. Akurat Celtowie (i chyba Wikingowie) tak mieli, ale inne ludy niekoniecznie.
Zna się na tym, jak każdy szanujący się archeolog.
No, ba.
Coś mi się nie podoba w twoim toku myślenia, ale trudno mi określić, co.
Patrząc tylko na ten akapit? Jego idea jest kliszą z amerykańskiego filmu, opartą na starszym (ale do dziś pokutującym) anglosaskim zbiorze stereotypów. Taki, wiesz, "jak mały Johnny wyobraża sobie katolicyzm" plus powszechna dzisiaj mania prześladowcza (to, że komuś się coś nie podoba, nie oznacza, że ten ktoś jest świrem – ludzie przeważnie mają powody, żeby myśleć to, co myślą). Ale o tym można by marudzić i marudzić, a sedno sprawy jest takie, że Hollywood uchodzi to tylko dzięki wysokim nakładom finansowym (głównie na efekty specjalne).
lubisz pisać dialogi i wymyślać konkretne elementy świata, ale nie lubisz opisywać pojedynczych wydarzeń
Um, ale dialog też jest wydarzeniem.
Tak się nie robi, bo wychodzi streszczenie.
O, to to.
Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.
Bardzo dziękuję wszystkim za przeczytanie i rzeczowe komentarze. Muszę przeanalizować Wasze uwagi fragment po fragmencie, a jest tego dużo. Opowiadanie powstało trzy lata temu pod konkursowy temat. Ograniczenie znaków było utrudnieniem, więc tekst leżał w szufladzie. Chciałam przekazać więcej niż pozwalały mi ograniczenia. Po prostu wymyśliłam zbyt skomplikowaną historię na opowiadanie. Jakiś czas temu zaczęłam zastanawiać się czy tematyka nadawałaby się na fabułę książki. Teraz mam mieszane odczucia i raczej pozostanę w pisaniu tego w czym czuję się dobrze.
Jeszcze raz dziękuję za pochylenie się nad moim tekstem ;)
Wypowiem się nie jako ekspert, bo nim nie jestem. Jestem zwykłym czytaczem tego, co mi się podoba. Przeczytałem całość, więc podobało się. Interesujący pomysł i chętnie poznam dalsze dzieje czwórki bohaterów. Oczywiście uznaję racje przedpiśców i namawiam Cię do skorzystania z ich uwag. Tu zawsze są to rady, mające poprawić pisanie tak, żeby czytelnik nie cierpiał czytając, lecz żeby miał przyjemność z czytania. Pisz i czerp z tego radość. :)
Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.
Algas, czytając Twoje opowiadanie miałam wrażenie, że temat jest na książkę, więc może nie rezygnuj. Trzeba jednak zagłębić się w tematy wierzeń słowiańskich, a wbrew pozorom to nie takie proste i nie wystarczy tu pobieżna wiedza. Pisałaś trzy lata temu, więc może warsztatowo teraz jest znacznie lepiej? Kwestii technicznych nie da się pominąć i tu jest tylko jedna zasada: Trening czyni mistrza. Można to ująć krótko – pisać, poprawiać i doskonalić, ale szybko nie będzie. Tak czy siak, szczerze życzę powodzenia
Koala75, ja piszę i nie zamierzam przestać ;) Pozostanę jednak przy powieściach obyczajowych i poradnikach.
Milis, zgadzam się z tym, że trening czyni mistrza. Potrzeba jeszcze regularności w pisaniu, a tu właśnie się trochę zaniedbałam.
Tarnina, dziękuję za mega pracę, którą włożyłaś, by pokazać mi, na co zwracać uwagę.
Wszystkim Wam dziękuję :)
Cieszę się, że pomogłam ^^
Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.
Przykro mi to pisać, Algas, ale Córy Floriany czytałam z największym trudem, już to z powodu fatalnego wykonania, już za przyczyną niezbyt zajmującej treści. Bohaterkę o nieprzeciętnych umiejętnościach pokazałaś w kilku sytuacjach, jednocześnie niewiele o niej mówiąc. Ledwie musnęłaś przeszłość, równie skąpo mówiąc o teraźniejszości, po czym postawiłaś na jej drodze równie szczególnego młodzieńca obarczonego także szczególnym, nieletnim rodzeństwem. A kiedy dziewczyna postanowiła wziąć sprawy w swoje ręce, rzecz nagle się urywa, pozostawiając mnie z wrażeniem, że przeczytałam zaledwie obszerny fragment czegoś większego.
Wcześniej komentujący wskazali Ci mnóstwo błędów i usterek. Dorzucam jeszcze garść moich uwag.
Na pewno nie sprawię ci tym kłopotu?
– Nic a nic. → Raczej:
Na pewno nie sprawię ci tym kłopotu?
– Żadnego.
Założyła konto z lipną nazwą użytkownika… → Na czym polega lipność nazwy użytkownika?
Kingę zaskoczył obraz zbliżającej się rodziny. → Czy to na pewno byłą rodzina, a nie rodzeństwo?
Zamiast kulturalnego powitania przeszła do przesłuchania. → Skoro przeszła do przesłuchania, to co było przedtem? Czy rym jest celowy
Proponuję: Zamiast kulturalnego dzień dobry, zaczęła od przesłuchania.
…wskazał dłonią na dzieci… → …wskazał dłonią dzieci…
Wskazujemy kogoś, nie na kogoś.
Wzrok dojrzałej wiedźmy wymagał posłuszeństwa… → Jak czyjeś wymagania można dostrzec w jego wzroku?
Skierowała się na piętro… → A może zwyczajnie: Poszła na piętro…
…dobiegło ją z dołu nawoływanie. → …dobiegło ją z dołu wołanie.
Swarogu pomóż, wołała w myślach. → A może: Swarogu, pomóż! – wołała w myślach.
Tu znajdziesz wskazówki, jak można zapisywać myśli bohaterów.
– Teraz masz już moją całkowitą uwagę. → – Teraz masz już moją całą uwagę.
Kinga opowiadała mu najważniejsze reguły i przedstawiała schematy według, których żyją tutejsze wiedźmy. → Nie wydaje mi się, aby reguły można było opowiadać. Zbędny zaimek – wiadomo do kogo mówi.
Proponuję: Kinga mówiła o najważniejszych regułach i przedstawiała schematy, według których żyją tutejsze wiedźmy.
Widzisz – złapała nos u nasady… → W jakim celu chwyciła nos?
…że czuję się trochę, jaki ryzykująca… → Literówka.
…ryzykująca swoje życie idiotka, tłumacząc ci to wszystko, ale moja intuicja, każe mi to robić. Może i działam trochę wbrew sobie, bo sama ciągle dowiaduję się nowych rzeczy o moim pochodzeniu, ale zależy mi żeby tobie i twojemu rodzeństwu nie stałą się krzywda. → Nadmiar zaimków. Literówka.
– A ja muszę ci jeszcze tyle wyjaśnić… – rozłożyła w geście bezradności ręce – a nie zostało dużo czasu. W niedzielę mam inicjację i… – zamilkła. → – A ja muszę ci jeszcze tyle wyjaśnić… – Rozłożyła bezradnie ręce. – …a nie zostało dużo czasu. W niedzielę mam inicjację i… – Zamilkła.
Tu znajdziesz wskazówki, jak zapisywać dialogi.
Ciężar jaki nosił w sercu wcale nie zelżał. → Ciężar, który nosił w sercu, wcale nie zelżał.
…na zawody młodej wieźmy przyjechał pociągiem., → Czemu służy przecinek po kropce?
Dobrze się złożyło, że mężczyzna przyjechał pociągiem, ponieważ w drodze powrotnej mieli dużo czasu na omówienie najważniejszych… → Wcześniej napisałaś, że zawody odbywały się: …w oddalonej o czterdzieści kilometrów miejscowości. → Wydaje mi się, że przejechanie samochodem czterdziestu kilometrów nie zabiera dużo czasu.
Zaczęła gestykulować dłonią. → Zbędne dookreślenie – gestykulowanie to ruchy dłoni.
Takich pytań było więcej i choć ciągnęły się przez całą drogę powrotną… → Takich pytań było więcej i choć padały przez całą drogę powrotną…
Nie prosiła o zachowanie równowagi Makosz i Swaroga… → Nie prosiła o zachowanie równowagi Mokoszę i Swaroga…
…gnała pod adres Tomasza na urwanie karku. → …gnała pod adres Tomasza na złamanie karku.
Gnać na złamanie karku to związek frazeologiczny będący formą ustabilizowaną, utrwaloną zwyczajowo, której nie korygujemy, nie dostosowujemy do współczesnych norm językowych ani nie adaptujemy do aktualnych potrzeb piszącego/ mówiącego.
– Cholera! Jane, że na poważnie. → Literówka.
Chciał ja chronić. → Literówka.
– Marysia?! Jesteś tu? – prosiła o jakikolwiek znak kobieta. → Ona o nic nie prosi, ona tylko pyta.
– Rozumiem. I co teraz? – pokręcił w niedowierzaniu głową. → – Rozumiem. I co teraz? – Z niedowierzaniem pokręcił głową.
…wskazał ręką na rodzeństwo… → …wskazał ręką rodzeństwo…
– Jesteś pewny, że to moja wina?! – krzyknęła – Myślisz, że mi jest dobrze… → – Jesteś pewny, że to moja wina?! – krzyknęła. – Myślisz, że mnie jest dobrze…
Domek spełniała ich skromne oczekiwania… → Literówka.
…snucie dalekosiężnych planów nie maiło sensu. → Literówka.
Dostrzegł na je twarzy zmęczenie… → Literówka.
Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.
Cześć, Algas. Dość dobrze się czytało. Wątpliwości miałbym tylko co do pewnego porządku zdarzeń, które miałem wrażenie ,że są rozsypane w całości. Ciekawa historia i temat pozostaje otwarty, ale uporządkowanie nie jest dla mnie klarowne. Pozdrawiam.
Hej,
Całkiem dobre opowiadanie. Sam początek co prawda mnie nie zachęcił do czytania kolejnych 40k, ale później było dużo lepiej. Podobają mi się dialogi, szczególnie między babcią a Kingą. Wydają się takie naturalne, płynne – to zdecydowanie mocna strona opowiadania.
Jak słusznie zauważył SNDWLKR można dostać oczopląsu. Momentami przeskakujesz ze sceny do sceny bez przygotowania albo sygnalizacji.
W każdym razie udany debiut :)
Nie wiedziała też, że Kinga podjęła ważna decyzję.
lit.