- Opowiadanie: dawidiq150 - Tajny ładunek

Tajny ładunek

Takie sobie opko, szybko napisane :)

 

Zapraszam do czytania i komentarzy.

Dyżurni:

ocha, bohdan, domek

Oceny

Tajny ładunek

 Była noc, dworzec kolejowy w Lastegow świecił pustką. Nagle duże, podwójne drzwi otwarły się i energicznym krokiem wszedł mężczyzna. Rozejrzał się i skierował do kasy biletowej.

Po jego ubiorze od razu widać było, że jest nadziany. Miał szare zamszowe mokasyny, idealnie skrojone bawełniane spodnie ciemnego koloru, białą koszulę i czerwoną kurtkę z jedwabnej skóry. Posiadał też złoty zegarek, a w ręku trzymał niedużą walizkę.

– Muszę jak najszybciej dostać się do Jorxes. – powiedział niecierpliwie do okienka – Kiedy odjeżdża tam najbliższy pociąg?

– O dziesiątej dwadzieścia cztery rano – odparł grzecznie kasjer i zerknął na swój czasomierz – czyli za dokładnie siedem godzin i trzy minuty.

– A może dałoby się szybciej z przesiadką? Dokąd jedzie ten pociąg stojący na peronie?

– Ten faktycznie jedzie do Jorxes, ale on jest zarezerwowany.

– Zarezerwowany? Przez kogo?

– To poufna informacja.

Mężczyzna wyciągnął plik banknotów o najwyższym nominale i położył przed kasjerem.

– Proszę, wyświadcz mi tę przysługę i sprzedaj bilet na ten pociąg.

Łapówka przekraczała znacznie roczną pensję, jaką zarabiał sprzedawca biletów. Takiej kwoty, w życiu jeszcze nie widział. Zastanawiał się więc tylko chwilę. Potem wziął i schował pieniądze. Następnie wypisał bilet.

– Wielkie dzięki – odparł bogacz, zabierając nieduży kartonik.

Przeczytał godzinę odjazdu. Piata, czterdzieści trzy. Była tam też informacja, że ma wsiąść do wagonu numer pięć, czyli ostatniego.

Wsiadł i usadowił się w jednym z przedziałów. Nie było tam nikogo i zaczęło go zastanawiać, kto w ogóle wynajął ten pociąg. Trwała jeszcze noc. Położył obok siebie swój bagaż i trzymając na nim rękę zamknął oczy, chwilę później usnął.

 

&&&

 

Obudziło go szarpnięcie, to ruszył pociąg. Przez około minutę nabierał szybkości, chwilę później maszyna już pędziła, z największą dla niej możliwą prędkością. Przez okno ujrzał ostatnie miejskie zabudowania, a potem sawannę. Rozpoczynał się dzień. Do Jorxes pociąg musiał przejechać wiele mil, pasażerów czekało kilkadziesiąt godzin jazdy.

Nie minął kwadrans, jak w drzwiach przedziału ukazały się dwie postacie. Byli to mężczyźni, jeden wysoki, drugi średniego wzrostu. Nie wyglądali zwyczajnie. Mieli rewolwery i kilka pasów z mnóstwem naboi. Ubrani w sposób, który mężczyźnie z czymś się kojarzył.

– A ten co tu robi? – zapytał wyższy kolegę.

– Kim jesteś i co robisz w tym pociągu? – niższy zwrócił się do pasażera.

– Muszę koniecznie szybko dostać się do Jorxes, więc… no.. kupiłem bilet i jadę.

– Dałeś w łapę? Człowieku może cię to słono kosztować i nie mam na myśli pieniędzy.

Nieznajomi usiedli naprzeciwko mężczyzny i niższy przedstawił się:

– Jestem Adrian.

– Mam na imię Łukasz – odpowiedział ten, który był tu dzięki łapówce.

– Ja jestem Karol. – powiedział ostatni z mężczyzn.

Uścisnęli sobie dłonie.

– Wieziemy tu, niezwykły ładunek – zaczął opowiadać Adrian – mówię ci to, bo i tak wcześniej czy później byś się dowiedział. W środkowym wagonie znajduje się wampir. Bardzo stary i potężny, a my jesteśmy po to, by dotarł do celu. Jego sługi mogą spróbować go odbić.

– Tak, teraz sobie przypomniałem, wyglądacie jak łowcy, spotkałem już takich jak wy.

– Od bardzo dawna polowaliśmy na niego – kontynuował Adrian – musimy zawieść go do Jorxes, rozczłonkować i pochować na Świętej Ziemi przy Wielkiej Katedrze.

– Jakie czeka na mnie zagrożenie? – Łukasz zapytał nie dlatego, że się bał tylko, że był bardzo ciekawy.

– W dzień żadne, jedziemy do Bassen, tam bezpiecznie przeczekamy noc i gdy tylko wyjdzie słońce ruszymy dalej. Natomiast, gdyby coś nas spowolniło i noc nadeszła na tym odludziu. Krwiopijcy mogą nas zaatakować. Ty nie potrafisz się bronić.

– Więc jakie macie metody? – Łukasz zapytał, a łowcy zaczęli mu opowiadać…

 

&&&

 

Trzysta mil dalej na zachód, znajdował się rezerwat Indian. Dwa dni wcześniej do namiotu największego z wodzów przybył tajemniczy gość.

Zjawił się on tuż po zmroku. Ubrany w czarną szatę, miał długie, rozpuszczone ciemne włosy i był nienaturalnie wysokiego wzrostu.

– Wodzu Chwakatuaja! Ja i moi przyjaciele potrzebujemy waszej pomocy. W zamian ofiarujemy swoją. – wampir bez problemu wszedł do umysłu starego wodza i odkrył, czego najbardziej pragnie. – Pomożemy wam wywołać rewolucję, odzyskacie wolność i swoje dawne ziemie.

Było to oczywiście niemożliwe z wielu powodów, ale starzec był bardzo słaby i wampir nie miał problemu z zapanowaniem nad jego świadomością.

– Czego potrzebujecie?

– Żeby wasi szamani sprowadzili noc w dzień. Chmury muszą zasłonić słońce na kilka godzin.

– Zgoda – odparł wódz uśmiechając się zadowolony.

 

Czterech najpotężniejszych szamanów zwołanych z całego rezerwatu rozpoczęło swoje magiczne obrzędy, tak by o wyznaczonej porze, ciemne chmury zasłoniły niebo i by zapadł zmrok.

 

&&&

 

Rozmowa łowców wampirów z nieplanowanym pasażerem nagle została zakończona, bo za oknem się ściemniło.

– Co do cholery? – zaklną Adrian.

– Niedobrze – dodał jego kolega. – to sprawka wampirów.

– Koniec gadania! Umiesz obsługiwać rewolwer? – zapytał Łukasza.

– Tak, umiem.

– To bierz go, jest załadowany – wręczył mu broń – i siedź tutaj. Gdyby dostał się tu wampir strzelaj, ale celuj w głowę. Rozumiesz?

– Tak.

I wtedy nagle, usłyszeli w oddali bardzo głośną eksplozję. Pociąg zaczął hamować. Wszyscy trzej musieli się czegoś chwycić by się nie przewrócić.

– Wysadzili tory – powiedział Karol – czas na nas!

Obaj łowcy przed opuszczeniem przedziału rozdarli swoje koszule i Łukasz ujrzał na ich klatkach piersiowych duże krzyże z Chrystusem wtopione w ciało. Było wiele wampirów, którzy za życia uczęszczali do kościołów i taki widok ich przerażał. Często więc uciekali w popłochu.

Łukasz obserwował przez okno, co dzieje się na zewnątrz. Nie było tak ciemno jak w nocy, ale widocznie wampirom to wystarczało, by wyjść z ukrycia.

Łowcy wyszli na zewnątrz i rozglądali się, z przygotowaną do użycia bronią.

W oddali ukazała się grupa biegnących w stronę pociągu istot. Było ich dwanaście. Gdy się zbliżyły zaczęła się walka. Fantastycznie wyszkoleni łowcy, których z kolei było piętnastu zaczęli starannie mierzyć i oddawać strzały w głowy potępionych. Te pękały niczym arbuzy.

Chwilę później ze wszystkich stron nadciągnęły posiłki krwiopijców. Ich strategia polegała na przewadze liczebnej.

W pewnym momencie, gdy trwała strzelanina, z nieba, niczym jastrząb zapikował olbrzymi latający wampir, wbił swoje palce zakończone długimi pazurami w szyję jednego z ludzi i wzniósł wysoko, by potem go zrzucić z dużej wysokości.

Widząc to, inny wyszkolony w zabijaniu wampirów, zostawił walczących towarzyszy i wdrapał się na pierwszy wagon. Silnymi rękami chwycił znajdujący się tam uchwyt i wyciągnął specjalny stacjonarny karabin. Wycelował w wampira z olbrzymi skrzydłami, który był dużo bardziej niebezpieczny niż wszystkie inne sługi i puścił serię srebrnych pocisków.

Początkowo nie trafiał, lecz po kilkunastu sekundach kule z karabinu dosięgły celu. Latający wampir upadł na ziemię bez życia.

Po kilku minutach wszystkie wampiry poległy. Jednak już nadciągała druga fala. Oprócz zwykłych krwiopijców, szykowało się teraz coś znacznie gorszego; wampiry – mutanty. Powstałe na hodowlach, które posiadali wielcy mistrzowie w swoich królestwach.

Wampirzy naukowcy, którzy byli znacznie bardziej wykwalifikowani w niż ludzcy, żyli bowiem setki lat, krzyżowali wampiry ze zwierzętami. Skutkiem czego powstawały bestie o dwóch mózgach. Jeden znajdował się normalnie w głowie, a drugi wewnątrz ciała. I by pozbawić takie coś życia, nie wystarczyło odstrzelić łeb.

Teraz obrońcom pociągu przyszło zmierzyć się z armią składającą się z wilków, orangutanów, niedźwiedzi a nawet lwów i tygrysów.

Lecz ci i na to byli przygotowani. Z jednego wagonu wyciągnięto nieduży wózek. Było w nim ze dwie setki ręcznych granatów. W wózku był też pojemnik z kleistą substancją, taką że, gdy posmarować nią granat, ten świetnie przyczepiał się do sierści zwierząt.

Teraz miało dojść do znacznie bardziej krwawej masakry.

 

Łukasz oglądał to niezwykłe widowisko, ze strachem ściskającym serce. Bał się bowiem śmierci.

Nagle cały strach go opuścił i wydawało mu się, że śni. Pojął, że to wszystko, łącznie z tym, że wsiadł do pociągu jest snem. Ogarnęła go ciekawość, co faktycznie jest w środkowym wagonie. Wyszedł więc z przedziału i ruszył w jego stronę. Chwilę później stał przed drzwiami, które dało się otworzyć wyłącznie z zewnątrz.

Chwycił więc dużą klamkę i nacisnął. Drzwi puściły. Otwarł je na oścież i wszedł.

W jasno oświetlonym wagonie, na podłodze, leżał uwięziony nagi mężczyzna. Który jednak nie mógł być człowiekiem. Jego chude, bardzo długie ręce, o skórze koloru szarości, tak samo jak nogi przytwierdzono, wydawałoby się przesadnie mocnymi klamrami do podłogi. Jego męskość była mała jak u dziecka, natomiast ciało niezwykle długie. Gdyby wstał mierzyłby nawet z trzy i pół metra.

W klatkę piersiową wbity miał srebrny pręt.

Łukasz przyglądał się z rozbawieniem myśląc jaki dziwny ma sen. I wtedy uwięziona istota otworzyła powieki. Ujrzał nieludzkie oczy, bez tęczówek o czerwonych źrenicach w kształcie rozgwiazdy.

Potwór uśmiechnął się odsłaniając zakrzywione do siebie, długie i z pewnością bardzo ostre kły. Były to jego jedyne zęby. Istota miała w sobie jakąś wielką siłę, dzięki której wzbudzała zaufanie. Biła też z niej pewność siebie, a także ogromna inteligencja.

Usłyszał w głowie słowa, które nie wiedział czy były prośbą, czy rozkazem, wydawało się czymś więcej, czymś ponad to.

– Uwolnij mnie.

Łukasz choćby chciał, nie mógł odmówić. Odblokował więc klamry następnie chwycił pręt i nie bez wysiłku wyciągnął go z ciała potwora.

Ułamek sekundy później, bestia ssała krew z jego tętnicy szyjnej i mówiła do niego w myślach:

– Miałem olbrzymie szczęście, że pojawiłeś się na mojej drodze. Oni całkiem zapomnieli, że twój umysł nie jest wytrenowany i mogę nim zawładnąć. Dziękuję…

I w umyśle Łukasza zapadła ciemność.

 

&&&

 

Gdy się ocknął, czuł się bardzo dziwnie. Znajdował się w wagonie znanym ze snu, po chwili pojął, że wyostrzył mu się zmysł węchu. Wyczuł zapach potu, który dochodził od człowieka uwięzionego w tych samych kajdanach co niedawno stary wampir. Od razu rozpoznał, że był to jeden z łowców.

Nie mógł opanować ogromnego pragnienia, pragnienia krwi. Nie myśląc wiele zbliżył się do łowcy i zatopił kły, które mu wyrosły, w jego szyi. Pił łapczywie. Potem ze wstrętem odrzucił martwe ciało.

Wyszedł na zewnątrz. Na niebie świecił księżyc. Musiało minąć – pomyślał – z pół doby. Wokoło leżało mnóstwo trupów, zarówno łowców jak i wampirów. Domyślił się podwójnej klęski ludzi. Pozwolili uciec eskortowanej bestii i przegrali bitwę.

Ruszył prostopadle do torów, nie mógł tutaj zostać, przecież był teraz wampirem.

Poruszał się szybko. W czasie drogi rozmyślał nad swoją sytuacją, nie miał pojęcia co go teraz czeka, pewnym był jednego; jego życie zmieni się diametralnie. Po kilku godzinach dotarł do miejsca, gdzie ziemia była rozkopana. Wyczuł tutaj inne wampiry. By ukryć się przed słońcem, które niedługo miało wzejść, zaczął kopać norę w ziemi.

Koniec

Komentarze

Hejka! Od kilku lat, zaglądałem od czasu do czasu na to forum, i po za tym że to opowiadanie przywraca mi wiarę w kapitalizm i wartość pieniądza, to muszę przyznać że wyrobiłeś się trochę:). Więcej nie napiszę bo bym zaspojlerował:]. Poczynając od projekcji ego jako przybysza, przybywającego srebrnym wiatrakowcem, by poczęstować dzikuskę naleśnikami z serem, by zdobyć jej serce i ciało… Tak. Widzę tu znaczący postęp! Przyznajcie się. Zaczęliście chodzić na dziewczynki i podczytywać Ziemiańskiego?

Czy fascynacja starożytnymi filozofami to zwykły fetysz, ci teź moźe pośpolity kod kontr kultulowy? Spinoza, Nitzche, Hitlel... Aaa! Latunku!

Przeczytałem. Powodzenia w konkursie, :)

Dawidzie, by wziąć udział w konkursie kolejowym, należy pobrać swoje hasło (bilet) w Biletomacie – specjalnym wątku wskazanym przeze mnie w głównym konkursowym wątku (i dostępnym tam Regulaminie). Sprawdź zasady losowania i tabelkę już wylosowanych biletów. Hasło jest warunkiem wzięcia udziału w konkursie, bez niego Twoje opowiadanie będzie uznane jako pozakonkursowe.

Hej. Opowiadanie mnie jakoś nie zachwyciło (ale też nie odrzuciło). Nie pierwszy w konkursie pomysł z wampirem w pociągu, ale bardziej klasycznie zrealizowany. 

Czytało mi się trochę trudno, bo tekst zdaje mi się tak jakby poszatkowany przez coś, co nazwałbym hiperdokładnością czasową (właściwie nie tylko czasową, ale ona najbardziej zwraca uwagę): “Przez około minutę nabierał szybkości, chwilę później maszyna już pędziła, z największą dla niej możliwą prędkością. Przez okno ujrzał ostatnie miejskie zabudowania, a potem sawannę. Rozpoczynał się dzień. Do Jorxes pociąg musiał przejechać wiele mil, pasażerów czekało kilkadziesiąt godzin jazdy.

Nie minął kwadrans (…)”

Dalej kontynuujesz w tym tonie, aż zacząłem mieć wrażenie wykonywania skoków od informacji do informacji. Nie czytało mi się płynnie.

Ale oczywiście to mogą być subiektywne odczucia.

 

“Było wiele wampirów, którzy za życia uczęszczali do kościołów i taki widok ich przerażał. Często więc uciekali w popłochu.” – To zdanie mnie rozbawiło. Fajne :)

(PS Zerknąłem na inne Twoje teksty i zaciekawił mnie tytuł “Sen transseksualistów” – idę sprawdzić co to ;))

Moje powieści: https://marmaxborowski.pl/kwestia-wyboru/

Hej Żongler !!

 

Przepraszam, teraz już chyba nic z tego nie wyjdzie. No bo co mam zrobić jak opko jest już napisane, a ja miałem wcześniej napisać na konkretny temat.

 

Nie chcę robić dalszych kłopotów, dlatego napisz jeszcze jak ty to widzisz, a potem zlikwiduję tag z konkursem. OK?

 

Przepraszam za namieszanie.

Jestem niepełnosprawny...

Płask! Konduktor mocno uderza się otwartą dłonią w czoło. Chwilę przygląda się gapowiczowi i stara się to mu jakoś po ludzku wytłumaczyć. Jakby przypadkiem upuścił Pan pięć złotych, to może zrozumiałbym że cierpi Pan na jakąś dojmującą dolegliwość żołądkową i musi Pan spędzić resztę podróży w toalecie… Gapowicz badawczo przygląda się matce z dzieckiem, ta uśmiecha się i mówi. Śmiało mały wali w pieluchy, a mnie się nie chce. Ale ja… Mężczyzna około czterdziestki chce coś powiedzieć, otaksowany uważnie spojżeniem matki, pyta. Pożyczy pani może parę pieluch? W tle słychać zatrzaskujący się zamek ubikacji. Cały pociąg zaczyna wiwatować. Hurra! Mamy gapowicza! Hononor konkursu uratowany! Zza drzwi ubikacji dobiega nieśmiałe, ee… hura? I odgłos spłukiwanej wody. *** czterdzieści siedem minut później pociąg zwalnia i zatrzymuje się na stacji. Dawid próbuje wyjść z ubikacji, ale coś blokuje drzwi od zewnątrz. Dawid chwilę mocuje się z drzwiami, ale w dalszym ciągu nie udaje mu się ich otworzyć. Nagle słyszy znajomy głos konduktora. Nie gorączkuj się młody człowieku, to nie twoja stacja. Ale, ale to fiołkowe bagienko! Muszę wysiadać! Mama dała mi pięćdziesiąt pięć złotych i kazała tutaj wysiąąść!mówiła tylko że mam nie wydać wszystkiego na lody, tylko sam nie wiem jak mam to rozumieć, bo jakoś tak dziwnie się przy tym na mnie patrzyła… Zza drzwi słychać głośne plaśnięcie, po chwili pod drzwiami wsuwa się do ubikacji banknot dwustuzłotowy. I znowu słychać konduktora. Twoja stacja końcowa to parowozownia. Jak będziesz grzeczny to może będziesz mógł zagwizdać parowozem. Serio? Serio, tylko muszę powiedzieć Panu Mieciowi żeby porządniej w piecu rozpalił. Oczywiście mógłbyś próbować uciec przez okno ale to niebezpieczne:] . Słychać głośne puff, puf, puf… Pociąg powoli zaczyna ruszać. Daje się słyszeć trzask okna, po chwili odgłos ciała staczającego się po nasypie z tłucznia i seria głośnych, choć nieśmiałych przekleństw…

Czy fascynacja starożytnymi filozofami to zwykły fetysz, ci teź moźe pośpolity kod kontr kultulowy? Spinoza, Nitzche, Hitlel... Aaa! Latunku!

Witaj Cieplarniany filozof !!

 

Co to za dziwny tekst?

Jestem niepełnosprawny...

Cześć, Dawidzie!

 

Przeczytałem tekst w ramach środowego dyżuru. Mam chyba przesyt tematyki wampirów, bo lektura nie wzbudziła we mnie większych emocji. Dzieje się dużo, potworów cała masa, ale niestety nie porwało.

 

Pozdrawiam!

Jak opisał mnie pewien zacny Bard: "Szyszkowy Czempion Nieskończoności – lord lata, imperator szortów, najwspanialsza portalowa Szyszunia"

Dzięki cezary_cezary !!!

 

Już samo to, że tu jestem, że żyję i pisze to jest super. Może przyszłości mi się UDA :))

 

Pozdrawiam!!!

Jestem niepełnosprawny...

A mi się pomysł bardzo podoba. Rewolwerowcy, Indianie, wampiry, latające wampiry, tygrysy-wampiry, wampiry-mutanty!!! Czegóż więcej chcieć do szczęścia? XD

Dobra, teraz normalnie – ogólnie jest dużo rzeczy, z którymi można by to porównać. W pierwszej kolejności pomyślałem o starym RPG ,,Wampir: Maskarada”, jakby dodać trochę przerysowania, to wyszłoby coś w stylu filmów Roberta Rodrigueza. Ale w takiej formie opko bardziej przypomina mi właśnie grę wideo niż cokolwiek innego. Co nie zmienia faktu, że gry wideo też są fajne. (:

Show us what you've got when the motherf...cking beat drops...

Witam SNDWLKR !!!

 

Oj cieszy taka ocena, cieszy :))) Zainspirował mnie film “Ksiądz” z 2011. No i wiele powieści o wampirach, których przeczytałem mnóstwo. Oczywiście dużo rzeczy dodałem swoich.

 

Tak się zastanawiam kto to pierwszy wymyślił? Kto wpadł na pomysł potępionych, pijących krew, których zabija światło słoneczne. To przecież jest genialne.

 

Pozdrawiam serdecznie i dziękuję za pokrzepienie :)

Jestem niepełnosprawny...

Wow. Szalony tekst.

Nawet nieźle się czytało, choć jest trochę błędów.

Cześć pusia !!!!!

 

Dzięki, bardzo mi miło :)))

Jestem niepełnosprawny...

O, czyli wracasz do wampirów. OK, to jest jakiś pomysł. Szkoda, że ze startem w konkursie Ci nie wyszło.

Jeśli łowcy wiedzieli, że wampiry mogą narzucać swoją wolę ludziom (a powinni), to mieli obowiązek zostawić jakiegoś strażnika przy obcym facecie. Albo wywalić go z pociągu, zanim zaczęła się walka. Albo chociaż przykuć kajdankami do półki na bagaż.

Babska logika rządzi!

Do zapamiętania: Następnym razem, jak będę zamykał bardzo ważnego wampira w klatce, postaram się, żeby nie mógł go uwolnić byle kto i chociaż założę kłódkę albo postawię przynajmniej jednego strażnika. Trzeba przyznać, że ci łowcy za dużo oleju w głowie nie mieli ;)

Ale historia ma w sobie jakiś urok. I nawet czytało się przyjemnie, więc nie mogę narzekać. 

Pozdrawiam. 

 

Sen jest dobry, ale książki są lepsze

Słusznie, Młody pisarzu, z wampirami trzeba uważać. ;-)

Babska logika rządzi!

Hej Finkla :)))

 

Jeśli łowcy wiedzieli, że wampiry mogą narzucać swoją wolę ludziom…

Oni o tym zapomnieli. W każdym bądź razie ja tak sobie zaplanowałem, mogli zapomnieć, łowca też człowiek :)

 

Witam Młody pisarz

 

Pozytywna ocena bardzo mnie cieszy (nawet ogromnie) dlatego bardzo dziękuję :)

Jestem niepełnosprawny...

Hej,

Dawidzie, widzę tu masę pomysłów i żałuję, że nie pobrałeś biletulaugh Tekst zdecydowanie lepszy od ostatnichindecision

Pozdrawiam!

Milis nie wyobrażasz sobie jak się cieszę :)))))))))))))

Jestem niepełnosprawny...

Nowa Fantastyka