- Opowiadanie: Anonimowy bajkoholik - Dzwon wieczności

Dzwon wieczności

Marny ze mnie poeta, ale nie mo­głem od­mó­wić wenie. 

Za­pra­szam do czy­ta­nia.

Dyżurni:

brak

Oceny

Dzwon wieczności

Bije dzwon,

umar­ła ciem­ność.

Niech żyje nowy świt,

by dać życie dzie­ciom ziemi.

 

Bije dzwon,

umarł król.

Niech żyje król,

by za­siąść na zło­tym tro­nie.

 

Bije dzwon,

umar­ła sa­mot­ność.

Niech żyje młoda para,

by za­pew­nić wiel­ki do­bro­byt.

 

Bije dzwon,

umarł świat.

Niech żyje pust­ka,

by wła­dać do po­wro­tu świtu.

Koniec

Komentarze

Prze­czy­ta­ne.

Nie chwy­ci­ło (po­wią­za­nia sko­ja­rze­nio­we bez za­sko­czeń), ale też nie ma się spe­cjal­nie do czego przy­cze­pić ;)

Dzię­ki za ko­men­tarz Mar­cin_Max.

Po­zdra­wiam!

No, mam jak Mar­cin_M. OK, mamy różne oka­zje do bicia w dzwo­ny, tylko nie widzę, co by z tego mogło wy­ni­kać.

Fin­klo, różne oka­zje do bicia w dzwo­ny może być te­ma­tem wier­sza je­dy­nie na pierw­szy rzut oka. 

Jest tu głęb­szy sens. 

Na­ro­dzi­ny – śmierć ro­dzi­ców – ślub – śmierć?

Ech, cien­ka je­stem w in­ter­pre­to­wa­niu wier­szy…

Sens jest tu bar­dziej me­ta­fo­rycz­ny niż do­słow­ny. Bar­dziej niż o eg­zy­sten­cję po­je­dyn­czej osoby cho­dzi o eg­zy­sten­cję ca­łe­go świa­ta. Jego po­wsta­nie, złoty okres do­bro­by­tu i odej­ście w nie­byt. Waż­nym ele­men­tem jest też cy­klicz­ność. Wiersz koń­czy się na­ro­dzi­na­mi pust­ki obej­mu­ją­cej wła­da­nie nad świa­tem, póki nie na­dej­dzie świt. W pierw­szej zwrot­ce ów świt po­wra­ca i daje nowe życie. 

Na­to­miast ty­tu­ło­wy dzwon bi­ją­cy przez wiecz­ność każdy zin­ter­pre­tu­je sobie ina­czej. Czy to bóg, inna siła wyż­sza a może prze­zna­cze­nie? 

Sam je­stem nie­zbyt dobry w in­ter­pre­ta­cji po­ezji, ale lubię sam pro­ces kmi­nie­nia, nawet jeśli źle zro­zu­miem co autor miał na myśli ;)

OK, dzię­ki za eg­ze­ge­zę. :-)

W utwo­rze zwró­ci­łem uwagę na “małą cy­klicz­ność” (do­ty­czą­cą po­szcze­gól­nych strof) i uzna­łem, że za­pew­ne miała być głów­nym środ­kiem sty­li­stycz­nym. Za­ło­ży­łem taki za­mysł: w trzech zwrot­kach przy­kła­dy oczy­wi­stych cy­klów ak­cen­to­wa­ne bi­ciem w dzwo­ny, czwar­ta wy­bi­ja po­in­tę, pró­bu­jąc prze­ko­nać czy­tel­ni­ka o ist­nie­niu cyklu, który miał­by być ana­lo­gicz­ny do po­przed­nich.

Nie­ste­ty, moim zda­niem, ta myśl się za­ła­mu­je. Pierw­sze dwie stro­fy sta­wia­ją spra­wę jasno: “dzień po­ga­nia noc… noc po­ga­nia dzień” oraz “umarł król, niech żyje król”, cy­klicz­ność wy­raź­na. W trze­ciej jed­nak mamy przej­ście z sa­mot­no­ści do ślubu i pań­stwa mło­dych, a tu już nie za­to­czy­my koła, po­wrót do sa­mot­no­ści nie wy­brzmi, nie mamy w kul­tu­rze li­te­rac­kiej tak in­tu­icyj­nie od­czy­ty­wa­nych tro­pów wdo­wień­stwa. Może gdyby za­koń­czyć tę zwrot­kę: Niech żyje młoda para, by po la­tach swa­tać po­cie­chy?

Wtedy, jak sądzę, by­ło­by czy­tel­niej­sze, że czwar­ta stro­fa ma po­ka­zy­wać bar­dziej kon­tro­wer­syj­ny czy wąt­pli­wy cykl przez ana­lo­gię do po­przed­nich. Przy czym oso­bi­ście był­bym skłon­ny do in­ter­pre­ta­cji, że “umarł świat, niech żyje pust­ka” tyczy się roz­pa­dów i od­ro­dzeń cy­wi­li­za­cji, a nie świa­ta czy wszech­świa­ta jako ta­kie­go, ale to każdy czy­tel­nik może ode­brać po swo­je­mu.

Nie widzę na­to­miast pro­po­no­wa­nej “wiel­kiej cy­klicz­no­ści”, tej, która mia­ła­by wy­kra­czać poza po­je­dyn­cze stro­fy i obej­mo­wać za­się­giem cały tekst. Jest prze­cież w miarę wy­raź­ne, że czwar­ta zwrot­ka używa świtu jako me­ta­fo­ry po­wro­tu cze­goś więk­sze­go, a pierw­sza jest bar­dziej do­słow­nie o ziem­skim brza­sku, więc nie po­wsta­je tutaj pętla.

 

Inna rzecz – i to cenna wska­zów­ka od po­przed­nich czy­tel­ni­ków – że więk­szość od­bior­ców w ogóle nie za­cznie się za­sta­na­wiać nad głęb­szą sym­bo­li­ką, uzna­jąc utwór za kilka ob­ra­zów po­ka­zu­ją­cych naj­prost­sze sko­ja­rze­nia z dzwo­na­mi. Widać ja­kieś próby bu­do­wy ryt­mi­ki zda­nio­wej, wy­ko­rzy­sta­nie ana­fo­ry nie budzi wąt­pli­wo­ści, ale w mojej (skrom­nej) opi­nii nie ma ta­kie­go bo­gac­twa i róż­no­rod­no­ści środ­ków sty­li­stycz­nych, aby ra­to­wa­ło to tekst jako wiersz.

Myślę jed­nak, że warto było po­dzie­lić się tą próbą. Po­zdra­wiam i życzę weny!

Śli­ma­ku Za­gła­dy,

je­stem zda­nia, że warto dzie­lić się każ­dym po­my­słem, nawet takim, który nie spodo­ba się ni­ko­mu i zo­sta­nie skry­ty­ko­wa­ny, więc cie­szy mnie, że my­śli­my po­dob­nie. 

Co do wier­sza przy­znam, że mógł być lep­szy w kilku aspek­tach, ale cóż na taką formę się zde­cy­do­wa­łem. 

Tro­chę nawet prze­szła mi przez myśl twoja koń­co­wa uwaga o tym, że prze­cięt­ny czy­tel­nik ujrzy je­dy­nie dzwo­ny i to­wa­rzy­szą­ce im ob­ra­zy. 

No cóż, na­stęp­nym razem po­zo­sta­wię wię­cej wska­zó­wek, jeśli ten pro­blem jest aż tak wi­docz­ny. 

Dzię­ki za cenny ko­men­tarz i rów­nież po­zdra­wiam! 

Ano­ni­mie, może jesz­cze za­zna­czę, że po Tet­ma­je­rze wy­ko­rzy­sty­wa­nie dzwo­nów (nie­waż­ne czy w cha­rak­te­rze ana­fo­ry czy epi­fo­ry) mu­sia­ło­by być bar­dzo ory­gi­nal­ne, żeby mnie za­in­te­re­so­wać. Nie było, więc też nie przy­ło­ży­łem się moc­niej do in­ter­pre­ta­cji (może wy­cho­dzi moje le­ni­stwo). W każ­dym razie nie uwa­żam, żeby to był zły wiersz. Ale też nie jakiś szcze­gól­ny.

Ro­zu­miem, Mar­ci­nie­_Ma­xie.

Mam już po­mysł na ko­lej­ny wiersz, może bę­dzie cie­kaw­szy.

W tym mo­men­cie tro­chę cięż­ko mi się za­brać za two­rze­nie ja­kiejś więk­szej prozy, więc chyba od­pocz­nę przy po­ezji i po­szli­fu­ję umie­jęt­no­ści wier­szo­kle­ce­nia ;)

Nowa Fantastyka