
Smacznego!
Smacznego!
Morris zawzięcie kręcił korbą podrdzewiałej maszynki do mielenia mięsa, wygrzebanej z pudła z rzeczami po pradziadkach. Żeliwny korpus urządzenia zdobiło tłoczenie w nieznanym mu języku. Może greka, może cyrylica, a może jeszcze co innego, Morris nie wiedział i niewiele go to obchodziło. Prababka, poliglotka i pisarka, uwielbiała podróże, pewnie przywiozła maszynkę z zagranicznych wojaży.
Morrisowi nie w głowie były jednak wspominki. W planach miał pasztet z suszonymi śliwkami. Na nieszczęście jego wciąż lśniący nowością sprzęt odmówił współpracy. Morris nie miał ani czasu, ani chęci na wycieczkę do sklepu, upychał więc do prastarego otworu kawałki surowej wołowiny na przemian z podrobami i kręcił skrzypiącą korbą. I kręcił. I kręcił. Mięso jakby gubiło się we wnętrzu maszynki. Grymas wykrzywił Morrisowi usta, dłonie zaczęły mu się pocić. Przyspieszył.
Im szybciej kręcił, tym wszystko wokół stawało się mniej wyraźne. Kuchnia straciła kontury i kolory. Ściany, sufit i podłoga rozmyły się i zniknęły. Uczepiony korby Morris wirował w czasoprzestrzeni z zawrotną prędkością.
Nagle coś zagrzechotało, maszynka wydała z siebie głośny jęk i znieruchomiała. Na stół, dzwoniąc jak monety, wysypały się litery. Ułożyły się w słowa: Morris zawzięcie kręcił korbą podrdzewiałej maszynki do mielenia mięsa…
Dobry pasztet :)
Known some call is air am
Masz agregat? Też chcę :)
Maszynka do mięsa bardziej przypomina dynamo niż agregat, ileż się biedny Morris musiał nakręcić, a jeszcze nie wiadomo, czy się w czasoprzestrzeni nie zagubił ;)
Fajne :)
Dziękuję :) Idę luknąć na grafik :)
Edytka: Dalej się, skubany, nie otwiera :/
Chciałabym w końcu przeczytać coś optymistycznego!
Ciekawe, pobudzające wyobraźnię. Zainspirowało mnie do zjedzenia czegoś.
Sen jest dobry, ale książki są lepsze
Ej, gdzie dają takie maszynki? Albo chociaż takie prababki…
Niby nic, a cieszy.
Babska logika rządzi!
Outta,
cieszę się, że smakowało :)
Irko,
no właśnie ten mój agregat działa, jak chce, a czasem wcale. Cieszę się, że się podobało. Dzięki za klik :)
Gupi grafik!
It's ok not to.
Młody pisarzu,
życzę smacznego. Super, że działa na wyobraźnię :)
Finklo,
no właśnie nie wiem. Ja nie mam. Z drugiej strony, z taką maszynką to by się miało niezły trening :D Dzięki za klik.
It's ok not to.
Ale mowa o siłce czy o treningu pisarskim? ;-)
A co wychodzi z maszynki, jeśli się wkłada bułkę, a nie mięso?
Babska logika rządzi!
Myślałam o treningu siłowym. Przy takiej maszynce, to bicepsy by się miało jak nic :D
A co wychodzi z maszynki, jeśli się wkłada bułkę, a nie mięso?
Trzeba by przetestować. Może wata słowna?
It's ok not to.
A może wiersze? Watę produkują politycy. I pewnie jeszcze przedstawiciele paru innych zawodów.
Babska logika rządzi!
O rany! Ależ to mocno zakręcone! ;D
Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.
Finklo,
to chyba słabe wiersze z bułek by wyszły :P W ogóle myślę, że do takiej maszynki to raczej podstawowe/nieprzetworzone składniki, a nie gotowe produkty. Jeszcze by się maszynka zepsuła.
Reg,
Morris kręcił, kręcił i zakręcił :D
It's ok not to.
Ale dlaczego tylko podstawowe? Pamiętam, że moi rodzice kiedyś w takiej maszynce mielili suche bułki – wychodziła tarta. Uważam, że to produkt całkiem normalny dla maszynki.
Potem chyba już kupowali gotową.
Babska logika rządzi!
Te stare maszynki są niezniszczalne – prędzej się stół rozleci, do którego toto się przykręca niż sama maszynka :)
Known some call is air am
Tak też to zobaczyłam. ;D
Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.
Finklo,
masz rację. Nie pomyślałam o tym. U mnie w domu nie robiło się bułki tartej, a przynajmniej nie pamiętam. Maszynkę wykorzystywało się głównie do mielenia maku i twarogu na ciasta, czasami chyba też gotowanych ziemniaków.
Outta,
rzeczywiście. W domu rodziców maszynka jeszcze działa, a ma już duuuuużo lat, i wcale nie wygląda jakby się miała rozlecieć.
Reg,
It's ok not to.
Aj, fajne to było. Nie sądziłem, że szorta o mieleniu można czytać z przyjemnością. I Outta dobrze prawi, sprzęt nieśmiertelny. Choć u mnie przegrał rywalizację z lidlomixem. No i tekst przekazuje ważne przesłanie: aby coś osiągnąć to trza się korbą nakręcić i nieźle przy tym spocić. Pozdrawiam :)
Nie sądziłem, że szorta o mieleniu można czytać z przyjemnością.
Ja też nie. Wena chadza najdziwniejszymi ścieżkami ;D Fajnie, że się spodobało. Dzięki za wizytę i klik!
It's ok not to.
Wena chadza najdziwniejszymi ścieżkami ;D
Otóż to :)
Najszybsza łapanka XD
maszynki do mielenia mięsa wygrzebanej z pudła
Przecinek: maszynki do mielenia mięsa, wygrzebanej z pudła.
Żeliwny korpus urządzenia zdobiło tłoczenie w nieznanym mu języku
Rym, zbędny zaimek.
Im szybciej kręcił, tym wszystko wokół stawało się mniej wyraźne.
Im szybciej kręcił, tym wszystko wokół było mniej wyraźne.
Mięso jakby gubiło się we wnętrzu maszynki.
Mmm. Może – ginęło?
CHCĘ. TAKĄ. MASZYNKĘ. Ale już!!1
Maszynka do mięsa bardziej przypomina dynamo niż agregat
Zasada zachowania energii obowiązuje także w światach fantastycznych :D
Zainspirowało mnie do zjedzenia czegoś.
Smacznego!
Ej, gdzie dają takie maszynki? Albo chociaż takie prababki…
U nas w ogródku jest zakopana maszyna do kiełbasy po pradziadku – masarzu, ale to chyba nie to…
A może wiersze? Watę produkują politycy.
Politycy produkują raczej antywartość. Ciekawe, czy można by ją anihilować z wartością i otrzymać energię…
Pamiętam, że moi rodzice kiedyś w takiej maszynce mielili suche bułki – wychodziła tarta.
A pamiętasz te kruche ciastka wyciskane przez maszynkę?
aby coś osiągnąć to trza się korbą nakręcić i nieźle przy tym spocić
Ano, prawda. Życie :)
Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.
Że też zastąpiłem maszynkę na korbę nową elektryczną. To było przed wielu laty. Teraz by się przydała stara. Dobrze, że zachowałem moździerz prapra… :D
A pamiętasz te kruche ciastka wyciskane przez maszynkę?
Nieee. W ogóle nie kojarzę, żeby ktoś wrzucał ciastka do maszynki. To na kruszonkę czy w jakim celu?
Babska logika rządzi!
Cześć, Tarnino!
Przecinek dostawiony, rymu nie widzę. Co do bycia i stawania się, stawanie się zawiera dla mnie element procesu, w przeciwieństwie do bycia, które bardziej określa stan faktyczny – dlatego zdecydowałam się na stawanie się.
U nas w ogródku jest zakopana maszyna do kiełbasy po pradziadku – masarzu, ale to chyba nie to…
Dlaczego zakopaliście ją w ogródku? O_O
A pamiętasz te kruche ciastka wyciskane przez maszynkę?
Podobnie jak Finkla, też nie kojarzę z dzieciństwa takich cudów ;D
Witaj, Misiu,
fajnie, że wpadłeś :)
Dobrze, że zachowałem moździerz prapra… :D
Ciekawe, co by z takiego moździerza wyszło, jakby się trochę naubijać.
It's ok not to.
Jeszcze zależy, czy moździerz na pewno jest kuchenny… ;-)
Babska logika rządzi!
Dzisiaj mam dzień komentarzy obrazkowych, więc polecę klasykiem:
:D
Jak opisał mnie pewien zacny Bard: "Szyszkowy Czempion Nieskończoności – lord lata, imperator szortów, najwspanialsza portalowa Szyszunia"
Jeszcze zależy, czy moździerz na pewno jest kuchenny… ;-)
Jeśli nie kuchenny, to efekty mogłyby być wybuchowe :P
Cezary2,
wielcem rada twojego odbioru :D Dzięki za wizytę.
It's ok not to.
W ogóle nie kojarzę, żeby ktoś wrzucał ciastka do maszynki. To na kruszonkę czy w jakim celu?
Odczuwam brak wspólnego kodu kulturowego :) Nikt nie wrzucał ciastek do maszynki – wrzucało się ciasto i wyciskało ciastka, które się potem piekło.
https://browin.pl/przepisnik/przepis/kruche-ciastka-z-maszynki
https://kuchniamalwinki.pl/kruche-ciastka-przez-maszynke/
Prababunia chyba nie dawała sody, ale zdaje mi się, że pamiętam skórkę z cytryny.
Co do bycia i stawania się, stawanie się zawiera dla mnie element procesu, w przeciwieństwie do bycia, które bardziej określa stan faktyczny – dlatego zdecydowałam się na stawanie się.
Mmm, tak, zgoda pod względem metafizycznym, ale chodzi o gramatykę – ta konstrukcja działa inaczej:
https://wsjp.pl/haslo/podglad/9114/im-tym
wskazuje na to, że stopień tego, o czym mowa w zdaniu nadrzędnym *zmienia się* w zależności od stopnia tego, o czym mowa w zdaniu podrzędnym
Czyli – procesowość jest już zawarta w samej konstrukcji. Dodatkowe wskazywanie na nią pachnie jednak pleonazmem (a nie pasztetem).
Dlaczego zakopaliście ją w ogródku? O_O
Mnie nie pytaj, mnie wtedy na świecie nie było XD
Podobnie jak Finkla, też nie kojarzę z dzieciństwa takich cudów ;D
Pora się przyznać, jestem kosmitą XD Takie same (z wyglądu…) ciastka sprzedają teraz w sklepach, ale czy to jest to? Coś wątpię…
Jeszcze zależy, czy moździerz na pewno jest kuchenny… ;-)
A, tak. Trzeba się zaopatrzyć.
Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.
Odczuwam brak wspólnego kodu kulturowego :) Nikt nie wrzucał ciastek do maszynki – wrzucało się ciasto i wyciskało ciastka, które się potem piekło.
O, czyli do maszynki dodawało się jakiś cwancyk. Sprytne :D Ja mam pistolet do kruchych ciastek.
Czyli – procesowość jest już zawarta w samej konstrukcji. Dodatkowe wskazywanie na nią pachnie jednak pleonazmem (a nie pasztetem).
Mnie ta podwójna implikacja nie przeszkadza, a nie jestem przekonana czy to błąd. Jednakowoż rozumiem Twój punkt widzenia.
Pora się przyznać, jestem kosmitą XD
To wiele tłumaczy.
It's ok not to.
Nie dość, że dla Irki, to jeszcze kawałek niewielki – nie będę podjadał ;)
Niemniej pasztecik wygląda smacznie. Oj, mieliło się kiedyś na takich maszynkach… Aż wióry leciały!
"Tam, gdzie nie ma echa, nie ma też opisu przestrzeni ani miłości. Jest tylko cisza."
Deski mieliłeś, Hrabio? ;)
Ja do dzisiaj w takiej maszynce suche bułki mielę :)
Known some call is air am
Oooo, nasza maszynka nie miała takich fikuśnych nakładek. Wychodziło z niej mięcho na mielone w długich wężykach o fi około 4 mm albo drobno pokruszona bułka.
Babska logika rządzi!
Deski mieliłeś, Hrabio? ;)
Niektórzy jedzą pasztety ze śliwkami, a w Primagrodzie spożywa się je z deskami, a co! ;)
"Tam, gdzie nie ma echa, nie ma też opisu przestrzeni ani miłości. Jest tylko cisza."
Z psa zmielonego razem z budą? ;-)
Babska logika rządzi!
Cześć, Hrabio!
Podjadaj, myślę, że Irka się nie obrazi ;) Mielone deski brzmią mało smacznie. Deska z pasztetem też nie lepiej :P
Finklo,
piesków nie krzywdzimy!
It's ok not to.
Jak deska, to serów. ;-)
A bo to wiadomo, z czego powstał dany pasztet…
Babska logika rządzi!
<chrup, chrup>
No-no!
piesków nie krzywdzimy!
Prawda – to politycznie niepoprawne ^^
A smak, cóż… wszystko zależy od drzewa. Na przykład pasztet z drzewa sandałowego smakuje znoszonym sandałem ;D
"Tam, gdzie nie ma echa, nie ma też opisu przestrzeni ani miłości. Jest tylko cisza."
Jak deska, to serów. ;-)
Albo deserów, jak się ma odpowiednią przystawkę do maszynki :3
A smak, cóż… wszystko zależy od drzewa.
Istnieje drzewo chlebowe, do pasztetu jak znalazł :)
It's ok not to.
Dogs, jodłabyś pasztet z jodły, jodłabyś, hej! :P
Known some call is air am
Pasztetu może nie, ale nalewkę z jodłowych szyszek bym spróbowała :D
It's ok not to.
Dogs, jodłabyś pasztet z jodły, jodłabyś, hej! :P
Koniecznie przy tym jodłując. ;-)
Babska logika rządzi!
Co tu się porobiło… :D
O, czyli do maszynki dodawało się jakiś cwancyk.
No, takie cuś, no.
Ja mam pistolet do kruchych ciastek.
Mnie ta podwójna implikacja nie przeszkadza, a nie jestem przekonana czy to błąd.
No, taki pleonazm trochę.
To wiele tłumaczy.
nasza maszynka nie miała takich fikuśnych nakładek.
Może się zgubiły?
Z psa zmielonego razem z budą? ;-)
XD
Albo deserów, jak się ma odpowiednią przystawkę do maszynki :3
Mniam :)
Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.
Fajne. Osobiście wolę mięsko napędzane ręcznie, niż przerobione technologicznie. Darmowy trening i prędkość dostosowana do oporu wkładu. Pozdrawiam. :)
Może się zgubiły?
A może to był model tak stary, że zawierał tylko wersję podstawową? Kto to odgadnie po latach…
Babska logika rządzi!
Cześć, Tygrysico!
Osobiście wolę mięsko napędzane ręcznie, niż przerobione technologicznie.
Bo urządzenia na korbkę są fajne. I prądu nie trzeba :D
It's ok not to.
dogsdumpling, dokładnie. To pasztet wykonany z miłością: pot, trud… na pewno będzie pyszny. Bohater tak się wczuł w zadanie, że aż go na chwilę przymuliło. Dobrze że nadal ogarniał sytuację, bo mogłoby się to skończyć wkładem własnym. :)
Dobrze że nadal ogarniał sytuację, bo mogłoby się to skończyć wkładem własnym. :)
Wtedy byłby pasztet z Morrisa ;D
It's ok not to.
To już zakrawa na kanibalizm. Ciekawe jakby wytłumaczył brak “Palca”? Nieświadomość spożywania czegoś, na co nie mamy wpływu, lub nie nie znamy składu, przeraża. ;) Nie miał planu “B”, więc podał posiłek z domieszką siebie. Smacznego!!!
To już zakrawa na kanibalizm.
Obawiam się, że wręcz na autokanibalizm…
Nieświadomość spożywania czegoś, na co nie mamy wpływu, lub nie nie znamy składu, przeraża. ;)
Czasem lepiej nie wiedzieć ;)
It's ok not to.
“Obawiam się, że wręcz na autokanibalizm…” – zjadanie siebie samego… ok. Tytuł nawiązuje bardziej do tego, że robił to dla kogoś, ale mogę mieć myśli niezgodne z oryginałem. ;)
Uwaga o autokanibalizmie była odpowiedzią na sugestię kanibalizmu. W tekście nie ma nic ani o jednym, ani o drugim, więc to bardziej luźne dywagacje okołotekstowe niż stricte tekstowe ;)
Co do tytułu, to “[dla Irki]” jest ukłonem w stronę użytkowniczki Irka_luz, która na shoutboksie wyraziła życzenie, żeby ktoś coś wrzucił do poczekalni, bo nie widzi grafiku dyżurnych. Właściwy tytuł to sam “Pasztet” :D
It's ok not to.
Fajne.
Cześć, Nova,
fajnie, że fajne ;)
It's ok not to.
Na tyle ciekawe, że zastanawiam się ile mięsa potrzeba, żeby wymielić ten komentarz…
Cześć, grzelulukasie,
przydałby się jakiś przelicznik mówiący ile gramów mięsa za literę/ słowo ;)
It's ok not to.
Jakie fajne. Jakoś rok temu mieliłam twaróg na sernik w takiej maszynce i też kuchnia mi się rozmywała w oczach XD Ale czego się nie robi dla babuni
„Człowiek, który potrafi druzgotać iluzje jest zarazem bestią i powodzią. Iluzje są tym dla duszy, czym atmosfera dla planety." - V. Woolf
I mnie się podobało, a puenta zaskoczyła. Pozdrawiam!
The KOT
Jak pasztet, to tylko wieprzowy :)
Rosso,
wychodzi na to, że dużo ludzi ma wspomnienia związane z maszynką do mielenia mięsa ;D
Ale czego się nie robi dla babuni
Racja. I pewnie sernik pycha wyszedł :D
Cześć, Eldilu,
cieszę się, że się podobało i że puenta zaskoczyła :)
Cooller,
wierzę na słowo :)
It's ok not to.
Sympatyczne :)
Przynoszę radość :)
Miło mi :)
It's ok not to.
Bardzo lubię takie rzeczy. Gdyby nie to, że noc jeszcze młoda, zaryzykowałbym stwierdzenie, że to najlepsze co obecnie znalazłem.
Dziedziczona trauma… głębokie.
Już zaczynam się martwić o moje nieszczęsne wnuki;)
"nie mam jak porównać samopoczucia bez bałaganu..." - Ananke
Cześć, Canulasie!
zaryzykowałbym stwierdzenie, że to najlepsze co obecnie znalazłem.
Bardzo mnie to cieszy. Mam nadzieję, że znajdziesz na portalu dużo satysfakcjonujących tekstów :D
Witaj, Ambush :)
Dziedziczona trauma… głębokie.
I to dwa w jednym – talent do pisania i do robienia pasztetu!
Już zaczynam się martwić o moje nieszczęsne wnuki;)
Planujesz zostawić im w spadku jakiś nietypowy sprzęt kuchenny? ;)
It's ok not to.