- Opowiadanie: Ambush - Słoneczny punk – przewodnik do całkiem innych światów, dla tych którzy potrzebują wiele zmienić w życiu swoim, cudzym, lub w jeszcze szerszym kontekście, czyli o dziewczynie, godach i poświęceniu. (A

Słoneczny punk – przewodnik do całkiem innych światów, dla tych którzy potrzebują wiele zmienić w życiu swoim, cudzym, lub w jeszcze szerszym kontekście, czyli o dziewczynie, godach i poświęceniu. (A

Po­je­dyn­ku­ją się Am­bush i ce­za­ry­_ce­za­ry.

Temat: to ile było tych prac He­ra­kle­sa?

Do­dat­ko­we wy­ma­ga­nie: w szor­cie ma się po­ja­wiać smok (do­wol­ne­go typu) lub osioł (do­pusz­cza­my osły me­cha­nicz­ne).

Ob­ję­tość: do 10k wg. licz­ni­ka stro­ny.

Ga­tu­nek: so­lar­punk 

Dyżurni:

Finkla, joseheim, beryl

Oceny

Słoneczny punk – przewodnik do całkiem innych światów, dla tych którzy potrzebują wiele zmienić w życiu swoim, cudzym, lub w jeszcze szerszym kontekście, czyli o dziewczynie, godach i poświęceniu. (A

W knaj­pie nie­opo­dal dwor­ca można było za­wie­sić topór, choć z uwagi na opary ab­syn­tu i wina pew­nie dość szyb­ko po­krył­by się rdzą. Poza tym to­po­ry, po­dob­nie jak każda inna broń, były od lat za­ka­za­ne.  

– Ależ na­dę­ty gno­jek wy­brał miej­sce na spo­tka­nie! – szep­nę­ła wście­kła Wiwe, to­ru­jąc sobie drogę za po­mo­cą mo­sięż­ne­go obusz­ka.

Była wy­so­ka i ży­la­sta, a ogrom­ne zie­lo­ne oczy błysz­cza­ły groź­nie. Emanował z niej gniew, dla­te­go mimo kłę­bią­ce­go się tłumu, krok za kro­kiem prze­py­cha­ła się w stro­nę baru. Od razu wie­dzia­ła, że nie­zna­jo­my przy­stoj­niak był tym, kogo szu­ka­ła.

Sie­dział na wy­so­kim zydlu z drew­na, roz­par­ty jak na mięk­kiej sofie. Jego zło­ci­ste włosy fa­lo­wa­ły, po­ru­sza­ne stru­mie­niem po­wie­trza ze szcze­li­ny wen­ty­la­cyj­nej. Odzia­ny był w krót­ką, żół­ta­wą tu­ni­kę, czar­ną skó­rza­ną kurt­kę z ćwie­ka­mi i san­da­ły. Jego szyję i prze­gu­by zdo­bi­ły bran­so­let­ki zbu­do­wa­ne z dzie­sią­tek zło­tych pro­mie­ni.

Geje z mo­je­go biura omdle­li­by z za­chwy­tu – po­my­śla­ła, zer­ka­jąc na po­kry­te bro­ka­tem umię­śnio­ne ramiona i uda.

Nie chcia­ła przy­znać, że sama nie może ode­rwać od niego oczu.

– To ile w końcu było zadań He­ra­kle­sa? – spy­ta­ła dla for­mal­no­ści.

– Tuzin w każ­dym po­ko­le­niu – od­parł z olśnie­wa­ją­cym uśmie­chem.

Nawet w jego źre­ni­cach lśni­ły zło­ci­ste dro­bin­ki.

Wiwe po­czu­ła, że trze­po­cze rzę­sa­mi jak za­uro­czo­na na­sto­lat­ka, więc za­ci­snę­ła zęby i spy­ta­ła, nieco zbyt ka­te­go­rycz­nie:

– Je­steś jego po­tom­kiem?

– Tak, ale rów­nież Słoń­ca – dawcy życia! – od­parł za­do­wo­lo­ny z sie­bie, szcze­rząc się w uśmie­chu, który na mo­ment nadał mu wy­gląd wio­sko­we­go idio­ty.

– Ra­czej Zeusa – burk­nę­ła.

– Chyba wiem le­piej…

– Dobra, nie­waż­ne – wes­tchnę­ła, wy­wra­ca­jąc ocza­mi. – Czy je­steś w sta­nie otwo­rzyć naj­więk­sze wrota?

Omiótł wzro­kiem jej syl­wet­kę.

– Nie po­wie­dział­bym, że po­trzeb­ne są wiel­kie – mruk­nął, uno­sząc brwi i upił łyk z cy­no­we­go kie­li­cha.

– To nie ja mam przez nie przejść.

– To, co to ma być, au­to­bus?!

– Może wy­star­czy… – za­wa­ha­ła się.

– Jak da­le­ko mamy się cof­nąć?

– Jak cię zwą? Masz synów? – od­po­wie­dzia­ła py­ta­nia­mi.

– Mam na imię Tes­sa­los. Cóż, wiem o trzech… – Ku­rier wy­piął pierś i po­pa­trzył na nią wzro­kiem zdo­byw­cy.

– Jutro?

– Dziew­czy­no, aleś ty nie­cier­pli­wa! Po­trze­bu­ję trzech dni na przy­go­to­wa­nia!

– Po­dwo­ję staw­kę!

– Jesz­cze nie po­wie­dzia­łem, jaka bę­dzie!

– No to po­dwo­ję – wy­dę­ła wargi i spoj­rza­ła na niego wy­zy­wa­ją­co.

Potem otu­li­ła się szczel­nie płasz­czem z mięk­kiej, zie­lon­ka­wej wełny i wy­szła.

 

 

***

Noc była po­chmur­na. Wiwe miała na gło­wie koci kask, ale mimo to wi­dzia­ła nie­wie­le. Sko­rzy­sta­ła z pod­po­wie­dzi przy­ja­ciół­ki i na wszel­ki wy­pa­dek skry­ła się w krza­kach pach­ną­ce­go ja­śmi­nu. Ro­śli­ny da­wa­ły za­sło­nę przed wzro­kiem i wę­chem ewen­tu­al­ne­go wroga.

Skóra przy­ja­ciół­ki była cie­pła i ak­sa­mit­na, jak ota­cza­ją­ca je ciem­ność. Serce dziew­czy­ny za­bi­ło ży­wiej, mimo że do tej pory uwa­ża­ła się za nudną he­te­rycz­kę. Pięk­na przy­ja­ciół­ka wy­bra­ła Wiwe, nada­ła sens jej życiu i spra­wi­ła, że po­czu­ła się kimś na­praw­dę wy­jąt­ko­wym.

Prze­cią­gły gwizd wy­rwał ją z roz­my­ślań, spra­wił, że pod­sko­czy­ła wy­stra­szo­na i ostroż­nie zbli­ży­ła się do skały.

– Tes­sa­los? – spy­ta­ła.

– Je­stem – od­parł – zaraz przy­go­tu­ję przej­ście. Tylko muszę wie­dzieć, jak da­le­ko chce­cie się za­pu­ścić. Co to bę­dzie, wie­czór pa­nień­ski w la­tach dzie­więć­dzie­sią­tych?

– To ktoś wy­bie­ra się tam dla roz­ryw­ki?!

– Prze­waż­nie… Jedni jadą po­pły­wać na dmu­cha­nych fla­min­gach, pić drin­ki z pla­sti­ko­wy­mi słom­ka­mi. Wielu tę­sk­ni za za­ka­za­ny­mi pro­duk­ta­mi od­zwie­rzę­cy­mi. No, a woj­sko­wi wy­ska­ku­ją na wojny. Im w sumie wszyst­ko jedno, czy wę­dru­ją z Alek­san­drem Ma­ce­doń­skim, czy kie­ru­ją Pe-8, ważne żeby se po­ło­mo­tać. Sam się parę razy sku­si­łem… sap­nął za­do­wo­lo­ny, nie wy­ja­śnia­jąc czy ma na myśli ło­mo­ta­ni­nę, czy fla­min­gi.

– My­śla­łam, że to za­wsze ma jakiś głęb­szy sens.

– A twoje przej­ście ma?

Kiw­nę­ła głową, mimo że wie­dzia­ła, iż nie mógł tego zo­ba­czyć.

Tes­sa­los zręcz­nie wspi­nał się na skałę, ry­su­jąc sze­ro­kim pędz­lem świe­tli­stą smugę.

W miarę po­stę­pów prac, ro­bi­ło się coraz ja­śniej. Skała lśni­ła zło­ci­stym bla­skiem.

– Chcesz sobie wy­po­wie­dzieć za­klę­cie?! – spy­tał, obej­mu­jąc ją cia­sno.

Po­czu­ła na uchu cie­pły od­dech i rów­no­cze­śnie mo­ty­le w brzu­chu.

– Nie znam za­klęć. – Zrzu­ci­ła jego dłoń gwał­tow­nym szarp­nię­ciem ra­mie­nia.

– A se­za­mie otwórz się? – Nie­zra­żo­ny bły­snął uśmie­chem.

– Ali to też po­to­mek He­ra­kle­sa?

– No, a jak! A ci twoi po­dróż­ni­cy chyba jacyś nie­śmia­li. Coś tam sze­le­ści w krza­kach, ale nikt nie wy­cho­dzi. Trze­ba ich tro­chę za­chę­cić? Jaki pan taki kram…

– Wszyst­ko w swoim cza­sie! Otwo­rzysz wresz­cie?! – spy­ta­ła ka­te­go­rycz­nie.

Męż­czy­zna sta­nął na sze­ro­ko roz­sta­wio­nych no­gach, uniósł ręce i krzyk­nął:

– Otwórz się!

Od­cię­ta świa­tłem skała po­wo­li zje­cha­ła w dół, jak winda, od­sła­nia­jąc sze­ro­ką na pięć i wy­so­ką na dzie­sięć me­trów szcze­li­nę.

– Go­to­we! – sap­nął za­do­wo­lo­ny z sie­bie Tes­sa­los. – Skoro nie prze­cho­dzisz, to może dasz się po­rwać na tańce? – wy­cią­gnął do niej dłoń.

– Chyba nic z tego nie bę­dzie – wes­tchnę­ła ze szcze­rym żalem.

Do skal­nej szcze­li­ny po­de­szła zło­ci­sta smo­czy­ca. Przy­tu­li­ła głowę do pier­si Wiwe. Dziew­czy­na piesz­czo­tli­wym ge­stem po­gła­dzi­ła łeb gada.

– To jest Gra­cja – przed­sta­wi­ła.

Ku­rier gapił się na smoka z roz­dzia­wio­ną gębą. Dzię­ki temu Wiwe prze­sta­ła gapić się na niego.

– A po cóż ona chce wra­cać do prze­szłych świa­tów?! – wy­krztu­sił wresz­cie.

– Naj­wyż­sza ko­mi­sja ży­wie­nio­wa od­rzu­ci­ła nasze po­da­nie o przy­dział mięsa ży­wych istot. Nie­ste­ty na die­cie opar­tej o ro­śli­ny strącz­ko­we Gra­cja nie czuje się do­brze. Dzię­ki tobie cof­nie się do cza­sów, kiedy na ziemi było wiele smo­ków. Pra­gnie zna­leźć sobie part­ne­ra – szep­nę­ła, czu­jąc że się ru­mie­ni. – To bar­dzo ważne – do­da­ła z za­pa­łem.

– To za­wsze jest bar­dzo ważne, kotku! – Po po­cząt­ko­wym szoku męż­czy­zna znowu po­zo­wał na wy­lu­zo­wa­ne­go cwa­nia­ka.

– Wie­rzy­my, że im wię­cej bę­dzie w prze­szło­ści smo­ków, tym mniej ry­ce­rzy, a co za tym idzie wojen. Może dzię­ki prze­no­si­nom Gra­cji, świat zyska rów­no­wa­gę. Ro­zu­miesz, bę­dzie lep­szy i bar­dziej eko­lo­gicz­ny. Dla nas wszyst­kich…

– Dobra – mruk­nął prze­cią­gle. – Idziesz z ga­dzi­ną, czy sko­czysz się ze mną za­ba­wić? Bo wiesz, cho­dzę w lnia­nych por­t­kach, jem bur­ge­ry z so­cze­wi­cy, ale szcze­rze?! Te wszyst­kie eko-bzdu­ry nie bar­dzo mnie kręcą.

– To praw­da – mruk­nę­ła za­my­ślo­na. – Cie­bie to już wcale nie do­ty­czy…

Spoj­rzał na nią zdzi­wio­ny, nie wia­do­mo czy od­mo­wą wspól­nej za­ba­wy, czy nie­zro­zu­mia­ły­mi sen­ten­cja­mi.

Smo­czy­ca sko­czy­ła wdzięcz­nie w stro­nę szcze­li­ny. Po­chy­li­ła się nad męż­czy­zną i ostroż­nie po­wą­cha­ła jego głowę.

– Za­pew­ni­łem przej­ście, ale nie za­mie­rzam się za­przy­jaź­niać z po­two­ra­mi – burk­nął, co­fa­jąc się nieco zbyt gwałtownie. – Wiesz, może we mnie obu­dzić in­stynkt przod­ka i nie bę­dzie prze­proś! – dodał szyb­ko.

Gra­cja roz­wi­nę­ła na całą sze­ro­kość cien­kie, bło­nia­ste skrzy­dła. Ryk­nę­ła prze­cią­gle, po czym od­gry­zła mu głowę. Zła­pa­ła mar­twe ciało po­tom­ka he­ro­sa i bez wa­ha­nia sko­czy­ła w prze­szłość.

– Mu­sisz jej wy­ba­czyć, sa­mi­ca przy­no­si sam­co­wi po­da­ru­nek, żeby za­pew­nić sobie jego uczu­cie – wy­ja­śni­ła Wiwe le­żą­cej w tra­wie gło­wie.

Oko­lo­ne ciem­ny­mi, gę­sty­mi rzę­sa­mi oczy mło­dzień­ca, wciąż jesz­cze mru­ga­ły.

Koniec

Komentarze

Hej, no i nie wiem, bo tu też jest smok, a po smoku zamierzałem rozpoznać Ambush :D. A opowiadanie zabawne i ciekawie się zakończyło, no może nie dla potomka Hercia ;). Idę kliknąć i po drodze zastanowię się jak zagłosować:). Pozdrawiam :)

"On jest dziwnym wirtuozem – Na organach ludzkich gra Budząc zachwyt albo grozę, Myli się, lecz bal wciąż trwa. Powiedz, kogo obchodzi gra, Z której żywy nie wychodzi nigdy nikt? Tam nic nie ma! To złudzenia! Na sobie testujemy Każdą prawdę i mit."

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

Zabawne i odjechane. 

 

umięśnione muskuły. 

Wiwe mimo na głowie koci kask, ale mimo to widziała niewiele.

Wierzymy, że im więcej będzie w przeszłości smoków tym mnie rycerzy

Wiesz może we mnie obudzić instynkt przodka i nie będzie przeproś!

I podejrzewam, że ekspresowo napisane i oddane.

 

jem burgery z soczewicy

Z soczewicy nie próbowałem, ale z ciecierzycy są bardzo dobre. Dlaczego wszyscy mają coś do wegeburgerów??? :(

Złocisty bishōnen boski, nawet ja się rozmarzyłem. :P Później coś się zaczęło rozjeżdżać i wyszedł taki trochę skecz Monty Pythona – jest śmiesznie, fajnie, ale puenta jakoś nie wybrzmiewa. Morał jest, i to na czasie. Chociaż… przyznaję, że wolę, kiedy smoki są złe. ;)

Obstawiam autorstwo Ambush.

Show us what you've got when the motherf...cking beat drops...

No dobra, po przeczytaniu drugiego tekstu jednak nie jestem przekonany, który tekst kogo. Oba na swój sposób odjechane i napisane w sposób, który jednoznacznie nie wyznacza autora. Ale jako że poprzedni obstawiłem na Ambush, niechaj ten będzie na Cezarego. Choć mam wątpliwości :P A co do samego opowiadania – lekkie i z humorem, choć rzeczywiście pojawiły się usterki świadczące o małym pośpiechu. EDIT – zmieniam zdanie jednak! Obstawiam ten na Ambush, pierwszy opublikowany zaś na Cezarego :D Tylko osły i smoki nie zmieniają zdania.

Anonim dziękuje krótko, polemizować będzie później;)

 

"nie mam jak porównać samopoczucia bez bałaganu..." - Ananke

Wiwe mimo na głowie koci kask, ale widziała niewiele. ← ???

tym mnie rycerzy ← chochlik

I bądź tu uprzejmy i użyteczny dla kobiety. Nawet za podwójną stawkę może się nie opłacić. :) 

 

Poza tym topory, podobnie jak każda inna broń były od lat zakazane.

A to nie jest wtrącenie do oddzielenia przecinkiem?

 

Ależ sobie nadęty gnojek wybrał miejsce na spotkanie! – szepnęła wściekła Wiwe, torując sobie

 

Była wysoka i żylasta, a ogromne zielone oczy błyszczały groźnie. W jej postawie był gniew, dlatego mimo kłębiącego się tłumu, krok za krokiem przepychała się w stronę baru. Od razu wiedziała, że nieznajomy przystojniak był tym, kogo

 

Poza tym – podoba mi się, mamy babeczkę z charakterem, knajpę (jeszcze przy dworcu, znowu pociągi! XD). 

 

Oo, cofną się, żeby wszystko zbadać? :D

 

Wiwe mimo na głowie koci kask, ale widziała niewiele

Miała albo mimo kociego kasku. 

 

sapnął zadowolony

Brakuje przecinka

 

– Wierzymy, że im więcej będzie w przeszłości smoków, tym mnie rycerzy

Mniej

 

Dość szybko rozgrywa się akcja, w sumie z pracami też nic nie wiadomo. XD

 

Trochę długo rozmawiają przy tym portalu, bo już zabrakło czasu na przejście, ale fajny pomysł na powrót ze smokiem w dawne czasy, bo tu komisja żywieniowa odrzuciła podanie – hehe, no takie to nasze polskie. :D

 

Podobało mi się, że na końcu, kiedy smok odgryza Tessalosowi głowę, ten jeszcze żyje. Cóż, taka dość urocza makabra. :)

Anonim szczerzy się w uśmiechach jak potomek Heraklesa. Zwłaszcza do Ananke!

"nie mam jak porównać samopoczucia bez bałaganu..." - Ananke

Historia zabawna, a koniec zaskakujący. Postacie dobrze nakreślone, smoczyca z prezentem dla partnera, wprost urocza. Uciekam do drugiego opowiadania.

Historyjka pomysłowa i zabawna, z zaskakującym dramatycznym finałem. Szkoda, że brakło osła, ale i tak przeczytałam z przyjemnością.

 

Odzia­ny był w krót­ką, żół­ta­wą tu­ni­kę, czar­ną skó­rza­ną kurt­kę z ćwie­ka­mi i san­da­ły. → Czy między tuniką i kurtką a sandałami nie miał nic??? Świecił gołymi nogami, że o sempiternie nie wspomnę???

 

Od­cię­ta świa­tłem skała po­wo­li zje­cha­ła w dół… → Masło maślane – czy mogła zjechać w górę?

 

Ku­rier gapił się na smoka z roz­dzia­wio­ną gębą. → Dlaczego smok miał rozdziawioną gębę?

A może miało być: Ku­rier z roz­dzia­wio­ną gębą gapił się na smoka.

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Anonim kłania się nisko.

"nie mam jak porównać samopoczucia bez bałaganu..." - Ananke

Poczytane!

O solarpunku wiem tyle, że jest i ma stronę na Wikipedii z niezbyt rozbudowaną definicją. Oba teksty grają na nutach dystopijnych, przy czym w „Słonecznym punku…” ten gatunek jest raczej tłem, a w „Naprawdę krótkiej…” (Która jest dłuższa he! he! he!) osoba autorska spróbowała wejść w solarpunka głębiej.

Smoki odhaczone, ale na tym polu wygrywa „Naprawdę krótka…”, w konkurencji osłów zaś „Słoneczny punk…”.

Jeśli zaś chodzi o Heraklesa i jego prace, to punkt przyznam „Naprawdę krótkiej…”. W „Słonecznym punku…” potomek Heraklesa cofa ludzi do przeszłości i to w zasadzie jedyna jego praca – dlaczego akurat on, a nie np. potomek Sherlocka Holmesa, albo Edyty Górniak? W „Naprawdę krótkiej…” nazwa systemu też jest trochę pretekstowa, ale już ładniej wpasowana w kontekst i łatwiej mi ją zaakceptować.

Teksty wykonane na podobnym poziomie, nie męczyły, oscylując w podobnych klimatach, z humorem, który mógłbym przypisać zarówno Si-kwadratowi, jaki i Łowuszce. Trudno ocenić, kto jest autorem czego (ale spróbuję).

Trudno również zdecydować się na oddanie głosu. Dlatego trzeba się zastanowić… ale niezbyt długo ;)

 

Pozdrówka!

Nie zabijamy piesków w opowiadaniach. Nigdy.

Szczerze, to średnio mi się to podobało. Wszystko tutaj wygląda na mocno pretekstowe – Herakles ma jakieś moce, nie wiadomo skąd i jak one korespondują z tym, co potrafił jego przodek. Smoczyca pojawia się nagle, potem odgryza głowę i tyle jej było, zaś protagonistka jest IMHO nijaka. Doceniam próbę dodania opowiadaniu humoru, ale zupełnie mi on nie siadł.

Nie wiem kto jest autorem, i nie wiem na które z opowiadań zagłosuję, a na razie idę czytać tekst Twojego, Anonimie, oponenta.

 

Pozdrawiam serdecznie

Q

Known some call is air am

Przeczytałam i biegnę czytać ten drugi

“Zrzuciła jego dłoń gwałtownym szarpnięciem ramienia, jak spłoszony koń” – koń raczej nie może szarpnąć ramieniem, nawet spłoszony ;)

 

Też mi się podobało. Nie wiem, kto jest autorem! Nie wiem, które lepsze. Tyle dylematów…

Moje powieści: https://marmaxborowski.pl/kwestia-wyboru/

Anonino widział konia z ramieniem;P

No dobra, poprawione.

"nie mam jak porównać samopoczucia bez bałaganu..." - Ananke

Cześć!

 

Zakończenie tyle niespodziewane co dobrze przygotowane. Wyszło śmiesznie, w pewnym sensie osioł też się załapał. Może trochę zabrakło pazura w dialogach, ale przednią intrygę udało się zbudować, a i nieco wątków damsko-męskich się załapało.

 

Pozdrawiam!

„Poszukiwanie prawdy, która, choćby najgorsza, mogłaby tłumaczyć jakiś sens czy choćby konsekwencję w tym, czego jesteśmy świadkami wokół siebie, przynosi jedyną możliwą odpowiedź: że samo poszukiwanie jest, lub może stać się, ową prawdą.” J.Kaczmarski

Hej, ciekawe, lekkie, zabawne! Stawiam na Cezarego! Tylko w tych krzakach się pogubiłam, przez chwilę nie byłam pewna, czy jest tam sama, czy nie. :) Pozdrawiam! 

Podoba mi się koncepcja potomka pana H. otwierającego portale.

Akcja smoczycy bardzo samolubna – nie mogła zawieźć w podarunku kogoś mniej pożytecznego? Zresztą, pewnie chwilkę potrwa, zanim znajdzie partnera, jeszcze się popsuje. A lodówek nie ma…

No i wychodzi mi, że Ambush napisała oba teksty.

A jak właściwie brzmi pełen tytuł?

Babska logika rządzi!

Ciekawy finał. Brutalny ten smok ci trochę wyszedł, ale motywacje miał porządną, w końcu czego się nie robi dla… 

Czytało się szybko i podeszło, jednak mimo wszystko chyba trochę bardziej skłaniam się ku temu drugiemu opowiadaniowi. 

Obstawiam Ambush, chyba że doszło tu do naprawdę ładnie uknutego spisku. 

Pozdrawiam. 

Sen jest dobry, ale książki są lepsze

Tak to jest, jak się wymyśla długie tytuły – nie chcą się zmieścić ;)

Fajne, choć powiedziałabym, że to raczej satyra na solarpunk.

Czytało się przyjemnie, uśmiechnęło mi się. Czy poza otwieraniem portali czasowych potomek Heraklesa coś jeszcze robił? Smoczyca piękna, sama bym się zakochała ;)

Chciałabym w końcu przeczytać coś optymistycznego!

Ambush! Gdzie tu solarpunk?

 

EDIT: Ode mnie chyba po prostu +1 do komentarza Outty. Średnio mi podeszło, historia nieco pretekstowa, a ciekawych punktów zaczepienia – tu najbardziej chyba zasady działania świata – jakoś za bardzo nie rozwijasz.

A szkoda, bo sam smoczy motyw przy dobrym rozegraniu mógłby uczynić ciekawe opowiadanie.

I na marginesie mam takie wrażenie, Ambush, że czytam Twoje kolejne opowiadanie, a bohaterowie jakby ci sami;)

Слава Україні!

Komentarz popojedynkowy ^^

 

Brak przecinka w tytule XD

choć z uwagi na opary

Z uwagi?

Poza tym topory, podobnie jak każda inna broń były od lat zakazane.  

Wtrącenie: Poza tym topory, podobnie jak każda inna broń, były od lat zakazane.

W jej postawie był gniew, dlatego mimo kłębiącego się tłumu, krok za krokiem przepychała się w stronę baru

… wut. Drugi przecinek wytnij, ale pozostaje wut.

wiedziała, że nieznajomy przystojniak był tym, kogo szukała.

C.t.: wiedziała, że nieznajomy przystojniak jest tym, kogo szukała.

Siedział na wysokim zydlu z drewna, rozparty jak na miękkiej sofie.

Matko, jak? XD

bransoletki zbudowane z dziesiątek złotych promieni

Splecione, może, ale na pewno nie zbudowane. Poza tym bransoletka na szyję nazywa się "obróżka".

umięśnione muskuły

Ekhm.

spytała, nieco zbyt kategorycznie

Czy można spytać kategorycznie? https://wsjp.pl/haslo/podglad/27367/kategorycznie

Słońca – dawcy życia! – odparł zadowolony

Myślnik w środku wypowiedzi dezorientuje.

Omiótł wzrokiem jej sylwetkę.

Hmm.

– To, co to ma być

Po co przecinek?

– No to podwoję – wydęła wargi i spojrzała na niego wyzywająco.

– No, to podwoję. – Wydęła wargi i spojrzała na niego wyzywająco.

Wiwe mimo na głowie koci kask

Coś tu się popsuło.

mimo że

:P

sprawiła, że poczuła się kimś naprawdę wyjątkowym.

A może to Mabelline? XD

Przeciągły gwizd wyrwał ją z rozmyślań, sprawił, że podskoczyła

Słabsze wywal: Przeciągły gwizd sprawił, że podskoczyła.

zakazanymi produktami odzwierzęcymi

Ale ciuchy ze skóry i wełny są OK?

ważne żeby

Ważne, żeby.

nie wyjaśniając czy

Nie wyjaśniając, czy.

Kiwnęła głową, mimo że wiedziała, iż nie mógł tego zobaczyć.

Kiwnęła głową, choć wiedziała, że nie może tego zobaczyć.

W miarę postępów prac, robiło się coraz jaśniej.

Tu bez przecinka.

Poczuła na uchu ciepły oddech i równocześnie motyle w brzuchu.

Rym.

– A sezamie otwórz się?

Supozycja materialna: – A "sezamie, otwórz się"?

Jaki pan taki kram

Jaki pan, taki kram.

– spytała kategorycznie.

Wycięłabym.

odsłaniając szeroką na pięć i wysoką na dziesięć metrów szczelinę.

Ty tak specjalnie, co? XD

Niestety na diecie

Niestety, na diecie.

czując że

Czując, że.

im więcej będzie w przeszłości smoków tym mnie rycerzy, a co za tym idzie wojen

Przecinki: im więcej będzie w przeszłości smoków, tym mniej rycerzy, a co za tym idzie, wojen.

Może dzięki przenosinom Gracji, świat zyska równowagę.

Tu bez przecinka.

nie wiadomo czy odmową

Nie wiadomo, czy odmową.

powąchała jego głowę

Powąchała mu głowę.

Wiesz może we mnie obudzić instynkt przodka i nie będzie przeproś!

Wiesz, może się we mnie obudzić instynkt przodka i nie będzie przeprosin!

wyjaśniła Wiwe leżącej w trawie głowie.

Awwwww ^^

oczy młodzieńca, wciąż jeszcze mrugały

Bez przecinka między podmiotem a orzeczeniem.

 

Podoba mi się ten smok :D

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

Dziękuję za wszystkie recenzje. Z uwagi na urlop odpowiem z opoznieniem.

"nie mam jak porównać samopoczucia bez bałaganu..." - Ananke

Miłego urlopu heart

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

Nie wiem o co chodzi z tymi pojedynkami, ale dodam swoje trzy grosze – jak smok ma nieprzygotowaną florę jelitową to się źle czuje na strączkach, najpierw trzeba było spróbować probiotyków, potem cofać się w przeszłość

@Tarnino urlop smakował pieczonym bakłażanem i domowym winem:)

@freki przekażę smoku, tfu… komu trzeba;)

"nie mam jak porównać samopoczucia bez bałaganu..." - Ananke

@Tarnino urlop smakował pieczonym bakłażanem i domowym winem:)

Południe? :D

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

Grecja <3

"nie mam jak porównać samopoczucia bez bałaganu..." - Ananke

Czyli południe :)

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

Północ, ale Grecji;)

No, południe, południe. I cykady.

"nie mam jak porównać samopoczucia bez bałaganu..." - Ananke

Oooo…

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

Nowa Fantastyka