- Opowiadanie: Realuc - Rzeka, którą popłynę (Eldil vs. Realuc. Clockpunk)

Rzeka, którą popłynę (Eldil vs. Realuc. Clockpunk)

Po­je­dyn­ku­ją się Eldil i Re­aluc.

 

Temat: honor.

Do­dat­ko­we wy­ma­ga­nie: w szor­cie ma się po­ja­wiać (nie­ko­niecz­nie do­słow­nie) przed­sta­wi­ciel ro­dzi­ny ró­żo­wa­tych (nie­ko­niecz­nie drze­wia­sty ).

Ob­ję­tość: do 10 ty­się­cy zna­ków wg. licz­ni­ka stro­ny.

Ga­tu­nek: clock­punk (nie musi być eu­ro­pej­ski).

Ter­min: pu­bli­ka­cja do 15 sierp­nia; gło­so­wa­nie do 31 sierp­nia.

 

Link do wątku: https://www.fantastyka.pl/hydepark/pokaz/32022

Link do tek­stu kon­ku­ren­ta: https://www.fantastyka.pl/opowiadania/pokaz/32179

Dyżurni:

joseheim, beryl, vyzart

Oceny

Rzeka, którą popłynę (Eldil vs. Realuc. Clockpunk)

Tahu

 

Ko­rze­nie Tahu wiją się po pia­sku mię­dzy czer­wo­ny­mi ska­ła­mi. Sze­ro­kie ni­czym góry, dłu­gie jak ocean, któ­re­go kresu nie widać, stare jak gwiaz­dy na noc­nym nie­bie. Głę­bo­ko pod zie­mią szu­ka­ją wody, lecz na­tra­fia­ją je­dy­nie na krew.

Pra­sta­re drze­wo, po­chy­lo­ne nad Krań­cem Świa­ta, pła­cze.

Pur­pu­ro­we owoce ro­sną­ce na wie­ko­wych ga­łę­ziach gniją i spa­da­ją, nik­nąc w za­mglo­nej prze­pa­ści. Wiatr huczy, pył wi­ru­je, koła zę­ba­te w od­le­głych mia­stach zgrzy­ta­ją coraz gło­śniej.

 

Ari

 

Prze­ska­ki­wał z dachu na dach, z ba­lu­stra­dy na ba­lu­stra­dę, z pa­ra­pe­tu na pa­ra­pet.

Nikt nie do­strzegł jego cie­nia, który prze­my­kał ulicz­ka­mi szyb­ciej niż czar­ny kocur. Chło­piec przy­wią­zy­wał uwagę do każ­de­go kroku, jakby ten miał de­cy­do­wać o życiu lub śmier­ci. Z każdą po­ko­na­ną prze­szko­dą ra­do­wał się w duchu, że po­ta­jem­ne nauki w pod­ziem­nym Brac­twie Cieni nie po­szły na marne.

Wspiął się po sta­rym blusz­czu, wi­ją­cym się po ka­mien­nej ścia­nie. Kuc­nął na ce­gla­nym dachu i omiótł wzro­kiem mia­sto. Wy­so­kie, wie­lo­pię­tro­we bu­dyn­ki prze­pla­ta­ły się z jesz­cze wyż­szy­mi kon­struk­cja­mi, które pełne były prze­róż­nych roz­mia­rów zę­ba­tek. Koła nie­usta­nie, dzień i noc, ob­ra­ca­ły się to w jedną, to w drugą stro­nę, pod­trzy­mu­jąc ludz­kie serca przy biciu. Ari nie­raz roz­my­ślał nad tym, co by było, gdyby kie­dyś te wszyst­kie urzą­dze­nia tak po pro­stu się za­trzy­ma­ły. Nie chciał wie­rzyć w to, że wy­twa­rza­na przez setki try­bi­ków ener­gia jest nie­zbęd­na do życia. Nie czuł z nimi żad­nej więzi. Był jed­nak osa­mot­nio­ny w swych roz­wa­ża­niach.

Na placu, tuż pod ra­tu­szo­wą wieżą, do­strzegł He­re­da. Wieszcz wy­lazł na po­dest, cią­gnąc za sobą długą, pur­pu­ro­wą szatę. Po chwi­li do­łą­czył do niego ce­sarz, któ­re­go pełna zdo­bień kar­ma­zy­no­wa tu­ni­ka ro­bi­ła jesz­cze więk­sze wra­że­nie w pro­mie­niach za­cho­dzą­ce­go słoń­ca. Chło­piec nie wie­dział, że tego wie­czo­ru miało się coś wy­da­rzyć, ale obec­ność dwóch naj­waż­niej­szych oso­bi­sto­ści świad­czy­ła, że był bli­ski prze­ga­pie­nia cze­goś istot­ne­go. Nie­zwłocz­nie ze­śli­zgnął się z dachu, lą­du­jąc na ta­ra­sie. Z niego do­sko­czył do naj­bliż­sze­go koła zę­ba­te­go, ucze­pił się go mocno i cze­kał, aż wy­nie­sie go do naj­wyż­sze­go punk­tu. Chwi­lę póź­niej sko­czył na ko­lej­ny dach, skąd miał już od­po­wied­nio dobry widok na plac. Przez mo­ment za­sta­na­wiał się, gdzie jest ce­sa­rzo­wa, która za­wsze to­wa­rzy­szy wład­cy, ale szyb­ko przy­po­mniał sobie, że lada dzień ma wydać na świat na­stęp­cę tronu. Po­ło­żył się i na­słu­chi­wał, bo wieszcz wła­śnie za­czy­nał prze­mo­wę do ze­bra­ne­go tłumu:

– Mia­łem wizję! Wizję o tym, jak ostat­ni owoc Tahu spada do Krań­ca Świa­ta a koła życia za­trzy­mu­ją się razem z na­szy­mi ser­ca­mi.

Fala prze­ra­że­nia prze­la­ła się przez ga­wiedź. Wieszcz od­cze­kał chwi­lę, aż lud umilk­nie, po czym kon­ty­nu­ował:

– Wszyst­ko przez ludzi za­tru­tych czar­ną krwią! Ludzi ska­żo­nych złem, jakie nie­sie na ten świat Argot, sa­mo­zwań­czy wład­ca Pust­ko­wi!

Ari dużo o nich sły­szał. Miesz­ka­li za mia­sta­mi i żyli bez ener­gii wy­twa­rza­nej przez koła, jed­nak przez to ich dusze były prze­klę­te a krew czar­na jak u pod­ziem­nych bie­sów. Obie­cał sobie kie­dyś, że za­bi­je jed­ne­go z nich, aby spraw­dzić, czy to praw­da.

– Armia tych nie­lu­dzi zmie­rza w stro­nę mia­sta. Tahu umie­ra. Do­brze wie­cie, że jedno mor­der­stwo, jedno nie­ho­no­ro­we po­zba­wie­nie życia, to jeden owoc mniej na świę­tych ga­łę­ziach. Tych zo­sta­ło na drze­wie tak nie­wie­le, że jeśli Argot prze­le­je naszą krew, wów­czas drze­wo runie i świat, jaki znamy, upad­nie. Mu­si­my zwy­cię­żyć! Mamy honor, któ­re­go na próż­no szu­kać w zgni­łych ser­cach ludzi Pust­ko­wi! Ko­bie­ty niech rodzą jak naj­wię­cej dzie­ci, męż­czyź­ni niech wal­czą z ho­no­rem z nie­ludź­mi go po­zba­wio­ny­mi! Tylko w ten spo­sób po­ja­wią się nowe owoce!

Tłum wi­wa­to­wał, wpa­trzo­ny w wiesz­cza jak w sta­re­go Boga, któ­re­go już nikt nie pa­mię­tał.

– A teraz spójrz­cie, co czeka tych, któ­rzy spi­sku­ją z Ar­go­tem.

Straż­ni­cy musz­kie­ta­mi skie­ro­wa­li kilka tu­zi­nów ludzi pod po­dest. Wśród ska­za­nych byli star­cy, sę­dzi­we ko­bie­ty, mali chłop­cy i dziew­czyn­ki. Ari nie mógł wpaść na to, co te dzie­ci mogły złego zro­bić. Sam miał prze­cież do­pie­ro nie­speł­na czter­na­ście lat i nigdy nie udało mu się wyjść poza mia­sto, choć miał już na to opra­co­wa­ny nie­zły plan. A potem nie­do­wie­rza­nie wez­bra­ło w nim do gra­nic moż­li­wo­ści. Brat, ce­sarz, z mie­czem o zło­tej rę­ko­je­ści w dłoni, kro­czył dum­nie od jed­ne­go do dru­gie­go czło­wie­ka, rą­biąc, tnąc, prze­szy­wa­jąc ciała. Gdy głów­ka naj­młod­sze­go chłop­ca opa­dła na bruk, Ari od­wró­cił wzrok. Wiele wi­dział w Brac­twie Cieni, ale tego wie­czo­ru wła­sny brat uka­zał mu nowe ob­li­cze okru­cień­stwa.

Po ostat­nim stra­co­nym ska­zań­cu koła zę­ba­te za­zgrzy­ta­ły zło­wro­go.

 

Argot

 

– Je­steś pe­wien, Etry­mo­nie, że te kon­struk­cje po­nio­są wo­jow­ni­ków nad mu­ra­mi mia­sta?

Argot prze­cha­dzał się wzdłuż dzie­sią­tek roz­po­star­tych skrzy­deł. Mie­rzył wzro­kiem każdą zę­bat­kę, która miała wpra­wić je w ruch.

– Sam zo­bacz – od­rzekł męż­czy­zna w skó­rza­nym, oliw­ko­wym ku­bra­ku.

Wpełzł pod urzą­dze­nie, na­rzu­cił ka­mi­ze­lę, do któ­rej przy­mo­co­wał lin­ka­mi skrzy­dła, za­ci­snął dło­nie na srebr­nym uchwy­cie. Roz­pę­dził się i sko­czył z krań­ca pa­gór­ka. Po­szy­bo­wał z gra­cją ni­czym król prze­stwo­rzy, wzbił się wy­so­ko, na­kre­ślił na nie­bie sze­ro­kie koło, wy­lą­do­wał.

– Nie­sa­mo­wi­te! Jutro mia­sto bę­dzie nasze. Oca­li­my Tahu, takie jest nasze prze­zna­cze­nie – po­wie­dział zdu­mio­ny Argot i ru­szył do na­mio­tu, aby osta­tecz­nie roz­pla­no­wać bitwę.

W środ­ku cze­kał na niego Red­mun, do­wód­ca pie­chu­rów. Stał nad roz­ło­żo­ną na stole mapą i dumał, mru­cząc pod nosem. Zo­ba­czyw­szy wodza wy­pro­sto­wał się i rzekł dum­nie:

– Wiem już, jak otwo­rzyć za­chod­nią bramę.

Argot nie od­po­wie­dział, ale wy­raź­nie dał do zro­zu­mie­nia, że za­mie­nia się w słuch.

– To koło. – Wska­zał punkt na pla­nie mia­sta. – Otwie­ra i za­my­ka wrota. Wy­star­czy, aby kilku na­szych wy­lą­do­wa­ło tam, po­ko­na­ło straż­ni­ków na mu­rach i uru­cho­mi­ło urzą­dze­nie.

– Wów­czas wtar­gnie­my całą siłą od tej stro­ny, pod­czas gdy nie­świa­do­mi tego obroń­cy będą wal­czyć na dru­gim końcu mia­sta, tam, gdzie wy­lą­du­ją wo­jow­ni­cy uży­wa­jąc skrzy­deł Etry­mo­na.

– Zga­dza się.

Argot od­piął fi­bu­le i zrzu­cił płaszcz. Usiadł cięż­ko i po­my­ślał na głos:

– W jaki spo­sób ci łaj­da­cy wmó­wi­li lu­dziom takie głup­stwa…

Red­mun oparł dło­nie o blat i wzru­szył ra­mio­na­mi.

– Nie wiem. Je­stem jed­nak prze­ko­na­ny co do tego, że więk­szość ludzi jest nie­wie­le mą­drzej­sza od pod­ziem­nych bie­sów, jeśli tylko do­brze po­kie­ru­je się ich we­wnętrz­ną głu­po­tą. Przy­znać jed­nak mu­sisz, że ce­sarz łeb do tego ma.

Argot splu­nął.

– Ma łeb do czego niby? Ska­zał ty­sią­ce ist­nień na tu­łacz­kę po Pust­ko­wiach tylko dla­te­go, że nie uwie­rzy­li w jego bajki o ma­gicz­nych ko­łach i nie dali za­mknąć się w mia­stach. To żadna mą­drość, Red­mu­nie. To jeno pod­łość, która jest mocną bro­nią wy­łącz­nie w rę­kach tego, kto ma wła­dzę i pełny skar­biec. W jed­nym jed­nak zga­dza­my się z ludź­mi za mu­ra­mi. Tahu umie­ra, gdyż w ostat­nich la­tach wię­cej prze­le­wa­my krwi, niż przy­cho­dzi na świat no­wych ist­nień. Od jutra to się zmie­ni. Oca­li­my drze­wo za­sa­dzo­ne dawno temu przez przy­by­szy z Pur­pu­ro­wej Pla­ne­ty i spra­wi­my, że po­now­nie bę­dzie pełne owo­ców.

Wódz ludzi Pust­ko­wi nawet się nie zo­rien­to­wał, że ści­ska­jąc ze zło­ści wy­su­nię­ty lekko z po­chwy szty­let ska­le­czył dłoń. Czer­wo­na krew ka­pa­ła z nad­garst­ka na zie­mię. I wtedy za­sze­le­ści­ło coś w dru­gim końcu na­mio­tu. Argot wstał, ale zanim do­szedł do za­wie­szo­ne­go na linie płót­na, zza ma­te­ria­łu wy­sko­czył wy­so­ki chło­piec o kru­czych wło­sach. Wy­biegł na ze­wnątrz i chwi­lę póź­niej znik­nął w ciem­no­ści.

Roz­pły­nął się w niej, jakby był tylko cie­niem, który nie może prze­trwać bez świa­tła.

 

Ce­sarz

 

– Wejść – po­wie­dział ce­sarz w od­po­wie­dzi na ło­mo­ta­nie w drzwi.

Hered wpadł do kom­na­ty zdy­sza­ny, z prze­ra­że­niem wy­ry­so­wa­nym na star­czej twa­rzy.

– Panie, mia­łem wizję…

– I cóż z tego? Nie bez ko­ze­ry je­steś wiesz­czem.

Zgrzy­ta­nie zę­ba­tych kół do­cho­dzą­ce zza okna nie­mal za­głu­sza­ło ich słowa.

– Ostat­ni… Ostat­ni owoc. Na drze­wie po­zo­stał ostat­ni owoc.

Ce­sarz mach­nął od nie­chce­nia ręką.

– I co, star­cze? Skąd mo­żesz mieć pew­ność, że upa­dek Tahu co­kol­wiek zmie­ni? Nikt nie może być tego pe­wien, nawet ty.

– Panie, jeśli choć jeden czło­wiek nie­słusz­nie dziś um…

– Milcz! – ryk­nął ce­sarz. – To mój ród usta­wił dzia­ła­nie tego świa­ta ni­czym tryby. Nie wy­my­śle­ni przy­by­sze z gwiazd. A teraz odejdź.

Zni­kąd wy­ło­ni­ła się po­stać w czar­nym stro­ju. Zdję­ła z głowy kap­tur, wy­cią­gnę­ła za­krzy­wio­ny szty­let.

– Ari!? Co ty wy­pra­wiasz?

Chło­piec pod­szedł do brata, kur­czo­wo ści­ska­jąc rę­ko­jeść. Wieszcz usu­nął się w kąt.

– Mia­łem tej nocy zabić kogoś in­ne­go, jed­nak tra­fi­łem tutaj. Wiesz dla­cze­go?

Ce­sarz nie od­po­wie­dział, za­miast tego dobył z po­chwy miecz. Ari mówił dalej:

– W brac­twie, któ­rym tak gar­dzisz, na­uczo­no mnie wielu rze­czy. Jedną z nich było to, że mając przed sobą dwie rzeki, na­le­ży po­znać je obie, zanim któ­rąś się po­pły­nie. Ina­czej skąd można mieć pew­ność, w któ­rej woda jest zdra­dli­wa?

Chło­piec krą­żył wokół brata, od­li­cza­jąc kroki. Były nie­pew­ne, chwiej­ne, jakby przez wa­ha­nie za­po­mniał jak stąpa cień. Wy­czu­wał przy tym strach ce­sa­rza, który do­brze wie­dział, jak sku­tecz­ni są wy­szko­le­ni w pod­zie­miach za­bój­cy.

– Na honor na­szej ce­sar­skiej ro­dzi­ny, opa­mię­taj się! Na Tahu po­zo­stał ostat­ni owoc, więc jeśli mnie teraz za­bi­jesz… – Ce­sarz urwał.

W kom­na­cie obok roz­brzmiał płacz dziec­ka.

– Wy­cho­dzi na to, że wła­śnie na­ro­dził się na­stęp­ca tronu – szep­nął wieszcz, ale na tyle, aby jego słowa do­bie­gły uszu chłop­ca.

Ari cof­nął w spo­sób nie­zau­wa­żal­ny jedną nogę, spiął mię­śnie.

– Wy­bacz. Wy­bra­łem już rzekę, którą po­pły­nę.

Do­sko­czył do brata zanim ten uniósł oręż. Mimo drżą­cej dłoni ata­ku­ją­ce­go ostrze szty­le­tu prze­cię­ło krtań równo, głę­bo­ko.

Zgrzy­ta­nie zę­ba­tych kół wy­mie­sza­ło się z dzie­cię­cym pła­czem i ję­ka­mi ko­na­ją­ce­go ce­sa­rza.

 

Tahu

 

Ko­rze­nie Tahu wiją się po pia­sku mię­dzy czer­wo­ny­mi ska­ła­mi. Sze­ro­kie ni­czym góry, dłu­gie jak ocean, któ­re­go kresu nie widać, stare jak gwiaz­dy na noc­nym nie­bie. Głę­bo­ko pod zie­mią od­naj­du­ją wodę.

Pra­sta­re drze­wo, po­chy­lo­ne nad Krań­cem Świa­ta, prze­sta­je pła­kać.

Ostat­ni pur­pu­ro­wy owoc spada, nik­nąc w prze­pa­ści, lecz w jego miej­sce na ga­łę­zi po­ja­wia się nowy.

Wiatr się uspo­ka­ja, pył osia­da na ka­mie­niach, koła zę­ba­te w od­le­głych mia­stach cich­ną, jakby nigdy ich tam nie było.

Koniec

Komentarze

jak u kon­ku­ren­cji, ko­men­tarz bę­dzie suchy, jak owoce Tahu ;). Dobre opo­wia­da­nie, z fa­bu­łą po­pro­wa­dzo­ną z kilu per­spek­tyw. kli­kam i strze­lam focha ;) Po­zdra­wiam :) 

 

Edit: Foch cof­nię­ty chwa­ła sta­ją­cym w szran­ki :D 

 

 

Hej, 

 

dobre :). Po­do­ba mi się kilka per­spek­tyw, które bu­du­ją fa­bu­łę. Udało się też ład­nie za­ry­so­wać świat mimo małej ilo­ści zna­ków. Honor po­trak­to­wa­ny sub­tel­nie, ale opo­wia­da­nie nie po­zo­sta­wia wąt­pli­wo­ści, że to wła­śnie o niego toczy się gra. I motyw drze­wa, na któ­rym udało się sku­pić moją uwagę, a które oka­za­ło się ni­czym innym jak tylko drze­wem. Bar­dzo cie­ka­we opo­wia­da­nie, kli­kam i po­zdra­wiam :)

"On jest dziw­nym wir­tu­ozem – Na or­ga­nach ludz­kich gra Bu­dząc za­chwyt albo grozę, Myli się, lecz bal wciąż trwa. Po­wiedz, kogo ob­cho­dzi gra, Z któ­rej żywy nie wy­cho­dzi nigdy nikt? Tam nic nie ma! To złu­dze­nia! Na sobie te­stu­je­my Każdą praw­dę i mit."

Ano­nim dzię­ku­je po­dwój­nie za dwa ko­men­ta­rze.

In­te­re­su­ją­cy tekst, na­pi­sa­ny bar­dzo ob­ra­zo­wo i ład­nie. Motyw z ostat­nim owo­cem i na­stęp­cą tronu bar­dzo udany.

 

Żeby nie było zbyt ko­lo­ro­wo, mam lekki pro­blem z prze­sko­ka­mi nar­ra­cji po­mię­dzy ko­lej­ne po­sta­ci. Tekst jest imho tro­chę zbyt krót­ki na takie za­bie­gi, przez co wy­pa­da­łem z rytmu.

 

Z typem w kwe­stii au­to­ra jesz­cze się wstrzy­mam, póki co spraw­dzę drugi tekst :)

 

EDIT: Po lek­tu­rze obu tek­stów, ze wzglę­du na język, jakim na­pi­sa­ny jest short, ob­sta­wiam au­tor­stwo Re­alu­ca :)

Jak opi­sał mnie pe­wien zacny Bard: "Szysz­ko­wy Czem­pion Nie­skoń­czo­no­ści – lord lata, im­pe­ra­tor szor­tów, naj­wspa­nial­sza por­ta­lo­wa Szy­szu­nia"

Ano­nim dzię­ku­je za ko­lej­ny ko­men­tarz i po­prze­sta­nie póki co na tym. 

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

Nie­zwy­kle po­do­ba mi się spoj­rze­nie na wy­da­rze­nie ocza­mi kilku po­sta­ci, co, jak mnie­mam, w tak krót­kim utwo­rze nie było ła­twym za­da­niem, ale po­mysł zdo­łał mnie za­in­te­re­so­wać i za­sko­czyć fi­na­łem.

 

Kuc­nął na ce­gla­nym dachu i omiótł wzor­kiem mia­sto. → Do­my­ślam się, że to był wzo­rek spe­cjal­nie za­re­zer­wo­wa­ny na tę oka­zję. ;)

 

Nie od ko­ze­ry je­steś wiesz­czem.Nie bez ko­ze­ry je­steś wiesz­czem.

Nie bez ko­ze­ry to zwią­zek fra­ze­olo­gicz­ny, bę­dą­cy formą usta­bi­li­zo­wa­ną, utrwa­lo­ną zwy­cza­jo­wo, któ­rej nie ko­ry­gu­je­my, nie do­sto­so­wu­je­my do współ­cze­snych norm ję­zy­ko­wych ani nie ad­ap­tu­je­my do ak­tu­al­nych po­trzeb pi­szą­ce­go/ mó­wią­ce­go.

 

mając przed sobą dwie rzeki, na­le­ży po­znać je obie, zanim jakąś się po­pły­nie. → …mając przed sobą dwie rzeki, na­le­ży po­znać je obie, zanim któ­rąś się po­pły­nie.

Gdyby ci, któ­rzy źle o mnie myślą, wie­dzie­li co ja o nich myślę, my­śle­li­by o mnie jesz­cze go­rzej.

Fajny świat, in­te­re­su­ją­cy, bo­ga­ty. Za to mam wra­że­nie, że za­bra­kło miej­sca na całą fa­bu­łę – wy­da­je się urwa­na. No i co z tymi owo­ca­mi? Co się dzia­ło po za­trzy­ma­niu me­cha­ni­zmów?

Bab­ska lo­gi­ka rzą­dzi!

Ano­nim po­słusz­nie po­pra­wił to, co wska­za­ne zo­sta­ło, i dzię­ku­je Pa­niom za ko­men­ta­rze. 

Po­wo­dze­nia, Ano­ni­mie!

Gdyby ci, któ­rzy źle o mnie myślą, wie­dzie­li co ja o nich myślę, my­śle­li­by o mnie jesz­cze go­rzej.

Straż­ni­cy musz­kie­ta­mi skie­ro­wa­li kilka tu­zi­nów ludzi pod po­dest.

Mam wra­że­nie, że po­win­no być ,,z musz­kie­ta­mi”, ale… nie wiem.

Tak, sporo na­pa­ko­wa­ne, jak na szor­ta, ale wy­szedł cał­kiem fajny kli­mat (tro­chę ,,Ar­ca­ne”, ale nie do końca). Dobra, nie do końca ro­zu­miem, jak się skoń­czy­ło (bo zo­stał jesz­cze jeden owoc, ale me­cha­nizm i tak sta­nął, chyba że nie zro­zu­mia­łem zasad). Z dru­giej stro­ny wy­da­je mi się, że to jeden z tych tek­stów, w któ­rych próba do­dat­ko­we­go wy­ja­śnie­nia cze­go­kol­wiek wszyst­ko by ze­psu­ła.

Ob­sta­wiam au­tor­stwo Re­alu­ca.

Show us what you've got when the motherf...cking beat drops...

Hi­sto­ria na epos… spły­co­na do wer­sji li­mi­to­wo-po­je­dyn­ko­wej. Nar­ra­cyj­nie ciut zbyt sucho, by dało się po­czuć emo­cje bo­ha­te­rów – już sami w sobie są dość sztam­po­wi. Tu i tam zda­rza­ją się drę­twe dia­lo­gi, wy­da­je mi się rów­nież, że tekst mógł­by wy­glą­dać dużo le­piej. Na­miast­ka świa­to­twór­cza robi ape­tyt, który nie zo­sta­je za­spo­ko­jo­ny, a szko­da.

Boski, usłuż­ny ludz­ko­ści ro­dzaj cloc­ka w clock­pun­ku to kla­sycz­nie wy­god­ne po­dej­ście, – i choć nie pro­te­stu­ję prze­ciw­ko kla­sy­ce – na tle wielu po­dob­nych do sie­bie kre­acji świa­ta trud­niej wy­cią­gnąć na pierw­szy plan od­au­tor­skie ele­men­ty, by po­mysł nie stał się prze­wi­dy­wal­ny lub nie­po­trzeb­nie po­wie­lo­ny. Myślę, że tekst zy­skał­by na ogra­ni­cze­niu eks­po­zy­cji ele­men­tów „ki­no­wych” (mrocz­ne brac­two, wizja za­gła­dy, prze­po­wied­nia) a po­dwo­je­niu dawki świa­to­twór­stwa (drze­wo, zwią­zek ma­szyn z ludz­kim ży­ciem) – jak już w to iść, to na ca­łość.

Dzie­cia­ki na da­chach i po­li­tycz­na war­stwa świa­ta sko­ja­rzy­ły mi się z Prin­ce of Per­sia.

Ano­nim dzię­ku­je za ko­lej­ne ko­men­ta­rze i sze­rzej od­po­wie w przy­szło­ści.

Prze­czy­ta­łem z cie­ka­wo­ścią. Po­do­ba­ło mi się. Trud­ny wybór przede mną. :)

Prze­czy­ta­łem z cie­ka­wo­ścią. Po­do­ba­ło mi się. Trud­ny wybór przede mną. :)

Do­brze na­pi­sa­ła Żon­gler­ka, że po­sta­ciom brak jest tutaj cha­rak­te­ru, że mrocz­ne brac­twa, ty­ra­ni i ja­kieś ze­wnętrz­ne hordy, za­gra­ża­ją­ce cze­muś to fil­mo­we mo­ty­wy, okle­pa­ne i wie­lo­krot­nie wał­ko­wa­ne w po­pkul­tu­rze. No i fakt, że nar­ra­cja jest bar­dziej sucha niż u opo­nen­ta. Ale po­mi­mo tych kilku wad, teskt za­cie­ka­wił mnie bar­dziej, niż to, co za­pre­zen­to­wał Twoj ad­wer­sarz, Ano­ni­mie, po­nie­waż tutaj są ha­czy­ki i się coś dzie­je – i pal licho, że dzie­je się ra­il­ro­ad, że fa­bu­ła po­dą­ża jak po sznur­ku, od jed­ne­go su­peł­ka do ko­lej­ne­go, a plot twist też jest ogra­nym mo­ty­wem :) No i po­do­ba mi się klam­ra, robi ro­bo­tę.

Wybór nie jest pro­sty, bo oba tek­sty mają plusy i mi­nu­sy, które spra­wia­ją, że cię­żar obu jest mniej wię­cej taki sam. Ale de­cy­zję już pod­ją­łem.

Salut!

Q

Known some call is air am

Hered wpadł do kom­na­ty zdy­sza­ny, z prze­ra­że­niem wy­ry­so­wa­nym na star­czej twa­rzy.

– Panie, mia­łem wizję…

– I cóż z tego? Nie bez ko­ze­ry je­steś wiesz­czem.

xD

 

Jakoś tak po­je­dyn­ko­wo;)

Opisy niby roz­bu­do­wa­ne, ale mo­men­ta­mi tro­chę im bra­ku­je, nie za­wsze do­brze su­flu­ją in­for­ma­cję (jakoś męt­nie po­da­jesz to, że ludz­kie życie za­le­ży od zę­ba­tek i wgl zę­bat­ki), ani nie bu­du­ją kli­ma­tu clock­pun­ko­we­go (bar­dziej czuć ten zło­dziej­ski). I jakoś przez to wszyst­ko świa­to­twór­stwo – ele­ment z chyba naj­więk­szym po­ten­cja­łem w tek­ście – jakoś tak po­zo­sta­wia nie­do­syt.

Jak na po­je­dyn­ko­wy limit, po­sta­wi­łeś też sobie chyba zbyt am­bit­ne cele na bo­ha­te­rów. Szyb­ka ta prze­mia­na, zmia­ny de­cy­zji, łatwo się po­gu­bić. Bo­ha­te­rów jest przy oka­zji dużo, każ­de­go więc co naj­wy­żej “mu­ska­my”, nie po­zna­jąc wy­star­cza­ją­co bli­sko, żeby się po­gu­bić.

Moje prze­my­śle­nie po kilku po­je­dyn­kach jest takie, że to ogól­nie bar­dzo trud­na forma – bo ma się i mało czasu, i mały limit. Jeśli miał­bym dawać rady na takie sy­tu­acje, to pró­bo­wał­bym ra­czej pisać coś w ro­dza­ju sta­rych no­we­lek – czyli jeden bo­ha­ter, jeden wy­raź­nie za­ry­so­wa­ny temat prze­wod­ni i jeden wątek (z jak naj­moc­niej­szym punk­tem kul­mi­na­cyj­nym na końcu). Albo ja­kieś nie­stan­dar­do­we formy jak list czy re­por­taż;)

Слава Україні!

Hi­sto­ria dużo więk­sza niż tekst, nie­któ­rych ele­men­tów mo­gło­by nie być i ra­czej nie zmie­ni­ło­by to jej biegu – np. brac­two cieni, po­kre­wień­stwo mię­dzy chłop­cem a ce­sa­rzem spo­koj­nie można by wy­ciąć. W tej ob­ję­to­ści tylko pod­kre­śla­ją frag­men­ta­rycz­ność tek­stu. Nie mia­łam wra­że­nia, że jest to sa­mo­dziel­ne, za­mknię­te opko. Przy tej dłu­go­ści po­zby­ła­bym się czę­ści wąt­ków albo roz­wi­nę­ła tekst.

Warsz­ta­to­wo – zda­rza­ją się ja­kieś nie­zgrab­ne sfor­mu­ło­wa­nia, puste słowa i bra­ku­ją­ce prze­cin­ki, ale mimo to czy­ta­ło się do­brze. 

Świat cie­ka­wy. Tro­chę przy­po­mi­na mi ten z filmu Za­bój­cze ma­szy­ny z Hugo We­avin­giem.

Ca­ło­ścio­wo – lek­tu­ra na plus :)

 

It's ok not to.

Tro­chę przy­po­mi­na mi ten z filmu Za­bój­cze ma­szy­ny z Hugo We­avin­giem.

Tak!!! Dzię­ku­ję, dzwo­ni­ło, ale nie wia­do­mo, w któ­rym ko­ście­le! XD Cho­ciaż przy­po­mi­nam, że była też (lep­sza) książ­ka. ;)

Show us what you've got when the motherf...cking beat drops...

Ano­nim po raz ko­lej­ny dzię­ku­je za wszyst­kie ko­men­ta­rze. Gło­su­ją­cym za tek­stem Ano­ni­ma po­dwój­nie, na gło­su­ją­cych prze­ciw­ko Ano­nim wyśle w swoim cza­sie kilku przed­sta­wi­cie­li Brac­twa Cieni :)

Hej!

 

 

spada do Krań­ca Świa­ta a koła

były prze­klę­te a krew czar­na

Czemu bez prze­cin­ków?

 

Czer­wo­na krew ka­pa­ła z nad­garst­ka na zie­mię.

Hm, no nie wiem, czy można się nie zo­rien­to­wać, jeśli krew kapie z nad­garst­ka?

 

Tekst krót­ki, a ja mam wra­że­nie, że to bar­dziej wy­ci­nek z hi­sto­rii tego świa­ta. Ska­ka­łeś po bo­ha­te­rach i nie wczu­łam się w żad­ne­go, ale mimo to ję­zy­ko­wo tekst mi się po­do­bał. Może wła­śnie nawet bar­dziej ję­zy­ko­wo niż fa­bu­lar­nie. Po­czą­tek i ko­niec z drze­wa­mi są pięk­ne, me­lan­cho­lij­ne, naj­bar­dziej za­pa­da­ją w pa­mięć.

Po­zdra­wiam,

Anan­ke

na gło­su­ją­cych prze­ciw­ko Ano­nim wyśle w swoim cza­sie kilku przed­sta­wi­cie­li Brac­twa Cieni :)

Chyba wła­śnie do­sta­łam list z po­gróż­ka­mi. Od ja­kie­goś ano­ni­ma. ;-)

Bab­ska lo­gi­ka rzą­dzi!

na gło­su­ją­cych prze­ciw­ko Ano­nim wyśle w swoim cza­sie kilku przed­sta­wi­cie­li Brac­twa Cieni :)

Ja tu pil­nu­ję…

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

Cześć!

 

No, chło­pa­ki, 10k zna­ków i zmie­rze­nie się z za­pew­ne nowym dla Was ga­tun­kiem – nie lada wy­zwa­nie! Do tego tra­fi­ło się dwóch war­tych sie­bie prze­ciw­ni­ków – grat­ka dla mi­ło­śni­ków po­je­dyn­ków!

W „Rzece…” za­mi­go­ta­ła mi w gło­wie pewna nie­jed­no­znacz­ność, którą można by tu wy­ko­rzy­stać – każda ze stron kon­flik­tu mówi o ho­no­rze na swój spo­sób, ale Autor spo­la­ry­zo­wał nasze spoj­rze­nie po­przez rzeź nie­wi­nią­tek – tro­chę mi tego szko­da.

Plu­sem, ale za­ra­zem mi­nu­sem jest prze­mia­na Arie­go – plu­sem, bo wy­stą­pi­ła, mi­nu­sem, bo w tak krót­kim tek­ście jest za słabo na­kre­ślo­na. Zo­ba­czył rzeź (to mu­siał być fun­da­ment prze­mia­ny – so­lid­ny), a potem pod­słu­chał jedną roz­mo­wę wroga (któ­re­mu od razu uwie­rzył i to była kro­pla, która prze­la­ła czarę) i cyk! Win­cyj, Panie Au­to­rze! Wiem, wiem… limit.

W „Pi­guł­ce…” bar­dzo przy­padł mi do gustu twist z tym, że dziew­czy­na jest me­cha­ni­zmem. Sko­ja­rzy­ło mi się z fil­mem „Hugo i jego wy­na­la­zek”, choć to po­bu­dzi­ło też na­dzie­ję, po bar­dzo cie­ka­wym wstę­pie i dia­lo­gu dwój­ki mło­dych, że ca­łość za­koń­czy się po­zy­tyw­nie dla Wik­to­ra. Autor jed­nak uciął to dość bru­tal­nie – szko­da.

Mia­łem zwie­chę, gdy oka­za­ło się, że dziew­czy­na ma na imię Honor – niby pro­ste, a jed­nak tro­chę mną za­mo­ta­ło.

Oba tek­sty mają jak widać swoje w moich oczach za­le­ty, jak i wady. W każ­dym zna­la­złem coś dla sie­bie, w każ­dym bez­czel­nie roz­bu­dzi­łem swoje ocze­ki­wa­nia, ale swój głos oddam na „Pi­guł­kę…” – przede wszyst­kim za więk­szą „clock­pun­ko­wość”, która w „Rzece…” była je­dy­nie tłem.

Typy co do au­to­rów?

Rzeka… – Re­aluc

Pi­guł­ka… – Eldil

 

Com na­pi­sał, na­pi­sa­łem!

 

Po­zdrów­ka!

Nie za­bi­ja­my pie­sków w opo­wia­da­niach. Nigdy.

Fajny świat, ale tro­chę to epo­pe­ja wci­śnię­ta w szor­ci­ka. Zna­czy, w sumie to nie do końca wiem, jak dzia­ła, co z tego, co obie stro­ny twier­dzą jest praw­dą, a co nie. Oczy­wi­ście, zwa­żyw­szy na fakt, że brat Arie­go za­bi­jał jak leci, czy­tel­nik może do­mnie­my­wać, że racja jest po tej dru­giej stro­nie. Tro­chę się dzi­wię, że dzie­cia­ko­wi po­trzeb­na była jesz­cze wy­ciecz­ka za mury, żeby dojść do po­dob­ne­go wnio­sku, tym bar­dziej, że w sumie nic spe­cjal­ne­go nie pod­słu­chał.

Chęt­nie po­czy­ta­łam­bym wię­cej w tym świe­cie, z tymi bo­ha­te­ra­mi.

Chcia­ła­bym w końcu prze­czy­tać coś opty­mi­stycz­ne­go!

Sym­pa­tycz­ne :)

Przy­no­szę ra­dość :)

W obu przy­pad­kach cze­goś mi za­bra­kło, wo­la­ła­bym wię­cej i dłu­żej. Jed­nak Twoje opo­wia­da­nie jest dla mnie peł­niej­sze i cie­kaw­sze. Z uwagi na to, że ochla­pa­ły mnie flaki, a mimo to do­strze­głam pięk­no, ob­sta­wiam Re­alu­ca;)

"nie mam jak po­rów­nać sa­mo­po­czu­cia bez ba­ła­ga­nu..." - Anan­ke

Cześć!

 

Krót­kie, lecz tre­ści­we i kli­ma­tycz­ne opo­wia­da­nie. Po­ka­zu­jesz dzie­je na­krę­ca­ne­go mia­sta z kilku per­spek­tyw, mimo zdaw­ko­wo­ści ob­ra­zu sy­tu­acji prze­kaz jest jasny i cie­ka­wie po­da­ny. Każdy ma swoją praw­dę, dla sie­bie lub in­nych, każdy do cze­goś dąży, a drze­wo chwie­je się nad prze­pa­ścią…

Udany szor­cik.

 

Po­zdra­wiam!

„Po­szu­ki­wa­nie praw­dy, która, choć­by naj­gor­sza, mo­gła­by tłu­ma­czyć jakiś sens czy choć­by kon­se­kwen­cję w tym, czego je­ste­śmy świad­ka­mi wokół sie­bie, przy­no­si je­dy­ną moż­li­wą od­po­wiedź: że samo po­szu­ki­wa­nie jest, lub może stać się, ową praw­dą.” J.Kaczmar­ski

Ko­men­tarz po­po­je­dyn­ko­wy :)

 

znaki: 9999

Ży­jesz nie­bez­piecz­nie XD

dłu­gie jak ocean

Do­ce­niam na­wią­za­nie do mi­to­lo­gii grec­kiej, ale współ­cze­śnie to ra­czej ocean ko­ja­rzy się z sze­ro­ko­ścią i ogól­nie roz­le­gło­ścią ;)

Pur­pu­ro­we owoce ro­sną­ce na wie­ko­wych ga­łę­ziach gniją i spa­da­ją, nik­nąc w za­mglo­nej prze­pa­ści.

Pur­pu­ro­we XD

Chło­piec przy­wią­zy­wał uwagę

Chło­piec przy­wią­zy­wał wagę.

Z każdą po­ko­na­ną prze­szko­dą ra­do­wał się w duchu, że po­ta­jem­ne nauki w pod­ziem­nym Brac­twie Cieni nie po­szły na marne.

Nie prze­sa­dzasz tro­chę?

Kuc­nął na ce­gla­nym dachu

… ce­gla­nym?

omiótł wzor­kiem mia­sto

Li­te­rów­ka, moja ulu­bio­na ^^

Wy­so­kie, wie­lo­pię­tro­we bu­dyn­ki prze­pla­ta­ły się z jesz­cze wyż­szy­mi kon­struk­cja­mi, które pełne były prze­róż­nych roz­mia­rów zę­ba­tek.

Nie jest to zgrab­ny opis.

pod­trzy­mu­jąc ludz­kie serca przy biciu

Nie po pol­sku (fra­ze­olo­gizm: pod­trzy­my­wać przy życiu). Pod­trzy­mu­jąc bicie ludz­kich serc.

Nie chciał wie­rzyć w to, że

"W to" zbęd­ne.

wy­twa­rza­na przez setki try­bi­ków ener­gia jest nie­zbęd­na do życia

Na moją tróję na szy­nach z fi­zy­ki przy­się­gam! Nie tak dzia­ła za­sa­da za­cho­wa­nia ener­gii XD

długą, pur­pu­ro­wą szatę

Tak, to bar­dzo pur­pu­ro­wy tekst :D

któ­re­go pełna zdo­bień kar­ma­zy­no­wa tu­ni­ka ro­bi­ła jesz­cze więk­sze wra­że­nie w pro­mie­niach za­cho­dzą­ce­go słoń­ca

Mało na­tu­ral­ne, i tu­ni­ka może być pełna tylko ce­sa­rza :)

Chło­piec nie wie­dział, że tego wie­czo­ru miało się coś wy­da­rzyć, ale obec­ność dwóch naj­waż­niej­szych oso­bi­sto­ści świad­czy­ła, że był bli­ski prze­ga­pie­nia cze­goś istot­ne­go.

Po­plą­ta­ne.

ze­śli­zgnął się z dachu, lą­du­jąc na ta­ra­sie

Czego nie robi imie­słów?

Wizję o tym

Wizję tego.

Fala prze­ra­że­nia prze­la­ła się przez ga­wiedź.

… że co.

złem, jakie nie­sie

Które.

Miesz­ka­li za mia­sta­mi

Poza mia­sta­mi.

jed­nak przez to ich dusze były prze­klę­te a krew czar­na jak u pod­ziem­nych bie­sów

I przez to ich dusze były prze­klę­te, a krew czar­na jak u pod­ziem­nych bie­sów.

Tych zo­sta­ło na drze­wie tak nie­wie­le

Co Wy wszy­scy z tym "tych"…

Mamy honor, któ­re­go na próż­no szu­kać

Mamy honor, któ­re­go próż­no szu­kać.

męż­czyź­ni niech wal­czą z ho­no­rem z nie­ludź­mi go po­zba­wio­ny­mi!

Wymów to…

skie­ro­wa­li kilka tu­zi­nów ludzi pod po­dest

Źle to brzmi.

już na to opra­co­wa­ny nie­zły plan

"Na to" wy­cię­ła­bym.

A potem nie­do­wie­rza­nie wez­bra­ło w nim do gra­nic moż­li­wo­ści.

"Nie­do­wie­rza­nie" jest za słabe w sto­sun­ku do oto­cze­nia.

Brat, ce­sarz, z mie­czem o zło­tej rę­ko­je­ści w dłoni

Bar­dzo źle się to par­su­je.

tego wie­czo­ru wła­sny brat

… Ari jest bra­tem ce­sa­rza? Hę?

uka­zał mu nowe ob­li­cze okru­cień­stwa.

Pur­pu­ra.

Po ostat­nim stra­co­nym ska­zań­cu koła zę­ba­te za­zgrzy­ta­ły zło­wro­go.

?

Mie­rzył wzro­kiem każdą zę­bat­kę, która miała wpra­wić je w ruch.

Nie dawaj jed­no­sy­la­bow­ców na miej­sca ak­cen­to­wa­ne.

skó­rza­nym, oliw­ko­wym ku­bra­ku

Le­piej: oliw­ko­wym skó­rza­nym ku­bra­ku.

na­rzu­cił ka­mi­ze­lę

Tak, ot, jak szla­fro­czek?

na­kre­ślił na nie­bie sze­ro­kie koło,

Duże koło może?

po­wie­dział zdu­mio­ny

Pła­skie to.

aby osta­tecz­nie roz­pla­no­wać bitwę.

… co tam, po co plany szta­bo­we. Mamy el Cida :D

pod­czas gdy nie­świa­do­mi tego obroń­cy będą wal­czyć na dru­gim końcu mia­sta, tam, gdzie wy­lą­du­ją wo­jow­ni­cy uży­wa­jąc skrzy­deł Etry­mo­na.

Pod­czas gdy obroń­cy będą wal­czyć na dru­gim końcu mia­sta, tam, gdzie wy­lą­du­ją wo­jow­ni­cy na skrzy­dłach Etry­mo­na.

od­piął fi­bu­le

Roz­piął, i ile było tych fibul?

Je­stem jed­nak prze­ko­na­ny co do tego, że więk­szość ludzi jest nie­wie­le mą­drzej­sza od pod­ziem­nych bie­sów, jeśli tylko do­brze po­kie­ru­je się ich we­wnętrz­ną głu­po­tą

"Co do tego" można ściąć. A głu­po­ta jest nie­za­leż­na od kie­run­ku :)

Przy­znać jed­nak mu­sisz, że ce­sarz łeb do tego ma.

A skąd taki szyk dziw­ny?

nie dali za­mknąć się

Czy­taj­cie na głos: nie dali się za­mknąć.

W jed­nym jed­nak

Ali­te­ra­cja.

Wódz ludzi Pust­ko­wi nawet się nie zo­rien­to­wał, że ści­ska­jąc ze zło­ści wy­su­nię­ty lekko z po­chwy szty­let ska­le­czył dłoń.

Źle się par­su­je.

Czer­wo­na krew ka­pa­ła z nad­garst­ka na zie­mię.

Jak on się za­ciął w nad­gar­stek ostrzem, które ści­skał w dłoni?

po­wie­dział ce­sarz w od­po­wie­dzi na ło­mo­ta­nie w drzwi.

Źle to brzmi.

z prze­ra­że­niem wy­ry­so­wa­nym na star­czej twa­rzy.

Ma inną?

Nie od ko­ze­ry

Nie bez ko­ze­ry.

Ce­sarz mach­nął od nie­chce­nia ręką.

Może: Ce­sarz od nie­chce­nia mach­nął ręką.

Zni­kąd wy­ło­ni­ła się po­stać w czar­nym stro­ju.

… ninja.

Wiesz dla­cze­go?

Wiesz, dla­cze­go?

zanim jakąś się po­pły­nie

Któ­rąś.

Ina­czej skąd można mieć pew­ność, w któ­rej woda jest zdra­dli­wa?

Nie ma pew­no­ści.

Były nie­pew­ne, chwiej­ne, jakby przez wa­ha­nie za­po­mniał jak stąpa cień.

…? Za­po­mniał, jak.

Wy­czu­wał przy tym strach

"Przy tym" zbęd­ne.

szep­nął wieszcz, ale na tyle

Szep­nął wieszcz, ale na tyle gło­śno.

cof­nął w spo­sób nie­zau­wa­żal­ny jedną nogę

Nie­zau­wa­żal­nie cof­nął jedną nogę.

Do­sko­czył do brata zanim ten uniósł oręż

Do­sko­czył do brata, zanim ten uniósł oręż.

Mimo drżą­cej dłoni ata­ku­ją­ce­go ostrze szty­le­tu prze­cię­ło krtań równo, głę­bo­ko.

Nie­zgrab­ne. Może: Ostrze w drżą­cej dłoni prze­cię­ło krtań równo, głę­bo­ko.

 

Anime w po­sta­ci słów. Nor­mal­nie mia­łam wra­że­nie, że gram w Final Fan­ta­sy XD A pur­pu­ro­we jako ta krew ce­sa­rza, co na zie­mię spły­nę­ła. Tylko gdzie tu ró­żo­wa­te? Nie­ko­niecz­nie róże, mógł­by być głóg, ja­rząb, śliwa czy krwi­ściąg, a co jest? "Tahu" to wieś w Es­to­nii lub in­do­ne­zyj­skie sma­żo­ne tofu :D Honor też jest, hmm, ra­czej wspo­mnia­ny, niż prze­dys­ku­to­wa­ny.

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

Widzę, że była ostra walka z li­mi­tem :D Opo­wia­da­nie jest na­bi­te jak urlo­po­wa wa­liz­ka ;) Zde­cy­do­wa­nie bra­kło li­mi­tu na roz­wi­nię­cie skrzy­deł hi­sto­rii i bo­ha­te­rom i to jest chyba naj­więk­sza wada. Bo­ha­te­ro­wie wy­da­ją się jacyś tacy pa­pie­ro­wi, a sam świat, jak słusz­nie za­uwa­ży­ła Żon­gler, aż prosi się o lep­sze przed­sta­wie­nie.

Na­to­miast tekst jest bar­dzo do­brze na­pi­sa­ny, faj­nie mi się czy­ta­ło.

 

Jedna rzecz:

 

– W brac­twie, któ­rym tak gar­dzisz, na­uczo­no mnie wielu rze­czy. Jedną z nich było to, że mając przed sobą dwie rzeki, na­le­ży po­znać je obie, zanim któ­rąś się po­pły­nie. Ina­czej skąd można mieć pew­ność, w któ­rej woda jest zdra­dli­wa?

 

Jakoś to po­rów­na­nie do mnie nie tra­fia. Rzeki (wszyst­kie) same w sobie są zdra­dli­we przez to, że się cią­gle zmie­nia­ją (prze­miesz­cza­ją się mie­li­zny, pod­wod­ne prze­szko­dy, zmie­nia się stan rzeki itd.). Dla­te­go dla mnie po­rów­na­nie nie wy­brzmie­wa zbyt mocno, a prze­cież je­ste­śmy w miej­scu, w któ­rym zbli­ża­my się do za­koń­cze­nia i to klu­czo­wy dia­log.

Dzię­ku­ję Wszyst­kim za ko­men­ta­rze!

Kon­klu­zja jest jedna: fakt, za dużo skład­ni­ków chcia­łem na­pa­ko­wać do ma­łe­go gara. Tak to już jest, jak po­mysł na kil­ka­dzie­siąt ty­się­cy zna­ków upy­cha się w 10k :)

Po­zdra­wiam!

Tak to już jest, jak po­mysł na kil­ka­dzie­siąt ty­się­cy zna­ków upy­cha się w 10k :)

Ano, jest :)

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

Nowa Fantastyka