- Opowiadanie: kamil_kamil - Umarli bogowie, opowieść starca

Umarli bogowie, opowieść starca

To moje drugie opowiadanie tutaj, tym razem postanowiłem umieścić w nim ziarno fantasy, no i po prostu tak po ludzku odrobinę się przyłożyć ;) Krótka opowieść starca rysuje świat, w którym bogowie, no cóż, nie żyją.

Dyżurni:

joseheim, beryl, vyzart

Oceny

Umarli bogowie, opowieść starca

– Bogowie byli kapryśni. Bawili się ludźmi oraz ich losem wedle własnych zachcianek. Traktowali nas jako istoty żywe podobnie, jak my traktujemy robactwo. I tak jak dziecko, dla źle rozumianej uciechy, wyrywa muchom skrzydła, tak bogowie chcąc się zabawić sprowadzali na nas nieurodzaj, obłęd czy śmierć. Nikt nie był bezpieczny przed ich kaprysami. Ubodzy pasterze, goniący niewielkie stada, kończyli rozszarpani przez wilki, które nawet nie tknęły ich owiec. Potężni władcy, pilnowani przez setki strażników, rzucali się z pałacowych wież omamieni halucynacjami. Wystarczyła chwila, jeden moment, by czyjeś życie zamieniło się w koszmar.

Siedzący w rzeźbionym fotelu starzec na moment przerwał. Powiódł wzrokiem po grupce słuchających go dzieci sprawdzając, czy każde z należytą uwagą słucha opowieści. Ku swemu zadowoleniu dostrzegł, iż każda drobna twarzyczka zastygła bez ruchu, w napięciu oczekując reszty historii. I bardzo dobrze, bowiem to, co im właśnie przekazywał, to nie żadne bajanie na dobranoc, lecz rzeczy, które rzeczywiście miały miejsce. I przekazywane z ust do ust od przeszło dwustu lat, pomagały zrozumieć kolejnym pokoleniom świat, w którym żyli. Świat pełen bólu i śmierci.

Starzec odchrząknął i wrócił do swojej opowieści:

– Choć, mimo boskich kaprysów, ludzie żyli w spokoju i dostatku, w końcu uznali, że dość mają swoich gnębicieli i wypowiedzieli im posłuszeństwo. A może zrobili to właśnie dlatego, że wiodło im się tak dobrze? Może uznali bogów za całkowicie zbędnych, jedynie ograniczających nasz rodzaj? Tego nigdy się już nie dowiemy… Niezależnie od motywacji, ludzie wypowiedzieli im wojnę.

Na twarzach niektórych dzieci pojawiło się zdziwienie. W końcu najodważniejsze z nich, blisko dziesięcioletni chłopak podniósł nieśmiało rękę.

– Ale przecież… – zaczął dukać – jak nie będzie bogów to kto się nami zaopiekuje po śmierci?

Starzec uśmiechnął się pod nosem. „Bystry chłopiec. Może dożyje dorosłości.”

– Nikt nie musi się nami opiekować, Helvarze – odpowiedział mu. – Bogowie już dawno wyjawili nam istnienie Zaświatów. Każdy człowiek wędruje tam po swojej śmierci i trwa, aż po kres świata.

– Bogowie też?

– Nie, Helvarze, bogowie nie wędrują do Zaświatów. Ich czeka jedynie zimna pustka, nicość, która oplatać ich będzie aż po wsze czasy.

Gromadka dzieci chłonęła z zapamiętaniem każde słowo starca, zapewne próbując objąć swoimi młodymi umysłami to, co wymyka się pełnemu zrozumieniu najtęższym umysłom tego świata. W końcu kolejna ręka powędrowała w górę.

– Ale…jak można wypowiedzieć wojnę bogom? Przecież z nimi się chyba nie dało walczyć, prawda?

– Cóż…i tak i nie – odpowiedział starzec i natychmiast uniósł dłonie, zanim zasypała go lawina dalszych pytań. – Jeden człowiek nie jest w stanie tego zrobić, lecz wszyscy na raz już tak. Ludzie spalili ich świątynie, wyrżnęli kapłanów, przestali składać ofiary, a nawet zaprzestali jakichkolwiek modłów. Bogowie rzecz jasna wściekli się, wiele osób zginęło z ich ręki, lecz podjęte przez nas działania okazały się skuteczne. Z każdym dniem, z każdą chwilą, stawali się słabsi, aż w końcu nawet oni nie byli w stanie sprostać zjednoczonej ludzkiej sile. Jeden po drugim, wszechpotężni ginęli od prostego żelaznego miecza. A ci, którzy nie stawili nam czoła, zwyczajnie niknęli, słabi i zapomniani. Nastała nowa era w historii świata. To człowiek miał stać się jego władcą.

Niektóre dzieci przybrały zafrasowane miny, świadome w jakiej dolinie łez aktualnie żyją. Jednak na kilku naiwnych twarzach starzec dostrzegł tryumfalne uśmiechy. „Och, wy głuptasy. Nie wiecie, że tu nie będzie szczęśliwego zakończenia?”

– Był jednak jeden bóg, którego nie dało się zabić. Wiecie, o kim mowa?

Marne okruchy wesołości uleciały w jednej chwili. Czeladka spojrzała po sobie z przerażeniem, nikt nie miał odwagi powiedzieć na głos J E G O imienia.

– Valaron – wyręczył ich starzec i zamilkł na chwilę, posępniejąc. Zbyt długo już żył, zbyt wiele widział. – Nie da się bowiem wygrać wojny z bogiem wojny. On się nią żywi. On się w niej kąpie. Dzięki niej staje się jedynie silniejszy. I tak, w czasie gdy z tryumfalnym rykiem mordowaliśmy kolejne bóstwa, jedno z nich wyrastało na najpotężniejszą istotę na kontynencie. Jednak nie ludzie mieli stać się jego władcami. Lecz to my, rękami zbrukanymi krwią, zbudowaliśmy Valaronowi tron, na którym zasiadł. I z którego włada nami po dziś dzień. A człowiek? Rychło zrozumiał, do czego byli potrzebni ci nieznośni bogowie burzy, łowów czy rolnictwa. Gdy tylko południe pokryła paląca stopy pustynia, lasy niemal opustoszały ze zwierzyny, a z ziemi wyrastać zaczęły jedynie chwasty. Wtedy jednak było już za późno. Nie da się przywrócić raz zabranego życia, nawet bogom.

Starzec przerwał na chwilę czekając, aż każde wypowiedziane dzisiaj słowo wsiąknie w młode umysły. Ta lekcja miała zostać z nimi już na zawsze. Musieli rozumieć, czemu świat w którym żyją, jest tak straszny. Dlaczego śmierć czyha za każdym rogiem i dopadnie większość z nich, zanim choćby pomyślą o starości.

– I tak od przeszło dwóch setek lat żyjemy w nędzy, ledwo będąc w stanie wyżywić swoje niewielkie klany, a Valaron bez przeszkód sączy jad w nasze serca, zatruwając je nienawiścią do drugiego człowieka. Tak oto skończyło się nasze pragnienie wywyższenia ponad bogów.

 

Koniec

Komentarze

Kamilu_kamilu, niewiele ponad pięć tysięcy znaków to jeszcze nie opowiadanie. Bądź uprzejmy zmienić oznaczenie na SZORT.

Na tym portalu opowiadania zaczynają się od dziesięciu tysięcy znaków.

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Cześć, Kamilu^2! :)

 

To tak, dobrze rzecze niezrównana Regulatorzy, tekst według tutejszych reguł jest szortem, nie opowiadaniem.

 

Ludzie spalili ich świątynie, wyrżnęli kapłanów, przestali składać ofiary, a nawet zaprzestali jakichkolwiek modłów. Bogowie rzecz jasna wściekli się, wiele osób zginęło z ich ręki, lecz podjęte przez nas działania okazały się skuteczne. Z każdym dniem, z każdą chwilą, stawali się słabsi, aż w końcu nawet oni nie byli w stanie sprostać zjednoczonej ludzkiej sile. Jeden po drugim, wszechpotężni ginęli od prostego żelaznego miecza. A ci, którzy nie stawili nam czoła, zwyczajnie niknęli, słabi i zapomniani.

Ten fragment dość mocno pachnie mi Amerykańskimi Bogami.

 

Co do samego tekstu jeszcze. Okej, jest fantastyka, ale tym razem trochę zabrakło fabuły. W sensie, Starzec zrobił dla młodzieży dość niejasny i skrótowy wykład o wojnach z bogami, których zwieńczeniem było obsadzenie na tronie niedobrego boga. I teraz ludzkości żyje się dość nieprzyjemnie. No i co z tego wszystkiego wynika? Ktoś zamierza coś zrobić, żeby złamać status quo? Jakby szort był formą retrospekcji dla historii jednego z młodzików, który postanowił rzucić wyzwanie bogu, to bym się nie czepiał. Ale niestety cały tekst wydaje się mocno skrótowy i dość wyrwany z kontekstu.

 

Pozdrawiam i życzę powodzenia w dalszej pracy twórczej!

Jak opisał mnie pewien zacny Bard: "Szyszkowy Czempion Nieskończoności – lord lata, imperator szortów, najwspanialsza portalowa Szyszunia"

Cześć, Kamil_Kamil. Bardzo dobrze się czytało. Umiejętnie wprowadzasz w klimat. Widzę spory potencjał. Pozdrawiam.

Jest w tym szorcie potencjał na opowiadanie. Pisz. Powodzenia. :)

To tylko scenka o starcu, opowiadającym dzieciom legendy sprzed lat. Wolałabym przeczytać samodzielne opowiadanie traktujące o zmaganiach ludzi z bogami, ale bez udziału dziatwy.

Wykonanie mogłoby być lepsze.

 

Wy­star­czy­ła chwi­la, jeden mo­ment… → Chwila i moment to synonimy. Znaczą to samo.

 

Po­wiódł wzro­kiem po grup­ce słu­cha­ją­cych go dzie­ci spraw­dza­jąc, czy każde z na­le­ży­tą uwagą słu­cha opo­wie­ści. → Nie brzmi to najlepiej.

 

„By­stry chło­piec. Może do­ży­je do­ro­sło­ści.”„By­stry chło­piec. Może do­ży­je do­ro­sło­ści”.

Kropkę stawiamy po zamknięciu cudzysłowu.

 

– Nikt nie musi się nami opie­ko­wać, He­lva­rze – od­po­wie­dział mu. → Zbędny zaimek. Wiadomo komu odpowiada.

 

– Bo­go­wie już dawno wy­ja­wi­li nam ist­nie­nie Za­świa­tów. → Dlaczego wielka litera?

 

– Nie, He­lva­rze, bo­go­wie nie wę­dru­ją do Za­świa­tów. → Jak wyżej.

 

Ich czeka je­dy­nie zimna pust­ka, ni­cość, która opla­tać ich bę­dzie… → Czy oba zaimki są konieczne?

 

za­pew­ne pró­bu­jąc objąć swo­imi mło­dy­mi umy­sła­mi… → Zbędny zaimek – czy dzieci mogły coś objąć cudzymi umysłami?

 

– Ale…jak można… → Brak spacji po wielokropku.

 

– Cóż…i tak i nie… → Jak wyżej.

 

lecz wszy­scy na raz już tak. → …lecz wszy­scy naraz już tak.  

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Bawili się ludźmi oraz ich losem wedle własnych zachcianek.

Co to znaczy "wedle własnych zachcianek"? I dlaczego spokojnie możesz to wyciąć?

Traktowali nas jako istoty żywe podobnie, jak my traktujemy robactwo.

?

I tak jak dziecko, dla źle rozumianej uciechy, wyrywa muchom skrzydła, tak bogowie chcąc się zabawić sprowadzali na nas nieurodzaj, obłęd czy śmierć.

I tak, jak dziecko, dla źle rozumianej uciechy, wyrywa muchom skrzydła, tak bogowie, chcąc się zabawić, sprowadzali na nas nieurodzaj, obłęd czy śmierć.

Nikt nie był bezpieczny przed ich kaprysami.

Hmm.

Ubodzy pasterze, goniący niewielkie stada

Goniący? Nie prowadzający?

Potężni władcy, pilnowani przez setki strażników, rzucali się z pałacowych wież omamieni halucynacjami.

Niezgrabne zdanie. A wśród setek strażników nie może się znaleźć kilku spiskowców?

Wystarczyła chwila, jeden moment, by czyjeś życie zamieniło się w koszmar.

Melodramat.

Siedzący w rzeźbionym fotelu starzec na moment przerwał.

Hmmm.

Powiódł wzrokiem po grupce słuchających go dzieci sprawdzając, czy każde z należytą uwagą słucha opowieści.

Powiódł wzrokiem po twarzach dzieci, by sprawdzić, czy każde słucha opowieści z należytą uwagą.

Ku swemu zadowoleniu dostrzegł, iż każda drobna twarzyczka zastygła bez ruchu, w napięciu oczekując reszty historii.

Hmmmmmm. Jak raz mogłoby być stwierdził: Ku swemu zadowoleniu stwierdził, że wszystkie buzie zastygły bez ruchu, wszystkie oczy wpatrują się w niego chciwie.

I bardzo dobrze, bowiem to, co im właśnie przekazywał, to nie żadne bajanie na dobranoc, lecz rzeczy, które rzeczywiście miały miejsce.

Skróć to.

I przekazywane z ust do ust od przeszło dwustu lat, pomagały zrozumieć kolejnym pokoleniom świat, w którym żyli

Dlaczego to zdanie ma fatalny szyk, zrozumiesz, kiedy je rozbierzesz (uważaj też na związki zgody): I przekazywane z ust do ust od przeszło dwustu lat, pomagały kolejnym pokoleniom zrozumieć świat, w którym żyli ludzie.

Świat pełen bólu i śmierci.

Wiesz, sorry, ale moja wytrzymałość na jęki już dawno się skończyła.

i wrócił do swojej opowieści

I podjął:

Choć, mimo boskich kaprysów, ludzie żyli w spokoju i dostatku, w końcu uznali, że dość mają swoich gnębicieli i wypowiedzieli im posłuszeństwo.

… to albo polityczne, albo nieprzemyślane. Albo to i to. Jak mogli żyć w spokoju (nie mówiąc o dostatku, który wymaga planowania – a w świecie nieprzewidywalnym jest ono niemożliwe) – skoro za każdym rogiem czyhały te podłe, paskudne bóstwa, terroryzujące ludzi? A skoro żyli w spokoju i dostatku, to co im, u licha, przeszkadzało na tyle, żeby wszystko zmienić i zaryzykować zniszczenie tego spokoju? Nie mówię, że ludzie nie są głupi. Mówię, że bohaterowie literaccy nie powinni być za głupi, chyba że o głupocie Twój tekst traktuje. Traktuje?

Może uznali bogów za całkowicie zbędnych, jedynie ograniczających nasz rodzaj?

Tych bogów, których zdanie temu nazwałeś gnębicielami? Temat "czy ograniczenia są złe" pomijam, bo jest duży, poważny i sama chętnie bym coś o tym napisała. Ale Ty chyba o nim nie pomyślałeś.

Niezależnie od motywacji, ludzie wypowiedzieli im wojnę.

Przypomina mi się ten skecz, gdzie było "a my napadniemy na Amerykę"…

W końcu najodważniejsze z nich, blisko dziesięcioletni chłopak podniósł nieśmiało rękę.

Związki zgody: W końcu najodważniejsze z nich, blisko dziesięcioletni chłopak, podniosło nieśmiało rękę.

jak nie będzie bogów to kto się nami zaopiekuje po śmierci?

Dobra, a młodemu nie mówiono od maleńkości, że bogów nie ma? I zapewne życia pozagrobowego też nie? Bo tutaj zachowuje się jak imigrant z zupełnie innej bajki. Brak przecinka: jak nie będzie bogów, to kto się nami…

Może dożyje dorosłości.

Aliteracja. Nic bystrego w tej wypowiedzi nie zauważyłam.

odpowiedział mu.

"Mu" zbędne.

Bogowie już dawno wyjawili nam istnienie Zaświatów. Każdy człowiek wędruje tam po swojej śmierci i trwa, aż po kres świata.

Nie można wyjawić istnienia, tylko prawdę (o istnieniu czegoś). Śmierć każdy ma własną, więc zaimek wyrzuć. Przecinek też jest zbędny.

Ich czeka jedynie zimna pustka, nicość, która oplatać ich będzie aż po wsze czasy.

Jak nicość może cokolwiek oplatać? "Aż" nie pasuje tutaj. Skąd stary zna takie szczegóły, nie pytam, ale wygląda to na wzięte z głowy.

Gromadka dzieci chłonęła z zapamiętaniem każde słowo starca, zapewne próbując objąć swoimi młodymi umysłami to, co wymyka się pełnemu zrozumieniu najtęższym umysłom tego świata.

Dear God in Heaven. Gromadka dzieci zapamiętale chłonęła każde słowo starca. Kropka. Reszta zdania i tak byłą niegramatyczna.

Jeden człowiek nie jest w stanie tego zrobić, lecz wszyscy na raz już tak.

Był. Skoro byli materialni, to był. Tylko niedługo by to potrwało…

Ludzie spalili ich świątynie, wyrżnęli kapłanów, przestali składać ofiary, a nawet zaprzestali jakichkolwiek modłów.

Nawet?

Dobra, teraz poważnie – to zdanie kończy się tam, gdzie powinno się zaczynać. https://tvtropes.org/pmwiki/pmwiki.php/Main/ArsonMurderAndJaywalking działa nie tylko po angielsku.

Bogowie rzecz jasna wściekli się, wiele osób zginęło z ich ręki, lecz podjęte przez nas działania okazały się skuteczne.

Chwiejny ton. "Rzecz jasna" wydziel, to wtrącenie.

Z każdym dniem, z każdą chwilą, stawali się słabsi, aż w końcu nawet oni nie byli w stanie sprostać zjednoczonej ludzkiej sile.

Brzmi propagandowo, choć to akurat ma sens. Propagandowość, znaczy.

Niektóre dzieci przybrały zafrasowane miny, świadome w jakiej dolinie łez aktualnie żyją.

Straszliwie purpurowe, ledwo gramatyczne i nie do naprawy w obecnej formie.

Jednak na kilku naiwnych twarzach starzec dostrzegł tryumfalne uśmiechy.

Twarz nie jest naiwna.

„Och, wy głuptasy. Nie wiecie, że tu nie będzie szczęśliwego zakończenia?”

A skąd to się tu wzięło? O co chodzi?

Czeladka spojrzała

To jest słowo nacechowane żartobliwie. Czy mamy tu żartobliwy nastrój?

– Valaron – wyręczył ich starzec i zamilkł na chwilę, posępniejąc.

Wyręczył dzieci starzec. Zaimki muszą się do czegoś odnosić.

I tak, w czasie gdy z tryumfalnym rykiem mordowaliśmy kolejne bóstwa, jedno z nich wyrastało na najpotężniejszą istotę na kontynencie.

Mało zgrabne.

Jednak nie ludzie mieli stać się jego władcami.

Jak to się wyklucza z poprzednią informacją? Czyli – po co to "jednak"?

południe pokryła paląca stopy pustynia

Południe to kierunek geograficzny albo pora dnia, a tu chodzi o ziemie na południu.

lasy niemal opustoszały ze zwierzyny

Hmm.

Starzec przerwał na chwilę czekając, aż każde wypowiedziane dzisiaj słowo wsiąknie w młode umysły

Purpurowe. Imiesłowy nie oznaczają przyczynowości: Starzec przerwał na chwilę, by odczekać, aż każde wypowiedziane słowo wsiąknie w młode umysły.

Ta lekcja miała zostać z nimi już na zawsze. Musieli rozumieć, czemu świat w którym żyją, jest tak straszny

Ci umysły, jak rozumiem. Uważaj na te związki zgody, co?

Tak oto skończyło się nasze pragnienie wywyższenia ponad bogów.

Może tak: Tak spełniło się nasze pragnienie, by przewyższyć bogów.

No, tak. Myśl stojąca u podstaw tego szorta jest cenna – ale zarżnąłeś ją wykonaniem. Purpura, nieudany patos, niezręczny język po prostu nie pozwalają wziąć tekstu na poważnie.

Ten fragment dość mocno pachnie mi Amerykańskimi Bogami.

Gaiman nie wynalazł tego motywu: https://tvtropes.org/pmwiki/pmwiki.php/Main/GodsNeedPrayerBadly aczkolwiek na nim obudował powieść. Ale nie wynalazł.

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

Tekst przyjemny. Tworzysz całkiem przyjemne opisy. Ciekawy pomysł na przedstawienie sytuacji jako opowiadana przez starca historia. Powodzenia w pisaniu!

Nowa Fantastyka