- Opowiadanie: Hesket - Czerwony autobus

Czerwony autobus

Dyżurni:

ocha, domek, syf.

Biblioteka:

Użytkownicy IV, Outta Sewer, Finkla

Oceny

Czerwony autobus

Czerwony autobus zatrzymał się na poboczu. Strugi deszczu nie pozwalały na dalszą jazdę. Kierowca spojrzał w lusterko wsteczne i odetchnął z ulgą. Teraz mógł spokojnie zapalić. Wyciągnął ze schowka paczkę żółtych cameli. Ostatni papieros na koniec trasy – zwieńczenie długiego i ciężkiego dnia.

 Antoni – zawodowy kierowca od ponad trzydziestu lat, znikał w kłębach dymu, unoszącego się w stronę odsuniętej szyby.

Z dobrego samopoczucia został wyrwany głośnym kichnięciem – nie wszyscy wysiedli. Spojrzał w lusterko wsteczne i zobaczył na jednym z tylnych siedzeń czubek głowy.

 – Na zdrowie – powiedział.  

 – Dziękuję – cichy głosik zapewne należał do kobiety.

 Wyrzucił pośpiesznie niedopałek przez okno.

 – Proszę się tym nie przejmować. Jestem osobą palącą i w ogóle mi to nie przeszkadza. Prawda jest taka, że myślę o papierosie od dawna. – Ciemna postać zbliżała się w jego stronę.

 – Rozpadało się na dobre. – Młody mężczyzna patrzył z fascynacją na szalejącą burzę. – Ciekawe, jak długo to potrwa.

 – Jeden pan Bóg raczy wiedzieć. – Antoni wpatrywał się w kaskady wody spływające po przedniej szybie.

 – Bóg? Wierzy pan w Boga?

 Przedłużające się milczenie przerywane błyskami piorunów, oraz grzmoty, sprawiały, że cała sytuacja stawała się coraz bardziej niecodzienna.

 – Tak. Przynajmniej tak mi się wydaje.

 – A w przeznaczenie pan wierzy?

 – Czy to jakiś teleturniej, lub wywiad? – Antoni zaczynał się denerwować. Nie miał ochoty na pogawędki. Chciał wrócić do domu, usiąść w wygodnym fotelu, otworzyć ulubione piwo i zagryźć to wszystko kebabem, który… Możliwe, że zdąży kupić. Starał się nie patrzeć na rozmówcę, bo i nie było takiej potrzeby. Liczył na to, że chłopaczek sobie odpuści. A jeśli tego nie zrobi, grzecznie się rozstaną na kolejnym przystanku.

 – Nie, ale jestem ciekaw pańskiego zdania.

 – Ciekawość to podobno pierwszy stopień do piekła – odgryzł się Antoni.

 Człowieku, siadaj na swoje miejsce i daj mi spokój – pomyślał.

 – Piekło… Właśnie – zaczął chłopak. – Bo widzi pan… Jeśli nie ma Boga, to nie ma i piekła. Chyba wolałby pan, żeby Boga w takim razie nie było. Przykładowo, jeśli okaże się, że pańskie życie było niewystarczające, aby osiągnąć Królestwo Niebieskie, to co wtedy?

 Nastała cisza.

 – To wyląduje pan w piekle…

 – Posłuchaj młody człowieku. – Antoni spojrzał w oczy rozmówcy. – Nie mam teraz najmniejszej ochoty przerabiać tego typu tematów; to nie lekcje religii. Bądź tak miły i wróć sobie na miejsce, odpocznij, nie wiem… A ja dowiozę nas do ostatniego przystanku.

 Błysk i grzmot, który nastąpił tuż po, był tak potężny, że Antoniemu wydawało się, jakby zadrżał cały autobus.

 – Nie byłbym taki pewien. – Młody człowiek splótł palce dłoni.

 – Czego? Tego że nie dojedziemy?

 – Tak.

 – Niby dlaczego?

 – Ponieważ to nie pan o tym decyduje.

 – A kto niby?

 – Bóg.

 Tego było za wiele. Antoni odpalił silnik i skinieniem głowy dał do zrozumienia natrętowi, żeby wracał na siedzenie. Nie musiał niczego mówić i o nic prosić. Zresztą… Gdyby nie dotarło do niego, na pewno nie owijałby w bawełnę – grzeczności się skończyły.

 Bez słowa chłopak usiadł na swoim miejscu. Co kilka minut Antoni spoglądał w lusterko i widział czubek głowy. Jednak w którymś momencie, znikła z pola widzenia.

 Pewnie śpi i osunął się – pomyślał. Obudzę go, jak będziemy na miejscu.

 Kierownik dyspozytorni zadzwonił na policję dopiero po godzinie od chwili, kiedy ostatni raz próbował skontaktować się z Antkiem. Coś musiało się wydarzyć…

 Przeczucia okazały się słuszne.

 

 Policja z łatwością odnalazła autobus, oraz kierowcę z głową opartą o szybę. W toku postępowania stwierdzono, że zmarł nagle – przyczyną śmierci był rozległy zawał.

Jedyną zastanawiającą kwestią, było jedno z siedzeń, zabrudzone do tego stopnia sadzą, że wyglądało, jakby ktoś przed chwilą wyciągnął je z komina.

 

Koniec

Komentarze

Moim zdaniem, dobrze poprowadziłeś tę krótką historię, budując napięcie krok po kroku. Zaczynasz od zwykłej sytuacji, ze zmęczonym kierowcą prowadzącym w strugach deszczu, a kończysz czymś, co zostawia lekkie ciarki na plecach. Zostawiasz czytelnika z otwartym zakończeniem, które każe się zastanowić, co tu się naprawdę wydarzyło. Dodatkowy plus za podjęcie tematu wiary i Boga. Podobało mi się.

Moja ostatnia twórczość: https://www.fantastyka.pl/opowiadania/pokaz/32290

Rzeczywiście klimacik noir… I taka naturalna scena otwierająca, przechodząca w zabarwioną zagadką, tajemnicą. Dobre.

 

Jeden pan bóg raczy wiedzieć ---> formułka powszechnie używana, ale tak ściśle związana z dominująca u nas wiarą, że napisałbym Pan Bóg. Lub bez “pana”, lecz “Bóg” nadal dużą.

Cichy głosik miał należeć do kobiety, a do Antoniego podszedł mężczyzna. Zwód czy pomyłka?

 – Ciekawość, to podobno… ---> bez przecinka.

Czytało się dobrze, choć historia nie wywołała we mnie żadnych emocji czy jakiejś reakcji. Kierowca autobusu umarł i zapewne wylądował w piekle. Ale dlaczego? Nie zdążyłam go też ani polubić, ani znielubić, więc jego los był mi obojętny. 

Sam pomysł z autobusem bardzo fajny. 

There's no medicine for regrets.

Cześć, JustNobody.

 Dziękuję.

 Pozdrawiam.

 

Cześć, AdamKB, wprowadziłem poprawki, dzięki. To nie była pomyłka.

 Pozdrawiam.

 

Cześć, dogsdumpling, dziękuję. Przecież nie napisałem, że wylądował w piekle :-)

 Pozdrawiam.

Czytało się gładko, ale bez emocji. Motyw: Nie znasz dnia ani godziny jest mało fantastyczny. Bohaterzy mi obojętni. W ostatnim zdaniu sugestia z kim rozmawiał kierowca. Oczekiwałem więcej fantastyki. Wolę Twoje wcześniej czytane teksty. Pozdrawiam. :)

Cześć! Tekst przeczytałem bez zgrzytów, ale i bez jakichś większych wrażeń. Koncepcja autobusu nawet udana, ale niestety zupełnie jej nie wykorzystałeś. Myślę, że szort aż się prosi o dłuższą formę. 

 

Pozdrawiam!

Jak opisał mnie pewien zacny Bard: "Szyszkowy Czempion Nieskończoności – lord lata, imperator szortów, najwspanialsza portalowa Szyszunia"

Hej, dobre:). Tak historyjka z dreszczykiem dobrze opowiedziana. No i gdyby Antoni dłużej porozmawiał z "pasażerem", to kto wie, może by się dowiedział gdzie za chwilę wyruszy:). Pozdrawiam :)

"On jest dziwnym wirtuozem – Na organach ludzkich gra Budząc zachwyt albo grozę, Myli się, lecz bal wciąż trwa. Powiedz, kogo obchodzi gra, Z której żywy nie wychodzi nigdy nikt? Tam nic nie ma! To złudzenia! Na sobie testujemy Każdą prawdę i mit."

Cześć Koala75, dziękuję. Pozdrawiam.

 

Cześć cezary_cezary, zgadzam się, można by o wiele więcej z tego wycisnąć. Pozdrawiam.

 

Cześć Bardjaskier, zapewne tak :-) Pozdrawiam.

Fajny tekst. Niby zwykła rozmowa. Wokół jednak wisi tajemniczość. Dobrze ci wyszło wprowadzanie w klimat i pozostawianie czytelnika z niedosytem. Warianty, co do osoby towarzyszącej kierowcy, mogą być różne, nie koniecznie ten, który nasuwa się jasko pierwszy, czyli śmierć – mi tak się skojarzyło. Ciekawi mnie, gdzie trafi kierowca. Nie był do końca pewien swoich deklaracji. Pozdrawiam. :)

Cześć, Tygrysica. Dzięki. Pozdrawiam.

Dobrze się czytało, jedynie dialogi trochę mi zgrzytały (kto, do kogo mówi). Ogólnie, szorcik prosty, ale całkiem ciekawy. 

Sen jest dobry, ale książki są lepsze

Młody pisarz, dzięki. Pozdrawiam.

Cześć Hesket !!

 

Tekst bardzo mi się podobał. Powiem tak; od początku do samego końca, naprawdę. Koniec super.

 

Pozdro!!!

Jestem niepełnosprawny...

Dzięki, dawidiq150. Pozdrawiam.

Historyjka, z treści której dość wcześnie można się zorientować, że kierowca nie spędzi tego wieczoru w domowych pieleszach.

Mimo kilku usterek czytało się nieźle. :)

 

Wy­cią­gnął ze schow­ka pacz­kę żół­tych Ca­me­li.Wy­cią­gnął ze schow­ka pacz­kę żół­tych ca­me­li.

Nazwy papierosów piszemy małą literą.

https://sjp.pwn.pl/zasady/109-20-10-Nazwy-roznego-rodzaju-wytworow-przemyslowych;629431.html

 

Nikłe świa­tło nad szo­fer­ką oświe­tli­ło bladą… → Nie brzmi to najlepiej.

 

– Bóg? Wie­rzy pan w boga?– Bóg? Wie­rzy pan w Boga?

 

Chciał wró­cić do domu, usiąść w swoim wy­god­nym fo­te­lu… → Czy zaimek jest konieczny?

 

który…Moż­li­we, że zdąży kupić. → Brak spacji po wielokropku.

 

Jeśli nie ma boga… → Jeśli nie ma Boga

 

Chyba wo­lał­by pan, żeby boga w takim… → Chyba wo­lał­by pan, żeby Boga w takim

 

pań­skie życie było nie­wy­star­cza­ją­ce, aby osią­gnąć kró­le­stwo nie­bie­skie… → …pań­skie życie było nie­wy­star­cza­ją­ce, aby osią­gnąć Kró­le­stwo Nie­bie­skie

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Cześć, regulatorzy

 Dziękuję. Wprowadziłem poprawki. Cieszę się, że czytało Ci się nieźle.

 Pozdrawiam

Bardzo proszę, Heskecie. Miło mi, że mogłam się przydać. :)

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Niezłe dobrze się czytało.

Cześć, pusia. Dziękuję. Pozdrawiam.

Niezłe. Nic odkrywczego, a w zasadzie fakt, że kierowca nie żyje był do odgadnięcia na dośc wczesnym etapie tej krótkiej historii, ale napisane dobrze i dobrze poprowadzone, więc klik się należy :)

 

Pozdrawiam serdecznie

Q

Known some call is air am

Dzięki, Outta Sewer. Pozdrawiam.

Cześć! Nieźle napisane, dobrze budujesz napięcie, ale jakoś to wszystko dzieje się za szybko. Nie zdążyłem poznać kierowcy na tyle, żeby przejmować się jego losem. Pozdrawiam

Kto wie? >;

Cześć, skryty. Dziękuję. Pozdrawiam.

Bardzo fajny setup, prawie pusty autobus, ostatni pasażer, fajnie budowana atmosfera.

Jedna rzecz mnie wybiła na początku 

 – Dziękuję – cichy głosik zapewne należał do kobiety.

Liczył na to, że chłopaczek sobie odpuści.

Wszystkie zwroty pomiędzy tymi zdaniami są bezpłciowe. To był celowy zabieg? Bo miałem wrażenie że jest kobietą, a tu raptem – chłopaczek. Wróciłem do tekstu czy czegoś nie pominąłem, czy to ktoś inny etc. Tak miało być? :)

Tak miało być :-) To nie był błąd. Niestety nie mogę udzielić odpowiedzi kim był młodzieniec, bo cała zabawa uciekłaby.

Podoba mi się, że spotkał nieznajomego na przedostatnim przystanku, tuż przed końcem trasy. 

Lubię takie drobiazgi. 

Pojawiają się głosy, że nie ma czasu / może powodu aby polubić kierowcę autobusu. Niby tak, ale! 

Anonimowość kierowcy nadaje mu uniwersalności. 

Coś na zasadzie – to mógłby być każdy.

Dobrze się czytało!

 

Podoba mi się, że spotkał nieznajomego na przedostatnim przystanku, tuż przed końcem trasy. 

Lubię takie drobiazgi. 

Pojawiają się głosy, że nie ma czasu / może powodu aby polubić kierowcę autobusu. Niby tak, ale! 

Anonimowość kierowcy nadaje mu uniwersalności. 

Coś na zasadzie – to mógłby być każdy.

Dobrze się czytało!

 

Cześć, Zarandir

Dziękuję i pozdrawiam

Temat nie jest nowy, ale niech Ci będzie. Czytało się w porządku.

Zmienność rozmówcy sugeruje, że to sam Pan Bozia się pofatygował.

Babska logika rządzi!

Przyznam, że bardzo ciekawa interpretacja :-) Czyli, Finka, myślisz pozytywnie :-)

A po co mi myślenie negatywne? ;-)

Babska logika rządzi!

Podoba mi się Twoje podejście :-) 

A co z sadzą na siedzeniu?

Usunięcie śladów biologicznych. ;-) No dobra, zapomniałam o tym. Ale przecież wiadomo, że “gdzie diabeł nie może, tam babę pośle”. Ja wnioskuję z tego, że udawanie kobiety jest ponad jego siły.

Babska logika rządzi!

No ale jak to? Kim w końcu był? 

:-) 

To diabeł zatrudnia kobiety?

To Ty też nie wiesz? ;-)

Mądrość ludowa twierdzi, że zatrudnia. Mnie nigdy nie proponował angażu, więc pewności nie mam. 

Babska logika rządzi!

Może był przebrany i o tym nie wiesz?

O tym nie pomyślałam! A jeszcze, jak wziąć pod uwagę, że w rozmowach kwalifikacyjnych chyba zawsze brała udział co najmniej jedna kobieta… Hmmm.

Babska logika rządzi!

Myślę, że biorąc pod uwagę zdolność kamuflażu, oraz dzisiejsze możliwości chirurgii, farmakologii, to bardzo prawdopodobne.

A skąd wiadomo, że diabeł to mężczyzna? 

:-)

No przecież z tego przysłowia. Gdyby był kobietą, to nie musiałby posyłać drugiej. 

I są jeszcze inne poszlaki; jeśli jest małżeństwo, to kto w nim ma rogi? ;-)

Babska logika rządzi!

Kobieta? 

:-)

Strzelaj dalej. ;-)

Babska logika rządzi!

Może jakaś podpowiedź? Koło ratunkowe?

Kobieta już odpadła, więc jakbyś wziął pół na pół. ;-)

Babska logika rządzi!

To już wiem

Mężczyzna?

Mam jednak wątpliwości, a co, jeśli supportuje się inną kobietą, bo sama nie może? Czy konspiracja jest tutaj możliwa?

Brawo Ty! 

Przyjmuje się, że diabeł może zrobić i załatwić rzeczy, których nie potrafi człowiek (w przeciwnym wypadku nikt nie podpisywałby cyrografu). Gdyby diabeł był kobietą, potrafiłby jeszcze więcej niż kobieta. No to po co prosić o pomoc kogoś słabszego?

I jeszcze inny argument przyszedł mi do głowy: my mówimy “idź do diabła”, ruscy “idź do czarciej mamusi/babci”. A oni o piekle wiedzą sporo, więc i nieźle się orientują, kto tam naprawdę potrafi dać popalić i kto jest gorszy. ;-)

Babska logika rządzi!

Dziękuję, Finkla za konkretne wytłumaczenie. 

Przyznam, że trudno czasami o wyczucie żartu, ironii w słowie pisanym. Troszkę ułatwiają to emotikony. Pamiętam, jak spotkałem się po raz pierwszy z emotkami, w wersji :-/_(), i chyba nawet zapytałem kogoś, co to jest? Ktoś natrzaskał niepotrzebnych znaków? 

Bywa, że czuję się jak człowiek z innych czasów. Pierwszy telefon tzw. miziany (określenie zapożyczone), nie wiedziałem, że zieloną słuchawkę trzeba przesunąć w prawo, a nie w nią klikać. Myślałem, że telefon jest zepsuty. Haha. Teraz mnie to wybitnie bawi, jak o tym pomyślę :-) 

A, bo te telefony są różne, też nie wiem, co trzeba zrobić z zieloną słuchawką w nowym aparacie… Diabelski wynalazek… BTW, znasz jakąś kobietę, która posiada jakieś patenty w tej branży? Kolejny argument do kolekcji. ;-)

Babska logika rządzi!

W branży telefonów? 

Prowadzę raczej samotniczy tryb życia. Znam niewiele kobiet :-)

No, w smarkfonach. Ja z pamięci potrafię podać tylko Jobsa. Ale i Alexander Bell był facetem. Pszipadek? Nie sondze… ;-)

Babska logika rządzi!

Wracając do diabła. Nie uważam, żeby byt duchowy potrzebował płci. Nie mam wiedzy w zakresie angelologii. Z tego co mi świta, nawet imiona aniołów oznaczają ich zadaniowość, od czego są, a nie że Mietek, Zenek i Staszek, bo tak padło na chrzcinach. 

Pojawia się inne pytanie w mojej głowie: czy jeśli, zakładając, że dusza, ciało i umysł podczas życia ziemskiego to jedno – holistycznie, to co dzieje się po śmierci, kiedy ktoś wierzy, że dusza odrywa się od ciała? Można wtedy mówić o pewnego rodzaju płciowości? Wydaje mi się to zbędne. Chyba że odnieść to do samoświadomości, że jestem tym, kim byłem, a więc mężczyzną. I dalej: czy płeć, to tylko narządy, czy coś głębszego? Czy jeśli ktoś czuje się mężczyzną, lub kobietą, a jego chromosomy przeczą jego samopoczuwaniu się, to kim właściwie jest? Temat szeroki. 

W przypadku duchowości, to kwestia wierzenia, dowodów na to jest chyba niewiele, co nie? 

Czy wystarczy czuć się kimś, czemu przeczy biologia, by tym kimś być?

Bo jeśli czułbym się np. Napoleonem, lub krasnoludkiem, to znaczy, że nim jestem?

 

 

Poruszasz bardzo ciekawe zagadnienia.

Podkreślam, że nie znam się na tym. Płeć to na pewno nie tylko genitalia – są jeszcze chromosomy, hormony, piersi lub zarost… A to tylko warstwa ciała, biologiczna. Wydaje mi się, że płeć czegoś innego niż ciało to gender. I tak, jeśli czujesz, że coś nie pasuje, możesz zmienić płeć. I przy zmianie też są różne etapy – zdaje się, że kilka operacji, zmiany urzędowe – inne imię, PESEL…

Trudniej, jeśli czujesz się Napoleonem. Jeśli jesteś zdeterminowany, możesz zostać zawodowym żołnierzem. Jeśli przy tym nie brakuje Ci talentu, a może nawet geniuszu, masz szansę awansować bardzo wysoko. Ale na tytuł Cesarza Francuzów bym nie liczyła.

Jeszcze gorzej z krasnoludkiem – to już postać fantastyczna. Zostaje człowiekowi tylko metafora – można się czuć karłem, kimś malutkim w porównaniu z wielkim znajomym…

Czy wystarczy czuć się kimś, czemu przeczy biologia, by tym kimś być?

Nie wystarczy. Potrzeba jeszcze determinacji (operacje, wstąpienie do wojska itd.) i trochę farta (życie w czasach i społeczeństwach umożliwiających i akceptujących takie zmiany – w średniowieczu człowiek niedostosowany do płci mógł co najwyżej wstąpić do klasztoru, w społeczeństwie kastowym syn szewca nie zostanie żołnierzem).

Samo czucie się kimś konkretnym (jak Napoleon) bez wyraźnych przesłanek to raczej oznaka choroby. A może coś się skopało w matriksie podczas reinkarnacji? Jeśli już dopuszczamy pierwiastek duchowy.

Babska logika rządzi!

Pisząc w sensie biologicznym, czyli:

Każda komórka żeńska, chromosomy XX

Męska: XY

Operacja zmiany narządów płciowych nie zmienia płci. To tylko wygląd. Każdą komórkę należałoby poddać modyfikacji. Zamienić XX na XY, lub odwrtonie XY na XX

 

Teoretycznie tak. Ale primo, są jeszcze inne kombinacje genów (XXY itp.). Secundo – płeć nieznajomego człowieka rozpoznajesz po genach czy po ogólnym kształcie sylwetki, zaroście itp.?

No, ale OK, coś jest w Twoim argumencie. Operacja zmiany płci powoduje, że możesz żyć zgodnie ze swoim poczuciem tożsamości i tak Cię ludzie traktują. Nawet jeśli w głębi komórek pozostajesz po staremu niedopasowany/a.

A czy przeszczep organu od osoby innej płci, z innymi chromosomami, może zachwiać płcią biorcy?

Babska logika rządzi!

Nie mam pojęcia

Nowa Fantastyka