- Opowiadanie: eniack - Zwykła histeria

Zwykła histeria

Autorze! To opowiadanie ma status archiwalnego tekstu ze starej strony. Aby przywrócić go do głównego spisu, wystarczy dokonać edycji. Do tego czasu możliwość komentowania będzie wyłączona.

Oceny

Zwykła histeria

Mężczyzna stał na peronie już dobre pół godziny. Kurczowo ściskał klapy eleganckiego płaszcza, próbując osłonić się przed powiewami zimnego powietrza i zacinającym śniegiem. Nerwowo dreptał w miejscu, co chwila zerkając na tablicę informacyjną. Pociąg spóźniał się, a wyraźnie pogarszająca się pogoda nie wróżyła by wkrótce miał przyjechać. Elektroniczny wyświetlacz wskazywał właśnie godzinę 4:01. Dookoła nie było nikogo. Pozostali podróżni zapewne czekali w głównym budynku dworca. Nawet gołębie gdzieś się pochowały. Nic dziwnego. Z własnej woli w takie dni wychodzą tylko desperaci, samobójcy i wariaci. No i bezdomni.

 

Tych ostatnich mężczyzna w płaszczu nie cierpiał najbardziej. To przez nich musiał teraz marznąć na zewnątrz, ale lepsze to niż gdyby przyszło znosić ich obecność. Nie dobrze mu się robiło na samą myśl o nich. Brudni, śmierdzący, wiecznie pijani, ciągle tylko wyciągają ręce po pieniądze i jęczą: „daj, daj". Pieprzone nieroby, społeczne pasożyty. Nieważne czy dasz im kasę czy nie i tak mają cię za frajera, śmieją się za twoimi plecami. Ktoś powinien się ich pozbyć raz na zawsze. Nie miał co do tego żadnych wątpliwości.

Jego prawa dłoń odruchowo zacisnęła się w pięść. Ściągnął rękawiczkę i sięgnął do skórzanej teczki zawieszonej na ramieniu. Nóż praktycznie sam wskoczył mu do ręki. Dobrze wyważony, ostry, niezawodny. Zamknął oczy i przesunął kciukiem wzdłuż ostrza. Chłód stali działał uspokajająco. Nacisnął mocniej. Na palcu pojawiła się kropla krwi.

 

Pracował w dużej zagranicznej firmie, zarabiał przyzwoite pieniądze i szybciej niż pozostali piął się po szczeblach korporacyjnej kariery. Nie ukrywał, że to co robił wymagało złożenia w ofierze życia prywatnego, ubrudzenia sobie rąk, a niekiedy nawet wchodzenia przełożonym do dupy. Była to jednak mała cena, którą był gotów zapłacić. Cel uświęca środki. Dlatego też gdy zadzwoniono do niego kilka godzin temu i zapytano czy dałby radę zastąpić kolegę którego dopadła grypa żołądkowa, nawet się nie zastanawiał. Takich okazji nie wolno zmarnować. Kto wie, być może to będzie jego ostatni raz w terenie. Potem już tylko ciepła posada biurowa i święty spokój. Powtarzał to sobie nieustannie i ta myśl grzała go teraz od środka.

 

Z zamyślenia wyrwał go beznamiętny, nosowy głos dobiegający z trzeszczącego głośnika, informujący podróżnych, że pociąg do jest opóźniony o dodatkowe dwadzieścia minut, a czas opóźnienia może ulec zmianie.

– Kurwa mać.

– Z ust mi pan to wyjął.

Zaskoczony i nieco zmieszany odwrócił się niezgrabnie. Nie lubił przeklinać, a tym bardziej w towarzystwie. Zawsze uważał to za wyznacznik słabości i ułomności. Teraz czuł się jak gówniarz przyłapany z ręką w słoiku z ciastkami. Najgorsze było to, że dał się tak łatwo i w tak głupi sposób podejść.

– Przepraszam. Nie zauważyłem pani i..

– Ależ nie ma za co przepraszać. – wpadła mu w słowo. – Nic się nie stało. Nie czuje się obrażona ani zgorszona. – uśmiechnęła się.

Miała na sobie idealnie skrojony komplet podkreślający szczupłą i nienaganną figurę. Na ramionach wisiał luźno zarzucony, czerwony płaszcz, który eksponował bladość policzków i pasował do rubinowego koloru szminki. Pierwsze skojarzenie jakie mu się nasunęło, przywodziło na myśl porcelanową lalkę albo sklepowego manekina. Odwzajemnił uśmiech. Właśnie takie kobiety podobały mu się najbardziej.

– Proszę mi wybaczyć śmiałość. Zwykle nie zaczepiam nieznajomych, tym bardziej na dworcu, ale zobaczyłam cie jak kupowałeś bilet i od tamtego momentu dręczy mnie wrażenie, że skądś się już znamy, tylko nie mogę przypomnieć sobie skąd.

Atrakcyjna i bezpośrednia. Pasowała do profilu.

– Przykro mi. Gdybyśmy się kiedykolwiek poznali z pewnością bym cie zapamiętał.

– Czy nie spotkaliśmy się niedawno na imprezie firmowej? – zmarszczyła brwi.

Zmrużył oczy udając, że się zastanawia. Brak życia towarzyskiego w pewnych sytuacjach, zwłaszcza w pracy, okazywał się zbawienny, bo ograniczał przypadkowość w kontaktach niemal do zera. Ludzie wiedzieli o nim tyle, ile pozwalał im wiedzieć. Bez zbędnych szczegółów i prywatnych brudów. Poza tym, miał doskonałą pamięć do twarzy i kojarzył wszystkich z firmy. Wszystkich, którzy stali ponad nim lub mieli jakikolwiek wpływ na jego karierę. Resztę traktował jak powietrze albo i gorzej. Nie potrzebował ich pomocy, wolał działać na własną rękę, co dodatkowo wpływało niekorzystnie na jego popularność. Nie był lubiany i z pewnością nikt ze współpracowników nie zaczepiłby go po pracy.

 

Stojącej przed nim kobiety nie kojarzył zupełnie, więc albo zaszło nieporozumienie albo czegoś od niego chciała. W tych sprawach przeczucie nigdy go nie myliło. Jego wzrok prześlizgnął się po jej ciele z góry na dół i zatrzymał się na połyskujących, lakierowanych kozakach na bardzo wysokim obcasie. Diabeł zawsze tkwi w szczegółach.

– Dobra, darujmy sobie te podchody. Czego chcesz ode mnie? – zapytał.

– Lubię mężczyzn, którzy od razu przechodzą do rzeczy. Mam propozycję. – przygryzła delikatnie dolną wargę.

– Jeśli jesteś dziwką to nie jestem zainteresowany.

– Zawsze jesteś taki czarujący, czy tylko w towarzystwie kobiet? – odparła z udawanym oburzeniem. – Nie, nie jestem. Nie do końca. Wolą raczej określenie: „ekscentryczna poszukiwaczka przygód".

– A co to za różnica? Zresztą, nieważne. Mam to gdzieś, jestem zajęty. Odwal się ode mnie i znajdź sobie innego naiwniaka – zaczął rozglądać się dookoła.

– Doprawdy, uroczy. Nie chcesz usłyszeć co mam do zaoferowania?

– Głucha jesteś? Już powiedziałem..

Zanim zdążył cokolwiek dodać, podeszła bliżej i delikatnie ujęła jego rękę. Nie zareagował. Dopiero teraz zauważył, że świeża rana na palcu dość obficie krawiła, barwiąc śnieg przy jego nogach. Przyłożyła jego kciuk do swoich ust, muskając wargami. Poczuł przyjemne mrowienie.

– Zajmę się wszystkim – pocałowała koniuszek palca. – Będziesz mógł zrobić ze mną co zechcesz i jak zechcesz – wsunęła kciuk do ust, ssąc go i drażniąc językiem.

– Co zechcesz – powtórzył jak zahipnotyzowany. Myślami błądził gdzieś bardzo daleko. Pulsujący ból w palcu sprowadził go z powrotem do rzeczywistości. – Ile?

– Pieniądze nie wchodzą w grę.

– Nie? W takim razie co?

Objęła go za kark i stanowczo przyciągnęła bliżej.

– Hotel Babilon, pokój 273. Będę czekać.

 

Zwolniła uścisk, odwróciła się i wolnym krokiem skierowała się w stronę podziemnego przejścia. Mężczyzna patrzył jak znika na schodach. Rozejrzał się dookoła. Peron nadal był pusty, żadnych świadków.

Atrakcyjna, bezpośrednia i zameldowana w hotelu. To nie może być ona. Po prostu zwyczajna wariatka.

Instynkt mówił mu jednak, że coś tu nie gra. Sięgnął do torby. Milcząca stal błysnęła na dnie jakby w odpowiedzi. Na wszelki wypadek przełożył nóż do wewnętrznej kieszeni płaszcza. Ruszył za nią. Była już w połowie korytarza. Ani razu się nie obejrzała. Przy wyjściu z dworca niespodziewanie skręciła w stronę miejskich toalet.

 

– Ładny mi hotel. Niezłe miejsce wybrałaś, laleczko – wymruczał pod nosem. Wszedł do środka. Podłoga lepiła się od brudu, a w powietrzu unosiła się mieszanka zapachu detergentów, zgnilizny i ludzkich ekskrementów. Budka ciecia pilnującego wejścia okazała się pusta. Niedobrze. Kątem oka dostrzegł skrawek czerwonego płaszcza znikającego wewnątrz męskiej części toalety. Stanął w progu. Poczuł, że znów dopada go dziwne otępienie, jak wtedy gdy rozmawiali na dworcu. Kiwnęła palcem. Mimowolnie zbliżył się w jej kierunku.

 

Chwaciła go za krawat i zaciągnęła do otwartej kabiny. Zaczęli się całować i rozpinać nawzajem ubrania. Mężczyzna poczuł w ustach dziwny, nieprzyjemny posmak, a przez chwilę także jakby zapach formaliny. Przywarła do niego całym ciałem. Było nienaturalnie twarde i żylaste. Włożyła mu język do ucha, po czym zeszła niżej, wpijając się zębami w szyję, gryząc ją do krwi. Syknął głośno z bólu. Odepchnął ją i z całej siły uderzył pięścią w twarz. Zatoczyła się bezwładnie. Odbijając się od ścian kabiny, opadła ciężko na muszlę klozetową. Siedziała pochylona, kryjąc twarz w dłoniach. Z trudem łapała powietrze.

– Zabawimy się teraz po mojemu. Jak będziesz grzeczna i skora do współpracy to obiecuje że nie stanie ci się krzywda.

– Nie tak traktuje się kobiety – powiedziała dysząc coraz szybciej. – Niewolno bić dziewczynek! – cedziła każde słowo osobno, a jej głos stawał się coraz bardziej skrzeczący. Wbiła paznokcie w twarz i przeorała nimi powierzchnię od skroni aż po brodę. Odór chloru i formaliny się nasilił. Skóra odpadała całymi płatami, odsłaniając mięśnie.

Jej ciało przeszła fala konwulsji. Upadła na podłogę i zwymiotowała. W resztkach które wylądowały na podłodze znalazło się coś co wyglądało jak częściowo strawione, ludzkie ucho. Powoli uniosła głowę. Białka jej oczu przybrały rdzawy odcień, z ust ciekła gęsta piana.

– Co jest… – wyjąkał.

Rzuciła się na niego z taką szybkością, że zdążył jedynie zasłonić się przedramieniem. Wypadli z razem z kabiny, wyłamując drzwi z zawiasów. Przetoczyli się po podłodze.

Podniósł się pierwszy. Nie da się zaskoczyć po raz trzeci. Czekał na właściwy moment. Wstała. Jej głowa znowu opadła i zakołysała się jakby miała zaraz odpaść. Zachichotała.

– Nie chcesz się już ze mną pieprzyć przystojniaku? – wycharczała, przesuwając ręką po swoim kroczu. Zaatakowała ponownie.

 

Mężczyzna wykonał niewielki skręta ciała. Wycelowany w niego zamaszysty cios szponiastymi pazurami natrafił na pustkę. Straciła równowagę i zrobiła o jeden krok za dużo, dzięki czemu z łatwością znalazł się za jej plecami. Potężnym kopniakiem w plecy posłał ją na przeciwległą ścianę. Z trudem utrzymała się na nogach. Oparła się o umywalkę i zaczęła łkać jak dziecko.

W lustrze dostrzegła swoje odbicie. Niepewnie dotknęła twarzy i piersi, tak jakby nie należały do niej. Spojrzała na niego pytająco.

– Możemy jeszcze wszystko naprawić. Musisz tylko iść ze mną.

Popatrzyła raz jeszcze na twarz w lustrze.

– Ty gnoju! – jej oddech stał się szybszy, palce coraz mocniej zacisnęły się na krawędzi zlewu. – Ty skurwysynu! – szarpnęła z całej siły. Zlew oderwał się od ściany i poszybował w jego kierunku. Ledwo zdążył odskoczyć.

– To nie musi się tak skończyć! – krzyknął, ale nie zdołał przekonać nawet samego siebie. W prawej ręce mignęło ostrze. Sekundę później padła na ziemię martwa. Z rozciętego gardła sączyła się gęsta, pieniąca się krew.

Wyjrzał za drzwi. Pusto. Dodatkowo sprawdził pozostałe kabiny. W jednej z nich znalazł ciało mężczyzny. Miał ściągnięte spodnie i zdjętą niemal cała skórę z głowy. Teraz wiedział dlaczego prasa ochrzciła ją modliszką.

Wyjął z kieszeni telefon, zdjął swój płaszcz i zakrył nim ciało. Odczekał dwa sygnały:

– Znalazłem ją. Przyślijcie ekipę sprzątającą, tylko szybko. Słucham? Nie jestem pewien. Prawdopodobnie skutki uboczne kuracji albo reakcja na syntetyk. Trzeba koniecznie sprawdzić pozostałych pacjentów. Przyczyna śmierci? – popatrzył na stygnące ciało – Nie jestem patologiem, ale jako PR-owiec powiedziałbym, że histeria.

Koniec

Komentarze

Sympatyczna, lekko zaskakująca opowiastka. Nieźle napisana.
Aczkolwiek pozostaje pewien niedosyt. Mogłoby być dłuższe. Więcej napięcia, więcej flirtu oraz parę słów na temat świata i wątku histerii.

pozdrawiam

I po co to było?

Wchodzi się raczej "w dupę" niż "do dupy":)
"pociąg do jest opóźniony". Dokąd ten pociąg jedzie?
"Proszę mi wybaczyć [...] ale zauważyłam cie". W "cię" brakuje ogonka, ale to nieważne:) Bardziej chodzi mi o to, że w pierwszej części zdania kobieta zwraca się do mężczyzny per "pan", a  w drugiej już per "ty".
"Niewolno". Nie wolno.
Tyle drobnych uwag, chociaż coś tam jeszcze chyba widziałem. Jest jednak późno i zmęczony jestem:)
Co do samej fabuły to opowiadanie wydaje mi się wyrwane z kontekstu. Zakończenie ciekawe, nadrabia trochę za resztę. Czytało się całkiem miło, tylko zabrakło mi trochę tła wydarzeń i jakby odpowiedzi na pytanie: o czym to jest? Ale może jest późno i się czepiam:)
Ogólnie, przyzwoite i z ciekawym zakończeniem.

Wspinający się po szczeblach kariery pracownik zagranicznej korporacji plus ktoś / coś, kto / co okazuje sie "produktem ubocznego działania" jakichś syntetyków lub równie tajemniczej kuracji.
Słaba sztampa, jak dla mnie. Na pewno nie na szóstkę...
Dla jasności: nie wystawiam ocen.

Dzisiaj między godziną 7.30 a 8.00 dziki szóstkowicz dokonał uderzenia w struktury oceniania tego portalu.

I po co to było?

Dobrze napisane, lekko się czyta. Pomysł niezbyt odkrywczy, ale nieźle sprzedany.
Podobało mi się.

Pozdrawiam.

Nowa Fantastyka