- Opowiadanie: Vacter - Koncert klawiatur, klawiszy fantastyczny episode koniunkcji wszechkwantowych skal

Koncert klawiatur, klawiszy fantastyczny episode koniunkcji wszechkwantowych skal

Ni bijcie, chyba, że w bębny. Oceniajcie, ale gdy chcecie kąsać, to tak, by nie puchło a rosło. Jenak rosło nie zło, a szczęście. Ktoś powiedział kiedyś, że istnieli fantaści, że był taki i owaki konkurs, ale gdzieś z nowym portalem znaleźli swoje miejsce. Nikt nie wie gdzie ono jest.

 

Tekst napisany na szybko, trochę niezgrabnie, zapewne do poprawy. Jest wynikiem mojej skromnej ankiety z discor... shoutboxa. Tam też toczy się życie.

 

Mogę to co tu napisane udoskonalić, lecz dziś prezentuję wersję szybką, od razu spod palców wypuszczoną. Na klawiaturze, której użyłem do napisania tych słów jest napisane “Beyond the game”, co oznacza: Poza grą. Może też oznaczać: Gdy palce nasze w klawisze stukają, grze je dusza oddaje, odchodząc w przestrzeń nieznaną wszechrzeczy.

Dyżurni:

Finkla, bohdan, adamkb

Biblioteka:

Outta Sewer, Użytkownicy V

Oceny

Koncert klawiatur, klawiszy fantastyczny episode koniunkcji wszechkwantowych skal

Afisz wielki, na obrotowym dziwaku z betonu, zwiastował koncert z gatunku tych fantastycznych. Gdy już bilety opadły z rąk bileterkom, a w kosmosie planetom przyszło ułożyć się do snu, tylko jedna Ziemia zebrała światło dnia, by zatracić je w tajemnicy nocy. Te słowa, jakby purpurowe, zagrzmiały w czyjejś głowie, gdy przed salą koncertową stanęły tłumy. Już tylko godzina do występu, a kolejka zdawała się kończyć w nieznanej sekwencji piątych i szóstych wymiarów. Stan pustego słowa osiągnął granicę nieprzekraczalną, określaną w miarach ludzkich zwykłą mową trawą. Więc słowa zamilkły i pierwsze kolorowe światła, wrogowie słonecznych wschodów, oślepiły rozgrzaną publikę.

 

Gdy konferansjer skończył nudną gadkę, odchodząc w mrok butelki, która odnajdzie swoje dno przed dwunastą w nocy, wybrzmiały kroki pierwszej gwiazdy. Na scenę weszła dogsdumpling, niosąc klawiaturę. Ustawiła ją na statywie i zaczęła gładzić palcami klawisze. Lekko je muskając, wydobyła z nich dźwięki, jakby gładząc opuszkami struny pięknej harfy. Publiczność kołysała się jak trzcina na wietrze.

 

Do niej wkrótce dołączyła Finkla. Ruchem profesjonalnym postawiła instrument na statywie i systematycznie wygrała serię akordów, które wzbogaciła zaraz szeregiem wtrąconych dźwięków melodii. Do wiatru muzyki dogsdumpling dołączyła jej precyzja i razem tak grały. Po chwili weszła na scenę obsługa techniczna, zabrali Finkli instrument i wstawili nowy. Ona bez wzruszenia, znów systematycznie, jakby z biografii muzycznej Bacha lub Chopina, tłukła akordy na akord. Tak jak należy, bez mrugnięcia okiem.

 

Gdy im muzyka się ułożyła, skłaniając publiczność do tańca, wkroczyła na scenę Ananke. Bez instrumentu, ale jakiś już był na scenie, więc przy nim usiadła na podłodze i grała patrząc w sufit. Niby była, ale jakby nie było jej. Podczas gry jeden klawisz wystrzelił w powietrze, ale Ananke po prostu nie grała już tego dźwięku. Kolejny odpadł, to go nie grała i tyle. Gdy został jeden klawisz, gdy trzeba było, akurat go dogrywała. Publiczność szalała.

 

Potem wyłonił się, gdzieś zza kotary, SNDWLKR niosąc statyw i instrument, ale szedł jakby niósł kubek herbaty wypełniony po brzegi. Gdy już się ustawił, z namaszczeniem sprawdzał, czy nic się nie chwieje. Jak już zaczął grać, to drugą ręką trzymał statyw, więc jego muzyka wybrzmiała solo i w dźwiękach grających, wyszedł na pierwszy plan. Grałby może akordy, ale nie grał, bo musiał trzymać instrument, by nie spadł na podłogę i się nie rozbił.

 

Miał przyjść Vacter, ale zasnął gdzieś w połowie drogi. Pod pierzyną spał, przytulony do klawiatury. Niby tam palcami wodził po klawiszach, ale muzyka grała w jego snach. Mało kto rozumiał tego artystę i jego performans.

 

Właściwie cała orkiestra skupiona na dźwiękach klawiszy w swym stylu, zadowalała publikę wystarczająco. Pierwsze drinki poszły w gardła, piwa lały się w żołądki, a w ustach znikały steki i sardynki z puszki. Taka to była wyżerka. Ale muzyki wciąż im za mało.

Lecz to jeszcze nie koniec.

Na scenę ruszył szybkim tempem cezary_cezary, miał jakiś rulon pod pachą. Jaki ten pan był zadowolony, gry rozwinął rulon z wymalowanymi klawiszami. Zaprezentował go publice. Nikt nie widział czegoś takiego. Płaskie jak papier i ciche jak nic. Oczy miał zawiązane i to robiło wrażenie. Muzyczna pantomima.

 

Wszedł nagle też Outta Sewer, w słuchawkach na uszach i głową machał we wszystkie strony. Instrument miał solidny, jakby z cegieł i betonu. Gdy Outta go ustawił na środku sceny, wśród innych grajków, w wielkim był szoku. A gdy światła rzuciły swej jasności dolary na jego postać, poznać było, że chłop wkurzony. Ale po kilku minutach grania, rękami walił w wielkie klawisze, wygrywając dźwięki twarde jak bębny z odległej krainy afrykańskiej puszczy. I tak sprawił, że dzieło było niemal kompletne i publiczności już niewiele brakowało, by paść z zachwytu. Muzyczna ekstaza sięgnęła pięciu pokoleń wstecz i do przodu.

Nagle Vacter coś chrapnął, jakby mu z gardła miała wyjść melodia, lecz to tylko był sen, jego sen. Muzyka nie cichła.

 

A wśród publiczności siedział Koala, co to wszystko spisywał, lecz zamiast miodu i mleka, podano mu szproty w winie. Wtedy też kurtyna opadła, a z sali wyszła oburzona dama. Tak pospiesznie biegła, że z kapelusza wypadło jej piórko. Nikt nie odważył się podnieść, aż dzień nastał i w świetle wszystko zniknęło, kryjąc koncert w oddechu przeszłości.

 

Niedosyt z rana sprawił, że w domach wybrzmiały dźwięki klawiatur. Skargi i chwały, miłości i gniewu! Te dźwięki po wsze czasy rozniosą się w kosmosie i tak jak potrafią, wypełnią nieznane wymiary. Gdzie ucho nie sięga, tam kwanty się wpisze, a Lem podchodząc do lustra, ujrzał Vincenta van Gogha.

Koniec

Komentarze

Potem wyłonił się, gdzieś zza kotary, SNDWLKR niosąc statyw i instrument, ale szedł jakby niósł kubek herbaty wypełniony po brzegi. Gdy już się ustawił, z namaszczeniem sprawdzał, czy nic się nie chwieje. Jak już zaczął grać, to drugą ręką trzymał statyw, więc jego muzyka wybrzmiała solo i w dźwiękach grających, wyszedł na pierwszy plan. Grałby może akordy, ale nie grał bo musiał trzymać instrument, by nie spadł na podłogę i się nie rozbił.

A najgorsze jest to, że faktycznie tak robię. :\

Poza tym – fajne. :)

Show us what you've got when the motherf...cking beat drops...

A wśród publiczności siedział Koala, co to wszystko spisywał, lecz zamiast miodu i mleka, podano mu szproty w winie.

Biedny miś. 

 

Psychodeliczna ta muza, Vacterze ;D  

Fajne :)

It's ok not to.

Łaaał, tak nawalone purpury to ja dawno nie widziałem. Ale – jasna cholera – jest w tym jakaś akuratność, ta fikuśna melodia ze strzępków jest fascynująca i wciąga. Naprawdę mi się podobało, i to wcale nie dlatego, żeś, Vacterze cny, wplótł moją osobę do tekstu ;) Te karkołomne nieraz konstrukcje, przeplatane zabawnymi wstawkami pokazują celowość tego przesytu, autoironię skomponowaną przepychem.

Klikam bibliotekę, bo Twój szort wielce umilił mi nocną zmianę w biurze :)

 

Pozdrawiam serdecznie

Q

Known some call is air am

Cześć dogsdumpling, cześć Outta Sewer. Widzę, że gwiazdy się powoli zjeżdżają na koncert.

 

Tak sobie myślę dogs, że ta muzyka może nawet jest do odegrania. Wymagałoby to jednak nieco pomyślunku. Ale co to za problem, jak tylu muzyków mamy.

Outta, dzięki za tę ciekawą analizę, trafiającą w serce lub punkt oraz oczywiście za klika ;)

Artystom więcej, szybko!

Sympatyczny tekst. W dość zabawny sposób oddałeś dyskusję z shoutboxa. Co tu dużo pisać podobało mi się;)

Jak opisał mnie pewien zacny Bard: "Szyszkowy Czempion Nieskończoności – lord lata, imperator szortów, najwspanialsza portalowa Szyszunia"

Vacterze, bardzo zacne wykorzystałeś własną klawiaturę, by przedstawić talenty i możliwości fantastycznych portalowych klawiaturowców. ;)

 

po­znać było, ze chłop wku­rzo­ny. → Literówka.

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Dobry wieczór, Cezary_cezary! Myślałem nad podsumowaniem i jednego razu mnie natchnęło. Pomyślałem, czemu nie. Teraz piszę na innej już klawiaturze i przyszedł mi pewien pomysł do głowy :). W skrócie, fantazje można przecież realizować na różny sposób.

 

Dobry wieczór Regulatorzy!

 

Zaskoczyła mnie różnorodność odpowiedzi i uznałem, że klawiaturnicy zasługują na coś lepszego niż odpowiedź na SB. Poczekałem i napisałem.

 

Literówkę już poprawiłem na kolejnej klawiaturze :)

Artystom więcej, szybko!

Vacterze, życzę Ci zawsze dostatku klawiatur pod rękami. ;)

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

określaną w miarach ludzkich zwykłą mową trawą

Ekhm.

Ruchem profesjonalnym, postawiła

A co to za przecinek tutaj? (A Finkla to raczej na perkusji :D)

Do wiatru muzyki dogsdumpling, dołączyła jej precyzja

A co to za drugi przecinek tutaj? :(

Podczas gry, jeden klawisz wystrzelił

:(

Gdy go ustawił na środku sceny, wśród innych grajków, w wielkim był szoku.

Ale kto?

 

https://www.youtube.com/watch?v=eUIOBBaXcpM A serio – dziiiwwwne, ale uśmiechnęło :D

Psychodeliczna ta muza, Vacterze ;D  

I solo na basie :D

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

ale nie grał(+,) bo musiał trzymać instrument,

Sympatyczne i taakie liryczne. :)

 

Hej, 

Dziwny to koncert. Dziwnie mi się czytało i nie potrafię się do końca zdecydować czy mi się spodobało czy nie.

Dziwne, bo zazwyczaj wiem. 

Hej!

Tytuł mnie zwabił. ;p

 

Gdy już bilety opadły z rąk bileterkom

Szyk sprawił, że w pierwszej chwili wyobraziłam sobie jakiegoś robota przyszłości nazwanego “bileterkom” (skojarzenie ze słowem “interkom”), który ma ręce i w nich trzyma bilety. XD I miałam pisać, że powinno być “z rąk bileterkomu”. XD

 

Ale ogólnie purpura mi nie przeszkadza, no jestem z tych, co lubią. ;p

Więc słowa zamilkły i pierwsze kolorowe światła, wrogowie słonecznych wschodów, oślepiły rozgrzaną publikę.

:)

 

Ej, no ale mógłbyś te przecinki poprawić. ;p

 

Ruchem profesjonalnym, postawiła

Do wiatru muzyki dogsdumpling, dołączyła

Umilaj życie przyszłym czytelnikom.

 

wkroczyła na scenę Ananke. Bez instrumentu, ale jakiś już był na scenie, więc przy nim usiadła na podłodze i grała patrząc w sufit.

Możliwe. XD

 

Niby była, ale jakby nie było jej.

Ten szyk, hm… No trochę wadzi, mimo stylizacji.

 

ale nie grał bo musiał

Przecineeeeek.

 

Niekoniecznie łapię, co ma z tym wszystkim wspólnego Lem i Van Gogh. Ale całościowo przyjemny, lekki, momentami zabawny tekst, w którym poradziłeś sobie z nietypową stylizacją. Ja bym raczej poległa i stworzyła coś zbyt przejaskrawionego. Tobie udało się zachować balans, przez który dostaliśmy taki magiczny klimat, zajrzeliśmy do innego wszechświata, gdzie trwa koncert fantastów, co wyszło fajnie zarówno jako przenośnia, jak i prawdziwe-fikcyjne wydarzenie.

 

Klikam, pozdrawiam,

Ananke

 

P.S. A ja muszę co jakiś czas zniknąć i zatęsknić za forum. :)

I miałam pisać, że powinno być “z rąk bileterkomu”. XD

Dooobre :)

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

Miło mi, że dostałam rólkę do odegrania. I to nawet na scenie. Acz ostatnio za mało tworzę, żeby dało się mówić o pisaniu na akord. ;-)

Skojarzyło mi się z “Bolerem” Ravela – to stopniowe włączanie się kolejnych instrumentów do gry. Wprawdzie tu mamy głównie klawisze, ale co tam…

A Finkla to raczej na perkusji :D

Nie sądzę. Finkla to absolutny antytalent muzyczny, a perkusja składa się ze zbyt wielu elementów, żeby dziewczyna dała radę to ogarnąć. Może gong, o ile ktoś da sygnał, że to właśnie teraz należy przywalić. Finkla nigdy nie opanowała czytania nut w czasie rzeczywistym.

Babska logika rządzi!

Dobry wieczór Wszystkim!

 

Zapewniam, że to nie koniec koncertowania, choć jeszcze nie wiem jak będzie zagrane w przyszłości.

Tymczasem dziękuje za wskazówki, wskazane przecinki ogarnąłem. Długo nie przychodziłem, bo trochę codzienność mnie przykryła. Jednak niekoniecznie ciepłym kocykiem, choć może chociaż peleryną rodzaju niewidki lub tej Batmana.

 

Od mojego ostatniego komentarza przyszło trochę nowych.

Więc zacznę od dzisiejszego odkrycia muzycznego. Odkrycie to za dużo powiedziane, słucham radia po prostu wieczorami.

https://www.youtube.com/watch?v=4J2fwGz_S5s

 

Regulatorzy, na razie się spełnia. Klawiatur mi nie brakuje, a nawet mam lekki nadmiar, choć ze wszystkich korzystam :)

 

Tarnina: Dobrze, że się bawisz na koncercie. A jeśli dobrze, to nawet lepiej ;). Solo na basie pewnie bym zagrał, co najmniej “jakieś”. Tzw. “jakieś solo”.

 

Koala75: Witaj też, tym bardziej, że właściwie to już byłeś, więc masz lepsze spojrzenie na sytuację.

 

Nova: Może jest to rzecz do przemyślenia właśnie. Dlaczego sądzę raz, że wiem, a raz, że nie wiem?

 

Ananke: “BileterKom”, nie wpadłem na to :D. Przerażające słowo nawet. Chciałbym wręczyć kwiaty tym pięknym bileterkom, ale został tylko BileterKom.

Prawdziwa eksterminacja polszczyzny. A co do znanych postaci w tekście (znanych spoza forum), to wydaje mi się, że traktuję je przedmiotowo. Mógłbym kiedyś to wyjaśnić przy jakiejś ważnej okazji, jeżeli to będzie miało jakikolwiek sens po czasie.

 

Finkla: Witaj na scenie, wieści się rozniosły o Twoich klawiaturach, publiczność czekała, wszystko było dopięte na ostatni guzik. Nie mogło Ciebie zabraknąć.

 

Te klawisze dały mi pomysł przed chwilą… muszę sobie kupić tablicę korkową.

 

Jeszcze raz, dzięki za występ :)

 

<BRAWA>

 

 

 

 

Artystom więcej, szybko!

Nowa Fantastyka