
Mam nadzieję, że wkrótce się spotkamy, a wtedy zabiorę cię do mojej krainy, w której wszystko jest dziwne i nowe.
Zmięłam w rękach ten gówniany skrawek papieru i wepchnęłam do kieszeni. Linda wpatrywała się we mnie z niepokojem.
– Co on ma na myśli? – zapytała.
– Skąd mogę wiedzieć? Czy ja mieszkam w jego głowie?
– Od dawna zostawia te wiadomości?
– Mam ich kilka… może kilkanaście.
– I dopiero teraz mi o tym mówisz?
– Nie chciałam… Nie powinnam ich zabierać, ani czytać.
– W końcu były skierowane do ciebie.
– Na początku nie, brzmiało to trochę jak bełkot, jakieś strzępki informacji, własne spostrzeżenia. Podobno tak robią pisarze, gdy jakaś idea wpadnie im nagle do głowy. Notują na czym popadnie, nieważne, czy to bilet autobusowy, czy kawałek chusteczki. Ten osobnik jednak zawsze przynosi ze sobą notatnik, wyrywa z niego stronę i zostawia w widocznym miejscu. Na początku myślałam, że zapomniał zabrać swoich rzeczy, ale to się powtórzyło kilka razy. Tobie się nigdy nie zdarzyło coś podobnego?
Linda wpatrzyła się w swoją filiżankę. Siedziałyśmy w ciasnej kawiarence, w której były może ze trzy stoliki na krzyż. Wyglądało na to, że moja koleżanka waha się, czy powinna zdradzić mi swoją tajemnicę. W końcu się przemogła. Ściszyła głos, by nikt niepowołany tego nie usłyszał.
– Kiedyś znalazłam wibrator. Zabrałam go ze sobą i dalej trzymam w szufladzie. Tylko nikomu o tym nie mów, proszę.
– No wiesz co, nigdy bym cię o coś takiego nie podejrzewała. Spokojnie, zachowam to w tajemnicy. W końcu ty też znasz kilka moich sekrecików.
Zachichotałam, Linda także się uśmiechnęła. Barista przypatrzył się nam uważnie. Miałam wrażenie, że przysłuchiwał się naszej rozmowie.
– Wiesz co, może chodźmy już stąd? – zasugerowałam. – Za długo tutaj siedzimy, za chwilę nas wyproszą.
– Bez przesady, przecież coś zamówiłyśmy. Chyba należy nam się chwila spokoju. Na dodatek tutaj jak zwykle nie ma ruchu. Kto miałby nas przegonić? Czasem mam wrażenie, że jesteśmy jedynymi klientkami, które tu przychodzą.
– Jak chcesz, to zostań. Ja muszę iść. Nie czuję się dziś za dobrze.
Kiedy zaczęłam się zbierać, Linda szybko dopiła kawę i podążyła za mną.
– Te notatki są naprawdę dziwne – powiedziała, gdy już opuściłyśmy lokal.
– Tak, na dodatek żadna ze mnie piękność, ani wielka gwiazda, a odnoszę wrażenie, jakbym dorobiła się psychofana.
– Myślisz, że to jeszcze nie koniec i dalej będzie zostawiał wiadomości?
– Pewnie tak. Napisał, że wkrótce się spotkamy. To mnie najbardziej niepokoi.
***
Po powrocie do mieszkania wyjęłam wszystkie karteczki, które trzymałam w szufladzie. Było ich pewnie z kilkadziesiąt. Za każdym razem inny pokój, ale charakterystyczny styl pisma zawsze ten sam. Zapytałam Lindę, czy nie mogłaby sprawdzić, kim jest ów tajemniczy osobnik, ale stwierdziła, że to nie będzie łatwe, bo wszystkie informacje na temat hotelowych gości są poufne. Zresztą namawiała mnie, żeby odpuścić. Nie chciała, bym się bez potrzeby angażowała. Koleś wyglądał na szurniętego i lepiej było się trzymać od niego z daleka.
Jego liściki stawały się coraz bardziej intymne. Skupiał się na swoich wewnętrznych przeżyciach. Na pożądaniu, które do mnie odczuwał. Już nie byłam anonimową czytelniczką jego wypocin, a główną bohaterką. Czułam, że wie o mnie dużo więcej, niż powinien. Zostawiał te wiadomości nie bez powodu. Chciał, żebym je czytała, a ja wpadłam w jego sieć. Czasem trudno było rozszyfrować treść zapisanych nierównym pismem karteczek, ale poświęcałam na to swój wolny czas, byleby dowiedzieć się jak najwięcej. Jednocześnie mnie to fascynowało i przerażało. Zwłaszcza jedna z jego ostatnich wiadomości mocno mnie zabolała.
Z pewnością mnie obserwował. Być może nawet chodził za mną, gdy kończyłam pracę, ale żaden konkretny typek nie rzucił mi się nigdy w oczy. Gdy spoglądałam przez okno na ulicę, nikogo nie dostrzegałam, ale przez cały miałam wrażenie, że on gdzieś tam jest i czeka na mnie, aż pewnego dnia wyjdzie z ukrycia i mnie zaatakuje. Bałam się o siebie i o dziecko, które nosiłam w brzuchu.
– Jesteś tępą, puszczalską zdzirą – powiedziałam do swojego odbicia w lustrze. Kiedyś spałam z tak wieloma mężczyznami, że nawet nie wiem, który mnie zapłodnił. Być może jeden z nich pozostawiał te liściki. Niewiele mi to jednak dawało, bo mógł to być każdy.
***
– W ostatnim liściku napisał, że chciałby mnie zobaczyć nagą. Nazwał mnie tępą, puszczalską zdzirą. Wygląda na to, że zna moją przeszłość.
– To jedynie jego fantazje.
– Naprawdę myślisz, że nie będzie chciał ich zrealizować? Skurwiel ma na mnie ochotę. Gdybym chociaż wiedziała, kto to.
– Poszłabyś do niego i zaczęła tłumaczyć, żeby przestał cię napastować?
– Nasłałabym na niego policję.
– Masz tylko te głupie liściki, które ci zostawia. Powiedzą, że równie dobrze mogłaś sama je napisać. Nic by mu nie zrobili, a jeszcze by się wkurzył. Z takimi typami lepiej postępować ostrożnie.
– Pozostaje mi czekać, aż w końcu na mnie napadnie?
– Nie wiem, co ci doradzić. Nie powinnaś się denerwować. Stres w ciąży to nic dobrego.
Linda zostawiła mnie samą sobie. Kiedy prosiłam, żeby odprowadzała mnie pod drzwi mojego mieszkania, ciągle się wykręcała. Wiadomo, że nie mogła mi towarzyszyć przez cały dzień i noc, ale powinna zrozumieć, że kiedy wracałam wieczorami sama, naprawdę kurewsko się bałam, a z nią u boku czułabym się raźniej. Przecież ten facet musiał być nienormalny. Nie wiadomo, co pewnego dnia mu strzeli do łba.
***
Następny liścik był równie niepokojący. Nieznajomy opisywał w nim moje spotkanie z Lindą w kawiarni. Słyszał, o czym rozmawiałyśmy. Nie podobało mu się, że traktujemy go jak wariata. Musiał siedzieć tuż przy nas. Nie pamiętałam dokładnie, kto poza nami był jeszcze wtedy w środku.
Nagle dostałam olśnienia. Barista przecież wlepiał w nas swoje gały. Na pewno lubił przysłuchiwać się rozmowom gości. To tam mnie po raz pierwszy zauważył i dowiedział się, że pracuję jako hotelowa sprzątaczka. Potem wynajmował pokoje i zostawiał swoje karteczki.
Zadzwoniłam do Lindy, żeby zrelacjonować jej swoje odkrycie. Ona jednak nie odebrała telefonu, nagrałam się więc na pocztę głosową:
– Uważaj na baristę z naszej ulubionej kawiarenki. To wariat.
***
Kolejnej nocy śniła mi się Linda. Przyłapałam ją, gdy siedziała w jednym z hotelowych pokoi i zapisywała coś na karteczkach. Kiedy zapytałam, co robi, odparła męskim głosem, że tak bardzo chciałaby się ze mną zabawić, ale boi mi się o tym powiedzieć. Potem rzuciła się na mnie, przewróciła i upadłyśmy razem na łóżko. W ręce trzymała wibrator, który ukradła z hotelu.
– Naprawdę nigdy nie dostrzegłaś, że podobają mi się kobiety? Że ty mi się podobasz?
A potem wcisnęła język do moich ust. Jej oddech śmierdział papierosami i alkoholem.
Obudziłam się, lecz ciągle czułam w ustach nieprzyjemny posmak. Moja podświadomość sama podsunęła rozwiązanie zagadki. Zrozumiałam, że to Linda musiała zostawiać te liściki. Być może ją to kręciło, a jeszcze bardziej lubiła obserwować przerażenie malujące się na mojej twarzy, gdy jej o tym opowiadałam. Dlatego nie chciała mnie odprowadzać, bo wyobrażała sobie jak bardzo się boję. Dobrze wiedziała, że żaden szalony wielbiciel nie istnieje.
Moja najlepsza przyjaciółka. Czy faktycznie się we mnie zakochała? Nigdy za wiele nie opowiadała o swoich związkach. Przelotnie wspominała, że nie układa jej się z facetami. Może dlatego, że była lesbijką.
***
Linda nie przyszła do pracy następnego dnia. Nie miałam jak się z nią rozmówić i sprawdzić swoich przypuszczeń. Nadal nie odbierała też telefonu. Przez ułamek sekundy nawet przeszło mi przez myśl, że dopadł ją ten barista z kawiarni. Może niepotrzebnie podejrzewałam swoją najlepszą przyjaciółkę?
W pokoju jak zwykle czekał na mnie list. Schowałam go do kieszeni, nawet nie czytając. Potem zadzwoniła Linda.
– Coś się stało? – zapytała.
– Nie, nic takiego.
– Naprawdę myślisz, że to barista cię prześladuje?
– Sama nie wiem, co o tym myśleć. Dziś znów znalazłam karteczkę w pokoju numer czternaście.
Linda na moment zaniemówiła.
– Jesteś pewna, że w czternastce?
– No tak. A co?
– To niemożliwe. Wynajęłam wczoraj ten pokój.
– Naprawdę? Byłaś sama?
Wyobraźnia znów podsunęła mi wizję lesbijskiej Lindy, zostawiającej wiadomości, szaleńczo we mnie zakochanej.
– Nie, z… kolegą.
– Znam go?
– Raczej nie, ale to na pewno nie on. Wyszedł wcześniej, a kiedy opuszczałam pokój, sprawdziłam, czy na pewno niczego nie zostawiłam. Jestem przekonana, że żadnej karteczki tam nie było. Wymyśliłaś to sobie, prawda? Sama je podrzucasz i udajesz, że masz wielbiciela?
– Nieprawda! Mam ją tutaj, przy sobie!
Nagle zabolał mnie brzuch. Przeraziłam się, że zaraz zacznie się poród, a przecież było jeszcze na to stanowczo za wcześnie, ale po kilkunastu sekundach wszystko się uspokoiło. Wyciągnęłam skrawek papieru, który znalazłam w pokoju numer czternaście i odczytałam krótką wiadomość.
Szukałaś mnie na zewnątrz, a ja przez cały czas byłem w środku. W tobie.
Hej, no dziwne. Ale chyba mało przekonywujące, no chyba, że faktycznie sam sobie podrzucała liściki. Z drugiej strony, nagłe skurcze sugerują bardziej dziwne rozwiązanie, ale tego naprawdę nie mogę sobie racjonalnie wytłumaczyć. Pozdrawiam :)
"On jest dziwnym wirtuozem – Na organach ludzkich gra Budząc zachwyt albo grozę, Myli się, lecz bal wciąż trwa. Powiedz, kogo obchodzi gra, Z której żywy nie wychodzi nigdy nikt? Tam nic nie ma! To złudzenia! Na sobie testujemy Każdą prawdę i mit."
Racjonalne wytłumaczenia nie zawsze są najlepsze ;)
To chyba nostalgia, jedna wielka tęsknota za tamtymi czasami, tamtą modą, muzyką, stylem, życiem...
Zgadzam się :), a nawet czasem są nudne ;). Tu bardziej chodzi mi o to, że nie potrafię sobie, w żaden sposób, wyobrazić zaistniałej sytuacji, poziom abstrakcji zwyczajnie przebił mój dopuszczalny limit :).
"On jest dziwnym wirtuozem – Na organach ludzkich gra Budząc zachwyt albo grozę, Myli się, lecz bal wciąż trwa. Powiedz, kogo obchodzi gra, Z której żywy nie wychodzi nigdy nikt? Tam nic nie ma! To złudzenia! Na sobie testujemy Każdą prawdę i mit."
Ale zaczynało się chyba w miarę realistycznie. ;)
To chyba nostalgia, jedna wielka tęsknota za tamtymi czasami, tamtą modą, muzyką, stylem, życiem...
Tak cały tekst jest intrygując, dialogi wciągające i fajnie budują bohaterkę :). Zwyczajnie końcówka mnie wykoleiła ;)
"On jest dziwnym wirtuozem – Na organach ludzkich gra Budząc zachwyt albo grozę, Myli się, lecz bal wciąż trwa. Powiedz, kogo obchodzi gra, Z której żywy nie wychodzi nigdy nikt? Tam nic nie ma! To złudzenia! Na sobie testujemy Każdą prawdę i mit."
Intrygujące opowiadanie.
Czytałam ze sporym zainteresowaniem, dość przejęta opisaną nader osobliwą sytuacją, a kiedy dotarłam do końca, no cóż – chyba pojawiło się niezrozumienie.
Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.
Reakcja typowa kogoś, kto się boi i we wszystkich dopatruje się potencjalnej osoby, która siedzi w jej głowie i steruje myślami. Pierwsi podejrzani wzięci na świecznik. Tajemniczość, spekulacje i niedopowiedzenia… ciekawe! Zagadka nierozwiązana, a zakończenie otwarte. Skojarzyłam to z dzieckiem, które było złe na kobietę za to, jak się prowadziła i nawet nie wie, kto jest ojcem, jednak sam wstęp, treść wiadomości mi do tego nie pasuje. Może to ktoś, kto jej pożądał i zmarł. Zawsze był blisko, a jako duch mógł być również w niej. Oj, tutaj zakończenie dla kobiety będzie raczej tragiczne. Pozdrawiam. ????
Zakończenie na razie przerosło moją wyobraźnię. Próbuję je uzasadnić na gruncie fantastyki. Może coś wymyślę. :)