- Opowiadanie: Pipboy79 - Impact World 2066 - Przedstawienie "Rodzina mrocznych elfów"

Impact World 2066 - Przedstawienie "Rodzina mrocznych elfów"

Poniżej prezentuję scenkę z mojego autorskiego uniwersum Impact World 2066. Opisuje ona w skrócony sposób przedstawienie teatralne wystawiane w bazie Clyde przez trupę aktorską. Ma ono komediowo-kabaretowy wydźwięk i jest parodią na stereotypy o mrocznych elfach. 

Oceny

Impact World 2066 - Przedstawienie "Rodzina mrocznych elfów"

 

Czas: 2066.03.13; sb; zmierzch; g 21:45

Miejsce: Szkocja; baza RN w Clyde; sala gimnastyczna; sektor VIP

 

 

Scena

 

 

 

– Mój panie! Mój mistrzu! O najpotężniejszy z potężnych! – pierwsza scena otwierająca nową sztukę była mocna. Pewnie po części ze względu na kostiumy. Gdy światło rozjaśniło scenę gdzie dekoracje przedstawiały jakiś zamek dało się zobaczyć dwie sylwetki. Mężczyzna stał w dumnej pozie a kobieta klęczała tuż u jego stóp. Istna, klasyka męskiego zdobywcy i uległej, wdzięcznej branki. Mężczyzną był Hubert który odgrywał ojca dumnego, rodu mrocznych elfów. Okazało się, że peleryna jest częścią jego stroju a pod nią miał coś co wyglądało na zbroję. I to nie taką zwyczajną, ze średniowiecza ale taką jaka pasowała wizerunkiem do wyobrażenia o elfach. Widocznie charakteryzator się postarał przy robieniu tych kostiumów. Do tego u pasa miecz no i jeszcze buławę za pasem. No istny rycerz, wódz i zdobywca.

 

Kitty Blond zaś miała na sobie znacznie mniej. Właściwie nie było pewne czy w ogóle coś na sobie miała co dodawało pikanterii widowisku. Była bowiem albo cała pomalowana na czerwono albo miała na sobie coś obcisłego o krwistej barwie. Patrząc z widowni nie można było być tego pewnym. Na tej czerwieni wyróżniała się czerń jej skromnego kostiumu jaki więcej odkrywał niż zakrywał. Ten kolorystyczny zestaw zapewne miał sugerować demoniczne pochodzenie odgrywanej postaci. Na tle czerwieni kawałki czerni mocno ze sobą kontrastowały i ładnie podkreślały te kobiece kształty czerwonej kusicielki. Do tego prawdziwa obroża na szyi i skórzane obręcze na nadgarstkach i kostkach sugerowały jakiś rodzaj niewoli. Ukoronowaniem kostiumy były rogi wpięte w jej blond włosy widocznie już wcześniej. Właśnie ona klęczała w uległej pozie u stóp swojego elfiego zdobywcy i wychwalała go pod niebiosa.

 

– Tak, tak, dobrze ci idzie Demi. Kontynuuj proszę. – Hubert jako wódz elfów łaskawie zgodził się z jej słowami. Dalej stał w dumnej pozie jakby oboje pozowali do jakiegoś plakatu z klasyki fantasy i komiksów. Nic dziwnego, że u części widowni smartfony poszły w ruch aby uwiecznić tą scenę.

 

– Mój zdobywco! O największy i najpotężniejszy! Tylko ciebie pożądam, tylko ty dajesz mi prawdziwą rozkosz i spełnienie! – Demi uniosła się nieco w kolanach i mocniej złapała za udo swojego elfiego wodza jakby naprawdę nie mogła się bez niego obyć.

 

– Tak, właśnie tak. Widzę Demi, że masz dobry dzień dzisiaj. Nie psujmy tego. – elfi wódz i zdobywca znów okazał uległej demonetce swoją łaskawość i pozwolił jej się pławić w swojej męskiej wspaniałości a sobie w jej pochlebstwach. A widzowie z zapartym tchem czekali dokąd aktorzy posunął się w swoich rolach. Do tej pory zdarzały im się różne śmiałe żarty, pozy i role ale nie przekroczyli pewnej subtelnej granicy przyzwoitości. Teraz zaś wydawało się, że właśnie się do niej zbliżają. Ale czy ją przekroczą? 

 

– Oh proszę, pozwól mnie po tysiąckroć przeklętej, nasycić się swoim jestestwem! Napełnij mnie swoją potęgą i mocą! Chcę cię natychmiast tu i teraz! – Kitty się postarała bo wyjęczała to tak rozkosznie i przekonywująco jakby nie mogła istnieć ani chwili dłużej bez natychmiastowego skonsumowania swojego związku ze swoim panem. I pewnie niejeden widz z chęcią znalazłby się na miejscu Huberta aby skosztować tej kusząco uległej demonetki. Wódz elfów też miał minę jakby właśnie podzielał takie zdanie i już otworzył usta aby coś powiedzieć gdy wtrąciły się w tą scenę osoby trzecie.

 

– Tato, tato, tato! – Michelle wbiegła z impetem na scenę wywołując chaos swoją ekspresją z jakiej była znana. Też była ubrana w jakieś elfi kostium i widocznie odgrywała zgrabną, ciemnoskórą elfkę. Z biczem u pasa.

 

– Nosz ku! Dlaczego zawsze w takim momencie! – syknął rozeźlony Hubert i na ile to mógł dyskretnie próbował sobie zasunąć rozporek. Dyskretnie oczywiście przed Michelle a nie przed widownią. Ta gruchnęła gromkim śmiechem na widok jego zakłopotania i irytacji. Demi zaś błyskawicznie opadła na kolanka do początkowej pozycji i z miną niewiniątka udawała, że nic się nie działo.

 

– Oj tato no… – Michelle zatrzymała się obserwując ich oboje jakby sprawdzała czemu mogła przeszkodzić. Kitty na wszelki wypadek pomachała do niej dłonią posyłając sympatyczny uśmiech na co córka elfiego wodza kiwnęła jej głową.

 

– To twoja matka tak twierdzi. – mruknął wyraźnie zirytowany elf a sala buchnęła śmiechem. Co prawda nie poznali jeszcze matki Michelle i pewnie żony elfiego wodza no ale jak kogoś kabareciarze nie ukrywali w zanadrzu to z kobiet brakowało tylko Jeanette. Więc z tym “tato” w ustach Michelle to faktycznie był niezły ubaw. Zwłaszcza, że ciemna skóra aktorki sugerowała inne niż europejskie korzenie w przeciwieństwie do jasnoskórej pary która odgrywała jej rodziców.

 

– Oj no tato to jak już skończyłeś się zabawiać z Demi… A właśnie Demi to przyjdź do mnie jak już ululasz tatę… – córka zwróciła się do ojca ale na chwilę pozwoliła sobie wtrącić uwagę do demonetki. Szybko jednak wróciła do rozmowy z głową rodziny – A tato chodzi o to, że mi się niewolnicy skończyli i potrzebuję nowych. – Michelle też miała sztuczne, elfie uszy przyczepione do własnych i wyglądała jak jakaś wojowniczka. Tylko zamiast miecza miała zwinięty u pasa bicz.

 

– Hej, chwila, jak to “przyjdź do mnie”?! Jak to “ululasz tatę”?! Co to ma być? I zaraz jak to skończyli ci się niewolnicy? Przecież dopiero co ci kupiłem cały tuzin. – dzielny wódz elfów no a przy okazji oficjalny ojciec Michelle i pan Demi, popatrzył na nie jakby się właśnie dowiedział, że coś je łączy za jego plecami. Ale uwaga o niewolnikach bardziej przykuła jego uwagę.

 

– Oj no skończyli się. Tuptuś był trochę nieuważny przy karmieniu. – wyznała niezbyt tym zrażona córka swojego ojca.

 

– Jak to “skończyli się”? Cały tuzin? To powinno wystarczyć na kwartał! Co ty z nimi robisz? I jak to Tuptuś był nieuważny? Zaraz… Oj nie, nie… Chyba nie karmisz niewolnikami swojej hydry? – ojciec rozłożył ręce i klapnął nimi o uda dając znać, że coś mu tu mocno nie gra w opowieści córki. Ale nagle jakby wpadł na pomysł w jaki sposób owi niewolnicy tak szybko mogli “się kończyć”. Michelle zaś dziwnym trafem zaczęła przypatrywać się swojej stopie jaką zaczęła rysować w tę i we w tę po podłodze zdradzając rolę winowajcy. Zanim wódz elfiego rodu zdążył coś przedsięwziąć znów się rozległ podobny okrzyk jak wcześniej.

 

– Tato, tato, tato! – tym razem był to męski głos i za chwilę na scenę wbiegł Terry. I on już samym pojawieniem się wywołał burzę oklasków i śmiechów. Z całej szóstki był bowiem najwyższy i najtęższy. Więc najmniej pasował do kostiumu baletnicy w zwiewnej kiecce i pończochach. A właśnie wbiegł w takim stroju. Zarówno jego siostra jak i ojciec popatrzyli na niego krytycznie. Pozwalając przy okazji widzom się wyśmiać i uciszyć. 

 

– To twoja matka tak twierdzi. – mruknął Hubert znów chyba niezbyt będąc dumny ze swoich dzieci. Zresztą to jak się potem okazało było dość odwzajemnione uczucie. Za to widownia chłonęła te rodzinne niesnaski pełną piersią.

 

– Tato ja już nie chcę być baletmistrzem. – Terry powiedział coś co sprawiło, że jego ojciec zbystrzał.

 

– Nie? No nareszcie! Mój synu! – podszedł do syna, objął go, uściskał jakby wreszcie ten zmądrzał, skończył z młodzieńczymi wygłupami i był gotów przejąć po nim schedę. 

 

– No. To głupie. I mało męskie. – Terry pokiwał głową a w końcu był z pół głowy wyższy od kolegów a z koleżanek to prawie o głowę. Może oprócz Jeanette bo ta jak na kobietę była dość wysoka i dorównywała wzrostem obu kolegom a w szpilkach i upiętych włosach to nawet wydawała się ciut wyższa.

 

– Nareszcie! To kim chcesz być? Jako potężny, dumny, syn prastarej rasy mrocznych elfów! Zabójcą? Egzekutorem? Wojownikiem? No niech stracę, może magiem? Ostatecznie to też zawód jak każdy inny. Jak się przymknie oko. Albo oba. No nieważne, mag w sumie może ostatecznie być. A może… A może chcesz być morskim korsarzem?! Jak tatuś! – Hubert zdawał się przelać na Terrego całą ojcowską miłość, wyrozumienie i tolerancję. Nawet maga mógł mu wybaczyć chociaż wydawał się żywić do nich jakąś niechęć.

 

– Nie no co ty tato, nie rób siary… Aż tak zdesperowany nie jestem. – Terry spojrzał na niego i przyjął dość młodzieżowy ton jakby ojciec chciał mu narobić obciachu przy kolegach. I wydawał się być zdegustowany propozycjami ojca. 

 

– Tak? Dobra. To kim chcesz być. No mów. Dawaj. Przetrwałem już barda, poetę, stylistę, baletmistrza to dawaj co tam masz. – ojciec westchnął, odsunął się od syna i zachęcił go słowem i gestem aby ten wyprowadził ten cios w jego serce jak wiele wcześniejszych.

 

– Chcę zostać seksualnym niewolnikiem! – odparł Terry i na twarzy wykwitł mu lubieżny uśmieszek. Zaś widownia ryknęła śmiechem i zaczęła bić mu brawo. Bo pod względem fizyczności to jemu było najdalej do elfich kanonów piękna.

 

– Co?! Chyba oszalałeś! Czy ty wiesz co to oznacza?! Wiesz co ci zrobią!? – Hubert wybuchnął jakby mimo wszystko znów spróbował synowi ostatni raz przemówić do rozsądku.

 

– No już trochę wiem. Ale jeszcze nie wszystko. No i właśnie dlatego przyszedłem. Pożyczysz mi na wieczór Demi? Muszę potrenować. – Terry bezwstydnie wskazał na wciąż klęczącą na poduszkach demonetkę. Ona zaś odwzajemniła mu się gestem jakby strzelała z niewidzialnego bicza. Na co on jej pomachał wesoło dłonią i zabujał brwiami.

 

– O nie, nie, mowy nie ma, Demi jest moja! Tak mamy napisany cyrograf. I w ogóle to nie ma mowy! Absolutnie nie. – ojciec pokręcił przecząco głową jakby Demi była jego ostatnim skarbem i deską ratunku jaką chciał mieć tylko dla siebie.

 

– Tak? A kto pisał ten cyrograf? A zresztą… Maamooo! – Terry złapał się za biodra jakby dostał nie taką odpowiedź jakiej oczekiwał i mu się to bardzo nie podobało. Ale wiedział jak uzyskać to co chce.

 

– Nie! Nie wołaj jej! Bo przyjdzie! No jeszcze jej tu tylko brakowało… No i przylazła… – dumny i męski wódz prastarej rasy przez chwilę zżymał się na syna ale już nie dało się powstrzymać nieuniknionego więc poddał się biegowi wypadków.

 

– Słucham cię synku? – na scenę wkroczyła Jeanette. I miała równie dopasowany kostium co Hubert. Tak jak on w spokoju mógł grać w nim elfiego króla tak ona elfią królową. No i przyszła stukając dumnie obcasami i trzymając pod bokiem ostatniego z ich szóstki czyli Juniora. Który z kolei miał męski odpowiednik stroju Michelle czyli jakiegoś młodego wojownika o niższej od wodza randze. Za to nadrabiał atrakcyjną sylwetką i wyglądem. A przez sposób wprowadzenia na scenę wyglądał na aktualnego kochanka elfiej wiedźmy. No i wyjaśniło się czemu głowa rodziny żywiła taką niechęć do magów. Jego żona była jedną z nich.

 

– A tata nie chce mi pożyczyć Demi na noc. – Terry poskarżył się matce na swojego ojca pokazując go oskarżycielsko palcem.

 

– A mnie nie chce kupić nowych niewolników. – Michelle skorzystała z okazji i dołożyła swoje trzy grosze. – I nie chce mi pożyczyć Demi. – dodała jakby na deser.

 

– Tak? Mój drogi, że tak zażartuję, mężu. Jak możesz wyjaśnić swoje niestosowne zachowanie względem, że tak zażartuję, naszych dzieci? – zapytała elfia królowa jakby to ona w tej rodzinie miała dominujący głos i pozycję.

 

– Ty wiesz kim on chce zostać? Seksualnym niewolnikiem! A twoja córka karmi swoją hydrę tymi niewolnikami! – Hubert nie poddał się tak łatwo i mimo wszystko spróbował swojej argumentacji z żoną. – A w ogóle kto to jest? To Garlond już ci się skończył? – jakby na deser zapytał o mężczyznę towarzyszącego jego żonie.

 

– No niestety mój drogi ktoś musi pracować na naszą rodzinną pozycję. I proszę cię nie marudź. Nie wiesz co się ostatnio nasłuchałam o tobie od Elandii. No naprawdę gust ci sie nieco poprawił z tymi kochankami ale no mój drogi. Jak już się z którąś umawiasz to proszę cię rób co do ciebie należy. A nie. Zasypiasz w połowie. Musiałam dokończyć za ciebie. Na szczęście Elandii jest o oczko wyżej od tej twojej poprzedniej wywłoki i nawet miałam z tego nieco przyjemności. Nim jej poderżnęłam gardło. – żona prychnęła na swojego męża i w paru zdaniach streściła jak to wyglądają stosunki w tym elfim społeczeństwie.

 

– Znowu?! Nie no nie możesz ciągle podrzynać gardeł moim kochankom! W końcu żadna nie będzie się chciała ze mną umawiać! Temu swojemu dandysowi poderżnij gardło! – Hubert wybuchnął jakby od strony rodziny otrzymał kolejny cios wskazując z irytacją na postać graną przez Juniora.

 

– Nie. Jeszcze nie. Na razie mnie zadowala. A Elandii to tylko biznes. Potrzebowałam świeżej krwi do czarów a ona była, że tak zażartuję, pod ręką. Nóż też no ale sama chciała. Mówiła, że to ją kręci. Co miałam przyjemności odmówić koleżance? – Jeanette wzruszyła ramionami i odparła dość spokojnie. Za to jej kochanek promieniał z dumy patrząc z wyższością na swojego pokonanego konkurenta. Do momentu gdy usłyszał to “jeszcze nie”.

 

---

 

 

– Nie, ma tego dość! Mam tego wszystkiego, cholernie dość! Koniec tego! Biorę statek i wypływam gwałcić, palić, zabijać i rabować! Biorę swoją wierną załogę i wypływam! Nie wiem kiedy wrócę i czy w ogóle wrócę! Demi! Zbieraj się! Popłyniesz ze mną! – przez większość sztuki poza jej początkiem to głowa elfiej rodziny nie wyglądała zbyt dumnie. W miarę jak widzowie dowiadywali się o kolejnych grzeszkach każdego z członków tej mrocznej i mocno patologicznej rodziny wydawali się mniej idealni. Każdy miał jakieś wady, przewiny, był próżny i egocentryczny. No i nawet każdy w jakiś sposób romansował z Demi chociaż w całkiem innym stylu. Tak to w pewnym momencie Michelle po zabawach z Kitty oddała jej swój pejcz aby zrobiła użytek na jej bracie którego uważała za niedojdę ale i konkurenta do majątku i tytułów. No a sama Demi wydawała się zwinnie lawirować pomiędzy członkami elfiej rodziny jakimś cudem dogadując się z każdym a i wszyscy chcieli mieć z nią dobre relacje a najlepiej to mieć słodką demonetkę tylko dla siebie. Ona też jakby stanowiła łącznika i negocjatora pomiędzy zwaśnionymi stronami próbując ich jakoś pogodzić albo chociaż uspokoić przez co wydawała się być najsympatyczniejsza z nich wszystkich. Zaś głowa rodziny zaś jawiła się jako zwykły ciapciak i kapeć jaki nie ma szacunku i poważania nawet we własnym domu. I pławi się w chwale swoich dawnych dni i wyczynów. Aż do ostatniej sceny. Wtedy bowiem krew w nim zawrzała na tyle, że postanowił zerwać z tym wszystkim i ruszyć na łupieżczą wyprawę z jakiej słynęła rasa mrocznych elfów.

 

– Tak mój panie! Z rozkoszą mój panie! – Demi zerwała się z miejsca i pobiegła za swoim władcą jaki zdążył już wyjść ze sceny.

 

– Korsarska wyprawa? To będą nowi niewolnicy! Tuptuś będzie szczęśliwy! Tato! Tato poczekaj! To ja też chcę płynąć z tobą! – Michelle zawołała w stronę widowni ale na koniec już w bok i pobiegła za swoim ojcem. Bo przez cały występ nie mogła się doprosić o nowych niewolników ani od ojca ani od matki.

 

– Korsarska wyprawa? To będą tawerny i zamtuzy! Wreszcie zdobędę doświadczenie i będę mógł się pokazać z lepszej strony! Tato! To ja też płynę! Poczekaj, jeszcze ja! – Terry też był nadspodziewanie zadowolony z decyzji swojego ojca. I w końcu też wybiegł ze sceny znikając z oczu widowni.

 

– Korsarska wyprawa? No nie wierzę… Tak jak kiedyś, gdy byliśmy młodzi… I był takim dzielnym, bezkompromisowym zdobywcą… Tak poetycko krew sikała z ran jego wrogów jak przyszedł po mnie gdy wyrżnął ich wszystkich… A potem kochaliśmy się całą noc śliscy od tej krwi! – Jeanette chociaż przez całą sztukę ewidentnie pogardzała takim ciapciakiem jaki był jej mężem nawet jeśli zawsze umiała to ubrać w gładkie słówka to nadal to były ostre, drażniące szpile. I raczej nie grała tu miłej postaci, raczej była symbolem kobiety zimnej i wyrachowanej. Ale ociekającej zimnym, dominującym erotyzmem. Teraz jednak, na sam koniec sztuki jakby się przebudziłą. I dostrzegła w tym ciapciaku mężczyznę w jakim była kiedyś zakochana i jakiego szczerze pożądała. – Kochanie! Kochanie, proszę cię zaczekaj! Może jeszcze to wszystko przedyskutujemy?! – zawołała w bok i w końcu wyszła energicznym krokiem w ślad za swoimi dziećmi i mężem. No i ich rodzinną demonetką.

 

– Korsarska wyprawa? No poważnie? Nosz w mordę a już miałem wszystko poukładane i zaplanowane! – Junior miał najmniej mówioną rolę i odgrywał raczej młodego i ambitnego karierowicza. Który chętnie pozbyłby się starszego rywala i zajął jego miejsce. A miał ku temu sporo okazji bo w pewnym momencie właściwie wszyscy mieli dość pozera w roli ojca i chętnie oddaliby dowódczą buławę komuś takiemu jak on. Jedynie Demi do końca stała po stronie starego kapitana i to ona dosypała blekotu do wina młodszego konkurenta przez co się potem zbłaźnił i zawalił sprawę. Ale pewnie by to jakoś odkręcił. Ta nagła wyprawa korsarska jednak mocno pokrzyżowała mu plany. – No i będę musiał płynąć razem z nimi. – westchnął na końcu bo nawet jak zamierzał zamieszać w tych rodzinnych relacjach o był niejako skazany na dzielenie ich losu. – Panie kapitanie! Panie kapitanie proszę zaczekać! Na pewno przyda się panu zaufany nawigator! – krzyknął głośniej i też udał się w bok sceny za pozostałymi.

 

 

 

---

 

 

 

No i był koniec przedstawienia. Cała szóstka wyszła jeszcze raz na scenę, wciąż w swoich kostiumach. Ukłonili się na raz dostając brawa a w końcu owacje na stojąco. Premiera nowej sztuki w eksperymentalnym gatunku fantasy i w komediowej konwencji zakończyła się sukcesem. Po wszystkim cała szóstka znów była zgranym zespołem aktorów, kolegów i koleżanek z jednej trupy jako ciężko pracowali nad tą sztuką i teraz mieli chwilę aby nacieszyć się brawami i okrzykami uznania.

 

– Tak, tak, dziękujemy. Nagrania będą dostępne wkrótce. Musimy jakoś zarabiać na naszych tantiemach. A gdyby się okazało, że coś można zarabiać na naszych autografach to dajcie znać. I to tam za chwilę jak zejdziemy ze sceny. – Hubert zabrał głos w imieniu całego zespołu i jak to często miał w zwyczaju lubił w żartach podkreślić, że aktorzy dla kasy zrobią wszystko albo bardzo wiele a w ogóle to są tylko bezdusznymi maszynkami do zarabiania pieniędzy. Oczywiście nikt w to nie wierzył bo w tych ich skeczach i przedstawieniach było czuć pasję, serce i duszę jaką aktorzy w to wkładają. Nie dałoby się tego robić bez uczuć i na zimno. W końcu aby wziąć to trzeba dać. Tak samo z okazywaniem emocji ze strony widowni tak jak teraz. Nie dało się tego zrobić bez okazywania własnych. Tak to kiedyś wspomniał pół żartem pół serio podczas jednego ze swoich żartobliwych monologów przed jednym z występów. Ale też tradycją się stało, że po występie artyści niejako “schodzili do ludu”. Czyli zwykle dosłownie schodzili ze sceny na dół i można było z nimi pogadać, pożartować, skomentować na gorąco występy czy choćby wziąć autograf.

 

 

 

---

 

Opis grupy teatralnej

 

 

 

The Glasgow Theater Group – grupa teatralna i kabaretowa jaka przybyła na początku marca 2066 r do bazy Clyde ze swoim bogatym repertuarem. Od tej pory stanowią jeden z popularniejszych punktów wieczornych rozrywek w bazie. W jej skład wchodzą: Hubert, Terry, Junior, Jeanette, Kitty Blond i Michelle.

 

 

 

Hubert – przeciętnej budowy mężczyzna, uważany za lidera całej grupy, zwykle gra główne role ojców, mężów, partnerów w interesach, spryciarzy ale z jakimiś karykaturalnymi wadami, przed katastrofą Hubert był nauczycielem w grupie teatralnej, jest urodzonym managerem i organizatorem, zwykle to on przemawia w imieniu grupy i załatwia kontrakty

 

Jeanette – czarnowłosa i najwyższa z kobiet, wyższa nawet od Huberta, kobieta o szlachetnym wyglądzie najczęściej gra główne role kobiece czyli matki, żony, królowe, szlachcianki, femme fatale. Razem z Hubertem jest uznawana za lidera grupy, bardzo charyzmatyczna, płynnie mówi po hiszpańsku i francusku, profesjonalna tancerka salsy i flamenco.

 

Junior – dobrze zbudowany mężczyzna o twarzy młodzika, często gra rolę synów, nastolatków, naiwniaków i pomocników. Najmłodszy i fizycznie najsprawniejszy z trójki aktorów, w razie potrzeby to on wykonuje najbardziej wymagające elementy choreografii zwłaszcza jak trzeba kogoś podrzucić, złapać, podnieść itd. Wcześniej był księgowym.

 

Kitty Blond – blondynka o klasycznej urodzie “profesjonalnej blondynki”, często gra dorosłe córki, kochanki i dobrotliwe choć naiwne dziewczęta o wielkim sercu ale niewielkim rozumku. Prywatnie Kitty też na ogół jest miła ale nie tak naiwna jak to najczęściej odgrywa na scenie. Ma szwajcarskie korzenie i mówi także po niemiecku i trochę po włosku.

 

Michelle – ciemnoskóra aktorka o wielkiej ekspresji, świetnie odgrywa momenty paniki, kłótni, pretensjonalnych karen, jest zawodową śpiewaczką więc ma najwięcej śpiewanych ról. Wedle rozpowszechnionych plotek jest też utalentowanym DJ-em.

 

Terry – duży, masywny i z dużym brzuchem więc często gra tatuśków, wujków, mafiozów, ochroniarzy, dozorców lub niezbyt lotnego mięśniaka. Ma wrodzony talent “dużego misia” co często wzbudza pozytywne pierwsze i drugie wrażenie. Wcześniej był nauczycielem w podstawówce i do tej pory ma dobre podejście do dzieci więc gdy są przedstawienia dla nich to zwykle on przejmuje rolę prezentera.

 

Koniec

Komentarze

Zamierzałem solidnie przeanalizować Twój tekst i podzielić się uwagami, które może (pochlebiam sobie) przyniosłyby Ci pewien pożytek w rozwoju literackim, ale przytomnie zajrzałem wpierw do Twojej poprzedniej publikacji. Okazuje się, że od trzech dni nie odniosłeś się do podanej Ci tam listy cennych wskazówek, znalazłeś za to czas na wstawienie nowego utworu, powtarzając niemal wszystkie te same błędy. Przyznasz, że czytelnik, który poświęca swój prywatny czas na podzielenie się wrażeniami z lektury, może to poczytać za brak szacunku. Być może należy Ci się słowo wyjaśnienia: portal Nowej Fantastyki jest poświęcony samopomocy literackiej i raczej cała społeczność zakłada, że autor publikujący tekst wyraża gotowość do nauki i wcielania w życie prawidłowych uwag.

Niezwykle duże nasycenie błędami, niszczące czytelność. Na dowód wypiszę tylko po jednym przykładzie z różnych kategorii, z samego początku tekstu:

Mężczyzną był Hubert który odgrywał ojca dumnego, rodu mrocznych elfów.

Błąd interpunkcyjny. Brak przecinka przed “który” (wydzielającego zdanie podrzędne), za to zbędny przecinek w “dumnego rodu” (nie oddzielamy przecież rzeczownika od jego określenia).

Ukoronowaniem kostiumy były rogi

Błąd gramatyczny. Ten kostium, tego kostiumu.

jest parodią na stereotypy

Błąd składniowy. Parodią stereotypów, satyrą na stereotypy.

jej skromnego kostiumu jaki więcej odkrywał niż zakrywał.

Błąd znaczeniowy. Skromny kostium to taki, który więcej zakrywa – wyrazem, którego nie znalazłeś, jest prawdopodobnie “skąpy”. Poza tym oczywiście “który” (odnosisz się już tutaj do konkretnego kostiumu, nie do typu czy kategorii).

prawdziwa obroża na szyi

Błąd logiczny. Twoim zdaniem obroże dzielimy na obroże prawdziwe i obroże fałszywe (oraz Obwód VII “Obroża” Okręgu Warszawskiego AK)? Jeżeli coś wygląda jak obroża i daje się założyć na szyję, to nie ma rady, jest to obroża.

 

Na pocieszenie: opis występu trupy aktorskiej ma potencjał, miejscami można się uśmiechnąć, świadczy o pewnej pomysłowości lub wnikliwości obserwacji. Myślę, że zaszkodziło mu opakowanie w obce czytelnikowi uniwersum. Rok 2066 i jakaś baza nic tu nie wnosi, wszystkie wątki są znane współcześnie, widownia używa smartfonów. Pomysł mógłby bronić się lepiej jako całkiem samodzielna scenka – ale to tylko moje zdanie.

Pisałeś w paru miejscach pod poprzednim tekstem, że Twoim głównym celem jest przekazanie informacji graczom RPG, ale pisałeś też, że dzielisz się opowiadaniem. Należy się zdecydować, czy piszesz opowiadanie, czy prozę użytkową, ponieważ wiąże się to z różnymi założeniami konstrukcyjnymi. Niemniej w obu wypadkach czytelność i poprawność językowa jest ważna. Według moich doświadczeń: jest konieczna dla przychylnego odbioru w niemal każdym środowisku spoza grona najbliższych znajomych.

Zajrzyj także do wiadomości prywatnych (jako nowy użytkownik możesz nie wiedzieć – pomarańczowa koperta w górnym pasku po prawej stronie).

Ślimak

@Ślimak

 

 

– Odpisałem ci na pw. I napiszę ci to tak spokojnie jak zdołam. Ospuść ten nadęty, belferski ton. To co masz merytorycznego do powiedzenia równie dobrze można napisać w przyjaźniejszym, koleżeńskim tonie. Jeśli śledziłeś poprzednią wymianę zdań to chyba powinieneś zauważyć, że to co było tam wspomniane merytorycznego to edytowałem swój tekst. Nawet podziękowałem za uwagi i poświęcony czas. Chyba to zarejestrowałeś? Tak samo jak to, że nie wszyscy mi tam odpisali na moje pytania skoro to takie dla ciebie ważne. Więc wiesz jak będziemy rozmawiać po koleżeńsku to myślę, że wszystkim nam tu będzie lżej szła ta rozmowa :) 

 

 

Być może należy Ci się słowo wyjaśnienia: portal Nowej Fantastyki jest poświęcony samopomocy literackiej i raczej cała społeczność zakłada, że autor publikujący tekst wyraża gotowość do nauki i wcielania w życie prawidłowych uwag.

 

– No i fajnie. I cud, miód malina. Dzięki za merytoryczne uwagi co do tego i poprzedniego tekstu. Jak pisałem powyżej co uznałem za stosowne i dałem radę to edytowałem swój poprzedni tekst. Przyznałem bardziej doświadczonym użytkownikom rację pod względem polonistycznym. Po prostu chciałbym usłyszeć jakieś inne głosy a nie samą polonistykę. Bo większość komentarzy jak do tej pory napisana jest tak jakby oceniane teksty były wysłane na konkurs polonistyczny. A nie na forum fantastyki w dziale twórczość własna użytkowników. 

 

 

– Co do reszty wskazanych błędów zobaczę co da się zrobić. Co do obroży. Zwróć uwagę, że:

 

  1.  – Opis przedstawienia jest z perspektywy widowni. Więc nie musi być widoczny każdy detal. Z tylnych rzędów obroża może wyglądać jak czarny pasek na czerwonej szyi. 
  2.  – To przedstawienie i aktorzy. Więc i rekwizyty. Czy nie mógł to być np. pasek papieru albo materiału pomalowany na czarno i założony w odpowiednich miejscach? Z pewnej odległości wyglądałby tak jak to co miałby udawać czyli obrożę i resztę. 

 

– Więc zwrot “prawdziwa obroża” ma podkreślać, że to właśnie jest prawdziwa obroża a nie rekwizyt tetralny. 

 

 

 

– Co do reszty nie mogę przekleić tekstu nie wiem dlaczego. Ale fajno, że ktoś napisał coś o samej treści opowiadania. Dzięki za to. Skoro pomimo niechęci jaką mi okazujesz dostrzegasz jakąś pomysłowość i wnikliwość to chyba nie jest tak źle z tym opowiadaniem :) Dzięki za dobre słowo. :)

 

– Co do opakowania w uniwersum ja patrzę na to z szerszej perspektywy. Jak dla mnie opis przedstawienia jest dość uniwersalny i powinien pasować do większości uniwerswów gdzie jest jakaś fantastyka z mrocznymi elfami. Równie dobrze mogłoby to być w naszym realu lub podobnym. 

 

– Co do smarfonów to działają ale offline. Takie realia uniwersum. Bez satelitów nie ma netu, GPS i pochodnych technologii. Ale offline komputery, laptopy czy smartfony mogą działać. Jako kalkulatory, notatniki, nośniki aplikacji czy właśnie aparaty fotograficzne. To było wyjaśnione w osobnym opisie realiów świata jakiego tutaj nie zamieściłem i raczej nie zamieszczę. 

 

 

– I tak dzielę się swoimi opowiadaniami jakie uzbierałem w ciągu lat grania w PBF. Dlaczego? A bo jestem ciekaw ich odbioru przez osoby nie związane z sesją. Dlaczego są w takiej oryginalnej formie? Bo mam je gotowe i mogę wkleić od ręki. I tak, jestem ciekaw oceny i otwarty na dialog, dlatego tak się udzielam w tych komentach. Ale jeszcze raz powtórzę (bo pisałem to już poprzednio ale chyba jest trudność z przyswojeniem tej informacji), dla mnie polonistyka nie jest najważniejsza ani przy czytaniu tekstu ani przy pisaniu własnych. I bardziej mnie interesuję jak się czyta mój tekst, czy jest zrozumiały, czytelny, jakie wzbudza wrażenia, czy postacie wydają się wiarygodne, czy świat przedstawiony wydaje się przekonujący itd. To mnie interesuje najbardziej. Z polonistyką nie dyskutuję, co mi wskazaliście, uznałem za stosowne i dałem radę to edytowałem w swoim tekście. Takie uwagi mogłyby mi pomóc przy pisaniu kolenych tekstów. A polonistykę jestem gotów zostawić polonistom i skorygować w produkcie gotowym. 

 

 

 

 

 

Witaj. :)

Zerknęłam do Twojego kolejnego tekstu, mającego niewiele komentarzy. :)

I co widzę? Po pierwsze piszesz tak:

Ale jeszcze raz powtórzę (bo pisałem to już poprzednio ale chyba jest trudność z przyswojeniem tej informacji), dla mnie polonistyka nie jest najważniejsza ani przy czytaniu tekstu ani przy pisaniu własnych. I bardziej mnie interesuję jak się czyta mój tekst, czy jest zrozumiały, czytelny, jakie wzbudza wrażenia, czy postacie wydają się wiarygodne, czy świat przedstawiony wydaje się przekonujący itd. To mnie interesuje najbardziej.

Jednakże w całej wypowiedzi, i w tym cytowanym fragmencie, i w tym poprzednim, jest nade wszystko bardzo dużo agresji, buntu, niechęci. Obrażasz, zamiast słuchać. Znowu moja rada: więcej pokory. I chęci poprawy. Skoro czekasz na nasze opinie, musisz posłuchać rad i wskazówek. Są bezcenne. A Ty, niestety, nie piszesz poprawnie. Nikt z nas nie pisze w stu procentach, już Ci o tym wspominałam przy innych tekstach. Uczymy się nawzajem. Ślimak Zagłady to nieoceniona – że tak to ujmę, przepraszam heartEncyklopedia Wiedzy. Wielokrotnie pomagał mi przebrnąć przez mnóstwo moich makabrycznych usterek językowych i jestem Mu niezmiernie wdzięczna (jak i innym tutejszych Czytelnikom). Zamiast nastawiać się anty i obrażać, ucz się na błędach! Czerp naukę z tych rad! 

Masz całkiem niepoprawne podejście do czytelnictwa. A to niedobrze, bo jesteś Autorem, w dodatku mającym ciekawe pomysły. Jeżeli chcesz być czytanym, musisz najpierw poprawić stronę językową i dialogi. Czemu? Bo czytelnik, zamiast skupić się na fabule, ciągle będzie potykać się o błędy, zniechęci tym i odejdzie. I już nie wróci. Dobry autor nie może pisać źle. Skoro ktoś pisze źle, nie jest dobrym autorem. Dlatego nie “odpuszczaj polonistyki, zostawiając ją innym”, lecz – zacznij od polonistyki! To tak na początek. :) 

 

Widzę, że wielokrotnie przed “a” nie masz przecinka. Poszukaj w necie porad (teraz Ci je podam):

https://nck.pl/projekty-kulturalne/projekty/ojczysty-dodaj-do-ulubionych/ciekawostki-jezykowe/spojnik-a-

 

Nie masz też przecinków przed “który”, a to podstawa. Poszukaj w necie zasad. 

 

Dialogi i tutaj masz źle. Skoro piszesz, że poprawiłeś poprzednie teksty wedle wskazówek innych Komentatorów, czemu ciągle zapisujesz je błędnie? Zobacz sam, oto przykłady:

– Słucham cię synku? – na scenę wkroczyła Jeanette. – czy “na scenę” to czynność gębowa?

Absolutnie nie. – ojciec pokręcił przecząco głową jakby… – a “ojciec”?

– Tato, tato, tato! – tym razem był to męski głos i za chwilę na scenę wbiegł Terry. – albo “tym razem”?

– No i będę musiał płynąć razem z nimi. – westchnął na końcu bo nawet jak zamierzał… – a “westchnął”? – czy to czynność “gębowa”?

 

I tak dalej…

Ponownie sporo zdań jest niejasnych i brakuje w nich wyrazu lub części wyrazów. Tutaj już nie tyle polonistyka zawiodła, ile – może? – szybkość pisania. Chcesz, by czytelnicy napisali, co sądzą o zdaniach, w których brak części? Jak mają je zrozumieć? 

Pamiętajmy, że tutejsza społeczność nie ma nas uczyć, jak pisać poprawnie, bo to nie korekta w drukarni, za którą słono się płaci. Tutaj wspieramy się jak Przyjaciele, Koledzy, Znajomi. Chcemy, acz nie musimy. :) O niekulturalnym zachowaniu mowy nie ma! :) Zwłaszcza, jeśli ktoś poświęca nam czas i pomaga. :) Jeżeli chcesz mieć tu czytelników, ucz się na ich wskazówkach, a także kulturze osobistej przy zwracaniu do innych. :)

 

Pozdrawiam serdecznie, powodzenia. :) 

 

 

Pecunia non olet

Wracam z uzupełnieniem:

I tu dostrzegłam ten sam, co w innym Twoim opowiadaniu błąd gramatyczny – niepoprawną odmianę wyrazu:

Nic dziwnego, że u części widowni smartfony poszły w ruch aby uwiecznić tą scenę.

Wódz elfów też miał minę jakby właśnie podzielał takie zdanie i już otworzył usta aby coś powiedzieć gdy wtrąciły się w tą scenę osoby trzecie. – błąd jest niestety powtórzony

 

Ukoronowaniem kostiumy były rogi wpięte w jej blond włosy widocznie już wcześniej. – w tym zdaniu jest literówka

Też była ubrana w jakieś elfi kostium i widocznie odgrywała zgrabną, ciemnoskórą elfkę. – w tym również

 

A widzowie z zapartym tchem czekali dokąd aktorzy posunął się w swoich rolach. – tutaj widnieje błąd ortograficzny, który czyni zdanie kompletnie niejasnym

 

Zdania o niepoprawnej konstrukcji lub niejasne to np.:

Nie wiesz co się ostatnio nasłuchałam o tobie od Elandii.

– Nie, ma tego dość! Mam tego wszystkiego, cholernie dość! Koniec tego! – pierwsze

Ona też jakby stanowiła łącznika i negocjatora pomiędzy zwaśnionymi stronami próbując ich jakoś pogodzić albo chociaż uspokoić przez co wydawała się być najsympatyczniejsza z nich wszystkich.

Zaś głowa rodziny zaś jawiła się jako zwykły ciapciak i kapeć jaki nie ma szacunku i poważania nawet we własnym domu.

– No i będę musiał płynąć razem z nimi. – westchnął na końcu bo nawet jak zamierzał zamieszać w tych rodzinnych relacjach o był niejako skazany na dzielenie ich losu.

Po wszystkim cała szóstka znów była zgranym zespołem aktorów, kolegów i koleżanek z jednej trupy jako ciężko pracowali nad tą sztuką i teraz mieli chwilę aby nacieszyć się brawami i okrzykami uznania.

 

Powtórzeń znowu mnóstwo.

 

Co do samej fabuły, niestety nie przypadła mi do gustu, żarty są sztucznie udawane i przejaskrawione, wiele spraw niepotrzebnie tłumaczysz, choć czytelnik sam je widzi, ale to tylko moje zdanie i oczywiście mogę się mylić.

Pozdrawiam serdecznie, powodzenia. :)

Pecunia non olet

Witaj. :)

Zerknęłam do Twojego kolejnego tekstu, mającego niewiele komentarzy. :)

– Dziękuję. I witaj i tutaj :)

 

 

Jednakże w całej wypowiedzi, i w tym cytowanym fragmencie, i w tym poprzednim, jest nade wszystko bardzo dużo agresji, buntu, niechęci. Obrażasz, zamiast słuchać. Znowu moja rada: więcej pokory. I chęci poprawy. Skoro czekasz na nasze opinie, musisz posłuchać rad i wskazówek. Są bezcenne. A Ty, niestety, nie piszesz poprawnie. Nikt z nas nie pisze w stu procentach, już Ci o tym wspominałam przy innych tekstach. Uczymy się nawzajem. Ślimak Zagłady to nieoceniona – że tak to ujmę, przepraszam heart– Encyklopedia Wiedzy. Wielokrotnie pomagał mi przebrnąć przez mnóstwo moich makabrycznych usterek językowych i jestem Mu niezmiernie wdzięczna (jak i innym tutejszych Czytelnikom). Zamiast nastawiać się anty i obrażać, ucz się na błędach! Czerp naukę z tych rad! 

 

– A nie zastanowiło Cię skąd ta moja agresja, bunt i niechęć się wzięły? Nie zauważasz bezpośredniego stylu wypowiedzi kolegów i koleżanek? Ignorowanie moich próśb o fabularną ocenę tekstu? O wyniosły styl wypowiedzi? I to się przewija non stop przez kolejne posty więc budziło moją frustrację. Więc mój pierwszy kontakt tutaj przypominał zderzenie z toksycznym fandomem. I nie był dla mnie przyjemny. Byłem bliski odejścia z tak toksycznego środowiska. A tu masz tego końcówkę. 

 

 

Masz całkiem niepoprawne podejście do czytelnictwa. A to niedobrze, bo jesteś Autorem, w dodatku mającym ciekawe pomysły. Jeżeli chcesz być czytanym, musisz najpierw poprawić stronę językową i dialogi. Czemu? Bo czytelnik, zamiast skupić się na fabule, ciągle będzie potykać się o błędy, zniechęci tym i odejdzie. I już nie wróci. Dobry autor nie może pisać źle. Skoro ktoś pisze źle, nie jest dobrym autorem. Dlatego nie “odpuszczaj polonistyki, zostawiając ją innym”, lecz – zacznij od polonistyki! To tak na początek. :) 

 

– O. To weteran forum potrafi mnie docenić za ciekawe pomysły! :D Unikat na tym forum :)

 

– A co do polonistyki to robię co mogę. Jak skumam jakiś mechanizm działania to staram się go wzdrożyć w praktyce. Ale miej na uwadze, że nie wszyscy czytelnicy są polonistami i reprezentują podobne podejście do Twojego. 

 

 

Widzę, że wielokrotnie przed “a” nie masz przecinka. Poszukaj w necie porad (teraz Ci je podam):

https://nck.pl/projekty-kulturalne/projekty/ojczysty-dodaj-do-ulubionych/ciekawostki-jezykowe/spojnik-a-

 

– Dzięki. 

 

 

Nie masz też przecinków przed “który”, a to podstawa. Poszukaj w necie zasad. 

– Ok.

 

– Słucham cię synku? – na scenę wkroczyła Jeanette. – czy “na scenę” to czynność gębowa?

 

– To co w myślnikach wypowiada postać. A po myślniku jest opis co robi. W tym wypadku aktorka wkracza na scenę. 

 

 

I tak dalej…

– I w sumie w reszcie przykładów podobnie. Ale niezbyt kumam na czym ma polegać ten błędny zapis. Chyba, że to jak w poprzednim opowiadaniu aby zaczynać po myślniku z wielkiej litery. Tak? Czy o coś innego chodzi?

 

 

Ponownie sporo zdań jest niejasnych i brakuje w nich wyrazu lub części wyrazów. Tutaj już nie tyle polonistyka zawiodła, ile – może? – szybkość pisania. Chcesz, by czytelnicy napisali, co sądzą o zdaniach, w których brak części? Jak mają je zrozumieć? 

 

– Bez konkretnych przykładów trudno mi się do tego odnieść czego gdzie brakuje. 

 

– Natomiast tak, tekst ten i wiekszość/wszystkie inne pisałem pod presją czasu. Czyli miałem okienko na 4-6 h w konkretnym dniu aby napisać taki tekst. Dlatego zwykle są to zamknięte opowiadania jako dodatek do kampanii w jakiej się rozgrywały. Nie miałem możliwości szlifować tekstu tygodniami. Musiałem się uwinąć w konkretnym okienku i zwykle już do nich nie wracałem. I mnie samemu ciężko je zrecenzować czy skorektorować bo jak je czytam od razu stają mi przed oczami wydarzenia jakich dotyczą i daję się ponieść fabule. I jak czytam w takim trybie skrajnie trudno mi wyłapać, że gdzieś brakuje przecinka albo coś może być niezrozumiałe dla kogoś innego. Po to min. wrzucam je tutaj aby inni mogli się z tym zapoznać i dać znać jak to się czyta itd. 

 

 

 

Pamiętajmy, że tutejsza społeczność nie ma nas uczyć, jak pisać poprawnie, bo to nie korekta w drukarni, za którą słono się płaci. Tutaj wspieramy się jak Przyjaciele, Koledzy, Znajomi. Chcemy, acz nie musimy. :) O niekulturalnym zachowaniu mowy nie ma! :) Zwłaszcza, jeśli ktoś poświęca nam czas i pomaga. :) Jeżeli chcesz mieć tu czytelników, ucz się na ich wskazówkach, a także kulturze osobistej przy zwracaniu do innych. :)

 

– Jasne, pewnie, ja to świetnie rozumiem. Ale też i proszę o zrozumienie. O to, że nie tylko weterani poświęcają tu czas na czytanie i komentowanie tekstów, o to, że nie wszyscy są perfekcyjnymi polonistami, o to, że nie tylko weteran ma prawo wypowiadać się bezpośrednio, o to, że świeżak też ma prawo do uwag krytycznych wc pracy weterania itd. I, że jak autor prosi o fabularną opinię o swoim tekście to dobrze by było to uwzględnić jak już się pisze koment. I o tej pokorze i koleżeństwie to też fajno aby działało w obie strony. Wtedy faktycznie to by pomogło temu forum :) 

 

 

 

I tu dostrzegłam ten sam, co w innym Twoim opowiadaniu błąd gramatyczny – niepoprawną odmianę wyrazu:

Nic dziwnego, że u części widowni smartfony poszły w ruch aby uwiecznić tą scenę.

Wódz elfów też miał minę jakby właśnie podzielał takie zdanie i już otworzył usta aby coś powiedzieć gdy wtrąciły się w tą scenę osoby trzecie. – błąd jest niestety powtórzony

– No ale jaki błąd gramatyczny i to powtórzony?

 

 

Ukoronowaniem kostiumy były rogi wpięte w jej blond włosy widocznie już wcześniej. – w tym zdaniu jest literówka

– Oki, fakt, widzę. 

 

Też była ubrana w jakieś elfi kostium i widocznie odgrywała zgrabną, ciemnoskórą elfkę. – w tym również

– Ok, widzę.

 

A widzowie z zapartym tchem czekali dokąd aktorzy posunął się w swoich rolach. – tutaj widnieje błąd ortograficzny, który czyni zdanie kompletnie niejasnym

 

– Oki, spróbuję to inaczej ubrać w słowa. 

 

Zdania o niepoprawnej konstrukcji lub niejasne to np.:

Nie wiesz co się ostatnio nasłuchałam o tobie od Elandii.

– Nie, ma tego dość! Mam tego wszystkiego, cholernie dość! Koniec tego! – pierwsze

 

– I co w tym fragmencie jest niejasnego?

 

 

Ona też jakby stanowiła łącznika i negocjatora pomiędzy zwaśnionymi stronami próbując ich jakoś pogodzić albo chociaż uspokoić przez co wydawała się być najsympatyczniejsza z nich wszystkich.

Zaś głowa rodziny zaś jawiła się jako zwykły ciapciak i kapeć jaki nie ma szacunku i poważania nawet we własnym domu.

– No i będę musiał płynąć razem z nimi. – westchnął na końcu bo nawet jak zamierzał zamieszać w tych rodzinnych relacjach o był niejako skazany na dzielenie ich losu.

Po wszystkim cała szóstka znów była zgranym zespołem aktorów, kolegów i koleżanek z jednej trupy jako ciężko pracowali nad tą sztuką i teraz mieli chwilę aby nacieszyć się brawami i okrzykami uznania.

 

Powtórzeń znowu mnóstwo.

 

 

– Byłoby mi łatwiej jakbyś wskazała te powtórzenia :) No ale może przeredaguję ten fragment. 

 

 

Co do samej fabuły, niestety nie przypadła mi do gustu, żarty są sztucznie udawane i przejaskrawione, wiele spraw niepotrzebnie tłumaczysz, choć czytelnik sam je widzi, ale to tylko moje zdanie i oczywiście mogę się mylić.

– Myślę, że dla komizm i pariodia mogą być bardziej widoczne dla kogoś kto zna uniwersum z tymi elfami. Bez tego chyba faktycznie może to być trudniejsze w odbiorze a część nawiązań być nieczytelna. Ale spoko, dzięki za przeczytanie i komenty :) 

Pipboyu79, rozumiem, ale tak nie ma sensu do tego podchodzić. Zdenerwowanym można być, ale nerwy na bok, trzeba pracować, pracować i pracować. Każdy z nas musi nad swoimi tekstami, nie ma innej rady. :) Piszę Ci to wyłącznie z życzliwości. :) Za każdą radę każdego nowego Czytelnika zawsze dziękuj. :) Czerp z każdej wskazówki. :) Naprawdę to będzie procentować. :) Z wielką chęcią zgłoszę Twoje kolejne opowiadania do Biblioteki, a może i Piórka, z pewnością uczynią to i inni Czytelnicy, ale musisz wykrzesać dobrą wolę. :) Pokaż, że się starasz poprawiać. Że chcesz pisać lepiej po polsku. Każdy z nas poprawia błędy, bo nie ma ludzi bezbłędnych. :) Norma. :)

Już wiemy z poprzedniego Twojego tekstu, że owym nieszczęsnym błędem gramatycznym, powtarzanym często, było “tę”, czyli “ta” w Bierniku. :) 

Co do dialogów – wyjaśniam na przykładach:

A w ogóle kto to jest? To Garlond już ci się skończył? – jakby na deser zapytał o mężczyznę towarzyszącego jego żonie. – “JAKBY” to nie czynność gębowa, więc piszemy WIELKĄ LITERĄ:

A w ogóle kto to jest? To Garlond już ci się skończył? – Jakby na deser zapytał o mężczyznę towarzyszącego jego żonie.

 

Nim jej poderżnęłam gardło. – żona prychnęła na swojego męża i w paru zdaniach streściła jak… – “ŻONA” tak samo, to nie jest czynność gębowa, a zatem – wielką literą i po kropce:

Nim jej poderżnęłam gardło. – Żona prychnęła na swojego męża i w paru zdaniach streściła jak

 

– To twoja matka tak twierdzi. – mruknął Hubert znów chyba niezbyt będąc – “MRUKNĄŁ” to czynność gębowa, zatem ma być zapisana małą literą bez uprzedniej kropki:

– To twoja matka tak twierdzi – mruknął Hubert znów chyba niezbyt będąc…

 

Inne sprawy:

– Nie, ma tego dość! Mam tego wszystkiego, cholernie dość! Koniec tego! – pierwsze

– I co w tym fragmencie jest niejasnego? – ja nie rozumiem pierwszego zdania – KTO ma dość? 

 

 

Myślę, że dla komizm i pariodia mogą być bardziej widoczne dla kogoś kto zna uniwersum z tymi elfami. Bez tego chyba faktycznie może to być trudniejsze w odbiorze a część nawiązań być nieczytelna. Ale spoko, dzięki za przeczytanie i komenty :) 

 

Pewnie masz rację, i ja dziękuję, pozdrawiam serdecznie i życzę Ci powodzenia w dalszej twórczości. :) 

Pecunia non olet

Pipboyu79, rozumiem, ale tak nie ma sensu do tego podchodzić. Zdenerwowanym można być, ale nerwy na bok, trzeba pracować, pracować i pracować. Każdy z nas musi nad swoimi tekstami, nie ma innej rady. :) Piszę Ci to wyłącznie z życzliwości. :) Za każdą radę każdego nowego Czytelnika zawsze dziękuj. :) Czerp z każdej wskazówki. :) Naprawdę to będzie procentować. :) Z wielką chęcią zgłoszę Twoje kolejne opowiadania do Biblioteki, a może i Piórka, z pewnością uczynią to i inni Czytelnicy, ale musisz wykrzesać dobrą wolę. :) Pokaż, że się starasz poprawiać. Że chcesz pisać lepiej po polsku. Każdy z nas poprawia błędy, bo nie ma ludzi bezbłędnych. :) Norma. :)

 

– Szpoko, dzięki za życzliwość i dobre słowo. To budujące. Postaram się wykrzesać z siebie więcej optymizmu i wiary w forumowych bliźnich :)

 

 

Już wiemy z poprzedniego Twojego tekstu, że owym nieszczęsnym błędem gramatycznym, powtarzanym często, było “tę”, czyli “ta” w Bierniku. :) 

 

– No tak. To jest dla mnie trudne. 

 

 

A w ogóle kto to jest? To Garlond już ci się skończył? – jakby na deser zapytał o mężczyznę towarzyszącego jego żonie. – “JAKBY” to nie czynność gębowa, więc piszemy WIELKĄ LITERĄ:

A w ogóle kto to jest? To Garlond już ci się skończył? – Jakby na deser zapytał o mężczyznę towarzyszącego jego żonie.

 

– Okey wydaje mi się, że zaczynam rozumieć tą zasadę. 

 

 

Nim jej poderżnęłam gardło. – żona prychnęła na swojego męża i w paru zdaniach streściła jak… – “ŻONA” tak samo, to nie jest czynność gębowa, a zatem – wielką literą i po kropce:

Nim jej poderżnęłam gardło. – Żona prychnęła na swojego męża i w paru zdaniach streściła jak

 

– Oki tu chyba też. 

 

 

– To twoja matka tak twierdzi. – mruknął Hubert znów chyba niezbyt będąc – “MRUKNĄŁ” to czynność gębowa, zatem ma być zapisana małą literą bez uprzedniej kropki:

– To twoja matka tak twierdzi – mruknął Hubert znów chyba niezbyt będąc…

 

– Tu chyba też.

 

 

– Nie, ma tego dość! Mam tego wszystkiego, cholernie dość! Koniec tego! – pierwsze

– I co w tym fragmencie jest niejasnego? – ja nie rozumiem pierwszego zdania – KTO ma dość? 

 

– Hubert. A właściwie postać jaką gra. Cały fragment wygląda tak:

 

 

– Nie, ma tego dość! Mam tego wszystkiego, cholernie dość! Koniec tego! Biorę statek i wypływam gwałcić, palić, zabijać i rabować! Biorę swoją wierną załogę i wypływam! Nie wiem kiedy wrócę i czy w ogóle wrócę! Demi! Zbieraj się! Popłyniesz ze mną! – przez większość sztuki poza jej początkiem to głowa elfiej rodziny nie wyglądała zbyt dumnie.

 

– To wszystko wypowiada Hubert jako elfia głowa rodziny. Nie jest to czytelne? Nie widać tego?

 

 

 

– Oki tu też dzięki za podpowiedzi i porady. No i za poświęcony czas i uwagę. Postaram się przejrzeć jeszcze raz ten tekst w wolnym czasie. No i trzym się i powodzenia we własnych tekstach :)

 

– Okey wydaje mi się, że zaczynam rozumieć tą zasadę.

 

zasadę :)

Wzajemnie, trzymaj się i powodzenia. :) A Forumowi Bliźni pomogą zawsze, tylko to doceniaj, a nie krytykuj. Każdy z nas popełnia błędy. Norma. :) 

Pozdrawiam serdecznie. :)

Pecunia non olet

– Szpoko, dzięki za pomoc i dobre słowo i też powodzenia :)

Wzajemnie, pozdrawiam, a teraz popracuj nad swoimi tekstami, jak tutaj każdy z nasz pracuje nad swoimi. :)

Powodzenia. :)

Pecunia non olet

Nowa Fantastyka