- Opowiadanie: czeke - Chevrolet Superior

Chevrolet Superior

Cześć,

wrzucam krótki tekst z lekkim dreszczykiem, napisany w ramach przymiarek do czegoś straszniejszego :)

Jeżeli ktoś zechce wyrazić opinię, będę wdzięczny.

Dyżurni:

regulatorzy, homar, syf.

Oceny

Chevrolet Superior

To był mały, schludny dom, jakich wiele można znaleźć na przedmieściach Baltimore, zamieszkanych głównie przez nieźle sytuowanych przedstawicieli klasy średniej. Daleko im było jeszcze do wielkich fortun teksańskich czy kalifornijskich potentatów, ale aspiracje tutejszych mieszkańców nie były wcale mniejsze. Po prostu realizowali je inaczej. Nie dali się uwieść awanturniczej legendzie Zachodu, gdzie fortuna szczodrze obdarowywała największych śmiałków, wynosząc ich na szczyty. Ludzie Wschodniego Wybrzeża wierni tradycji swych protestanckich przodków wierzyli w Boga i ciężką pracę. Swój amerykański sen tworzyli, prąc do celu wolno, ale niepowstrzymanie. Cenili spokój i stabilizację, a porządek panujący na ulicach ich miast tylko to potwierdzał.

Zawsze źle się czułem, kiedy musiałem zaburzyć ten ich spokój, ale co miałem robić? Sierżant policji czasami musi rozgrzebać czyjeś brudne sprawy albo przekazać złe wieści.

Stałem przed drzwiami domu państwa Stugges. Przepraszam, w tym momencie trzeba już powiedzieć: wdowy Stugges. Było późne popołudnie i pomyślałem, że nie ma co przedłużać sprawy. Czekała mnie jeszcze podróż powrotna do Waszyngtonu. Trudno, przyjemne czy nie, trzeba to załatwić. Poprawiłem mundur, uniosłem lekko daszek czapki, żeby odsłonić twarz, i zdecydowanym ruchem nacisnąłem przycisk dzwonka.

Drzwi otworzyła kobieta, wyglądająca na około pięćdziesiąt lat, ubrana w prostą, domową sukienkę. Chociaż włosy miała już posiwiałe, zachowało się kilka rudych kosmyków. Była o głowę niższa, więc żeby popatrzeć mi w oczy, musiała zadrzeć piegowatą twarz.

– Słucham pana. – Patrzyła na mnie zdziwiona i zaniepokojona.

– Pani Stugges? –  zacząłem oficjalnie.

– Tak – odrzekła niepewnie. –  O co chodzi?

 – Pani Stugges – kontynuowałem już cieplejszym tonem – mam dla pani smutną wiadomość. Pani mąż zginął dziś w wypadku samochodowym. Bardzo mi przykro.

Przez moment stała, jakby nie rozumiejąc, co do niej powiedziałem a po chwili, bez słów obróciła się na pięcie i odeszła w głąb domu.

– Pani Stugges! – zawołałem, a nie doczekawszy się odpowiedzi, ruszyłem za nią. Znalazłem ją w salonie, siedzącą na kanapie, dziwnie spokojną.

– Czy dobrze się pani czuje? Może podać pani szklankę wody? – Spojrzałem na stół, na którym stał szklany syfon i dwie szklanki odwrócone do góry dnem.

 – Nie, dziękuję. Wszystko w porządku. – W jej głosie nie było słychać żadnych emocji.

Nie wiedziałem, czy nie do końca uświadamia sobie, co się wydarzyło, czy była taka opanowana. Uznałem jednak, że mogę już przystąpić do sprawy, z którą tu przyjechałem.

– Jest mi niezmiernie przykro, ale zważywszy na pewne okoliczności, muszę zadać pani kilka pytań. Czy możemy zacząć?

– Proszę mi powiedzieć, co się stało. – Zignorowała pytanie. Patrzyła w moim kierunku, ale wyraźnie widziałem, że jej spojrzenie nie zatrzymuje się na mnie, tylko przechodzi na wskroś, jakbym był przeźroczysty. Obejrzałem się przez ramię. Za mną na ścianie wisiała fotografia mężczyzny stojącego przy samochodzie, chevrolecie superior takim, w jakim zginął pan Stugges. Nie przyglądałem się jednak długo zdjęciu.

– Czy to pani mąż? – rzuciłem tylko.

– Nie, to nie Henry.

– Rozumiem. Wróćmy jednak do wyjazdu. Czy mąż wyjechał sam?

 – Tak. Miał tylko załatwić kilka spraw w stolicy i wrócić jutro. – Spojrzała na mnie tym razem już przytomnie. –  Proszę mi powiedzieć, jak zginął.

– Jego samochód wypadł z drogi na zakręcie. Pewnie nic by się takiego nie stało, ale musiał trafić na jakąś nierówność w jezdni i przednie zawieszenie się rozsypało. Najgorsze jednak było to, że siła odśrodkowa wyrzuciła pana Stuggesa z samochodu. Doprawdy nie wiem, jak to się mogło stać. Drzwi były zamknięte. Nie powinien był wypaść.

– Ale nie tylko to pana zastanawia. Prawda?

 – Rzeczywiście. Otóż twierdzi pani, że mąż podróżował sam. – Rozpiąłem dwa mosiężne guziki munduru i z wewnętrznej kieszeni wyjąłem fotografię, którą godzinę po wypadku wręczył mi roztrzęsiony policyjny fotograf. – Wszyscy świadkowie też to potwierdzają. A jednak proszę spojrzeć na fotografię.

Pani Stugges wzięła ode mnie czarno-białe zdjęcie przedstawiające samochód z rozbitą przednią szybą, pogiętą maską. Połamane, szprychowe koła oderwane od osi leżały tuż obok. Wokół wraku stali świadkowie, robotnicy z pobliskiej budowy, którzy jako pierwsi przybiegli na miejsce wypadku. Wyglądali na nieco przejętych katastrofą, ale patrzyli spokojnie w obiektyw. Dwóch z nich nawet opierało się swobodnie o brezentowy dach wozu.  

– Stary O’Bannon miał rację – odezwała się pani Stugges po dłuższej chwili.

– Nie rozumiem.

– Ten samochód jest nawiedzony.

– Nawiedzony?

–Tak, Hiram O’Bannon od razu to poznał, kiedy Henry przyjechał tym wozem do domu. Ja też czułam, że w tej maszynie jest coś złego. My Irlandczycy od razu wiemy, kiedy Zły pojawia się w pobliżu, ale Henry mi nie wierzył i wyśmiał ostrzeżenia.

– Mamy rok tysiąc dziewięćset dwudziesty ósmy. Przyzna pani, że w dzisiejszych czasach trudno traktować poważnie opowieść o opętanym samochodzie.

Pani Stugges jakby mnie nie słyszała i ciągnęła dalej.

 – Poniewczasie dowidzieliśmy się, że poprzedni właściciel tego chevroleta popełnił w nim samobójstwo. Nie znam przyczyny, ale taki czyn to straszliwe bluźnierstwo przeciw Bogu. To dlatego jego rodzina sprzedała samochód po bardzo niskiej cenie. Chcieli się go pozbyć, a Henry się cieszył, że znalazł świetną okazję. On bardzo lubił samochody.

– Samobójstwo poprzedniego właściciela jeszcze nie dowodzi, że samochód był nawiedzony.

– Niech pan się dobrze przyjrzy. – Wskazała ręką na ścianę za moimi plecami. – To właśnie jest poprzedni właściciel tego samochodu. Henry znalazł w schowku to zdjęcie. Uznał, że jest niezłe, i powiesił na ścianie, żeby mi pokazać, że przestrogi Hirama to tylko bujdy zabobonnego Irlandczyka i że on nie boi żadnej się klątwy.

Wolnym krokiem podszedłem do zawieszonej na ścianie fotografii.

Dreszcz przeszedł mi po plecach. Na zdjęciu, oparty o dobrze znany mi samochód, stał mężczyzna. Ten sam, którego niewyraźna postać widniała na miejscu pasażera na policyjnej fotografii przedstawiającej rozbitego chevroleta Henry’ego Stuggesa.

Koniec

Komentarze

Cześć,

pyszny szort. Czytało się świetnie. Żadnych zbędnych informacji, opisów. Czysto i schludnie :)

 

Gdybym miał się na siłę uczepić, to wstawka o aktualnym roku jest nieco nienaturalna. Rozumiem jej potrzebę, ale wypowiedz policjanta nieco wybija z immersji. 

Cześć lenti,

Dziękuję za komentarz. 

Może faktycznie ten rok wyszedł trochę nienaturalnie, ale chciałem tę scenkę osadzić właśnie w latach dwudziestych, nie idąc w rozległe opisy.

Na przyszłość zapamiętam, żeby nie chodzić na skróty :)

Cześć, czeke. Trudno, żeby nie pojawiło się skojarzenie o pewnym znanym samochodzie, który również żył własnym życiem, pióra Maestro Kinga. Napisałeś to bardzo dobrze i przyjemnie się czytało. Nie będę punktował miejsc, gdzie masz literówki i błędy językowe. Bardzo dobry tekst. Pozdrawiam.

Cześć,

Dziękuję. i cieszę się, że czytało się przyjemnie.

Tekst był pisany jako ćwiczenie, więc punktowanie jest mile widziane :)  

Chociaż samochód jest tu istotny, to jednak jest tylko narzędziem, a nie samoistnym bytem. Zresztą, gdzie mnie tam do Kinga panie :) To jest po prostu historyjka zainspirowana zdjęciem:

Brak dostępnego opisu zdjęcia.

 

Hej, czeke – dobre :). Prosta historia z duchem ale podana bardzo dobrze. Jeśli to było ćwiczenie to czekam na rezultaty tych ćwiczeń, bo po tym szorcie zapowiadają się obiecująco:) . Klikam i pozdrawiam :)

"On jest dziwnym wirtuozem – Na organach ludzkich gra Budząc zachwyt albo grozę, Myli się, lecz bal wciąż trwa. Powiedz, kogo obchodzi gra, Z której żywy nie wychodzi nigdy nikt? Tam nic nie ma! To złudzenia! Na sobie testujemy Każdą prawdę i mit."

Z szorta wyziera należyty klimat, sprawiający że robi się nieco strasznie i niesamowicie, a i dreszczyk się pojawił.

Mam nadzieję, że po tej udanej przymiarce stworzysz prawdziwie straszne dzieło. :)

 

stojącego przy samochodzie, Chevrolecie Superior… → …stojącego przy samochodzie, chevrolecie superior

Nazwy samochodów piszemy małą literą. https://sjp.pwn.pl/poradnia/haslo/marki-samochodow;715

 

wzięła ode mnie czarno białe zdjęcie… → …wzięła ode mnie czarno-białe zdjęcie

 

poprzedni właściciel tego Chevroleta… → …poprzedni właściciel tego chevroleta

 

przedstawiającej rozbitego Chevroleta Henry’ego Stuggesa. → …przedstawiającej rozbitego chevroleta Henry’ego Stuggesa.

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Witaj Bardzie,

Dzięki za doping. Już się nawet wziąłem za tę straszną historię. Mam nadzieję , że nie zejdzie mi jakoś ekstremalnie długo :)

Regulatorzy,

 Dziękuję za poprawki. Wszystkie chevrolety już sprowadziłem do właściwego formatu :)

Najzabawniejsze jest to , że pierwotnie zapiałem tę nazwę małą literą, a na końcu, przy sprawdzaniu tekstu, zgodnie z metodologią ”co by tu jeszcze poprawić” pozamieniałem na duże :D

Teraz na pewno zapamiętam jak ma być.

Bardzo proszę, Czeke. Miło mi, że mogłam się przydać. :)

 

…nazwę małą literą, a na końcu, przy sprawdzaniu tekstu, zgodnie z metodologią ”co by tu jeszcze poprawić” pozamieniałem na duże :D

Pewnie nie pierwszy raz przekonałeś się, że „lepsze” może okazać się gorsze od „dobrego”. ;)

 

Powodzenia w pracy nad nowym opowiadaniem. :)

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Cześć, czeke

Nie powiem, żeby szort wywołał we mnie dreszczyk niepokoju, bo czegoś mi do tego zabrakło, ale mimo wszystko klimat i dobry styl opowieści robią swoje. Szczególnie sam początek według mnie dobry, to płynne przejście z opisu mieszkańców do głównego bohatera, który udało ci się świetnie zarysować w kilku zdaniach. 

Z pewnością kliknę, bo szort niezły. 

Pozdrawiam.

Sen jest dobry, ale książki są lepsze

Cześć, Młody pisarzu.

Dziękuję za komentarz. Na większą dawkę grozy przyjdzie jeszcze poczekać, ale pracuję nad tym :)

Hej. Podobało mi się. Niby wiadomo, o co chodzi, a jednak pozostają znaki zapytania odnośnie do samego wypadku i tuta załącza się wyobraźnia. Fajny klimat i napięcie, chociaż groza gdzieś umknęła. Duch niepogodzony ze śmiercią – może w prawdziwym życiu był wredny – wymierza sprawiedliwość za pomocą samochodu. Nieboszczyk musi mieć silną energię, skoro daje radę manipulować autem. Pozdrawiam. :)

Hej, Czeke!

 

Sympatyczny szorcik, z wyczuwalnym dreszczykiem. W sumie wiele się nie dzieje, a jednak niepokój jest.

 

Z uwag technicznych:

– Mamy rok tysiąc dziewięćset dwudziesty ósmy.

Jakoś nienaturalnie to brzmi :D Rozumiem, że chciałeś wpleść datę do treści szorta, ale wydaje mi się, że można było to zrobić nieco subtelniej :)

 

Pozdrawiam!

Jak opisał mnie pewien zacny Bard: "Szyszkowy Czempion Nieskończoności – lord lata, imperator szortów, najwspanialsza portalowa Szyszunia"

Dobrze napisane. Klimat, postaci fajnie zarysowane. Czy to coś straszniejszego, do czego się przymierzasz, będzie oparte na tym pomyśle? Rozbudujesz tę historię?

Fajny short.

Mnie najbardziej podobał się moment, gdzie okazało się, w którym roku działa się akcja.

Bardzo dziękuję za komentarze.

Tygrysica – Rzeczywiście, krótka forma wymusza tajemniczość :) Nie było miejsca na wyjaśnienie co się dokładnie stało, ale co by to nie było, przyczyniły się do tego zjawiska nadprzyrodzone.

 

cezary_cezary – Obawiałem się, że tych kilka detali (model samochodu, szprychowe koła, mosiężne guziki) to będzie za mało, żeby wyraźnie osadzić akcję w latach dwudziestych, a zależało mi na tym. Dlatego postanowiłem powiedzieć to wprost. Pewnie jednak można było to jakoś zgrabniej ująć :) 

 

AP – Nie, to będzie zupełnie inna historia, dziejąca się w innym czasie i miejscu, chociaż też w Ameryce. 

 

MichałBronisław – lata dwudzieste, lata trzydzieste… :) dla mnie ostatni moment na opowieści o duchach. Potem świat się tak jakoś brutalnie urealnił.

Bardzo się wkręciłem, dobrze poprowadzona narracja, krótko, ale wystarczająco przedstawiony świat. Miłe oku dialogi.

Oby więcej takich :)

Liczę na dłuższe opowiadania

Sympatyczny szort, chociaż horror. Nieźle się czytało, fantastyczny twist wszedł we właściwym momencie.

Babska logika rządzi!

Mr_D – Dziękuję. Miło słyszeć.

 

Finkla – Horror? Hm..nie chciałem nikogo przerażać. Ot, tylko sprawić, żeby poczuł się lekko nieswojo :)

No, śmierć, duchy… Dla mnie wygląda horrorowato…

Babska logika rządzi!

Rzeczywiście, są wymagane elementy. Może błędnie przyjąłem, że do horroru brakuje jeszcze kilku wiader krwi, sterty wyrwanych kończyn i ułożonego z wyprutych wnętrzności napisu SZANUJ ZIELEŃ :)

Wolę staromodne określenie “powieść grozy”, ale “horror” tez może być :)

Z lekka oldschoolowy szort przedstawiający dość już wyeksploatowany w literaturze motyw. Czytało się dobrze, ale bez emocji. Tekst jest bardzo suchy, zabrakło mi napięcia, może klimatu niepewności czy tajemnicy. A że spodziewałam się, w którą stronę historia się potoczy, to i zaskoczenia nie było. 

 

Językowo – jest trochę literówek i drobiazgów interpunkcyjnych. 

It's ok not to.

Hej!

 

Spodziewałem się jakiegoś twistu na koniec, czegoś, co może już kiedyś czytałem/widziałem, podobnego w założeniu, ale odmiennego w formie, i się – niestety – nie doczekałem.

Napisane dobrze, nie zauważyłem żadnych wyraźnych zgrzytów, które przeszkodziłyby mi w lekturze, ale – powtórzę się za przedpiścami – bez emocji. Masz czasem takie wrażenie, że robisz coś, co wydawało Ci się skomplikowane, ale po chwili masz to już zrobione i pozostajesz z takim trochę zdziwieniem, trochę rozczarowaniem, z “I to tyle? Już gotowe?” cisnącym się na usta? Jeśli kiedyś tak miałeś, to powinieneś zrozumieć, co poczułem, kiedy doczytałem Twój tekst do końca.

Jeśli rozpatrywać ją gatunkowo, to jest to opowieść grozy, bo posiada standardowe dla gatunku elementy, ale choć tę grozę widać, to jej w ogóle nie czuć.

Mam nadzieję, że nie urazi Cię określenie, którego na zakończenie pozwolę sobie użyć: dobrze napisane i to w zasadzie tyle.

 

Pozdrawiam serdecznie :)

Q

Known some call is air am

Cześć, Czeke!

Powiedziałbym, że tekst nie przykuwa uwagi. Solidna wprawka, napisana ładnym językiem, ale ze sporą liczbą błędów jak na tak krótki utwór, z narracją poprowadzoną bez większych potknięć, ale też bez zaskoczeń, miejscami może przegadana. Dobra wiadomość jest taka, że z tego rodzaju przeciętności łatwiej wyjść w górę niż w dół. Pomyślałem jeszcze, że może przeciętność jest świadoma i ma ukazywać, jak ci stateczni mieszczanie wschodniego wybrzeża potrafią zrobić coś nudnego i przewidywalnego nawet z nawiedzonego chevroleta, wtedy byłby to interesujący, ale trudny do właściwego odczytania eksperyment.

przedmieściach ich miast

Nic innego raczej nie powinno mieć przedmieścia.

uniosłem lekko daszek czapki, żeby moja twarz była dobrze widoczna, i zdecydowanym ruchem nacisnąłem przycisk dzwonka.

Wtrącenia wydzielamy przecinkami obustronnie.

Była o głowę niższa ode mnie, więc żeby popatrzeć mi w oczy, musiała zadrzeć do góry piegowatą twarz.

a po chwili, bez słów obróciła się na pięcie i odeszła w głąb domu.

Tutaj bez przecinka: https://sjp.pwn.pl/poradnia/haslo/przecinek-po-okoliczniku;2978.html.

muszę zadać pani kilka pytań.

– Proszę mi powiedzieć, co się stało. –  Zignorowała pytanie.

Podwójna spacja. Właściwie nie zignorowała pytania, bo żadne jeszcze nie padło (od czasu tego o szklankę wody, na które odpowiedziała).

jakbym był przeźroczysty.

Najnowsze słowniki już dopuszczają, ale “przezroczysty” jest właściwszą historycznie formą.

–  Proszę mi powiedzieć, jak zginął.

Przecinek niezbędny ze względu na rozbieżne orzeczenia. I znów się zaplątała podwójna spacja.

przednie zawieszenie się rozsypało.

Doprawdy nie wiem, jak to się mogło stać.

potwierdzają.  A jednak

I jeszcze jedna.

Pani Stugges wzięła ode mnie czarno-białe zdjęcie przedstawiające samochód z rozbitą przednią szybą, pogiętą maską. Połamane, szprychowe koła oderwane od osi leżały tuż obok.

Skoro samochód ma szprychowe koła, to zdjęcia w kolorze pozostawały jeszcze drogą, eksperymentalną techniką – narrator współczesny wydarzeniom nie zaznaczałby, że jest czarno-białe, bo nie byłoby powodu przypuszczać niczego innego.

–Tak, Hiram O’Bannon

A tu dla odmiany zjadło spację.

Uznał, że jest niezłe, i powiesił na ścianie

Jak poprzednio domykamy wtrącenie.

widniała na miejscu pasażera, na policyjnej fotografii

Przecinek jest niepotrzebny.

Wszystkie chevrolety już sprowadziłem do właściwego formatu

Tylko do końca 2025…

 

Pozdrawiam i życzę dużo przyjemności z pisania!

Cześć czeke

 

Bardzo fajnie napisany szort. Tak jak zauważył Hesket klimatem przypomina dokonania Kinga.

Chevrolet Superior to piękne auto, mimo tego nie rozumiem dlaczego jego zdjęcie (z nieżyjącym właścicielem) wisiało na ścianie w salonie państwa Stugges.

 

Pozdr

Dziękuję za komentarze. Na pewno do przemyślenia na przyszłość

dogsdumpling – faktycznie tekst miał być taki oldschoolowy, dopasowany do zdjęcia. Może ciut za bardzo :)

Outta Sewer – Nie urazi. Przecież prosiłem o opinię :)

 

Ślimak Zagłady – Dziękuję za łapankę. Jak tylko dorwę się do pełnowymiarowej klawiatury, to poprawię błędy.

 

Sajmon15 – Powody umieszczenia tego zdjęcia na ścianie były dwa. Po pierwsze Henry Stugges chciał zademonstrować, że nie przejmuje się żadnymi duchami, klątwami itp. Po drugie, musiałem jakoś pokazać bohaterowi twarz poprzedniego właściciela samochodu, żeby mógł go potem rozpoznać jako ducha :)

 

Czeke, fajny szort. Forma też. Dobrze się czytało. Policjant będzie miał problem. Pozdrawiam :)

Dziękuję, miło słyszeć. Znaczy, że dobrze się czytało, a nie, że policjant będzie miał problem :)

Kompetentnie napisana i klimatyczna historia.

facebook.com/tadzisiejszamlodziez

Dziękuję za odwiedziny i komentarz.

Hej, podobało mi się i widzę po komentarzach, że nie tylko mi skojarzyło się z którąś z powieści Stephena Kinga. Opowiadanie jest bardzo krótkie, ale odpowiednio skondensowane i kompletne, co przy tej długości tekstach nie zawsze się zdarza. Końcowy twist pojawia się dokładnie tam, gdzie powinien. Dobrze się czytało!

 

Dzięki za przeczytanie i komentarz. 

Tekst z założenia był ”ćwiczebny”, więc nie mogłem się rozpisywać, ale może wyszło mu to na dobre :)

 

Hej.

Pozwól, że zacznę od wątpliwości.

 

“Cenili sobie spokój i stabilizację, a porządek panujący na ulicach ich miast tylko to potwierdzał”.

 

“Poprawiłem na sobie mundur, uniosłem lekko daszek czapki,”

 

“Drzwi otworzyła mi kobieta, wyglądająca na około pięćdziesiąt lat” 

 

Śmiało można pogrubione ciach-ciach. Dość dużo masz tego zbędnosłowia.

 

Drugim problemem jest bardzo częste dookreślanie.

Przybliżę przykład:

 

“Była o głowę niższa ode mnie, więc żeby popatrzeć mi w oczy, musiała zadrzeć do góry piegowatą twarz.

– Słucham pana. – Patrzyła na mnie zdziwiona i zaniepokojona”. – Spójrz, aż trzykrotnie dookreślasz.

 

No ale abstrahując od tych drobnostek, short daje darę. Nie wywala z kapci, ale ma wszystko to, co powinien. Tragedię, tajemnicę i punkt kulminacyjny.

Cześć,

Dzięki za uwagi. Przejrzę tekst i poprzycinam trochę te nadmiary :)

Cześć,

 

musiała zadrzeć do góry piegowatą twarz.

Jak dla mnie trochę tautologia w stylu zejść w dół po schodach

 

Patrzyła w moim kierunku, ale wyraźnie widziałem, że jej spojrzenie nie zatrzymuje się na mnie, jakbym był przeźroczysty.

Tutaj subiektywne – zdanie sugeruje, że on powinien być przeźroczysty. Ja bym zmienił na:

Patrzyła w moim kierunku, ale wyraźnie widziałem, że jej spojrzenie nie zatrzymuje się na mnie, tylko przechodzi na wskroś jakbym był przeźroczysty.

 

Doprawdy nie wiem, jak to się mogło stać. Drzwi były zamknięte. Nie powinien był wypaść.

Czas przeszły, tryb przypuszczający. Chociaż wtedy wejdzie trochę byłoza z poprzednim zdaniem.

 

Traktuj proszę moje uwagi jak mega-czepialstwo ;]. Tekst jest napisany bardzo sprawnie i czysto. Czyta się płynnie i od razu widać, co jest napisane :D. Dobrze wyważyłeś szczegóły w opisówkach i nie ma odczucia infodumpów. 

Fabularnie jest króciutko – ot scena otwierająca dłuższe opowiadanie. Postaci trochę sztampowe, ale za to ładnie dopracowane zarówno w opisówkach, jak i w dialogach. Chętnie przeczytałbym dalszy ciąg tej historii :D.

 

pozdro

M.

 

Jestem bandzior! Świr! Sadysta! Niepoprawny optymista!

Cześć,

Wszystkie uwagi mile widziane. Zwłaszcza ta o “zadzieraniu do góry”:) 

Przejrzę, przemyślę, poprawię.

Dzięki za komentarz.

 

 

Nowa Fantastyka