- Opowiadanie: beeeecki - Kieruj się na południe

Kieruj się na południe

Szort za­in­spi­ro­wa­ne sy­tu­acją ma­ją­cej miej­sce jakiś czas temu – za­stą­pie­niu lek­to­ra Go­ogle Maps, pana Ja­ro­sła­wa Jusz­kie­wi­cza, gło­sem sztucz­nej in­te­li­gen­cji. Jakoś przy­jem­niej gu­bi­ło się z na­wi­ga­cją z jego gło­sem, stąd skrom­ny tek­ścik :). Może komuś przy­pad­nie do gustu.

Bar­dzo dzię­ku­ję be­tu­ją­cym!  

Dyżurni:

regulatorzy, homar, syf.

Biblioteka:

Użytkownicy IV, Użytkownicy, NoWhereMan

Oceny

Kieruj się na południe

Dla wielu wę­drow­ców je­stem oczy­wi­stością, która była, jest i bę­dzie. W końcu widzą i sły­szą mnie za­wsze, gdy po­dró­żu­ją. Dla mnie na­to­miast jest to praca, ktoś mnie za­trud­nił i za to płaci mi wy­na­gro­dze­nie. W końcu rów­nie do­brze mógł­bym pra­co­wać jako bar­d, he­rol­d lub po­słaniec. Do każ­dej z tych funk­cji nada­wał­bym się do­sko­na­le. Ale dla prze­chod­niów je­stem tylko do­dat­kiem do po­dró­ży, co nawet po­tra­fię zro­zu­mieć.

Za­wsze stoję na skrzy­żo­wa­niu dwóch istot­nych trak­tów, na skrzy­ni, która spra­wia, że wy­bi­jam się ponad tłum wę­drow­ców i każdy może mnie zo­ba­czyć. Ge­ne­ral­nie nie jest to naj­gor­sze miej­sce do pracy. Są tacy, co po­dob­no całe lata spę­dza­ją sie­dząc w skryp­to­riach lub in­nych ga­bi­ne­tach, ślę­cząc nad księ­ga­mi – takim to współ­czu­ję, ja przy­naj­mniej mogę stać na świe­żym po­wie­trzu i nie muszę nie­przy­jem­nie zgi­nać krę­go­słu­pa.

Oczy­wi­ście moja praca nie po­le­ga wy­łącz­nie na sta­niu.

Po­dróż­ni cza­sa­mi się gubią. Niby wie­dzą, że chcą dojść z punk­tu A do punk­tu B, ale nie za­wsze oka­zu­je się to takie pro­ste, jak są­dzi­li. Wtedy mogą zwró­cić się do mnie. Jeśli za­py­ta­ją, po­wiem im, gdzie leży punkt A i punkt B. Ba, po­tra­fię nawet bez więk­szych omy­łek okre­ślić jaką drogę na­le­ży obrać albo czy przy trak­cie znaj­du­je się jakaś karcz­ma. Jeśli po­przed­ni po­dróż­ni mi to zgło­szą, ostrze­gę też przed za­cza­jo­ny­mi zbój­ca­mi albo ze­rwa­nym mo­stem. To wła­śnie jest moja praca.

Mam lata do­świad­cze­nia, co nie ozna­cza, że je­stem nie­omyl­ny, albo że po­dróż­ni za­wsze zro­zu­mie­ją to co im po­wiem (to dru­gie ma miej­sce czę­ściej, ale wę­drow­cy rza­dziej to przy­zna­ją). Nie­jed­na osoba przy­cho­dzi­ła do mnie z pre­ten­sja­mi, że chcia­ła iść “tam”, a do­tar­ła “tu”, albo że chcia­ła “tam­tę­dy”, bo droga wy­bru­ko­wa­na, a ja po­pro­wa­dzi­łem “tędy”, błot­ni­stą ście­żyn­ką w lesie, bo była krót­sza. Przy­zna­ję, by­wa­ją takie sy­tu­acje.

Po­dob­no nie cie­szy­łem się jakąś fe­no­me­nal­ną re­pu­ta­cją wśród po­dróż­nych. Tak to zresz­tą bywa u osób, które przy­zwy­cza­ją in­nych do wy­so­kie­go po­zio­mu świad­czo­nych usług – gdy po­peł­nią choć­by drob­ną po­mył­kę, na­tych­miast zo­sta­nie im to wy­tknię­te, bez do­ce­nie­nia po­zo­sta­łej, cięż­kiej pracy. Nikt jed­nak nie wpadł na to, by mnie zwol­nić ze służ­by.

Wszyst­ko się zmie­ni­ło, gdy pew­ne­go dnia pod­szedł do mnie czło­wiek, który wcale nie chciał do­wie­dzieć się, gdzie w od­le­gło­ści pół dnia drogi znaj­du­je się targ „Ro­pu­cha” ani z jaką ka­ra­wa­ną naj­le­piej się za­brać, by do­je­chać przed dom uzdro­wi­cie­la.

– Dzień dobry – po­wie­dział cał­kiem przy­jaź­nie. Brzmiał tro­chę sztucz­nie, jakby ktoś su­ro­wo uczył go grzecz­no­ści przez ostat­nie kilka wio­sen, ale cóż, uprzej­mość to uprzej­mość.

– Witaj. Dokąd zmie­rzasz? – za­py­ta­łem. 

– Do cie­bie. Przy­sy­ła mnie wład­ca – po­wie­dział.

To już zde­cy­do­wa­nie zwró­ci­ło moją uwagę, która do­tych­czas kon­cen­tro­wa­ła się na kilku po­dróż­nych.

– Kie­ruj się trak­tem wschod­nim, a na­stęp­nie skręć na za­chód. Miej­sce do­ce­lo­we bę­dzie się znaj­do­wać za dru­gim za­krę­tem po wyj­ściu z lasu – po­in­for­mo­wa­łem przy­ja­znym gło­sem in­ne­go prze­chod­nia.

– Król G cze­goś sobie życzy? – za­py­ta­łem nie­zna­jo­me­go i zsze­dłem z pod­wyż­sze­nia. Nie za­mie­rza­łem gó­ro­wać nad roz­mów­cą, skoro chciał cze­goś ponad wy­tycz­ne do dal­szej drogi.

Przy­bysz mil­czał, jakby nie do­sły­szał py­ta­nia.

– Król G sobie cze­goś życzy? – po­wtó­rzy­łem, nieco po­iry­to­wa­ny, choć głos dalej mia­łem spo­koj­ny.

– Tak – nie­zna­jo­my za­re­ago­wał, jakby wcale nie było dziw­nej ciszy przed chwi­lą.

Teraz, sto­jąc na­prze­ciw­ko, mo­głem mu się le­piej przyj­rzeć. Wła­ści­wie wy­glą­dał bar­dzo po­spo­li­cie, ale nie w takim zna­cze­niu, że wy­da­wał się być, ot ko­lej­nym zwy­czaj­nym pa­rob­kiem. Wy­róż­nia­ło go to, że nic go nie wy­róż­nia­ło. Był po­zba­wio­ny cze­go­kol­wiek, co mo­gło­by sta­no­wić jego krót­ki opis. Wy­da­wał się żyć po to, aby nikt go nigdy nie za­pa­mię­tał. Prze­ra­ził mnie jego wy­gląd.

– A zatem, czego życzy sobie król? – Zi­gno­ro­wa­łem uczu­cie dys­kom­for­tu, które spo­wo­do­wał widok nie­zna­jo­me­go. Król G cze­goś chciał, to zna­czy­ło, że gdy się tego do­wiem, to przy­bysz sobie pój­dzie.

Jakoś nie przy­szło mi wtedy do głowy, że Król G wie wszyst­ko i nie mógł chcieć ode mnie żad­nej przy­słu­gi. Wła­ści­wie po samym wy­ra­że­niu „Przy­sy­ła mnie wład­ca” mo­głem się już do­my­ślić o co cho­dzi.

Zresz­tą nie­zna­jo­my trwał w mil­cze­niu, chyba ocze­ku­jąc, że już wszyst­kie­go się do­my­śli­łem. Zwąt­pił we mnie do­pie­ro po chwi­li.

– Przy­by­łem cię za­stą­pić – po­wie­dział bez­na­mięt­nym tonem. Chyba nie po­tra­fił mówić ina­czej.

– Za­stą­pić? – zdzi­wi­łem się. Do­pie­ro po kilku se­kun­dach uświa­do­mi­łem sobie co ozna­cza­ją te słowa.

– Król G jest wdzięcz­ny za twoje usłu­gi, ale jest zda­nia, że po­ra­dzę sobie le­piej niż ty. Trak­tów jest coraz wię­cej, lu­dzie coraz wię­cej po­dró­żu­ją. Po­ja­wia­ją się nowe go­spo­dy, za­jaz­dy, król or­ga­ni­zu­je uro­czy­sto­ści, które wpły­wa­ją na czę­sto­tli­wość po­dró­ży, a do tego po otwo­rze­niu uni­wer­sy­te­tu, do mia­sta za­jeż­dża wielu stu­den­tów, któ­rzy po­trze­bu­ją bar­dzo do­kład­nych wska­zó­wek. A ja je­stem z kor­pu­su Si – wy­ja­śnił pre­cy­zyj­nie, bez zbęd­nych pauz.

Był bar­dzo do­brze przy­go­to­wa­ny do tej roz­mo­wy. Za­sko­czył mnie do­kład­no­ścią wy­po­wie­dzi. Sam zda­wa­łem sobie spra­wę z nie­któ­rych ze wska­za­nych przez niego zja­wisk, ale gdy ujął to tak wszyst­ko na raz… Moja wiara we wła­sną nie­omyl­ność zma­la­ła, a to obu­dzi­ło wszyst­kie uśpio­ne wy­rzu­ty su­mie­nia. Ko­bie­ta, któ­rej nie ostrze­głem przed zbój­ca­mi i stra­ci­ła wszyst­ko. Młody po­sła­niec, któ­re­go koń skrę­cił kost­kę w błot­ni­stej prze­pra­wie. Ka­ra­wa­na kup­ców, która przez dwa dni krą­ży­ła po wschod­nich trak­tach, upar­cie trzy­ma­jąc się moich wska­zó­wek. Ta­kich sy­tu­acji były setki.

– Je­steś ma­pia­rzem? – za­py­ta­łem, by ukryć swoje zmie­sza­nie.

Nie­zna­jo­my przyj­rzał mi się uważ­niej. Wy­da­wa­ł się zdzi­wio­ny, dla­cze­go po jego sło­wach sobie stąd nie po­sze­dłem.

– Wła­ści­wie tak, pierw­szym w kor­pu­sie Si – od­parł krót­ko. Jego oschłość w po­łą­cze­niu z moimi wy­rzu­ta­mi su­mie­nia wy­wo­ła­ła we mnie złość.

– „Wła­ści­wie”?! – po­wie­dzia­łem gło­śniej. – Nie da się być ma­pia­rzem tylko tro­chę. To od­po­wie­dzial­na funk­cja! Dzie­sięć lat stu­dio­wa­łem wszyst­kie mapy i dalej robię to na bie­żą­co. Trze­ba umieć skon­tak­to­wać się z po­dróż­ny­mi, spra­wić, żeby ci za­ufa­li. To nie jest lekka służ­ba – wy­rzu­ci­łem z sie­bie, pod ko­niec sta­jąc się spo­koj­niej­szy. Wy­ty­ka­jąc trudy funk­cji ma­pia­rza, zda­łem sobie spra­wę, że przez lata peł­ni­łem ją cał­kiem do­brze.

– Prze­czy­ta­łem wszyst­kie mapy i sam na­kre­śli­łem wszyst­kie na nowo. Prze­czy­ta­łem wszyst­kie po­dróż­ne za­pi­ski, kro­ni­ki, księ­gi trak­tu­ją­ce o ka­ra­wa­nach, jeźdź­cach i wy­pra­wach. Na ten mo­ment wszyst­kie naj­śwież­sze do­ku­men­ty z in­for­ma­cja­mi, któ­rych mogą po­trze­bo­wać po­dróż­ni, są mo­je­go au­tor­stwa. Cała ko­mór­ka kor­pu­su Si nad tym pra­co­wa­ła – po­wie­dział nie­zna­jo­my, tak samo bez­na­mięt­nie. Nie był ura­żo­ny moim drob­nym wy­bu­chem. Nie­wie­le mogło go po­ru­szyć.

Nie zdą­ży­łem tego prze­my­śleć, bo po­de­szła do nas po­dróż­na, py­ta­jąc o drogę do Ta­wer­ny Pod Zło­ty­mi Łu­ka­mi.

– Naj­bliż­sza jest w mie­ście, dziel­ni­cy uni­wer­sy­tec­kiej, ulicy Mar­szał­ka P. Udaj się na za­chód, na­stęp­nie, za lasem, skręć na pół­noc. Do mia­sta wejdź bocz­ną bramą, gdyż dziś ze wzglę­du na jar­mark brama głów­na jest za­tło­czo­na. W mie­ście trzy­maj się murów, aż do­trzesz do uschłe­go dębu. Tam skręć w lewo, a do­trzesz na miej­sce. – Nie­zna­jo­my od­parł na­tych­miast na za­py­ta­nie ko­bie­ty. Ode­szła, nie do­py­tu­jąc o nic.

Chyba każdy po ta­kiej akcji po­pa­trzył­by na mnie z trium­fem w oczach, ale on po­zo­stał tak samo obo­jęt­ny jak wcze­śniej. A prze­cież miał prawo do wyż­szo­ści, nie byłem świa­dom po­ło­wy oko­licz­no­ści, o któ­rych wspo­mniał.

– Do­brze, nie będę się z tobą kłó­cił. Król G wie naj­le­piej – po­wie­dzia­łem krót­ko.

Sy­tu­acja była przy­kra, ale prze­cież nie za­mie­rza­łem się bić o swoją po­sa­dę. Tak jak już wspo­mnia­łem, mo­głem bez kło­po­tu zna­leźć za­trud­nie­nie gdzie in­dziej. Żal mi było tylko po­dróż­nych i ich wę­dró­wek, w któ­rych po­ma­ga­łem.

– Słusz­nie – skwi­to­wał nie­zna­jo­my i bez zbęd­nych słów wstą­pił na już nie moją skrzyn­kę. Na­stęp­nie po­pa­trzył na mnie jak­by­śmy wcale przed chwi­lą nie roz­ma­wia­li.

– Udaj się trak­tem na za­chód. Skręć na po­łu­dnie przy roz­wi­dle­niu przed skałą, a na­stęp­nie po­dą­żaj wzdłuż wy­brze­ża. Naj­bliż­sza wio­ska ry­bac­ka znaj­du­je się o pół dnia drogi dalej – po­wie­dział, pa­trząc na mnie tymi obo­jęt­ny­mi ocza­mi.

Czy tak wy­glą­da­łem dla in­nych po­dróż­nych? Prze­cież sta­ra­łem się do nich uśmie­chać, brzmieć przy­jaź­nie i bu­dzić za­ufa­nie.

– Skąd wiesz, że chcę się tam udać? – od­par­łem.

– Po tak istot­nym wy­da­rze­niu w twoim życiu, naj­od­po­wied­niej­sze bę­dzie zro­bie­nie sobie od­po­czyn­ku nad mo­rzem, w spo­koj­nej wio­sce ry­ba­ków – wy­ja­śnił, ewi­dent­nie spo­dzie­wa­jąc się py­ta­nia. Co wię­cej, miał rację, cał­kiem miło brzmia­ło słowo „od­po­czy­nek”.

– Hmm – mruk­ną­łem, sto­jąc w miej­scu.

– Za­chód jest tam. Trakt do roz­wi­dle­nia jest wy­bru­ko­wa­ny. Przy dro­dze nie cze­ka­ją zbój­cy, a wa­run­ki po­go­do­we gwa­ran­tu­ją przy­jem­ną po­dróż. – Nowy ma­piarz nie­spe­cjal­nie sza­no­wał moje za­my­śle­nie.

– Jesz­cze nie wiem, czy chcę się tam udać – od­par­łem bar­dzo spo­koj­nie.

– To naj­od­po­wied­niej­sze miej­sce dla cie­bie – stwier­dził.

– Tak – zgo­dzi­łem się. – Ale nie wiem, czy chcę się tam udać. Dzię­ku­ję za przed­sta­wie­nie mi tej moż­li­wo­ści – do­da­łem, czego nowy ma­piarz ewi­dent­nie nie był w sta­nie zro­zu­mieć. Nie od­po­wie­dział mi żad­nym „pro­szę bar­dzo”, czy „cie­szę się, że po­mo­głem”. Po kilku se­kun­dach od­wró­cił się i już o mnie nie pa­mię­tał. Być może tak ich uczy­li w kor­pu­sie Si.

Od­sze­dłem kilka kro­ków, czu­jąc ni­czym nie­skrę­po­wa­ną moż­li­wość uda­nia się dokąd ze­chcę. Uczu­cie to miało w sobie nutę eks­cy­ta­cji, ale i stra­chu. Tak wła­śnie czuje się każdy po­dróż­ny.

Po krót­kim na­my­śle po­sta­no­wi­łem, że nie po­dą­żę za wska­zów­ką no­we­go ma­pia­rza. Pa­mię­ta­łem, że da­le­ko na po­łu­dniu znaj­do­wa­ła się nie­wiel­ka osada, którą cza­sa­mi na­zy­wa­no „Osadą Cz”. Nikt nigdy nie po­dró­żo­wał tam do­ce­lo­wo, ale każdy, kto tam tra­fił, wra­cał za­do­wo­lo­ny.

Uśmiech­ną­łem się i po­wie­dzia­łem sobie tylko:

– Kie­ruj się na po­łu­dnie.

Koniec

Komentarze

Bar­dzo za­cnie opi­sa­łeś dzia­ła­nie pro­to­ty­pu GPS-u, jego użyt­ko­wa­nie w od­le­głych cza­sach i nie­spo­dzie­wa­ne za­stą­pie­nie do­tych­cza­so­we­go now­szym mo­de­lem. Do­brze się czy­ta­ło. ;)

Mam na­dzie­ję, że po­pra­wisz uster­ki, bo chcia­ła­bym zgło­sić tekst do Bi­blio­te­ki.

 

bo trasa wy­bru­ko­wa­na, a ja po­pro­wa­dzi­łem “tędy”, przez błot­ni­stą ście­żyn­kę w lesie... → …bo droga wy­bru­ko­wa­na, a ja po­pro­wa­dzi­łem “tędy”, błot­ni­stą ście­żyn­ką przez las

Idzie­my ścież­ką; przez ścież­kę można przejść na jej drugą stro­nę.

 

zwró­ci­ło moją uwagę, która do­tych­czas roz­po­ro­szo­na była… → Li­te­rów­ka.

 

– Je­steś Ma­pia­rzem? – za­py­ta­łem… → Dla­cze­go wiel­ka li­te­ra?

Uwaga do­ty­czy też tego słowa uży­te­go kilka razy w dal­szej czę­ści tek­stu; czy o pie­ka­rzu czy szew­cu też pi­sał­byś wiel­ką li­te­rą?

 

Nie­zna­jo­my przy­gląd­nął mi się uważ­niej.Nie­zna­jo­my przyj­rzał mi się uważ­niej.

 

 wy­rzu­ci­łem z sie­bie, pod ko­niec sta­jąc się spo­koj­niej­szym. → …wy­rzu­ci­łem z sie­bie, pod ko­niec sta­jąc się spo­koj­niej­szy.

 

czu­jąc ni­czym nie­skrę­po­wa­ną moż­li­wość uda­nia się, gdzie ze­chcę. → …czu­jąc ni­czym nie­skrę­po­wa­ną moż­li­wość uda­nia się dokąd ze­chcę.

Gdyby ci, któ­rzy źle o mnie myślą, wie­dzie­li co ja o nich myślę, my­śle­li­by o mnie jesz­cze go­rzej.

Au­to­rze, przed­sta­wi­łeś spo­koj­nie, bez emo­cji, przy­kład za­stą­pie­nia czło­wie­ka przez ro­bo­ta. Po­ka­za­łeś wady i za­le­ty cze­goś, czego wielu ludzi się oba­wia. Twój bo­ha­ter wie, że znaj­dzie inną pracę, więc nie prze­jął się utra­tą do­tych­cza­so­wej. Ca­łość mało praw­do­po­dob­na, ale w końcu to forum tek­stów fan­ta­stycz­nych. Masz nie­wie­le wska­zań od Reg, więc za­sto­suj się do nich jak naj­szyb­ciej. Po­do­ba mi się za­koń­cze­nie i wcze­śniej­szy tekst też. :)

Re­gu­la­to­rzy dzię­ki za wpad­nię­cie i bar­dzo traf­ne uwagi. Naj­waż­niej­sze, że me­ta­fo­ra się spraw­dzi­ła, bo bez tego ca­łość by le­ża­ła :).

Uwaga do­ty­czy też tego słowa uży­te­go kilka razy w dal­szej czę­ści tek­stu; czy o pie­ka­rzu czy szew­cu też pi­sał­byś wiel­ką li­te­rą?

W sumie to jest uwaga tak oczy­wi­sta, nie wiem skąd jakaś po­ku­sa, by nazwę po czę­ści wy­my­ślo­ną trak­to­wać od razu wiel­ką li­te­rą. Sobie czło­wiek wy­my­śli i od razu uważa za takie ważne, że ła­du­je wiel­ką li­te­rę :).

Koalo dzię­ku­ję bar­dzo, cie­szę się. Aku­rat tak wy­szło, że tek­ścik wrzu­ci­łem tego sa­me­go dnia, któ­re­go prze­czy­ta­łem Twoją “Nie­da­le­ką przy­szłość” więc bar­dzo AIowy dzień wy­szedł :).

 

Wia­do­mo, że wpa­da­ją teraz tek­sty kon­kur­so­we, więc sporo się dzie­je, także miło mi, że zna­leź­li­ście chwil­kę! Po­zdra­wiam ser­decz­nie!

Bar­dzo pro­szę, Be­eeec­ki. Miło mi, że mo­głam się przy­dać. A skoro po­pra­wi­łeś uster­ki, moge udać się do kli­kar­ni. ;)

Gdyby ci, któ­rzy źle o mnie myślą, wie­dzie­li co ja o nich myślę, my­śle­li­by o mnie jesz­cze go­rzej.

Hej!

 

Przy­jem­ny tek­ścik, faj­nie ad­ap­tu­jesz rze­czy­wi­stość. Na przy­kład z tymi zbó­ja­mi, cze­ka­ją­cy­mi na nie­świa­do­mych po­dróż­nych :p

 

Po­zdra­wiam!

Kto wie? >;

skry­ty dzię­ki za za­wi­ta­nie i opi­nię. Cie­szę się, że się po­do­ba­ło :)

re­gu­la­to­rzy to mi miło, że po­sta­no­wi­łaś prze­czy­tać i dać celne uwagi. I oczy­wi­ście bar­dzo dzię­ku­ję za klika :).

 

;D

Gdyby ci, któ­rzy źle o mnie myślą, wie­dzie­li co ja o nich myślę, my­śle­li­by o mnie jesz­cze go­rzej.

Bar­dzo ory­gi­nal­ny po­mysł. Świet­nie się to czyta. Jedne rze­czy wy­pie­ra­ją inne. Czę­sto to nowe jest gor­sze lub takie się wy­da­je. Po­stęp. 

Za­sta­na­wia mnie, czym jest “Osada Cz.” Pew­nie od­po­wiedź jest ba­nal­na, ale nic nie przy­cho­dzi mi do głowy.

 

Po­zdra­wiam

AP, dzię­ki za opi­nię, cie­szę się. 

Za­sta­na­wia mnie, czym jest “Osada Cz.” Pew­nie od­po­wiedź jest ba­nal­na, ale nic nie przy­cho­dzi mi do głowy.

I bar­dzo się cie­szę, że o to za­py­ta­łeś, bo sam nie je­stem z tego za­do­wo­lo­ny. Idea była taka, by osada, przy­naj­mniej ko­lo­kwial­nie, na­zy­wa­na była “Czło­wie­czeń­stwem”. Ale taka bez­po­śred­niość wy­da­ła się mi tan­det­na. Chwy­ci­łem się zatem tego, że był już Król G i ulica Mar­szał­ka P i pod­trzy­ma­łem motyw pierw­szej li­te­ry słowa. Tylko to “Osada Cz” nie brzmi w pełni tak jak­bym chciał, ale kon­kret­nie cho­dzi­ło mi o słowo “czło­wie­czeń­stwo”, nie ja­kieś inne. Także zo­sta­ła “Osada Cz”, grunt, że nie nisz­czy to ca­łe­go wra­że­nia. To cie­szy :)

Dzię­ki, po­zdra­wiam! 

Hej be­eeec­ki !!! !

 

Bar­dzo przy­jem­ne opko. Cie­ka­wy po­mysł. Który za­pad­nie mi w pa­mięć bo jest ory­gi­nal­ny :) Nie jest u Cie­bie źle z wy­obraź­nią :))))))

 

Po­zdra­wiam!!!

Je­stem nie­peł­no­spraw­ny...

da­wi­di­q150, dzię­ki za do­ce­nie­nie po­my­słu. Z tym jest prze­waż­nie naj­pro­ściej, więc cie­szy, że tutaj też wy­ko­na­nie nie prze­szka­dza w od­bio­rze. 

Po­zdra­wiam!

W końcu widzą i sły­szą mnie za każ­dym razem, gdy po­dró­żu­ją.

Ja bym in­tu­icyj­nie dał “za­wsze, gdy”, bo po­dróż to dłuż­sza spra­wa, a “za każ­dym razem” ko­ja­rzy mi się z wy­da­rze­nia­mi. Ale może nie.

Tym­cza­sem tak pra­cu­ję, ktoś mnie za­trud­nił i za to płaci mi wy­na­gro­dze­nie.

Ali­te­ra­cja, poza tym “tym­cza­sem” i “a prze­cież” – dwa zda­nie po sobie otwie­ra­ne kon­tra­punk­tem.

 

“Tym­cza­sem tak pra­cu­ję” – jakoś mi to ogól­nie nie brzmi.

po­zo­sta­łej [tu nie prze­ci­nek?] cięż­kiej pracy.

To już zde­cy­do­wa­nie zwró­ci­ło moją uwagę, która do­tych­czas roz­pro­szo­na była na kilku po­dróż­nych.

Ali­te­ra­cja.

 

Uwaga: Może “Po­dzie­lo­na po­mię­dzy” albo coś ta­kie­go?

 

Dru­gie zda­nie można łatwo za­pi­sać bez “była”.

– Kie­ruj się trak­tem wschod­nim, a na­stęp­nie, [prze­ci­nek zbęd­ny chyba] skręć na za­chód.

Ta­kich sy­tu­acji były setki.

Nu, ale wcze­śniej mówił, że wy­so­ka ja­kość.

Jego oschłość w po­łą­cze­niu z moimi wy­rzu­ta­mi su­mie­nia, [prze­ci­nek chyba zbęd­ny] wy­wo­ła­ła we mnie złość.

Dzię­ku­ję za przed­sta­wie­nie mi tej opcji

Ew. można “za pro­po­zy­cję”, bo opcja dość po­tocz­na i współ­cze­sna, kwe­stia gustu.

 

Sym­pa­tycz­na, ład­nie spu­en­to­wa­na i kom­pe­tent­nie na­pi­sa­na opo­wieść.

 

facebook.com/tadzisiejszamlodziez

Gre­asy­Smo­oth, przede wszyst­kim dzię­ki za prze­czy­ta­nie i opi­nię! Po­praw­ki, które wska­za­łeś wpro­wa­dzi­łem, szcze­gól­nie dzię­ku­ję za wy­tknię­cie ali­te­ra­cji, bo to są błędy, któ­rych bym nigdy nie wy­ha­czył :).

Nu, ale wcze­śniej mówił, że wy­so­ka ja­kość.

Tutaj wiesz, dy­le­mat iście tra­gicz­ny – z jed­nej stro­ny głów­ny bo­ha­ter jest me­ta­fo­rą na­wi­ga­cji, więc to jego per­spek­ty­wa, a z dru­giej jako autor pró­bu­ję pu­ścić oko do wszyst­kich czy­tel­ni­ków, któ­rych na­wi­ga­cja nie raz wy­wio­dła w pole :).

Po­zdra­wiam!

Hej.

Czyż­by bodź­cem do na­pi­sa­nia tek­stu była sy­tu­acja, kiedy Jusz­kie­wicz spadł z ro­wer­ka i jego głos w go­ogle maps za­stą­pi­ło IA?

No jakie mo­ty­wa­cje się nie kryły, ba­wi­łem się świet­nie, choć nawet ni wiem, czy “ba­wi­łem się”, to wła­ści­wy zwrot.

Bar­dziej: wpa­dłem w za­du­mę. Tekst wy­da­je się w pe­wien spo­sób smut­ny. Od­czło­wie­cze­nie, świat syn­te­ty­ku, gdzie naj­waż­niej­sza jest pre­cy­zja, wy­daj­ność. To samo w wielu ob­sza­rach. Nawet VAR za­bi­ja­ją­cy ra­dość z piłki.

Nooo, dobry tekst. Wy­so­ka półka.

Po­zdrox

Cześć Ca­nu­las, dzię­ki za wpad­nię­cie. Jest tak jak na­pi­sa­łeś, cho­dzi o sy­tu­ację z Jusz­kie­wi­czem, na­tchnę­ła mnie tro­chę, jako że to taki sym­pa­tycz­ny czło­wiek. Ale po twoim ko­men­ta­rzu to teraz myślę, czy nie na­pi­sać ja­kiejś me­ta­fo­ry na VAR :))))). 

Dzię­ki za ko­men­tarz!

Po­zdra­wiam

Dobry tekst, z po­my­słem na tyle ja­snym, że dało się go od­gad­nąć na ko­niec bez po­trze­by ko­men­ta­rza au­tor­skie­go z po­cząt­ku :) Tempo fajne, czy­ta­ło się do­brze też od stro­ny tech­nicz­nej.

“Misię” ten kon­cert fa­jer­wer­ków.

Won't so­me­bo­dy tell me, an­swer if you can; I want so­me­one to tell me, what is the soul of a man?

No­Whe­re­Man dzię­ki bar­dzo za prze­czy­ta­nie i opi­nię! Oczy­wi­ście ko­men­tarz na po­cząt­ku jest tro­chę na wy­rost, ale póki nie do­ro­bię się ja­kiejś choć­by skrom­nej re­pu­ta­cji to wolę takie oczy­wi­sto­ści ko­mu­ni­ko­wać jesz­cze :)). 

Po­zdra­wiam!

Je­stem pod wra­że­niem Two­jej wy­obraź­ni. Czy­ta­ło mi się płyn­nie i z za­in­te­re­so­wa­niem.

To moja ko­lej­na wi­zy­ta u Cie­bie i przy­znam, że będę na pewno za­glą­dać.smiley

 

Po­zdra­wiam ser­decz­niesmiley

"bądź do­brej myśli, bo po co być złej" Lem

GO­CHAW

To moja ko­lej­na wi­zy­ta u Cie­bie i przy­znam, że będę na pewno za­glą­dać

Za­pra­szam ser­decz­nie, bar­dzo mi miło (choć czę­sto­tli­wo­ścią nie po­wa­lam).

I obie­cu­ję się re­wan­żo­wać!

Po­zdro­wion­ka!

Nowa Fantastyka