- Opowiadanie: beeeecki - Kieruj się na południe

Kieruj się na południe

Szort za­in­spi­ro­wa­ne sy­tu­acją ma­ją­cej miej­sce jakiś czas temu – za­stą­pie­niu lek­to­ra Go­ogle Maps, pana Ja­ro­sła­wa Jusz­kie­wi­cza, gło­sem sztucz­nej in­te­li­gen­cji. Jakoś przy­jem­niej gu­bi­ło się z na­wi­ga­cją z jego gło­sem, stąd skrom­ny tek­ścik :). Może komuś przy­pad­nie do gustu.

Bar­dzo dzię­ku­ję be­tu­ją­cym!  

Dyżurni:

regulatorzy, homar, syf.

Biblioteka:

Użytkownicy IV, Użytkownicy, NoWhereMan

Oceny

Kieruj się na południe

Dla wielu wę­drow­ców je­stem oczy­wi­stością, która była, jest i bę­dzie. W końcu widzą i sły­szą mnie zawsze, gdy po­dró­żu­ją. Dla mnie natomiast jest to praca, ktoś mnie za­trud­nił i za to płaci mi wy­na­gro­dze­nie. W końcu rów­nie do­brze mógł­bym pra­co­wać jako bar­d, he­rol­d lub po­słaniec. Do każ­dej z tych funk­cji nada­wał­bym się do­sko­na­le. Ale dla prze­chod­niów je­stem tylko do­dat­kiem do po­dró­ży, co nawet po­tra­fię zro­zu­mieć.

Za­wsze stoję na skrzy­żo­wa­niu dwóch istot­nych trak­tów, na skrzy­ni, która spra­wia, że wy­bi­jam się ponad tłum wę­drow­ców i każdy może mnie zo­ba­czyć. Ge­ne­ral­nie nie jest to naj­gor­sze miej­sce do pracy. Są tacy, co po­dob­no całe lata spę­dza­ją sie­dząc w skryp­to­riach lub in­nych ga­bi­ne­tach, ślę­cząc nad księ­ga­mi – takim to współ­czu­ję, ja przy­naj­mniej mogę stać na świe­żym po­wie­trzu i nie muszę nie­przy­jem­nie zgi­nać krę­go­słu­pa.

Oczy­wi­ście moja praca nie po­le­ga wy­łącz­nie na sta­niu.

Po­dróż­ni cza­sa­mi się gubią. Niby wie­dzą, że chcą dojść z punk­tu A do punk­tu B, ale nie za­wsze oka­zu­je się to takie pro­ste, jak są­dzi­li. Wtedy mogą zwró­cić się do mnie. Jeśli za­py­ta­ją, po­wiem im, gdzie leży punkt A i punkt B. Ba, po­tra­fię nawet bez więk­szych omy­łek okre­ślić jaką drogę na­le­ży obrać albo czy przy trak­cie znaj­du­je się jakaś karcz­ma. Jeśli po­przed­ni po­dróż­ni mi to zgło­szą, ostrze­gę też przed za­cza­jo­ny­mi zbój­ca­mi albo ze­rwa­nym mo­stem. To wła­śnie jest moja praca.

Mam lata do­świad­cze­nia, co nie ozna­cza, że je­stem nie­omyl­ny, albo że po­dróż­ni za­wsze zro­zu­mie­ją to co im po­wiem (to dru­gie ma miej­sce czę­ściej, ale wę­drow­cy rza­dziej to przy­zna­ją). Nie­jed­na osoba przy­cho­dzi­ła do mnie z pre­ten­sja­mi, że chcia­ła iść “tam”, a do­tar­ła “tu”, albo że chcia­ła “tam­tę­dy”, bo droga wy­bru­ko­wa­na, a ja po­pro­wa­dzi­łem “tędy”, błot­ni­stą ście­żyn­ką w lesie, bo była krót­sza. Przy­zna­ję, by­wa­ją takie sy­tu­acje.

Po­dob­no nie cie­szy­łem się jakąś fe­no­me­nal­ną re­pu­ta­cją wśród po­dróż­nych. Tak to zresz­tą bywa u osób, które przy­zwy­cza­ją in­nych do wy­so­kie­go po­zio­mu świad­czo­nych usług – gdy po­peł­nią choć­by drob­ną po­mył­kę, na­tych­miast zo­sta­nie im to wy­tknię­te, bez do­ce­nie­nia po­zo­sta­łej, cięż­kiej pracy. Nikt jed­nak nie wpadł na to, by mnie zwol­nić ze służ­by.

Wszyst­ko się zmie­ni­ło, gdy pew­ne­go dnia pod­szedł do mnie czło­wiek, który wcale nie chciał do­wie­dzieć się, gdzie w od­le­gło­ści pół dnia drogi znaj­du­je się targ „Ro­pu­cha” ani z jaką ka­ra­wa­ną naj­le­piej się za­brać, by do­je­chać przed dom uzdro­wi­cie­la.

– Dzień dobry – po­wie­dział cał­kiem przy­jaź­nie. Brzmiał tro­chę sztucz­nie, jakby ktoś su­ro­wo uczył go grzecz­no­ści przez ostat­nie kilka wio­sen, ale cóż, uprzej­mość to uprzej­mość.

– Witaj. Dokąd zmie­rzasz? – za­py­ta­łem. 

– Do cie­bie. Przy­sy­ła mnie wład­ca – po­wie­dział.

To już zde­cy­do­wa­nie zwró­ci­ło moją uwagę, która do­tych­czas koncentrowała się na kilku po­dróż­nych.

– Kie­ruj się trak­tem wschod­nim, a na­stęp­nie skręć na za­chód. Miej­sce do­ce­lo­we bę­dzie się znaj­do­wać za dru­gim za­krę­tem po wyj­ściu z lasu – po­in­for­mo­wa­łem przy­ja­znym gło­sem in­ne­go prze­chod­nia.

– Król G cze­goś sobie życzy? – za­py­ta­łem nie­zna­jo­me­go i zsze­dłem z pod­wyż­sze­nia. Nie za­mie­rza­łem gó­ro­wać nad roz­mów­cą, skoro chciał cze­goś ponad wy­tycz­ne do dal­szej drogi.

Przy­bysz mil­czał, jakby nie do­sły­szał py­ta­nia.

– Król G sobie cze­goś życzy? – po­wtó­rzy­łem, nieco po­iry­to­wa­ny, choć głos dalej mia­łem spo­koj­ny.

– Tak – nie­zna­jo­my za­re­ago­wał, jakby wcale nie było dziw­nej ciszy przed chwi­lą.

Teraz, sto­jąc na­prze­ciw­ko, mo­głem mu się le­piej przyj­rzeć. Wła­ści­wie wy­glą­dał bar­dzo po­spo­li­cie, ale nie w takim zna­cze­niu, że wy­da­wał się być, ot ko­lej­nym zwy­czaj­nym pa­rob­kiem. Wy­róż­nia­ło go to, że nic go nie wy­róż­nia­ło. Był po­zba­wio­ny cze­go­kol­wiek, co mo­gło­by sta­no­wić jego krót­ki opis. Wy­da­wał się żyć po to, aby nikt go nigdy nie za­pa­mię­tał. Prze­ra­ził mnie jego wy­gląd.

– A zatem, czego życzy sobie król? – Zi­gno­ro­wa­łem uczu­cie dys­kom­for­tu, które spo­wo­do­wał widok nie­zna­jo­me­go. Król G cze­goś chciał, to zna­czy­ło, że gdy się tego do­wiem, to przy­bysz sobie pój­dzie.

Jakoś nie przy­szło mi wtedy do głowy, że Król G wie wszyst­ko i nie mógł chcieć ode mnie żad­nej przy­słu­gi. Wła­ści­wie po samym wy­ra­że­niu „Przy­sy­ła mnie wład­ca” mo­głem się już do­my­ślić o co cho­dzi.

Zresz­tą nie­zna­jo­my trwał w mil­cze­niu, chyba ocze­ku­jąc, że już wszyst­kie­go się do­my­śli­łem. Zwąt­pił we mnie do­pie­ro po chwi­li.

– Przy­by­łem cię za­stą­pić – po­wie­dział bez­na­mięt­nym tonem. Chyba nie po­tra­fił mówić ina­czej.

– Za­stą­pić? – zdzi­wi­łem się. Do­pie­ro po kilku se­kun­dach uświa­do­mi­łem sobie co ozna­cza­ją te słowa.

– Król G jest wdzięcz­ny za twoje usłu­gi, ale jest zda­nia, że po­ra­dzę sobie le­piej niż ty. Trak­tów jest coraz wię­cej, lu­dzie coraz wię­cej po­dró­żu­ją. Po­ja­wia­ją się nowe go­spo­dy, za­jaz­dy, król or­ga­ni­zu­je uro­czy­sto­ści, które wpły­wa­ją na czę­sto­tli­wość po­dró­ży, a do tego po otwo­rze­niu uni­wer­sy­te­tu, do mia­sta za­jeż­dża wielu stu­den­tów, któ­rzy po­trze­bu­ją bar­dzo do­kład­nych wska­zó­wek. A ja je­stem z kor­pu­su Si – wy­ja­śnił pre­cy­zyj­nie, bez zbęd­nych pauz.

Był bar­dzo do­brze przy­go­to­wa­ny do tej roz­mo­wy. Za­sko­czył mnie do­kład­no­ścią wy­po­wie­dzi. Sam zda­wa­łem sobie spra­wę z nie­któ­rych ze wska­za­nych przez niego zja­wisk, ale gdy ujął to tak wszyst­ko na raz… Moja wiara we wła­sną nie­omyl­ność zma­la­ła, a to obu­dzi­ło wszyst­kie uśpio­ne wy­rzu­ty su­mie­nia. Ko­bie­ta, któ­rej nie ostrze­głem przed zbój­ca­mi i stra­ci­ła wszyst­ko. Młody po­sła­niec, któ­re­go koń skrę­cił kost­kę w błot­ni­stej prze­pra­wie. Ka­ra­wa­na kup­ców, która przez dwa dni krą­ży­ła po wschod­nich trak­tach, upar­cie trzy­ma­jąc się moich wska­zó­wek. Ta­kich sy­tu­acji były setki.

– Je­steś ma­pia­rzem? – za­py­ta­łem, by ukryć swoje zmie­sza­nie.

Nie­zna­jo­my przyjrzał mi się uważ­niej. Wy­da­wa­ł się zdzi­wio­ny, dla­cze­go po jego sło­wach sobie stąd nie po­sze­dłem.

– Wła­ści­wie tak, pierw­szym w kor­pu­sie Si – od­parł krót­ko. Jego oschłość w po­łą­cze­niu z moimi wy­rzu­ta­mi su­mie­nia wy­wo­ła­ła we mnie złość.

– „Wła­ści­wie”?! – po­wie­dzia­łem gło­śniej. – Nie da się być ma­pia­rzem tylko tro­chę. To od­po­wie­dzial­na funk­cja! Dzie­sięć lat stu­dio­wa­łem wszyst­kie mapy i dalej robię to na bie­żą­co. Trze­ba umieć skon­tak­to­wać się z po­dróż­ny­mi, spra­wić, żeby ci za­ufa­li. To nie jest lekka służ­ba – wy­rzu­ci­łem z sie­bie, pod ko­niec sta­jąc się spo­koj­niej­szy. Wy­ty­ka­jąc trudy funk­cji ma­pia­rza, zda­łem sobie spra­wę, że przez lata peł­ni­łem ją cał­kiem do­brze.

– Prze­czy­ta­łem wszyst­kie mapy i sam na­kre­śli­łem wszyst­kie na nowo. Prze­czy­ta­łem wszyst­kie po­dróż­ne za­pi­ski, kro­ni­ki, księ­gi trak­tu­ją­ce o ka­ra­wa­nach, jeźdź­cach i wy­pra­wach. Na ten mo­ment wszyst­kie naj­śwież­sze do­ku­men­ty z in­for­ma­cja­mi, któ­rych mogą po­trze­bo­wać po­dróż­ni, są mo­je­go au­tor­stwa. Cała ko­mór­ka kor­pu­su Si nad tym pra­co­wa­ła – po­wie­dział nie­zna­jo­my, tak samo bez­na­mięt­nie. Nie był ura­żo­ny moim drob­nym wy­bu­chem. Nie­wie­le mogło go po­ru­szyć.

Nie zdą­ży­łem tego prze­my­śleć, bo po­de­szła do nas po­dróż­na, py­ta­jąc o drogę do Ta­wer­ny Pod Zło­ty­mi Łu­ka­mi.

– Naj­bliż­sza jest w mie­ście, dziel­ni­cy uni­wer­sy­tec­kiej, ulicy Mar­szał­ka P. Udaj się na za­chód, na­stęp­nie, za lasem, skręć na pół­noc. Do mia­sta wejdź bocz­ną bramą, gdyż dziś ze wzglę­du na jar­mark brama głów­na jest za­tło­czo­na. W mie­ście trzy­maj się murów, aż do­trzesz do uschłe­go dębu. Tam skręć w lewo, a do­trzesz na miej­sce. – Nie­zna­jo­my od­parł na­tych­miast na za­py­ta­nie ko­bie­ty. Ode­szła, nie do­py­tu­jąc o nic.

Chyba każdy po ta­kiej akcji po­pa­trzył­by na mnie z trium­fem w oczach, ale on po­zo­stał tak samo obo­jęt­ny jak wcze­śniej. A prze­cież miał prawo do wyż­szo­ści, nie byłem świa­dom po­ło­wy oko­licz­no­ści, o któ­rych wspo­mniał.

– Do­brze, nie będę się z tobą kłó­cił. Król G wie naj­le­piej – po­wie­dzia­łem krót­ko.

Sy­tu­acja była przy­kra, ale prze­cież nie za­mie­rza­łem się bić o swoją po­sa­dę. Tak jak już wspo­mnia­łem, mo­głem bez kło­po­tu zna­leźć za­trud­nie­nie gdzie in­dziej. Żal mi było tylko po­dróż­nych i ich wę­dró­wek, w któ­rych po­ma­ga­łem.

– Słusz­nie – skwi­to­wał nie­zna­jo­my i bez zbęd­nych słów wstą­pił na już nie moją skrzyn­kę. Na­stęp­nie po­pa­trzył na mnie jak­by­śmy wcale przed chwi­lą nie roz­ma­wia­li.

– Udaj się trak­tem na za­chód. Skręć na po­łu­dnie przy roz­wi­dle­niu przed skałą, a na­stęp­nie po­dą­żaj wzdłuż wy­brze­ża. Naj­bliż­sza wio­ska ry­bac­ka znaj­du­je się o pół dnia drogi dalej – po­wie­dział, pa­trząc na mnie tymi obo­jęt­ny­mi ocza­mi.

Czy tak wy­glą­da­łem dla in­nych po­dróż­nych? Prze­cież sta­ra­łem się do nich uśmie­chać, brzmieć przy­jaź­nie i bu­dzić za­ufa­nie.

– Skąd wiesz, że chcę się tam udać? – od­par­łem.

– Po tak istot­nym wy­da­rze­niu w twoim życiu, naj­od­po­wied­niej­sze bę­dzie zro­bie­nie sobie od­po­czyn­ku nad mo­rzem, w spo­koj­nej wio­sce ry­ba­ków – wy­ja­śnił, ewi­dent­nie spo­dzie­wa­jąc się py­ta­nia. Co wię­cej, miał rację, cał­kiem miło brzmia­ło słowo „od­po­czy­nek”.

– Hmm – mruk­ną­łem, sto­jąc w miej­scu.

– Za­chód jest tam. Trakt do roz­wi­dle­nia jest wy­bru­ko­wa­ny. Przy dro­dze nie cze­ka­ją zbój­cy, a wa­run­ki po­go­do­we gwa­ran­tu­ją przy­jem­ną po­dróż. – Nowy ma­piarz nie­spe­cjal­nie sza­no­wał moje za­my­śle­nie.

– Jesz­cze nie wiem, czy chcę się tam udać – od­par­łem bar­dzo spo­koj­nie.

– To naj­od­po­wied­niej­sze miej­sce dla cie­bie – stwier­dził.

– Tak – zgo­dzi­łem się. – Ale nie wiem, czy chcę się tam udać. Dzię­ku­ję za przed­sta­wie­nie mi tej możliwości – do­da­łem, czego nowy ma­piarz ewi­dent­nie nie był w sta­nie zro­zu­mieć. Nie od­po­wie­dział mi żad­nym „pro­szę bar­dzo”, czy „cie­szę się, że po­mo­głem”. Po kilku se­kun­dach od­wró­cił się i już o mnie nie pa­mię­tał. Być może tak ich uczy­li w kor­pu­sie Si.

Od­sze­dłem kilka kro­ków, czu­jąc ni­czym nie­skrę­po­wa­ną moż­li­wość uda­nia się dokąd ze­chcę. Uczu­cie to miało w sobie nutę eks­cy­ta­cji, ale i stra­chu. Tak wła­śnie czuje się każdy po­dróż­ny.

Po krót­kim na­my­śle po­sta­no­wi­łem, że nie po­dą­żę za wska­zów­ką no­we­go ma­pia­rza. Pa­mię­ta­łem, że da­le­ko na po­łu­dniu znaj­do­wa­ła się nie­wiel­ka osada, którą cza­sa­mi na­zy­wa­no „Osadą Cz”. Nikt nigdy nie po­dró­żo­wał tam do­ce­lo­wo, ale każdy, kto tam tra­fił, wra­cał za­do­wo­lo­ny.

Uśmiech­ną­łem się i po­wie­dzia­łem sobie tylko:

– Kie­ruj się na po­łu­dnie.

Koniec

Komentarze

Bardzo zacnie opisałeś działanie prototypu GPS-u, jego użytkowanie w odległych czasach i niespodziewane zastąpienie dotychczasowego nowszym modelem. Dobrze się czytało. ;)

Mam nadzieję, że poprawisz usterki, bo chciałabym zgłosić tekst do Biblioteki.

 

bo trasa wybrukowana, a ja poprowadziłem “tędy”, przez błotnistą ścieżynkę w lesie... → …bo droga wybrukowana, a ja poprowadziłem “tędy”, błotnistą ścieżynką przez las

Idziemy ścieżką; przez ścieżkę można przejść na jej drugą stronę.

 

zwróciło moją uwagę, która dotychczas rozporoszona była… → Literówka.

 

– Jesteś Mapiarzem? – zapytałem… → Dlaczego wielka litera?

Uwaga dotyczy też tego słowa użytego kilka razy w dalszej części tekstu; czy o piekarzu czy szewcu też pisałbyś wielką literą?

 

Nieznajomy przyglądnął mi się uważniej.Nieznajomy przyjrzał mi się uważniej.

 

 wyrzuciłem z siebie, pod koniec stając się spokojniejszym. → …wyrzuciłem z siebie, pod koniec stając się spokojniejszy.

 

czując niczym nieskrępowaną możliwość udania się, gdzie zechcę. → …czując niczym nieskrępowaną możliwość udania się dokąd zechcę.

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Autorze, przedstawiłeś spokojnie, bez emocji, przykład zastąpienia człowieka przez robota. Pokazałeś wady i zalety czegoś, czego wielu ludzi się obawia. Twój bohater wie, że znajdzie inną pracę, więc nie przejął się utratą dotychczasowej. Całość mało prawdopodobna, ale w końcu to forum tekstów fantastycznych. Masz niewiele wskazań od Reg, więc zastosuj się do nich jak najszybciej. Podoba mi się zakończenie i wcześniejszy tekst też. :)

Regulatorzy dzięki za wpadnięcie i bardzo trafne uwagi. Najważniejsze, że metafora się sprawdziła, bo bez tego całość by leżała :).

Uwaga dotyczy też tego słowa użytego kilka razy w dalszej części tekstu; czy o piekarzu czy szewcu też pisałbyś wielką literą?

W sumie to jest uwaga tak oczywista, nie wiem skąd jakaś pokusa, by nazwę po części wymyśloną traktować od razu wielką literą. Sobie człowiek wymyśli i od razu uważa za takie ważne, że ładuje wielką literę :).

Koalo dziękuję bardzo, cieszę się. Akurat tak wyszło, że tekścik wrzuciłem tego samego dnia, którego przeczytałem Twoją “Niedaleką przyszłość” więc bardzo AIowy dzień wyszedł :).

 

Wiadomo, że wpadają teraz teksty konkursowe, więc sporo się dzieje, także miło mi, że znaleźliście chwilkę! Pozdrawiam serdecznie!

Bardzo proszę, Beeeecki. Miło mi, że mogłam się przydać. A skoro poprawiłeś usterki, moge udać się do klikarni. ;)

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Hej!

 

Przyjemny tekścik, fajnie adaptujesz rzeczywistość. Na przykład z tymi zbójami, czekającymi na nieświadomych podróżnych :p

 

Pozdrawiam!

Kto wie? >;

skryty dzięki za zawitanie i opinię. Cieszę się, że się podobało :)

regulatorzy to mi miło, że postanowiłaś przeczytać i dać celne uwagi. I oczywiście bardzo dziękuję za klika :).

 

;D

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Bardzo oryginalny pomysł. Świetnie się to czyta. Jedne rzeczy wypierają inne. Często to nowe jest gorsze lub takie się wydaje. Postęp. 

Zastanawia mnie, czym jest “Osada Cz.” Pewnie odpowiedź jest banalna, ale nic nie przychodzi mi do głowy.

 

Pozdrawiam

AP, dzięki za opinię, cieszę się. 

Zastanawia mnie, czym jest “Osada Cz.” Pewnie odpowiedź jest banalna, ale nic nie przychodzi mi do głowy.

I bardzo się cieszę, że o to zapytałeś, bo sam nie jestem z tego zadowolony. Idea była taka, by osada, przynajmniej kolokwialnie, nazywana była “Człowieczeństwem”. Ale taka bezpośredniość wydała się mi tandetna. Chwyciłem się zatem tego, że był już Król G i ulica Marszałka P i podtrzymałem motyw pierwszej litery słowa. Tylko to “Osada Cz” nie brzmi w pełni tak jakbym chciał, ale konkretnie chodziło mi o słowo “człowieczeństwo”, nie jakieś inne. Także została “Osada Cz”, grunt, że nie niszczy to całego wrażenia. To cieszy :)

Dzięki, pozdrawiam! 

Hej beeeecki !!! !

 

Bardzo przyjemne opko. Ciekawy pomysł. Który zapadnie mi w pamięć bo jest oryginalny :) Nie jest u Ciebie źle z wyobraźnią :))))))

 

Pozdrawiam!!!

Jestem niepełnosprawny...

dawidiq150, dzięki za docenienie pomysłu. Z tym jest przeważnie najprościej, więc cieszy, że tutaj też wykonanie nie przeszkadza w odbiorze. 

Pozdrawiam!

W końcu widzą i słyszą mnie za każdym razem, gdy podróżują.

Ja bym intuicyjnie dał “zawsze, gdy”, bo podróż to dłuższa sprawa, a “za każdym razem” kojarzy mi się z wydarzeniami. Ale może nie.

Tymczasem tak pracuję, ktoś mnie zatrudnił i za to płaci mi wynagrodzenie.

Aliteracja, poza tym “tymczasem” i “a przecież” – dwa zdanie po sobie otwierane kontrapunktem.

 

“Tymczasem tak pracuję” – jakoś mi to ogólnie nie brzmi.

pozostałej [tu nie przecinek?] ciężkiej pracy.

To już zdecydowanie zwróciło moją uwagę, która dotychczas rozproszona była na kilku podróżnych.

Aliteracja.

 

Uwaga: Może “Podzielona pomiędzy” albo coś takiego?

 

Drugie zdanie można łatwo zapisać bez “była”.

– Kieruj się traktem wschodnim, a następnie, [przecinek zbędny chyba] skręć na zachód.

Takich sytuacji były setki.

Nu, ale wcześniej mówił, że wysoka jakość.

Jego oschłość w połączeniu z moimi wyrzutami sumienia, [przecinek chyba zbędny] wywołała we mnie złość.

Dziękuję za przedstawienie mi tej opcji

Ew. można “za propozycję”, bo opcja dość potoczna i współczesna, kwestia gustu.

 

Sympatyczna, ładnie spuentowana i kompetentnie napisana opowieść.

 

facebook.com/tadzisiejszamlodziez

GreasySmooth, przede wszystkim dzięki za przeczytanie i opinię! Poprawki, które wskazałeś wprowadziłem, szczególnie dziękuję za wytknięcie aliteracji, bo to są błędy, których bym nigdy nie wyhaczył :).

Nu, ale wcześniej mówił, że wysoka jakość.

Tutaj wiesz, dylemat iście tragiczny – z jednej strony główny bohater jest metaforą nawigacji, więc to jego perspektywa, a z drugiej jako autor próbuję puścić oko do wszystkich czytelników, których nawigacja nie raz wywiodła w pole :).

Pozdrawiam!

Hej.

Czyżby bodźcem do napisania tekstu była sytuacja, kiedy Juszkiewicz spadł z rowerka i jego głos w google maps zastąpiło IA?

No jakie motywacje się nie kryły, bawiłem się świetnie, choć nawet ni wiem, czy “bawiłem się”, to właściwy zwrot.

Bardziej: wpadłem w zadumę. Tekst wydaje się w pewien sposób smutny. Odczłowieczenie, świat syntetyku, gdzie najważniejsza jest precyzja, wydajność. To samo w wielu obszarach. Nawet VAR zabijający radość z piłki.

Nooo, dobry tekst. Wysoka półka.

Pozdrox

Cześć Canulas, dzięki za wpadnięcie. Jest tak jak napisałeś, chodzi o sytuację z Juszkiewiczem, natchnęła mnie trochę, jako że to taki sympatyczny człowiek. Ale po twoim komentarzu to teraz myślę, czy nie napisać jakiejś metafory na VAR :))))). 

Dzięki za komentarz!

Pozdrawiam

Dobry tekst, z pomysłem na tyle jasnym, że dało się go odgadnąć na koniec bez potrzeby komentarza autorskiego z początku :) Tempo fajne, czytało się dobrze też od strony technicznej.

“Misię” ten koncert fajerwerków.

Won't somebody tell me, answer if you can; I want someone to tell me, what is the soul of a man?

NoWhereMan dzięki bardzo za przeczytanie i opinię! Oczywiście komentarz na początku jest trochę na wyrost, ale póki nie dorobię się jakiejś choćby skromnej reputacji to wolę takie oczywistości komunikować jeszcze :)). 

Pozdrawiam!

Jestem pod wrażeniem Twojej wyobraźni. Czytało mi się płynnie i z zainteresowaniem.

To moja kolejna wizyta u Ciebie i przyznam, że będę na pewno zaglądać.smiley

 

Pozdrawiam serdeczniesmiley

"bądź dobrej myśli, bo po co być złej" Lem

GOCHAW

To moja kolejna wizyta u Ciebie i przyznam, że będę na pewno zaglądać

Zapraszam serdecznie, bardzo mi miło (choć częstotliwością nie powalam).

I obiecuję się rewanżować!

Pozdrowionka!

Nowa Fantastyka