- Opowiadanie: Marok - Obserwacja z okna snów

Obserwacja z okna snów

Dyżurni:

Finkla, bohdan, adamkb

Biblioteka:

Outta Sewer

Oceny

Obserwacja z okna snów

9:00

Rano przed moim domem ze­bra­ła się spora grup­ka pro­te­stu­ją­cych eko­lo­gów i obroń­ców praw zwie­rząt w jed­nym. Do­ma­ga­li się oni zde­le­ga­li­zo­wa­nia as­fal­tu i rów­no­upraw­nie­nia zwie­rząt le­śnych na dro­gach kra­jo­wych oraz wo­je­wódz­kich. Po­nad­to na wszyst­kich dro­gach po­wia­to­wych i gmin­nych, wli­cza­jąc w to jezd­nie z na­wierzch­nią szu­tro­wą, per­ma­nent­ne­go pierw­szeń­stwa dla zwie­rząt le­śnych oraz ho­dow­la­nych. Na szyl­dach wid­nia­ły hasła: NIE BĄDŹ JELEŃ, PRZE­PUŚĆ SARNĘ i ZWI­JAJ SIĘ Z TYM AS­FAL­TEM. Jakiś na­sto­la­tek w trze­ciej fazie nie­le­czo­ne­go trą­dzi­ku nie­śmia­ło ma­chał flagą z na­pi­sem: KURA MAĆ, NIE TYLKO NA ROSÓŁ. Ob­ser­wo­wa­łem to wszyst­ko z nie­ma­łą kon­ster­na­cją, a w gło­wie ro­dzi­ły się ko­lej­ne wąt­pli­wo­ści, dla­cze­go pro­te­stu­ją na naj­mniej­szej ulicy w mie­ście, do tego śle­pej?

Jed­nak wszyst­kie sprzecz­ne ze sobą py­ta­nia i hi­po­te­zy zo­sta­ły roz­dmu­cha­ne w jedną chwi­lę, kiedy od stro­ny cen­trum usły­sza­łem prze­raź­li­wy ryk spra­wia­ją­cy, że szyby w oknach każ­de­go domu ner­wo­wo za­czę­ły wi­bro­wać w ra­mach na gra­ni­cy wy­trzy­ma­ło­ści. Spoj­rza­łem w stro­nę cen­trum i zo­ba­czy­łem ko­ści­ste mon­strum przy­po­mi­na­ją­ce czło­wie­ka w po­dar­tych szma­tach i z próch­ni­cą. Co naj­mniej dwa­dzie­ścia me­trów wy­so­ko­ści i dłu­gie, pa­ty­ko­wa­te nogi. Szło po­wo­li, prze­ci­ska­jąc się po­mię­dzy do­ma­mi jed­no­ro­dzin­ny­mi i blo­ko­wi­ska­mi ry­cząc za­cie­kle. Pro­te­stu­ją­cy ze­sztyw­nie­li prze­ra­że­ni, po czym tak jak stali znik­nę­li w dłoni po­two­ra zmiaż­dże­ni na krwa­wą mia­zgę i roz­ro­bie­ni do­kład­nie by stwo­rzyć sporą kulkę mięsa, kości, ubrań i haseł. Mon­strum po­łknę­ło przy­rzą­dzo­ną przy­staw­kę, po czym znik­nę­ło za ho­ry­zon­tem, wra­ca­jąc tą samą drogą. Nie po­wiem, tro­chę się bałem. Isto­ta w pew­nym mo­men­cie spoj­rza­ła na mnie swymi śle­pia­mi wiel­ko­ści dwóch po­lo­ne­zów caro, ta­kich z wcze­snych lat dzie­więć­dzie­sią­tych. Wi­dzia­łem do­kład­nie każdą z żyłek prze­ni­ka­ją­cą biał­ko, w któ­rym za­to­pio­na była fio­le­to­wa źre­ni­ca. Skoń­czy­ło się tylko na wzro­ko­wej wy­mia­nie, więc mo­głem spo­koj­nie zejść do kuch­ni przy­rzą­dzić ulu­bio­ną po­mi­do­ro­wą na ostro z sa­szet­ki.

12.30

Sie­dzia­łem lekko znu­żo­ny przed ekra­nem mo­ni­to­ra prze­glą­da­jąc YouTu­be w po­szu­ki­wa­niu cie­ka­wych vi­ra­li. Cza­sa­mi mam wra­że­nie, że naj­lep­sze lata pol­skie­go in­ter­ne­tu są już dawno za nami. Przez pięt­na­ście minut zwi­ja­łem kartę za kratą, wpi­sy­wa­łem ko­lej­ne słowa do wy­szu­ki­war­ki, nic z tego. Ko­le­ga Edek miał mi udo­stęp­nić swoje konto na ro­syj­skiej wer­sji YouTu­be, gdzie po­dob­no czas się za­trzy­mał i to vi­ra­le wy­zna­cza­ją tam tren­dy, a nie na­pom­po­wa­ne si­li­ko­nem in­flu­en­cer­ki, które za­lo­ku­ją nawet maść na ból tyłka po ostrym ke­ba­bie w osie­dlo­wej bu­dzie. Rzu­ci­łem mysz­ką sfru­stro­wa­ny. Edek chyba le­czył kaca po ty­go­dnio­wej li­ba­cji, a ja usy­cha­łem z nudów przed mo­ni­to­rem. Ranek dawno się skoń­czył, ale na as­fal­cie przy moim traw­ni­ku nadal widać było ślady za­schnię­tej krwi.

Po­sta­no­wi­łem się zdrzem­nąć. Wiem, do­pie­ro co mi­nę­ło po­łu­dnie, ale skoro czwar­tek to mały pią­tek, to na lo­gi­kę po­po­łu­dnie jest w po­ło­wie wie­czo­rem, czyli ćwiart­ką nocy. Tak więc po­ło­ży­łem się i za­mkną­łem oczy. Nie prze­drze­ma­łem jed­nak nawet dzie­się­ciu minut, bo z ze­wnątrz do­bie­gły mnie dziw­ne od­gło­sy. Ze­rwa­łem się na równe nogi. Głupi po­mysł. Od razu zro­bi­ło mi się ciem­no przed ocza­mi i wy­lą­do­wa­łem tył­kiem na ma­te­ra­cu. Od­cze­ka­łem pięć se­kund i pod­sze­dłem do okna. Nie mo­głem uwie­rzyć w to, co zo­ba­czy­łem. Oto i pierw­szy śnieg tego roku. Cała ulica zmie­ni­ła się w jakiś Last Chri­st­mas. Wszę­dzie biało i śli­sko jak dia­bli. Lu­dzie, któ­rzy stali na ze­wnątrz ledwo trzy­ma­li się na no­gach. Jakiś czer­wo­ny ford pró­bo­wał wy­je­chać z ulicy, ale stro­me na­chy­le­nie w po­łą­cze­niu z ob­lo­dze­niem spra­wi­ło, że auto sto­czy­ło się i ude­rzy­ło w inny sa­mo­chód z głu­chym stuk­nię­ciem.

– Ale urwał!!! – za­wo­łał jeden z fa­ce­tów sto­ją­cy na chod­ni­ku. Mia­łem wra­że­nie, że wsko­czy­łem do świa­ta in­ter­ne­tu, jakby moje mokre ma­rze­nie skry­wa­ne gdzieś w cze­lu­ściach umy­słu wła­śnie się re­ali­zo­wa­ło.

Eks­cy­ta­cja się­gnę­ła nie­bez­piecz­nej gra­ni­cy. Po­czu­łem, że mózg do­sta­je sprzecz­ne bodź­ce. Na chwi­lę za­mkną­łem oczy, kiedy je otwo­rzy­łem, na ze­wnątrz znów była po­nu­ra, li­sto­pa­do­wa je­sień. Mar­twe szkie­le­ty drzew, zgni­łe li­ście, cięż­kie po­wie­trze prze­peł­nio­ne za­pa­chem sta­re­go oleju sil­ni­ko­we­go. Ulica była pusta jed­nak tylko przez mo­ment. Po­ja­wił się męż­czy­zna w dre­sie wraz z zio­ma­la­mi. Roz­glą­da­li się po do­mach, po­ka­zy­wa­li pal­ca­mi i krę­ci­li gło­wa­mi. Kiedy zo­ba­czy­li mnie, za­czę­li coś mówić. Otwo­rzy­łem okno.

– Jaka to ulica? – za­py­tał jeden z nich.

– Trzy­dzie­sto­le­cia PRL-u. Ale to ślepa ulica, ma wylot je­dy­nie do Alei Okrą­głe­go Stołu.

– W dupie mam, gdzie wy­la­tu­je. Są tu ja­kieś bloki? Gdzieś bli­sko?

– Nie, naj­bliż­sze na osie­dlu Wapno.

– Wiesz, kim je­stem?

Za­wie­si­łem się na mo­ment. Byłem w uprzy­wi­le­jo­wa­nej po­zy­cji, ale tacy jak on cho­wa­ją urazę długo. W końcu by mnie zna­leź­li, a wtedy, cichy wpier­dol gdzieś w za­uł­ku. A na po­wrót do domu przy­wi­tał­bym tor­cik na wy­cie­racz­ce o wąt­pli­wym po­cho­dze­niu.

– Nie wiem – od­po­wie­dzia­łem.

– Robię w ho­li­łu­dzie, mam cer­ty­fi­ka­ty czte­ry.

Po­zo­sta­li spoj­rze­li po sobie, po czym wi­dząc, że ich przy­wód­ca od­cho­dzi, po­czy­ni­li to samo, wszak był dla nich dobry. Na od­chod­ne dre­siarz ob­rzu­cił mnie obo­jęt­nym wzro­kiem. Chyba prze­ży­ję, po­my­śla­łem. Nawet nie my­śla­łem o tym, czy moja ulica prze­nio­sła się do in­ter­ne­tu w roku dwa ty­sią­ce dzie­wią­tym.

17.30

Drzem­ka i tak mnie do­pa­dła. Przez sen sły­sza­łem, jak na ulicy ktoś ka­tu­je opla ka­de­ta. Nie ob­cho­dzi­ło mnie to jed­nak. Śni­łem o ta­bu­nie dziew­czyn uga­nia­ją­cych się za mą osobą wszę­dzie tam, gdzie się znaj­dę. Była to sy­tu­acja zu­peł­nie od­wrot­na do tej spo­ty­ka­nej na co dzień. Nigdy nie mo­głem po­de­rwać żad­nej dziew­czy­ny. Nie po­tra­fi­łem roz­ma­wiać z nimi, wzbu­dzić sobą za­in­te­re­so­wa­nia. Edward, mój ko­le­ga, miał chyba z pięć dziew­czyn. A trzy z nich po­znał na ano­ni­mo­wym cza­cie in­ter­ne­to­wym 6obcy. Za­czę­ło się od wir­tu­al­ne­go seksu oral­ne­go, potem nad­szedł czas na wa­riant anal­ny, a sko­czy­ło się w re­aliach i dwu­mie­sięcz­nym w związ­ku z każdą z nich. Mnie zo­sta­ło tylko uda­wa­nie ko­biet i wkrę­ca­nie na­pa­lo­nych zbo­czeń­ców.

Kiedy się obu­dzi­łem na ze­wnątrz zmierz­cha­ło. Świat po­grą­żał się w ciem­no­ści roz­dzie­ra­nej miej­ską łuną. Na mojej ulicy tylko dwie la­tar­nie świe­ci­ły. Jedna na­prze­ciw­ko na­sze­go domu. Z cie­ka­wo­ści pod­sze­dłem do okna. W żół­tym świe­tle lampy stała jakaś ko­bie­ta. Na oko młoda, zgrab­na z po­kaź­nym biu­stem. W pew­nym mo­men­cie za­czę­ła ocie­rać się o trzon la­tar­ni, nie­udol­nie na­śla­du­jąc ta­niec na rurze. Po chwi­li zo­rien­to­wa­łem się, że to re­ak­cja na sil­nie or­ga­zmo­gen­ne bmw e36 wraz z jego pa­sa­że­ra­mi. Dziew­czy­na wy­gi­na­ła się jak za­pra­wio­na do­brym prosz­kiem, od­sła­nia­jąc ko­lej­no lewy i prawy cycek. Była jed­nak osiem­na­sta czte­ry, czyli ina­czej sie­dem­na­sta sześć­dzie­siąt czte­ry. A prze­cież każdy wie, że w ty­siąc sie­dem­set sześć­dzie­sią­tym czwar­tym (17:64) Be­stia z Gévau­dan za­czę­ła gra­so­wać i za­bi­jać mię­dzy in­ny­mi młode ko­bie­ty. Mia­łem uchy­lo­ne okno, więc usły­sza­łem to zna­jo­me wycie. Wie­cie, kie­dyś my­śla­łem, że to pies są­sia­dów, albo sam są­siad pod­czas zabaw BDSM ze swoją nową ko­chan­ką, ale wi­dzia­łem tę be­stię wcze­śniej. Raz, ale wi­dzia­łem. Teraz nie mia­łem tyle szczę­ścia. Stwór wy­ło­nił się z mroku, chwy­cił dziew­czy­nę za kark i zabrał ze sobą po­now­nie w czerń nie­oświe­tlo­nej ulicy. Do­strze­głem je­dy­nie ciem­ny zarys jego ciel­ska, kiedy po­ja­wił się w za­się­gu świa­tła la­tar­ni na uła­mek mo­men­tu. Dziew­czy­na za­wrzesz­cza­ła do­no­śne, ale tylko raz. Potem usły­sza­łem jedynie wycie be­stii i dźwięk bmw du­szo­ne­go na je­dyn­ce aż do skrzy­żo­wa­nia.

– Sła­wek dwó­ó­ó­ó­ó­ja­aaaa!! – Wy­obra­zi­łem sobie w my­ślach. Pew­nie nawet po erek­cji nie było śladu.

20:00

Noc na­bra­ła swo­ich praw­dzi­wych barw. O tej porze wiele domów w oko­li­cy po pro­stu za­mie­ra w ciem­no­ściach. Nie wiem dla­cze­go. Ja zwy­kle sie­dzę do późna. W nocy też mogą dziać się cie­ka­we rze­czy, ale zwy­kle nie aż tak in­te­re­su­ją­ce, by o nich pisać. Je­stem w po­ło­wie noc­nym, ale jed­nej za­sa­dy za­wsze się trzy­mam. Po dwu­dzie­stej nie wy­glą­dam na ulicę przez okno. To nie­pi­sa­na za­sa­da, ale ra­tu­je ona czę­sto życie. Roz­wi­jam ro­le­ty i grzmo­cę ama­to­rów na chess.com w try­bie blitz. Ulica zmie­nia się wtedy w ko­ro­wód naj­gor­szych plu­gastw, zwy­kle w li­mu­zy­nach.

Koniec

Komentarze

Rano przed moim domem zebrała się spora grupka protestujących ekologów i obrońców praw zwierząt w jednym.

To w jednym byłoby potrzebne gdyby to byli ekolodzy i wytwórcy paliwa;)

 

Jednak wszystkie sprzeczne ze sobą pytania i hipotezy zostały rozdmuchane w jedną chwilę, kiedy od strony centrum usłyszałem przeraźliwy ryk sprawiający, że szyby w oknach każdego domu nerwowo zaczęły wibrować w ramach na granicy wytrzymałości.

Dużo zamieszania tu masz. Jak pytania mogą być sprzeczne? Hipoteza dla mnie to efekt przemyśleń i badań, a nie luźne myśli. Może wszystkie wątpliwości zostały rozwiane?

Może w oknach domów, lub okolicznych domów. Wywaliłabym wibrować, szyby są mega spokojne;)

 

Spojrzałem w stronę centrum i zobaczyłem kościste monstrum przypominające człowieka w podartych szmatach i z próchnicą.

Jak zobaczył z daleka próchnicę, no weź!;P

 

Co najmniej dwadzieścia metrów wysokości i długie, patykowate nogi.

Brakuje mi orzeczenia.

 

pomiędzy domami jednorodzinnymi i blokowiskami rycząc zaciekle.

Skoro piszesz domami czyli poszczególnymi budynkami, to dałabym blokami, bo blokowiska to całe kompleksy budynków. Dałabym i rycząc, lub , rycząc.

 

Protestujący zesztywnieli przerażeni, po czym tak jak stali zniknęli w dłoni potwora zmiażdżeni na krwawą miazgę i rozrobieni dokładnie by stworzyć sporą kulkę mięsa, kości, ubrań i haseł.

Zmieniłabym na dokładnie, tworząc sporą kulkę mięsa, kości, ubrań i haseł.

Bo koncept jest fajny i plastyczny, ale ta końcówka źle brzmi.

 

 

po czym zniknęło za horyzontem, wracając tą samą drogą.

 

Tu jest za szybko i w złej kolejności. Jak na jego ulicy potwór zżera ludzi, to potem musi zawrócić, odejść i zniknąć, ale raczej za blokami niż na horyzoncie, bo to w końcu miasto.

 

Istota w pewnym momencie spojrzała na mnie swymi ślepiami wielkości dwóch polonezów caro, takich ze wczesnych lat dziewięćdziesiątych.

Przypadki patrzenia cudzymi oczami są rzadkie. Oczy pięknie opisane.

 

 

Wymiana wzrokowa mi się nie podoba, może wymiana spojrzeń?

I dałabym przyrządzić z saszetki…

 

Czasami mam wrażenie, że najlepsze lata polskiego internetu są już dawno za nami.

Były już dawno za nami.

 

Rzuciłem myszką sfrustrowany.

Sfrustrowany rzuciłem myszką.

 

Poza tym przeglądanie sieci i nuda, po tym jak potwór zjadł demonstrantów, wydają się naciągane.

 

skoro czwartek to miały piątek

 

mały piątek

 

Wszędzie biało i ślisko jak diabli.

Skąd z okna wiadomo, że ślisko?

 

Jakiś czerwony ford próbował wyjechać z ulicy na miasto, ale strome nachylenie w połączeniu ze ślizgawką sprawiło, że auto stoczyło się i uderzyło w inny samochód z głuchym stuknięciem.

 

Zamieniłabym ślizgawkę na oblodzenie.

 

 

Pozostali spojrzeli po sobie, po czym widząc, że ich przywódca odchodzi, poczynili to samo, wszak był dla nich dobry. Na odchodne dresiarz obrzucił mnie obojętnym wzrokiem. Chyba przeżyję, pomyślałem.

 

To jest niejasne dla mnie. Pomijam, że kolejność znowu odwrócona, bo najpierw odeszli, a potem obrzucają spojrzeniami, to czemu gość wyznał, że z Holiłudu i polazł? I czemu Hollywood z małej?

 

 

Co to znaczy katować opla?

 

Naciąganie zboczeńców ładne;)

 

Podszedłem do okna z ciekawości.

Z ciekawości podszedłem do okna.

 

 

– Sławek dwóóóóójaaaaa!! – Wyobraziłem sobie w myślach. Pewnie nawet po erekcji nie było śladu.

To sobie pomyślał, czy ktoś to powiedział? Bo tego nie rozumiem.

 

Technicznie masz sporo do zrobienia, ale czytałam z zainteresowaniem.

 

 

"nie mam jak porównać samopoczucia bez bałaganu..." - Ananke

@Ambush, bardzo Ci dziękuję za pochylenie się nad moim potworkiem ;) Naniosę niezbędne poprawki jak tylko zasiądę przed kompem. Fajnie, że mimo wszystko zainteresowanie podtrzymałem

Witaj Marok!!

 

Początek był dobry. Jednak po całej lekturze mam mieszane uczucia. Nie za bardzo zrozumiałem o co tu tak naprawdę chodziło :)

Jestem niepełnosprawny...

@dawidiq150, witaj, to jest ten rodzaj opowiadania, gdzie rzeczy się po prostu dzieją, jak we śnie. Ja po czasie, odkąd napisałem ten tekst minęły 2 lata, też czasami przestaje łączyć kropki ;)

Przeczytałam i to wszystko, co czego mogę się przyznać, bo nijak nie umiem dociec, co miałeś nadzieję opowiedzieć.

Wykonanie pozostawia sporo do życzenia, ale mam nadzieję, że z czasem będziesz pisać coraz lepiej.

 

Domagali się oni całkowitego zdelegalizowania… → Zbędny zaimek.

 

Na szyldach widniały hasła: → Raczej: Na transparentach widniały hasła:

 

a w moje głowie rodziły się kolejne wątpliwości… → Zbędny zaimek z literówką.

 

takich ze wczesnych lat dziewięćdziesiątych. → …takich z wczesnych lat dziewięćdziesiątych.

 

Widziałem dokładnie każdą z żyłek przenikającą białko, w której zatopiona była fioletowa byłaźrenica… → Widziałem dokładnie każdą z żyłek przenikającą białka, w których zatopione były fioletowt tęczówki

Źrenice są czarne.

 

Skończyło się tylko na wzrokowej wymianie… → Co zostało wymienione wzrokowo?

A może miało być: Skończyło się tylko na wzrokowym kontakcie

 

Jakiś czerwony ford próbował wyjechać z ulicy na miasto… → Skoro jechał ulicą, to chyba był w mieście.

 

W pewnym momencie zaczęła ocierać o trzon latarni… → Co ocierać?

A może miało być: W pewnym momencie zaczęła ocierać sięsłup/ trzon latarni

 

chwycił dziewczynę za kark i posłał ze sobą… → Chyba miało być: …chwycił dziewczynę za kark i zabrał ze sobą

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

@regulatorzy – tekst ma jakieś 2 lata, co nie znaczy, że jestem przekonany, iż teraz piszę lepiej. To chyba zależy. Odszedłem od fantastyki na dłuższy spacer, wracam powoli, ślamazarnie i pewnie potknę się nie raz. Podobno sztuką jest podnieść się i iść dalej, a niektórzy mówią, że w skrajnych przypadkach warto również zawrócić i nie zdzierać pięt nadaremno. Akurat ten tekst to taka trochę senna migawka, bardziej rozwleczona, bo z całego sennego dnia. Ale mam nadzieję, że jeśli trafisz pod moją strzechę jeszcze kiedyś, zaskoczę Cię miło :)

Dzięki za lekturę.

Helloł, Marok.

Wiesz, że najczęściej (słowo klucz) lubię Twoje pisanie. Opko ma momenty, ale dla mnie jest trochę zbyt napchane dookreśleniami, które sprawie rozumujący humanoid wyłapie samoistnie. Odchudziłbym. Wyciąłbym nadpowiedzenia typu: ja, on, sobie, swoim. Trochę pod nimi opko się ugina. Humorystycznie jednak miewa momenty oraz dość zgrabnie puszcza popkulturowe oko.

@Canulas, dziękuję, że nadstawiłeś oczy oba nad moim tekstem. Znam cię skądś chyba, nie pamiętam już, ale i tak dzięki

Akurat ten tekst to taka trochę senna migawka…

Cóż, Maroku, senne treści chyba nie potrafią mnie zainteresować. Poczekam na kolejne opowiadanie. :)

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Cześć,

Czytając, miałem wrażenie, że ktoś mi przed oczami przesuwa talię kart od “Dixit” i trochę się pogubiłem , próbując dojść sensu :) Dlatego przeczytałem po raz kolejny, nie siląc się na dociekanie o co chodzi, tylko po prostu “oglądając” te obrazy. Zadziałało :) 

Ok, gdyby było tego więcej, to pewnie bym się znudził, ale w rozmiarze “short” jest to całkiem, całkiem :)

 

 

Hej!

Na początek kilka wątpliwości, co do wykonania:

 

Domagali się oni zdelegalizowania asfaltu i równouprawnienia zwierząt leśnych na drogach krajowych oraz wojewódzkich.

Wywal ten zaimek.

 

Jednak wszystkie sprzeczne ze sobą pytania i hipotezy zostały rozdmuchane w jedną chwilę, kiedy od strony centrum usłyszałem przeraźliwy ryk sprawiający, że szyby w oknach każdego domu nerwowo zaczęły wibrować w ramach na granicy wytrzymałości.

Przekreślone wywaliłbym, bo to dookreślenie jest niepotrzebne. Nie: “ryk sprawiający, że” tylko “ryk, sprawiający że”. W ogóle to przejrzałbym tekst pod kątem interpunkcji, bo w wielu miejscach brakuje przecinków.

A teraz pierwsze zdanie: pogrubione “ze sobą” jest chyba niepotrzebne, bo z czym innym miałyby być te pytania i hipotezy sprzeczne? Nie jestem też pewien słowa “rozdmuchane”, bo najpewniej chodziło Ci o “rozwiane”. Rozwiane słowa, myśli, pytania i tym podobne tworzą związki frazeologiczne, oznaczające, że te słowa/myśli/pytania/etc. zostały rozrzucone, są lub stały się nieistotne, nieważne. Rozdmuchane słowa/myśli/pytania z kolei bardziej jest kojarzone z wyolbrzymieniem rzeczonych i ten frazeologizm zdaje się tak właśnie działa. A więc: IMHO złe slowo.

 

Szło powoli, przeciskając się pomiędzy domami jednorodzinnymi i blokowiskami rycząc zaciekle.

O, na przykład tutaj brakuje przecinka przed “rycząc”.

 

Widziałem dokładnie każdą z żyłek przenikającą białko, w której zatopiona była fioletowa źrenica. Skończyło się tylko na wzrokowej wymianie, więc mogłem spokojnie zejść do kuchni przyrządzić sobie ulubioną pomidorową na ostro z saszetki.

Zaimek out! Poza tym: nie “w której”, bo podmiotem jest białko, czyli “w którym”.

 

A na powrót do domu przywitałbym torcik na wycieraczce o wątpliwym pochodzeniu.

Pewnie chodziło Ci o to, że torcik był wątpliwego pochodzenia, a z tekstu wynika, że to wycieraczka jest wątpliwego pochodzenia.

 

Jedna stała naprzeciwko naszego domu. Z ciekawości podszedłem do okna. W żółtym świetle lampy stała jakaś kobieta.

Brzydkie powtórzenie.

 

Dziewczyna zawrzeszczała donośne, ale tylko raz. Potem usłyszałem tylko wycie bestii i dźwięk bmw duszonego na jedynce aż do skrzyżowania.

I drugie brzydkie powtórzenie.

Tyle.

 

No, całkiem zgrabne bizarro. Sam kiedyś jedno popełniłem, nawet zostało wydane, ale tak naprawde to ja chyba nie umiem w to bizarro, bo nadal nie wiem czym ono jest i jak to działa. To znaczy, jestem w stanie rozpoznać, kiedy czytam bizarro, ale samo pisanie bizarro jest dla mnie strasznie nieintuicyjne. Ale dośc marudzenia i ględzenia, przejdźmy do pochwał – bardzo fajnie wplatasz popkulturowe memy w tekst, bo jest kaskader z holiłudu, jest “ale urwał”, i kadetem teraz, ale sa też gówniarskie motywy z wkręcaniem napaleńców na jakichś czateriach, a nawet miejsce dla e36, ze swoimi angel eyes kradnącego serce panienki. To o tyle dobry zabieg, że odbiorca – a może tylko ja? – będzie szukał kolejnych nawiązań, czegokolwiek, co będzie mógł skojarzyć, co ostatecznie powoduje głębsze skupienie się na tekście, żeby czegoś nie przeoczyć.

Cfana taktyka ;)

Jestem kontent z lektury, dlatego też kliknąłem bibliotekę. I na pewno zajrzę pod jakieś inne Twoje teksty. Tylko popraw babolki :)

 

Pozdrawiam serdecznie :)

Q

Known some call is air am

@czeke – no bizarro chyba dobrze działa na krótszym dystansie, ale jak się fajnie zabierze za temat to i boa dusiciele mogą zaciekawić :)

 

@Outta Serwer – dzięki, wezmę się za te babole, bo fakt, jak patrzę to mnie też bolą, a jak pisałem to nie bolały. Fajnie, że ci przypasowało i zapraszam :)

Tekst idący w absurd, czasem nawet uśmiechnął. Humor jest jak gust, nie trafia w każdego. Tempo zapodowania kolejnych żartów jest dla mnie ok, nie czułem zmęczenia ani przesycenia podczas czytania.

Technicznie czyta się ok, chyba większość baboli wygładziłeś. A przynajmniej nic większego moje oko nie wyśledziło :)

Tak więc przyjemny koncert fajerwerków.

Won't somebody tell me, answer if you can; I want someone to tell me, what is the soul of a man?

Nowa Fantastyka