- Opowiadanie: Storm - Larwy między zębami

Larwy między zębami

Szorcik horrorowy. Trochę miłości, szaleństwa i obrzydliwości. 

Zapraszam do czytania i komentowania! 

Dyżurni:

joseheim, beryl, vyzart

Biblioteka:

Użytkownicy, Użytkownicy II, Ambush

Oceny

Larwy między zębami

Życie ludzkie zwieńczone jest śmiercią.

A co jeśli śmierć to tak naprawdę nowe życie?

 

I. Mężczyzna

Kochałem ją. Kochałem ponad wszystko. Moje serce należało tylko do niej. Tak gorące i intensywne uczucie pojawia się w życiu tylko raz. Ona także mnie kochała. Uwielbiała spędzać ze mną czas, czuła się bezpiecznie u mego boku, byłem dla niej kimś wyjątkowym. Mówiąc krótko: odwzajemniała uczucie z taką samą siłą jak ja. O tym, iż kiedyś cień nieuniknionej śmierci przysłoni nasze wspólne, tętniące radością życie, nie myśleliśmy w ogóle. Gdy człowiek wiedzie szczęśliwy, spełniony żywot u boku ukochanej osoby zapomina o tej drugiej, mroczniejszej stronie egzystencji, która niecierpliwie wyczekuje odpowiedniej chwili, by pokazać swe ohydne oblicze.

Tak też się stało. Zakapturzona kostucha wypełzła z kryjówki upomnieć się o życie mojej lubej. Niespodziewanie zachorowała na suchoty i zmarła, przeżywszy zaledwie dwadzieścia siedem wiosen. Przytłaczająca ciemność prędko wkradła się do mego umysłu. Obdarła otaczający mnie świat z wszelkich kolorów. Nie mogłem znieść myśli, iż nigdy już nie zobaczę ukochanej. Żal, rozpacz, smutek oraz cała masa innych, równie negatywnych emocji doprowadziły mnie na skraj szaleństwa. Stanąłem przed otchłanią obłędu i spojrzałem w jej przeszywające na wskroś oko. Musiałem zobaczyć ponownie umiłowaną, choćby miała to być ostatnia rzecz, jaką zrobię w życiu. Mijał drugi tydzień od jej śmierci, lecz nie zważałem na to.

Wziąłem łopatę, lampę naftową, żelazny pręt i pod osłoną nocy ruszyłem na cmentarz. Brama nekropolii oczywiście była zamknięta, toteż musiałem przedostać się na drugą stronę, przekraczając mur. Nie sprawiło mi to wielkiej trudności. Moja determinacja i pragnienie ulżenia nadwerężonemu żałobą umysłowi sprawiły, iż wgramolenie się na rosnący nieopodal kasztanowiec i skoczenie za kamienną ścianę z jego wytrzymałej gałęzi wydały się dziecięcą igraszką.

Oświetlając sobie spowitą w mroku drogę latarnią, szybko znalazłem jej grób. Odstawiłem źródło światła na bok i zacząłem kopać. Po czole nie spłynęła mi ani jedna kropla potu, a dotarcie do trumny zajęło kilka minut. Tak wielki zawładnął mną upór. Kiedy usłyszałem stuknięcie drewna pod łopatą, natychmiast odgarnąłem gołymi rękoma ostatnią warstwę ziemi. Chwyciłem żelazny pręt i wskoczyłem do rozkopanego grobu. Za pomocą narzędzia otworzyłem zabite ćwiekami wieko trumny.

Zobaczyłem i poczułem dokładnie to, czego się spodziewałem. Gnijącego, cuchnącego trupa, na którym żerowały wijące się, mięsożerne larwy. Mimo iż widok ten nie był dla mnie żadnym zaskoczeniem, zrobiło mi się niedobrze. Mam na myśli zarówno odruch wymiotny spowodowany smrodem rozkładu jak i świadomość, iż z mojej kochanej zostały zgniłe zwłoki. Nie potrafiłem rozpoznać tych pięknych, szlachetnych rysów twarzy. Włosów koloru słomy, jasnej cery oraz stworzonych do namiętnych pocałunków ust. Widziałem jedynie zimne, obrzmiałe oblicze. Potargane kudły o barwie żółci. Chorobliwą szarość skóry i czarny płyn sączący się z tych niegdyś cudnych warg.

Źle postąpiłem. W ten sposób pogłębiłem jedynie mroczną otchłań we własnym sercu. Miałem nadzieję, iż sam fakt ujrzenia jej ponownie uczyni brzemię żałoby i tęsknoty lżejszym. Wydostałem się z grobu i przysiadłem na kupie ziemi, szlochając żałośnie. Dopiero wtedy uświadomiłem sobie irracjonalność tego pomysłu. Jak bardzo emocje są w stanie wypaczyć logikę! 

 

II. Kobieta

Ostatnie słowa mego ojca przed śmiercią brzmiały: „Niezmiernie się cieszę, że umieram. Nie wiem, gdzie się znajdę, gdy dusza na zawsze opuści ciało, ale z pewnością zapomnę tam o wszelkich troskach, które uczyniły moje śmiertelne życie taką katorgą”.

Nie miał racji. Codziennie widzę go błąkającego się po cmentarzu. Zarówno w dzień jak i w nocy. Lamentuje i jęczy potępieńczo. Snuje się niczym ślepiec, nie zważając na mnie ani na matkę równie zagubioną i pogrążoną w wiecznym bólu jak on. Pamiętają wszystko. Każdą tragedię. Każde złe odczucie. Wszystkie troski doświadczone za życia, przeżywają po śmierci ze zwielokrotnioną siłą. Po wsze czasy udręczeni i zgubieni, cierpiący katusze. Niewidoczni dla większości żywych ludzi i siebie nawzajem. Niezdolni dostrzec rodzonej córki, której niewzruszony demiurg również odmówił spoczywania w pokoju. Jednakże ja przeżywam udrękę w inny sposób. Moje dawne życie było w większej części radosne i szczęśliwe. Spędziłam je u boku mężczyzny, którego kochałam ponad wszystko. Nawet ponad własnych rodziców. Niestety obrzydliwa, koścista łapa śmierci wyrwała mnie z krainy mlekiem i miodem płynącej. Umarłam i mimo iż moja pokuta jest łagodniejsza w porównaniu do tej, którą otrzymali ojciec oraz matka to z ulgą przywitałabym słodką zasłonę nicości. Wolałabym nie istnieć w ogóle. Tęsknię za ukochanym. To uczucie wstrząsa całym mym istnieniem, jątrzy się niczym nieopatrzona rana. Pragnę jego miłości, jakże przyjemna i wspaniała byłaby moja pokuta, gdybym tylko mogła przemierzać drogę widm oraz upiorów z nim u boku. Mogłabym spojrzeć w cudne, łagodnie patrzące oczy i szepnąć: „Kocham cię”.

Lecz nie ma na to szans. Czasem widuję go na cmentarzu, odwiedzającego mogiłę, w której pogrzebano zamieszkiwany przeze mnie ochłap ciała, lecz cóż z tego? Nie mogę go dotknąć, on nie widzi ani nie słyszy swej lubej, szlochającej rozpaczliwie i błagającej by choć na ułamek chwili zwrócił na nią wzrok.

Widzę światło w oddali. Szybko się zbliża. To mój ukochany! Tylko po co mu łopata? Rozkopuje grób! Kopie szybko, bez najmniejszego wahania. Jest zdesperowany. Co chce zrobić z moim ciałem? Dociera do trumny. Z łatwością ją otwiera. Widok żałosnej, zgniłej, mięsnej powłoki, którą niegdyś władała świeżość życia, wywołuje u niego wielki smutek. Jeszcze większy niż podczas pogrzebu. Szepcze, iż chciał jedynie ujrzeć mnie ostatni raz, by ulżyć strzaskanemu przez żałobę sercu. Jednak tylko pogorszył stan swego umysłu. Nie mogę tak stać i biernie się przyglądać. Muszę działać! Być może uda mi się wykrzesać z siebie tyle energii, aby ożywić leżące w grobie szkaradzieństwo. Spodziewam się jego reakcji, lecz nie mam innego wyjścia. Nie mogę już dłużej znieść tej samotności, to jedyna szansa!

 

III. Mężczyzna i kobieta

Przez spoczywającego w zbezczeszczonym grobie trupa przebiega dreszcz. Dziwne spazmy intensywnie wstrząsają jej zimnymi członkami. Powieki otwierają się. Zmatowiałe, zasnute bielmem śmierci oczy zerkają niespokojnie na wszystkie strony. Podnoszeniu zesztywniałych rąk towarzyszy krótka seria trzasków w stawach. Pogrążony w wirze złych myśli narzeczony nie słyszy tego. Młoda kobieta powstaje. Uradowane obecnością energii życia w gnijącym truchle kości chrupią i strzelają wesoło. Na dźwięk tej niezwykłej melodii mężczyzna odsłania twarz skrytą dotychczas w brudnych od ziemi dłoniach. Opanowuje go strach, który najwyraźniej zapomniał przyprowadzić ze sobą towarzyszącą mu często panikę. Młody bezcześciciel grobów siedzi jak wryty. Siedzi w bezruchu niczym Hiob, lecz w przeciwieństwie do staruszka z Biblii nie pokrzepia się wiarą we Wszechmogącego. Udowadnia, jak potężne i paraliżujące umysł jest czyste przerażenie. Ożywione zwłoki ukochanej podchodzą do niego bliżej, usta wypełnione czerwiami poruszają się, siny język pracuje, ledwo żywy mózg układa powoli słowa:

– Mój kochany… chodź ze mną… a będziemy razem… na zawsze.

– To nie dzieje się naprawdę! To koszmar, muszę się obudzić! – odpowiada narzeczony przez zaciśnięte z trwogi zęby.

Przebudzenie nie nastąpi. Ona o tym wie. On wątpi. Nie ma czasu na wątpliwości. Najwyższy czas położyć kres cierpieniom i połączyć zakochaną parę na wieki. Kobieta rzuca się na niego, obejmuje. Mężczyzna wyrywa się, woła o pomoc, serce wali mu jak młotem. Lęk ponownie odbiera lubemu siły. Ona całuje go, najczulej jak potrafi w tej plugawej formie. Zrywa się chłodny, jesienny wiatr. Daleki potomek Boreasza i jego braci powodowany własnym kaprysem delikatnie popycha zakochanych w objęcia damy w czerni. Oboje wpadają do rozkopanej mogiły. Ostatnim, co mężczyzna widzi przed śmiercią, są larwy między wyszczerzonymi w uśmiechu zębami umiłowanej.

Czy para znalazła szczęście za zasłoną śmiertelnej egzystencji? Ci, którzy są w stanie dostrzec błądzące po cmentarzach kule ektoplazmicznej energii znają odpowiedź na powyższe pytanie. Ludzie o wrażliwych zmysłach, uważni obserwatorzy rzeczywistości sięgający wzrokiem znacznie dalej niż większość. Tylko oni mogą odsłonić kurtynę i ujrzeć scenę ukrytego teatru zwanego życiem po śmierci. 

Koniec

Komentarze

Witaj. :)

Najbardziej podoba mi się pomysł i forma przedstawienia opowieści. :)

Pozdrawiam serdecznie, klik. :)

Pecunia non olet

Siema, Storm

 Jedyne co mi nie pasowało to: strzaskane serce. Poza tym pomysł na historię bardzo dobry, wykonanie również. Mam wątpliwości, czy włosy w kolorze słomy, które miała za życia nieszczęsna już później nieboszczka, mogły przybrać kolor żółty… Możliwe. Tak się tylko zastanawiam. To drobiazg. Podobało mi się. Klik ode mnie. 

Pozdrawiam

Cześć! ;)

Ciekawy pomysł i bardzo dobrze napisana opowieść. Czytało się bardzo płynnie bez żadnych zgrzytów.

Podobało mi się zakończenie, ale jeśli mam być szczery… Czegoś mi zabrakło w tym opowiadaniu. Może takiego bardziej mrocznego klimatu. 

Mamy fajną miejscówkę, cmentarz, noc… I trochę tego nie czuć, takiego… Dreszczyku ;D

Ale ogólnie całkiem w porządku opowiadanie!

Pozdrawiam serdecznie! ;)

Cześć, bruce!

Dziękuję za klika. Cieszę się bardzo, że szort się podobał. 

Pozdrawiam również ;)

 

Hesket

Hmm, to strzaskane serce miało brzmieć trochę poetycko, mnie nawet się podoba, ale rozumiem, że gusta są różne. Z włosami też nie jestem pewien. Patologiem nie jestem, ale wydaje mi się, iż prędzej by spłowiały. Choć mogę się mylić. Pojechałem z tą żółcią, ponieważ tak jak w przypadku strzaskanego serca miało być poetycko. Zresztą cały ten tekst usiany jest takimi kwiatkami. Nigdy nie określiłbym wiatru mianem „dalekiego potomka Boreasza”, chyba że miałbym w tym cel :)

Rozpisałem się trochę. Dziękuję za klika i również pozdrawiam! 

 

dovio

Bardzo się cieszę, że opowieść chwyciła. Masz trochę racji, teraz myślę, że mogłem podkręcić klimat po prostu opisem cmentarza nocą. Czytałem ostatnio coś w podobnym klimacie i tam to zadziałało. Może nie było mega strasznie, ale lekki niepokój się pojawił.

No cóż, teraz już tego nie zmienię, nie licząc łatania błędów i jakichś innych wpadek oczywiście.

Następnym razem będę miał to na uwadze. Planuję coś większego objętościowo i również z gatunku horror, więc będę mógł się popisać :)

Pozdrawiam Cię również! 

Pozdrawiam i również dziękuję. :)

Pecunia non olet

Spoko! Powodzenia w dalszym pisaniu i chętnie przeczytam kolejny horror! ;D

Widać, że młodzieniec był śmiertelnie zakochany, a i uczucie dziewczyny nie wygasło po śmierci. Niech im się wiedzie w zaświatach.

 

Odłożyłem źródło światła na bok… → Odstawiłem źródło światła na bok

 

pogrążoną w wiecznym bólu co on. → …pogrążoną w wiecznym bólu jak on.

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

regulatorzy

Z pewnością będzie im się wiodło. Może nawet znajdą sposób na wyswobodzenie z cyklu pokuty rodziców dziewczyny? Któż wie? ;)

Dzięki za przeczytanie i wskazanie błędów.

Pozdrawiam! 

Bardzo proszę, Stormie. Miło mi, że mogłam się przydać. :)

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Pragnę jego miłości, jakże przyjemna i wspaniała byłaby moja pokuta(+,) gdybym tylko mogła przemierzać drogę widm oraz upiorów z nim u boku.

Opanowuje go strach, który najwyraźniej zapomniał przyprowadzić ze sobą towarzyszącą mu często panikę. Młody bezcześciciel grobów siedzi jak wryty. Siedzi niewzruszony niczym Hiob, lecz w przeciwieństwie do staruszka z Biblii nie pokrzepia się wiarą we Wszechmogącego.

To boi się, czy jest niewzruszony?

Udowadnia(+,) jak potężne i paraliżujące umysł jest czyste przerażenie.

Szkoda, że nie dowiedzieliśmy się więcej o klątwie/pokucie rodziny, bo ten wątek wydał mi się najciekawszy. Temat prosty, a jednak ogranie go z dwóch perspektyw nadaje trochę inny charakter. Wydaje mi się, że archaiczne “iż” temu tekstowi szkodzi, a zwłaszcza rozmieszczone tak gęsto. Pozdrawiam ciepło ;)

M.G.Zanadra

Faktycznie niewzruszony trochę tu nie pasuje, miałem na myśli sparaliżowany ze strachu czy coś podobnego. Poprawię.

Według mnie “iż” pasuje, ponieważ akcja nie dzieje w czasach współczesnych, co sugeruje styl i parę innych archaizmów. Może powinienem to bardziej zaznaczyć. Poza tym “iż” zawsze stosuję jako synonim “że” . 

Dzięki za komentarz i cieszę się, że coś tu ostatecznie zagrało. Pozdrowienia również dla Ciebie! 

Swoją drogą jeśli pomysł na pokutę zainteresował to podobna koncepcja, bardziej rozwinięta, już się u mnie pojawiła. 

Zostawiam link, gdyby ciekawość wzięła górę: https://www.fantastyka.pl/opowiadania/pokaz/31929

Ave, Stormie!

 

Z pewnością podobała mi się konwencja tekstu. Przeskoki perspektywy i narracji pomiędzy mężczyzną, trupem kobiety i na koniec parą. Piszesz całkiem plastycznie, opisy w pewnym stopniu pobudziły moją wyobraźnię. Zakończenie trochę w klimacie dance macabre.

 

Szorta oznaczyłeś jako “horror”, ale niespecjalnie czułem grozę. Nieszczególnie przejąłem się też losem nieszczęśliwego kochanka. Wydaje mi się, że za duży nacisk położyłeś na opisy otoczenia, zbyt mały na nakreślenie bohaterów.

 

W ogólnym rozrachunku czytało się całkiem nieźle, chociaż bez fajerwerków.

 

Pozdrawiam serdecznie!

Jak opisał mnie pewien zacny Bard: "Szyszkowy Czempion Nieskończoności – lord lata, imperator szortów, najwspanialsza portalowa Szyszunia"

Ave Cezary, w tym przypadku chyba bez mortituri te salutant ;D

Dzięki za przeczytanie, cieszy mnie, że szort się podobał.

Co do grozy to masz rację, jest jej tu trochę mało i bardziej chodzi o klimat. Chociaż według mojej intencji horrorowymi aspektami miał być opis trupa i scenka powstawania z grobu. Inspiracje czerpię z klasyków grozy i, prawdę mówiąc, nigdy nie odczuwałem przy lekturze prawdziwego przerażenia jeno lekki dreszczyk lub niepokój, więc stąd też u mnie groza mniejsze ma kły :)

Bohaterowie za to są celowym zabiegiem. Chodziło tu bardziej o ich emocje i odczucia niż o nich samych, w końcu nawet nie posiadają imion. Tak sobie to obmyśliłem, choć przyznam się, że kiedyś chciałbym napisać szorta lub opowiadanie poświęcone tylko studium psychologicznemu jednej postaci. 

Dzięki raz jeszcze i również pozdrawiam! 

Faktycznie deczko obrzydliwe, ale czytało mi się przyjemnie.

Opisy uroczej nieboszczki wspaniałe;)

Trochę czuję się rozczarowana, że wszystko potoczyło się zgodnie z przewidywaniami, ale wyszła sympatyczna historia.

 

"nie mam jak porównać samopoczucia bez bałaganu..." - Ananke

Ambush

Cieszy mnie, że ostatecznie wyszło sympatycznie. Dziękuję za klika.

Obrzydliwości starałem się podawać w strawnych dawkach, choć była pokusa dokręcenia śruby :)

Dzięki za przeczytanie! 

Nowa Fantastyka