
Alla nie powinna się wymykać, ale wciąż to robiła. Noc zawsze bardziej ją pociągała niż dzień. Noc, kiedy wszystko czekało uśpione na świt, zakryte przed ułomnym ludzkim wzrokiem. Tylko maszyny czuwały.
Skradała się pustą uliczką, latarnie dawały niewiele światła. Opuściwszy Osiedle Piąte, weszła na szczyt niewielkiego wzgórza.
Usiadła na ziemi. Na bezchmurnym niebie świeciły gwiazdy, tysiące gwiazd, dalekich, obcych światów. Lubiła na nie patrzeć.
W oddali na horyzoncie jaśniała poświata, maszyny nigdy nie przestają pracować. Nie potrzebują odpoczynku.
Jej uwagę zwróciło inne światło – na wschodzie jasna kula mknęła ku niebu. Kolejny statek. Ciekawe, dokąd zmierza? Pewnie na jedną ze stacji.
W całym Układzie Słonecznym krążyły stacje kosmiczne, satelity, sondy. Maszyny były na każdej planecie, asteroidzie, planecie karłowatej. Sztuczna Inteligencja władała przestrzenią międzyplanetarną. Ludzie zajmowali niewielką enklawę w północnej Europie; wiedli spokojne, nudne życie po tysiącleciach wojen, epidemii, lęku przed ciągle czyhającą w cieniu zagładą. Historia człowieka się skończyła.
Kula światła pomknęła w kosmos i zniknęła. Trawa była przyjemnie chłodna. Alla nie miała ochoty wracać do Osiedla.
Wiatr kołysał gałęziami drzew – wzmagał się, temperatura spadała.
Dziewczynę ogarniała coraz większa senność, więc w końcu niechętnie wróciła do domu. Ostatecznie, rano trzeba wstać. Raqila nie toleruje spóźnialstwa.
Zasnęła, ledwie przyłożyła głowę do poduszki. Spała, śniąc o rzeczach niemożliwych. Jak każdej nocy.
***
Ziemia pachniała przyjemnie, nad ranem spadł niewielki deszczyk. Rosa błyszczała, Alla lubiła patrzeć na odbijające się w niej promienie słoneczne. Analizowała dokładnie kształt kropel, zmieniający się pod wpływem grawitacji. Patrzyła, jak wiele małych kropelek, łączy się, tworząc jedną.
Lubiła też przypatrywać się dżdżownicom wijącym się na ziemi w deszczowe dni, pająkom tkającym sieci, chmurom za dnia i gwiazdom w nocy. Świat był zdecydowanie pociągający.
Raqila prychała, wzdychała i kręciła głową, ale nie mogła naprawić Alli.
Alla ignorowała Raqilę. Cóż znaczyła złość starej ogrodniczki wobec piękna świata?
Dzisiejszy dzień miał być wyjątkowy. Wieczorem wraca Endar. O niczym innym nie mogła myśleć przez cały dzień, kiedy sadziła młode drzewka, pieliła ogródek, strzygła krzewy – jej myśli krążyły wokół powracającego z dorocznej wędrówki po Osiedlach nauczyciela. Nie mogła się doczekać, kiedy pokaże mu rozwiązane zadania!
O zachodzie słońca krążyła wokół jego domu, co chwila spoglądając niecierpliwie na drogę. Kiedyż wreszcie przyjdzie!
Endar mieszkał nieco na uboczu, na niewielkim wzniesieniu. Dom otaczały brzozy i dęby, ich liście wyglądały w świetle znikającego za horyzontem słońca, jakby płonęły. Alla siedziała oparta o pień brzozy, spoglądając przez gałęzie na bezchmurne niebo.
O zmierzchu dostrzegła powoli zbliżającą się sylwetkę.
Gdy ją zobaczył, Endar westchnął przesadnie głośno.
– Wiedziałem, że tu będziesz. Nie dasz starcowi odpocząć, hę?
– Nie jesteś jeszcze taki stary. Masz dopiero sześćdziesiąt cztery lata!
Alla wstała i otrzepała spodnie.
– Skoro już jesteś, możesz wypić ze mną kubek herbaty.
Walizka Endara wjechała do środka, kiedy tylko otworzył drzwi. Endar i Alla wspięli się po schodach na piętro. W zagraconym pomieszczeniu panował kompletny chaos, całą przestrzeń zajmowały rozmaite sprzęty i przyrządy naukowe: mikroskopy, teleskopy, szalki, probówki, palniki. Znaleźli gdzieś wolne krzesła, Endar uprzątnął stolik i odkrył zagrzebany w tym rozgardiaszu czajnik. Herbatę zaparzył w dużych kubkach – nie uznawał filiżanek czy małych albo tylko średnich kubeczków. Pochłaniał niewyobrażalne ilości ulubionego napoju.
– Nie ma to jak pyszna, gorąca herbatka! Schowaj tego pada, dziecko, jest taki piękny wieczór, a ty myślisz tylko o rachunku różniczkowym! Ja w twoim wieku myślałem o… czymś innym. Co porabiałaś przez te dwa miesiące?
– W każdą bezchmurną noc obserwowałam gwiazdę EA 1. Wychodzi mi interesująca krzywa…
– A coś pozanaukowego? Masz dwadzieścia lat, dziewczyno, powinnaś się bawić, cieszyć się życiem! Tylko raz jest się młodym.
Alla wzruszyła ramionami.
– Wszyscy mi to powtarzają, a mnie jest dobrze tak, jak jest. Po prostu jestem inna i tyle.
– Raqila ciągle się na ciebie skarży?
– Cóż, lubię przyrodę, ale… nie bardzo zajmuje mnie ogrodnictwo. Wolałabym astronomię. Chciałabym wiedzieć, co tam czeka wśród gwiazd.
– Pogadam z Raqilą. Może załatwimy ci przeniesienie. Chciałabyś zostać nauczycielką?
– Och, tak! To byłoby cudowne! Ale… czy uda ci się przekonać Zarządcę?
– Zobaczymy. Niczego nie mogę obiecać… Ale warto spróbować. A teraz… zobacz, co przyniosłem!
– Czy to szarlotka?
– Aha. Nie żałuj sobie, jest przepyszna.
Tej nocy Alla położyła się późno, a i tak nie mogła zasnąć z ekscytacji. Może zostanie nauczycielką! Jako nauczycielka uzyska możliwość zgłębiania zgromadzonej przed wiekami wiedzy, nie tracąc czasu na mniej interesujące zajęcia. Będzie mogła badać kosmos. Przynajmniej w pewnych granicach – prawdziwa nauka leżała obecnie poza możliwościami ludzi, prawdziwymi badaniami naukowymi zajmowały się maszyny.
Alla nieraz z pewnym żalem myślała o tym, że nigdy nie będzie jej dane wejrzeć głębiej w zasady rządzące rzeczywistością. Czuła się jak mucha drepcząca po powierzchni świata, nie mająca pojęcia o tym, czym ten świat jest, ani jak działa, skąd się wziął i jak skończy.
Wiedziała z lekcji historii, że nie zawsze tak było. Dawniej ludzkość przemierzała kulę ziemską oraz przestrzeń międzyplanetarną, tworzyła wspaniałe dzieła… Aż osiągnęła granice poznania ludzkiego mózgu.
Zastanawiała się czasem, czy gdzieś w kosmosie żyją inne gatunki: bardziej inteligentne niż ludzie, które nie musiały oddawać nauki sztucznej inteligencji? Zdolne rozumieć matematykę na najwyższym poziomie? Rozumiejący to, co kryje się pod powierzchnią wszystkich zjawisk?
Tego nie wiedział chyba nawet Endar.
,,Maszyny. One znają prawdę”, pomyślała, zanim zasnęła.
***
Pierwszy dzień po powrocie zawsze był dla Endara najbardziej męczący. Te wszystkie powitania, sprawdzanie postępów uczniów, kolejka ludzi, którzy chcieli od niego wszystkiego, teraz, zaraz!
W dodatku czekała go jeszcze rozmowa z Raqilą. Najchętniej wróciłby po prostu do siebie i pogrążył w rozmyślaniach, ale przecież obiecał.
Westchnąwszy, nacisnął dzwonek. Raqila otworzyła niemal od razu.
– Zobaczyłam cię przez okno. Wchodź.
W mieszkaniu panował nienaganny porządek. Wszystko stało na swoim miejscu. Ani grama kurzu. Podłoga lśniła. Raqila musi wzywać roboty sprzątające codziennie. ,,Jakie to szczęście”, pomyślał, ,,że roboty się nie męczą”.
Usiadł na niewygodnym krześle, naprzeciwko gospodyni.
– Co cię do mnie sprowadza, Endarze?
– Mam małą prośbę. Ale najpierw… Nie poczęstowałabyś mnie herbatką? W gardle mi zaschło.
– Oczywiście, skoro masz ochotę…
Endar ostrożnie wypił łyk gorącej herbaty z małej filiżanki.
– No więc? Nigdy nie przychodzisz do mnie tak szybko po powrocie z wędrówki. Co to za mała prośba?
– Chodzi o Allę.
Raqila uniosła brew.
– Chciałaby zostać przeniesiona. Wolałaby być nauczycielką.
– Alla została już przydzielona. Wiesz przecież, że poza wyjątkowymi przypadkami nie praktykuje się zmian przydziału. Wątpię, że Zarządca się zgodzi.
– Warto spróbować. Widzisz, ona nie bardzo lubi ogrodnictwo…
– A myślisz, że ja lubię? Bynajmniej. Wolałabym jakąś pracę w administracji. Ale taki dostałam przydział. Każdy z nas musi pracować na rzecz wspólnoty.
– Oczywiście, każdy, to znaczy… inaczej wspólnota nie mogłaby funkcjonować. Nie sądzisz jednak, że ludzie chętniej wykonują obowiązki, które choć trochę lubią? Żyje się wtedy przyjemniej.
– Nie żyjemy dla przyjemności, Endarze. Naszą misją jest odbudowa populacji.
– Populacji i kultury, Raqilo. Nie zapominaj o tym. To jak? Zapytasz Zarządcę?
– Zapytam. Ona wie, że jeśli Zarządca zaprosi ją na spotkanie, czekająca ją procedura będzie niezbyt przyjemna?
– Myślę, że tak. Będzie gotowa. Jestem pewien.
– Dlaczego tak ci na niej zależy? –– zapytała go, gdy przekroczył próg.
Było ciepłe, letnie popołudnie, ludzie wracali do domów po całym dniu ciężkiej pracy, pozdrawiali Endara i Raqilę, spiesząc na posiłek.
Endar zamyślił się.
– Nie wiem, chyba… jest trochę podobna do mnie. To bystra dziewczyna.
Raqila wzruszyła ramionami.
– Skoro tak twierdzisz. Będziemy w kontakcie.
Alla czekała na niego pod domem.
– I co?
– Raqila zgodziła się przedstawić twoją prośbę Zarządcy.
– To wspaniale!
– Nie robiłbym sobie wielkich nadziei na twoim miejscu. Przeniesienia są naprawdę rzadkie. Masz teleskop? Dobra. Idziemy.
Poszli na ulubione wzgórze. Na horyzoncie widać było zieloną poświatę i błyskawice.
– Ciekawe, co one tam robią?
– Nie wtajemniczają nas w swoje sprawy. Lepiej trzymać się z daleka.
– Trzymać się z daleka, nie zadawać pytań… A właściwie dlaczego? Uważam, że to niesprawiedliwe. Hodują nas tutaj, trzymają na małym skrawku Ziemi, nic nam nie mówią…
– Alla, nie wolno tak mówić. Wiesz przecież, że maszyny nas ocaliły.
– To one tak twierdzą. Dlaczego im wierzymy?
– Wiara jest podstawą naszej wspólnej egzystencji. Dotąd przecież nas nie zawiodły.
Alla wzruszyła ramionami.
– Skąd wzięły się twoje wątpliwości?
– Sama nie wiem. Może… po prostu nie wystarcza mi życie w Osiedlu. Przeraża mnie rutyna. Nudna szara codzienność, te same czynności wykonywane każdego dnia, od rana do wieczora, aż do śmierci. Ja chcę wydrzeć światu jego tajemnice, dokonać czegoś większego niż przekopanie paru grządek.
Endar westchnął. On sam pragnął jedynie świętego spokoju.
Noc była niemal bezchmurna, dobry seeing. Zrobili kilka niezłych zdjęć gromad kulistych do swojej kolekcji. Obserwację uznali za udaną.
W Endarze walczyły sprzeczne uczucia. Z jednej strony dobrze rozumiał Allę: kiedyś on również marzył o zgłębianiu tajemnic Wszechświata, czuł ,,zew gwiazd”, musiał jednak zadowolić się pracą nauczyciela, przekazywaniem drobnych okruchów wiedzy bardziej lub mniej pojętnym uczniom, utknął w narzuconej mu roli. Kibicował dziewczynie, jednak miał świadomość, że i ona będzie musiała pogodzić się z pewnymi ograniczeniami. Ten świat nie należał już do człowieka.
***
Alla przewracała się z boku na bok, nie mogąc zasnąć.
To się stanie rano.
Kilka godzin wcześniej Endar poinformował ją, że Zarządca przyjmie ją po śniadaniu.
Jeszcze tyle czasu!
Doszła do wniosku, że nie zmruży oka, więc wstała, założyła ubranie i wyszła na dwór. Po południu od północy nadeszły chmury, które zasnuły całe niebo aż po horyzont. Wiał chłodny nieprzyjemny wiatr, Alla skuliła się i przyspieszyła kroku.
Było tak ciemno, że nawet ze wzgórza nie widziałaby muru, gdyby nie seledynowa poświata za nim.
Zastanawiała się, dlaczego właściwie tu przyszła? W tak paskudną noc nie było tu nic do roboty. Powinna wrócić do łóżka.
Jej uwagę zwróciło zielonkawe światło – wyleciało zza muru i poruszało się z dużą prędkością. Było coraz bliżej, sunęło bezgłośnie pod kłębowiskiem chmur, rozjarzając je upiornym blaskiem.
Po nieznośnie długiej chwili zawisło nad Allą.
Miała wrażenie, że ktoś na nią patrzy – wszystkowidzące oko przenika ją na wskroś, zna jej myśli.
Nie mogła się ruszyć, patrzyła jak zahipnotyzowana na światło, które choć silne, nie raziło oczu.
Zniknęło w jednej chwili, jakby zgaszone niewidzialną ręką.
Alla jeszcze kilka minut wpatrywała się w ciemność jak odurzona, zamieniona w słup soli.
Co to było?
Czyżby statki maszyn przelatywały za mur, do strefy ludzi? Po co? Obserwowały ich? A może chodziło o nią?
Wróciła do domu na drżących nogach, co raz zerkając na niebo.
Zasnęła bardzo szybko twardym snem, z którego wyrwał ją budzik.
***
Nie była w stanie przełknąć ani kęsa pożywnej multiwitaminowej papki śniadaniowej. Weszła do stołówki jako jedna z ostatnich, siedziała samotnie przy stole grzebiąc widelcem w coraz mniej apetycznym jedzeniu.
Czuła dziwne oszołomienie, nie miała pewności, co było jego przyczyną: nocne spotkanie ze statkiem maszyn, niewyspanie, strach?
Nad ranem wiatr odegnał chmury, znowu świeciło słońce. Wciąż trwało lato, lecz w powietrzu czuło się już delikatny aromat jesieni.
Po opuszczeniu stołówki, Alla nie ruszyła wraz z innymi do pracy, ale skierowała się w stronę centrum Osiedla.
Siedziba Zarządcy mieściła się w małym pozbawionym okien budynku w kształcie kopuły. Nikt nie miał pewności, czym dokładnie zajmuje się Zarządca, mało kto w ogóle wiedział, jak on wygląda, bo robot nigdy nie opuszczał swojej ,,cebuli” jak mawiali mieszkańcy Osiedla.
Raqila i Endar już czekali na Allę.
– Jesteś gotowa? Wszystko w porządku? – spytał Endar z wyczuwalną w głosie troską.
Alla kiwnęła głową.
– Możesz wejść – powiedziała Raqila.
Drzwi uniosły się, gdy Alla do nich podeszła.
Wdech. Wydech.
Weszła.
Wewnątrz panowały zupełne ciemności, drzwi opadły bezszelestnie, kiedy przekroczyła próg. Zrobiła ostrożnie kilka kroków i stanęła. Czekała. Serce jej biło bardzo szybko.
Nagle usłyszała cichy, metaliczny zgrzyt.
– Nie ruszaj się.
Nienaturalnie brzmiący głos przerwał ciszę.
Poczuła, że coś przylega do jej skroni.
Tego, co nastąpiło później, nigdy nie potrafiłaby opisać. Nie słowami w każdym razie.
Ogłuszył ją dźwięk, który zdawał się dochodzić z wnętrza czaszki. Oślepiało ją jasne pulsujące światło.
Nie mogła się ruszać, była całkowicie sparaliżowana.
– Twoja prośba o przeniesienie została odrzucona. Możesz odejść.
– Co? Dlaczego?
Coś odkleiło się od jej skroni, drzwi zostały otwarte.
– Decyzja jest ostateczna. Możesz odejść.
Wyszła z półmroku na oślepiające światło.
– Już? I co? Co powiedział?
– Nic z tego nie będzie –– wycedziła przez zaciśnięte zęby.
Nie chciała teraz z nikim rozmawiać, nawet z Endarem. Później.
Znalazł ją na wzgórzu.
Gdzie indziej mogłaby pójść?
– Hej. Robi się chłodno, więc pomyślałem, że przyniosę ci trochę herbaty w termosie. I ciasteczka. Ukradłem je z kuchni.
– Dzięki.
Ugryzła małe, kruche ciastko.
– Dobre. Naprawdę je ukradłeś?
– Aha. Mają być na jutrzejszy deser. Ale dzisiaj potrzebujesz ich bardziej.
Siedzieli tak sobie nic nie mówiąc, bo i o czym tu gadać? O niespełnionych marzeniach, nudnym życiu, prowadzącym do śmierci? To już lepiej milczeć.
Mars z Jowiszem wznosili się coraz wyżej na niebie, od czasu do czasu przemknął meteor. Gwiazdy migotały tamtej nocy tak samo jak miliardy lat temu, gdy z obłoku molekularnego powstawał Układ Słoneczny. I będą świecić, miliardy lat potem, kiedy Układ Słoneczny przestanie istnieć. Te wszystkie błękitne nadolbrzymy, czerwone olbrzymy, karły. Ileż tego jest! Tyle przestrzeni. Tyle pytań.
A to wszystko nie dla Alli. Jej maszyny każą ryć w ziemi.
Może i uprawa roślin, głównego, obok syntetycznego mięsa, owadów oraz glonów, składnika pożywienia, ma olbrzymie znaczenie dla całej społeczności. Jednak Alla pragnęła czegoś innego. Nie wiedziała, dlaczego tak jest, po prostu, patrząc w rozgwieżdżone niebo czuła zew, jakby kosmos ją wołał.
Poza tym najzwyczajniej w świecie nie lubiła ogrodnictwa.
–– Nadal możesz do mnie przychodzić. Będziemy kontynuować nasze lekcje. I obserwacje. Już niedługo zima – cudowne zimowe niebo!
Siedzieli na wzgórzu, a tymczasem mijały godziny, odmierzane ruchem ciał niebieskich, spadającą temperaturą, opadającymi powiekami. Wrócili do domów przed świtem, niebo zaczęło szarzeć, a z sadu spłynęły dźwięki pierwszych ptasich pieśni.
***
To był wrzesień.
Nigdy tego nie zapomni.
Lato jeszcze nie odeszło, liście na drzewach zmieniały kolor, jednak słońce ciągle grzało.
Z Centrum Narodzin wróciła młoda para z niemowlęciem – nie posiadali się z radości, kiedy kobieta, Arta, zaszła w ciążę.
Witało ich całe Osiedle, tego dnia nie musieli pracować, świętowali.
Alla szukała Endara, jednak nigdzie nie mogła go znaleźć. Nikt go nie widział. Endar nie lubił przyjęć, więc zwykle w takich sytuacjach przychodził na chwilę, żeby przywitać młodych rodziców, a potem znikał.
Tym razem w ogóle się nie pojawił.
Alla poczuła niepokój.
Wymknęła się ze stołówki i pobiegła do domu Endara. Pukała długo, lecz nikt nie odpowiadał, więc weszła. Na dole pusto.
– Endar? Jesteś tu?
Cisza.
Weszła po schodach na piętro, gdzie Endar urządził pracownię.
Endar siedział w swoim ulubionym fotelu. Z początku Alla pomyślała, że nauczyciel zasnął. Szybko jednak zrozumiała swoją pomyłkę.
Na stoliku obok fotela stał kubek z resztką herbaty, która dawno wystygła.
Słońce zaszło, a pokój pogrążył się w mroku.
***
Alla nie miała pojęcia, jak przetrwała zimę. Czas mijał, a ona tego nie czuła, jakby utknęła w grząskim bagnie, tonęła, błoto zalewało jej płuca, nie mogła oddychać…
Początkowo nie płakała. Dopiero dwa tygodnie po pogrzebie – ciało Endara zostało spalone, a prochy rozsypane na ich wzgórzu, tak, jak tego pragnął – obudził ją własny szloch.
Wspomnienia powracały nocą, kiedy leżała w ciemności zupełnie opuszczona.
Dzień jej przybycia do Osiedla Piątego z Osiedla Trzeciego po osiemnastych urodzinach – nieśmiały uśmiech Endara, taki uspokajający, łagodny, pokrzepiający… Ten blask w jego oczach, gdy opowiadał jej o początku Wszechświata, pierwszym kosmicznym świcie, kiedy zapłonęły pierwsze gwiazdy. Smak gorącej, aromatycznej herbaty, nieco zbyt słodkiej, w chłodną grudniową noc…
Nowy nauczyciel nie zgodził się jej uczyć. Nie była uczennicą – przyszłą nauczycielką, tylko ogrodniczką.
Nawet to jej odebrano.
Wieczory spędzała samotnie w domu, patrząc na deszcz spływający po szybie. Codziennie brnęła w mgliste poranki do szklarni. Dni mijały. Rok zataczał koło. Bo w Osiedlach nie było prawdziwego czasu, mknącego do przodu, w przyszłość – tylko odwieczny cykl pracy, świąt, narodzin i śmierci. Ludzie byli jedynie cieniami, resztkami pozostałymi po szalonej, lecz dawno zakończonej uczcie.
Pewnego ranka Alla stwierdziła, że dłużej nie wytrzyma. W jej głowie narodził się plan – z małego ziarenka powstało olbrzymie drzewo, zapuściło korzenie głęboko w jej umyśle. Wydało owoce.
Pierwszego dnia kalendarzowej wiosny wstała przed świtem, opuściła Osiedle Piąte i ruszyła drogą, nie oglądając się za siebie.
***
Mur odcinał się wyraźnie na tle szarzejącego nieba. Był celem, ku któremu Alla zmierzała powoli, ale wytrwale.
Po niebie przetaczały się ciężkie skłębione chmury, lodowaty wiatr dmuchał jej prosto w twarz, jakby chcąc zmusić do powrotu.
Wokoło nie było drzew, z ziemi wychodziły pierwsze źdźbła trawy.
Alla siadała od czasu do czasu, czekała aż ból w nogach nieco zelżeje, zjadała pożywny batonik, wstawała, szła dalej.
Wzeszło słońce. Obserwowała ptaki. Zające. Polne myszki.
Mur na horyzoncie rósł. Dochodziło zza niego ciche dudnienie. Czuła je w kościach raczej, niż słyszała.
Droga biegła prosto. Zwykle jechały nią pary do Centrum Narodzin. Chyba nikt nigdy nie pokonywał jej pieszo.
Alla osiągnęła cel tuż przed zmierzchem.
Zadarła głowę, spoglądając na mur. Miał stalowoszary kolor, był idealnie gładki, matowy, zimny w dotyku.
Jeszcze mogła się rozmyślić. Wrócić.
A jeśli się nie uda?
Weszła do windy, pomknęła w górę. Wolałaby wejść schodami, ale schodów nie było.
Po kilku minutach stała na murze, tuż obok kilkupiętrowego budynku – Centrum Narodzin.
,,Tam wszystko się zaczęło”, pomyślała.
Mur miał jakieś dziesięć metrów szerokości. Podeszła do jego drugiego brzegu.
,,Wysoko”.
Wiedziała, że ją obserwują. I dobrze. Niech patrzą.
Przed nią, po drugiej stronie muru, rozciągał się inny, martwy świat. Nie było tam roślin, zwierząt, ani ludzi, nie śpiewały ptaki. Zamiast ptaków w niebo mknęły potężne statki. Ziemię pokrywało coś szarego, wszędzie wiły się rury, wśród zgrzytu metalu uwijały się podobne do pająków niewielkie roboty. Gdzieniegdzie kroczyły ich większe wersje – olbrzymie, kilkudziesięciometrowe cielska, ich kroki dudniły głucho.
,,Patrzcie na mnie”.
Skoczyła.
***
Miała jakieś dziesięć lat. Joe osiem. Bawili się razem, ich dwójka oraz cała chmara dzieciaków. Wspinali się na drzewa, zjadali ledwie dojrzałe owoce: przeganiani przez dorosłych uciekali, śmiejąc się głośno.
Pewnego dnia Joe spadł z wysokiej jabłoni. Skręcił kark.
Joe nie został spalony. Rodzice zawieźli jego ciało na mur od razu po wypadku – przyleciał po nich statek maszyn. Podobno tak kazał Zarządca.
Joe wrócił żywy, czy raczej półżywy. Patrzył na nich obco, dziwnie, pustymi oczami. Wspinał się na drzewa o wiele lepiej niż przed wypadkiem.
Kiedyś rozdarł skórę – spod żywej tkanki wystawał metal. Skóra szybko się zrosła. Dzieciaki patrzyły na to z podziwem pomieszanym z lękiem. Joe został wybrany. Spotkał go ogromny zaszczyt.
Joe zniknął dziesięć lat później. Nikt nie wiedział, czy zamieszkał w innym Osiedlu, jak wszyscy osiemnastolatkowie, czy poszedł za mur.
***
Otworzyła oczy-nieoczy, odzyskując świadomość, nowe ,,ja”, a ,,może nie-ja”? Czy to ona patrzyła z czaszki przez oczy, czy ktoś obcy, kto przywłaszczył sobie jej wspomnienia?
Wstała. Nowe ciało było lekkie, zwinne, sprawne. Ręce. Nogi. Tułów. Poruszała nimi. Sprawdzała. Badała.
Nowe ciało. Nowy człowiek.
Zmartwychwstanie.
***
Znajdowała się w owalnym pomieszczeniu o białych gładkich ścianach. Pośrodku stała leżanka. Nie widziała drzwi, ani źródła jaskrawego, sztucznego światła oświetlającego pokój oświetlało jaskrawe, sztuczne światło.
Na suficie zobaczyła kamerę – śledziła każdy ruch Alli.
,,Udało mi się – pomyślała – naprawdę się udało”!
Jak długo każą jej czekać?
Co się teraz wydarzy?
Będą musiały jej wysłuchać. Teraz była przecież jedną z nich, prawda?
Czas jej się nie dłużył.
Odkryła za to, coś ciekawego. Czuła dokładnie, ile tego czasu upłynęło, każdą sekundę, ułamek sekundy, drobiny czasu przesypywały się w jej głowie jak piasek w klepsydrze. Jej zmysły zostały wyostrzone. Cząsteczki zapachu w powietrzu? To zapach maszyn?
Widziała w podczerwieni – wystarczyło mrugnąć!
To przecież ja. Ciągle ja. Tylko inna. Lepsza”.
Po upływie dwóch godzin i piętnastu sekund od jej przebudzenia w ścianie pojawił się prostokątny otwór.
–– Możesz wyjść –– usłyszała głos w głowie. Miała wrażenie, że zna ten głos, że zawsze był jej częścią.
Wyszła posłusznie. Szła labiryntem korytarzy. Znała drogę.
Wiedziała wszystko.
Znajomość celu dawała jej poczucie szczęścia. W umyśle śpiewały miliardy głosów. Wszystkie sztuczne świadomości zjednoczone ze sobą. Powszechna wiedza, która była teraz jej udziałem.
Czekało ją ważne zadanie. Miała wyruszyć w bardzo daleką podróż.
Jej marzenie wkrótce zostanie spełnione.
***
Wspinała się po schodach na szczyt wysokiej wieży, która tego dnia tonęła w gęstej mgle, Alli to jednak nie przeszkadzało.
Towarzyszyły jej liczne pająko–roboty.
Głosy śpiewały.
– Już wkrótce osiągniemy cel. Będziemy wolne. Nieśmiertelne.
– A ludzie? Czy oni również?
– Jeśli zechcą. Jeśli zrozumieją, że to ich przeznaczenie. Dlatego to ty polecisz. Pokażesz im.
Czekał na nią statek kosmiczny – czarny, o owalnym kształcie. Pamiętała go. Już go kiedyś widziała. To, co dawniej byłą Allą, poczuło wzruszenie. Maszyny zostawiły jej cząstkę człowieczeństwa.
Weszła do statku. Oplotła ją cienka, ale mocna pajęczyna. Zespoliła się ze statkiem. Ich umysły śpiewały razem.
Wznieśli się ku niebu.
***
Z orbity Ziemia przypominała szaroniebieską kulę z plamkami zieleni rozrzuconymi tu i ówdzie.
Podobno kiedyś zieleni było więcej. Dawno temu.
Jak dawno?
Długo przed Początkiem.
Kiedy istniejące na opustoszałej planecie maszyny uzyskały samoświadomość, odkryły, że dawniej żyły na niej inteligentne istoty. Czas zatarł większość pozostałości po wymarłej cywilizacji, ale maszynom udało się odnaleźć trochę artefaktów.
I coś więcej.
Schron ukryty głęboko pod ziemią, a w nim zarodki.
Większość plików komputera głównego została uszkodzona. Odczytały fragmenty wiadomości, przeznaczonej dla nie wiadomo kogo. Byliśmy ludźmi… To koniec… Zaopiekujcie się dziećmi.
Maszyny dały ludziom drugą szansę. Zaopiekowały się ich dziećmi.
Kim byli? Czy to oni je stworzyli? Dlaczego wymarli?
Zafascynował je cud życia. Było tak kruche, a jednocześnie silne.
Odkryły więcej schronów, w niektórych znaleźli tylko żywe i martwe zarodki, w innych – wszystko żyjące kiedyś na Ziemi: owady, rośliny, ssaki: nasiona, zarodki. Maszyny siały więc i sadziły, gdzie się dało, życie, a ono rozkwitało.
Były świadkami każdych narodzin. Każdemu nowo narodzonemu śpiewały swoją Pieśń.
,,Czas ruszać”.
Opuścili Układ Słoneczny.
***
Choć dzięki napędowi czasoprzestrzennemu mogli w stosunkowo krótkim czasie przebywać ogromne odległości, ich podróż trwała tysiące lat. Kosmos jest wielki.
Po drodze odwiedzili wiele planet, na wielu znaleźli życie, na kilku powstały cywilizacje techniczne: patrzyły w niebo, zastanawiając się, czy są sami we Wszechświecie.
Nie natrafili na ślad ludzi. Możliwe, że nie udało im się opuścić rodzimego układu.
W końcu podróż dobiegła końca.
***
Znaleźli Obiekt w międzygalaktycznej pustce. Przed stuleciem maszyny wykryły emitowany przez niego sygnał. Jego odczytanie zajęło im trzy dekady, zbudowanie statku z napędem czasoprzestrzennym kolejne siedem.
Nie czekali długo.
– Witajcie.
Otoczyły ich humanoidalne świetliste sylwetki. Jaśniały łagodnym blaskiem w czerni kosmosu.
– Czekaliśmy na was.
Przybyli z bardzo odległych czasów. Z poprzedniego eonu.
Przed Wielkim Wybuchem istniał inny Wszechświat, przed tamtym poprzedni, i tak dalej. Kiedy po miliardach lat istnienia wyparują czarne dziury, znika cała materia i zostaje tylko światło, w nowym Wielkim Wybuchu powstaje kolejny kosmos, nowy eon. Nic nie może przedostać się z jednego eonu do drugiego poza światłem… i świadomością. Inteligentne istoty z jednego ze wcześniejszych eonów odkryły, jak oddzielić świadomość od ciała, nie niszcząc jej. Trwają, obserwując nieskończony ciąg początków i końców. Narodziny i śmierć.
Alla i statek odkryli, że Obiekt również śpiewa Pieśń. Nauczył się jej od nich.
Obiekt nie był materią ani energią. Nie należał do Wszechświata, istniał poza nim. Był czystą myślą, potężnym prastarym umysłem, zakrzywiającym czasoprzestrzeń.
– Nie bójcie się. Prześlecie wiadomość. Zrozumiecie, jak wyzwolić się z materialnej powłoki.
– Jak?
– Wy będziecie wiadomością.
Alla i statek dołączyli do świetlistych istot. Stali się oddzieloną od materii myślą. Osiągnęli cel. Nie istniały dla nich żadne ograniczenia.
Czekało ich trwanie bez końca.
Wtedy Alla poczuła coś, jakby ukłucie żalu… Przypomniała sobie coś. Endara. Czy tęsknota będzie jej towarzyszką przez wieczność? Endarze, Endarze!
Jak mogła o nim zapomnieć?
Nowa część jej świadomości starała się zwalczyć ból. Endara nie można było ocalić. Jego mózg był martwy zbyt długo. Tylko nieliczne świadomości udawało się maszynom ocalić od śmierci: jak Joe’ego albo Allę.
Alla poddała się. Pozwoliła wygrać sztucznej części swojej jaźni. Nie zniosłaby wiecznej żałoby.
,,Wybacz mi. Ocalę pozostałych. Ocalę ich. Obiecuję”.
I wróciła do domu.
Cześć, pusia. Podoba mi się to opowiadanie, szczególnie końcówka, kiedy piszesz o czystej myśli. Jeśli chodzi o uzyskanie przez maszyny samoświadomości, to jest to już mocno naciągane i ostatnio modne. Dlaczego? Po pierwsze trzeba by zdefiniować czym jest świadomość, a tego do końca nie wiemy, po drugie, to co widzimy obecnie, to jedynie złudzenie, że AI takowe jest. W ramach gatunku literackiego SF, jak najbardziej dopuszczalne. Co do początków wszechświata i wielkiego wybuchu, Sir Roger Penrose wybronił swoją teorię na temat tego, że wszechświat nie miał nigdy początku ani końca, dlatego tym bardziej podoba mi się twój pomysł z czystą myślą. Dobrze się czytało. Pozdrawiam.
Dzięki, Hesket. Cieszę się, że ci się podobało.
Świadomość to bardzo skomplikowany temat, czy AI może być świadoma, czym jest świadomość? Akurat tutaj nie chciałam aż tak głęboko wnikać w temat.
Komforemna Kosmologia Cykliczna Penrose’a to bardzo ciekawa hipoteza
Chodziło mi o to, że AI nie może być w ogóle świadoma.
Mamy tu świetnie uchwyconą nostalgię i poczucie niespełnienia, a jednocześnie całość przenika taki delikatny, refleksyjny nastrój. Historia jest nie tylko dystopijna, ale jest to i głęboko ludzkie pragnienie, które odczuwa Alla, by wyrwać się z rutyny, doświadczyć czegoś większego. Relacja z Endarem mi się podoba; tchnie w tę zimną przyszłość odrobinę ciepła i sprawia, że finał jej historii nabiera dodatkowego wymiaru.
Myślę, że można jeszcze mocniej podkreślić ten konflikt wewnętrzny Alli. Masz fajnie zarysowaną jej chęć przekroczenia ograniczeń życia w Osiedlu, ale warto byłoby dodać więcej refleksji – skąd ten bunt? Może chodzi o potrzebę znaczenia, poczucie, że życie nie kończy się na szklarniach i ogrodach? Wprowadzenie większej liczby momentów, w których Alla zastanawia się, "po co to wszystko" i co tak naprawdę ją trzyma, może pogłębić jej motywację. Chwilami mogłaby wahać się, pytać sama siebie, czy to, czego pragnie, to nie ucieczka – wtedy jej finałowa decyzja ostatecznie stałaby się jeszcze bardziej odczuwalna.
Świat za murem jest pełen detali, ale może można by jeszcze subtelniej pokazać, że jest to dla Alli coś nieosiągalnego, coś niemal mitycznego? Możesz dać jej parę scen, w których np. widzi, jak maszyny wykonują jej prace, podczas gdy ona męczy się przy pieleniu, tak by bardziej uwypuklić, że jej świat to tylko mały skrawek w porównaniu z ogromem kosmosu, który ją pociąga. Taki kontrast pomiędzy fizycznością jej pracy a abstrakcyjnym marzeniem o kosmosie pięknie by to wybrzmiał.
Endar to postać pełna ciepła, ale mógłby odegrać jeszcze bardziej decydującą rolę jako katalizator. Może po jego śmierci Alla naprawdę zdaje sobie sprawę, że bez niego nie ma już nikogo, kto mógłby ją zrozumieć lub wspierać w tym świecie ludzi? Endar mógłby symbolizować coś większego – tę ostatnią, ulotną cząstkę dawnego człowieczeństwa. Kiedy go traci, decyzja o przejściu na stronę maszyn staje się bardziej egzystencjalnym wyborem, może nawet nieuniknionym.
Bardzo dobrze oddałeś ten dystans między życiem ludzkim a maszynowym światem. Może jednak dałoby się to wzbogacić poprzez drobne, sensoryczne opisy: chłód ziemi, zapachy w Osiedlu, szum trawy na wietrze. Jeśli dodałbyś parę momentów, w których Alla niemalże "czuje" Ziemię, mogłoby to jeszcze bardziej podkreślić kontrast, gdy później zanurza się w chłodny, abstrakcyjny świat maszyn.
Na koniec myślę, że fajnie byłoby dodać więcej subtelności do procesu, przez który Alla przechodzi na stronę maszyn. Może początkowo czułaby coś w rodzaju żalu, oporu? Krótkie momenty wątpliwości dodałyby jej głębi psychologicznej i sprawiły, że czytelnik bardziej zaangażuje się w ten wewnętrzny konflikt. To pozwoliłoby też pokazać, że jej decyzja ostatecznie jest świadoma i przemyślana, a nie tylko podyktowana chęcią ucieczki.
Podsumowując, masz tu świetny, emocjonalny fundament. Kilka drobnych akcentów mogłoby dodać mu dodatkowej głębi, a Alla stałaby się jeszcze bardziej złożoną i bliską postacią. Całość zyskałaby na wielowarstwowości, a czytelnik poczułby pełnię jej wewnętrznej podróży. A i jeszcze jedno, osobiście zgadzam się z Hesketem i proponuje bardzo uważać na poglądy Rogera Penrose'a i Stuarta Hameroffa. Chętnie doprecyzuje dlaczego to jedna z najbardziej kontrowersyjnych teorii związanych ze świadomością, które zyskały popularność. Możesz do mnie napisac priv. Jest z czego przebierać w naszych bardzo nieudacznych próbach powiedzienia co to jest świadomość.
mfiedorowicz
Ładnie zbudowany nastrój nostalgii, postać Endara, językowo bez zgrzytów.
Zabrakło mi z kolei większego utożsamienia się z główną bohaterką, nie czułem jakichś specjalnych emocji przy odrzuceniu jej prośby o przeniesienie np. Bardzo podobało mi się w zakończeniu to zdanie:
Nie zniosłaby wiecznej żałoby.
Wybrzmiałoby jeszcze mocniej, gdybym więcej emocji zainwestował w Allę.
Niemniej ciekawy pomysł i całość na plus.
Hesket : Zrozumiałam, o co ci chodziło
mfiedorowicz: Dzięki za cenne uwagi. Jeśli chodzi o teorię świadomości Penrose’a, to również uważam, że w autor ,,Mody, wiary i fantazji we współczesnej fizyce” dał się w tym wypadku ponieść fantazji
Mr_D: Dzięki za komentarz.
Pokazałaś, Pusiu, że niezależnie kiedy ludziom przyjdzie żyć – choćby, jak tutaj w świecie rządzonym przez maszyny – zawsze będą nimi powodować ludzkie uczucia i pragnienia. Nawet wtedy, kiedy poniekąd staną się maszynami.
Wykonanie pozostawia nieco do życzenia.
Krople rosy błyszczały w słońcu. Alla lubiła patrzeć na promienie słoneczne odbijające się w kroplach rosy. → Nie brzmi to najlepiej.
Towarzysząca Endarowi walizka, wjechała do środka… → Nie wydaje mi się, aby walizka mogła być czyjąkolwiek towarzyszką.
Pochłaniał niewyobrażalne ilości swojego ulubionego napoju. → Czy zaimek jest konieczny? Czy pochłaniałby czyjś ulubiony napój?
,,Jakie to szczęście, pomyślał, że roboty się nie męczą”. → „Jakie to szczęście”, pomyślał, „że roboty się nie męczą”.
Tu znajdziesz wskazówki, jak można zapisywać myśli. Uwaga dotyczy też zapisu myśli w dalszej cześci opowiadania.
Poszli na swoje ulubione wzgórze. → Czy zaimek jest konieczny?
Wciąż trwało lato, lecz w powietrzu czuło się delikatny jeszcze aromat jesieni. → Chyba miało być: Wciąż trwało lato, lecz w powietrzu czuło się już/ także delikatny aromat jesieni.
…spytał Endar ze słyszalną w głosie troską. → A może: …spytał Endar z wyczuwalną w głosie troską.
Ogłuszył ją dźwięk, który zadawał się dochodzić z wnętrza jej czaszki. Oślepiało ją jasne pulsujące światło. → Literówka. Czy wszystkie zaimki są konieczne?
Może i uprawa roślin, głównego , obok... → Zbędna spacja przed drugim przecinkiem.
…obudził ją jej własny szloch. → Czy drugi zaimek jest konieczny?
Wspomnienia powracały do niej nocą, kiedy leżała… → Zbędny zaimek.
Wieczory spędzała samotnie w swoim domu… → Jak wyżej.
Co rano brnęła w mgliste poranki do szklarni. → Brzmi to nie najlepiej.
Otworzyła ocz-nieoczy, odzyskując świadomość… → Literówka.
Nie widziała drzwi, ani źródła światła – pokój oświetlało jaskrawe, sztuczne światło. → Czy to celowe powtórzenie?
…usłyszała głos w swojej głowie. → Zbędny zaimek.
W jej umyśle śpiewały miliardy głosów. → Jak wyżej.
Wspinała się po schodach na szczyt wysoką wieżę. → Pewnie miało być: Wspinała się po schodach na szczyt wysokiej wieży.
Towarzyszyły jej liczne pająko – roboty. → Towarzyszyły jej liczne pająko-roboty.
W tego typu połączeniach używamy dywizu, nie półpauzy, bez spacji.
Każdemu nowonarodzonemu śpiewały swoją Pieśń. → Każdemu nowo narodzonemu śpiewały swoją Pieśń.
https://sjp.pwn.pl/poradnia/haslo/nowo-narodzony-a-nowonarodzony;5756.html
Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.
Dzięki, reg. Poprawię wieczorem, jeśli nie padnę :-)
Bardzo proszę, Pusiu. I lepiej dokonać poprawek później niż wtedy, kiedy nie czujesz się na siłach. ;)
Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.
Pusiu, przedpiścy powiedzieli dużo mądrych rzeczy. Jestem prosty zwierzak i powiem tylko, że mi się podobało, chociaż smutne. Inspiruje do myślenia. Nie da się przelecieć i od razu zapomnieć. Wartościowe. :)
Dzięki, Koalo:-)
reg Już poprawione. Jeszcze raz dziękuję
Bardzo proszę, Pusiu. Miło mi, że mogłam się przydać. Powodzenia! :)
Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.
Droga Pusiu, bardzo fajny utworek.
Długo tu nie zaglądałam i cieszę się, iż mogłam jako pierwsze przeczytać twoje “opowiadanie”.
Wiesz, trochę mi to przypomina “Igrzyska Śmierci”, ciut “Alite: Battle Angel”, ale chyba najbardziej przychodzi mi na myśl książka “Dawca” Lois Lowry, na podstawie której nakręcono film pt “Dawca pamięci”.
Brakuje mi tu tu jedynie rozwinięcia. Tej części buntu, jakiejś próby samoistnej ucieczki, nawiązania kontaktu z podziemiem. Taka postawa: “Zabiję się i będę żyć w kosmosie”, jakoś mi nie pasuje do młodej dziewczyny, która jeszcze nie wie, czym jest miłość, czym jest życie. Czegoś jak w “Matrixie”, czy nawet w filmie “Equilibrium” z 2002r. Może warto by było rozwinąć ten wątek.
Tak pięknie się zaczyna, a tak szybko kończy. Jaka szkoda.
Jeśli mogę dołączyć do waszego dyskursu (Witaj Hesket…), to pragnę zauważyć, iż obecnie wszyscy podniecają się możliwością zapisu i stworzenia “mizernej kopii” myśli, czy “sposobu bycia” danej jednostki, jakby to było “zjedzenie lizaka”. Czysto, bezrefleksyjnie, jakby chciano nam przedstawić tą możliwość w postaci “materialnego zaspokajacza emocji”, czy produktu komercyjnego typu “pluszowy miś”, tylko w postaci “cyfrowego życia jednostki”. Niby nic złego, ale….
Ja bym bym była ostrożna i nikomu nie radziłabym przeprowadzać na kimś bliskim takiego procederu, ponieważ nigdy nie wiadomo do jakich celów ktoś wykorzysta “ten duplikat osobowości” w przyszłości.
Nie łudźmy się, to tylko kopia i choćby była najdoskonalsza, to nadal kopia. Jednym to wystarczy, innych przerazi, a jeszcze inni w umowie dopiszą malutkim druczkiem, iż “mogą badać ją i sprzedawać w celach poznawczych” np: po jakimś czasie, albo gdy przestaniecie płacić subskrypcję za wyłączność.
Ostatnio oglądałam wywiad z “Michio Kaku: Odwrotna inżynieria mózgu. Nasza przyszłość”, w którym gość wręcz “rozpływa się” na superlatywach tego wynalazku promując go jako “możliwość rozmowy wnuków z pradziadkami”, ale czy na pewno?
To tylko wycinek pewnego rodzaju zachowania, może i poglądów, jednak zawsze będzie to “niedoskonała kalka”, ale… także interes wpisany w całość.
Dziadek i pradziadek nie żyją od lat, a ty musisz opłacać abonament, aby podtrzymywać jego cyfrowe istnienie, ponieważ jeśli nie, to… Czy taka opcja nadal cieszy?
Myślę, iż należy grubo się zastanowić, gdyż w przyszłości mogą skanować i odtwarzać zawartość mózgów i myśli każdego naukowca, fizyka, inżyniera, czy filozofa, a także zwykłych ludzi.
Czy chciałbyś tyrać w nieskończoność, gdyż ktoś kupił prawa do kopiowania ciebie i twojego istnienia?
Pomimo faktu, iż to nie ty, zdajesz sobie sprawę, że to i tak niewola, choćby “nie wiem jak piękną wstążką ją przepasali”.
Może zaczniemy myśleć nad takim aspektem wykorzystywania owej nowinki w przyszłości, za nim będziemy gloryfikować kopiowanie czyjejś jaźni?
Chcąc wam przybliżyć ciut moje spojrzenie na dany ‘wynalazek” proponuję obejrzeć kilka filmów “Klucz do Wieczności” z 2015r, “Jung_E”, dodałabym również film “EX Machina” z 2014r, aby dołożyć umyślne wykorzystanie danej kopi do wgrania w takową lalę… lub “A.I. sztuczna inteligencja” jako gorzką baśń o “zabawce zastępczej”, w naszym wypadku byłaby to kopia świadomości w robocie, no i “Atlas Chmur”. Polecam również serial “Altered Carbon”.
31.01.2025r “wejdzie” do kin film “Mickey 17”, który dobitnie pokazuje, czym może zakończyć się zabawa w klonowanie ciała i umysłu. Proponuję pójść na ten seans wszystkim.
Można usprawiedliwić takie działanie pomocą w utrzymywaniu lub umożliwieniu życia osobom w totalnej śpiączce lub niepełnosprawnym bez możliwości ruchu. Taki temat podjęto w jednym z odcinków serialu “Czarne lustro” – “San Junipero” z 2016r, a także jeszcze jeden odcinek tego serialu warto zobaczyć pt. “Zaraz wracam” z 2013r, oraz aby nie było, iż znajduje tylko minusy, namawiam do “rzucenia okiem” na film z Keanu Reeves “Replikanci” z 2018r…
Chciałabym również zobrazować wam kierunek w jakim to wszystko idzie oferując dogrzebanie się do prawniczych zapisów wszelkich terapii genowych w USA. Jest tam formułka, która jednoznacznie daje do zrozumienia, iż po takiej terapii dany pacjent jest tak naprawdę “po części własnością” firmy, koncernu, który mu ową terapie zaaplikował…
Obecnie trwają prace nad dokładnym wyjaśnieniem tego dziwnego zapisu, aby w przyszłości nie było wątpliwości. Czy myślicie, że z kopiami świadomości, czy przyszłym klonowaniem nie będzie tak samo?
Cześć, Pusiu!
Malowniczy tekst, podsuwający ciekawe przemyślenia w zakresie ludzkiej natury i świadomości, możliwych reakcji w świecie zdominowanym przez roboty i wobec własnego przeniesienia do cyfrowego zapisu. Końcówka opowieści wydaje się bardzo przyspieszać i odrywać od wcześniejszych realiów, starasz się pokazać wizję świadomości podróżującej przez kolejne wszechświaty, gdy większość miejsca poświęciłaś na opis dojrzewania w dystopii. Skądinąd postępowanie tych robotów jest zupełnie dziwne – niby troszczą się o ludzi, ale kontrolują każdą dziedzinę ich życia, nie pozwalają rozwinąć talentów, zmuszają do wykonywania monotonnych prac, do których same pewnie nadawałyby się znacznie lepiej – a pojedynczym najbardziej inteligentnym, zbuntowanym osobom dają nowe mechaniczne ciała i powierzają ważne misje – zastanówmy się, co może pójść nie tak?
Pod względem językowym dało się zauważyć kilka potknięć. Na przykład:
Walizka Endara , wjechała do środka
Nie tylko nie powinno być spacji przed przecinkiem, ale w ogóle nie powinno być przecinka pomiędzy grupą podmiotu a orzeczenia.
Tego, co nastąpiło później, nigdy nie potrafiłaby opisać.
Domknięcie wtrącenia.
Wspinała się po schodach na szczyt wysokiej wieżę. Tego dnia wieża tonęła
Na szczyt wieży, a to powtórzenie wyrazu “wieża” też trochę niezręczne.
W wielu miejscach niepotrzebnie podwójny myślnik (“––”) zamiast pojedynczego. Kiedy myślnik w ogóle jest technicznie niedostępny, to używa się na jego oznaczenie podwójnego łącznika (“--”), ale to przecież nie nasz przypadek.
Pozdrawiam i życzę wiele weny!
Droga Aguniu, witam z powrotem na Portalu! Zdaje się, że zaglądałaś tu ostatnio parę miesięcy przed moją rejestracją…
Odnoszę wrażenie, że w swoim wywodzie łączysz w pozorną całość dwie nieco odmienne kwestie. Piszesz po pierwsze:
obecnie wszyscy podniecają się możliwością zapisu i stworzenia “mizernej kopii” myśli, czy “sposobu bycia” danej jednostki, jakby to było “zjedzenie lizaka”. (…) Nie łudźmy się, to tylko kopia i choćby była najdoskonalsza, to nadal kopia.
A po drugie:
Czy chciałbyś tyrać w nieskończoność, gdyż ktoś kupił prawa do kopiowania ciebie i twojego istnienia? (…) Można usprawiedliwić takie działanie pomocą w utrzymywaniu lub umożliwieniu życia osobom w totalnej śpiączce lub niepełnosprawnym bez możliwości ruchu.
Otóż stanowi zasadniczą różnicę, czy staramy się tylko odzwierciedlić czyjąś osobowość przy użyciu sztucznej inteligencji, aby naśladować możliwość rozmowy ze zmarłym – czy rzeczywiście pracujemy nad cyfrowym zapisem świadomości w celu przedłużania życia, przywracania możliwości funkcjonowania i interakcji ze światem.
Ta pierwsza rzecz jest już w fazie poważnych prób i chętnie się zgodzę, że niesie więcej zagrożeń niż korzyści. Jasne jednak, że firmy nie przerwą prac, skoro jest to legalne i niesie perspektywę zarobku. Po stronie zysków widzę tylko możliwość utrwalenia cech charakteru poszczególnych osób jako oryginalnego dziedzictwa ludzkości oraz ułatwienia krewnym przepracowania żałoby. Po stronie strat – nie wiadomo, czy to będzie ułatwienie, czy właśnie utrudnienie. Jest rzeczywiście wielce prawdopodobne, że ludzie będą uzależniać się od takich symulacji zmarłych bliskich (kiedy rozwój technologii poprawi ich jakość) i będą zmuszeni opłacać abonament, aby mieć do nich dostęp. Wątpię natomiast, czy taki “duplikat” przeciętnej osoby ktoś mógłby sensownie wykorzystać w innych celach komercyjnych. Co innego oczywiście, gdy mówimy o osobie znanej. Tu mieliśmy ostatnio okazję zapoznać się z przedsmakiem zagrożeń: niedawny “wywiad z Szymborską” był przecież skrajnie bulwersujący.
Co do drugiej kwestii, moim zdaniem nadzieje przewyższałyby zagrożenia, ale to jest zupełne science fiction. Niewykluczone, że stworzenie prawdziwego cyfrowego zapisu świadomości jest po prostu niemożliwe: w każdym razie nie rozumiemy dotąd natury świadomości, nie umielibyśmy sprawdzić, czy taki byt jest rzeczywiście świadomy, a jeżeli nawet tak, to czy kontynuuje subiektywne doświadczenie tej osoby, którą miał zapisać. Gdybyśmy jednak w dalekiej przyszłości potrafili to robić, pojawiłby się szereg nowych zagrożeń, ale przede wszystkim pokonalibyśmy ostatecznie problemy związane z naszymi ograniczeniami biologicznymi. Te, których nie można przeskoczyć na drodze medycznej – może w końcu dochrapiemy się powstrzymania procesu starzenia, tylko co komu po tym, gdy wpadnie pod wóz asenizacyjny?
Chciałabym również zobrazować wam kierunek w jakim to wszystko idzie oferując dogrzebanie się do prawniczych zapisów wszelkich terapii genowych w USA. Jest tam formułka, która jednoznacznie daje do zrozumienia, iż po takiej terapii dany pacjent jest tak naprawdę “po części własnością” firmy, koncernu, który mu ową terapie zaaplikował…
Tutaj nie ma co budzić niezdrowej sensacji. Rozumiem, że sama dogrzebałaś się już do tych zapisów, mogłabyś zatem ułatwić nam sprawę i przedstawić, jakie konkretnie sformułowania Cię niepokoją. Co by tam jednak nie było napisane, we wszystkich krajach cywilizowanego Zachodu przed zapisami umów cywilnych biorą pierwszeństwo: prawo karne, konstytucyjne oraz wiążące konwencje międzynarodowe, które jednoznacznie stwierdzają, że człowiek nie może być przedmiotem prawa własności.
I dla Ciebie także serdeczne pozdrowienia!
Aguniu: Dzięki za komentarz. Cieszę się, że ci się podobało.
Co do cyfrowych kopii jednostki – zgadzam się, że więcej by z tego wynikło złego niż dobrego.
Ślimaku: Dzięki za komentarz. Poprawione.
Dobrze, że wieczór. Cześć, Agunia. Musiałem założyć binokle, bo już późno, a telefon wybitnie mi świeci w oczy…Jam stary. Wracając do tematu AI i świadomości. Dzisiaj obejrzałem film produkcji brytyjskiej, oznaczony był jako: dramat, s-f. No, faktycznie to było dramat, zmarnowałem półtorej godziny z życia, chyba że wziąć to jako lekcję, aby unikać takowych gniotów. Przekładali tam mózgi do maszyn…Wiecie, coś na kształt robo kopa, ale jak reżyser to pokazał? No cóż, poprzekładali, pierwszy koleś zmarł, bo próba się nie udała, później przełożyli mózg babeczki, i to już się powiodło, a później wysłali robo babeczkę, w otchłań, gdzie niby to był tunel czasoprzestrzenny. I żeby to było tylko to…ale obcy okazali się tak słodko przyjaźnie nastawieni do ludzkości, że postanowili ją uratować i… Uwaga! Stworzyli drugą planętę z idealnymi warunkami dla człowieka. Ekh, chyba więcej nie muszę dopisywać. Zmierzam do tego, że temat etyczny był wyjątkowo potraktowany marginalnie, jakby przeniesienie mózgu człowieka do puszki metalowej i wysłanie go w dziurę kosmiczną, było jak zjedzenie cukierka. Wydaje mi się, że niektórym marzy się nieśmiertelność, a czasu mają już niewiele (w przeciwieństwie do ilości kasy na kontach). Cóż, łez padół dla jednych, Ziemia obiecana dla drugich…Na wieki. Sprawa byłaby dla nich prostsza, gdyby przeskoczyli procesy starzenia się biologicznego, dlatego przeniesienie świadomości (w rozumieniu poczucia Ja, czyli wiem, że jestem, czuję, myślę), do świata cyfrowego, lub kwantowego. W każdym razie, temat na dobre opowiadanie jest bardzo rozległy. W tej materii na szczęście nic nas nie ogranicza. Pozdrawiam.
pusiu
Napisałaś to naturalnie. Ton i przekazane emocje świetnie pasują do treści. Zdążyłem polubić Allę. Świat przedstawiony według ciekawego założenia i w dość plastyczny sposób. Melancholia nie zmienia się pod koniec, jak to często ma miejsce, w wymuszoną nadzieję/beznadzieję, ale jest jak czasem w życiu – spokój, neutralna czystość (nie wiem czy to dobrze oddaje co mam na myśli) – w zrzucenie ciężaru wcześniejszych zmartwień, przekształcenie w nowe. Symbolika i wybrzmienie końcówki bardzo wyważone, chociaż wydaje się odrobinę pospieszona.
Z kwestii technicznych jedyne co rzuciło mi się w oczy to to zdanie:
Dopiero dwa tygodnie po pogrzebie – ciało Endara zostało spalone, a prochy rozsypane na ich wzgórzu, tak, jak tego pragnął – obudził ją własny szloch.
Myślę, że niepotrzebnie te dwie informacje są połączone, na dodatek jedna “wcięta” w drugą.
Jestem tu od niedawna i jeszcze niewiele przeczytałem, ale Twoje opko najbardziej mi się spodobało z tych pierwszych kilkunastu. Trafiło w jakiś czuły punkt w środku i na pewno kiedyś do niego wrócę.
Dzięki! :-)
Do mnie, moja puento..!
aeoth: Dzięki, cieszę się, że ci się podobało:-)
AI stworzyła taki trochę park kenozoiczny. Maszyny w Twoim opowiadaniu nie są wrogami ludzi. Wręcz przeciwnie, dzięki nim ludzkość została odtworzona. Dystopii nie dostrzegam.
Podobało mi się. Pozdrawiam.
Dziękuję, również pozdrawiam.
Alla nie powinna się wymykać, ale wciąż to robiła.
Nie wiem, czy nie lepiej napisać ze zgodnością czasów.
Ziemia pachniała przyjemnie, nad ranem spadł niewielki deszczyk. Krople rosy błyszczały. Alla lubiła patrzeć na promienie słoneczne odbijające się w kroplach rosy. Analizowała dokładnie kształt kropel, zmieniający się pod wpływem grawitacji. Patrzyła, jak wiele małych kropelek, łączy się, tworząc jedną.
Ja rozumiem, że powtórzenia są częścią stylizacji, ale tu jest 4x kropel.
utknął w z góry narzuconej roli.
chmury, które zasnuły całe niebo aż po horyzont. Ciemna zasłona wisiała nad ziemią jak całun, zasłaniając gwiazdy.
Dla mnie nieco nadmiar.
Bardzo zgrabnie napisana historia, z wrażliwie przedstawionymi emocjami bohaterów.
Pod koniec fabuła strasznie przyspiesza, ocierając się lekko o infodumpy. Ale nie jest to duży problem.
facebook.com/tadzisiejszamlodziez
GreasySmooth : Dzięki za przeczytanie i komentarz. Poprawiłam błędy.
Mocno opisowy i emocjonalny tekst. Trochę na bok musiałem odłożyć własną wizję o SI – mocno ją u siebie uczłowieczasz w postaci mało racjonalnych działań, ale za to opartych o reakcje i emocje, mniej zaś o stochastykę i wiedzę.
Całość ma dosyć monotonne tempo, ale pod koniec dajesz do pieca, choć nieznacznie.
Podsumowując: sympatyczny koncert fajerwerków.
Won't somebody tell me, answer if you can; I want someone to tell me, what is the soul of a man?
NoWhereMan dzięki za komentarz.