
Wiersz fabularny o nowej usłudze w przyszłości, która pozwala dać upust złościom i rozładować napięcie.
Wiersz fabularny o nowej usłudze w przyszłości, która pozwala dać upust złościom i rozładować napięcie.
Prezes spółki, wielka szycha,
znany w całej wręcz Europie,
z nerwów, stresu ledwo dychał.
Nigdy nie był na urlopie.
Ale musiał trzymać fason!
Miał na wodzy swoje cienie.
Podróżując pierwszą klasą,
zauważył ogłoszenie:
„Czy z napięcia masz już mdłości?
Czy wykańcza cię twe życie?
Nie wiesz, gdzie dać upust złości?
O rozrywce marzysz skrycie?
Zamiast wyżyć się na żonie,
mężu, dzieciach czy pupilach,
wpadnij do nas: twoje dłonie
zrozumieją, co to siła!”.
Brzmiało dobrze. Wręcz wspaniale!
Chętnie coś by zdemolował.
Czasem ranił w wielkim szale
bliskich, lecz nie tylko w słowach.
W pracy znowu gniewu rzeka.
Dzień należał do tragicznych.
Prezes nie chciał dłużej czekać.
Wsiadł w swój wóz autonomiczny.
Lokal „Upust” stał otworem.
Bardzo mile go przyjęto.
„Chcesz na chwilę być potworem?” –
pan z lokalu rzekł z zachętą.
W pokoiku, tym z jedynką,
prezes miał piętnaście minut.
W głowie furia, w ręce winko.
Nikt nie sprawdzi jego czynów.
Cały pokój był ze stali.
Pudeł, krzeseł, szkła – do woli.
Z wrzaskiem wszystko tu rozwalił;
kopał, rzucał bez kontroli.
Poczuł wielka ulgę. W końcu!
Choć zapłacił sporą sumę,
osiem razy w tym miesiącu
był tu, by się wyżyć z szumem.
Lecz to było już za mało.
Teraz podnieść chciał poprzeczkę.
Pan z lokalu szepnął: „Śmiało,
dzisiaj pora na dwójeczkę”.
Prezes wypił cztery drinki,
wydał też dwukrotną kwotę
i siekierkę wziął ze skrzynki.
Ależ rąbać miał ochotę!
W dwójce stały manekiny,
stare, młode, w tym zwierzęta.
Miały przerażone miny.
Czas wydłubać te oczęta!
Poszatkował je dokładnie.
Nawet wydawały dźwięki.
Teraz się schowały na dnie
wszystkie prezesowe lęki.
Lecz cóż z tego, skoro wkrótce
również to nie wystarczało?
Pierwsza myśl tuż po pobudce
brzmiała: „Mało, mało, mało!”.
Lokal miał już na to radę.
Pokój z trójką grzecznie czekał.
Ostrzeżono, że ma wadę:
ponoć zmienić mógł człowieka.
Prezes wypił wina flachę,
wydał sumę jak z kosmosu.
Podniecony, wszedł z rozmachem.
Aż przez chwilę nie miał głosu.
To roboty w ludzkiej skórze!
Całkiem nowa generacja!
Pora tu rozpętać burzę.
Przecież nic nie czują, racja?
Rzeźnia była iście przednia.
Tonął w sztucznej krwi czerwieni.
To go miało zmienić? Brednia!
Za to upust nie z tej ziemi!
W pracy szło mu nadzwyczajnie.
Z brutalnością świat podbijał.
Ameryką wnet się zajmie.
Budził postrach, a czas mijał.
Znów źle sypiał. Wszak roboty
stały się przewidywalne.
Błędy, kable, sztuczny dotyk…
Myślał: „Wszystko to tak marne…”.
Wdał się w sprzeczkę. Aż czuł dreszcze.
Pan z lokalu wpierw się wzbraniał,
lecz rzekł w końcu: „Mamy jeszcze
coś do zaoferowania”.
Prezes miał się jednak trzymać
pewnych zasad, nie na żarty.
Złożył podpis, a oczyma
wodził za pokojem czwartym.
Wypił whisky, wciągnął proszek,
wydał swoje trzy wypłaty,
wszedł do czwórki… no i proszę:
żywi ludzie, łańcuch, kraty!
Nie mógł trwale ich uszkodzić,
lecz poza tym… wolna ręka.
W szale w trakcie czterech godzin
ciągle aż ze szczęścia stękał.
Gdy się domył z każdej strony,
to do pracy poszedł grzecznie.
Ależ teraz był zmęczony!
Czy miał dosyć? Niekoniecznie!
Pan z lokalu mu sprowadzał
osobników nowe grupy.
Spodobała mu się władza.
Wkrótce zechciał widzieć… trupy.
Bardzo długo się hamował.
Praca jednak go niszczyła.
Skala działań już światowa.
Wymagana nowa siła.
Czasem czuł, że traci rozum.
Zwalniał ludzi na całego.
Choć się starał trzymać pozór,
chciał katharsis, prawdziwego!
Poszedł w końcu do lokalu
o niewinny mordzik błagać.
Raz zabije, ot – bez żalu.
Czy tak wiele aż wymaga?
Nie wchodziło to w rachubę.
Lecz był jeszcze piąty pokój.
Wszedłby tam po własną zgubę.
Czy jest pewien tego kroku?
Prezes był na wszystko gotów.
Wyda setki dla kaprysu.
Dwa kieliszki, dziesięć szotów,
trzy pigułki, pięć podpisów.
Wszedł do środka. Było ciemno.
Wtem zrozumiał, że jest w klatce.
„Chcecie się zabawić ze mną?
– krzyknął. – Pobić swego władcę?”.
Strach go objął, gdy zobaczył
ludzi, których torturował.
Wiedział, co to wszystko znaczy.
Oto ta rozrywka nowa!
Przychwycili go, a potem
z wolna wszyscy się zemścili.
Wrzeszczeć, błagać, łkać z bełkotem
nie przestawał ani chwili.
W łóżku zbudził się niebawem,
podłączony do morfiny.
Pan z lokalu dał mu kawę.
To są chyba jakieś kpiny!
„Rany ma pan pod ubraniem.
Zgodnie z planem – wszystko skrycie.
Za godzinę już pan wstanie.
Dziękujemy za przybycie”.
„Skandal!” – prezes chciał wywrzeszczeć,
lecz się wstrzymał. Oczy zmrużył,
po czym szeptem spytał wreszcie:
„Kiedy mogę to powtórzyć?”.
Całkiem w dechę.
W pierwszej lekko szwankuje rytmika, ale ogólnie na plus.
Nie, żeby wyrwało z kapci, ale całkiem
Hej,
Fajny pomysł i wykonanie. Podoba mi się przedstawienie ludzkiej chęci wrażeń i upustu emocji, a wręcz uzależnienia od nich. Zakończenia troche się spowiedzałem, ale raczej nie jest to wadą tekstu.
przerażony miny – literówka?
Pozdrawiam :)
Zwykle nie komentuję wierszy, ale skusiła mnie przedmowa. Przeczytałem z ciekawością i uśmiechnąłem się.
Z pierwszej zwrotki usunąłbym “wręcz”, bo mi psuje rytm, ale ja nie ekspert.
W całości rytm dźwięczy mi Makuszyńskim. To pochwała, nie zarzut/obelga. :)
Dziękuję za opinie!
Zdaje mi się, że rytm w pierwszej strofie jest zachowany, ale nie wiem. Rzeczywiście to literówka, poprawione, ukłony za czujność!
No nie wiem. Masz 8-9-8-8 w sylabach. “Wręcz” bym unicestwił, ale no… ja tu tylko zamiatam.
8 sylab: 1 Zna 2 ny 3 w ca 4 łej 5 wręcz 6 Eu 7 ro 8 pie
No to ja rozdzielam na E-U-RO-PIE.
Zresztą nie kłócę się, bo to w zasadzie duperel, ale niech pomarańczowym światełkiem będzie, że innemu czytelnikowi też ten moment nie zagrał.
Cześć,
Dooobreee :D. Nie umiem w poezję, ale przeczytałem na jednym wdechu. Umiejętnie balansujesz na granicy pastiszu i czarnego humoru, a to niełatwe.
pozdro
M.
Jestem bandzior! Świr! Sadysta! Niepoprawny optymista!
Sarmant, mocny, świetny tekst. Czytało się świetnie, rymy dodają klimatu. Tylko teraz przyjdzie inaczej popatrzeć na szefa w pracy :)))
Pozdrawiam serdecznie!
Hej, dobre :). Kiedyś czytałem opowiadanie, które miało podobny motyw, wyzywania się w parku rozrywki z alko i innymi używkami, ale Twój wierszyk oddał to idealnie klikam i pozdrawiam :)
"On jest dziwnym wirtuozem – Na organach ludzkich gra Budząc zachwyt albo grozę, Myli się, lecz bal wciąż trwa. Powiedz, kogo obchodzi gra, Z której żywy nie wychodzi nigdy nikt? Tam nic nie ma! To złudzenia! Na sobie testujemy Każdą prawdę i mit."
No i tak mi się skojarzyło z tym tekstem – Niezależnie od kraju I skali wydarzeń W ludzkich społecznościach Zdarzają się szmaciarze Taki szmaciarz często Chodzi w garniturze I siedzi w fotelu W bardzo ważnym biurze Dostał się tam liżąc Dupy swych zwierzchników Kłamiąc i donosząc Na swoich przeciwników Lecz gdy już ma swój tytuł I zaszczytne stanowisko Chce sobie wynagrodzić Że upadał tak nisko Że był tylko szmaciarzem I nikt go nie chciał szanować Że mógł być gwiazdą A musiał się chować Te raz ma swoje pięć minut Wielkości i chwały Za biurkiem nie widać Że jest głupi i mały Teraz ma jedwabny krawat I ładnego sekretarza Chodzi z drogim laptopem Nawet do lekarza Często też wyjeżdża Na dalekie delegacje Główny punkt tych wyjazdów To rzygane kolacje Sposobem szmaciarza Na utrzymanie pozycji Jest szybka likwidacja Wszelkiej opozycji Kosi więc wszystkich Z jakimiś zdolnościami Bo mogą mu zagrozić Swoimi sukcesami Albo nie daj Boże Ktoś z nich głośno powie Że szmaciarz to szmaciarz Panie i panowie Usuwa więc każdego Kto nie jest szmaciarzem A nagradza miernoty Które robią, co każe I biją mu brawo Cokolwiek nie powie Daje im za to premie I głaszcze po głowie I w ogóle ich zapewnia: Wszystko będzie ładnie I dopóki są przy nim Włos im z głowy nie spadnie Szmaciarz ma świetny instynkt I z daleka czuje Innego szmaciarza, Który też kombinuje Więc z tym drugim szybko Tworzą koalicję By razem zaspokajać Swoje wielkie ambicje Czasem chciałby przemówić Lecz ma stare nawyki Jego mowy to głównie Przekleństwa i krzyki Szmaciarz nie śpi dobrze Bo ciągle się boi Że jak on ludzi gnoił Tak jego ktoś zgnoi Więc jest ogólnie nerwowy Nie chodzi a biega Bo za każdym rogiem Czuje zdrajcę i szpiega I marzy o komórce Która wszystko nagrywa Kto co mówi i myśli I co przed nim ukrywa Kiedyś umrze, bo nie zniesie Szmaciarskiego zawału Nie zdąży nawet Dobiec do konfesjonału By poprosić Stwórcę O przebaczenie Za życie które było Siebie i innych szmaceniem Niezależnie od kraju I skali wydarzeń W ludzkich społecznościach Zdarzają się szmaciarze Taki szmaciarz często Chodzi w garniturze I siedzi w fotelu W bardzo ważnym biurze
"On jest dziwnym wirtuozem – Na organach ludzkich gra Budząc zachwyt albo grozę, Myli się, lecz bal wciąż trwa. Powiedz, kogo obchodzi gra, Z której żywy nie wychodzi nigdy nikt? Tam nic nie ma! To złudzenia! Na sobie testujemy Każdą prawdę i mit."
MordercaBezSerca, beeeecki – dziękuję!
Bardjaskier, co ciekawe, ja jakiś czas temu napisałam tekst prozą o podobnym motywie – “Bez ograniczeń”. A podesłany tekst faktycznie podobny trochę do mojego.
Hahaha, świetny wiersz, brawa!
Takie moje skojarzenie… Kiedyś wysyłało się zestresowanym pracownikom takie oto ruchome obrazki, rzekomo dla ich uspokojenia. :)
Klikam i pozdrawiam serdecznie. :)
Pecunia non olet
Naprawdę zgrabnie opowiedziana historia, zwłaszcza przy takiej formie. Może w paru miejscach zdziwił mnie dobór słów, może niektóre rymy dałoby się poprawić, ale przecież utrzymałaś niełatwe metrum i fabuła jak najbardziej ma sens. Słyszałem o istnieniu takich usług, że można za opłatą zdemolować jakieś stare sprzęty, więc podejrzewam, że stąd wzięłaś inspirację i rozwinęłaś wątek. Ciekawe, że ton wiersza sugerował mi bardziej makabryczne zakończenie, a tu w sumie pozytywne, bohater przynajmniej na razie znalazł sposób, żeby się odprężyć i nie uczynić nikomu krzywdy. Nie sądzę wprawdzie, aby w rzeczywistości to był powszechny rodzaj wyparcia – że komuś wydawałoby się, że potrzebuje zadawać cierpienie, podczas gdy właściwie sam pragnie go zaznać – ale na pewno się zdarza, ludzka psychika jest dziwna.
W sprawie “Europy”: wzorcowa wymowa jest trójzgłoskowa. Bardzo dobrym autorom zdarzało się jednak pisać wiersze ze względów rytmicznych wymagające rozdzielnego odczytu “e-u”. Z pamięci mogę przytoczyć choćby Norwida (Amerykanie któż są?… Europejczycy!) i Kaczmarskiego (Europa się wędzi niczym łosoś królewski…), ale pewnie było tego dużo więcej. Ogólna reguła jest taka, że zbitki “au, eu” wymawiamy łącznie, chyba że rozdziela je granica przedrostka lub przyrostka (zwykle łatwo ją zauważyć, czasem jest mniej widoczna – na-uka, lice-um, Mate-usz). Sporadyczne wyjątki trzeba jednak zapamiętać, trudno byłoby wyjaśnić systemowo, dlaczego “laur” ma jedną sylabę, a “laurka” trzy (podejrzewam, że “laurkę” zniekształcił narzucający się rym do “córki”).
Pozdrawiam i klikam do Biblioteki!
Dziękuję za kliki do Biblioteki i za komentarze!
Ślimak Zagłady, świetnie streściłeś temat “Europy” Racja, ton wiersza sugerował większą makabrę na koniec, ale uznałam, że coś takiego pokaże, że nie ma tym różnym chcicom końca. I pytanie brzmi, co może być jeszcze po samookaleczaniu – własna śmierć? Takie przemyślenia.
I ja dziękuję, pozdrawiam. :)
Pecunia non olet
Całe szczęście, że to nie jest o moim szefie!
Wierszyk na kolana nie rzuca, ale daje radę. Trochę mi mało fantastyki, bo w sumie wszystko to mogłoby się wydarzyć, tylko jest mało prawdopodobne. Ale fabuła wciągnęła.
Babska logika rządzi!