- Opowiadanie: KamilKraz - Grudzień

Grudzień

Autorze! To opowiadanie ma status archiwalnego tekstu ze starej strony. Aby przywrócić go do głównego spisu, wystarczy dokonać edycji. Do tego czasu możliwość komentowania będzie wyłączona.

Oceny

Grudzień

32-letni Bob rozsiadł się na swoim czarnym, skórzanym fotelu. Sięgnął do kieszeni i wyjął Lucky Strike, położył je na stole wcześniej wyciągając z paczki fajkę. Włożył ją w usta swojej brudnej zarośniętej gęby. Zapomniał o zapalniczce. Miał wątłą nadzieje, że zostawił ją w kieszeniach jeansów założonych na włochate nogi. Zaklął kiedy jej tam nie znalazł. Ruszył w stronę przedpokoju kiedy zorientował się że ma ją w swojej zimowej kurtce. Mijając lustro na ścianie zobaczył odbicie zmęczonego życiem mężczyzny. Pod ciemnobrązowymi oczami mógł dostrzec wielkie sińce świadczące o braku snu. Tygodniowy zarost postarzał go o 10 lat a tłuste włosy błagały o szampon. Wybełkotał coś zupełnie niezrozumiałego nawet dla siebie, bo półlitrówka którą obalił 30 min wcześniej, płynąc w jego żyłach zakłócała działanie i tak już upośledzonych narządów. Zatrzymał wzrok na lustrze jeszcze raz i z całych swoich sił, tęsknoty i bólu uderzył je. Tak naprawdę chciał trafić siebie po tej drugiej stronie, nie mógł spokojnie patrzeć na osobę której nie zostało już nic. Drobinki szkła posypały się z cichym szumem na dywan, a kilka kawałków wbiło mu się w rękę silnie ją raniąc. Nie obchodziło go to. Lubił ból, właściwie to polubił od śmierci Alice. Przypominał mu o tym kim jest, dawał znać że jeszcze potrafi coś odczuć. Był jego małym przyjacielem. Spojrzał na dłoń. Pojedyncze stróżki krwi spływały po jego ręce łącząc się w krwawe strumyki. Poczuł ból. Rytmiczny. Pulsujący. Napędzany biciem serca. Wydał z siebie cichy jęk. Wreszcie się doczłapał do przedpokoju potykając się po drodze kilka razy. Jego firmowy zegarek bossa pokazywał 16 minut po pierwszej. Orientując się że jeden z kawałków szkła utkwionych w prawej ręce ułożył się tak że uniemożliwiał wyprostowanie palca wskazującego, przeszukał kurtkę drugą ręką. Natrafiając w końcu na zapalniczkę wrócił do salonu. Podszedł do barku. Spośród kilku trunków wyciągnął whiskey. Dostał ją od Alice w 7 rocznice ich ślubu, zapłakał wiedząc że nigdy nie zobaczy jej ani ich córki Lillian – SKURWYSYN! (pociągnął nosem, wytarł twarz rękawem koszuli) Gdyby wiedział!!! Gdyby mógł coś zrobić!!! Spojrzał na szyjkę butelki do której przyczepiona była złota karteczka z wstążką koloru owego trunku. Kartka ubrana była w tak charakterystyczne jego sercu pismo:

7 rocznica, Równa jej whiskey, To nie winnica, Lejcie ją w pyski.

Choć „wiersz" na karteczce nie miał sensu, ani dogłębnego znaczenia to podobał mu się. Może dlatego że pamiętał jak Alice nigdy nie lubiła pisać przemówień, składać życzeń czy wykonywać innych tym podobnych czynności, wymagających zdolności literackich. Jednak tolerowała jego złe nawyki. Fajki, Alkohol. On sam pilnował się by z tym nie przesadzić. Miał przecież Lillian. KURWA! Dlaczego to spotkało właśnie jego. Czy ten człowiek nie mógł sobie znaleźć innego celu!?

(Ene, Due, Like, Fake) *

Wszystkie te wspomnienia, twarze, Imiona, Alice, Lillian, Ścisnął butelkę na tyle mocno by zastanowić się czy nie zrobił krzywdy sobie lub trunkowi. Rozluźnił uścisk. Do sinych palców dotarła krew. Mrowienie. Szczypanie.

(Korba, Borba, Esme, Smate)

I te głosy. Lillian, Lillian, LILLIAN! Szybko! Chwiejnym krokiem do kuchni, trzymając się kurczowo szkockiego alkoholu. Uderzenie w szafkę. Kurwa. Łomot dźwiczek. Kolano.

(Deus, Deus, Kosmotaeus)

Otwieranie szafki. Drugiej, Trzeciej, SĄ! Ta nie, -tłuczone szkło– Ta nie, -głuche stuknięcie– JEST! Do pełna, Do PEŁNA (szklanka w połowie)

( i )

POTĘŻNY ŁYK

( morele )

ŁYK

( )

Whiskey spływało mu po koszuli lepiąc się do skóry. Ostre pieczenie w gardle zakomunikowało co i jak wypił. Odbiło mu się potężnie w wyniku czego prawie zwrócił zawartość żołądka.

Wrócił na fotel. Zapalił papierosa.

Na małym stoliczku przy fotelu obok starego pilota bez 8, leżała ramka na zdjęcia. Na odwrotnej stronie. Bob w rozpaczy kolejno kładł ją i stawiał bo nie mógł patrzeć bez bólu na jej zawartość. Ramka nosiła pęknięcie w prawym górnym rogu, od ostatniego napadu jego furii, kiedy rzucił nią o ścianę. Na obrazku widniała mała Lillian na koślawym, różowym rowerku z przyczepką w której woziła pluszowego misia i inne dziecięce pierdoły. Zdjęcie zrobił on sam rok temu. Lillian miała wtedy 4 latka. Patrzył na ramkę, ale jej nie postawił – nie był w nastroju. Zgasił fajkę na pilocie (w miejscu brakującej 8)

Wstał. Wziął spory kawałek drzewa i wrzucił go do kominka. Alkoholowym ruchem sięgnął po grzebaczkę i poprawił w kominku małego bucika (rozmiar 23) Bo nikt nie może się dowiedzieć, a pozory trzeba zachować*. (Upewnił się w myślach że toporek do mięsa* jest już dobrze schowany) Bob wrócił na fotel przekraczając kałużę krwi (mieniąca się odbiciami płomieni z kominka – wyglądała fascynująco) Jutro to posprząta. Tyle, że tak mówił sobie od tygodnia. Ta myśl rozbawiła go tak bardzo że wybuchł szaleńczym śmiechem. Rechot wypełnił puste mieszkanie i dźwięczał w uszach pozostałych domowników kamienicy parę chwil po jego ustaniu.

Koniec

*Wyliczanka – Wiem że znacie inną wersję ale ta jest poprawna według Google

*Pozory trzeba zachować – tekst koleżanki zasłyszany od…. Hydraulika… Nie mogłem zostawić tego bez komentarza

*Toporek do mięsa – Noże są przereklamowane… Takie jest przynajmniej moje zdanie.

Koniec

Komentarze

Witam! Moje pierwsze logowanie i opowiadanie.
Zachęcam do czytania, oceniania i komentowania przede wszystkim! Dotychczas pisałem dla siebie i tak raczej zostanie ale jednak, dobrze jest wiedzieć co sądzą o tym inni!

Dużo błędów i nieskładnych zdań.
Z drugiej strony tekst ma całkiem wciągający klimat alkoholowego szaleństwo, w dodatku uwieńczonego trupami. Aspekt techniczny jednak burzy przyjemność czytania. Nad tym musisz popracować. Nie wiem też, czy po tygodniu krew nie cuchnęłaby tak, że, niezależnie od stanu upojenia, nie dałoby się wytrzymać w zachlapanym pokoju.

Liczby lepiej słownie zapisać.
skurzanym -- skórzanym
przed kiedy  dajemy przecinek, podobnie przed że
doczłapał się finalnie -- wreszcie się doczłapał
Odbiło mu się potężnie w wyniku czego prawie zwrócił zawartość żołądka. -- W wyniku czego i zwrócić zawartość żołądka nie pasują do zdania i kontekstu, to język formalny.
etc.

pozdrawiam

I po co to było?

Ok! WIELKIE DZIĘKI! Jestem dyslektykiem, wiem że w czasach gdzie PC sam poprawia błędy a słowniki są na wyciągnięcie ręki to już nie wytłumaczenie, jednak mam z tym kłopot. Postaram się poprawić błędy jak najszybciej...

Włożył ją w usta swojej brudnej zarośniętej gęby. – Gęba wiadomo, że należy do niego, gdyby wsadzał do cudzej, to byłby sens to podkreślić. I całe zdanie brzmi dziwnie. Tak jakby :Włożył ją do kieszeni utaplanych błotem spodni. Dziwnie to brzmi w odniesieniu do twarzy. A gdyby tak spróbować coś w tym stylu: Włożył ją do ust i podrapał się po brudnej, zarośniętej gębie.  Brzmi bardziej logicznie.

Zaklął kiedy jej tam nie znalazł. Ruszył w stronę przedpokoju kiedy zorientował się że ma ją w swojej zimowej kurtce. – przed „że” przecinek.

Mijając lustro na ścianie zobaczył odbicie zmęczonego życiem mężczyzny. – Zabrakło czegoś. Np. wiszące na ścianie

Pod ciemnobrązowymi oczami mógł dostrzec wielkie sińce świadczące o braku snu. – A jakby zamknął oczy, to już by nie mógł. Samo „dostrzegł” wystarczy.

Wybełkotał coś zupełnie niezrozumiałego nawet dla siebie, bo półlitrówka którą obalił 30 min wcześniej, płynąc w jego żyłach zakłócała działanie i tak już upośledzonych narządów. – Wyszło na to, że w żyłach pływa mu butelka. Niby wiadomo o co biega, ale brzmi głupio. Np. Wybełkotał coś niezrozumiałego nawet dla siebie. Trzydzieści minut wczesniej obalił pół litra czystej i krążący mu w żyłach alkohol zakłócał działanie i tak już upośledzonych narządów.

Zatrzymał wzrok na lustrze jeszcze raz i z całych swoich sił, tęsknoty i bólu uderzył je. – Tęsknota i bólem raczej uderzyć nie mógł. – Jeszcze raz zatrzymał wzrok na lustrze i odczuwając dołującą tęsknotę oraz ból, z całych sił uderzył pięścią w szkło(taflę).

Drobinki szkła posypały się z cichym szumem na dywan, a kilka kawałków wbiło mu się w rękę silnie ją raniąc. – Spadające drobinki szkła z całą pewnością nie szumią. Szumieć może wiatr.

Nie obchodziło go to. Lubił ból, właściwie to polubił od śmierci Alice. – polubił go. Ale wtedy będzie 2x go, więc jakoś inaczej to trzeba obkombinować.

Pojedyncze stróżki krwi spływały po jego ręce łącząc się w krwawe strumyki. – To samo co wyżej. Wiadomo, że ręka była jego.

Wreszcie się doczłapał do przedpokoju potykając się po drodze kilka razy. – „się” niepotrzebne

Orientując się że jeden z kawałków szkła utkwionych w prawej ręce ułożył się tak że uniemożliwiał wyprostowanie palca wskazującego, przeszukał kurtkę drugą ręką.

Orientując się że jeden z kawałków szkła utkwionych w prawej ręce ułożył się tak że uniemożliwiał wyprostowanie palca wskazującego, przeszukał kurtkę drugą ręką. – To utkwionych brzmi dziwnie, ale to tylko moje zdanie. Ja bym to zastąpił np. wbity w prawa rękę.

Ścisnął butelkę na tyle mocno by zastanowić się czy nie zrobił krzywdy sobie lub trunkowi.- Nie rozumiem tego zdania. Jak ściskając butelkę wódki, mógł sobie zrobić krzywdę? A tym bardziej tej wódce?

Ramka nosiła pęknięcie w prawym górnym rogu, - nosić można znamię, ślad po uderzeniu. Tu wystarczy napisać, że była po prostu pęknięta w rogu.

Alkoholowym ruchem sięgnął po grzebaczkę i poprawił w kominku małego bucika – Co to jest alkoholowy ruch? Drgającymi, trzęsącymi się z przepicia dłońmi mógł po nią sięgnąć.

 

Okej drogi Kamilu. Ode mnie aż tyle, albo tylko tyle wytyków. Podane propozycje podmianek sa wersją moją, czyli jak ja bym to inaczej zmontował, więc nie opieraj się na nich w 100%. I nie bierz ich za zmierzłość, tylko czysta chęć pomocy. Tekst faktycznie ciekawy, tylko niestety technicznie szwankuje. Brakuje dużo przecinków. No ale wrzucaj, wrzucaj, bo pisząc do szuflady niewiele się nauczysz, a jak ktoś cosik wytknie, to łatwiej sie potem pewne zasady przyswaja. Życzę powodzenia.

Zaufaj Allahowi, ale przywiąż swojego wielbłąda.

położył je na stole wcześniej wyciągając z paczki fajkę.

Ajajć! Nie ten imiesłów, zdecydowanie polska składnia domaga się tam formy wyciągnąwszy.

Technicznie średnio. Króciótkie zdania nie pozwalają się wczuć w tekst. Ale nie jest najgorzej.
Pozdrawiam.

Jeśli dobrze rozumiem, to w zamyśle miał być to horror. Średnio przerażające, chociaż zakończenie ok. Pomysł trochę "Lśnieniem" pachnie, ale może to tylko moje odczucie. Ponadto, dopisuję się do uwag Fasolettiego i Syfa.

Fajki, Alkohol.
brak kropek po nawiasach

Nie. Nie technicznie, bo coś w tym tekście to się tli.

(...) stróżki krwi (...).
Zaczynam mieć uczulenie na dozorczynię, chociaż dość miła z niej kobieta.

Oprócz automatycznych sprawdzeń przez edytor tekstu warto korzystać ze słowników; wpisz adres poradni językowej PWN, tam wywołaj słownik ortograficzny, słownik ogólny i słowo po słowie ze swojego tekstu... Zawsze coś w pamięci zostanie. Niechby tylko różnica między stróżką a strużką... Bo jest różnica. Jak cholera wielka.

Dobra, przeszło mi.
Pisanie dla siebie --- ale czy nie chciałbyś pisać dla innych też?

Technicznie słaby tekst. Błędu już wskazali przedmówcy.
 Sam pomysł też dość przeciętny. Nie porwało mnie.

Pozdrawiam.

Technicznie słaby tekst. Błędu już wskazali przedmówcy.
 Sam pomysł też dość przeciętny. Nie porwało mnie.

Pozdrawiam.

Nowa Fantastyka