
Kolejna mini scenka, bo ciężko to nawet nazwać shortem, z gatunku: tych dziwnych
Kolejna mini scenka, bo ciężko to nawet nazwać shortem, z gatunku: tych dziwnych
*
Biały szlafrok obszyty jedwabiem: zazwyczaj tylko to miała na sobie, kiedy tak stała na dziewiątym piętrze przestrzelonego czarnym szkłem wieżowca. Lubiła tu mieszkać, wszędzie miała blisko, choć przygnębiało ją to, że wszyscy mają do niej zbyt daleko.
Kiedy ból zezwalał, często mawiała, że kocha to miejsce. Przystań, gdzie spełniają się marzenia, a od granicy z komunistyczną potęgą Chin dzieli nas jedynie osiem sekund. Dwanaście kroków dziecka, dziesięć starca. Jeden dotyk palca. Piętro windą.
Uwielbiała tę wersję wydarzeń, w której spotyka się tam z izraelskim szpiegiem na lampkę szampana, wolny taniec pośród rzędu świec i grube cygaro.
– Pokój dwieście dwanaście – wchodziła mi w słowo, gdy na tyle puszczał w oczach klej, że potrzebowałem odpoczynku. – Od wyjścia z windy drugie drzwi na prawo. W dwieście dziesięć mieszka pies Derkajło.
– Tak – powtarzałem po niej, nie szczędząc rozmachu kredkom wyobraźni. – Wysokie kwiaty w donicach z lastryko odbijają wszędzie promień słońca. Głęboki dywan pozwala iść boso.
– Czy jestem? – Szastała emocją. – Czy idę boso?
Dobrze pilnowałem reguł gry.
– Nie, Korm. Ty akurat płyniesz.
To nic, że była w stanie, w którym zwykły mach papierosowy pomalowałby jej twarz na biało. Nieważne, że czasami dzwoniła o nieludzkich porach, krzycząc do słuchawki, że ponownie przyszedł do niej Belial, a małe kurwiszcze, takie samo jak w Emily Rose, sunie po suficie.
Prosiła – opowiadałem. Robiłem wszystko, by jej to ułatwić. Byłem i spoglądałem, jak Diva z Korinis ginie w oparach bagiennego ziela.
– Wiesz, że odkąd Derkajło zagryzł właściciela, stał się zadziorny i wściekle arogancki. Szczy na klatce, posyła faki do monitoringu. Ktoś będzie musiał coś zrobić.
– Ten Boliwijski kundel?
– Paragwajski, ale nie kłopocz się. Z pierwszych uszu wiem, że Youri wypisał na niego zlecenie. Dziś po południu dwóch potężnych zbirów wepchnie mu ten zapchlony łeb prosto pod nadjeżdżającą windę. Musisz iść. Jeśli zostaniesz, przyjdzie ci wracać drabinami świata.
Nie wiem, jak dużo zmęczenia można wepchnąć w króciutkie: "A ty?", ale ja wepchnąłem cały świat. Jej odwetowy śmiech przypominał efekt pracy kogoś, kto naciąga skórę na szkielety i dopiero zaczyna w tej branży. Widziałem sześćdziesięcioletnie prostytutki, które miały więcej życia w oczach.
– A ty, Korm? – ponowiłem głośniej, rzucając przy tym spojrzenie na drzwi.
– Nie martw się o to. Cały czas zostanie ze mną Marry. Musi dokończyć kaszmirowy sweter na wypadek przerzutu zimnej wojny.
Marry Ann, kolejna z martwych dziewcząt Jamesa Bonda.
– A może to był kevlar? – poprawiła.
Wstałem.
– …a może to już działo się po wojnie?
Sama nie wiem, co sądzić o tym tekście.
Tytuł pociągający, ale trudno znaleźć w tekście jego uzasadnienie.
Masz śliczne, malownicze określenia, typu “kredki wyobraźni”, ale jednocześnie poziom absurdu jest taki duży, że kompletnie nie wiem o co w nim chodzi.
Prosiła – odpowiadałem, tak bym zapisała.
Izraelskiego dałabym z małej.
Lastriko według mnie jest rodzaju nijakiego.
– Pokój dwieście dwanaście – wchodziła mi w słowo, gdy na tyle puszczał w oczach klej, że potrzebowałem odpoczynku.
Wolałabym gdy klej w oczach puszczał na tyle, że potrzebowałem odpoczynku. No i to jest to, czego nie rozumiem.
"nie mam jak porównać samopoczucia bez bałaganu..." - Ananke
Istotnie, scenka maleńka, ale nie udało mi się jej zrozumieć.
…spotyka się tam z Izraelskim szpiegiem… → …spotyka się tam z izraelskim szpiegiem…
– Wysokie kwiaty w donicach z lastryki… → – Wysokie kwiaty w donicach z lastryko…
Prosiła-opowiadałem. → Prosiła – opowiadałem.
– … a może to już działo się po wojnie? → Zbędna spacja po wielokropku.
Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.
Ambush
Hej. To mini scenka. Nie tagowałem szerzej, ale może powinienem o obłęd. Kobieta umiera, odcjodzi, wszystko jej się miesza. Mężczyzna ją odwiedza. Przytakuje każdej niedorzeczności, ułatwiając odejście. "puszcza w oczach klej". "Kleją się oczy" Zmęczenie. Potrzeba odpoczynku. Trochę na okrętkę, ale często wiedzie mnie melodyka i przez to wychodzą czasem niezręczności. Poprawię błędy jutro. Kłaniam się
regulatorzy
Dziękuję za kolejną pomoc. Jutro wszystko naprawię. Cóż, scenka chociaż krótka :)
Musisz wiedzieć, że Ty wiesz o swoim dziele o wiele więcej niż ktokolwiek z czytelników.
Dlatego pisząc musisz zastanowić się, czy my – nie widząc tego co masz w głowie – zrozumiemy, co chcesz powiedzieć.
"nie mam jak porównać samopoczucia bez bałaganu..." - Ananke
Cześć, Canulasie! :)
Po lekturze kilku Twoich tekstów mogę z czystym sumieniem napisać, że Lubię Twój styl pisania. Z mojego punktu widzenia to taka bardziej hardcorowa wersja tego, co sam staram się przelewać na papier :P
Natomiast mam wrażenie, że tutaj za dużo fabuły zostało w Twojej głowie. Ty jako autor wiesz co chciałeś przekazać, ale ja jako czytelnik już niekoniecznie. Poproszę więcej wskazówek, albo jakiś klucz :P
Niemniej, napisane fajnym językiem to czytało się dobrze (nawet pomimo niezrozumienia).
Pozdrawiam!
Jak opisał mnie pewien zacny Bard: "Szyszkowy Czempion Nieskończoności – lord lata, imperator szortów, najwspanialsza portalowa Szyszunia"
Ambush – “Dlatego pisząc musisz zastanowić się, czy my – nie widząc tego co masz w głowie – zrozumiemy, co chcesz powiedzieć”. – tak, masz rację. Może na ten moment tak to wygląda, bo mam obecnie specyficzny dobór, ale pewnie wrzucę też teksty bardziej liniowe i ogólnie poukładane. Po prostu w tych, w których mieszam (nie zawsze udanie) poetykę z prozą. zostawiam niedopowiedzenia.
Jak widać efekt różny.
Dzięki wielkie.
cezary_cezary – Kurde, wydaje mi się, że ten tekst jest dość… oczywisty, ale no. Jeśli jedna osoba mówi, że zbłądziłeś, eee tam, ale gdy kilka, trza się zastanowić.
Dzięki za wizytex
Czy to jest o chorej na raka, umierającej kobiecie?
Czy gość gra z nią w coś ala roleplaying game na zasadzie dopowiadania po zdaniu (na zmianę) i tworzeniu historii, żeby kobietę odciągnąć od cierpienia?
Tak to zrozumiałem, ale jak bardzo mijam się z tym co chciałeś przekazać, nie wiem. Czy chcesz przekazać coś konkretnego, czy tworzyć miliony możliwych rozwiązań jak w teorii strun? Na to sam musisz sobie odpowiedzieć.
PS.
Wydaje mi się, że taki tekst powinieneś puścić wcześniej na betę. Tam jest czas by wyłapać, jak coś jest niezrozumiałe i poprawić. Czasami wystarczy dodać jakieś kluczowe zdanie w odpowiednim miejscu. Przy świetnych opisach i dialogach, warto dopieścić takie szczegóły i wskoczyć na kolejny level.
Hej,
Tekst sam w sobie jest naprawdę wciągający i opisy ładnie malują scenę. Można się domyślić, że kobiecie coś dolega, ale jednak do końca rozjaśniło mi sytuację dopiero wytłumaczenie w komentarzu. Fajny pomysł, fajne wykonanie – ogólnie, podobało mi się, chociaż jakiś kontekst sytuacji pomógłby w odbiorze.
Pozdrawiam :)
MichałBronisław – Hejo. Tak, choroba lub obłęd, to prawdopodobne interpretacje. Z drugiej strony pytanie brzmi czy ona istnieje, czy nie jest jedynie w pamięci narratora lub czy to nie on jest szalony. Jej rewersowe imię może też coś dodać. Tutaj odpowiem, jak pod Helter Skelter. Mam taką gromadę tekstów szyldowanych jako brudne noir, które u progu założenia mają mnogość interpretacyjną. To są próby mieszania prozy z nieoczywistością poetycką. Wiem, że wychodzi różnie, że często przypomina to bełkot, może zirytować i odrzucić, ale o ile w “standardowych, tradycyjnych tekstach” chętnie coś zmieniam i w nie ingeruję, tak w tych, poza poprawą oczywistych błędów, jestem ostrożny. Oczywiście czasem gdzieś coś dopiszę lub usunę, nie jestem w tej materii osadzony na tyle, że “nie i koniec”, ale jednak bardzo ostrożnie. Na razie wrzucam głównie odgrzebywanki. Myślę, że nowe teksty już pewnie puszczę przez betę. Z drugiej strony, dostaję na tyle pomocy feedback w zwykłych komentarzach, że ledwie co się wyrabiam z adaptacją do bieżących zmian.
No ale wyższemu levelowi nie mówię nie, więc do przemyślenia.
Dzienx.
pnzrdiv.117 – Na pewno kontekst mógłby pomóc. Chyba teraz (za kilka dni) wrzucę coś bardziej liniowego i poukładanego. Tyle że chcę odczekać dzień czy dwa, żeby z głównej spadł przynajmniej mój jeden tekst. Nie chcę wrzucać na chama. I tak już wyskakuję z lodówki.
Dziena.
Nie zrozumiałam. Możliwe, że bohaterka jest chora psychicznie. Tylko że choroba psychiczna to nie fantastyka.
Chciałabym w końcu przeczytać coś optymistycznego!
Tak, już dostałem po łapach za to, że niektóre teksty nie zawierają fantastyki lub zawierają śladowe jej ilości.
Sorry, przeczytałem, ale nie zrozumiałem. Z przedmowy przyjmuję, że tak się objawia choroba psychiczna kobiety. Nie przemawia do mnie. Jestem uodporniony. Mam w rodzinie psychiatrę.
W przedmowie nic o tym nie ma. Jest tylko o tym, że short jest z rodziny tych dziwnych. Są dalej sugestie odautorskie w tej materii, ale to tylko sugestie. Jeśli miałbym postawić, bardziej już na majaki wspomnieniowe, spotęgowane silnymi lekami, ułatwiającymi właśnie odejście. No ale, jakby, nie forsuję nic. To tylko short. Szanuję odbicie się i dziękuję za wizytację :)
Pozdrox
Hmmm. Ja też nic nie zrozumiałam i nie znalazłam fantastyki.
Ale piszesz ładnie.
A z tym klejem w oczach. To takie powiedzonko, którego nie znam, czy Twoja autorska wersja? Bo ja bym to raczej zinterpretowała, że skoro klej puszcza, to oczy przestają się kleić czyli senność mija. I tak może być w przypadku innych nietypowych konstrukcji: Ty piszesz jedno, odbiorca czyta coś całkiem innego.
Babska logika rządzi!
“A z tym klejem w oczach. To takie powiedzonko, którego nie znam, czy Twoja autorska wersja? Bo ja bym to raczej zinterpretowała, że skoro klej puszcza, to oczy przestają się kleić czyli senność mija”. – raczej nie zagłębiałem się na tyle, by ocenić pod kątem poprawności czy w ogóle, że będzie to jakoś rozdrabiane, czy atomizowane. Ot, zagrało mi melodyką. Teksty z tego podgatunku (prozo-poetyckie) nie są tworzone w rzemieślniczy sposób (jak np. serie, czy dłuższe teksty). Tutaj przychodzi moment, czas (sławetna wena) i lecą od buta w piętnaście, dwadzieścia minut.
Prawdopodobnie wszelkie niezręczności, nieporadności czy nielogiczności powinna wyłapać któraś z korekt, ale no, widocznie czytałem na tyle pamięciowo, że nie wyłapała.
“Ty piszesz jedno, odbiorca czyta coś całkiem innego” – no tak, to jest częste. Niemal się nauczyłem z tym żyć :)
Od biedy się trafi, że napiszę coś prostszego, ale coraz częściej łapię się na tym, że teksty, które uważam za dobre, nie przyjmują się. A te, które uważam za takie se, uważane są za ok.
Nie znamy się, tj. nie czytałam jeszcze żadnego z twoich tekstów, witaj :-)
Dla mnie scenka jest o rozczarowaniu faceta dziewczynami z mnóstwem nawiązań do filmów. Motyw główny, clue ginie w intertekstualności.
Technicznie, wydaje mi się, że dużo chciałeś w tekście upakować, wolne skojarzenia płynęły oraz "ubogaciłeś" tekst wieloma określeniami, wyrażeniami. Np.
"…Nie wiem, jak dużo zmęczenia można wepchnąć w króciutkie: "A ty?", ale ja wepchnąłem cały świat. Jej odwetowy śmiech przypominał efekt pracy kogoś, kto naciąga skórę na szkielety i dopiero zaczyna w tej branży. Widziałem sześćdziesięcioletnie prostytutki, które miały więcej życia w oczach…"
Pierwsze zdanie b.ok, w drugim – po co "odwetowy", czy czytelnik nie zrozumie? "Naciąganie skóry na szkielety" jest efektownym sformułowaniem, tak jak wcześniejsze "kredki wyobraźni", choć polemizowałabym z obiema metaforami, ponieważ nie znajdują odbicia w tym krótkim tekście. Pierwsze – nie zmyli nas szkielet obciągnięty skorą – brakuje mięsa; drugie – czy wyobraźnia posługuje się kredkami, spróbuj kredek i farb.
pzd srd :-)
a
Logika zaprowadzi cię z punktu A do punktu B. Wyobraźnia zaprowadzi cię wszędzie. A.E.
Hej
Dopuszczam do świadomości, że przesadziłem, że napchałem, rozciągnąłem do granic balon, ale jakby to ująć: chyba tak skrupulatnie, drobiazgowo nie wgryzałem się po napisaniu. I to nie tak, że traktuję swoje teksty na zasadzie “odfajkować i następny”. Mam takie, w których dłubię, zmieniam, cyzeluję i w ogóle po sto razy poprawiam. Tyle że są też takie, które siądą na strzała, w przysłowiowe pół h. I te najczęściej zostawiam. Znaczy, też nie do końca, bo jak ktoś zwróci mi uwagę, zawsze się pochylę, przemyślę, często coś zmienię, ale to musi być właśnie uwaga płynąca z zewnątrz, bo pewnych rzeczy nie jestem w stanie sam dostrzec.
Dzięki wielkie za wpad.
Pozdrawiaju.
Dzięki za respons. :-)
Zgadza się, czasami “coś siada jak strzała”, jednakże nauczono mnie i zgadzam się z tym, że w każdym przypadku czas i ponowny rzut oka jest cholernie przydatny, ponieważ publikując, wypuszczasz tekst z ręki i zaczyna żyć niezależnie od Ciebie, jako produkt. Jednakże z drugiej strony uważam, że życia nie należy traktować super poważnie (z wyjątkami) i tutaj się uczymy, próbujemy, kombinujemy itd. itp. Jak inaczej zbierać doświadczenia? Zmieniają nas tylko Inni, ich obecność, komentarze oraz własna otwartość na świat, kulturę (en masse).
Warto tylko zważać, aby nie przemieniło się w konsylium jak u Szancera. :D
Logika zaprowadzi cię z punktu A do punktu B. Wyobraźnia zaprowadzi cię wszędzie. A.E.
Jasne. Może nie wybrzmiało to tak, jak miało, ale ja naprawdę potrafię poprawiać teksty, które mają już dziesięć, piętnaście lat. Tylko bardziej skory jestem do poprawiania tych powstałych rzemieślniczo. Te, powstałe pod wpływem chwili, nastroju – zwał jak zwał – również, ale tutaj jestem po prostu ostrożniejszy.
Zgadzam się, że wypuszczony tekst żyje, odcinając od razu po opuszczeniu szuflady warkocze powstania i wszelkie inne meandry. Dla czytelnika liczy się efekt końcowy i tylko on, a nie, czy pisząc miałem nastrój lub wiatr wiał przez otwarte okno :)