
Miałem naprawdę piękny sen. Trzymałem w ramionach niezwykle urodziwą brunetkę o nienagannej figurze. W tym samym czasie prowadziłem celny ogień z karabinka szturmowego do gromady nachalnych i zdemoralizowanych typków. Szybko sobie z nimi poradziłem. Zmieniłem magazynek i podekscytowany czekałem na ciąg dalszy. Nagle ktoś szarpnął mnie za ramię zbyt gwałtownie, by podejrzewać o to obiekt moich westchnień. Otworzyłem oczy. Rzeczywistość powróciła równie brutalnie, co pamięć.
Jestem oficerem floty galaktycznej. Podczas jednego z lotów zwiadowczych w rejonie gwiazdozbioru Kasjopei olbrzymi stwór połknął mój statek. Soki trawienne potwora szybko uporały się z poszyciem rakiety i zaczęły wpływać do wnętrza. Na szczęście, w tej samej chwili, straciłem przytomność.
Rozejrzałem się wokół. Obok fotela, w którym cały czas siedziałem przypięty pasami, ujrzałem, wysokiego, czerwonoskórego mężczyznę. Przyjrzałem się mu badawczo, choć przyjąłem, że to zwykła halucynacja. Nosił gustowny i markowy garnitur. Głowę zdobił okazały pióropusz, a eleganckie, włoskie buty zapierały dech w piersiach.
– Nazywam się Pewien Apacz – przedstawił się i jednocześnie gwałtownie potrząsnął moją dłonią.
– Falisław Kowalski – odparłem machinalnie, wciąż manipulując przy klamrze. Moje wysiłki zdały się na nic. Ciągle tkwiłem w uprzęży – wściekły i bezbronny.
– Mam dla ciebie złe wieści, przystojniaczku. Zostało ci dokładnie pięć minut życia. Za chwilę enzymy naszego gospodarza zaczną cię rozkładać na substancje odżywcze.
– Przepraszam, ale czy zamiast tyle gadać, mógłbyś mnie uwolnić? – spytałem, nie kryjąc sarkazmu. – Zyskasz dzięki temu jeden, ale za to kurewsko dobry uczynek.
– Przykro mi, ale to nie wchodzi w zakres moich obowiązków.
– A co wchodzi, jeśli można wiedzieć?
– Najprościej mówiąc: pełnowartościowa rozrywka. Przyjęło się, że przyszły denat ogląda, tuż przed zgonem, całe swoje życie w kilkusekundowym skrócie. Doszedłem do wniosku, że to żadna uciecha. Zainteresowałem się twoim przypadkiem i dogadałem z Ponurym Żniwiarzem. Kosztowało mnie to dwie flaszki dobrej whisky, ale Pan Śmierć pozwolił mi zmienić, co nieco, z ostatnich chwil twego żywota. Pomyślałem, że należy ci się coś specjalnego i sięgnąłem do domowego archiwum. Dzięki mnie stałeś się pierwszoplanową postacią w pełnym przemocy i seksu śnie.
– Mogę wiedzieć, dlaczego doświadczyłem tego zaszczytu?
– Jesteś ostatnim potomkiem legendarnego szewczyka Skuby. Od czasu, kiedy zjadł mnie smok darzę szczególną atencją ich zabójców. W tym wypadku wystarczy zwykłe pokrewieństwo.
– Miło mi to słyszeć. Obawiam się jednak, że jesteś tylko kolejnym snem, albo ułudą. Przestań się nade mną znęcać i zniknij wreszcie!
Uznałem, że nie ma najmniejszego sensu dyskutować z urojeniem. Priorytet zyskało ratowanie własnej skóry. Musiałem tylko, w jakiś sposób, dotrzeć do kapsuły ratunkowej. Jedyne, co przyszło mi do głowy, to rozhuśtać fotel. Niestety okazało się, że mebel był mocno przytwierdzony do podłoża. W akcie rozpaczy wbiłem zęby w pasy i usiłowałem je przegryźć. Syntetyczna tkanina oparła się jednak moim siekaczom.
– Nadal masz nadzieję, że jestem tylko snem. Na wszelki wypadek możesz się uszczypnąć, albo zadać sobie ból w inny sposób – rzucił Indianin i uśmiechnął się głupkowato.
– Nawet jakbym zgruchotał teraz własną czaszkę młotem kowalskim i wypił mózg przez słomkę, to i tak nic nie zmieni!
Nagle poczułem leciutkie łaskotanie. Zaraz potem mrowienie i wiedziałem już, że monstrum obudziło się z letargu i zaczęło trawić.
Pewien Apacz wyjął z kieszeni charakterystyczną ampułkę.
– Cyjanek potasu sprawdza się w takich wypadkach – powiedział łagodnie.
– Dorzuć kask z latarką – poprosiłem. – Nienawidzę ciemności, a nie wiem jak długo będę musiał czekać na światełko w tunelu.
– Przy obecnych cenach prądu możesz czekać na próżno. Chyba że zainwestujesz w fotowoltaikę.
Szukałem riposty, ale nic sensownego nie przychodziło mi do głowy. Zrezygnowany pogrążyłem się w czarnych myślach.
Tymczasem przybysz zniechęcony moim milczeniem, zajął się własnymi sprawami. Wyciągnął tablet i zaczął coś pisać w iście ekspresowym tempie. Wreszcie oznajmił:
– Jest jeszcze jedno wyjście.
– To może być tylko interwencja amerykańskiej kawalerii. Czyżbyś usłyszał rżenie setek koni i pobrzękiwanie szabel?
– Chcesz posłuchać, czy wolisz stanąć za godzinę przed obliczem Pana?
– A co mi pozostaje?
Pewien Apacz nacisnął jeden z guzików przy garniturze i uruchomił projektor. Autor filmu przekonywał, że posiadam uśpiony gen. Jego aktywacja sprawi, że znikną wszelkie problemy gastryczne. Ludzkość łatwiej podbije galaktykę, kiedy będzie wolna od żołądkowych przypadłości.
– Nieźle to sobie wykombinowałeś – stwierdziłem z uznaniem.
– Tak już mam – odparł Indianin i zaczął metodycznie rozcinać pasy przy moim fotelu.
Po kilku latach na rynek farmaceutyczny wszedł preparat o wdzięcznej nazwie: “Falek”. Stałem się na tyle bogaty, że mogłem sobie pozwolić na hodowle gigantycznych stworzeń z okolic konstelacji Kasjopei. Nie muszę dodawać, kto był jej największą ozdobą.
Takie… rokujące. Napisane dobrze, ale urwane dość ostro. Ot, scenka. Konkretniejszego zdania sobie nie wyrobiłem, ale było w miarę ok.
Ale ostatecznie strawiło Falisława, czy nie? Bo niewiedza mnie dręczy;)
Zgadzam się z Canulasem, że chciałabym więcej.
delulu managment
Scena ze wszech miar absurdalna, ale jakże typowa dla Twojej twórczości. Mimo że bohaterem jest Falisław, nagle pojawił się Pewien Apacz, co jest także typowe dla Twoich opowieści, a w tym przypadku okazało się zbawienne dla Falisława i nawet nie przeszkadza mi, że historyjka jest króciutka i urywa się dość raptownie.
Przydałoby się wyjustować tekst.
– Przy obecnych cenach prądu możesz czekać na próżno.
Szukałem riposty, ale na próżno. → Czy to celowe powtórzenie?
Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.
Absurdem to jest na pewno, ale czy elementów dających się podpiąć pod SF jest na tyle dużo i poważnych, by całość kwalifikować do SF, śmiem wątpić.
Canalus – cieszy mnie, że tekst cię zaintrygował na tyle, że oczekujesz dalszego ciągu. Czego chcieć więcej.
Ambush – masz rację czytelnikowi należy się wyjaśnienie. Właśnie przed chwilą dodałem kilka zdań odnośnie dalszych losów Falisława.
AdamKB – nie pozostaję mi nic innego, jak zmienić kwalifikację.
Reg – to powtórzenie nie było celowe. A tekst poddałem wyjustowaniu, żeby było tak jak trzeba.
OK, Darku. Teraz jest jak trzeba, a nawet jeszcze lepiej, bo dopisałeś całkiem gustowne zakończonko!
Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.
Reg – miło mi. Zwłaszcza, że ostatnio nie mieliśmy okazji, by wymienić poglądy.
Darku, co tu wymieniać, skoro poglądy mam ustalone, także na temat Twojej szczególnej a zacnej wórczości.
edycja
Po namyśle doszłam do wniosku, że mogło to zabrzmieć, jakby wymiana pogłądów była zbędna, a tak nie jest. Darku, mam nadzieję, że nie poczułeś się zlekceważony, bo na to nigdy bym sobie nie pozwoliła.
Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.
Witaj. :)
Hahaha, humor, jak zawsze, doskonały. :) Być trawionym przez smoka – brrr!
Z technicznych zgrzytnęły mi fragmenty:
– Nazywam się Pewien Apacz – przedstawił się. – Jednocześnie chwycił moją dłoń i gwałtownie ją potrząsnął.
Ludzkość podbiję galaktykę wolna od żołądkowych przypadłości.
Pozdrawiam, kliczek za pomysł. :)
Pecunia non olet
Reg – nigdy by mi nie przyszła do głowa ta opcja, zwłaszcza, że z wymiany poglądów czerpię przyjemność.
Bruce – zrobię wszystko, by nic nie zgrzytało. Dziękuję za kliczek i pozdrawiam świąteczno – noworocznie.
Pozdrowienia, Darku71, wzajemnie i dzięki.
Pecunia non olet
Nie wiem czy dobrze zrozumiałem, ale doszło do WIN-WIN z robaczkiem?
Jeśli tak to pomysł dobry, a i oferta nie do odrzucenia.
Darku, spadł mi kamień z serca.
Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.
Reg – oby nie na stopę. Czasy teraz takie, że lepiej uważać na wszystko – nawet na związki frazeologiczne.
Darku, obie stopy ocalały, a o niebezpieczeństwie związków wiem, bo czytałam o tym i film oglądałam. Tylko czy to na pewno były związki frazeologiczne…
Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.
Reg – jeden film to za mało. Zaczynam się martwić
Tak po prawdzie, to filmy były dwa – pierwszy, już dość stary, ale ten drugi to jakby tak nie całkiem dawno widziałam.
Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.
A, to co innego. Ciekaw jestem, co to za dzieła?
Coś mi się chyba pomerdało w poświatecznym rozumie i nie wiem skąd wzięłam stary film, ale na pewno widziałam Niebezpieczne związki z 1088 roku.
Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.
Niebezpieczne związki z 1088 roku.
Ktoś nie trafił w 9 na klawiaturze ;)
Może się zdarzyć każdemu, tym razem trafiło na mnie… ;)
Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.
Ludzkość łatwiej podbiję galaktykę, kiedy będzie wolna od żołądkowych przypadłości. ← literówka
Nie ma, jak Pewien Apacz. :D
Cześć, Darku71!
Fajna, absurdalna scenka. Tylko właśnie – scenka, a nie pełnoprawna historia. Czytało się całkiem nieźle, ale skończyło się tak nagle, że aż zastanawiałem się przez chwilę czy czegoś nie przeskoczyłem w trakcie lektury ;)
Pozdrawiam serdecznie!
Jak opisał mnie pewien zacny Bard: "Szyszkowy Czempion Nieskończoności – lord lata, imperator szortów, najwspanialsza portalowa Szyszunia"
Wciągający tekst, aż szkoda, że się tak szybko kończy. Ok, to szort, ale nie pogardziłabym opisem epickiej ucieczki z żołądka galaktycznego monstrum :D Pozdrawiam!
Cezary i Marszawa – scenka, ale już swoje zrobiła. Może przeczytacie inne moje teksty.
Ciut za szybko skończyła się przygoda Pewnego Apacza. Szkoda, bo się za nim stęskniłam. Chętnie poczytałabym jego przygodę ze smokiem.
Chciałabym w końcu przeczytać coś optymistycznego!