- Opowiadanie: MichałBronisław - Na Yeti

Na Yeti

Opo­wieść nie­wi­gi­lij­na o Po­li­cji, trosz­kę o kocie (dla za­się­gów i magii) oraz Yeti. Czy ktoś nie sły­szał o zło­dzie­ju kra­dnącym na wnucz­ka? Ostrze­gam, bę­dzie bru­tal­nie i nie­kon­wek­cyj­nie.

 

Hasło: “Zło­dziej­ska afera w świą­tecz­nym stylu”.

 

Za betę dzię­ku­ję bruce i skry­ty.

Dyżurni:

joseheim, beryl, vyzart

Oceny

Na Yeti

 Adam Pierz­chal­ski lat dwa­dzie­ścia trzy, skur­wy­syn o twa­rzy anio­ła, szar­pał się we wnę­trzu po­li­cyj­ne­go ba­gaż­ni­ka. Ofi­cer śled­czy prze­krę­cił po­ten­cjo­metr gło­śno­ści zgod­nie z ru­chem wska­zó­wek ze­ga­ra. Wnę­trze ra­dio­wo­zu wy­peł­ni­ła „Cicha noc”, tłu­miąc krzy­ki nie­cier­pli­we­go pa­sa­że­ra.

– Sze­fie, na pewno do­brze ro­bi­my? – spy­tał kie­row­ca.

– E, no tam, gdzie prawo nie daje rady, mu­si­my dzia­łać nie­kon­wek­cyj­nie.

– Nie­kon­wen­cjo­nal­nie, sze­fie.

– Nie­kon­wek­cyj­nie, czyli nie uno­sić się nie­do­sko­na­ło­ścia­mi prawa i po cichu wy­peł­niać jego luki.

Ski­nię­cie głowy Mło­de­go jasno da­wa­ło do zro­zu­mie­nia, że wie, dla­cze­go szef jest sze­fem. W tym samym cza­sie Pierz­chal­ski coraz gło­śniej usi­ło­wał za­kłó­cić „Cichą noc”.

– Tutaj! – Ma­riusz wska­zał czar­ną plamę na skra­ju lasu.

Młody szarp­nął za kie­row­ni­cę, skrę­ca­jąc z kra­jów­ki w ciem­ność. Sa­mo­chód pod­sko­czył, a ba­gaż­nik za­milkł na chwi­lę. Kie­row­ca po­pra­wił oku­la­ry i po­chy­lił się, by być bli­żej szyby. Snopy świa­tła re­flek­to­rów prze­my­ka­ły po ośnie­żo­nych cho­in­kach, dając na­miast­kę bez­pie­czeń­stwa i ma­lu­jąc gra­ni­ce drogi. Po­li­cyj­ny pas­sat je­chał teraz tam, dokąd no­ca­mi nie do­cie­ra cy­wi­li­za­cja.

Pierz­chal­ski za­ak­cep­to­wał nie­rów­no­ści i wył już wnie­bo­gło­sy, nie zwa­ża­jąc, że to teren parku na­ro­do­we­go.

– E, no mó­wi­łem, żebyś kupił po­rząd­ną taśmę.

– Bu­dżet się nie spiął, sze­fie. Białe apa­cze, wzią­łem dwie bu­tel­ki dla pew­no­ści.

– Było od­pu­ścić kebab – stwier­dził Ma­riusz.

– Tak, panie ofi­ce­rze śled­czy.

„Cicha noc” do­bie­gła końca, a Pierz­chal­ski wy­ko­rzy­stu­jąc ciszę ra­dio­wą, walił z całej siły po wnę­trzu ba­gaż­ni­ka.

– Trze­ba go było skuć.

– To szef za­po­dział gdzieś kaj­dan­ki.

Ma­riusz nie zmie­rzył pod­wład­ne­go wzro­kiem. Za­miast tego jego twarz przy­bra­ła błogi wyraz na wspo­mnie­nie po­przed­niej nocy. Oba kom­ple­ty zo­sta­ły u Beaty. Dziew­czy­na nie była grzecz­na, on nie był grzecz­nym po­li­cjan­tem. Co wię­cej, nie za­mie­rzał nim zo­stać. Ten etap miał dawno za sobą, umarł na po­cząt­ku ka­rie­ry, po zde­rze­niu z rze­czy­wi­sto­ścią. Rze­czy­wi­sto­ścią była ma­szy­na do pi­sa­nia, na któ­rej spi­sy­wał ze­zna­nia, za­miast łapać prze­stęp­ców. Pra­wie tyle samo czasu zaj­mo­wa­ło uma­rza­nie spraw. Zo­sta­jąc po­li­cjan­tem, nie pisał się na ru­ty­nę bez­sil­no­ści.

– Długo tam zo­sta­nie?

– Beata ma klu­czy­ki.

Młody chwi­lę ana­li­zo­wał słowa prze­ło­żo­ne­go. Nie zna­lazł jed­nak od­po­wie­dzi na swoje py­ta­nie.

– Pierz­chal­ski, sze­fie. Czy długo zo­sta­nie w lesie?

– A, Pierz­chal­ski.

Młody kiw­nął głową, nie spusz­cza­jąc oczu z le­śnej drogi.

– Aż dia­boł po niego przyj­dzie. Rano ktoś go znaj­dzie.

– Nie za­mar­z­nie?

– Nie, ubie­rze­my go w futro i na­sma­ru­je­my tłusz­czem.

Młody ski­nął głową bez prze­ko­na­nia.

– Dobra, to tutaj. Za­trzy­muj się i ubie­ra­my maski.

 

***

 

Pod­no­szą­ca się klapa uka­za­ła Pierz­chal­skie­mu dwu po­li­cjan­tów z gło­wa­mi kró­li­ków z filmu Don­nie Darko. Kró­li­ki uj­rza­ły pa­sa­że­ra z usta­mi roz­war­ty­mi, jak u gu­mo­wej lali. Po­dob­nie jak ory­gi­nał, Pierz­chal­ski nie krzy­czał.

– No co wy, kurwa? Jakiś pie­przo­ny Ku Klux…

Ma­riusz za­kle­ił reszt­ką taśmy usta Pierz­chal­skie­go, nim ten do­koń­czył nazwę or­ga­ni­za­cji.

– Ci­chut­ko, sa­ren­ko.

Wy­cią­gnę­li go z sa­mo­cho­du i do­tran­spor­to­wa­li w oko­li­ce pa­śni­ka dla saren.

– No to jak to bę­dzie, sze­fie?

– Zbo­cze­niec prze­brał się za zwie­rzę. Na­stęp­nie z dwie­ma bu­tel­ka­mi wina udał się do lasu.

– Na­po­ić zbo­czeń­ca?

– Tak.

– Faj­nie się okra­da­ło na wnucz­ka? Teraz pij!

Młody za­tkał nos Pierz­chal­skie­mu, jed­no­cze­śnie wle­wa­jąc mu do ust za­war­tość bu­tel­ki bia­łe­go apa­cza. Po po­cząt­ko­wych opo­rach zło­dziej po­szedł na współ­pra­cę.

– E, no wy­star­czy, chcę, żeby był przy­tom­ny.

Młody jak na roz­kaz za­czął ob­le­wać Pierz­chal­skie­go reszt­ką wina, które nad­we­rę­ży­ło bu­dżet. Na­stęp­nie roz­rzu­cił bu­tel­ki w po­bli­żu. Nagle do­pa­dło go su­mie­nie.

– Nie po­win­ni­śmy śmie­cić.

– E, no to jest to, no jak mu było? Mniej­sze zło. Po­sprzą­ta się, jak go już od­naj­dzie­my.

– Za­chcia­ło ci się kraść na wnucz­ka? Teraz zo­ba­czysz, jak to jest na Yeti.

Oczy Pierz­chal­skie­go zmie­ni­ły się w dwa księ­ży­ce w pełni.

Chwi­lę trwa­ło, zanim na­tar­li go tłusz­czem i przy­odzia­li w futro. Upew­ni­li się, że nie zmar­z­nie. Je­dy­ne, co zo­sta­wi­li bez okry­cia, to pa­wia­ni tyłek, któ­rym teraz Pierz­chal­ski od­bi­jał pro­mie­nie księ­ży­ca.

– A teraz go po­krop tym.

– Sze­fie, co to?

– Afro­dy­zjak na je­le­nie, zro­bią mu z dupy zimę śre­dnio­wie­cza.

Pod­czas gdy Młody kro­pił, kró­lik przy­wód­ca wró­cił do ra­dio­wo­zu po re­kla­mów­kę nie­bie­skie­go prosz­ku i po­dą­żył z nią w kie­run­ku pa­śni­ka.

– Niech szef powie, że to sól do roz­ta­pia­nia śnie­gu.

Ofi­cer śled­czy za­prze­czył głową w masce kró­li­ka.

– Ki­lo­gra­mo­wa dawka koń­skie­go od­po­wied­ni­ka via­gry. Nikt nie usły­szy two­ich krzy­ków, gdy wszy­scy oglą­da­ją „Ke­vi­na sa­me­go w domu” – ostat­nie zda­nie wy­po­wie­dział, spo­glą­da­jąc na Pierz­chal­skie­go.

 

***

 

Prze­stęp­ca zo­stał sam w lesie ni­czym Kevin. Po­li­cjan­ci wra­ca­li kra­jów­ką do mia­sta, z rzad­ka mi­ja­jąc po­je­dyn­cze sa­mo­cho­dy. Pa­da­ją­cy śnieg i zbli­ża­ją­ca się Wi­gi­lia ży­czy­ły im sze­ro­ko­ści.

– Jak szef tra­fił na jego trop? – prze­rwał ciszę Młody.

– Przy­śnił mi się czar­ny kot. Po­wie­dział, że ma na imię Bobo i wi­dział Pierz­chal­skie­go, gdy ten okra­dał sta­rusz­kę.

– Dobre, sze­fie.

Obaj się za­śmia­li.

Tylko że ty­dzień póź­niej od­na­la­złem dra­nia. Nie­ste­ty ko­bie­ta zo­sta­ła za­stra­szo­na, a ze­zna­nia kota ze snu to ze­zna­nia kota ze snu – po­my­ślał ko­mi­sarz śled­czy.

Ma­riusz wró­cił my­śla­mi do wy­da­rzeń sprzed ty­go­dnia. Teraz tylko się uśmie­chał, pa­mię­ta­jąc, jaki Pierz­chal­ski był pewny sie­bie.

– Nie macie do­wo­dów, nic na mnie nie macie.

– Sze­fie, mu­si­my go pu­ścić.

Pierz­chal­ski wy­cho­dząc z ko­mi­sa­ria­tu od­wró­cił się.

– A jak twoja ma­mu­sia, lubi na wnucz­ka?

Ma­riusz za­ci­snął zęby. Nie­moc sys­te­mu w któ­rym pra­co­wał, zma­te­ria­li­zo­wa­ła się w po­sta­ci łez na­pły­wa­ją­cych do oczu.

– Młody! Nie zo­sta­wi­my tego tak.

To było ty­dzień temu.

 

***

 

Po­czuł szar­pa­nie za rękaw. Mu­siał przy­snąć, bo byli już pod domem.

– Niech szef się obu­dzi, je­ste­śmy na miej­scu. We­so­łych świąt.

– We­so­łych świąt, Młody. Po­zdrów ro­dzi­nę.

– Nie­kon­wek­cyj­nie, sze­fie.

Gdy ra­dio­wóz od­je­chał, Ma­riusz stał u progu domu. Zanim wszedł do środ­ka, ob­ró­cił się w stro­nę lasu.

– Ci­chej nocy, skur­wy­sy­nu. Ale nie li­czył­bym na to.

 

***

 

Na dru­giej stro­nie "Bli­skich spo­tkań trze­cie­go stop­nia" wid­niał ar­ty­kuł pod ty­tu­łem "Pod­kra­kow­ski Yeti zgwał­co­ny przez żubra”. Twarz Ma­riu­sza przy­bra­ła wyraz sa­tys­fak­cji, jak po umy­ciu zębów naj­lep­szą pastą w re­kla­mie te­le­wi­zyj­nej. Przy­naj­mniej raz do roku mógł się po­czuć jak Char­les Bron­son z „Ży­cze­nia śmier­ci”. Dzi­siaj cięż­ko bę­dzie mu zdjąć uśmiech za­do­wo­le­nia z wy­ko­ny­wa­nej pracy. Ma­riusz po­pra­wił się w fo­te­lu i czy­tał dalej. Po­szu­ki­wa­cze ta­jem­nic zna­leź­li na śnie­gu ślady Adama Pierz­chal­skie­go. Nie­na­tu­ral­nie sze­ro­kie kroki nie mogły na­le­żeć do czło­wie­ka, su­ge­ro­wał ka­wa­łek tek­stu po­gru­bio­ną czcion­ką. W ga­ze­cie wid­nia­ło nie­wy­raź­ne zdję­cie, przed­sta­wia­ją­ce po­stać przy­po­mi­na­ją­cą Yeti z atry­bu­ta­mi pa­wia­na, zro­bio­ne dwa­na­ście ki­lo­me­trów na po­łu­dnie od miej­sca sto­sun­ku. Świad­ko­wie twier­dzi­li, że kie­ro­wał się w stro­nę gór.

Sto­sun­ko­wo do­brze to zniósł – po­my­ślał.

Ma­riusz był już pewny, że w wy­pad­ku Pierz­chal­skie­go nie DOJ­DZIE do po­now­nej kra­dzie­ży na wnucz­ka. Teraz na spo­koj­nie w drugi dzień świąt mógł wpaść do Beaty i ode­brać za­po­mnia­ne ob­rącz­ki.

 

Koniec

Komentarze

Ja także dziękuję za betę; pomysł przeciekawy, sporo humoru; dobrze, że sprawiedliwość wygrywa; brawa, klik. :)

Pozdrawiam serdecznie. :)

Pecunia non olet

Hej,

Kuklux Klan – Ku Klux Klan

nie DOJDZIE – czemu tu jest caps lockiem?

Nie ma to jak dobry tekst o policjynej burtalności w świątecznym klimacie. Przynajmniej seniorzy mogą spać spokojnie o.o

 

Ciekawy pomysł, podoba mi się kreatywność funkcjonariuszy w wymierzaniu kary dla przestępcy. Dość mocny temat, a jednak przyjemnie się czyta i są rozluźniające elementy humorystyczne.

 

Pozdrawiam :)

 

Czytając, łapię się na tym, że dany fragment chciałbym właśnie tak lub podobnie zapisać

 

“Skinięcie głowy Młodego jasno dawało do zrozumienia, że wie, dlaczego szef jest szefem”. – np tu

 

“Ten etap miał dawno za sobą, umarł na początku kariery, po zderzeniu z rzeczywistością. Rzeczywistością była maszyna do pisania, na której spisywał zeznania, zamiast łapać przestępców. Prawie tyle samo czasu zajmowało umarzanie spraw. Zostając policjantem, nie pisał się na rutynę bezsilności”. – to też boskie.

 

“Gdy otwarli bagażnik Pierzchalski zamilkł”. – tutaj trochę razi to “otwarli”, ale nie podkreśla, więc pewnie to tylko taka moja fanaberia.

Lubię Twój styl – nic nowego – ale ten tekst, całościowo, nie będzie mym ulubionym.

Jest ok.

bruce

Dziękuję bardzo za betę i klika.

 

pnzrdiv.117

Kuklux Klan – Ku Klux Klan

Poprawiłem.

nie DOJDZIE – czemu tu jest caps lockiem?

Miało podkreślić problemy z chodzeniem po “kontakcie”.

 

Dzięki za docenienie kreatywności Mariusza. Mniejsze zło zawsze jest ryzykowne ;)

 

 

Canulas

Dzięki za to o opisach, pracuję nad nimi i powoli do przodu.

 

Przy okazji na szybko przepisałem fragment z otwarciem klapy:

 Podnosząca się klapa ukazała Pierzchalskiemu dwu policjantów z głowami królików z filmu Donnie Darko. Króliki ujrzały pasażera z otwartymi ustami, jak z obrazu Krzyk. Pierzchalski jednak nie krzyczał, tylko jego usta pozostały rozwarte jak u gumowej lali.

 

Dzięki za wpadnięcie. 

 

Ave, MichaleBronisławie!

 

Początek mnie zaintrygował. Fajnie nakreśliłeś sytuację i zbudowałeś klimat. Chociaż czytelnik zostaje wrzucony w środek wydarzeń, to nie czułem się zagubiony.

 

Ale niestety później coś nie pykło. Motyw policjantów wymierzających sprawiedliwość na własną rękę, bo system zawiódł, jest stary jak świat i oklepany. Oczywiście "kara" przewidziana w Twoim tekście jest, że brakuje lepszego określenia, oryginalna, ale jednocześnie niezbyt finezyjna. 

 

Niby jest zbrodnia, niby jest kara, ale brakuje całego środka. Jakichkolwiek glebszych przemyśleń poza nieco kliszowym "prawo nie działa". W konsekwencji miałem wrażenie jakbym czytał dowcip, a nie opowiadanie (szorta). Tylko pechowo tym razem humor do mnie nie trafił.

 

Pozdrawiam serdecznie i życzę powodzenia w dalszej pracy twórczej! 

Jak opisał mnie pewien zacny Bard: "Szyszkowy Czempion Nieskończoności – lord lata, imperator szortów, najwspanialsza portalowa Szyszunia"

“Podnosząca się klapa ukazała Pierzchalskiemu dwu policjantów z głowami królików z filmu Donnie Darko. Króliki ujrzały pasażera z otwartymi ustami, jak z obrazu Krzyk. Pierzchalski jednak nie krzyczał, tylko jego usta pozostały rozwarte jak u gumowej lali”. – przebodźcowane. Jeśli jest dużo grzybów w barszczu, to zamiast przykuwać uwagę, walczą o nią pomiędzy sobą, wzajemnie osłabiając swój wydźwięk.

 

cezary_cezary

Dzięki, że wpadłeś.

Nie udało mi się ciebie zaskoczyć, ale będę próbował dalej.

 

Canulas

Było za dużo. Przepisałem:

Podnosząca się klapa ukazała Pierzchalskiemu dwu policjantów z głowami królików z filmu Donnie Darko. Króliki ujrzały pasażera z ustami rozwartymi, jak u gumowej lali. Podobnie jak oryginał, Pierzchalski nie krzyczał.

 

 

 

“Podnosząca się klapa ukazała Pierzchalskiemu dwu policjantów z głowami królików z filmu Donnie Darko.” – brzmi, jakby byli z filmu Doonie Darko. Może: jak z filmu Doonie Darko.

Cześć, MichałBronisław

 Zauważyłem literówkę: poczatkowo. Poza tym krótko, zwięźle i na temat. Czytałem bez zgrzytów. Napisane dobrze. Pozdrawiam.

Po becie. Dzisiaj krótko. Jest dużo humoru, no trochę on nie mój, ale tekst przyjemny. Pozdrawiam :) 

Kto wie? >;

Widać w Twoich tekstach dużo filmowych inspiracji. Czytając ten, przyszedł mi do głowy Trybunał. 

Canulas

Zastanowię się jak to poprawić, bo nie chcę trzech “jak” pod rząd.

 

Hesket

Poprawiłem literówkę.

Dzięki za zajrzenie i dobre słowo.

 

skryty

Twoje uwagi z bety bezcenne. Wiem, że nie wszystko cię rozbawiło. Humor miał być ciężki, żeby trochę złagodzić trudny temat. Zdaję sobie sprawę, że nie każdemu taki mix pasuje.

Zawsze jesteś u mnie mile widziany. Dzięki tobie jadę po bandzie, a nie wypadam poza nią :)

 

AP

Masz rację z inspiracjami filmowymi.

“Donnie Darko” to nawiązanie do ujawnienia coacha pedofila w szkole.

“Życzenie Śmierci (z 1974)” to zemsta architekta na przestępcach za żonę i córkę.

“Trybunał” – muszę nadrobić, rozumiem, że polecasz.

“Trybunał” – muszę nadrobić, rozumiem, że polecasz.

Trudno powiedzieć. Widziałem dość dawno. Po prostu skojarzyło mi się. Tam też mamy do czynienia z wymierzaniem sprawiedliwości poza oficjalnym systemem. 

Donnie Darko kojarzę jak przez mgłę. Jeśli chodzi o Życzenie śmierci, to liczyłem, że w końcu uda się bohaterowi dopaść tych konkretnych bandytów, wśród których można zobaczyć debiutującego Jeffa Goldbluma.

Dzięki tobie jadę po bandzie, a nie wypadam poza nią :)

:)

Kto wie? >;

AP

A widzisz, nie skojarzyłem, że Goldblum tam grał, sprawdziłem i faktycznie. On zapadł mi w pamięć jako Mucha i z Jurasic Park.

Doonie Darko jest przedni, ale to takie zakręcone SF. Na początku nie zaczaiłem o co tam chodzi, a bawiłem się świetnie. Po kilku latach oglądnąłem po raz drugi, gdzie ktoś mi go wytłumaczył i było równie dobrze.

Nie ma, jak niekonwencjonalne i przez to skuteczne metody w pracy. Uśmiechałem się. Dzięki. :)

Dziękuję Koalo.

Niekonwekcyjnie ;)

Hej!

 

No tytuł o Yeti mnie zaciekawił, nie powiem… :)

 

– E, no mówiłem, żebyś kupił porządną taśmę.

– Budżet się nie spiął, szefie. Białe Apacze, wziąłem dwie butelki dla pewności.

+1 dla czarnego humoru. :D

 

– To szef zapodział gdzieś kajdanki.

Kajdanki przypomniały mi akcję w “Death Note” z L’em i Raito. :)

 

– E, no wystarczy, chcę żeby był przytomny.

Przecinek przed “żeby”.

 

Tylko, że tydzień

Bez przecinka.

 

Ej, no ale jednak Yeti nie było, bo dostaliśmy w sumie zemstę wymierzoną przez policjantów na gościu, który okradał staruszkę. Zabrakło mi tu czegoś więcej, bo to w sumie takie proste scenki: policjanci jadą z ofiarą do lasu – w lesie upijają i rozbierają – wracają. Po drodze nie mieliśmy niczego, co zaskoczy. I na koniec też nie, bo jednak wszystko wyszło tak, jak sobie umyślili policjanci. ;)

Ale czytało się dobrze, bez zgrzytów, więc lektura była przyjemna. ;)

 

Pozdrawiam,

Ananke

Ananke

Dzięki za znalezienie błędów, poprawiłem.

Po środku był magiczny kot, który wytropił złodzieja okradającego staruszki.

Nie wszystko poszło zgodnie z planem, Yeti skierował się na południe w stronę gór, zamiast zostać znaleziony na miejscu.

 

Co do kajdanek i Death Note to fajny myk. Obrączki to w ogóle wdzięczny temat.

 

Wyobraź sobie, jakby w świątecznym opowiadaniu, to nie dobro zwyciężyło. To tak jakby Kevin dostał łomot od bandytów. Prysnęła by cała magia świąt, nie mogłem sobie na to pozwolić i zrobić tego innym ;)

 

Po środku był magiczny kot, który wytropił złodzieja okradającego staruszki.

No tak, ale kot miał niewielkie znaczenie. :) 

 

Yeti skierował się na południe w stronę gór, zamiast zostać znaleziony na miejscu.

Ale kara została wymierzona tak czy siak, a ucieczka to w sumie drobny szczegół. :) 

 

Obrączki to w ogóle wdzięczny temat.

Jeszcze taki film kojarzę, że policjant się skuł z przestępcą. ;) 

 

Wyobraź sobie, jakby w świątecznym opowiadaniu, to nie dobro zwyciężyło. To tak jakby Kevin dostał łomot od bandytów. Prysnęła by cała magia świąt, nie mogłem sobie na to pozwolić i zrobić tego innym ;)

Oj tam, no mogę sobie wyobrazić, rok temu na świąteczny konkurs było takie opowiadanie, dobro nie zwyciężyło. :) 

“Jeszcze taki film kojarzę, że policjant się skuł z przestępcą. ;)” jedna z opowieści z krypty (że tak się wtrącę) 

Oglądałam z 15 lat temu, więc musiałam zajrzeć na filmweb, film “Kuloodporni” – jak to przy Sandlerze, momentami głupawa komedia. Ale te kajdanki zapadły mi w pamięć, bo scena z nimi rozbawiła. ;)

To jeszcze był film “Obroża”, gdzie o ile dobrze pamiętam dwu więźniów miało obroże z ładunkiem wybuchowym i gdyby się oddalili od siebie to… To mieliby problem z głowy.

Dyskusja nieoczekiwanie skręciła na temat filmów z bohaterami skutymi kajdankami. Dorzucę absolutny klasyk: Ucieczka w kajdanach. A jeśli chodzi o przedstawicieli prawa, którzy robią porządki z przestępcami na własną rękę, to o tym jest też Dexter.

Te kajdanki coś mają. Jak się zastanowiłem to sporo już napisałem o “unieruchamianiu” w różnych kontekstach. Po poddaniu się samoobserwacji, zaczynam się niepokoić.

Cały czas poszerzam todo listę filmów, chętnie oglądnę, ale kiedy to już inna sprawa. Dexter na razie odpada z braku czasu. Najbliższe dwa dni prowadzę sesję RPG dla dzieci. Taka coroczna tradycja. Pijany mistrz itd ;)

 

 

 

AP

Dzięki za klasyk, muszę obejrzeć. ;) 

 

Mi­chał­Bro­ni­sław

Oj tam, ja też, nie ma co się niepokoić. :D

Interesująca kara, chociaż wolałabym, żeby była jakoś powiązana ze zbrodnią. Na przykład, zostawienie faceta w lesie wydawałoby mi się stosowniejsze dla gwałciciela niż dla złodzieja.

Świąt nie ma tu dużo, ale chyba mógłbyś dołożyć konkursowy tag (teraz to już po zapytaniu Krokusa, co o tym sądzi), bo warunki IMO spełniasz.

Czytało się przyjemnie, domieszka humoru robi swoje.

Babska logika rządzi!

Dziękuję Finklo z plusa do biblioteki.

Świąt nie ma tu dużo, ale chyba mógłbyś dołożyć konkursowy tag (teraz to już po zapytaniu Krokusa, co o tym sądzi), bo warunki IMO spełniasz.

O co chodzi z tym tagiem? Warunki konkursowe przypadkowo spełniam?

Mieliśmy na portalu konkurs świąteczny, można było publikować teksty od 6.12 do bodajże 29.12. Tematyka świąteczna, fantastyka – łapiesz się IMO, jakąś kategorię sobie dobierzesz. Na Twoim miejscu spytałabym organizatora Krokusa w wątku konkursowym, czy możesz edytować tekst i dołożyć tag konkursowy. Czyli, jakby trochę po fakcie, zgłosić akces do konkursu. Jeżeli Krokus się zgodzi, to edytujesz i już.

Babska logika rządzi!

Krokus się zgodził.

Dzięki.

Nie zabijamy piesków w opowiadaniach. Nigdy.

Cześć, Michale!

Dziękuję za udział w krokusie!

Poniższy komentarz jest pisany jeszcze przed wstawieniem obrazka jurorsko-konkursowego :)

Faktycznie była złodziejska afera, ale z nieco innej perspektywy, niż bym się spodziewał – to na plus. Natomiast same Święta są jedynie tłem i równie dobrze mogłoby się to wydarzyć w innym okresie roku.

Fabuła może i nie powala, ale nie ma co wymagać od szorta nie wiadomo czego. Samą koncepcję wykorzystałeś. Chyba nie dostrzegłem fantastyki, albo mi umknęła.

Natomiast jako największy plus uznaję wykonanie – jest z jajem, bez certolenia się, wprost, może czasami na granicy, ale jednak (wg. mnie) bez jej przekraczania. Według mnie bardzo udany szort.

Pozdrówka!

Nie zabijamy piesków w opowiadaniach. Nigdy.

Krokusie,

 

Fantastykę ukryłem, pokazując głownie to co w gazetach opisują żądni sensacji poszukiwacze UFO. Chciałem, żeby była subtelna w kontrze do brutalnego stylu opowiadania.

Jest tutaj:

– Jak szef trafił na jego trop? – przerwał ciszę Młody.

– Przyśnił mi się czarny kot. Powiedział, że ma na imię Bobo i widział Pierzchalskiego, gdy ten okradał staruszkę.

– Dobre, szefie.

Obaj się zaśmiali.

Tylko że tydzień później odnalazłem drania. Niestety kobieta została zastraszona, a zeznania kota ze snu, to zeznania kota ze snu – pomyślał komisarz śledczy.

PS. Ten magiczny kot był też bohaterem short “Bobo przemówił” o Wigili Bożego Narodzenia 2023. Tam trafił do biblioteki.

 

Cieszy mnie, że wykonanie przypadło ci do gustu.

Dzięki.

Dla mnie opowiadanie pedagogicznie uzasadnione, ale zdecydowanie za mało świąteczne.

Czytało mi się dobrze, co do poziomu żartów, to był różny, może nie do końca mój, ale nie odrzucający. Opowieść spójna, język płynny, nie mam zastrzeżeń, ale też nie porwało mnie jakoś.

"nie mam jak porównać samopoczucia bez bałaganu..." - Ananke

Adam Pierzchalski lat dwadzieścia trzy

Wtrącenie z obu stron oddzielamy: Adam Pierzchalski, lat dwadzieścia trzy.

Wnętrze radiowozu wypełniła „Cicha noc”, tłumiąc krzyki niecierpliwego pasażera.

Hmmm… (brutalność policji, jakże to świąteczne :P)

Niekonwekcyjnie, czyli nie unosić się niedoskonałościami prawa i po cichu wypełniać jego luki.

https://instantrimshot.com/index.php?sound=rimshot&play=true (Ale wiesz, ten dowcip może wkrótce przestać być śmieszny ze względu na skojarzenia…)

Skinięcie głowy Młodego jasno dawało do zrozumienia, że wie

Skinienie, które nie jest bytem zdolnym cokolwiek wiedzieć czy rozumieć. Młody tak. Ale to nie on jest podmiotem gramatycznym tego zdania.

Młody szarpnął za kierownicę, skręcając z krajówki w ciemność.

Czego nie robi imiesłów? Młody szarpnięciem kierownicy skręcił z krajówki w ciemność.

pochylił się, by być bliżej szyby

A może: nachylił się do szyby?

dając namiastkę bezpieczeństwa

…? https://sjp.pwn.pl/szukaj/namiastka.html (… modne słowa, argh).

Policyjny Passat

Małą: https://sjp.pwn.pl/zasady/109-20-10-Nazwy-roznego-rodzaju-wytworow-przemyslowych;629431.html

Pierzchalski zaakceptował nierówności

…???

Pierzchalski wykorzystując ciszę radiową, walił z całej siły po wnętrzu bagażnika.

Wtrącenie, cisza radiowa to nie to, co Ci się zdaje: Pierzchalski, korzystając z ciszy, tłukł z całej siły we wnętrze bagażnika.

Zamiast tego jego twarz przybrała błogi wyraz na wspomnienie poprzedniej nocy

Hmm.

Ten etap miał dawno za sobą, umarł na początku kariery

Z budowy zdania wynika, że umarł Mariusz ;P

Zostając policjantem, nie pisał się na rutynę bezsilności.

Hmm.

Młody chwilę analizował słowa przełożonego.

Dałabym jednak jakieś "przez".

ubieramy maski

… rózga. Ubrać można choinkę :P

Podnosząca się klapa ukazała Pierzchalskiemu dwu policjantów z głowami królików z filmu Donnie Darko.

Pomijając antropomorficzną klapę – whaaat :)

Podobnie jak oryginał

Podobnie, jak oryginał.

No co wy

No, co wy.

Mariusz zakleił resztką taśmy usta Pierzchalskiego, nim ten dokończył nazwę organizacji.

Nie tłumacz oczywistości: Mariusz zakleił Pierzchalskiemu usta resztką taśmy.

No to jak to będzie

No, to jak to będzie.

Po początkowych oporach

Hmm.

E, no wystarczy

E, no, wystarczy.

rozrzucił butelki w pobliżu

Całe dwie?

E, no to jest to, no jak mu było?

E, no, to jest to, no, jak mu było?

Chwilę trwało, zanim natarli go tłuszczem i przyodziali w futro.

A nie przypadkiem: Chwilę trwało nacieranie go tłuszczem i odziewanie w futro.

którym teraz Pierzchalski odbijał promienie księżyca.

… nie pytam.

Afrodyzjak na jelenie

Dla jeleni, ale w kolokwialnym dialogu może zostać.

Oficer śledczy zaprzeczył głową w masce królika.

Łopata jest do odgarniania śniegu :P Oficer śledczy pokręcił głową w masce królika.

Kilogramowa dawka końskiego odpowiednika Viagry.

Czy on to przeżyje?

Nikt nie usłyszy twoich krzyków, gdy wszyscy oglądają "Kevina samego w domu" – ostatnie zdanie wypowiedział, spoglądając na Pierzchalskiego.

Nikt nie usłyszy twoich krzyków, gdy wszyscy oglądają "Kevina samego w domu". – Ostatnie zdanie wypowiedział, spoglądając na Pierzchalskiego.

Przestępca został sam w lesie niczym Kevin.

Chyba raczej: Przestępca został w lesie sam niczym Kevin.

Padający śnieg i zbliżająca się Wigilia życzyły im szerokości.

…?

przerwał ciszę Młody

Modna fraza, fuj.

widział Pierzchalskiego, gdy ten okradał staruszkę.

Co tak formalnie? A “na wnuczka” to oszustwo wymagające czasu…

Niestety kobieta została zastraszona, a zeznania kota ze snu, to zeznania kota ze snu – pomyślał komisarz śledczy.

Myślnik mylący, może przecinek?

Teraz tylko się uśmiechał, pamiętając, jaki Pierzchalski był pewny siebie.

Hmm.

Pierzchalski wychodząc z komisariatu odwrócił się.

Pierzchalski, wychodząc z komisariatu, odwrócił się.

Niemoc systemu w którym pracował, zmaterializowała się w postaci łez napływających do oczu.

Nie tłumacz tego, widzę.

Musiał przysnąć

Na pewno przysnął.

Wesołych świąt.

Dużymi literami: Wesołych Świąt.

Twarz Mariusza przybrała wyraz satysfakcji, jak po umyciu zębów najlepszą pastą w reklamie telewizyjnej.

wut

mógł się poczuć, jak Charles Bronson

Tu bez przecinka.

Dzisiaj ciężko będzie mu zdjąć uśmiech zadowolenia z wykonywanej pracy.

Nie kładłabym uśmiechu na pracy, zwłaszcza, skoro taki ciężki :P

Nienaturalnie szerokie kroki nie mogły należeć do człowieka

Kroki ogólnie do nikogo nie należą. Takich śladów nie mógł zostawić człowiek, tak.

sugerował kawałek tekstu pogrubioną czcionką

Hmm.

dwanaście kilometrów na południe od miejsca stosunku

Dokładnie oznaczonego przez żubra?

Teraz na spokojnie w drugi dzień świąt mógł wpaść do Beaty i odebrać zapomniane obrączki.

Hmm.

 

Trochę… śmiech przez łzy. Albo łzy przez śmiech, też mogą być. Niekoniecznie mój typ humoru, ale ma zabawne grepsy.

“Gdy otwarli bagażnik Pierzchalski zamilkł”. – tutaj trochę razi to “otwarli”, ale nie podkreśla, więc pewnie to tylko taka moja fanaberia.

Ja też nie lubię tej formy, ale zasadniczo jest poprawna, więc musimy cierpieć :)

Miało podkreślić problemy z chodzeniem po “kontakcie”.

Myślałam, że ma podkreślić całkowitą pewność Mariusza, że, ekhm, resocjalizacja jest udana. Bo gwałt to zjawisko mało śmieszne.

Początek mnie zaintrygował. Fajnie nakreśliłeś sytuację i zbudowałeś klimat. Chociaż czytelnik zostaje wrzucony w środek wydarzeń, to nie czułem się zagubiony.

Zgoda, to dobry początek.

Niby jest zbrodnia, niby jest kara, ale brakuje całego środka. Jakichkolwiek glebszych przemyśleń poza nieco kliszowym "prawo nie działa". W konsekwencji miałem wrażenie jakbym czytał dowcip, a nie opowiadanie (szorta).

Tak, a i tej zbrodni niewiele. Bo – bycie bezczelnym palantem jeszcze nie jest nielegalne, a nie widzieliśmy, żeby Pierzchalski zrobił cokolwiek poza tym.

Humor miał być ciężki, żeby trochę złagodzić trudny temat.

Nie wiem, jak ciężki humor miałby łagodzić trudność tematu…

Po środku był magiczny kot, który wytropił złodzieja okradającego staruszki.

I o którym są całe trzy zdania. I to by było na tyle, jeśli chodzi o element fantastyczny…

Ale kara została wymierzona tak czy siak, a ucieczka to w sumie drobny szczegół. :)

No, właśnie.

Jeszcze taki film kojarzę, że policjant się skuł z przestępcą. ;)

https://tvtropes.org/pmwiki/pmwiki.php/Main/ChainedHeat XD

Interesująca kara, chociaż wolałabym, żeby była jakoś powiązana ze zbrodnią.

Racja, wtedy to ma więcej sensu – czym zgrzeszyłeś, tym będziesz karany i takie tam.

PS. Ten magiczny kot był też bohaterem short “Bobo przemówił” o Wigili Bożego Narodzenia 2023.

Ale magiczny był tam…

rządni sensacji

surprise

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

Tarnino,

Interesująca kara, chociaż wolałabym, żeby była jakoś powiązana ze zbrodnią.

Racja, wtedy to ma więcej sensu – czym zgrzeszyłeś, tym będziesz karany i takie tam.

MB: Czyli policjant powinien okraść babcię przestępcy ;)

 

Dzięki za uwagi, poprawię co się da.

Ten ostatni grzech już naprawiony, więc proszę o odpuszczenie.

 

Krokusie,

Dzięki za plusik do biblioteki.

 

Finklo,

Tobie również dziękuję za plusa.

 

MB: Czyli policjant powinien okraść babcię przestępcy ;)

Może nie babcię (cóż ona winna, staruszeczka), ale samego przestępcę? :)

Ten ostatni grzech już naprawiony, więc proszę o odpuszczenie.

Idź i nie grzesz więcej XD

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

Hej, Michale Bronisławie! Chyba nic jeszcze Twojego nie komentowałem, a masz na drugie jak mój pradziadek na pierwsze, więc trzeba to przeoczenie czym prędzej naprawić…

Dobrze, że podzieliłeś się tekstem, bawiłem się nieźle. Zgodzę się jednak, że niespójność między winą a karą trochę przeszkadza w odbiorze zakończenia. Zamiast cieszyć się, że złoczyńcę dosięgnęła sprawiedliwość, zacząłem zastanawiać się nad mechaniką takiej interakcji z jeleniem czy tym bardziej żubrem i prawdopodobieństwem jej przeżycia (pomijając już kwestię perforacji jelit, one tak jakby wspinają się na samice, a swoje ważą). Przypuszczam, że to mój specyficzny odbiór, a założenia gatunku zrealizowałeś prawidłowo i większość czytelników odnajdzie tę satysfakcję.

które nadwyrężyło budżet.

Właściwsza forma “nadwerężyło”.

zeznania kota ze snu, to zeznania kota ze snu

“To” definicyjne nie wywołuje przecinka.

Przynajmniej raz do roku mógł się poczuć, jak Charles Bronson z "Życzenia śmierci”.

Takie porównania bez orzeczeń też zwykle nie są wydzielane przecinkami (choć chyba nie jest to formalnie błąd). Poza tym tu i w kilku innych miejscach warto byłoby skorygować wygląd cudzysłowu.

– Długo tam zostanie?

– Beata ma kluczyki.

Nawet jeśli przy tym pytaniu pomyślał o Beacie, to dość dziwne, że nie odpowiedział czegoś w rodzaju “dlaczego miałaby zostać?”, tylko “ma kluczyki”. Poniekąd sugerujesz, że zostawił ją skutą, żeby uwolniła się, kiedy jej się znudzi (lub kiedy on jej pozwoli) – nie wiem, czy to celowe.

I w nawiązaniu wyłowione z komentarzy:

Jak się zastanowiłem to sporo już napisałem o “unieruchamianiu” w różnych kontekstach. Po poddaniu się samoobserwacji, zaczynam się niepokoić.

Też się to gdzieś nieraz przewija w moich tekstach i nie niepokoiłbym się zanadto, byle nie popaść w monotonię. Temat wdzięczny, intuicyjnie przemawiający do wielu odbiorców, pozwalający wydobyć głębszą treść. Bądź co bądź wszyscy podlegamy różnym ograniczeniom i w ten sposób można o nich symbolicznie a czytelnie pisać. Ze względów historycznych może też szczególnie rezonować z naszą kulturą (wcześnie mu ręce okręcaj łańcuchem, do taczkowego każ zaprzęgać woza…). Tylko czasami trzeba nie lada pióra, aby udźwignąć te nawiązania, nie potraktować postaci przedmiotowo ani nie popaść w patetyzm.

Pozdrawiam i życzę mnóstwo weny na cały 2025!

Slimaku Zagłady,

 

Hej, Michale Bronisławie! Chyba nic jeszcze Twojego nie komentowałem, a masz na drugie jak mój pradziadek na pierwsze, więc trzeba to przeoczenie czym prędzej naprawić…

MB: Pradziadek moich dzieci miał tak samo na imię jak twój pradziadek :)

Dzięki, że zdecydowałeś się zajrzeć.

 

Dobrze, że podzieliłeś się tekstem, bawiłem się nieźle. Zgodzę się jednak, że niespójność między winą a karą trochę przeszkadza w odbiorze zakończenia. Zamiast cieszyć się, że złoczyńcę dosięgnęła sprawiedliwość, zacząłem zastanawiać się nad mechaniką takiej interakcji z jeleniem czy tym bardziej żubrem i prawdopodobieństwem jej przeżycia (pomijając już kwestię perforacji jelit, one tak jakby wspinają się na samice, a swoje ważą). Przypuszczam, że to mój specyficzny odbiór, a założenia gatunku zrealizowałeś prawidłowo i większość czytelników odnajdzie tę satysfakcję.

MB: Dlatego nie przedstawiłem żadnych opisów, a jedynie zapowiedź i złagodzony efekt końcowy kontaktu. Wszyscy wiedzą co spotkało złodzieja, ale miałbym niesmak opisując to wprost. Bandyta przeżył jak oprawcy w “Kevin sam w domu”. W rzeczywistości ci też zginęliby wielokrotnie, po wypadkach, które im dzieciak zafundował.

które nadwyrężyło budżet.

Właściwsza forma “nadwerężyło”.

MB: Poprawiłem.

PS. W SJP znalazłem informację, że obie uznano za poprawne.

 

zeznania kota ze snu, to zeznania kota ze snu

“To” definicyjne nie wywołuje przecinka.

MB: Poprawiłem.

 

Przynajmniej raz do roku mógł się poczuć, jak Charles Bronson z "Życzenia śmierci”.

Takie porównania bez orzeczeń też zwykle nie są wydzielane przecinkami (choć chyba nie jest to formalnie błąd). Poza tym tu i w kilku innych miejscach warto byłoby skorygować wygląd cudzysłowu.

MB: Poprawiłem.

 

– Długo tam zostanie?

– Beata ma kluczyki.

Nawet jeśli przy tym pytaniu pomyślał o Beacie, to dość dziwne, że nie odpowiedział czegoś w rodzaju “dlaczego miałaby zostać?”, tylko “ma kluczyki”. Poniekąd sugerujesz, że zostawił ją skutą, żeby uwolniła się, kiedy jej się znudzi (lub kiedy on jej pozwoli) – nie wiem, czy to celowe.

I w nawiązaniu wyłowione z komentarzy:

MB: To specjalnie tak. Pomyłka szefa i zaskoczenie podwładnego bezsensownym zdaniem. Jeśli się zastanawiałeś o co chodzi przez moment, to tak miał się poczuć Młody:

 – Długo tam zostanie?

– Beata ma kluczyki.

Młody chwilę analizował słowa przełożonego. Nie znalazł jednak odpowiedzi na swoje pytanie.

Jak się zastanowiłem to sporo już napisałem o “unieruchamianiu” w różnych kontekstach. Po poddaniu się samoobserwacji, zaczynam się niepokoić.

Też się to gdzieś nieraz przewija w moich tekstach i nie niepokoiłbym się zanadto, byle nie popaść w monotonię. Temat wdzięczny, intuicyjnie przemawiający do wielu odbiorców, pozwalający wydobyć głębszą treść. Bądź co bądź wszyscy podlegamy różnym ograniczeniom i w ten sposób można o nich symbolicznie a czytelnie pisać. Ze względów historycznych może też szczególnie rezonować z naszą kulturą (wcześnie mu ręce okręcaj łańcuchem, do taczkowego każ zaprzęgać woza…). Tylko czasami trzeba nie lada pióra, aby udźwignąć te nawiązania, nie potraktować postaci przedmiotowo ani nie popaść w patetyzm.

MB: Przynajmniej wiem skąd mi się to bierze ;)

A tak na poważnie to często o tym piszę, ale staram się to robić w różnych kontekstach i formach.

 

 

Jeszcze raz dzięki za odwiedziny.

pozdrawiam

MB

 

 

PS. W SJP znalazłem informację, że obie uznano za poprawne.

W tym sensie używam słowa “właściwsze”: kiedy wiem lub podejrzewam, że forma mniej odpowiednia w sensie stylistyki czy historii języka jest (bywa) już uznawana za poprawną.

Drogi Ślimaku niosący zagładę,

 

Poprawiłem na tą “właściwszą”, a w moich regionach nieznaną wersję. Już się przyzwyczaiłem, że język nasz jest bogatszy niż początkowo myślałem, jak potrawy wigilijne zależne od zaborów, pod którymi był dany region. Tym bardziej cenię znajomość oręża, którym wciąż uczę się władać.

Święta czy nie, policja czuwa i pracuje nieustannie. A że nie zawsze konwekcyjnie – no cóż, tak to czasem bywa… ;)

 

Policyjny Passat jechał teraz… → Policyjny passat jechał teraz…

Nazwy pojazdów piszemy małą literą. marki samochodów – Poradnia językowa PWN

 

Białe Apacze, wziąłem dwie butelki… → Białe apacze, wziąłem dwie butelki…

Nazwy trunków piszemy małą literą. https://sjp.pwn.pl/poradnia/haslo/Nazwy-trunkow;19747.html

 

wlewając mu do ust zawartość butelki Białego Apacza. → …wlewając mu do ust zawartość butelki białego apacza.

 

– Kilogramowa dawka końskiego odpowiednika Viagry.– Kilogramowa dawka końskiego odpowiednika viagry.

Nazwy medykamentów też piszemy małą literą. PWN – Słownik języka polskiego

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

requlatorzy,

Złapałaś mnie na recydywie ;)

Poprawiłem.

OK, MichaleBronisławie, skoro przyznałeś się i dokonałeś poprawek, mogę udać się do klikarni. ;)

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

regulatorzy,

 

Dzięki za klika.

MichaleBronisławie, cała przyjemność po mojej stronie. :)

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Podrzucę jeszcze jedno filmowe skojarzenie.

 

AP,

Kurde. Jednak nie byłem pierwszy z pomysłem, ale to ściśle tajne ;)

emotikon usta zamknięte z symbl.cc

Śmieszne i dobrze się czytało, ale czegoś nie załapałem w końcówce.

Skąd wiedzieli, że został zgwałcony przez żubra?

Jeśli to widzieli na własne oczy, to poszukiwacze sensacji raczej pokazaliby zdjęcie kopulacji, niż niewyraźne zdjęcie yeti, zrobione dwanaście kilometrów dalej.

Czy kopulacja nastąpiła dwanaście kilometrów dalej?

 

Z kwestii technicznych, to droga do paśnika w parku narodowym musiała zostać wcześniej solidnie przetarta przez pojazd leśniczego, skoro passat dał sobie z nią radę, jadąc po śniegu. Tekst nie specyfikuje o jaki park narodowy chodzi, ale w okolicy Krakowa wybór nie jest duży. W Gorcach pamiętam 2-3 drogi, na które od biedy da radę wdrapać się zimą policyjny passat, ale jego przejazd raczej zostałby zauważony. I skąd ten żubr? Żubry żyjące na wolności od biedy można znaleźć w Bieszczadach. Czy może sam “żubr” symbolizuje łowy sensacji?

marzan,

 

Zemsta nastąpiła pod paśnikiem. Ślady na śniegu na to wskazywały, nie chciałem zanudzać szczegółami artykułu i szczegółami śledztwa. Zdjęcie zrobiono dopiero dwanaście kilometrów dalej od miejsca kontaktu. Założyłem, że ktoś przypadkowy zrobił zdjęcie telefonem, a łowcy sensacji odkupili fotkę.

Założyłem też, że nie znaleziono śladów Policji, ale nie wyjaśniałem tego. Jak widzisz było dużo uproszczeń, ale nie planowałem zbrodni ;)

Nie zastanawiałem się czy auto tam dojedzie, widziałem przypadki kiedy ludzie się przeliczyli i auto zostawało w lesie.

Żubry z tego co słyszałem są w Puszczy Niepołomickiej, ale nie sprawdzałem. Pisząc nie miałem przed oczami konkretnego miejsca, a raczej miałem, ale było ono tylko w mojej wyobraźni.

 

Super, że dobrze ci się czytało mimo kilku nieścisłości.

 

pozdrawiam

MB

 

Puszcza Niepołomicka otwiera niespodziewane możliwości, ponieważ żubry owszem tam są, ale trzymane w zagrodzie. Gdyby błąkający się w ciemnościach bohater natrafił na ową zagrodę szukając ocalenia… założę się, że ogrodzenie nie zostało zaprojektowane na zbiorowy szturm wszystkich byków :D

Mam nadzieję, że ta Viagra działa pobudzająco w ciągu całego roku. W naturze żubry przejawiają zainteresowanie seksem głównie w sierpniu. Mogą wtedy zainteresować się człowiekiem (i dowolnym innym większym zwierzęciem) nawet bez viagry.

Kiedyś miałem spotkanie (bez skojarzeń) z łosiem, ale uznał mnie za rywala, nie za obiekt (ufff) i chciał się trykać rogami (nie ufff, bo nie mam rogów, więc byłem słaby w tej zabawie).

Na łosia jeszcze nie trafiłem, pewnie bym spanikował. W dzisiejszych czasach zwierzyna niektóra nawet i do miasta potrafi wpaść ;)

Na Westerplatte widzieliśmy nawet dwa zeszłego lata. Koło ścieżki rowerowej, i nawet prawie tam na końcu, gdzie jest wystawa i sprzedawcy badziewia :D

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

Tarnina,

W tych okolicach (na wyspie) widziałem tylko wyrzucone na plażę truchło foki. Łoś ją dorwał?

;)

… tak, to był mafijny łoś-superktoś XD

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

Przyjemnie się czytało :)

Przynoszę radość :)

Anet,

Przyjemnie? Sadystka ;)

Oj tam, oj tam ;)

Przynoszę radość :)

Niecodzienny przypadek aresztowania, ciekawy pomysł na Yeti, do tego jest zabawnie. Wątki świąteczne są tu jedynie małymi wzmiankami, ale jako historia z przymrużeniem oka tekst jest całkiem niezły. Wtrącam zatem do Biblioteki!

Sonata,

E, no, ten tego dzięki. W przyszłym tygodniu znów kogoś skujemy, lub siebie zależnie od okoliczności ;)

Cześć MichałBronisław,

Początkowo myślałem, sugerując się tytułem, że mam do czynienie ze świąteczną fraszką, a tu coś bardziej poważnego. Ciekawy szort i choć ma trochę mało świątecznego klimatu, to wpisuje się w wybrane przez Ciebie hasło. Plus za to, że przestępcy wymierzono karę – czy adekwatną to już druga strona (może Mikołaj mógł mu spuścić lanie rózgą na tyłek?).

 

To może ja też dodam coś o tych kajdankach – przypominała mi się scena ze “Skazanego na śmierć”, kiedy jeden z więźniów skuł się z głównym bohaterem podczas ucieczki, aby reszta go nie zostawiła.

 

Pozdrawiam!

Michał Anioł,

 

Trafiłeś do wątku z obrączkami ;)

Z tym laniem na tyłek jest ryzykownie, są tacy, którzy lubią. Mariusz jako walczący z zboczeńcami trafia na różnych i dlatego zło złem zwycięża.

Dodatkowo miejsca legenda o tym co spotyka złodziei, powinna działać jako czynnik odstraszający.

 

Dzięki za odwiedziny.

Oj tam, ja też, nie ma co się niepokoić. :D (Ananke, 31.12.2024)

Trochę po czasie wracam do wątku z obrączkami, ale właśnie się zorientowałem, że przecież Ananke jako bogini konieczności była też uznawana przez starożytnych Greków za patronkę przymusu fizycznego i więzów. Jeżeli dobrze rozumiem, częściowo w tym sensie miał się na nią powoływać Prometeusz przykuty do skał Kaukazu (że Zeus wykracza tą karą poza swoją boską domenę, bo nawet on nie potrafi odmienić wyroków Ananke).

Ślimaku Zagłady, zdemaskowałeś skąd to “przywiązanie” do obrączek u niektórych kobiet ;)

Nowa Fantastyka