
Siedząc na tarasie i chłonąc ostatnie ślady tegorocznego lata, spoglądałam od niechcenia na pobliską tacę, pełną pachnących, dojrzałych owoców. Zastanawiałam się, czemu tak bardzo nie znoszę jabłek i nie potrafiłam znaleźć logicznej odpowiedzi. A może udawałam, że jej nie znam, bądź też w ogóle nie chciałam szukać? Cierpkie, czy słodkie, ze skórką cienką, czy przesadnie grubą, zielone, żółte, albo czerwone, zawsze były mi tak samo obrzydliwe, ohydne, wstrętne! Zdumiewająca niechęć do tych, jakby nie było, niezwykle popularnych i zdrowych owoców, rozciągała się także na wszelkie przetwory, napoje, a nawet słodycze czy kosmetyki, czerpiące smaki bądź aromaty z jabłkowej nuty.
Z zadumy wyrwał mnie głos Stefana, wchodzącego do sąsiedniego pokoju.
– Znowu to samo, Ewo? Ileż można myśleć o jabłkach?
– Nie myślę o jabłkach, ale o niechęci do nich, Autorze.
– Dla ścisłości, nie jestem autorem.
– A ja nie jestem Ewą. Mam na imię Janet. – Spojrzałam pobłażliwie, po czym weszłam do pokoju, zajmując część kanapy.
– Wiem, ale nazywam cię tak, by nawiązać do twych korzeni, najdroższa. I czynię to nie bez powodu, o czym wkrótce cię przekonam. Co się zaś tyczy mej profesji… Ja jedynie spisuję twoje przemyślenia, przecudny symbolu kobiecości, piękna Ewo, ucieleśnienie wszystkich niewiast świata. – Mrugnął do mnie, muskając wargami dłoń. – Stąd wolę, byś nazywała mnie Wynalazcą.
– Będę, masz moje słowo, kiedy tylko zobaczę jakikolwiek ciekawy wynalazek!
– Z pewnością tak się stanie. Wracając do rzeczy. Doprawdy nie znajdujesz żadnego sensownego wyjaśnienia twego uprzedzenia do tych wspaniałych owoców?
– Jakby to powiedzieć… Dzieje świata nie obeszły się ze mną zbyt łaskawie, a wszelkie nieszczęścia i przeciwności losu zawdzięczam temu właśnie, nikczemnemu jabłku, dlaczego zatem miałabym je cenić? Za co?
– Jako kobieta z krwi i kości, z pewnością masz rację, upatrując w nich winę, lecz – czy istotnie całkowitą i stuprocentową?
Pozostawiając mnie w rozterce i zwątpieniu, Autor zasiadł przy komputerze i rozpoczął kolejny rozdział opowiadania o mnie, czyli Ewie, symbolu wszystkich kobiet.
A ja pochuchałam, zamrugałam,
zaklęcia wypowiedziałam,
pierścienie pomasowałam,
nową scenę wyczarowałam.
Wszystko zaczęło się oczywiście w Raju. Każdy zna opowieść o podłym wężu, który skusił mnie, podając przesmacznie wyglądający, zakazany owoc, sklasyfikowany później przez badaczy oraz historyków jako jabłko. Było obrzydliwie kwaśne i twarde, ale nikt o to nie pytał, gdy wypędzano mnie wraz z Adamem, bo podobno to przez moje namowy stracił on szansę na życie w Edenie do końca świata. Jasne, najłatwiej zwalić całą winę na niewinną kobietę!
Stałam zatem pośrodku ogrodu, z rozpuszczonymi włosami, zakrywającymi moją nagość (gdyż listków figowych nigdzie dojrzeć nie mogłam), zbluzgana przez jedynego mężczyznę, znieważona, skazana na banicję.
– Och, potraficie wodzić na pokuszenie, bestyjki grzeszne! – Autor spoglądał lubieżnie na moją nienaganną figurę. – Chciałoby się was jeść pełnymi garściami, całymi kęsami, chrupać aż po miąższ! – Porwawszy z pobliskiej tacy jabłko, pożarł je błyskawicznie wraz z ogryzkiem.
Zaczerwieniłam się i spuściłam oczy.
– Przyznam, stając w twojej, o, pani, obronie, że pewnie i ja w zaistniałej sytuacji uległbym namowom podstępnego węża. – Nieco poważniej wtrącił Autor, siedząc przy jednym z drzew i zapisując skrupulatnie kolejne wersy opowieści. – I zapewniam, że przenigdy nie wypuściłbym z Raju takiego smacznego kąska. – Oblizał się, lecz trudno mi było stwierdzić, czy z powodu nasuwających się wyobrażeń, czy też smaku spożywanego właśnie owocu. – Zgoda, rozumiem twoje przykre skojarzenia z rajskimi jabłkami. – Stukał dalej w klawiaturę. – Jednakże mitologiczny prezent ślubny od Gai był naprawdę hojnym gestem.
A ja pochuchałam, zamrugałam,
zaklęcia wypowiedziałam,
pierścienie pomasowałam,
nową scenę wyczarowałam.
Tym razem znaleźliśmy się w boskim pałacu Hery na Olimpie, by za moment trafić na weselną ucztę Tetydy i Peleusa.
– Cóż mi po owym prezencie, sławnych złotych jabłkach nieśmiertelności, drogi Stefanie, skoro przeklęty owoc niezgody podważył mój autorytet?! Parys, ten kmiotkowaty młodzieniaszek, wychowywany przez pasterzy, który okazał się być w rzeczywistości trojańskim królewiczem, naraził się, jak nikt inny! Wybrał wyfiokowaną lalkę, będącą wszak jedynie pianą morską, Afrodytę, upokarzając tym samym mnie, najwspanialszą i najpiękniejszą królową, władczynię ziemi i nieba! Odrzucił tak cenną ofertę, zlekceważył moje dary, by wybrać rozkosze ziemskie z jakąś śmiertelniczką, zlepioną z piany. A Zeus śmiał się i kpił w żywe oczy! Wszyscy kpili!
– Ja z pewnością wybrałbym ciebie, o królowo. – Autor z namaszczeniem ucałował moją dłoń, pożerając wzrokiem, co zbyłam niechętnym spojrzeniem, wracając do pokoju i przeciągając się leniwie. – Tamta była, jak to powiedział Sienkiewicz w „Quo vadis?” o Ligii: „za wąska w biodrach”.
– A jakaż miała być, skoro owe biodra utworzone zostały z ulotnej piany?! – wybuchłam gniewem.
– Rzeczywiście, jako Hera wycierpiałaś sporo z powodu jabłka.
– Dlatego Parys i cała jego obrzydliwa miłość przepadły na wieki w wojnie trojańskiej, do jakiej sam doprowadził! – roześmiałam się z satysfakcją.
– Zaś ty podczas jej trwania chętnie wspierałaś atakujących.
– Trudno, żeby nie! Zemsta zawsze jest najsłodsza.
– Niczym to jabłko. – Autor sięgnął po kolejny dojrzały owoc i wbił w niego zęby. Sok prysnął fontanną na posadzkę. – Miałbym dla ciebie pewną propozycję – rzekł po chwili zastanowienia, uśmiechając się tajemniczo. Pozmieniam nieco grecką mitologię. Nazwę tę opowieść: „Bez Heleny”. Wiesz, Ewo, to będzie taki niewinny eksperyment…
Po tych słowach z powrotem przenieśliśmy się na weselną ucztę. Siedząc przy stole spoglądaliśmy na bieg wydarzeń.
Nieoczekiwanie na środek sali wpadła rozzłoszczona Eris, bogini niezgody.
– Skoro nie raczyliście mnie zaprosić, pozwoliłam sobie wprosić się z niezapowiedzianą wizytą! – ryknęła złowieszczo, machając czarnymi skrzydłami.
– Wybacz, Eris – zaczęła słabym głosem panna młoda, Tetyda. – Sama jednak rozumiesz, bogini niezgody na weselu, to jakoś…
– Co, że niby tu nie pasuję, tak?! Mylisz się, złotko! – Wykrzywiła straszliwie twarz. – Udowodnię wam, że bardzo się mylicie! A moje odwiedziny, ręczę wam, o, nieszczęśni, pozostaną na wieki w pamięci waszej oraz potomnych!
To powiedziawszy rozglądała się z obłędem w oczach po zgromadzonych, rzucając niespodziewanie coś niewielkiego na biesiadny stół. Nagle podbiegła i wyrwała z rąk zaskoczonego Autora ów tajemniczy przedmiot. Oto macie, czegoście chcieli! Jabłko niezgody! Wycelowała w miejsce tuż przed dostojną Herą, matką panny młodej, nieopodal której siedziały Atena i Afrodyta. I bijcie się, wielkie boginie, jazda! Skaczcie sobie do gardeł! – zaskrzeczała przerażającym śmiechem.
Wszyscy pochylili się nad rzuconym przedmiotem, na którego skórce wyryte były słowa: „DLA NAJPIĘKNIEJSZE…”. Zeus, odczytawszy je na głos, zmarszczył brwi.
– Eris, czegóż ty chcesz?! I co ma znaczyć ten dziwaczny owoc?! Co to za maskarada?!
Bogini waśni spojrzała zaskoczona na urwany napis i ślad ugryzienia przy ostatnim wyrazie.
– Kto pożarł jabłko? Kto śmiał je ugryźć w najmniej spodziewanym miejscu?! – Potoczyła dzikim wzrokiem po gościach i zatrzymała się na przerażonym Stefanie, któremu soczysty kęs utknął w gardle, więc próbował go umiejętnie przełknąć, nie wzbudzając niczyich podejrzeń. Oczy wyszły mu na wierzch z zaduszenia, lecz szybko sobie poradził z tą niedyspozycją i odgryziony kawałek trafił do przełyku.
Niespodzianie z drugiego krańca stołu runął zręcznie i gibko na weselny obrus młodzieniec z zasłoniętą długimi lokami twarzą. Porwał leżący, nadgryziony owoc i przytulił do piersi, mówiąc:
– To dla mnie!
– Kim jesteś? – zapytał Zeus.
– Zwą mnie Narcyz. – Odgarnął włosy, a wszyscy, łącznie z nami, oniemieliśmy z zachwytu nad jego nieprzeciętną urodą.
– Ale twarz! – zawołał z podziwem władca nieba.
– I cała reszta. – Posejdon zjadał oczami młodzieńca od stóp do głów.
– Tak, z pewnością jabłko, nadgryzione czy nie, należy się jemu – zawyrokował Zeus.
Boginie, nimfy i służące zaniemówiły, patrząc na niebiańskie wręcz rysy przystojniaka.
Eris pierwsza otrząsnęła się i zaczęła krzyczeć ze złości:
– To nie tak! Oddawaj to, młokosie! Moje jabłko miało inne cele: poróżnić Herę, Atenę i Afrodytę, doprowadzić do porwania Heleny przez pasterza Parysa, będącego tak naprawdę królewiczem, i do wojny trojańskiej, a także zguby całego…
Rozbrajający śmiech trzech wymienionych bogiń, a – w miarę, jak mówiła – wszystkich gości weselnych, przerwał jej przepowiednie planowanej dla świata, straszliwej przyszłości.
– Eris, coś ty piła?! Bimber? – ryczał ze śmiechu Dionizos.
Ja jednakże siedziałam naburmuszona.
Wprost z mitologicznego wesela ponownie wróciliśmy z Autorem do pokoju.
– Czemu dąsasz się, kochana Ewo? Postarałem się dla ciebie zmienić jeden z najsłynniejszych mitów. To mało?
– Jestem ci wdzięczna, Stefanie, lecz nie możemy ingerować w to, co się już wydarzyło. Poza tym, jeśli nie będzie porwania Heleny, nie będzie wojny, Homer nie napisze „Iliady” i „Odysei”, Słowacki – „Grobu Agamemnona”, a Sienkiewicz „Ogniem i mieczem” z piękną Heleną w głównej roli kobiecej, Odyseusz nie skonstruuje konia trojańskiego, Achilles nie popędzi za Hektorem, przepadnie bezpowrotnie wiele sławnych symboli, związków frazeologicznych, dzieł malarskich, teatralnych i filmowych, a zatem wszystko weźmie w łeb!
– Dobrze już, dobrze, nie będę zmieniać niczego. Hm… Zaczynam podejrzewać, najdroższa Ewo, że ty specjalnie opowiadasz smutne dzieje kobiet, by użalać się sama nad sobą, dodatkowo obwiniając nieszczęsne jabłka o każde niepowodzenie.
– Jak możesz tak mówić, Stefanie Woźniak?!
A ja pochuchałam, zamrugałam,
zaklęcia wypowiedziałam,
pierścienie pomasowałam,
nową scenę wyczarowałam.
– Będąc Idunn, nordycką boginią, przeszłam prawdziwe piekło wyłącznie dlatego, że strzegłam jabłek młodości. – Spojrzałam ze łzami na mojego porywacza, olbrzyma Thjaziego, który zniknął równie szybko, jak się pojawił.
Autor pokiwał głową, zanotował ten argument, po czym spytał:
– A co ze Złą Królową? Tu chyba nie masz powodów do narzekań.
– Żartujesz sobie?! – wybuchłam oburzona, po czym…
… pochuchałam, zamrugałam,
zaklęcia wypowiedziałam,
pierścienie pomasowałam,
nową scenę wyczarowałam.
– Przecież twoje jabłko spisało się znakomicie. – Stefan spojrzał zdumiony, gdy w zamku królewskim siedziałam przed olbrzymim ściennym lustereczkiem, z zachwytem wpatrzona w swe nienaganne odbicie. – Dzierżyłaś je, złote i wysadzane klejnotami, wśród innych insygniów władzy. Poza tym, sama stworzyłaś czarami idealne, lśniące i gładkie, a dzięki niemu Śnieżka nareszcie padła martwa.
– Nie dość, że znalazły ją wszędobylskie krasnoludki, to na dodatek pocałował przybyły nie wiedzieć skąd królewicz, wybudzając z wiecznego snu. Znowu z najpiękniejszej kobiety na świecie stałam się zrzędzącą, starą jędzą! – Spoglądałam ze smutkiem na radość ocalałej Śnieżki i własny upadek.
– Cóż, akurat taki wygląd zafundowałaś sobie sama! – roześmiał się Autor.
– Milcz, panie Woźniak!
– Wybacz mi, najsłodsza! – Przytulił się, dojadając soczysty owoc. – Śnieżka dorastając stawała się cudną, owszem, lecz przecież to ty byłaś najpiękniejsza przez całe życie, nikt inny, o królowo, symbolu wszystkich niewiast, ucieleśnienie kobiecości!
Dumnie wydęłam wargi i pozwoliłam pocałować się w usta.
– Musisz jednak przyznać, droga Ewo, że to jeden z najsłynniejszych symboli baśniowych. Jabłko stało się również niezwykle pomocnym legendarnemu Szwajcarowi, Wilhelmowi Tellowi, strzelającemu doń za karę z kuszy, gdy spoczywało na głowie syna.
Zatem pochuchałam, zamrugałam,
zaklęcia wypowiedziałam,
pierścienie pomasowałam,
nową scenę wyczarowałam.
– Ten buntownik zamordował mi męża, starostę habsburskiego! Zamiast pławić się w bogactwie i sławie, trafiłam przez niego do więzienia. A wszystko znowu przez niegodziwy owoc!
Dookoła nas wrzała powstańcza rewolta, prowadzona przez mężnego Tella przeciw Austriakom, wszędzie walały się przepiękne, dojrzałe jabłka, a ja roniłam gorzkie, wdowie łzy.
Autor nadal nie dawał się przekonać do moich argumentów. W dodatku rozpoczął usilne starania, aby to mnie skłonić do swych racji.
– Scena w Raju jest najsłynniejszą sceną biblijną, przez stulecia najchętniej przedstawianą przez rozlicznych malarzy. Owoc, podany Śnieżce, do dziś budzi wiele emocji i jest symbolem oraz niedoścignioną wskazówką dla baśniopisarzy. Pierwszym olejnym obrazem zaledwie czternastoletniego Jana Matejki była martwa natura, w tym urokliwe jabłka. Umieszczali je zresztą na swych płótnach i inni mistrzowie pędzla. Zniewalająca woń kwiatów jabłoni zapiera dech w piersiach. Celtycki raj, Avalon, jest nazywany „Wyspą Kobiet” lub „Wyspą Jabłek”. Natomiast spadający na głowę Newtona owoc przyczynił się do sformułowania jednego z najważniejszych odkryć w dziejach ludzkości!
– Co do ostatniego, Isaac tak bardzo zaprzątnął sobie głowę wynalazkami, że choć byłam w nim zakochana po uszy, przez długie lata nadaremnie zabiegałam o to, by mi się oświadczył. Do końca życia pozostał kawalerem, poświęcając się wyłącznie nauce.
Zrozpaczona pochuchałam, zamrugałam,
zaklęcia wypowiedziałam,
pierścienie pomasowałam,
nową scenę wyczarowałam…
… i przeniosłam nas do sadu, w którym na siedzącego pod jabłonią angielskiego uczonego spadł soczysty owoc, po czym znowu powróciłam z mężem Stefanem do pokoju.
– Tego postępowania istotnie pojąć nie umiem. Jestem wprawdzie również wynalazcą, tak, tak, zaręczam, że nim jestem, lecz przenigdy nie zrezygnowałabym z twojej miłości, ukochana Ewo. – Autor musnął delikatnie moją szyję i kontynuował zapiski na komputerze.
– Przyznaję ci rację, Stefanie Woźniak, że podane przykłady świadczą o popularności jabłek, lecz i tak moje opowieści nadal dowodzą, że one zawsze były, są i będą największym nieszczęściem, jakie spotkało ludzkość, a zwłaszcza nas, niewiasty!
– Biedna Ewo, symbolu każdej kobiety. Sporo jabłek uzbierało się w cieście twego życia, tak starannie przygotowanym w ciągu tysiącleci przez zdradliwy los…
Niespodziewanie podszedł do piekarnika, wyjmując z niego gorący, parujący placek z owocami.
– A jednak musisz przyznać, że szarotka czyni nawet z cierpkiego miąższu wprost niebiańskie rozkosze dla podniebienia, gdyż nie ma sobie równych w smaku i aromacie.
Wzruszyłam niechętnie ramionami, kątem oka spoglądając na to, jak umiejętnie kroi pierwsze kawałki jabłecznika. Ujmujący zapach wypełnił cały dom.
– Warto, byś pamiętała, że to nie one sprawiały ci przykrość i boleśnie doświadczały, ale przyczyniły się do tego: niefortunne okoliczności, bezmyślni ludzie, błędne decyzje, inne hierarchie wartości, ślepy los…
– Mój Stefanie, nie może być kwestią przypadku, iż w tle wszelkich nieszczęść, udręk i porażek, jakie napotykały na swej drodze kobiety, zawsze widniały tylko jabłka.
Autor zdawał się być wyraźnie znużony.
– Ewo, cudny symbolu niewieści, dajmy już pokój tym sporom. Widzę, że nie zdołam cię przekonać do wyższości jabłka nad wszystkimi innymi owocami tej planety. Podobnie jednak i ty nie przekonasz mnie, gdyż jabłka uwielbiam i uczynię je jeszcze sławniejszymi, właśnie dzięki moim wynalazkom oraz współpracy z przyjaciółmi.
To powiedziawszy, nie zważając na mój pobłażliwy uśmiech, podał na talerzyku odkrojony kawałek upieczonej słodkości. A potem uniósł trzymany w drugiej dłoni, nadgryziony owoc, naszkicował jego symbol i przytwierdził do monitora, na którym wyświetlała się identyczna rycina, wysłana poprzez mail od znajomego, po czym napisał na karteczce: „Apple”, a obok imiona przyjaciół i współtwórców nowej, powstałej właśnie firmy o tej samej nazwie nielubianego przeze mnie owocu: „Ronald i Steve”.
Przełknęłam pierwszy kęs, zamknęłam oczy z zachwytem i przytuliłam się do mężczyzny mojego życia.
– Przekonałeś mnie, Stevie Woźniak, światowej sławy Wynalazco!
logo Apple
czerpiące smaki bądź aromaty z jabłkowego.
Tu mi czegoś brakuje. Z jabłkowego soku, albo surowca.
pianową śmiertelniczką
Nie zrozumiałam.
Smakowita i perfidna opowieść. czytało mi się dobrze i płynnie.
Będę jednak troszkę grymasić, bo humor jest subtelny i wywołuje jedynie uśmieszki, a nie ukrywam, że liczyłam na chichoty, a nawet rechot.
Anonim dziękuje (także za klik), zaraz poprawi wskazane błędy; pianową , wziętą w cudzysłów, też zmieni, skoro niejasna; a co do humoru, rzeczywiście w zamierzeniu miał być subtelny, jak i cała kobiecość.
Okazuję wdzięczność Jurorce za odwiedziny oraz uroczą Shirley Temple i pozdrawiam; tekst pozostaje odtąd bez zmian.
Hej :-)
Tekst w sam raz na początek roku – udana żonglerka motywami (grecki – najszerszy, a mój ulubiony), z humorem i szarlotką.
Też liczyłem na jakiś wyraźniejszy komizm, jednakże, Drogi Anonimie – tym jabłecznikiem to mnie kupiłeś/aś. Teraz będę myślał upiec albo odwiedzić cukiernię :-)
Pozdrawiam serdecznie i powodzenia!
Ave, Anonimie! :)
Pomimo tego, że narratorka skacze wraz ze Stevem Wozniakiem po różnych epokach, to ani przez moment nie miałem wątpliwości, że centrum opowiadania stanowi mityczne jabłko. W ogóle dynamika pomiędzy Wynalazcą a narratorką robi świetną robotę. Wydarzenia opisane są dynamicznie, z polotem i w ogóle nie odczuwa się przeskoków między epokami. Wierszyki też miały swój urok.
W konsekwencji powyższego, lektura była czystą przyjemnością, a ja płynąłem z biegiem wydarzeń. Niemniej… nie zaśmiałem się ani razu :( Zgodzę się z Ambush, że humor zawarty w opowiadaniu jest bardzo subtelny. W dodatku niekoniecznie w moich klimatach (ale ja się lubuję w czarnym humorze, więc…).
Dziękuję za podzielenie się nietuzinkową, ale bardzo dobrą lekturą i życzę powodzenia w konkursie! Podskoczę też do siedziby klikających (nie włączono mi supermocy bezpośredniego klikania ;( ).
Edit: dorzucę małego minusika za skandalicznie krótki tytuł:P
Anonim składa podziękowania i śle pozdrowienia dla Michała Anioła i Ave, Cezara!
Co do zwięzłego tytułu, obiecuje poprawę.
Dzisiaj upiekę szarlotkę. :)
Cieszę się, Misiu, dziękuję za odwiedziny. Ja niekoniecznie przepadam, ale – kiedy muszę – zjem, podobnie jak i same jabłka. :)
Chichrałem się przy scenie na Olimpie, przy reszcie – tylko uśmiechałem ze zrozumieniem. Ogólnie doceniam liczbę (i jakość) nawiązań, ale to nie do końca mój typ humoru.
BTW, kupiłem sobie dzisiaj jabłka, chyba pierwszy raz od miesiąca, i są niedobre. :(
Podziękowania, SNDWLKR, za komentarz.
Co do zakupionych jabłek, nie dziwię się, takie to są owoce – zdradliwe i niepewne.
Pozdrawiam.
Dybry,
To powiedziawszy rozglądała się z obłędem w oczach
Wydaje mi się, że powinien tu być przecinek, by oddzielić imiesłów uprzedni od czasownika.
→ To powiedziawszy, rozglądała się z obłędem w oczach
Śnieżka dorastając stawała się cudną
I tu to samo:
→ Śnieżka dorastając, stawała się cudną
– A jednak musisz przyznać, że szarotka
Literówka.
Hm. Tekst ciekawy, ale nie odnalazłam w nim nawet kapki humoru.
Poza tym momentami się gubiłam. Raz mężczyzna jest Stevem, a raz olbrzymem Thjazim. Czy on też jest naraz wszystkimi mężczyznami, tak jak główna bohaterka wszystkimi kobietami?
Podobało mi się, jak znalazł_ś powiązania do tylu wątków historycznych i przypowieściowych, których centrum stanowi jabłko. To wyszło bardzo fajnie.
No ale, końcówka mnie rozczarowała. Przez całe opowiadanie Ewa narzekała na jabłka i nagle na końcu ni stąd, ni zowąd, zasmakowała w tychże owocach. Nie klei mi się to.
Tak czy siak, pozdrawiam serdecznie i życzę powodzenia w konkursie.
Anonim bardzo dziękuje HollyHell91 za tak wnikliwy komentarz.
Hm. Tekst ciekawy, ale nie odnalazłam w nim nawet kapki humoru.
Smutek wielki… :(
Poza tym momentami się gubiłam. Raz mężczyzna jest Stevem, a raz olbrzymem Thjazim. Czy on też jest naraz wszystkimi mężczyznami, tak jak główna bohaterka wszystkimi kobietami?
Wedle zamiarów anonima Steve nie był żadnym z mężczyzn, bo tylko jego żona reprezentowała kobiety świata, ale najwidoczniej nie potrafił tego ukazać – znowu smutek… :(
Podobało mi się, jak znalazł_ś powiązania do tylu wątków historycznych i przypowieściowych, których centrum stanowi jabłko. To wyszło bardzo fajnie.
Miło anonimowi.
No ale, końcówka mnie rozczarowała. Przez całe opowiadanie Ewa narzekała na jabłka i nagle na końcu ni stąd, ni zowąd, zasmakowała w tychże owocach. Nie klei mi się to.
Koniec miał pokazać zmienność kobiet. Znowu się nie udało, smutek trzykrotny! :(
Tak czy siak, pozdrawiam serdecznie i życzę powodzenia w konkursie.
Wielkie podziękowania, pozdrawiam, usterki pozostają, bo Jurorka już odwiedziła, zatem na razie poprawić niczego anonim nie powinien, bo by to było nie fair.
Wielkie podziękowania, pozdrawiam, usterki pozostają, bo Jurorka już odwiedziła, zatem na razie poprawić niczego anonim nie powinien, bo by to było nie fair.
Jeśli o mnie chodzi, to wszelkie babolki, niezręczności autor może poprawiać do woli. Proszę tylko za bardzo w fabule za bardzo nie grzebać.
Dziękuję Jurorce (także za wpis Obu Jurorek w wątku konkursowym; podobnie dziękuję Komentatorom za wskazane błędy językowe), jednakże anonim ma swoje zasady, których z uporem maniaka się trzyma – tekstu, przeczytanego przez Jurora Konkursu, nie zmienia do czasu ogłoszenia wyników. Howgh.
Hej!
No mam słabość do narratorów-bohaterów, podobał mi się koncept. ;)
Jedynie sama historia była już wałkowana na wiele sposobów, więc trudno mi było odkryć w niej coś nowego – Ewa w ogrodzie, kuszona przez węża, podająca jabłko. Później, jak rozumiem, Ewa przywdziewała nowe kobiece wersje i tak wędrowała w nich przez życie. Tylko ta plejada scen, głównie z greckich mitów, stawała się z każdym kolejnym wątkiem coraz bardziej skrótowa. I dostajemy też Śnieżkę, hm…
No a na koniec to Apple wypada tak, jakby opowiadanie było pisane na konkurs dla Tarniny, ale ostatecznie Anonim nie zdążył, więc dodał tu, lekko podkręcając niektóre sceny. XD
Pozdrawiam,
Ananke
Cześć!!
Opko wydaje się napisane profesjonalnie. Przynajmniej mi się to rzuciło w oczy. Jakby autor miał dobry warsztat.
Powiem ci, że ja akurat wolę inne ciasta od szarlotki a makaron wolę z serem, ale to nie wpłynęło na moją ocenę tekstu :)
Powodzenie w konkursie i pozdrawiam!!!
Ananke, dziękuję za komentarz i wizytę; pozdrawiam.
No a na koniec to Apple wypada tak, jakby opowiadanie było pisane na konkurs dla Tarniny, ale ostatecznie Anonim nie zdążył, więc dodał tu, lekko podkręcając niektóre sceny. XD
Nic bardziej mylnego, tematem przewodnim tego tekstu, napisanego prawie rok temu, były jabłka, których anonim szczerze nie znosi i prawie (bo tego z zaszytą porcją cyjanku nie ma) wszystko, co jest z nimi związane z historii oraz literatury, legend bądź mitologii.
Dawidiq150, dziękuję. Także pozdrawiam.
I znowu, po raz enty do entej potęgi, wszystko na Ewę. A powinno się wreszcie i zauważyć, i głośno o tym powiedzieć, że to jedynie konsekwencja błędu popełnionego przez kogo innego. Gdyby mieszkańcami raju były dwie pary, a nie tylko jedna, nic takiego nie miałoby miejsca. Wąż nie wąż, apetyczność zakazanego owocu apetycznością, dwie plot przyjaciółki zajęte wymianami najnowszych wiadomości – czyli obgadywaniem swych mężów-nie-mężów i sprawdzaniem, co lepiej spełnia rolę pomadki, wiśnia czy malina – węża nawet by nie zauważyły, a jeśli jednak, to odesłałyby go na drzewo, żeby nie przeszkadzał w wymianie zdań.
<><><>
Fiction pod dostatkiem, ale gdzie schowała się Science?
Dziękuję bardzo, AdamieKB; Ewie lekko nie jest ani nie było, to fakt…
Rzeczywiście, anonim wybrał błędnie kategorię; zmieni po zakończeniu konkursu.
Pozdrawiam.
Nic bardziej mylnego, tematem przewodnim tego tekstu, napisanego prawie rok temu, były jabłka, których anonim szczerze nie znosi i prawie (bo tego z zaszytą porcją cyjanku nie ma) wszystko, co jest z nimi związane z historii oraz literatury, legend bądź mitologii.
O, a czy Anonim lubi jeść szarlotkę? :)
O, a czy Anonim lubi jeść szarlotkę? :)
Nie lubi. Jak trzeba, to zje, ale nie przepada. W tej kwestii anonim jest konsekwentny.
Pozdrawiam, Ananke.
Przeczytawszy.
Finkla
Anonim dziękuje Jurorce za poświęcony czas i pozdrawia.
na pobliską tacę
… pobliską? Nie ta skala. Taca może stać na stole, ale "pobliskie" są raczej budynki i różne elementy geografii.
Cierpkie, czy słodkie, ze skórką cienką, czy przesadnie grubą, zielone, żółte, albo czerwone
Nadmiar przecinków: Cierpkie czy słodkie, ze skórką cienką czy przesadnie grubą, zielone, żółte albo czerwone.
czerpiące smaki bądź aromaty z jabłkowej nuty.
https://wsjp.pl/haslo/podglad/8523/nuta/5119291/smutku W smakach i aromatach można wyczuć jabłkową nutę, ale nie sposób z niej niczego czerpać.
Spojrzałam pobłażliwie, po czym weszłam do pokoju, zajmując część kanapy.
…? Po pierwsze, na co(na kogo) spojrzała? Po drugie, wejście do pokoju i zajęcie części kanapy nijak nie mogą być jednoczesne, chyba że kanapa zastawia drzwi i Janet/Ewa się na nią wdrapuje.
Mrugnął do mnie, muskając wargami dłoń.
Spróbuj tak zrobić.
Stąd wolę, byś nazywała mnie Wynalazcą.
Bezpieczniejsze będzie: Dlatego wolę.
Z pewnością tak się stanie.
Teatralne. Może tak ma być.
nie znajdujesz żadnego sensownego wyjaśnienia twego uprzedzenia
Rym.
Dzieje świata nie obeszły się ze mną zbyt łaskawie
Karkołomne to. Historia może się z kimś niełaskawie obejść, ale dzieje świata? https://wsjp.pl/haslo/podglad/91249/obejsc-sie/5230133/o-historii
nikczemnemu jabłku
https://wsjp.pl/haslo/podglad/74413/nikczemny ?
Jako kobieta z krwi i kości, z pewnością masz rację, upatrując w nich winę, lecz – czy istotnie całkowitą i stuprocentową?
Mylący myślnik, zdanie mało logiczne, chociaż Stefan usiłuje Janet do czegoś przekonać, a tu logika niepotrzebna. Ale zaznaczam.
Pozostawiając mnie w rozterce i zwątpieniu,
Nie przesadza trochę?
Wszystko zaczęło się oczywiście w Raju.
Dałabym jednak wtrącenie: Wszystko zaczęło się, oczywiście, w Raju. Ale może to ja.
podając przesmacznie wyglądający, zakazany owoc
A tu przecinek zbędny.
bo podobno to przez moje namowy stracił on szansę na życie w Edenie do końca świata
"On" niepotrzebne, forma czasownika przekazuje tę informację. Że on.
zwalić całą winę na niewinną kobietę!
Czy wzburzenie bohaterki naprawdę jest tak wielkie?
z rozpuszczonymi włosami, zakrywającymi
Zbędny przecinek.
zbluzgana przez jedynego mężczyznę, znieważona, skazana na banicję.
…? Mam wrażenie, że coś mi umknęło.
chrupać aż po miąższ!
Miąższ to właśnie to, co się chrupie. https://wsjp.pl/haslo/podglad/12034/miazsz
pewnie i ja w zaistniałej sytuacji uległbym namowom podstępnego węża. – Nieco poważniej wtrącił
Paszczowe: pewnie i ja w zaistniałej sytuacji uległbym namowom podstępnego węża – nieco poważniej wtrącił.
Autor, siedząc przy jednym z drzew i zapisując skrupulatnie kolejne wersy opowieści
Imiesłów oznacza jednoczesność, a skoro wiemy, że drzew było wiele, zaś Autor przeciętnej autorskiej postury, nijak nie mógł siedzieć pod wieloma – nie ma potrzeby zaznaczania, że siedział pod jednym z nich: Autor, siedzący pod drzewem i skrupulatnie zapisujący kolejne wersy opowieści.
Oblizał się, lecz trudno mi było stwierdzić, czy z powodu nasuwających się wyobrażeń, czy też smaku spożywanego właśnie owocu.
Lepiej: orzec. I – facet naraz pisze, je jabłko i gada?
Jednakże mitologiczny prezent ślubny od Gai był naprawdę hojnym gestem.
Tak sobie to brzmi. Może: Jednak nie zaprzeczysz, że mitologiczny prezent ślubny od Gai był hojny.
przeklęty owoc niezgody podważył mój autorytet
…? O co chodzi? Jaki autorytet?
śmiertelniczką, zlepioną z piany
Raczej ulepioną. Zlepione jest zwykle coś z czymś.
Autor z namaszczeniem ucałował moją dłoń, pożerając wzrokiem, co zbyłam niechętnym spojrzeniem, wracając do pokoju i przeciągając się leniwie.
I wszystko to zdarzyło się naraz?
A jakaż miała być, skoro owe biodra utworzone zostały z ulotnej piany?!
Bardzo teatralne.
wybuchłam gniewem.
Wybuchnęłam.
– Dlatego Parys i cała jego obrzydliwa miłość przepadły na wieki w wojnie trojańskiej, do jakiej sam doprowadził!
Do KTÓREJ sam doprowadził.
– Miałbym dla ciebie pewną propozycję – rzekł po chwili zastanowienia, uśmiechając się tajemniczo. Pozmieniam nieco grecką mitologię.
Niezbyt czytelnie zapisujesz dialogi – gubią się myślniki: https://fantazmaty.pl/pisz/poradniki/jak-zapisywac-dialogi/
Nazwę tę opowieść: „Bez Heleny”.
Zatytułuję.
spoglądaliśmy na bieg wydarzeń
Hmmm. Akurat bieg wydarzeń można obserwować.
zaprosić, pozwoliłam sobie wprosić się
Powtórzenie.
ryknęła złowieszczo
Spój jeszcze raz na kwestię Eris. Czy takie okrągłe zdanie można "ryknąć"? I to "złowieszczo"?
Wykrzywiła straszliwie twarz.
Dziwny szyk.
To powiedziawszy rozglądała się z obłędem w oczach po zgromadzonych, rzucając niespodziewanie coś niewielkiego na biesiadny stół.
Nie wiem, co masz na myśli. Może być: To powiedziawszy, rozejrzała się z obłędem w oczach wśród zgromadzonych, by niespodziewanie rzucić coś niewielkiego na biesiadny stół. Albo: To powiedziawszy, rozglądała się z obłędem w oczach wśród zgromadzonych, aż nagle rzuciła coś niewielkiego na biesiadny stół.
Nagle podbiegła i wyrwała z rąk zaskoczonego Autora ów tajemniczy przedmiot.
… ale przed chwilą go rzuciła…
Herą, matką panny młodej
Tetyda nie była córką Hery: https://pl.wikipedia.org/wiki/Tetyda_(nereida)
Skaczcie sobie do gardeł! – zaskrzeczała przerażającym śmiechem.
Myślnik wskazuje na wypowiedź, ale dotąd myślałam, że mamy tu mowę pozornie zależną.
na którego skórce wyryte były słowa: „DLA NAJPIĘKNIEJSZE…”
Może lepiej: na skórce którego wycięte?
Eris, czegóż ty chcesz?! I co ma znaczyć ten dziwaczny owoc?! Co to za maskarada?!
…?
Potoczyła dzikim wzrokiem po gościach
Spojrzeniem. Tutaj już naprawdę nie może być wzroku.
próbował go umiejętnie przełknąć, nie wzbudzając niczyich podejrzeń
Próbował – umiejętnie?
Oczy wyszły mu na wierzch z zaduszenia
To nie jest po polsku. (A "niedyspozycja" to choroba).
Niespodzianie z drugiego krańca stołu runął zręcznie i gibko na weselny obrus młodzieniec z zasłoniętą długimi lokami twarzą.
Zdezorganizowany ten opis. Czy można runąć zręcznie? Albo "gibko"?
Porwał leżący, nadgryziony owoc
Tu bez przecinka.
wszyscy, łącznie z nami, oniemieliśmy
Albo: wszyscy, łącznie z nami, oniemieli; albo: wszyscy oniemieliśmy. "My" to, cóż. My.
Ale twarz! – zawołał z podziwem władca nieba.
Nagły skok tonu.
Boginie, nimfy i służące zaniemówiły, patrząc na niebiańskie wręcz rysy przystojniaka.
Po raz drugi zaniemówiły? "Przystojniak" nie z tej bajki, chociaż chyba zderzenie tonów ma tu dawać efekt komiczny, ale nie wychodzi to za dobrze.
Moje jabłko miało inne cele
Jabłko, nie będąc istotą rozumną, nie ma celów. Eris może mieć cel w rzuceniu jabłka.
pasterza Parysa, będącego tak naprawdę królewiczem
Zgrabniej: pasterza Parysa, który naprawdę jest królewiczem.
Rozbrajający śmiech trzech wymienionych bogiń, a – w miarę, jak mówiła – wszystkich gości weselnych, przerwał jej przepowiednie planowanej dla świata, straszliwej przyszłości.
Nie po polsku. W miarę jak mówiła, coś mogło się zmieniać, pojawiać, ale bez czasownika tu się nie da.
Ja jednakże siedziałam naburmuszona.
Jednak.
Czemu dąsasz się, kochana Ewo?
Brzmi kresowo. Czemu się dąsasz, kochana Ewo?
lecz nie możemy ingerować w to, co się już wydarzyło
A to czemu? Nie, serio – czemu?
wszystko weźmie w łeb!
Co weźmie w łeb? https://wsjp.pl/haslo/podglad/21759/cos-wzielo-w-leb To zwykle spotyka plany i tym podobne, a tu?
ty specjalnie opowiadasz smutne dzieje kobiet, by użalać się sama nad sobą, dodatkowo obwiniając nieszczęsne jabłka o każde niepowodzenie
Przecież ona niczego nie opowiadała! To on opowiadał. Chyba. A idiom brzmi: użalać się nad sobą. Imiesłowu też nie jestem pewna.
Stefanie Woźniak
A co ten tu robi?
przeszłam prawdziwe piekło
Nie przesadzasz trochę?
zanotował ten argument
Jaki argument?
wybuchłam oburzona
Wybuchnęłam.
Przecież twoje jabłko spisało się znakomicie.
Jabłko nie jest osobą, więc nie bardzo może się spisać.
swe nienaganne odbicie
Rym, i jak odbicie miałoby być naganne?
Dzierżyłaś je, złote i wysadzane klejnotami, wśród innych insygniów władzy.
Wśród?
Poza tym, sama stworzyłaś
Tu bez przecinka.
na dodatek pocałował przybyły nie wiedzieć skąd królewicz, wybudzając z wiecznego snu
Na dodatek przybyły nie wiedzieć, skąd królewicz pocałunkiem wybudził ją z wiecznego snu.
Spoglądałam ze smutkiem na radość ocalałej Śnieżki i własny upadek.
Czy to pasuje do wypowiedzi bohaterki?
Milcz, panie Woźniak!
Milcz pan, panie Woźniak!
Śnieżka dorastając stawała się cudną
…?
Jabłko stało się również niezwykle pomocnym legendarnemu Szwajcarowi, Wilhelmowi Tellowi, strzelającemu doń za karę z kuszy, gdy spoczywało na głowie syna.
W jaki sposób jabłko mu pomogło? Poza tym konstrukcja zdania jest co nieco karkołomna.
powstańcza rewolta
Masło maślane.
wszędzie walały się przepiękne, dojrzałe jabłka
Hmm. Czy coś pięknego może się walać? I o czym to walanie wtedy świadczy?
Autor nadal nie dawał się przekonać do moich argumentów. W dodatku rozpoczął usilne starania, aby to mnie skłonić do swych racji.
Bardzo teatralne. Argumentacji za bardzo tu nie widzę.
Owoc, podany Śnieżce, do dziś budzi wiele emocji i jest symbolem oraz niedoścignioną wskazówką dla baśniopisarzy.
Pierwszy przecinek zbędny, bo to nie wtrącenie (chodzi o konkretny owoc, bez niego zdanie traci sens). I – wskazówką? Niedoścignioną? Niedościgniony może być wzór, ale wskazówka?
martwa natura, w tym urokliwe jabłka
Jabłka są na obrazie, nie w obrazie.
Zniewalająca woń kwiatów jabłoni zapiera dech w piersiach.
Bez przesady. https://www.youtube.com/watch?v=DXmFUl3gCY8
Co do ostatniego, Isaac tak bardzo zaprzątnął sobie głowę wynalazkami, że choć byłam w nim zakochana po uszy, przez długie lata nadaremnie zabiegałam o to, by mi się oświadczył. Do końca życia pozostał kawalerem, poświęcając się wyłącznie nauce.
Nie wynalazkami, mówiąc ściśle, ale odkryciami. Ciekawostka – Newton na łożu śmierci uznał za swoje największe życiowe osiągnięcie to, że umiera prawiczkiem.
Autor musnął delikatnie moją szyję i kontynuował zapiski na komputerze.
Hmmm. Nie podoba mi się to zdanie.
Przyznaję ci rację, Stefanie Woźniak, że podane przykłady świadczą o popularności jabłek, lecz i tak moje opowieści nadal dowodzą, że one zawsze były, są i będą największym nieszczęściem, jakie spotkało ludzkość, a zwłaszcza nas, niewiasty!
Zdanie bardzo słabo powiązane z całością. Co prawda, poza motywem jabłka, nie bardzo widzę nić przewodnią tego tekstu, ale raz: popularność popularnością, a wartość wartością, i dwa: czy to jabłka tu zawiniły?
Sporo jabłek uzbierało się w cieście twego życia, tak starannie przygotowanym w ciągu tysiącleci przez zdradliwy los…
podszedł do piekarnika, wyjmując z niego
Podszedł do piekarnika, by wyjąć z niego.
A jednak musisz przyznać, że szarotka czyni nawet z cierpkiego miąższu wprost niebiańskie rozkosze dla podniebienia, gdyż nie ma sobie równych w smaku i aromacie.
Nie słyszałam, żeby szarlotkę doprawiać szarotką… A jeśli to literówka, to zdanie jest logicznie puste, ponieważ stwierdza jedynie, że szarlotka jest przepyszna, ponieważ jest najpyszniejsza.
Ujmujący zapach wypełnił cały dom.
Zapach nie jest osobą. Ani widokiem. Ani kreacją aktorską. https://wsjp.pl/haslo/podglad/6014/ujmujacy
Mój Stefanie, nie może być kwestią przypadku, iż w tle wszelkich nieszczęść, udręk i porażek, jakie napotykały na swej drodze kobiety, zawsze widniały tylko jabłka.
A to dlaczego?
Autor zdawał się być wyraźnie znużony.
"Być" zbędne.
cudny symbolu niewieści
Hmm.
Widzę, że nie zdołam cię przekonać do wyższości jabłka nad wszystkimi innymi owocami tej planety.
Przecież nawet nie próbował…
podał na talerzyku odkrojony kawałek upieczonej słodkości
Istnieją też purpurowe odmiany jabłek…
trzymany w drugiej dłoni, nadgryziony owoc
Bez przecinka.
naszkicował jego symbol
Co to jest symbol? https://sjp.pwn.pl/szukaj/symbol.html
rycina, wysłana poprzez mail od znajomego
Wysłana e-mailem przez znajomego, ale "rycina" to nie całkiem to samo, co rysunek…
powstałej właśnie firmy o tej samej nazwie nielubianego przeze mnie owocu: „Ronald i Steve”.
Nie po polsku: powstałej właśnie firmy, nazwanej od nielubianego przeze mnie owocu: „Ronald i Steve”.
logo Apple
Product placement. Minusik.
Popis erudycji, purpurowy i mało spójny, poza motywem jabłka przedstawione historyjki mają ze sobą niewiele wspólnego (ktoś już coś takiego napisał, tylko kto…?). Śmieszny – niezbyt. Interesujący – też nie bardzo. Mam wrażenie, że Autor bawił się przy pisaniu znacznie lepiej niż ja przy czytaniu.
Masz problemy z imiesłowami, spójrz tu: https://zpe.gov.pl/a/imieslowy-i-ich-rodzaje/DN28lvu36 Ale, co być może ważniejsze, wrażenie erudycji nie może przetrwać, kiedy ten, kto usiłuje takie wrażenie sprawić, nie rozumie, co znaczą używane przez niego słowa. Przykro mi, ale nie jest to udana komedia.
(A ja na przykład lubię jabłka :P)
Poza tym momentami się gubiłam. Raz mężczyzna jest Stevem, a raz olbrzymem Thjazim. Czy on też jest naraz wszystkimi mężczyznami, tak jak główna bohaterka wszystkimi kobietami?
Możliwe, ale właściwie – dlaczego?
Podobało mi się, jak znalazł_ś powiązania do tylu wątków historycznych i przypowieściowych, których centrum stanowi jabłko.
Mmmm… tych wszystkich najbardziej znanych?
Przez całe opowiadanie Ewa narzekała na jabłka i nagle na końcu ni stąd, ni zowąd, zasmakowała w tychże owocach. Nie klei mi się to.
Właśnie?
Koniec miał pokazać zmienność kobiet. Znowu się nie udało, smutek trzykrotny! :(
Stereotypy :P
tekstu, przeczytanego przez Jurora Konkursu, nie zmienia do czasu ogłoszenia wyników. Howgh.
No a na koniec to Apple wypada tak, jakby opowiadanie było pisane na konkurs dla Tarniny, ale ostatecznie Anonim nie zdążył, więc dodał tu, lekko podkręcając niektóre sceny. XD
Tego by nie wygrało :P
Nic bardziej mylnego, tematem przewodnim tego tekstu, napisanego prawie rok temu, były jabłka, których anonim szczerze nie znosi i prawie (bo tego z zaszytą porcją cyjanku nie ma) wszystko, co jest z nimi związane z historii oraz literatury, legend bądź mitologii.
Ooo, znalazłoby się więcej. A z tym cyjankiem też nie przesadzajmy ;)
Gdyby mieszkańcami raju były dwie pary, a nie tylko jedna, nic takiego nie miałoby miejsca
Oryginalna interpretacja :D
Gdyby mieszkańcami raju były dwie pary, a nie tylko jedna, nic takiego nie miałoby miejsca
Hmmm. Coś w tym jest. Zdaje się, że w mitologii sumeryjskiej było sześć par i węża z jabłkiem nie kojarzę. Pszipadek?
Finkla
Popis erudycji, purpurowy i mało spójny, poza motywem jabłka przedstawione historyjki mają ze sobą niewiele wspólnego (ktoś już coś takiego napisał, tylko kto…?). Śmieszny – niezbyt. Interesujący – też nie bardzo. Mam wrażenie, że Autor bawił się przy pisaniu znacznie lepiej niż ja przy czytaniu.
Anonim dziękuje i przeprasza.
Również Jurorkę.
Anonimie drogi! Nie przepraszaj, bo nie masz za co. Napisanie nieudanego tekstu nie jest uchybieniem etycznym. Naprawdę. Jest uchybieniem sztuce, ale kajać się za to nie trzeba. Trzeba się uczyć, żeby pisać lepiej.
Albo zamiast tego zacząć sadzić ogórki, jest i taka szkoła
ETA: A, i w kwestii “ktoś coś takiego napisał” miałam na myśli kogoś z forum. Może zgadłam, kim jesteś ;) A może się mylę…
Anonimowi pozostaje tylko ze wstydu schować głowę w piach i nie mówić/pisać nic więcej, co niniejszym czyni.
Anonimie, nie masz za co przepraszać (czy w moim komentarzu był jakikolwiek zarzut?). Rozbawianie jest trudną sztuką, a Twój tekst wcale nie wypada najsłabiej. Głowa do góry i keep smiling. Pisać dalej też możesz. :-)
Finkla
Udany mariaż przypadków biblijnych, antycznych, wydarzeń historycznych i tych znanych z literatury, w których jabłka odegrały rolę wiodącą. Czytało się całkiem nieźle i tylko szkoda, że nic mnie tu nie zdołało rozśmieszyć.
– Jakby to powiedzieć… –> – Jak by to powiedzieć…
Sprawdź, co znaczy jakby i jak by.
… pochuchałam, zamrugałam… → Zbędna spacja po wielokropku.
… i przeniosłam nas do sadu… → Jak wyżej.
Regulatorzy, anonim dziękuje i rozumie, że pomysł był nietrafiony; poprawki ma nadzieję wprowadzić po zakończeniu konkursu, aby wersja przez niego stworzona pozostała w pamięci Jury do czasu ogłoszenia wyników.
Bardzo proszę, Anonimie, i życzę aby Twoja nadzieja nie była płonna. ;)
Wielkie dzięki. :)
Opowiadanie zachęciło mnie do przeczytania kilku dodatkowych opracowań o motywie jabłka w kulturze oraz utwierdziło w przekonaniu, że na wiosnę chcę posadzić dużo jabłoni (ponieważ mam już dość budowania domów, a córka zasadniczo mi wystarczy). Cel w postaci zaangażowania czytelnika został osiągnięty.
Autor zdawał się być wyraźnie znużony.
Unikałbym takich sformułowań w pobliżu zakończenia opowiadania. Czytelnikowi może się udzielić. Nawet jeśli nie jest znużony, to po przeczytaniu zacznie się zastanawiać, czy czasem nie jest. Opowiadanie będzie zarówno gorzej oceniane, jak i obniży samoocenę czytelnika. Zanim doszedłem do tego zdania – ooo, jakie ciekawe opowiadanko, tyle historii z jabłkami, i jeszcze szarlotka. Po przeczytaniu – no długie to było, taka wyliczanka, mogłem zrobić inne rzeczy zamiast czytać o jabłkach.
Jest tu i teraz, interakcja autor-czytelnik, jeden i drugi ma być zwycięzcą!
Złote jabłka dla zuchwałych!
Anonim dziękuje Marzanowi.
Życzy powodzenia; on nigdy nie zasadzi żadnej jabłoni, ponieważ od dzieciństwa tylko je jedne miał w każdym swoim ogrodzie.
Bardzo udana kompilacja historii z jabłkiem w w roli co najmniej istotnej. Lekko napisana i lekko zabawna, ale do “fun” trochę brakuje. Uśmiech, ale nie śmiech :)
Anonim jest wdzięczny Czeke za komentarz i poświęcony czas, pozdrawiam.
Może nie rechotałam jak żaba w letnią noc, ale humor występuje tu niezaprzeczalnie! Zgrabnie napisane, ciekawe, acz subtelne opko! Podobało mi się i ode mnie klik!
M.G.Zanadra, Anonim jest Ci bardzo wdzięczny i równocześnie nie może wyjść z podziwu, jakie ma szczęście w ostatnich dniach do Twoich przesympatycznych komentarzy, ponieważ – gdyby nie fakt, że należy jeszcze trwać w utajnieniu – miał zamiar już dawno złamać Regulamin oraz ujawnić się i… to opko usunąć. :) Znowu byłabyś zatem – całkiem przypadkowo i niespodziewanie – jako Betująca. :)
Anonim dziękuje i teraz będzie mozolnie główkował, czy po zakończeniu konkursu usuwać jednak ten nieszczęsny tekst, jak to sobie zaplanował, wobec lawiny wypisanych mu usterek (których z pewnością nie zdoła poprawić do końca swego nieszczęsnego żywota ), czy też nie… :)
Anonim pozdrawia serdecznie. :)
Anonimie, nie wiem, czy uda mi się zapoznać ze wszystkimi opowiadaniami, które biorą udział w konkursie, bo ostatnio cierpię na brak czasu i ogólne zwątpienie we… wszystko. Jednak spośród tekstów, które do tej pory udało mi się nadrobić, to właśnie Twoje opowiadanie podoba mi się najbardziej. Nie zawsze ma się nastrój na bizarro, czy tam inne absurdy, a udana zabawa z fragmentami mitologii to klasa sama w sobie. Tutaj to wszystko zażarło! A błędy… nawet językoznawcy przyznają się do ich popełniania, dlatego nikt nie redaguje własnego tekstu, bo wtedy błędu zwyczajnie się nie widzi. Państwo profesorowie z mojej Alma Mater mieli różne zdanie na przecinek w danym miejscu, bo można, ale nie trzeba, a w zasadzie to zależy, co autor miał na myśli i co chciał zaakcentować, i nie zapomnijmy, że w tekście naukowym trzeba, ale w fikcji już niekoniecznie. Dodatkowo starsi użytkownicy języka uczeni byli według innych zasad, niż te, które obowiązują dziś, więc niestosowanie się przez nich do nowych reguł nie jest postrzegane jako błąd. A oni uważają pokolenia młodsze za (co tu koloryzować) głupie, bo upraszcza się dla nich język…
Nie ma powodu spuszczać nosa na kwintę! Ostatecznie wszyscy się tu uczą i starają się sobie pomóc, jak potrafią. Dopisałabym, że lubię Twoje teksty, ale nie wiem, kim jesteś…
Pozdrawiam jeszcze serdeczniej ;)
Chapeau bas za zgromadzenie w jednym opowiadaniu tylu wątków mitologicznych, literackich i bajkowych, w których jabłko odgrywa ważną rolę. Przeczytałem z przyjemnością.
Pozdrawiam!
Anonim bardzo dziękuje AP za tak zaskakująco miły komentarz. :)
Pozdrawiam serdecznie. :)
Jabłka, jabłka wszędzie.
Czytanie komentarzy również – bardzo ciekawe :)
Przeskoczyło to jabłuszko przez różnorakie wątki, skojarzenia, tropy – tak jak lubię.
Końcówka mnie odrobinkę (ale tylko ciut ciut) rozczarowała, ale mimo tego całość skonsumowałem z przyjemnością.
Przypomniało mi to Noc muzeów, z całkiem innego konkursu… i kazało sprawdzić skrzynkę, czy czasem ktoś czegoś nie odpisał (dygresja na boku zupełnie niepotrzebna – zwalmy na późną porę i starczą demencję).
Ogólnie na plus, choć niestety nie roześmiało mego ponurego ryja, widzę, że jeszcze nie wyklikane to śpieszę do biblioteki – klikać (choć i tak się nigdzie nie pojawi bez fragmentu reprezentacyjnego, prawda?).
Życzę powodzenia w konkursie.
Dziękuję Jimowi bardzo i pozdrawiam. :)
Anonim nie zna do końca reguł, ale chyba bez fragmentu się nie pojawi, fakt. :) Jury na początku Konkursu przestrzegało, i dobrze. :)
Szkoda że to opowiadanie startowało w konkursie Fun. Wszyscy oceniają je teraz pod kątem “zabawności”. Gdyby po prostu wpadło do poczekalni, pewnie szybciutko dostałoby się do biblioteki z wieloma pozytywnymi komentarzami. Na szczęście nie jestem jurorem, więc mogę ocenić opko pod kątem “fajności”. Dla mnie fajne. Przeczytałam z przyjemnością. Anonimie możesz pisać więcej.
Nova, anonim bardzo dziękuje; też nie może pojąć, po co się zgłosił z opkiem/opkami do tego konkursu (bo ponoć dla samego zgłoszenia i spróbowania swych sił nie wolno, bo się trzeba nawet z tego tłumaczyć…), żałuje i na pewno tego błędu więcej nie powtórzy. :) Można by rzec: mądry anonim po szkodzie… :)
Anonim pozdrawia serdecznie.
Łojeju, anonimie.
Łolaboga, Tarnino.
anonim bardzo dziękuje; też nie może pojąć, po co się zgłosił z opkiem/opkami do tego konkursu (bo ponoć dla samego zgłoszenia i spróbowania swych sił nie wolno, bo się trzeba nawet z tego tłumaczyć…)
Oj, Anonimie… Ile razy myśmy Cię przekonywali, że wcale nie? Czujesz w sobie chęć rozbawienia, to startuj. A czy faktycznie masz tę moc, czy tylko Ci się wydaje, to czas pokaże. Nieważne, czy wygrasz, czy nie. Nikt nie ma prawa zabraniać Ci udziału w zabawie.
Finkla
Nikt nie ma prawa zabraniać Ci udziału w zabawie.
A kto zabrania?
Cieszy mnie to bardzo, Finklo. :) Zbywam zatem i traktuję jak żart pytania: po co? :)
Czybym niechcący napisała coś złego? I co ja teraz pocznę? Chciałam dać anonimowi pozytywny feedback a wyszło jak zawsze.
Proszę o wyznaczenie pokuty.
Proszę o wyznaczenie pokuty.
Znając anonima (a właściwie – nie znając, bo jest całkiem anonimowym użyszkodnikiem) – to żadnej pokuty nie będzie! A to szkoda.
Kiedyś, za młodu całkiem poważnie (serio, serio, to nie żart) przysposabiałem się do zostania księdzem (celowałbym pewnie potem w diecezję Sosnowiecką).
Jakby ktoś był głodny pokuty to służę, do dziś uwielbiam je zadawać (choć już świecko)
Anonimie – leci do Ciebie obleśny przemiły, jimowy przytulas.
aninimie nie słuchaj Jima.
Pokuta! bo już więcej nie napiszę, co myślę!!!!!
Proponuję X tekstów do przeczytania w Y dni. X i Y do ustalenia.
Finkla
Z tego co widzę,nałożona pokuta już powoli jest wykonywana ;-)
Nova, ależ anonim jest przeszczęśliwy, że to napisałaś, nie ma tam niczego złego ani przykrego, wręcz przeciwnie. I anonim bardzo Ci za to dziękuje. Podniosłaś anonima na duchu. :)
Jimie, byłbyś – być może – moim biskupem. Albo proboszczem.
Dziękuję za przytulasa. :) Szkoda, że tu nie ma emotki “tuli”. :)
A przy okazji, miałam w klasie w LO kolegę, który faktycznie też się przysposabiał. Z racji dostępu do najrozmaitszych szat liturgicznych, musiał co roku podczas szkolnych Wigilii w klasach, chodzić “wypożyczany” w biskupim stroju. :) Był mega zmęczony. :) I u Niego nic z tych przygotowań nie pozostało – ma rodzinę, działa prężnie w polityce. :)
Żeby była jasność, bo dyskusja nad tą kwestią niepotrzebnie trwa w nieskończoność i to już w kilku wątkach, anonim liczy(ł) się z krytyką twórczą, zawsze przyjmuje ją na klatę z pokorą i stara się poprawiać, co może w przyszłości, bo m. in. po to jest na tym Portalu; wie, że poczucie humoru jest różne u różnych Odbiorców; zdaje sobie sprawę, że “odgrzewany i poprawiany kotlet szufladowy” może się nie spodobać, lecz dziwacznym wydało mu się jedynie pytanie “po co?”, ponieważ nie zostaje ono zadawane notorycznie każdemu innemu uczestnikowi każdego innego konkursu (na marginesie – prawdopodobnie nikt by wówczas nie brał w niczym udziału). Anonim jest tu chwilę, raz wraca, potem znowu przepada, już mu pewne rzeczy obojętnieją, przybywa tu głównie dla odstresowania, ale, w przypadku np. Świeżynek czy Nadwrażliwców, takie potraktowanie najzwyklejszego udziału w konkursie, przy tak zadanym pytaniu, może zwyczajnie zniechęcić. :)
Pozdrawiam Was serdecznie.
Anonimie, jesteś oceanem empatii
Wracaj jak najczęściej.
Jak dobrze wiesz, ja tu też bywam sporadycznie (choć na jakiejś zakładce zawsze odpalony jest portal), ale bez takich pozytywnych ludzików, co chcą coś wyciągać ze swych szuflad i się tym dzielić, byłbym tu jeszcze rzadziej.
Pamiętam, Jimie, jak mnie tu serdecznie Wszyscy powitaliście, także Ty, śmiejąc się, że i xxxx jest kobietą , człek był w totalnym dołku, a tu taki fajny Portal, zatem staram się wracać, kiedy tylko mogę. :) Moja szuflada zawiera przede wszystkim teksty na poziomie – jak mawiała Mama o moim piśmie – “Uli z drugiej be”
, ale czasem jakiś tekścik próbuję mozolnie podrasować i wtedy tu z duszą na ramieniu zamieszczam. :)
Pozdrawiam Cię serdecznie.
Ja też pamiętam ten moment Anonimie, bardzo dobrze, gdy tu się pierwszy raz pojawiłaś :)
I to, że na każdym roku dla każdego masz tyle ciepła i uśmiechu.
Bez Ciebie ten portal nie byłby tym samym.
Pozdrawiam Cię, równie serdecznie a może nawet bardziej.
Bez całego Forum Portal nie byłyby taki, jakim jest. :) To Użytkownicy dbają o to, jak żyje i pulsuje, jak przyciąga oraz zachęca, uczy i zaprasza, pomaga i daje powera. :)
Dzięki wielkie, Jimie, anonim pozdrawia.