
Taki luźny (ale czy na pewno?) szorcik. Wena wróciła od lekarza i mi kazała coś napisać.
Dziękuję skrytemu za betę.
Taki luźny (ale czy na pewno?) szorcik. Wena wróciła od lekarza i mi kazała coś napisać.
Dziękuję skrytemu za betę.
Kolejny.
Torturują naszego przyjaciela. Wbijają ostrze siekiery w jego ciało: raz, drugi, trzeci… Przecież to się nie kończy. Tną z pasją, nienawiścią, która jest przerażająca i niezrozumiała.
Krzyk dochodzi do nas stopniowo: najpierw czujemy go w koniuszkach korzeni, potem wdziera się w nie coraz pewniej, coraz gwałtowniej… A nie chcemy tego czuć. W końcu krzyk dociera do samego rdzenia. Tam boli najbardziej.
Krzyk przekazujemy dalej, ostrzegamy siebie nawzajem, choć nie możemy uciec. Jesteśmy zrośnięci z Matką Ziemią.
Słońce wstaje jak zawsze. Nie buntuje się, posłusznie karmi blaskiem nas i demony. Tak jakby one również zasługiwały na światło.
Gałązką próbuję sięgnąć miejsca, w którym jeszcze wczoraj oddychał mój przyjaciel. Nasz przyjaciel. Został po nim tylko pień.
Czuję nieprzyjemne łaskotanie w koniuszkach, a już po chwili przez korzenie płynie wiadomość od Dreniego.
Po mnie też przyjdą, prawda?
Ten zaledwie pięćdziesięcioletni młokos mało w swoim życiu widział. Nie odpowiadam.
Liście na moich gałązkach wydają łzy w postaci kropel rosy.
Liście z gałązek Dreniego odpadają. Topola niedługo całkowicie wyłysieje, choć do zimy jeszcze daleko.
Dlaczego oni nam to robią? Dlaczego nas zabijają?
Za każdym razem to samo. Moje korzenie czują się już przeciążone pytaniami, na które przecież każdy zna odpowiedź.
Dobrze wiesz dlaczego. Bo nas potrzebują. I uważają za siedlisko zła.
Dreni szumi niepewnie resztkami liści.
To tak można? Nie cierpieć kogoś i jednocześnie potrzebować?
Ten dzieciak nigdy nie przestanie. Jego bezsilne pytania drenują mnie aż do rdzenia.
Wzruszam konarami z rezygnacją.
Ja sam dobrze tego nie rozumiem. Jedyne, co mogę zrobić, to opowiedzieć ci to, co przekazywali nam bracia i siostry.
Czekam na jego reakcję. Po krótkiej chwili dociera do mnie zapach topoli: opowiadaj.
Będzie z trzysta lat, odkąd Matka Ziemia mnie zrodziła i nie chce wypuścić z objęć.
Pierwsze lata mijały w beztrosce, spokoju, radości. Braci i sióstr miałem wokół siebie tyle, że nie potrafiłem zliczyć, było od nich aż gęsto. Nie wierzysz mi? Wiem, teraz trudno to sobie wyobrazić. Ale to prawda. Wyobraź sobie, że spoglądasz w górę i widzisz Słońce, a potem spoglądasz w dół i widzisz mrok. Wtedy mogliśmy dumnie nazwać się lasem, puszczą.
Gdy po raz pierwszy poczułem krzyk, dobijałem setki. Pamiętam, że totalnie zmroziło mnie z przerażenia. Chciałem zablokować korzenie, nawet je odrzucić, tak przerażające to było, ale nie mogłem.
Bo widzisz, to nie był krzyk pojedynczego drzewa, tak jak wczoraj. Moje korzenie oplatały setki krzyków. W jednym momencie. Cierpienie bliskich brutalnie wdzierało się do wnętrza, czułem je w każdej warstwie: rdzeniu, twardzielu, miazdze, nawet w korze. Liście dusił dym.
Demony podpaliły moich towarzyszy, by zrobić więcej miejsca dla siebie. Tak po prostu. Nieraz słyszałem, jak mówiły między sobą, że świat należy do nich, że ziemia służy człowiekowi, który ma wręcz obowiązek ją sobie podporządkować. I że tak stoi nawet w ich świętej księdze.
Bracia i siostry, którzy mieszkali na obrzeżach puszczy, opowiadali nam, co widzą na co dzień. Tuż nad ich korzeniami miały miejsce uprawy rolne. Okazało się, że demony męczą nie tylko nas. Męczą również zwierzęta. Widok wołu wypruwającego z wysiłku żyły, oblanego potem i chwiejącego się na nogach z wycieńczenia, był codziennością.
Jednak, co dziwniejsze, demony męczyły też samych siebie. Oni również zalewali się potem, chwiali się na nogach ze zmęczenia. A potem, jakby doznawali za mało cierpienia, kłócili się między sobą, bili, krzyczeli. Niektórzy z głodu czy wycieńczenia po prostu umierali. Często tego typu wiadomości przychodziły do nas pocztą korzeniową: drzewa, mieszkające najbliżej ludzkich gospodarstw wyczuwały pochowanego w ziemi demona.
A wystarczyło podporządkować się rytmowi natury, zbierać to, co ofiaruje Matka Ziemia, bez zbędnego wysiłku, odkrywać kolejne miejsca… Niezbyt rozgarnięte te demony.
Gdy dotarła do nas wiadomość od Eicha, że jego najbliżsi zostali nie tylko zabici, ale też… wykorzystano ich ciała…
Ich ciała wykorzystano do budowy, jak to określały demony, zamku.
Wyobraź sobie, że codziennie patrzysz na zwłoki swoich ukochanych… które nawet po śmierci nie doświadczają spokoju i, jakby tego było mało, służą demonom. Siostra przybita do brata, brat do matki, matka do siostry.
Kiedy wydaje ci się, że już gorzej być nie może, przybywają kolejne demony. Toczą po ziemi broń straszną, a tak ciężką, że wyczuwaliśmy ją wszyscy kilka dni przed pojawieniem się ich na horyzoncie. Długi, gruby konar na kołach – tak bym opisał tę broń. Wygląda niepozornie, ale gdy po raz pierwszy poczułem wystrzał… Mimo że strzelający konar był poza zasięgiem moich korzeni, kora odpadła mi w kilku miejscach. Tak wielką moc ma ta broń.
Nie wiem, czym strzela ten konar, ale to musi być coś strasznego. Liście nadal drżały od huku, gdy przez korzenie przepłynęła wiadomość od Eicha.
W ciałach naszych matek, ojców, braci, sióstr ziały dziury. Dziury wielkości dorosłych pni. Czy można jeszcze bardziej zbezcześcić drzewo? Doprawdy nie wiem, czy wolałbym zostać spalony, czy podziurawiony…
Dreni ma dość tej historii. Gałązki topoli szumią błagalnie, liście drżą, choć wiatr nas nie odwiedził.
Milczymy. Pozwalam Słońcu otulić się promieniami. Zapadam w sen.
Łaskotanie w korzeniach nieprzyjemnie zaskakuje i wybudza ze smacznej drzemki.
Panie Bartku… Czy nie możemy nic zrobić? Czy możemy tylko rosnąć i… ginąć? Nie możemy się bronić?
Wzdycham ciężko, poruszając konarami ugiętymi pod brzemieniem czasu.
A próbowaliśmy… Próbowaliśmy się bronić…
Topola zaszumiała, ożywiona nadzieją.
Naprawdę?
Naprawdę, odszumuję. I powiem ci więcej: prawie wygraliśmy tę bitwę.
Ludzie wyrąbywali nas masowo. Rąbali naszych bliskich bez opamiętania, bez zastanowienia, bez wahania. Chcieli naszych ciał do wszystkiego: do budynków, mebli, narzędzi, do rozpalania w piecu, powiększenia pól uprawnych…
Doszło do tego, że znaleźliśmy się na skraju wymarcia. W naszych korzeniach kłębiły się wyłącznie przerażające wieści. Wypalane trawy krzyczały do nas, wydzielając ostry zapach śmierci. Musieliśmy działać.
Albo my, albo oni.
Całe lasy, a raczej jego pozostałości, zapuszczały korzenie głęboko w Ziemię. Z bezgraniczną ufnością powierzyliśmy nasze życie Matce Gai, mając nadzieję, że poczuje nasze rozpaczliwe wołania i pomoże nam przetrwać. Na szczęście nie byliśmy w błędzie.
Do naszych korzeni wpłynęła od niej wiadomość, pełna jadu, pogardy i nienawiści do demonów. Uważała, że ludzie mają za nic prawa natury i bogów, a co najgorsze, sami mianowali się bogami. Pewnie tego jeszcze nie wiesz, ale Gaja posiadała wiele nadprzyrodzonych mocy, w tym Dar Widzenia. Widziała przyszłość, a w niej, to, co wyprawiały demony, było stokroć gorsze od masowej wycinki puszcz i lasów. Dlatego uważała, że ludzkość należy bezwzględnie unicestwić.
Poprosiła nas o cierpliwość. Obiecała, że wkrótce ten koszmar się skończy.
A sama zajęła się tworzeniem.
Ten moment, w którym wyczułem wiadomość od Gai, był naprawdę piękny i uroczysty. W tym samym czasie wszystkie drzewa się poruszyły, szumiąc konarami z ekscytacji, a liście aż nabrały intensywniejszych kolorów. Na początku nie rozumieliśmy tej wiadomości.
…Yersinia…
…sinia…
…pestis…
…stis… stis… Yersinia…
Przedmiot zemsty, zrodzony w ciężkich bólach przez Gaję, przekazano nam do rdzeni.
Czuliśmy dezorientację, bo przedmiot ten… był ledwo wyczuwalny. Jak taka drobinka ma zaszkodzić demonom?
Z trudem kryliśmy rozczarowanie. Jednak Gaja przekonywała nas, że taka niepozorna drobinka wystarczy do unicestwienia ludzkości.
Pełni wątpliwości wchłanialiśmy instrukcje Matki Ziemi. Nie były one skomplikowane; polegały jedynie na przechwyceniu pałeczki bakterii i przekazaniu jej zwierzętom. A one już miały zająć się resztą.
Na efekty nie trzeba było czekać długo. Demony umierały tak szybko i tak tłumnie, że nie nadążaliśmy przekazywać sobie wiadomości pocztą korzeniową.
Okazało się, że niedoceniana przez nas bakteria sieje spustoszenie skuteczniej niż wymyślone przez demony strzelające konary. Ludzie chorowali jednego dnia, a umierali już następnego. Istna apokalipsa.
Podobno w osadach i miastach działy się przerażające rzeczy. O chorobę oskarżano innych ludzi i w rezultacie ginęło ich jeszcze więcej. Jeszcze inni uważali, że to kara boska – ci byli najbliżsi prawdy. Biczowali się wymyślnymi gałązkami o ostrych kolcach, aż zrywali sobie skórę z pleców… Prawdopodobnie chcieli w ten dziwny sposób przebłagać bogów. Ale było już za późno.
Rozmiar epidemii totalnie przerósł demony. Trupów było tak dużo, że nie miał kto ich chować. A to tylko pogarszało sytuację ludzi, bo dzięki temu cwana bestyjka Yersinia rozprzestrzeniała się jeszcze dalej, ku naszej radości.
Przerwałem, zmęczyłem się. Musiałem dać odpocząć korzeniom. Dreni zaszumiał konarami, wyrażając w ten sposób fascynację tą niezwykłą historią.
Jednak już po chwili, jak to u młodziaka, wygrało zniecierpliwienie:
Ale przecież… demony przeżyły. I jest ich więcej niż kiedykolwiek wcześniej. I nadal nas zabijają.
Westchnąłem.
To prawda. Niczego się nie nauczyli.
Jak to się stało? dopytywał uporczywie.
Cóż… Najwyraźniej są silniejsi, niż myśleliśmy – Poruszyłem od niechcenia konarem. Chciałem spać, byłem już naprawdę zmęczony.
Czyli… – młody nie odpuszczał – Już nigdy więcej nie podejmiemy walki?
Tego nie bym był taki pewien – zaszumiałem, dając mu wyraźny znak, że układam się do snu.
Po korzeniach, twardzielu, miazdze, korze, a szczególnie w rdzeniu przyjemnie łaskotały delikatne szepty.
Pseudomonas… monas…
…Filoviridae… ridae…
…Influenza… a…
Nie znałem ich znaczenia, ale podobał mi się ich wydźwięk.
Chciałbym o tych szeptach częściej śnić…
Ave, Holly! ;)
Czyli za epidemie powinniśmy obwiniać Gaję i drzewa? Interesujące… ;) Z tą ebolą na koniec, to aż mnie zmroziło;)
Ogólnie bardzo klimatyczny króciak. Rozważania drzew na temat demonów ludzi naprawdę ciekawe. Faktycznie, z tej perspektywy (i nie tylko z tej, powiedzmy sobie szczerze) jestesmy szkodnikami, niszczycielami.
Językowo jest bardzo dobrze, na niczym się nie potykałem podczas lektury ;)
Biegnę kliknąć.
Jak opisał mnie pewien zacny Bard: "Szyszkowy Czempion Nieskończoności – lord lata, imperator szortów, najwspanialsza portalowa Szyszunia"
Ave, Cezarze! Ihihi, dziękuję, radujesz serce me :) Ex animo te saluto ;)
Bez sztuki można przeżyć, ale nie można żyć
Zawsze robi mi się smutno, kiedy widzę ścinane drzewo. A drzewa umierają milcząc.
Przejmujący tekst.
Mam nadzieję, że pójdziemy po rozum do głowy, zanim Gaja zdecyduje się nas zniszczyć.
"nie mam jak porównać samopoczucia bez bałaganu..." - Ananke
Hej,
Naprawde ciekawa perspektywa i mocny klimat, dobrze oddający problem wycinki drzew. Akurat czytałem z widokiem na pobliski las o.o Definitywnie podoba mi się wytłumaczenie epidemii jako karę dla ludzkości za niszczenie przyrody.
Pozdrawiam :)
Cześć, Ambush :)
Mam nadzieję, że pójdziemy po rozum do głowy, zanim Gaja zdecyduje się nas zniszczyć.
Ja też…
Dzięki za klika!
Dzień dobry, pnzrdiv.117,
Definitywnie podoba mi się wytłumaczenie epidemii jako karę dla ludzkości za niszczenie przyrody.
Cieszę się, że taka interpretacja również Ciebie przekonuje :)
Pozdrowionka!
Bez sztuki można przeżyć, ale nie można żyć
Z jednej strony mokry sen ekologa, w którym łatwo o sztampę typu: drzewko dobre, człowiek zły, ale… Ale antropomorfizacja przebiegła tu naprawdę wiarygodnie i z wyczuciem. Można było kibicować drzewkom. Zresztą w tej wojnie czekam aż dumny Pan Bartosz zacznie śnić o komecie. Może ona da radę.
Cześć,
nie zauważyłem, że już wstawiłaś ten tekst. :)
To już na pewno wiesz, ale dobrze wychodzi ci perspektywa drzew. Tekst jest bardzo klimatyczny ze względu na język i styl. Betowało się przyjemnie :D
Pozdrawiam!
Kto wie? >;
Holly, bardzo misię! Nie cenię “ekologów” (cudzysłów niezbędny), ich działań i tekstów. Twój szort zostaje w pamięci jako coś właściwego. :) Klik.
Cześć, Canulas,
Dziękuję Ci za komentarz i uznanie. A kometa niech przybędzie po moim trupie :)
Witaj ponownie, skryty,
dziękuję Ci za miłe słowa i klika :) no i za betę :)
Dzień dobry, Misiu,
bardzo misię! Nie cenię “ekologów” (cudzysłów niezbędny), ich działań i tekstów. Twój szort zostaje w pamięci jako coś właściwego. :)
Bardzo się cieszę, to cudowny komplement :) dziękuję za niego i za klika :)
Pozdrawiam wszystkich serdecznie!
Bez sztuki można przeżyć, ale nie można żyć
Mnie też się podobało.
W pełni popieram przekaz.
Wyzwalamy siły, nad którymi potem nie potrafimy zapanować. Bardzo głupia strategia. Tylko patrzeć, jak ocieplenie klimatu roztopi wieczne zmarzliny i wylezą z nich zarazy z innej epoki. To może być proroczy tekst, niestety.
Babska logika rządzi!
Tym razem nie gif – ot, dla odmiany: https://www.youtube.com/watch?v=CF0SZLnPvCw :) Bo tytuł taki śliczny ^^
Przecież to się nie kończy.
Ale dlaczego ma się kończyć? Bo "przecież" wskazuje na takie oczekiwanie (ooj, znowu o niedoli choinek? XD).
Tną z pasją, nienawiścią, która jest przerażająca i niezrozumiała.
Można odchudzić: Tną z pasją, z nienawiścią, przerażającą i niezrozumiałą. (Przecinek zostaje, bo przydawki są do pasji, ale możesz go skasować, jeśli mają być do nienawiści).
Krzyk dochodzi do nas stopniowo: najpierw czujemy go w koniuszkach korzeni, potem wdziera się w nie coraz pewniej, coraz gwałtowniej…
Mmmm…
A nie chcemy tego czuć.
To zdanie niszczy cały efekt poprzedniego. Czemu? Bo mówi wprost, jak czytelnik ma je zrozumieć, a poprzednie zdanie, choć niewątpliwie patetyczne i nieco przesadne, jest zrozumiałe. W rezultacie wygląda na to, że nie wierzysz w inteligencję czytelnika, a ten patos jeszcze rzecz pogarsza, bo czytelnik musiałby być naprawdę mało bystry, żeby tak patetycznego zdania nie zrozumieć.
Krzyk przekazujemy dalej, ostrzegamy siebie nawzajem, choć nie możemy uciec.
Ach, sieci mikoryzowe ^^ tylko uważaj z tym tłumaczeniem jak krowie na rowie.
Jesteśmy zrośnięci z Matką Ziemią.
Hmm, no, są. Tylko skąd u choinek idea ucieczki? Dla nich to by było takie coś, jak dla człowieka odlot. Drzewa bronią się przez wydzielanie substancji chemicznych, co w tej sytuacji nic nie da, więc może coś w tym kierunku?
Nie buntuje się, posłusznie karmi blaskiem nas i demony.
A kogo słucha słońce? Przeciwko komu miałoby się buntować? Czy Twój narrator nie potępia raczej obojętności słońca wobec jego nieszczęścia?
Tak jakby one również zasługiwały na światło.
Tak, jakby. Sol lucet omnibus – czemu narrator sądzi, że słońce mogłoby świecić tylko niektórym? Rozumiem, że je antropomorfizuje (yyy… arboromorfizuje?), czy nawet ubóstwia, ale na ile to przemyślałaś?
Gałązką próbuję sięgnąć miejsca
A tutaj chyba Ty antropomorfizujesz ;)
Czuję nieprzyjemne łaskotanie w koniuszkach
Koniuszkach czego?
Ten zaledwie 50-letni młokos mało w swoim życiu widział.
Liczebniki słownie, zaimki bez przesady: Ten pięćdziesięcioletni młokos mało w życiu widział.
Liście na moich gałązkach wydają łzy w postaci kropel rosy.
Łzy można ronić, ale nie wydawać. Jeśli miałaś na myśli analogię z wydawaniem owocu, to nie działa za dobrze – owoc jest, no, dzieckiem drzewa, celowym produktem, a łzy to uboczny skutek przeżywania pewnych uczuć.
Liście z gałązek Dreniego odpadają.
Może: opadają.
Topola niedługo całkowicie wyłysieje
Topola? Czyli raz, nie choinki, a dwa – hmm. Wietnam to też nie jest (tam chyba pierwszy raz zastosowano defolianty na wojnie, żeby partyzantów w lesie połapać, co też, o ile wiem, nic nie dało). Nie choinki, nie wojna. Drzewa liściaste. Zwykła wycinka, tylko z innego punktu widzenia?
Moje korzenie czują się już przeciążone pytaniami, na które przecież każdy zna odpowiedź.
…?
Dobrze wiesz dlaczego.
Dobrze wiesz, dlaczego.
I uważają za siedlisko zła.
… skąd ten pomysł? To znaczy, czy to drzewa tak myślą, i dlaczego?
Jego bezsilne pytania drenują mnie aż do rdzenia.
Drenują? https://wsjp.pl/haslo/podglad/78502/drenowac I czy to pytania są bezsilne, czy zadający je?
Wzruszam konarami z rezygnacją.
Antropomorficzne.
przekazywali nam bracia i siostry
Przekazywali – czy przekazali?
nie chce wypuścić z objęć
A dlaczego drzewo miałoby chcieć być wypuszczone z objęć ziemi?
Braci i sióstr miałem wokół siebie tyle, że nie potrafiłem zliczyć, było od nich aż gęsto.
Sądząc po składzie gatunkowym, nie jesteśmy w głębi puszczy amazońskiej :P Nasze lasy są jednak widniejsze. I – w większości – są to jednak lasy gospodarcze. Sorry, Winnetou, ale pierwotnej puszczy już nie ma. Jest uprawa drzew, którą ludzie się opiekują. Smutne to czy wesołe, ale prawdziwe.
Pamiętam, że totalnie zmroziło mnie z przerażenia.
"Totalnie" pasuje tutaj jak pięść do jeża.
Moje korzenie oplatały setki krzyków.
Hmm. Nie wiem.
Cierpienie bliskich brutalnie wdzierało się do wnętrza
To już jest purpurowe.
Demony podpaliły moich towarzyszy, by zrobić więcej miejsca dla siebie.
Dwieście lat temu? Chyba się już takich metod nie stosowało, ale sprawdź.
Nieraz słyszałem, jak mówili między sobą, że świat należy do nich, że ziemia służy człowiekowi, który ma wręcz obowiązek ją sobie podporządkować. I że tak stoi nawet w ich świętej księdze.
Chcę polemizować, ale sęk w tym, jak ludzie to rozumieją, a nie, o co w tym naprawdę chodzi. Zresztą drzewo raczej by nie miało ani okazji, ani ochoty w rzecz wnikać. Pamiętaj tylko, że dokładasz do tego rozumienia cegiełkę.
Tuż nad ich korzeniami miały miejsce uprawy rolne.
Mmm, nie bardzo. Co do meritum spytaj jakiegoś rolnika (jak orać ziemię na korzeniach?), ale językowo: raz, "miały miejsce" jest bardzo formalne i dziwnie tu wygląda, a dwa, "uprawy rolne". Hmm. W sumie tak samo.
Widok wołu wypruwającego z wysiłku żyły, oblanego potem i chwiejącego się na nogach z wycieńczenia, był codziennością.
"Wypruwać sobie żyły" to idiom: Widok wołu wypruwającego sobie żyły, oblanego potem i chwiejącego się na nogach z wycieńczenia był codziennością.
demony męczyły też samych siebie
Jeśli demony, to same siebie.
Często tego typu wiadomości przychodziły do nas pocztą korzeniową
Hmm. Ale w sumie – co je to obchodzi? Dla drzew to jest jakieś niezrozumiałe Cthulhu, nie?
drzewa, mieszkające najbliżej ludzkich gospodarstw wyczuwały
Tu bez przecinka.
A wystarczyło podporządkować się rytmowi natury, zbierać to, co ofiaruje Matka Ziemia, bez zbędnego wysiłku, odkrywać kolejne miejsca…
He, he, każdy sądzi po sobie ;)
Ich ciała wykorzystano do budowy, jak to określały demony, zamku.
Lepiej: jak to nazywały. I zaraz, wcześniej nie budowały z drewna? Poza tym – jeśli to faktycznie ma być XVIII-XIX wiek, to coś wątpię, żeby drewniane fortyfikacje jeszcze miały sens (może w Japonii?). Ale może nie ma być. Nie wiem.
Wyobraź sobie, że codziennie patrzysz na zwłoki swoich ukochanych… które nawet po śmierci nie doświadczają spokoju i, jakby tego było mało, służą demonom.
Łoj, patos. A pomyśl, co entowie by powiedzieli o namalowanych na ścianie kwiatach ;)
Toczą po ziemi broń straszną, a tak ciężką, że wyczuwaliśmy ją wszyscy kilka dni przed pojawieniem się ich na horyzoncie.
Toczą po ziemi broń straszną, a tak ciężką, że wyczuwaliśmy ją wszyscy na kilka dni przed tym, jak pojawili się na horyzoncie.
Mimo że strzelający konar był poza zasięgiem moich korzeni, kora odpadła mi w kilku miejscach.
Hmm.
Tak wielką moc ma ta broń.
Powtórzona “broń”. Można w sumie wyciąć, niewiele to zdanie wnosi.
Nie wiem, czym strzela ten konar, ale to musi być coś strasznego.
Skąd drzewo ma ideę strzelania? Od niecierpka?
przez korzenie przepłynęła wiadomość
Nie: przypłynęła?
W ciałach naszych matek, ojców, braci, sióstr ziały dziury.
Dobra, po jakie licho strzelać do drzew? Twój narrator oczywiście tego nie wie, ale czytelnik powinien mniej więcej widzieć celowość w działaniach ludzi. Dla niego oni nie są Cthulhu.
Pozwalam Słońcu otulić się promieniami.
Hmm.
Łaskotanie w korzeniach nieprzyjemnie zaskakuje i wybudza ze smacznej drzemki.
Hmmm. Można wyciąć to "nieprzyjemnie zaskakuje", jest jasne w kontekście.
poruszając konarami ugiętymi brzemieniem czasu
Ugiętymi POD brzemieniem czasu.
Rąbali naszych bliskich bez opamiętania, bez zastanowienia, bez wahania.
Uwaga, propaganda. Podważaj tego typu oczywistości. Czy to ma sens? Czy da się tak robić przez czas dłuższy? Oczywiście, drzewo ma powód, żeby tak myśleć, ale mimo wszystko – czytają ludzie, nie drzewa. Mówisz do ludzi.
powiększenia pól uprawnych
…?
Wypalane trawy krzyczały do nas, wydzielając ostry zapach śmierci.
A nie przypadkiem: Wypalane trawy krzyczały do nas ostrym zapachem śmierci. Bo przecież drzewa, co podkreśliłaś, porozumiewają się zapachami.
Całe lasy, a raczej jego pozostałości
Całe lasy, a raczej ich pozostałości; albo: Cały las, a raczej jego pozostałości. Między rzeczownikiem i jego przydawką musi zachodzić zgodność formy.
Bezgranicznie powierzyliśmy nasze życia Matce Gai, mając nadzieję, że poczuje nasze rozpaczliwe wołania i pomoże nam przetrwać.
Życie jest singularis tantum, a "bezgranicznie" to nie do końca to słowo, które powinno tu być: Powierzyliśmy własne życie w całości Matce Gai, z nadzieją, że poczuje nasze rozpaczliwe wołania i pomoże nam przetrwać.
Do naszych korzeni wpłynęła od niej wiadomość, pełna jadu, pogardy i nienawiści do demonów.
Hmmm. "Jad" to raczej pejoratywne, a narrator chyba się z Gają zgadza.
Pewnie tego jeszcze nie wiesz, ale Gaja posiadała wiele nadprzyrodzonych mocy, w tym Dar Widzenia.
Pewnie jeszcze o tym nie wiesz. I – posiadała? Co się z nią stało, że już nie posiada? Ponadto – jeżeli Gaja to Natura, jej moce raczej nie są nadprzyrodzone, tylko właśnie bardziej przyrodzone. Niekoniecznie właściwe drzewom, ale jej samej jak najbardziej.
Widziała przyszłość, a w niej, to, co wyprawiały demony, było stokroć gorsze od masowej wycinki puszcz i lasów
Trochę jednak ten narrator antropomorficzny: Widziała przyszłość, a w niej to, co wyprawiały demony, stokroć gorsze od masowej wycinki puszcz i lasów.
Ten moment, w którym wyczułem wiadomość od Gai, był naprawdę piękny i uroczysty.
Zapewniasz.
szumiąc konarami z ekscytacji
A nie mogły z podniecenia?
Przedmiot zemsty, zrodzony w ciężkich bólach przez Gaję, przekazano nam do rdzeni.
Przedmiotem zemsty jest zło. A dżuma jest jej narzędziem. Ponadto – wut. (a, i – nazwy naukowe, jak wszystkie inne, są kwestią konwencji. Tutaj problem polega na tym, że jeśli koniecznie chcesz, żeby to była właśnie dżuma, a nie inna zaraza, to nie bardzo masz miejsce na zakomunikowanie tego w inny sposób. Ale nie musi być dżuma. Nawet lepiej, żeby nie była, bo konkretna zaraza naprowadza na konkretny moment w historii, który może się dociekliwemu czytelnikowi nie zgadzać z jego przedwiedzą).
Czuliśmy dezorientację, bo przedmiot ten… był ledwo wyczuwalny. Jak taka drobinka ma zaszkodzić demonom?
Bo rośliny nie chorują? :) Lepiej: Byliśmy zdezorientowani.
polegały jedynie na przechwyceniu pałeczki bakterii i przekazaniu jej zwierzętom
Hmmm.
Ludzie chorowali jednego dnia, a umierali już następnego. Istna apokalipsa.
Nagle "demony" stały się "ludźmi"? A drzewa skądś się dowiedziały o apokalipsie? Hmm? Ponadto: zapadali na chorobę, a następnego dnia umierali.
O chorobę oskarżano innych ludzi i w rezultacie ginęło ich jeszcze więcej.
Hmmm.
Rozmiar epidemii totalnie przerósł demony.
"Totalnie" naprawdę mnie wytrąca z zawieszenia niewiary.
Dreni zaszumiał konarami, wyrażając w ten sposób fascynację tą niezwykłą historią.
Tłumaczysz.
Niczego się nie nauczyli.
Może metoda nauczania była z sufitu? XD
byłem już naprawdę zmęczony
Bardzo zmęczony.
Tego nie bym był taki pewien
Naturalniej: Tego nie byłbym taki pewien.
zaszumiałem, dając mu wyraźny znak, że układam się do snu.
A to nie szumienie jest tym znakiem? I – od kiedy drzewa się kładą?
Po korzeniach, twardzielu, miazdze, korze
Twardzieli. W drzewie jest ta twardziel: https://wsjp.pl/haslo/podglad/66765/twardziel/5175967/drzewa
delikatne szepty
Wrrrr, jakie szepty? ><
Nie znałem ich znaczenia, ale podobał mi się ich wydźwięk.
Drzewa przeważnie nie znają łaciny :P (A nazwy naukowe często pochodzą od nazwisk ludzi, którzy nazywany organizm opisali, tak, że…)
Eeeech. No, atmosfera jest, to muszę przyznać. I pewna gorzka obserwacja – łatwiej się wzajemnie nienawidzić, niż dogadać. Ale nie dostrzegam głębszego przemyślenia sprawy, co jest przykre – tylko oddźwięk współczesnego szumu publicznego, zwanego z niewiadomych przyczyn dyskursem (przepraszam, po prostu mam go już dość – nie przez nieczyste sumienie, ale to komentarz do Twojego tekstu, a nie moja spowiedź, więc na tym skończmy).
Z drugiej strony, jako etiuda tekścik się broni i świadczy o rozwoju Twojego warsztatu. Tu i ówdzie jeszcze się potykasz, tłumaczysz i nie zauważasz dziur, ale emocjonalnie jest nieźle. Nawet lepiej niż nieźle. Pamiętaj tylko, że to niebezpieczny okres i kusić Cię będzie ciemna strona mocy ;)
Faktycznie, z tej perspektywy (i nie tylko z tej, powiedzmy sobie szczerze) jestesmy szkodnikami, niszczycielami.
Mów za siebie :P Ale to temat na dłuuugie, trudne rozważania, na które nie mam w tej chwili ochoty. Powiem tylko, że obowiązujących paradygmatów nie należy przyjmować bezrefleksyjnie.
Z jednej strony mokry sen ekologa, w którym łatwo o sztampę typu: drzewko dobre, człowiek zły, ale… Ale antropomorfizacja przebiegła tu naprawdę wiarygodnie i z wyczuciem. Można było kibicować drzewkom.
O, to, to. Właśnie o tym mówię – masz już narzędzia, jeszcze nie idealnie wyostrzone, ale coraz sprawniej się nimi posługujesz. I teraz pytanie, co z nimi dalej zrobisz. Co chcesz z nimi zrobić. Czy sprzedasz więcej dającemu, czy będziesz (wybacz mieszaną metaforę) uprawiać swój ogródek. To nie jest trywialne pytanie. Może jeszcze nie dziś, ale wkrótce będziesz musiała się z nim zmierzyć.
Nie cenię “ekologów” (cudzysłów niezbędny), ich działań i tekstów.
Misiu, ekolog jest to naukowiec zajmujący się ekosystemami. "Ekolog" jest to histeryk usiłujący zarazić innych swoją histerią w związku ze sprawami, na których się nie zna. Jaki ma w tym cel? Długo by opowiadać. Wątpię w istnienie Wielkiego Światowego Spisku, który Rządzi Wszystkim i Robi z nas Wała (WŚSRWRW), ponieważ jest ono mało prawdopodobne (po czym poznać, że FBI nie brała udziału w zamachu na Kennedy'ego? Po tym, że Kennedy nie żyje), ale nie wątpię w to, że ludzie są samolubni, a bywają cwani. Ale znowu – nie czas tu i nie miejsce na takie rozważania.
A kometa niech przybędzie po moim trupie :)
XD Po nas choćby potop :P
W pełni popieram przekaz.
No, widzisz, a ja nie. Ale przekaz, który ja odczytałam, brzmi: człowiek to zaraza, którą należy zwalczać (w imię… spokoju drzew chyba). Oraz: wróćmy do natury (co w dzisiejszym stanie świata zakończyłoby się śmiercią dużej części ludzkości). A co Ty odczytałaś?
Bardzo głupia strategia.
Nie wiem, gdzie w dzisiejszym świecie widzisz strategię… ja widzę tylko partykularne interesy i samolubstwo, ale strategii nijak.
Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.
A co Ty odczytałaś?
Że nie należy wycinać ani wypalać lasów. I dopisałam sobie, że zmiany klimatyczne prędzej czy później kopną nas w tyłek tak, że możemy tego kopa nie przeżyć.
Masz rację, to nie jest strategia, tylko zbiorowa gra w dylemat więźnia i wiecznie lądujemy z suboptymalnymi wyborami, bo “jak nie ja, to sąsiad to zrobi, więc lepiej, żebym to ja wyssał ostatnie korzyści”.
Babska logika rządzi!
Że nie należy wycinać ani wypalać lasów. I dopisałam sobie, że zmiany klimatyczne prędzej czy później kopną nas w tyłek tak, że możemy tego kopa nie przeżyć.
OK, tylko problem polega na tym, że to wszystko jest o wiele mniej proste, niż nam się to przedstawia.
zbiorowa gra w dylemat więźnia
Ładnie powiedziane, ale jednak – uproszczone.
Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.
Oczywiście, że uproszczone, podejrzewam, że o drobnych wycinkach tego tematu to już niejeden doktorat i niejedna habilitacja powstała. Na pewno nie ogarniemy tego w offtopie pod tekstem.
Babska logika rządzi!
Holly
Lubię kiedy ktoś ma na tyle empatii i otwartego umysłu, żeby myśleć w ten sposób. Można się czepiać rzeczy typu “czy drzewa na pewno tak postrzegają rzeczywistość?” ale to nie hard sf przecież i najważniejszy tu jest właśnie przekaz emocjonalny. Piękny tekst jak dla mnie, dziękuję.
Ja się nie będę wypowiadał o cynikach co wolą patrzeć z góry. Za dużo wzięli i przyznać do błędu czy oddać trochę ani im się śni. Demonom przecież wydaje się, że mają rację, boskie prawo rżnąć i strzelać.
Z jedną rzeczą mi nie po drodze – w moim wyobrażeniu Gaia jest kochającym twórcą, tchnęła życie w nas tak samo jak w drzewa i bakterie. Nie ingerowałaby chyba w sytuację tak wybiórczo. Ale to też materiał na dłuższe rozważania.
Pozdrawiam ciepło z lasu,
Ekoterrorysta.
Do mnie, moja puento..!
Na pewno nie ogarniemy tego w offtopie pod tekstem.
Oooj, nawet bym nie próbowała.
Lubię kiedy ktoś ma na tyle empatii i otwartego umysłu, żeby myśleć w ten sposób.
… nienawidzić, znaczy? Bo przecież treścią tego tekstu jest nienawiść huornów do dwunogów…
Można się czepiać rzeczy typu “czy drzewa na pewno tak postrzegają rzeczywistość?” ale to nie hard sf przecież
Nie ma sensu się ich czepiać, ponieważ – to nie hard sf. A nawet gdyby, to i tak nie wiemy, jak drzewa postrzegają rzeczywistość.
w moim wyobrażeniu Gaia jest kochającym twórcą, tchnęła życie w nas tak samo jak w drzewa i bakterie
To jest sensowne zastrzeżenie, aczkolwiek.
Ale to też materiał na dłuższe rozważania.
To materiał na siedmiotomową pracę habilitacyjną.
Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.
nienawidzić, znaczy? Bo przecież treścią tego tekstu jest nienawiść huornów do dwunogów
Nie być zatwardziałym antropocentrykiem. Dla mnie tekst nie jest o nienawiści.
Do mnie, moja puento..!
Mmmm, ale jakim centrykiem chcesz być? Czy może lepiej, jakim możesz być, bo “chcieć” i “móc” to nie to samo. Tutaj stoi otworem brama do całkiem poważnej filozofii (perspektywa pierwszoosobowa, szczegółowe – i mniej szczegółowe – kwestie etyczne, Scrutona paszczakowatość, zob. https://www.fantastyka.pl/publicystyka/pokaz/66842898 – zresztą o perspektywie pierwszoosobowej też coś tam napisał).
Empatia nie oznacza stania się drugą osobą, co i tak jest niemożliwe. Oznacza zrozumienie jej perspektywy, na ile się da. A tekst nie jest o nienawiści, ale ona jest częścią treści – i to pokazana tak, że o. Jak już powiedziałam wyżej, emocjonalnie to jest bardzo mocny tekst. Taki, wiesz, który się przeżywa, co zawsze nasuwa myśl, że i autor go przeżywał, pisząc (myśl niekoniecznie prawdziwą).
Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.
Cześć, Finklo!
To może być proroczy tekst, niestety.
Oby się spełnił dopiero po naszej śmierci…
Tarnino droga!
Pochylę się nad Twoimi uwagami, jak tylko skończę “Lekarstwo…” i “Zabawę w dom”. Trochę się ostatnio rozleniwiłam, biję się w pierś! Ale już dziś wracam na odpowiednie tory.
Przebiegłam wzrokiem Twój komentarz i rzuciło mi się w oczy:
Eeeech. No, atmosfera jest, to muszę przyznać. I pewna gorzka obserwacja – łatwiej się wzajemnie nienawidzić, niż dogadać. Ale nie dostrzegam głębszego przemyślenia sprawy, co jest przykre – tylko oddźwięk współczesnego szumu publicznego, zwanego z niewiadomych przyczyn dyskursem
Nie rozumiem zarzutu, może kiedyś. Nie zamierzałam też przekazywać żadnej głębi – jak wspomniałam w przedmowie, miał to być luźny szorcik.
Z drugiej strony, jako etiuda tekścik się broni i świadczy o rozwoju Twojego warsztatu. Tu i ówdzie jeszcze się potykasz, tłumaczysz i nie zauważasz dziur, ale emocjonalnie jest nieźle. Nawet lepiej niż nieźle.
Uuuuu, no w końcu jakaś pochwała :) O, a co to? Kiełkuje malutkie pióreczko…
Pamiętaj tylko, że to niebezpieczny okres i kusić Cię będzie ciemna strona mocy ;)
Ojej, czuję ekscytację :) A co dokładnie masz na myśli? Że zacznę sypać szalonymi, niezrozumiałymi dla nikogo, pomysłami?
Z jednej strony mokry sen ekologa, w którym łatwo o sztampę typu: drzewko dobre, człowiek zły, ale… Ale antropomorfizacja przebiegła tu naprawdę wiarygodnie i z wyczuciem. Można było kibicować drzewkom.
O, to, to. Właśnie o tym mówię – masz już narzędzia, jeszcze nie idealnie wyostrzone, ale coraz sprawniej się nimi posługujesz. I teraz pytanie, co z nimi dalej zrobisz. Co chcesz z nimi zrobić. Czy sprzedasz więcej dającemu, czy będziesz (wybacz mieszaną metaforę) uprawiać swój ogródek. To nie jest trywialne pytanie. Może jeszcze nie dziś, ale wkrótce będziesz musiała się z nim zmierzyć.
Witaj, aeoth!
Piękny tekst jak dla mnie, dziękuję.
Ja również :)
Z jedną rzeczą mi nie po drodze – w moim wyobrażeniu Gaia jest kochającym twórcą, tchnęła życie w nas tak samo jak w drzewa i bakterie. Nie ingerowałaby chyba w sytuację tak wybiórczo. Ale to też materiał na dłuższe rozważania.
Hm, coś w tym jest. Ale przecież rodzic też czasem traci cierpliwość do własnego dziecka. I wcale nie jest takim rzadkim zjawiskiem, że rodzic swoje dziecko zaczyna nienawidzić. Zwłaszcza, jak widzi, że wszystko, co stworzył, jest przez to dziecko niszczone i niedoceniane…
Dziękuję Ci za komentarz i wizytę :)
… nienawidzić, znaczy? Bo przecież treścią tego tekstu jest nienawiść huornów do dwunogów…
Hmm, nie przepadam za ludźmi, ale nienawiść to już za duże i za mocne słowo. Nie powiedziałabym, że nienawidzę ludzi, ale też nie powiedziałabym, że kocham planetę Ziemię i przywiązuję się liną do drzew. Myślę, że doceniam i szanuję przyrodę w umiarkowany, zdrowy sposób. Choć boli mnie, gdy widzę śmieci na ulicy i w lasach.
Nie być zatwardziałym antropocentrykiem. Dla mnie tekst nie jest o nienawiści.
Ja zrozumiałam aeoth - empatia wobec drzewek nie znaczy od razu nienawiści do ludzi. Choć z tekstu może to w sumie wynikać: skoro Gaja i drzewa chcą zrobić wszystko, żeby się pozbyć demonów… Ale tak, w tekście nie chodziło mi wyłącznie o nienawiść, ale przede wszystkim o desperację i wolę przetrwania. Nie było nadziei, że demony się opamiętają, więc trzeba było działać.
A tekst nie jest o nienawiści, ale ona jest częścią treści – i to pokazana tak, że o.
Otóż to.
Taki, wiesz, który się przeżywa, co zawsze nasuwa myśl, że i autor go przeżywał, pisząc (myśl niekoniecznie prawdziwą).
Czyli jednak nas rozumiesz :)
Cieszę się, że tekst wywołuje tyle emocji i skłania do refleksji. Właśnie takie rzeczy chciałabym pisać. W przerwie od komedii ;p która średnio mi wychodzi… Ale oto konkurs FUNtastyka kiwa palcem na mnie, może się skuszę.
Bez sztuki można przeżyć, ale nie można żyć
Nie rozumiem zarzutu, może kiedyś. Nie zamierzałam też przekazywać żadnej głębi – jak wspomniałam w przedmowie, miał to być luźny szorcik.
Trochę ciężki ten szorcik, jak na taki luźny… :) Przecież to nieledwie wojna prowadzona bronią biologiczną.
Uuuuu, no w końcu jakaś pochwała :)
A, widzisz, cierpliwością i pracą XD
A co dokładnie masz na myśli? Że zacznę sypać szalonymi, niezrozumiałymi dla nikogo, pomysłami?
To też możliwe, ale nie o tym myślałam – myślałam, no, o tym, co opisałam dalej :)
Hmm, nie przepadam za ludźmi, ale nienawiść to już za duże i za mocne słowo.
Nie Ty, ale Twoi bohaterowie. A ponieważ tekst jest emocjonalnie nokautujący, czytelnik może się troszkę przestraszyć.
Choć boli mnie, gdy widzę śmieci na ulicy i w lasach.
Mnie to akurat wkurza, ale jak kto woli ;)
empatia wobec drzewek nie znaczy od razu nienawiści do ludzi
Nie, oczywiście, że nie. Ale zobacz – piszesz z punktu widzenia kogoś, kto ludzi nienawidzi. Ma powody. W świecie przedstawionym ma powody. Ale nienawiść ma to do siebie, że opanowuje psychikę, że przez jej soczewkę widzi się wszystko – a to, na co kładziesz nacisk, to to, co chcesz przekazać. Albo przynajmniej to, co czytelnik odczyta. W przekonywaniu są zasadniczo trzy aspekty: logos (argumentacja), ethos (wiarygodność przekonującego) i pathos (odwołanie do uczuć). Literatura skupia się na pathos (sztuczki z ethosem to wyższa szkoła jazdy). Jak działa pathos? Głównie za pośrednictwem wyobraźni. Kiedy pokazujesz mi kogoś skrzywdzonego, i pokazujesz go dobrze, to uruchamiasz w mojej wyobraźni uczucia sympatii wobec niego, przeciągasz mnie na jego stronę, by tak rzec. A po czyjej stronie mam być tutaj?
Choć z tekstu może to w sumie wynikać: skoro Gaja i drzewa chcą zrobić wszystko, żeby się pozbyć demonów…
Otóż to właśnie.
w tekście nie chodziło mi wyłącznie o nienawiść, ale przede wszystkim o desperację i wolę przetrwania
Mmm, kiedy widzisz kogoś, kto przeżył, spytaj, co musiał zrobić, żeby przeżyć.
Czyli jednak nas rozumiesz :)
Oookeeej… a powiedziałam, że nie? Powiedziałam tylko, że trzeba ostrożnie :D
W przerwie od komedii ;p która średnio mi wychodzi…
A tutaj pytanie brzmi – czemu Ci nie wychodzi? Przez nietypowe poczucie humoru, czy może jednak z innego powodu?
Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.
Tarnino
ale jakim centrykiem chcesz być? Czy może lepiej, jakim możesz
Myślę, że ta rozmowa to nie tu, jeśli już.
Rozumiem, że lubisz precyzję językową, ale ten mechanizm poprawiania nie nadaje się do wszystkiego (np czyjejś filozofii).
sztuczki z ethosem to wyższa szkoła jazdy
Możesz rozwinąć?
Holly
Ale przecież rodzic też czasem traci cierpliwość do własnego dziecka. I wcale nie jest takim rzadkim zjawiskiem, że rodzic swoje dziecko zaczyna nienawidzić. Zwłaszcza, jak widzi, że wszystko, co stworzył, jest przez to dziecko niszczone i niedoceniane…
Racja. Czasem ocieram się w sztuce albo życiu o podobne zjawiska i szybko zapominam, że tak może być. Jakieś to dla mnie ekstremalne i obce – no ale możliwe.
Do mnie, moja puento..!
Rozumiem, że lubisz precyzję językową, ale ten mechanizm poprawiania nie nadaje się do wszystkiego (np czyjejś filozofii).
To jest właśnie podstawowa metoda filozofii (precyzowanie języka), ale do niczego Cię nie zmuszam.
ETA: Żeby nie było – zwykle to ja tłumaczę ludziom, że nie każda metoda poznawcza jest uniwersalna XD Ale tutaj naprawdę mamy do czynienia z filozofią i powinniśmy używać metod filozofii.
Możesz rozwinąć?
Mogę: normalnie w opowiadaniu przyjmujemy, że narrator mówi prawdę (o świecie przedstawionym, oczywiście) i jest obiektywny. Ale czasami fabuła wymaga, żeby tak nie było. I taki narrator – kłamczuszek jest trudny, bo trzeba tę prawdę jakoś przemycić między jego słowami. Patrz tu: https://tvtropes.org/pmwiki/pmwiki.php/Main/UnreliableNarrator
Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.
Tutaj czyli gdzie? Mówimy o tekście, centryzmach czy pisaniu ogólnie?
Linek nie sprawdziłem jeszcze, ale nadrobię.
Poza tym zdrowy rozsądek podpowiada, że nie użyłem słowa filozofia w znaczeniu akademickim (jakie ta ma metody to mnie ani ziębi ani grzeje, zdarzało mi się prowadzić miesiącami rozmowy z wykształconymi filozofami, historykami filozofii, pasjonatami konkretnych poddziedzin i jedną cechę mieli wspólną – umiłowanie teorii przy braku zainteresowania praktyką w życiu), a potocznym – czyli jaką ktoś ma”filozofię” życiową, co jest możliwe do zrozumienia na ile się da, ale nie przeceniałbym w związku z tym języka czy innych zdobyczy intelektu. Będę pisał w cudzysłowiu dla precyzji. Chyba, że to zjawisko niegodne takiego szlachetnego słowa i uzgodnimy lepsze.
Przy okazji taka myśl – jak taka wewnętrzna “filozofia” kształtowałaby się u istoty nie znającej żadnego języka? Zakładając, że w ogóle.
Do mnie, moja puento..!
Mówimy o tekście, centryzmach czy pisaniu ogólnie?
O wszystkich tych dziedzinach. Ulubiona_emotka_Baila.
czyli jaką ktoś ma”filozofię” życiową, co jest możliwe do zrozumienia na ile się da
Cóż “filozofię życiową” poznaje się po owocach.
nie przeceniałbym w związku z tym języka czy innych zdobyczy intelektu
Hmm. Sęk w tym, że język jest niedoskonały – ale innej metody porozumienia nie mamy. Jeżeli chcesz mi wytłumaczyć, co myślisz, to tłumaczenie, którego nie zrozumiem (albo zrozumiem opacznie) będzie po prostu nieskuteczne albo i gorzej (to to opacznie zrozumiane – które wytworzy fałszywy pogląd). Poza tym istnieje dość mocne powiązanie myślenia z mówieniem. Przeważnie kto mętnie mówi, ten i mętnie myśli, czyli sam nie bardzo wie, co właściwie myśli.
Przy okazji taka myśl – jak taka wewnętrzna “filozofia” kształtowałaby się u istoty nie znającej żadnego języka? Zakładając, że w ogóle.
Prawdopodobnie by się nie kształtowała, ale znów – na pewno nie możemy tego wiedzieć.
Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.
Tarnino, ton i treść Twoich wypowiedzi zaczął mi bardzo przypominać rozmowę z Bailem o medytacji. Nie jest to przyjemne ani specjalnie konstruktywne, zwłaszcza niekomfortowo czuję się z tym pod czyimś tekstem.
Cóż “filozofię życiową” poznaje się po owocach.
Płytki frazes, chyba że po prostu mętny przytyk.
Przeważnie kto mętnie mówi, ten i mętnie myśli, czyli sam nie bardzo wie, co właściwie myśli.
Płytki przytyk, dla każdego myślącego mechanistycznie inni od niego będą mówić mętnie.
Do mnie, moja puento..!
Cóż, mamy w języku polskim takie powiedzenie: uderz w stół, a nożyce się odezwą.
Ale tak, masz całkowitą rację – nieładnie tak śmiecić pod cudzym tekstem. EOT.
Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.
Ciekawy pomysł na ukazanie wydarzeń z perspektywy drzew i na wyjaśnienie przyczyn epidemii :-D Dobrze też wypada klimat, ładnie wszystko opisane i sprawnie się czyta.
Pozdrawiam.
Sen jest dobry, ale książki są lepsze
Rozumiem, HollyHell, co chciałaś przekazać, ale dlaczego w tej historii wszystko ma się odbyć kosztem unicestwienia ludzi? Trochę osobliwie brzmi cała opowieść przekazana bardzo ludzkim językiem – wiem, że inaczej nie można, no bo jak oddać szum drzew tak, żeby człowiek zrozumiał…
Ten zaledwie 50-letni młokos… → Ten zaledwie pięćdziesięcioletni młokos…
Liczebniki zapisujemy słownie.
…spoglądasz w górę i widzisz Słońce… → …spoglądasz w górę i widzisz słońce…
Za SJP PWN: Słońce (gwiazda najbliższa Ziemi) -ca: budowa Słońca, plamy na Słońcu, zaćmienie Słońca, zachód Słońca (astr.)
słońce (tarcza słoneczna na niebie, słonko) -ca: lipcowe słońce, blask słońca, zachód słońca; najlepszy pod słońcem (pot.), jasne jak słońce (pot.)
Demony podpaliły moich towarzyszy, by zrobić więcej miejsca dla siebie. Tak po prostu. Nieraz słyszałem, jak mówili między sobą… → Piszesz o demonach, więc w ostatnim zdaniu: Nieraz słyszałem, jak mówiły między sobą…
Pozwalam Słońcu otulić się promieniami. → Pozwalam słońcu otulić się promieniami.
Czy drzewo mogłoby zabronić słońcu świecić na nie?
…poruszając konarami ugiętymi brzemieniem czasu. → …poruszając konarami ugiętymi pod brzemieniem czasu.
…że stanęliśmy na skraju wymarcia. → …że znaleźliśmy się na skraju wymarcia.
…zapuszczały korzenie głęboko w Ziemię. → …zapuszczały korzenie głęboko w ziemię.
Za SJP PWN: Ziemia (trzecia planeta Układu Słonecznego; cały świat) -mi, -mię: historia Ziemi, nauka o Ziemi, płaszcz Ziemi, rzeźba powierzchni Ziemi, kraj największy na Ziemi
ziemia (gleba; teren; kraina) -mi, -mię; ziem
Bezgranicznie powierzyliśmy nasze życia Matce Gai… → Z bezgraniczną ufnością powierzyliśmy nasze życie Matce Gai…
Życie nie ma liczby mnogiej. https://sjp.pwn.pl/poradnia/haslo/Zycie;20113.html
…stis…. → Zbędna kropka. Po wielokropku nie stawia się kropki.
….Influenza… → Zbędna kropka, wielokropek ma zawsze trzy kropki.
Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.
słońce (tarcza słoneczna na niebie, słonko) -ca: lipcowe słońce, blask słońca, zachód słońca; najlepszy pod słońcem (pot.), jasne jak słońce (pot.)
Zawsze się mylę, jasny gwint >< Chociaż tutaj pomyślałam, że Słońce i Ziemia są pisane Dużymi Literami bo drzewo je ubóstwia :)
wielokropek ma zawsze trzy kropki.
Wszystkim przypominamy: Trzy to liczba kropek w wielokropku. Trzy są w wielokropku kropki. Do trzech liczył będziesz, wielokropek stawiając. Nie do czterech i nie do dwóch, chyba że po drodze do trzech.
Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.
Wszystkim przypominamy: Trzy to liczba kropek w wielokropku. Trzy są w wielokropku kropki. Do trzech liczył będziesz, wielokropek stawiając. Nie do czterech i nie do dwóch, chyba że po drodze do trzech.
I należy zachować nadzieję, że kiedyś/ niebawem wszyscy to pojmą. ;)
Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.
Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.
Fajne, klimatyczne, wcale nie uważam tego za lekki szorcik tylko za porządne (nieco krótkie) opko. Wciągnęło.
Cześć, Tarnino :)
Trochę ciężki ten szorcik, jak na taki luźny… :)
A no dlatego znak zapytania w przedmowie :P
A co dokładnie masz na myśli? Że zacznę sypać szalonymi, niezrozumiałymi dla nikogo, pomysłami?
To też możliwe, ale nie o tym myślałam – myślałam, no, o tym, co opisałam dalej :)
Zrozumiałam dopiero dzisiaj. Mniej więcej :)
Kiedy pokazujesz mi kogoś skrzywdzonego, i pokazujesz go dobrze, to uruchamiasz w mojej wyobraźni uczucia sympatii wobec niego, przeciągasz mnie na jego stronę, by tak rzec. A po czyjej stronie mam być tutaj?
Już myślałam, że napiszesz, że byłaś zdecydowanie po stronie drzewek…
A tutaj pytanie brzmi – czemu Ci nie wychodzi? Przez nietypowe poczucie humoru, czy może jednak z innego powodu?
Nie wiem, może sobie wkręcam, że mi nie wychodzi? Spróbowałam tylko raz i już sobie wmawiam porażkę.
Mogę: normalnie w opowiadaniu przyjmujemy, że narrator mówi prawdę (o świecie przedstawionym, oczywiście) i jest obiektywny. Ale czasami fabuła wymaga, żeby tak nie było. I taki narrator – kłamczuszek jest trudny, bo trzeba tę prawdę jakoś przemycić między jego słowami. Patrz tu: https://tvtropes.org/pmwiki/pmwiki.php/Main/UnreliableNarrator
As an author, this is a difficult trick to pull off. It is a lot easier to tell a straight story than it is to deliberately mislead the audience, never mind that it violates the traditional assumption that Viewers Are Morons.
Łat? :P
Jak mam być szczera, to wielu rzeczy nie zrozumiałam z tej lektury.
Cześć, Młody Pisarzu,
cieszę się, że mnie odwiedziłeś, dawno się nie widzieliśmy (nie czytaliśmy).
Dziękuję za miły komentarz.
Dzień dobry, regulatorzy,
Rozumiem, HollyHell, co chciałaś przekazać, ale dlaczego w tej historii wszystko ma się odbyć kosztem unicestwienia ludzi?
Wydaje mi się, że już to wyjaśniałam: drzewa po prostu były przerażone skalą morderstw i po prostu chciały przeżyć. Albo my albo oni.
Trochę osobliwie brzmi cała opowieść przekazana bardzo ludzkim językiem – wiem, że inaczej nie można, no bo jak oddać szum drzew tak, żeby człowiek zrozumiał…
No właśnie.
Ten zaledwie 50-letni młokos… → Ten zaledwie pięćdziesięcioletni młokos…
Liczebniki zapisujemy słownie.
Kurniaaa, przecież wiem to :p Co jest ze mną nie tak.
…spoglądasz w górę i widzisz Słońce…
A nie może być słońce z dużej, jeśli chcemy podkreślić, że jest dla nas ważne? Tak jak na przykład Tokarczuk pisała Zwierzęta, Dolegliwości i inne rzeczy istotne dla fabuły z dużej?
Pozwalam Słońcu otulić się promieniami. → Pozwalam słońcu otulić się promieniami.
Czy drzewo mogłoby zabronić słońcu świecić na nie?
Wydaje mi się, że zabranianie autorowi tworzenia metafor nie pomaga w jego rozwoju. Wielokrotnie widziałam w książkach takie przenośnie i mnie się one podobają.
…zapuszczały korzenie głęboko w Ziemię. → …zapuszczały korzenie głęboko w ziemię.
Za SJP PWN: Ziemia (trzecia planeta Układu Słonecznego; cały świat) -mi, -mię: historia Ziemi, nauka o Ziemi, płaszcz Ziemi, rzeźba powierzchni Ziemi, kraj największy na Ziemi
ziemia (gleba; teren; kraina) -mi, -mię; ziem
Analogicznie ze Słońcem.
Resztę poprawiłam bez szemrania.
I z powrotem, cześć, Tarnino,
Zawsze się mylę, jasny gwint >< Chociaż tutaj pomyślałam, że Słońce i Ziemia są pisane Dużymi Literami bo drzewo je ubóstwia :)
O no właśnie.
Wszystkim przypominamy: Trzy to liczba kropek w wielokropku. Trzy są w wielokropku kropki. Do trzech liczył będziesz, wielokropek stawiając. Nie do czterech i nie do dwóch, chyba że po drodze do trzech.
Nosz kurnia, wiem przecież, klikło mi się przypadkiem… ;p
Witaj, Nova,
Fajne, klimatyczne, wcale nie uważam tego za lekki szorcik tylko za porządne (nieco krótkie) opko. Wciągnęło.
Lekki szorcik w tym sensie, że napisałam go na szybko i nie poświęcałam mu zbyt wiele czasu, ale jeśli chodzi o tematykę, to jak najbardziej, już lekka nie jest. Dziękuję, że uważasz opowiadanie za porządne :) Pozdrawiam Cię serdecznie!
Bez sztuki można przeżyć, ale nie można żyć
Zrozumiałam dopiero dzisiaj. Mniej więcej :)
Ale mniej, czy więcej? :D
Już myślałam, że napiszesz, że byłaś zdecydowanie po stronie drzewek…
Pytanie retoryczne :) A w ogóle, to chyba już wiesz, że nie mam serca ;)
Nie wiem, może sobie wkręcam, że mi nie wychodzi? Spróbowałam tylko raz i już sobie wmawiam porażkę.
Może. A może po prostu ten raz był nieudany, bo posłużyłaś się nieodpowiednią dla siebie metodą?
Łat? :P
Jak mam być szczera, to wielu rzeczy nie zrozumiałam z tej lektury.
TvTropes ma taki własny żargon :) ale zasadniczo sprawa jest prosta. Normalny narrator jest przezroczysty – mówi prawdę o świecie przedstawionym, całą (potrzebną) prawdę i tylko prawdę. Potem mamy "Lemony narrator" który mówi prawdę, ale strojąc sobie żarty. Jest już trochę postacią, nie tylko narratorem. Ale narrator może być postacią w świecie przedstawionym jeszcze bardziej, mieć swoje własne motywy i wady – i kłamać, upiększać, albo po prostu czegoś nie rozumieć. Na przykład: jeśli narrator jest kobietą przebraną za faceta, będzie pomijać pewne fakty o sobie (to jest łatwiejsze po angielsku, bo polski czasownik ma rodzaj gramatyczny). Jeśli jest mitomanem, będzie kłamać, jeśli zależy mu na tym, żeby przedstawić siebie w jakimś świetle, będzie manipulować (podobno "Lolita" to dobry przykład, ale nie czytałam). Jeśli jest dzieckiem, będzie opowiadać o świecie dorosłych tak, jak go rozumie ("What Maisie Knew", gdzieś na końcu mojej listy rzeczy do przeczytania). Ale to trudno zrobić tak, żeby czytelnika ani nie skołować, ani nie zabić łopatą. Wyższa szkoła jazdy.
drzewa po prostu były przerażone skalą morderstw i po prostu chciały przeżyć. Albo my albo oni.
Kiedy słyszysz, że ktoś przeżył, zawsze spytaj, jak.
A nie może być słońce z dużej, jeśli chcemy podkreślić, że jest dla nas ważne?
Zależy ;)
Wydaje mi się, że zabranianie autorowi tworzenia metafor nie pomaga w jego rozwoju.
Nie, ale raz, nikt Ci nie zabrania tworzyć metafor, a dwa – ta metafora jest mało spójna.
Nosz kurnia, wiem przecież, klikło mi się przypadkiem… ;p
:)
Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.
Zrozumiałam dopiero dzisiaj. Mniej więcej :)
Ale mniej, czy więcej? :D
Mam nadzieję, że więcej, a z czasem będę rozumieć jeszcze więcej :)
Pytanie retoryczne :) A w ogóle, to chyba już wiesz, że nie mam serca ;)
:P
Może. A może po prostu ten raz był nieudany, bo posłużyłaś się nieodpowiednią dla siebie metodą?
Dlatego nie należy sobie wmawiać już od razu po jednym razie, że się do czegoś człowiek nie nadaje.
Dziękuję za skrótowe wytłumaczenie Unreliable Narratora, już trochę jaśniej, a pewnie z czasem jeszcze bardziej się rozjaśni.
A nie może być słońce z dużej, jeśli chcemy podkreślić, że jest dla nas ważne?
Zależy ;)
Od czego?
Wydaje mi się, że zabranianie autorowi tworzenia metafor nie pomaga w jego rozwoju.
Nie, ale raz, nikt Ci nie zabrania tworzyć metafor, a dwa – ta metafora jest mało spójna.
No może przesadziłam z tym zabranianiem. A jest mało spójna, bo?
Bez sztuki można przeżyć, ale nie można żyć
Mam nadzieję, że więcej, a z czasem będę rozumieć jeszcze więcej :)
I to jest słuszna koncepcja :)
Od czego?
Od całej masy rzeczy, co powoduje, że rozstrzygać należy przypadki indywidualne :)
No może przesadziłam z tym zabranianiem. A jest mało spójna, bo?
"Pozwalam słońcu otulić się promieniami." Do czego przyrównujesz tę sytuację? I czy to w ogóle jest metafora, po pierwsze? Jeżeli drzewo pozwala – to mogłoby się skutecznie sprzeciwić, nie pozwolić, a nie może, i raczej nie chce. W tym otulaniu jest coś miłego, troska – ale w niepozwalaniu jakieś odrzucenie tej troski. Czy to pasuje z obrazem słońca, który miałaś na myśli?
Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.
Bardzo udany szort, który poruszył ważne kwestie i sprowokował do ciekawej dyskusji.
Tarnino,
W tym otulaniu jest coś miłego, troska – ale w niepozwalaniu jakieś odrzucenie tej troski. Czy to pasuje z obrazem słońca, który miałaś na myśli?
Na pewno nie. Ech, pomyślę nad tym na dniach ;p Teraz mi głowa ciąży od poprawiania “Zabawy w dom”.
AP,
Bardzo udany szort,
dziękuję bardzo :)
który poruszył ważne kwestie i sprowokował do ciekawej dyskusji.
O, to bez wątpienia :)
Bez sztuki można przeżyć, ale nie można żyć
Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.