
Tekst na konkurs. Chyba zabawny.
Tekst na konkurs. Chyba zabawny.
Rozdział I
Postanowienie noworoczne.
Jak zapisać to, co na sercu zalega, gdy obawa przed konkursową dekonspiracją paraliżuje ciało i otępia zmysły? Jak należycie oddać myśli, skoro nie potrafię wypowiedzieć choćby jednego słowa? Jak być pewnym siebie, widząc całe otaczające nas zło?…
– Długo tak jeszcze planujesz biadolić? – przerwał mi nieznany głos.
– Ja… Co? Kim jesteś i czego ode mnie chcesz?!
– Nie poznajesz?
– Bynajmniej – odburknąłem.
– Ech… – westchnął Drugi Narrator. – Czekaj, czyli jednak mnie poznałeś, mam cię!
Tak, muszę uważać na didaskalia, ten gość je najwyraźniej widzi. Niepokojąca perspektywa, muszę przyznać…
– No, widzę, w końcu jestem tobą!
– Niemożliwe, sam jestem sobą. Znaczy, jestem tylko Ja i nikogo więcej już nie ma.
– Tak sobie wmawiaj, robaczku – zachichotał Drugi Narrator. – W ogóle to mam do ciebie pytanie. Z gatunku tych ważnych.
– Taaaak?
– Dlaczego piszesz o sobie wielką literą? To wyraz próżności, a przy okazji jest niepoprawnie językowo.
– Nie mam pojęcia, co masz na myśli… – Wzruszyłem ramionami.
– To zerknij sobie wyżej, jakieś pięć linijek temu napisałeś: „Ja”. Głupie to, naprawdę.
– Czy możesz wreszcie przestać mi przerywać? Planuję przelać na papier coś bardzo ważnego, przesłanie, ma się rozumieć. A przez ciebie nie słyszę własnych myśli!
– Niech ci będzie, w sumie i tak miałem skoczyć do sklepu. Wziąć też coś dla ciebie? Piwko, batonik?
– Dziękuję.
– Jesteś pewien? Serio, to żaden kłopot.
– Jestem pewien, idź już.
– No, okej, to do zobaczenia później i pamiętaj już, żeby nie biadolić. Nikt tego potem nie chce czytać.
– Albo wiesz co? – Tym razem ja westchnąłem przeciągle. – Kup mi energetyka, tylko koniecznie bez cukru, czipsy o obniżonej zawartości tłuszczu i batonik musli.
– Nowy Rok, nowy ty?
– Wal się, gościu!
– Tak tylko przypominam, że raczej nie widuje się na ulicy ludzi szczupłych, którzy trzymają w dłoni dietetyczną colę… – zachichotał i wyszedł.
Rozdział I
Postanowienie noworoczne.
(tym razem naprawdę, bo ostatnio brutalnie mi przerwano)
Skoro moja forma została rozbita tak, jak gdyby sam Gombrowicz (ale o gabarytach Mika Tysona) wskoczył mi na barana, to przejdę od razu do rzeczy.
Postanowiłem podjąć walkę z otyłością, tym razem na poważnie. Na przestrzeni ostatnich kilkunastu lat było wiele takich prób, jednak zawsze kończyły się porażką, więc tym razem zdecydowałem postawić wszystko na jedną kartę i zrezygnowałem z półśrodków. Nie będzie więc obrzydliwej diety pudełkowej z półproduktów najgorszej jakości, przepłaconych kulek mocy czy nawiedzonych trenerów personalnych z zaburzeniami odżywiania i osobowości (niekoniecznie w tej kolejności).
Siódmego lutego (symbolicznie, bo to dzień urodzin mojej córki) w samo południe, na wcześniej zarezerwowanym i opłaconym ringu, stoczę pojedynek z otyłością w formule mieszanych sztuk walki, czyli MMA. Nie przewiduję żadnych negocjacji ani brania jeńców. Odbędzie się czyste, wręcz pierwotne, mordobicie, w którym wszystkie chwyty są dozwolone (oczywiście z uwzględnieniem aktualnie obowiązującego regulaminu). Zwycięzca może być tylko jeden i zgarnie całą pulę, czyli w tym przypadku: moje życie!
– Przecież ty nie umiesz się bić – zauważył trzeźwo Drugi Narrator, który zdążył w międzyczasie wrócić ze spożywczaka.
– Będę improwizował – odpowiedziałem z godnością.
– Otyłość to cwana bestia i zna wszystkie twoje sztuczki. W końcu jesteście razem od… – Urwał w połowie zdania i zaczął wykonywać w głowie skomplikowane obliczenia matematyczne. – Cholera, od bardzo dawna.
– Nie pomagasz, wiesz?
– Słuchaj, masz trochę ponad miesiąc na przygotowania. Opcje są dwie. Po pierwsze, możesz zapisać się na siło…
– A ta druga opcja? – przerwałem Drugiemu Narratorowi (dygresja na marginesie – on w ogóle nie bierze udziału w narracji, a tylko gada wewnątrz mojej głowy, więc chyba będę go nazywał „Głosem”).
– Namów żonę na wieczorne ćwiczenia i oglądaj dużo poradników na YouTube. – Widząc mój lubieżny uśmieszek, dodał: – Serio, miałem na myśli ćwiczenia. Kupiłeś jakiś czas temu składaną bieżnię, więc biegaj!
Rozdział II
Dlaczego nie wyszło tak, jak planowałem.
– Matko, jaka jestem zmęczona. Przepraszam, ale nie dam rady dzisiaj ćwiczyć. Może przełożymy to na weekend?
Bardzo chciałem, żeby Wiola tak powiedziała, ale zamiast tego z jej ust wyszło jakieś takie niezrozumiałe:
– To co, ćwiczymy? Rozkładaj bieżnię, a ja się przebiorę w sportowe ciuchy.
– Kobieto, jest prawie dwudziesta pierwsza, jestem wycieńczony… – wysapałem.
– Jesteś chodzącym… – Otaksowała mnie wzrokiem, po czym zrobiła kwaśną minę. – Znaczy, leżącym, demotywatorem. Niedługo masz walkę. Już zapomniałeś, leniuszku?
– Mam ci zacząć wymieniać, ile dzisiaj rzeczy zrobiłem? Przypomnieć ci, kochanie – powiedziałem z przekąsem – jak to zawiozłem i odebrałem dzieciaki z przedszkola, wyrzuciłem śmieci, zrobiłem obiad i po nim posprzątałem, naprawiłem szafkę w łazience, kąpałem maluchy i usypiałem córkę?
– Pewnie, bo w tym czasie ja odpoczywałam! – rzuciła ze złością.
– Tego nie powiedziałem…
– Ty nigdy nic nie mówisz!
– Kłócicie się? – zapytał z ekscytacją Głos, który kiedyś był Drugim Narratorem.
– Kto to powiedział?! – krzyknęła przerażona Wiola.
– Głos w mojej głowie – odpowiedziałem niechętnie.
– To dlaczego ja też go słyszę, skoro jest w twojej głowie?
– Promocja świąteczna – wtrącił Głos.
– Jaka znowu, świąteczna? Przecież święta się skończyły. A ty się, Wiola, uspokój, zaraz to ogarnę.
– To nie na moje nerwy, jadę na weekend do rodziców, radź sobie.
– Jak to do rodziców, na weekend? A co z dziećmi?
– To twoja historia – wypaliła Wiola. – Jak nie będziesz o nich wspominał, to nie będzie problemu. No, to na razie! I powodzenia w walce! – rzuciła na odchodne i zniknęła.
– Jakby się nad tym zastanowić, to ma to sporo sensu – zauważył trzeźwo Głos. – Rodzina i obowiązki trochę przeszkadzały, a tak możemy skupić się na przygotowaniach do walki z otyłością.
– W sumie…
Rozdział III
Przygotowania do walki z otyłością.
Gdy zacząłem przygotowania, waga, z żałosnym piskiem wyginanego aluminium, wskazywała dziewięćdziesiąt siedem kilogramów. Teraz, po kilku tygodniach intensywnego treningu myślowego, podwójnej diecie (ze względu na zwiększone zapotrzebowanie kaloryczne) oraz maratonie filmowym z Brucem Lee, Chuckiem Norrisem oraz Yamamotoyamą Ryūta (chyba tak to się odmienia), ta sama waga najwyraźniej się zepsuła, gdyż wyświetlany wyrok pokazywał o jedną cyfrę za dużo.
Idealny plan treningowy zakłada zwiększenie masy, a potem rzeźbę. Pierwszą część zrealizowałem wyśmienicie, w przypadku drugiej musiałem improwizować, więc, z braku lepszego pomysłu, skleiłem model samolotu. Zawsze to jakieś rękodzieło.
– Jesteś żałosny – powiedział Głos.
– To nie było miłe – odpowiedziałem zasmucony.
– Będziesz płakał?
– Tak. Myślę, że tak…
– To przestań, zanim jeszcze zacząłeś. Ubieraj się szybko i wychodzimy, mam plan.
– Jaki?
Oczy Głosu zapłonęły żywym ogniem. Znaczy, zapłonęłyby, gdyby nie był tylko głosem w mojej głowie, a miał materialną postać. I oczywiście, gdyby miał twarz, taką tradycyjną, z oczami. Nieważne.
– Sprytny! A jaki niby? – żachnął się Głos.
Chwiejnym krokiem szedłem w kierunku, który wskazywał mój niewidoczny (ale wyjątkowo upierdliwy i niemiły) przyjaciel. Nie będę ukrywał, zasapałem się jak jasna cholera. Miałem już dość wszystkiego i wszystkich, gdy powiedział:
– Jesteśmy na miejscu.
Uniosłem głowę i zobaczyłem przeszklony, nowoczesny budynek z neonowym szyldem, na którym pysznił się uśmiechnięty biceps (to jest w ogóle legalne?) w towarzystwie smukłej i wysportowanej łydki.
Jak zaczarowany, niczym glonojad, przywarłem do szyby i obserwowałem krzątających się we wnętrzu ludzi. Spoconych, uśmiechniętych i spoconych (powtarzam dla podkreślenia wagi słowa, więc proszę nie wskazywać tego w łapankach!), a do tego… O zgrozo… Szczupłych!
– Więc zabrałeś mnie na siłownię? Dzień przed zaplanowanym terminem walki?
– Tak! – Głos aż podskoczył z ekscytacji i nadział się na moją potylicę.
– W czym ma to mi niby pomóc? Wchłonę kosmiczną energię i pozytywne myśli, a następnie odjadę ku zachodowi słońca w ferrari, które tylko czekało, aż do niego wsiądę? Trąci mi tandetą, nawet jak na ciebie.
– Nic nie rozumiesz.
– To mnie oświeć, proszę.
– Na wybrzeżu Kazuarin w Papui Zachodniej mieszkało kiedyś plemię Asmatów. – Głos ściszył głos. – To byli wyjątkowo paskudni kanibale, ale tacy trochę… Z braku lepszego określenia, mistyczni.
– Mistyczni. Kanibale? – powtórzyłem z przekąsem.
– Oni wierzyli, że zjadając mózg ofiary, przejmują jej wiedzę i mądrość – kontynuował niewzruszony.
– Okej, czyli plan polega na zjedzeniu trenera personalnego? To mi chcesz powiedzieć? To jest ten twój sprytny pomysł?
– Skądże znowu! – zaprzeczył Głos. – Zasada jest prosta jak budowa cepa. Chcesz mądrość, zjadasz mózg. Chcesz sylwetkę, pijesz pot.
W tym momencie wiedziałem już dwie rzeczy. Po pierwsze, walkę z otyłością (tradycyjnie już) oddam walkowerem. Po drugie, słyszenie głosów, czy nawet Głosów, to nie jest zdrowy objaw, więc muszę odwiedzić specjalistę…
…ale jutro. Dzisiaj będę realizował dwa słowa obcego pochodzenia: binge watching.
Rozdział IV
Szach-mat, frajerze!
Siódmy lutego wypadł w tym roku w piątek, jednak nie miałem w sobie tyle samozaparcia, by pójść do pracy. Leżałem więc spokojnie w łóżku i kontemplowałem fakt, że gdybym celowo nie przestał pisać o dzieciach, to córka właśnie obchodziłaby urodziny. Teoretycznie powinienem też właśnie walczyć z otyłością, ale odpuściłem zupełnie.
Problem polega na tym, że ona nie odpuściła. Niespodziewany dzwonek do drzwi sprawił, że poderwałem się na równe nogi.
– Ki czort?! – krzyknąłem niezbyt uprzejmie.
– Dzień dobry, czy ma pan chwilę, żeby porozmawiać o naszym zbawcy, Cholesterolu? – Dobiegł mnie cichy głos zza drzwi.
– Eeeee – odpowiedziałem nieszczególnie elokwentnie.
– Szykuj dupę, będzie piekło – dodał Głos.
Zagrzmiało, zabrzęczało, po czym powietrze wypełniła potężna eksplozja. Otyłość bez ostrzeżenia wparowała do mieszkania. Próbowałem się bronić, jednak bezskutecznie. Dopadła mnie i zaczęła bez litości okładać po twarzy. Lewy sierpowy, prawy, kopnięcie w okolice krocza, splunięcie. Padłem na podłogę, jednak napastniczka nie przestawała. Oczy zaszły mi krwią, pewnie z rozciętego czoła.
Otyłość cofnęła się o dwa kroki i w geście triumfu uniosła obie ręce.
– Jestem wszechpotężna, rozumiesz?! Zawładnęłam Stanami Zjednoczonymi, w moich szponach jest cała zachodnia Europa. Jeżeli tylko zechcę, to i Polska będzie moją własnością! – krzyczała w ekstazie.
– Przepraszam bardzo, dobra pani. Niestety, ale Polszy to my nie sprzedajemy, aj waj… – wtrącił Głos, po czym wyszedł zza zasłony i poprawił pejsy.
– Kim ty w ogóle jesteś? Od jak dawna czaisz się w ukryciu?
Głos w odpowiedzi jedynie pobłażliwie się uśmiechnął.
Otyłość, w obawie przed łatką antysemity, nie skomentowała.
Ja zrobiłem się głodny, więc czekałem, aż sobie pójdą, żeby zamówić kebab.
Puenty nie dostrzeżono.
Heheh. Dobre to! Póki co najlepsze opowiadanie biorące udział w konkursie, moim zdaniem.
Końcówka najlepsza, behehehe :D
Klikam :)
Bez sztuki można przeżyć, ale nie można żyć
@HollyHell91
Jak opisał mnie pewien zacny Bard: "Szyszkowy Czempion Nieskończoności – lord lata, imperator szortów, najwspanialsza portalowa Szyszunia"
Jak na krótki traktat – to jednak jest trochę długi
Traktat czy trakt ważne, że wiedzie do celu. ;)
@gabinetzabiegowy
@Koala75
Najważniejsze to iść do przodu
Jak opisał mnie pewien zacny Bard: "Szyszkowy Czempion Nieskończoności – lord lata, imperator szortów, najwspanialsza portalowa Szyszunia"
Przeczytawszy.
Babska logika rządzi!
@Finkla
Jak opisał mnie pewien zacny Bard: "Szyszkowy Czempion Nieskończoności – lord lata, imperator szortów, najwspanialsza portalowa Szyszunia"
Ale to ja czy szanowny Anonim? ;-)
Babska logika rządzi!
Jak opisał mnie pewien zacny Bard: "Szyszkowy Czempion Nieskończoności – lord lata, imperator szortów, najwspanialsza portalowa Szyszunia"
Postanowienie noworoczne.
Po tytułach rozdziałów nie ma potrzeby stawiania kropek (choć wg PWN można).
Jak zapisać to, co na sercu zalega, gdy obawa przed konkursową dekonspiracją paraliżuje ciało i otępia zmysły?
… my God.
Jak oddać należycie myśli
Akcent: Jak należycie oddać myśli.
Jak być pewnym siebie, widząc całe otaczające nas zło?
?
No widzę
No, widzę.
To wyraz zbędnej próżności, a przy okazji jest niepoprawnie językowo.
A jest jakaś potrzebna próżność? I nie jest niepoprawne, tylko megalomańskie.
Planuję przelać na papier coś bardzo ważnego, przesłanie ma się rozumieć.
Ważny przecinek: Planuję przelać na papier coś bardzo ważnego, przesłanie, ma się rozumieć.
No okej
No, okej.
którzy trzymają w dłoniach dietetyczną Colę
W dłoniach?
ostatnio brutalnie mi przerwano
To chyba ma być wskazówka…
Skoro moja forma została rozbita tak
…?
Postanowiłem zawalczyć z otyłością
Postanowiłem ZACZĄĆ walczyć z otyłością. Do jasnej ciasnej. Albo podjąć walkę. Anonim powtórzy sobie aspekty czasownika, bo będzie kartkówka.
Na przełomie ostatnich kilkunastu lat
https://wsjp.pl/haslo/podglad/30256/przelom/5107688/granica-w-czasie (https://sjp.pwn.pl/poradnia/haslo/na-przelomie;7330.html ) Na przestrzeni ostatnich kilkunastu lat.
zrezygnowałem z jakichkolwiek półśrodków
"Jakichkolwiek" zbędne.
stoczę pojedynek z otyłością w formule mieszanych sztuk walki
… w czym? https://wsjp.pl/haslo/podglad/24318/formula/3843569/sposob-postepowania
Odbędzie się czyste, wręcz pierwotne, mordobicie, w którym wszystkie chwyty są dozwolone (oczywiście z uwzględnieniem aktualnie obowiązującego regulaminu).
Oksymorony bywają śmieszne.
zaczął wykonywać w głowie skomplikowane obliczenia matematyczne
A są jakieś inne?
– A ta druga opcja? – Przerwałem
Paszczowe, małą.
Serio, miałem na myśli ćwiczenia.
Była ponoć taka książka "Tracimy na wadze poprzez seks". Metoda dobra jak każda inna…
wysapałem cienkim głosem
Cienki głos to głos piskliwy – jak to się ma do sapania?
– rzuciła ze złością.
Zbędne, widać z kontekstu.
zapytał z ekscytacją Głos
Co Wy wszyscy z tą ekscytacją?
Rodzina i obowiązki trochę przeszkadzały, a tak możemy skupić się na przygotowaniach do walki z otyłością.
Złej baletnicy… :P
wyświetlany wyrok zawierał o jedną cyfrę za dużo
Dlaczego "wyrok", a nie "wynik", i w jaki sposób jedno lub drugie może cokolwiek "zawierać"?
– To nie było miłe – odpowiedziałem zasmucony.
Angielskawe.
miał jakąkolwiek materialną postać
"Jakąkolwiek" zbędne.
wskazywał mi mój niewidoczny
Jeden zaimek spokojnie do skasowania.
szyldem, z którego pysznił się
Szyldem, na którym pysznił się.
Jak zaczarowany, niczym glonojad
A najlepiej jak zaczarowany glonojad :P
(powtarzam dla podkreślenia wagi słowa, więc proszę nie wskazywać tego w łapankach!
:P
Głos aż podskoczył z ekscytacji i nadział się na moją potylicę.
Ostra potylica i znowu ekscytacja?
Chcesz mądrość, zjadasz mózg. Chcesz sylwetkę, pijesz pot.
Nie spodziewam się już po tym tekście wielkiej logiki, ale – wut? :D
eksplorował dwa słowa obcego pochodzenia
Z jakiej planety przybyło to zdanie? Melmac? :P https://wsjp.pl/haslo/podglad/70197/eksplorowac
bingie watching
A nie: binge?
Siódmy lutego wypadł w tym roku w piątek, jednak nie miałem w sobie tyle samozaparcia, by pójść do pracy.
I jak to wynika jedno z drugiego?
to właśnie córka obchodziłaby urodziny
A nie: to córka właśnie obchodziłaby urodziny?
Dobiegł mnie cichy głos zza drzwi.
Hmm. https://fantazmaty.pl/pisz/poradniki/jak-zapisywac-dialogi/#klopotliwe_uslyszal
powietrze wypełniła potężna eksplozja
…?
napastniczka nie przestawała
Hmm.
Puenty nie dostrzeżono.
Ano, nie.
Frustracja wyładowana, drogi Autorze? To dobrze. Jest tu parę momentów, w których coś na kształt uśmiechu zaczęło się rysować na mojej skrzywionej fizjonomii, ale – hmm. Szybko przestało. I czy był to dobry uśmiech, no, nie wiem. Metafikcja i humor słowny zwykle mi się podobają, więc nie wiem, co tu nie wyszło.
Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.
@Tarnina
Jak opisał mnie pewien zacny Bard: "Szyszkowy Czempion Nieskończoności – lord lata, imperator szortów, najwspanialsza portalowa Szyszunia"
Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.
Chciałabym w końcu przeczytać coś optymistycznego!
@Irka_luz
Jak opisał mnie pewien zacny Bard: "Szyszkowy Czempion Nieskończoności – lord lata, imperator szortów, najwspanialsza portalowa Szyszunia"
Opowiadanie z pomysłem, a nawet wieloma pomysłami. Przemyślane. Językowo zgrabne, ciekawe metafory, surrealistyczny klimat. Mimo sporej dozy surrealizmu nie odbiega od rzeczywistości na tyle, żeby nie można wczuć się w bohatera. Czytałem z uśmiechem na twarzy, wyobrażając sobie poszczególne scenki. Na razie jedno z trzech opowiadań konkursowych, które wpłynęło pozytywnie na mój nastrój.
(pomiędzy opowiadaniami powinienem wpadać w głęboką depresję, wtedy powyższe zdanie będzie spełnione dla większej ilości utworów :) )
@Marzan
Jak opisał mnie pewien zacny Bard: "Szyszkowy Czempion Nieskończoności – lord lata, imperator szortów, najwspanialsza portalowa Szyszunia"
„Traktat”, choć krótki, doskonale ilustruje bezsens podejmowania wszelkich postanowień noworocznych. Dobrze się czytało, ale nie mogę powiedzieć, że mnie rozśmieszyło.
…trzymają w dłoni dietetyczną Colę… → …trzymają w dłoni dietetyczną colę…
Nazwy napojów piszemy małą literą. PWN – Słownik języka polskiego
Postanowiłem podjąć walkę z otyłością, tym razem na poważnie. Na przestrzeni ostatnich kilkunastu lat podejmowałem wiele… → Nie brzmi to najlepiej.
…w formule mieszanych sztuk walki, czyli em–em–a. → …w formule mieszanych sztuk walki, czyli MMA.
– Otyłość to cwana bestia i zna wszystkie twoje sztuczki. W końcu jesteście razem od… – urwał w połowie zdania… → Skoro urwał to przestał mówić, więc didaskalia wielką literą: Urwał w połowie zdania…
…odjadę ku zachodowi słońca w Ferrari… → …odjadę ku zachodowi słońca w ferrari…
Nazwy samochodów piszemy małą literą. marki samochodów – Poradnia językowa PWN
Szach–mat, frajerze! → Szach-mat/ Szach mat, frajerze!
…Polszy to my nie sprzedajemy, ajwaj… → …Polszy to my nie sprzedajemy, aj waj…
Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.
@Regulatorzy
Jak opisał mnie pewien zacny Bard: "Szyszkowy Czempion Nieskończoności – lord lata, imperator szortów, najwspanialsza portalowa Szyszunia"
Świetnie, Anonimie! I nowa szyba wprawiona! ;)
Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.
Jak opisał mnie pewien zacny Bard: "Szyszkowy Czempion Nieskończoności – lord lata, imperator szortów, najwspanialsza portalowa Szyszunia"
Zwierzaki i samochody – w jednym gifie XD
Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.
Hej, przeczytałam traktat i poczułam bezcelowość walki z otyłością! No bo po co? Czy nie lepiej pokojowo, spokojnie, ewentualnie może jakieś sankcje… Dobrze się czytało, wciągnęło, chociaż skończyło się tak nagle…
Nie pierwszy raz zastanawiam się nad “proste jak budowa cepa”. Bo wydaje mi się, że młode pokolenie nie wie, co to jest cep. A po drugie, przecież kij ma prostszą budowę od cepa… więc skąd ten cep? Ale to tak na marginesie.
Podobało mi się! Klik.
@JolkaK
Jak opisał mnie pewien zacny Bard: "Szyszkowy Czempion Nieskończoności – lord lata, imperator szortów, najwspanialsza portalowa Szyszunia"
A po drugie, przecież kij ma prostszą budowę od cepa…
Nie jest to takie pewne, kij ma aż dwa końce… ;-)
Babska logika rządzi!
No i kij bardzo często występuje z marchewką.
Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.
A od marchewki już prosta droga do króliczka… no i Playboya;D
"nie mam jak porównać samopoczucia bez bałaganu..." - Ananke
Dobrze, że do króliczka droga prosta, bo łatwiej będzie go gonić, ale nie dogonić. ;)
Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.
Jak opisał mnie pewien zacny Bard: "Szyszkowy Czempion Nieskończoności – lord lata, imperator szortów, najwspanialsza portalowa Szyszunia"
Łuuu, dziewczyny :D (Kij to kij XD)
Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.
Bez kija nie podchodź. ;)
Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.
XD Kij ma budowę dopiero na poziomie komórkowym, a na oko prostego chłopa, to nie ma budowy XD
Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.
No to kij mu w oko. ;)
Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.
A czym Ci chłop zawinił? XD
Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.
Chłop żywemu nie przepuści. ;)
Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.
Jak się żywe napatoczy, chłop użyje se, a jużci! :D
Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.
Używajmy póki czas… ;)
Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.
No i to jest ciekawy pomysł na opowiadanie :) Nawet brak puenty wyszedł zabawnie ;). Rozmowa narratora z narratorem , którzy są równocześnie bohaterami, jest naprawdę dobre :). Klikam i pozdrawiam. Edit: Nie pisanie o dzieciach mnie rozbroiło;), a brak urodzin córki rozłożył na łopatki:).
"On jest dziwnym wirtuozem – Na organach ludzkich gra Budząc zachwyt albo grozę, Myli się, lecz bal wciąż trwa. Powiedz, kogo obchodzi gra, Z której żywy nie wychodzi nigdy nikt? Tam nic nie ma! To złudzenia! Na sobie testujemy Każdą prawdę i mit."
@Bardjaskier
Jak opisał mnie pewien zacny Bard: "Szyszkowy Czempion Nieskończoności – lord lata, imperator szortów, najwspanialsza portalowa Szyszunia"
Muszę przyznać, że pomysł ciekawy. Udziwnienie, które zatrzymuje uwagę, wypełniło swe zadanie do samego końca, więc opowiadanie nie nużyło. Niestety także nie rozbawiło, choć uśmiech się gdzieś tam pojawiał. Opko całościowo mi się podobało, a jego styl mi kogoś przypomina ;)
Pozdrawiam
@M.G.Zanadra
Jak opisał mnie pewien zacny Bard: "Szyszkowy Czempion Nieskończoności – lord lata, imperator szortów, najwspanialsza portalowa Szyszunia"
Cześć,
Ciekawe i pomysłowe. Z jednej strony mocno surrealistyczne, ale też życiowe. Zgrabnie napisane opowiadanie, dobre dialogi, więc przemknąłem przez nie jak błyskawica… a właściwie jak błyskawiczne były te ciosy otyłości w końcówce. Salw śmiechu może nie było, ale momentami rozbawiło. Powodzenia i pozdrawiam.
@JPolsky
Jak opisał mnie pewien zacny Bard: "Szyszkowy Czempion Nieskończoności – lord lata, imperator szortów, najwspanialsza portalowa Szyszunia"
Przeczytałam opowiadanie i nawet komentarze. I tu i tu się pośmiałam. Anonimie łączę się z tobą w odczuciach, bo też dostałam parę ciosów od tej wrednej suczy. (Jesli słowo sucz jest wulgaryzmem to proszę mnie upomnieć, poprawię)
Na początek dementuję pogłoski, które się tu i ówdzie pojawiły, to nie ja jestem Autorem tego opowiadania ;-)
Anonim (czy też może anonimka? kto wie) świetnie oddaje bezsens wszystkich postanowień. Nie tylko noworocznych.
A także, że w ogóle wszystko jest bez sensu.
Pod tym względem opowiadanie jest bardzo dobre. Niestety jest zbyt realistyczne, by było śmieszne.
Trochę nie przekonuje mnie jednak ostatnia scenka. W tym kondominium rosyjsko-niemieckim pod żydowskim zarządem powierniczym owszem Polszy nie sprzedają, ale już koncesje (np. na otyłość) z pewnością gotowi są spieniężyć ;)
Pozdrawiam i mimo że nie rozśmieszyło, to uważam, że jest na tyle dobre i mówi o sprawach ważkich, że mi kliknęło. Więc i mnie pozostaje jedynie kliknąć.
entropia nigdy nie maleje // Outta Sewer: Jim, indioto Ty, nadal chyba nie rozumiesz
@Nova
@Jim
Jak opisał mnie pewien zacny Bard: "Szyszkowy Czempion Nieskończoności – lord lata, imperator szortów, najwspanialsza portalowa Szyszunia"
Cała przyjemność po mojej stronie :)
entropia nigdy nie maleje // Outta Sewer: Jim, indioto Ty, nadal chyba nie rozumiesz
Hej!
Jak zapisać to, co na sercu zalega, gdy obawa przed konkursową dekonspiracją paraliżuje ciało i otępia zmysły?
O, to, to!
Ta dekonspiracja w konkursie grozi też każdemu, kto komentuje. Więc trzeba też mało komentować, albo sprytnie. Trudno tak pisać na konkursy, lecz nie pisząc też jest źle… :D
Podobają mi się Narratorzy i fakt, że jeden zostaje Głosem. ;)
Chcesz mądrość, zjadasz mózg. Chcesz sylwetkę, pijesz pot.
To mnie rozbawiło. XD
W sumie za wiele się nie dzieje, to głównie takie rozmyślania osoby z otyłością, jest w tym sporo gorzkiego humoru i puenta o tym, żeby się leczyć i badać, bo serio ta otyłość znokautuje. Aż przypomniałam sobie scenę z „Wieloryba”.
Pozdrawiam,
Ananke
Nie oglądałem “Wieloryba”. Dobre?
entropia nigdy nie maleje // Outta Sewer: Jim, indioto Ty, nadal chyba nie rozumiesz
Zmęczyło mnie to całe anonimowanie (jest w ogóle takie słowo?)… :D
Ananke
Dzięki za wizytę i (w gruncie rzeczy) pozytywny odbiór ;] Opko nie było nastawione na akcję, a właśnie rozważania, stąd :”traktat”… ;]
Jimie
Film podobno bardzo dobry, chociaż też jeszcze nie oglądałem :D
Jak opisał mnie pewien zacny Bard: "Szyszkowy Czempion Nieskończoności – lord lata, imperator szortów, najwspanialsza portalowa Szyszunia"
Nie wiedziałem, że już teraz tak jak na komendę wszyscy będą się odanonimizowywać :)
Myślałem, że jeszcze jakiś dzień dwa potrwają zgadywanki, czy coś :D
Gratki @cezary_cezary fajny tekst :)
entropia nigdy nie maleje // Outta Sewer: Jim, indioto Ty, nadal chyba nie rozumiesz
Większość jeszcze utajniona :D
Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.
Cezary, odbiór na pewno był pozytywny, co widać po komentarzu. :)
Już się część ujawniła, więc chyba też muszę… :)
Fajne burzenie czwartej ściany. Nie kojarzę drugiego narratora ani tekstu z narracją pierwszoosobową, w której ten narrator by z kimś dyskutował.
Humor jest, widzę kilka zabawnych pomysłów, puentę też dostrzegłam. Mała podpowiedź: jest na końcu. ;-)
Fabuła dość rozwinięta jak na ten konkurs. Nie wróżyłam bohaterowi zwycięstwa (wiadomo, jak to jest z postanowieniami noworocznymi), ale ciekawiło mnie, jaką drogą to się wszystko potoczy.
Bohaterowie ledwo naszkicowani, ale dają radę.
Puenta zaskoczyła, acz obawiam się, że otyłość nawet antysemityzmu się nie wystraszy. Przesłanie, że nic nie działa wydaje się dość przygnębiające…
Pod względem językowym w porządku, nic mi się w oczy nie rzuciło.
Głos aż podskoczył z ekscytacji i nadział się na moją potylicę.
A nie powinien nadziać się na ciemię?
Babska logika rządzi!
A nie powinien nadziać się na ciemię?
Hmmm. Raczej nie.
Chociaż może to była taka czaszka jak tych peruwiańskich kosmitów? XD
Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.
Jimie
Dzięki! ;]
Ananke
Twoje ujawnienie mnie zaskoczyło, nie ma co :D
Tarnino
Dzięki za grafikę poglądową! :D
Finklo
Nie kojarzę drugiego narratora ani tekstu z narracją pierwszoosobową, w której ten narrator by z kimś dyskutował.
Ha! Czyli byłem odrobinę oryginalny ;]
Bohaterowie ledwo naszkicowani, ale dają radę.
Bo tu w sumie nie o bohaterów chodzi, tak jest bardziej uniwersalnie. Narratorem może być każdy z nas ;]
A nie powinien nadziać się na ciemię?
Finklo, ja kończyłem podstawówkę, nie medycynę… :D Niemniej, zgodnie z rozpiską Tarniny, potylica pasuje bardziej niż ciemię :P
Najważniejsze, że się podobało ;]
puentę też dostrzegłam. Mała podpowiedź: jest na końcu. ;-)
^^
Jak opisał mnie pewien zacny Bard: "Szyszkowy Czempion Nieskończoności – lord lata, imperator szortów, najwspanialsza portalowa Szyszunia"
Ciemię i potylica. Hmmm. Z moich informacji (które nie są sprzeczne z grafiką od Tarniny) wynika, że na górze czaszki jest ciemię (potylica z tyłu, jak sama nazwa wskazuje). Wydawało mi się, że głos siedzi w czaszce. Jeśli podskoczy, to powinien walnąć w sufit – ciemię, względnie czoło. Chyba że właściciel czaszki leży na brzuchu, ale nic na to nie wskazuje.
Ha! Czyli byłem odrobinę oryginalny ;]
A ktoś twierdzi, że nie?
Babska logika rządzi!
Dzięki za grafikę poglądową! :D
Prościutko z internetów XD
Ha! Czyli byłem odrobinę oryginalny ;]
Lafferty, “Urwiska, które się śmieją” XD
Wydawało mi się, że głos siedzi w czaszce. Jeśli podskoczy, to powinien walnąć w sufit – ciemię, względnie czoło.
Aaaa, to inna sprawa, bo mnie się wydawało, że głos jest z tyłu, co prawda głównie z powodu tej potylicy… i na sufit trudno się nadziać.
Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.
Wiecie, głos jest niby w głowie, ale jak trzeba to i zza zasłony wyjdzie… ;) Nie przywiązywałbym się do miejsca przebywania Głosu;)
A ktoś twierdzi, że nie?
Czasem ja tak twierdzę.
Jak opisał mnie pewien zacny Bard: "Szyszkowy Czempion Nieskończoności – lord lata, imperator szortów, najwspanialsza portalowa Szyszunia"
Czasem ja tak twierdzę.
Eee tam. Oryginalność, podobnie jak szczęście i parę innych rzeczy, przypomina kota. Im bardziej za nią gonisz, tym bardziej ucieka. Jak nie będziesz gonił, to przyjdzie, albo nie przyjdzie, albo rozdrapie kanapę.
Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.
Czasem ja tak twierdzę.
W spory Cezarego z Cezarym to ja się nie zamierzam mieszać. ;-)
Babska logika rządzi!
Cześć, Doppelcesare!
Z żalem przyznaję, że nie odgadłbym, że to Ty. Z jednej strony jest absurdalnie, ale jakoś jednak inaczej.
Wyszło w sumie takie lekkie bizarro, tylko zamiast ekskrementów mamy otyłość ;)
Podobnie jak narrator, ja również toczę tę walkę i piątkowy wieczór jest od tego, żeby przegrywać. Szkoda. Chociaż może to i lepiej?
Pozdrówka!
Nie zabijamy piesków w opowiadaniach. Nigdy.
W spory Cezarego z Cezarym to ja się nie zamierzam mieszać. ;-)
Rzeczywiście, tak jest bezpieczniej… ;)
Salve, Singolo Croco!
Z jednej strony jest absurdalnie, ale jakoś jednak inaczej.
Bo, wbrew pozorom, ten tekst ma dla mnie bardzo osobisty wydźwięk… Może dlatego?
Chociaż może to i lepiej?
Cheat Day jest podobno potrzebny zeby nie stracić całkiem motywacji do walki. Gorzej jak się robi w tygodniu kilka takich. A potem same… ;>
Dzięki za wizytę!
Jak opisał mnie pewien zacny Bard: "Szyszkowy Czempion Nieskończoności – lord lata, imperator szortów, najwspanialsza portalowa Szyszunia"
Twoje ujawnienie mnie zaskoczyło, nie ma co :D
Taki miałam plan. :D