- Opowiadanie: Ananke - Ko ko ko

Ko ko ko

Ko ko ko... 

Do­kończcie ostat­nie słowo. ;-)

 

Pro­sta hi­sto­ria opo­wia­da­nia przez pod­mio­ty takie jak:

1. Pi­sarz

2. Szef

3. Duchy żuli
 

(chyba trzy prze­kleń­stwa?) 

Dyżurni:

ocha, bohdan, domek

Oceny

Ko ko ko

1. Pi­sarz

 

Ta hi­sto­ria nie ma po­cząt­ku. Wstę­py są nudne, a ja zo­sta­łem na siłę zatrudniony jako nar­ra­tor. Mam ją gdzieś, bo­ha­te­rów też, w ogóle wszyst­ko mi jedno, jak za­czną, jak skoń­czą, by­le­by tylko coś zro­bi­li, a ja to opi­szę i wrócę do domu.

Dzie­cia­ki cze­ka­ją, żona tę­sk­ni. Dobra, zmy­śli­łem to o ro­dzi­nie. Je­stem sa­mot­ny i chcę się napić. W pracy nie po­zwo­lą, a dziś Syl­we­ster. Każdy dokądś gna, im­pre­zy albo ro­dzi­ny-sri­ny, a mi zostało tylko wła­sne od­bi­cie. Mówią, że picie do lu­stra po­ma­ga, bo niby wi­dzisz kogoś na­prze­ciw­ko, a jak do­brze ci pój­dzie, to zo­ba­czysz wię­cej niż jedną osobę.

Taki mia­łem plan. Świę­to­wać w dużym, fajnym gro­nie. No ale na razie cze­kam na po­czą­tek tej dur­nej opo­wie­ści, bo za to mi płacą. 

Szlag, do­sta­nę ochrzan od szefa, że nie trzy­mam się ści­śle hi­sto­rii… Do­brze, że jesz­cze ni­cze­go nie spraw­dzał. Już, dobra. Le­ci­my z tym kok­sem.

 

Na po­la­nie ze­bra­li się wszy­scy chęt­ni. Nie, zbyt zwyczajnie to brzmi, więc może w gó­rach. Na szczy­cie. I jesz­cze nad wierz­choł­ka­mi uno­si­ła się mgła. Tak, a na ziemi leżał błyszczący śnieg. Ale nie każdy miał na sobie futro. Ogry i trol­le pry­cha­ły, aż para szła. Kra­sno­lud­ki były ubrane w czer­wo­ne płasz­cze, sy­ren­ka w szkla­nym akwa­rium na kół­kach co pe­wien czas pro­si­ła cza­ro­dzie­ja o ko­lej­ną por­cję magii, żeby woda jej nie za­mar­z­ła.

Wszy­scy coś tam mam­ro­ta­li pod no­sa­mi, nie­za­do­wo­le­ni, że Przy­dzie­la­ją­cy się spóź­nia. Trzy cen­tau­ry tu­pa­ły ko­py­ta­mi w lo­do­wa­tą zie­mię. Dwie blon­dyn­ki o chłod­nej uro­dzie pa­trzy­ły wy­nio­śle na resz­tę. Nie plot­ko­wa­ły, stały nie­ru­cho­mo. Hej, nie­ru­cho­mo! Okieł­znać bo­ha­te­rów – wie­cie, jakie to mę­czą­ce? To­tal­nie ole­wa­ją. Mają być czar­ne cha­rak­te­ry, a są gro­te­sko­wi. Mają być mą­drzy, a nie­ste­ty wy­cho­dzi to śmiesz­nie. Bun­tow­ni­cy mają za mało po­wo­dów, silne ko­bie­ty i tak na końcu sta­no­wią do­da­tek…

– Ko ko!

No to kto miał to futro? Oczy­wi­ście kury przy­stro­jo­ne w futra swo­ich wro­gów – lisów. I nie byle jakie kury, bo­ga­te, z ja­ja­mi w ko­szy­ku. Sprze­da­ją wła­sne dzie­ci, więc mają kasę. Tylko cią­gle noszą tan­det­ne na­szyj­ni­ki z ziar­na­mi – jed­nak po­dwór­ko­we zwy­cza­je nie chcą im wyjść z piór. A dwie kury piją z mi­se­czek bim­ber. Mają tupet!

Po­wiał lo­do­wa­ty wiatr, wresz­cie nadszedł Przy­dzie­la­ją­cy, wskakując na stół. Nie wia­do­mo z ja­kiej dziu­ry, bo lubi cie­pło, więc łazi pod­zie­mia­mi. Nie, zaraz, co on od­wa­lił? Miał być czar­ny, błysz­czą­cy, wiel­ki, długi! Niby wy­glą­dał jak wąż, ale jego łu­sko­wa­tą skórę, aż po czubek głowy, po­kry­wał ręcz­nie dzier­ga­ny ró­żo­wy strój. Wy­sta­wa­ły tylko prze­ćpa­ne oczy.

– Zzza­raz zzza­czy­na­my – oznaj­mił, w ogóle nie sy­cząc groź­nie, co po­wi­nien robić taki jak on, ma­gicz­ny wąż. Ech, czego ja wy­ma­gam od ta­kie­go pod­rzęd­ne­go opka pi­sa­ne­go za grosze.

– Rozz­z­po­czy­nam nabór chęt­nych do super opowiadania: “Przy­go­dy z ta­jem­ni­cą”.

Oczy­wi­ście zgło­si­li się wszy­scy, ina­czej po co ster­cze­li­by na szczy­cie tej ośnieżonej góry.

– Chce­my być poza ko­lej­ką – ode­zwa­ły się blon­dyn­ki, które przyszły jako ostatnie. – Wy­gry­zie­my kon­ku­ren­cję.

I odsłoniły szare kły. Więk­szość wam­pi­rzyc takie ma, o ile nie wy­bie­li. Daw­niej prze­bar­wio­ne zęby u wam­pi­rów sym­bo­li­zo­wa­ły po­tę­gę – tyle ofiar i sza­lo­nych, krwa­wych im­pre­zek. Póź­niej była ta moda na uda­wa­nie ludzi, “białe uśmie­chy” jak z re­kla­my, pu­dro­wa­nie bla­dych twa­rzy… Aż za­czę­li wy­my­ślać sy­pa­nie bro­ka­tem i inne pier­do­ły.

– Blon­di pozz­za ko­lej­ką – uznał Przy­dzie­la­ją­cy.

Zbun­to­wa­li się wszy­scy, po­wsta­ło za­mie­sza­nie, a wtedy jedna z wam­pi­rzyc chwy­ci­ła naj­bliż­szą kurę za gar­dło i na oczach resz­ty wy­ssa­ła ją do ostat­niej krop­ki krwi. I nie, żeby to trwa­ło se­kun­dę. Po pro­stu cza­ro­dziej był na tyle uprzej­my, że mach­nął różdż­ką i wytwo­rzył wokół dziew­czy­ny pole, od któ­re­go od­bi­ja­ły się pod­chmie­lo­ne kury pró­bu­ją­ce ra­to­wać to­wa­rzysz­kę. Ro­bi­ły przy tym tyle ha­ła­su i tak ma­cha­ły skrzy­dła­mi, że pióra la­ta­ły wszę­dzie. Jedno spa­dło na stół Przy­dzie­la­ją­ce­go, który wy­su­nął roz­wi­dlo­ny język.

– Dość! Nie zzza­kłó­cać ca­stin­gu.

Spra­wie­dli­wo­ści stało się za­dość, więc kury, które bezczelnie ha­ła­so­wa­ły tuż obok Przy­dzie­la­ją­ce­go, zo­sta­ły zdys­kwa­li­fi­ko­wa­ne. Wszyst­kie piły wcze­śniej bim­ber z miski, bo się zataczały.

Za to wam­pi­rzy­ce przy­ję­to do opo­wia­da­nia, teraz pełne sa­mo­za­do­wo­le­nia unosiły głowy wyżej niż…

A, z całej ekipy kur zo­sta­ła tylko jedna.

– Też chcę bez ko­lej­ki – za­żą­da­ła, wzla­tu­jąc.

– I co niby ro­bisz? – prych­nął Przy­dzie­la­ją­cy.

– Mówię po ludz­ku.

– To sły­szę! Ale co fan­ta­stycz­ne­go?

– No… nic. Chyba.

– To co tu w ogóle ro­bisz?

– Nie wiem, to miał być de­biut.

– Po­raż­ka. – Przy­dzie­la­ją­cy z iry­ta­cją po­dra­pał się koń­ców­ką ogona po łu­skach na po­licz­ku. – Na­stęp­ny.

Kura zwie­si­ła smęt­nie dziób. Wy­pi­ła bim­bru z mi­secz­ki. De­biu­ty nigdy nie na­le­żą do ła­twych. Kry­ty­ka spra­wia, że każde piór­ko oklap­nie. A ta kura wiele po­świę­ci­ła, żeby dojść na ten szczyt, w tej kon­kret­nej hi­sto­rii. Nikt nie wie­dział ile, bo była zwy­kłą kurą, a kogo ob­cho­dzą kury w opo­wia­da­niach?

Lecz ta wy­glą­da­ła ina­czej. Coś w jej oczach przy­po­mnia­ło mi, jak żyłem peł­nią pro­cen­tów i pi­sa­nia. Je­stem wy­mar­łym ga­tun­kiem. Ostat­nim pi­sa­rzem-żu­lem. Kiedy już wszy­scy pi­sa­rze wy­gi­nę­li, zo­sta­li­śmy tylko my – ostat­ni mocni na 40% – pi­sa­rze-żu­le. Ale i nas wy­pie­rał zdro­wy tryb życia i nie­zdro­wy tryb mózgu. Na­de­szła era, w któ­rej roz­kwi­ta­li ćwi­czą­cy-nie­czy­ta­ją­cy.

Więk­szość pi­sa­rzy po­rzu­ci­ła to nie­mod­ne za­ję­cie, zwłasz­cza że AI za­wład­nę­ła ryn­kiem. Głów­nie przez to, że wpro­wa­dzo­no taki po­da­tek od pi­sa­nia, że lu­dziom się ode­chcia­ło. Bo­ga­ci i tak nigdy nie pi­sa­li, więc kogo by­ło­by stać na opła­ce­nie hor­ren­dal­nych kwot?

No, nas – praw­dzi­wych pi­sa­rzy. Tylko że przez po­dat­ki tra­ci­li­śmy ostat­nie oszczęd­no­ści oraz ro­dzi­ny, które od­rzu­ca­ły bie­da­ków. A to wszyst­ko tylko za pu­bli­ka­cje, żeby sta­nąć na półce obok dzie­sią­tek AI. Ludz­ki wy­twór wśród tych hi­sto­ry­jek od ma­szyn. I tak pięk­nie, jak pi­sa­li­śmy, z tego stre­su sta­cza­li­śmy się na dno z flasz­ka­mi w rę­kach, aż na­zwa­no nas pi­sa­rza­mi-żu­la­mi.

To były czasy…

Tyle glę­dzi­łem, a w opo­wia­da­niu jesz­cze nic się nie wy­da­rzy­ło?! Cho­le­ra, szef mnie opie­przy. Mo­głem nie pić tego bim­bru od kur…

 

2. Szef

 

PRZE­RWA TECH­NICZ­NA – WIL­CZY BILET DLA NAR­RA­TO­RA

 

Wy­wa­li­łem tego żula, bo ileż można się z takim uże­rać. Klo­szard za­chwy­co­ny kurą, no ja pier­do­lę, ileż można słu­chać tego smę­ce­nia o cza­sach, kiedy był coś wart.

Sam to do­koń­czę, a co. Też umiem pisać, nie?

Akcja dzie­je się, jak wia­do­mo (bo było wspo­mnia­ne) na szczy­cie góry. I teraz do­dat­ko­wo pada śnieg. To ładne. Nie jak pada (ale to też), tylko po pro­stu widok jest super. Aż nagle sta­nął mi przed ocza­mi troll. Sta­nął i gapił się, i był zły, że pada, a on bez pa­ra­so­la. W sumie wszy­scy stali, tyle że mnie nie wi­dzie­li, ale też wku­rze­ni.

Jak ich opi­sać? No ileż można pisać. Le­piej bym fotkę strze­lił. Albo na­ry­so­wał, o! Ry­su­ję nie­źle i szyb­ko. Tro­chę sła­biej mi idzie ry­so­wa­nie, niż pi­sa­nie, ale by­ło­by wia­do­mo, jak wy­glą­da sy­tu­acja. Tylko nie lubię ma­lo­wać takich dużych grup, ale…

O, coś się dzie­je! Kura zrzu­ci­ła lisie futro na zie­mię, pod­sko­czy­ła do węża…

 

 

Tak, zro­bi­łem szyb­ki ry­su­nek tej sceny. Czy każdy widzi, co się stało?! To nie­sa­mo­wi­te! Kura to zro­bi­ła! O mój Borze szu­mią­cy gdzieś w do­li­nach tych ma­je­sta­tycz­nych gór! Co to była za akcja! I to ja ją na­ma­lo­wa­łem, wi­dzia­łem, opi­sa­łem!

Było tak, że kura sko­czy­ła i za­trze­po­ta­ła skrzy­dła­mi, każdy się zdzi­wił, ale nie prze­jął. Pod­le­cia­ła do węża i resz­ta uzna­ła, że kura chce coś po­wie­dzieć, a ona drap­nę­ła go ostrym pazurem, a potem dziobem wy­dłu­ba­ła oko! 

Niech to dunder świśnie!

Oko leży na za­mar­z­nię­tym śnie­gu, krwa­wi, Przy­dzie­la­ją­cy wije się na stole jak po ope­ra­cji, emo­cje się­ga­ją szczy­tu środ­ko­wej góry!

Trol­le ryczą, wam­pi­rzy­ce pró­bu­ją do­paść kurę, cza­ro­dziej stoi i mruga jak przy­głup, woda w akwa­rium sy­ren­ki za­mar­z­ła, dziew­czy­na pisz­czy i nikt jej nie po­ma­ga, to­tal­ne lek­ce­wa­że­nie praw sy­re­nich, wszystkie isto­ty ogar­nął szał!

No, pra­wie.

W sumie wszy­scy stoją i tyle, a kura znik­nę­ła.

– Wzz­zna­wiam ca­sting. – Przy­dzie­la­ją­cy już bez oka wśli­zgu­je się na stół. Za­pła­cił cenę za bycie tym de­cy­du­ją­cym. Jak ja, mu­sząc pisać, a nie wy­da­wać roz­ka­zy pod­wład­nym, co lubię bar­dziej.

Wszy­scy okla­pli, bez werwy się zgła­sza­ją. Ileż można bazgrać wstęp, nie wiem, po co ten pi­sarz-żul tyle czasu zmarnował. Trze­ba robić takie rze­czy po mi­strzow­sku, o tak:

Przy­dzie­la­ją­cy wy­brał osoby bio­rą­ce udział w opo­wia­da­niu, a były to trol­le, wam­pi­rzy­ce, ogry, elfy sto­ją­ce na ubo­czu, ale oczy­wi­ście we­pchnię­te tam bez dys­ku­sji, no i kra­sno­lu­dy, co się spóź­ni­ły.

Co z tymi, któ­rzy chcie­li być w tym opo­wia­da­niu, lecz Brzy­twa Lema ich prze­rżnę­ła? Będą w nie­wi­dzial­nej hi­sto­rii. Tej, co toczy się gdzieś tam, obok tych zmy­ślo­nych.

I ko­niec, fi­ni­to, a ja mam już labę.

 

3. Duchy żuli

 

Hi­sto­ria Przy­dzie­la­ją­ce­go do ca­stin­gu na ko­lej­ne opo­wia­da­nie do­bie­gła końca. Szef pi­sa­rza-żu­la z wy­ra­zem sa­mo­za­do­wo­le­nia wró­cił do domu i przy­znał sobie pod­wyż­kę, uci­na­jąc pre­mię pra­cow­ni­kom. Tak już robią pry­wa­cia­rze, co zwy­kłe­go czło­wie­ka do­ce­nić nie po­tra­fią.

Bied­ny ko­le­ga Janusz, który stra­cił pracę i sens życia, siadł z bim­brem na plaży. Może do nas do­łą­czy. Je­ste­śmy du­cha­mi pi­sa­rzy-żu­li, trwa­my po­mię­dzy czwar­tą ścia­ną a świa­tem wy­obra­żeń. I opi­su­je­my to, o czym każdy za­po­mniał.

 

Kura wró­ci­ła do kur­ni­ka w pełni chwa­ły. Miała krew ma­gicz­ne­go węża na pa­zu­rach, a to był już ostat­ni skład­nik elik­si­ru. Do pa­no­wa­nia nad świa­tem? Do przy­ję­cia innej formy? Ochro­ny przed li­sa­mi? Nie, to było coś in­ne­go. Atra­ment wsą­cza­ny pro­sto do żył.

I kiedy ostat­ni pi­sarz-żul prze­pi­jał życie, pierw­sza ku­ra-żul za­czy­na­ła uży­wać pa­zu­ra, żeby prze­lać na pa­pier swoją hi­sto­rię.

Ona – Po­grom­ca Węża, Kura Wspa­nia­ła, Kura Pi­sar­ka, Kura Le­gen­da.

Ma­gicz­ny atra­ment pły­nie w jej krwi, a bę­dzie tam pły­nął po wsze czasy i zo­sta­nie prze­ka­za­ny z po­ko­le­nia na po­ko­le­nie.

Bo pi­sa­nie, to kury mają we krwi.

Razem z bim­ber­kiem.

 

Dokończyliście ostatnie słowo?

Ko ko ko­gni­ty­wi­sty­ka. 

Koniec

Komentarze

W czasie lektury, czułem się jak bym był w malignie. Tylko tyle mogę napisać.

Pisarz mi się podobał. Był świeżutki i rokował, że coś z niego wykiełkuje.

Natomiast zadeptały biedaka kury w lisich futrach.

Jest nieco zabawnie, to na pewno na plus, ale jak dla mnie za dużo absurdu, za mało sensu.

"nie mam jak porównać samopoczucia bez bałaganu..." - Ananke

Pan_Ismael

 

 

 

Ambush

Witaj. :)

Absurd śmieszy i powala! :)

Tutaj widzę brak kropki w wypowiedzi:

– Porażka – Przydzielający z irytacją podrapał się końcówką ogona po łuskach na policzku.

Ilustracje i gify śliczne. :) Dlatego mam swój typ. ;)

Pozdrawiam serdecznie, powodzenia w konkursie, klik za pomysł. :)

Pecunia non olet

Bruce 

heart

Pecunia non olet

Cóż, Anonimie, mam wrażenie, że absurd zdecydowanie wysunął się na plan pierwszy i w ten sposób humor został zepchnięty w niebyt.

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Regulatorzy

Anonimie, czytanie czasem też.

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Regulatorzy

;D

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Opowiadanie naprawdę dobrze się czytało. Szczypta humoru, chyba znacznie więcej goryczy i dystansu. Co jakiś czas się uśmiechałem, a chwilę później robiło się smutno. Absurd mnie nie raził, był nawet wdzięczny. Może zdążyłem się przyzwyczaić do absurdów :) Przekleństwa też w miarę “naturalnie” wpasowały się w opowiadanie.

Rozbawiła mnie narracja szefa. Bardzo dobrze uchwycone relacje szef-pracownicy oraz typowe “przecież ja potrafię to zrobić lepiej, niż te patałachy, których zatrudniam”.

Końcówka smutniejsza niż całość opowiadania.

Regulatorzy

 

Marzan

ja zostałem na siłę przydzielony jako narrator

Hmm. Zatrudniony?

Dobra, zmyśliłem to o rodzinie.

Nie musisz tłumaczyć, co zmyślił, skoro właśnie to powiedziałeś.

Każdy gdzieś gna

Dokądś.

No ale na razie czekam na początek tej durnej opowieści, bo za to mi płacą.

No, ale. I nastawiwszy czytelnika jakże optymistycznie…

Nie, zbyt zwyczajnie to brzmi,

Hmm.

Krasnoludki nosiły czerwone płaszcze

Były ubrane w. Noszenie jest habitualne.

silne kobiety i tak na końcu stanowią dodatek

?

No to kto miał to futro

No, to kto miał to futro?

Oczywiście kury przystrojone w futra

Oczywiście, kury przystrojone w futra.

Tylko ciągle noszą tandetne naszyjniki z ziarnami

Hmm?

nie chcą wyjść im z piór

Nie chcą im wyjść z piór.

Nie wiadomo z jakiej dziury, bo lubi ciepło

Nie wiadomo, z jakiej dziury, bo lubi ciepło.

jego łuskowatą skórę pokrywał ręcznie dziergany różowy strój, aż po czubek głowy

Hmmmmm. Może: jego łuskowatą skórę, aż po czubek głowy, okrywało ręcznie dziergane różowe wdzianko?

co ja wymagam

Czego ja wymagam.

pisanego za marną opłatę

Hmm. Za grosze?

mroźnej góry

Góra nie może być mroźna. Mroźny jest dzień albo wiatr, ale nie góra. https://wsjp.pl/haslo/podglad/12526/mrozny

Większość wampirzyc takie ma, o ile nie wybieli.

Hmm.

utworzył wokół dziewczyny pole

Wytworzył.

że ich pióra latały wszędzie

A są inne pióra? Skoro nie, to zaimek zbędny.

Jedno spadło na stół Przydzielającego

Nic nie było o stole.

Sprawiedliwości stało się zadość

…? Jak? Kto został potraktowany sprawiedliwie?

w bezczelny sposób

Bezczelnie.

Wszystkie piły wcześniej bimber z miski, bo się zataczały, odchodząc.

Przyczynowość biegnie wręcz odwrotnie.

Krytyka sprawia, że każde piórko oklapnie.

Polecam się :P

Nikt nie wiedział ile, bo była zwykłą kurą, a kogo obchodzą kury w opowiadaniach?

Nikt nie wiedział, ile. A dobrze napisane opowiadanie o kurze zainteresuje niejednego.

Coś w jej oczach przypomniało mi jak żyłem pełnią procentów i pisania.

Coś w jej oczach przypomniało mi, jak żyłem pełnią procentów i pisania.

Bogaci i tak nigdy nie pisali, więc kogo byłoby stać na opłacenie horrendalnych kwot?

Coś tu jest na bakier z logiką, a kwoty wymagają jakiegoś ukonkretnienia.

A to wszystko tylko za publikacje, żeby stanąć na półce obok dziesiątek AI

?

Ludzki wytwór wśród tych podobnych historyjek od maszyn.

Podobnych do czego?

I tak pięknie jak pisaliśmy, z tego stresu staczaliśmy się na dno

Pięknie się staczaliśmy? Hmm? I tak pięknie, jak pisaliśmy.

Stanął i gapił się i był zły

Stanął i gapił się, i był zły.

No ileż można pisać

No, ileż można pisać.

nie lubię malować tak dużej grupy

Nie lubię malować takich dużych grup.

istoty ogarnął szał chwili

Przydałoby się jakieś: wszystkie istoty ogarnął szał. Ale chwili?

Zapłacił cenę bycia tym decydującym.

Cenę za bycie.

Jak ja, musząc pisać, a nie wydawać rozkazy podwładnym, co lubię bardziej.

Hmmmmmmm.

wybrał osoby biorące udział

Czyli te, co już brały. To w sumie do czego je wybrał?

Szef pisarza-żula z wyrazem samozadowolenia po wykonaniu pracy wrócił do domu

Hmm. Szef pisarza-żula z wyrazem samozadowolenia na twarzy wrócił do domu.

Do panowania nad światem? Do przyjęcia innej formy?

Czy eliksiry są do czegoś?

Bo pisanie to kury mają we krwi.

Bo pisanie, to kury mają we krwi.

Ko ko kognitywistyka.

Dinozaur.

 

Kochany Anonimie. Świat jest do luftu, ale nie ma obowiązku nie być taki i nie ma sensu się o to złościć. Jeśli Anonim zdołał wyterapiować targające nim uczucia, to bardzo dobrze i cieszę się szczęściem Anonima. Natomiast tekst szczególnie mnie nie ucieszył. Na pewno nie rozśmieszył.

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

Fajne to łamanie czwartej ściany. Spodobał mi się rysunek w środku opka, dzieło sztuki współczesnego malarstwa. No tylko trochę ten absurd i zabawa formą zabiła humor. No i też ten pisarz-żul jest bardziej smutny niż zabawny.

Kto wie? >;

Zainteresowało formą, ale nie rozbawiło. Konsekwentny absurd mi nie przeszkadzał. Powodzenia :)

Tarnina

 

 

 

 

 

Tarnina

 

 

 

 

 

Skryty

 

 

Koala75

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

 

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

Przeczytawszy.

Babska logika rządzi!

Niezłe. Fajnie napisane. Całość bardzo skomplikowana. Podobało mi się. Gdy szef wziął się do roboty, to tekst jakby obniżył loty. Nie wiem, czy to zamierzone, ale wyszło bardzo dobrze.

Klikam. Pozdrawiam!

 

Chciałabym w końcu przeczytać coś optymistycznego!

Żartobliwy tekst i owszem, ale nie rozbawił. Nie znużyło mnie, ale też nie zaciekawiło. Właściwie mam mieszane odczucia.

Przejęcie tekstu przez szefa było ciekawym zabiegiem, ale szkoda, że nie opisałeś samej akcji przejęcia, tylko oznajmiłeś, że tekst przejęty został.

pisarzali-żulami

Tu chyba wdarł się błąd?

 

Pozdrawiam

MG

Finkla

 

AP

 

Irka_Luz

 

M.G. Zanadra

Finkla odmachuje. ;-)

Babska logika rządzi!

Cześć,

 

Tak ogólnie mi się podobało i finalnie w miarę usatysfakcjonowało. Ciekawy pomysł z tym łamaniem czwartej ściany i podzieleniem narracji na trzy osoby, w sensie trzech narratorów. Chociaż nie wiem czy jednak kura-legenda ostatecznie nie skradła tego “show” wszystkim pozostałym zainteresowanym:) To, co trochę drażniło, to jest to (tak wiem, dużo tego “to” jak u Ciebie ko ko…) że w niektórych momentach absurd był tak absurdalny, iż przestawało być śmiesznie. Ale z grubsza albo i chudsza tekst trochę potrafił rozbawić.

Powodzenia w konkursie.

To tak, z jakiegoś względu najbardziej rozbawił mnie rysunek… Casting na szczycie góry przedstawiony z różnych narracji, doprawiony absurdem do granic możliwości… cóż mogę napisać? Mnie to kupiło i czytało się bardzo przyjemnie xD 

 

W ostatnim czasie jestem ogromnym fanem przełamywania czwartej ściany, więc tutaj także duży plus. 

 

Powodzenia w konkursie!

Jak opisał mnie pewien zacny Bard: "Szyszkowy Czempion Nieskończoności – lord lata, imperator szortów, najwspanialsza portalowa Szyszunia"

Finkla

 

JPolsky

 

 

cezary_cezary

 

Może nie rozkręcajmy spirali. ;-)

Babska logika rządzi!

Nadszedł czas na właściwe komentarze, bo gify miały zmylić czujność czytelników, aby nie wiedzieli, kto napisał. :D

 

Pan_Ismael

Mam nadzieję, że już lepiej. :D

 

Ambush

Pisarz mi się podobał. Był świeżutki i rokował, że coś z niego wykiełkuje.

Dziękuję heart

Natomiast zadeptały biedaka kury w lisich futrach.

Haha, no kury się wepchały, ja ich tu nie prosiłam. XD Ale z drugiej strony, to legenda tego świata, więc gdzie mi tam do legend… No nie można ich ruszać. :D

Jest nieco zabawnie, to na pewno na plus, ale jak dla mnie za dużo absurdu, za mało sensu.

No absurd trochę nadgryzł opowiadanie. :)

 

Bruce

Witaj!

Absurd śmieszy i powala! :)

Miło mi to słyszeć. :)

Ilustracje i gify śliczne. :) Dlatego mam swój typ. ;)

I kto był wytypowany jako anonim? :D

 

Reg

Masz rację z absurdem, ale cóż poradzić, że mam do niego słabość. :)

 

Marzan

Szczypta humoru, chyba znacznie więcej goryczy i dystansu. Co jakiś czas się uśmiechałem, a chwilę później robiło się smutno.

Dziękuję za tak trafne i ładne podsumowanie. Chyba właśnie lubię celować w szczyptę humoru i dużą dawkę goryczy, tylko że takie połączenia, jak zauważyłam, zazwyczaj są trudne w odbiorze.

Końcówka smutniejsza niż całość opowiadania.

Ech, po smutnych końcach mnie poznacie… Muszę pamiętać, żeby anonimowo wystrzegać się gorzkich zakończeń. :)

 

 

Tarnina

 

Na początku podziękowania za długi komentarz. heart Poprawki wprowadzałam na bieżąco, chyba że się nie zgadzałam, np.

Dobra, zmyśliłem to o rodzinie.

Nie musisz tłumaczyć, co zmyślił, skoro właśnie to powiedziałeś.

W tym zdaniu wyrzucenie go nie miałoby sensu. XD

 

Dzieciaki czekają, żona tęskni. Dobra, zmyśliłem to o rodzinie. Jestem samotny i chcę się napić.

 

Dzieciaki czekają, żona tęskni. Jestem samotny i chcę się napić.

Od razu byłoby w komentarzach – ale czemu pisze o dzieciach i żonie, a potem, że jest samotny, to jak w końcu? XD

 

No, to kto miał to futro?

Nie zawsze po “no” przecinek. ;)

 

…? Jak? Kto został potraktowany sprawiedliwie?

To był żart. XD

A że nieudany – no bywa. :D

 

Krytyka sprawia, że każde piórko oklapnie.

Polecam się :P

Wiem, dzięki! heart

 

Coś tu jest na bakier z logiką, a kwoty wymagają jakiegoś ukonkretnienia.

Bo to absurd, a kwoty mają być horrendalne, żeby pokazać, że pisanie dla elity bogaczy… Trochę taka przenośnia jak to czasami dzieje się z rapem – kiedyś głównie biedni pisali teksty, rapowali, a teraz często bogate dzieciaki opłacane przez rodziców… Podobnie jazz – muzyka biednych, obecnie elity. I gdzieś tam pisanie książek w tym świecie – podobnie.

 

Kochany Anonimie. Świat jest do luftu, ale nie ma obowiązku nie być taki i nie ma sensu się o to złościć.

Ja się na świat nie złościłam. :D

Tarnino kochana, autor to nie narrator. :D

To, co przekazuje narrator nie równa się temu, co myśli autor. ;) No ale chyba pisarze kryminałów wiedzą to najlepiej… :)

 

Jeśli Anonim zdołał wyterapiować targające nim uczucia, to bardzo dobrze i cieszę się szczęściem Anonima. 

Nie wiem, gdzie Ty tą terapię dojrzałaś. :D

 

Natomiast tekst szczególnie mnie nie ucieszył. Na pewno nie rozśmieszył.

No nie chciałam nikogo dobić, nie każdy absurdalny humor rozbawi. Trochę jak z czarnym humorem – jedni się zaśmieją, inni zniesmaczą. ;)

 

Skryty

Fajne to łamanie czwartej ściany. Spodobał mi się rysunek w środku opka, dzieło sztuki współczesnego malarstwa. 

Dziękuję za docenienie pracy w Paintcie, chwilę przed dodaniem opowiadania. :D

No tylko trochę ten absurd i zabawa formą zabiła humor. No i też ten pisarz-żul jest bardziej smutny niż zabawny.

No i tu mnie masz, więcej było gorzkich momentów, co ja poradzę, że nie słodzę herbaty. :D

 

Zainteresowało formą, ale nie rozbawiło. Konsekwentny absurd mi nie przeszkadzał. Powodzenia :)

Misiu, dziękuję bardzo, najważniejsze, że nie zanudziło. :D

 

 

AP

Niezłe. Fajnie napisane. Całość bardzo skomplikowana. 

Kurczę, a miałam nie komplikować… Może następnym razem się da. ;)

Podobało mi się. Gdy szef wziął się do roboty, to tekst jakby obniżył loty. Nie wiem, czy to zamierzone, ale wyszło bardzo dobrze.

Szef miał pisać jak ktoś, kto pisać nie potrafi… :) Stąd tag “grafomania”.

 

 

M.G. Zanadra

Żartobliwy tekst i owszem, ale nie rozbawił.

Jak to mówią – poczucia humoru są różne. :)

 

ale szkoda, że nie opisałeś samej akcji przejęcia, tylko oznajmiłeś, że tekst przejęty został.

Racja, do zapamiętania na następny raz. :)

 

 

JPolsky

Cieszy mnie, że ostatecznie się podobało. :)

Chociaż nie wiem czy jednak kura-legenda ostatecznie nie skradła tego “show” wszystkim pozostałym zainteresowanym:)

Chyba miała skraść to show, bo w końcu została legendą. :D Ale dziękuję za uwagę, będę myśleć, jak w przyszłości napisać, żeby każdy bohater miał trochę więcej do powiedzenia. ;)

 

w niektórych momentach absurd był tak absurdalny, iż przestawało być śmiesznie.

Hm, no stąd właśnie tag absurd, jakoś uznałam, że napiszę w takim gatunku. :)

 

 

cezary_cezary

 

Mnie to kupiło i czytało się bardzo przyjemnie xD 

No to się cieszę. :D

 

W ostatnim czasie jestem ogromnym fanem przełamywania czwartej ściany, więc tutaj także duży plus. 

Dzięki, też jestem tego fanką. :D

 

Może nie rozkręcajmy spirali. ;-)

Finklo, już można rozmawiać normalnie… :)

 

 

Uff! Ile ja się tych gifów naszukałam!

Anaanke! Ktoś trafił chyba, ale przyznam, że ja się nie spodziewałem. :) 

Kto wie? >;

AP napisał, ale już po dodaniu moich komentarzy, więc ciekawa jestem, czy zgadł, czy zerknął na komentarze. :D

Właśnie przed chwilą skończyłem odpowiadać Ci w wątku Who is who. Domyśliłem się zaraz po przeczytaniu. A jak napisałem, że Ciebie podejrzewam o autorstwo, to szybko wpadłem pod opowiadanie i sprawdziłem, czy aby nie zostawiłaś tu komentarza. Wtedy jeszcze nie byłaś odanonimizowana.

Zerknę i tam. :) 

Tak czekałam z odanonimowaniem, aż ktoś w wątku zgłosi autorstwo, ale jak komentarze dałam wszędzie oprócz dwóch miejsc, to uznałam, że można wyszukać. :D

 

W życiu bym nie zgadła, że to Ty…

Od razu byłoby w komentarzach – ale czemu pisze o dzieciach i żonie, a potem, że jest samotny, to jak w końcu? XD

OK, tu najwyraźniej nastąpiło zawieszenie SI Tarnina :D

Nie zawsze po “no” przecinek. ;)

No, ale jak to? XD

Tarnino kochana, autor to nie narrator. :D

Ale narrator rodzi się z bólu autora :D

Trochę jak z czarnym humorem – jedni się zaśmieją, inni zniesmaczą. ;)

Otóż to.

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

A ja już wiem, kogo poproszę o ilustracje do opowiadania devil

 

AI Deep się nie umywa:

Ale narrator rodzi się z bólu autora :D

Tarnino, chyba nie zawsze. ;) A przynajmniej nie zawsze dobrze tak pomyśleć, kiedy ktoś opisuje drastyczny przypadek, a my uznamy, że autor ma ten sam problem. :D 

 

W domu poszukam ze słownika to „no”. :D

 

Marzanie, obrazek genialny. :) 

Tarnino, chyba nie zawsze. ;) A przynajmniej nie zawsze dobrze tak pomyśleć, kiedy ktoś opisuje drastyczny przypadek, a my uznamy, że autor ma ten sam problem. :D 

Mmmm, niekoniecznie ten sam problem, ale żeby opisać jakiś problem, trzeba go dostrzegać, a jakoś łatwiej zauważyć własne…

heart

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

A ja lubię opisywać problemy, które nie są moje. ;) Stąd zdarza mi się męska narracja. ;) 

Fajnie wiedzieć, czy mamy wyczucie pisząc o czymś, co nas nie dotyczy. ;) 

heart

Fajnie wiedzieć, czy mamy wyczucie pisząc o czymś, co nas nie dotyczy. ;)

Oj, tak, bo to jest wyższy szczebelek…

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

Oj, tak, bo to jest wyższy szczebelek…

Myślę, że po to chyba część z nas pisze? Przynajmniej ja – żeby poznać coś innego przez opowiadanie, sprawdzić, na ile jesteśmy w stanie realistycznie opisać coś, z czym się nie zetknęliśmy. ;)

Hmm, to ma sens i nie wypieram się, że ostatnio o tym myślałam, ale raczej w kategoriach “jak uniknąć chochoła” :D

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

Pisałam długo o nieletnim gnojku – zepsutym, uzależnionym od narkotyków. I o mężczyźnie złamanym przez życie, z wojennymi doświadczeniami.

Zdarzyło mi się, że mając pseudonim bardziej męski i publikując w necie – uznawano, że pisze jako mężczyzna i niemożliwe, że jestem kobietą. ;p Czasami ciekawe, na ile świadomość, kto napisał, warunkuje nasze spojrzenie na tekst, tzn. czy mając wiedzę, że coś pisała kobieta – patrzymy inaczej, odbieramy inaczej? Hm…

Interesujące podejście do burzenia czwartej ściany.

Uśmiechnęło, chociaż trudno mi powiedzieć, co właściwie mnie rozbawiło. No, ale humor znalazłam, więc jest dobrze.

Fantastyka też się odliczyła. Niby casting jak casting, ale końcówka fajna. Jeśli ja nie docenię pisania jak kura pazurem, to kto?

Fabuła trochę rwana, ale za to twisty zaskakiwały. Niedobry ten szef. Ostre zmiany w narracji wydają mi się oryginalne.

Bohaterów multum, kura wyróżnia się na tle zwyczajowej bandy z fantasy.

Plus za zmianę narratora w trakcie tekstu. Nie kojarzę czegoś takiego. Znaczy, nie raz czytało się coś o dwóch bohaterach, każdy z własnym POV, ale żeby jeden narrator wykopał drugiego, to raczej nie. A rysunek szefa po prostu wymiata. Facet powinien mieć wystawy, wernisaże i takie tam…

Pod względem językowym w porządku, nic brzydkiego mi się w oczy nie rzuciło.

Babska logika rządzi!

Niewykluczone, chociaż to może być bardziej skomplikowana sprawa. Taka np. Alice Sheldon publikowała jako James Tiptree i ludzie porównywali “jego” opowiadania do pisarstwa kobiet (to wyszło chyba dopiero po jej śmierci, tak, że…).

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

Finklo, dziękuję bardzo za komentarz. :)

 

Uśmiechnęło, chociaż trudno mi powiedzieć, co właściwie mnie rozbawiło.

Może absurd. :D

 

Jeśli ja nie docenię pisania jak kura pazurem, to kto?

heart

 

Ostre zmiany w narracji wydają mi się oryginalne.

Szef wskoczył w grafomańską narrację i chyba było to dość zaskakujące. ;)

 

Bohaterów multum, kura wyróżnia się na tle zwyczajowej bandy z fantasy.

Bo kura jest już legendą!

 

każdy z własnym POV, ale żeby jeden narrator wykopał drugiego, to raczej nie

Cieszę się, że to przypadło do gustu. :)

 

A rysunek szefa po prostu wymiata. Facet powinien mieć wystawy, wernisaże i takie tam…

Lepiej nie dawać mu znać, bo wcieli w życie. XD

 

Taka np. Alice Sheldon publikowała jako James Tiptree i ludzie porównywali “jego” opowiadania do pisarstwa kobiet

Tarnino, kojarzę, że nawet Rowling kazali publikować jako J.K. Rowling, żeby nie było od razu wiadomo, że kobieta…

Tarnino, kojarzę, że nawet Rowling kazali publikować jako J.K. Rowling, żeby nie było od razu wiadomo, że kobieta…

Nie byłą wtedy znana, a niektórzy wydawcy uważają, że kobiety piszą tylko romanse. Przez co, jak facet chce wydać romans, to musi sobie damski pseudonim wykombinować.

Tu jest lista. Dłuuuga: https://tvtropes.org/pmwiki/pmwiki.php/Main/MoustacheDePlume

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

Sympatyczne :)

Przynoszę radość :)

Nowa Fantastyka