
Ko ko ko...
Dokończcie ostatnie słowo. ;-)
Prosta historia opowiadania przez podmioty takie jak:
1. Pisarz
2. Szef
3. Duchy żuli
(chyba trzy przekleństwa?)
Ko ko ko...
Dokończcie ostatnie słowo. ;-)
Prosta historia opowiadania przez podmioty takie jak:
1. Pisarz
2. Szef
3. Duchy żuli
(chyba trzy przekleństwa?)
1. Pisarz
Ta historia nie ma początku. Wstępy są nudne, a ja zostałem na siłę zatrudniony jako narrator. Mam ją gdzieś, bohaterów też, w ogóle wszystko mi jedno, jak zaczną, jak skończą, byleby tylko coś zrobili, a ja to opiszę i wrócę do domu.
Dzieciaki czekają, żona tęskni. Dobra, zmyśliłem to o rodzinie. Jestem samotny i chcę się napić. W pracy nie pozwolą, a dziś Sylwester. Każdy dokądś gna, imprezy albo rodziny-sriny, a mi zostało tylko własne odbicie. Mówią, że picie do lustra pomaga, bo niby widzisz kogoś naprzeciwko, a jak dobrze ci pójdzie, to zobaczysz więcej niż jedną osobę.
Taki miałem plan. Świętować w dużym, fajnym gronie. No ale na razie czekam na początek tej durnej opowieści, bo za to mi płacą.
Szlag, dostanę ochrzan od szefa, że nie trzymam się ściśle historii… Dobrze, że jeszcze niczego nie sprawdzał. Już, dobra. Lecimy z tym koksem.
Na polanie zebrali się wszyscy chętni. Nie, zbyt zwyczajnie to brzmi, więc może w górach. Na szczycie. I jeszcze nad wierzchołkami unosiła się mgła. Tak, a na ziemi leżał błyszczący śnieg. Ale nie każdy miał na sobie futro. Ogry i trolle prychały, aż para szła. Krasnoludki były ubrane w czerwone płaszcze, syrenka w szklanym akwarium na kółkach co pewien czas prosiła czarodzieja o kolejną porcję magii, żeby woda jej nie zamarzła.
Wszyscy coś tam mamrotali pod nosami, niezadowoleni, że Przydzielający się spóźnia. Trzy centaury tupały kopytami w lodowatą ziemię. Dwie blondynki o chłodnej urodzie patrzyły wyniośle na resztę. Nie plotkowały, stały nieruchomo. Hej, nieruchomo! Okiełznać bohaterów – wiecie, jakie to męczące? Totalnie olewają. Mają być czarne charaktery, a są groteskowi. Mają być mądrzy, a niestety wychodzi to śmiesznie. Buntownicy mają za mało powodów, silne kobiety i tak na końcu stanowią dodatek…
– Ko ko!
No to kto miał to futro? Oczywiście kury przystrojone w futra swoich wrogów – lisów. I nie byle jakie kury, bogate, z jajami w koszyku. Sprzedają własne dzieci, więc mają kasę. Tylko ciągle noszą tandetne naszyjniki z ziarnami – jednak podwórkowe zwyczaje nie chcą im wyjść z piór. A dwie kury piją z miseczek bimber. Mają tupet!
Powiał lodowaty wiatr, wreszcie nadszedł Przydzielający, wskakując na stół. Nie wiadomo z jakiej dziury, bo lubi ciepło, więc łazi podziemiami. Nie, zaraz, co on odwalił? Miał być czarny, błyszczący, wielki, długi! Niby wyglądał jak wąż, ale jego łuskowatą skórę, aż po czubek głowy, pokrywał ręcznie dziergany różowy strój. Wystawały tylko przećpane oczy.
– Zzzaraz zzzaczynamy – oznajmił, w ogóle nie sycząc groźnie, co powinien robić taki jak on, magiczny wąż. Ech, czego ja wymagam od takiego podrzędnego opka pisanego za grosze.
– Rozzzpoczynam nabór chętnych do super opowiadania: “Przygody z tajemnicą”.
Oczywiście zgłosili się wszyscy, inaczej po co sterczeliby na szczycie tej ośnieżonej góry.
– Chcemy być poza kolejką – odezwały się blondynki, które przyszły jako ostatnie. – Wygryziemy konkurencję.
I odsłoniły szare kły. Większość wampirzyc takie ma, o ile nie wybieli. Dawniej przebarwione zęby u wampirów symbolizowały potęgę – tyle ofiar i szalonych, krwawych imprezek. Później była ta moda na udawanie ludzi, “białe uśmiechy” jak z reklamy, pudrowanie bladych twarzy… Aż zaczęli wymyślać sypanie brokatem i inne pierdoły.
– Blondi pozzza kolejką – uznał Przydzielający.
Zbuntowali się wszyscy, powstało zamieszanie, a wtedy jedna z wampirzyc chwyciła najbliższą kurę za gardło i na oczach reszty wyssała ją do ostatniej kropki krwi. I nie, żeby to trwało sekundę. Po prostu czarodziej był na tyle uprzejmy, że machnął różdżką i wytworzył wokół dziewczyny pole, od którego odbijały się podchmielone kury próbujące ratować towarzyszkę. Robiły przy tym tyle hałasu i tak machały skrzydłami, że pióra latały wszędzie. Jedno spadło na stół Przydzielającego, który wysunął rozwidlony język.
– Dość! Nie zzzakłócać castingu.
Sprawiedliwości stało się zadość, więc kury, które bezczelnie hałasowały tuż obok Przydzielającego, zostały zdyskwalifikowane. Wszystkie piły wcześniej bimber z miski, bo się zataczały.
Za to wampirzyce przyjęto do opowiadania, teraz pełne samozadowolenia unosiły głowy wyżej niż…
A, z całej ekipy kur została tylko jedna.
– Też chcę bez kolejki – zażądała, wzlatując.
– I co niby robisz? – prychnął Przydzielający.
– Mówię po ludzku.
– To słyszę! Ale co fantastycznego?
– No… nic. Chyba.
– To co tu w ogóle robisz?
– Nie wiem, to miał być debiut.
– Porażka. – Przydzielający z irytacją podrapał się końcówką ogona po łuskach na policzku. – Następny.
Kura zwiesiła smętnie dziób. Wypiła bimbru z miseczki. Debiuty nigdy nie należą do łatwych. Krytyka sprawia, że każde piórko oklapnie. A ta kura wiele poświęciła, żeby dojść na ten szczyt, w tej konkretnej historii. Nikt nie wiedział ile, bo była zwykłą kurą, a kogo obchodzą kury w opowiadaniach?
Lecz ta wyglądała inaczej. Coś w jej oczach przypomniało mi, jak żyłem pełnią procentów i pisania. Jestem wymarłym gatunkiem. Ostatnim pisarzem-żulem. Kiedy już wszyscy pisarze wyginęli, zostaliśmy tylko my – ostatni mocni na 40% – pisarze-żule. Ale i nas wypierał zdrowy tryb życia i niezdrowy tryb mózgu. Nadeszła era, w której rozkwitali ćwiczący-nieczytający.
Większość pisarzy porzuciła to niemodne zajęcie, zwłaszcza że AI zawładnęła rynkiem. Głównie przez to, że wprowadzono taki podatek od pisania, że ludziom się odechciało. Bogaci i tak nigdy nie pisali, więc kogo byłoby stać na opłacenie horrendalnych kwot?
No, nas – prawdziwych pisarzy. Tylko że przez podatki traciliśmy ostatnie oszczędności oraz rodziny, które odrzucały biedaków. A to wszystko tylko za publikacje, żeby stanąć na półce obok dziesiątek AI. Ludzki wytwór wśród tych historyjek od maszyn. I tak pięknie, jak pisaliśmy, z tego stresu staczaliśmy się na dno z flaszkami w rękach, aż nazwano nas pisarzami-żulami.
To były czasy…
Tyle ględziłem, a w opowiadaniu jeszcze nic się nie wydarzyło?! Cholera, szef mnie opieprzy. Mogłem nie pić tego bimbru od kur…
2. Szef
PRZERWA TECHNICZNA – WILCZY BILET DLA NARRATORA
Wywaliłem tego żula, bo ileż można się z takim użerać. Kloszard zachwycony kurą, no ja pierdolę, ileż można słuchać tego smęcenia o czasach, kiedy był coś wart.
Sam to dokończę, a co. Też umiem pisać, nie?
Akcja dzieje się, jak wiadomo (bo było wspomniane) na szczycie góry. I teraz dodatkowo pada śnieg. To ładne. Nie jak pada (ale to też), tylko po prostu widok jest super. Aż nagle stanął mi przed oczami troll. Stanął i gapił się, i był zły, że pada, a on bez parasola. W sumie wszyscy stali, tyle że mnie nie widzieli, ale też wkurzeni.
Jak ich opisać? No ileż można pisać. Lepiej bym fotkę strzelił. Albo narysował, o! Rysuję nieźle i szybko. Trochę słabiej mi idzie rysowanie, niż pisanie, ale byłoby wiadomo, jak wygląda sytuacja. Tylko nie lubię malować takich dużych grup, ale…
O, coś się dzieje! Kura zrzuciła lisie futro na ziemię, podskoczyła do węża…
Tak, zrobiłem szybki rysunek tej sceny. Czy każdy widzi, co się stało?! To niesamowite! Kura to zrobiła! O mój Borze szumiący gdzieś w dolinach tych majestatycznych gór! Co to była za akcja! I to ja ją namalowałem, widziałem, opisałem!
Było tak, że kura skoczyła i zatrzepotała skrzydłami, każdy się zdziwił, ale nie przejął. Podleciała do węża i reszta uznała, że kura chce coś powiedzieć, a ona drapnęła go ostrym pazurem, a potem dziobem wydłubała oko!
Niech to dunder świśnie!
Oko leży na zamarzniętym śniegu, krwawi, Przydzielający wije się na stole jak po operacji, emocje sięgają szczytu środkowej góry!
Trolle ryczą, wampirzyce próbują dopaść kurę, czarodziej stoi i mruga jak przygłup, woda w akwarium syrenki zamarzła, dziewczyna piszczy i nikt jej nie pomaga, totalne lekceważenie praw syrenich, wszystkie istoty ogarnął szał!
No, prawie.
W sumie wszyscy stoją i tyle, a kura zniknęła.
– Wzzznawiam casting. – Przydzielający już bez oka wślizguje się na stół. Zapłacił cenę za bycie tym decydującym. Jak ja, musząc pisać, a nie wydawać rozkazy podwładnym, co lubię bardziej.
Wszyscy oklapli, bez werwy się zgłaszają. Ileż można bazgrać wstęp, nie wiem, po co ten pisarz-żul tyle czasu zmarnował. Trzeba robić takie rzeczy po mistrzowsku, o tak:
Przydzielający wybrał osoby biorące udział w opowiadaniu, a były to trolle, wampirzyce, ogry, elfy stojące na uboczu, ale oczywiście wepchnięte tam bez dyskusji, no i krasnoludy, co się spóźniły.
Co z tymi, którzy chcieli być w tym opowiadaniu, lecz Brzytwa Lema ich przerżnęła? Będą w niewidzialnej historii. Tej, co toczy się gdzieś tam, obok tych zmyślonych.
I koniec, finito, a ja mam już labę.
3. Duchy żuli
Historia Przydzielającego do castingu na kolejne opowiadanie dobiegła końca. Szef pisarza-żula z wyrazem samozadowolenia wrócił do domu i przyznał sobie podwyżkę, ucinając premię pracownikom. Tak już robią prywaciarze, co zwykłego człowieka docenić nie potrafią.
Biedny kolega Janusz, który stracił pracę i sens życia, siadł z bimbrem na plaży. Może do nas dołączy. Jesteśmy duchami pisarzy-żuli, trwamy pomiędzy czwartą ścianą a światem wyobrażeń. I opisujemy to, o czym każdy zapomniał.
Kura wróciła do kurnika w pełni chwały. Miała krew magicznego węża na pazurach, a to był już ostatni składnik eliksiru. Do panowania nad światem? Do przyjęcia innej formy? Ochrony przed lisami? Nie, to było coś innego. Atrament wsączany prosto do żył.
I kiedy ostatni pisarz-żul przepijał życie, pierwsza kura-żul zaczynała używać pazura, żeby przelać na papier swoją historię.
Ona – Pogromca Węża, Kura Wspaniała, Kura Pisarka, Kura Legenda.
Magiczny atrament płynie w jej krwi, a będzie tam płynął po wsze czasy i zostanie przekazany z pokolenia na pokolenie.
Bo pisanie, to kury mają we krwi.
Razem z bimberkiem.
Dokończyliście ostatnie słowo?
Ko ko kognitywistyka.
W czasie lektury, czułem się jak bym był w malignie. Tylko tyle mogę napisać.
Pisarz mi się podobał. Był świeżutki i rokował, że coś z niego wykiełkuje.
Natomiast zadeptały biedaka kury w lisich futrach.
Jest nieco zabawnie, to na pewno na plus, ale jak dla mnie za dużo absurdu, za mało sensu.
"nie mam jak porównać samopoczucia bez bałaganu..." - Ananke
Pan_Ismael
Ambush
Witaj. :)
Absurd śmieszy i powala! :)
Tutaj widzę brak kropki w wypowiedzi:
– Porażka – Przydzielający z irytacją podrapał się końcówką ogona po łuskach na policzku.
Ilustracje i gify śliczne. :) Dlatego mam swój typ. ;)
Pozdrawiam serdecznie, powodzenia w konkursie, klik za pomysł. :)
Pecunia non olet
Bruce
Pecunia non olet
Cóż, Anonimie, mam wrażenie, że absurd zdecydowanie wysunął się na plan pierwszy i w ten sposób humor został zepchnięty w niebyt.
Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.
Regulatorzy
Anonimie, czytanie czasem też.
Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.
Regulatorzy
;D
Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.
Opowiadanie naprawdę dobrze się czytało. Szczypta humoru, chyba znacznie więcej goryczy i dystansu. Co jakiś czas się uśmiechałem, a chwilę później robiło się smutno. Absurd mnie nie raził, był nawet wdzięczny. Może zdążyłem się przyzwyczaić do absurdów :) Przekleństwa też w miarę “naturalnie” wpasowały się w opowiadanie.
Rozbawiła mnie narracja szefa. Bardzo dobrze uchwycone relacje szef-pracownicy oraz typowe “przecież ja potrafię to zrobić lepiej, niż te patałachy, których zatrudniam”.
Końcówka smutniejsza niż całość opowiadania.
Regulatorzy
Marzan
ja zostałem na siłę przydzielony jako narrator
Hmm. Zatrudniony?
Dobra, zmyśliłem to o rodzinie.
Nie musisz tłumaczyć, co zmyślił, skoro właśnie to powiedziałeś.
Każdy gdzieś gna
Dokądś.
No ale na razie czekam na początek tej durnej opowieści, bo za to mi płacą.
No, ale. I nastawiwszy czytelnika jakże optymistycznie…
Nie, zbyt zwyczajnie to brzmi,
Hmm.
Krasnoludki nosiły czerwone płaszcze
Były ubrane w. Noszenie jest habitualne.
silne kobiety i tak na końcu stanowią dodatek
?
No to kto miał to futro
No, to kto miał to futro?
Oczywiście kury przystrojone w futra
Oczywiście, kury przystrojone w futra.
Tylko ciągle noszą tandetne naszyjniki z ziarnami
Hmm?
nie chcą wyjść im z piór
Nie chcą im wyjść z piór.
Nie wiadomo z jakiej dziury, bo lubi ciepło
Nie wiadomo, z jakiej dziury, bo lubi ciepło.
jego łuskowatą skórę pokrywał ręcznie dziergany różowy strój, aż po czubek głowy
Hmmmmm. Może: jego łuskowatą skórę, aż po czubek głowy, okrywało ręcznie dziergane różowe wdzianko?
co ja wymagam
Czego ja wymagam.
pisanego za marną opłatę
Hmm. Za grosze?
mroźnej góry
Góra nie może być mroźna. Mroźny jest dzień albo wiatr, ale nie góra. https://wsjp.pl/haslo/podglad/12526/mrozny
Większość wampirzyc takie ma, o ile nie wybieli.
Hmm.
utworzył wokół dziewczyny pole
Wytworzył.
że ich pióra latały wszędzie
A są inne pióra? Skoro nie, to zaimek zbędny.
Jedno spadło na stół Przydzielającego
Nic nie było o stole.
Sprawiedliwości stało się zadość
…? Jak? Kto został potraktowany sprawiedliwie?
w bezczelny sposób
Bezczelnie.
Wszystkie piły wcześniej bimber z miski, bo się zataczały, odchodząc.
Przyczynowość biegnie wręcz odwrotnie.
Krytyka sprawia, że każde piórko oklapnie.
Polecam się :P
Nikt nie wiedział ile, bo była zwykłą kurą, a kogo obchodzą kury w opowiadaniach?
Nikt nie wiedział, ile. A dobrze napisane opowiadanie o kurze zainteresuje niejednego.
Coś w jej oczach przypomniało mi jak żyłem pełnią procentów i pisania.
Coś w jej oczach przypomniało mi, jak żyłem pełnią procentów i pisania.
Bogaci i tak nigdy nie pisali, więc kogo byłoby stać na opłacenie horrendalnych kwot?
Coś tu jest na bakier z logiką, a kwoty wymagają jakiegoś ukonkretnienia.
A to wszystko tylko za publikacje, żeby stanąć na półce obok dziesiątek AI
?
Ludzki wytwór wśród tych podobnych historyjek od maszyn.
Podobnych do czego?
I tak pięknie jak pisaliśmy, z tego stresu staczaliśmy się na dno
Pięknie się staczaliśmy? Hmm? I tak pięknie, jak pisaliśmy.
Stanął i gapił się i był zły
Stanął i gapił się, i był zły.
No ileż można pisać
No, ileż można pisać.
nie lubię malować tak dużej grupy
Nie lubię malować takich dużych grup.
istoty ogarnął szał chwili
Przydałoby się jakieś: wszystkie istoty ogarnął szał. Ale chwili?
Zapłacił cenę bycia tym decydującym.
Cenę za bycie.
Jak ja, musząc pisać, a nie wydawać rozkazy podwładnym, co lubię bardziej.
Hmmmmmmm.
wybrał osoby biorące udział
Czyli te, co już brały. To w sumie do czego je wybrał?
Szef pisarza-żula z wyrazem samozadowolenia po wykonaniu pracy wrócił do domu
Hmm. Szef pisarza-żula z wyrazem samozadowolenia na twarzy wrócił do domu.
Do panowania nad światem? Do przyjęcia innej formy?
Czy eliksiry są do czegoś?
Bo pisanie to kury mają we krwi.
Bo pisanie, to kury mają we krwi.
Ko ko kognitywistyka.
Dinozaur.
Kochany Anonimie. Świat jest do luftu, ale nie ma obowiązku nie być taki i nie ma sensu się o to złościć. Jeśli Anonim zdołał wyterapiować targające nim uczucia, to bardzo dobrze i cieszę się szczęściem Anonima. Natomiast tekst szczególnie mnie nie ucieszył. Na pewno nie rozśmieszył.
Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.
Fajne to łamanie czwartej ściany. Spodobał mi się rysunek w środku opka, dzieło sztuki współczesnego malarstwa. No tylko trochę ten absurd i zabawa formą zabiła humor. No i też ten pisarz-żul jest bardziej smutny niż zabawny.
Kto wie? >;
Zainteresowało formą, ale nie rozbawiło. Konsekwentny absurd mi nie przeszkadzał. Powodzenia :)
Tarnina
Tarnina
Skryty
Koala75
Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.
Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.
Przeczytawszy.
Babska logika rządzi!
Niezłe. Fajnie napisane. Całość bardzo skomplikowana. Podobało mi się. Gdy szef wziął się do roboty, to tekst jakby obniżył loty. Nie wiem, czy to zamierzone, ale wyszło bardzo dobrze.
Klikam. Pozdrawiam!
Chciałabym w końcu przeczytać coś optymistycznego!
Żartobliwy tekst i owszem, ale nie rozbawił. Nie znużyło mnie, ale też nie zaciekawiło. Właściwie mam mieszane odczucia.
Przejęcie tekstu przez szefa było ciekawym zabiegiem, ale szkoda, że nie opisałeś samej akcji przejęcia, tylko oznajmiłeś, że tekst przejęty został.
pisarzali-żulami
Tu chyba wdarł się błąd?
Pozdrawiam
MG
Finkla
AP
Irka_Luz
M.G. Zanadra
Finkla odmachuje. ;-)
Babska logika rządzi!
Cześć,
Tak ogólnie mi się podobało i finalnie w miarę usatysfakcjonowało. Ciekawy pomysł z tym łamaniem czwartej ściany i podzieleniem narracji na trzy osoby, w sensie trzech narratorów. Chociaż nie wiem czy jednak kura-legenda ostatecznie nie skradła tego “show” wszystkim pozostałym zainteresowanym:) To, co trochę drażniło, to jest to (tak wiem, dużo tego “to” jak u Ciebie ko ko…) że w niektórych momentach absurd był tak absurdalny, iż przestawało być śmiesznie. Ale z grubsza albo i chudsza tekst trochę potrafił rozbawić.
Powodzenia w konkursie.
To tak, z jakiegoś względu najbardziej rozbawił mnie rysunek… Casting na szczycie góry przedstawiony z różnych narracji, doprawiony absurdem do granic możliwości… cóż mogę napisać? Mnie to kupiło i czytało się bardzo przyjemnie xD
W ostatnim czasie jestem ogromnym fanem przełamywania czwartej ściany, więc tutaj także duży plus.
Powodzenia w konkursie!
Jak opisał mnie pewien zacny Bard: "Szyszkowy Czempion Nieskończoności – lord lata, imperator szortów, najwspanialsza portalowa Szyszunia"
Finkla
JPolsky
cezary_cezary
Może nie rozkręcajmy spirali. ;-)
Babska logika rządzi!
Nadszedł czas na właściwe komentarze, bo gify miały zmylić czujność czytelników, aby nie wiedzieli, kto napisał. :D
Pan_Ismael
Mam nadzieję, że już lepiej. :D
Ambush
Pisarz mi się podobał. Był świeżutki i rokował, że coś z niego wykiełkuje.
Dziękuję
Natomiast zadeptały biedaka kury w lisich futrach.
Haha, no kury się wepchały, ja ich tu nie prosiłam. XD Ale z drugiej strony, to legenda tego świata, więc gdzie mi tam do legend… No nie można ich ruszać. :D
Jest nieco zabawnie, to na pewno na plus, ale jak dla mnie za dużo absurdu, za mało sensu.
No absurd trochę nadgryzł opowiadanie. :)
Bruce
Witaj!
Absurd śmieszy i powala! :)
Miło mi to słyszeć. :)
Ilustracje i gify śliczne. :) Dlatego mam swój typ. ;)
I kto był wytypowany jako anonim? :D
Reg
Masz rację z absurdem, ale cóż poradzić, że mam do niego słabość. :)
Marzan
Szczypta humoru, chyba znacznie więcej goryczy i dystansu. Co jakiś czas się uśmiechałem, a chwilę później robiło się smutno.
Dziękuję za tak trafne i ładne podsumowanie. Chyba właśnie lubię celować w szczyptę humoru i dużą dawkę goryczy, tylko że takie połączenia, jak zauważyłam, zazwyczaj są trudne w odbiorze.
Końcówka smutniejsza niż całość opowiadania.
Ech, po smutnych końcach mnie poznacie… Muszę pamiętać, żeby anonimowo wystrzegać się gorzkich zakończeń. :)
Tarnina
Na początku podziękowania za długi komentarz. Poprawki wprowadzałam na bieżąco, chyba że się nie zgadzałam, np.
Dobra, zmyśliłem to o rodzinie.
Nie musisz tłumaczyć, co zmyślił, skoro właśnie to powiedziałeś.
W tym zdaniu wyrzucenie go nie miałoby sensu. XD
Dzieciaki czekają, żona tęskni. Dobra, zmyśliłem to o rodzinie. Jestem samotny i chcę się napić.
Dzieciaki czekają, żona tęskni. Jestem samotny i chcę się napić.
Od razu byłoby w komentarzach – ale czemu pisze o dzieciach i żonie, a potem, że jest samotny, to jak w końcu? XD
No, to kto miał to futro?
Nie zawsze po “no” przecinek. ;)
…? Jak? Kto został potraktowany sprawiedliwie?
To był żart. XD
A że nieudany – no bywa. :D
Krytyka sprawia, że każde piórko oklapnie.
Polecam się :P
Wiem, dzięki!
Coś tu jest na bakier z logiką, a kwoty wymagają jakiegoś ukonkretnienia.
Bo to absurd, a kwoty mają być horrendalne, żeby pokazać, że pisanie dla elity bogaczy… Trochę taka przenośnia jak to czasami dzieje się z rapem – kiedyś głównie biedni pisali teksty, rapowali, a teraz często bogate dzieciaki opłacane przez rodziców… Podobnie jazz – muzyka biednych, obecnie elity. I gdzieś tam pisanie książek w tym świecie – podobnie.
Kochany Anonimie. Świat jest do luftu, ale nie ma obowiązku nie być taki i nie ma sensu się o to złościć.
Ja się na świat nie złościłam. :D
Tarnino kochana, autor to nie narrator. :D
To, co przekazuje narrator nie równa się temu, co myśli autor. ;) No ale chyba pisarze kryminałów wiedzą to najlepiej… :)
Jeśli Anonim zdołał wyterapiować targające nim uczucia, to bardzo dobrze i cieszę się szczęściem Anonima.
Nie wiem, gdzie Ty tą terapię dojrzałaś. :D
Natomiast tekst szczególnie mnie nie ucieszył. Na pewno nie rozśmieszył.
No nie chciałam nikogo dobić, nie każdy absurdalny humor rozbawi. Trochę jak z czarnym humorem – jedni się zaśmieją, inni zniesmaczą. ;)
Skryty
Fajne to łamanie czwartej ściany. Spodobał mi się rysunek w środku opka, dzieło sztuki współczesnego malarstwa.
Dziękuję za docenienie pracy w Paintcie, chwilę przed dodaniem opowiadania. :D
No tylko trochę ten absurd i zabawa formą zabiła humor. No i też ten pisarz-żul jest bardziej smutny niż zabawny.
No i tu mnie masz, więcej było gorzkich momentów, co ja poradzę, że nie słodzę herbaty. :D
Zainteresowało formą, ale nie rozbawiło. Konsekwentny absurd mi nie przeszkadzał. Powodzenia :)
Misiu, dziękuję bardzo, najważniejsze, że nie zanudziło. :D
AP
Niezłe. Fajnie napisane. Całość bardzo skomplikowana.
Kurczę, a miałam nie komplikować… Może następnym razem się da. ;)
Podobało mi się. Gdy szef wziął się do roboty, to tekst jakby obniżył loty. Nie wiem, czy to zamierzone, ale wyszło bardzo dobrze.
Szef miał pisać jak ktoś, kto pisać nie potrafi… :) Stąd tag “grafomania”.
M.G. Zanadra
Żartobliwy tekst i owszem, ale nie rozbawił.
Jak to mówią – poczucia humoru są różne. :)
ale szkoda, że nie opisałeś samej akcji przejęcia, tylko oznajmiłeś, że tekst przejęty został.
Racja, do zapamiętania na następny raz. :)
JPolsky
Cieszy mnie, że ostatecznie się podobało. :)
Chociaż nie wiem czy jednak kura-legenda ostatecznie nie skradła tego “show” wszystkim pozostałym zainteresowanym:)
Chyba miała skraść to show, bo w końcu została legendą. :D Ale dziękuję za uwagę, będę myśleć, jak w przyszłości napisać, żeby każdy bohater miał trochę więcej do powiedzenia. ;)
w niektórych momentach absurd był tak absurdalny, iż przestawało być śmiesznie.
Hm, no stąd właśnie tag absurd, jakoś uznałam, że napiszę w takim gatunku. :)
cezary_cezary
Mnie to kupiło i czytało się bardzo przyjemnie xD
No to się cieszę. :D
W ostatnim czasie jestem ogromnym fanem przełamywania czwartej ściany, więc tutaj także duży plus.
Dzięki, też jestem tego fanką. :D
Może nie rozkręcajmy spirali. ;-)
Finklo, już można rozmawiać normalnie… :)
Uff! Ile ja się tych gifów naszukałam!
Anaanke! Ktoś trafił chyba, ale przyznam, że ja się nie spodziewałem. :)
Kto wie? >;
AP napisał, ale już po dodaniu moich komentarzy, więc ciekawa jestem, czy zgadł, czy zerknął na komentarze. :D
Właśnie przed chwilą skończyłem odpowiadać Ci w wątku Who is who. Domyśliłem się zaraz po przeczytaniu. A jak napisałem, że Ciebie podejrzewam o autorstwo, to szybko wpadłem pod opowiadanie i sprawdziłem, czy aby nie zostawiłaś tu komentarza. Wtedy jeszcze nie byłaś odanonimizowana.
Zerknę i tam. :)
Tak czekałam z odanonimowaniem, aż ktoś w wątku zgłosi autorstwo, ale jak komentarze dałam wszędzie oprócz dwóch miejsc, to uznałam, że można wyszukać. :D
W życiu bym nie zgadła, że to Ty…
Od razu byłoby w komentarzach – ale czemu pisze o dzieciach i żonie, a potem, że jest samotny, to jak w końcu? XD
OK, tu najwyraźniej nastąpiło zawieszenie SI Tarnina :D
Nie zawsze po “no” przecinek. ;)
No, ale jak to? XD
Tarnino kochana, autor to nie narrator. :D
Ale narrator rodzi się z bólu autora :D
Trochę jak z czarnym humorem – jedni się zaśmieją, inni zniesmaczą. ;)
Otóż to.
Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.
A ja już wiem, kogo poproszę o ilustracje do opowiadania
AI Deep się nie umywa:
Ale narrator rodzi się z bólu autora :D
Tarnino, chyba nie zawsze. ;) A przynajmniej nie zawsze dobrze tak pomyśleć, kiedy ktoś opisuje drastyczny przypadek, a my uznamy, że autor ma ten sam problem. :D
W domu poszukam ze słownika to „no”. :D
Marzanie, obrazek genialny. :)
Tarnino, chyba nie zawsze. ;) A przynajmniej nie zawsze dobrze tak pomyśleć, kiedy ktoś opisuje drastyczny przypadek, a my uznamy, że autor ma ten sam problem. :D
Mmmm, niekoniecznie ten sam problem, ale żeby opisać jakiś problem, trzeba go dostrzegać, a jakoś łatwiej zauważyć własne…
Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.
A ja lubię opisywać problemy, które nie są moje. ;) Stąd zdarza mi się męska narracja. ;)
Fajnie wiedzieć, czy mamy wyczucie pisząc o czymś, co nas nie dotyczy. ;)
Fajnie wiedzieć, czy mamy wyczucie pisząc o czymś, co nas nie dotyczy. ;)
Oj, tak, bo to jest wyższy szczebelek…
Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.
Oj, tak, bo to jest wyższy szczebelek…
Myślę, że po to chyba część z nas pisze? Przynajmniej ja – żeby poznać coś innego przez opowiadanie, sprawdzić, na ile jesteśmy w stanie realistycznie opisać coś, z czym się nie zetknęliśmy. ;)
Hmm, to ma sens i nie wypieram się, że ostatnio o tym myślałam, ale raczej w kategoriach “jak uniknąć chochoła” :D
Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.
Pisałam długo o nieletnim gnojku – zepsutym, uzależnionym od narkotyków. I o mężczyźnie złamanym przez życie, z wojennymi doświadczeniami.
Zdarzyło mi się, że mając pseudonim bardziej męski i publikując w necie – uznawano, że pisze jako mężczyzna i niemożliwe, że jestem kobietą. ;p Czasami ciekawe, na ile świadomość, kto napisał, warunkuje nasze spojrzenie na tekst, tzn. czy mając wiedzę, że coś pisała kobieta – patrzymy inaczej, odbieramy inaczej? Hm…
Interesujące podejście do burzenia czwartej ściany.
Uśmiechnęło, chociaż trudno mi powiedzieć, co właściwie mnie rozbawiło. No, ale humor znalazłam, więc jest dobrze.
Fantastyka też się odliczyła. Niby casting jak casting, ale końcówka fajna. Jeśli ja nie docenię pisania jak kura pazurem, to kto?
Fabuła trochę rwana, ale za to twisty zaskakiwały. Niedobry ten szef. Ostre zmiany w narracji wydają mi się oryginalne.
Bohaterów multum, kura wyróżnia się na tle zwyczajowej bandy z fantasy.
Plus za zmianę narratora w trakcie tekstu. Nie kojarzę czegoś takiego. Znaczy, nie raz czytało się coś o dwóch bohaterach, każdy z własnym POV, ale żeby jeden narrator wykopał drugiego, to raczej nie. A rysunek szefa po prostu wymiata. Facet powinien mieć wystawy, wernisaże i takie tam…
Pod względem językowym w porządku, nic brzydkiego mi się w oczy nie rzuciło.
Babska logika rządzi!
Niewykluczone, chociaż to może być bardziej skomplikowana sprawa. Taka np. Alice Sheldon publikowała jako James Tiptree i ludzie porównywali “jego” opowiadania do pisarstwa kobiet (to wyszło chyba dopiero po jej śmierci, tak, że…).
Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.
Finklo, dziękuję bardzo za komentarz. :)
Uśmiechnęło, chociaż trudno mi powiedzieć, co właściwie mnie rozbawiło.
Może absurd. :D
Jeśli ja nie docenię pisania jak kura pazurem, to kto?
Ostre zmiany w narracji wydają mi się oryginalne.
Szef wskoczył w grafomańską narrację i chyba było to dość zaskakujące. ;)
Bohaterów multum, kura wyróżnia się na tle zwyczajowej bandy z fantasy.
Bo kura jest już legendą!
każdy z własnym POV, ale żeby jeden narrator wykopał drugiego, to raczej nie
Cieszę się, że to przypadło do gustu. :)
A rysunek szefa po prostu wymiata. Facet powinien mieć wystawy, wernisaże i takie tam…
Lepiej nie dawać mu znać, bo wcieli w życie. XD
Taka np. Alice Sheldon publikowała jako James Tiptree i ludzie porównywali “jego” opowiadania do pisarstwa kobiet
Tarnino, kojarzę, że nawet Rowling kazali publikować jako J.K. Rowling, żeby nie było od razu wiadomo, że kobieta…
Tarnino, kojarzę, że nawet Rowling kazali publikować jako J.K. Rowling, żeby nie było od razu wiadomo, że kobieta…
Nie byłą wtedy znana, a niektórzy wydawcy uważają, że kobiety piszą tylko romanse. Przez co, jak facet chce wydać romans, to musi sobie damski pseudonim wykombinować.
Tu jest lista. Dłuuuga: https://tvtropes.org/pmwiki/pmwiki.php/Main/MoustacheDePlume
Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.
Sympatyczne :)
Przynoszę radość :)