- Opowiadanie: tilia - Gorączka

Gorączka

Krót­ka hi­sto­ria, która spły­nę­ła na mnie pod­czas umie­ra­nia na cięż­ką go­rącz­kę tuż po Nowym Roku. Po­ko­nu­ję swoje wszyst­kie lęki pu­bli­ku­jąc coś po raz pierw­szy, więc uprzej­mie pro­szę – i mówię to z pełną świa­do­mo­ścią ba­nal­no­ści tych słów - o wy­ro­zu­mia­łość. 

Dyżurni:

Finkla, joseheim, beryl

Biblioteka:

cezary_cezary

Oceny

Gorączka

Za­czę­ło się od go­rącz­ki. Nagle tem­pe­ra­tu­ra ciała Glo­rii sko­czy­ła do trzydziestu dziewięciu i pół, i spo­wo­do­wa­ła tor­sje, popro­wa­dzi­ła dresz­cze wzdłuż krę­go­słu­pa i wy­ci­snę­ła pot na mo­stek i plecy. Jej za­wsze zimne stopy i dło­nie za­czę­ły pło­nąć, a ryt­micz­ne pul­so­wa­nie dud­ni­ło w uszach. Nawet oczy zda­wa­ły się być ni­czym roz­ża­rzo­ne węgle, a od czasu do czasu spły­wa­ją­ca łza pa­li­ła w po­li­czek.

– Będę rzy­gać… – wy­mam­ro­ta­ła spod roz­wi­chrzo­nych wło­sów, przy­kle­jo­nych do czoła i karku.

– Przy­nie­ście wia­dro albo miskę, szyb­ko! – Dało się po­sły­szeć i już za chwi­lę czy­jeś ręce wci­snę­ły jej pla­sti­ko­wą miskę mię­dzy uda. Nie­dłu­go potem wstrzą­sa­ne dresz­cza­mi ciało Glo­rii za­czę­ło zwra­cać całą za­war­tość wnętrz­no­ści. Gorz­ki smak kwasu żo­łąd­ko­we­go ob­le­pił jej język i zęby.

– Masz, pij. Zwróć wszyst­ko. – Te same ręce, które przy­nio­sły miskę, teraz przy­ci­ska­ły jej do ust szklan­kę po brze­gi wy­peł­nio­ną wodą. – To słona woda.

I gdy Glo­ria naj­pierw nie­pew­nie, a po chwi­li łap­czy­wie wle­wa­ła w sie­bie słoną wodę, w całym po­ko­ju roz­le­gło się ryt­micz­ne bu­cze­nie, jakby stado psz­czół wpa­dło przez okno i ob­sia­dło sufit. Bu­cze­nie, które po chwi­li oka­za­ło się jed­no­staj­ną, me­lo­dyj­ną man­trą, wy­do­by­wa­ją­cą się z gar­deł kilku ze­bra­nych wokół łóżka osób, wpra­wia­ło po­wie­trze w po­ru­sze­nie. Roz­wi­bro­wa­ne po­wie­trze wci­ska­ło się w każdy por ciała, po­ru­sza­jąc jego każdą ko­mór­ką. Glo­ria pod­da­ła się man­trze, pod­da­ła się ro­ze­dr­ga­ne­mu po­wie­trzu i dresz­czom, które wy­ci­ska­ły z jej trzewi wodę, śluz i czar­ne strzęp­ki, przy­po­mi­na­ją­ce kocie kłaki. Trwa­ło to długo, cho­ciaż może wcale nie, gdy na dnie miski zna­lazł się czar­ny skrzep o nie­re­gu­lar­nym kształ­cie. Dziewczyna usły­sza­ła, jak w tle ktoś mówi po fran­cu­sku i przy­kła­da dłoń do jej czoła. Jaką ulgą było po­czu­cie czy­jejś dłoni na ciele.

– C'est tout?

– Je­an­net­te pyta, czy to wszyst­ko?

– Nie, muszę iść pod prysz­nic. Zaraz roz­sa­dzi mi głowę.

Glo­ria po­wo­li wsta­ła i powłócząc sto­pa­mi, pod­trzy­my­wa­na przez mięk­kie dło­nie Je­an­net­te, we­szła do ła­zien­ki. Czuła, jak po­wo­li ścią­ga­ją z niej ko­szu­lę i spoden­ki, i choć jej pierw­szą reakcją był wstyd i chęć za­sło­nie­nia na­gie­go ciała, od­rzu­ci­ła je od sie­bie. Jakby zrzu­ca­ła starą skórę, która już do niej nie na­le­ży, a więc nie może być źró­dłem wsty­du. Zresz­tą czym­że był wstyd? Ni­czym wię­cej jak pod­da­niem się oce­nie, choć oce­niać nikt nie miał za­mia­ru.

– Glo­ria, ko­cha­nie, wejdź do ka­bi­ny. Od­krę­cę zimną wodę, do­brze? – Kiw­nę­ła głową i usia­dła w kącie ka­bi­ny prysz­ni­co­wej, po­zwa­la­jąc, żeby zimne stru­gi wody ob­my­wa­ły jej roz­ża­rzo­ne ciało. W gar­dle utknął jej krzyk, a spod przy­mknię­tych po­wiek cisnęły się łzy. Tor­sje znów za­czę­ły wstrzą­sać jej cia­łem, dresz­cze prze­bie­ga­ły rów­no­mier­nie od lę­dź­wi w górę krę­go­słu­pa, zni­ka­jąc gdzieś na czub­ku głowy. Dziew­czy­na wspar­ła się na dło­niach i ko­la­nach, czuła, jak z sa­me­go dna brzu­cha wy­ta­cza się jesz­cze coś. Coś o obłym kształ­cie, zu­peł­nie ni­czym ka­mień szli­fo­wa­ny morskimi falami przez całe wieki. Czuła, jak gorz­ki po­smak po­wo­li zsuwa się do jej ust. Po­smak prze­peł­nio­ny stra­chem i stra­tą. Po­smak śmier­ci ojca i matki, po­smak stra­chu przed wła­sną śmier­cią i przed bez­sen­sow­no­ścią życia. Po­smak obez­wład­nia­ją­ce­go lęku, który wie­czo­ra­mi dusił ją w pier­siach i nie po­zwa­lał za­snąć w nocy. Po­smak ten bez­względ­nie zmu­szał ją do spoj­rze­nia w głąb tego stra­chu, skon­fron­to­wa­nia się z nim i zaj­rze­nia w jego bez­den­ne oczy. Pró­bo­wa­ła od­wra­cać od niego głowę, ale on zda­wał się być wszę­dzie.

– Je­steś silna, dasz radę. Jesz­cze tylko chwi­la.

Lo­do­wa­ty stru­mień wody nie­ustan­nie ob­my­wał ciało Glo­rii. Każda kro­pla zda­wa­ła się to­wa­rzy­szyć jej w zrzu­ca­niu sta­rej skóry, po­zo­sta­wia­niu za sobą nie­po­trzeb­nej już wy­lin­ki. I gdy trwa­ła tak, opar­ta na trzę­są­cych się dło­niach, z jej ust wy­pa­dła brą­zo­wo-czar­na obła sko­ru­pa. Stuk­nę­ła głu­cho o ce­ra­micz­ną po­sadz­kę prysz­ni­ca, uwal­nia­jąc ciało Glo­rii od tor­sji i dresz­czy. Skóra zo­sta­ła zrzu­co­na.

– Ma chérie, tu es forte… – Mięk­kie dło­nie Je­an­net­te po­now­nie ob­ję­ły jej czoło. Ktoś za­krę­cił wodę i otu­lił ciało Glo­rii szorst­kim ho­te­lo­wym ręcz­ni­kiem. Dziew­czy­na nie­spiesz­nie wsta­ła, pod­cią­ga­jąc się na wy­cią­gnię­tych ku niej dło­niach, które zda­wa­ły się oddawać tak potrzebne jej teraz ciepło. W cie­ple tym za­war­ta była pew­ność o słusz­no­ści ob­ra­nej przez Glo­rię drogi. I choć nadal w jej gło­wie szu­mia­ło, w uszach dzwo­ni­ło, a nogi zda­wa­ły się plą­tać, dziew­czy­na wra­ca­ła do po­ko­ju lekko, lżej niż kie­dy­kol­wiek wcze­śniej, zu­peł­nie jakby su­nę­ła nad zie­mią.

– Com­ment ça va?

– Je­an­net­te pyta…

– Je vois… – Słowa bez­wied­nie wy­to­czy­ły się z ust Glo­rii. – Je me sens bien. C'est ma­gni­fi­que.

Je­an­net­te uśmiech­nę­ła się ła­god­nie. Spod przy­mknię­tych po­wiek ob­ser­wo­wa­ła po­ru­sze­nie wśród ze­bra­nych osób. Od­wró­ci­ła głowę i szep­nę­ła do Anny, aby na­szy­ko­wa­ła ole­jek nar­do­wy, po czym jej mięk­kie dło­nie za­czę­ły wcie­rać go w nadal jesz­cze roz­grza­ne ciało Glo­rii. Po­wie­trze wy­peł­nił zie­mi­sty, ży­wicz­ny za­pach, wci­ska­ją­cy się w noz­drza i ob­le­pia­ją­cy skórę.

– Mam wra­że­nie… Mam wra­że­nie, że moje ciało nie ma końca – wy­szep­ta­ła Glo­ria, wpa­tru­jąc się za okno, za któ­rym roz­po­ście­ra­ły się nagie ra­mio­na po­sza­rza­łych od mar­co­wej mgły olch i je­sio­nów. – Zu­peł­nie jak­bym prze­ni­ka­ła wszyst­ko i wszyst­ko prze­ni­ka­ło mnie.

Je­anet­te dała znać po­zo­sta­łym, aby wy­szli na ze­wnątrz. Po krót­kiej chwi­li zo­sta­ły już tylko we dwie. Usia­dły na­prze­ciw­ko sie­bie, po­zwa­la­jąc, żeby ich cie­pło się prze­ni­ka­ło. I choć w po­ko­ju pa­no­wa­ła zu­peł­na cisza, w po­wie­trzu ko­tło­wa­ły się słowa.

– Gdy zro­zu­mia­łam to, co po­wie­dzia­łaś po fran­cu­sku… i gdy od­po­wie­dzia­łam… mia­łam wra­że­nie, że to dzie­je się gdzieś obok mnie, że spły­wa to skądś poza mną, jak­bym…

– Jak­byś miała do­stęp do nie­wy­czer­pa­ne­go źró­dła?

– Tak, do­kład­nie tak. Nie miało zna­cze­nia, w jakim ję­zy­ku od­po­wia­dam, ro­zu­mia­łam cię, a ty ro­zu­mia­łaś mnie. Czuję się… lekko. Jakby z moich ra­mion sto­czył się w prze­paść ogrom­ny głaz.

– Dbaj o to, żeby nigdy wię­cej się na nie nie wto­czył.

– Hm… nie mam pew­no­ści, gdzie się za­czy­nam i gdzie są moje gra­ni­ce. Jak­bym była roz­ma­za­ną plamą w cza­so­prze­strze­ni.

– Boisz się tego?

– Nie. Boję się na­to­miast, jak to wszyst­ko wy­ja­śnić lu­dziom. Co ja po­wiem zna­jo­mym? Prze­cież uznają, że do­szczęt­nie zwa­rio­wa­łam.

– I to bę­dzie twoje naj­więk­sze wy­zwa­nie. Nie dać sobie wmó­wić, że zwa­rio­wa­łaś, że to ma­ja­ki, że to nigdy się nie wy­da­rzy­ło. Zbu­dzić sie­bie to jedno, ale bu­dzić in­nych, to gra o zu­peł­nie inną staw­kę.

– Bu­dzić in­nych?

– Mu­si­my zbu­dzić wszyst­kich, zanim bę­dzie za późno.

Go­rącz­ka nie ustę­po­wa­ła od kilku go­dzin. Ręczniki, zanurzane w zimnej wodzie i kładzione na czole dziewczyny, stawały się gorące w ciągu minut. 

– Zbu­dzić wszyst­kich, zanim bę­dzie za późno…

 – Co po­wie­dzia­ła?

– Nie wiem, praw­do­po­dob­nie ma­ja­czy. Mu­si­my we­zwać le­ka­rza, nie ma sensu dłu­żej zwle­kać.

 

Koniec

Komentarze

Helloł

“– Będę rzygać… – Wymamrotała spod rozwichrzonych włosów, przyklejonych do czoła i karku.” – wymamrotała z małej (odnosi się do sposobu wypowiedzi. Na portalu jest tutorial.

 

“– Mam wrażenie… Mam wrażenie, że moje ciało nie ma końca. – Wyszeptała Gloria, wpatrując się za okno, za którym rozpościerały nagie ramiona poszarzałych od marcowej mgły olch i jesionów.” – i tu też. Bez kropki i wyszeptała z małej.

 

 

Ogólnie ładne, może miejscami (subiektywnie) zbyt pieczołowicie dookreślona ta Gloria. Często używane “jej”, ale końcówka zwraca. Daje do myślenia. Czuję, że ta historia ma odniesienie, ale nie do końca wiem jakie (możliwe, że religijne).

Pozdrox

Hejka Canulasie!

Zacznę od tego, że gdy tylko zauważyłam, że ktoś skomentował opowiadanie, zakopałam się pod kocem i bałam się wytknąć spod niego nos przez kilka minut. Ot, taki mechanizm obronny nieopierzonego i nieobytego jeszcze żółtodzioba. Pierwsze koty za płoty, jak powiadają. 

Bardzo dziękuję za cenne uwagi, zaraz je powprowadzam. Poradnik przeczytany! 

 

Co do samego opowiadania – większość mojej pisaniny ma to do siebie, że czasami za bardzo rozwodzi się nad detalami i brnie okrężną drogą tam, gdzie można iść po prostej, ale chyba tak mi “łatwiej” się pisze. Bardziej we flow. Odniesień religijno-duchowych jest tutaj kilka, generalnie jest to tematyka, w której najmilej mi się porusza. Pewnie będę wrzucać jeszcze coś na dniach i będzie mi super miło, jeśli też zajrzysz i dasz znać, co sądzisz. 

Miłego wieczorku!

Fajne podejście do nagości. Brak wstydu mi się podoba:). To tak jakby auta bez karoserii. Można oceniać rozmaite rozwiązania konstrukcyjne. Lepsze, gorsze, ważne że ciekawe. Ciekawe co za matoł wstyd wymyślił?

Czołg może wpaść w poślizg na zwłokach, na asfalcie

Cześć! :)

Całkiem interesujący short. Strasznie dziwny, ale interesujący. Bez trudu potrafiłem sobie wyobrazić wszystkie wydarzenia, więc chyba całość napisana jest całkiem nieźle :D

Przeszkadzały jedynie słowa po francusku – których, niestety, nie rozumiałem, więc w tych momentach po prostu przeskakiwałem tekst dalej. 

Ale całkiem jest okej! 

Pozdrawiam serdecznie! :)

Przypuszczam, że już masz się lepiej, skoro napisałaś składny tekst. Nigdy, na szczęście, nie miałem takiej gorączki. Przedstawiłaś zdarzenie na tyle plastycznie i wiarygodnie, że uwierzyłem. Życzę Ci następnych tekstów równie interesujących, ale bez takich inspiracji. :)

Heja, 

Witam na portalu :) 

Jak na debiut bardzo fajnie, ale jak słusznie uwagę zwrócił Canulas jest trochę za dużo zaimków "jej" itp. W większości przypadków wiadomo, że to co następuje po jej należy do niej. Mam nadzieję, że wiesz o co mi chodzi :) 

No ja też nie do końca zrozumiałem nawiązań, bo religio-duchowe to dość nie moja bajka. No i chyba też nie zrozumiałem tekstu. Ale klimat wyszedł fajnie. Jeszcze tylko te francuskie wstawki. Czytałem na telefonie, więc dość nieporęcznie było sprawdzać co znaczą, więc po prostu je pomijałem, a chyba miały znaczenie dla fabuły. 

 

Pozdrawiam 

Kto wie? >;

Leclerc, pięknie podsumowane – co za matoł wstyd wymyślił! Osobiście uważam, że taki matoł siedzi w każdym z nas, obwarowuje się wyobrażeniami na swój temat, a później zagląda pod karoserię i wtedy się wstydzi, mimo niejednokrotnie ciekawych rozwiązań :) dziękuję za przeczytanie! 

dovio, faktycznie, historia jest dosyć dziwna, ale czegóż spodziewać się po prawie czterdziestostopniowej gorączce? Tak naprawdę nie wiem dlaczego akurat ta, a nie żadna inna, spośród dziesiątek innych pisanych do szuflady, tu wylądowała jako pierwsza. Podobno w życiu nie ma przypadków! Co do fragmentów po francusku – ja sama po francusku nie mówię, nie wiem dlaczego właśnie francuski tu się przypałętał i mam nadzieję, że translator przetłumaczył wszystko dobrze. Nie tłumaczyłam tych fragmentów, żeby podkreślić tę zmianę, gdy Gloria na początku nie rozumie, co do niej mówi Jeannette, a później jest w stanie z nią rozmawiać. Miało być sprytnie, wyszło średnio :D dzięki serdeczne! 

Koala75, to również mój osobisty gorączkowy rekord, nie polecam absolutnie nikomu! Bardzo mi miło, że moje majaki Cię przekonały – szczerze mówiąc nigdy bym nie przypuszczała, że nawet grypa może przynieść inspirację, ot, taki chichot losu chyba :) dziękuję pięknie! 

skryty, dziękuję za powitanie – faktycznie wyjście z ukrycia wiąże się z ogromem emocji ale jak pierwsze nerwy opadną, pozostaje ciekawość i ekscytacja :) tak, myślę, że wiem – przejrzałam swoje teksty i w większości z nich używam takich konstrukcji nagminnie, więc to jest zdecydowanie coś, na co muszę zwrócić uwagę. Dziękuję! Co do francuskich wstawek to jak wspomniałam powyżej – miało być tajemniczo i miało za zadanie podkreślić przemianę Glorii ale chyba coś nie pykło. Nic wielkiego w tych dialogach nie ma tak naprawdę, więc nie straciłeś za wiele:) jeszcze raz serdecznie dziękuję i również pozdrawiam ciepło! 

Cześć i witam na Portalu, Tilio!

Przeczytałem bez przykrości, choć nie sądzę, żeby zapadło w pamięć na dłużej. Raczej scenka literacka niż pełnoprawne opowiadanie, zupełnie dobra na zorientowanie się w nowym środowisku i pokazanie swoich aktualnych możliwości twórczych. Opisy wydały mi się przekonujące, potrafisz dobrze wniknąć w położenie bohaterki, wyraźnie pokazać jej myśli i złe samopoczucie, zwracasz uwagę na drobne szczegóły. Zastanawiam się nad zakończeniem – na podstawie całości tekstu zbudowałem sobie wyobrażenie, że bohaterka dołącza do czegoś w rodzaju związku siostrzanego wiedźm i przechodzi rytuał inicjacyjny, przyjęła jakąś miksturę, która powoduje takie objawy, daje jej nowe moce i postrzeganie rzeczywistości – wydaje mi się, że klamra “to wszystko tylko majaki” może sprawić zawód części czytelników, zwłaszcza na stronie poświęconej fantastyce.

Szczególnie nasunął mi taką interpretację wątek prowokowania wymiotów – jeżeli ktoś wymiotuje w przebiegu choroby, to zwykle starasz się go nawodnić, a nie jeszcze bardziej wypłukać. Skądinąd ciekawe, czy oboje złapaliśmy to samo w okresie noworocznym, przeszedłem to trochę lepiej, ale rewelacyjnie nie było.

Pod względem językowym da się sporo doszlifować – wypiszę, co udało mi się zauważyć. To naturalne, że nikt nie pisze od razu idealnie, więc postaraj się przejmować tym konstruktywnie: kiedy zapamiętasz i przyswoisz wskazówki, poprawa powinna być zauważalna od razu!

Nagle temperatura ciała Glorii skoczyła do 39,5

W prozie zwykle nie zapisuje się wartości liczbowych cyframi. “Do trzydziestu dziewięciu i pół”, “parę kreseczek pod czterdziestkę”, “prawie do czerwonej liczby z rozmazanym kółkiem”… Poza tym nie pisałbym “temperatura ciała”, brzmi zbyt formalnie. Można trochę przestawić szyk – “temperatura nagle skoczyła Glorii”.

spowodowała torsje, prowadziła dreszcze wzdłuż kręgosłupa i wycisnęła pot na mostek i plecy.

Poprowadziła dreszcze (uzgodnienie aspektu czasowników).

a rytmiczne pulsowanie dudniło w uszach.

To uznaniowe, ale wyliczasz części ciała, więc chyba też odwróciłbym szyk – “a w uszach dudniło…”, może nawet: “dudnił rytm pulsu”.

Dało się posłyszeć

Dość archaiczne, nie lepiej po prostu “słyszeć”?

Niedługo potem wstrząsane dreszczami ciało Glorii, zaczęło zwracać całą zawartość wnętrzności.

Nie oddzielamy przecinkiem grupy podmiotu od grupy orzeczenia.

całym pokoju rozległo się rytmiczne buczenie, jakby stado pszczół wpadło przez okno i obsiadło cały sufit.

Pozbyłbym się powtórzenia (dalej w akapicie są powtórzenia wyraźnie celowe: “powietrze”, “każdy”, “poddała się”, a to właśnie wygląda na przypadkowe).

wokół łóżka Glorii osób

I cztery wystąpienia imienia bohaterki to także o wiele zbyt dużo jak na tak krótki akapit. Tego na pewno można się pozbyć (z kontekstu jasne, czyjego łóżka), następnego chyba też.

wyciskały z jej wnętrzności

Niedawno było “wnętrzności”, może tutaj np. “trzewi”?

Gloria powoli wstała i powłóczając stopami

Powłócząc.

Czuła, jak powoli ściągają z niej koszulę i spodenki

Wydzielamy przecinkiem zdanie podrzędne.

jej pierwszą myślą był wstyd

Wstyd nie do końca jest myślą, raczej może reakcją?

Zresztą czymże był wstyd?

Napisałbym jest lub byłby (zdanie o charakterze egzystencjalnym).

– Gloria, kochanie, wejdź do kabiny. Odkręcę zimną wodę, dobrze? – Gloria kiwnęła głową

Znów niepotrzebne powtórzenie imienia, wiadomo przecież, kto kiwnął.

W gardle utknął jej krzyk, a spod przymkniętych powiek wyciskały się łzy.

Może lepiej cisnęły się (można coś wyciskać, ale raczej nie można się samemu wyciskać).

kamień szlifowany przez morskie fale przez całe wieki.

Niezręczne powtórzenie przyimka (szlifowany przez całe wieki siłą morskich fal?).

Czuła, jak gorzki posmak powoli zsuwa się do jej ust.

Jak wyżej.

Każda kropla zdawała się towarzyszyć jej w zrzucaniu starej skóry, pozostawieniu za sobą niepotrzebnej już wylinki.

Pozostawianiu (znów uzgodnienie aspektu).

z ust jej wypadła

Chyba lepiej “z jej ust wypadła” lub “z ust wypadła jej”.

które zdawały się oddawać tak potrzebnego teraz jej ciepła.

Oddawać tak potrzebne jej teraz ciepło.

Odwróciła głowę i szepnęła do Anny, aby naszykowała olejek nardowy, po czym miękkie dłonie Jeannette zaczęły wcierać go w nadal jeszcze rozgrzane ciało Glorii.

Zapamiętaj szczególnie ten przypadek nadmiernego powtórzenia imienia, jest błędny i dość rażący: zaczynasz wypowiedź z podmiotem domyślnym (kto odwrócił głowę? – Jeannette przecież), po czym nazywasz go ponownie w środku zdania. Należy napisać po prostu “zaczęła wcierać go miękkimi dłońmi” czy wręcz “wtarła go miękkimi dłońmi”, bo Twoi bohaterowie ciągle coś zaczynają, a niechże raz zrobią coś stanowczo.

za którym rozpościerały nagie ramiona poszarzałych od marcowej mgły olch i jesionów.

Rozpościerały się nagie ramiona (lub: poszarzałe (…) jesiony rozpościerały nagie ramiona).

Jeanette dała znać pozostałym, aby wyszli na zewnątrz.

Jeśli tam są tylko dziewczęta, to “wyszły”.

Nie miało znaczenia, w jakim języku odpowiadam

Zdanie podrzędne, przecinek.

Co ja powiem znajomym? Przecież powiedzą, że doszczętnie zwariowałam.

Też niezręczne powtórzenie (uznają?).

Gorączka nie ustępowała od kilku godzin. Ręczniki zanurzone w zimnej wodzie stawały się gorące w ciągu kilku minut, położone na czole dziewczyny.

Poza tym szyk dość dziwny. Proponowałbym jakoś tak: Ręczniki, zanurzane w zimnej wodzie i kładzione na czole dziewczyny, stawały się gorące w ciągu minut. Na marginesie – zimny okład na czoło daje trochę ulgi przy temperaturze i bólu głowy, natomiast jeżeli rzeczywiście chciałabyś zbić komuś niebezpiecznie wysoką gorączkę chałupniczymi środkami, to dużo lepiej na wątrobę (prawy bok).

– Nie wiem, prawdopodobnie majaczy. Musimy wezwać lekarza, nie ma sensu dłużej zwlekać.

Tak teraz jeszcze mi przyszło do głowy, że być może w Twoim zamyśle to zdanie nie miało przekreślić wcześniejszej narracji, tylko wpisać się w jej ramy, pokazując tych innych znajomych, którzy jej nie wierzą – ale przypuszczam, że większość czytelników tak tego nie odbierze, ja w każdym razie zdecydowanie miałem wrażenie, iż Glorią zajmują się na razie przyjaciółki z tego “kręgu wtajemniczonych”.

Nie mogę też wymyślić, co tu robią tagi “Proces” i “Światy równoległe”, nie wydają mi się pasować do treści utworu.

 

Na pewno warto Ci polecić jako początkującej użytkowniczce znakomity poradnik Drakainy https://www.fantastyka.pl/publicystyka/pokaz/66842842, zawiera niemal wszystko, co powinnaś wiedzieć o naszym forum. Przywitać się możesz w wątku https://www.fantastyka.pl/hydepark/pokaz/56842845. W sumie jednak najważniejsze, żebyś nie bała się dużo czytać i komentować cudzych tekstów, wyciągając dla siebie jak najwięcej wniosków, a do otrzymanych komentarzy podchodziła z pozytywnym nastawieniem, nie martwiąc się wskazanymi słabościami, tylko ciesząc z okazji do rozwoju.

Życzę mnóstwo weny i przyjemności z literatury w rozpoczętym roku!

Hej, Tilio!

 

Po pierwsze i przede wszystkim, gratuluję debiutu! Dziękuję, że podzieliłaś się z nami swoją twórczością! ;)

 

Króciak w gruncie rzeczy ma niewiele fabuły, ale odnoszę wrażenie, że nie opisanie historii było Twoim zamiarem, a raczej pokazanie uczuć i emocji towarzyszących osobliwej gorączce. I na tej płaszczyźnie tekst się rzeczywiście broni. Opisujesz ładnie, obrazowo. Doskonale pobudza to wyobraźnię. 

 

Co do kwestii językowych, to solidną łapankę zrobił już Ślimak, więc pozostaje mi jedynie zachęcić Cię do naniesienia jego trafnych sugestii. Polecam również podlinkowane poradniki, są niezwykle pomocne i to nie tylko na początku przygody z publikowaniem.

 

Życzę powodzenia w dalszej pracy twórczej!

Jak opisał mnie pewien zacny Bard: "Szyszkowy Czempion Nieskończoności – lord lata, imperator szortów, najwspanialsza portalowa Szyszunia"

Cześć!

Teksty oparte na snach i tym podobnych (dobrze rozumiem?) mają dwa zasadnicze problemy. Jeden wskazał Ślimak – jeśli coś się dzieje tylko w czyjejś głowie, to raczej nie jest fantastyka, przynajmniej nie ,,czysta” fantastyka. Druga sprawa – budowanie historii wokół elementów ze snu/wizji jest trochę ryzykowne. Nie mówię, że kompletnie pozbawione sensu (coby daleko nie szukać – kluczowe motywy z ,,Terminatora” i ,,Lwa, Czarownicy i starej szafy” miały się twórcom przyśnić). Ale istnieje duża szansa, że po zapoznaniu się z wybrykami cudzej podświadomości, odbiorca zostanie z ciężkim ,,WTF?”. Jak ja teraz. ;\

Aha, mój francuski nie jest wybitny, ale dwa zdania mnie zastanawiają:

Ma chérie, tu es si forte…

Je me sens si bien.

Zawsze mi się wydawało, że ,,si” to ,,jeśli” (,,Czuję się jeśli dobrze”?). Ja bym powiedział ,,très bien”.

Show us what you've got when the motherf...cking beat drops...

Cześć wszystkim! 

Bardzo serdecznie dziękuję każdemu za czas, przeczytanie, a w szczególności – za zostawienie komentarzy! 

@Ślimak Zagłady – ogromne dzięki za tak szczegółowy komentarz! Musiałam kilka dni przetrawić to, co napisałeś. Trochę to wszystko boksowało się w mojej głowie, ale naprawdę doceniam konstruktywne i rzeczowe podejście do tematu (mimo że trochę kłuje w serduszku).

Gloria przechodzi przez inicjację tak – ale raczej to nie jest żadne siostrzeństwo, w pokoju znajdują się też mężczyźni, którzy nie są wymienieni z imienia. Z tymi majakami to chyba nigdy nie jest jednoznaczne, bo jeśli nawet to wszystko działo się w jej głowie, jeśli to wszystko zwidy indukowane gorączką, nie znaczy to przecież, że inicjacja nie została dokonana, że zmiana, która z nią się wiąże nie będzie wpływała na jej dalsze życie – to od niej będzie zależało, co z tym zrobi. Czy porzuci je w odchłani zapomnianych snów, czy przyjmie ten dar i za nim podąży? To chciałam ująć w ostatnich wersach, ale może za szybko ucięłam i stąd nieścisłości. Prowokowanie wymiotów to częsta praktyka w rytuałach inicjacyjnych – myślałam, żeby wspomnieć o wywarze z mapacho, który stosuje się w tego rodzaju wydarzeniach, jednak coś mnie odwiodło i skierowało ku wodzie z solą. Być może Twój noworoczny stan w takim razie był dla Ciebie jakąś inicjacją, jeśli tak się dzień potoczył – zachęcam do dalszych obserwacji :D 

Wszystkie poprawki techniczne przejrzę i zastosuję zdecydowaną większość, serdecznie Ci za nie dziękuję. Tak jak wspomniałam wyżej – mam ogromną tendencję do pdokreślania tego “jej” – skąd to wynika? Nie wiem, wydaje mi się, że wówczas zdania nabierają takiej “miękkości”, ale być może faktycznie stylistycznie to leży. Tak jak wspomniałeś – wszystko robi warsztat i praktyka. 

Tobie również życzę wszystkiego dobrego w Nowym Roku i, mam nadzieję, do usłyszenia gdzieś w odmętach portalu! <3 

@cezary_cezary tak, nie ma tutaj za wiele fabuły, racja – ale to przez to, że mam wrażenie, że czasem więcej dzieje się wewnątrz niż na zewnątrz i stąd moje pochylenie się nad tematem :) dziękuję za miłe słowa – jak mawia klasyk: teraz to już z górki! Najgorszy ten pierwszy krok, żeby się odsłonić. 

Dziękuję za czas poświęcony na przeczytanie i skomentowanie, naprawdę wiele to dla mnie znaczy! <3

@SNDWLKR jak wyżej – podejście, że coś, co dzieję się ‘w głowie’ może być mniej realne niż to, co odbieramy zmysłami ‘na jawie’ moim zdaniem jest bardzo redukcjonistyczne i niekoniecznie zasadne. Zresztą – czym jest “czysta” fantastyka? Co się w niej mieści, a co z niej wypada i dlaczego? :)

To zostawienie z uczuciem WTF jest dla mnie największą lekcją – faktycznie czasem odlatuje w swojej twórczości i biorę za pewnik, że wszystko ma ręce i nogi, a tu nagle zderzenie z – nomen omen– rzeczywistością! Jednak pozostaję z nadzieją, że dla wszystkiego i wszystkich znajdzie się miejsce :) 

Jeśli chodzi o francuski – ja w ogóle po francusku nie mówię, sugerujesz więc, żeby “si” usunąć? Wtedy będzie miało więcej sensu? 

 

 

Szczególny opis doznań osoby trawionej wysoką gorączką. Nie zauważyłam fantastyki.

Wykonanie pozostawia wiele do życzenia, ale skoro do dziś nie poprawiłaś błędów i usterek wskazanych przez Ślimaka Zagłady, uznałam, że i moja łapanka pewnie do niczego Ci się nie przyda.

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Prowokowanie wymiotów to częsta praktyka w rytuałach inicjacyjnych – myślałam, żeby wspomnieć o wywarze z mapacho, który stosuje się w tego rodzaju wydarzeniach, jednak coś mnie odwiodło i skierowało ku wodzie z solą.

Teraz nie jestem pewien, czy napisałem to dostatecznie czytelnie, ale właśnie to miałem na myśli: scena prowokowania wymiotów podsunęła mi wniosek, że bohaterka prawdopodobnie przechodzi jakiś rytuał inicjacyjny związany z zatruciem, a nie po prostu chorobę.

Gloria przechodzi przez inicjację, tak – ale raczej to nie jest żadne siostrzeństwo, w pokoju znajdują się też mężczyźni, którzy nie są wymienieni z imienia.

Oczywiście nie kwestionuję tego, że w Twojej wyobraźni to sprzysiężenie mogło być obupłciowe, po prostu informuję, jak odebrałem je jako czytelnik.

Dobra, po tych wyjaśnieniach rozumiem, co miałaś na myśli. Ale to nie zmienia faktu, że wyjaśnienie ,,to wszystko był tylko sen” uważam za trochę rozczarowujące i raczej nie jestem jedyny (do you speak English? https://tvtropes.org/pmwiki/pmwiki.php/Analysis/AllJustADream).

Jeśli chodzi o francuski – ja w ogóle po francusku nie mówię, sugerujesz więc, żeby “si” usunąć? Wtedy będzie miało więcej sensu?

Tak, chyba tak. Dla mnie to słowo w tym miejscu w ogóle nie ma racji bytu.

Show us what you've got when the motherf...cking beat drops...

Hej!

 

Witam serdecznie na forum. :)

Fajnie zaczynasz, tak obrazowo i z mocnym akcentem gorączki. Lubię takie motywy.

 

powietrze w poruszenie. Rozwibrowane powietrze wciskało się w każdy por ciała, poruszając jego każdą komórką. Gloria poddała się mantrze, poddała się rozedrganemu powietrzu

 

Ciekawiła mnie ta skorupa wypadająca pod prysznicem, metaforyczne (?) zrzucenie skóry i majaki, które być może są czymś więcej.

 

Zbudzić siebie to jedno, ale budzić innych, to gra o zupełnie inną stawkę.

Bardzo dobry fragment.

 

Szkoda, że short, bo sporo tu niedopowiedzeń, które pozostaną w domyśle i to takim bardzo dużym domyśle. ;)

Brak fantastyki – no to jest niestety widoczne przy końcu, kiedy bohaterowie mówią o majakach. Jeżeli chcesz zostawić niedopowiedzenie, można pomyśleć o konkretniejszym wątku, bo samo “budzenie” innych jest za ogólne.

I w momencie pobudki bohaterki mamy informację o majakach, co jednoznacznie wskazuje, że to tylko gorączka. A może jakieś otwarcie oczu, inne odczucia po tej “inicjacji”, może inne postrzeganie świata, jakiś fragment rzeczywistości z tamtego “świata”? Albo ten olejek nardowy – skoro wcierają go w ciało Glorii w tym innym świecie, to może niech ktoś z naszego zapyta o ten zapach, zdziwiony, że co to jest – wtedy mamy podpowiedź, że może to było naprawdę, że światy się przeplatają.

 

Pozdrawiam i powodzenia,

Ananke

Cześć, tilia. Podobało mi się. Trochę, jak wyznanie, spowiedź bohaterki. Zdarzało się, że niepotrzebnie używałaś imienia Gloria, dlatego odbierałem to bardziej jako powtórzenia. Poza tym, bardzo dobre. Pozdrawiam.

Przeczytałem. I mam mieszane uczucia. Na pewno na plus uznałbym opis cierpienia i gorączki głównej bohaterki. To jakby rozmyte tło otaczających ją osób. Bardzo plastycznie i przekonywująco oddaje kiepski stan bohaterki. 

 

Początek też jest bardzo dobry. Jakaś impreza w hotelu czy domu i kłopoty głównej bohaterki. To też jest na plus. Ogólnie dobrze ci wychodzi opis przeżyć wewnętrznych i zamglone gorączką postrzeganie przez nią otoczenia. To Twój silny punkt. Ciekawie to wychodzi, dobrze się to czyta, brzmi przekonująco. 

 

Za minus zaś uważam brak rozwiązania, brak finału sceny. Tak jak jest byłoby okey gdyby był jakiś ciąg dalszy z wyjaśnieniem ocb np. w kolejnej części opowiadania. Skoro jednak nie ma to raczej bym oczekiwał rozwiązania zamieszczonego w tekście. No wiesz, jak jest jakieś morderstwo i główna postać przyjeżdża na miejsce zbrodni, potem rozkminia różne detale i w końcu jest tego finał. U Ciebie jest jakby ucięte to w połowie. Przez co niezbyt wiadomo o co chodzi w tekście. Skoro tekst jest tak krótki to raczej spodziewałbym się, że będzie samoistny. Czyli z rozwiązaniem ocb. Tutaj tego nie ma. Jakaś imprezowiczka ma gorączkę na imprezie. I nie wiadomo. Śni jej się to? Jest w tym jakaś metafizyka, jakiś matrix, jakieś voo doo? Ta reszta gości jest w realu czy to majaki głównej bohaterki? Ona jest jakąś wiedźmą, wampirem, alienem, awatarem? O co chodzi z tym przebudzeniem? Naprawdę wypluła z siebie jakieś kłaki czegoś czy to tylko zbyt plastyczny opis resztek standardowego posiłku? No nie wiadomo. Tylko tak zaznaczam pytanie jakie rzuciły mi się w oczy podczas czytania tekstu. Ale jeśli to Cię pocieszy to podobnie to wygląda i w innych krótkich opowiadaniach na tym forum nawet pisanych przez weteranów. 

 

Ogólnie tekst uznaję za plus, zwłaszcza jak to Twój debiut. To gratuluję, całkiem ciekawie Ci to wyszło :) Natomiast ja preferuję konkrety. Konkrety pozwalają mi złapać kontekst o co chodzi a przez to ocenić zachowanie postaci, intrygę, realia itd. Twój tekst jest pod tym względem zawieszony w próżni. A przez to trudny do oceny ocb. Aha no i plus za j. francuski, przyjemna odmiana po wszędobylskim angielskim, fajno jakby to się działo gdzieś we Francji :) 

@regulatorzy – dzięki za przeczytanie i komentarz :) poprawki Ślimaka wprowadziłam, możliwe, że tuż przed pojawieniem się Twojego komentarza. Pozdrawiam!

 

@SNDWLKR – dzięki za linka! Tak, kurczę, chyba nie udało mi się zaznaczyć, że to nie był „tylko” sen i że te dwie płaszczyzny tak naprawdę przenikają przez siebie. Jest to dobra lekcja na przyszłość, bo totalnie nie chciałam, żeby czytelnik pozostał z posmakiem „damn it, she cheated!”.

 

@Ananke– dziękuję serdecznie! <3

„Ciekawiła mnie ta skorupa wypadająca pod prysznicem, metaforyczne (?) zrzucenie skóry i majaki, które być może są czymś więcej.”

Bardzo chciałam uchwycić tę metaforę zrzucania skóry, a przy okazji zaznaczyć, że to dzieje się gdzieś na pograniczu światów, jednak sądząc po odpowiedziach, nie za bardzo mi się to udało. Lekcja wyciągnięta! Mistyka mistyką, lecz za dużo niedopowiedzeń będzie prowadziło do rozczarowań i nieporozumień :) 

„Albo ten olejek nardowy – skoro wcierają go w ciało Glorii w tym innym świecie, to może niech ktoś z naszego zapyta o ten zapach, zdziwiony, że co to jest – wtedy mamy podpowiedź, że może to było naprawdę, że światy się przeplatają.”

Świetny pomysł! Absolutnie fantastyczny! Bardzo Ci dziękuję, wprowadzenie motywu, który będzie łączył oba światy może trochę załagodzi sytuację. Totalnie to pominęłam – jedynym moim rozgrzeszeniem jest pisanie na tej cholernej gorączce.

Jeszcze raz bardzo dziękuję i kłaniam się nisko!

 

@He­sket– Hej! Dziękuję serdecznie za komentarz! Tak, z tymi powtórzeniami to jest totalnie coś nad czym muszę pracować, żeby nie wychodziło masło maślane. Pozdrowionka!

 

@Pip­boy­79 – pięknie dziękuję za komentarz! Faktycznie, bardzo lubię pisać o wewnętrznych przeżyciach/rozterkach bohaterów, jest to dla mnie znacznie łatwiejsze niż danie się ponieść wartkiej akcji (z jakiegoś powodu). Pewnie dlatego tutaj nie wyszło spięcie całości w żaden konkret – z perspektywy czasu absolutnie to dostrzegam i serio jestem bardzo wdzięczna za każde wypunktowanie.

„Śni jej się to? Jest w tym jakaś metafizyka, jakiś matrix, jakieś voo doo? Ta reszta gości jest w realu czy to majaki głównej bohaterki? Ona jest jakąś wiedźmą, wampirem, alienem, awatarem? O co chodzi z tym przebudzeniem? Naprawdę wypluła z siebie jakieś kłaki czegoś czy to tylko zbyt plastyczny opis resztek standardowego posiłku? No nie wiadomo.”

Wspaniałe drążenie tematu! Absolutnie rozumiem zagwozdki. Zamysł tekstu był taki, żeby zostawić pole do własnej interpretacji, do „wczucia się” w świat i własne po nim manewrowanie, ale jak już wspomniałam wyżej – za dużo niedopowiedzeń faktycznie wprowadza tylko więcej zamieszania niż mistyki. Mega doceniam Twoją odpowiedź i bardzo dziękuję za poświęcony czas <3 

Podczas czytania nasunęła mi się taka interpretacja, że bohaterka poddawana jest nietypowej terapii zwalczania lęku, a końcówka sugeruje, że się nie udało. Pewnie nadinterpretuję :) Czytało się nieźle, choć końcówka w ostatecznym rachunku wydaje mi się niejasna. No i w następnym opowiadaniu liczę na więcej fabuły.

Hej @zygfryd89 – Tak! O coś takiego chodziło, dziwny kamień miał być metaforą głębokiego oczyszczenia z zalegających gdzieś głęboko lęków :) Absolutnie muszę poćwiczyć domykanie i zakańczanie tematów, bo w przypadku Glorii wszystko przebiegło tak jak trzeba. Póki co jestem nienajlepszym posłańcem, ale będę praktykować dalej:) Dzięki i pozdrowionka! 

@Tilia

 

– O, widzę, że odpisałaś. Sorry ale nie przychodzą stąd powiadomienia o odpisie i trzeba sprawdzać manualnie ruch w interesie. A tu nie zaglądałem jakiś czas. Ale w każdym razie szpoko, dzięki za odpis. Trzymam kciuki za Twoją dalszą twórczość. Trzym się :)

Nowa Fantastyka