
Cześć. Przedstawiam nowego szorta, który jest niejako dalszą opowieścią o niesamowitym kocie. Zapraszam do czytania i komentowania. Pozdrawiam.
Cześć. Przedstawiam nowego szorta, który jest niejako dalszą opowieścią o niesamowitym kocie. Zapraszam do czytania i komentowania. Pozdrawiam.
Szare bloki mieszkaniowe wyglądały ponuro. W pobliskim parku starsza kobieta karmiła gołębie, które walczyły między sobą o okruszki chleba. Skubała suche pieczywo i rzucała na ziemię, ciesząc się przy tym, jak małe dziecko. Spojrzała na zegarek zwisający luźno na nadgarstku.
– Pora wracać – powiedziała.
Ogarniał ją smutek – był jak krople jesiennego deszczu, spływające wprost do serca.
Musiała włożyć sporo wysiłku, żeby wstać z ławki – ech, ta tusza. Gdy spakowała resztki chleba do woreczka foliowego, popatrzyła ostatni raz na gołębie, po czym ruszyła wolnym krokiem w stronę mieszkania.
Ściany klatki schodowej, porysowane i zdrapane, nie wywoływały dobrych skojarzeń. Na powitanie, tuż przy drzwiach wejściowych widniał napis: SKRWAWIONE SERCE NA SZNURKU DYNDA, GDZIE SIĘ PODZIAŁA MA ROZALINDA?
Kobieta weszła do windy, nacisnęła przycisk z wytartą czwórką, po czym nastąpiło głośne: BUUM – metalowe pudło, zawieszone na stalowych linach, ruszyło ociężale do góry. Wysiadła na czwartym piętrze.
Z nogi na nogę, powoli dotarła na miejsce. Będąc w kuchni, otworzyła okno. Delikatny powiew musnął cienkie, siwe włosy. Wspierając się rękami o parapet, stała dotąd, aż poczuła zimno. Cofnęła się dwa kroki i ukryła twarz w dłoniach; po starczych palcach spływały łzy.
– Nie dam rady – szepnęła.
Słońce schowało się za horyzont. Pomarańczową łunę zastąpiła ciemność, gęstniejąca z minuty na minutę.
Płakała każdej nocy, wypowiadając życzenie.
– Aniele mój… Proszę… Ratuj.
Położyła się na łóżku. Zasypiała nie wiedząc, że przy drzwiach wejściowych przysiadł gruby kot; mrużył ślepia. Wokół okrągłego, puszystego łepka wirowała zielona poświata. Słaba żarówka oświetlająca korytarz, przygasła. Spłoszony odgłosami dobiegającymi ze schodów, wystrzelił niczym z procy i wyskoczył przez okno.
– Co to?! – krzyknął chłopiec bawiący się na placu zabaw. – Mamo! Patrz! – Wyciągnął rękę w stronę bloków, wskazując mały, zielony obłok, który opadł na chodnik. Kobieta nie zdążyła się odwrócić, by to zobaczyć – szmaragdowa chmurka zniknęła.
– Co ty wymyślasz? – zapytała. – Nie drzyj się tak. Co sobie ludzie o nas pomyślą?
W tym czasie Rozalia spała.
Rozmawiała z młodym, przystojnym mężczyzną. Przedstawił się, jako Hektor.
Siedzieli w kawiarni, a ona wpatrywała się w niego z zachwytem. Podobał się jej – był wysokim brunetem. Trzymał w dłoni łyżeczkę, którą obracał w długich, delikatnych palcach. Łagodne rysy twarzy i delikatny uśmiech, oraz błysk w jego oczach sprawiały, że czuła się wyjątkowa. Żaden z mężczyzn, których poznała wcześniej, nie miał takiego spojrzenia.
Chciała, żeby ta chwila trwała wiecznie. Co rusz się czerwieniła i kiedy ujął jej dłoń, przeszyta dreszczem, o mało nie zemdlała; fala gorąca wypełniła młode ciało. Nie mogła oderwać od niego wzroku. Wszystkie przykre wspomnienia, urazy i niezagojone rany, odeszły w zapomnienie. Istotne było tylko, że jest tutaj – z nim.
Spojrzała przez okno – liście drzew na wiosnę wyglądały, jak przeniesione z obrazów, które oglądała w galeriach.
Gotowa powiedzieć i zrobić wszystko, co tylko będzie chciał, zobaczyła własne odbicie w lustrze. Pewność, że jest młodą dziewczyną prysła w ułamku sekundy. Miała przed sobą otyłą staruszkę, w której oczach perliły się łzy.
Obudziła się z krzykiem. Zaświeciła lampkę i sprawdziła godzinę. Zegar na ścianie wskazywał trzecią trzydzieści trzy. Wyciągnęła pomarszczoną rękę do światła. Miała wrażenie, że czuje jeszcze ciepło dłoni mężczyzny.
Rankiem wyszła z mieszkania.
Gołębie najwyraźniej przyzwyczajone do pory karmienia, czekały jak zwykle przy ławce. Usiadła i rzucając okruszki chleba, wracała pamięcią do snu, gdy nagle całe ptactwo poderwało się do lotu. Nie wiedziała co się stało, dopóki nie poczuła ocierającego się o jej nogę grubego, szarego kota.
– A ty skąd się tutaj wziąłeś? – Podniosła winowajcę, żeby lepiej mu się przyjrzeć. – Jesteś bardzo ładnym, dorodnym kocurem. Nie wyglądasz na bezpańskiego.
Postawiła kota na ziemi, zastanawiając się, co zrobić. Jeśli będzie jej towarzyszył – nici z karmienia gołębi. Z drugiej strony nie chciała przeganiać zwierzaka. Czekała dłuższą chwilę z nadzieją, że sam się oddali, lecz uparcie siedział obok.
– Utrapienie boskie – zaśmiała się. Wstała z ławki i ruszyła wolnym krokiem, zerkając za siebie.
Kot nie dawał za wygraną; gdy tylko odwracała głowę, podbiegał do niej. Myślała, że jeśli przyśpieszy, uwaga prześladowcy skupi się na czymś innym. Wierzyła w to, że najprawdopodobniej zwierzę do kogoś należy i samo znajdzie drogę do domu – przecież to kocur; one często uciekają od właścicieli, by za kilka dni wrócić.
Skończyło się na tym, że razem weszli do mieszkania.
Wyciągnęła mleko z lodówki i nalała do plastikowej, okrągłej podstawki. Kot ani myślał skosztować. Usiadł i wpatrywał się w nią, jakby oczekiwał czegoś naprawdę smakowitego.
– O kochanieńki – powiedziała. – Widzę, że ty z salonów, a nie z bloków. Poszukam w takim razie czegoś naprawdę dobrego.
Konserwa mięsna była strzałem w dziesiątkę. Odkroiła połowę zawartości i położyła obok podstawki z mlekiem.
Zwierzę połknęło jedzenie na dwa razy, oblizało się, następnie weszło dostojnym, wolnym krokiem do sypialni, wskoczyło na łóżko, zrobiło kilka młynków wichrując koc, po czym klapnęło nań, zamknęło ślepia i zasnęło w ułamku sekundy.
Rozalia usiadła na krześle.
– Mam nowego lokatora – wyszeptała.
Czuła się zmęczona i nim nastała noc, położyła się obok zwierzęcia. Dokładnie w tej samej sekundzie, w której zapadła w sen, kot otworzył ślepia.
Zapowiadane silne wiatry nadciągnęły wraz z ciężkimi, szarymi chmurami, które u podstawy wydawały się swą masą przytłaczać. Wszystko poza nimi sprawiało wrażenie, jakby było płaskie, niczym rysunek wykonany ołówkiem. Połamane, suche gałęzie pokrywały chodniki. Odgłos klaksonów niósł się przez osiedle. Wielka topola wyrwana z ziemi z korzeniami, leżała w poprzek drogi.
– Zadzwońcie po straż! – krzyczał ktoś.
– Hektor, piękne imię – powiedziała.
Zerknęła ponownie w stronę lustra i odetchnęła z ulgą, gdy okazało się, że w odbiciu nie jest staruszką – to musiał być zły sen.
Kot obserwował bacznie, jak jej równy, spokojny oddech podnosi klatkę piersiową.
– Rozalio. – Głos był cichy, ale stanowczy. – Czy masz życzenie?
– Tak – wyszeptała.
– Jakie?
– Nie chcę być już nigdy samotna. – Spod lewej powieki wypłynęła łza. Zwierzę zbliżyło się do jej twarzy i zlizało słoną kroplę, a jego ślepia wypełnił szmaragdowy blask.
Gdy ktoś zapukał do drzwi, kot wskoczył na parapet i przez uchylone okno wymknął się tak cicho, jak tylko koty potrafią.
Rozalia obudziła się wyjątkowo wypoczęta.
– Pani Rozalio! – wołał starszy mężczyzna stojący na klatce schodowej. – Chciałem zapytać, czy nie trzeba czegoś z zieleniaka.
Otworzyła. Sąsiad upuścił reklamówkę i rozdziawił usta. Miał przed sobą piękną, młodą dziewczynę – z niepospolitym kapeluszem na głowie i różą, wpiętą w marynarkę.
***
rys. Bartłomiej Kalinowski/ Hesket
Kot spełniający życzenia… Ciekawe.
Bardzo przyjemny tekst z płynną narracją. Wstęp może wydaje się lekko przydługi, ale jednak wprowadza czytelnika w codzienność życia staruszki, ukazując zarys jej rutyny. Akurat innego zakończenia się spodziewałem.
No i oczywiście świetny rysunek na wstępie mnie urzekł.
chleba. Skubała – podwójna spacja
Pozdrawiam :)
Siema, pnzrdiv.117, dzięki za odwiedziny. Cieszę się, że przyjemnie Ci się czytało. Pozdrawiam.
Pora wracać – powiedziała.
Zaznacz jako dialog.
Ściany klatki schodowej były zrysowane i zdrapane, co nie wywoływało dobrych skojarzeń; było obskurnie i nieprzyjemnie.
Byłoza lekka. Może jedno “z” zamieniłbyś na po, lub o czyli porysowane, albo odrapane?
po czym nastąpiło głośne: BUUM.
I co po bum, bo myślałam, że wybuch albo, że winda spadła?
Na pewno mahoniowy?
– Co to?! – Krzyknął chłopiec bawiący się na placu zabaw.
Krzyknął z małej.
Fala gorąca wypełniła młode ciało – elektryzował i hipnotyzował.
Pierwsza część zdania zgrzyta z drugą, kto elektryzował fala gorąca, czy młode ciało?;)
Zwykle w kawiarni ludzie znają już swoje imiona.
Miała przed sobą otyłą staruszkę, w której oczach perlą się łzy.
Czemu perlą się nagle w czasie teraźniejszym?
często uciekają od właścicieli, by za kilka dni wrócić.
Może one często, bo znowu nie wiadomo, o co chodzi.
Poszukam w takim razie coś naprawdę dobrego.
Poszukam czego? czegoś. Znajdę coś.
– Niech ktoś zadzwoni po straż – ktoś krzyczał.
Happyend, jak dla mnie, trochę mało wiarygodny, ale sympatyczny.
Ładnie opisałeś samotność staruszki.
Tylko nie wiem, czy odnajdzie się w XXI wieku, jako młoda ślicznotka.
"nie mam jak porównać samopoczucia bez bałaganu..." - Ananke
Dzięki Ambush za poprawki. Śmigam na laptopa wprowadzić korekty. Czy się odnajdzie? Kto wie? :-) Pozdrawiam.
Witaj. :)
Sprawy, które zatrzymały mnie przy czytaniu (do przemyślenia):
…o okruszki chleba. (za dużo spacji?) Skubała suche pieczywo…
Pora wracać – powiedziała. – nie mam pewności, czy tak można zapisać wypowiedź bohaterki (?)
Zasypiała nie wiedząc, że przy drzwiach wejściowych, przysiadł gruby kot; mrużył ślepia. – zbędny ostatni przecinek?
Wokół okrągłego, puszystego łepka wirowała zielona poświata. (za dużo spacji?) Słaba żarówka oświetlająca korytarz, przygasła.
– Co to?! – Krzyknął chłopiec bawiący się na placu zabaw. – małą?
Kobieta nie zdążyła się odwrócić (przecinek?) by to zobaczyć – szmaragdowa chmurka zniknęła.
Poszukam w takim razie coś naprawdę dobrego. – czegoś?
Dokładnie w tej samej sekundzie (przecinek?) w której zapadła w sen, kot otworzył ślepia.
Wszystko poza nimi, sprawiało wrażenie, jakby było płaskie, niczym rysunek wykonany ołówkiem – zbędny pierwszy przecinek?
– Niech ktoś zadzwoni po straż – ktoś krzyczał. – powtórzenie i brak wykrzyknika?
Gdy ktoś zapukał do drzwi, kot wyskoczył na parapet i przez uchylone okno, wymknął się tak cicho, jak tylko koty potrafią. – wskoczył? i zbędny przedostatni przecinek?
Za rysunek – WIELKIE BRAWA! Heskecie, masz talent! Zgłaszaj się, bo poszukują tu u nas na Portalu takich Talentów, jak Ty!
Kolejne brawa za kota, bo uwielbiam ten zwierzaki, mam akurat jeden tekścik o kocie w przysłowiowej szufladzie i szykuję go na zapowiedziany konkurs. :)
Magia podana wzruszająco i delikatnie, tak – idealnie. :)
Pozdrawiam serdecznie, klik. :)
Pecunia non olet
Ambush, poprawki wprowadzone.
bruce, dziękuję za klika i miłe słowa, oraz za wychwycenie błędów. Zrobiłem korektę. Pozdrawiam.
To ja dziękuję. Taki talent trzeba wykorzystać, rysuj dalej, Twoje prace są znakomite, brawa!
Pecunia non olet
Nieustannie, notorycznie, dzień po dniu rysuję i nie mam zamiaru przestać. Pozdrawiam.
Znakomicie.
Pecunia non olet
Miła w czytaniu dawka – szkoda, że niewielka – pozytywnej, bajkowej fantasy. No i ten kot… Taki zwyczajny, bo wszamał i zaraz sobie leże znalazł, i taki niezwyczajny, gdy o pozostałe czyny chodzi. Kiciuś czarodziej…
Pozdrawiam
Dzięki, AdamKB. Pozdrawiam.
Hej, marzenia najlepiej smakują gdy sami je spełniamy, gdy ktoś robi to za nas to smakują już trochę mniej. Ale opowiadanie jest bardzo klimatyczne, ma ciekawy nastrój, który trzyma przy opowiadaniu więc klikam i pozdrawiam :)
"On jest dziwnym wirtuozem – Na organach ludzkich gra Budząc zachwyt albo grozę, Myli się, lecz bal wciąż trwa. Powiedz, kogo obchodzi gra, Z której żywy nie wychodzi nigdy nikt? Tam nic nie ma! To złudzenia! Na sobie testujemy Każdą prawdę i mit."
Siema, Bardjaskier. Tak, trzeba realizować marzenia, a przynajmniej próbować :-) Dziękuję i pozdrawiam.
Ave, Heskecie!
Na start masz plusa za rysunek, naprawdę dobra kreska!
Co do tekstu, lektura nie była przykrością, ale też nie rzuciła mnie na kolana. Samotną starszą panią nakreśliłeś naprawdę sprawnie, ale już czarodziejski magiczny kot, co to robi tu za dżina (znaczy – spełnia życzenia), jakoś do mnie nie trafia. Ze zwierzaków wolę krówki, takie odpowiednio wysmażone… ;)
Niemniej, dziękuję za podzielenie się lekturą i pozdrawiam serdecznie!
Jak opisał mnie pewien zacny Bard: "Szyszkowy Czempion Nieskończoności – lord lata, imperator szortów, najwspanialsza portalowa Szyszunia"
Cześć, cezary_cezary. Dziękuję za poświęcony czas. Tak chyba już jest, że teksty są lepsze i gorsze, ale jest coś w stwierdzeniu, że nie ma złych pomysłów, ponieważ wszystko skupia się na wykonaniu. Jeśli chodzi o moje podejście do twórczego pisania, to chcę osiągnąć moment, w którym sprawnie i niepostrzeżenie mogę czytającego przenieść w świat, który kreuję. W ogóle w pisaniu podoba mi się najbardziej to, że nic mnie nie ogranicza (w sensie budowania rzeczywistości, którą chcę przedstawić). Dla mnie, jako czytelnika, największą frajdą było, kiedy siedząc np. w autobusie (spędzałem tygodniowo długie godziny, dojeżdżając do szkoły), czytałem książki i mogłem zapomnieć, że telepię się starym pksem, plus na dodatek z samego rana mam sprawdzian z francuskiego :-) Pozdrawiam
Miło się czytało. Dobrze, że wprowadziłeś poprawki, bo nic mi nie zgrzytało. Pomysł z czarującym kotem misię i finał też, bo wzbudziłeś moją sympatię dla staruszki. Rysuj i dołączaj rysunki do tekstów, bo ms to sens. :)
P.S. Nie trać kontaktu z francuskim, bo teraz to rzadkość. :D
Dzięki, Koala75. Miałem do wyboru j.angielski, lub francuski – wybrałem to drugie. Pozdrawiam :-)
Witaj Hesket,
Dobrze się czytało, opisy są fajne, atmosfera też.
Tylko końcowa przemiana w młodą dziewczynę nie jest dla mnie całkiem jasna, młodość nie gwarantuje przecież braku samotności.
Pozdrawiam!
Follow on! Till the gold is cold. Dancing out with the moonlit knight...
Cześć, piotr_jbk. Dziękuję za przeczytanie i komentarz. Tak, dlatego historia nadal jest otwarta :-) Pozdrawiam.
Opowieść sympatyczna, chociaż fabuła bardzo prosta. Chyba wolałabym, żeby bohaterka jakoś intensywniej zapracowała na własne szczęście. No, ale co będę kobiecie żałować…
Babska logika rządzi!
Cześć, Finkla. Dziękuję za dobre słowa. Zapracować na szczęście, powiadasz… To chyba zależy od tego, jak każdy z nas definiuje ten stan. Czy można osiągnąć szczęście? Wtedy byłoby czymś stałym – bardziej powiedziałbym, że zadowoleniem. Pozdrawiam :-)
Wiesz, to chyba kwestia… filozofii życiowej? wiary? Wydaje mi się, że jeśli wysilamy się, żeby coś uzyskać, to bardziej to później cenimy i szanujemy. A takie “easy come, easy go” może nie dać zadowolenia, satysfakcji, szczęścia, czy jak to nazwiemy. A tu bohaterka chyba nawet nie jest świadoma, co się stało i dlaczego.
Babska logika rządzi!
Finkla, bohaterka nie może być na tym etapie świadoma, ponieważ po przebudzeniu jeszcze siebie nie zobaczyła. Po przebudzeniu widział ją tylko sąsiad. Zwrot, że to musiał być tylko zły sen, jest stwierdzeniem wypowiedzianym we śnie. Dlatego tekst jest kursywą.
Z kotami może zdarzyć się wszystko, bo nie od dziś wiadomo, że każdy kot to czysta magia. ;)
Musiała włożyć sporo wysiłku, żeby wstać z ławki – była otyła. → Czy to celowy rym:
Proponuję: Musiała włożyć sporo wysiłku, żeby wstać z ławki – ech, ta tusza.
Pewność, że jest młodą dziewczyną prysło w ułamku sekundy. → Pewność, że jest młodą dziewczyną prysła w ułamku sekundy.
– Utrapienie boskie. – Zaśmiała się. → Śmiech jest odgłosem paszczowym, więc: – Utrapienie boskie – zaśmiała się.
– Zadzwońcie po straż! – ktoś krzyczał. → – Zadzwońcie po straż! – krzyczał ktoś.
Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.
Cześć, regulatorzy. Dzięki za korektę. Wprowadzę poprawki jutro, jak dostanę się do laptopa. Pozdrawiam.
Bardzo proszę, Heskecie. Miło mi, że uznałeś uwagi za przydatne.
Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.
Bardzo sympatyczny szort, ładnie napisany, z pozostającą w pamięciu puentów. Sam koncept kota-wróżki jest też na plus.
Technicznie dobrze się czyta.
Ode mnie klik do biblioteki dla tego koncerciku fajerwerków :)
Won't somebody tell me, answer if you can; I want someone to tell me, what is the soul of a man?
Cześć, NoWhereMan
Dziękuję i pozdrawiam
Po przeczytaniu ogarnął mnie spokój i optymizm. Opowiadanie wzbudza bardzo pozytywne emocje. Pięknie prowadzisz narrację.
Pozdrawiam serdecznie
"bądź dobrej myśli, bo po co być złej" Lem
I muszę dodać jeszcze, że Twoje szkice są naprawdę ładne, ja czasami też szkicuję;) Lubię też rysować węglem.
"bądź dobrej myśli, bo po co być złej" Lem
Dziękuję, GOCHAW
Pozdrawiam
Proszę bardzo.
"bądź dobrej myśli, bo po co być złej" Lem