- Opowiadanie: Adexx - Baśnie mroku i ciszy: Kamień, kwiat i książka

Baśnie mroku i ciszy: Kamień, kwiat i książka

Witam! Piszę opo­wia­da­nia do szu­fla­dy. Stwo­rzy­łem uni­wer­sum, do któ­re­go two­rzę mapy i piszę opo­wia­da­nia. Mam na­dzie­ję, że się spodo­ba.

Oceny

Baśnie mroku i ciszy: Kamień, kwiat i książka

Ba­śnie Mroku i Ciszy : Kam­nień,kwiat i książ­ka 

 

Pew­ne­go razu żył sobie ka­mień.Zwy­kły, okrą­gły, po­spo­li­ty. Leżał sa­mot­nie na ubo­czu drogi.

– Jakie nudne jest moje życie – po­my­ślał. – Jak tu nudno! Jak tu ciem­no!

Dni pły­nę­ły szyb­ko, zmie­nia­jąc się w mie­sią­ce, a potem lata. Prze­cho­dzi­ły obok niego isto­ty cie­nia, lecz żadna nie zwra­ca­ła na niego uwagi. Ka­mień przy­wykł do sa­mot­no­ści. Jaki był sens wiecz­ne­go ist­nie­nia, skoro przez cały czas je­dy­nym jego to­wa­rzy­szem był on sam i nie było ni­ko­go wię­cej? Świa­do­mość ka­mie­nia z dnia na dzień za­ni­ka­ła, aż w końcu prze­sy­piał więk­szość czasu. Nawet sny które były cie­ka­we i nie­zwy­kle ko­lo­ro­we pod wpły­wem czasu wy­bla­kły zo­sta­wia­jąc ciem­ność . 

Aż pew­ne­go dnia usły­szał coś nie­zwy­kłe­go – pięk­ny, me­lo­dyj­ny śpiew, ja­kie­go nigdy dotąd nie sły­szał. Z od­da­li nad­cho­dzi­ła zie­lo­na po­świa­ta. Zo­ba­czył dwu­no­gą isto­tę o sza­rej skó­rze, która zbli­ża­ła się, śpie­wa­jąc. Prze­sta­ła nucić, pod­nio­sła ka­mień i ujęła go w dło­nie. Ka­mień w nie­cier­pli­wo­ści cze­kał na nowe do­zna­nia. 

Cie­pło dłoni roz­cho­dzi­ło się po jego po­wierzch­ni – było to przy­jem­ne uczu­cie. Nowe, dotąd nie­zna­ne do­świad­cze­nie za­cie­ka­wi­ło ka­mień. Nie był pe­wien, czy to coś do­bre­go, ale na pewno coś no­we­go. Czu­jąc te do­zna­nia ka­mień po­czuł ulgę od sta­rej mo­no­to­nii . Isto­ta szła dalej, nio­sąc ka­mień w mil­cze­niu, aż do­tar­ła do do miej­sca gdzie przy świe­tle świe­cą­ce­go grzy­ba cze­ka­ły na nią dwie inne, więk­sze. Star­szy męż­czy­zna i ko­bie­ta odzia­ni w po­dar­te po­dróż­ne szaty sie­dzie­li od­po­czy­wa­jąc przy dużym grzy­bie który swoim flu­ore­scen­cyj­nym świa­tłem od­ga­nia­jąc po­bli­ską ciem­ność . 

– Znowu śpie­wa­łaś? Mó­wi­łem ci, że to nie­bez­piecz­ne! Co masz w ręce? – ode­zwał się twar­dy głos.

Isto­ta wy­cią­gnę­ła ka­mień przed sie­bie.

– Mó­wi­łem, żebyś nie zbie­ra­ła śmie­ci, Me­la­ni! – Tak oto ka­mień usły­szał po raz pierw­szy imię swo­jej wy­ba­wi­ciel­ki. Było pięk­ne, inne niż wszyst­kie do­tych­cza­so­we piski i sko­wy­ty, które sły­szał przez te dłu­gie lata.

Dziew­czyn­ka pod­bie­gła na swoje miej­sce gdzie na ziemi le­ża­ły jej rze­czy. Na ziemi znaj­do­wa­ła się stara po­dróż­na torba. Po chwi­li otwo­rzy­ła torbę i scho­wa­ła do niej ka­mień. W tor­bie leżał pięk­ny fio­le­to­wy kwiat. Obok niego le­ża­ła stara księ­ga oprawiona w brą­zo­wą skórę . 

– Phi, znowu przy­gar­nę­ła ja­kieś śmie­cie – ode­zwa­ła się książ­ka, która le­ża­ła obok ka­mie­nia w tor­bie.

– Nie bój się, wkrót­ce go wy­rzu­ci. Mamy tu mało miej­sca! – dodał fio­le­to­wy kwiat.

W tor­bie rze­czy­wi­ście było cia­sno. Obok ka­mie­nia le­ża­ła gruba, stara księ­ga oraz pięk­ny, pach­ną­cy kwiat.

– Wy­rzu­ci? Czemu mia­ła­by mnie wy­rzu­cić? – spy­tał ka­mień.

– Bo nie masz żad­nej war­to­ści, ko­le­go! – za­śmiał się kwiat. – Ja je­stem pięk­ny i pach­nę, lu­dzie mnie ko­cha­ją!

– Wie­dza, którą skry­wam, jest cen­niej­sza niż złoto – do­da­ła książ­ka. – A ty, mój drogi, je­steś tylko zwy­kłym, po­spo­li­tym ka­mie­niem.

I tak mi­ja­ły ko­lej­ne dni, a ka­mień przy­glą­dał się, jak jego to­wa­rzy­sze przy­po­mi­na­ją Me­la­ni o swo­jej war­to­ści. Pew­ne­go dnia kwiat, który kie­dyś był pięk­ny i pach­ną­cy, za­czął więd­nąć. Stał się szary i brzyd­ki.

– Co się ze mną stało? Nie zo­sta­wiaj mnie! Jak mo­żesz? – roz­pa­czał kwiat, gdy Me­la­ni wy­ję­ła go z torby i wy­rzu­ci­ła na zie­mię.

– A więc i pięk­no mija, a potem traci war­tość? – po­my­ślał ka­mień.

Co ce­ni­ła isto­ta, która dała mu nowe życie? Czyż pięk­no nie było czymś cen­nym?

– Wi­dzisz, mój drogi? – po­wie­dzia­ła książ­ka. – Pięk­no jest ulot­ne, ale wie­dza, którą po­sia­dam, jest wiecz­na.

Po­dró­żo­wa­li dalej , aż do­tar­li do domu. Me­la­ni wy­pa­ko­wa­ła swoje skar­by, za­do­wo­lo­na.

– Me­la­ni, po­win­naś się uczyć. Nie­dłu­go mu­si­my zna­leźć ci męża. Wiesz, że nikt nie lubi głu­pich ko­biet – roz­legł się męski głos.

Dziew­czyn­ka otwo­rzy­ła książ­kę, zie­wa­jąc przy tym gło­śno. Nie lu­bi­ła się uczyć, ale za­czę­ła czy­tać na głos hi­sto­rie, które dla ka­mie­nia zda­wa­ły się nie­zwy­kle cie­ka­we.

– Wi­dzisz, ka­mie­niu? Je­stem po­trzeb­na. To dzię­ki mnie ta młoda dama ma przy­szłość! – po­wie­dzia­ła za­do­wo­lo­na książ­ka.

Me­la­ni pod­nio­sła ka­mień i ostroż­nie za­czę­ła go ob­ra­cać w dło­niach. Wzię­ła skro­bak i pa­ty­czek, by ze­skro­bać ciem­ną war­stwę z jego po­wierzch­ni. Na­stęp­nie ob­to­czy­ła koń­ców­kę pa­tycz­ka w czar­nym prosz­ku i za­czę­ła ry­so­wać na kart­ce. Nie lu­bi­ła tra­dy­cji pa­nu­ją­cych w jej ple­mie­niu. Ko­bie­ta nie miała prawa wy­brać part­ne­ra; li­czy­ło się tylko dobro rodu. Oj­ciec uwa­żał jej za­mi­ło­wa­nie do sztu­ki za coś bez­war­to­ścio­we­go. Po­wta­rzał, że „nie za­ro­bi tym na życie”. Z po­ko­le­nia na po­ko­le­nie wszy­scy zo­sta­wa­li po­dróż­ny­mi kup­ca­mi. Sztu­ka była dla niej czymś, co nada­wa­ło życiu sens. Tylko przy niej mogła za­tra­cić się i za­po­mnieć o tru­dach swo­je­go ist­nie­nia. Ma­rzy­ła o życiu, w któ­rym robi coś, co kocha i co daje ra­dość innym.

– Wi­dzisz, ka­mie­niu? Dzię­ki tobie stwo­rzę coś no­we­go. Gdyby tylko ktoś mnie ro­zu­miał… Two­rzę coś pięk­ne­go! Dla­cze­go nikt nie może po­ko­chać tego tak, jak ja?

– Ja cię ro­zu­miem – od­parł ka­mień. – Rze­czy, które two­rzysz, są pięk­ne! – Lecz Me­la­ni go nie usły­sza­ła. – Jak cu­dow­nie by było, gdyby inne isto­ty mogły mnie sły­szeć.

Ka­mień, pełen cie­ka­wo­ści, za­sta­na­wiał się, co z tego wy­nik­nie. Wkrót­ce linie uło­ży­ły się w pięk­ny pej­zaż.

– Wi­dzisz, książ­ko? Nawet ja się do cze­goś przy­da­ję – po­my­ślał ka­mień.

Z każ­dym ry­sun­kiem i z każdą za­śpie­wa­ną pio­sen­ką Me­la­ni wy­da­wa­ła się szczę­śliw­sza. Ka­mień wpa­try­wał się w ry­sun­ki, które przed­sta­wia­ły miej­sca i isto­ty, ja­kich jesz­cze nigdy nie wi­dział. Me­la­ni, nie­obec­na, wciąż kre­śli­ła linie z uśmie­chem na twa­rzy. Dla­cze­go jej oj­ciec uwa­żał to za coś bez­war­to­ścio­we­go? Ry­sun­ki za­bie­ra­ły go w nowe miej­sca, po­ka­zy­wa­ły nowe rze­czy. Ka­mień po­czuł, że w końcu jego życie ma jakiś sens.

– Może i tak – od­par­ła książ­ka – ale ja je­stem waż­niej­sza. Moja war­tość jest więk­sza!

Wkrót­ce jedna z istot za­cho­ro­wa­ła, a Me­la­ni, zmar­twio­na, nie miała czasu na naukę.

– Me­la­ni, koń­czą się nam pie­nią­dze. Co z pie­niędz­mi na posag?

– Nie martw się, ojcze, jakoś damy radę! – od­po­wie­dzia­ła Me­la­ni.

– Prze­cież mo­że­cie sprze­dać książ­kę. Jest dużo warta! – za­pro­po­no­wał ka­mień.

Na­de­szły cięż­kie czasy. Pew­ne­go wie­czo­ru oj­ciec Me­la­ni się­gnął po książ­kę i wy­rwał z niej kart­ki.

– Co ty ro­bisz?! Jak śmiesz?! – krzy­cza­ła książ­ka, lecz męż­czy­zna użył jej do roz­pa­le­nia ognia w ko­min­ku. Ka­mień zo­stał sam.

– Czy nic w tym świe­cie nie jest wiecz­ne? Czy nawet książ­ka pełna wie­dzy nie ma war­to­ści? – za­sta­na­wiał się ka­mień. Nie ro­zu­miał tych istot – wy­rzu­ca­ły cenne rze­czy, a jed­nak on, ka­mień bez­war­to­ścio­wy, trwał nadal. Co czy­ni­ło go cen­nym??

A może to śpiew Me­la­ni i jej ry­sun­ki były naj­cen­niej­sze? – my­ślał ka­mień.

Me­la­ni, by ulżyć sobie w cier­pie­niu, znowu za­czę­ła ry­so­wać. Ze­skro­bu­jąc ko­lej­ne war­stwy ka­mie­nia, od­kry­ła coś błysz­czą­ce­go. Przez naj­bliż­sze dni de­li­kat­nie oczysz­cza­ła ka­mień, aż uka­zał się pięk­ny, błę­kit­ny klej­not.

– Jaki je­stem pięk­ny i błysz­czą­cy! – po­my­ślał ka­mień.

– Tato, tato! Chyba nie mu­si­my się mar­twić o posag! – Za­do­wo­lo­na Me­la­ni pod­bie­gła do ojca, trzy­ma­jąc zna­le­zi­sko w dło­niach. Ka­mień cie­szył się, że w końcu mógł do cze­goś przy­dać.

Wkrót­ce Me­la­ni zo­sta­ła wy­da­na za mąż. Była szczę­śli­wa, a z ka­mie­nia zro­bio­no na­szyj­nik. Lata mi­ja­ły, Me­la­ni się po­sta­rza­ła, a jej uroda prze­mi­nę­ła. 

Ka­mień wes­tchnął w duchu: Od­dał­bym wszyst­ko za takie życie. Jaki jest sens życia wiecz­ne­go, jeśli czas za­cie­ra wszyst­ko? Cenne wspo­mnie­nia ka­mie­nia z cza­sem prze­mi­ja­ły, ob­ra­zy i dźwię­ki za­ma­zy­wa­ły się, aż w ob­li­czu czasu sta­wa­ły się ni­czym.

Pew­ne­go dnia mąż wy­rzu­cił ją z domu i na jej miej­sce przy­pro­wa­dził młodą dziew­czy­nę.

– Jakże ci lu­dzie są głupi – po­my­ślał ka­mień. –wy­glą­da ina­czej, ale prze­cież nadal jest sobą!

 Me­la­ni błą­ka­ła się po mie­ście, szu­ka­jąc miej­sca dla sie­bie. Pró­bo­wa­ła za­ra­biać śpie­wem, mu­zy­ką i ma­lo­wa­niem.

– Dziw­ny jest ten świat. Bez­war­to­ścio­we rze­czy się trzy­ma coś tak pięk­ne­go jak mu­zy­ka i sztu­ka po­zo­sta­je nie­zau­wa­żo­ne! – po­my­ślał ka­mień.

Dni mi­ja­ły. Me­la­ni nie prze­sta­wa­ła śpie­wać i ry­so­wać. Uśmie­cha­ła się mimo tru­dów życia .

– Prze­cież mo­gła­by mnie sprze­dać? – za­sta­na­wiał się ka­mień, lecz Me­la­ni za­trzy­ma­ła na­szyj­nik . Pew­ne­go dnia upa­dła bez­rad­na , a z jej oczu po­pły­nę­ły łzy.

– Czemu nikt mnie nie za­uwa­ża? Pierw­szy raz w życiu zro­bi­łam coś dla sie­bie, coś, co ko­cham… dla­cze­go nikt tego nie do­ce­nia?

– Ja cię do­ce­niam! Śpie­wasz pięk­nie… – my­ślał ka­mień.

Wkrót­ce Me­la­ni za­cho­ro­wa­ła i zmar­ła. Nikt się nią nie za­in­te­re­so­wał, nikt jej nie po­mógł. Umar­ła sama w ciem­no­ściach.

– Jakże to życie jest ulot­ne – po­my­ślał ka­mień. – Ale to z nią prze­ży­łem naj­lep­sze chwi­le. Do­znał no­we­go uczu­cia, jakby coś roz­dzie­ra­ło jego wnę­trze.

I za­czął się mo­dlić do bogów, by mu po­mo­gli.

Jedna z bogiń, sły­sząc szcze­re mo­dli­twy ka­mie­nia, spy­ta­ła:

– Czy na pewno chcesz zmie­nić swoje ciało? Jak sam wi­dzia­łeś, życie jest krót­kie i kru­che. Na pewno chcesz czuć? Życie to nie tylko miłe chwi­le.

Ka­mień się nie wy­co­fał. Bo­gi­ni po­da­ro­wa­ła mu nowe ciało. Po­czuł rze­czy, któ­rych nigdy wcze­śniej nie znał – za­pa­chy, smaki, po­wiew wia­tru na skó­rze. Dla­cze­go inne isto­ty ich nie do­ce­nia­ły? Czyż nie miały naj­cen­niej­szych rze­czy tuż pod nosem? A może to wszyst­ko było na­praw­dę ulot­ne i bez­war­to­ścio­we w star­ciu z cza­sem? 

Nie znał od­po­wie­dzi na swoje py­ta­nia. Był jak nowo na­ro­dzo­ne dziec­ko, sta­wia­ją­ce pierw­sze kroki w tym nowym świe­cie. Nie było sensu stać w miej­scu i roz­my­ślać teraz, gdy miał śmier­tel­ne ciało. Każda chwi­la mogła być jego ostat­nią. My­ślał nad tym, co robić dalej, lecz je­dy­ne życie, jakie znał, to to u boku Me­la­ni. Przy­po­mniał sobie o ma­rze­niach swo­jej wy­ba­wi­ciel­ki. Może naj­lep­sza droga to ta już znana? Może wtedy śmierć Me­la­ni na­bie­rze sensu. Nie chciał, by pa­mięć o Me­la­ni zo­sta­ła po­żar­ta przez czas. Miał w końcu przed ocza­mi cel, do któ­re­go mógł dążyć. Cze­ka­ło go wiele nauki. Nie my­ślał o trud­no­ściach, które go cze­ka­ły. Na­dzie­ja do­da­wa­ła mu sił, by brnąć przed sie­bie.

I tak ka­mień kon­ty­nu­ował życie, przy­bie­ra­jąc imię Me­la­ni, two­rząc sztu­kę w na­dziei, że speł­ni ma­rze­nia je­dy­nej isto­ty, którą da­rzył uczu­ciem.

 

Koniec

Komentarze

Cześć. Tak na początek: podniosła kamień i ujęła go w dłonie – dopisek z dłońmi zbyteczny, jeśli się coś podnosi, to zazwyczaj chwyta się to w dłonie. Widzę, że pomysł miałeś, a to już na plus. Pozostaje wykonanie – z tym troszkę gorzej. Podjąłeś się sporego wyzwania, nadając cechy człowieka martwej rzeczy, jaką jest kamień. Ponoć… w powszednim rozumieniu określenia – martwy. Aha… Żebym nie zapomniał, to tekst jest rozbity, przestrzenie między linijkami są zbyt duże, warto to poprawić. Mam wrażenie, że nie sprawdziłeś dobrze tekstu przed publikacją. Dobrze że postanowiłeś wrzucić opko i skonfrontować się z opinią innych. Do szuflady można chować… ale w ten sposób niczego nowego się nie dowiesz. Nawet przy wielokrotnej korekcie, przeważnie później i tak okazuje się, że w tekście są tzw. babole, błędy. Na koniec – kamień okazał się mieć sporo empatii w stosunku do Melani – też na plus. Pisz, a będziesz w tym coraz lepszy. Pozdrawiam.

Hej, przychodzi mi do głowy tytuł Diamenty są wieczne :) Fajnie się czytało – trochę jak bajkę. Tylko, że w bajkach morał musi zwalić czytelnika z nóg. A tu trochę się zawiodłem. Trzeba w życiu mieć cel by miało jakiś sens – to trochę mało moim zdaniem. Z technicznych spraw pewnie pojawi się ktoś, kto podrzucić kila wskazówek. Ja bym pomyślał na początku by jednak inaczej zapisywać myśli kamienia :). Pozdrawiam :)

"On jest dziwnym wirtuozem – Na organach ludzkich gra Budząc zachwyt albo grozę, Myli się, lecz bal wciąż trwa. Powiedz, kogo obchodzi gra, Z której żywy nie wychodzi nigdy nikt? Tam nic nie ma! To złudzenia! Na sobie testujemy Każdą prawdę i mit."

Opowiadanie to zostało napisane w celu wprowadzenia nowej rasy do uniwersum – rasy Muz. Są to piękne kobiety, które kochają sztukę. Piękno ich talentu sprawia, że wielu pragnie je posiadać. W ich ciałach znajdują się wartościowe, rzadkie minerały, co sprawia, że ich życie jest krótkie. Niektóre plemiona z uniwersum polują na nie, aby się wzbogacić.

O widzisz i tego, zabrakło w opowiadaniu :). Może warto wrzucić coś dłuższego zamiast kilku szortów, wtedy uda Ci się przekazać więcej informacji o świecie, a jedno opowiadanie przeczyta więcej osób niż kilka krótkich:). Pozdrawiam :)

"On jest dziwnym wirtuozem – Na organach ludzkich gra Budząc zachwyt albo grozę, Myli się, lecz bal wciąż trwa. Powiedz, kogo obchodzi gra, Z której żywy nie wychodzi nigdy nikt? Tam nic nie ma! To złudzenia! Na sobie testujemy Każdą prawdę i mit."

Piszę opowiadania do szuflady.

Już nie :) Witamy na forum. A teraz pora na chrzest ognia (czas pogardy i wieżę jaskółki odłożymy na później XD)

Leżał samotnie na uboczu drogi.

Albo: na poboczu drogi; albo: na uboczu. https://wsjp.pl/haslo/podglad/36239/na-uboczu

– Jakie nudne jest moje życie – pomyślał. – Jak tu nudno! Jak tu ciemno!

Dlaczego na poboczu drogi było ciemno? Czy kamień po prostu nie widział światła, bo nie miał oczu?

Narzekał na brak atrakcji,

Zapewniasz, a już to pokazałeś. Zaufaj czytelnikowi. Jeśli coś pokażesz, np. dialogiem, czytelnik zrozumie i nie trzeba mu tłumaczyć (nikt nie lubi, kiedy mu tłumaczą jak krowie na rowie).

czas zaczął mijać jak sekundy

Mmmm… a jak inaczej mija czas? Zgaduję, że czas zaczął mu mijać bardzo szybko (trudno powiedzieć "przeciekać przez palce", bo kamień ich nie ma), ale jak to się ma do "leniwego" płynięcia z początku zdania?

Przechodziły obok niego istoty cienia, lecz żadna nie zwracała na niego uwagi.

Hmm.

Jaki był sens wiecznego istnienia, skoro przez cały czas jedynym jego towarzyszem był on sam i nie było nikogo więcej?

Mmmm, a co innego kamień zna? Bo trudno tęsknić za czymś, o czym się chyba nawet nie wie, prawda?

Świadomość kamienia z dnia na dzień zanikała, aż w końcu przesypiał większość czasu.

Dużo "czasu" w tym akapicie. Poza tym – jako się rzekło – sugerujesz, że kamień najpierw był świadomy, a potem z nudów… hmm. Śpiący też jest istotą świadomą, chociaż nie świata zewnętrznego. Ale może coś mu się śni?

Z oddali nadchodziła lekka, zielona poświata

Lekka?

Zobaczył istotę na dwóch nogach, o szarej skórze, która śpiewając, zbliżała się do niego.

Przykroiłabym ciutkę: Zobaczył dwunogą istotę o szarej skórze, która zbliżała się, śpiewając.

– W końcu jakaś przygoda! – pomyślał kamień.

Nie wiem, czy to dobry pomysł, formatować myśli jak dialog – przecież zaraz będzie dialog, prawda? A wtedy to się zrobi mocno mylące. Patrz: https://fantazmaty.pl/pisz/poradniki/jak-zapisywac-dialogi/#zapis_mysli

Nowe, dotąd nieznane doświadczenie zaciekawiło kamień.

Hmm. Z jednej strony trochę tłumaczysz, ale z drugiej, jakoś to tu pasuje.

Sprawiło, że jego myśli krążyły wokół czegoś pozytywnego.

Mmm, co to znaczy? Niewiele jakby. "Pozytywny" to nie to samo, co "dobry, przyjemny".

dotarła do obozu, gdzie przy świetle świecącego grzyba

Kamień oczywiście wie, co to jest obóz? A "światło świecącego grzyba" to linia najmniejszego oporu – może opisz troszkę ten grzyb?

dwie inne, większe postaci

"Postać" to cień we mgle, to tajemnicze niewiadomoco – a tutaj powinniśmy mieć możliwość przyjrzenia się tym dwojgu, więc lepiej ich opisać.

Było piękne, inne niż wszystkie dotychczasowe piski i skowyty, które słyszał przez te długie lata.

Nie mogą być "dotychczasowe". A nie słyszał nigdy, chociażby, śpiewu ptaków?

Dziewczynka podbiegła do torby i schowała kamień w środku.

Hmm. Jakiej torby? Wygląda to trochę tak, jakby torba była meblem, w każdym razie opisałabym to obozowisko, żeby tak nie wisiała w próżni.

Obok kamienia leżała gruba, stara księga oraz piękny, pachnący kwiat.

Wiesz, tylko wiemy już, że księga i kwiat są – potrzebujemy opisu, nie samego nazwania. Poza tym trudno utrzymać kwiat w torbie, ale co tam.

Kontynuowali podróż

A może po prostu: Podróżowali?

Melani wypakowała swoje „skarby”, zadowolona.

Może lepiej: Melani, zadowolona, wypakowała swoje „skarby”. Nie wiem, po co Ci cudzysłów, wprowadzający dystans i ironię – przecież mamy tu do czynienia z małą dziewczynką?

Niedługo musimy znaleźć ci męża. Wiesz, że nikt nie lubi głupich kobiet

<złośliwość> Akurat. </złośliwość> Naturalniejszy szyk: Niedługo musimy ci znaleźć męża. Spróbuj to wymówić i porównaj z pierwszą wersją zdania – prawda, że łatwiej?

Dziewczynka otworzyła książkę, wydając przy tym głośne ziewnięcie.

Mmmm, nie kombinuj: Dziewczynka otworzyła książkę, ziewając przy tym głośno.

historie, które dla kamienia zdawały się niezwykle ciekawe.

Kamieniowi zdawały się niezwykle ciekawe.

Melani chwyciła kamień i ostrożnie zaczęła go obracać w dłoniach.

Hmmm. Chwytanie jakoś mi nie gra z ostrożnością.

Nie lubiła tradycji panujących w jej plemieniu.

A skąd to się wzięło? I – uważaj, klisza. Modna idea, która pozwala nie myśleć o tym, co się pisze. Unikaj takich rzeczy, one kuszą, bo są łatwe, ale na dłuższą metę spychają Cię w niebyt.

Kobieta nie miała prawa wybrać partnera; liczyło się tylko dobro rodu.

To się nie wyklucza.

Ojciec uważał jej zamiłowanie do sztuki za coś bezwartościowego. Powtarzał, że „nie zarobi tym na życie”

Klisza! Poza tym – czy ona ma zarabiać na życie? Skoro praktykuje się tutaj aranżowane małżeństwa? Jak to się łączy jedno z drugim?

Z pokolenia na pokolenie wszyscy zostawali podróżnymi kupcami.

Dobrze, ale mieli własne domy? (To akurat możliwe.) I nie cenili sztuki? (To już mniej.)

Tylko przy niej mogła zatracić się i zapomnieć o trudach swojego istnienia.

Ona ma… ile lat? Z jakimi trudami musi się mierzyć? Takie pytania powstają, kiedy nie pokazujesz życia bohaterów, tylko je streszczasz, i kiedy polegasz na kliszach. Nie rób tego. Pisz od siebie. A, i uważaj, żeby zdania łączyły się logicznie, żeby jakoś z siebie wynikały, bo tu wynikają bardzo słabo.

lecz Melani go nie usłyszała

Tutaj zacznij zdanie dużą literą, to nie część wypowiedzi.

Z każdym rysunkiem i śpiewem Melani wydawała się coraz szczęśliwsza.

"Coraz" nie wchodzi w tę konstrukcję. Z każdym rysunkiem tak, ale śpiew nie jest policzalny, więc: Z każdym rysunkiem i z każdą zaśpiewaną piosenką Melani wydawała się szczęśliwsza.

Melani, jak nieobecna, wciąż kreśliła linie z uśmiechem na twarzy.

Hmmm. Jakby nieobecna?

że w końcu jego życie ma jakiś sens

Szyk: że jego życie w końcu ma jakiś sens.

ja jestem ważniejsza. Moja wartość jest większa!

Masło maślane, ale skoro książka tak bardzo się stara wszystkich o tym przekonać, to może być.

Wkrótce jedna z istot zachorowała, a Melani, zmartwiona, nie miała czasu na naukę.

Powolutku. Konkretniej. Dlaczego samo zmartwienie miało jej zabierać czas? O “istotach” wiemy już, że to jej rodzice, a dlaczego kamień jeszcze nie wie?

Nie będziemy mieli nic na twój posag!

Średnio naturalne.

Pewnego wieczoru ojciec Melani sięgnął po książkę i wyrwał z niej kartki.

Czy nie lepiej by było faktycznie ją sprzedać? W naszym świecie książka jest tania, ale to dzięki przemysłowi, którego tutaj chyba nie mają.

mężczyzna użył jej do rozpalenia kominka

Do rozpalenia ognia w kominku.

Czy nic w tym świecie nie jest wieczne? Czy nawet książka pełna wiedzy nie ma wartości?

Jedno z drugiego nie wynika, ale widzę, że to właśnie rozważasz, więc tylko zaznaczam, żeby nie było, że nie.

Nie rozumiał tych istot – wyrzucały cenne rzeczy, a jednak on, kamień bezwartościowy, trwał nadal.

Hmmm. Trochę mi to kładziesz łopatą.

Co sprawiało, że był czymś cennym?

Że jest czymś cennym, bo po polsku nie cofamy w czasie orzeczenia zdania podrzędnego. Ale może też być: co czyniło go cennym?

Melani, by ulżyć sobie w cierpieniu, znowu zaczęła rysować.

Ale tego cierpienia w ogóle nie pokazałeś – pokaż, że ma podarte ubrania, że inne dzieci się z niej śmieją, że chodzi głodna. Rozumiesz? Konkrety, nie abstrakty. Bo abstraktom można nie wierzyć, one nie żywią wyobraźni.

Przez najbliższe dni delikatnie oczyszczała kamień, aż ukazał się piękny, błękitny klejnot.

Przez kolejne dni ostrożnie oczyszczała kamień, aż okazał się pięknym błękitnym klejnotem. Hmm? I nikt dotąd nie pomyślał, że kamień pokryty (czemu?) grafitem nie jest bryłką grafitu? Nie był za ciężki? I on sam nie wiedział, czym jest? Takie rzeczy się dzieją, kiedy nie myślisz o detalach.

Kamień cieszył się, że w końcu mógł się do czegoś przydać.

Dwa "się" obok siebie.

Była szczęśliwa, a kamień przemieniono w piękną biżuterię.

Spory przeskok od "nie podobały jej się tradycje" – zawsze warto takie rzeczy przygotować. A kamień można oprawić w naszyjniku czy broszy, ale "przemieniono w piękną biżuterię" po pierwsze jest bardzo abstrakcyjne, a po drugie – nie przemieniono go, bo pozostał sobą.

Kamień westchnął w duchu: "Oddałbym wszystko za takie życie. Jaki jest sens życia wiecznego, jeśli czas zaciera wszystko? Cenne wspomnienia kamienia z czasem przemijały, obrazy i dźwięki zamazywały się, aż w obliczu czasu stawały się niczym."

I po co te cudzysłowy? Wcześniej myśli kamienia się bez nich obywały, poza tym – czemu on myśli o sobie w trzeciej osobie, skoro przedtem tak nie było? I – trochę purpura z tym "obliczem czasu".

Pewnego dnia mąż wyrzucił ją z domu i na jej miejsce przyprowadził młodą dziewczynę.

Instytucja posagu istnieje między innymi po to, żeby takich rzeczy uniknąć. Tradycja – takoż. I cześć wobec matki, bo czy nie mieli tymczasem dzieci? I opinia sąsiadów? I jej własna rodzina, której chybaby się to nie spodobało? Bohaterowie nie mogą bujać w próżni!

Jej wygląd się zmienił, ale to wciąż ta sama istota! Melani błąkała się po mieście, szukając miejsca dla siebie.

Zniknął enter, przez co wygląda na to, że kamień mówi o błąkaniu się Melani po mieście. Pierwsze zdanie mało naturalne, spróbuj tak: wygląda inaczej, ale przecież nadal jest sobą!

Próbowała zarobić na śpiewie, muzyce i malowaniu.

Próbowała zarabiać śpiewem, muzyką i malowaniem.

Bezwartościowe rzeczy są trzymane

Bardziej polska konstrukcja: Bezwartościowe rzeczy się trzyma.

Melani nie przestawała śpiewać i rysować, uśmiechając się mimo wszystko.

Hmm. Uśmiechała się mimo tego, że ciągle śpiewała?

Melani zatrzymała biżuterię

Całą biżuterię? Biżuteria to kolektyw, oznacza wszystkie te manele, nie poszczególne sztuki.

Pewnego dnia po prostu upadła, a z jej oczu popłynęły łzy.

Hmmm. Co tu się stało?

Pierwszy raz w życiu zrobiłam coś dla siebie, coś, co kocham… dlaczego nikt tego nie docenia?

Zaraz, zaraz – a co to ma do tego, co się działo dotąd? Przecież ona nie dla siebie śpiewa, tylko dla zarobku? Zresztą, kto powiedział, że coś, co się robi dla siebie, musi zostać docenione przez innych? I czy docenia się tylko rzeczy wartościowe?

Jakże to życie jest ulotne – pomyślał kamień. – Ale to z nią przeżyłem najlepsze chwile swojego życia.

Sporo tego "życia" tutaj.

Poczuł nowe, nieprzyjemne uczucie

Masło maślane. Może być np.: Miał nowe uczucie, albo doznał nowego uczucia.

Jedna z bogiń, słysząc szczere intencje kamienia, spytała:

Nie można słyszeć intencji, bo intencje to myśli.

Czy na pewno chcesz żyć?

Przecież kamień już żyje, choć niewątpliwie jest to życie ciut ułomne. Ale jest.

Wkrótce bogini podarowała mu nowe ciało.

Wkrótce, czyli?

Te nowe odczucia wydawały się bezcenne.

Troszkę łopata.

Nie znał odpowiedzi na swoje pytania.

Dlatego je stawiał, prawda?

Nie chciał, by pamięć o Melani została pożarta przez czas.

Uważaj na stronę bierną – po polsku mamy inne opcje.

Przypomniał sobie o marzeniach, jakie miała jego wybawczyni.

Lepiej: Przypomniał sobie o marzeniach swojej wybawicielki.

I tak kamień kontynuował życie, przybierając imię Melani, tworząc sztukę w nadziei, że spełni marzenia jedynej istoty, którą darzył uczuciem.

Przybrawszy imię Melani. I nikt nie zauważył takiej tajemniczej dziewczyny bez przeszłości…

 

Słodziuchne, miluchne i bardzo młode filozofowanie o życiu i śmierci. Nic oryginalnego, ale widać młodzieńczą świeżość. Porządnie wykształcone ziarenko. Czy będą z niego kwiaty? Hmm, nie wiem. Mogą być. Mogą nie być. Czas pokaże ;)

 

Językowo jest dość poprawnie, ale nie idealnie. Natomiast koniecznie musisz poświęcić więcej uwagi przemyśleniu szczegółów – tutaj mamy do czynienia z bajką, w której pewne rzeczy mogą być umowne, ale nawet one muszą się trzymać kupy. Dramaty typu "rodzice mnie nie rozumieją" czy "chcą mnie wydać za mąż" potrzebują osadzenia w tle, w świecie – inaczej są po prostu puste. Zresztą w ogóle – każda historia dzieje się w konkretnych dekoracjach. Abstrakcja pozbawia ją ciała.

Tylko, że w bajkach morał musi zwalić czytelnika z nóg.

Nie, dlaczego?

Trzeba w życiu mieć cel by miało jakiś sens – to trochę mało moim zdaniem.

Ale więcej nie dostaniemy :P

Ja bym pomyślał na początku by jednak inaczej zapisywać myśli kamienia :)

Tak.

W ich ciałach znajdują się wartościowe, rzadkie minerały, co sprawia, że ich życie jest krótkie.

… hę? Znaczy, kamień jest pierwszą Muzą, tak? No, to nijak nie wynika z tekstu, to raz, a dwa… czytasz po angielsku? To spójrz tu: https://rice-boy.com/oot/ To jest komiks Evana Dahma, wg niektórych jego najsłabszy (mnie się podoba), w którym jedną z bohaterów jest dziewczyna zrobiona (dzięki sztuce alchemicznej) ze szkła. I ona stanowi kluczowy element fabuły, a poza tym ma swoje zdanie (które głośno wyraża), swoje dążenia i poglądy – jest postacią. Patrz i ucz się :)

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

Moim zdaniem szort powinien mieć mocną końcówkę, coś co zostawi mnie z efektem wow. A bajka moim zdaniem musi mieć morał – tu jest ale taki, no mało chwytliwy;)

"On jest dziwnym wirtuozem – Na organach ludzkich gra Budząc zachwyt albo grozę, Myli się, lecz bal wciąż trwa. Powiedz, kogo obchodzi gra, Z której żywy nie wychodzi nigdy nikt? Tam nic nie ma! To złudzenia! Na sobie testujemy Każdą prawdę i mit."

Dziękuję! Postaram się w najbliższych dniach poprawić tekst według powyższych rad. Co do ciemności – w moim uniwersum nie ma słońca, a ludzie podróżują na smokach przez tunele w ziemi. Właśnie dlatego używam takich zwrotów jak „lekka zielona poświata” albo „postacie siedzące wokół fluorescencyjnego grzyba”. Chciałbym dodać te szczegóły, ale zastanawiam się, czy jeśli będę wspominał o tym w każdym fragmencie, tekst nie stanie się monotonny. Nie wiem, jak to rozwiązać.

Chciałem po prostu w mini serii zawrzeć fragmenty, które uzupełniają się między sobą i z główną serią. Mówiąc w opowiadaniu o „istotach cienia”, miałem na myśli wszelkie potwory, robactwo czyhające na podróżnych w ciemnościach. Chciałem osiągnąć efekt, w którym czytelnik, czytając kolejne opowiadania, mógłby stopniowo uzupełniać wiedzę o uniwersum.

 

A tu parę rozmyśleń : 

„Było piękne, inne niż wszystkie dotychczasowe piski i skowyty, które słyszał przez te długie lata.”

Nie mogą być „dotychczasowe”. A nie słyszał nigdy, na przykład, śpiewu ptaków?

W tym uniwersum nie ma ptaków – przynajmniej nie w tej warstwie świata.

„Nie lubiła tradycji panujących w jej plemieniu.”

Skąd to się wzięło? I – uważaj na klisze. To modna idea, która pozwala nie myśleć o tym, co się pisze. Unikaj takich uproszczeń, bo chociaż są kuszące, na dłuższą metę obniżają jakość tekstu.

Zwyczaje elfów były opisane w innych fragmentach i w głównej fabule, więc nie wiedziałem, czy warto wprowadzać je tutaj.

„Kobieta nie miała prawa wybrać partnera; liczyło się tylko dobro rodu.”

To się nie wyklucza.

W tym uniwersum elfy nie miały innego wyboru niż życie jako obwoźni kupcy. Elfki nie miały prawa decydować o wyborze partnera, co często kończyło się aranżowanymi małżeństwami dla dobra rodu. Z niedokońca dobrym partnerem. 

„Z pokolenia na pokolenie wszyscy zostawali podróżnymi kupcami.”

Dobrze, ale mieli własne domy? (To akurat możliwe). I nie cenili sztuki? (To już mniej prawdopodobne).

Chciałem przedstawić ich jako rasę, która ceni jedynie sztukę przetrwania. Mogli posiadać domy, ale sztukę w tradycyjnym sensie uważali za bezwartościową.

„Czy nie lepiej by było faktycznie ją sprzedać? W naszym świecie książka jest tania, ale to dzięki przemysłowi, którego tutaj chyba nie mają.”

W ich świecie elfy dzielą się wiedzą wyłącznie między sobą. W takim środowisku lepiej zapewnić sobie ciepło niż zostawić książkę na sprzedaż. Mało kto ceni książki w tym uniwersum, które pełne jest prymitywnych plemion.

 

Dziękuje raz jeszcze za zwrócenie uwagi na błędy :) 

 

Co do ciemności – w moim uniwersum nie ma słońca, a ludzie podróżują na smokach przez tunele w ziemi.

OK, ale skąd my mamy o tym wiedzieć? To są ważne szczegóły, które musisz podać, bo inaczej czytelnik czerpie ze swojego codziennego doświadczenia, żeby nakreślić tło.

Chciałbym dodać te szczegóły, ale zastanawiam się, czy jeśli będę wspominał o tym w każdym fragmencie, tekst nie stanie się monotonny. Nie wiem, jak to rozwiązać.

Mmmm, trudna sprawa. Ale możesz o tym wspominać w każdym tekście trochę inaczej – jeżeli będziesz miał te fakty o świecie przedstawionym zawsze w pamięci (tj. nie popełnisz niekonsekwencji typu było ciemno, a tu nagle jasno) to chyba będzie dobrze.

Chciałem osiągnąć efekt, w którym czytelnik, czytając kolejne opowiadania, mógłby stopniowo uzupełniać wiedzę o uniwersum.

Mmmm, ostrożnie. Bo jeśli nie zaciekawi go pierwsze, to – po co miałby tę wiedzę uzupełniać? Zasadniczo opis organizujemy tak: najpierw to, co się rzuca w oczy, szczegóły później. I tą samą zasadą możesz się tu posłużyć.

W tym uniwersum nie ma ptaków – przynajmniej nie w tej warstwie świata.

Dobrze, a skąd miałam o tym wiedzieć? Pamiętaj, że powiedziałeś tylko o kamieniu leżącym przy drodze – bez dalszych szczegółów, więc tło musiałam sobie domyśleć sama, na podstawie tego, co znam. A znam drogi oświetlone słońcem i śpiewające przy nich ptaszki.

Zwyczaje elfów były opisane w innych fragmentach i w głównej fabule, więc nie wiedziałem, czy warto wprowadzać je tutaj.

No, właśnie – to jest wada pisania serii, nigdy nie wiadomo, co powtórzyć, a czego nie. Ale zawsze może Ci się trafić czytelnik, który nie zna reszty, i tak to wychodzi. A "och, jakie te tradycje wstrętne i jak mnie ograniczają" to jest klisza :) Tradycje też są po coś.

Elfki nie miały prawa decydować o wyborze partnera, co często kończyło się aranżowanymi małżeństwami dla dobra rodu.

Skoro nie miały prawa, to chyba zawsze? Ale wykluczanie nadal nie zachodzi.

Chciałem przedstawić ich jako rasę, która ceni jedynie sztukę przetrwania.

A czy to w ogóle jest możliwe? U istot rozumnych, znaczy? Istoty rozumne mają to do siebie, że nie tylko żyją, jak rośliny – one myślą. (Czasami myślą straszne głupoty, ale myślą.) Z tego coś wynika.

Mogli posiadać domy, ale sztukę w tradycyjnym sensie uważali za bezwartościową.

I tak nagle, ni z tego, ni z owego, pojawia się wśród nich artystka? Poza tym – Melani próbuje później zarabiać na życie sztuką, i nie wspominasz, żeby głodowała. Więc?

W ich świecie elfy dzielą się wiedzą wyłącznie między sobą. W takim środowisku lepiej zapewnić sobie ciepło niż zostawić książkę na sprzedaż. Mało kto ceni książki w tym uniwersum, które pełne jest prymitywnych plemion.

Dobra, to skąd się w ogóle wzięła ta książka?

Dziękuje raz jeszcze za zwrócenie uwagi na błędy :)

Nie ma sprawy ^^

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

‘’U istot rozumnych, znaczy? Istoty rozumne mają to do siebie, że nie tylko żyją, jak rośliny – one myślą. (Czasami myślą straszne głupoty, ale myślą). Z tego coś wynika.

Ciekawy temat. Patrząc na innych ludzi, można zauważyć, że raczej wiedzą, iż istnieje sztuka, ale czy jest ona dla nich czymś potrzebnym? Czy jeśli pokażemy zwykłemu Kowalskiemu obraz, to co pomyśli? Na pewno jakoś go zinterpretuje, ale czy zrozumie przesłanie autora, wykorzystując swoje kompetencje poznawcze? Mam takie wrażenie, że sztuka współczesna istnieje gdzieś na poboczu – znajduje swoich zainteresowanych odbiorców, ale czy jest ich więcej niż kiedyś? Czy zwykły człowiek, który pracuje, wraca do domu zmęczony i zasiada w fotelu przed telewizorem, rzeczywiście zainteresuje się sztuką? Zwłaszcza taką, która – patrząc na współczesne dzieła – wydaje się dość karykaturalna, dziwna? Czy to nie jest tak, że dziś nie potrzeba zbyt wiele, by coś było uważane za sztukę? :P

Ciekawy temat.

Prawda? Jest o czym pisać ^^ (Sheckley, "Mnemon" chociażby.)

Patrząc na innych ludzi, można zauważyć, że raczej wiedzą, iż istnieje sztuka, ale czy jest ona dla nich czymś potrzebnym?

Mmm, zależy, jak rozumieć sztukę. Ale – vive la bagatelle! Nie możemy być cały czas zajęci tylko jedzeniem i wydalaniem, bo jednak mamy rozum, który potrzebuje czegoś poza tym. Nie chodzi o to, żeby odbierać sztukę w izolacji, w galerii – sztuka jest wszędzie. Choćby architektura (jasne, modernizm ją zniszczył, i tak, wiem, że to pogląd niepoprawny politycznie, teraz modernizm należy czcić, jakby było co – ale zasadniczo jestem przeciwko modom, także w myśleniu) – dopiero Scruton zwrócił mi na nią uwagę. Ale też współczesne budynki są wręcz dołująco "praktyczne" (cudzysłów, bo faktycznie, jak wykazuje Scruton, praktyczne nie są, wymagają ogromnych nakładów na ogrzewanie, chłodzenie, odgrzybianie, czyszczenie elewacji etc.) brzydkie i nieharmonijne.

Na pewno jakoś go zinterpretuje, ale czy zrozumie przesłanie autora, wykorzystując swoje kompetencje poznawcze?

Nie musi. Tu jest przekład fajnego artykułu o tym, trzymaj: https://www.fantastyka.pl/publicystyka/pokaz/66842830

Mam takie wrażenie, że sztuka współczesna istnieje gdzieś na poboczu – znajduje swoich zainteresowanych odbiorców, ale czy jest ich więcej niż kiedyś?

Mmmm, na pewno nie ma ich więcej (może w liczbach bezwzględnych?), ale czy sztuka współczesna na pewno jest sztuką? Scruton ciekawie o tym pisze w "O pożytkach z pesymizmu".

Czy zwykły człowiek, który pracuje, wraca do domu zmęczony i zasiada w fotelu przed telewizorem, rzeczywiście zainteresuje się sztuką?

A czemu nie? A czy musi to swoje zainteresowanie nazywać, żeby było zainteresowaniem?

Zwłaszcza taką, która – patrząc na współczesne dzieła – wydaje się dość karykaturalna, dziwna?

A czy karykaturalna i dziwna na pewno jest wartościowa? Brak zainteresowania też jest oceną.

Czy to nie jest tak, że dziś nie potrzeba zbyt wiele, by coś było uważane za sztukę? :P

Ekhm, banany przyklejone taśmą do ścian :D Jak mówi Scruton – teraz za sztukę uchodzi to, co możliwie dziwaczne, bezsensowne i oderwane, a ludzie się wstydzą powiedzieć, że król lata bez gaci :D To źle. To fatalnie. To bardzo niedobry objaw. Ale niestety tak jest. Może da się to zmienić, ale nie z dnia na dzień.

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

Witaj Adexx,

Ciekawy short, dobrze się czytało. Tarnina wykonała wielką pracę z korektą, postaram się nie powielać.

 

Opiszę moje wrażenia:

 

Co mi się podobało:

bliskość kamienia i Melani. (budzi pozytywne skojarzenia z Małym Księciem).

końcówka z przybraniem jej imienia

 

Co mi zgrzytało:

– Ja cię doceniam! Śpiewasz pięknie… – myślał kamień.

Wkrótce Melani zachorowała i zmarła. Nikt się nią nie zainteresował, nikt jej nie pomógł. Umarła sama w ciemnościach.

– Jakże to życie jest ulotne – pomyślał kamień. – Ale to z nią przeżyłem najlepsze chwile. Doznał nowego uczucia, jakby coś rozdzierało jego wnętrze.

Wkrótce Melani zachorowała i zmarła – śmierć Melani jest zdecydowanie zbyt szybka. To IMHO najważniejszy moment tekstu. Powinno być kilka zdań o tym jak staje się słabsza, jak kamień patrzy na gasnący płomyk jej życia. Jak świat to ignoruje.

 

– Jakże to życie jest ulotne – pomyślał kamień. – Ale to z nią przeżyłem najlepsze chwile. Doznał nowego uczucia, jakby coś rozdzierało jego wnętrze.

 

To jest zbyt szybkie i naiwne nawet jak na szort w estetyce baśni. Jeśli kamień ma cechy ludzki nie może przechodzić do porządku dziennego nad śmiercią bliskiej osoby i szast prast chce przemiany dla siebie tu trzeba zrobić podbudowę pod to, co wydarzy się w ostatnim akapicie, dać wskazówkę po co jest przemiana.

 

 

Co trzeba poprawić:

 

Podróżowali dalej , aż dotarli do domu – zbędna spacja przed przecinkiem.

 

Dziewczynka podbiegła na swoje miejsce gdzie na ziemi leżały jej rzeczy .Na ziemi znajdowała się stara podróżna torba .Po chwili otworzyła torbę i schowała do niej kamień . W torbie leżał piękny fioletowy kwiat .Obok Niego leżała stara księga obszyta w brązową skórę . 

Cały akapit, spacja powinna być tylko po kropce.

 

Pozdrawiam!

 

 

 

Follow on! Till the gold is cold. Dancing out with the moonlit knight...

To ja jeszcze tylko – książka może być w skórę oprawiona, ale przenigdy “obszyta”. A zaimki piszemy duża literą tylko w listach, kiedy zwracamy się do adresata (to kwestia uprzejmości).

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

Nowa Fantastyka