
Witam! Piszę opowiadania do szuflady. Stworzyłem uniwersum, do którego tworzę mapy i piszę opowiadania. Mam nadzieję, że się spodoba.
Witam! Piszę opowiadania do szuflady. Stworzyłem uniwersum, do którego tworzę mapy i piszę opowiadania. Mam nadzieję, że się spodoba.
Baśnie Mroku i Ciszy : Kamnień,kwiat i książka
Pewnego razu żył sobie kamień.Zwykły, okrągły, pospolity. Leżał samotnie na uboczu drogi.
– Jakie nudne jest moje życie – pomyślał. – Jak tu nudno! Jak tu ciemno!
Dni płynęły szybko, zmieniając się w miesiące, a potem lata. Przechodziły obok niego istoty cienia, lecz żadna nie zwracała na niego uwagi. Kamień przywykł do samotności. Jaki był sens wiecznego istnienia, skoro przez cały czas jedynym jego towarzyszem był on sam i nie było nikogo więcej? Świadomość kamienia z dnia na dzień zanikała, aż w końcu przesypiał większość czasu. Nawet sny które były ciekawe i niezwykle kolorowe pod wpływem czasu wyblakły zostawiając ciemność .
Aż pewnego dnia usłyszał coś niezwykłego – piękny, melodyjny śpiew, jakiego nigdy dotąd nie słyszał. Z oddali nadchodziła zielona poświata. Zobaczył dwunogą istotę o szarej skórze, która zbliżała się, śpiewając. Przestała nucić, podniosła kamień i ujęła go w dłonie. Kamień w niecierpliwości czekał na nowe doznania.
Ciepło dłoni rozchodziło się po jego powierzchni – było to przyjemne uczucie. Nowe, dotąd nieznane doświadczenie zaciekawiło kamień. Nie był pewien, czy to coś dobrego, ale na pewno coś nowego. Czując te doznania kamień poczuł ulgę od starej monotonii . Istota szła dalej, niosąc kamień w milczeniu, aż dotarła do do miejsca gdzie przy świetle świecącego grzyba czekały na nią dwie inne, większe. Starszy mężczyzna i kobieta odziani w podarte podróżne szaty siedzieli odpoczywając przy dużym grzybie który swoim fluorescencyjnym światłem odganiając pobliską ciemność .
– Znowu śpiewałaś? Mówiłem ci, że to niebezpieczne! Co masz w ręce? – odezwał się twardy głos.
Istota wyciągnęła kamień przed siebie.
– Mówiłem, żebyś nie zbierała śmieci, Melani! – Tak oto kamień usłyszał po raz pierwszy imię swojej wybawicielki. Było piękne, inne niż wszystkie dotychczasowe piski i skowyty, które słyszał przez te długie lata.
Dziewczynka podbiegła na swoje miejsce gdzie na ziemi leżały jej rzeczy. Na ziemi znajdowała się stara podróżna torba. Po chwili otworzyła torbę i schowała do niej kamień. W torbie leżał piękny fioletowy kwiat. Obok niego leżała stara księga oprawiona w brązową skórę .
– Phi, znowu przygarnęła jakieś śmiecie – odezwała się książka, która leżała obok kamienia w torbie.
– Nie bój się, wkrótce go wyrzuci. Mamy tu mało miejsca! – dodał fioletowy kwiat.
W torbie rzeczywiście było ciasno. Obok kamienia leżała gruba, stara księga oraz piękny, pachnący kwiat.
– Wyrzuci? Czemu miałaby mnie wyrzucić? – spytał kamień.
– Bo nie masz żadnej wartości, kolego! – zaśmiał się kwiat. – Ja jestem piękny i pachnę, ludzie mnie kochają!
– Wiedza, którą skrywam, jest cenniejsza niż złoto – dodała książka. – A ty, mój drogi, jesteś tylko zwykłym, pospolitym kamieniem.
I tak mijały kolejne dni, a kamień przyglądał się, jak jego towarzysze przypominają Melani o swojej wartości. Pewnego dnia kwiat, który kiedyś był piękny i pachnący, zaczął więdnąć. Stał się szary i brzydki.
– Co się ze mną stało? Nie zostawiaj mnie! Jak możesz? – rozpaczał kwiat, gdy Melani wyjęła go z torby i wyrzuciła na ziemię.
– A więc i piękno mija, a potem traci wartość? – pomyślał kamień.
Co ceniła istota, która dała mu nowe życie? Czyż piękno nie było czymś cennym?
– Widzisz, mój drogi? – powiedziała książka. – Piękno jest ulotne, ale wiedza, którą posiadam, jest wieczna.
Podróżowali dalej , aż dotarli do domu. Melani wypakowała swoje skarby, zadowolona.
– Melani, powinnaś się uczyć. Niedługo musimy znaleźć ci męża. Wiesz, że nikt nie lubi głupich kobiet – rozległ się męski głos.
Dziewczynka otworzyła książkę, ziewając przy tym głośno. Nie lubiła się uczyć, ale zaczęła czytać na głos historie, które dla kamienia zdawały się niezwykle ciekawe.
– Widzisz, kamieniu? Jestem potrzebna. To dzięki mnie ta młoda dama ma przyszłość! – powiedziała zadowolona książka.
Melani podniosła kamień i ostrożnie zaczęła go obracać w dłoniach. Wzięła skrobak i patyczek, by zeskrobać ciemną warstwę z jego powierzchni. Następnie obtoczyła końcówkę patyczka w czarnym proszku i zaczęła rysować na kartce. Nie lubiła tradycji panujących w jej plemieniu. Kobieta nie miała prawa wybrać partnera; liczyło się tylko dobro rodu. Ojciec uważał jej zamiłowanie do sztuki za coś bezwartościowego. Powtarzał, że „nie zarobi tym na życie”. Z pokolenia na pokolenie wszyscy zostawali podróżnymi kupcami. Sztuka była dla niej czymś, co nadawało życiu sens. Tylko przy niej mogła zatracić się i zapomnieć o trudach swojego istnienia. Marzyła o życiu, w którym robi coś, co kocha i co daje radość innym.
– Widzisz, kamieniu? Dzięki tobie stworzę coś nowego. Gdyby tylko ktoś mnie rozumiał… Tworzę coś pięknego! Dlaczego nikt nie może pokochać tego tak, jak ja?
– Ja cię rozumiem – odparł kamień. – Rzeczy, które tworzysz, są piękne! – Lecz Melani go nie usłyszała. – Jak cudownie by było, gdyby inne istoty mogły mnie słyszeć.
Kamień, pełen ciekawości, zastanawiał się, co z tego wyniknie. Wkrótce linie ułożyły się w piękny pejzaż.
– Widzisz, książko? Nawet ja się do czegoś przydaję – pomyślał kamień.
Z każdym rysunkiem i z każdą zaśpiewaną piosenką Melani wydawała się szczęśliwsza. Kamień wpatrywał się w rysunki, które przedstawiały miejsca i istoty, jakich jeszcze nigdy nie widział. Melani, nieobecna, wciąż kreśliła linie z uśmiechem na twarzy. Dlaczego jej ojciec uważał to za coś bezwartościowego? Rysunki zabierały go w nowe miejsca, pokazywały nowe rzeczy. Kamień poczuł, że w końcu jego życie ma jakiś sens.
– Może i tak – odparła książka – ale ja jestem ważniejsza. Moja wartość jest większa!
Wkrótce jedna z istot zachorowała, a Melani, zmartwiona, nie miała czasu na naukę.
– Melani, kończą się nam pieniądze. Co z pieniędzmi na posag?
– Nie martw się, ojcze, jakoś damy radę! – odpowiedziała Melani.
– Przecież możecie sprzedać książkę. Jest dużo warta! – zaproponował kamień.
Nadeszły ciężkie czasy. Pewnego wieczoru ojciec Melani sięgnął po książkę i wyrwał z niej kartki.
– Co ty robisz?! Jak śmiesz?! – krzyczała książka, lecz mężczyzna użył jej do rozpalenia ognia w kominku. Kamień został sam.
– Czy nic w tym świecie nie jest wieczne? Czy nawet książka pełna wiedzy nie ma wartości? – zastanawiał się kamień. Nie rozumiał tych istot – wyrzucały cenne rzeczy, a jednak on, kamień bezwartościowy, trwał nadal. Co czyniło go cennym??
A może to śpiew Melani i jej rysunki były najcenniejsze? – myślał kamień.
Melani, by ulżyć sobie w cierpieniu, znowu zaczęła rysować. Zeskrobując kolejne warstwy kamienia, odkryła coś błyszczącego. Przez najbliższe dni delikatnie oczyszczała kamień, aż ukazał się piękny, błękitny klejnot.
– Jaki jestem piękny i błyszczący! – pomyślał kamień.
– Tato, tato! Chyba nie musimy się martwić o posag! – Zadowolona Melani podbiegła do ojca, trzymając znalezisko w dłoniach. Kamień cieszył się, że w końcu mógł do czegoś przydać.
Wkrótce Melani została wydana za mąż. Była szczęśliwa, a z kamienia zrobiono naszyjnik. Lata mijały, Melani się postarzała, a jej uroda przeminęła.
Kamień westchnął w duchu: Oddałbym wszystko za takie życie. Jaki jest sens życia wiecznego, jeśli czas zaciera wszystko? Cenne wspomnienia kamienia z czasem przemijały, obrazy i dźwięki zamazywały się, aż w obliczu czasu stawały się niczym.
Pewnego dnia mąż wyrzucił ją z domu i na jej miejsce przyprowadził młodą dziewczynę.
– Jakże ci ludzie są głupi – pomyślał kamień. –wygląda inaczej, ale przecież nadal jest sobą!
Melani błąkała się po mieście, szukając miejsca dla siebie. Próbowała zarabiać śpiewem, muzyką i malowaniem.
– Dziwny jest ten świat. Bezwartościowe rzeczy się trzyma coś tak pięknego jak muzyka i sztuka pozostaje niezauważone! – pomyślał kamień.
Dni mijały. Melani nie przestawała śpiewać i rysować. Uśmiechała się mimo trudów życia .
– Przecież mogłaby mnie sprzedać? – zastanawiał się kamień, lecz Melani zatrzymała naszyjnik . Pewnego dnia upadła bezradna , a z jej oczu popłynęły łzy.
– Czemu nikt mnie nie zauważa? Pierwszy raz w życiu zrobiłam coś dla siebie, coś, co kocham… dlaczego nikt tego nie docenia?
– Ja cię doceniam! Śpiewasz pięknie… – myślał kamień.
Wkrótce Melani zachorowała i zmarła. Nikt się nią nie zainteresował, nikt jej nie pomógł. Umarła sama w ciemnościach.
– Jakże to życie jest ulotne – pomyślał kamień. – Ale to z nią przeżyłem najlepsze chwile. Doznał nowego uczucia, jakby coś rozdzierało jego wnętrze.
I zaczął się modlić do bogów, by mu pomogli.
Jedna z bogiń, słysząc szczere modlitwy kamienia, spytała:
– Czy na pewno chcesz zmienić swoje ciało? Jak sam widziałeś, życie jest krótkie i kruche. Na pewno chcesz czuć? Życie to nie tylko miłe chwile.
Kamień się nie wycofał. Bogini podarowała mu nowe ciało. Poczuł rzeczy, których nigdy wcześniej nie znał – zapachy, smaki, powiew wiatru na skórze. Dlaczego inne istoty ich nie doceniały? Czyż nie miały najcenniejszych rzeczy tuż pod nosem? A może to wszystko było naprawdę ulotne i bezwartościowe w starciu z czasem?
Nie znał odpowiedzi na swoje pytania. Był jak nowo narodzone dziecko, stawiające pierwsze kroki w tym nowym świecie. Nie było sensu stać w miejscu i rozmyślać teraz, gdy miał śmiertelne ciało. Każda chwila mogła być jego ostatnią. Myślał nad tym, co robić dalej, lecz jedyne życie, jakie znał, to to u boku Melani. Przypomniał sobie o marzeniach swojej wybawicielki. Może najlepsza droga to ta już znana? Może wtedy śmierć Melani nabierze sensu. Nie chciał, by pamięć o Melani została pożarta przez czas. Miał w końcu przed oczami cel, do którego mógł dążyć. Czekało go wiele nauki. Nie myślał o trudnościach, które go czekały. Nadzieja dodawała mu sił, by brnąć przed siebie.
I tak kamień kontynuował życie, przybierając imię Melani, tworząc sztukę w nadziei, że spełni marzenia jedynej istoty, którą darzył uczuciem.
Cześć. Tak na początek: podniosła kamień i ujęła go w dłonie – dopisek z dłońmi zbyteczny, jeśli się coś podnosi, to zazwyczaj chwyta się to w dłonie. Widzę, że pomysł miałeś, a to już na plus. Pozostaje wykonanie – z tym troszkę gorzej. Podjąłeś się sporego wyzwania, nadając cechy człowieka martwej rzeczy, jaką jest kamień. Ponoć… w powszednim rozumieniu określenia – martwy. Aha… Żebym nie zapomniał, to tekst jest rozbity, przestrzenie między linijkami są zbyt duże, warto to poprawić. Mam wrażenie, że nie sprawdziłeś dobrze tekstu przed publikacją. Dobrze że postanowiłeś wrzucić opko i skonfrontować się z opinią innych. Do szuflady można chować… ale w ten sposób niczego nowego się nie dowiesz. Nawet przy wielokrotnej korekcie, przeważnie później i tak okazuje się, że w tekście są tzw. babole, błędy. Na koniec – kamień okazał się mieć sporo empatii w stosunku do Melani – też na plus. Pisz, a będziesz w tym coraz lepszy. Pozdrawiam.
Hej, przychodzi mi do głowy tytuł Diamenty są wieczne :) Fajnie się czytało – trochę jak bajkę. Tylko, że w bajkach morał musi zwalić czytelnika z nóg. A tu trochę się zawiodłem. Trzeba w życiu mieć cel by miało jakiś sens – to trochę mało moim zdaniem. Z technicznych spraw pewnie pojawi się ktoś, kto podrzucić kila wskazówek. Ja bym pomyślał na początku by jednak inaczej zapisywać myśli kamienia :). Pozdrawiam :)
"On jest dziwnym wirtuozem – Na organach ludzkich gra Budząc zachwyt albo grozę, Myli się, lecz bal wciąż trwa. Powiedz, kogo obchodzi gra, Z której żywy nie wychodzi nigdy nikt? Tam nic nie ma! To złudzenia! Na sobie testujemy Każdą prawdę i mit."
Opowiadanie to zostało napisane w celu wprowadzenia nowej rasy do uniwersum – rasy Muz. Są to piękne kobiety, które kochają sztukę. Piękno ich talentu sprawia, że wielu pragnie je posiadać. W ich ciałach znajdują się wartościowe, rzadkie minerały, co sprawia, że ich życie jest krótkie. Niektóre plemiona z uniwersum polują na nie, aby się wzbogacić.
O widzisz i tego, zabrakło w opowiadaniu :). Może warto wrzucić coś dłuższego zamiast kilku szortów, wtedy uda Ci się przekazać więcej informacji o świecie, a jedno opowiadanie przeczyta więcej osób niż kilka krótkich:). Pozdrawiam :)
"On jest dziwnym wirtuozem – Na organach ludzkich gra Budząc zachwyt albo grozę, Myli się, lecz bal wciąż trwa. Powiedz, kogo obchodzi gra, Z której żywy nie wychodzi nigdy nikt? Tam nic nie ma! To złudzenia! Na sobie testujemy Każdą prawdę i mit."
Piszę opowiadania do szuflady.
Już nie :) Witamy na forum. A teraz pora na chrzest ognia (czas pogardy i wieżę jaskółki odłożymy na później XD)
Leżał samotnie na uboczu drogi.
Albo: na poboczu drogi; albo: na uboczu. https://wsjp.pl/haslo/podglad/36239/na-uboczu
– Jakie nudne jest moje życie – pomyślał. – Jak tu nudno! Jak tu ciemno!
Dlaczego na poboczu drogi było ciemno? Czy kamień po prostu nie widział światła, bo nie miał oczu?
Narzekał na brak atrakcji,
Zapewniasz, a już to pokazałeś. Zaufaj czytelnikowi. Jeśli coś pokażesz, np. dialogiem, czytelnik zrozumie i nie trzeba mu tłumaczyć (nikt nie lubi, kiedy mu tłumaczą jak krowie na rowie).
czas zaczął mijać jak sekundy
Mmmm… a jak inaczej mija czas? Zgaduję, że czas zaczął mu mijać bardzo szybko (trudno powiedzieć "przeciekać przez palce", bo kamień ich nie ma), ale jak to się ma do "leniwego" płynięcia z początku zdania?
Przechodziły obok niego istoty cienia, lecz żadna nie zwracała na niego uwagi.
Hmm.
Jaki był sens wiecznego istnienia, skoro przez cały czas jedynym jego towarzyszem był on sam i nie było nikogo więcej?
Mmmm, a co innego kamień zna? Bo trudno tęsknić za czymś, o czym się chyba nawet nie wie, prawda?
Świadomość kamienia z dnia na dzień zanikała, aż w końcu przesypiał większość czasu.
Dużo "czasu" w tym akapicie. Poza tym – jako się rzekło – sugerujesz, że kamień najpierw był świadomy, a potem z nudów… hmm. Śpiący też jest istotą świadomą, chociaż nie świata zewnętrznego. Ale może coś mu się śni?
Z oddali nadchodziła lekka, zielona poświata
Lekka?
Zobaczył istotę na dwóch nogach, o szarej skórze, która śpiewając, zbliżała się do niego.
Przykroiłabym ciutkę: Zobaczył dwunogą istotę o szarej skórze, która zbliżała się, śpiewając.
– W końcu jakaś przygoda! – pomyślał kamień.
Nie wiem, czy to dobry pomysł, formatować myśli jak dialog – przecież zaraz będzie dialog, prawda? A wtedy to się zrobi mocno mylące. Patrz: https://fantazmaty.pl/pisz/poradniki/jak-zapisywac-dialogi/#zapis_mysli
Nowe, dotąd nieznane doświadczenie zaciekawiło kamień.
Hmm. Z jednej strony trochę tłumaczysz, ale z drugiej, jakoś to tu pasuje.
Sprawiło, że jego myśli krążyły wokół czegoś pozytywnego.
Mmm, co to znaczy? Niewiele jakby. "Pozytywny" to nie to samo, co "dobry, przyjemny".
dotarła do obozu, gdzie przy świetle świecącego grzyba
Kamień oczywiście wie, co to jest obóz? A "światło świecącego grzyba" to linia najmniejszego oporu – może opisz troszkę ten grzyb?
dwie inne, większe postaci
"Postać" to cień we mgle, to tajemnicze niewiadomoco – a tutaj powinniśmy mieć możliwość przyjrzenia się tym dwojgu, więc lepiej ich opisać.
Było piękne, inne niż wszystkie dotychczasowe piski i skowyty, które słyszał przez te długie lata.
Nie mogą być "dotychczasowe". A nie słyszał nigdy, chociażby, śpiewu ptaków?
Dziewczynka podbiegła do torby i schowała kamień w środku.
Hmm. Jakiej torby? Wygląda to trochę tak, jakby torba była meblem, w każdym razie opisałabym to obozowisko, żeby tak nie wisiała w próżni.
Obok kamienia leżała gruba, stara księga oraz piękny, pachnący kwiat.
Wiesz, tylko wiemy już, że księga i kwiat są – potrzebujemy opisu, nie samego nazwania. Poza tym trudno utrzymać kwiat w torbie, ale co tam.
Kontynuowali podróż
A może po prostu: Podróżowali?
Melani wypakowała swoje „skarby”, zadowolona.
Może lepiej: Melani, zadowolona, wypakowała swoje „skarby”. Nie wiem, po co Ci cudzysłów, wprowadzający dystans i ironię – przecież mamy tu do czynienia z małą dziewczynką?
Niedługo musimy znaleźć ci męża. Wiesz, że nikt nie lubi głupich kobiet
<złośliwość> Akurat. </złośliwość> Naturalniejszy szyk: Niedługo musimy ci znaleźć męża. Spróbuj to wymówić i porównaj z pierwszą wersją zdania – prawda, że łatwiej?
Dziewczynka otworzyła książkę, wydając przy tym głośne ziewnięcie.
Mmmm, nie kombinuj: Dziewczynka otworzyła książkę, ziewając przy tym głośno.
historie, które dla kamienia zdawały się niezwykle ciekawe.
Kamieniowi zdawały się niezwykle ciekawe.
Melani chwyciła kamień i ostrożnie zaczęła go obracać w dłoniach.
Hmmm. Chwytanie jakoś mi nie gra z ostrożnością.
Nie lubiła tradycji panujących w jej plemieniu.
A skąd to się wzięło? I – uważaj, klisza. Modna idea, która pozwala nie myśleć o tym, co się pisze. Unikaj takich rzeczy, one kuszą, bo są łatwe, ale na dłuższą metę spychają Cię w niebyt.
Kobieta nie miała prawa wybrać partnera; liczyło się tylko dobro rodu.
To się nie wyklucza.
Ojciec uważał jej zamiłowanie do sztuki za coś bezwartościowego. Powtarzał, że „nie zarobi tym na życie”
Klisza! Poza tym – czy ona ma zarabiać na życie? Skoro praktykuje się tutaj aranżowane małżeństwa? Jak to się łączy jedno z drugim?
Z pokolenia na pokolenie wszyscy zostawali podróżnymi kupcami.
Dobrze, ale mieli własne domy? (To akurat możliwe.) I nie cenili sztuki? (To już mniej.)
Tylko przy niej mogła zatracić się i zapomnieć o trudach swojego istnienia.
Ona ma… ile lat? Z jakimi trudami musi się mierzyć? Takie pytania powstają, kiedy nie pokazujesz życia bohaterów, tylko je streszczasz, i kiedy polegasz na kliszach. Nie rób tego. Pisz od siebie. A, i uważaj, żeby zdania łączyły się logicznie, żeby jakoś z siebie wynikały, bo tu wynikają bardzo słabo.
lecz Melani go nie usłyszała
Tutaj zacznij zdanie dużą literą, to nie część wypowiedzi.
Z każdym rysunkiem i śpiewem Melani wydawała się coraz szczęśliwsza.
"Coraz" nie wchodzi w tę konstrukcję. Z każdym rysunkiem tak, ale śpiew nie jest policzalny, więc: Z każdym rysunkiem i z każdą zaśpiewaną piosenką Melani wydawała się szczęśliwsza.
Melani, jak nieobecna, wciąż kreśliła linie z uśmiechem na twarzy.
Hmmm. Jakby nieobecna?
że w końcu jego życie ma jakiś sens
Szyk: że jego życie w końcu ma jakiś sens.
ja jestem ważniejsza. Moja wartość jest większa!
Masło maślane, ale skoro książka tak bardzo się stara wszystkich o tym przekonać, to może być.
Wkrótce jedna z istot zachorowała, a Melani, zmartwiona, nie miała czasu na naukę.
Powolutku. Konkretniej. Dlaczego samo zmartwienie miało jej zabierać czas? O “istotach” wiemy już, że to jej rodzice, a dlaczego kamień jeszcze nie wie?
Nie będziemy mieli nic na twój posag!
Średnio naturalne.
Pewnego wieczoru ojciec Melani sięgnął po książkę i wyrwał z niej kartki.
Czy nie lepiej by było faktycznie ją sprzedać? W naszym świecie książka jest tania, ale to dzięki przemysłowi, którego tutaj chyba nie mają.
mężczyzna użył jej do rozpalenia kominka
Do rozpalenia ognia w kominku.
Czy nic w tym świecie nie jest wieczne? Czy nawet książka pełna wiedzy nie ma wartości?
Jedno z drugiego nie wynika, ale widzę, że to właśnie rozważasz, więc tylko zaznaczam, żeby nie było, że nie.
Nie rozumiał tych istot – wyrzucały cenne rzeczy, a jednak on, kamień bezwartościowy, trwał nadal.
Hmmm. Trochę mi to kładziesz łopatą.
Co sprawiało, że był czymś cennym?
Że jest czymś cennym, bo po polsku nie cofamy w czasie orzeczenia zdania podrzędnego. Ale może też być: co czyniło go cennym?
Melani, by ulżyć sobie w cierpieniu, znowu zaczęła rysować.
Ale tego cierpienia w ogóle nie pokazałeś – pokaż, że ma podarte ubrania, że inne dzieci się z niej śmieją, że chodzi głodna. Rozumiesz? Konkrety, nie abstrakty. Bo abstraktom można nie wierzyć, one nie żywią wyobraźni.
Przez najbliższe dni delikatnie oczyszczała kamień, aż ukazał się piękny, błękitny klejnot.
Przez kolejne dni ostrożnie oczyszczała kamień, aż okazał się pięknym błękitnym klejnotem. Hmm? I nikt dotąd nie pomyślał, że kamień pokryty (czemu?) grafitem nie jest bryłką grafitu? Nie był za ciężki? I on sam nie wiedział, czym jest? Takie rzeczy się dzieją, kiedy nie myślisz o detalach.
Kamień cieszył się, że w końcu mógł się do czegoś przydać.
Dwa "się" obok siebie.
Była szczęśliwa, a kamień przemieniono w piękną biżuterię.
Spory przeskok od "nie podobały jej się tradycje" – zawsze warto takie rzeczy przygotować. A kamień można oprawić w naszyjniku czy broszy, ale "przemieniono w piękną biżuterię" po pierwsze jest bardzo abstrakcyjne, a po drugie – nie przemieniono go, bo pozostał sobą.
Kamień westchnął w duchu: "Oddałbym wszystko za takie życie. Jaki jest sens życia wiecznego, jeśli czas zaciera wszystko? Cenne wspomnienia kamienia z czasem przemijały, obrazy i dźwięki zamazywały się, aż w obliczu czasu stawały się niczym."
I po co te cudzysłowy? Wcześniej myśli kamienia się bez nich obywały, poza tym – czemu on myśli o sobie w trzeciej osobie, skoro przedtem tak nie było? I – trochę purpura z tym "obliczem czasu".
Pewnego dnia mąż wyrzucił ją z domu i na jej miejsce przyprowadził młodą dziewczynę.
Instytucja posagu istnieje między innymi po to, żeby takich rzeczy uniknąć. Tradycja – takoż. I cześć wobec matki, bo czy nie mieli tymczasem dzieci? I opinia sąsiadów? I jej własna rodzina, której chybaby się to nie spodobało? Bohaterowie nie mogą bujać w próżni!
Jej wygląd się zmienił, ale to wciąż ta sama istota! Melani błąkała się po mieście, szukając miejsca dla siebie.
Zniknął enter, przez co wygląda na to, że kamień mówi o błąkaniu się Melani po mieście. Pierwsze zdanie mało naturalne, spróbuj tak: wygląda inaczej, ale przecież nadal jest sobą!
Próbowała zarobić na śpiewie, muzyce i malowaniu.
Próbowała zarabiać śpiewem, muzyką i malowaniem.
Bezwartościowe rzeczy są trzymane
Bardziej polska konstrukcja: Bezwartościowe rzeczy się trzyma.
Melani nie przestawała śpiewać i rysować, uśmiechając się mimo wszystko.
Hmm. Uśmiechała się mimo tego, że ciągle śpiewała?
Melani zatrzymała biżuterię
Całą biżuterię? Biżuteria to kolektyw, oznacza wszystkie te manele, nie poszczególne sztuki.
Pewnego dnia po prostu upadła, a z jej oczu popłynęły łzy.
Hmmm. Co tu się stało?
Pierwszy raz w życiu zrobiłam coś dla siebie, coś, co kocham… dlaczego nikt tego nie docenia?
Zaraz, zaraz – a co to ma do tego, co się działo dotąd? Przecież ona nie dla siebie śpiewa, tylko dla zarobku? Zresztą, kto powiedział, że coś, co się robi dla siebie, musi zostać docenione przez innych? I czy docenia się tylko rzeczy wartościowe?
Jakże to życie jest ulotne – pomyślał kamień. – Ale to z nią przeżyłem najlepsze chwile swojego życia.
Sporo tego "życia" tutaj.
Poczuł nowe, nieprzyjemne uczucie
Masło maślane. Może być np.: Miał nowe uczucie, albo doznał nowego uczucia.
Jedna z bogiń, słysząc szczere intencje kamienia, spytała:
Nie można słyszeć intencji, bo intencje to myśli.
Czy na pewno chcesz żyć?
Przecież kamień już żyje, choć niewątpliwie jest to życie ciut ułomne. Ale jest.
Wkrótce bogini podarowała mu nowe ciało.
Wkrótce, czyli?
Te nowe odczucia wydawały się bezcenne.
Troszkę łopata.
Nie znał odpowiedzi na swoje pytania.
Dlatego je stawiał, prawda?
Nie chciał, by pamięć o Melani została pożarta przez czas.
Uważaj na stronę bierną – po polsku mamy inne opcje.
Przypomniał sobie o marzeniach, jakie miała jego wybawczyni.
Lepiej: Przypomniał sobie o marzeniach swojej wybawicielki.
I tak kamień kontynuował życie, przybierając imię Melani, tworząc sztukę w nadziei, że spełni marzenia jedynej istoty, którą darzył uczuciem.
Przybrawszy imię Melani. I nikt nie zauważył takiej tajemniczej dziewczyny bez przeszłości…
Słodziuchne, miluchne i bardzo młode filozofowanie o życiu i śmierci. Nic oryginalnego, ale widać młodzieńczą świeżość. Porządnie wykształcone ziarenko. Czy będą z niego kwiaty? Hmm, nie wiem. Mogą być. Mogą nie być. Czas pokaże ;)
Językowo jest dość poprawnie, ale nie idealnie. Natomiast koniecznie musisz poświęcić więcej uwagi przemyśleniu szczegółów – tutaj mamy do czynienia z bajką, w której pewne rzeczy mogą być umowne, ale nawet one muszą się trzymać kupy. Dramaty typu "rodzice mnie nie rozumieją" czy "chcą mnie wydać za mąż" potrzebują osadzenia w tle, w świecie – inaczej są po prostu puste. Zresztą w ogóle – każda historia dzieje się w konkretnych dekoracjach. Abstrakcja pozbawia ją ciała.
Tylko, że w bajkach morał musi zwalić czytelnika z nóg.
Nie, dlaczego?
Trzeba w życiu mieć cel by miało jakiś sens – to trochę mało moim zdaniem.
Ale więcej nie dostaniemy :P
Ja bym pomyślał na początku by jednak inaczej zapisywać myśli kamienia :)
Tak.
W ich ciałach znajdują się wartościowe, rzadkie minerały, co sprawia, że ich życie jest krótkie.
… hę? Znaczy, kamień jest pierwszą Muzą, tak? No, to nijak nie wynika z tekstu, to raz, a dwa… czytasz po angielsku? To spójrz tu: https://rice-boy.com/oot/ To jest komiks Evana Dahma, wg niektórych jego najsłabszy (mnie się podoba), w którym jedną z bohaterów jest dziewczyna zrobiona (dzięki sztuce alchemicznej) ze szkła. I ona stanowi kluczowy element fabuły, a poza tym ma swoje zdanie (które głośno wyraża), swoje dążenia i poglądy – jest postacią. Patrz i ucz się :)
Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.
Moim zdaniem szort powinien mieć mocną końcówkę, coś co zostawi mnie z efektem wow. A bajka moim zdaniem musi mieć morał – tu jest ale taki, no mało chwytliwy;)
"On jest dziwnym wirtuozem – Na organach ludzkich gra Budząc zachwyt albo grozę, Myli się, lecz bal wciąż trwa. Powiedz, kogo obchodzi gra, Z której żywy nie wychodzi nigdy nikt? Tam nic nie ma! To złudzenia! Na sobie testujemy Każdą prawdę i mit."
Dziękuję! Postaram się w najbliższych dniach poprawić tekst według powyższych rad. Co do ciemności – w moim uniwersum nie ma słońca, a ludzie podróżują na smokach przez tunele w ziemi. Właśnie dlatego używam takich zwrotów jak „lekka zielona poświata” albo „postacie siedzące wokół fluorescencyjnego grzyba”. Chciałbym dodać te szczegóły, ale zastanawiam się, czy jeśli będę wspominał o tym w każdym fragmencie, tekst nie stanie się monotonny. Nie wiem, jak to rozwiązać.
Chciałem po prostu w mini serii zawrzeć fragmenty, które uzupełniają się między sobą i z główną serią. Mówiąc w opowiadaniu o „istotach cienia”, miałem na myśli wszelkie potwory, robactwo czyhające na podróżnych w ciemnościach. Chciałem osiągnąć efekt, w którym czytelnik, czytając kolejne opowiadania, mógłby stopniowo uzupełniać wiedzę o uniwersum.
A tu parę rozmyśleń :
„Było piękne, inne niż wszystkie dotychczasowe piski i skowyty, które słyszał przez te długie lata.”
Nie mogą być „dotychczasowe”. A nie słyszał nigdy, na przykład, śpiewu ptaków?
W tym uniwersum nie ma ptaków – przynajmniej nie w tej warstwie świata.
„Nie lubiła tradycji panujących w jej plemieniu.”
Skąd to się wzięło? I – uważaj na klisze. To modna idea, która pozwala nie myśleć o tym, co się pisze. Unikaj takich uproszczeń, bo chociaż są kuszące, na dłuższą metę obniżają jakość tekstu.
Zwyczaje elfów były opisane w innych fragmentach i w głównej fabule, więc nie wiedziałem, czy warto wprowadzać je tutaj.
„Kobieta nie miała prawa wybrać partnera; liczyło się tylko dobro rodu.”
To się nie wyklucza.
W tym uniwersum elfy nie miały innego wyboru niż życie jako obwoźni kupcy. Elfki nie miały prawa decydować o wyborze partnera, co często kończyło się aranżowanymi małżeństwami dla dobra rodu. Z niedokońca dobrym partnerem.
„Z pokolenia na pokolenie wszyscy zostawali podróżnymi kupcami.”
Dobrze, ale mieli własne domy? (To akurat możliwe). I nie cenili sztuki? (To już mniej prawdopodobne).
Chciałem przedstawić ich jako rasę, która ceni jedynie sztukę przetrwania. Mogli posiadać domy, ale sztukę w tradycyjnym sensie uważali za bezwartościową.
„Czy nie lepiej by było faktycznie ją sprzedać? W naszym świecie książka jest tania, ale to dzięki przemysłowi, którego tutaj chyba nie mają.”
W ich świecie elfy dzielą się wiedzą wyłącznie między sobą. W takim środowisku lepiej zapewnić sobie ciepło niż zostawić książkę na sprzedaż. Mało kto ceni książki w tym uniwersum, które pełne jest prymitywnych plemion.
Dziękuje raz jeszcze za zwrócenie uwagi na błędy :)
Co do ciemności – w moim uniwersum nie ma słońca, a ludzie podróżują na smokach przez tunele w ziemi.
OK, ale skąd my mamy o tym wiedzieć? To są ważne szczegóły, które musisz podać, bo inaczej czytelnik czerpie ze swojego codziennego doświadczenia, żeby nakreślić tło.
Chciałbym dodać te szczegóły, ale zastanawiam się, czy jeśli będę wspominał o tym w każdym fragmencie, tekst nie stanie się monotonny. Nie wiem, jak to rozwiązać.
Mmmm, trudna sprawa. Ale możesz o tym wspominać w każdym tekście trochę inaczej – jeżeli będziesz miał te fakty o świecie przedstawionym zawsze w pamięci (tj. nie popełnisz niekonsekwencji typu było ciemno, a tu nagle jasno) to chyba będzie dobrze.
Chciałem osiągnąć efekt, w którym czytelnik, czytając kolejne opowiadania, mógłby stopniowo uzupełniać wiedzę o uniwersum.
Mmmm, ostrożnie. Bo jeśli nie zaciekawi go pierwsze, to – po co miałby tę wiedzę uzupełniać? Zasadniczo opis organizujemy tak: najpierw to, co się rzuca w oczy, szczegóły później. I tą samą zasadą możesz się tu posłużyć.
W tym uniwersum nie ma ptaków – przynajmniej nie w tej warstwie świata.
Dobrze, a skąd miałam o tym wiedzieć? Pamiętaj, że powiedziałeś tylko o kamieniu leżącym przy drodze – bez dalszych szczegółów, więc tło musiałam sobie domyśleć sama, na podstawie tego, co znam. A znam drogi oświetlone słońcem i śpiewające przy nich ptaszki.
Zwyczaje elfów były opisane w innych fragmentach i w głównej fabule, więc nie wiedziałem, czy warto wprowadzać je tutaj.
No, właśnie – to jest wada pisania serii, nigdy nie wiadomo, co powtórzyć, a czego nie. Ale zawsze może Ci się trafić czytelnik, który nie zna reszty, i tak to wychodzi. A "och, jakie te tradycje wstrętne i jak mnie ograniczają" to jest klisza :) Tradycje też są po coś.
Elfki nie miały prawa decydować o wyborze partnera, co często kończyło się aranżowanymi małżeństwami dla dobra rodu.
Skoro nie miały prawa, to chyba zawsze? Ale wykluczanie nadal nie zachodzi.
Chciałem przedstawić ich jako rasę, która ceni jedynie sztukę przetrwania.
A czy to w ogóle jest możliwe? U istot rozumnych, znaczy? Istoty rozumne mają to do siebie, że nie tylko żyją, jak rośliny – one myślą. (Czasami myślą straszne głupoty, ale myślą.) Z tego coś wynika.
Mogli posiadać domy, ale sztukę w tradycyjnym sensie uważali za bezwartościową.
I tak nagle, ni z tego, ni z owego, pojawia się wśród nich artystka? Poza tym – Melani próbuje później zarabiać na życie sztuką, i nie wspominasz, żeby głodowała. Więc?
W ich świecie elfy dzielą się wiedzą wyłącznie między sobą. W takim środowisku lepiej zapewnić sobie ciepło niż zostawić książkę na sprzedaż. Mało kto ceni książki w tym uniwersum, które pełne jest prymitywnych plemion.
Dobra, to skąd się w ogóle wzięła ta książka?
Dziękuje raz jeszcze za zwrócenie uwagi na błędy :)
Nie ma sprawy ^^
Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.
‘’U istot rozumnych, znaczy? Istoty rozumne mają to do siebie, że nie tylko żyją, jak rośliny – one myślą. (Czasami myślą straszne głupoty, ale myślą). Z tego coś wynika.
Ciekawy temat. Patrząc na innych ludzi, można zauważyć, że raczej wiedzą, iż istnieje sztuka, ale czy jest ona dla nich czymś potrzebnym? Czy jeśli pokażemy zwykłemu Kowalskiemu obraz, to co pomyśli? Na pewno jakoś go zinterpretuje, ale czy zrozumie przesłanie autora, wykorzystując swoje kompetencje poznawcze? Mam takie wrażenie, że sztuka współczesna istnieje gdzieś na poboczu – znajduje swoich zainteresowanych odbiorców, ale czy jest ich więcej niż kiedyś? Czy zwykły człowiek, który pracuje, wraca do domu zmęczony i zasiada w fotelu przed telewizorem, rzeczywiście zainteresuje się sztuką? Zwłaszcza taką, która – patrząc na współczesne dzieła – wydaje się dość karykaturalna, dziwna? Czy to nie jest tak, że dziś nie potrzeba zbyt wiele, by coś było uważane za sztukę? :P
Ciekawy temat.
Prawda? Jest o czym pisać ^^ (Sheckley, "Mnemon" chociażby.)
Patrząc na innych ludzi, można zauważyć, że raczej wiedzą, iż istnieje sztuka, ale czy jest ona dla nich czymś potrzebnym?
Mmm, zależy, jak rozumieć sztukę. Ale – vive la bagatelle! Nie możemy być cały czas zajęci tylko jedzeniem i wydalaniem, bo jednak mamy rozum, który potrzebuje czegoś poza tym. Nie chodzi o to, żeby odbierać sztukę w izolacji, w galerii – sztuka jest wszędzie. Choćby architektura (jasne, modernizm ją zniszczył, i tak, wiem, że to pogląd niepoprawny politycznie, teraz modernizm należy czcić, jakby było co – ale zasadniczo jestem przeciwko modom, także w myśleniu) – dopiero Scruton zwrócił mi na nią uwagę. Ale też współczesne budynki są wręcz dołująco "praktyczne" (cudzysłów, bo faktycznie, jak wykazuje Scruton, praktyczne nie są, wymagają ogromnych nakładów na ogrzewanie, chłodzenie, odgrzybianie, czyszczenie elewacji etc.) brzydkie i nieharmonijne.
Na pewno jakoś go zinterpretuje, ale czy zrozumie przesłanie autora, wykorzystując swoje kompetencje poznawcze?
Nie musi. Tu jest przekład fajnego artykułu o tym, trzymaj: https://www.fantastyka.pl/publicystyka/pokaz/66842830
Mam takie wrażenie, że sztuka współczesna istnieje gdzieś na poboczu – znajduje swoich zainteresowanych odbiorców, ale czy jest ich więcej niż kiedyś?
Mmmm, na pewno nie ma ich więcej (może w liczbach bezwzględnych?), ale czy sztuka współczesna na pewno jest sztuką? Scruton ciekawie o tym pisze w "O pożytkach z pesymizmu".
Czy zwykły człowiek, który pracuje, wraca do domu zmęczony i zasiada w fotelu przed telewizorem, rzeczywiście zainteresuje się sztuką?
A czemu nie? A czy musi to swoje zainteresowanie nazywać, żeby było zainteresowaniem?
Zwłaszcza taką, która – patrząc na współczesne dzieła – wydaje się dość karykaturalna, dziwna?
A czy karykaturalna i dziwna na pewno jest wartościowa? Brak zainteresowania też jest oceną.
Czy to nie jest tak, że dziś nie potrzeba zbyt wiele, by coś było uważane za sztukę? :P
Ekhm, banany przyklejone taśmą do ścian :D Jak mówi Scruton – teraz za sztukę uchodzi to, co możliwie dziwaczne, bezsensowne i oderwane, a ludzie się wstydzą powiedzieć, że król lata bez gaci :D To źle. To fatalnie. To bardzo niedobry objaw. Ale niestety tak jest. Może da się to zmienić, ale nie z dnia na dzień.
Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.
Witaj Adexx,
Ciekawy short, dobrze się czytało. Tarnina wykonała wielką pracę z korektą, postaram się nie powielać.
Opiszę moje wrażenia:
Co mi się podobało:
bliskość kamienia i Melani. (budzi pozytywne skojarzenia z Małym Księciem).
końcówka z przybraniem jej imienia
Co mi zgrzytało:
– Ja cię doceniam! Śpiewasz pięknie… – myślał kamień.
Wkrótce Melani zachorowała i zmarła. Nikt się nią nie zainteresował, nikt jej nie pomógł. Umarła sama w ciemnościach.
– Jakże to życie jest ulotne – pomyślał kamień. – Ale to z nią przeżyłem najlepsze chwile. Doznał nowego uczucia, jakby coś rozdzierało jego wnętrze.
Wkrótce Melani zachorowała i zmarła – śmierć Melani jest zdecydowanie zbyt szybka. To IMHO najważniejszy moment tekstu. Powinno być kilka zdań o tym jak staje się słabsza, jak kamień patrzy na gasnący płomyk jej życia. Jak świat to ignoruje.
– Jakże to życie jest ulotne – pomyślał kamień. – Ale to z nią przeżyłem najlepsze chwile. Doznał nowego uczucia, jakby coś rozdzierało jego wnętrze.
To jest zbyt szybkie i naiwne nawet jak na szort w estetyce baśni. Jeśli kamień ma cechy ludzki nie może przechodzić do porządku dziennego nad śmiercią bliskiej osoby i szast prast chce przemiany dla siebie tu trzeba zrobić podbudowę pod to, co wydarzy się w ostatnim akapicie, dać wskazówkę po co jest przemiana.
Co trzeba poprawić:
Podróżowali dalej , aż dotarli do domu – zbędna spacja przed przecinkiem.
Dziewczynka podbiegła na swoje miejsce gdzie na ziemi leżały jej rzeczy .Na ziemi znajdowała się stara podróżna torba .Po chwili otworzyła torbę i schowała do niej kamień . W torbie leżał piękny fioletowy kwiat .Obok Niego leżała stara księga obszyta w brązową skórę .
Cały akapit, spacja powinna być tylko po kropce.
Pozdrawiam!
Follow on! Till the gold is cold. Dancing out with the moonlit knight...
To ja jeszcze tylko – książka może być w skórę oprawiona, ale przenigdy “obszyta”. A zaimki piszemy duża literą tylko w listach, kiedy zwracamy się do adresata (to kwestia uprzejmości).
Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.