
Serdecznie dziękuję Bardjaskier, Ambush i Skrytemu za betę :D
Serdecznie dziękuję Bardjaskier, Ambush i Skrytemu za betę :D
12 marca
Dałem się namówić na dołączenie do zespołu Kacpra. Teoretycznie tylko, dopóki nie znajdą kogoś na stałe. Nie dotykałem gitary od, cholera, dwóch lat? Nie jestem pewien. Przynajmniej będę miał wymówkę, by spędzać więcej czasu z Zosią.
***
Igor zadzwonił domofonem, poprawił futerał przewieszony przez ramię i zgasił papierosa podeszwą buta. Z wnętrza domu dochodziły dźwięki trwającej próby. Drzwi otworzyła Zofia – wokalistka Skærsild.
– O, hej. Zastanawialiśmy się, czy przyjdziesz – powiedziała i zaśmiała się, jeszcze w progu podając Igorowi otwartą butelkę piwa. – Trzymaj, wezmę sobie drugą.
– Dzięki – odparł i wziął łyk.
Zdjął kurtkę oraz buty, po czym udał się za koleżanką do salonu.
– Macie jakiś wolny wzmacniacz, nie? Swojego nie brałem. Nie ma opcji, żebym woził taką bestię autobusem.
– Taaa. Coś się znajdzie, a jak nie, to będziemy kombinować.
Weszli do salonu, gdzie Kacper kontynuował próbę. Był z nim również Janek, chociaż nawet nie należał do składu zespołu. Po prostu lubił to towarzystwo. Igor usiadł na kanapie, odstawiając butelkę na podłogę. Wzrokiem poszukał wolnego miejsca, by wpiąć kabel od gitary. Zosia przysunęła w jego stronę wolny wzmacniacz, który wiele już przeżył.
– Nauczyłeś się chwytów? – zapytała, spoglądając na gitarę Igora.
– Ech, do dwóch piosenek może – odparł, wzruszając ramionami.
***
15 marca
Zostały dwa tygodnie do koncertu. Nie wiem, czy dam radę zagrać jak należy. Ciągle mylę akordy, a do tego pękła mi struna. Muszę nosić plastry, bo od fanatycznego grania poharatałem palce. Kariera muzyka chyba nie jest mi pisana, ale Skærsild nie zdąży znaleźć innego zastępcy.
***
Sklep muzyczny miał się zamknąć w przeciągu dziesięciu minut. Wszystko było uprzątnięte, a kasjer właśnie odkładał produkty na miejsce, gdy nagle przez drzwi wpadł zdyszany chłopak. Igor stanął przy kasie, próbując złapać oddech. Po chwili rozejrzał się po wnętrzu lokalu. Dostrzegł przeróżne satanistyczne symbole, zwierzęce czaszki oraz odwrócone krzyże, złożone z kości. Poczuł, że trafił we właściwe miejsce.
– Dobry wieczór. Potrzebuję strun do gitary elektrycznej. – Skinął głową do kasjera, po czym z zakłopotaniem odwrócił głowę. – Będę potrzebować pomocy ze zmienieniem ich. Zapłacę ekstra i z góry przepraszam za kłopot.
Wzmianka o napiwku poprawiła humor pracownika, który wyszedł zza lady i poszedł po paczkę strun. Trochę nie pasował do klimatu sklepu, być może przez elegancką koszulę i wyjściowe buty.
– Mhm. Jakieś preferencje co do marki? – zapytał, po czym wyciągnął rękę w stronę Igora. – Ernie Ball. Sprawdzony klasyk.
Klient wziął od niego opakowanie i je obejrzał. Był raczej kompletnym amatorem w tej dziedzinie, więc musiał się zdać na rekomendację.
– Tak, będą okej. Dziękuję.
Kasjer spojrzał na zegarek. Do zamknięcia zostało już jedynie pięć minut. Zlustrował chłopaka wzrokiem, dostrzegając plastry na opuszkach jego palców. Uśmiechnął się pod nosem.
– Dobra, młody, połóż gitarę na ladzie i ja się tym zajmę. Za struny i wymianę będzie osiemdziesiąt złotych, ale skoro już obiecałeś odszkodowanie, to zaokrąglimy to do stówy, hm? – oznajmił, wracając na swoje miejsce za kasą. – Tylko gotówką.
– Jasne. Oczywiście, że gotówką – potwierdził Igor, wyjmując instrument z futerału i kładąc go na ladzie.
Trwali w ciszy kilka minut, dopóki kasjer nie oderwał wzroku od strun, by spojrzeć na klienta.
– Presja czasu, czy tak się zafiksowałeś?
– Presja czasu – westchnął, zwracając oczy ku rozmówcy. – Koncert za dwa tygodnie, a ja za nic nie mogę się połapać.
– A… Byłem kiedyś na twoim miejscu – odpowiedział z lekkim rozbawieniem. – Masz dwie opcje: zagrać tak, jak potrafisz, albo… – przerwał, zastanawiając się nad następnymi słowami. – …Sprzedać duszę diabłu.
***
16 marca
Spodziewałem się ujrzeć jakiś średniowieczny manuskrypt, czy prawiekową księgę. Zamiast tego, wręczył mi pendrive. Satanista od siedmiu boleści się znalazł. Byłem przekonany, że wszyscy black metalowcy tylko udają, że czczą szatana. Sam nie do końca w to wierzę, ale jestem gotowy próbować wszystkiego (może oprócz narkotyków), by przygotować się na ten przeklęty koncert. Jak zagram nieźle, to może uda mi się w końcu zaimponować Zosi.
***
Nie chcąc przypadkiem zgrać jakiegoś wirusa na laptopa, którego używał na co dzień, Igor wyciągnął stary model z szafki. Czekając, aż system skończy się aktualizować, zrobił dwa kubki kawy. Przeczuwał, że czekała go długa noc.
Siorbiąc napój, usiadł przy biurku i wetknął pendrive do urządzenia. Na dysku znajdowały się dwa pliki – jeden tekstowy, drugi wideo. Ten pierwszy nosił nazwę „WAŻNE! Czytać przed wykonaniem rytuału”. Cicho się zaśmiał, po czym otworzył plik. W oczy kłuła czcionka Comic Sans, którą natychmiast zmienił.
Pakty z demonami, wersja dla amatorów
1. Autorzy nie biorą odpowiedzialności za żadne uszczerbki na zdrowiu lub psychice. Działasz wyłącznie na własną odpowiedzialność.
2. Potrzebne składniki: krew, świece i dobry humor :)
3. Możesz prosić o wszystko, ale licz się z odpowiednią zapłatą.
4. Nigdy, przenigdy, nie traktuj demona jako swojego sługusa. Nie ty tu jesteś panem, a jak takiemu zadziałasz na nerwy – to powodzenia!
5. Podążaj za instrukcjami krok po kroku, jakbyś składał meble z Ikei albo klocki LEGO.
6. Nie rób zdjęć ani nie nagrywaj demona. One tego nie lubią.
Igor wywracał oczami, czytając treść, choć musiał docenić humor autora. Nie przejął się ostrzeżeniem, lub był już zbyt zdesperowany, by się tym zamartwiać. Wziął łyka kawy i odpalił instruktaż wideo.
Filmik przedstawiał zakapturzoną postać w ciemnej piwnicy. Pomieszczenie oświetlały jedynie świece. Obejrzał film raz, w celu zapoznania się z krokami przed podjęciem się odtworzenia ich. Całość wydawała się dziecinnie prosta, ale z racji, że nagranie zostało ucięte przed pojawieniem się przyzywanej siły nieczystej, Igor kwestionował jego wiarygodność.
Wyszedł na balkon zapalić papierosa i przemyśleć cały ten plan. Doszedł do wniosku, że w najgorszym wypadku demon zwyczajnie się nie zjawi. Jakoś nie chciało mu się wierzyć, że może zostać strącony do czeluści piekielnych. Gdy już wrzucił niedopałek do popielniczki, na balustradzie usiadł kruk. Zwierzę zdawało się mu uważnie przyglądać, na co Igor jedynie pytająco uniósł brew, po czym wrócił do mieszkania.
Poszperał w szufladach i po kilku chwilach odnalazł nóż tapicerski. Z komody wziął świeczkę o zapachu waniliowym, którą dostał od Zosi. Liczył, że demony nie mają preferencji co do rodzaju świec. Raz jeszcze odpalił instruktaż, tym razem starannie wykonując każdy krok. Podwinął rękaw, po czym delikatnie przejechał ostrzem po skórze. Odłożył nóż i zamoczył palce we własnej krwi. Nakreślił nimi pentagram na panelach, recytując przy tym przysięgi łamaną łaciną.
Rana zaczęła szczypać, lecz cała uwaga Igora była poświęcona rytuałowi. Podniósł świeczkę i ostrożnie postawił ją na środku swego dzieła. W powietrzu nakreślił dłonią pradawny symbol, składając ostatnią przysięgę. W kompletnej ciszy oczekiwał czegokolwiek. Jakiegoś dźwięku, znaku. Nic nie nadeszło.
Zrezygnowany oraz zawiedziony, westchnął i udał się do kuchni, gdzie trzymał domową apteczkę. Opatrzył przedramię, po czym wziął ręczniki papierowe i miskę wypełnioną wodą. Liczył, że krew nie zdążyła jeszcze zaschnąć. W innym wypadku, mógłby mieć problem ze zmyciem jej z podłogi. Spojrzał na zegar – było już po północy. Na bezowocny rytuał, stracił cenne dwie godziny.
***
17 marca
Nie wiem, czego się spodziewałem, ale czuje się, jak skończony idiota. Zamiast spędzić ten czas na faktycznej nauce gry, bawiłem się w jakieś głupie rytuały. Cholera, przecież ja nawet nie wierzę w demony. Chyba jutro na próbie powiem Kacprowi, że nie dam rady z nimi zagrać.
***
Była sobota, więc Igor obudził się koło trzynastej. Był umówiony dopiero na wieczór, lecz zespół wciąż nie ustalił konkretnej godziny próby. Czuł ogarniające go zmęczenie. Nie miał jeszcze ochoty wstawać. Aczkolwiek, szmer w kuchni sprawił, że poderwał się z łóżka. Mieszkał sam, bez jakiegokolwiek współlokatora. Okolica, czysto teoretycznie, była bezpieczna, ale nie mógł znaleźć innego wytłumaczenia niż włamanie.
Najciszej jak umiał, wyciągnął z szafki nóż tapicerski i cichaczem opuścił sypialnię. Kiedy tylko znalazł się w kuchni, stanął jak zamurowany. Ktoś, a raczej coś, robiło sobie kanapkę.
To z wyglądu przypominało człowieka, ale Igor był święcie przekonany, że nim nie było. Coś miało długie, czarne włosy i przerażająco bladą, prawie przejrzystą, skórę. Zza zasłony kołtunów, dostrzegł czerwony błysk tęczówki. Postać obróciła się ku niemu i spokojnie pomachała.
– Hej, gdzie trzymasz szynkę? Nie mogłem znaleźć w lodówce – zapytał, kierując wzrok na nóż tapicerski w dłoni Igora. – Aaa. Nie pomoże ci to – oznajmił, zupełnie nieprzejęty.
Igor wciąż stał jak kamień. Chciał uciekać, ale nogi nie współpracowały. Gdy mózg w końcu zarejestrował uwagę demona, obniżył rękę trzymającą nóż i powoli skinął głową. Czyli jednak rytuał zadziałał – pomyślał. Po upływie chwili zobaczył, że intruz miał na sobie jego koszulkę Top Guna i ulubione bojówki w kamuflażu urban.
– Jestem wegetarianinem – wymamrotał, mijając demona, by otworzyć lodówkę.
Wyjął z niej dwie butelki piwa, po czym zaoferował jedną gościowi. Nie wiedział, czy demony piją alkohol, ale skoro ten przygotowywał sobie kanapkę, to założył, że tak. W myślach przeklinał twórców poradnika, którzy nie zawarli instrukcji, jak się dogadywać z istotami z innego wymiaru.
– Gdzie ja do cholery trafiłem… – westchnął demon, akceptując oferowany mu trunek. Kapsel sam się odkręcił, a on wziął łyk, ewidentnie zastanawiając się nad czymś. – No dobra, czego chcesz? Bo domyślam się, że nie kompana do butelki.
Igor potrzebował momentu na przemyślenie swojej prośby. – Muszę się nauczyć grać black metal… Gram koncert za półtora tygodnia.
– Litości. Znowu? – burknął czarnowłosy, wywracając oczami. Wziął gryz wegetariańskiej kanapki i popił piwem. – Najpierw ten pojeb z Bergen, a teraz kolejny się znalazł…
Nim Igor zdążył zadać pytanie, demon uciszył go gestem dłoni.
– Nie lubię o tym gadać. Wiesz co, dobra. Zgodzę się, ale pod jednym warunkiem.
– Tak…? – Igor uniósł pytająco brew. Uznał, że nowy kompan wydawał się być całkiem cywilizowany, jak na siłę nieczystą.
– Nudzi mnie piekło. W kółko ciągle to samo. Tortury, tortury i więcej tortur. Kończą mi się już nowe pomysły… Pójdziemy na kompromis. Ty zagrasz ten swój durny koncert, a ja pozwiedzam sobie wasz świat. Tylko bez żadnych durnych sztuczek, jasne? – oznajmił.
– Jasne. Brzmi fair – odparł, z desperacji i szoku zbytnio nie kwestionował tej umowy, która brzmiała jak przyzwoita oferta. – Muszę coś podpisywać? Jakiś pakt? – dopytywał, niezręcznie przyglądając się towarzyszowi.
– Nie potrzebne nam takie formalności. – Demon machnął na niego ręką. – Po prostu, jak spróbujesz mnie wykiwać czy coś odstawić, zgarniesz bilet w jedną stronę do piekła.
Igor potwierdzająco kiwnął głową, po czym dopił resztę trunku.
– To kiedy będę umiał grać na gitarze? – nieśmiało zapytał. – I… jak do ciebie się zwracać? Masz jakieś imię?
– Chwila – mruknął, wziął gryz kanapki i pstryknął palcami. – Już. Cała filozofia. – Wzruszył ramionami. – Agreas.
– Igor – przedstawił się, wyciągając dłoń do demona, który jedynie krzywo na niego spojrzał i kontynuował posiłek.
– Wiem.
***
17 marca
Nie mogę się przyzwyczaić do nowego lokatora. Nie zawadza mi, jest nawet spokojny, ale cholera… Dziwnie się czuję z demonem w mieszkaniu. Sprawdziłem, czy faktycznie mam teraz jakieś umiejętności muzyczne – no i faktycznie mam. Aż mnie to zaskoczyło. Zaraz mam autobus na próbę. To się dopiero Zosia zdziwi… Mam nadzieję.
***
Igor wyszedł z pokoju. Na kanapie w salonie siedział Agreas i wyglądał przez okno. Gdy tylko ujrzał właściciela mieszkania, wstał i podszedł do niego.
– Idę z tobą – krótko oznajmił.
– Ale co ja powiem znajomym? Że przyprowadziłem… demona na spotkanie zespołu? – zapytał.
– Nic im nie powiesz. Nie będziesz musiał – odpowiedział, a gdy zobaczył zdezorientowaną minę Igora, dodał: – Oni mnie nie zobaczą. Jestem jak taki, ech, głos w twojej głowie.
– No… okej – zgodził się, choć wciąż nie do końca wierzył, że to dobry pomysł.
Podczas podróży autobusem, Igor nerwowo spoglądał na stojącego obok Agreasa. Jednakże nikt nie zwracał uwagi na lekko upiornie wyglądającego pasażera. Po krótkiej przejażdżce znaleźli się na miejscu. Tym razem drzwi otworzył Kacper, który uściskał kolegę w drzwiach. Czuć było od niego alkohol. Zaskoczony Igor nawet nie zauważył, kiedy jego demoniczny kompan przemknął w głąb domu i gdzieś zniknął.
– I jak ci idzie? – Kacper zapytał, odsunął się od Igora i ruszył w stronę salonu. Widząc zakłopotaną minę kolegi, dodał: – Nie przejmuj się. Publika i tak pewnie będzie nawalona, więc nie zauważą, jak pomylisz akord czy dwa.
Gitarzysta wzruszył ramionami i podążył za Kacprem.
– Granie dzień i noc powoli zaczyna się opłacać – skłamał. – Chociaż pewnie sąsiedzi mają już mnie dość.
– Jebać ich – zaśmiał się Kacper. – Jak już Skærsild stanie się sławne, to będą się chwalić, że kiedyś mieszkali obok znanego muzyka.
– A czy ostatnio nie mówiłeś, że nie będziemy jak ci mainstreamowi pozerzy, co się sprzedali znanym wytwórniom i nie chcesz sławy? – wypomniał mu Igor, po czym dostrzegł niezadowolony wyraz twarzy rozmówcy. – Nieważne.
Kiedy już dołączyli do reszty zespołu (i Janka), Igor podpiął instrument do wzmacniacza i zaczął się rozgrzewać przed początkiem faktycznej próby. Jego kolega-demon wciąż znajdował się poza zasięgiem wzroku, co delikatnie stresowało Igora. Przybysz z piekła nie sprawiał wrażenia agresywnego czy nikczemnego, lecz dobrze wiedział, że pozory mogą być mylące.
Celowe granie źle nie przychodziło mu tak łatwo, jakby się tego spodziewał. Mimo wcześniejszego testowania umiejętności, sam był nimi zaskoczony. A co dopiero pozostali członkowie zespołu.
– Cholera, nieźle ci idzie – skomentowała Zosia, która podeszła do niego podczas przerwy.
– Eee, dzięki? – Nie był pewien, co powiedzieć, raczej nie chciał wspominać o paktach z siłami nadprzyrodzonymi. – Chyba palce mi odpadną od tego grania – zaśmiał się, siadając na kanapie. Kątem oka zauważył jakiś cień w korytarzu.
– Jasne, tylko się nie przemęczaj. Kolejnego gitarzysty nie zdążymy już wyszkolić – zażartowała, posyłając mu ostrzegawcze spojrzenie.
Próba trwała do nocy, kiedy już wszyscy uznali, że wystarczy produktywności na jeden dzień – czyli byli już zbyt pijani, by trafiać w dobre nuty. Poza Igorem, który mimo upojenia, wciąż grał niemalże perfekcyjnie.
Leżał półprzytomny na kanapie ze wzrokiem wbitym w sufit. Dźwięk prowadzonej konwersacji wydawał się odległy, a powieki zaczęły same się mrużyć. Nagle jakiś cień przysłonił mu widok. Wpatrujące się w niego czerwone źrenice sprawiły, że natychmiastowo podniósł się do pozycji siedzącej.
– Kurwa mać! Nie strasz mnie tak – krzyknął, zupełnie zapominając o siedzących obok znajomych, którzy spojrzeli na niego, jakby był opętany.
Agreas wywrócił oczami i zaśmiał się, po czym podniósł ręce do góry w znaku poddania się.
– Igor…? – Kacper przyglądał się koledze, w końcu zapytał z nutą sarkazmu w głosie. – Koszmary masz czy schizofrenię?
– A, musiało mi się przysnąć – mruknął, podnosząc się z kanapy. Wzrok wciąż miał skupiony na Agreasie . – Pójdę po wodę.
Nie musiał się oglądać, by wiedzieć, że Agreas podążał za nim. Igor postanowił, że muszą poważnie porozmawiać. Choć nie był pewien, na co się zda rozmowa z demonem o cywilizowanym zachowaniu.
Kiedy już znaleźli się w kuchni, gitarzysta nalał sobie szklankę kranówki i oparł się o blat kuchenny.
– Ciebie to śmieszy czy co? – zapytał i skrzywił się, biorąc łyk. – Wyjdę na skończonego wariata.
– Bardzo zabawne – odparł demon i uśmiechnął się, co wywołało w rozmówcy dyskomfort. – Mnie tam to bawi. A jeżeli moja pamięć jeszcze nie zawodzi, bycie wariatem to dobry marketing dla zespołu metalowego. I niektóre lubią takich lekko niestabilnych. Zosia chyba też.
– Ta, jasne. Bo jeszcze uwierzę, że demon zna się na trendach z tego świata. I co ty w ogóle wiesz o kobietach?
– A, no. Znam się. I miej trochę szacunku, bo zaraz pożegnasz się nie tylko z umiejętnością gry na gitarze.
– Dobrze, dobrze. Jezu… Nie obrażaj się – westchnął, zbyt pijany, by zważać na słowa. – Poza tym, ja nie chcę być muzykiem.
– Nie? – dopytał demon, aż zaskoczony nagłym wyznaniem, choć brzmiał na lekko rozbawionego. – To na cholerę pchałeś się w pakty z diabłem, jeżeli nie chcesz być muzykiem?
– No, bo… nie chciałem zawieść Kacpra, skoro obiecałem, że zagram z nimi ten koncert – odparł Igor. – Wiem, jak im wszystkim zależy, by nie odwoływać koncertu. A nie chcę spierdolić roboty, skoro już się zgodziłem… W sumie to, chciałbym być pilotem.
– Może wróćmy do mieszkania, co? – zasugerował demon.
– Nocny mam za półtorej godziny, a kasy na taksówkę nie starczy. Chyba prześpię się tutaj – oznajmił, po czym opróżnił zawartość szklanki i skierował się ku schodom. Od niechcenia, Agreas poszedł za nim.
***
18 marca
Wciąż mam strasznego kaca. W nocy ciągle się budziłem. Od Kacpra wyszedłem koło czwartej. Agreas chyba siedział całą noc na krześle, a przynajmniej tak wnioskuję, bo kiedy tylko otworzyłem oczy, tam był. A może szpiegował po domu i akurat wtedy przylazł. Kto go tam wie… Dziwny typ. Teraz siedzi w salonie, ale nie mam siły sprawdzać, czym się zajmuje.
***
Igor obudził się koło piętnastej. A raczej, został obudzony przez nowego współlokatora.
– Kontroler od PlayStation ci się rozładował – oznajmił niezadowolonym tonem.
– Co? – Igor nie był jeszcze w pełni świadomy, co się wokół niego dzieje. – Ładowarkę masz w szafce nocnej.
Poinformował, po czym obrócił się na bok i znowu zasnął.
Agreas przeszukał wskazaną lokalizację, wyrzucając przy tym pozostałą zawartość szuflady na podłogę. Ostatecznie, po znalezieniu ładowarki, opuścił sypialnię i wrócił do salonu.
Dopiero pod wieczór, Igor wyszedł z pokoju. Widok demona grającego na konsoli chwilowo wytrącił go z równowagi i myślał, że nadal śni. Pozostawiając sytuację bez komentarza, zagrzał wodę w czajniku i wyjął zupkę chińską z szafki. W tym samym momencie Agreas zmaterializował się tuż obok niego. Igor niemal podskoczył.
– Myślałem, że jesteś wege – skomentował demon, podśmiechując się pod nosem z reakcji kompana, który dosłownie trzymał rękę na sercu i mierzył go wzrokiem.
– To jest o smaku kurczaka, a nie z kurczakiem. Jest różnica – oznajmił, wywracając oczami.
– Mógłbyś, jak normalny człowiek, zainwestować w szynkę.
– Daj mi spokój – westchnął, zalewając danie wrzątkiem.
– Pamiętaj, mieliśmy umowę – przypomniał mu demon. – Jeśli dalej widzi ci się granie tego koncertu, a nie jakże przyjemny pobyt w piekle, to zastanów się dwa razy, nim coś powiesz.
– Do diabła z tymi paktami – burknął Igor, zmierzając w kierunku kanapy.
Zajął miejsce przed telewizorem, postawił miskę na stoliku i sięgnął po pilota, który natychmiast został mu wyrwany z ręki. Miał ochotę wygarnąć, co o tym myśli, ale odpuścił. Podniósł miskę z zupką i zajął się posiłkiem, zresztą niezbyt wartościowym. Agreas ustawił kanał na dokument o średniowiecznych narzędziach tortur, ku niezadowoleniu towarzysza.
– Dowiedziałeś się czegoś użytecznego przez te kilka dni na Ziemi? – zapytał Igor po chwili ciszy.
– Twój kolega ma okropny gust do wystroju wnętrz, a ty nie jesteś skończonym egomaniakiem, czego się nie spodziewałem – odpowiedział, skupiony na seansie. – Trochę się tu pozmieniało od mojego ostatniego pobytu… I to by było na tyle z wrażeń.
– A, okej. – Skinął głową, wracając do jedzenia. – Przyjdziesz na koncert? – zapytał, spoglądając na rozmówcę.
– A mam przyjść? – skontrował pytaniem, lekko zaskoczony.
– Nie… Nie musisz.
***
21 marca
Mieszkanie z demonem jest co najmniej dziwne. Ale mogę sobie wyobrazić gorszych kandydatów na współlokatora, więc w sumie, nie narzekam. Czasami mnie przestraszy, czy zirytuje dla rozrywki – i to by było na tyle. A nawet dobrze się z nim rozmawia, dopóki nie zacznie marzyć nad nowymi rodzajami tortur, które mógłby wykorzystać na męczennikach, albo nękać mnie sprawą zakupu szynki do jego kanapek.
***
24 marca
Im bliżej koncertu, tym mniej mam ochotę się tam zjawić. Opuściłem dwie ostatnie próby. Chociaż nie ma to żadnego znaczenia, skoro i tak wiem, że wszystko zagram perfekcyjnie. Ale zostało już tylko pięć dni, więc wyszedłbym na skończonego kłamcę, gdybym teraz zrezygnował. Nie mam już nawet ochoty, pytać Zosię, czy wyjdziemy gdzieś razem po koncercie.
***
Ze wszystkich gier, które posiadał Igor, Agreasowi najbardziej do gustu przypadło Mortal Kombat. Zapewne, ze względu na poziom brutalności. Za oknem robiło się już ciemno, gdy Igor przypomniał sobie o brakach w lodówce. Zniechęcony kolejną przegraną z rzędu, podniósł się z kanapy. Całkowicie przywykł do nietypowego towarzystwa, a nawet je polubił.
– Chcesz coś ze sklepu? – zaoferował, wiążąc buty w przedpokoju.
– Nie wiem, może. – Siedzący na kanapie demon wzruszył ramionami. – Dawno nigdzie nie wychodziłem. Przejdę się z tobą.
– Na zakupy? A nie zanudzisz się na śmierć? – westchnął Igor i sięgnął po letnią kurtkę. – No dobra, chodź.
W sklepie osiedlowym Igor nie bardzo zwracał uwagę, co Agreas wrzucał mu do koszyka. Zastanawiał się, jak może to wyglądać z perspektywy osób trzecich, ale starał się unikać pytań, które mogłyby zirytować demona swoją bezsensownością.
Dopiero przy kasie zobaczył, że wśró skasowanych produktów znalazło się opakowanie szynki. Jego niezadowolenie było dość oczywiste, choć powstrzymał się od skomentowania tego.
Wracając do mieszkania, nie patrzył na drogę i wpadł na kogoś.
– Przepraszam – mruknął, spoglądając na ofiarę kolizji.
– Uważ… Igor? – Mężczyzna się zaśmiał, widocznie rozbawiony sytuacją. – Myślałem, że jesteś chory? Nie było cię ostatnio u Kacpra.
Zamarł. Zupełnie zapomniał, że Janek mieszka w okolicy. Natomiast jego demoniczny kompan wyglądał, jakby miał zaraz rzucić jakimś wrednym, aczkolwiek zabawnym, komentarzem dotyczącym nieostrożności Igora.
– A… Wyzdrowiałem już – wymamrotał, lekko zakłopotany niespodziewanym spotkaniem. – Jutro przyjdę.
– Szybko coś. Przedwczoraj Kacper mówił, że masz gorączkę – wytknął mu Janek. – Chyba nie zżera cię trema, co? – zapytał, uważnie przyglądając się rozmówcy.
– Mnie? No co ty. – Pokręcił przecząco głową, starając się brzmieć na oburzonego taką sugestią. – Aż tak mnie nie rozłożyło po prostu. A gorączkę miałem bardzo lekką.
– Hm, skoro tak mówisz. – Janek nie brzmiał na przekonanego, wzruszył ramionami i poklepał kolegę po ramieniu na pożegnanie. – No dobra, widzimy się jutro. Tylko weź się w końcu pojaw.
Igor pomachał mu, po czym kontynuował spacer do domu. Gdy tylko usłyszał wciąż mrożący krew w żyłach śmiech demona, lekko się wzdrygnął i wywrócił oczami.
– No i co cię tak bawi?
– Wychodzisz na kompletnie zestresowanego – odpowiedział Agreas. – A teraz grasz lepiej niż ktokolwiek z tego pseudo zespołu.
– Ciekawe dlaczego – westchnął. – Może coś o tym wiesz?
– Ja? Nie mam pojęcia – sarkastycznie odparł.
***
26 marca
Ten żartowniś próbował przemycić mi szynkę w kanapce. No, nie wyszło mu coś. Prankster amator się znalazł, ale chociaż przestał mnie męczyć, że nie może zrobić sobie „normalnego” jedzenia. Z próby zawinąłem się trochę wcześniej. Oczywiście, zalali mnie pytaniami, o to, czy sobie poradzę na koncercie. Nie, żebym się jakoś temu dziwił – zostały trzy dni, więc to normalne, że stresuje ich to dziesięć razy bardziej. Ale mi się zwyczajnie nie chce grać, skoro i tak mam to w małym palcu.
***
28 marca
Tym razem nie myliłem celowo niektórych nut. Byli pod wrażeniem. Nawet padła sugestia, bym został w zespole na stałe. Nie widzi mi się to.
***
Niedługo miał się zaczynać koncert. Goście zebrali się pod klubem, oczekując na otwarcie bramek. Członkowie Skærsild, wraz z pomocą drugiego zespołu, kończyli przygotowywanie sceny. Igor sprawiał wrażenie zupełnie obojętnego. Nie był ani zestresowany, ani podekscytowany – w przeciwieństwie do pozostałych. Zosia próbowała go namówić, by napił się czegoś dla rozluźnienia, ale odmówił. Jedyne czego pragnął, to już mieć to za sobą i wrócić do domu.
Udał się do sanitariatu, który nie był zbyt sanitarny – jak na klub przystało. Do grania w porządnych lokalach Skærsild została jeszcze długa droga. Choć, plany Igora kończyły się na tym jednym występie. Przemył twarz zimną wodą i westchnął. Brakowało mu jakiejkolwiek motywacji. W lustrze dostrzegł odbicie Agreasa stojącego za nim. Demon wyglądał na zamyślonego.
– Było warto? – zapytał, po czym zobaczył zakłopotaną minę Igora i dodał: Nie chcę ci prawić morałów, bo na to już za późno, ale jakbyś faktycznie sam nauczył się gry na gitarze, to pewnie wszystko to, sprawiłoby ci większą przyjemność. Ale co ja tam wiem.
– Może. Sam nie mam pojęcia.
pnzrdivie dobry tekst, pozwolę sobie powiedzieć, że w Twoim stylu. Bardzo zręcznie zaprzęgasz fantastykę do naszego świata, subtelnie, a jednocześnie z wyrazem.
Zastanawiam się, czy już w pierwszym fragmencie pamiętnika nie oznajmić zauroczenia bohatera Zosią – szybciej wyjaśniłoby desperację bohatera.
– Nic im nie powiesz. Nie będziesz musiał – odpowiedział, a gdy zobaczył zdezorientowaną minę Igora, dodał: Oni mnie nie zobaczą. Jestem jak taki, ech, głos w twojej głowie.
Czy tu nie powinien być myślnik dialogowy? Tzn dwukropek też jest okay, ale konsekwentniej chyba jest z myślnikiem.
Widząc zakłopotaną minę kolegi, dodał: Nie przejmuj się. Publika i tak pewnie będzie nawalona, więc nie zauważą, jak pomylisz akord czy dwa.
Tak samo – osobiście wolałbym myślnik dialogowy, ale rozumiem, że “dodał”. W żadnym razie to nie błąd.
wypomniał mu Igor, po czym dostrzegł niezadowolony wyraz twarzy rozmówcy. – Nie ważne.
Nieważne powinno być.
o cywilnym zachowaniu
Nie wiem czy jest coś takiego. Cywilizowane na pewno jest.
I niektóre lubia takich lekko niestabilnych. Zosia chyba też.
ą zabrakło :)
Ja nie chce być muzykiem
a tutaj ę
Miał ochotę wygarnąć, co o tym myśli, ale odpuścił..
Podwójna kropencja tutaj.
Powiem szczerze, tekst mnie zaskoczył, sądziłem, że bohater albo wpadnie w pułapkę i pójdzie do piekła albo hmm, będzie jakieś wydarzenie kończące, koncert, randka, czy coś. I to zaskoczenie jak najbardziej na plus, bo pokazałeś to o co Ci chodziło, a resztę sam czytelnik może sobie domyślić. Morał wyszedł nienachalny, gratuluję.
Pozdrawiam serdecznie! (jak już kiedyś będę mógł dawać kliki to będę dawał, ale to jeszcze chwila :))
Witaj. :)
Ze spraw technicznych mam wątpliwości (do przemyślenia):
Potrzebuje strun do gitary elektrycznej. – skinął głową do kasjera, po czym z zakłopotaniem odwrócił głowę. – literówka i potem chyba wielką literą, bo to raczej niegębowe (?), a jak nie, to bez kropki wcześniej
Sprawdzony klasyk.. – tu zbędna kropka?
Sprzedać dusze diabłu. – literówka?
Uznał, że nowy kompan wydawał się być całkiem cywilizowany, jak na siłe nieczystą. – i tu?
Jak już Skærsild będzie sławne, to będą się chwalić, że kiedyś mieszkali obok znanego muzyka.
– A czy ostatnio nie mówiłeś, że nie będziemy jak ci mainstreamowi pozerzy, co się sprzedali znanym wytwórniom i nie chcesz sławy? – wypomniał mu Igor, po czym dostrzegł niezadowolony wyraz twarzy rozmówcy. – powtórzenia?
– Nie ważne. – razem?
Celowe granie źle, nie przychodziło mu tak łatwo, jakby się tego spodziewał. – zbędny pierwszy przecinek?
Nie był pewien, co powiedzieć, raczej nie chciał wspominać, o paktach z siłami nadprzyrodzonymi. – a tu ostatni?
Nagle, jakiś cień przysłonił mu widok. Wpatrujące się w niego czerwone źrenice, sprawiły, że natychmiastowo podniósł się do pozycji siedzącej. – tu zbędne oba pierwsze?
Koszmary masz czy schizofrenie? – literówka?
Mnie tam to bawi. A jeżeli pamięć mnie nie myli, bycie wariatem to dobry marketing dla zespołu metalowego. – powtórzenie?
I niektóre lubia takich lekko niestabilnych. – literówka?
Ostatecznie, po znalezieniu ładowarki, opuścił sypialnie i wrócił do salonu. – i tu?
Dopiero przy kasie zobaczył, że jednym ze skasowanych produktów było opakowanie szynki. Jego niezadowolenie było dość oczywiste, choć powstrzymał się od skomentowania tego. – powtórzenie?
– Uważ… Igor? – mężczyzna się zaśmiał, widocznie rozbawiony sytuacją. – wielką literą?
Z próby zawinąłem się trochę wcześniej. – tu tylko dopytam, czy nie miało być „zwinąłem”?
Do grania w porządnych lokalach, Skærsild została jeszcze długa droga. – zbędny przecinek?
Choć, plany Igora kończyły się na tym jednym występie. – i tu?
Nie chce ci prawić morałów, bo na to już za późno, ale jakbyś faktycznie sam nauczył się gry na gitarze, to pewnie wszystko to, sprawiłoby ci większą przyjemność. – literówka i zbędny ostatni przecinek?
Ale co ja tam wiem. – Może. Sam nie wiem. – powtórzenie?
Dziękuję za oznaczenie wulgaryzmów. :)
Kapitalny nastrój i pomysł, brawa! :) Do tego zabawne, filozoficzne i moralizatorskie. :)
Klik, pozdrawiam serdecznie. :)
Pecunia non olet
Hej Beeecki,
Dziękuję za przeczytanie i uwagi :)
Zastanawiam się, czy już w pierwszym fragmencie pamiętnika nie oznajmić zauroczenia bohatera Zosią – szybciej wyjaśniłoby desperację bohatera.
Chyba tak właśnie zrobię.
Czy tu nie powinien być myślnik dialogowy? Tzn dwukropek też jest okay, ale konsekwentniej chyba jest z myślnikiem.
Tego to już sam nie wiem jak zapisywać o.o Miałem zmienić na “: –“ , bo chyba ostatecznie tak jest poprawnie (?), ale zapomniałem…
Cieszę się, że zakończenie pozytywnie zaskoczyło, a morał się udał.
Pozdrawiam!
Witaj Bruce,
Dziękuję za przeczytanie, kilka i łapankę literówek :D
Bardzo mi miło. Aż jestem trochę zaskoczony określeniem opowiadania jako filozoficzne o.o
Z próby zawinąłem się trochę wcześniej. – tu tylko dopytam, czy nie miało być „zwinąłem”?
To było celowe. Póki co, nie będę tego zmieniał, chyba że ewidentnie zgrzyta.
Pozdrawiam :)
Siema, pnzrdiv.117. Ale skasował go sprzedawca za te struny i wymianę. Nie wiem czy grasz autorze na gitarze – trudno mi uwierzyć w to, że główny bohater poharatał sobie palce podczas gry. Nawet gdyby to były struny 13-56. Chyba że pociął się nimi celowo. Przy samej grze jest to mało prawdopodobne. Podejrzewam, że chciałeś tym zaznaczyć długie godziny grania i ćwiczeń. Myślę, że gdybyś zaznaczył, że opuszki palców stały się twarde, lepiej by to wyglądało Poza tym, towarzystwo gra mocną muzę, a ta ma jedną specyficzną cechę, wymaga ogromnej precyzji. Nie odbierz tego , jako zarzut do tekstu, jedynie sugestię, ponieważ piszesz na początku, że bohater nie nauczył się dwóch akordów. Granie akordowe ciężkiej muzyki jest rzadkie, mało spotykane. Tylko nie wiem, jak poprawnie zapisać słowo power chord. Jedynie w oryginale ma to większy sens. Wtajemniczeni wiedzą o czym piszę. Power chord może być równie dobrze dwudźwiękiem, jak i trójdźwiękiem, który już można nazwać akordem, ale w samej grze wybrzmiewa mocniej – grający będą wiedzieli o czym mówię. Pomijając kwestie odniesienia do rzeczywistości, podobało mi się to, że demon miał w dużej mierze ludzką naturę i to jak widział go bohater. Jednak po przeczytaniu, nie wiem o co dokładnie tutaj miało chodzić. Sam pomysł jak najbardziej na plus. Miałem nadzieję, że rozwiniesz motyw z Zosią. Ogólnie mi się podobało. Pozdrawiam.
To było celowe. Póki co, nie będę tego zmieniał, chyba że ewidentnie zgrzyta.
Tak właśnie sądziłam, dlatego dopytywałam, nie zgrzyta absolutnie nic, zostawiaj! :)
Filozoficzne, bo w moim odczuciu Igor zaczyna stopniowo dostrzegać, jak mu ciąży ta sytuacja, układ, zaplątanie się w niego, wreszcie – cała ta głupota, której tak naiwnie się poddał. :) Zauważa z czasem same minusy. :)
Pozdrawiam serdecznie i także dziękuję. :)
Pecunia non olet
Hej, podoba mi się humor i relacje między demonem a bohaterem, ale puenta no niestety nadal jest… No taka se ;) Klikam choć muszę przyznać, że wcześniejsze opowiadania bardziej mi się podobały, no może poza tym tekstem postapo ;) Pozdrawiam :)
"On jest dziwnym wirtuozem – Na organach ludzkich gra Budząc zachwyt albo grozę, Myli się, lecz bal wciąż trwa. Powiedz, kogo obchodzi gra, Z której żywy nie wychodzi nigdy nikt? Tam nic nie ma! To złudzenia! Na sobie testujemy Każdą prawdę i mit."
Hej Hesket,
Akurat grałem kiedyś na elektryku i trochę na basie nawet. Z tym pocięciem opuszków podczas gry masz rację, że chciałem podkreślić ilość spędzonego czasu. Cóż, mnie się to nie przydażyło, ale byłem przekonany, że słyszałem kiedyś o takiej sytuacji. W wolnej chwili zmienię to w tekście, bo być może coś źle zapamiętałem.
W sprawie powercordów – kłania się moje słabe zaznajomienie z muzyczną terminologią o.o Myślałem, że można to nazwać akordem i uznałem, że taki zapis będzie bardziej przejrzysty.
Poza sprawami technicznymi, cieszę się, że opowiadanie ogólnie się podobało i doceniam uwagi :) A o co miało dokładnie chodzić, to jednak trudne pytanie. Tak jakoś mnie olśniło na nie-horrorowe opowiadanie z demonem.
Pozdrawiam :)
Bruce,
W takim wypadku jak najbardziej dostrzegam filozoficzny motyw :) Naprawdę interesująca analiza.
Pozdrawiam :D
Hej Bardzie,
Raz jeszcze dziękuję za pomoc przy becie i klika :D
Ech, z tą puentą nie wpadłem na pomysł, co tam można zmienić. Ale i tak doceniam uwagę.
Nieszczęsne postapo to już wyparłem z pamięci…
Pozdrawiam :)
Power chord jest również akordem, choć zdania są podzielone. W każdym razie, to już drobnostka. Nie ma to większego znaczenia dla całości opowiadania. Pozdrawiam.
Dzięki, wzajemnie. :)
Pecunia non olet
Cześć,
Udany tekst. Spodobało mi szczególnie zderzenie potencjalnie niesamowitego wydarzenia jakim bez wątpienia jest zawarcie paktu z diabłem, z szarą zwyczajnością życia codziennego. W efekcie mamy DIY rytuał przywołania według tutoriala rodem z YT :) Sam demon zdradza oznaki wypalenia zawodowego, a najbardziej szatańska sztuczka na jaką go stać to próba podrzucenia szynki wegetarianinowi :) Lubię takie klimaty. Niby strasznie, ale bardziej śmiesznie.
Ave, Dywizjo Pancerna! ;)
Zaczniemy od plusów, a jest ich sporo. Fajnie nakreśliłeś postać Agreasa. Niby diabeł/demon, ale nie taki steoretypowy, tylko na luzie i że stosunkowo zdroworozsądkowym podejściem do życia. Polubiłby się z Mefistofelesem, który czasem nawiedza moje testy ;>
Igor, a raczej jego rozterki i przemyślenia także na plus. Normalny gościu (poza tym, tfu, wegetarianizmem…), który przyzywa demona bo mu nie idzie granie na gitarze. Trochę Tenacious D Pick of Destiny polish edyszyn xD
Sam trochę grywam na gitarze i okazjonalnie fantazjuję o graniu w zespole, więc tematyka też do mnie trafiła. Zgodzę się z puentą, że jednak więcej satysfakcji daje nauczenie się czegoś porządnie, niż pójście na skróty. Aczkolwiek jest to lekki truizm.
Minusem będzie natomiast zakończenie. Jakoś tak oczekiwałem, że poświęcisz trochę znaków koncertowi, skoro przez całe opowiadanie Igor się do niego szykuje. A tu w sumie trzy zdania na krzyż, krótki dialog z demonem i fajrant. Trochę, jakby Ci się odechciało dalej pisać, a szkoda.
Momentami potykałem się na kwestiach językowych (np. pociągnąć można łyk, nie łyka), ale piszę z telefonu, więc będziesz musiał poczekać na Reg lub Tarninę, to Ci wypunktują co i jak.
Niemniej, kupiłeś mnie gitarą i diablem/demonem, więc jestem zobligowany kliknąć ;)
Jak opisał mnie pewien zacny Bard: "Szyszkowy Czempion Nieskończoności – lord lata, imperator szortów, najwspanialsza portalowa Szyszunia"
Hej Czeke,
Dziękuję za przeczytanie. Cieszę się, że polaczenie horroru z humorem się mi udało. Demon przeżywający wypalenie zawodowe to naprawdę ciekawy koncept – robota w piekle nie należy pewnie do najłatwiejszych.
Pozdrawiam :)
Ave Cezary!
Twój Mefistofeles i Agreas pewnie się kolegowali w czeluściach piekielnych :D Wegetarianizm Igora był największym zmartwieniem demona… Cóż, próbował go naprawić za pomocą kanapki z szynką. Żaden muzyk nie może być do końca normalny :)
Koncertu może nie tyle co odechciało mi się pisać, tylko nie za bardzo miałem pomysł na opisanie tego z punktu widzenia grającego. Niby nic takiego skomplikowanego, ale jednak nie wiedziałem jak to przedstawić. Moje doświadczenie w zespole składa się z całych dwóch jakże (nie)poważnych prób o.o
Poprawię ten łyk i poczekam na łapankę reszty błędów :)
Dziękuję za kilka i pozdrawiam :D
Ej no, żarty o szynce 10/10. Wyszło bardzo fajnie. Tak naturalnie, ludzko. Agreas może jest demonem, ale przejawia wiele ludzkich cech, co wychodzi bardzo dobrze. W skrócie czytając, bawiłem się bardzo dobrze.
Klikam i pozdrawiam :)
Kto wie? >;
Lubię demony, które nie budzą grozy, ale respekt troszkę tak.
Koegzystencja jarosza i mięsożernego złola śliczna i mogłaby śmiało startować na Funtastykę.
Konkluzje mądre, ale trochę zabijają humor.
Niemniej całe opowiadanie fajne, zabawne, przemiana bohatera ciekawa.
"nie mam jak porównać samopoczucia bez bałaganu..." - Ananke
Hej Skryty,
Jeszcze raz dziękuję za pomoc przy tekście i klika :D Widze, że żart o torturowaniu wegetarianina kanapką z szynką przypadł Ci do gustu. Hm, ciekawe czemu.
Ambush,
Dziękuję za betę i klika :) Jakoś nie wpadłem, żeby dać te opowiadanie na konkurs… Chyba mam jakąś tendencję, że tekst nie może być ani w 100% humorystyczny, ani poważny. Jednakże bardzo mi miło, że uznajesz opowiadanie za zabawne.
Pozdrawiam!
Hehe tajemnica czemu :D
Kto wie? >;
Całość przyjemnie zabawna. Demon budzący sympatię, taki ludzki w dobrym znaczeniu. Szkoda, że opko sprawia wrażenie urwanego. :) Podoba mi się konstrukcja.
Hej Koala75,
Dziękuję za przeczytanie i podzielenie się zastrzeżeniami co do zakończenia.
Pozdrawiam :)
Zosia przysunęła w jego stronę wolny wzmacniacz, który wiele już przeżyłł. <– ŁŁ
Login1, poprawione :)
Dobrze się czyta :)
Mam wrażenie, że okoliczności przywołania demona mogły dotyczyć każdego kto nieubłaganie przyciśnięty terminem znalazł się w trudnej sytuacji i musi dokonać rzeczy niemożliwej. Ty wybrałeś gitarzystę amatora i historia wypadła wiarygodnie, zwłaszcza że w finale zadajesz całkiem uzasadnione rzeczowe pytanie, które rzuca właściwe światło na sprawę.
Wykonanie pozostawia nieco do życzenia.
– Dzięki – odparł i wziął łyk. → – Dzięki – odparł i wypił łyk.
Łyków się nie bierze.
– Masz dwie opcje: zagrać tak, jak potrafisz, albo… – przerwał, zastanawiając się nad następnymi słowami. – …Sprzedać duszę diabłu. → To jest kontynuacja wypowiedzi, więc wielka litera po wielokropku jest zbędna. Ostatnia część wypowiedzi winna brzmieć: – …sprzedać duszę diabłu.
Wziął łyka kawy… → Wypił łyk kawy…
…ale czuje się, jak skończony idiota. → Literówka.
…a on wziął łyk, ewidentnie zastanawiając się… → …a on wypił łyk, ewidentnie zastanawiając się…
Wziął gryz wegetariańskiej kanapki… → Ugryzł/ Odgryzł kęs wegetariańskiej kanapki…
Gryzów też się nie bierze.
– Nie potrzebne nam takie formalności. → – Niepotrzebne nam takie formalności.
Igor potwierdzająco kiwnął głową… → Czy dookreślenie jest konieczne? Czy mógł kiwnąć głową odmownie?
Nie mogę się przyzwyczaić do nowego lokatora. → Zbędne dookreślenie – wszak wcześniej nie miał żadnych lokatorów, więc ten nie może być nowy.
Proponuję: Nie mogę się przyzwyczaić, że mieszka ze mną lokator. Lub: Nie mogę się przyzwyczaić, że mam lokatora.
Wzrok wciąż miał skupiony na Agreasie . → Zbędna spacja przed kropką.
…zapytał i skrzywił się, biorąc łyk. → …zapytał i skrzywił się, wypijając łyk.
…został obudzony przez nowego współlokatora. → …został obudzony przez współlokatora.
…dopóki nie zacznie marzyć nad nowymi rodzajami tortur… → …dopóki nie zacznie marzyć o nowych rodzajach tortur…
Można marzyć o czymś, ale nie nad czymś.
Im bliżej koncertu, tym mniej mam ochotę się tam zjawić. → Im bliżej koncertu, tym mniejszą mam ochotę tam się zjawić.
…zobaczył, że wśró skasowanych produktów… → Czegoś tu zabrakło.
– Mnie? No co ty. – Pokręcił przecząco głową… → Zbędne dookreślenie – czy mógł pokręcić głową twierdząco?
– Ja? Nie mam pojęcia – sarkastycznie odparł. → – Ja? Nie mam pojęcia – odparł sarkastycznie.
Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.
Hej Regulatorzy,
Dziękuję za przeczytanie i wyłapanie błędów w tekście :) Niestety, najprawdopodobniej jakiekolwiek poprawki wrzuce dopiero w przyszłym tygodniu, chyba że jakimś cudem wolna chwila mi się trafi.
Pozdrawiam :)
Alvin94,
Dziękuję :D
Bardzo proszę, Pnzrdiv.117, miło mi, że mogłam się przydać.
Życzę Ci cudów nad cudami i mnóstwa wolnych chwil nie tylko w najbliższym czasie, ale zawsze. :)
Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.
Regulatorzy, serdecznie dziękuję za życzenia! Wolnego nigdy za wiele :)
I zawsze się przyda! ;)
Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.
Fajny tekst.
Spodobał mi się demon bez parcia na wyniki. Oryginalne podejście, złole często są świetnie zorganizowani i bardzo pracowici. A tu taki luzak się trafił.
Morał też bardzo mi przypadł do gustu, bo się z nim zgadzam – jeśli zdobycie czegoś nie wiązało się z dużym wysiłkiem, to raczej nie będziemy tego szanować.
Babska logika rządzi!
Hej Finkla,
Dziękuję za przeczytanie :) Właśnie miałem pomysł na takiego nietypowego demona i bardzo mi miło, że się spodobało.
Regulatorzy, dokładnie tak :D
Pozdrawiam!