
Ostrzegam, że to moje pierwsze opowiadanie i z góry przepraszam wszystkich fanów Tygryska.
Ostrzegam, że to moje pierwsze opowiadanie i z góry przepraszam wszystkich fanów Tygryska.
Kubuś jak co rano obudził się o piątej. Chociaż na dworze było jeszcze ciemno, żwawo pobiegł do kuchni, otworzył szafkę i zajrzał do dzbanka na miodek. Z jego pyszczka wydobył się jęk zawodu, gdy okazało się, że jest on zupełnie pusty. Bez śniadania udał się do łazienki, umył zęby proszkiem, gdyż od dawna brakowało pasty. W szafie z utęsknieniem spojrzał na swoją ulubioną czerwoną koszulkę, której nie miał już prawa nosić. Odkąd został wyrzucony z Partii przysługiwał mu jedynie szary, drelichowy kombinezon. Chociaż był to względnie nowy strój, w wielu miejscach pojawiły się przetarcia, a miś musiał zaszywać liczne pęknięcia. Niestety chociaż był on zdolnym misiem, to jego łapki średnio radziły sobie z tak drobnymi przedmiotami jak igła i nić. Nawet pomimo licznych poprawek, których zgodziła się dokonać Kangurzyca, efekty pozostawiały wiele do życzenia.
Choć na dworze było jeszcze ciemno, pas szarości nad Stumilowym Lasem zdradzał zbliżający się świt. Niestety ten piękny widok został zakłócony przez liczne strużki dymu, łączące się w jedną wielką chmurę gdzieś nad koronami drzew. To zły znak, dym, świadczył o tym, że zakłady pracy już działały, więc Kubuś był spóźniony! Rzucił się biegiem, nawet nie spojrzał na domek Prosiaczka w starym buku, ani na ścieżkę prowadzącą do Ponurego Zakątka Kłapouchego, jednak obrócił głowę, by nie spojrzeć na drzewo, na którym znajdował się dawny domek Tygrysa. Jak co dzień jego serce przebiła igiełka bólu, gdy zobaczył dwie łasice strzegące dostępu do Miodowego Drzewa. Jeszcze większy smutek ogarnął go, gdy przypomniał sobie rozmowę z pszczołą spotkaną kilka dni temu na łące. Wytłumaczyła ona misiowi, że teraz i tak w barci nie ma miodu i pszczoły nie mogłyby poczęstować Kubusia ani odrobiną. Miś nie do końca zrozumiał dlaczego tak się dzieje, zwroty takie jak “niszczenie środowiska naturalnego”, “toksyczne odpady przemysłowe”, “kolektywizacja kwietnych łąk”, “obowiązek werbunkowy” i “zbyt wysokie kontrybucje” były dla niego zupełnie niezrozumiałe, jednak dowiedział się, że pszczoły coraz bardziej przejmują się tym, czy przeżyją zimę bez wystarczających zapasów.
W końcu dotarł na miejsce. Na dawnym polu Królika znajdował się warsztat naprawczy, zarządzany przez Maleństwo. Młody kangurek właśnie kończył odprawę, słowami, które miały skłonić pracowników do jeszcze większego wysiłku na rzecz Rewolucji, jednak odpowiedziała im tylko cisza. Kubuś stanął na chwilę z tyłu grupy i zaraz po odprawie udał się w stronę kombajnu, nad naprawą którego pracował przez ostatni tydzień. Po tym, jak wczoraj Przemądrzała Sowa wytłumaczyła mu jak czyści się świece, Kubuś był pewien, że przed południem uda mu się uruchomić pojazd, niezbędny do rozpoczęcia żniw na pobliskich polach. Gdy zmierzał w jego stronę, usłyszał szum skrzydeł tuż za plecami.
– Znowu spóźniłeś się na odprawę, Kubusiu? – powiedziała Sowa.
– Ja, to znaczy… – Kubuś szybko rozejrzał się, czy nikt postronny nie słucha rozmowy. – No tak.
– Dzisiaj wszyscy mechanicy mają skupić się na naprawie czołgów, które przywieziono z bitwy w Sercu Lasu. Piec hutniczy już jest szykowany w głównym warsztacie, a każdy z oddziałów ma przygotować co najmniej sto kilo złomu, który zostanie przetopiony do załatania dziur w pancerzach. My mamy teraz zająć się wyładunkiem węgla z wagonu, a następnie pracować przy miechach. Nikt nie idzie do domu, dopóki wszystkie trzy czołgi nie będą znowu sprawne.
– Ale co z kombajnem? Przecież jeśli uda mi się dokończyć naprawę, w PGR będą mogli zacząć żniwa. Wczoraj spotkałem Królika, który nie mógł zrozumieć, dlaczego zboże nie jest zbierane pomimo dobrej pogody, a on akurat zna się na ogrodnictwie. – Kubuś zamyślił się na chwilę. Do jego niewielkiego móżdżka w końcu dotarło znaczenie, tego co przed chwilą powiedziała Sowa, oraz to co wczoraj słyszał w radiowych Wiadomościach. – Ale przecież słyszałem, że Serce Lasu zostało zdobyte, a ostatni dysydenci poddali się praktycznie bez walki pod wpływem przemówienia Ukochanego Przywódcy, więc skąd podziurawione czołgi? Po co je naprawiać, skoro Rewolucja już panuje nad całym Stumilowym Lasem?
– Ciii! – Sowa gwałtownie przerwała Misiowi. Teraz ona rozejrzała się, czy nikt nie słucha tej rozmowy. – Musisz się jeszcze bardzo dużo nauczyć, Kubusiu. Zacznijmy od tego, aby nie dyskutować z rozkazami z samej góry, ani nie zadawać takich pytań! Chodź, węgiel sam się nie wyładuje!
***
Prosiaczek jak co rano wybiegł ze swojego domku w starym buku. Przebiegając obok chatki Kubusia, usłyszał stłumiony jęk przyjaciela. Z lekkim ukłuciem zazdrości stwierdził, że miś jeszcze nie stracił nadziei, nawet pomimo codziennych rozczarowań. Prosiaczek tak nie umiał. Już dawno się poddał i skupił jedynie na robieniu tego co mu każą. Sam nie wiedział kiedy to się stało, czy po aferze z łasicami? A może jeszcze wcześniej, po tym co stało się z Krzysiem. Samo wspomnienie tego co zrobili chłopcu, sprawiło że łzy zalały pyszczek Prosiaczka. Co gorsza czas pokazał, że to Krzyś miał rację. Wbrew słowom Tygrysa, bezmyślnie powtarzanych przez niego, Kubusia i Kłapouchego, Rewolucja nie przyniosła im wolności, tylko biedę i ciężką pracę. A już nikt, chyba nawet Tygrys nie wierzy, że jest to tylko etap przejściowy na drodze ku lepszemu.
Właśnie na takich smutnych rozmyślaniach mijała mu droga ku Staremu Zagajnikowi i tartakowi, w którym pracował. Nagle przed nim pojawiło się coś wielkiego i fioletowego. To Hefalump! Co gorsza szarżujący wzdłuż drogi i głośno trąbiący. Zamyślony Prosiaczek usunął się na pobocze, aby nie blokować przejścia i dalej spokojnym, lecz szybkim krokiem zmierzał w stronę zagajnika. Tymczasem Hefalump zawrócił i tym razem rzucił się prosto na Prosiaczka.
– Przepraszam, spieszę się do pracy – powiedział Prosiaczek omijając przeszkodę.
– Nie boisz się mnie? Przecież jestem Hefalumpem! Postacią z twoich koszmarów! – Teraz postawił uszy aby wydać się jeszcze większym i ponownie głośno zatrąbił. – Zaraz wyjem miodek tobie i Kubusiowi!
– Miodu od dawna nie ma. – Prosiaczek ponownie ominął przeszkodę i poszedł dalej.
– Ale jak to? Co się stało? Dlaczego tak się spieszysz? Przestałeś śnić o nas koszmary, więc przyszedłem nastraszyć cię w rzeczywistości, a ty się nie boisz. Jak to? – Hefalump opuścił uszy i z utęsknieniem spojrzał na oddalającą się malutką postać.
Tymczasem rozważania Prosiaczka o stanie jego umysłu, o tym, że przez zmęczenie sen miesza mu się z jawą zostały przerwane przez donośny gwizdek brygadzisty. Ciężka praca przy heblowaniu starych pni, rżnięciu ich na odpowiednie kawałki, potem na deski, w końcu ocenie ich jakości sprawiła, że zapomniał o dziwnych porannych zdarzeniach. Podczas przerwy obiadowej myślał już jedynie o tym, czy sos, którym polana jest kasza ze stołówki pracowniczej miał kontakt z mięsem, czy jak zwykle tylko rozgotowaną brukwią. Wieczorem, raportując wyniki brygadziście, jak co dzień został ochrzaniony za zbyt dużą ilość próchna, sęków i korników w deskach. Już dawno darował sobie próby dyskusji na ten temat, wiedząc, że to nie brygadzista miał pomysł postawienia tartaku wśród kilkusetletnich drzew. I że on też ma normy do wypełnienia, które w tej okolicy są zupełną abstrakcją. Ale tartak stoi, tam gdzie miał stanąć. Wycinane są te drzewa, które miały zostać wycięte. Na pewno Partia ma w tym jakiś plan, nawet jak zdecydowana większość materiału kończy jako próchno i trociny. W końcu nie mogło chodzić tylko o to, by wyciąć Stary Zagajnik, którego nazwa mogłaby być kojarzona ze starymi czasami lub starym systemem. Był środowy wieczór, więc Prosiaczek udał się do Ponurego Zakątka, gdzie jego przyjaciel Kłapouchy jak co tydzień zaprosił go i Kubusia na spotkanie.
***
Budzik Kłapouchego zadzwonił o siódmej rano. Osiołek spokojnym, leniwym ruchem wyłączył irytujący wynalazek i przewrócił się na drugi bok. W końcu petenci będą mogli poczekać. Było już grubo po ósmej, gdy w końcu wygramolił się na zewnątrz, zjadł kilka ostów i udał się na zakupy. Dzisiaj mieli odwiedzić go Kubuś i Prosiaczek, więc musiał się zaopatrzyć. Udał się do państwowego sklepu, gdzie kupił czerstwe pieczywo i lekko zjełczałe, ale prawdziwe masło. Jeszcze niedawno takie smakołyki sprawiłyby u niego i przyjaciół odrazę, ale dziś wydawały się prawdziwymi rarytasami. Do tego słoik ogórków konserwowych, na prawdziwym occie oraz przemysłowy wyrób opisany jako tiramisu, mający w składzie biszkopt spulchniony dwutlenkiem węgla, kawę z cykorii, oraz serek typu mascarpone wzbogacony olejem utwardzonym. To wszystko w obecnych realiach tworzyło prawdziwie królewskie danie, na które Kłapouchy wydał prawie trzy urzędnicze dniówki (czyli około czternastu dniówek robotniczych Prosiaczka lub Kubusia). No i jeszcze najważniejszy składnik dzisiejszego wieczoru, po który udał się w okolice Miodowego Drzewa. Jedna z pilnujących łasic, doskonale wiedziała o co chodzi osiołkowi, dlatego wyszła w jego stronę, szybko schowała odliczoną kwotę do kieszeni munduru rewolucyjnego, a następnie przekazała mu szklany pojemnik. Kubuś i Prosiaczek będą zachwyceni – pomyślał Kłapouchy, a następnie udał się do swojego zakątka, gdzie wszystko pochował do lodówki i nareszcie poszedł do pracy.
Przyszedł do urzędu tuż przed dziesiątą. Zostawił swoje rzeczy i spojrzał na długą kolejkę. Każdy z petentów ściskał w dłoniach pokaźny stos formularzy i druków. Już miał odsunąć tabliczkę informującą o chwilowej przerwie w działaniu okienka, gdy spojrzał na swój kubek, który był pełny jedynie fusów z wczoraj. Chwycił go i powolnym ruchem udał się do kuchni. Przepłukał kubek pod bieżącą (i czystą!) wodą, nastawił czajnik, wsypał dwie łyżeczki “rozdrobnionych łodyg byliny z grupy Camellia” i zalał je wrzątkiem. Wrzucił kostkę “sacharyny z melasą buraczaną” i udał się do stołu, gdzie czekali na niego Kangurzyca i Królik pracujący w okienkach obok. Następne trzy kwadranse minęły im na rozmowie o licznych sukcesach Maleństwa w warsztacie, oraz niezrozumiałej dla Królika polityce rolnej. Zastanawiał się on nawet nad napisaniem zapytania na ten temat do lokalnej siedziby Partii, jednak Kłapouchy i Kangurzyca próbowali odwieść go od tego, albo przynajmniej przekonać, aby ograniczył się do anonimowego donosu na opieszałość robotników rolnych z tutejszego PGR.
Było już po jedenastej, gdy w końcu postanowił zabrać się do pracy, gdyż nie mógł znaleźć ciekawszego zajęcia na następne półtorej godziny do przerwy obiadowej. Zajął swoje stanowisko i przyjął pierwszego petenta. Nawet nie próbował czytać przyniesionego przez niego podania i stosu dołączonych formularzy, chyba chodziło o jakieś pozwolenie na zbiór grzybów i jagód na terenie poligonu. Schował papiery do szuflady na makulaturę, zapewniając petenta, że zrobi wszystko by nadać bieg sprawie. Następnie poświęcił kilka minut tworząc notatkę służbową, zlecającą pilniejsze strzeżenie terenów wojskowych, nawet gdy nie trwają ćwiczenia. W końcu dbanie o dobro Armii Rewolucyjno-Wyzwoleńczej, należało do najważniejszych obowiązków pracownika każdego urzędu. Zaprosił kolejnego petenta. Niestety jego sprawa była trudniejsza, Stary Bóbr starał się o przeniesienie swojej córki z piechoty do marynarki. Co gorsza przedłożył on liczne zaświadczenia lekarskie o niemożności noszenia standardowego plecaka z wyposażeniem oraz dyplomy z zawodów pływackich i ukończone kursy z konstrukcji zapór wodnych, przepraw, promów i tratw. Kłapouchy przez moment miał wrażenie, że petycja Starego Bobra może być nawet sensowna, ale najpierw postanowił zrobić to co zawsze robi przed podjęciem kluczowej decyzji – zdrzemnąć się. To podejście już nieraz skończyło się dla niego sukcesem. Na przykład zapadł w drzemkę kilka miesięcy temu, gdy Kubuś i Prosiaczek próbowali zapobiec zwerbowaniu łasic do Wojsk Rewolucji Terytorialnej – jednostek pomocniczych wobec Armii. Sprawa zakończyła się tak, że łasice służą pomimo oporu jego przyjaciół, a tylko znajomość z Tygrysem ocaliła ich przed jedyną słuszną karą za działalność reakcyjną. Kubuś i Prosiaczek zostali wyrzuceni z urzędu za próby sabotowania rozwoju wojska i musieli zostać zwykłymi robotnikami. Właśnie te myśli utuliły Kłapouchego do snu, który przyniósł rozwiązanie problemu młodej bobrzycy – przerwę obiadową. Podczas posiłku w stołówce podjął decyzję – po prostu pchnie sprawę dalej urzędową drogą, niech ktoś inny się nad tym martwi szczebel wyżej.
Po pracy, dokładnie o szesnastej osiołek udał się do swojego zakątka. Po drodze poskubał trochę ostów, po cichu ciesząc się z fiaska polityki walki z chwastami, po której osty rozrosły się jak nigdy. Kolejna drzemka została przerwana dopiero pojawieniem się Kubusia, który przyszedł do Ponurego Zakątka prosto z warsztatu. Przyjaciele przez dłuższą chwilę rozmawiali o efektach łatania pancerza czołgowego za pomocą płynnego metalu i skutkach ubocznych takich, jak spalenie wszystkich skórzanych, gumowych i plastikowych części we wnętrzu pojazdu, ale dla czołgistów wygoda jazdy na wyściełanych siedzeniach nie jest priorytetem. W końcu dołączył do nich Prosiaczek, który musiał pokonać najdłuższą drogę ze swojego tartaku. Gdy byli już w komplecie, osiołek wyciągnął zakupione wcześniej zakąski oraz najważniejszy punkt wieczoru, flaszkę najlepszego samogonu pędzonego przez łasice. Przyjaciele od dawna przestali już spotykać się na miodek, gdyż problemy życia w rewolucyjnym społeczeństwie były po prostu zbyt duże, aby cieszyć się z samego spotkania. Natomiast solidne dawka bimbru pozwalała im zapomnieć o codziennych problemach i myślami wrócić do dawnych, szczęśliwych czasów, gdy dzbanek z miodkiem był zawsze pełny, a drobne problemy wydawały się tragediami. Jednak gdy Kłapouchy otworzył flaszkę, stało się coś dziwnego, wyskoczył z niej Hefalump! Najpierw jako miniaturka, która stopniowo rosła, by tuż za oknem stać się potężnym fioletowym słoniem i zniknąć w ciemności. Chwilę potem z flaszki wyskoczył drugi, zszokowany osiołek odstawił butelkę na stół, a oniemieli przyjaciele przyglądali się tym cudom. Trzeci Hefalump, czwarty, oczy osiołka zrobiły się senne. Piąty Hefalump, szósty, Kubuś potężnie ziewnął. Siódmy Hefalump, ósmy, Prosiaczek oparł główkę o talerzyk. Dziewiąty Hefalump, dziesiąty, Kłapouchy zwinął się w kłębek i zasnął. Jedynasty Hefalump, dwunasty, Kubuś przechylił głowę na bok i zapadł w sen.
***
Tygrys miał dzisiaj ciężki dzień, jednak z przyjemnością pokonywał kolejne przeszkody, bezkompromisowo dążąc do celu, jakim była prawdziwa kariera i władza. Nie jakieś prowincjonalne stanowisko lokalnego przewodniczącego Partii, które piastował obecnie, tylko naprawdę znacząca pozycja w Centrali czy nawet w Biurze Politycznym. Zresztą w najbliższym czasie spodziewał się awansu, jego inicjatywa, aby członkowie Partii oceniali nie tylko podwładnych, ale też przełożonych, okazała się wielkim sukcesem. Dzięki analizie zdobytych w ten sposób informacji, udało się wykryć setki towarzyszy wykazujących reakcyjne lub co gorsza kontrrewolucyjne postawy, a jednym z nich był bezpośredni przełożony Tygrysa w Centrali. Zresztą był to jedynie kolejny z serii sukcesów w karierze Tygrysa. Należało do nich także rozpoczęcie Rewolucji w Stumilowym Lasie, edukacja lokalnej ludności, pozbycie się elementów niepożądanych (czyli przede wszystkim Krzysia), rozwój polityczny i gospodarczy regionu, z każdym miesiącem zwiększenie ilości rekrutów do Armii oraz walka z reakcją i kontrrewolucją na każdym szczeblu. Z korespondencji z Centralą, wiedział, że jest uważany za sprawnego organizatora i wiernego rewolucjonistę, a kto jak kto, ale Partia nigdy się nie myli.
Tygrys przed wieczorem wrócił do swojej daczy na skraju polany. Nalał sobie szklaneczkę najlepszego koniaku, a następnie zapalił najlepsze kubańskie cygaro, w nadziei że zamaskuje ono odór dachowca lekko wyczuwalny w całym domu, szczególnie w sypialni. Niestety związek z Kicią Kocią, był zbyt istotny dla kariery, by rozważać jego zakończenie. Posiadała ona liczne znajomości w dawnej straży pożarnej, a jak wiadomo obeznani w pracy z ciężkim sprzętem strażacy stanowili trzon sił pancernych w Armii. Ponadto zajmowała ważne stanowisko w lokalnym oddziale Partii, odpowiadającym za kontakt z Centralą, więc przez jej plebejskie pazurki przechodziła cała korespondencja i Tygrys dowiadywał się nie tylko kto śle na niego donosy, ale także mógł je powstrzymać na czas. I w końcu najważniejsze jest to, że on, Tygrys z pięknymi równiutkimi paskami na plecach, prawie że arystokrata, w związku z pospolitym dachowcem o jasnosiwym futrze stanowił odzwierciedlenie idei Rewolucji. To co kiedyś byłoby nazwane co najmniej mezaliansem, dzisiaj jest wzorem rewolucyjnej postawy. A zapach i smak dachowca w końcu da się wywietrzyć i zagłuszyć cygarami. Zresztą jutro przyjdzie do niego Nala, do niedawna prawdziwa arystokratka, obecnie zatrudniona jako sprzątaczka za ćwierć pensji robotniczej, oczywiście o ile zajmie się nie tylko wymyciem okien i wyszorowaniem podłogi, ale także innymi potrzebami Tygrysa.
Reszta wieczoru minęła Tygrysowi na rozmyślaniach na temat kariery, możliwych inicjatyw związanych z rozwojem Armii, co stało się priorytetem po ostatniej klęsce w Sercu Lasu. Niestety trudno było jeszcze więcej wycisnąć z dość osobliwego społeczeństwa, zamieszkującego okolice. Co gorsza jego plan wcielenia pszczół do Armii spotkał się z dezaprobatą, gdyż w samym Biurze Politycznymi jest kilku niedźwiedzi, które za bardzo lubią miód. Wtem zobaczył coś dużego i fioletowego, biegnącego za oknem. To Hefalump! One istnieją! Trzeba czym prędzej zbadać tą sprawę, znaleźć ich siedlisko, sporządzić spis powszechny, sprawdzić przydatność jako żołnierzy. Tyle pracy! Ooo za oknem przebiegł drugi Hefalump! I trzeci, czwarty, powieki Tygrysa stają się ciężkie. Piąty, szósty, Tygrys potężnie ziewnął. Siódmy, ósmy…
Tygrys źle spał tej nocy. Coś go strasznie uwierało, a posłanie wydawało się wyjątkowo twarde. Co gorsza nad ranem obudził go strasznie głośny krzyk: “Miiiooodeeek! Wróciłeś! Nareszcie! Kocham cię!”. Coś jest mocno nie tak. Tygrys nie znajdował się w swojej daczy, to pomieszczenie bardziej przypominało jego stary domek na drzewie. Chwilkę, łóżko na którym leży to jego stare posłanie, a ten krzyk brzmiał dziwnie podobnie do głosu Kubusia. Niemożliwe, dlaczego się tu znalazł? Kto jest winien, trzeba szybko zarządzić śledztwo, to wygląda na sprawę co najmniej dla Urzędu Bezpieczeństwa. Nikt (oczywiście poza licznymi służbami) nie może traktować członka Partii w taki sposób! Zaaferowany Tygrys zbiegł na dół i stwierdził, że było jeszcze gorzej. Warsztat naprawczy zniknął z ogródka Królika, a w jego miejscu rosły marchewki. Co gorsza z domów zniknęły rewolucyjne flagi.
– Co tu się dzieje? Gdzie są flagi? Strażnik, do mnie! – Tygrys zawołał w stronę Miodowego Drzewa, gdzie powinny stać pilnujące go łasice. A jednak zobaczył jedynie chmarę pszczół robiących porządki w swojej barci. – Co tu się dzieje?!
– Znów bawisz się w małego rewolucjonistę, Tygrysku? – odpowiedziała Przemądrzała Sowa.
– Rewolucja została zakończona, stado Hefalumpów przez całą noc nad tym pracowało.
– Ale jak to? – Po raz pierwszy do kilku lat Tygrys wydawał się autentycznie przerażony.
Rzeczywiście, Hefalumpy przez całą noc ciężko pracowały, przywracając Stumilowy Las do stanu sprzed Rewolucji. Jednak nawet magia Hefalumpów ma swoje ograniczenia. Rzeki i gleby skażone przez przemysł potrzebują czasu na oczyszczenie się, a małe sadzonki – długich lat, by stać się potężnymi drzewami. Poza tym nawet Hefalumpy nie potrafią przywracać życia, więc Krzyś już nigdy nie przyjdzie pobawić się z Kubusiem i Prosiaczkiem. Jednak wszyscy będą pamiętali, że za pięknie brzmiącymi obietnicami często kryje się zło i tyrania.
Witaj. :)
Gratuluję tutejszego debiutu. :)
Co do kwestii językowych, mam wątpliwości co do następujących zdań (zawsze – tylko do przemyślenia) – przykłady:
Chociaż na dworze było jeszcze ciemno, żwawo pobiegł do kuchni, otworzył szafkę i zajrzał do dzbanka z na miodek. – czegoś zabrakło lub jest za dużo pod koniec zdania?
Niestety, chociaż był on zdolnym misiem, to jego łapki średnio radziły sobie z tak drobnymi przedmiotami jak igła i nić, czego efekty było widoczne, nawet pomimo licznych poprawek, których zgodziła się dokonać Kangurzyca. Na dworze było jeszcze ciemno, ale już było widać pas szarości nad Stumilowym lasem, w miejscu, gdzie za kilkanaście minut miało pojawić się słońce. – powtórzenia, jedno „było” to raczej „były”, a „Stumilowy Las” przypuszczalnie powinien być wielkimi literami (podobnie inne nazwy)?
Niestety ten piękny widok został zakłócony przez liczne strużki dymu, łączące się w jedną wielką chmurę gdzieś nad koronami drzew. Był to zły znak, dym świadczył o tym, że liczne zakłady pracy już działają, więc Kubuś jest spóźniony! – tu także jest powtórzenie?
… były dla niego zupełnie niezrozumiałe, jednak zrozumiał, że pszczoły coraz bardziej przejmują … – i tu?
…mięsem, czy jak zwykle tylko rozgotowaną brukwią. Wieczorem, raportując wyniki brygadziście, jak zwykle został… – i tu?
Zaraz wyjjem miodek tobie i Kubusiowi! – literówka?
Do urzędu przyszedł trochę przed dziesiątą, zostawił swoje rzeczy i spojrzał na długą kolejkę petentów przy stanowisku, z których każdy dzierżył stos formularzy i druków. – to zdanie trzeba przerobić
To podejście już nie raz skończyło się dla niego sukcesem. – ort. – razem?
Po pracy, dokładnie o szesnastej osiłek udał się do swojego zakątka. – literówka, która całkiem zmieniła sens zdania?
Należało do nich także zaniesienie rewolucji… – nieco dziwnie to brzmi?
Nalał sobie szklaneczkę najlepszego koniaku, a następnie zapalił najlepsze Kubańskie cygaro, w nadziei że zamaskuje … – czemu wielką literą?
Wtem w zobaczył coś dużego i fioletowego, biegnącego za oknem. – brak części zdania lub literówka?
Co gorsza z domów zniknęły rewolucyjne fagi. -Co tu się dzieje? Gdzie są fagi? – czy faktycznie chodziło o „fagi”, czyli „wirusy”?
Liczebniki w dialogach zapisujemy słownie:
…co najmniej 100 kg złomu…
Słowo „rewolucja” czasem masz małą, a czasem wielką literą, a to usterki ortograficzne – trzeba to ujednolicić.
Podobnie „partia”.
A zatem pod kątem językowym trzeba całość dokładnie posprawdzać i poprawić.
Podobnie zapis dialogów, bo jest błędny. Na górze strony jest dział „Publicystyka” – tam znajdziesz wszystkie Poradniki. :)
Każdy z nas ćwiczy językową stronę swoich opowiadań, zatem na spokojnie, bez pośpiechu. Sprawdzaj w necie, porównuj, sprawdzaj w Poradnikach. :)
Tekst warto podzielić też na mniejsze akapity – będzie czytelniejszy. :)
Co do treści… Morał jest, pomysł także, ciekawie zaprezentowany świat znanej dziecięcej bajki w całkiem innym, wręcz przerażającym wydaniu, ale opowiadanie warto jeszcze nieco dopracować, także pod kątem poprawności językowej. :)
Pozdrawiam serdecznie, powodzenia. :)
Pecunia non olet
Hej!
To Twoje pierwsze opowiadanie, więc mam pewną radę: warto przeczytać tekst przed publikacją. ;) W ten sposób uniknie się przypadkowych błędów, np.
zajrzał do dzbanka z na miodek
Poprawnie:
zajrzał do dzbanka na miodek
albo:
zajrzał do dzbanka z miodkiem
Ale widzę, że Bruce wymieniała już błędy, a jeszcze nie zdążyłeś poprawić, więc na spokojnie popraw, ja już postaram się błędów nie wypisywać, żeby nie dublować.
Odnośnie fabuły:
ulubioną czerwoną koszulkę, której nie miał już prawa nosić. Odkąd został wyrzucony z Partii przysługiwał mu jedynie szary, drelichowy kombinezon
Chyba się z tym jeszcze nie spotkałam, Kubuś w partii, świeży pomysł.
Nie wiem, czy Bruce zwróciła uwagę na dialogi, ale poprawny zapis tego fragmentu
-Znowu spóźniłeś się na odprawę, Kubusiu? – powiedziała Sowa.
-Ja, to znaczy. -Kubuś szybko rozejrzał się czy nikt postronny nie słucha rozmowy. -No tak.
wygląda tak:
– Znowu spóźniłeś się na odprawę, Kubusiu? – powiedziała Sowa.
– Ja, to znaczy – Kubuś szybko rozejrzał się, czy nikt postronny nie słucha rozmowy – no tak.
albo tak:
– Znowu spóźniłeś się na odprawę, Kubusiu? – powiedziała Sowa.
– Ja, to znaczy… – Kubuś szybko rozejrzał się, czy nikt postronny nie słucha rozmowy. – No tak.
Po myślniku zawsze spacja. Zawsze. Nie ma od tego wyjątków. I używamy myślnika, czyli tej dłuższej kreski, którą zrobiłeś po wypowiedzi Sowy. Ta krótka służy np. do łączenia wyrazów typu czarno-biały.
Podobnie tutaj, kiedy stawiasz kropkę, to przy kolejnej wypowiedzi zaczynasz wielką literą:
Do jego niewielkiego móżdżka w końcu dotarło znaczenie, tego co przed chwilą powiedziała Sowa, oraz to co wczoraj słyszał w radiowych Wiadomościach -Ale przecież
Do jego niewielkiego móżdżka w końcu dotarło znaczenie, tego co przed chwilą powiedziała Sowa, oraz to co wczoraj słyszał w radiowych Wiadomościach. – Ale przecież
Dlaczego poprawny zapis dialogów, interpunkcja i brak literówek są tak ważne?
Łatwiej czytać schludne opowiadania, a im bardziej się postarasz, żeby czytelnicy mieli przed sobą poprawny, dobrze zapisany tekst, tym więcej osób skomentuje i napisze swoją opinię. Część zrezygnuje z czytania właśnie ze względu na rażące błędy. A szkoda rezygnować i szkoda, żeby czytający byli wybijani z rytmu przez potknięcia, bo wtedy mniej skupiają się na fabule.
A sam pomysł jest ciekawy, taki ponury reżim w Stumilowym Lesie, bohaterowie ciężko pracujący, brak beztroski – przygnębiający, nietypowy obraz.
Za to scena z Kłapouchym średnia – nie przekonuje mnie osiołek myjący kubek po kawie (w jaki sposób jego łapami…), pracujący w urzędzie, chodzący do sklepu.
o szesnastej osiłek
osiołek
Niestety związek z Kicią Kocią,
Ktoś chyba zrobił misz-masz uniwersów dla dzieci. :D
Tygrys – hm, fajny pomysł na postać, ale zabrakło rozwinięcia, bo wszystko podane w streszczeniach.
Mam ogólnie małą alergię na streszczenia, więc całościowo historia mnie ciut zmęczyła. Ale potencjał widzę. Warto pracować nad poprawnością i pełnoprawnymi scenami, żeby całość nabrała kolorów. ;)
Pozdrawiam serdecznie,
Ananke
Hej, dzięki @Bruce i @Ananke za recenzję! W ogóle jestem pod wrażeniem szczegółowości i że wam się aż tak chciało! Dzięki :-)
A przechodząc do szczegółów:
– stoczyłem nierówną walkę z powtórzeniami, niestety jestem co najwyżej moralnym zwycięzcą
– oczywiście, że chodziło o fagi, jako skrót od bakteriofagów, ale od biedy flagi też ujdą :D
– “Słowo „rewolucja” czasem masz małą, a czasem wielką literą, a to usterki ortograficzne – trzeba to ujednolicić.” – przecież ujednolicałem… na pewno i to chyba nie raz, ale zrobiłem to po raz kolejny :-)
– “warto przeczytać tekst przed publikacją” – racja tylko jeszcze trzeba być w stanie to zrobić krytycznie. Niestety pamiętając co chciałem napisać, a nie patrząc co jest napisane, wiele to nie daje :-/
– “Po myślniku zawsze spacja. Zawsze. Nie ma od tego wyjątków. I używamy myślnika, czyli tej dłuższej kreski, którą zrobiłeś po wypowiedzi Sowy.” – odkryłem, że a) GoogleDocs fragment myślnik spacja na początku linijki traktuje jak nowy podpunkt, co jest delikatnie mówiąc problematyczne b) kompletnie nie panuje nad tym czy pojawia się kreska typu “-“ czy “–” , spróbowałem przerobić za pomocą ctrl c i v, ale znów moje zwycięstwo jest co najwyżej moralne
– “nie przekonuje mnie osiołek myjący kubek po kawie” – racja :-/ to że zawód urzędnika do niego pasuje, jest oczywiste, jednak nie przemyślałem fizycznych aspektów jego życia :-/
– “Ktoś chyba zrobił misz-masz uniwersów dla dzieci. :D” – tak wyszło, Kicię Kocię i Nalę musiałem zapożyczyć z innych uniwersów, chociaż chyba nie byłyby z tego zbyt zadowolone…
– “Tekst warto podzielić też na mniejsze akapity – będzie czytelniejszy. :)” – brzmi jak bardzo ambitny task na bliżej nie określoną przyszłość
– pozostałe błędy były na tyle oczywiste że updatowałem bez kometarza
Jeszcze raz wielkie dzięki!
I ja dziękuję. :) Powodzenia, pozdrawiam. :)
Pecunia non olet
Hej! Gratuluję naprawdę solidnego debiutu! Nie dość, że wciągająca i spójna opowieść, to jeszcze nieźle napisana. Błędy, które dostrzegłem lub miejsca, nad którymi bym się zastanowił, a błędami nie są, nie przeszkadzały mi w czytaniu. Wiadomo, mogło być nieco bardziej dynamicznie, ale to pierwszy tekst, także pewna zachowawczość zrozumiała :).
Kubuś bez śniadania udał się do łazienki, umył zęby proszkiem, gdyż od dawna brakowało pasty
Tutaj chyba Kubuś jest zbędny i tak jest on podmiotem.
w wielu miejscach pojawiły się przetarcia, a miś musiał wielokrotnie zaszywać liczne pęknięcia
Oj bardzo bardzo dużo tych przetarć i pęknięć :). Z jednego bym zrezygnował.
To zły znak, dym, świadczył o tym, że zakłady pracy już działają, więc Kubuś jest spóźniony!
Zrezygnowałbym z czasu teraźniejszego tutaj, jest niczym nieuzasadniony, a jego funkcję i tak spełnia wykrzyknik.
No i jeszcze najważniejszy składnik dzisiejszego wieczoru po który udał się w okolice Miodowego Drzewa
Przecinek przed “po który”.
Kolejna drzemka została przerwana dopiero pojawieniem się Kubusia, który przyszedł do Ponurego zakątka prosto z warsztatu
Aby było konsekwentnie “Ponurego Zakątka”.
a następnie zapalił najlepsze kubańskie cygaro
Zastanawia mnie kubańskość cygara w tym świecie. Ale z drugiej strony Krzyś był na skraju świata naszego i kubusiowego, więc w sumie może być :).
Niestety związek z Kicią Kocią, był zbyt istotny dla kariery, by rozważać jego zakończenie. Ale posiada ona liczne znajomości w dawnej straży pożarnej, a jak wiadomo obeznani w pracy z ciężkim sprzętem strażacy stanowią obecnie trzon sił pancernych w Armii.
To “ale” jest niepotrzebne, ponieważ zdanie nie stanowi kontry do zdania poprzedniego. Ponownie czas teraźniejszy mi nie pasuje nagle.
Jak napisałem, naprawdę solidne opko. Fun fact, jakiś czas temu również debiutowałem opowiadaniem-parodią z Kubusia Puchatka:
https://www.fantastyka.pl/opowiadania/pokaz/32363
(chamska promocja, ale zbieg okoliczności jest tak duży, że nie mogłem nie wspomnieć!)
Trzymam kciuki za dalszą twórczość i działalność na Portalu i pozdrawiam serdecznie!
Hej, jeśli chodzi o dłuższą kreskę, tzw. półpauzę czy myślnik, czyli to “–”, najlepiej właśnie kopiować, albo użyć kombinacji “ctr” + “-“. U mnie to wygląda tak:
Jeśli to nie działa przy GoogleDocs, może warto pisać w Wordzie/Libre/bezpośrednio tu, na forum? Albo już na forum wklejać poprawne myślniki. ;) Coś o tym wiem, kiedyś pisałam na komórce i zawsze musiałam poprawiać myślniki przez kopiowanie, udręka…
Wprowadzone zmiany nadają tekstowi schludności, od razu lepiej się czyta. :)
Kicię Kocię znam dobrze, bo córka miała kiedyś na to fazę. :D
Dzięki beeeecki za recenzje i poprawki! Cygara zostawiłem kubańskie, bo takie są najlepsze, chyba, w sumie to się nie znam, ale na pewno są najsławniejsze.
Dzięki Ananke, niestety ctrl – (i ctrl +) zmieniają powiększenie, więc chyba zostanje kopiowanie.
Kicię Kocię znam dobrze, bo córka miała kiedyś na to fazę. :D
Mój młody też miał, ale na święta dostał: Kubuś i Przyjaciele. Opowiastki na zimowe wieczory…
Cóż, Żółwiu, lektura dostarczyła mi mieszanych odczuć i muszę wyznać, że nie bardzo wiem, co miałeś nadzieję opowiedzieć – czy „Kubuś i przyjaciele” to krytyka niegdysiejszego ustroju, czy może tylko satyra na słusznie minione czasy, a może przestroga…? Wyłożyłeś mnóstwo kawy na ławę i jeszcze wplątałeś w to wszystko bohaterów mojej ulubionej książeczki z dzieciństwa.
Mam nadzieję, że Twoje przyszłe opowiadania dostarczą mi więcej satysfakcji.
…poddali się praktycznie bez walki pod wpływam przemówienia… → Literówka.
…przemysłowy wyrób opisany jako Tiramisu… → …przemysłowy wyrób opisany jako tiramisu…
Nazwy wyrobów przemysłowych piszemy małą literą.
…w końcu postanowił zabrać się za pracę… → …w końcu postanowił zabrać się do pracy…
http://filologpolski.blogspot.com/2016/11/brac-siewziac-sie-za-cos-brac-siewziac.html
…Stary Bóbr starał się on o przeniesienie… → Zbędny zaimek.
Jedynesty Hefalump, dwunasty… → Literówka.
…stanowisko lokalnego przewodniczącego Partii, jakie dzierżył obecnie… → …stanowisko lokalnego przewodniczącego Partii, które piastował obecnie…
Stanowisk się nie dzierży.
…z pospolitym dachowcem o jasno-siwym futrze… → …z pospolitym dachowcem o jasnosiwym futrze…
Niestety ciężko było jeszcze więcej wycisnąć… → Niestety trudno było jeszcze więcej wycisnąć…
https://sjp.pwn.pl/poradnia/haslo/Ciezko-a-trudno;19058.html
Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.
Mój młody też miał, ale na święta dostał: Kubuś i Przyjaciele. Opowiastki na zimowe wieczory…
Żółwiu, moja też lubi Kubusia, mamy sporo książek z serii. :)
Podobało mi się. Ciekawa interpretacja, sporo ciekawych pomysłów. Morał również można jakiś odnaleźć.