- Opowiadanie: Bardjaskier - O tym, jak trudno znaleźć dobrego pracownika biura rachunkowego oraz dlaczego czasami lepiej unikać toalet publicznych

O tym, jak trudno znaleźć dobrego pracownika biura rachunkowego oraz dlaczego czasami lepiej unikać toalet publicznych

Dyżurni:

ocha, bohdan, domek

Biblioteka:

Użytkownicy, Użytkownicy II, Użytkownicy III

Oceny

O tym, jak trudno znaleźć dobrego pracownika biura rachunkowego oraz dlaczego czasami lepiej unikać toalet publicznych

Mirek od dobrej godziny wpatrywał się beznamiętnie w drzwi do publicznej toalety, jakby nie mogąc podjąć decyzji, czy powinien wejść do środka. Z jednej strony czuł palącą potrzebę, która z każdą kolejną chwilą stawała się coraz bardziej nieznośna, z drugiej natomiast falę obrzydzenia przenikającą całe ciało.

Nagle mężczyzna poczuł, że czyjeś silne ręce zaciskają się wokół jego klatki piersiowej i unoszą go, niczym szmacianą zabawkę. Mirek został siłą wrzucony do środka i z głośnym uderzeniem wylądował na podłodze toalety. Gdy jako tako doszedł do siebie, aż przetarł oczy ze zdumienia, bo nad nim stała Hiszpańska Inkwizycja, a zupełnie się tego nie spodziewał.

Hiszpańska Inkwizycja była zażywną pięćdziesięciolatką, wyposażoną w potężnych rozmiarów biust, na którym opinał się (do granic możliwości) turkusowy kostium kąpielowy. Poza nim Hiszpańska miała na sobie wysokie, choć ciut rozchodzone szpilki i szarfę ze złotym napisem “Hiszpańska Inkwizycja 2025”.

– Pan artysta jakiś niezdecydowany – ryknęła ze śmiechem, podpierając się pod boki. – Wszyscy wy pedały, masoni i zboczeńcy! Szykuj się, będziesz reedukowany – dodała.

Mirek nie bardzo wiedział, do czego ma się szykować. Na wszelki wypadek wstał i zaczął się cofać w stronę drzwi, jednak biust skutecznie blokował drogę.

– Nie tak szybko, kochanieńki! Teraz dopiero zacznie się zabawa!

W pulchnej wypielęgnowanej dłoni, niczym z marzeń zaawansowanego wieku średniego, pojawiła się gruba różowa księga o intrygującym tytule: “Poradnik Hiszpańskiej Inkwizycji – wydanie X, poprawione”.

Tymczasem w Mrocznym, Ponurym Zamczysku (TM) główny Inkwizytor przechadzał się w tę, a czasem we w tę, monologując płaczliwie:

– Czym sobie na to zasłużyliśmy? My, inkwizytorzy, jesteśmy tylko pierwszymi w nowożytnej Europie prawnikami, ekspertami od procesów i prawa kanonicznego (chlip!), a przedstawia się nas jako potwory! Potworów?

Mały człowiek o podkrążonych oczach, siedzący na wygodnym krześle, słuchał tego wywodu z rosnącym znudzeniem, które miało być może coś wspólnego z faktem, że, choć żywy, był uwinięty ze szmacianego dywanika, a w dodatku nie cierpiał na zaawansowaną piromanię, tylko świetnie się dzięki niej bawił, wywołując niespodziewane reakcje egzotermiczne.

– Wasza Ekscelencjo… – wtrącił nieśmiało niski, łysawy mnich.

Szmaciany człowiek o podkrążonych oczach uśmiechnął się złowieszczo i położył dłoń na dźwigni detonatora.

– E… Eminencjo? – wystękał mnich, z niepokojeniem zerkając na dźwignię. – Bo ja przygotowałem plan poprawy wizerunku Hiszpańskiej Inkwizycji, o tutaj jest.

Pociągnął zardzewiały łańcuch, jednym końcem przykuty do jego nadgarstka, a drugim do opasłej teczki. Opasła teczka wtoczyła się ociężale na scenę, po czym z westchnieniem ulgi usiadła.

– Słucham. – Główny Inkwizytor przystanął obok wygodnego fotela i zmierzył teczkę spojrzeniem nieco wilgotnym, ale szybko obsychającym.

– Więc… tego… chodzi o ten nasz poradnik. Moglibyśmy przygotować nowe wydanie…

Drzwi do twierdzy Hiszpańskiej Inkwizycji otwarły się z hukiem i walnęły o ścianę. Zażywna pięćdziesięciolatka, wyposażona w potężnych rozmiarów biust (zwana Carmen) stała z Mirkiem pod pachą.

– Misja wykonana! – wrzasnęła od progu. – Oto heretyk, po którego mnie posłałeś, ekscelencjo.

Ekscelencja zamarł z rękoma na dźwigni detonatora, mnich wyglądał zza teczki, a Teczka wypluła z siebie kilka kartek, następnie, lekko zawstydzona, połknęła je, nim jeszcze upadły na ziemię.

– Przepraszam – pisnęła Carmen. – Lekko mnie poniosło.

– Nie szkodzi, córko, nie szkodzi – zapewnił Główny Inkwizytor. Wszystko było lepsze od sześćset sześćdziesiątej szóstej korekty "Poradnika". – Przynieście… miękkie poduszki!

Carmen wydała z siebie zduszone "ach"! Achy o różnej wysokości tonu wydali z siebie również mnich, szmaciany człowiek i teczka, lecz Mirek (który nie znał jeszcze metod Inkwizytora) oraz Niepokojenie (chytrze zakamuflowany za plecami szeregowego mnicha szpieg, według informacji naszego wywiadu pracujący dla Krainy Deszczowców) zmilczeli.

Główny Inkwizytor wyciągnął wielkie, cylindryczne bryle i powoli przeczytał poprzednie pięć zdań, a następnie regulamin konkursu.

– Cóż za zgroza, zabrakło “Hiszpańskiej Inkwizycji”!

– Na stos… rzuciliśmy… Tarniny los, na stos… – zaintonował chór mnichów.

– NA STOS! – dokończył głos z ciemnego kąta sceny.

– Jak pan artysta taki wyedukowany, to zastąpi Tarninę przy korektach “Poradnika” – obwieścił Inkwizytor.

– Ale zaraz – wtrącił Mirek, poczuwszy, że jednak powinien mieć w tej historii coś do powiedzenia. – Przecież mnich, a tym bardziej Główny Inkwizytor, metonimicznie implikują Inkwizycję! A poza tym mamy wygodny fotel i miękkie poduszki, i w ogóle!

– Dobrze gada! – poparła go teczka. – W tak pięknych okolicznościach architektury sakralnej Inkwizycja sama przychodzi na myśl!

– Dosyć tego – powiedział inkwizytor i złapał dźwignię detonatora. – Jeśli zaraz nie przestaniecie, to wysadzę wszystko w powietrze. To ja jestem bohaterem tej historii. I nie życzę sobie żadnych dyskusji między autorami. Od teraz wracamy do fabuły. Jestem bardzo ciekawy moich dalszych losów. No! Już! Sio! Zabierać się do pisania i nie kombinujcie, bo wiecie, co będzie!

– Nieprawda! – krzyknęła oburzona zażywna pięćdziesięciolatka zwana Wielką Inwizycją. – To ja jestem bohaterką! Proszę mi tu się nie wcinać! Teczka do ognia, Mirek na poduszki, niech pozna, co to tortury! A inkwizytor, jeśli myśli, że rządzi, to proszę do lochu i do roboty!

Inkwizytor zmrużył oczy. Carmen nie spuściła wzroku. Mierzyli się spojrzeniami. Dźwignia detonatora drgnęła. Mirek wskoczył za wygodne krzesło. Teczka za wygodne poduchy. Mały człowiek na usługach Hiszpańskiej Inkwizycji dał nura za teczkę. Nagle wszyscy spojrzeli na jednego z autorów i krzyknęli: TRZYMAJ SIĘ LIMITU ZDAŃ, PARTACZU!

– Wysadź sobie artystę – zaproponowała ugodowo Hiszpańska – a ja sobie wskoczę w coś wygodniejszego.

– Taki jakiś blady i nudny… jak roczna deklaracja – grymasił mały o podkrążonych oczach. – Lubię spektakularne eksplozje, miło skwierczące stosy i piętnowanie. Piętnowanie najbardziej!

Drzwi otworzyła Hiszpańska Inkwizycja. Było ich czterech, ale jeden w kapeluszu skrzata, mały jakiś i taki niewyspany, brudny, ledwo z piaskownicy wyjęty, uczeń chyba. Stanęli w równym rzędzie, ale źle to wyglądało, bo zbyt różnili się wzrostem, więc zaczęli przepychanki i ogólne próby idealnego ustawiania. W końcu wyrzucili małego przez okno i stanęli zadowoleni, jeden wyprostowany, a dwóch na ugiętych kolanach.

– Jesteś oskarżony o to – podjęli jednogłośnie – że nie podjąłeś decyzji z początku historii, tej dotyczącej – unieśli brwi, zdziwieni tekstem, który czytają – toalety.

– Yyy… – jęknął Mirek zza wygodnego krzesła. – To ja, może, ten, tego… gdzie tu jest gdanisko? Bo teraz to bym faktycznie…

– Korytarzem prosto i skręcić koło gargulca – machinalnie odpowiedział Główny Inkwizytor, nie patrząc na Mirka, ponieważ całą jego uwagę zaprzątało pytanie: kto tu jest właściwie Głównym Inkwizytorem, i czy aby nie on? Bo ten szmaciany osobnik o podkrążonych oczach coś się szarogęsił, jak na podwładnego.

Mirek wyszedł na korytarz i zobaczył kolejkę Hiszpańskich Inkwizycji. W różnych konfiguracjach. Minął pięciu karłów o zawziętych twarzach. Trzech transwestytów ubranych w różowe tuniki. Osiem kotów z małymi kapelusikami i w czerwonych uniformach, a dalej już się nie przyglądał, biegł do wyjścia, mijając kolejne Inkwizycje.

Tymczasem Główny Inkwizytor nadal rozważał swoje położenie, posługując się teorią supozycji, Carmen zaś niecierpliwie postukiwała pantoflem o kamienne płyty podłogi.

– Będziemy coś robić, czy nie? – zapytała retorycznie. Obrzuciła wzrokiem szmacianego, mnicha i teczkę (Niepokojenie trzymał się poza zasięgiem jej sokolego spojrzenia), ale żadne z nich nie wyglądało na gotowe do robienia czegokolwiek. Szmaciany tęsknie popatrywał to na detonator, to na teczkę, wyobrażając sobie, jak płonie. Mnich wydobył spod pulpitu perliczkę i głaskał ją po łebku.

Mirek wybiegł z twierdzy Hiszpańskich Inkwizycji. Spojrzał na zegarek, mógł jeszcze zdążyć. Zobaczył taksówkę. Wyciągnął rękę, na szczęście zatrzymała się, wszedł do środka i podał adres.

Niestety, okazało się, że w środku ukryła się Carmen. Prowadziła samochód odziana w peniuar w kolorze magenty, ściskając pod pachą truchło perliczki.

– Teraz się policzymy! – wrzasnęła.

– Heloiza! – krzyknął rozpaczliwie mnich i rzucił się na Carmen z obnażonym rapierem.

– Jak ja się tego nie spodziewałem! – zawołał Mirek i pięknym rzutem wyskoczył z samochodu, by zrobić klasyczny przewrót w przód na zupełnie anachronicznym asfalcie. Nie oglądał się. Sprintem pognał przed siebie.

Tymczasem Główny Inkwizytor wyczerpał teorię supozycji i nadal nie wiedział, kto tu właściwie rządzi, przeszedł więc do rozważań nad drabinką bytów. Myśląc intensywnie, ani zauważył, jak szmaciany i Niepokojenie szepczą coś za jego plecami.

Inkwizytor w zamyśleniu nie zwrócił uwagi, że nieświadomie naciska dźwignię detonatora. Carmen zobaczyła w lusterku, jak twierdza Hiszpańskiej Inkwizycji wylatuje w powietrze, ale nie zauważyła dostojnego łosia, zderzenie z którym było nieuniknione. Mirek dotarł do centrum, wjechał na czwarte piętro wieżowca i wszedł do biura rachunkowego.

– Przekroczyłeś przerwę o trzy godziny! A dwie godziny i czterdzieści pięć minut temu mówiłeś, że idziesz tylko do toalety! – wrzeszczał kierownik biura.

– A uwierzy pan, gdy powiem, że… – zaczął Mirek.

– Co niby, może Hiszpańska Inkwizycja cię dorwała?

– Tak! Skąd pan wiedział?

– Stąd, że wylatujesz z roboty!

Lecz w tym momencie stało się coś nieoczekiwanego. Stojący na biurku komputer, dotąd zupełnie niewinny, jeśli pominąć to, co wyczyniał Windows 10, eksplodował w chmurę różowej mgły. Mirek i kierownik zanieśli się kaszlem. Pełnymi łez, piekącymi oczami wpatrywali się w mgłę, z której wyskoczył Główny Inkwizytor!

– Ha! – zawołał. – Mnie na pewno się nie spodziewaliście!

Mirek pierwszy przestał kaszleć i wyszeptał:

– Wiedziałem, że tak będzie.

Kierownik zamrugał, uśmiechnął się elegancko i wyprostował.

– Spadł mi pan z nieba… znaczy, jak z różowej chmury! Mam właśnie jedno wolne stanowisko, może pana zatrudnię, bo słyszałem, że Hiszpańska Inkwizycja słynie ze skuteczności, czy nie tak?

 

*

– To nie do wiary – westchnął kierownik. – Zatrudnienie Hiszpańskiej Inkwizycji w biurze rachunkowym okazało się strzałem w dziesiątkę. Wielki inkwizytor robi rozliczenia roczne, mały piroman obsługuje płatnika, Carmen pokochała raporty statystyczne.

Koniec

Komentarze

Ta historia jest równie epicka, co bezsensowna xD Podczas lektury miałem momenty, że śmiałem się do łez. Takie arcydzieło nie może być dziełem zwykłego człowieka! Ale grupy wyjątkowych człowieków… Kto wie?… ;>

 

A tak na marginesie, to zupełnie się nie spodziewałem Hiszpańskiej Inkwizycji w tym tekście!

Jak opisał mnie pewien zacny Bard: "Szyszkowy Czempion Nieskończoności – lord lata, imperator szortów, najwspanialsza portalowa Szyszunia"

Hej!

 

Zabrakło justowania, ale poza tym naprawdę przyzwoite opowiadanie. Nie wiem, czemu Cezary uznał, że jest bez sensu, ja tu widzę tylko epickość. I jeszcze poproszę drugą część, bo widzę, że ktoś dodał Żabę część drugą, no to można też dać część drugą tego tekstu. XD

 

Pozdrawiam,

Ananke

 

P.S. Więcej Hiszpańskiej Inkwizycji

 

 

 

bo widzę, że ktoś dodał Żabę część drugą, no to można też dać część drugą tego tekstu. XD

Rozbestwili się autorzy i czytelnicy. A co z Morgolitem Straszliwym i żyrafą bojową?

Hm. Anonim twierdzi, że to SF. Śmiem powątpiewać…

laugh

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

Dobra już kategoria poprawiona – dzięki Adam za czujność.

"On jest dziwnym wirtuozem – Na organach ludzkich gra Budząc zachwyt albo grozę, Myli się, lecz bal wciąż trwa. Powiedz, kogo obchodzi gra, Z której żywy nie wychodzi nigdy nikt? Tam nic nie ma! To złudzenia! Na sobie testujemy Każdą prawdę i mit."

Hmm jest jako szort, a przekracza 10k.

 

Dobrze się bawiłem. Lubię łamanie czwartej ściany :D

 

Klikam i pozdrawiam 

Kto wie? >;

Eeeeh tu nie pasuje kategoria tu typ opowiadania… Jeszcze jakieś zastrzeżenia;). Dzięki skryty już poprawione. I ogólnie dziękuję za wszystkie komentarze.

"On jest dziwnym wirtuozem – Na organach ludzkich gra Budząc zachwyt albo grozę, Myli się, lecz bal wciąż trwa. Powiedz, kogo obchodzi gra, Z której żywy nie wychodzi nigdy nikt? Tam nic nie ma! To złudzenia! Na sobie testujemy Każdą prawdę i mit."

Żyrafy bojowe rządzą! A tekst jest tak szalony, że zaskakująco dobrze się to czyta! To jakiś cud! :D

Nie mogę się oprzeć wrażeniu, że czytałam to opowiadanie w kalejdoskopie. Chwilami doznawałam nie tylko oczopląsu, ale i mózgopląsu – tyle się tu działo, tyle zaskakujących wydarzeń, tyle barw, tyle postaci, że o Inkwizycji nie wspomnę.

Hiszpańskiej Inkwizycji nigdy dość! ;D

 

przechadzał się w tę, a czasem we wtę… → …przechadzał się w tę, a czasem we w tę

 

Pociągnął za zardzewiały łańcuch, na jednym końcu przykuty do jego nadgarstka, a na drugim do opasłej teczki.Pociągnął zardzewiały łańcuch, jednym końcem przykuty do jego nadgarstka, a drugim do opasłej teczki.

 

powiedział inkwizytor i złapał za dźwignię detonatora. → …powiedział inkwizytor i złapał dźwignię detonatora.

 

– Taki jakiś blady i nudny … jak roczna deklaracja… → Zbędna spacja przed wielokropkiem.

 

Osiem kotów z małymi kapelusikami w czerwonych uniformach… → Czy dobrze rozumiem, że kapelusiki były w czerwonych uniformach?

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Ja i wszystkie moje osobowości, dziękujemy za odwiedziny i komentarz i postaramy się poprawić błędy tak szybko, jak będzie to możliwe.

"On jest dziwnym wirtuozem – Na organach ludzkich gra Budząc zachwyt albo grozę, Myli się, lecz bal wciąż trwa. Powiedz, kogo obchodzi gra, Z której żywy nie wychodzi nigdy nikt? Tam nic nie ma! To złudzenia! Na sobie testujemy Każdą prawdę i mit."

Po tym, co przeczytałam, Anonimie, myślę, że nie będą Cię ograniczać żadne niemożliwości. :)

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Humor z absurdem nieźle sobie poradziły. Fajne.

Dziękujemy za odwiedziny i komentarz, to jest ja i wszystkie moje ja ;)

"On jest dziwnym wirtuozem – Na organach ludzkich gra Budząc zachwyt albo grozę, Myli się, lecz bal wciąż trwa. Powiedz, kogo obchodzi gra, Z której żywy nie wychodzi nigdy nikt? Tam nic nie ma! To złudzenia! Na sobie testujemy Każdą prawdę i mit."

blush Zapomniałam poprawić te “za”… czy ktoś widział mój mózg? Nagroda – dwa złote na loda z zamianą na talon na balon.

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

Jedno z moich ja, doniosło mi, że błędy zostały poprawione.

"On jest dziwnym wirtuozem – Na organach ludzkich gra Budząc zachwyt albo grozę, Myli się, lecz bal wciąż trwa. Powiedz, kogo obchodzi gra, Z której żywy nie wychodzi nigdy nikt? Tam nic nie ma! To złudzenia! Na sobie testujemy Każdą prawdę i mit."

O, to miło, Anonimie. Mogę udać się do klikarni. ;)

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Przeczytawszy.

Babska logika rządzi!

regulatorzy – dziękujemy za klika :)

 

Finkla – dziękujemy za przeczytawszy :)

 

"On jest dziwnym wirtuozem – Na organach ludzkich gra Budząc zachwyt albo grozę, Myli się, lecz bal wciąż trwa. Powiedz, kogo obchodzi gra, Z której żywy nie wychodzi nigdy nikt? Tam nic nie ma! To złudzenia! Na sobie testujemy Każdą prawdę i mit."

Cała przyjemność po naszej stronie. ;D

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Cała przyjemność po naszej stronie. ;D

Ja też rezerwuję kawałek przyjemności dla siebie. ;-)

Babska logika rządzi!

Mrrrr :)

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

Hm, no tego się nie spodziewałem o.o Losy Hiszpańskiej Inkwizycji w biurze rachunkowym to definitywnie coś intrygującego – na takiego pracownika nie trafia się na codzień :D

 

Zabawne i przyjemnie chaotyczne. Lektura mnie wręcz porwała.

 

Pozdrawiam i klikam :)

pnzr­div.117 –  cieszymy się, że opowiadanie się podobało, a za klika jesteśmy gotowi Cię wyściskać:). Pozdrawiamy serdecznie.

"On jest dziwnym wirtuozem – Na organach ludzkich gra Budząc zachwyt albo grozę, Myli się, lecz bal wciąż trwa. Powiedz, kogo obchodzi gra, Z której żywy nie wychodzi nigdy nikt? Tam nic nie ma! To złudzenia! Na sobie testujemy Każdą prawdę i mit."

To prawda, lepiej unikać toalet publicznych, ale nie zawsze się da. Unikać też należy wszelkich biur bez toalet, bo szef rzadko zrozumie człowieka. Powodzenia w konkursie. :)

Dziękujemy Misiu:)

"On jest dziwnym wirtuozem – Na organach ludzkich gra Budząc zachwyt albo grozę, Myli się, lecz bal wciąż trwa. Powiedz, kogo obchodzi gra, Z której żywy nie wychodzi nigdy nikt? Tam nic nie ma! To złudzenia! Na sobie testujemy Każdą prawdę i mit."

 

Chciałabym w końcu przeczytać coś optymistycznego!

Dziękujemy za odwiedziny, mała chichocząca dziewczynko ;)

"On jest dziwnym wirtuozem – Na organach ludzkich gra Budząc zachwyt albo grozę, Myli się, lecz bal wciąż trwa. Powiedz, kogo obchodzi gra, Z której żywy nie wychodzi nigdy nikt? Tam nic nie ma! To złudzenia! Na sobie testujemy Każdą prawdę i mit."

No jest dowcip, chociaż zakręca jak bolid prowadzony przez pijanego krasnoluda;)

"nie mam jak porównać samopoczucia bez bałaganu..." - Ananke

Skoro sama Ambush narzekała ostatnio, że mam jakieś braki czytelniczo-komentatorskie (a skomentowałem w konkursie wszystko, co się tylko dało! sprawdzałem dwa razy!!!) to na wszelki wypadek wydłużę mój poprzedni komentarz:

Utwór znakomicie wpisuje się w aktualne potrzeby społeczne, wykazując przy tym poprawność polityczną. Należy zwrócić uwagę, że zachowane zostały parytety płciowe i to zgodnie z duchem czasu. W opowiadaniu występuje zarówno zmysłowa Carmen, jak i trzech transwestytów, a kwestia orientacji Mirka jest wręcz wzorowo niedookreślona. Pojawiają się również niepełnosprawni, zarówno upośledzeni fizycznie (karły), jak i nie w pełni władz umysłowych. W opowiadaniu znaleźli się przedstawiciele wszystkich liczących się obecnie klas społecznych: mamy więc kler, białe kołnierzyki i bohemę. Utwór odwołuje się do istotnego problemu klasy średniej, jakim jest znalezienie miejsca pracy odpowiedniego do kwalifikacji i umiejętności. Docenić należy również użycie Hiszpańskiej Inkwizycji, co wydatnie przyczynia się do budowania związków sojuszniczych w ramach NATO i Unii Europejskiej…

 

(czy mam kontynuować ten bełkot, czy wystarczy? XD)

laugh

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

Był to najwspanialszy, najznakomitszy bełkot jaki czytałem :)

"On jest dziwnym wirtuozem – Na organach ludzkich gra Budząc zachwyt albo grozę, Myli się, lecz bal wciąż trwa. Powiedz, kogo obchodzi gra, Z której żywy nie wychodzi nigdy nikt? Tam nic nie ma! To złudzenia! Na sobie testujemy Każdą prawdę i mit."

Tekst jest wspólną pracą, która powstała w trudach wyzwania Cezara ;). Szczegóły znajdziecie tu: https://www.fantastyka.pl/opowiadania/pokaz/32776

"On jest dziwnym wirtuozem – Na organach ludzkich gra Budząc zachwyt albo grozę, Myli się, lecz bal wciąż trwa. Powiedz, kogo obchodzi gra, Z której żywy nie wychodzi nigdy nikt? Tam nic nie ma! To złudzenia! Na sobie testujemy Każdą prawdę i mit."

A to skubańce. Nikt się nie spodziewał hiszpa… takiego obrotu spraw :D

Kto wie? >;

Nawet hiszpa… taki obrót spraw? XD

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

Nowa Fantastyka