
Ot, taki szort z piekła rodem :)
Ot, taki szort z piekła rodem :)
Piliśmy spokojnie piwo w Czartowskim Młynie, rozmawiając o wieczornym występie Diablic. Wprawdzie tawerna nie była Moulin Rouge, ale diablice w Diablicach warte były grzechu. Madame Tooloose się postarała.
Nagle wszedł młody czart, dumny jak paw, nie skrzeczał, ale zawołał od drzwi:
– Kolejka dla wszystkich!
Gdy zobaczył, że jesteśmy tylko my dwaj i barman, krzyknął:
– Dwie kolejki!
Potem dosiadł się do nas i opowiedział swoją historię, a my po spisaniu umowy, w której przekazał nam prawa autorskie, niniejszym publikujemy.
“Każdy absolwent Piekielnej Akademii marzył, żeby się dostać do Departamentu Wodzenia na Pokuszenie. O pracy agentów DWnP krążyły legendy. Przedostające się od czasu do czasu do publicznej wiadomości, szczegóły niektórych akcji rozpalały wyobraźnię.
Tak, to była elita, do której nie miałem szans się dostać. Z moją średnią mogłem liczyć tylko na skierowanie do pracy w ewidencji dusz albo w dziale kontroli jakości smoły i innych substancji palnych. Żebym jeszcze szybko pozdawał egzaminy, ale nie! Prawie wszystko zamknąłem w sesji poprawkowej, w ostatnich terminach. Gdy odbierałem dyplom, diablica w dziekanacie tylko spojrzała na mnie z naburmuszoną miną i warknęła:
– Później się nie dało? Już miałam to wyrzucić.
– Chory byłem – mruknąłem, kwitując odbiór dyplomu zamaszystym podpisem.
Obróciłem się na kopycie i czym prędzej wybiegłem z pokoju. Wszyscy koledzy z roku już zdążyli podjąć pracę i nikt na mnie nie czekał. Po prawdzie nie było czego gratulować. Średnia ze studiów: trzy. Ledwo obroniona praca dyplomowa na temat praktycznego zastosowania nakładki „Peccator 2.0” na algorytmy wybranych mediów społecznościowych. Nudy, szkoda gadać. Ten etap mam już za sobą.
Bez żalu opuściłem moją Alma Mater i z silnym postanowieniem, że oto zaczynam nowy rozdział mojego diabelskiego życia, skierowałem się do Biura Pracy po przydział. Trochę się bałem, ale co tam, oto nadchodzę całkiem nowy ja i wszystkim pokażę, ile jestem wart!
W drzwiach na chwilę dopadło mnie zwątpienie. Taka sama diablica, siedząca za stołem z naburmuszoną miną. Odruchowo rzuciłem okiem na tabliczkę na drzwiach. Nie, to nie ta jędza z dziekanatu. Tylko wyglądała tak samo. Bliźniaczka?
– Później się nie dało? – spytała, odbierając ode mnie dokumenty.
– Chory byłem – bąknąłem pod nosem.
Szponiasty palec sunął w dół listy, strona po stronie. Długo to trwało.
– Jest! – Krogulczy paznokieć przyszpilił rubrykę z moim nazwiskiem na ostatniej stronie zestawienia. – Co my tu mamy? O, przydział do kolektorów.
– Do kogo?
– Koleżanka da skierowanie. Tam będzie wszystko napisane. – Z hukiem zatrzasnęła księgę przydziałów, wycedziła numer pokoju, do którego miałem się udać, bez słowa wskazała drzwi i przestała na mnie zwracać uwagę. Co było robić? Wyszedłem.
W następnym pokoju miałem wrażenie déjà vu. Taka sama naburmuszona mina.
– Chory byłem! – zawołałem, zanim zdążyła otworzyć usta.
Popatrzyła na mnie zdziwiona.
– Gdzie przydzielili?
– Do kolektorów i powiedzieli, że na skierowaniu będzie wszystko napisane.
Nie jestem pewny, ale wydawało mi się, że diablica się uśmiechnęła. Złośliwie? Ale może tylko mi się przywidziało. Szybko wypełniła odpowiedni formularz.
– Życzymy satysfakcji z pracy i wielu sukcesów. Do widzenia. – Już się nie uśmiechała.
– Do widzenia.
Kolektorzy. Nic mi to nie mówiło. Chociaż, zaraz, to było chyba na drugim roku. Wpadłem do tego baru w siódmym kręgu Piekła, żeby wychylić kufelek, posłuchać wycia potępionych, byle tylko się nie uczyć do sesji. Było dosyć wcześnie i lokal świecił pustkami. Siedząc samotnie w knajpie, mogłem się wyluzować. I wtedy do baru wszedł diabeł, poobijany jakiś taki, kapota potargana i gęba podrapana, pełno siniaków, a guzy na głowie prawie takie duże jak rogi. Patrzył przez chwilę po sali, zobaczył mnie i ruszył do mojego stolika. Usiadł bez pytania i tylko sapał głośno. Żuchwa mu latała, jakby coś przeżuwał.
– Na kopyta Belzebuba! – warknął i wypluł coś na podłogę. Chyba ząb. Nie przyjrzałem się.
– Jest pan zdenerwowany – zagaiłem ostrożnie.
– Tak! Zde-ner-wo-wa-ny! – wyskandował. – Patrz pan, jak mnie urządzili. Jajcarze, ale ja im jeszcze odpłacę!
Rzucił na blat pomięty świstek. Podniosłem go i wygładziłem. „Zlecenie odbioru duszy”. Zwykły urzędowy druczek. Popatrzyłem zdziwiony na rozmówcę.
– Czytaj pan, czytaj głośno! – pogonił mnie nerwus.
– Załącznik do instrukcji numer… – Szybko przebiegłem tekst wzrokiem. – Zlecenie…
– Dalej, dalej!
– Niniejszym zleca się odbiór grzesznej duszy… obiekt: G. Górski, zamieszkały… adres… – Nic nie rozumiejąc, spojrzałem pytająco na zasapanego diabła. – No… zlecenie…Nie wiem. Grzegorz? Gabriel?
– Goryl! Goryl górski! – krzyknął, waląc pięścią w stół. – Wysłali mnie do ZOO! Nie sprawdziłem, gdzie to jest. Po prostu teleportowałem się pod wskazany adres. Nawet mi dopisali, gdzie dokładnie zastanę obiekt. Zmaterializowałem się, uważasz pan, dokładnie na wybiegu goryli. Nawet nie zdążyłem zaczerpnąć powietrza, żeby wygłosić urzędową formułę, a już mnie coś złapało za kark i cisnęło o ziemię. Potem wyrzuciło w powietrze i wtedy zobaczyłem tę kudłatą bestię. Huknąłem o glebę, aż zadudniło, a ten bydlak zaczął po mnie skakać i znowu złapał tymi wielkimi łapskami i rzucił, tym razem na kraty. Zawisłem na nich, ledwo co widząc, ale słyszałem, że już do mnie biegnie. W ostatniej chwili zdążyłem wybełkotać formułę teleportacji.
– Rzeczywiście niezła kabała, ale może to tylko błąd w systemie… – Chciałem uspokoić, ale tylko bardziej go rozzłościłem.
– O Boże! – zaklął szpetnie. – Błąd? O nie, to ci dwaj mnie tak urządzili. Cholerni menadżerowie. Wesołki święcone. Złośliwe beztalencia, co potrafią tylko zatruwać życie innym. O nie! Ja tego tak nie zostawię!
Wyrwał mi z ręki formularz i wielce wzburzony wybiegł z baru, bluzgając imionami wszystkich świętych, aż uszy więdły.
Przypomniałem sobie, że to nieszczęsne zlecenie było podpisane przez zastępcę kierownika Departamentu Zbioru Dusz, starszego kolektora Asmodeusza Bryca. Zmroziło mnie na moment. Po chwili jednak pomyślałem: Nie, to na pewno odosobniony przypadek, albo mieli jakiś konflikt personalny. Zbieg okoliczności i tyle. Popatrzyłem na swoje skierowanie i pewnym krokiem ruszyłem do Departamentu Zbioru Dusz, ku swojej świetlanej przyszłości.
Właściwie mogłem się cieszyć. Ten departament, chociaż nie tak znany jak DWnP, okazał się całkiem ważną częścią Piekła. Miał swój oddzielny budynek, stary, ale dobrze utrzymany. W środku zobaczyłem na końcu korytarza drzwi z dużą tabliczką z napisem EWIDENCJA. Wszedłem tam i ujrzałem dwa biurka ze stosami papierów, a za nimi dwa stare diabły.
– Noc dobra. Mam skierowanie do pracy tutaj.
– Pamiętają o nas! – wykrzyknął młodszy urzędnik.
– Świetnie, że jesteś, młody. Brakuje nam sił do pracy w terenie, a właśnie trzeba rano lecieć do Murzasichla – dodał starszy.
Znałem miejscowość i mieszkańców, więc chętnie się wybrałem do wskazanego górala.
*
Stary Jędrzej siedział na zapiecku i klepał ‘zdrowaśki’. Nie był bardzo religijny, ale po wizycie anioła tak go naszło, żeby na wszelki wypadek… Nagle poczuł, że coś capi. Przerwał i rozejrzał się po izbie. Przy stole siedział cuchnący diabeł. Jędrzej był pewny, że to diabeł, chociaż ubrany jak ceper. Diask miał małe różki, ledwie ponad czarne kudły, ogon wystający z portek i kopytka zamiast butów. Jędrzej uznał, że to jakiś mało ważny młodziak i burknął:
– Nieproszonyś wlazł. Czego tu kcesz?.
– Mam waszą duszę wciągnąć do naszej ewidencji.
– Spóźniłek ty sie. Wcora beł janioł i pokazował papier, że mom iść do Raju, tylko popsuła im się ta, no, portalicja, ale mom cekoć. Młody, a nie wyonacyli cie? Bo, wies, łońskiego roku przyseł diaboł, tyz taki beł juhas. Miał niby mój dokument, ze kcem iść do Piekła, ale podpis nie beł mój. Stare diaski tak obdurili młodego.
*
– Macie rację, Jędrzeju. Dałem się nabrać! – Wściekły zerwałem się z krzesła i miałem znikać, ale stary mnie powstrzymał:
– Siednijże! Coś ci opowiem! Jak byłek młody, posłali mnie ociec do szkół w Krakowie. Na stancyji byli chłopoki starsze. Kazali się wkupić i posłali po sapiencyje do apteki. Magister się śmioł, ze to nie pirwsy raz i dał krople na czyszczenie.
– Czytałem o tym.
– Bo mówiłek jednemu ceprowi przy flaszce, pisarz z niego beł potem. Troche pozmieniał moją gadke. Wiesz, diabołku, zawsze stare młodych obdurali, ale cosik ci dam, co byś nie seł darmo i odpłacił. Pockej w sieni!
Stary zlazł z zapiecka. Wyszliśmy z izby i wdrapał się po drabinie na strych, parę minut tam szurał, nagle zawołał:
– Miej pozór!
Ledwie zdążyłem odskoczyć, na moje miejsce spadł kawał żelaza.
– To je dusza od starego żelazka. Zabierz ją i daj tym diaskom. Niek se jom wciongajo do ty ewidencji.
Zrobiłem, jak Jędrzej kazał. Plotki się szybko rozeszły po Piekle, że nawet Mefistofeles był rozbawiony. Możliwe, bo zostałem przeniesiony do DWnP“.
Witaj. :)
Fajny pomysł na lekki, sympatyczny humor. :)
Diablicę w dziekanacie chyba przed laty sama spotkałam. :)
A Murzasichle uwielbiam.
Pozdrawiam serdecznie, powodzenia w konkursie, klik. :)
Cześć, Anonim
Na początku – polecam wyjustować tekst. Szort mi się podobał, ponieważ udało Ci się mnie rozbawić. Dodatkowo mam sentyment do Murzasichle. Końcówka z duszą żelazka, świetna.
Pozdrawiam
Ta historia wolno się rozkręcała, ale końcówka zabawna.
Dobry zabieg to użycie gwary. Pozwala wstępnie rozbawić czytelnika, żeby “kupił” żart o duszy.
Miejsce, w którym poważniej się potknąłem, to zmiana narratora. Jest dość nieoczekiwana, a fragment nie jest oddzielony od reszty opowiadania.
Stary Jędrzej siedział na zapiecku i klepał ‘zdrowaśki’. Nie był bardzo religijny, ale po wizycie anioła tak go naszło. Nagle poczuł, że coś capi. Przerwał i rozejrzał się po izbie. Przy stole siedział diabeł i cuchnął. Jędrzej był pewny, że to diabeł, chociaż ubrany był jak niejeden ceper, ale miał małe różki, ledwie ponad czarne kudły, ogon wystający z portek i kopytka zamiast butów. Jędrzej uznał, że to jakiś mało ważny młodziak i burknął:
Czyżby efekt pracy dwóch Anonimów?
Jeszcze jeden mini-potykacz: “cuchnął” zabrzmiało tak, jakby diabeł miał wpływ na swój zapach i wytwarzał go rozmyślnie.
Już przy wejściu do pokoju w biurze na chwilę dopadło mnie zwątpienie
W tym zdaniu coś nie zagrało. To w końcu dopadło czy nie? Tak samo “do pokoju w biurze” brzmi dość zawile.
Anonimie,
bardzo ciekawa wizja urzędniczego piekła, no ale przecież każde działające przedsiębiorstwo musi mieć “Organizację” przez duże “O” :). Spójne opisy gabinetów, ewidencji, a równocześnie jakoś tak płynnie zrobione, nie dłużyło się. A jeszcze puenta wyszła na koniec, naprawdę nieźle się czyta.
Było dosyć wcześnie i oprócz mnie nie było nikogo. Można się było wyluzować
Powtórzonka “było”, chyba łatwo obejść.
Z-i-ry-to-wa-ny!
Tutaj mam wrażenie, że albo powinno być literowanie, albo, co wydaje się logiczniejsze, zapis: Zi-ry-to-wa-ny! Nawet sobie to na głos powiedziałem i ja bym to tak wyraził :)
– O Boże! – zaklął szpetnie.
Czy to celowe? Jeśli tak to rozumiem, jeśli nie, to do rozważenia, czy tak by zaklął właśnie. Tak czy inaczej można pokazać, że to dla diabła np. jakiś najwyższy poziom przekleństwa, czy coś :)
Zgadzam się z marzanem, że moment przejścia narracji lekko gubiący.
Pozdrawiam serdecznie!
Dziękujemy Bruce za życzenia, wszystkim za przeczytanie z uśmiechem naszego szorta.
Jak widać, Murzasichle może zaoferować dodatkowe atrakcje, ale nie szukajcie starego Jędrzeja, bo anielska “portalicja” już zadziałała i jest w Raju.
Hesket – rzeczywiście, adjustacja wyruszyła za nami w tę podróż, tylko wysiadła na którejś stacji pośredniej. Już dojechała :)
Marzan – tekst stworzyło dwóch / dwie / dwoje anonimów, więc może tu i ówdzie widać łączenie na szwach, a może tak opowiadał młody czart? Jak zapamiętalim, tak spisalim :)
Uwagi skrzętnie notujemy i wykorzystamy do ulepszania tekstu.
Piknie pytomy inksyk pod nasego szorta.
beeeecki – dziękujemy za wizytę i cieszymy się, że nieźle się czytało.
Nadmiar “było” już obeszliśmy:) W przypadku “zirytowanego” diabła, rozważane były obie wersje zapisu. Czart był zdenerwowany, mógł to różnie wykrzykiwać :) Wrócimy do tego.
“O Boże!” zostało użyte celowo. Przekleństwa w piekle, nieco się różnią od naszych :)
nie szukajcie starego Jędrzeja, bo anielska “portalicja” już zadziałała i jest w Raju.
Można za to szukać bezdusznego żelazka, tylko ostrożnie, bo czai się na strychu!
Piliśmy spokojnie piwo w „Czartowskim Młynie”, rozmawiając o wieczornym występie „Diablic”.
Cudzysłowy są zbędne. https://sjp.pwn.pl/poradnia/haslo/cudzyslow-w-nazwach-firmowych;10658.html
Nagle wszedł młody czart, dumny jak paw, nie skrzeczał, ale zawołał od drzwi:
A czemu miałby skrzeczeć?
Gdy zobaczył, że jesteśmy tylko my dwaj i barman, poprawił:
Poprawił się.
my po spisaniu umowy, że przekazuje nam prawa autorskie,
A my, po spisaniu umowy, w której przekazał nam prawa autorskie.
“Każdy absolwent
Tu też nie ma potrzeby stawiać cudzysłowu, zwłaszcza że obejmowałby całość tekstu.
O pracy agentów DWnP krążyły legendy i, przedostające się od czasu do czasu do publicznej wiadomości, szczegóły niektórych akcji rozpalały wyobraźnię.
To będzie czytelniejsze podzielone na dwa zdania: O pracy agentów DWnP krążyły legendy. Przedostające się od czasu do czasu do publicznej wiadomości szczegóły niektórych akcji rozpalały wyobraźnię.
sprawnie pozdawał egzaminy
Sprawnie? https://wsjp.pl/haslo/podglad/55674/sprawnie/5179105/dzialac ? https://wsjp.pl/haslo/podglad/55674/sprawnie/5179104/rzadzic ?
, w ostatnich możliwych terminach
Hmm.
bąknąłem pod nosem, kwitując odbiór dyplomu zamaszystym podpisem.
Przeczytaj na głos?
Wszyscy moi koledzy
"Moi" zbędne.
Średnia ze studiów, trzy
Nie lepszy dwukropek?
Trochę się bałem, ale co tam, oto nadchodzę całkiem nowy ja i wam wszystkim pokażę, ile jestem wart!
Hmm. Psychologicznie mnie to nie przekonuje, ale co tam mogę wiedzieć o psychologii diabłów?
Już przy wejściu do pokoju w biurze na chwilę dopadło mnie zwątpienie.
Ciach: W drzwiach na chwilę dopadło mnie zwątpienie.
spytała odbierając
Spytała, odbierając.
Co my tu mamy? O, ma pan przydział
Powtórzenie, spokojnie mogłoby być: Co my tu mamy? O, przydział.
Koleżanka wypisze skierowanie. Tam będzie wszystko napisane.
Powtórzenie.
wycedziła numer pokoju, gdzie miałem się udać
Wycedziła numer pokoju, do którego miałem się udać.
Popatrzyła na mnie zdziwiona.
Hmm. Ja bym tam przecinek dała…
Gdzie przydzielili?
Dokąd, ale że dialog, to może i dobrze.
wydawało mi się, że na moment odstręczająca mina zniknęła, a diablica się uśmiechnęła
Hmm.
guzy na głowie prawie tak duże, jak rogi
Guzy na głowie prawie takie duże, jak rogi.
Wydaje się pan być poirytowany
"Być" zbędne. Czy studenci tak mówią?
Popatrzyłem zdziwiony.
Konkretniej!
Szybko przebiegałem tekst wzrokiem.
Na pewno aspekt dokonany?
Nic nie rozumiejąc, spojrzałem pytająco na sapiącego diabła
Spokojnie z tymi imiesłowami. I z tłumaczeniem. Co powiesz na takie zdanie: Spojrzałem pytająco na zasapanego diabła.
już mnie coś złapało za kark i rzuciło o ziemię
Goryle zasadniczo nie są agresywne, ale ten chyba wyczuł pismo nosem :P
Huknąłem o ziemię aż zadudniło
Huknąłem o ziemię, aż zadudniło.
Zawisłem na nich, ledwo co widząc, ale słyszałem, że już do mnie biegnie.
Hmm. Ogólnie opisujesz to zdarzenie bardzo z zewnątrz, nie jak ktoś, kto to przeżył.
– To rzeczywiście niefortunne zdarzenie. – Chciałem załagodzić, ale tylko bardziej go rozzłościłem.
Załagodzić można sytuację, osobę raczej ułagodzić. Ale takie kwestie wygłaszają psychologowie (w przekonaniu, że to pomaga), a studenci?
klnąc imionami wszystkich świętych
Można kląć imiona świętych, ale chyba nie o to chodzi.
feralne zlecenie
Nie bardzo. https://wsjp.pl/haslo/podglad/36430/feralny Nie mamy tu do czynienia z pechem, ale z celową złośliwością.
Zmroziło mnie na moment. Po chwili przełknąłem ślinę
Hmm.
Właściwie mogłem być zadowolony, ten departament chociaż nie tak znany jak DWnP, okazał się być całkiem ważnym miejscem w Piekle.
Za dużo tego bytu, i niepotrzebnie: Właściwie mogłem się cieszyć. Ten departament, chociaż nie tak znany jak DWnP, okazał się całkiem ważną częścią Piekła.
W środku zobaczyłem na końcu korytarza drzwi z dużą tabliczką z napisem EWIDENCJA
Hmmm.
Jednak pamiętają o nas!
Taki dziwny szyk może się pokazać raz, ale dwa?
Znałem miejscowość i mieszkańców, więc chętnie się wybrałem do wskazanego górala.
Hmm?
Nie był bardzo religijny, ale po wizycie anioła tak go naszło
Czyli co, nawrócił się? Czy tak na wszelki wypadek? Poza tym – dotąd narratorem był sam młody diabeł, a teraz nagle przeskakujesz na narrację trzecioosobową – czemu?
Jędrzej był pewny, że to diabeł, chociaż ubrany był jak niejeden ceper, ale miał małe różki, ledwie ponad czarne kudły, ogon wystający z portek i kopytka zamiast butów.
Jędrzej był pewny, że to diabeł, chociaż ubrany jak ceper. Za to miał małe różki, ledwie ponad czarne kudły, ogon wystający z portek i kopytka zamiast butów.
Mam waszą duszę wciągnąć do naszej ewidencji.
A nie ma jej tam już od początku?
Pewnie macie rację, Jędrzeju.
Diabeł, a oszustwa nie węszy?
Dałem się nabrać albo mają bałagan w ewidencji.
Dałem się nabrać, albo mają bałagan w ewidencji. I w ogóle się nie kłóci? Nie złości? Nic?
stary mnie powstrzymał, mówiąc
"Mówiąc" zbędne.
Plotki się szybko rozeszły po Piekle.
Plotki szybko się rozeszły po Piekle.
Podobno sam Mefistofeles był rozbawiony.
Mało naturalne zdanie.
Sympatyczna wariacja na temat "chłopek roztropek diaboła na manowce wywodzi", chociaż mogłoby w niej być więcej pieprzu (albo eukaliptusa ;D). Bo w sumie zapowiadasz nie wiadomo, jakie męki dla narratora, a kończy się na gadaniu. Uśmiecha, ale raczej dlatego, że takie słodziuchne.
Diablicę w dziekanacie chyba przed laty sama spotkałam. :)
:P
Dobry zabieg to użycie gwary. Pozwala wstępnie rozbawić czytelnika, żeby “kupił” żart o duszy.
Ja bym go tam kupiła i taniej, ale ;)
Jeszcze jeden mini-potykacz: “cuchnął” zabrzmiało tak, jakby diabeł miał wpływ na swój zapach i wytwarzał go rozmyślnie.
Zło śmierdzi :D
Tarnino, zaiste szatańsko dokładna łapanka:) Z dwóch drobiazgów spróbujemy się jednak wytłumaczyć.
A czemu miałby skrzeczeć? – Bo pawie mają co prawda piękne pióra, ale paszczą to niezbyt pięknie skrzeczą, a młody czart był dumny jak paw, to i skrzeczeć by mógł :)
Tu też nie ma potrzeby stawiać cudzysłowu, zwłaszcza że obejmowałby całość tekstu. – Dyć obejmuje :) Wszak cytujemy opowieść diabła.
Resztę wyłapanych wpadek solennie obiecujemy poprawić.
Lata całe nie załatwiałam niczego w żadnym urzędzie, ale przypuszczam, że te piekielne mało się różnią od ziemskich.
Fajny szorcik – dobrze się czytało, a finał wywołał uśmiech. ;)
…piwo w… → Jedna spacja wystarczy.
…spojrzała na… → Jak wyżej.
…mnie z… → Jak wyżej.
Bez żalu opuściłem moją alma mater… → Bez żalu opuściłem moją Alma Mater…
…zamieszkały… adres… → Jedna spacja wystarczy.
…obiekt. Zmaterializowałem… → Jak wyżej.
…coś złapało za kark i rzuciło o ziemię. Potem wyrzuciło w powietrze i wtedy zobaczyłem tę kudłatą bestię. Huknąłem o ziemię aż… → Nie brzmi to najlepiej.
W środku zobaczyłem na końcu korytarza drzwi z dużą tabliczką z napisem EWIDENCJA. Wszedłem tam i zobaczyłem dwa biurka… → Czy to celowe powtórzenie?
…trzeba rano… → Jedna spacja wystarczy.
Czego tu kcesz?. → Po pytajniku nie stawia się kropki.
regulatorzy, dziękujemy za wizytę i wskazanie wpadek (podwójne spacje są szczególnie irytujące). Nad poprawkami już pracujemy.
Lata całe nie załatwiałam niczego w żadnym urzędzie… – Podobno teraz to są zupełnie inne urzędy, ale po co ryzykować :)
Bardzo proszę i cieszę się z pracowitości Anonimów. ;)
Podobno teraz to są zupełnie inne urzędy, ale po co ryzykować :)
Otóż, to – i pewne jest, że z własnej woli w żadnym się nie pojawię.
No, to mamy na piśmie, że jesteśmy pracowici :)
Poprawki zrobione.
Bo pawie mają co prawda piękne pióra, ale paszczą to niezbyt pięknie skrzeczą, a młody czart był dumny jak paw, to i skrzeczeć by mógł :)
Prawda, skrzeczą. Ale Anonomowie chyba za daleko się posunęli w tej metaforze :)
Dyć obejmuje :) Wszak cytujemy opowieść diabła.
O, to właśnie.
Podobno teraz to są zupełnie inne urzędy, ale po co ryzykować :)
Eeee, takie same :) Tylko komputery dostali
Eeee, takie same :) Tylko komputery dostali
Takie z systemem operacyjnym Windows 666. Robota DWnP :)
No i tak robi się karierę.
Tylko czemu ktoś kazał goryla do piekła? Przecież one są dobre!
Ubawiłam się, więc jestem zadowolona.
Takie z systemem operacyjnym Windows 666.
E, 10 wystarczy XD
Tylko czemu ktoś kazał goryla do piekła? Przecież one są dobre!
O to chodzi, że diaboły podkładają sobie nawzajem racice :D
Przeczytawszy.
Aż dwóch/dwoje/dwie Anonimów się udzielało? Mam nadzieję, że żadna/żadne/żaden z nich nie ma więcej niż dwa teksty konkursowe na koncie.
Hehe, nie ma. Przecież to są… Oj, to nie ten wątek;P
Ambush – Goryl też padł ofiarą niewybrednych żartów managementu wydziału ZD. No wykorzystali po prostu zbieżność nazwiska z nazwą gatunkową. Goryle rzeczywiście są dosyć łagodne, ale ten mógł po prostu spanikować, gdy mu się nagle diabeł w obejściu zmaterializował :)
Tarnino – racice to u parzystokopytnych, a diabły to sobie kopyta podkładają albo, jak już, to całą świnię:) Przy czym to ostatnie, to nie jest zachowanie specyficzne dla diabłów akurat :)
Finkla – regulamin i zasady fair play traktujemy diabelnie poważnie. Uznaliśmy po prostu , że punkt piąty regulaminu dopuszcza do udziału w konkursie maksymalnie dwa uczestnikoteksty, czyli można uznać że:
a uczestników x b tekstów ⩽ 2 uczestnikoteksty.
Wysyłając we dwóch/ dwie/ dwoje jeden tekst, spełniamy ten warunek :)
Aha, oczywiście a i b należą do dwuelementowego zbioru {1,2} :)
racice to u parzystokopytnych, a diabły to sobie kopyta podkładają albo, jak już, to całą świnię:) Przy czym to ostatnie, to nie jest zachowanie specyficzne dla diabłów akurat :)
Prawda, prawda
Aha, oczywiście a i b należą do dwuelementowego zbioru {1,2} :)
Wystarczyło dać warunek, że należą do zbioru liczb naturalnych XD
Wystarczyło dać warunek, że należą do zbioru liczb naturalnych XD
Tyz prowda :)
Matma jest fajna :)
Szanujemy opinię i nawet się z nią zgadzamy. Należy jednak głośno powiedzieć, że w społeczeństwie zdania w tej kwestii są podzielone, a wachlarz prezentowanych postaw nie ogranicza się tylko do “matma jest fajna” i matma jest bardzo fajna” :)
Dziwne, ale prawdziwe. :-)
Dziwne, że prawdziwe :)
Niestety :D
Tarnino&Anonimy&Finklo, matma dla wielu osób w szkole była udręką i często jest nią nadal. Dodatkowo, znajoma matematyczka po ukończeniu studiów usłyszała od znajomej swojej matki: – A wyglądałaś tak normalnie. :) Powodzenia Anonimom w konkursie.
Dziękujemy.
“A wyglądałaś tak normalnie”. – Pozory mylą, a kryptomatemtycy są bardzo niebezpieczni :)
matma dla wielu osób w szkole była udręką i często jest nią nadal
Złe metody nauczania. Ja miałam taką panią od historii i w przeciwieństwie do ogółu matmy się nie boję (sporo zapomniałam, nie potrafię zrobić wielu rzeczy, które bym chciała, ale się nie boję – nawet na polibudzie się bali, a ja nic!), za to z historii dostałam piątkę raz – za wytknięcie nauczycielowi jego braków w biologii XD (serio).
znajoma matematyczka po ukończeniu studiów usłyszała od znajomej swojej matki: – A wyglądałaś tak normalnie. :)
We’re all mad here – Wiemy, ale po co to tak na głos, przy wszystkich :)
Bo wszyscy mamy źle w głowach, że żyjemy? :D
Bo wszyscy mamy źle w głowach, że żyjemy? :D
Więc cieszmy się życiem takim, jakie mieliśmy i mamy, bo mogło i może być gorsze. :)
Biurokracja trochę jak u Kafki, chociaż taka delikatniejsza. Wyszła trochę gadanina, ale przez nią przemknąłem :D Uśmiechnąłem się, czytając.
2P dla ciebie
Więc cieszmy się życiem takim, jakie mieliśmy i mamy, bo mogło i może być gorsze. :)
Otóż to!
skryty, dziękujemy za wizytę i komentarz. Miło, że udało się wywołać uśmiech na twarzy.
Hm… trzeba było umieścić ostrzeżenie , że tekst odpowiada kategorii “PEGI 12” :)
Dziękujemy za wizytę .
Autorzy/autorki nie martwcie się, to jest video Jurorki z dzieciństwa. Już chyba jest dorosła. ;)
Z moją średnią mogłem liczyć tylko na skierowanie do pracy w ewidencji dusz(-,) albo w dziale kontroli jakości smoły i innych substancji palnych.
guzy na głowie prawie takie duże(-,) jak rogi.
Urozmaicone, ciekawe opowiadanie. Czytało się bardzo szybko i humor był zauważalny. A panie z dziekanatów, urzędów itd… temat na osobne opowiadanie z fabułą opartą na klonowaniu.
Powodzenia w konkursie.
Pozdrawiam
MG
temat na osobne opowiadanie z fabułą opartą na klonowaniu
… serio? :(
No, jakiś świeżak może się starać na początku, ale wkrótce…
To przynajmniej moje doświadczenia
Eee, nie o to mi chodziło, ale co tam :D Byłam panią z dziekanatu XD (nie pytaj ;D).
M.G. Zanadra – dziękujemy za wizytę i komentarz. Przecinkami się zajmiemy :)
“panie z dziekanatów, urzędów itd… temat na osobne opowiadanie z fabułą opartą na klonowaniu.” – Oj, ryzykowna sprawa. Jak widzisz one są wszędzie (no offense Tarnino) :D
Miałam romans z ZUS-em, ale dziekanaty też nie są mi całkiem obce = wiem, co piszę. Pamiętać trzeba, że w opowiadaniu potrzebny jest bohater, który zwalcza zło, więc może Tarnina wcielić się w tę rolę ;)
w opowiadaniu potrzebny jest bohater, który zwalcza zło, więc może Tarnina wcielić się w tę rolę ;)
ZUS to zło! XD
O, bohater dostrzegł niesprawiedliwość! Za pierwszym razem odrzuci wezwanie, ale za drugim już ruszy na misję ;)
Hollywood już czeka żeby to zekranizować – "ZUS busters" :)
XD Obcy porywają ZUS!
Łał! I to jest temat!
A sequel: do jakich zniszczeń doprowadził na ZUS na planecie biednych obcych.
Łuuu, dobre XD
Tylko jeszcze ktoś musi to napisać. ;-)
Ale że ja? Litości XD Mam wampiry i jeszcze jakiś takich słodziutki troll się próbuje wkręcić :D (to wariant numer dwa, ale taki jest słodki, że może w końcu napiszę osobno, ale nie zapeszajmy XD)
Nie upieram się. Ale czytałabym o wyczynach ZUS-u u ufoków. Oj, czytałabym.