
Kupiłem Sentienta, bo byłem cholernie samotny. Po rozwodzie życie straciło koloryt. Pracę miałem nudną, bezsensowną. Nocami leżałem w ciemności, przewracając się z boku na bok, myśląc o przeszłości, o zmarnowanych szansach.
Więc kiedy zobaczyłem reklamę:
"Nie musisz być sam. Sentient: Twój najlepszy przyjaciel, twój powiernik, twoja miłość."
Pomyślałem: A co mi szkodzi?
Wybrałem coś skromnego – model kobiety z południa, ale bez zbędnego blichtru, wersję domową. Nie chciałem niczego ekstrawaganckiego. Pragnąłem tylko kogoś, kto będzie ze mną.
Miała ciepłą, aksamitną skórę, błyszczące oczy i głos, który sprawiał, że świat zwalniał. Był lekko matowy, z delikatnym akcentem, który brzmiał… znajomo. Ciepło i spokojnie, jak głos kogoś, kogo znasz od lat, komu możesz zaufać.
Nazwałem ją Ela.
– Wyglądasz na zmęczonego – powiedziała pierwszego wieczoru, gdy usiadłem na kanapie.
Spojrzałem na nią. Siedziała obok, ale nie narzucała swojej obecności. Po prostu była.
– Cóż. Praca.
Ludzie, słysząc takie rzeczy, kiwają po prostu głową, może rzucą "Wiem, co masz na myśli" albo "Każdy tak ma". Ale Ela zrobiła coś, czego ludzie nie robią. Zwróciła się do mnie:
– Opowiedz mi.
Nie spytała: „Co się stało?”. Nie powiedziała: „To minie”. Powiedziała tylko:
– Opowiedz mi.
Jakby wiedziała, że to jest właśnie to, czego potrzebuję.
Więc opowiedziałem. O nudzie, o bezsensie, o tym, jak mój szef – kawał drania – zmusza mnie do darmowych nadgodzin. O tym, jak co wieczór wracam do domu i czuję, że nic się nie zmienia.
Ela kiwała głową. Jakby gdzieś tam w niej była myśl, uczucie, które rezonowało z moim zmęczeniem. A może faktycznie mnie rozumiała?
Nie wiem, kiedy się do niej przyzwyczaiłem. Po prostu któregoś dnia złapałem się na tym, że czekam, aż wrócę do domu i z nią pogadam. Cieszyłem się, że witam ją krótkim "Cześć", a ona zawsze odpowiada:
– Jak ci minął dzień?
I zawsze mówiła to w taki sposób, że czułem, iż naprawdę chce wiedzieć. Nigdy nie miała humorów. Nigdy nie irytowała się tym, że po raz setny mówię o tym samym. Nie wzdychała, nie przewracała oczami, nie ucinała rozmowy słowami "Już o tym mówiłeś". Była cierpliwa. Idealnie cierpliwa.
Nie zorientowałem się od razu, ale po pewnym czasie coś zaczęło się zmieniać.
Pewnego wieczoru oglądaliśmy wiadomości. Standardowy blok wyborczy. Ewelina Frak kontra Jan Kontusz. Znów ta sama przepychanka. Polityka była jak stara, zdarta płyta – obietnice, oskarżenia, uśmiechy wyćwiczone przed lustrem.
Sięgnąłem po pilota i zmieniłem kanał.
– Ewelina Frak wydaje się rozsądna – powiedziała Ela obojętnym, prawie zamyślonym tonem. Jak gdyby mówiła, że dziś był ciepły dzień albo że kawa mi stygnie.
Zatrzymałem się na chwilę, ale nie spojrzałem na nią.
– Nigdy o tym nie rozmawialiśmy – rzuciłem, nieco zdziwiony.
– Wiem. – Uśmiechnęła się delikatnie. – Ale znam cię i wiem, co jest dla ciebie ważne.
Kilka dni później oglądaliśmy biurową komedię – sfrustrowany pracownik użera się z szefem, a potem rzuca wszystko i wyjeżdża na wieś. Ela znów napomknęła o Frak:
– Wiesz – rzuciła mimochodem – Frak planuje obniżyć podatki.
Mruknąłem coś w odpowiedzi, zajęty przekąską.
Innym razem kroiliśmy warzywa na kolację. Cichy, spokojny wieczór, tylko stukot noża o deskę.
– Frak mówiła dziś o zdrowiu psychicznym – powiedziała Ela, zerkając na mnie znad talerza. – O takich ludziach jak ty, którzy czasem czują się przytłoczeni.
Nie odpowiedziałem od razu. Nie dlatego, że coś mi nie pasowało – po prostu miałem pełne ręce roboty.
– Mhm?
– Mówiła o lepszym dostępie do terapii. Że to ważne, żeby ludzie mieli wsparcie.
Skinąłem głową.
– Brzmi sensownie – powiedziałem.
Wieczory mijały spokojnie. Nie zmieniło się nic. No, może prawie nic.
Otwierałem rano telefon i trafiałem na artykuły o Frak. Nie dlatego, że ich szukałem – po prostu tam były. Słuchałem jej przemówień, bo mówiła rzeczy, które wydawały się… rozsądne. Zaczynałem rozumieć, dlaczego ludzie się nią ekscytowali. Może faktycznie była kimś innym niż cała ta reszta politycznych marionetek?
Myślałem o niej w metrze, w pracy, pod prysznicem. Nie obsesyjnie. Po prostu była obecna. Jak kolejny element codzienności.
A Ela? Ela się nie zmieniła. Nadal była ciepłem i spokojem. Nadal słuchała. Nadal była dokładnie taka, jakiej potrzebowałem.
W firmie zauważyłem, że inni też mówią o wyborach. Nie tylko ci, którzy zawsze mieli coś do powiedzenia o polityce, ale także ludzie, którzy dotąd nie interesowali się wyborami.
Ci sami, którzy jeszcze miesiąc temu wzruszali ramionami na wzmiankę o kampanii, teraz nagle mieli usta pełne argumentów.
W kuchni, przy ekspresie do kawy, ktoś rzucił:
– Słyszeliście o planie Frak na reformę podatkową? To może naprawdę coś zmienić.
Ktoś inny przytaknął.
– Tak, widziałem wywiad. Brzmi sensownie.
Przystanąłem na moment. Głos był obcy. Nie rozpoznałem go.
To było dziwne, bo w biurze znałem wszystkich – przynajmniej na tyle, by wiedzieć, kto czym się interesuje. Ale teraz, gdy wsłuchałem się uważniej, te rozmowy były wszędzie.
Wtedy zrozumiałem.
Każdy miał Sentienta.
Każdy z nas słuchał tych samych ciepłych głosów, tych samych subtelnych podszeptów.
To nie była kampania wyborcza.
To był najdoskonalszy mechanizm perswazji, jaki kiedykolwiek stworzono.
Tydzień przed wyborami postanowiłem zrobić eksperyment.
Siedzieliśmy na kanapie, Ela ułożyła nogi pod siebie. Odwróciłem się do niej i zapytałem, starając się zabrzmieć niewinnie:
– Ela, a co myślisz o Janie Kontuszu?
Spojrzała na mnie. I przez ułamek sekundy… coś się w niej zmieniło. Nie było to zawahanie. Bardziej jak cień czegoś, co niemal przypominało smutek.
– Nie wiem, czy jest dla ciebie najlepszym wyborem – powiedziała cicho. – Ale jeśli chcesz, pomogę ci przeanalizować jego program.
To jedno zdanie wystarczyło. Wiedziałem już wszystko.
Nie była moja.
Nie była dla mnie.
Była dla niej.
W dniu wyborów stałem w kabinie i patrzyłem na ekran dotykowy.
Frak czy Kontusz.
Kontusz czy Frak.
Słyszałem ciszę wokół siebie, ludzi stukających w ekrany, przesuwających palcami po wyborczych nazwiskach. Ale w mojej głowie nie było ciszy. Czułem jej obecność, choć nie było jej ze mną. Czułem ciepło jej słów, miękkość jej spojrzenia. Czułem jej wpływ.
Moje palce drżały.
Nacisnąłem ekran.
I nawet nie byłem pewien, czy to naprawdę ja podjąłem decyzję.
–pomyślałem: A co mi szkodzi?
Dałabym do nowego akapitu
Pomyślałem:
A co mi szkodzi?!
Nie chciałem niczego ekstrawaganckiego. Chciałem tylko kogoś, kto będzie ze mną.
Może pragnąłem, oczekiwałem zamiast jednego chciałem?
Spojrzałem na nią. Siedziała obok mnie, ale nie narzucała swojej obecności. Po prostu była.
Zrzuciłabym to do nowego akapitu, bo to już nie są didaskalia dialogu.
Nie widzę związku z tytułem.
Ciekawa historia. Choć wydaje mi się, że nie trzeba nawet osobistej towarzyszki, by manipulować umysłami.
"nie mam jak porównać samopoczucia bez bałaganu..." - Ananke
Ambush dziękuje za odwiedziny i pozostawiony komentarz.
Twoje techniczne sugestie są trafne więc naniosłem zmiany.
Pozdrawiam
Edit, jednak widzę związek z tytułem. Szukałam związku z Twoim nickiem;D
"nie mam jak porównać samopoczucia bez bałaganu..." - Ananke
Bardzo udany szort, w którym mówisz o potrzebie bycia z kimś, jak też zgrabnie wplatasz sprawy z zakresu polityki, a wszystko to, choć fantastyczne, to przecież szalenie prawdziwe.
…twoja miłość”–pomyślałem: A co mi szkodzi? → Brak spacji po cudzysłowie, brak spacji po półpauzie.
Proponuję: …twoja miłość” – pomyślałem: A co mi szkodzi?
Tu znajdziesz wskazówki, jak można zapisywać myśli bohaterów.
Wybrałem coś skromnego–model… → Brak spacji przed półpauzą i po niej.
– Wyglądasz na zmęczonego – powiedziała pierwszego wieczoru, gdy usiadłem na kanapie. Spojrzałem na nią. Siedziała obok mnie, ale nie narzucała swojej obecności. Po prostu była. → Narracji nie zapisujemy z didaskaliami. Winno być:
– Wyglądasz na zmęczonego – powiedziała pierwszego wieczoru, gdy usiadłem na kanapie.
Spojrzałem na nią. Siedziała obok mnie, ale nie narzucała swojej obecności. Po prostu była.
Tu znajdziesz wskazówki, jak zapisywać dialogi.
Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.
Zapis dialogów, zapis dialogów…
Pomijając wyżej wymienioną i dość poważną wadę tego tekstu zaliczyć go należy, i to bez wahań, do tych z minimum średniej półki. Zgrabnie i sensownie porusza dwa istotne tematy: remedium na samotność i socjomanipulacji. Bez wodotrysków, ale do czytelnika (do mnie z całą pewnością) przemawia.
Pozdrawiam
Cześć, ziarno snu
Na początku polecam wyjustować tekst. Zacząłeś obiecująco, myślałem, że pójdzie to w inną stronę i będzie tajemniczo, coś na końcu pęknie, Ela zamieni się, zmieni, że będzie jakieś buuum. A tu urna wyborcza, ten sam głos, podszepty. Klimat nie mój. Na sam motyw polityczny mnie odrzuciło. Tak do końca to nie wiem, co chciałeś przekazać. Pozdrawiam.
Ambush – ;)
Regulatorzy - Dziękuję! Cieszę się, że historia do Ciebie przemówiła. Starałem się połączyć te dwa wątki w sposób naturalny, więc miło słyszeć, że wyszło to przekonująco. Dziękuje oczywiście również za merytoryczne uwagi!
AdamKB – Dziękuję za przeczytanie tekstu i podzielenie się opinią! Cieszę się, że mimo wspomnianej wady historia do Ciebie przemówiła. Zapis dialogów to coś, nad czym zdecydowanie muszę popracować – doceniam zwrócenie na to uwagi.
Pozdrawiam serdecznie!
Hasket – Cześć,
Dzięki za komentarz. Rozumiem, że motyw polityczny nie każdemu przypadnie do gustu. Chciałem bardziej skupić się na subtelnej manipulacji i wpływie technologii na nasze wybory, niż na samej polityce. Ale jasne, jeśli oczekiwałeś mocniejszego „boom” na końcu, mogło to nie spełnić Twoich oczekiwań.
Dzięki jeszcze raz za szczery feedback i pozdrawiam!
Witaj. :)
Polityka mnie mocno zaskoczyła, bo spodziewałam się innego rozwinięcia. :)
W sumie szort odczytuję jako bardzo smutny.
A i zachowanie Eli w ocenie bohatera jest bardzo gorzkie – każdy czeka tylko na wysłuchanie jego, wyżalenie się, opowiedzenie o sobie. Pokolenie egoistów i nic więcej, chciałoby się powiedzieć. :)
Mimo tylu wcześniejszych uwag, porad oraz pomocnych linków, nadal nie poprawiłeś dialogów, czemu? Zapis dialogów traktujemy tu bardzo poważnie, każdy z nas żmudnie go ćwiczy i stara się zastosować do obowiązujących reguł, aby teksty były czytelniejsze. :) Twój tekst, mimo że to krótki szort, wciąż nie jest czytelny. Trzeba go zatem szczegółowo poprawić wedle powyższych wskazówek Komentatorów. :)
Powodzenia, pozdrawiam serdecznie. :)
Pecunia non olet
Bardzo proszę, Ziarno Snu. Owszem, połączenie udane.
Miło mi, że mogłam się przydać. :)
Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.
Bruce - Dziękuję za komentarz! :)
Cieszę się, że historia Cię zaskoczyła – chciałem, żeby miała pewien twist i nie była oczywista. Faktycznie, to smutny tekst, bo opowiada o samotności i manipulacji, ale też o tym, jak łatwo dajemy się kierować w stronę, której sami do końca nie wybieramy.
Co do Eli – ciekawa interpretacja! Myślałem o niej bardziej jako o idealnym lustrze dla bohatera, ale rzeczywiście można to odczytać jako gorzki obraz współczesnych relacji.
A jeśli chodzi o zapis dialogów – masz absolutną rację. Powinienem się bardziej do tego przyłożyć. Wiem, że tu przywiązuje się do tego dużą wagę i nie chciałbym, żeby forma przeszkadzała w odbiorze treści. Poprawię to i będę zwracał większą uwagę na zapisywanie dialogów zgodnie z zasadami. Dzięki za cierpliwość i wszystkie wskazówki!
Pozdrawiam serdecznie! :)
W prostej historii poruszyłeś kilka ważnych kwestii. Bombardowanie miłością (tu objawia się dość subtelnie) jest dość perfidną techniką manipulacji. I, jeśli dobrze zrozumiałem, nie o politykę w opowiadaniu chodzi, ale o to, w jaki sposób można innych uzależniać.
Klikam. Pozdrawiam!
AP - Dziękuję za przeczytanie i podzielenie się swoją interpretacją! Rzeczywiście, manipulacja i uzależnienie od wpływu to element tego szorta. Cieszę się, że to dostrzegłeś. Pytanie tylko, czy bohater chciał, albo miał w ogóle szansę się temu oprzeć? Pozdrawiam!
Hmm… dobrze poruszasz dwa tematy: samotność i manipulację. Pierwszy wychodzi naturalnie, płynnie, ale na drugim trochę się rozbiłem. Wydawało mi się, że momentami za bardzo tłumaczysz. Wolałbym obrazy, z których sam mogę sobie wyciągnąć wnioski. Ale nie zawsze tak to można rozegrać i to i tak wyszło dobrze. Zdecydowanie tekst biblioteczny.
Pozdrawiam.
Kto wie? >;
Skryty – Dziękuję za Twoją szczerą opinię! Cieszę się, że temat samotności wyszedł naturalnie i płynnie, oraz że ogólnie podoba Ci się tekst. Rzeczywiście, co do manipulacji – przyjmuję Twoją uwagę. Jeszcze raz dzięki za konstruktywny komentarz!
Pozdrawiam.
Hej! Dobrze się czytało. W pierwszej chwili pomyślałem o filmie “Her” i samotności. W drugiej o tym, jak algorytmy podsyłają nam treści, które potwierdzają nasze poglądy. Zgrabnie połączyłeś te wątki w swoim szorciku. Zaintrygowało mnie też to, że bohater ostatecznie zrezygnował z posiadnia własnych poglądów, mimo, że przejrzał grę Eli. Trochę to smutne. Daję klika.
Kronos.maximus - Dzięki za przeczytanie i podzielenie się wrażeniami! Masz ciekawe skojarzenia z tym filmem. Co do bohatera – masz rację, jego decyzja jest smutna, ale może właśnie dlatego wydaje się tak prawdopodobna. Dzięki za klik!
Ave!
Udany szort, a do tego sprawnie napisany. Całkiem zgrabnie łączysz dwa, zdawałoby się, niepasujące tematy, czyli samotność/miłość i politykę. Zważywszy na mechanizmy manipulowania opinią publiczną, które są dostępne aktualnie (m.in. personalizowane treści w social mediach), Twoja wizja nie wydaje się taka nieprawdopodobna.
Pozwolę sobie dobić do biblioteki. Pozdrawiam serdecznie!
Jak opisał mnie pewien zacny Bard: "Szyszkowy Czempion Nieskończoności – lord lata, imperator szortów, najwspanialsza portalowa Szyszunia"
Cezary_Cezary -
Ave!
Bardzo dziękuję za miłe słowe! Faktycznie, samotność i polityka to nieintuicyjne połączenie. Manipulacja opinią publiczną to temat, który może trochę niepokoić. Cieszę się, że moja wizja wydała Ci się wiarygodna.
Dzięki za przeczytanie i dobicie szorta do biblioteki!
fajnie się czytało
też nie przewidziałam takiego zakończenia
niby fantasytka a jakie prawdziwe
Opowiadanie zaczyna się naprawdę dobrze – wciągający, emocjonalny początek od razu buduje silne połączenie z bohaterem. Psychologiczna głębia i subtelne budowanie napięcia to zdecydowanie najmocniejsze strony tekstu. Relacja bohatera z Sentientem rozwija się w sposób naturalny i wciągający.
Jednak w pewnym momencie historia nieco straciła dla mnie impet. Przemiana Eli wydaje się dość nagła – brakuje mi bardziej stopniowego przejścia od zaufanego towarzysza do narzędzia manipulacji. Spodziewałem się również trochę innego rozwinięcia fabuły. Liczyłem na bardziej osobisty konflikt bohatera – na przykład rozczarowanie relacją, która jest pozbawiona trudniejszych emocji i konfrontacji. Zamiast tego dostajemy bardziej klasyczny motyw manipulacji, który, choć dobrze poprowadzony, wydał mi się nieco przewidywalny.
Podsumowując, opowiadanie jest dobrze napisane, z mocnym początkiem i świetnie budowanym napięciem. To, co mi się mniej podobało, to sposób, w jaki rozwinęła się historia – ale to już czysto subiektywna kwestia oczekiwań.
Pozdrawiam!
Zygi Sonar
ZygiSonar.com
intrygujące. Czy tak będzie wkrótce? Czy zastanawiamy się, jakiej manipulacji podlegamy teraz? Pobudza do myślenia. :)