- Opowiadanie: Adexx - Sen

Sen

Dyżurni:

ocha, bohdan, domek

Oceny

Sen

Kamil otwo­rzył oczy. Był zdez­o­rien­to­wa­ny, za­mro­czo­ny. Do­pie­ro po chwi­li zdał sobie spra­wę, że stoi przy drew­nia­nym słu­pie, opar­ty o włócz­nię, ubra­ny w dziw­ną zbro­ję. Przed nim roz­cią­gał się ka­mien­ny mur.

– Co jest…? – po­wie­dział do sie­bie, się­ga­jąc ręką głowy.

Za­marł. Był łysy, a z tyłu głowy ster­czał pu­kiel wło­sów.

– Dla­cze­go mój łeb wy­glą­da jak tyłek konia? – po­wie­dział, roz­glą­da­jąc się w pa­ni­ce.

Za nim stał bu­dy­nek przy­po­mi­na­ją­cy te wi­dy­wa­ne w sta­rych azja­tyc­kich fil­mach. Zmru­żył oczy, pró­bu­jąc sobie przy­po­mnieć, co robił wcze­śniej.

– Piłem w barze… Urwał mi się film…  

Uszczyp­nął się w ramię. Za­bo­la­ło.

– Nie śnię – stwier­dził z nie­do­wie­rza­niem. 

Wszyst­ko było zbyt re­al­ne jak na ko­lo­ro­we sny, które śniły mu się co noc. Nagle przy­po­mniał sobie ko­mik­sy o lu­dziach, któ­rzy po śmier­ci re­in­kar­no­wa­li się w in­nych cia­łach.

Może mam ja­kieś su­per­mo­ce ! Tylko jak to spraw­dzić?

Usły­szał wrza­wę. Spoj­rzał w stro­nę ha­ła­su i zo­ba­czył przy bra­mie grupę zbi­rów oraz ko­bie­tę w dłu­gim ki­mo­nie. Ban­dy­ci mie­rzy­li do ofia­ry z broni, krzy­cząc nie­zro­zu­mia­łe słowa.

No cóż… to chyba naj­lep­szy spo­sób, żeby spraw­dzić moją teo­rię!  

Wy­cią­gnął włócz­nię przed sie­bie i za­czął biec w stro­nę zbi­rów. Grupa oprysz­ków za­mar­ła, pa­trząc na niego z nie­do­wie­rza­niem. Po kilku kro­kach serce Ka­mi­la za­czę­ło walić jak osza­la­łe. W po­ło­wie drogi prze­stał biec, zgiął się wpół, pod­pie­ra­jąc się włócz­nią, ła­piąc od­dech z tru­dem.

– Kurde, jed­nak kon­dy­cja zo­sta­ła ta sama – wy­sa­pał. – Jesz­cze chwi­la! – krzyk­nął w stro­nę ban­dy­tów. – Ura­tu­ję cię, ko­bie­to! 

Wy­piął dum­nie pierś, choć ledwo łapał od­dech. Zbiry pa­trzy­ły na niego nie­zro­zu­mia­le, a ich ofia­ra po­wo­li wsta­ła z klę­czek, roz­glą­da­jąc się w osłu­pie­niu.

 – Pod­daj się! – za­wo­łał jeden z ban­dy­tów nie­pew­nie.– Eee… i tak nie dasz nam rady!

Kamil uśmiech­nął się sze­ro­ko.

W końcu jakaś przy­go­da! 

W po­przed­nim życiu był nudną biur­wą, a teraz cze­ka­ła go wiel­ka misja. Ocali ko­bie­tę, zyska sławę i wdzięcz­ność dziew­ki! Uniósł włócz­nię i po­now­nie ru­szył w stro­nę zbi­rów. Już pra­wie był na miej­scu, czuł ich od­de­chy. Nagle czknął gło­śno, po­ty­ka­jąc się o wy­sta­ją­cą płyt­kę. Runął jak długi, ude­rzył ko­la­na­mi o bruk.

– Co jest?! – usły­szał prze­ra­żo­nego ban­dy­tę.

 Kamil pod­niósł obo­la­łe ciało, roz­glą­da­jąc się do­oko­ła. Za­marł. Ko­bie­ta wiła się na ziemi, krzy­cząc. Miała wbitą włócz­nie w bok ciała.

– No już, już, czego tak wrzesz­czysz?! – za­wo­łał Kamil.

– Ty… ty mnie zra­ni­łeś! – krzyk­nę­ła ko­bie­ta, chwy­ta­jąc się za bok.

– Chcia­łem cię tylko oca­lić! 

Kamil się­gnął po włócz­nię.

– Nie, nie, co ty ro­bisz?! Zo­staw! – za­wo­ła­li spa­ni­ko­wa­ni ban­dy­ci.

Jed­nym ru­chem wy­cią­gnął wbitą włócz­nię z ciała ko­bie­ty.

– Może to nie na miej­scu, ale wy­glą­dasz tro­chę jak kebab – stwier­dził, pró­bu­jąc roz­ła­do­wać na­pię­cie.

– Ra­tun­ku… – Po­wie­dzia­ła ko­bie­ta, mdle­jąc.

– Na mi­łość boską, łap­cie go! – krzyk­nął ktoś z grupy.

Kamil, wciąż pełen za­pa­łu, ru­szył na zbi­rów, mie­rząc w ich stro­nę włócz­nią.

Hik! – czknął po­now­nie.

Po­tknął się, a włócz­nia upa­dła na zie­mię. Kamil runął wprost na ostrze.

– Ja pier… – po­wie­dział, zanim stra­cił przy­tom­ność.

*

 – Mo­żesz po­ca­ło­wać pannę młodą.

Kamil usły­szał do­no­śny głos. Przed nim stał bru­net ubra­ny w ele­ganc­ki gar­ni­tur, z uśmie­chem zbli­ża­ją­cy się do niego. Kamil spoj­rzał w dół i za­marł. Miał na sobie śnież­no­bia­łą suk­nię ślub­ną.

Co jest do dia­bła?! 

Cały ko­ściół pełny był gości. Kamil stał w ciele ko­bie­ty pod­czas ce­re­mo­nii ślubu. Męż­czy­zna sto­ją­cy przed panną młodą wy­cią­gnął rękę, za­mie­rza­jąc od­sło­nić welon. Nie my­śląc dłu­żej, Kamil za­mach­nął się i wy­mie­rzył mu siar­czy­sty po­li­czek.

– Gdzie z tą mordą?! – wy­krzyk­nął dziew­czę­cym gło­sem.

Lu­dzie na sali za­mar­li. Wstrzy­ma­li od­de­chy, a ksiądz spo­glą­dał na scenę z ro­sną­cym zmie­sza­niem. Pan młody do­tknął po­licz­ka i pa­trzył na Ka­mi­la z nie­do­wie­rza­niem.

– Co ty wy­pra­wiasz? – spy­tał za­sko­czo­ny.

– Ślubu nie bę­dzie! – oznaj­mił Kamil sta­now­czo, choć czkaw­ka bru­tal­nie prze­rwa­ła jego de­kla­ra­cję.

W tym mo­men­cie zła­pał się na za­ska­ku­ją­cej myśli: – Ale on jest przy­stoj­ny. Szar­pa­ła­bym jak Rek­sio szyn­kę!…

Co jest?! – krzyk­nął do sie­bie w my­ślach.

– Jak to, An­dże­li­ka? 

Pan młody wy­glą­dał na kom­plet­nie zdez­o­rien­to­wa­ne­go.

– Mam tam na dole to, co ty! – po­wie­dział Kamil na cały głos. 

Ko­ściół wy­peł­ni­ły szep­ty i od­gło­sy zgor­sze­nia. Ksiądz spo­glą­dał na nich z dziw­nym wy­ra­zem twa­rzy.

– Co?! Ale prze­cież my już… – po­wie­dział pan młody. – Było cu­dow­nie…

Kamil wal­czył z na­pły­wa­ją­cy­mi my­śla­mi, które nie na­le­ża­ły do niego.

– Je­stem męż­czy­zną! – krzyk­nął zroz­pa­czo­nym gło­sem And­że­li­ki, po czym pod­cią­gnął suk­nię ślub­ną i ru­szył w stro­nę wyj­ścia, ze łzami w oczach.

Go­ście za­nie­mó­wi­li. Drzwi ko­ścio­ła za­trza­snę­ły się z hu­kiem, po­zo­sta­wia­jąc wszyst­kich w to­tal­nym osłu­pie­niu. Kamil z tru­dem zła­pał od­dech. Wi­dząc po­bli­ski przy­sta­nek au­to­bu­so­wy, po­sta­no­wił ru­szyć w tamtą stro­nę. Prze­cho­dząc obok wy­sta­wy skle­po­wej, za­trzy­mał się na chwi­lę i spoj­rzał na od­bi­cie.

– Jezu, co za glo­no­jad… – mruk­nął, wi­dząc sztucz­nie po­więk­szo­ne usta i wy­ra­zi­sty ma­ki­jaż An­dże­li­ki.

Za­czął prze­cho­dzić przez ulice. Za­mro­czo­ny wy­da­rze­nia­mi, nie za­uwa­żył nad­jeż­dża­ją­cej cię­ża­rów­ki. Usły­szał je­dy­nie prze­raź­li­wy dźwięk klak­so­nu.

– Szlag! – wy­krzyk­nął, ale było już za późno. 

Po­czuł ude­rze­nie, po czym wszyst­ko znik­nę­ło w ciem­no­ści.

*

Jezu, co teraz? – po­my­ślał, wsta­jąc. 

Za­uwa­żył pod sobą krót­kie, wło­cha­te łapy. Ro­zej­rzał wokół i do­strzegł, że leży na małym po­sła­niu. Zro­bił kilka kro­ków do przo­du, idąc ko­ry­ta­rzem. Mi­ja­jąc lu­stro, spoj­rzał na swoje od­bi­cie.

– Świet­nie, tego bra­ko­wa­ło! Je­stem psem! – stwier­dził, choć bar­dziej przy­po­mi­nał szczu­ra. 

Małe ciało, krót­kie łapki… Pie­sek rasy chi­hu­ahua. Po­drep­tał dalej, prze­ci­ska­jąc się przez otwar­te drzwi. W po­ko­ju na sofie sie­dzia­ła para, po­pi­ja­jąc al­ko­hol i oglą­da­jąc te­le­wi­zję. Po­szedł na śro­dek dy­wa­nu i usiadł.

– Prze­pra­szam! – po­wie­dział ludz­kim gło­sem z pyska psa.

Wła­ści­cie­le za­mar­li w bez­ru­chu, pa­trząc na sie­bie nie­zro­zu­mia­le.

– Czy ja mówię nie po ludz­ku?

Skrzy­wił się pies.

– Co jest… – po­wie­dział zdez­o­rien­to­wa­ny wła­ści­ciel, uno­sząc pusz­kę piwa przed sie­bie. – Też to sły­sza­łaś? 

– Do­sy­pa­łeś coś do al­ko­ho­lu? – za­py­ta­ła zdez­o­rien­to­wa­na.

– Spra­wa jest taka… – od­po­wie­dział Kamil.

– Ale od­jazd – po­wie­dział męż­czy­zna, uśmie­cha­jąc się sze­ro­ko.

A walić to! – po­my­ślał Kamil. – Je­dzie­my z tym kok­sem!

– Je­stem z pla­ne­ty Mars – po­wie­dział z po­wa­gą – Za­de­cy­do­wa­li­śmy, że zo­sta­nie­cie na­szy­mi nie­wol­ni­ka­mi. Zjemy wasze mózgi… czy coś w tym stylu.

Ko­bie­ta za­czę­ła krzy­czeć. Wsta­ła z ka­na­py, go­to­wa do uciecz­ki, ale po­śli­zgnę­ła się na dy­wa­nie i ude­rzy­ła głową w ścia­nę. Kamil za­czął war­czeć na męż­czy­znę, który wstał i z wrza­skiem kop­nął ma­łe­go psa. Zwie­rzak po­czuł, jak leci w stro­nę otwar­te­go okna. Zo­ba­czył pod sobą ja­dą­ce sa­mo­cho­dy i twar­dy chod­nik.

– Nie, no znowu… – wy­krzy­czał. 

– Aaaaa! 

Kamil ze­rwał się z lady baru, opę­tań­czo wrzesz­cząc. Ro­zej­rzał się do­oko­ła. Był w barze. Spoj­rzał na swoje ciało.

 – Uff… moje! To był tylko sen… – wes­tchnął z ulgą.

Bar­man prze­cie­rał szklan­ki, a nad nim grał te­le­wi­zor. Drzwi lo­ka­lu otwo­rzy­ły się z hu­kiem. Do bu­dyn­ku we­szła po­li­cja i męż­czy­zna w gar­ni­tu­rze. Za­czę­li wy­pra­szać ludzi.

– DSW! – krzyk­nął funk­cjo­na­riusz, uno­sząc od­zna­kę. – Pro­szę wyjść z lo­ka­lu!

Bar­man, zdzi­wio­ny, ru­szył w stro­nę drzwi. Kamil rów­nież szy­ko­wał się do wyj­ścia.

– Nie ty! – po­wie­dział męż­czy­zna w gar­ni­tu­rze, sia­da­jąc przy barze. – Masz dar. Po­trze­bu­je­my ta­kich ludzi jak ty.

– Ja? Dar? – prych­nął Kamil, się­ga­jąc po nie­do­pi­te piwo.

– Naj­śwież­sze wia­do­mo­ści! – po­wie­dział głos z te­le­wi­zo­ra. – Pod­czas próby re­kon­struk­cji hi­sto­rycz­nej męż­czy­zna ugo­dził ko­bie­tę włócz­nią, po czym po­peł­nił sa­mo­bój­stwo…

Kamil za­krztu­sił się piwem. Słu­chał wia­do­mo­ści prze­ra­żo­ny.

– Więc to wszyst­ko, co zro­bi­łem… – wy­szep­tał.

– Tak, mogło być go­rzej – od­po­wie­dział męż­czy­zna w gar­ni­tu­rze. – Mój pierw­szy raz też nie był zbyt cie­ka­wy. – Drżąc, się­gnął po kufel piwa.

– Dobra… co teraz? – za­py­tał Kamil.

– Teraz? – Męż­czy­zna uśmiech­nął się sze­ro­ko. – Teraz za­czy­na­my za­ba­wę na serio.

 

Koniec

Komentarze

Autor niewątpliwie jest szalony, w związku z tym mam typ.

Zazwyczaj historie kiedy bohater ma szalone przygody, a potem okazuje się, że to sen są nudne jak flaki. To znaczy to okazuje się zabija emocje, ale tutaj “zaczynamy zabawę na serio”.

Wczułam się w sytuację bohatera i bawiłam się wyśmienicie.

Zwłaszcza bohater dźgający księżniczkę mnie ujął.

Czy będzie cała seria?!;)

"nie mam jak porównać samopoczucia bez bałaganu..." - Ananke

Super, że się podobało! Szczerze mówiąc, nie myślałem o kontynuacji, ale kto wie. Bawię się w pisanie dziennika snów i świadome śnienie. Dziś rano po prostu przerobiłem sen na opowiadanie. :D

Witaj. :)

Ze spraw technicznych mam wątpliwości co do (tylko do przemyślenia):

Zbiry patrzyły na niego niezrozumiale, a ich ofiara powoli wstała z klęczek, rozglądając w osłupieniu. – brak „się”?

Kobieta leżała na ziemi, wijąc i krzycząc. – znowu?

Runął jak długi, uderzając kolanami o twardą nawierzchnie. – literówka?

Jednym ruchem wyciągnął wbitą włócznię w ciało kobiety. – może nieco inny szyk?

Jednym ruchem wyciągnął włócznię, wbitą w ciało kobiety.

– Jestem mężczyzną! – krzyknął zrozpaczonym głosem Andżeliki, po czym podciągnął suknię ślubną i ruszył w stronę wyjścia łzami w oczach. – ze?

Pozostawiając wszystkich w totalnym osłupieniu. – trzeba to zdanie rozbudować?

 

– Czy ja mówię nie po ludzku?

Skrzywił się pies. – czy to zdanie nie miało być, zapisane w dialogu w wersie wcześniejszym?

– Co jest… – powiedział zdezorientowany właściciel, unosząc puszkę piwa przed siebie. – czy właściciel nie zadaje tu pytania?

 

– Przepraszam! – powiedział ludzkim głosem z pyska psa.

Właściciele zamarli bezruchu, patrząc na siebie niezrozumiale.

– Czy ja mówię nie po ludzku?

Skrzywił się pies.

– Co jest… – powiedział zdezorientowany właściciel, unosząc puszkę piwa przed siebie. – Też to słyszałaś? – spytał kobietę.

– Dosypałeś coś do alkoholu? – zapytała zdezorientowana.

– Przepraszam, sprawa jest taka… – odpowiedział Kamil.

– Ale odjazd – powiedział mężczyzna, uśmiechając się szeroko.

A walić to! – pomyślał Kamil. – Jedziemy z tym koksem!

– Jestem z planety Mars – powiedział poważnym tonem. – Zadecydowaliśmy, że zostaniecie naszymi niewolnikami. Zjemy wasze mózgi… czy coś w tym stylu. – powtórzenia?

 

 

– Nie, no znowu… – wykrzyczał. 

– Aaaaa! – tu znowu się chyba posypał dialog?

 

– Tak, mogło być gorzej – odpowiedział mężczyzna w garniturze. – Mój pierwszy raz też nie był zbyt ciekawy.

Drżąc, sięgnął po kufel piwa.

– Dobra… co teraz? – zapytał Kamil.

– Teraz? – Mężczyzna uśmiechnął się szeroko. – Teraz zaczynamy zabawę na serio. – do kogo odnosi się zdanie: Drżąc, sięgnął po kufel piwa?

 

Pomysł oryginalny, wykonanie jeszcze bardziej, chwilami byłam zszokowana tym, co przydarzyło się Kamilowi oraz realizmem opisów. :)

Klikam za pomysł. :)

Pozdrawiam serdecznie, powodzenia. :)

Pecunia non olet

Dziękuje za łapanke :)

I ja dziękuję, pozdrawiam, powodzenia. :)

Pecunia non olet

Przeczytałem. Śnij i pisz. Edytuj przed i po publikacji. Powodzenia w konkursie :)

Dzię­ku­ję. Przy­da się. Nie pi­sa­łem tego z myślą o kon­kur­sie (aku­rat pa­so­wał temat), bar­dziej po to, by po­ćwi­czyć, ale miło, że nie tylko mnie po­do­ba się ten tekst. To do­da­je otu­chy i chęci do dal­szej pracy nad pi­sa­niem. Wy­obraź­nię mam bujną, tylko na­rzę­dzia pi­sar­skie jesz­cze tępe. :D

sięgając ręką do głowy

"Do" zbędne.

Był łysy, a z tyłu głowy sterczał pukiel włosów.

… fryzura prosto z anime? https://wsjp.pl/haslo/podglad/37030/sterczec/4196042/wlosy

Za nim stał budynek przypominający te widywane w starych azjatyckich filmach.

I nie możesz go opisać, bo? Jeden szczególik?

próbując przypomnieć

Próbując sobie przypomnieć.

Uniósł rękę i uszczypnął w ramię. Poczuł ból.

Uszczypnął się w ramię. Zabolało.

– Nie śnię – stwierdził z niedowierzaniem.

Łopata.

Wszystko było zbyt realne jak na kolorowe sny, które śniły mu się co noc.

…? Coś mi tu nie gra.

Nagle przypomniał sobie komiksy o ludziach, którzy po śmierci reinkarnowali się w innych ciałach.

"Reinkarnować się" to tyle, co "wcielić się ponownie", więc masełko, ale sam pomysł troszkę z sufitu.

– pomyślał zadowolony. –

Zbędne.

Usłyszał wrzawę. Spojrzał w stronę hałasu i zobaczył przy bramie grupę zbirów oraz kobietę w długim kimonie. Bandyci mierzyli do ofiary z broni, krzycząc niezrozumiałe słowa.

Skrótowe to.

Wyciągnął włócznię przed siebie

Hmmm.

zaczął biec

Ruszył. Pobiegł. Poszerzcie wokabularzyk, ludziska.

, patrząc na niego z niedowierzaniem.

Zbędne.

W połowie drogi przestał biec, zgiął się wpół, podpierając się włócznią, łapiąc zadyszkę.

Przecież dlatego stanął, że złapał zadyszkę? https://wsjp.pl/haslo/podglad/67763/zadyszka/5177935/trudnosc-w-oddychaniu A teraz łapie oddech.

powiedział, sapiąc ciężko

A może: wysapał?

Zbiry patrzyły na niego niezrozumiale

A co jest do rozumienia w patrzeniu zbójów? Wzrok dziki, suknia plugawa, wszystko widać.

– Poddaj się! – krzyknął jeden z bandytów niepewnym głosem.

To nie głos jest niepewny: – Poddaj się! – zawołał jeden z bandytów niepewnie.

pomyślał z ekscytacją.

Zbędne. I dajcież se, ludzie, spokój z tą ekscytacją.

Nagle czknął głośno, potykając o wystającą płytkę. Runął jak długi, uderzając kolanami o twardą nawierzchnię.

Imiesłowy: Nagle czknął głośno, potykając się o wystającą płytkę. Runął jak długi, uderzył kolanami o bruk.

usłyszał przerażony głos jednego z bandytów

Od kiedy głosy się boją?

Kamil podniósł obolałe ciało

Purpurowe.

rozglądając dookoła

Rozglądając się dookoła.

Kobieta leżała na ziemi, wijąc się i krzycząc.

No, to nie leżała: Kobieta wiła się na ziemi, krzycząc.

Miała wbite ostrze broni w bok ciała.

Nie po polsku. I mętne, bo myślałam, że to zbóje zrobili: W bok miała wbitą włócznię.

– Ty… ty mnie zraniłeś! – krzyknęła kobieta, chwytając się za bok.

… hę? Niedopowiedzenie trochę.

Jednym ruchem wyciągnął wbitą włócznię w ciało kobiety.

Można coś włożyć w ciało kobiety (wszelkie zbereźne skojarzenia są wyłącznie Twoją sprawą), ale nie można czegoś wyciągnąć w. Tylko z: Jednym ruchem wyciągnął włócznię wbitą w ciało kobiety. Albo: Jednym ruchem wyciągnął łopatę… nie, nie :P

stwierdził, próbując rozładować napięcie.

Lepiej: skomentował. Nieśmieszne,

powiedziała kobieta mdlejąc.

Powiedziała kobieta, mdlejąc.

Na miłość boską

W filmie kung-fu?

mierząc w ich stronę włócznią

… nie.

Hik! – rozległ się kolejny dźwięk czkawki.

Też nie. Hik! – czknął ponownie.

Potknął się, a włócznia upadła na ziemię.

Kto, bo wychodzi na to, że dźwięk?

Runął wprost na ostrze.

… jak, u Boga Ojca, upuścić patyk, żeby się ustawił cięższym końcem do góry? Już po tym widać, że to sen.

Kamil usłyszał donośny głos.

?

Kamil spojrzał w dół na strój i zamarł.

"Na strój" zbędne, zaraz go opisujesz.

, ogarniając sytuację.

Doskonale zbędne.

Cała sala pełna była gości. Znajdowali się w kościele, a on teraz w ciele kobiety stał na środku własnego ślubu.

Kościół to nie sala, a ślub nie ma środka.

Ludzie na sali zamarli. Wstrzymali oddechy,

Hmm.

z rosnącym zmieszaniem. Pan młody dotknął policzka i patrzył na Kamila z niedowierzaniem

Rym.

choć czkawka brutalnie przerwała jego deklarację.

Hmmm?

Pan młody wyglądał na kompletnie zdezorientowanego.

Łopata.

odgłosy zgorszenia

Czyli co?

Kamil walczył z napływającymi myślami, które nie należały do niego.

Myśli ogólnie nie należą.

zrozpaczonym głosem Andżeliki

Głos nie może być zrozpaczony, bo nie jest osobą.

Goście zaniemówili. Drzwi kościoła zatrzasnęły się z hukiem, pozostawiając wszystkich w totalnym osłupieniu.

The Author doeth protest too much.

wyrazisty makijaż Andżeliki

Czy to takie pejoratywne? https://wsjp.pl/haslo/podglad/15850/wyrazisty/4968240/kolor

Zaczął przechodzić przez ulice.

Ile tych ulic?

Zamroczony wydarzeniami

?

Rozejrzał wokół

Rozejrzał się wokół.

Zrobił kilka kroków do przodu, idąc korytarzem.

Przeszedł korytarzem parę kroków.

Podreptał dalej, przeciskając się przez otwarte drzwi

Jednocześnie?

zamarli bezruchu

Zjadłeś "w".

patrząc na siebie niezrozumiale

Na pewno wiesz, co to znaczy? https://wsjp.pl/haslo/podglad/11967/niezrozumiale

– Czy ja mówię nie po ludzku?

Skrzywił się pies.

? Chyba: – Czy ja mówię nie po ludzku? – warknął pies.

unosząc puszkę piwa przed siebie

Jak w toaście?

powiedział mężczyzna, uśmiechając się szeroko.

Naraz?

powiedział poważnym tonem

Powiedział z powagą.

Kamil zaczął warczeć w stronę mężczyzny

Kamil zaczął warczeć na mężczyznę.

Rozejrzał dookoła

To naprawdę wymaga "się". https://wsjp.pl/haslo/podglad/20437/rozejrzec-sie

Do budynku weszła policja i mężczyzna w garniturze.

Zeugma.

w garniturze, siadając przy barze

Rym.

Kamil wypluł piwo, kaszląc i próbując dojść do siebie.

Kamil zakrztusił się piwem. Kropka.

Słuchał wiadomości z przerażeniem.

Łopata.

 

Ekhm. Było. https://dresdencodak.com/2006/10/07/summer-dream-job/ Ale sam pomysł jest fajny niezależnie od tego, natomiast wykonanie – byle jakie. Skoro stać Cię na taki pomysł, Anonimie, stać Cię na to, żeby z nim zrobić coś wystrzałowego. Wystarczy ruszyć pupcię :P Bo tutaj się nie postarałeś. I śmieszne też nie jest.

Wyobraźnię mam bujną, tylko narzędzia pisarskie jeszcze tępe. :D

To trzeba podostrzyć :D

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

Myśli ogól­nie nie na­le­żą do ni­ko­go.

Jeśli jednak myślę, to czy te myśli są moje, czy nie?

W przypadku, gdy w jednym umyśle istnieją dwie osoby, można założyć, że myśli należą do kogoś. Gdy ktoś ma rozdwojenie jaźni, często każda z osobowości funkcjonuje bez świadomości istnienia pozostałych. Dlatego przypisywanie myśli staje się kwestią sporną.

Jeśli bohater znajduje się w ciele kobiety i myśli płyną zarówno od niego, jak i od tej kobiety, czy można jednoznacznie określić, do kogo te myśli należą?

Kwestia humoru jest równie dyskusyjna. Każdego śmieszy coś innego. Jednych rozbawia coś, czego ty nie rozumiesz, a z kolei ty możesz śmiać się z rzeczy niezrozumiałych dla nich.

A Twoja noga należy do Ciebie, czy nie?

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

Tak, ale idąc tym tropem: czy myśli należą do mnie? Są wytworem mojego umysłu, nad którym poniekąd panuję, który jest mój. Więc jeśli są wytworem mojego umysłu, czy nie czyni to ich moimi? A skoro są moje to należą do mnie?

Hmmmmmm. No, nie wiem.

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

Czytałam bez szczególnego entuzjazmu, ale i bez przykrości. Było dziwnie, ale czy śmiesznie…?

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

– DSW! – krzyknął funkcjonariusz, unosząc odznakę. – Proszę wyjść z lokalu!

Co to jest DSW?

 

Dziś rano po prostu przerobiłem sen na opowiadanie

Zazdroszczę ci tak rozbudowanych snów. Dzisiaj mi się śniło, że esesmani gonili mnie po lesie.

 

 

Całość bardzo surrealistyczna, ale bez wyraźnej fabuły i wyjaśnienia, o co tu chodziło.

 

– DSW! – krzyknął funkcjonariusz, unosząc odznakę. – Proszę wyjść z lokalu!

Wymyślona organizacja, działająca w świecie, w którym toczy się akcja.

 

Co do snów, to kwestia wprawy – każdy śni, tylko mało kto pamięta. Trzeba ćwiczyć, w ciągu nocy mamy zwykle 3–4 sny :P

Podobało mi się! Szaleństwo, humor też całkiem! Najbardziej podobał mi się sam pomysł! :)

Pozdrawiam cieplutko! 

Dzięki. Również pozdrawiam. :)

Cześć Anonimie. Tekst jak na mój gust mógłby być nieco dłuższy i troszkę więcej by się wyjaśniło, jak DSW. Ale może to tylko pole do kontynuacji. Tekst z pomysłem, operujesz motywem znanym, ale zręcznie to czynisz. Jak na mój gust można by podkręcić humor do tego absurdu. Pozdrawiam serdecznie i powodzenia w konkursie!

Co do humoru – trochę się wstrzymywałem, nie wiedząc, na co mogę sobie pozwolić. ????

Przeczytawszy.

Babska logika rządzi!

Szalona, wciągająca historia. Przy psie z Marsa uśmiałem się do łez. Dialogi sprawnie pisane, dobrze współgrają z dynamiczną akcją.

 

A z humorem leciałbym na całego. Skoro jest już odrobina absurdu w samym pomyśle, to można sobie na więcej pozwolić.

 

Uwagi “techniczne” – na leżącą włócznię trudno się nadziać. Scenę z kobietą kupiłem, tej z samobójstwem nie mogłem sobie wyobrazić. Nieszczęśnik musiałby upaść twarzą na grot, żeby coś sobie zrobić.

 

 

Tekst niewątpliwie zaskakujący, muszę przyznać, że w kilku miejscach się uśmiechnęłam, a jeśli chodzi o długość – moim zdaniem idealna, bo (bez szalonego twistu) coś dłuższego zaczęłoby nużyć (a z twistem mogłoby już być wszystkiego za dużo). Ale to wszystko kwestia indywidualnych preferencji… Mnie się podobało!

Pozdrawiam :)

 

Edytka: Klik ;)

Dzięki wszystkim! Również pozdrawiam!

 

Chciałabym w końcu przeczytać coś optymistycznego!

Cześć,

 

Zdecydowanie większa część tekstu to taki humor sytuacyjny, slapstickowy, trochę jakby z kreskówek. Mnie nie specjalnie rozbawiło, no ale zapewne taki jest urok tego konkursu, że do kogoś tego typu opowiadanie trafi nieco mocniej, a do kogoś innego nieco mniej. Ja akurat preferuję dość ciężki, sarkastyczny i nieco absurdalny dowcip.

Ten fragment z psem podobał mi się najbardziej i szczerze rozbawił. Udane zamknięcie historii, coś jakby zaczerpnięte z filmu “Faceci w czerni”.

Podobnie jak w przypadku kilku innych tekstów konkursowych, które przeczytałem, myślę, że lepiej można było wykorzystać limit znaków, i pod względem “zabawności” tekstu, i z korzyścią dla fabuły.

Powodzenia i pozdrawiam

 

Pierwszy podrozdział raczej nie trafił w moje gusta humoru. Potem było już lepiej i zacząłem się dobrze bawić. Motyw raczej znany, ale wyszło ciekawie :)

 

Klikam i pozdrawiam!

Kto wie? >;

Dziękuje. Pozdrawiam :)

Mój pierwszy tekst w bibliotece. Poprawiło mi to humor na cały dzień. 

Hej!

 

– Ratunku… –Powiedziała kobieta, mdlejąc.

Spacja przed “Powiedziała”.

 

Szalone sny, które ostatecznie okazują się czymś więcej, niż tylko snami. Bardzo fajnie przemyślane, oglądałam kiedyś taki film, w którym bohater śnił o różnych rzeczach i później budził się z nimi, więc te sny też nie do końca były snami. ;)

 

Całość dynamiczna, momentami zabawna, podobało mi się. :)

 

Pozdrawiam,

Ananke

 

 

Dzięki. Pozdrawiam.

Chyba jestem zmęczony, bo nie załapałem przesłania tekstu. Rozbawiło mnie zdanie o kebabie, ale to w sumie tyle. Scena z nieudanym ślubem trochę trąci oklepanymi schematami, chociaż dialogi wyszły całkiem nieźle.

 

Powodzenia w konkursie!

Jak opisał mnie pewien zacny Bard: "Szyszkowy Czempion Nieskończoności – lord lata, imperator szortów, najwspanialsza portalowa Szyszunia"

Dzięki. Pozdrawiam. 

Nawet ciekawa historia. Bałam się zakończenia „to był tylko sen”, ale na szczęście to nie ten przypadek.

Gorzej z humorem. No, facet porozrabiał we śnie jak pijany zając. Ale czy któryś z tych numerów był zabawny? Może gadająca chihuahua, ale też nie do zerwania boków.

Fantastyka jest, acz pod tym względem to dopiero początek opowieści. Co dalej stanie się z narratorem? Jakieś szkolenia w świadomym śnieniu?

Fabularnie – zaczęło się mało obiecująco, ale później akcja się rozkręciła. Tylko czym jest DSW?

Bohater z potencjałem, bo ma jakiś dar, tyle że ten dar pozostaje tajemniczy.

Nie mam zastrzeżeń do języka.

Babska logika rządzi!

Raczej nie planowałem kontynuacji, choć myślałem, by napisać kontynuację. Jestem bardziej zajęty rozwijaniem swojego uniwersum. Dziękuję za komentarz, pozdrawiam.

Sympatyczne :)

Przynoszę radość :)

Dziękuje za komentarz. 

Jest specjalna kategoria snu, która nazywa się fałszywe przebudzenie (ang. false awakening). Wykorzystałeś to po mistrzowsku. Chylę czoła.

Uwielbiam sny, przed chwilą się o tym rozpisałem pod innym opkiem, więc żeby się nie powtarzać wskażę jedynie, że wiele wątków, które przyśniły mi się wprowadzam do swoich opowiadań np. płonący wrak autobusu czy rozsypane w błocie monety w najnowszym opku na forum.

Ale gdyby mi się przyśniło coś takiego, jak Twoje opko, posikałbym się ze szczęścia (żona by tego nie pochwaliła) :).

pzdr

zygi

teksty publikuję również na www.zygisonar.com

Nowa Fantastyka