
– Ja bym radził jednak jakoś zadbać o… – W momencie, gdy troll wypowiedział te słowa, rozległ się potężny ryk, który prawie powalił zarówno mówiącego, jak i tego, który słuchał. – …słuch – dokończył, poprawiając nauszniki.
– Poradzę sobie – odrzekł siwowłosy rycerz w powgniatanej, połatanej zbroi. Powiedział to wyjątkowo głośno, co świadczyło o uszczerbku, którego doznał w wyniku ogromnego hałasu.
Rycerz cofnął się do pozostawionego przy kępie drzew konia. Zwierzę fuknęło na swojego pana, rąbnęło kopytem w ziemię i próbowało go ugryźć.
– Cicho – rzucił, grzebiąc w jukach.
Po chwili wydobył z nich zawiniątko. Wyjął bochen chleba, wydłubał trochę miąższu. Ulepił z niego dwie niewielkie kulki i wetknął sobie do uszu. Koń potrząsnął łbem. Rycerz spojrzał na niego z politowaniem. Ulepił kolejne dwie kulki, tym razem większe. Przymierzył, następnie nie bez kłopotów upchnął je w końskich uszach.
– Sprytne – ocenił troll, wyciągając się na trawie. – Różnie to załatwiają, jeden taki to gów…
– Cicho – powiedział rycerz. – Łeb mnie boli, czas goni, a most w takim stanie, choroba jedna!
– Oj! Wypraszam sobie! – Troll uniósł się na łokciach, a jego małe oczka zapłonęły gniewem. – Toć nie moją rolą gonić takich jak ten. Ja swoją robotę robię, opłatę remontową pobieram, most utrzymuję w stanie należytym.
Rycerz machnął na to wszystko ręką. Śpieszył się. Nie w smak mu były dyskusje z każdym napotkanym nicponiem.
– A tak po prawdzie, ty wy, panie rycerzu, powinniście się z tym ancymonem, co się tam przy rzece rozsiadł, rozprawić. Wasz to fach, nie mój. Mnie most łatać, dbać o wiązanie, liny naprężać. – Wstał, a jego blade, porośnięte gdzieniegdzie brunatnym futrem cielsko zdawało się zbyt wielkie, żeby mogło się utrzymać na patykowatych nogach.
– Mnie się śpieszy, ja jestem najęty do czego innego – rzucił rycerz.
– To ja najmę tak samo! – zawołał troll. – Rzadko tu jakiś rycerz wita, a ja dobrze rycerskie kodeksy znam. – Uśmiechnął się przebiegle. – Nie możesz odmówić w potrzebie!
Rycerz pociągnął konia do mostu. Postanowił się nie denerwować, zignorować osobnika i ruszyć dalej.
– Rycerski kodeks, punkt szesnasty, mówi, że człowiekowi w potrzebie pomóc trzeba – wyrecytował koń. Potem parsknął.
Rycerz zatrzymał się, wzdychając głośno. Przeklęte bydlę.
– Widzicie! – Troll przeskoczył z nogi na nogę. – Dobry koń.
– Nie widzę tu żadnych ludzi – burknął rycerz. – Jesteś trollem.
– Podpunkt b precyzuje, że pod pojęcie człowiek podpadają wszystkie istoty, które człowieka w mowie i rozumowaniu przypominają – ciągnął koń.
Skaranie boskie z tym darmozjadem, pomyślał rycerz. Zdało mu się, że cała cnota cierpliwości ucieka z niego jak piach z dziurawego wora. Opanował się.
– Mówcież zatem – rzekł do trolla – któż jest ten ktoś, co się pod mostem zadomowił. O zapłacie pomówimy potem, gdy się już sprawa wyklaruje.
Troll przestąpił z nogi na nogę. Podrapał się po głowie, spojrzał w niebo, jakby tam szukał odpowiedzi.
– Zaczęło się, jakoś mi się zda, przy ostatniej pełni – zaczął – byłem wtedy trochę nieswój, bo w ramach opłaty beczułkę samogonu żem przyjął…
– Prędzej – pogonił go rycerz.
– Ja chętnym wysłuchać opowieści – wtrącił koń. – Nie godzi się bez zaznajomienia z sytuacją za sprawę brać.
– Ja się za sprawę biorę po swojemu. – Rycerz dotknął rękojeści miecza spoczywającego w pochwie. – Ale niech i będzie tak, jak mówicie. Opowiadajcie, ino w szczegóły nie wchodźcie tak jak chłop w babę po pijaku.
Troll skinął głową.
– Była późna noc, gdym się obudził i słyszę, a słuch mam dobry. – Wskazał swoje wielkie uszy. – Po ojcu, ma się rozumieć. – Napotkał spojrzenie rycerza i od razu wrócił do głównego wątku. – Słyszę, że ktoś się zbliża. Wóz. Myślę sobie, pewnie jakiś zabłąkany kupiec, który na noc do Wilijki zmierza. O! Wilijka jest za mostem godzinę jazdy. Szybko dotrzeć można. No i patrzę, ale widzieć, nie widzę już tak dobrze. Po ojcu, ma się rozumieć. Ale jak już blisko było, to złapałem kamień, mam tu taki w ręku pięknie się układający, a służący jako taka zachęta dla tych, co do funduszu remontowego dokładać się nie są skłonni. No i biorę ten kamień nad głowę, bo już widzę, że to jedzie taki, że trzeba go będzie przycisnąć.
– Kto? – zainteresował się rycerz.
– Kapłan. Jedzie na woziku, konik wesoło stawia nogę za nogą, kopytko za kopytkiem i ani myśli się zatrzymać, i tradycję uszanować. Tradycja to świętość. Stój! Mówię. On staje, a ja z kamieniem nad głową przed człowieczkiem się objawiam i od razu sprawę wykładam: na co idzie opłata, jaka jest wysokość i takie tam. Widzę, że chłop jest grubszy niż wyższy, a to z ugodowością w parze nieraz idzie. Dogadaliśmy się zaraz, ale gdy już opłatę uiścił i był się wybrał w dalszą drogę, to się jeszcze zatrzymał i zapytał, czy nie chciałbym od niego prezentu małego otrzymać.
Koń zarżał przeciągle.
– Śmiejecie się, panie rumaku, a mnie na wzmiankę o upominku oczy się zaświeciły i jakoś mi się na sercu zrobiło miło…
– Trafił nam się troll romantyk – wymruczał rycerz.
– Kapłan otworzył przede mną kufer, co na wozie miał. Zajrzeć kazał. To zajrzałem. A tam w kufrze jakieś ziarna, nasiona, pestki? Nie wiedząc, co z tym wszystkim począć, stałem jak wryty, a ten mnie popędzać zaczął, żebym jedno ziarenko sobie zabrał i zakopał w jakowymś miejscu, a na pewno coś mi wyrośnie. Dodał jeszcze, że to nie są zwykłe ziarna.
– I co zrobiliście? – zapytał rycerz.
– Wybrałem największe. Schwyciłem w palce, skłoniłem się i do kieszeni schowałem.
Troll pokiwał głową.
– Koniec? – upewnił się wojownik.
– A skąd! – żachnął się troll. – Teraz dopiero najlepsze, a zarazem najgorsze, nadchodzi. Bo ja to ziarno wziąłem i jak to się robi z ziarnami w ziemię wetknąłem.
– Wciąż nie widzę tu nic niezwykłego – upierał się rycerz.
– Już, już! Kapłan odjechał, a ja, wrzuciwszy ziarno do ziemi, czekałem. I doczekałem się bardzo szybko. Ledwie noc jedna minęła, a już przyczyna całego mojego nieszczęścia się objawiła. Bo oto zamiast ziarna był on. – Tu wskazał miejsce pod mostem, skąd wcześniej dochodził hałas.
– On? – zapytali razem koń i rycerz.
– Tak, on – zapewnił troll. – Żre więcej niż moja świętej pamięci mamusia, a ona mogła i konia, za przeproszeniem – tu skłonił się w kierunku wierzchowca – przy jednym posiedzeniu spałaszować. Ale on nie tylko je, ale dokuczać mi zaczął. Spać mi nie daje. Wydziera się, gdy tylko nogę na moście postawić. Wodą mnie chlapie, gdy już uda mi się oko zmrużyć. Utrapienie z nim tylko. Wynieść się nie chce.
– Kim jest ten on?
– Człowiekiem – rzekł troll – ale takim prawdziwym, z krwi i kości. Z legend, z podań, z mitów.
– Ludzi nie ma! – Rycerz splunął. – Dawnośmy się z nimi rozprawili. Za mojego dziada to było, gdy ostatnich przepędziliśmy za morze. Od tego czasu żaden na naszych ziemiach się nie pojawił.
– Kiedyż mówię, że człowiek prawdziwy. Mieszkam nad Klekotką od dobrych pięciuset lat, jeszcze Wilijki nie było, a most już, nie taki, co prawda, ale ledwie kładka, stał. Ludzie byli jeszcze wtedy i ja umiem rozpoznać, że to człowiek prawdziwy.
– I mówisz, że z ziarna się to wykluło? – zapytał rycerz.
– Przeklęte nasienie musiało być, a ten kapłan to pewnie jakiś czarodziej, albo inne bydlę.
– Wedle starożytnych pism człowiek, jako istota z mięsa i kości, rodzić się z ziarna nie powinien. To wbrew kulturze. – Wtrącił koń. – Wyjątkiem była niejaka obywatelka Calineczka, ale ta do małych ludzi należała. Ludzie rodzą się w paskudnym procesie, którego tutaj opisywać nie będę.
Wszyscy trzej skrzywili się. Koń zaś najbardziej.
– Trzeba coś na to zaradzić – zdecydował rycerz.
Skradał się. To znaczy, przykucnął na tyle, na ile pozwalała mu zbroja, która, choć zdezelowana i pordzewiała, w miejscach łączeń trzymała się wyjątkowo dobrze. Ostrożnie stawiał stopę za stopą. Miecz wyciągnął przed siebie, bo mimo iż nie zakładał, że będzie musiał go użyć w tym momencie, znał przecież dobrze rycerskie rzemiosło. Wgrany niegdyś pakiet oprogramowania oferował wiedzę sprzed wielu pokoleń, ale wciąż była ona wystarczająca.
– Widzę cię – odezwał się głos.
Rycerz zatrzymał się. Postanowił porzucić przykuc, gdyż uznał, że rozsądniej będzie zagrać inną kartą.
– Wiem, poczwaro – powiedział z pogardą. – Jestem rycerzem i to ja decyduję, czy mnie ktoś widzi, czy nie.
– Rycerz? – zapytał głos.
– Ostatnim rycerzem. Ale jak to mówią, liczy się jakość, nie ilość. – Rycerz czuł, że jego słowa brzmią dziś wyjątkowo dostojnie i pewnie. – Ale nie po to tutaj przyszedłem. Zostałem najęty do załatwienia pewnej sprawy.
– Myślałem, że chcesz mnie stąd wykurzyć – rzekł głos, a rycerzowi zdało się, że słyszy w nim ulgę.
– Można powiedzieć, że to jedno i to samo. Sprawy mają się tak: jeśli jesteś człowiekiem, to chciałbym, żebyś się poddał i razem udamy się do miasta, celem postawienia cię przed obliczem sądu i podjęcia dalszych kroków…
– A jeśli nie jestem? – Głos wydawał się zaciekawiony.
– No… to właściwie zrobimy tak samo.
– Brzmi to strasznie głupio. Czego was uczą w tych szkołach rycerskich? – Głos głosu zaczął irytować rycerza.
– Jestem samoukiem! Ale opanowałem wszelkie umiejętności tego fachu i żaden człowiek, nieczłowiek nie będzie mnie obrażał.
– Spokojnie, spokojnie – uspokoił go głos. – Może się jakoś dogadamy.
– Rycerze się nie dogadują! – wybuchnął rycerz.
– Tego nie wiesz. Jesteś jeden jedyny. To twoja decyzja, czy zrobisz tak, czy tak. Możesz to nazwać później cnotą rycerską, albo jakkolwiek inaczej, ale nikt nie powie, że się tak nie robi, skoro jesteś jeden. Ty ustalasz normy.
Rycerz musiał mu przyznać rację. Owszem, zrobiło mu się z tego powodu bardzo ambiwalentnie. Z jednej strony poczuł pewną wolność, która wynikała z możliwości kreowania wizerunku rycerstwa, a jednocześnie uczuł smutek, gdyż jego dzieło nie będzie kontynuowane. Bycie ostatnim ma swoje wady.
– Pokaż się – bardziej poprosił niż rozkazał rycerz.
Osobnik, który wyszedł zza kępy łopianu, przypominał człowieka, a przynajmniej tak się zdawało. Nie, żeby rycerz widział wielu ludzi, ale jednak twarde dane, zapisane na jego dysku, były twardymi danymi. Ciało wyglądało na zbudowane z tych wszystkich paskudztw. Jednak najdziwniejsze wrażenie sprawiał przyodziewek właściciela głosu. Na nogach miał jakby niekompletne buty, w których na górze były tylko dwa paski dziwnego materiału przyczepionego do podeszwy. Na nogach za krótkie spodnie, które odsłaniały kolana, a i rękawy koszuli sięgały tylko do łokci. Na głowie miał tylko resztkę włosów. A w uchu dostrzec można było dziwny biały przedmiot, który jednocześnie oplatał małżowinę oraz wnikał w głąb ucha. Mężczyzna – bo istotnie był to samiec – spoglądał w kierunku rycerza z zaciekawieniem.
– Jesteś człowiekiem?
Człowiek pokiwał głową.
– Czego się drzesz, gdy ktoś na moście staje? Trolla ponoć przeganiasz i żyć mu nie dajesz? Wszystko, co o was mówili, to prawda – stwierdził rycerz.
– Wszystko da się wytłumaczyć. Nie wiem jednak, czy…
– Czy zrozumiem? To pan chciałeś powiedzieć, panie człowiek?
Człowiek zamachał rękami.
– Nie, nie. Nic z tych rzeczy. Po prostu nie wiem, czy ma to sens. Bo widzisz, ja tu jestem tylko na chwilę. Właściwie już kończę swoją robotę i wracam do siebie.
– Do siebie? Jest was więcej?
– Ludzi?
Rycerz pokiwał głową.
– Tak, miliardy. Dokładnie nie wiem, ale na pewno ponad dziesięć miliardów.
Rycerz wiedział, ile to jest sto. Wiedział, ile to jest tysiąc. Mógł próbować uświadomić sobie też, ile to jest dziesięć tysięcy, bo największe miasta miały tylu mieszkańców. Miliard nic mu nie mówił, ale brzmiało, jakby to było dużo.
– Nieistotne – rzucił człowiek. – Już prawie skończyłem naprawę.
W tym momencie rycerz usłyszał, że w zaroślach za nimi rozgrywa się jakaś walka. Było słychać parskanie konia, tupanie kopytami, dzikie wrzaski trolla. Po chwili obaj wypadli z krzaków.
– Mówiłem, żebyś nie przeszkadzał – rzucił troll.
– To mój rycerz i to ja decyduję, czy…
Koń stanął jak wryty. Wpatrywał się w człowieka w dziwnym odzieniu.
– To ty? – zapytał koń.
Człowiek uśmiechnął się kwaśno.
– Istotnie, to ja – odparł. – Długo się nie widzieliśmy.
– Znacie się? – zapytał rycerz.
– Można tak powiedzieć. – Człowiek wyjął z kieszeni niewielkie urządzenie przypominające książkę, ale z dziwnymi guzikami. – Właściwie to od dawna, prawda, Creeper?
Koń zadrżał. Jego sierść zjeżyła się do granic możliwości.
– Tak jak mówiłem, jestem tu tylko na chwilę. Naprawię, co trzeba i znikam. A pan, panie Creeper idziesz ze mną. Dość pan szkód narobił. Kto by pomyślał, że to już trwa sześćdziesiąt lat.
– O czym on mówi? – zapytał rycerz, nic nie rozumiejąc.
– Właśnie – przytaknął troll.
Koń rozejrzał się dookoła, szukając drogi ucieczki. W końcu jednak westchnął i spuścił łeb.
– Rób pan, co uważasz – powiedział cicho. – Kończ waść, wstydu oszczędź.
Człowiek spokojnie podszedł do konia. Rycerz zamarł w oczekiwaniu. Miecz drżał mu w dłoni. Wojownik nie miał siły się poruszyć.
– Już dobrze – rzucił człowiek, głaszcząc konia po łbie. – Już dobrze. Przyszedłem naprawić, coś zepsuł, ale ciebie zabieram na zasłużoną emeryturę.
– Naprawdę? – zdziwił się koń.
– Kto by pomyślał – powiedział człowiek – najstarszy trojan, najstarszy…
Troll i człowiek nic nie rozumieli z bełkotu tego człowieka. Nic a nic.
– I nie skasujecie mnie? – upewnił się koń.
– A gdzie tam! – zapewnił człowiek. – Ludzie będą się bić, żeby cię odwiedzać, będą przeprowadzać wywiady, czeka cię sława. Wiesz, ile lat trwały poszukiwania? Przeszukiwaliśmy każdą grę, każdy świat, gdzie pojawiały się sygnały, że możesz tam być.
– Gra? – Rycerz skołowaciał.
– Kto by się spodziewał, że znajdziemy pana tutaj, w takiej niszy? Nikt. Jednak miałem nosa. Panie Creeper, zabieram pana. Niech pan się pożegna z tymi dwoma.
– Zabierasz mi konia? – zapytał rycerz.
– On nigdy nie był twój – rzekł człowiek. – Pamiętasz, jak go spotkałeś? Pamiętasz cokolwiek sprzed dnia, gdy dotarłeś do mostu i spotkałeś trolla?
– Pamiętam wszystko! – wrzasnął rycerz, aż zbroja zaklekotała. – Pamiętam…
Właściwie to niewiele pamiętał. Co robił wczoraj?
– A pan, panie trollu? – zwrócił się człowiek do trolla mostowego.
– Ja… ja… jestem tu od kilkuset lat – jąkał się troll. – Pamiętam, że… jestem tu od kilkuset lat… zanim powstała…
– Wilijka – dokończył człowiek. – Byliście tam kiedyś? Widzieliście kogoś stamtąd?
Usiłowali dać jakąś odpowiedź, ale okazało się to niemożliwe.
– A kapłan? A ziarno? – zapytał troll. – Był tu jakiś czas temu. To na pewno było!
– Kapłan, król, chłopski wóz, kupiec… – wymieniał człowiek. – W końcu też rycerz na swoim dzielnym rumaku. Ta sama sekwencja od lat. Ta sama pętla. To samo w kółko.
Rycerz i troll zaczęli poszukiwać w swojej pamięci wszystkiego, co pomogłoby im odeprzeć teorię człowieka.
– No dobra. – Człowiek cmoknął. – Czas na nas, panie Trojan – zwrócił się do konia. – Chodźmy.
– A co z nimi? – zapytał koń.
Człowiek westchnął. Podrapał się po głowie. Chwilę stukał w niby książkę.
– No dobra – powiedział. – Trzymajcie się, panowie.
W jednej chwili rycerz poczuł, że coś się zmienia. Jakby nagle ktoś poukładał mu w głowie wiele rzeczy. Zobaczył cel, od tak dawna przed nim ukryty. Są inne światy, pomyślał. Są inne światy! Uda się tam, ze swoim towarzyszem trollem. Uda się tam i dokona wielkich rzeczy.
– Trochę zmieniłem wasze ustawienia, wrzuciłem też większy świat. – Człowiek wydawał się zadowolony z siebie.
– Myślisz, że sobie poradzą? – zapytał Creeper.
– Na pewno – dodał człowiek, po czym złapał konia za uzdę i poprowadził do miejsca, z którego przed chwilą wyszedł.
Przejście było gotowe. Wielka brama otwierała się przed nimi. Wkroczyli w nią, by po ułamku sekundy zniknąć na zawsze.
Rycerz z trollem przez chwilę stali w milczeniu, po czym obaj ruszyli w kierunku drogi.
– Pamiętam, że miałem kiedyś konia – rzucił rycerz.
– Dobrego? – zapytał troll.
– Mówił – odparł rycerz.
– To dobrze?
– Nie do końca.
Przeszli przez most i ruszyli w kierunku Wilijki. Mieli tam zadanie do wykonania. Misję do odhaczenia. Mieli plan.
Pamięci Creepera – pierwszego robaka komputerowego.
W momencie, gdy troll wypowiedział te słowa rozległ się potężny ryk, który prawie powalił zarówno mówiącego, jak i tego, który słuchał.
Jak ryk mógł powalić kogoś na ziemię? Przecież to dźwięk.
– Cicho – rzucił, grzebiąc w jukach.
Wcześniej pisaleś coś o kępach drzew, a teraz o jukach, które są krzewami. Chyba nie zrozumiałem. Po za tym, dziwne połączenie. Fantasy jest zazwyczaj wzorowane na średniowiecznej Europie, a juki rosną wyłącznie w Ameryce.
– Jesteś człowiekiem?
Człowiek pokiwał głową
Za blisko siebie.
Czytało mi się bardzo dobrze. Taka lekka historia, będąca parodią, czy pastiszem fantasy. Przekomażanie się w dialogach przypominało mi styl Sapkowskiego, który bardzo lubię. Natomiast gderwily rycerz i gadający koń wzbudziły we mnie skojarzenia ze Shrekiem i Osłem xD
W momencie, gdy troll wypowiedział te słowa rozległ się potężny ryk, który prawie powalił zarówno mówiącego, jak i tego, który słuchał.
Jak ryk mógł powalić kogoś na ziemię? Przecież to dźwięk.
Dźwięk to fala ;) Przypomniałem sobie wszystkie filmiki w tym stylu: https://www.youtube.com/watch?v=lZuLAtVQX7k– Cicho – rzucił, grzebiąc w jukach.
Wcześniej pisaleś coś o kępach drzew, a teraz o jukach, które są krzewami. Chyba nie zrozumiałem. Po za tym, dziwne połączenie. Fantasy jest zazwyczaj wzorowane na średniowiecznej Europie, a juki rosną wyłącznie w Ameryce.
za sjp: juk «każdy z dwu połączonych ze sobą skórzanych worków służących do transportu bagażu na grzbiecie zwierzęcia jucznego»
– Jesteś człowiekiem?
Człowiek pokiwał głową
Za blisko siebie.
Tutaj nie upieram się. Jest to celowe, miało być humorystyczne. W stylu:
– Jesteś mordercą? – Morderca pokiwał głową.
Jeśli nie wyszło, to nie wyszło.
Pan_Ismael, dzięki za komentarz i cenne uwagi, bo nawet jeśli się z niektórymi nie zgadzam, postaram się następnym razem zwrócić uwagę, żeby może coś dodać w niektórych miejscach, żeby rozjaśnić sprawę. Cieszę się, że czytało Ci się dobrze.
Intrygujące, Czytałem z uśmiechem, a finał mnie zaskoczył. Nie tego się spodziewałem. Spodobało mi się. Powodzenia w konkursie. :)
Rycerz pokiwała głową. ← literówka chochlika
Przyszedłem naprawić, coś zepsuł, ale ciebie zabierał na zasłużoną emeryturę. ← jak wyżej
Powyższe, żeby był ważny klik. :)
@Koala75
Cieszę się i dziękuję za komentarz.
Już pędzę poprawić literówki. Wdzięcznym :)
@Pan_Ismael
A i zapomniałbym. Bardzo mnie mile połaskotał fakt, że w komentarzu wymieniłeś Sapkowskiego, Shreka oraz Osła ;) Serio. Szczególnie to, że o Sapkowskim wspomniałeś w kontekście dialogów.
Anonimie, mój błąd. Nie wiem, co mi się ubzdurało, że chodziło o rośliny. Nie napisałem również, że twist fabularny na końcu opowiadania mnie zaskoczył. Równiez życzę powodzenia w konkursie.
Zorientowałam się, że sprawa wiąże się z jakąś grą, ale o grach nie mam żadnego pojęcia, więc może nie wszystko do mnie dotarło, ale opowiadanie czytało się nieźle. Miejscami było nawet zabawnie. ;)
Wykonanie pozostawia nieco do życzenia.
Tu znajdziesz wskazówki jak zapisywać dialogi.
– … słuch. → Zbędna spacja po wielokropku.
Podrapał się po czuprynie… → Można podrapać się po głowie, ale nie po włosach, a czupryna to włosy.
Wskazał na swoje wielkie uszy. → Wskazał swoje wielkie uszy.
Wskazujemy coś, nie na coś.
Ale jak już blisko było to złapałem za kamień… → Ale jak już blisko było to złapałem kamień…
– A skąd! – Żachnął się troll. → Didaskalia małą literą.
Tu wskazał na miejsce pod mostem… → Tu wskazał miejsce pod mostem…
– Tak, on. – Zapewnił troll. → Zbędna kropka po wypowiedzi. Didaskalia małą literą.
…chciałbym, żebyś poddał się mi i razem udamy się do miast… → …chciałbym, żebyś poddał się i razem udamy się do miast…
– Rycerze się nie dogadują! – Wybuchnął rycerz. → Didaskalia małą literą.
…a i koszula sięgała tylko do łokci. → Koszula może sięgać do pasa, do ud, do kolan albo i do ziemi, ale do łokci moga siegać rękawy koszuli.
Miecz drżał mu w dłoni, ale nie miał siły się poruszyć. → Czy dobrze rozumiem, że miecz drżący w dłoni nie miał siły sie poruszyć?
Wiedzieliście kogoś stamtąd? → Literówka.
– Czas na nas, panie Trojan. – Zwrócił się do konia. → Zbędna kropka po wypowiedzi. Didaskalia małą literą.
Człowiek wydawał się z siebie zadowolonym. → Człowiek wydawał się z siebie zadowolony.
@regulatorzy, ogromnie jestem wdzięczny za każdą znalezioną wpadkę. Postaram się ograniczyć wszystkie “na”
Jeśli zaś chodzi o didaskalia, to przypomnę sobie zasady. Niby je znam, ale widać, że trzeba być bardziej czujnym.
Poprawiłem wszystko, ale tutaj się gubię:
Wiedzieliście kogoś stamtąd? → Literówka.
Help mi
No i cieszę się, że miejscami było, Twoim zdaniem, zabawnie.
Bardzo proszę, Anonimie. Cieszę się, że mogłam pomóc.
W sprawie zagubienia: napisałeś: Wiedzieliście kogoś stamtąd? a mnie się zdaje, że miało być: Widzieliście kogoś stamtąd?
regulatorzy, no tak!
Nie wiem dlaczego, ale w tym jednym przypadku skupiłem się na wyboldowanej części zdania i tam szukałem błędu Zaraz poprawiam
Anonimie, w moich łapankach wytłuszczone są cytowane zdania/ ich fragmenty. Słowo z usterką jest zawsze pozbawione wytłuszczenia i napisane kursywą.
Powodzenia! :)
W momencie, gdy troll wypowiedział te słowa rozległ się potężny ryk, który prawie powalił zarówno mówiącego, jak i tego, który słuchał.
Hmmmmmm. Przed "rozległ" na pewno przecinek, ale poza tym…
słuch. – Dokończył
Paszczowe: słuch – dokończył.
Powiedział to wyjątkowo głośno, co świadczyło o uszczerbku, którego doznał w wyniku ogromnego hałasu.
Mmmm…
Rycerz, który przed chwilą postawił nogę na moście, cofnął się do pozostawionego przy kępie drzew konia.
Nie jest to najzgrabniejsze zdanie.
Wyjął pajdę chleba, wygrzebał niewielki fragment z wnętrza.
Nie od razu załapałam, że chodzi o: Wyjął pajdę chleba, wydłubał trochę miąższu.
Ulepił z niego dwie spore kulki
Z pajdy? https://wsjp.pl/haslo/podglad/62568/pajda
Ulepił jeszcze dwie kulki, tym razem większe, sprawdzając z bezpiecznej odległości, czy się sprawdzą.
Spore to już duże, masz też powtórzenie: Ulepił jeszcze dwie kulki, większe, sprawdzając z bezpiecznej odległości, czy się zmieszczą.
Następnie nie bez kłopotów upchnął je do końskich uszu.
Następnie, nie bez kłopotów, upchnął je w końskich uszach. Albo wepchał do uszu.
– Sprytne – stwierdził troll
Ocenił.
powiedział rycerz dosadnie
A co w tym dosadnego? https://wsjp.pl/haslo/podglad/28142/dosadnie
wy, panie rycerzu powinniście
Wtrącony wołacz: wy, panie rycerzu, powinniście.
a jego blade, porośnięte gdzieniegdzie brunatnym futrem cielsko nadawało mu wygląd spasionego niedźwiedzia
Hmm. Wyleniałego raczej, skoro mówisz o futrze, ale ogólnie dziwnie brzmi ta fraza. W końcu to cielsko wygląda – niecielesne elementy trolla nie wyglądają.
zignorować delikwenta
wrrrrrrrr…
mówi że człowiekowi w potrzebie pomóc trzeba
Mówi, że. Powtórzenia celowe?
wyrecytował koń, parskając
Jednocześnie?
Przeklęte bydle
Literówka.
Podpunkt b sugeruje, że w nazwie człowiek mieszczą się wszystkie istoty, które człowieka w mowie i rozumowaniu przypominają – koń deklamował dalej.
"Sugeruje" to trochę mało, prawo musi być precyzyjne. A deklamuje się wiersz. Może tak: Podpunkt b precyzuje, że pod pojęcie "człowiek" podpadają wszystkie istoty, które człowieka w mowie i rozumowaniu przypominają – ciągnął koń.
Zdało mu się, że cała cnota cierpliwości ucieka z niego jak z piasek z dziurawego wora. Opanował się.
Hmmmm. Na pewno jest o jedno "z" za dużo.
zadane mu pytanie
"Mu" zbędne, ale w sumie można skończyć zdanie na "odpowiedzi".
Zaczęło się jakoś mi się zda przy ostatniej pełni
Zaczęło się, jakoś mi się zda, przy ostatniej pełni.
Było w noc późno
Hmm.
Po ojcu ma się rozumieć.
Po ojcu, ma się rozumieć.
od razu wrócił na odpowiedni tor opowieści
Po polsku wraca się raczej do głównego wątku, co dodatkowo załatwia sprawę anachronicznej metafory kolejowej.
widzieć nie widzę już tak dobrze
Widzieć, nie widzę już tak dobrze.
Ale jak już blisko było to złapałem kamień
Ale jak już blisko było, to złapałem kamień.
co do funduszu remontowego dokładać
Co się do funduszu remontowego dokładać.
konik wesoło przestępuje z nogi na nogę
Mmm, ale to się robi w miejscu: https://wsjp.pl/haslo/podglad/74165/przestepowac/5189657/z-nogi-na-noge
z ugodowością
Ten troll gdzieś studiował :D
mnie się na wzmiankę o upominku oczy zaświeciły
Nie dawałabym tu "się", chociaż…
Troll pokiwał głową, jakby potwierdzając swoje słowa.
Hmm. Jakby na potwierdzenie swoich słów?
ja wrzuciwszy ziarno do ziemi, czekałem
Ja, wrzuciwszy ziarno do ziemi, czekałem.
Ledwie noc jedna minęła, a już przyczyna całego mojego nieszczęścia się objawiła.
Przesadzasz trochę z tą stylizacją.
przy jednym posiłku
Lepiej: za jednym posiedzeniem.
Od tego czasu, żaden
Tu bez przecinka. A do jakiego gatunku należy rycerz? Elf? (swoją drogą, kurczę, proszę mi nie grzebać w biurku XD)
nie taki co prawda
Nie taki, co prawda.
to to
Kurczę, wiem, że coś tu powinno być, ale przecinek czy myślnik? Tego nie pomnę… teraz ja gadam jak troll :(
bydle
Literówka, drugi raz taka sama, więc uważaj.
jako istota z mięsa i kości rodzić się z ziarna nie powinien
Hmmm. Chyba: jako istota z mięsa i kości, rodzić się z ziarna nie powinien.
To wbrew kulturze.
A co to ma do kultury? https://wsjp.pl/haslo/podglad/3479/kultura
Ludzie rodzą się w paskudnym procesie, którego tutaj opisywać nie będę.
A konie rozmnażają się drogą inwencji literackiej, bez etapu płciowego? XD
która choć zdezelowana i pordzewiała
Która, choć zdezelowana i pordzewiała.
bo mimo iż nie zakładał, że będzie musiał go użyć w tym momencie, znał przecież dobrze rycerskie rzemiosło
Uparli się z tym "mimo iż": bo choć nie zakładał, że będzie musiał go użyć, znał przecież dobrze rycerskie rzemiosło.
Wgrany niegdyś program oferował wiedzę sprzed wielu pokoleń, ale wciąż była ona wystarczająca.
Wut. Rycerz-robot? :D Program niczego nie oferuje, ale jak to poprawić, dalipan, nie wiem.
Postanowił porzucić przykuc, gdyż uznał, że rozsądniej będzie zagrać na innej karcie.
Zagrać inną kartę, ale zdanie jest ogólnie dość udziwnione.
powiedział z pogardą
Aliteracyjne.
Rycerz czuł, że jego słowa brzmiały dziś wyjątkowo dostojnie i pewnie.
Ale już przestały brzmieć?
żebyś poddał się i razem udamy się do miast
Szyk, literówka: żebyś się poddał i razem udamy się do miasta.
zweryfikowania twojej tożsamości
:(
Głos głosu
Hę?
opanowałem wszelkie przymioty tego fachu
https://wsjp.pl/haslo/podglad/61769/przymiot Przymiotów mógłby ewentualnie nabrać.
albo też jakkolwiek inaczej
Po co "też"?
Ty ustalasz normy.
Gdyby to nie miało być śmieszne, ale bym Cię przemaglowała :D
zrobiło mu się z tego powodu bardzo ambiwalentnie
… przyklej to na pralkę :P
Z jednej strony poczuł pewną wolność, która wynikała z możliwości kreowania wizerunku rycerstwa, a jednocześnie uczuł smutek, gdyż jego dzieło nie będzie kontynuowane.
Hmm. Trochę… trochę jednak łopata.
Osobnik, który wyszedł zza kępy łopianu przypominał człowieka
Osobnik, który wyszedł zza kępy łopianu, przypominał człowieka.
Nie, żeby widział wielu ludzi
Tylko że podmiotem domyślnym jest osobnik…
jednak twarde dane były twardymi danymi
Ale skąd one się wzięły?
właściciela głosu
Głosów nie nabywa się na targu :P
Na nogach miał jakby niekompletne buty, w których na górze były tylko dwa paski dziwnego materiału przyczepionego do podeszwy.
Hmm.
Na głowie miał tylko resztkę włosów.
A robo-rycerze to włochaci są? :)
Wszystko, co o was mówili to prawda
Wszystko, co o was mówili, to prawda.
To chciałeś powiedzieć panie człowiek?
Wołacz: To pan chciałeś powiedzieć, panie człowiek?
Dokładnie nie umiem określić liczby
Zamiast normalnie powiedzieć: dokładnie to nie wiem.
wiedział ile to jest sto
Wiedział, ile to jest sto. I analogicznie w następnych zdaniach.
bo największe miasta miały tyle ludzi
A podobno ludzi nie ma? Najprościej to poprawić tak: bo największe miasta miały tyle mieszkańców.
brzmiało jakby
Brzmiało, jakby.
usłyszał, że w zaroślach za nimi rozgrywała się jakaś walka
Rozgrywa, bo c.t.
próbując zachować dobrą minę do złej gry
? https://wsjp.pl/haslo/podglad/1530/ktos-robi-dobra-mine-do-zlej-gry
prawda Creeper
Wołacz: prawda, Creeper.
A pan, panie Creeper idziesz ze mną.
A pan, panie Creeper, idzie ze mną.
Dość już pan szkód narobił. Kto by pomyślał, że to już trwa sześćdziesiąt lat.
Jedno "już" bym wycięła – lepiej pierwsze.
zapytał rycerz, nic nie rozumiejąc
Tłumaczysz jak tłumokom :P
Koń rozejrzał się dookoła, jakby szukając drogi ucieczki.
Może: jakby szukał?
zaczął człowiek
Zacząć, to on już dawno tę rozmowę zaczął.
najstarszy trojan
… wut.
Wiesz ile lat
Wiesz, ile lat.
Każda gra, każdy świat, gdzie pojawiały się sygnały, że możesz tam być, były przeszukiwane.
Źle wypada ta strona bierna.
– Gra? – rycerz skołowaciał.
– Gra? – Rycerz skołowaciał.
Człowiek zignorował go.
Kto by się spodziewał, że znajdziemy cię tutaj
To są na "ty" czy na "pan"?
w takiej niszy
… rozumiem, że chodzi o niszową grę, ale dla porządku: https://wsjp.pl/haslo/podglad/4514/nisza
Pamiętasz cokolwiek sprzed dnia, gdy dotarłeś do mostu i spotkałeś trolla?
Hmm.
Pamiętam wszystko! – Wrzasnął
Paszczowe.
Nie bardzo umiał w sobie odnaleźć wspomnienie.
Hmm.
– A pan, panie trollu? – Zwrócił się
Paszczowe: https://fantazmaty.pl/pisz/poradniki/jak-zapisywac-dialogi/
wydeklamował troll
Nie. Nie wydeklamował. Jąkał się, zacinał, i nie do rymu: https://wsjp.pl/haslo/podglad/58947/deklamowac
Rozdziawili gęby, usiłując dać jakąś odpowiedź, ale okazało się to niemożliwe.
Pewnie, skoro szczęki im zwisały do samej podłogi ;)
Rycerz i troll zaczęli poszukiwać w swojej pamięci wszystkiego, co pomogłoby im odeprzeć teorię człowieka.
Dziwne zdanie.
Zobaczył cel, który od tak dawna był dla niego ukryty.
Hmmmmm. Zobaczył cel, od tak dawna przed nim ukryty.
Trochę zmieniłem wasze ustawienia, wrzuciłem też bardziej rozległy świat.
Trochę wam zmieniłem ustawienia, wrzuciłem też większy świat.
Człowiek wydawał się z siebie zadowolony.
Człowiek wydawał się zadowolony z siebie.
, by pokazać się rycerzowi
Zbędne.
Rycerz z trollem stali otumanieni przez dobrą minutę,
Hmm.
Wiesz, to jest sympatyczne, choć trochę pogmatwane. Ale śmieszne – nieszczególnie. Co tu dużo mówić… No, miło się czytało.
Jak ryk mógł powalić kogoś na ziemię? Przecież to dźwięk.
Jak każdy dźwięk, ryk jest wibracją. Mógłby. Zresztą czasami coś jest takie głośne, że paść można.
Tarnino, Twoja działalność jest bezcenna!
Zgodziłem się z większością Twoich uwag, poprawiłem.
Zostawiłem świadomie niektóre zdania, które Twoim zdaniem, brzmią dziwnie.
Został “właściciel głosu” i “Głos głosu”, które choć dziwne, mają za zadanie nadać odrobinę śmieszności całej sytuacji. “Głos głosu” wziął się stąd, że wcześniej postać człowieka nazywana była niejako Głosem.
Ależ Ty wykonujesz dobrą robotę. I przyznam, że przez moment wystraszyłem się tego, że zaznaczyłaś tak dużo (pewnie mogłabyś więcej – nie chcę kusić), ale potem wyobraziłem sobie redaktorkę-korektorkę Tarninę i już zaakceptowałem los autora.
Dziękuję serdecznie i cieszę się, że miło się czytało ;)
Szczerze, to tekst nie jest specjalnie śmieszny, a kontekście tego konkursu to poważny zarzut. I mam też wrażenie, że zaskakujące zwroty akcji są mniej zaskakujące w momencie, kiedy w całym tekście realizm odgrywał mało znaczącą rolę, bo czytelnik ma świadomość, że zasady są niejasne i może się wydarzyć cokolwiek. Może gdybyś próbował mnie przekonać, że to był prawdziwy fantastyczny świat, to reakcja byłaby inna.
– Żre więcej niż moja świętej pamięci mamusia, a ona mogła i konia, za przeproszeniem – tu skłonił się w kierunku wierzchowca – przy jednym posiedzeniu spałaszować.
Tu nie jest gębowe, więc kropka po przeproszeniem i tu z dużej.
Zabawna opowieść o fantasy, które okazało się być grą.
Może bez zrywania boków ze śmiechu, ale uśmiechów było całkiem sporo.
Bardzo mi się podobał pomysł tego opowiadania! Gadający koń, formuła gry, wszystko ciekawie splecione. Czyta się z przyjemnością. Humor lekki, ale wg mnie jest! Tarnina wyszukała większość razem z regulatorami, więc nawet nie tykam tylko klikam! :)
“Głos głosu” wziął się stąd, że wcześniej postać człowieka nazywana była niejako Głosem.
Hmmm, no, w sumie. Ale wtedy drugi "głos" dałabym dużą literą, żeby było widać, że pełni rolę imienia.
Dziękuję serdecznie i cieszę się, że miło się czytało ;)
@freki, no nic nie poradzę. Tyle mi tej śmieszności starczyło
A tak już zupełnie serio, to z humorem już tak jest, że trudno go oddać. Są tacy, którzy sobie radzą lepiej, no i jestem ja, który sobie radzi tak, jak umie.
Co do świata, chyba przy tym tekście nie było mnie stać na wiele więcej. Trudny to konkurs, tak uważam.
Dzięki za komentarz!
@Ambush, dziękuję za znalezienie błędu. Zaraz poprawię.
Cieszę się, że znalazłaś przyjemność w czytaniu
Edit: Ambush, nie poprawię To jest wtrącenie i wydaje mi się – pewnie Tarnina utwierdzi mnie w tym przekonaniu – że jest dobrze.
@JolkaK, dziękuję za komentarz i dostrzeżenie humoru
Tak, Tarnina zrobiła dobrą robotę.
@Tarnino, tak, głos stanie się Głosem!
Witaj. :)
Zabawna i lekka opowieść, pełna ciekawych pomysłów oraz niespodziewanych zwrotów akcji.
Osobne brawa za jeden z moich ulubionych cytatów z “Potopu”. :)
Klik, powodzenia w konkursie, pozdrawiam serdecznie. :)
Edit, a za to normalnie masz serducho ode mnie, Anonimie, bo podpisuję się tymi obiema ręcami :
A tak już zupełnie serio, to z humorem już tak jest, że trudno go oddać. Są tacy, którzy sobie radzą lepiej, no i jestem ja, który sobie radzi tak, jak umie.
Co do świata, chyba przy tym tekście nie było mnie stać na wiele więcej. Trudny to konkurs, tak uważam.
A kto powiedział, że łatwy? To tylko sowizdrzały i lekkoduchy myślą, że rozśmieszanie jest takim lekkim kawałkiem chleba!
A kto powiedział, że łatwy? To tylko sowizdrzały i lekkoduchy myślą, że rozśmieszanie jest takim lekkim kawałkiem chleba!
Pełna zgoda, Tarnino. Każdy konkurs dla kogoś może okazać się arcytrudnym. :) Nie znaczy to jednak, że zakazanym/zabronionym. :) Ważne, aby starać się podejmować ryzyko i próbować swoich sił, jeśli tylko się zechce. :) Stali mistrzowie w tej samej dyscyplinie na dłuższą metę bywają po prostu nudni (nawet dla siebie samych). :)
A gif przecudny.
Nie znaczy to jednak, że zakazanym/zabronionym. :)
A co ma jedno do drugiego? Po prostu – nie bierze udziału w wyścigu pływackim ten, kto nie wierzy, że umie pływać. A jeśli bierze, to niech się nie dziwi, że tonie.
Ba! Tak powiedzieć najłatwiej. :) Każdy wierzy. Wierzy w cud. Na tym polega potęga wiary. A humor, o którym tu dyskutujemy, to pojęcie nader względne. :) Każdego śmieszy coś innego. :) Ważne, aby próbować przełamywać stereotypy i pokonywać własne granice, słabości. Aby wierzyć. :) Zlinczować kogoś tylko za podejmowanie próby (choćby mizernej i słabej)? Nieee… tak się nie godzi. :)
“Wiara” to pojęcie wieloznaczne. A linczować nikt tu nie chce – po prostu szczerość, w naszym klubie, to norma
Jak najbardziej – szczerość. :) Każdy konkurs, nawet wspomniane zawody pływackie, ma swoje kwalifikacje/wymogi wzięcia udziału. Nie dopuszcza się tych, którzy nie pływają, bo faktycznie by utonęli. :) Skoro są tu publikowane prace z konkursowym tagiem, to znaczy, że podstawowe wymogi regulaminowe zostały spełnione. :) A humor każdy rozumie inaczej, dla każdego inna rzecz jest śmieszna. I bardzo dobrze. :) Ważne, aby konkurs (szczególnie, a może – tym bardziej – FUN :) ) przynosił radość, satysfakcję i przyjemność – poza Szacownym Jury i Szanownymi Komentatorami – także samym Uczestnikom. :)
@bruce, uczestnik może mieć radość, satysfakcję i przyjemność także z tego, że się czegoś uczy, gdy ktoś mu pokazuje, gdzie jeszcze musi się douczyć Ja tak sobie wybrałem. Przyjmowanie krytyki nie jest łatwe, ale warto zawsze pamiętać, że każdy pisze o tekście, nie o nas. Tekst zawsze można poprawić (albo wywalić).
Co do humoru, to tak jak pisałem wcześniej, jest niezwykłą sztuką, umieć rozbawić innych. Nie można wszystkich na raz. Bo mamy inną wrażliwość.
Ja też traktuję konkursy jak wyzwanie. Trochę jak walkę z samym sobą, bo nie ma większego przeciwnika, z którym się mierzyłem niż ja sam
Skoro są tu publikowane prace z konkursowym tagiem, to znaczy, że podstawowe wymogi regulaminowe zostały spełnione. :)
Znalezienie dziury logicznej w tej argumentacji pozostawiamy jako ćwiczenie dla czytelnika
uczestnik może mieć radość, satysfakcję i przyjemność także z tego, że się czegoś uczy
I to bardzo dobrze o nim świadczy
@bruce, uczestnik może mieć radość, satysfakcję i przyjemność także z tego, że się czegoś uczy, gdy ktoś mu pokazuje, gdzie jeszcze musi się douczyć
Ja tak sobie wybrałem. Przyjmowanie krytyki nie jest łatwe, ale warto zawsze pamiętać, że każdy pisze o tekście, nie o nas. Tekst zawsze można poprawić (albo wywalić).
Anonimie, zawsze tak jest, to oczywista oczywistość. :)
Nie mam na myśli pisania, że tekst moim zdaniem nie jest śmieszny, mam na myśli pisanie, że tekst nie jest śmieszny, więc po co był zgłoszony.
Krytyka tekstu zawsze działa na korzyść, to też znana prawda. :) I tego nie podważam, skądże! :) Krytyka twórcza uskrzydla. :)
Jeżeli jednak można – jako Autor – napisać w Przedmowie/Komentarzach (przykłady przypadkowe): “wiem, że to nie jest tekst bizarro, ale go jednak zgłaszam”, “nie umiem erotyków, mimo to biorę udział”, “jestem kiepski z sf, ale spróbuję”, czemu tutaj nie można po prostu spróbować?
Skoro potrzeba aż tylu wyjaśnień, nie mają one najmniejszego sensu. :) Pasuję. :)
Powodzenia, Anonimie, raz jeszcze pozdrawiam. :)
Miło, że wspomniałeś o możliwości usunięcia tekstu. :)
Jeżeli jednak można – jako Autor – napisać w Przedmowie/Komentarzach (przykłady przypadkowe): “wiem, że to nie jest tekst bizarro, ale go jednak zgłaszam”, “nie umiem erotyków, mimo to biorę udział”, “jestem kiepski z sf, ale spróbuję”, czemu tutaj nie można po prostu spróbować?
Hmmm. Można napisać, co się chce. Ale czy to dobrze, tak pisać? Zerknij: https://www.fantastyka.pl/publicystyka/pokaz/66842849
Pass. :) Jak mawiał mój Dziadek: “Bylebyśmy tylko zdrowi byli!”.
Hmmm. Można napisać, co się chce. Ale czy to dobrze, tak pisać?
Ja myślę, że im mniej przedmowy/wstępu, tym lepiej. Dla tekstu, dla autora, dla czytelnika. Ale to moje ;)
Po pierwsze – było zabawne. Zarówno w dialogach, jak i w opisach.
Po drugie – zagadka już na samym początku, zachęcająca do czytania.
Po trzecie – pomysłowe rozwiązanie zagadki, zwrot fabularny.
Mam wrażenie, że za wcześnie pojawił się twardy dysk rycerza. Sugeruje to, że rycerz od początku wie, że żyje w matrixie. Mogę sobie wyobrazić robo-rycerza, ale czy wtedy cały świat wokół nie powinien mieć więcej akcentów “cybernetycznych”? Takie bajki robotów?
Dobre opowiadanie, jedno z tych, które zapamiętam!
Nie znaczy to jednak, że zakazanym/zabronionym. :)
A co ma jedno do drugiego? Po prostu – nie bierze udziału w wyścigu pływackim ten, kto nie wierzy, że umie pływać. A jeśli bierze, to niech się nie dziwi, że tonie.
Wyścigi bywają różne. Czasem liczy się po prostu dotarcie do mety. Gdyby wszyscy myśleli “nie wygram, to po co startować” imprezy sportowe stałyby się bardzo elitarne i nudne.
Miło jest podać rękę (brzytwę ) tonącemu, albo nauczyć go pływać :)
Gdyby wszyscy myśleli “nie wygram, to po co startować” imprezy sportowe stałyby się bardzo elitarne i nudne.
Łooojejuuuu… profesjonalizacja sportu. Duży temat. Nieciekawy temat. Albo się bawimy, albo na tym zarabiamy, takie jest, w skrócie, moje zdanie :) Ale w zawodach pływackich jakoś nikt nie startuje na rowerze, nie?
Miło jest podać rękę (brzytwę
) tonącemu, albo nauczyć go pływać :)
Miło, aczkolwiek czas nie guma, budzik nie sanki, a my byśmy też chcieli się pochlapać :D
Ale w zawodach pływackich jakoś nikt nie startuje na rowerze, nie?
Cóż, pod patronatem Red Bull-a wszystko może się zdarzyć. Albo taki triatlonista, który przedawkował i zapomniał zsiąść z roweru…
Muszę jednak przyznać Ci rację, Tarnino, akurat w basenie słabo się pływa, jeśli na torze znajduje się zbyt dużo osób. Jeśli chce się to robić wyczynowo, to fajnie jest mieć tor dla siebie. Nawet w maratonach, w których ścisk biegaczom aż tak bardzo nie przeszkadza, są limity czasowe, co wynika najczęściej z blokowania ruchu ulicznego, a nie cierpliwości organizatorów.
Czas jest łatwo zmierzyć, humor trudniej :)
@marzan, dziękuję za komentarz, cenne uwagi, dyskusję z Tarniną w tym wielce ważnym temacie
Czy rycerz wie, że jego świat to matrix? Niekoniecznie musi myśleć, że ten świat jest w pewien sposób sztuczny. Może zakładać, że takie elementy, jak dysk twardy to zwyczajny element świata po ludziach. Ale może być też zupełnie inaczej. Albo, jeszcze inaczej
Przeczytawszy.
Finkla.
Aha, uważam, że spokojnie można startować w konkursach, nawet jeśli nie jest się pewnym własnych umiejętności w danej dziedzinie. No bo jak inaczej się nauczyć, niż pisząc? A konkurs to dla wielu taki impuls, żeby jednak wyjść ze swojej strefy komfortu.
Czas jest łatwo zmierzyć, humor trudniej :)
W punkt.
Aha, uważam, że spokojnie można startować w konkursach, nawet jeśli nie jest się pewnym własnych umiejętności w danej dziedzinie.
Nie, nie, nie o to chodzi – jeśli nie jest się pewnym, to jedno, a jeśli jest się pewnym, że się ich nie ma – to co innego.
No bo jak inaczej się nauczyć, niż pisząc?
Prawdę rzeczesz! (Ujmując ją w pytanie retoryczne.)
Ale nawet jeśli człowiek jest pewien, że nie umie, a chce się nauczyć, to niech startuje. W konkursie przynajmniej więcej osób przeczyta, początkujący twórca dostanie więcej wskazówek.
I bynajmniej nie twierdzę, że to jest taki przypadek.
Hmmmmmmmmmmmm. Nie pomyślałam o tym.
Ale nawet jeśli człowiek jest pewien, że nie umie, a chce się nauczyć, to niech startuje.
W tym zdaniu wyboldowałem najważniejszą część
I bynajmniej nie twierdzę, że to jest taki przypadek.
Brzmi jak początek recenzji
Pozdrawiam
Wiesz, Anonimie, Żurki starają się nie zdradzać preferencji przed czasem. :-)
W tym zdaniu wyboldowałem najważniejszą część
Sęk w tym, że jeśli chce się nauczyć, to ma już jakieś pojęcie o tym, czego chce się nauczyć.
Sęk w tym, że jeśli chce się nauczyć, to ma już jakieś pojęcie o tym, czego chce się nauczyć.
Można to rozpatrywać na różne sposoby. Może chcieć się uczyć pisać, ale nie wiedzieć, czego mu potrzeba. Może chcieć się uczyć pisać i wiedzieć, czego mu potrzeba, ale wtedy nikt chyba nie musi mu tego pokazywać.
Dla mnie dużą wartością NF jest to, że pojawia się wiele perspektyw.
Wiesz, Anonimie, Żurki starają się nie zdradzać preferencji przed czasem. :-)
Muszę przyznać, że wychodzi Wam to całkiem dobrze
Może jeszcze zwyczajnie potrzebować wprawy…
Edytka: lata treningu. :-)
Może chcieć się uczyć pisać, ale nie wiedzieć, czego mu potrzeba. Może chcieć się uczyć pisać i wiedzieć, czego mu potrzeba, ale wtedy nikt chyba nie musi mu tego pokazywać.
Ale kiedy wie, czego mu potrzeba, to potrzebuje wiadomości, czy to osiągnął… I tak sama dowiodłam, że nie mam racji. Bywa.
Aha, uważam, że spokojnie można startować w konkursach, nawet jeśli nie jest się pewnym własnych umiejętności w danej dziedzinie. No bo jak inaczej się nauczyć, niż pisząc? A konkurs to dla wielu taki impuls, żeby jednak wyjść ze swojej strefy komfortu.
Jestem tego samego zdania. :) Wielkie dzięki, Finklo. Pozdrawiam. :)
Hej!
ty wy, panie rycerzu
Literówka.
Myślałam, że to będzie typowe fantasy, a kiedy wrzuciłeś informację o człowieku z ziarna, rozbudziłeś ciekawość. Lubię, kiedy nie ma ludzi, więc tym bardziej się ucieszyłam. Jedynie troll jakiś zbyt mądry, tzn. zbyt mądrze rozmawiał. ;p
No i rycerz – hm, nie ma ludzi, a rycerz…
Pod koniec, kiedy nadszedł koń trojański jako wirus w grze – ooo, jakie to świeże i oryginalne! Dla mnie naprawdę pomysł super, zapadnie w pamięć, coś mało spotykanego i na pewno mocno nieprzewidywalnego.
Koniec taki nostalgiczny.
I pozwala na garść przemyśleń: czym są inne światy, skąd wiemy, że żyjemy w prawdziwym świecie, jaki byłby świat bez ludzi itp., otwierasz pytania tak, jak przy zaglądaniu do otwartego świata gry.
Jeśli chodzi o stronę komediową – hm, no nie uśmiałam się, ale było lekko, przygodowo, ciekawie. I to doceniam.
Pozdrawiam,
Ananke
bardziej poprosił(+,) niż rozkazał rycerz.
Dużo się tu wydarzyło, choć zaczęło się dość niewinnie. Fajne opko, lekkie, nieco baśniowe. Nie rozśmieszyło mnie, ale humor dostrzegłam. Ciekawy miałeś pomysł, Anonimie.
Powodzenia w konkursie.
Pozdrawiam
MG