
Na ekranie widać jedynie poruszające się usta, które wypowiadają jakieś słowa, ale nie potrafię ich zrozumieć. Gdybym umiał czytać z ruchu warg… Dostrzegam powtarzające się wzorce i czasem jestem prawie pewny, że odgadłem któreś ze słów, ale już po chwili gubię sens. Zupełna cisza towarzysząca nagraniu potęguje moją frustrację. Usta zapewne należą do kobiety, pokrywa je szminka, ale reszta twarzy pozostaje ukryta.
Co ona mówi? Co chce przekazać?
Przeglądam fora internetowe w nadziei znalezienia podpowiedzi i w końcu natrafiam na pewien trop. Nagranie krążące po sieci, o którym wspomina jeden z użytkowników wydaje się identyczne, jak to, które ja posiadam. Nawiązuję kontakt. Zadziwiające, że facet mieszka w tym samym mieście, co ja. Chce się spotkać. Mówi, że rozwikłał zagadkę. Podaje adres. Podrzędna kamienica. Mieszkanie na trzecim piętrze. Tam go znajdę.
Trzy-dwa-trzy.
Zapisuję w głowie i wychodzę na miasto. Po drodze obserwuję plakaty, które ktoś porozwieszał na murach i słupach. Kobiece usta, na początku milczące, potem szepczące, mówiące coś głośno, aż wreszcie szeroko rozwarte w krzyku.
Czy to dzieło mężczyzny, do którego zmierzam?
Znajduję kamienicę, o której mówił. Wchodzę po schodach i docieram pod wskazane drzwi. Stukam w nie w określony sposób. Trzy-dwa-trzy. Facet otwiera od razu. Wpuszcza mnie bez słowa. Niemłody, na nosie okulary, włosy związane w kucyk. W salonie zauważam włączony telewizor, a na ekranie usta. Te same, w które sam przez tak długi czas obsesyjnie się wpatrywałem. Prawie niewidoczny pieprzyk nad górną wargą.
Mężczyzna pokazuje mi kilka kartek zapisanych cyframi. Nic z tego nie rozumiem. Mówi, że na początku analizował wszystkie znane języki, próbując dopasować ułożenie warg do konkretnych dźwięków, ale to zaprowadziło go donikąd. Należało spojrzeć na sprawę inaczej. Mamy do czynienia z nowym alfabetem. Powtarzające się sekwencje są jak kod do drzwi, a bez rozszyfrowania klucza słyszymy jedynie bełkot. Kiedy jednak pytam go, czy znalazł ostateczne rozwiązanie i poznał treść przekazu, wzrusza bezradnie ramionami i kręci głową ze smutkiem. Przerosło go to. Wręcza mi swoje notatki, pragnąc bym je przestudiował i być może wreszcie w głowie któregoś z nas zapali się lampka i wykrzykniemy „Eureka!”, wyskakując z wanny i biegając nago po ulicach, świętując zwycięstwo rozumu nad materią. Zabieram kartki dla świętego spokoju, choć czuję, że i tak nic z tego nie pojmę. To wszystko, wizyta skończona.
Mężczyzna otwiera mi drzwi, wystawia głowę na korytarz i rozgląda się z obawą. Pyta, czy na pewno nikt mnie nie śledził. Dziwne, że wcześniej się tym nie zainteresował. Twierdzi, że nie wychodzi z domu od kilku tygodni, od momentu, gdy odkrył prawdziwą naturę Wszechświata. Panicznie boi się, że ktoś go zlikwiduje, bo wie za dużo, ale przecież nie może ukrywać się w nieskończoność. Musiał komuś pokazać swoje odkrycie, komuś zaufanemu, choć widzi mnie pierwszy raz w życiu, ale potrzebuje kompana, który wesprze go w tej misji. Wierzy, że jeśli będzie nas więcej, to w końcu ktoś rozwiąże tę zagadkę.
Po wyjściu na ulicę natrafiam na grupę kobiet. Nadchodzą z naprzeciwka, zwartym szykiem, początkowo myślę, że to jakiś protest, ale nie, wyglądają jak wojskowa kolumna. Wszystkie patrzą na mnie, ich spojrzenia są wrogie. Odwracam się i przyspieszam kroku. Ich regularny marsz zmienia się w trucht. Wbiegam do kamienicy mężczyzny, z którym niedawno rozmawiałem. Czuję, że pozwoli mi się schronić u siebie. Tłum kobiet wdziera się za mną do budynku. Nie pojmuję, o co w tym wszysztkim chodzi, ale skoro mnie ścigają, to w obliczu ich liczebnej przewagi, jedyne, co mogę zrobić, to uciekać. Próbuję przypomnieć sobie kod. Dwa-trzy-dwa? Jeśli się pomylę, tamten mnie nie wpuści. Szybko orientuję się, że nie będzie to potrzebne. Drzwi są uchylone. Czyżby jednak nie zależało mu tak bardzo na prywatności? Wchodzę do środka i przekręcam kluczyk. Tłum zaczyna dobijać się do drzwi. Z salonu dobiega rzężenie. Poza mną przebywają tam teraz dwie osoby. Jedną z nich jest mój nowy nowy znajomy, to z jego ust wydobywa się ten niepokojący charkot, drugą dusząca go kobieta. Patrzy prosto na mnie, lecz nie przestaje dokonywać aktu egzekucji. Czuję, że zaraz reszta jej towarzyszek wpadnie do środka. Panikuję i zamiast pomóc mężczyźnie, barykaduję się w łazience. Słyszę jak tłum wdziera się do mieszkania. Za chwilę dopadną także mnie i zamordują pod prysznicem. Szukam wzrokiem czegokolwiek do obrony, ale nie znajduję niczego odpowiedniego. Przez kilka minut po drugiej stronie panuje spore zamieszanie, a moje serce niepokojąco dudni, po czym wszystko cichnie.
Po pewnym czasie decyduję się wyjść. Otwieram drzwi, szykując się na to, że za nimi czekają na mnie potencjalne zabójczynie, ale nie dostrzegam nikogo. W salonie wciąż działa telewizor. Tłum wyparował. Mój niedawny towarzysz leży martwy na podłodze. Miał rację, załatwiły go. Czuję ciężar jego notatek w kieszeni i wolę się ich pozbyć na wypadek, gdyby stanowiły główny powód tego zabójstwa. Wyrzucam je do kosza na śmieci stojącego pod kamienicą. Jeśli ktoś mnie obserwuje, niech widzi, że mam gdzieś te rzekome odkrycia i nie zamierzam się tym zajmować. Wiele tygodni pracy poszło na marne.
To niczego nie zmienia. Nie czuję się bezpieczny. Powinienem raz na zawsze skasować tamto nagranie, ale mimo to po powrocie do domu ponownie je odpalam i wpatruję się w te tajemnicze usta, analizując wydobywające się przez nie hipotetyczne dźwięki i próbując zrozumieć to, czego pojąć się nie da.
Przeglądam fora internetowe w nadziei znalezienia podpowiedzi i w końcu natrafiam na pewien trop.
Moim zdaniem –> “z nadzieją na znalezienie” lub “w nadziei, że znajdę”.
Nagranie krążące po sieci, o którym wspomina jeden z użytkowników(+,) wydaje się identyczne, jak to, które ja posiadam.
Dodałabym przecinek.
Przerosło go to
Zmieniłabym szyk na: “To go przerosło”. Wtedy nacisk położony jest na “to”, czyli clou.
Wręcza mi swoje notatki, pragnąc(+,) bym je przestudiował i być może wreszcie w głowie któregoś z nas zapali się lampka i wykrzykniemy „Eureka!”, wyskakując z wanny i biegając nago po ulicach, świętując zwycięstwo rozumu nad materią.
Musiał komuś pokazać swoje odkrycie,
komuś zaufanemu, choćwidzi mnie pierwszy raz w życiu, ale potrzebuje kompana, który wesprze go w tej misji.
A to zdanie całkiem mi nie gra. Może zastanów się, czy to zaufanie jest tu niezbędne?
Z salonu dobiega rzęrzęnie.
rzężenie
Jedną z nich jest mój
nowynowy znajomy
Słyszę(+,) jak tłum wdziera się do mieszkania.
Powinienem raz na zawsze skasować tamto nagranie, ale mimo to po powrocie do domu ponownie je odpalam i wpatruję się w te tajemnicze usta, analizując wydobywające się przez nie hipotetyczne dźwięki i próbuj
ącę zrozumieć to, czego pojąć się nie da.
I proponuję “mimo tego”.
Ciekawe opowiadanie, wciągnęło mnie, choć tchórzostwo głównego bohatera ucięło całą intrygę właściwie w sekundę. Szkoda, że przestraszył się stada truchtających kobiet, bo chętnie dowiedziałabym się, co było dalej… ;)
Siema, fanthomas
Nie będę się rozwodził z interpretacją, dlaczego? Ponieważ uważam to za całkowicie zbyteczne. Akceptuję formę i treść takimi, jakie są. Nie będę szukał metafor, czym są usta kobiety, dlaczego coś gadają, ale nie wiadomo co. W formach tego typu najlepsze jest, że podejście (co artysta miał na myśli), piszący, nie ma uzasadnienia. Po kiego grzyba doszukiwać się odpowiedzi. Podoba mi się jako przekaz na tyle wyraźny, obrazowy, że mogę to sobie świetnie wyobrazić. Sprowadza się wszystko do podobnej sytuacji, kiedy stałbym przed obrazem abstrakcyjnym i doznawał estetycznych wrażeń, nie doszukując się w danej plamie barwnej kształtu nosa czy słonia.
Choć i tak fanthomasie uważam, że stać Cię na o wiele bardziej surrealistyczne światy i przyznam, że czekam na coś takiego w Twoim wydaniu, bo potencjał masz kosmiczny. Pozdrawiam, życząc Ci wielu inspiracji do dalszej pracy twórczej.
Klik ode mnie.
Witaj. :)
Sprawy techniczne już wypisała M.G.Zanadra, zatem ich nie powtarzam. :)
Genialny pomysł. Przez pewien czas kojarzyłam fabułę z obrazami dłoni z filmu “Poszukiwany, poszukiwana”. :) Ciekawe, jak kobiety znalazły adres mężczyzny. :) Teraz każdy z nas głowi się, co było na owych nieszczęsnych kartkach. :) I, czy bohater jednak odważy się po nie wrócić. :) Bo przecież usta nadal go intrygują. :)
Bardzo dobry, pełen niepokoju i zagadek tekst, brawka! :)
Klik, pozdrawiam serdecznie. :)
Pecunia non olet
M.G.Zanadra końcówka nie ucina intrygi, tylko ją wyjaśnia ;)
Hesket pewnie mógłbym pójść w coś bardziej surrealistycznego, ale jednak czasem wolę przystopować, choć wydaje mi się, że w tym opku i tak jest trochę surrealistycznego klimatu.
Bruce dzięki, chyba jednak narrator skupi się z powrotem wyłącznie na domowej analizie nagrania, choć kto go tam wie ;)
To chyba nostalgia, jedna wielka tęsknota za tamtymi czasami, tamtą modą, muzyką, stylem, życiem...
I ja dziękuję, pozdrawiam. :)
Pecunia non olet
Fanthomasie, w takim razie odezwał się we mnie głód na ciąg dalszy i zamącił mi w głowie. To raczej komplement, że nie chciałam rozstawać się z tekstem ;)
Pozdrawiam
Intrygujące. Chociaż lubię krótkie teksty, wolałbym dłuższy, w którym zamieściłbyś rozwinięcia i zakończenia otwartych wątków, ale to Twój szort. Pozdrawiam. :)
oczywiście, bardzo mnie to cieszy :)
To chyba nostalgia, jedna wielka tęsknota za tamtymi czasami, tamtą modą, muzyką, stylem, życiem...
Fanthomasie, opisałeś zdarzenie na tyle osobliwe, że nie udało mi się pojąć, o co tu chodzi. :(
…docieram pod… → Jedna spacja wystarczy.
Nie pojmuję, o co w tym wszysztkim chodzi… → Literówka.
…wpatruję się w te tajemnicze usta… → Zbędny zaimek.
Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.
Fajny tekst, choć nieco krótki. Przydałoby się rozwinięcie zaczętych wątków lub kontynuacja.
Hmmm. Bohater mnie nie przekonał. Taka niezdecydowana oferma. Kartki zdobyte ogromnym kosztem wyrzucił ze strachu, na wszelki wypadek właściwie, a potem dalej ogląda filmik. No, nie potrafię mu kibicować, przejąć się losem.
Babska logika rządzi!
Kurczę, lubię te twoje teksty. Są zawsze intrygujące, ciekawe i napisane dobrym, obrazowym językiem. I tym razem mnie nie zawiodłeś. Idę kliknąć.
Kto wie? >;
Ave, Fanthomasie!
Mam poważne wątpliwości, czy wszystko zrozumiałem (przynajmniej z tego, co dało się zrozumieć :P), ale czytało się całkiem fajnie. Szczególnie fragment z “eureką” i bieganiem nago spowodował, że mi się uśmiechnęło (chociaż ogólnie szort jest dość ponury i zdecydowanie nie ma charakteru komediowego).
Dobijam do biblioteki, pozdrówka!
Jak opisał mnie pewien zacny Bard: "Szyszkowy Czempion Nieskończoności – lord lata, imperator szortów, najwspanialsza portalowa Szyszunia"
Przeglądam fora internetowe w nadziei znalezienia podpowiedzi i w końcu natrafiam na pewien trop.
Można zastanowić się nad wyrzuceniem.
Nagranie krążące po sieci, o którym wspomina jeden z użytkowników [tu przecinek] wydaje się identyczne, jak to, które ja posiadam.
Po drodze obserwuję plakaty, które ktoś porozwieszał na murach i słupach.
Aliteracja, plus ta informacja o rozwieszaniu rozwadnia zdanie, to się rozumie samo przez się.
gdy odkrył prawdziwą naturę Wszechświata. Panicznie boi się, że ktoś go zlikwiduje, bo wie za dużo,
Powyższe wydaje mi się lekko sztampowe i napuszone, to nie wynika z tekstu.
Po wyjściu na ulicę natrafiam na grupę kobiet.
Aliteracja, sugeruję rozważyć “wpadam” jako bardziej dynamiczne i mniej związane z kontrolą nad sytuacją.
Na końcu masz bloki tekstu.
Otwieram drzwi, szykując się na to, że za nimi czekają na mnie potencjalne zabójczynie,
Nieładna zbitka.
Ciekawy klimacik, wciągające. Nie wiem czemu, ale podczas czytania przychodzą mi na myśl stare gierki z klimatem totalitarnym, jak Tekwar, Beneath a Steel Sky czy wreszcie Normality.
facebook.com/tadzisiejszamlodziez
Dobry tekst. Intryguje od samego początku. Krótkie, czasem urwane zdania tylko nakręcały u mnie ciekawość. Potem spotkanie, dynamiczna scena pościgu – tu widać wprawę. Całośc ładnie dopełnia końcówka z puentą.
Dla mnie to przykład, jak się pisze szorty, by zapadły w pamięci niczym wyjątkowy koncert fajerwerków. Gratuluję.
Won't somebody tell me, answer if you can; I want someone to tell me, what is the soul of a man?