- Opowiadanie: Jim - Traktat o łuskaniu smoczych łusek, czyli krótka rozprawa między trzema osobami, Smokiem, Wiedźmą a Paładymem którzy i swe, i innych przygody wyczytają, a takież i zbytki, i pożytki dzisiejszego świata

Traktat o łuskaniu smoczych łusek, czyli krótka rozprawa między trzema osobami, Smokiem, Wiedźmą a Paładymem którzy i swe, i innych przygody wyczytają, a takież i zbytki, i pożytki dzisiejszego świata

...wszelkiej sciencyi pełna, na różne tytuły jako na classes podzielona, mądrym dla memoriału, idiotom dla nauki, politykom dla praktyki, melancholikom dla rozrywki.

A jeśli chcecie poczytać raczej o Żabie (to też jest o Żabie, ale raczej zbyt na wyrost byłoby Żaba IV, jak pierwotnie stało w tytule), to można, można, owszem, można:

 

“Żaba”

“Żaba II: Zemsta nietoperza”

“Żaba III: Tombraider”

 

Dyżurni:

ocha, bohdan, domek

Oceny

Traktat o łuskaniu smoczych łusek, czyli krótka rozprawa między trzema osobami, Smokiem, Wiedźmą a Paładymem którzy i swe, i innych przygody wyczytają, a takież i zbytki, i pożytki dzisiejszego świata

 Żaba zakumkała gniewnie i ukryła się pod kamieniem.

Smok Longos, gad o głowie dużej i szerokiej, masywnej szyi i baryłkowatym tułowiu ziewnął, odsłaniając paszczę z kopą zębów. Machnął niedbale potężnymi skrzydłami, podmuchem wywracając tuzin niedojedzonych czaszek, mrugnął trzecią powieką, wyprężył łuskowany, ciemnobrązowy, pokryty czarnymi plamkami grzbiet i spojrzał na wróżkę z ukosa.

– Cóżeś tak k’mnie przybiegła, nie całkiem bosa?

– Narracja ci się z dialogiem kąsa.

– Co?

– Co?

– Co “co”?

– Chanel? Numer pięć?

– To już rzeźnia raczej – mruknął smok.

– Jak zżynać, to z najlepszych.

– Prrr!! Tak można zarżnąć najlepszy pomysł! A nawet spalić żart.

– Ty mi o stosach nie mów! – Wróżka skrzywiła się z niesmakiem i poprawiła skrzydełka.

Smok sapnął:

– Tak przy ludziach?

– Jesteś przecież smokiem? Kręcą cię skrzydełka? Własnych ci mało?

– Wolę piersi i udka. Skrzydełka mi się kojarzą z comiesięczną kobiecą przypadłością.

Smok spojrzał na gościniec.

– Widzę, że znów przysyłają do mnie konserwy. A tłumaczyłem, że od czerstwych rycerzy wolę dziewice. Ale przyznać muszę, piękny wierzchowiec pod nim.

Żaba westchnęła:

– Ten znowu o koniach.

Wróżka uniosła dłoń, by osłonić oczy od słonecznego blasku. Przez chwilę przyglądała się nadjeżdżającemu. Na wspaniałym gorącokrwistym białym rumaku zbliżał się rycerz w pełnej, lśniącej zbroi, którą zdobił herb z trzema rdzawej barwy lwami w białym polu. Te lwy znała aż za dobrze. Pogardliwie wydęła wargi i zawyrokowała:

– Ach, on. Bęcwał.

– Chyba Bucefał?

– Zakuty łeb.

– Piękny ogon.

– Polemizowałabym. Zresztą i tak nieużywany. To fanatyk.

– Hippiki?

– Nie musisz być wulgarny. Ale on nic z tych rzeczy.

Smok łypnął na nią żółtym ślipiem, z niedowierzaniem zamrugał trzecią powieką i wysyczał:

– Toś jak pień głucha?

– Nie, nie rucha. To waginosceptyk. Przecież mówię. Jakaż byłam ślepa…

– Głucha, nie ślepa. Ja nic o waginie nie rzekłem. Pytałem, czy to fanatyk jeździectwa.

– Raczej wędkarstwa. Choć kija nie zamacza. Świętoszek. Oby kark skręcił na tym zagruzowanym podjeździe do twej jamy. – Zmieniła temat – Właściwie, czemu wolisz dziewice? Na milę czuć patriarchalną szowinistyczną mizoginią.

– Widzę, że już zostałem osądzony. I odsądzony od czci i wiary.

– Kobieta ma być czysta aż do ślubu, a potem zmienić się w maszynkę do rodzenia? Ale przecież ty się z nimi nie rozmnażasz.

– Wręcz przeciwnie, ja je zjadam.

– Ale czemu dziewice?

– Bo matrony są za tłuste, a tłuszcz mi szkodzi na wątrobę. Poza tym kodeks zabrania w okresie ochronnym.

– Jaki niby kodeks, w jakim niby okresie? Do czego ty pijesz?

Żaba zarechotała i szepnęła wróżce na ucho:

– Pije krew menstruacyjną – i na wszelki wypadek ukryła się znów pod kamieniem.

– Łowiecki.

– Ło, panie, zapomniałam, żeś smok-góral, ale gdzie ty te owieczki widzisz? – spytała rozglądając się – Ale kierunek słuszny, warto, żebyś się na nie przerzucił!

– Nie wolno odławiać matek karmiących.

– Czyli musisz czekać, aż ostatnie młode wykarmią?

– Prędzej umierają. Lub stają się równie czerstwe jak rycerze.

– To paładym.

– Chyba paladyn?

– I kto tu głuchy jak pień? Paładym. Bo mu pała dymi. W sensie czacha. Zakuty łeb.

Rycerz rzucił, nie zsiadając z konia:

– Ktoś mnie tu obraża? Moje dobre imię szarga?

– Da się je bardziej zszargać?

– Milcz, wiedźmo!

– Jestem wróżką.

– Zła wiedźmo, wraża wróżko, nienawistna niewiasto, puchu marny, czy czymkolwiek jesteś, miałem nadzieję, że cię już nigdy nie spotkam i z pamięci wyrzucę, ale jako rzep się mojego ogona uczepiłaś.

– Ogona to raczej ty nie używasz. Chyba że końskiego. Albo krowiego, spod którego wypadłeś.

– Po prostu milcz, bom tu nie z twojej przyczyny, a tego smoka, co miastu zagraża.

– Tobie zagraża, że za chwilę cię obrzucę paskudną klątwą!

– Znam cię dobrze, Chloe, buzia ci się nie zamyka, język niewyparzony, przekleństwa na nim często goszczą, ale ja tu z powodu nie twego, a gadziego języka. Ty tylko wrzodem, on prawdziwym zagrożeniem!

– Ja zagrażam miastu? Niby jak? – zdziwił się smok. – Raczej sam jestem zagrożony! Ginący gatunek! Gdzie Greenpeace?

– Wyżerasz piękne dziewice!

– Dziewice, owszem, ale z pewnością nie piękne. Same brzydkie przysyłają. W smaku nie ma różnicy, ale jednak estetyka dania się liczy. Mam nie tylko wrażliwe podniebienie, ale też tkliwą naturę, a nikt tego nie docenia! Jak danie apetycznie spogląda z talerza, to od razu lepiej na duszy.

– Miasto przez ciebie wymiera!

– Jak to?

– Zżerasz jego najlepsze córy.

– Gdyby te były najlepsze, to lepiej, żeby wymarło. Ale tak nie jest. Nie znasz realiów. Dla brzydkich córek i dla ładnych trzeba jednako sposobić posag. Owszem, błyskotki lubię, ale posagów od rodziców mych przekąsek nie pobieram. Więc jak zjem brzydką, to mają więcej dla ładnej. Można więc powiedzieć, że reguluję potrójne E.

– Potrójne E?

– Ekologię, ekonomię i eugenikę. Dzięki mnie więcej dzieci wysokiej urody urodzą. Nie jest ci w tej blasze zbyt gorąco? Rozdziej się, a swobodniej pogwarzymy. A i konia chyba grzbiet już boli.

– Dafnis tych płyt nigdy nie zdejmuje. Widzisz tę rdzę w okolicach krocza? Nawet leje przez nie – zakpiła wróżka.

– To nie rdza, a mój herb. Trzy Lwy na tarczy.

– Trzy Lwy na tarczy. Dwa sra… – zaczęła wróżka, ale smok zdzielił ją skrzydłem.

– Za co?

– Nie słyszałaś o licentia poetica?

– O wolności twórczej?

– Nie, wręcz przeciwnie, o prawie autorskim. A chciałaś popełnić plagiat!

– To było na prawie cycatej!

– Chyba cytatu?

– Już lepiej chyba wiem, w czego jestem prawie! – odparła, poprawiając swoje wdzięki.

– Prawie Chloe gada, gadzie, choć wiedźma – wtrącił paladyn.

– Prawie, prawie to mnie wkurzyliście. A gdy jestem wkurzony, to mi łacno dym z nozdrzy idzie i klimat się psuje.

– Prawie prawię, ale prawiczek mnie bronić nie będzie! Jedź stąd, złam kark, zejdź z oczu.

– Klimat, klimatem, wiadomo że i z waszej winy ociepla się niemetaforycznie, ale ważniejsza rzecz inna, musisz odlecieć lub zginąć, smoku Szortosie!

– Jestem Longos! Z tym śliskim draniem, Szortosem nie mam nic wspólnego!

– Smok to smok. Mniejszy, większy, średni, wszystko jedno, proporcje są umowne, a granice zatarte. Longos, Szortos czy inny Quetzalcoatl, jeden pies.

– Lepiej to odszczekaj, byś za chwilę jak pies nie skomlał.

– Nieugiętym i nieulękłym, więc na nic pogróżki. Zbieraj się stąd, smoku, nim cię podziurawię włócznią!

– Nie odlecę, bo to zaburzy ekosystem. A zresztą, mi tu wygodnie. I tobie, wiedźmo Chloe czy tam wróżko, też oczywiście końcówki ogona nie oddam.

– Po co jej końcówka twojego ogona?

– Wierzy w przesąd, że gdy go sobie w…

– Nie twój zafajdany interes, rycerzyku! – przerwała. – Nie dociekaj, bo zamienię cię w żabę albo coś jeszcze bardziej bezużytecznego.

– To może być coś bardziej bezużytecznego od żaby? – zdziwił się smok.

Spod kamienia wyskoczyła rozeźlona żaba i wykrzyknęła:

– O wypraszam sobie! Bezużyteczna? To może sam muchy będziesz łapać? A pranie jak rozwiesisz bez żabek?

– Racja – zgodziła się wiedźma – żaby bywają pożyteczne. Bajki o nich piszą. Całe cykle opowiadań tworzą. Więc zmienię cię w coś o wiele bardziej bezużytecznego.

– Czyli w co?

– W reprezentanta najstarszego zawodu świata!

– W dziwkę? Taką jak ty?

– Nie, nie w dziwkę. W filozofa!

– To jest taki zawód? – zdziwił się rycerz.

– Tak, tak jest taki zawód – przyznał smok.

– Zawód dla rodziców. Dla otoczenia. Dla rodziny.

– To już wolę być dziwką.

– Uspokójcie się, dzieci – mruknął smok pojednawczo. – Widzę tu problem, a nawet konflikt tragiczny. Trzeba to jakoś rozwiązać.

– Konflikt?

– Różnicę interesów. Każde pragnie czego innego.

– Ja niczego nie pragnę! – oburzył się paladyn. – Jestem czysty jak łza i pozbawiony pragnień! A mój interes jest we zamknięciu! Prowadzi mnie światło, wiara i cnota!

– Chyba głupota, zabobon i ciemnota – wtrąciła się wiedźma. – Męczy mnie już ten debil!

Smok syknął jej do ucha:

– Spraw, niech zrzuci te blachy, a cię od niego jednym kłapnięciem szczęki uwolnię. W tej konserwie to się boję, że mi w gardle ością stanie.

– Jemu nic nie stanie, nie martw się. Lepiej mi ognisko rozpal. Żabo? Gdzie się podziała ta twoja ropucha? Żabciu? Żabeczko? Przynieś mi trochę wawrzynu, rośnie tu niedaleczko.

– Po co ci wawrzyn? Chcesz spleść wieniec laurowy? – zdziwił się smok.

– Nie potrzeba mi laurów! – wzniośle wykrzyknął rycerz. – Wystarczy, że prawość rozjaśnia me lica!

Chloe odebrała od Żaby laurowe liście i rzuciwszy je w ogień zanuciła:

– Ja z niecnego Dafnisa goreję przyczyny,

Przeciwko Dafnisowi palę te wawrzyny.

Sprawcie to waszą mocą, czarowne uroki,

Niech durny Dafnis do miasta powraca bez zwłoki!

– Chyba słabną twe zaklęcia, bo ja się do miasta nie wybieram, dopóki smok stąd nie odleci, lub nie zginie w pojedynku. Ciebie wolno puszczę, uciekaj do puszczy!

– Sama się puszczę!

– A puszczaj się, ile wlezie, lubieżna ladacznico, nie obchodzi mnie to! Słusznie prawią mędrcy, że ciało raz puszczone dalej puszcza się samo! Jam tu z przyczyny złego smoka, co okolicę terroryzuje!

– Zły to, owszem, jestem, coraz bardziej, bom głodny. Nie lubię tak kłapać dziobem po próżnicy. Może byśmy zagrali w jakąś grę?

– Jaką niby?

– Ty, wiedźmo, masz chyba karty?

– Owszem, ale do tarota.

– Zagrajmy w pokera.

– Kartami do tarota? To profanacja!

– Ja tu grę nie dla pustej rozrywki proponuję, a by nasz problem rozstrzygnąć.

– A co karty mają do naszego problemu?

– Stara zasada zarządzania głosi, że należy problemy rozbierać na mniejsze. A te mniejsze rozbierać dalej. Aż znikną.

– To nadal nie tłumaczy, jak się to łączy z pokerem.

– Poker też może być rozbierany!

– Jesteś poje…

– Pojednawcą? – Smok ogonem oplótł wróżkę, kneblując jej usta jego końcówką. – To chciałaś powiedzieć?

– Świnia! – wykrztusiła z siebie Chloe, z trudem wypluwając gadzi knebel – Zjeżdżaj z tymi obleśnymi mackami!

– Myślałem, że chcesz sobie właśnie tę końcówkę włożyć…

– Po odcięciu od reszty twego cielska i odpowiedniej magicznej obróbce, przerośnięty waranie!

– Jakoś mi się nie spieszy, by odcinać sobie cokolwiek. Ale dobrze, niech wam będzie, zagrajmy o to.

– O co?

– Mam tu parę szmaragdów. – Rzucił błyskotki przed siebie. – I całkiem zmyślną Żabę. Jeśli uda się wam wygrać ode mnie te błyskotki i Żabę, to spełnię życzenie tego, kto będzie miał błyskotek więcej. Jeśli wiedźma wygra, pozwolę jej odciąć końcówkę mego ogona. Jeśli wygra paladyn, odlecę poszukać innej jadłodajni.

– My nie mamy szmaragdów, by nimi licytować!

– Macie swoje ciuszki. To w końcu rozbierany poker.

– Zaraz, zaraz! – zaprotestował Dafnis – Ja się na taką rozpustę nie godzę! Ona lubi paradować po nagu, ale ja, jak kocham światło, tak światła do pewnych rejonów mojego niegodnego ciała nie dopuszczam!

– Dostaję niestrawności od waszego marudzenia. Wolicie, bym miasto spopielił? Nie będę z tobą walczył, rycerzyku, szkoda mi łuski brudzić, ale skoro z miasta cię wysłali, to pożałują afrontu, jaki mi uczynili.

– Jak to, nie chcesz ze mną walczyć? Stawaj!

– Nie i już. Może jak już miasto spalę, to gdy przylecę ponownie, skoro tak bardzo chcesz, z waszej dwójki zrobię pieczyste.

– Zaraz! – wyskrzeczała Żaba. – Nie waż się palić miasta, nie wiemy nawet, ilu tam jest ludzi!

– Jak to nie wiemy?

– Odkąd zjadłeś obu demografów, nikt tego nie zlicza.

– Zjadłem też wszystkich stu dwudziestu prawników, więc bez względu na liczebność populacji, żadne pozwy zbiorowe nam nie grożą. – Smok czknął i wypuścił nosem obłok bordowego dymu – Choć, jak widać, mam od tego gazy.

– Czemu zjadłeś demografów? – zdziwiła się wróżka.

– Wiedziałem, że o prawników nikt nie zapyta.

– Poborców podatkowych też zjadłeś? – spytał rycerz z nadzieją.

– Nie, przykro mi: śmierć i podatki są nie do ruszenia.

Wróżka poprawiła włosy i powiedziała:

– No dobra, jeśli świętoszek się zgodzi, to ja mogę zagrać o twój ogon, smoku. Tylko Dafnis ma więcej części zbroi niż ja ciuchów nie tylko na sobie, ale i w szafie.

– Nie szkodzi – powiedział smok – zagramy tak, że liczy się osobno góra i dół zbroi, może jeszcze hełm i buty. Masz zielony kubraczek, spódnicę, kozaczki i kapelusz, więc będzie sprawiedliwie. To co, rycerzyku, przyjmujesz zakład? – Longos wyciągnął ku paladynowi łapę.

– Stoi. – Dafnis uderzył stalową rękawicą w smoczy pazur.

– Akurat!

– Siedź cicho, wiedźmo. Nie twój interes, w jakim stanie jest mój interes. Kto tasuje?

– Zamierzasz grać z konia? Daj odpocząć rumakowi. Od razu poznałem przecież, jak szlachetne to zwierzę, i z jakiej mitycznej krainy pochodzi! Dajże mu więc odpocząć wreszcie i usiądź z nami przy stoliku.

– Stoliku? – zdziwił się paladyn – I skąd wiesz, skąd mój koń?

– Ma na myśli ten płaski kamień, pokryty runami – wyjaśniła Żaba. – A co do konia, nie drążyłabym. Konie to jego konik.

– Nie konik, a rumak! Będziecie tasowali na zmianę, bo mam za duże łapska – dodał smok.

– To jak będziesz grał?

– Żaba będzie mi podawać karty.

– Widać, że bez Żaby tu się nic nie uda, a mówiłeś, że taka nieprzydatna! – zaśmiała się wróżka i puściła do Żaby oko. – Babska sztama? Solidarność jajników?

– Wal się. Myślisz, że nie wiem, w ilu waszych dekoktach obok oka traszki używacie skóry żaby albo żabich udek?

– Ale tylko dla smaku! I tylko samców, przysięgam!

– Już lepiej nie przysięgaj, tylko rozdawaj!

– Jak licytujemy?

– Jeden szmaragd to jedna część ubioru.

– To ja podbijam.

– I ja!

– Jeszcze przed wymianą kart? Odważnie.

Chloe szybko straciła kapelusz i buty, a Dafnis hełm i górę zbroi.

– Hej, ale to niesprawiedliwe – wykrzyknęła z oburzeniem wróżka – on pod spodem ma drugą zbroję, babskie, stalowe bikini! Pieprzony trans!

– Trochę tolerancji! – zaapelował smok. – Nie żyjemy w średniowieczu!

– A gdzie?

– W wydumanym świecie fantasy, który zbytnio sensu nie ma.

– To nie zmienia faktu, że to bikini jest nieuczciwe! Ja pod kubraczkiem mam tylko koszulę!

– To nie bikini!

– A co?

– To pomoc, bym nie ulegał mrocznym pokusom. Męskie sutki to droga, przez którą diabli mogą zwieść najbardziej niewinnego chłopca, więc trzeba było je zamknąć.

– Serio? Nosisz pas cnoty? I sutki zamknięte na kłódkę? – Wróżka z niedowierzaniem pokręciła głową. – Jesteś bardziej perwersyjny niż myślałam!

– Nie szkodzi, grajmy dalej, robię się coraz bardziej głodny.

– Zaraz, zaraz, nie spytaliśmy o najważniejszą rzecz: a co będzie, jak to my przegramy? – spytała wróżka. – Wyczuwam coś bardzo złego.

– Złego? Zależy jak smakujecie. Po prostu zjem was. Rycerzyk mięsko wydaje się mieć przednie, ty ciut zbyt obfite udka, ale nie można przecież sobie całkiem tłuszczu odmawiać.

– Co? Ja niby jestem tłusta?

– Nie gniewaj się już. Jak wy to inaczej mówicie? Krągła? Puszysta?

– Czemu wcześniej nie powiedziałeś, że chcesz nas zjeść?

– Mówiłem, tylko nie słuchaliście. Gramy dalej?

– Ten strip-poker zaczyna przypominać ruską ruletkę!

– Daleko idące przypuszczenie. Ale zakładając, że w tym świecie jest gdzieś coś tak okropnego jak Rosja, wynaleziono już nie tylko broń palną, ale i rewolwery i grywa się w kulkę podskakującą na obrotowym kole i nazywa to ruletką, to tak, rzeczywiście, trochę przypomina to ruską ruletkę. Grajmy.

Szybko smok rozebrał wiedźmę, tak że pozostała jej tylko mała przepaska biodrowa, w której chowała intymne amulety. Chloe ze wściekłą miną zasłaniała piersi rękoma i gniewnie patrzyła na Dafnisa:

– Na co czekasz? Zdejmuj żelazne bikini, tylko ono ci zostało. Przegrałeś!

– Nie mogę! Nie mam do niego klucza.

– Jak to? To kto go ma?

– Mój mistrz. Komtur Zygfryd de Love.

– Chyba Löwe?

– Czy to ważne? Lewe lewe lewe loff loff loff loff. Żabo, mamy chyba gdzieś łom? Znajdź łom i wyłamcie kłódki tego pociesznego stroju cnoty!

– Chyba cioty – parsknęła Chloe.

– Zaraz! – wykrzyknął rozpaczliwie paladyn. – Przyznaj, smoku, że oszukiwałeś!

– Niby jak? To przecież wy tasowaliście i rozdawaliście karty.

– A czy czasem nie czytasz w myślach?

– Niestety, tu mnie masz, czytam i brzydzi mnie to, co tam znajduję.

– I nie bałeś się, że poznamy ten sekret?

– Właśnie go poznałeś i co z tego?

– Unieważniam grę! Trzeba uznać, że się nie odbyła!

– Chciałbym tak móc różne rzeczy cofnąć. Odzobaczyć. Szczególnie twoje wyobrażenia tego, co byś robił z wróżką, gdyby nie kłódki. To obleśne, prymitywne, a na pewno – bluźniercze. Fuj.

– O! Czyli rycerzyk bez skazy i zmazy ma brudne myśli? – zaśmiała się wróżka. – Jakie, smoku? Co czerpie z tego pustego czerepu?

– Nie widzisz, że on sobie z nami, wiedźmo, igra?

– Owszem, w karty. I wygrywa.

– Czytając w myślach? To kant!

– Zważywszy, jaki mętlik musi być w twoich, to mu współczuję.

– Przecież on wiedział, kiedy blefujemy!

– Dlatego nigdy nie blefowałam.

– Gra jest zatem nieważna, to oszustwo!

– Oszustwem jest to, że nie masz kluczyka do swojego bikini. Żabo, gdzie ten łom?

– Zaraz! – zaoponował paladyn. – Skoro już uparłaś się grać, mimo oszustw smoka, głupia babo, to zagrajmy raz jeszcze, bez gada – o te ostatnie części stroju, który mamy na sobie.

– Po co, skoro już przegrałeś?

– Powiedzmy, że osobno można liczyć pas na piersiach a osobno ten niżej.

– I kto tu oszukuje? Żabo, masz ten łom?

– Szukam. Zaraz znajdę, a wy zagrajcie jeszcze jedną partię.

– Niech będzie. Rozdawaj.

Ledwie jednak karty zostały rozdane, ciemna pradawna moc, a raczej szmoc, gęstymi strugami wypłynęła spod pokrytego runami stolika i rozlała się, przyćmiewając słońce i całe niebo.

– Co się dzieje? – zdziwił się smok.

– To twoja sprawka, wiedźmo? – spytał rycerz.

Na stolik wskoczyła Żaba i zaczęła rosnąć. Zaskrzeczała:

– Biedni głupcy! Durny smoku, debilny rycerzyku i kretyńska wiedźmo, cała wasza gra od początku była zaaranżowanym przeze mnie rytuałem! Rytuałem przywrócenia!

– Przywrócenia czego, Żabo?

– Nie jestem Żabą!

– A czym?

– Żabem! Płci męskiej! Ha! I przywrócę tu to, co anonimowa osoba będąca autorem tego idiotycznego świata i naszych przygód, zaniedbała!

– To znaczy co?

– Sens! Nie widzicie, jakie tu wszystko absurdalne? Bezsensowne dialogi, rachityczne opisy, papierowe postacie! Nie da się w świecie zanurzyć, bo odrzuca. Gdzie imersja? Gdzie fabuła? Gdzie porządek? Przez ten rytuał jesteście ze mną związani i będziecie mi służyć przy budowie nowego, wspaniałego świata! Nowego ładu!

Czarne niebo rozświetliły błyskawice, wyrywając z mroku przerażone twarze. Wśród huku gromów słychać było tylko upiorny rechot i rżenie konia.

– Nigdy! – wykrzyknął smok, ale Żab, większy teraz od człowieka, machnął tylko ręką i smok zastygł w bezruchu.

Paladyn wyciągnął z juków miecz i zakrzyknął:

– Na potęgę posępnego czerepu! Mocy, przybywaj!

Jednak znów Żab machnął łapą i Dafnis zmienił się w piękną, muskularną rzeźbę w stalowym bikini z mieczem wzniesionym wysoko nad głową.

– Na nic tu twoja moc, w porównaniu ze szmocą!

Wiedźma złożyła ręce do czaru i zaczęła inkantację. Żab łypnął na nią okiem i powiedział:

– Nim rzucisz jakieś zaklęcie lub zrobisz coś równie głupiego, musisz wiedzieć, że jestem byłym współlokatorem kuzyna siostrzeńca brata twojego ojca!

– Eeee… Czyli kim właściwie dla mnie jesteś?

– Kompletnie nikim i właśnie dlatego zaraz zginiesz!

W blasku błyskawic Żab zarechotał:

– Stałem się Śmiercią. Niszczycielem światów!

– Hej – zarżał rumak. – Zapomnieliście o czarnym koniu tych igrzysk! Uciekaj, Żabo, pókim dobry!

– Przecież jesteś jak śnieg biały! – zdziwiła się wróżka.

– Nie. – Smok, który nagle odkamieniał, pokręcił głową. – To tylko mistyfikacja. Już dawno się domyśliłem skąd ten rumak!

Koń potrząsnął grzywą. Petryfikacja Dafnisa uległa odwróceniu, a biała maść wierzchowca rozlała się wokół, oświetlając na powrót niebo, po czym na samym końskim ciele zaczęła plamami i pasmami ciemnieć. Przez chwilę koń przypominał zebrę.

– Grałeś w Juwentusie? – zdziwił się rycerz.

Przemiana postępowała dalej. Wreszcie piękny kary koń zarżał tryumfalnie i spytał:

– Wiecie już, skąd jestem?

Smok pokiwał głową:

– Domyślałem się!

– Nie poddam się! – zaskrzeczała Żaba.

– Nie masz szans – powiedziała wróżka. Nie przejmując się nagością, wstała i podeszła do wierzchowca. Pogładziła lśniący grzbiet, wtuliła się w grzywę i pocałowała muskularny kark.

Paladyn podszedł z drugiej strony.

– Nie masz szans, bo to jest koń…

– …z Walony!

Koniec

Komentarze

Witaj. :)

Czytając zastanawiałam się, czy to aby nie na konkurs erotyczny tekst… :)

 

Z technikaliów – w dialogach czasem brak kropek, np.:

– Hej – zarżał rumak – Zapomnieliście o czarnym koniu tych igrzysk!

Żaba zdarza się, że jest wielką, albo małą literą.

 

Pozdrawiam serdecznie, klikam za pomysł, powodzenia w konkursie. :)

 

Edit, zapomniałam pogratulować szczęśliwej liczby w ilości znaków. :)

Pecunia non olet

Zmęczyło mnie. Jak połączenie polskiego kabaretu z ,,Poznaj moich Spartan” – masowy ostrzał sucharami, a nuż któryś trafi. No, nie trafił. :\

Show us what you've got when the motherf...cking beat drops...

 Anonim anonimizować :)

Poprawione – oj dana, dana, kropka do konia dodana.

Żab, Żaba – z dużej gdy imię, z małej gdy gatunek.

 

Suchary nietrafione? Anonim strzela, ban Bucek kule nosi.

entropia nigdy nie maleje // Outta Sewer: Jim, in­dio­to Ty, nadal chyba nie ro­zu­miesz

Cześć! Ślimak Zagłady wydaje się pasować w sam raz do tego zwariowanego towarzystwa…

Podobnie jak SNDWLKR, mam wrażenie, że całość zamysłu opiera się na przypadkowych, jednowymiarowych żartach, które w większości nie wydały mi się zabawne. Z drugiej strony – potrafię docenić zabawę językiem, a wyzyskanie synonimów jest tutaj przednie, przekracza to, czego sam bym się podjął. Zwłaszcza zwróciłem uwagę na:

– To było na prawie cycatej!

– Chyba cytatu?

– Już lepiej chyba wiem, w czego jestem prawie! – odparła, poprawiając swoje wdzięki.

– Prawie Chloe gada, gadzie, choć wiedźma – wtrącił paladyn.

– Prawie, prawie to mnie wkurzyliście. A gdy jestem wkurzony, to mi łacno dym z nozdrzy idzie i klimat się psuje.

– Prawie prawię, ale prawiczek mnie bronić nie będzie! Jedź stąd, złam kark, zejdź z oczu.

To jest już niemal poziom Szekspirowskich dialogów komicznych, np. tego o podpieraniu muru z Romea i Julii.

– Dafnis tych płyt nigdy nie zdejmuje. Widzisz tę rdzę w okolicach krocza? Nawet leje przez nie – zakpiła wróżka.

– Ja niczego nie pragnę! – oburzył się paladyn. – Jestem czysty jak łza i pozbawiony pragnień! A mój interes jest w zamknięciu!

W tych miejscach byłem już gotów spytać ironicznie, czy on nosi zbroję, czy pas cnoty. Aż tu się okazuje, że to nie były niefortunne wyrażenia, tylko całkiem zręczny foreshadowing! A męski biustonosz cnoty… coś takiego w ogóle istnieje czy udało Ci się wymyślić coś nowego w branży, w której nic nowego wymyślić się nie da? Przy okazji oczywiście przypomniał mi się tekst https://www.fantastyka.pl/opowiadania/pokaz/26620.

– Stałem się Śmiercią. Niszczycielem światów!

Now I am become Death, the destroyer of worlds… Z ciekawości: cytuje Wisznu czy Oppenheimera?

 

Niestety, tekst jeży się od problemów interpunkcyjnych. Nie jestem pewien, czy czuję się na siłach na pełny przegląd, ale spróbuję chociaż zwrócić uwagę na kilka charakterystycznych przypadków, powtarzających się wielokrotnie w utworze:

proporcje są umowne, a granice zatarte.

Rozbieżne orzeczenia (zdania współrzędne przeciwstawne).

Zbieraj się stąd, smoku, nim cię podziurawię włócznią!

I tobie, wiedźmo Chloe czy tam wróżko, też oczywiście końcówki swego ogona nie oddam.

Nie będę z tobą walczył, rycerzyku, szkoda mi łuski brudzić

Wydzielanie przecinkami grupy wołacza.

zamienię cię w żabę(-,) albo coś jeszcze bardziej bezużytecznego.

Brak wskazań dla postawienia przecinka (chyba że koniecznie chcesz zaznaczyć dopowiedzenie).

– Zjadłem też wszystkich stu dwudziestu prawników, więc bez względu na liczebność populacji, mnie żadne pozwy zbiorowe nie grożą.

“Mi” w pozycji akcentowanej zdaniowo zmienia się na “mnie” (inna rzecz, czy ten akcent zdaniowy w ogóle ma sens, bo nikomu innemu też tak jakby nie grożą w tej sytuacji).

Szczególnie twoje wyobrażenia, co byś robił z wróżką, gdyby nie kłódki.

a co będzie, jeśli to my przegramy?

rozlała się, przyćmiewając słońce i całe niebo.

Wydzielanie zdań podrzędnych i wtrąconych. Grupa imiesłowu przysłówkowego jest zawsze traktowana jako równoważnik zdania składowego.

Będziecie tasowali na zmianę, bo mam za duże łapska(-.) – dodał smok.

Czynność paszczowa.

będziecie mi służyć(-,) w budowie nowego, wspaniałego świata!

Nie oddzielamy przecinkiem grupy orzeczenia od grupy dopełnienia.

 

Dziękuję za podzielenie się tekstem i pozdrawiam!

Wystarczy(+,) że prawość rozjaśnia me lica!

Co mu się tam w tym pustym czerpie ćmi? ← chochlik? 

Podoba mi się zabawa fononimią, wywołująca uśmiech. Doceniam użycie czasem rymów i zwroty akcji w finale. Powodzenia w konkursie. :) 

Anonimie, miałeś pomysł na śmieszne opowiadanie, ale uatrakcyjniłeś je tak wieloma żartami wszelkiego autoramentu, że zabieg ten, moim zdaniem, przyniósł nieoczekiwany i poniekąd odwrotny skutek – opowiadanie mocno mnie znużyło.

 

Ah, on. Bęcwał. → Ach, on. Bęcwał.

Ah to symbol amperogodziny.

 

Chloe, buzia ci się nie zamyka, język nie wyparzony… → Chloe, buzia ci się nie zamyka, język niewyparzony

 

Gdzie greenpeace? → Gdzie Greenpeace?

 

– Mam tu parę szmaragdów – rzucił błyskotki przed siebie – I całkiem zmyślną Żabę. – Mam tu parę szmaragdów.Rzucił błyskotki przed siebie. – I całkiem zmyślną Żabę.

 

Będziecie tasowali na zmianę, bo mam za duże łapska. – dodał smok. → Zbędna kropka po wypowiedzi.

 

Zdejmuj te swoje żelazne bikini… → Zdejmuj to swoje żelazne bikini

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Anonim anonimizować.

Obiecywać już nie zamęczać.

Przedwiecznych.

~^(;,;)^~

Przepraszać.

Za uwagi dziękować, poprawki wprowadzić.

 

Z ciekawości: cytuje Wisznu czy Oppenheimera?

 

Cytuje Opennheimera cytującego Wisznu ̿̿ ̿̿ ̿̿ ̿'̿'\̵͇̿̿\з= ( ▀ ͜͞ʖ▀) =ε/̵͇̿̿/’̿’̿ ̿ ̿̿ ̿̿ ̿̿

 

coś takiego w ogóle istnieje czy udało Ci się wymyślić coś nowego w branży, w której nic nowego wymyślić się nie da?

 

Anonim nie wiedzieć. Jeśli coś takiego istnieje wymyślono to niezależnie.

 

 

zabieg ten, moim zdaniem, przyniósł nieoczekiwany i poniekąd odwrotny skutek – opowiadanie mocno mnie znużyło.

 

Przykro. Anonim mieć dobre chęci. A dobrymi chęciami wiadomo co jest wybrukowane.

 

Doceniam użycie czasem rymów i zwroty akcji w finale. Powodzenia w konkursie. :) 

 

Dziękować. Był w planach kolejny zwrot, na który już brakło miejsca.

Na rymy też. Anonim musieć usunąć by wcisnąć w limit.

 

Jeszcze raz dziękować za komentarze.

<3

 

entropia nigdy nie maleje // Outta Sewer: Jim, in­dio­to Ty, nadal chyba nie ro­zu­miesz

Tekścik elokwentny i przyjemny, miejscami zabawny. Niemniej zagęszczenie niepowiązanych żartów, rzucanych trochę jak w kabarecie spowodowało, że uśmiechałam się, ale nic ponadto. Przydałoby się trochę fabuły, jakiegoś mięcha (wiem było w zbroi). Językowo bardzo przyjemnie, ale konkursowo chyba za mało fun.

"nie mam jak porównać samopoczucia bez bałaganu..." - Ananke

Anonim anonimizować.

Językować i miętosić.

Fabuła wzięła wolne i wyszła (albo: nie wyszła).

entropia nigdy nie maleje // Outta Sewer: Jim, in­dio­to Ty, nadal chyba nie ro­zu­miesz

melancholikom dla rozrywki

Trzymam za słowo :)

spasionym, baryłkowatym tułowiu

Spasionym tułowiu?

ziewnął odsłaniając

Brak przecinka.

tuzin niedojedzonych czaszek

Znaczy, smok kościożerny?

nie całkiem bosa?

Hmm. Widać, że ma się rymować. Ale nie widać, dlaczego.

Narracja ci się z dialogiem kąsa.

Frazeologiczny: gryzie.

Co co?

Supozycja materialna w cudzysłów.

Jak zżynać to z najlepszych

Jak zżynać, to z najlepszych.

A nawet spalić żart.

Meta. Tylko gdzie jest start?

od czerstwych rycerzy, wolę dziewice

Zbędny przecinek.

uniosła dłoń by przesłonić oczy przed słonecznym blaskiem

Uniosła dłoń, by osłonić oczy od słonecznego blasku.

Przez chwilę przyjrzała się nadjeżdżającemu.

Jeśli przez chwilę, to aspekt niedokonany.

Na wspaniałym gorącokrwistym, białym rumaku, zbliżał się rycerz

Oba przecinki zbędne.

lwami na białym polu

W białym polu.

Wydęła wargi pogardliwie

Szyk – "pogardliwie" na początek.

nie używany

Łącznie. https://sjp.pwn.pl/poradnia/haslo/Nie-pisana-czy-niepisana;19767.html

Nie musisz być wulgarny.

Dosłownie przełożony angielski idiom.

zamrugał trzecią powieką z niedowierzaniem

Z niedowierzaniem zamrugał trzecią powieką.

Do czego ty pijesz?

Wprost mówi: https://wsjp.pl/haslo/podglad/2324/pic/4698436/robic-aluzje

– Pije krew menstruacyjną – i na wszelki wypadek ukryła się

– Pije krew menstruacyjną. – I na wszelki wypadek ukryła się.

warto byś

Warto, żebyś.

Nie można odławiać

Nie wolno.

nie schodząc z konia

Nie zsiadając.

Milcz wiedźmo!

Brak przecinka.

rzep się do mojego ogona

"Do" zbędne, zresztą idiom go nie zawiera.

Ogona to raczej ty nie używasz. Chyba że koński. Albo krowi,

Ogona to ty raczej nie używasz. Chyba że końskiego. Albo krowiego.

lepiej by wymarło

Lepiej, żeby wymarło.

Owszem błyskotki

Owszem, błyskotki.

Ekologię, ekonomię i eugenikę

Reguluje? Hmm?

Dzięki mnie więcej dzieci wysokiej urody urodzą.

Usilnie usiłujesz ucieszyć czytelnika. Nie wychodzi.

Nie, wręcz przeciwnie, o prawie autorskim. A chciałaś popełnić plagiat!

…?

Już lepiej chyba wiem w czego jestem prawie!

Już chyba lepiej wiem, w czego jestem prawie!

odparła, poprawiając swoje wdzięki

Nie pytam.

A gdy jestem wkurzony to mi łacno dym z nozdrzy idzie i klimat się psuje.

A gdy jestem wkurzony, to mi łacno dym z nozdrzy idzie i klimat się psuje.

proporcje są umowne

Nie są.

końcówki swego ogona nie oddam

"Swego" zbędne. Cudzego tym bardziej by nie oddał.

gdy sobie go

Gdy go sobie.

– Uspokójcie się dzieci – mruknął smok pojednawczo – widzę tu problem a nawet konflikt tragiczny.

– Uspokójcie się, dzieci – mruknął smok pojednawczo. – Widzę tu problem, a nawet konflikt tragiczny.

oburzył się paladyn

Nie miało tu być kropki?

wzniośle wykrzyknął rycerz

I tu? W końcu po wypowiedzi zaczynasz nową?

A puszczaj się ile wlezie

A puszczaj się, ile wlezie.

ciało raz puszczone, dalej puszcza

Tu bez przecinka.

smoka co okolicę

Smoka, co okolicę.

Zły to owszem jestem

Wtrącenie: Zły to, owszem, jestem.

Ty, wiedźmo masz chyba karty?

Wtrącony wołacz: Ty, wiedźmo, masz chyba karty?

by nasz problem rozstrzygnąć

A jaki w sumie oni mają problem?

Pojednawcą? – smok ogonem oplótł

Niepaszczowe, dużą. I kropka na końcu.

– Świnia! – wykrztusiła z siebie Chloe z trudem wypluwając gadzi knebel

– Świnia! – wykrztusiła z siebie Chloe, z trudem wypluwając gadzi knebel.

Jakoś nie spieszy mi się

Jakoś mi się nie spieszy.

I całkiem zmyślną Żabę.

Od kiedy "żaba" jest imieniem własnym?

po nagu

?

tych waszych marudzeń

Singularis tantum.

afrontu, jaki mi uczynili

Który.

to przylatując tu ponownie, skoro tak bardzo chcesz, z waszej dwójki zrobię pieczyste

Czego nie robi imiesłów?

nie wiemy nawet ilu tam jest ludzi!

Nie wiemy nawet, ilu tam jest ludzi!

Zjadłem też wszystkich stu dwudziestu prawników, więc bez względu na liczebność populacji, żadne pozwy zbiorowe nie grożą.

Zjadłem też wszystkich stu dwudziestu prawników, więc, bez względu na liczebność populacji, żadne pozwy zbiorowe nam nie grożą.

Choć jak widać, mam od tego gazy.

Choć, jak widać, mam od tego gazy.

– Wiedziałem, że o prawników nikt nie zapyta.

dwuczęściowy zielony kubraczek

? https://sjp.pwn.pl/sjp/kubrak;2476252.html

To co, przyjmujesz rycerzyku zakład?

To co, przyjmujesz, rycerzyku, zakład? Albo prościej: To co, rycerzyku, przyjmujesz zakład?

– Stoi –

A kropka gdzie?

Nie twój interes w jakim stanie

Nie twój interes, w jakim stanie.

Daj odpocząć rumakowi. Od razu poznałem przecież, jak szlachetne to zwierzę, i z jakiej mitycznej krainy pochodzi!

Brak wynikania.

A co do konia to nie drążyłabym.

A co do konia, to nie drążyłabym.

Myślisz, że nie wiem w ilu waszych dekoktach obok oka traszki używacie

Myślisz, że nie wiem, w ilu waszych dekoktach obok oka traszki używacie.

Szybko Chloe straciła kapelusz i buty

Wkrótce Chloe straciła kapelusz i buty. Albo: Chloe szybko straciła kapelusz i buty.

W wydumanym świecie fantasy, który zbytnio sensu nie ma.

Lampshade na to nie pomaga.

wróżka z niedowierzaniem pokręciła głową

Duża litera i kropka, kręcenie głową to nie czynność paszczowa.

Wyczuwam coś bardzo złego.

Łopata.

Zależy jak smakujecie

Zależy, jak smakujecie.

Rycerzyk mięsko wydaje się mieć przednie

Wydumany szyk.

strip-poker

Po polsku nie można?

Szybko smok rozebrał wiedźmę

Wkrótce smok rozebrał wiedźmę.

Znajdźcie łom i wyłamcie kłódki tego pociesznego stroju cnoty!

Żaba się do partii zapisała?

Przyznaj smoku

Przyznaj, smoku.

Niestety tu mnie masz, czytam i obrzydza mnie to co tam znajduję.

Niestety, tu mnie masz, czytam i brzydzi mnie to, co tam znajduję.

Szczególnie twoje wyobrażenia, co byś robił z wróżką

Szczególnie twoje wyobrażenia tego, co byś robił z wróżką.

To obleśne, prymitywne a na pewno

To obleśne, prymitywne, a na pewno.

Jakie smoku?

Jakie, smoku?

zaoponował Dafnis

https://wsjp.pl/haslo/podglad/112407/oponowac

Zważywszy jaki mętlik musi być w twoich, to mu współczuję.

Hmm. Jak pomyślę, jaki mętlik pewnie jest w twoich, to mu współczuję.

Oszustwem jest, że

Oszustwem jest to, że. Polemizowałabym.

Ledwo jednak karty zostały rozdane

Ledwie.

cała wasza gra od początku była zaaranżowanym przeze mnie rytuałem

Bezsensowne dialogi, rachityczne opisy, papierowe postacie! Nie da się w świecie zanurzyć, bo odrzuca. Gdzie imersja?

służyć w budowie nowego, wspaniałego świata

Przy budowie.

Czarne niebo rozświetliły błyskawice, wyrywając z mroku przerażone twarze.

Czego nie robi imiesłów?

wykrzyknął smok rozwierając paszczę

A miał wykrzyknąć przez zamkniętą?

Mocy przybywaj!

Mocy, przybywaj!

Jednak znów Żab machnął łapą

Jednak Żab znów machnął łapą.

zmienił się w pięknie wyglądająca, muskularną rzeźbę

Zmienił się w piękną, muskularną rzeźbę.

Żab łypnął ku niej okiem

Żab łypnął na nią okiem.

W blasku błyskawic, Żab zarechotał

Po co ten przecinek?

Uciekaj Żabo

Brak przecinka.

– Nie. – pokręcił głową smok, który nagle odkamieniał – To tylko mistyfikacja. Już dawno się domyśliłem skąd ten rumak!

– Nie. – Smok, który nagle odkamieniał, pokręcił głową. – To mistyfikacja. Już dawno się domyśliłem, skąd ten rumak!

biała maść wierzchowca rozlała się wokół, oświetlając na powrót niebo

…?

Przez chwilę koń przypominał zebrę.

A to zwykły osioł malowany… https://www.globaltimes.cn/page/202502/1328461.shtml

 

Od razu na początku dialog jak ze snu Salvadora Dali, a co dalej? Stężenie żartów słownych na poziomie ok. 5 pratchettów, ale jakość tych żartów bliska 0,1 kabaretonu. Miejscami są mocno żenujące (ha, ha, dzyndzel rycerza, ale jajca). Miejscami bez sensu. Śmieszne nie. Metafikcja i nawiązania – eee, no, widzę. Są. Ale Mel Brooks raczej się na NF nie wkręcił. Dowcip kulminacyjny stanowi ukoronowanie całości.

Mój nastrój osiągnął poziom ordowiku.

potrafię docenić zabawę językiem, a wyzyskanie synonimów jest tutaj przednie, przekracza to, czego sam bym się podjął

… synonimów? Przecież to wszystko oparte na dźwięku? Na fononimii? Nie mów mi, że na dodatek do wciśniętego śmiechoguzika zapomniałam, co to jest synonim…

To jest już niemal poziom Szekspirowskich dialogów komicznych, np. tego o podpieraniu muru z Romea i Julii.

Tylko na samych dialogach komicznych tekst daleko nie zajedzie…

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

… synonimów? Przecież to wszystko oparte na dźwięku? Na fononimii? Nie mów mi, że na dodatek do wciśniętego śmiechoguzika zapomniałam, co to jest synonim…

Ups, ależ brzydki lapsus calami! Naturalnie miałem na myśli homonimy (w sumie nie widziałem, żeby w kontekście polszczyzny, gdy wymowa na ogół pokrywa się z zapisem, ktoś pisał osobno o fononimach, ale chodzi nam o to samo). Dziękuję za zwrócenie uwagi.

Inna rzecz, że parę razy w tym tekście występuje taka charakterystyczna organizacja trójkowa wyrażeń bliskoznacznych:

Prowadzi mnie światło, wiara i cnota!

– Chyba głupota, zabobon i ciemnota – wtrąciła się wiedźma.

To obleśne, prymitywne, a na pewno – bluźniercze.

Chwilowo nie mogę na ten temat znaleźć żadnych informacji, ale mam niejasne poczucie, że musi to być jakiś rozpoznany środek stylistyczny, pewnie jeszcze o antycznym rodowodzie.

Inna rzecz, że parę razy w tym tekście występuje taka charakterystyczna organizacja trójkowa wyrażeń bliskoznacznych:

Hmmm, faktycznie. To na pewno jest znany środek stylistyczny, ale jak się nazywa – też nie wiem.

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

Anonim anonimizować.

Dziękować za uwagi.

Zapadać się pod ziemię ze wstydu, że to aż tak żałosne, niepotrzebne i marne *

Na zabawki w poprawki potrzeba czasu, a czasu jak spokoju podczas czkawki.

 

* Figura której tu używać, zwać się trikolon (nie mylić z triadą retoryczną), którego rodzeństwo to dikolon, tetrakolon i isokolon – polega jak słusznie zauważyliście – na zestawieniu trzech równorzędnych elementów  – wprowadza rytm, wiąże wypowiedź itp. Wywodzi z tradycji retoryki antycznej, greckiej, potem przejęta została przez rzymską, średniowieczną i późniejsze, najbardziej znany przykład to chyba:

 

veni, vidi, vici

(i tak samo parafraza tegoż: venimus, vidimus, Deus vicit)

 

Anonim dziękować.

Schować jak Żab po kamień.

Anonimizować.

entropia nigdy nie maleje // Outta Sewer: Jim, in­dio­to Ty, nadal chyba nie ro­zu­miesz

Figura której tu używać, zwać się trikolon

Aha! Anonim kształcony. Kto tu kształcony…

 

A dla niepoznaki – ciasto. Tylko Anonim spojrzy, jakie dobre.

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

Anonimie, przeczytawszy zgadzam się z szanownymi przedmówcami, że żarty są różnego polotu, niektóre całkiem całkiem, zwłaszcza w krótkich zdaniach dialogowych ich dynamika wychodzi miejscami nienajgorzej, ale jednak jest tego za dużo i ze wszystkich parafii. Brakuje konsekwencji oraz żartu, który byłby poprowadzony dłużej, okrzepł, a równocześnie dalej zaskoczył. Niemniej, nie czytało się tego źle. Urzekł mnie Żab, wyskakujący co jakiś czas w fabule.

 

Swoją drogą refleksja mnie naszła, że schemat rycerza zabijającego smoka był tak okrzepły, przez co z ogromną intensywnością się go odwraca, że już żadnemu biednemu rycerzowi nie jest dane zabijać smoka. But a day will come… Wierzę w kwiat rycerstwa :)))).

– Wiedziałem, że o prawników nikt nie zapyta.

A tym mnie, jako nieszczęsnego przedstawiciela zawodu, wysoce urzekłeś :).

Pozdrawiam i powodzonka w konkursie!

Anonim anonimizować.

 

Tar – dziękować. Smacznego. Anonim spojrzeć, i ślinka lecieć, choć daleko nie odlecieć (anonimowa grawitacja zbyt silna na ślinę).

 

 

b4ecki – dziękować. Największą sztuką jest umieć śmiać się z samych siebie.

 

Żab pod kamień się chować. Anonimizować.

 

entropia nigdy nie maleje // Outta Sewer: Jim, in­dio­to Ty, nadal chyba nie ro­zu­miesz

Anonim anonimizować.

 

Gdyby nie słabość uniwersum i płaskość żartów, można by Dafnisa wyratować i zbiałorycersko zesmoczyć…

 

proporcje są umowne

Nie są.

 

https://www.youtube.com/watch?v=Gsq8vAlujuo

 

tylko do cytowanego autora:

 

https://lubimyczytac.pl/cytat/810

 

 

Nie, wręcz przeciwnie, o prawie autorskim. A chciałaś popełnić plagiat!

…?

https://lubimyczytac.pl/cytat/2472

 

 

Anonim anonimizować. Chować pod kamień.

 

entropia nigdy nie maleje // Outta Sewer: Jim, in­dio­to Ty, nadal chyba nie ro­zu­miesz

Anonim anonimizować.

 

Dlaczego czytelniczka zakłada, że autor ma taki stan wiedzy, jak jedna z postaci? Smok nie musi być mądrym stworzeniem. Nie można za to ścigać – przed napisaniem fantasy nie podpisuje się klauzuli, że wszystkie smoki muszą być mądre.

Anonim wiedzieć, że to i inne zamierzone pomyłki nie trafiły w gusta i okazały się nieśmieszne (jak widać) – ale to nie znaczy, że były niezamierzone (poza interpunkcyjnymi, ortograficznymi czy gramatycznymi).

 

– Nie, wręcz przeciwnie, o prawie autorskim. A chciałaś popełnić plagiat!

– To było na prawie cycatej!

– Chyba cytatu?

– Już lepiej chyba wiem w czego jestem prawie! – odparła, poprawiając swoje wdzięki.

 

 

 

Znaczenie “ licentia poetica” też jest odmienne od tego co uważa smok.

 

 

Anonim anonimizować.

entropia nigdy nie maleje // Outta Sewer: Jim, in­dio­to Ty, nadal chyba nie ro­zu­miesz

Dlaczego czytelniczka zakłada, że autor ma taki stan wiedzy, jak jedna z postaci?

Touche.

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

Anonim anonimizować.

 _…. ( ͡° ͜ʖ ͡°) …_

Anonimizować anonim.

 

entropia nigdy nie maleje // Outta Sewer: Jim, in­dio­to Ty, nadal chyba nie ro­zu­miesz

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

entropia nigdy nie maleje // Outta Sewer: Jim, in­dio­to Ty, nadal chyba nie ro­zu­miesz

<zmienia w traszkę>

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

<(s)traszy zmieniacza>

entropia nigdy nie maleje // Outta Sewer: Jim, in­dio­to Ty, nadal chyba nie ro­zu­miesz

<okazuje olimpijski spokój>

 

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

Uff, szaleństwo obrazków w komentarzach!

 

No dobra, teraz moja kolej, bez obrazków: dużo zabawy słowem. Czasem inteligentnej, czasem rubasznej, akurat taki “miks” mi nie przeszkadzał. Podobnie jak żarty erotyczne – moim zdaniem nadają opowiadaniu specyficzny styl. Wolę potrawę przesoloną (przepieprzoną?) niż bez smaku.

Ilość nawiązań do wątków forumowych oraz innych opowiadań imponująca. Wyławianie ich z tekstu sprawiało mi przyjemność. Mniej nałogowi czytelnicy mogą się pogubić, mój uśmiech stawał się szerszy przy każdym z nich (na szczęście skończyło się, zanim zmieniłem się w Jokera ).

Czytając po raz drugi (moim zdaniem warto, żeby wyłowić więcej “smaczków”) zauważyłem, ze mimo niedoskonałości, wymienionych we wcześniejszych komentarzach, po prostu je lubię. W wielu miejscach jest przeszarżowane, zarówno formą, jak i treścią – najpierw straszliwie długi dialog który nie popycha (bez skojarzeń) fabuły, w końcowej części nagle akcja przyśpiesza, a akcenty dark fantasy są tak przerysowane, jak tylko mogą być. I co z tego? To opowiadanie jest jak mebel na krzywych nóżkach, którego nie wyrzucę, bo widzę, że ktoś włożył w nie serce i dużo pomysłów. To nie jest błyszcząca komoda z Ikei, tylko regalik zbijany z krzywych deseczek, z których część została wygrzebana gdzieś pod Partenonem, a część wyrwana ze skrzynek z pomidorami w Biedronce. Mimo tego jakimś cudem się trzyma, moje oko cieszy, a myśli bawi.

Fun był, fantastyka była, czas mile spędzony, czytelnik uradowany!

Mój nastrój osiągnął poziom ordowiku.

Tarnino, może są łatwiejsze sposoby rozśmieszenia Cię, niż publikacja opowiadań? Łaskotki? Podtlenek azotu (odkryłem ostatnio całą butlę gdzieś w kącie laboratorium)? Zioła? Grzyby?

Anonim anonimizować.

 

Anonim cieszyć, że czytelnik uradowany.

Dziękować za komentarz budujący i rozbudowany.

Doceniać, że komuś mimo formy chropawej chciało się tropić odniesienia do innych opowiadań, do forum, szołtboksa (o literaturze i sztuce nie wspominając).

 

To opowiadanie jest jak mebel na krzywych nóżkach, którego nie wyrzucę, bo widzę, że ktoś włożył w nie serce i dużo pomysłów.

Serce roście patrząc ;)

 

Anonim dziękować jeszcze raz.

 

I jeszcze raz za przeczytanie drugi raz.

 

Anonim ani szumi, ani płynie, tylko duma w swej głębinie, że może warto było składać te literki, skoro na twarzy marzana wykwitł uśmiech, choćby niewielki.

 

Anonim poprawić też wszystko co się udało zrozumieć z komentarzy Niny Tartar.

Ale co poetka gdzieniegdzie miała na myśli anonim nie domyślać. Częścią uwag anonim po prostu dziwić, części nie rozumieć.

 

Anonim anonimizować.

entropia nigdy nie maleje // Outta Sewer: Jim, in­dio­to Ty, nadal chyba nie ro­zu­miesz

Tarnino, może są łatwiejsze sposoby rozśmieszenia Cię, niż publikacja opowiadań?

Może są.

Podtlenek azotu (odkryłem ostatnio całą butlę gdzieś w kącie laboratorium)? Zioła? Grzyby?

Wiadrami.

Ale co poetka gdzieniegdzie miała na myśli anonim nie domyślać. Częścią uwag anonim po prostu dziwić, części nie rozumieć.

Taki już los geniuszy :P

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

Anonim anonimizować.

 

Umrzeć śmiercią przedwczesną zupełnie niezrozumianą/ym? ;-P

 

Niewiast, zaklętych w umarłe formuły,

Spotkałem tysiąc – i było mi smętno,

Że wdzięków tyle widziałem, nieczuły,

Źrenicą na nie patrząc beznamiętną.

Tej, tamtej rękę tknąwszy marmurową,

Wzruszyłem fałdy ubrania kamienne,

A motyl nocny wzleciał jej nad głową,

Zadrżał i upadł… I odeszły senne.

 

A może z innej niż zrozumienie strony? Inny cytat:

(…) Los geniusza to cierpienie, – cierpienie ze strony zewnętrznego świata i cierpienie wewnętrzne, od siebie samego. Tak było, jest i będzie (…)

 

Anonim anonimizować.

entropia nigdy nie maleje // Outta Sewer: Jim, in­dio­to Ty, nadal chyba nie ro­zu­miesz

Anonimowy poeta…

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

Anonim anonimizować.

 

 

Cyprian Kamil Norwid nie jest aż tak anonimowy.

 

Widać, że pod powłoką powierzchownych żartów, głębszego dowcipu nikt nie szuka, więc smoka Longosa nikt z Λόγγος nie skojarzy, margaritas ante porcos ;-)

 

 

Anonim anonimizować.

entropia nigdy nie maleje // Outta Sewer: Jim, in­dio­to Ty, nadal chyba nie ro­zu­miesz

Raz stado smoków, grzejące się cicho

na wygorzałej od jadu tarninie;

drugi raz psotny gnom brzozową wiéchą

około nozdrza koniowi zawinie

(…)

To wszystko!… ptaki często mi śpiewały,

że już zbudzona i odczarowana

pomiędzy smoki wychodzi z wieżyce;

że lampę trzyma w ręku, a potwory,

nie mogąc światła znieść, w ziemię się ryją,

skrzydłami w ciasne łopoczą piwnice

i klną, i gardła rozdzierają… wyją…

 

Ale cóż? ptaki, co im się przywidzi,

to wyśpiewują (…)

kłamią.

Margharitę, to można wypić :P

 

Penny: At first I thought [Captain Hammer] was really cheesy–

Billy: Trust your instincts.

Penny: But you know how sometimes people have one layer on the outside, and then another, completely different layer beneath?

Billy: And sometimes there's a third, even deeper, level, and that one is the same as the… top… surface… one.

Penny: Huh?

Billy: Like with pie.

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

Anonim anonimizować.

 

(…) się nie zda na nic kłamać w Imię Boże;

Lub zbożnieć w imię kłamstwa – że chcecie albo nie,

Prawda zwycięży! choćbyś w grot ubrane słonie

Popędził na nią, choćbyś na tortur ją łoże

Wyciągnął (…)

 

https://www.youtube.com/watch?v=RZ4jvh5MlQ8

 

 

Anonim anonimizować.

entropia nigdy nie maleje // Outta Sewer: Jim, in­dio­to Ty, nadal chyba nie ro­zu­miesz

"So you're saying that I only write poetry to show that beneath this mean, callous, heartless exterior, I just want to be… loved? Well, you're completely wrong. I just write poetry to throw my mean callous heartless exterior into sharp relief."

Prostetnic Vogon Jeltz, The Hitchhiker's Guide to the Galaxy

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

Przeczytawszy.

Finkla

lozanf@fantastyka.pl

Szukałem memów z obrazem Podkowińskiego, ale dobrych nie znalazłem.

Za to w ramach rubasznego skojarzenia:

https://www.youtube.com/watch?v=mxkHG08weUk

Anonim anonimizować.

 

Tar – Autostopem przez galaktykę zacne, ale czemu cytować po angielsku?

 

Koń na białym rycerzu wymiata ;-)

 

A do jednego z poprzednich komentarzy:

 

To opowiadanie jest jak mebel na krzywych nóżkach, którego nie wyrzucę, bo widzę, że ktoś włożył w nie serce i dużo pomysłów.

I serca, i pomysłów i pewnie sensu – było dużo więcej, ale ścinka pod limit bardzo mocna – więc całe akapity, fragmenty dialogów i opisów leciały fru, wyrwane smoczą paszczą.

 

Anonim dziękować za dyskusję pod opkiem.

 

Zgadywanek z wątku zgadywanek – nie potwierdzać ani nie zaprzeczać, w zakłady się nie wdawać.

 

Anonim anonimizować.

entropia nigdy nie maleje // Outta Sewer: Jim, in­dio­to Ty, nadal chyba nie ro­zu­miesz

Autostopem przez galaktykę zacne, ale czemu cytować po angielsku?

A tak se, dla odmiany. Ulubiona_emotka_Baila.

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

Anonim anonimizować.

 

¯\_(ツ)_/¯

 

Anonim anonimizować.

entropia nigdy nie maleje // Outta Sewer: Jim, in­dio­to Ty, nadal chyba nie ro­zu­miesz

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

entropia nigdy nie maleje // Outta Sewer: Jim, in­dio­to Ty, nadal chyba nie ro­zu­miesz

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

 

 

entropia nigdy nie maleje // Outta Sewer: Jim, in­dio­to Ty, nadal chyba nie ro­zu­miesz

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

… a teraz coś z zupełnie innej beczki.

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

Smok smokować, żaba zabić…

 

 

…wiedźma wiedzieć, wiedźmin chędożyć.

entropia nigdy nie maleje // Outta Sewer: Jim, in­dio­to Ty, nadal chyba nie ro­zu­miesz

Byle chędogo.

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

Smok smokować, żaba zabić…

 

Astrologowie ogłaszają miesiąc smoka i żaby. Po konkursie populacja tych zwierzątek na forum zdecydowanie wzrosła. Populacja wiedźminów jest za to w wyraźnej regresji i chędożenie nic im nie pomogło ;)

 

Chciałabym w końcu przeczytać coś optymistycznego!

Zatem dokonało się.

 

 

entropia nigdy nie maleje // Outta Sewer: Jim, in­dio­to Ty, nadal chyba nie ro­zu­miesz

Nadciągnie białe światło i białe zimno. I promocje w kropkowanym żuku będą! A potem nastanie płacz i zgrzytanie hamulców w rowerach!

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

Nadciągnie białe światło i białe zimno. I promocje w kropkowanym żuku będą! A potem nastanie płacz i zgrzytanie hamulców w rowerach!

EPA! EPA!

Dziś dzień pistacji i kabanosa. Trzeba zatem jeść kabanosy z pistacji. Czy coś tam.

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

Trzeba zatem jeść kabanosy z pistacji.

To owoc morza. Tylko jakiegoś nieziemskiego.

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

Ananke będzie dobrą specjalistką w temacie.

 

SI ma problemy z kabanosem, ale pistacje sugestywne

 

Litości, to są pistacje (a tym bardziej kabanosy) z koszmarnego snu Philipa Dicka :D

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

Anonim anonimizować.

– Racja – zgodziła się wiedźma – żaby bywają pożyteczne. Bajki o nich piszą. Całe cykle opowiadań tworzą. Więc zmienię cię w coś o wiele bardziej bezużytecznego.

– Czyli w co?

– W reprezentanta najstarszego zawodu świata!

– W dziwkę? Taką jak ty?

– Nie, nie w dziwkę. W filozofa!

– To jest taki zawód? – zdziwił się rycerz.

– Tak, tak jest taki zawód – przyznał smok.

– Zawód dla rodziców. Dla otoczenia. Dla rodziny.

– To już wolę być dziwką.

 

Twórcze rozwinięcie, nieanonimowe tej myśli przewodniej (albo zwodniczej) utworu znajdziecie w tym felietonie.

 

Anonim anonimizować.

entropia nigdy nie maleje // Outta Sewer: Jim, in­dio­to Ty, nadal chyba nie ro­zu­miesz

Opowiadanie dynamiczne. Lekkie. Czytało się szybko. Mam wrażenie, że autor bawił się bardzo dobrze przy pisaniu.

Powodzenia w konkursie.

Pozdrawiam

MG

Anonim anonimizować.

Anonim mieć nadzieję, że M.G. Zanadra też się dobrze bawić przy czytaniu.

Anonim dziękować.

Anonim anonimizować.

entropia nigdy nie maleje // Outta Sewer: Jim, in­dio­to Ty, nadal chyba nie ro­zu­miesz

Hej! 

Komentarz na bieżąco. No dobra – gagów słownych tu ci w bród, nawiązania do wszystkiego i jeszcze wstawka o dialogach, więc niby przesyt, a jednak ta mieszanka przypadła mi do gustu. Nawet czytam z lekkim uśmiechem. :) 

 

– Właściwie, czemu wolisz dziewice? Na milę czuć patriarchalną szowinistyczną mizoginią.

XD

Dobre i w sumie znaczące pytanie, bo czemu niby te smoki chciały jeść dziewice? :p Totalnie bez sensu. XD

 

spytała rozglądając się – Ale kierunek słuszny, warto, żebyś się na nie przerzucił!

Zabrakło kropki po „rozkładając się”.

 

No dobra, momentami natłok żartów w dialogach jest przesadzony, przez co męczący (bo im dłużej czytam, tym więcej tego), ale są też zabawne momenty, np. 

Raczej sam jestem zagrożony! Ginący gatunek! Gdzie Greenpeace?

Albo:

Dziewice, owszem, ale z pewnością nie piękne. Same brzydkie przysyłają. W smaku nie ma różnicy, ale jednak estetyka dania się liczy. 

XD

 

tak jest taki zawód – przyznał

Przecinek po „tak”.

 

dymu – Choć, jak widać,

Zabrakło kropki po „dymu”.

 

Poborców podatkowych też zjadłeś? – spytał rycerz z nadzieją.

– Nie, przykro mi: śmierć i podatki są nie do ruszenia.

:D

 

paladyn – I skąd wiesz

Tu kropka po „paladyn”.

 

Ilość żartów ze staniem robi się powtarzalna. :p

 

– W wydumanym świecie fantasy, który zbytnio sensu nie ma.

No właśnie. XD

 

Hehe, no trochę tak te dialogi-gagi mnie momentami męczyły, ale tekst Żaby, będącej Żabem Płci Męskiej, świetnie to wszystko podsumował i fabuła naprawdę nabrała kolorów. :D Bardzo dobrze przemyślane. :) 

 

Wiedźma złożyła ręce do czaru i zaczęła inkantację. Żab łypnął na nią okiem i powiedział:

– Nim rzucisz jakieś zaklęcie lub zrobisz coś równie głupiego, musisz wiedzieć, że jestem byłym współlokatorem kuzyna siostrzeńca brata twojego ojca!

– Eeee… Czyli kim właściwie dla mnie jesteś?

– Kompletnie nikim i właśnie dlatego zaraz zginiesz!

To jest boskie! <3

 

Podsumowując, trochę za dużo dość oklepanych żartów erotycznych (ogólnie fajnie, że były, ale szkoda, że takie typowe), w dialogach za dużo żartów dla samego wciśnięcia żartu, ale poza tym – podobało mi się. Smok, wróżka i rycerz mieli swoje charaktery, nie byli nijakimi postaciami, bez problemu mogę ich opisać po lekturze, więc to na pewno na plus. Świat fantasy w sumie jak w podsumowaniu Pana Żaby – no gdzieś tam był, ale w sumie nie widać za bardzo. Za to koniec i mroczny plan bardzo mi się podobały, choć nieco żałowałam, że na koniec jednak dość szybko świat został naprawiony, bo taki mroczny koniec i triumf Pana Żaby byłby smaczną odmianą od triumfu dobra. ;) 

 

Pozdrawiam, klikam

Ananke

 

Ananke będzie dobrą specjalistką w temacie.

Marzanie, fakt, śmiornice mnie fascynują. I nawet przeczytałam książkę, którą polecił Skryty, więc polecam dalej – „Góra pod morzem”. ;) 

Dobre i w sumie znaczące pytanie, bo czemu niby te smoki chciały jeść dziewice? :p Totalnie bez sensu. XD

A jaki rycerz by ratował otyłego, łysego kupca, który go nawet nie pocałuje? :D

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

No ale kupiec może dać rycerzowi nagrodę za życie, a dzięki temu kupi sobie nowy miecz. :D

Priorytety XD

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

Anonim anonimizować.

Anonim dziękować za odwiedziny i dyskusje.

Anonim nie przypuszczać, że ten utworek jeszcze kogokolwiek przyciągnie.

 

Pozdrawiam, klikam

Dziękować raz jeszcze.

 

Podsumowując, trochę za dużo dość oklepanych żartów erotycznych (ogólnie fajnie, że były, ale szkoda, że takie typowe), w dialogach za dużo żartów dla samego wciśnięcia żartu

Tak. Anonim nie umieć w lepsze żarty, jakie są, takie są, lepsze nie mogą być. Anemiczne bo anonimiczne.

 

Za to koniec i mroczny plan bardzo mi się podobały, choć nieco żałowałam, że na koniec jednak dość szybko świat został naprawiony, bo taki mroczny koniec i triumf Pana Żaby byłby smaczną odmianą od triumfu dobra. ;) 

Anonim interpretować, że tekst na fun-konkurs nie mógłby się kończyć katastrofą. On tu się katastrofą nie kończy, po prostu katastrofą jest :)

 

 

Priorytety XD

XD

 

Anonim anonimizować.

entropia nigdy nie maleje // Outta Sewer: Jim, in­dio­to Ty, nadal chyba nie ro­zu­miesz

A jaki rycerz by ratował otyłego, łysego kupca, który go nawet nie pocałuje? :D

Tarnino, dopiero teraz podrzucasz taki pomysł? Po konkursie? Przecież to temat na opowiadanie samopiszące się, dialogi rycerz-kupiec wygrają każdy konkurs!

 

P.S. – edytowano

No ale kupiec może dać rycerzowi nagrodę za życie, a dzięki temu kupi sobie nowy miecz. :D

Ananke, aż tak trywialne to nie może być. Wyobraź sobie otyłego, łysego kupca, który twierdzi, że jest zaklętą księżniczką. I teraz biedny rycerz nie wie, czy księżniczka wystawia go na próbę (czy aby kocha jej duszę, niezależnie od fizycznej powłoki), czy kupiec chce go uwieść, czy też chce go po prostu oszukać.

 

P.S. 2 I dlaczego rycerz zawsze taki całuśny? Że konwencja – zgadzam się, ale rycerz może chcieć czegoś zupełnie innego. Tarnina kiedyś w opowiadaniu zderzyła “konwencjonalnego” rycerza z nietypowymi księżniczkami, dlaczego nie zrobić na odwrót?

Wydaje mi się, że jeśli opowiadanie pisze mężczyzna, łatwiej jest mu zburzyć stereotyp rycerza. Jeśli pisze kobieta – księżniczki. Jak zacznę pisać o takich nietypowych księżniczkach, to od razu ktoś się oburzy, że naprawdę tak je widzę.

Tarnino, dopiero teraz podrzucasz taki pomysł? Po konkursie? Przecież to temat na opowiadanie samopiszące się, dialogi rycerz-kupiec wygrają każdy konkurs!

Konto do wpłaty tantiem ustalimy na priv XD

Wydaje mi się, że jeśli opowiadanie pisze mężczyzna, łatwiej jest mu zburzyć stereotyp rycerza. Jeśli pisze kobieta – księżniczki. Jak zacznę pisać o takich nietypowych księżniczkach, to od razu ktoś się oburzy, że naprawdę tak je widzę.

Mmm, ale łatwiej pisać, czy mniej politycznie poprawnej krytyki na niego spadnie? Bo taka Alice Sheldon pisała pod męskim pseudonimem bardzo feministyczne opowiadania i wszyscy chwalili…

 

ETA:

rycerz może chcieć czegoś zupełnie innego.

Czego pragną rycerze? :)

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

Rycerz, jak rycerz, tu jest paładym. Nazwa zobowiązuje.

entropia nigdy nie maleje // Outta Sewer: Jim, in­dio­to Ty, nadal chyba nie ro­zu­miesz

Czyli rycerz, ale z bardziej wymyślną czcionką w CV?

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

O to to!

entropia nigdy nie maleje // Outta Sewer: Jim, in­dio­to Ty, nadal chyba nie ro­zu­miesz

:( Miałam Cię w kapowniku i tu, ale przez felieton zmieniłam zdanie… Dałam się nabrać!

Felieton? W sensie felieton @Vactera ?

:)

 

Cieszę się, że mi się nabrać udało :)

A zarazem cieszę się, że mnie rozpoznałaś… stałem się rozpoznawalny, lol XD

 

A po czym mnie rozpoznałaś? Po płaskich, chamskich żartach? :D

entropia nigdy nie maleje // Outta Sewer: Jim, in­dio­to Ty, nadal chyba nie ro­zu­miesz

W zasadzie po stylu odpowiedzi w komentarzach i linkach do youtube, ale przez felieton Vactera zmieniłam zdanie frown

Muszę następnym razem uważać bardziej, co odpowiadam :)

 

I więcej zmyłek dawać :D

entropia nigdy nie maleje // Outta Sewer: Jim, in­dio­to Ty, nadal chyba nie ro­zu­miesz

 

A oto mój kandydat na najbardziej kiczowatą ilustrację do opowiadania i jednocześnie głos w dyskusji nad SI. (Nie dałem rady wytłumaczyć SI, że smoki mają nadwagę. Smoki według SI są szczupłe i atrakcyjne)

W sumie powinnam się domyślić;)

"nie mam jak porównać samopoczucia bez bałaganu..." - Ananke

@marzan

A oto mój kandydat na najbardziej kiczowatą ilustrację do opowiadania i jednocześnie głos w dyskusji nad SI. (Nie dałem rady wytłumaczyć SI, że smoki mają nadwagę. Smoki według SI są szczupłe i atrakcyjne)

Ilustracja bardziej zabawna niż same opowiadanie żaba 3 ¾ :)

Ciekaw jestem jak Ci się uda zdobycie praw do gościnnego użycia Wrzycimłota – może z czasem powstanie wspólne piękne, absurdalne uniwersum :)

 

 

@Ambush

W sumie powinnam się domyślić;)

W sumie powinnaś :)

entropia nigdy nie maleje // Outta Sewer: Jim, in­dio­to Ty, nadal chyba nie ro­zu­miesz

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

@Tarnina

Nie mów, że udało mi się Cię zaskoczyć dwukrotnie :)

 

Myślałem, że tu to było wręcz oczywiste, że to mógł napisać jedynie najstarszy portalowy świńtuch :)

 

Ale A. to się na 100% powinna domyśleć, przez pracę nad Księgą przecież była tu najbliżej ze mną ze wszystkich portalowiczek.

entropia nigdy nie maleje // Outta Sewer: Jim, in­dio­to Ty, nadal chyba nie ro­zu­miesz

Nie mów, że udało mi się Cię zaskoczyć dwukrotnie :)

Nikt nie spodziewał się hiszpańskiej inkwizycji łódzkiego pogotowia Jima? XD

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

No tak, wyskoczyłem jak Jim z kolonoskopii konopii. Indyjskich XD

 

Pawulonik dla szanownej pani? ;-)

 

Swoją drogą, zabawne, że zostałem tu i ówdzie wzięty za Łodzianina, jak ja w tym memicznym mieście właściwie to byłem tylko przejazdem i to wiele lat temu :D

entropia nigdy nie maleje // Outta Sewer: Jim, in­dio­to Ty, nadal chyba nie ro­zu­miesz

laugh

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

Swojo drogo widziałem wariację Twojego – “miasta wojewódzkiego na 2 litery”.

– Zdanie po śląsku składające się tylko z trzech liter?

– B D J

 

entropia nigdy nie maleje // Outta Sewer: Jim, in­dio­to Ty, nadal chyba nie ro­zu­miesz

He, he, nie mojego, Tatko to kiedyś gdzieś usłyszał.

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

Przekaż tatkowi, że bardzo trafne i w moim imieniu podziękuj: kradnę i będę używał XD

entropia nigdy nie maleje // Outta Sewer: Jim, in­dio­to Ty, nadal chyba nie ro­zu­miesz

smiley

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

W życiu bym się nie domyśliła. XD

@Ananke

Jasne, nabijaj się, kop leżącego XD

entropia nigdy nie maleje // Outta Sewer: Jim, in­dio­to Ty, nadal chyba nie ro­zu­miesz

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

Jasne, nabijaj się, kop leżącego XD

A czemu nabijaj się? Po prostu nie zgadłam, bo chyba nie znam Twoich luźnych tekstów (oprócz satyry), stąd brak rozeznania w poczuciu humoru. :D

Też nie znam swoich luźnych tekstów.

Może dlatego, że takowe nie powstają.

Jak widać – i bardzo dobrze, że nie powstają :)

entropia nigdy nie maleje // Outta Sewer: Jim, in­dio­to Ty, nadal chyba nie ro­zu­miesz

Interesujące podejście do konkursu.

Bo cały tekst przypomina skecz, tylko że trochę wysilony. No, suchawe te żarty. Niemniej jednak na pewno są.

Fantastyka jest, acz daje czadu dopiero w końcówce. Wcześniej bohaterowie po prostu gadają, dowcipkują, grają w karty…

Fabularnie zaczyna się dziać też dopiero w końcówce. Wcześniej… jak wyżej. A w finiszu to trochę rach ciach i po akcji.

Bohaterowie zróżnicowani, może nawet przerysowani. No, ale w śmiesznym tekście to nie powinna być wada.

Nie zauważyłam usterek językowych.

Babska logika rządzi!

Dzięki. To na przyszłość muszę zapamiętać: pisać samą tylko końcówkę, resztę wywalić :)

entropia nigdy nie maleje // Outta Sewer: Jim, in­dio­to Ty, nadal chyba nie ro­zu­miesz

Hmmm. Niezupełnie to chciałam powiedzieć. ;-)

Babska logika rządzi!

@Finkla:

Możliwe, ale…

Fantastyka jest, acz daje czadu dopiero w końcówce

 

Fabularnie zaczyna się dziać też dopiero w końcówce

…skoro wszystko co dobre zaczyna się w końcówce, to po co reszta? ;-)

 

 

 

 

entropia nigdy nie maleje // Outta Sewer: Jim, in­dio­to Ty, nadal chyba nie ro­zu­miesz

Żeby puzzle dały się poskładać, najpierw trzeba na nie popatrzeć…

Babska logika rządzi!

Jako rzecze Zaratustra:

 

Nie patrz w puzzle bo staniesz się jednym z nich…

…tym nigdzie niepasującym

 

czy jakoś tak :)

entropia nigdy nie maleje // Outta Sewer: Jim, in­dio­to Ty, nadal chyba nie ro­zu­miesz

Gdy patrzysz w puzzle, puzzle patrzą w Ciebie? ;-)

Babska logika rządzi!

Puzzel jest martwy ;-)

entropia nigdy nie maleje // Outta Sewer: Jim, in­dio­to Ty, nadal chyba nie ro­zu­miesz

Chyba nie bardziej niż otchłań. ;-)

Babska logika rządzi!

@Finkla

Sorki, trochę karkołomna była ta moja parafraza.

Nie chodziło mi o to, że puzzel jest nieożywiony, a o to, że Puzzel (na początku zdania nie widać niestety, że jest z dużej) jest martwy.

Może powinienem napisać Wielki Puzzel?

Albo Wszechmocny?

Hmmm… ale to by było już za mocno łopatą.

 

A może lepsze by było – Puzzel umarł?

Tak to jest częściej tłumaczone. Cholewka. Co prawda nie znam niemieckiego, ale akurat to jedno zdanie (ponoć Nietsche był najbardziej polskim z filozofów… nie będąc nawet Polakiem ani nie znając polskiego :) )  – jedno zdanie kojarzę w oryginale (może dlatego, że się rymuje):

Gott ist tot

 

entropia nigdy nie maleje // Outta Sewer: Jim, in­dio­to Ty, nadal chyba nie ro­zu­miesz

Uważaj, żeby Puzzel nie zaczął wygłaszać jakichś sądów o Tobie. ;-)

Babska logika rządzi!

Wiem, wiem…

entropia nigdy nie maleje // Outta Sewer: Jim, in­dio­to Ty, nadal chyba nie ro­zu­miesz

ponoć Nietsche był najbardziej polskim z filozofów… nie będąc nawet Polakiem ani nie znając polskiego :)

Nietzsche twierdził, że jest Polakiem. I w rzeczywistości nazywa się Nicki. Oczywiście, był to tylko jeden więcej symptom jego choroby psychicznej. Ulubiona_emotka_Baila

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

To nie jest cecha wyróżniająca. Wśród tych, co zajmują się filozofią, nie ma zdrowych psychicznie.

entropia nigdy nie maleje // Outta Sewer: Jim, in­dio­to Ty, nadal chyba nie ro­zu­miesz

Nowa Fantastyka