- Opowiadanie: Anonimowy bajkoholik - Czarodziejskie trio

Czarodziejskie trio

Dyżurni:

regulatorzy, homar, syf.

Biblioteka:

Ambush, Użytkownicy

Oceny

Czarodziejskie trio

 – Hej!

Pio­trek aż pod­sko­czył po tym, jak ko­le­ga z pracy krzyk­nął mu nad głową i klep­nął po ple­cach. Ode­rwał wzrok od ekra­nu kom­pu­te­ra i spoj­rzał na kum­pla z nie­za­do­wo­le­niem.

– No co? – spy­tał tam­ten nie­win­nie.

– Prze­stra­szy­łeś mnie, Ar­ka­diu­szu – wark­nął Pio­trek. – Jeśli nie wi­dzisz, to je­stem za­ję­ty.

Arek wes­tchnął, na jego twa­rzy po­ja­wił się iro­nicz­ny uśmiech.

– Ko­niec pracy na dziś, Pio­trze! – za­wo­łał we­so­ło. – Rusz zadek! Pią­tek, pią­te­czek, i tak dalej.

– Chcesz, to idź, ja mam jesz­cze coś do do­koń­cze­nia. A na drugi raz, jak się ze­chcesz po­że­gnać, to po­wiedz nor­mal­nie „na razie”, za­miast wrzesz­czeć do ucha.

– Ha, ha! To tak jak góral, kiedy usy­pia dziec­ko. – Wi­dząc nie­zro­zu­mie­nie na twa­rzy ko­le­gi, dodał: – No wiesz… Ko­ły­sze dzie­cia­ka, śpie­wa „A-a-a, kotki dwa…” i pod ko­niec krzy­czy: „Hej!”.

– Prze­za­baw­ne… – mruk­nął Pio­trek, stu­ka­jąc w kla­wia­tu­rę.

– A ty co? Znasz ja­kieś dow­ci­py?

– Znam dow­cip o chle­bie, ale to su­char. Po­dob­nie jak twój żart.

Arek prych­nął śmie­chem.

– Dobre – orzekł. – Po­trak­tu­ję to jako przy­staw­kę przed dzi­siej­szym wie­czo­rem.

– A co, bę­dziesz wy­stę­po­wał jako stand-uper? – spy­tał uszczy­pli­wie Pio­trek.

– Nie, ale byłeś bli­sko. Idzie­my z Zuzą na ka­ba­ret. Praw­dę mó­wiąc, tobie też by się przy­da­ło takie wyj­ście, roz­luź­nił­byś się tro­chę.

– Dzię­ki, ale wiesz, co ja sądzę o na­szej współ­cze­snej sce­nie ka­ba­re­to­wej: wul­ga­ry­zmy, spro­śne żarty, pa­ja­co­wa­nie, ob­ra­zo­bur­stwo, wy­głu­py „na siłę” i nie­śmiesz­ne gagi. A do tego wszyst­kie­go mnó­stwo po­li­ty­ki, jakby to okra­da­nie oby­wa­te­li było śmiesz­ne.

– Rety, ale z cie­bie po­nu­rak… – Arek mach­nął ręką. – A do tego uogól­niasz. Tak się jed­nak skła­da, że ta grupa ma w sobie coś wię­cej. A i tego, co wła­śnie wy­mie­ni­łeś, jest w ich wy­stę­pach nie­wie­le, jeśli w ogóle. Oraz – uniósł palec wska­zu­ją­cy w górę – bez po­li­ty­ki.

– Na­praw­dę? To tak się da w dzi­siej­szych cza­sach? To chyba jacyś eks­cen­try­cy.

– Chło­pie… To me­ga-cu­da­ki! Ponoć im­pro­wi­zu­ją wszyst­kie kwe­stie, a jak zejdą ze sceny, to nadal za­cho­wu­ją się, jakby na niej byli. A ich wy­stę­py mają przy­po­mi­nać bar­dziej spek­ta­kle te­atral­ne, gdzie poza hu­mo­rem ofe­ru­ją po­rząd­ną dawkę ilu­zji. I to pierw­szo­rzęd­nej.

Pio­trek znów spoj­rzał na roz­mów­cę, a unie­sio­ne brwi zdra­dza­ły za­in­te­re­so­wa­nie.

– No dobra… Po­wiedz coś wię­cej.

– Stary, nie gadaj, że o nich nie sły­sza­łeś! Pla­ka­ty i ba­ne­ry wiszą wszę­dzie, In­ter­net aż huczy. Na­zy­wa­ją się „Cza­ro­dziej­skie trio”, po­nie­waż jest tam cza­ro­dziej, łowca i ry­cerz. A w za­sa­dzie ry­cer­ka, czy jak to tam się teraz mówi, no, bo to ko­bit­ka. No i, wy­obraź sobie…

 

***

 

– Nie, nie, nie! – krzyk­nę­ła Mał­go­rza­ta. – Tłu­ma­czy­łam ci, że to nie jest do picia.

– A do czego? – Sto­ją­cy na­prze­ciw niej młody, po­staw­ny męż­czy­zna nie krył zdzi­wie­nia. – Toż to wo­nie­je ni­czym li­kwor przy­pra­wio­ny kwie­ciem. Chcia­łem jeno skosz­to­wać…

Ko­bie­ta wy­rwa­ła mu z ręki bu­te­lecz­kę z ko­lo­ro­wym pły­nem, którą na­stęp­nie zbli­ży­ła do twa­rzy.

– To są per­fu­my, Zo­ja­nie – rze­kła zi­ry­to­wa­na, pa­trząc wiel­ko­lu­do­wi pro­sto w oczy. – Per-fu-my! Mo­żesz się tym spry­skać, roz­py­lić sobie, po­psi­kać na odzież. Ro­zu­miesz?

– A po cóż to?

– Żeby ład­nie pach­nieć.

– Może i ład­nie, lecz ja rzekł­bym ra­czej, iż sil­nie. Jeśli będę roz­ta­czał taką woń, ol­brzy­my pręd­ko mnie zwę­szą, i naszą pu­łap­kę dia­bli wezmą.

– Nie mu­sisz tego uży­wać, jeśli nie chcesz. Ale pić też tego nie bę­dziesz. Jesz­cze mi się stru­jesz i dia­bli to do­pie­ro wezmą całe nasze show. A macie wy­stą­pić w kom­ple­cie, wszy­scy tego ocze­ku­ją. Je­ste­ście fe­no­me­nem, bi­le­ty na was wy­prze­da­ją się na pniu!

Twa­rzy Zo­ja­na przy­bra­ła głu­pa­wy wyraz.

– Daruj, Mała Go­rza­to, lecz nie poj­mu­ję wszyst­kich twych słów – przy­znał nie­śmia­ło.

– Małgo…

– Pani me­na­że­rio – ode­zwał się inny męż­czy­zna, pod­cho­dząc. Był w śred­nim wieku, miał długą, gęstą brodę i po­tar­ga­ną czu­pry­nę. – Cze­muż to szata maga jest taka fi­ku­śna? Nie mógł­bym odziać się w coś in­ne­go? – po­ża­lił się, wska­zu­jąc długą, gra­na­to­wą szatę, w którą był ubra­ny, ha­fto­wa­ną w mro­wie żół­tych gwiaz­dek.

Mał­go­rza­ta wzię­ła głę­bo­ki od­dech i przy­mknę­ła po­wie­ki. „Spo­koj­nie…” – po­my­śla­ła. „Tylko spo­koj­nie. To nie­pro­fe­sjo­nal­ne, żeby się tak wku­rzać”. Po­my­śla­ła o swoim wy­na­gro­dze­niu za ko­lej­ny wy­stęp, oraz wszyst­kich po­ten­cjal­nych kon­tak­tach, jakie na­wią­że. Kon­tak­tach, które, miała na­dzie­ję, bar­dzo jej po­mo­gą w roz­wi­ja­niu ka­rie­ry. To ją nieco uspo­ko­iło.

Za­czy­na­ła się już przy­zwy­cza­jać do eks­tra­wa­ganc­kich za­cho­wań swo­ich klien­tów, choć wo­la­ła o nich my­śleć jako o „pod­opiecz­nych” – nie dość, że nie­ustan­nie wy­ma­ga­li uwagi, to co rusz usi­ło­wa­li prze­kro­czyć gra­ni­ce jej cier­pli­wo­ści. Mimo wszyst­ko, Mał­go­rza­ta wy­cho­dzi­ła z za­ło­że­nia, iż moż­li­wość zo­sta­nia przed­sta­wi­ciel­ką tej trój­ki dzi­wa­ków było naj­lep­szą oka­zją, jaka przy­tra­fi­ła jej się w życiu. Nie była to rzecz łatwa czy przy­jem­na, ale za to bar­dzo roz­wi­ja­ją­ca. A przede wszyst­kim – nie­wia­ry­god­nie opła­cal­na.

– Po­słu­chaj­cie – za­czę­ła. – Po pierw­sze: ro­zu­miem, że jesz­cze uczy­cie się zwy­cza­jów pa­nu­ją­cych w, ekhm, na­szym świe­cie i nie­któ­re rze­czy mogą się wam wy­da­wać nie­zro­zu­mia­łe. Ale mu­si­cie mnie słu­chać, chcę wam tylko pomóc.

„A przy oka­zji tro­chę na was za­ro­bić”.

– Po dru­gie – cią­gnę­ła – mó­wi­łam wam już, że mam na imię Mał­go­rza­ta i je­stem me­ne­dżer­ką. Mał-go-rza-ta, me-ne-dżer-ka! Ale jeśli to dla was za trud­ne, mów­cie do mnie „Gosiu”. Po trze­cie: Zo­ja­nie, idź się w końcu ogar­nij. Albo ra­czej – zmie­ni­ła ton na bar­dziej pod­nio­sły – gotuj się do wy­pra­wy, je­go­mo­ściu. A ty, Amad­ku – zwró­ci­ła się do bro­da­cza – nie wiem, co ja­dłeś, ale weź sobie gumę i jej użyj.

Po tych sło­wach po­da­ła mu sa­szet­kę gumy do żucia o smaku mię­to­wym.

– Co mam z tym zro­bić? – za­py­tał Ama­dek, oglą­da­jąc to­reb­kę z cie­ka­wo­ścią.

„Wsa­dzić sobie w tyłek”.

– Jedną weź do ust, a resz­tę scho­waj do kie­sze­ni – po­in­stru­owa­ła go Mał­go­rza­ta. – Bę­dziesz miał na zapas. Ach, Pon­tia! – zwró­ci­ła się do pod­cho­dzą­cej do nich ru­do­wło­sej ko­bie­ty ubra­nej w pełną zbro­ję. – Muszę przy­znać, że wy­glą­dasz pierw­szo­rzęd­nie. Zna­czy się: sław­nie.

– Ko­lej­na mie­ści­na w po­trze­bie? – spy­ta­ła znu­żo­nym gło­sem zbroj­na. Pod pachą trzy­ma­ła okrą­gły hełm z przy­łbi­cą, w dru­giej ręce dzier­ży­ła długi, stary miecz. – Cze­muż to, ile­kroć go­ści­my w ja­kimś gro­dzie, próż­no szu­kać w nim choć­by jed­ne­go wo­ja­ka?

– Po­nie­waż to wy tu je­ste­ście gwiaz­da­mi – od­par­ła me­ne­dżer­ka. – To zna­czy: bo­ha­te­ra­mi. A my w na­szym świe­cie mamy de­fi­cyt… nie­do­bór bo­ha­te­rów. Na całe szczę­ście zja­wi­li­ście się wy. W trak­cie na­szej trasy zdą­ży­li­ście już ura­to­wać kilka wio­sek. Teraz nad­szedł czas na mia­sto, któ­re­mu za­gra­ża­ją zło­wro­gie trol­le, czy ol­brzy­my, jak ich tam zwie­cie.

– Radzi je­ste­śmy, iż mo­że­my pomóc – przy­zna­ła Pon­tia – lecz wo­le­li­by­śmy wró­cić do domu.

Mał­go­rza­ta sły­sza­ła tę opo­wiast­kę już kilka razy. Pa­la­dyn­ka Pon­tia, łucz­nik Zojan i cza­ro­dziej Ama­dek prze­nie­śli się do jej świa­ta, po­nie­waż mag po­my­lił za­klę­cie. Do po­wro­tu po­trze­bu­ją księ­gi za­klęć, a tę rolę, z nie­wia­do­mych jej przy­czyn, pełni tu słow­nik pol­sko-ła­ciń­ski. Ich hi­sto­ria przy­po­mi­na­ła Mał­go­rza­cie sce­na­riusz filmu „Go­ście, go­ście”, a ona przy­zna­ła sama przed sobą, że czę­sto czuła się jak na pla­nie fil­mo­wym tej pro­duk­cji.

– Tak wiem – po­wie­dzia­ła, siląc się na smut­ny ton. – Jed­nak księ­ga za­klęć jest bar­dzo, bar­dzo droga. Ale dzię­ki wa­szym wy­stę­pom, zna­czy się: wy­pra­wom, mo­że­cie na nią za­ro­bić. A dziś wy­stę­pu­je­cie w am­fi­te­atrze, więc spo­dzie­wam się du­że­go zysku.

– Mogę spró­bo­wać in­ne­go spo­so­bu – wtrą­cił się Ama­dek. – Jest pe­wien ry­tu­ał, ale po­trze­bo­wał­bym…

– Tak, tak wiem – prze­rwa­ła mu me­ne­dżer­ka. – Oczu trasz­ki, skrze­ku ro­pu­chy albo skrzy­deł nie­to­pe­rza.

– Nic z tych rze­czy, pani. Wo­lał­bym od­dech smoka, róg jed­no­roż­ca, albo naj­le­piej krew dzie­wi­cy.

– Po­my­śli­my, po­my­śli­my… – Mał­go­rza­ta zer­k­nę­ła na trzy­ma­ny w ręku sko­ro­szyt. – No, ale dość już tego! Zaraz wy­cho­dzi­my z gar­de­ro­by, macie spo­tka­nie z fa­na­mi.

 

– Zanim się od­da­lisz, młoda damo, po­zwo­lisz, bym o coś spy­tał?

– Oczy­wi­ście – od­par­ła czar­no­wło­sa dziew­czy­na, cho­wa­jąc do to­reb­ki ze­szyt ze świe­żo otrzy­ma­nym od cza­ro­dzie­ja au­to­gra­fem.

– Je­steś ty może dzie­wi­cą?

– Hmmm? – mruk­nę­ła panna, nieco za­sko­czo­na.

Zaraz jed­nak ro­zej­rza­ła się wokół, a nie spo­strze­gł­szy w po­bli­żu ni­ko­go, kto mógł­by ich usły­szeć, za­mru­cza­ła za­lot­nie:

– Może, może… Ale dla pana mo­gła­bym prze­stać być.

– To ozna­cza, iż tak?

Dziew­czy­ny ski­nę­ła głową.

– Waż­niej­sze jest jed­nak to – zni­ży­ła głos i mru­gnę­ła po­ro­zu­mie­waw­czo – że je­stem peł­no­let­nia. A pan nawet przy­stoj­ny, jak na kogoś w wieku mo­je­go oj­czul­ka.

– To wy­bor­na spra­wa – ucie­szył się Ama­dek. – Bę­dziesz mi po­trzeb­na.

– Ach… – wes­tchnę­ła za­lot­nie bru­net­ka. – Zro­bić to z ma­gi­kiem i to takim sław­nym, to do­pie­ro coś. Ale mi ko­le­żan­ki będą za­zdro­ści­ły!

Męż­czy­zna ener­gicz­nie po­tarł dło­nie i uniósł wzrok.

– Wresz­cie zna­la­złem! – po­wie­dział z sa­tys­fak­cją. – Zali jed­nak na pewno wiesz, na co przy­sta­jesz? W trak­cie wszyst­kie­go bę­dziesz krzy­nę krwa­wić.

– Do­my­ślam się, to czy­sta bio­lo­gia. Ale je­stem na to przy­go­to­wa­na.

– Nie do końca poj­mu­ję – rzekł cza­ro­dziej, dra­piąc się po bro­dzie. – Przy­znam szcze­rze, iż zapał twój cie­szy mnie i dziwi za­ra­zem. Dla pew­no­ści za­py­tam, czy mogę tedy na cie­bie li­czyć?

– Czemu nie. Raz się żyje!

– To… ba­je­ranc­ko!

– Tylko ro­zu­miem, że ma pan za­bez­pie­cze­nie?

– Za-bez-pie-cze-nie?

– No, wie pan – gumę.

– Gumę… – Mag za­my­ślił się na mo­ment, po czym po­ma­cał kie­szeń. – Tak, po­sia­dam coś ta­kie­go! Cały wo­re­czek.

– Super! Czyli bę­dzie­my bez­piecz­ni.

– Oczy­wi­ście, że tak. Moi to­wa­rzy­sze będą opo­dal, aby strzec nas przed nie­bez­pie­czeń­stwem. Muszę być uspo­so­bio­ny i sku­pio­ny.

– Eee… Ale mamy to zro­bić przy nich? – Dziew­czy­na nie kryła zdu­mie­nia. – Wo­la­ła­bym tak bar­dziej, no wie pan, ka­me­ral­nie.

– Ka-me-ral-nie… – Cza­ro­dziej za­sta­na­wiał się przez chwi­lę nad usły­sza­nym sło­wem. – Masz na myśli te przed­mio­ty zwane ka­me­ra­mi? Po­trze­bu­jesz ich?

– Nie, nie. Po pro­stu są­dzi­łam, że bę­dzie­my sami, w ja­kimś ustron­nym miej­scu. Na przy­kład w pań­skiej gar­de­ro­bie.

Ama­dek uniósł brwi.

– Cze­muż aku­rat tam? – spy­tał zdzi­wio­ny. – Tamta izba jest cia­sna. A my po­trze­bu­je­my dużo miej­sca. – Uniósł dłoń i wska­zał pal­cem serce am­fi­te­atru.

– Na sce­nie?

– Ow­szem. Mu­si­my być na wi­do­ku, aby ze­bra­ni na tych ła­wach osad­ni­cy do­brze wi­dzie­li nasze wy­czy­ny.

– To… To jesz­cze przy wi­dow­ni?!

– Cóż, nasza… me-ne-dżer-ka po­wia­da­ła, że jest to ko­niecz­ne, aby te… ka­me­ry mogły nas… uj­rzeć, zła­pać. Tak? Do­brze mówię?

Dziew­czy­na wy­ba­łu­szy­ła oczy i żu­chwa jej opa­dła.

– Mamy być fil­mo­wa­ni?! Me­ne­dżer­ka? Ka­me­ry? Co wy tu, do cho­le­ry, krę­ci­cie?!

– W czym pro­blem? Toż to ponoć część ry­tu­ału. Co cię trapi?

– Ry­tu­ału?! – Dziew­czy­na zro­bi­ła krok w tył. – O nie, nie! Są pewne gra­ni­ce. Nie wiem co tu się od­wa­la, ale ja na pewno na coś ta­kie­go się nie piszę. Do wi­dze­nia!

 

– Daruj, jeśli ci za­wa­dzę, Zosiu, lecz po­wiedz mi, pro­szę, cóż to ta­kie­go? – Zojan po­ma­chał Mał­go­rza­cie przed nosem kil­ko­ma po­dłuż­ny­mi przed­mio­ta­mi.

– To twoje po­ci­ski – mruk­nę­ła znie­cier­pli­wio­na me­ne­dżer­ka, nie­chęt­nie od­ry­wa­jąc wzrok od sko­ro­szy­tu. – Czy tam strza­ły, jak zwał tak zwał. To część two­je­go wy­po­sa­że­nia na eska­pa­dę.

– Brze­chwy wy­glą­da­ją nie naj­go­rzej, ale że­leź­ce? Cze­muż są one ku­li­ste, prze­cie po­win­ny być ostre? I jakie mięk­kie, pew­ni­kiem to nie że­la­zo.

– Ech… Traf­nie spo­strze­głeś, Zo­ja­nie. Nie ro­zu­miem tylko, w czym tkwi pro­blem.

– Nie nada­dzą się. Jakże mam takim krą­głym gro­tem zabić ja­kie­goś trol­la? To go nawet nie ugo­dzi.

„I bar­dzo do­brze, ina­czej zro­bił­byś krzyw­dę prze­bra­nym ak­to­rom, tłu­mo­ku. Po­przed­nio omal nie na­ro­bi­łeś nam bi­go­su”.

– Wcale nie musi. A to dla­te­go, że te groty są ma­gicz­ne. Wy­star­czy, że tra­fisz takim trol­la, a sam pad­nie. Mo­żesz go nawet za­le­d­wie trą­cić.

Łucz­nik uniósł brwi i nie­pew­nie spoj­rzał na strza­ły.

– Jakże to? – zdu­miał się. – Wy­star­czy mu­śnię­cie, by uka­tru­pić po­czwa­rę? Toż te groty muszą być za­iste nie­bez­piecz­nie.

– Ależ skąd. Wy­obraź sobie, że ta magia dzia­ła tylko na po­two­ry. I tylko one po­win­ny się, ekhm, lękać twego oręża.

– Nie­sły­cha­ne…

– A wi­dzisz. Po­pro­si­łam na­sze­go ko­wa­la, by wykuł je dla cie­bie ze spe­cjal­ne­go, za­cza­ro­wa­ne­go su­row­ca. Takie my tu mamy cza­ry-ma­ry.

Zojan uśmiech­nął się sze­ro­ko.

– Dzię­ku­ję, wiedz, iż je­stem ci za to do­zgon­nie wdzięcz­ny – rzekł, nie­znacz­nie się kła­nia­jąc. – Je­steś za­iste zacną zołzą.

 

– Ostat­ni raz omy­li­łeś się przy rzu­ca­niu za­klę­cia, Amad­ku! – wark­nę­ła Pon­tia.

Wraz z to­wa­rzy­szem wła­śnie we­szli do gar­de­ro­by i za­trza­snę­li za sobą drzwi.

– Hejże! – za­pro­te­sto­wał mag. – Toż zro­bi­łem to na twą wła­sną proś­bę!

– Cóż ta­kie­go?

– Na­le­ga­łaś, bym spró­bo­wał po­wstrzy­mać atak Czer­wo­nych Tar­czy. Wy­ja­śnia­łem ci na­ten­czas, iż to rzecz nie­łac­na.

– Nie pro­si­łam o to, byś się prze­ję­zy­czył. Z twego po­wo­du utknę­li­śmy w tym cu­dacz­nym kraju!

– Chcesz się teraz swa­rzyć? Cóż nam to da?

Pa­la­dyn­ka za­mil­kła, wzię­ła głę­bo­ki od­dech. Ze świ­stem wy­pu­ści­ła po­wie­trze z ust, opusz­cza­jąc ra­mio­na.

– Słusz­nie po­wia­dasz – od­par­ła po chwi­li, już spo­koj­niej. – Wa­śnie na nic nam się nie zda­dzą.

– Po­peł­ni­łem omył­kę, zga­dzam się – przy­znał mag. – Cóż jed­nak zro­bić? – wzru­szył ra­mio­na­mi. – Jak to tu mówią: zwy­kły nie­fart, pie­przo­na wtopa, ale ob­ciach.

– Spo­strze­głeś? Nawet już ga­da­my jak oni. Słowa mi się mylą.

– Ty weź nic nie mów…

– To nie pora na kro­to­chwi­le, tref­ni­siu!

– Chcia­łem cię choć krzty­nę roz­we­se…

Naraz drzwi otwo­rzy­ły się po­wo­li i do środ­ka ostroż­nie wszedł Zojan. Ko­szu­lę na tor­sie miał po­pla­mio­ną, skórę wokół ust za­bar­wio­ną na po­ma­rań­czo­wo. Spoj­rzał na przy­ja­ciół, a na­stęp­nie ob­li­zał wargi i bek­nął do­no­śnie.

– Traf­ny to po­mysł – na­po­mknął – ten ka­te­ring. Nie tak wy­staw­ne jak uczta na kró­lew­skim dwo­rze, ale cho­ciaż nie ma po­trze­by tyle nań cze­kać. I sma­ko­wi­ty.

– Za­wrzyj drzwi! – po­le­ci­ła Pon­tia.

– Stało się co?

– To, iż się tu zna­leź­li­śmy, to się stało. A także, iż cię­giem tu tkwi­my i mi­trę­ży­my.

Łucz­nik spoj­rzał py­ta­ją­co na Amad­ka.

– Wy­da­je mi się, że jest zmę­czo­na – za­su­ge­ro­wał cza­ro­dziej.

– A mnie się wy­da­je, że wszy­scy sobie z nas po­żyt­ku­ją! – fuk­nę­ła pa­la­dyn­ka. – A już zwłasz­cza Gosia. Wciąż nas zwo­dzi i coś baj­du­rzy, jakby nie chcia­ła, byśmy wró­ci­li do domu. Za­czy­nam się czuć jak w ob­woź­nym cyrku. – Stuk­nę­ła o pod­ło­gę opan­ce­rzo­ną stopą. – Mam dość!

– Aż tak mar­nie to tu nie jest – oce­nił Zojan. – Chyba odro­bi­nę prze­sa­dzasz.

– Tobie to tylko chmiel, jadło i kra­sne dziew­ki wy­star­czą – nie ustę­po­wa­ła Pon­tia. – Nie spo­strze­gasz, co się wokół nas dzie­je. Nie za­sta­na­wia­łeś się, dla­cze­góż…

– Dość! – za­wo­łał naraz Ama­dek. – Po­ha­muj swój gniew, pa­la­dyn­ko. Mie­li­śmy się nie sprze­czać.

Ru­do­wło­sa ko­bie­ta za­mil­kła. Na jej ob­li­czu złość mie­sza­ła się z bez­rad­no­ścią.

– Zna­la­złeś już jaką dzie­wi­cę? – spy­tał łucz­nik.

– Ech… – zre­zy­gno­wa­ny cza­ro­dziej mach­nął rę­ka­mi. – Nie zna­la­złem ta­kiej, co by chcia­ła nas wspo­móc. Długo by pra­wić.

Po jego sło­wach roz­le­gło się gło­śne pu­ka­nie.

– Któż nas nie­po­koi?! – ode­zwa­ła się gło­śno Pon­tia.

– Prze­pra­szam, można? – spy­tał ochro­niarz, uchy­liw­szy drzwi. – Jakaś pani do pań­stwa.

– Pro­szę wpu­ścić – na­ka­zał mag, po czym spoj­rzał wy­mow­nie na to­wa­rzy­szy. – Może to aku­rat jej ocze­ku­je­my. Cie­ka­we, czy…

– ¡Bu­enos días! – po­wi­ta­ła ich młoda ko­bie­ta o eg­zo­tycz­nej uro­dzie, wcho­dząc do środ­ka. – Señora y señores, ¿puedo hacer una pre­gun­ta?

– Ekhm – od­chrząk­nął Ama­dek. – A cóż to za oso­bli­wa mowa?

– Pan wy­ba­czy, ja też nie chwy­tam co ta dzie­wu­cha mówi – przy­znał ochro­niarz. – Wy­da­je mi się że to Hisz­pan­ka, albo jakaś La­ty­no­ska. Chyba nie prze­szka­dza jej, że jej nie ro­zu­mie­my.

– Solo una cosa – cią­gnę­ła z uśmie­chem przy­by­ła, przy­ci­ska­jąc do biu­stu złą­czo­ne dło­nie – ¿pu­eden darme sus au­tó­gra­fos?

– My nie ro­zu­mie­my – po­wie­dział po­ma­łu Zojan. – Czego chcesz nie­wia­sto?

– Per­dón, no en­tien­do, no hablo po­la­co – od­par­ła ko­bie­ta, wska­zu­jąc pal­cem na ze­wnątrz. – Mi amiga es una gran fan de su grupo, pero no qu­ie­re venir aquí. Es un poco tímida.

– Tam dalej stoi druga – za­uwa­żył ochro­niarz. – Może ona coś kuma, ale nie chce po­dejść.

– Hmmm… – Pon­tia po­dra­pa­ła się po czole. – Po­wie­dzia­ła „au­to­gra­fos”, więc może chce te nasze pod­pi­sy. – Unio­sła ręce i pra­wym pal­cem wska­zu­ją­cym za­czę­ła gła­dzić wnę­trze lewej dłoni, pa­trząc na nie­zna­jo­mą. – Au­to­gra­fos, tak? Chcesz nasze pod­pi­sy?

– Si, si, por su­pu­esto! – za­wo­ła­ła cu­dzo­ziem­ka z pod­nie­ce­niem, się­ga­jąc do to­reb­ki. – Tengo una li­bre­ta – do­da­ła, po­da­jąc ru­do­wło­sej notes.

Pon­tia wraz z Zo­ja­nem na­ba­zgra­li swoje imio­na na pa­pie­rze i zer­k­nę­li na Amad­ka. Cza­ro­dziej stał obok, gła­dząc się po bro­dzie, pa­trząc z uwagą na La­ty­no­skę i jakby nad czymś roz­my­śla­jąc.

– ¿Y usted, señor Gan­dalf?

– Ach – ock­nął się bro­dacz. – Tak, oczy­wi­ście, pa­nien­ko.

Po chwi­li wrę­czył ura­do­wa­nej ko­bie­cie notes z kom­ple­tem pod­pi­sów.

– Mu­chas, mu­chas gra­cias, señora y señores – po­dzię­ko­wa­ła. – ¡Buen día y hasta luego!

– Pro­szę już nie wpusz­czać gości do na­szej izby – zwró­ci­ła się do ochro­nia­rza Pon­tia, gdy tylko wy­pu­ścił La­ty­no­skę z gar­de­ro­by. – Mu­si­my wy­po­cząć.

– Wedle ży­cze­nia – od­parł tam­ten, za­my­ka­jąc drzwi.

Zojan wcią­gnął po­wie­trze nosem, a zaraz potem gło­śno prych­nął.

– Jed­na­ko­woż to nie tej bia­ło­gło­wy się spo­dzie­wa­li­śmy – wes­tchnął.

– Wręcz prze­ciw­nie! – za­wo­łał z na­głym oży­wie­niem Ama­dek. – Dzię­ki niej się stąd wresz­cie wy­do­sta­nie­my!

– A jakże to? Toć nie wiesz, czy jest cno­tli­wa, gdyż tak nie­ja­sno ga­da­ła. Nadto już się od­da­li­ła, a my…

– Dość tych de­li­be­ra­cji! – prze­rwał mu cza­ro­dziej. – I pal licho krew dzie­wi­cy, od­dech smoka, róg jed­no­roż­ca, od­cho­dy gryfa, smar­ki skrza­ta i wszyst­ko inne! Prze­nie­sie­my się do domu tak, jak nas tu spro­wa­dzi­łem!

Po tych sło­wach wy­pro­sto­wał ręce i ener­gicz­nie ru­sza­jąc pal­ca­mi wy­mam­ro­tał coś pod nosem. Jego to­wa­rzy­sze pod­sko­czy­li do­kład­nie w tym samym mo­men­cie, kiedy mię­dzy dłoń­mi Amad­ka po­ja­wił się krót­ki błysk, któ­re­mu to­wa­rzy­szył gło­śny trzask i nie­wiel­ki obłok pary.

– Tak! – za­krzyk­nął roz­en­tu­zja­zmo­wa­ny. – Dzię­ki mowie tej młód­ki będę mógł od­two­rzyć treść in­kan­ta­cji! Uży­wa­ła słów po­dob­nych do tych z księ­gi cza­rów.

– Przy­po­mnia­łeś sobie wła­ści­we za­klę­cie? – spy­ta­ła Pon­tia, któ­rej twarz się roz­ja­śni­ła.

– Nie wszyst­ko, lecz to kwe­stia czasu. Jest do­pie­ro po­łu­dnie, ale po­wi­nie­nem zdą­żyć przed pół­no­cą.

 

***

 

– I jak tam wy­stęp? – spy­tał Pio­trek. – Fak­tycz­nie są tacy do­brzy, jak mó­wi­łeś?

– Uuu, bra­cie… – Arek uśmiech­nął się z sa­tys­fak­cją. – Nor­mal­nie ko­smos.

– W jakim sen­sie?

– Od­le­cie­li­śmy. My ze śmie­chu i z wra­że­nia, a oni do­słow­nie.

– Że niby co? Od­fru­nę­li ze sceny?

– No dobra, może nie od­le­cie­li, ale znik­nę­li. I to w jakim stylu. Dawno nie wi­dzia­łem ta­kiej wi­do­wi­sko­wej sztucz­ki. Kiedy my­śla­łem, że show się do­pie­ro roz­krę­ca, cza­ro­dziej nagle krzyk­nął coś w stylu: „Przy­po­mnia­łem sobie!”, zro­bił swoje ho­kus-po­kus, i bach! Huk, trzask, ilu­mi­na­cja, pełno pary wokół, a cała trój­ka roz­pły­nę­ła się w po­wie­trzu. Czło­wiek niby wi­dział już nie­raz po­dob­ne nu­me­ry, ale ten był nie do opi­sa­nia. I nie do pod­ro­bie­nia.

– Czyli ogól­nie po­le­casz?

– Ogól­nie tak. Choć mam wra­że­nie, że od stro­ny or­ga­ni­za­cyj­nej nie wszyst­ko za­gra­ło. Przed­sta­wie­nie było świet­ne, ale za szyb­ko się skoń­czy­ło. I to nie tylko nasze zda­nie, bo sły­chać było, że lu­dzie li­czy­li na tro­chę wię­cej. No i, nie było spo­tka­nia z ar­ty­sta­mi po wy­stę­pie. A obie­cy­wa­no. Or­ga­ni­za­to­rzy nawet nie umie­li się z tego do­brze wy­tłu­ma­czyć, więc pod tym kątem wy­pa­dło słabo.

Pio­trek po­dra­pał się po gło­wie.

– No nie wiem… Mimo wszyst­ko nie ukry­wam, że tro­chę mnie za­in­try­go­wa­łeś. Może nawet za­chę­ci­łeś.

– Na razie się po­ha­muj. – Arek uniósł dłoń. – Do­wie­dzia­łem się, że ich trasa zo­sta­ła tym­cza­so­wo wstrzy­ma­na, a nie po­da­no ofi­cjal­ne­go wy­tłu­ma­cze­nia. Cie­ka­we, co się stało…

Koniec

Komentarze

Witaj. :)

 

Do­strze­głam li­te­rów­ki:

Mał­go­rza­ta sły­szał tę opo­wiast­kę już kilka razy.

Pion­tia wraz z Zo­ja­nem na­ba­zgra­li swo­jej imio­na na pa­pie­rze i zer­k­nę­li na Amad­ka.

 

Za­uwa­ży­łam też kilka po­wtó­rzeń. :)

 

Sam po­mysł na­to­miast, dia­lo­gi, ję­zy­ki obce i sty­li­zo­wa­ne, imio­na – zna­ko­mi­te! :) Brawa! :)

Klik, po­zdra­wiam i życzę po­wo­dze­nia w kon­kur­sie! :)

 

Witaj bruce! Li­te­rów­ki po­pra­wio­ne, przy oka­zji wy­ła­pa­łam/em jesz­cze 3 inne.

Ano­nim bar­dzo dzię­ku­je za opi­nię i klika, oraz po­zdra­wia ser­decz­nie :-)

heart

Pio­trek aż pod­sko­czył, po tym jak ko­le­ga z pracy krzyk­nął mu nad głową i klep­nął po ple­cach.

Pio­trek aż pod­sko­czył po tym, jak. Ale można to zdy­na­mi­zo­wać.

spoj­rzał na kum­pla z wy­raź­nym nie­za­do­wo­le­niem.

Dla kogo ono było wy­raź­ne?

spy­tał tam­ten, po­zor­nie nie­win­nym tonem.

Spy­tał tam­ten nie­win­nie.

– Prze­stra­szy­łeś mnie, Ar­ka­diu­szu – burk­nął Pio­trek.

Wy­po­wiedź tak ą-ę, że żal, ma być burk­nię­ta?

Chcesz to idź

Chcesz, to idź.

A na drugi raz, jeśli chcesz się po­że­gnać, to po­wiedz zwy­kłe „Na razie.”, za­miast wrzesz­czeć „Hej!” do ucha.

A na drugi raz, jak się ze­chcesz po­że­gnać, to po­wiedz nor­mal­nie „na razie”, za­miast wrzesz­czeć do ucha.

Znam dow­cip o chle­bie, ale to su­char. Po­dob­nie jak twój żart.

Arek prych­nął z roz­ba­wie­niem, nie­zra­żo­ny na­bur­mu­sze­niem to­wa­rzy­sza.

Ciach: Arek prych­nął śmie­chem.

– Dobre – stwier­dził.

Orzekł.

Praw­dę mó­wiąc, tobie też by się przy­da­ło takie wyj­ście, roz­luź­nił­byś się tro­chę.

wiesz co ja sądzę

Wiesz, co ja sądzę.

Tak się jed­nak skła­da, że grupa, na któ­rej wy­stęp się wy­bie­ra­my, ma do za­ofe­ro­wa­nia znacz­nie wię­cej.

Kto tak mówi?

Ponoć cał­ko­wi­cie im­pro­wi­zu­ją wła­sne kwe­stie

An­giel­skie: Ponoć im­pro­wi­zu­ją wszyst­kie kwe­stie.

a jak zejdą ze sceny to nadal za­cho­wu­ją się jakby wciąż na niej byli

Mi­ni­mal­ne po­praw­ki: a jak zejdą ze sceny, to nadal za­cho­wu­ją się, jakby na niej byli.

A ich wy­stę­py mają przy­po­mi­nać bar­dziej przed­sta­wie­nia te­atral­ne, gdzie poza hu­mo­rem ofe­ru­ją po­rząd­ną dawkę ilu­zji.

? Prze­cież wy­stęp ka­ba­re­tu to przed­sta­wie­nie.

Pio­trek po­now­nie po­pa­trzył

A może: znów spoj­rzał?

na jego twa­rzy po­ja­wi­ły się ozna­ki za­in­te­re­so­wa­nia

Czyli?

po­wie­dział, już bez zło­śli­wo­ści. – Po­wiedz coś wię­cej.

A gdzie były zło­śli­wo­ści? Po­wtó­rze­nie.

Stary, nie gadaj, że o nich nie sły­sza­łeś!

I to mówi facet, który przed chwi­lą uda­wał, że na śnia­da­nie zjadł te­zau­rus… jasne, le­piej się czyta, tylko czemu wcze­śniej tak nie było?

in­ter­net

Dużą li­te­rą.

no bo to ko­bit­ka

No, bo to ko­bit­ka.

Toż to wonie

Wo­nie­je. https://wsjp.pl/haslo/podglad/113961/woniec/5267795/perfumami

za­kosz­to­wać

Skosz­to­wać.

pach­nąć

Pach­nieć. https://wsjp.pl/haslo/podglad/30243/pachniec/4854430/alkoholem

rzę­si­ście

https://wsjp.pl/haslo/podglad/118525/rzesiscie

nie poj­mu­ję wszyst­kie­go

Jak my wszy­scy, nie?

pod­cho­dząc do oby­dwoj­ga

Wiemy, do kogo pod­cho­dził, nie ma co tłu­ma­czyć.

po­wie­dział z pre­ten­sją, wska­zu­jąc na no­szo­ną przez sie­bie długą, gra­na­to­wą szatę, ozdo­bio­ną mnó­stwem ha­fto­wa­nych, żół­tych gwiaz­dek.

Ciach: po­ża­lił się, wska­zu­jąc długą, gra­na­to­wą szatę, w którą był ubra­ny, ha­fto­wa­ną w mro­wie żół­tych gwiaz­dek.

wzię­ła głę­bo­ki od­dech, uno­sząc klat­kę pier­sio­wą

…?

kon­tak­tach, jakie dzię­ki jego or­ga­ni­za­cji na­wią­że

Hmm.

Kon­tak­tach, które miała na­dzie­ję, mocno po­mo­gą jej w roz­wi­ja­niu ka­rie­ry.

Wtrą­ce­nie: Kon­tak­tach, które, miała na­dzie­ję, bar­dzo jej po­mo­gą w roz­wi­ja­niu ka­rie­ry.

ku­rio­zal­nych za­cho­wań swo­ich klien­tów

Nie prze­sa­dzaj­my. Co ku­rio­zal­ne­go zro­bi­li?

nie dość, iż wy­ma­ga­li nie­ustan­nej uwagi, to jesz­cze ko­lej­ne ich po­czy­na­nia co rusz te­sto­wa­ły nowe gra­ni­ce jej cier­pli­wo­ści

Nie dość, że nie­ustan­nie wy­ma­ga­li uwagi, to co rusz usi­ło­wa­li prze­kro­czyć gra­ni­ce jej cier­pli­wo­ści.

Mał­go­rza­ta wy­cho­dzi­ła z za­ło­że­nia, iż zo­sta­nie przed­sta­wi­ciel­ką tej trój­ki dzi­wa­ków było naj­lep­szą oka­zją, jaka przy­tra­fi­ła jej się w życiu

?

za to bar­dzo roz­wo­jo­wa

Roz­wi­ja­ją­ca?

ro­zu­miem, iż jesz­cze uczy­cie się zwy­cza­jów

Pokaż mi czło­wie­ka, który mówi "iż".

Ale nie mu­si­cie pod­wa­żać moich de­cy­zji

?

Albo ra­czej – zmie­ni­ła ton na bar­dziej pod­nio­sły – gotuj się do wy­pra­wy, je­go­mo­ściu.

Hmmm.

nie wiem co ja­dłeś

Nie wiem, co ja­dłeś.

sa­szet­kę gum do żucia

Sa­szet­kę gumy do żucia.

oglą­da­jąc z cie­ka­wo­ścią to­reb­kę

Szyk może tu być do­wol­ny, ale ten naj­go­rzej brzmi.

Zna­czy się: sław­nie.

? Można wy­glą­dać na sław­ną, ale sław­nie? Czy to ar­cha­izm?

Cze­muż to ile­kroć go­ści­my

Cze­muż to, ile­kroć go­ści­my.

W trak­cie na­szej trasy zdą­ży­li­ście pomóc już kilku wio­skom.

Ciach: Zdą­ży­li­ście już ura­to­wać kilka wio­sek.

Mał­go­rza­ta sły­sza­ła tę opo­wiast­kę już kilka razy.

Hmm.

a tę rolę, z nie­wia­do­mych jej przy­czyn, pełni tu słow­nik pol­sko-ła­ciń­ski

…?

Ich hi­sto­ria przy­po­mi­na­ła Mał­go­rza­cie sce­na­riusz filmu „Go­ście, go­ście”, a ona sama przy­zna­ła, że czę­sto czuła się jak na pla­nie fil­mo­wym tej pro­duk­cji.

Tylko raz przy­zna­ła?

Zanim się od­da­lisz młoda damo

Zanim się od­da­lisz, młoda damo.

po­zwo­lisz bym o coś spy­tał?

Po­zwo­lisz, bym o coś spy­tał? Albo: po­zwo­lisz, że o coś spy­tam?

nieco za­sko­czo­na py­ta­niem

Wia­do­mo, czym za­sko­czo­na, nie tłu­macz.

rze­kła flir­ciar­sko

Pokaż to. Za­mru­cza­ła zmy­sło­wo, tak.

Uznam to za po­twier­dze­nie, a to wy­bor­na spra­wa

?

, a na­stęp­nie po­pa­trzył na dziew­czy­nę

Zbęd­ne.

No wie pan

No, wie pan.

Cza­ro­dziej za­sta­na­wiał się przez chwi­lę nad usły­sza­nym sło­wem. – Masz na myśli te przed­mio­ty zwane ka­me­ra­mi?

Ety­mo­lo­gia wy­glą­da wręcz od­wrot­nie…

Dziew­czy­na wy­ba­łu­szy­ła oczy, a jej żu­chwa opa­dła.

An­giel­ska­we: Dziew­czy­na wy­ba­łu­szy­ła oczy i żu­chwa jej opa­dła.

– Nie­mal wy­krzy­cza­ła te słowa. –

Zbęd­ne. Wy­krzyk­ni­ki to wy­star­cza­ją­ca wska­zów­ka.

dziew­czy­na zro­bi­ła krok w tył

Dużą li­te­rą, nie­pasz­czo­we.

Daruj, jeśli ci za­wa­dzę Zosiu, lecz po­wiedz mi pro­szę, cóż to ta­kie­go?

Daruj, jeśli ci za­wa­dzę, Zosiu, lecz po­wiedz mi, pro­szę, cóż to ta­kie­go?

– To twoje po­ci­ski. – mruk­nę­ła

Tu bez krop­ki, pasz­czo­we.

Przy­chy­lam się do two­je­go spo­strze­że­nia

https://wsjp.pl/haslo/podglad/27271/przychylac-sie/5216410/do-prosby

Po­przed­nio omal nie na­ro­bi­łeś nam bi­go­su”.

Hmm? A tak na­wia­sem, ludz­kość robi przed­sta­wie­nia te­atral­ne od ho-ho, albo i dłu­żej.

spoj­rzał nie­pew­nie na strza­ły

Szyk: nie­pew­nie spoj­rzał na strza­ły

by ukuł je

Le­piej: wykuł.

wiedz iż je­stem

Wiedz, iż je­stem.

za­iste zacną zołzą

Ali­te­ra­tyw­ne. Wąt­pię, żeby "zołza" kie­dy­kol­wiek nie była obe­lgą: https://wsjp.pl/haslo/podglad/68424/zolza/5179278/osoba

Ostat­ni raz omy­li­łeś się w rzu­ca­niu za­klę­cia Amad­ku!

Wo­łacz od­dzie­la­my. I: przy rzu­ca­niu.

we­szli do gar­de­ro­by, za­trza­sku­jąc za sobą drzwi

Naraz?

Wy­pu­ści­ła ze świ­stem po­wie­trze z ust

Szyk: Ze świ­stem wy­pu­ści­ła po­wie­trze z ust.

Naraz drzwi otwo­rzy­ły po­wo­li i do środ­ka ostroż­nym kro­kiem wszedł Zojan.

Naraz drzwi otwo­rzy­ły się po­wo­li i do środ­ka ostroż­nie wszedł Zojan.

Ubra­nie na tor­sie miał po­pla­mio­ne

Ku­brak? Kurtę? Ko­szu­lę? Coś kon­kret­ne­go?

nie­pew­nym tonem

Nie­pew­nie, ale to jest w ogóle nie­po­trzeb­ne, bo widać z kon­tek­stu.

wszy­scy sobie z nas po­żyt­ku­ją

?

jakby nie chcia­ła byśmy wró­ci­li

Jakby nie chcia­ła, byśmy wró­ci­li.

Za­czy­nam czuć się jak w ob­woź­nym cyrku

Za­czy­nam się czuć jak w ob­woź­nym cyrku

stwier­dził Zojan

Oce­nił.

– Tobie to tylko chmiel, jadło i kra­sne dziew­ki wy­star­czą – Pon­tia nie spusz­cza­ła z tonu.

– Tobie to chmiel, jadło i kra­sne dziew­ki wy­star­czą – nie ustę­po­wa­ła Pon­tia. https://wsjp.pl/haslo/podglad/39717/ktos-spuscil-z-tonu 

Na jej ob­li­czu złość mie­sza­ła się z bez­rad­no­ścią.

Pokaż to.

Nie zna­la­złem ta­kiej, coby chcia­ła nas wspo­móc.

Nie zna­la­złem ta­kiej, co by chcia­ła nas wspo­móc. "Coby" to tyle, co "żeby".

Chyba nie prze­szka­dza jej to, że jej nie ro­zu­mie­my.

"To" zbęd­ne.

przy­ci­ska­jąc do biu­stu złą­czo­ne dło­nie

Czemu?

no hablo po­la­co. – od­par­ła

Tu bez krop­ki.

od­par­ła cu­dzo­ziem­ka z pod­nie­ce­niem

Od­pie­ra­nie z pod­nie­ce­niem nie bar­dzo pa­su­je. Może po pro­stu: za­wo­ła­ła cu­dzo­ziem­ka?

się­ga­jąc do swo­jej to­reb­ki

Za­imek zbęd­ny.

Tengo una li­bre­ta. – do­da­ła

Bez krop­ki.

Cza­ro­dziej stał obok gła­dząc się po bro­dzie

Cza­ro­dziej stał obok, gła­dząc się po bro­dzie.

tylko wy­pu­ścił on La­ty­no­skę

"On" zbęd­ne, nie ma wąt­pli­wo­ści, kto.

Wedle ży­cze­nia. – od­parł tam­ten

Bez krop­ki. https://fantazmaty.pl/pisz/poradniki/jak-zapisywac-dialogi/

Toć nie wiesz czy jest cno­tli­wa

Toć nie wiesz, czy jest cno­tli­wa.

mgli­ście ga­da­ła

Ga­da­ła wprost, tylko nie po pol­sku.

kiedy to mię­dzy dłoń­mi

"To" zbęd­ne.

Uży­wa­ła słów po­dob­nych do tych z księ­gi cza­rów.

Noooo… nie aż tak…

spy­ta­ła Pon­tia, któ­rej twarz po­ja­śnia­ła

Hmm.

Fak­tycz­nie są tacy do­brzy jak mó­wi­łeś?

Fak­tycz­nie są tacy do­brzy, jak mó­wi­łeś?

W mo­men­cie, w któ­rym my­śla­łem

Ciach: Kiedy my­śla­łem.

nie raz

Łącz­nie.

No i, wbrew wcze­śniej­szym za­po­wie­dziom, nie było spo­tka­nia z ar­ty­sta­mi po wy­stę­pie.

Sztyw­ne to.

No nie wiem… – po­wie­dział z za­sta­no­wie­niem.

No, nie wiem… Di­da­sca­le zbęd­ne, to jasne z kon­tek­stu, że Pio­trek się za­sta­na­wia.

wstrzy­maj lejce

Lejce można ścią­gnąć, żeby wstrzy­mać konia.

 

Hi­sto­ryj­ka sym­pa­tycz­na, choć po­ten­cjał ko­me­dio­wy od­pły­nął do pra­ma­cie­rzy. On jest. Tylko nie­wy­ko­rzy­sta­ny. Ale skon­stru­owa­na sen­sow­nie. Pio­trek z Ar­kiem, nie­ste­ty, prze­ma­wia­ją, jakby słow­nik po­żar­li. Autor tro­chę też. Przy­by­sze z in­ne­go wy­mia­ru są ciut nie­by­strzy, bo – czy w in­nych wy­mia­rach nie ma te­atrzy­ków? Ko­me­dian­tów? Et ca­ete­ra? Guma do żucia też nie jest takim za­awan­so­wa­nym tech­nicz­nie wy­na­laz­kiem (ży­wi­ca…), a "ka­me­ral­ny" i "ka­me­ra" mają wpraw­dzie wspól­ny źró­dło­słów, ale ozna­cza on "pokój" (po­miesz­cze­nie). W sumie jed­nak, cho­ciaż mogło się wiele zda­rzyć, gdyby nie limit, czy­ta­ło się miło.

Tylko wcale się nie za­śmia­ło…

Przy­po­mnia­ły mi się drogi na Ukra­inie. Jeśli mó­wi­li, że za­sad­ni­czo droga jest prze­jezd­na, wia­do­mo było, że bez te­re­nów­ki nie da rady. To w te­ma­cie ogól­nie po­le­casz.

Tekst sym­pa­tycz­ny i za­baw­ny. Może nie zry­wa­łam boków, ale po­sła­łam Ar­ko­wi i ko­le­żeń­stwu kilka uśmie­chów.

 Lekko roz­bu­do­wa­ny szkic ob­ra­zu­ją­cy pe­ry­pe­tie trzech osób z in­ne­go świa­ta, które w ma­gicz­ny spo­sób zna­la­zły się w na­szej rze­czy­wi­sto­ści. Nie czy­ta­ło się źle, ale hu­mo­ru wy­star­czy­ło na pół­u­śmiech.

 

– HEJ! – Ar­ka­diusz umiał krzy­czeć wiel­ki­mi li­te­ra­mi?

 

ze­szyt z świe­żo otrzy­ma­nym… → …ze­szyt ze świe­żo otrzy­ma­nym

 

Ale dla pana mogła bym prze­stać być. → Ale dla pana mo­gła­bym prze­stać być.

 

– Wedle ży­cze­nia. – od­parł tam­ten, za­my­ka­jąc drzwi. → Zbęd­na krop­ka po wy­po­wie­dzi.

Za­baw­nie się zrobi, jak się okaże, że cza­ro­dziej nie­do­kład­nie przy­po­mniał sobie za­klę­cie. Teraz też pod­nio­sło mi ką­ci­ki pyska. :) Po­wo­dze­nia w kon­kur­sie.

Ano­nim wita i po­zdra­wia! :-)

 

Tar­ni­na: Dzię­ku­ję za wszyst­kie uwagi, spo­strze­że­nia oraz opi­nię. Po­praw­ki na­nie­sio­ne, mam na­dzie­ję że nic mi nie umknę­ło.

Po­ni­żej za­miesz­czam kwe­stie, co do któ­rych chcia­łam/em się od­nieść:

“– Prze­stra­szy­łeś mnie, Ar­ka­diu­szu – burk­nął Pio­trek.”

Wy­po­wiedź tak ą-ę, że żal, ma być burk­nię­ta?

Cho­dzi­ło o nie­grzecz­ny ton, ale w takim razie zmie­niam na „wark­nął”.

 

 “–Tak się jed­nak skła­da, że grupa, na któ­rej wy­stęp się wy­bie­ra­my, ma do za­ofe­ro­wa­nia znacz­nie wię­cej.”

Kto tak mówi?

Ktoś się znaj­dzie :-)

Jed­na­ko­woż ro­zu­miem, że ta kon­struk­cja nie pa­su­je do cha­rak­te­ru roz­mo­wy?

 

“A ich wy­stę­py mają przy­po­mi­nać bar­dziej przed­sta­wie­nia te­atral­ne, gdzie poza hu­mo­rem ofe­ru­ją po­rząd­ną dawkę ilu­zji.”

? Prze­cież wy­stęp ka­ba­re­tu to przed­sta­wie­nie.

W takim razie chyba bar­dziej bę­dzie pa­so­wał „spek­takl”.

 

“na jego twa­rzy po­ja­wi­ły się ozna­ki za­in­te­re­so­wa­nia”

Czyli?

M.in. w spoj­rze­niu, ale nie chcia­łam/em za­sto­so­wać po­wtó­rze­nia.

 

“Stary, nie gadaj, że o nich nie sły­sza­łeś!”

I to mówi facet, który przed chwi­lą uda­wał, że na śnia­da­nie zjadł te­zau­rus… jasne, le­piej się czyta, tylko czemu wcze­śniej tak nie było?

Do tego od­nio­sę się niżej :-)

 

“pach­nąć”

Pach­nieć. https://wsjp.pl/haslo/podglad/30243/pachniec/4854430/alkoholem

A to nie to samo? Su­ge­ro­wa­łam/em się tym:

https://wsjp.pl/haslo/podglad/30245/pachnac/5040208/perfumami

Ro­zu­miem, że „pach­nieć” po pro­stu bar­dziej pa­su­je?

 

“rzę­si­ście”

https://wsjp.pl/haslo/podglad/118525/rzesiscie

Szcze­rze mó­wiąc mia­łam/em za­gwozd­kę z tym sło­wem (bar­dziej ko­ja­rzy mi się z desz­czem), nie­mniej jed­nak do za­pa­chu pa­su­je „roz­prze­strze­nia­nie się w wielu kie­run­kach”.

 

“nie poj­mu­ję wszyst­kie­go”

Jak my wszy­scy, nie?

:-D

Zmie­niam na „nie poj­mu­ję wszyst­kich twych słów”.

 

“wzię­ła głę­bo­ki od­dech, uno­sząc klat­kę pier­sio­wą”

…?

Roz­dzie­lam.

 

“kon­tak­tach, jakie dzię­ki jego or­ga­ni­za­cji na­wią­że”

Hmm.

Chcia­łam/em pod­kre­ślić, jakie wy­da­rze­nie po­mo­że jej na­wią­zać kon­tak­ty, ale to do­my­ślam się, iż to ro­zu­mie się samo przez się. Skra­cam.

 

“ku­rio­zal­nych za­cho­wań swo­ich klien­tów”

Nie prze­sa­dzaj­my. Co ku­rio­zal­ne­go zro­bi­li?

Zmie­nię zatem na „eks­tra­wa­ganc­kich”, po­win­no być bar­dziej ade­kwat­ne.

 

“Mał­go­rza­ta wy­cho­dzi­ła z za­ło­że­nia, iż zo­sta­nie przed­sta­wi­ciel­ką tej trój­ki dzi­wa­ków było naj­lep­szą oka­zją, jaka przy­tra­fi­ła jej się w życiu”

?

Cho­dzi­ło o to, że po­mi­mo wszyst­kich zwią­za­nych z tym za­ję­ciem tru­dów, be­ne­fi­ty oka­za­ły się dla niej bar­dzo wy­so­kie. Czy Twoja su­ge­stia od­no­si się do szyku?

 

“ro­zu­miem, iż jesz­cze uczy­cie się zwy­cza­jów”

Pokaż mi czło­wie­ka, który mówi "iż".

A po­ka­żę :-D

Ale fakt fak­tem, że można ta­kich po­li­czyć na pal­cach jed­naj ręki drwa­la. Zmie­niam na „że” :-)

 

“Ale nie mu­si­cie pod­wa­żać moich de­cy­zji”

?

Zmie­nię na „ale mu­si­cie mnie słu­chać”, chyba le­piej pa­su­je.

 

“Albo ra­czej – zmie­ni­ła ton na bar­dziej pod­nio­sły – gotuj się do wy­pra­wy, je­go­mo­ściu.”

Hmmm.

Chcia­ła upew­nić się, że zro­zu­mie :-)

 

“Zna­czy się: sław­nie.”

? Można wy­glą­dać na sław­ną, ale sław­nie? Czy to ar­cha­izm?

Wła­śnie. Cho­dzi­ło o prze­sta­rza­łe zna­cze­nie – „zna­ko­mi­cie”.

 

“Mał­go­rza­ta sły­sza­ła tę opo­wiast­kę już kilka razy.”

Hmm.

“a tę rolę, z nie­wia­do­mych jej przy­czyn, pełni tu słow­nik pol­sko-ła­ciń­ski”

…?

 Tu nie ro­zu­miem :-)

 

“Ich hi­sto­ria przy­po­mi­na­ła Mał­go­rza­cie sce­na­riusz filmu „Go­ście, go­ście”, a ona sama przy­zna­ła, że czę­sto czuła się jak na pla­nie fil­mo­wym tej pro­duk­cji.”

Tylko raz przy­zna­ła?

Do­da­łam/em „przed sobą” (przy­zna­ła), gdyż taki miał być kon­tekst.

 

“Uznam to za po­twier­dze­nie, a to wy­bor­na spra­wa”

?

Usunę pierw­szą część, bo fak­tycz­nie tu nie pa­su­je (dziew­czy­na po­twier­dzi­ła kiw­nię­ciem głowy).

 

“Cza­ro­dziej za­sta­na­wiał się przez chwi­lę nad usły­sza­nym sło­wem. – Masz na myśli te przed­mio­ty zwane ka­me­ra­mi?”

Ety­mo­lo­gia wy­glą­da wręcz od­wrot­nie…

Cho­dzi o po­cho­dze­nie słowa „ka­me­ral­ny”?

 

“Przy­chy­lam się do two­je­go spo­strze­że­nia”

https://wsjp.pl/haslo/podglad/27271/przychylac-sie/5216410/do-prosby

Zmie­niam na „Traf­nie spo­strze­głeś ”, bar­dziej pa­su­je.

 

“Po­przed­nio omal nie na­ro­bi­łeś nam bi­go­su”.”

Hmm? A tak na­wia­sem, ludz­kość robi przed­sta­wie­nia te­atral­ne od ho-ho, albo i dłu­żej.

Nie wiem czy do­brze zro­zu­mia­łam/em – cho­dzi­ło o su­ge­stię, że po­przed­nim razem mógł np. kogoś zra­nić.

 

“za­iste zacną zołzą”

Ali­te­ra­tyw­ne. Wąt­pię, żeby "zołza" kie­dy­kol­wiek nie była obe­lgą: https://wsjp.pl/haslo/podglad/68424/zolza/5179278/osoba

Wła­śnie miał użył słowa, któ­re­go nie ro­zu­miał. Chciał po­wie­dzieć kom­ple­ment, a wy­szło zgoła ina­czej :-)

 

“wszy­scy sobie z nas po­żyt­ku­ją”

?

W sen­sie :„Wy­ko­rzy­stu­ją nas”, tylko prze­sta­rza­le.

 

“Na jej ob­li­czu złość mie­sza­ła się z bez­rad­no­ścią.”

Pokaż to.

No wła­śnie tu miał(a)bym pro­blem (opis mógł­by wyjść zbyt długi/szcze­gó­ło­wy), wo­la­łam/em zo­sta­wić to w wy­obraź­ni czy­tel­ni­ka. I to nie z le­ni­stwa, serio! :-)

 

“przy­ci­ska­jąc do biu­stu złą­czo­ne dło­nie”

Czemu?

W ge­ście pro­sze­nia.

 

“mgli­ście ga­da­ła”

Ga­da­ła wprost, tylko nie po pol­sku

Ok, zmie­niam na “nie­ja­sno”

 

“Uży­wa­ła słów po­dob­nych do tych z księ­gi cza­rów.”

Noooo… nie aż tak…

Czemu, bo chyba nie ro­zu­miem? :-)

 

“spy­ta­ła Pon­tia, któ­rej twarz po­ja­śnia­ła”

Hmm.

Cho­dzi­ło o to, że od­zy­ska­ła na­dzie­ję, co uwi­docz­ni­ło się w po­sta­ci po­god­niej­sze­go wy­ra­zu twa­rzy.

 

“No i, wbrew wcze­śniej­szym za­po­wie­dziom, nie było spo­tka­nia z ar­ty­sta­mi po wy­stę­pie.”

Sztyw­ne to.

W jakim sen­sie? Zbyt ofi­cjal­ne jak na cha­rak­ter roz­mo­wy?

 

“wstrzy­maj lejce”

Lejce można ścią­gnąć, żeby wstrzy­mać konia.

Teraz się za­sta­na­wiam, czy w takim razie le­piej dać „ścią­gnij lejce” czy „wstrzy­maj konie” :-)

Bez­piecz­niej zmie­nię na „po­ha­muj się”.

 

Pio­trek z Ar­kiem, nie­ste­ty, prze­ma­wia­ją, jakby słow­nik po­żar­li. Autor tro­chę też.

Po­wiem tak: sta­ra­łam/em się za­wrzeć pe­wien kon­trast po­mię­dzy spo­so­bem wy­po­wia­da­nia się trój­ki bo­ha­te­rów „z Ni­by­lan­dii” a osób z na­sze­go świa­ta, m.in. po­przez uży­cie ar­cha­izmów. Nie­mniej jed­nak, sami przy­by­sze zdą­ży­li się już nieco oswo­ić (albo cho­ciaż pró­bo­wa­li) z naszą mową, choć nie za­wsze im to wy­cho­dzi­ło. Widać to było w sy­tu­acjach, gdy uży­wa­li słów/wy­ra­żeń za­po­mnia­nych/książ­ko­wych na prze­mian ze współ­cze­sny­mi/po­tocz­ny­mi.

A cały za­bieg, naj­wi­docz­niej z roz­pę­du, roz­prze­strze­nił się na epi­zo­dy z Piotr­kiem i Ar­kiem.

Ano­nim się kaja…

 

Przy­by­sze z in­ne­go wy­mia­ru są ciut nie­by­strzy, bo – czy w in­nych wy­mia­rach nie ma te­atrzy­ków? Ko­me­dian­tów? Et ca­ete­ra?

Może i są, ale nie mają ta­kie­go po­ten­cja­łu tech­no­lo­gicz­ne­go w po­sta­ci m.in. urzą­dzeń wsze­la­kich, które mogą nadać nie­jed­ne­mu przed­sta­wie­niu bar­dzo re­ali­stycz­ne­go cha­rak­te­ru :-)

 

Jesz­cze jedno py­tan­ko: „An­giel­skie / An­giel­ska­we” – cho­dzi o kon­struk­cję zdań/ wy­ra­żeń, które w ten spo­sób sko­men­to­wa­łaś?

 

Am­bush: Dzię­ku­ję za ko­men­tarz i klika :-)

 

re­gu­la­to­rzy: Dzię­ku­ję za opi­nię i uwagi. Po­pra­wio­ne :-)

 

Ko­ala­75: To dobry po­mysł na kon­ty­nu­ację: -) Dzię­ki za ko­men­tarz!

Cho­dzi­ło o nie­grzecz­ny ton, ale w takim razie zmie­niam na „wark­nął”.

Mimo wszyst­ko – kiedy lu­dzie chcą być nie­grzecz­ni, a jed­no­cze­śnie ą-ę, wy­ma­wia­ją wy­ra­zy ze pełną po­gar­dy dla roz­mów­cy sta­ran­no­ścią ;)

Jed­na­ko­woż ro­zu­miem, że ta kon­struk­cja nie pa­su­je do cha­rak­te­ru roz­mo­wy?

Isto­wo. Aza­liż w biu­rze Twym, z dru­ha­mi kon­wer­su­jąc, prze­ma­wiasz rów­nie wznio­śle?

W takim razie chyba bar­dziej bę­dzie pa­so­wał „spek­takl”.

Hmmm, czemu nie?

M.in. w spoj­rze­niu, ale nie chcia­łam/em za­sto­so­wać po­wtó­rze­nia.

Sęk w tym, że stresz­czasz. De­secz­ka w tym, że limit, demon jeden…

A to nie to samo? Su­ge­ro­wa­łam/em się tym:

https://wsjp.pl/haslo/podglad/30245/pachnac/5040208/perfumami

Ro­zu­miem, że „pach­nieć” po pro­stu bar­dziej pa­su­je?

… wut. To dla mnie zu­peł­na no­wi­na – dotąd byłam pewna, że ten wzór od­mia­ny nie ma tu za­sto­so­wa­nia…

Szcze­rze mó­wiąc mia­łam/em za­gwozd­kę z tym sło­wem (bar­dziej ko­ja­rzy mi się z desz­czem), nie­mniej jed­nak do za­pa­chu pa­su­je „roz­prze­strze­nia­nie się w wielu kie­run­kach”.

Nie bar­dzo, bo "rzę­si­sty" po­cho­dzi od gę­stej za­sło­ny rzęs: https://nck.pl/projekty-kulturalne/projekty/ojczysty-dodaj-do-ulubionych/ciekawostki-jezykowe/RZESISTA_RZESA_zarosle_jezioro___,cltt,R Nie wiem, skąd się w de­fi­ni­cji WSJP wzię­ło to wiele kie­run­ków.

Roz­dzie­lam.

Dobra, tylko wy­tłu­macz mi, jak wziąć głę­bo­ki od­dech, nie po­ru­sza­jąc oną klat­ką.

Cho­dzi­ło o to, że po­mi­mo wszyst­kich zwią­za­nych z tym za­ję­ciem tru­dów, be­ne­fi­ty oka­za­ły się dla niej bar­dzo wy­so­kie. Czy Twoja su­ge­stia od­no­si się do szyku?

Po pierw­sze – zo­sta­nie może ewen­tu­al­nie być de­cy­zją, ale nie oka­zją – oka­zję Gośka wy­ko­rzy­sta­ła i jest za­do­wo­lo­na. Ale poza tym coś mnie tu jesz­cze uwie­ra…

A po­ka­żę :-D

Na mojej bez­lud­nej wy­spie są tylko kra­jow­cy, i oni tak nie mówią XD

Zmie­nię na „ale mu­si­cie mnie słu­chać”, chyba le­piej pa­su­je.

O, czemu nie.

Chcia­ła upew­nić się, że zro­zu­mie :-)

Tak, tylko ten ton…

Wła­śnie. Cho­dzi­ło o prze­sta­rza­łe zna­cze­nie – „zna­ko­mi­cie”.

Aaa, tego nie wie­dzia­łam.

Tu nie ro­zu­miem :-)

No, ja też :)

Do­da­łam/em „przed sobą” (przy­zna­ła), gdyż taki miał być kon­tekst.

Aha. A, i teraz widzę, że prze­ga­pi­łam w tym zda­niu con­se­cu­tio tem­po­rum. Yyy…

Cho­dzi o po­cho­dze­nie słowa „ka­me­ral­ny”?

Tak, wła­śnie.

Zmie­niam na „Traf­nie spo­strze­głeś ”, bar­dziej pa­su­je.

Ład­nie.

Nie wiem czy do­brze zro­zu­mia­łam/em – cho­dzi­ło o su­ge­stię, że po­przed­nim razem mógł np. kogoś zra­nić.

Hmmm, dobra.

Wła­śnie miał użył słowa, któ­re­go nie ro­zu­miał. Chciał po­wie­dzieć kom­ple­ment, a wy­szło zgoła ina­czej :-)

Dobra, ale dla­cze­go nie ro­zu­miał? Gdyby było po­wszech­nie znane w jego świe­cie, to by ro­zu­miał – ale nie ro­zu­mie.

No wła­śnie tu miał(a)bym pro­blem (opis mógł­by wyjść zbyt długi/szcze­gó­ło­wy), wo­la­łam/em zo­sta­wić to w wy­obraź­ni czy­tel­ni­ka. I to nie z le­ni­stwa, serio! :-)

Dobra, dobra, limit jest be :)

W ge­ście pro­sze­nia.

… jak kotek?

Czemu, bo chyba nie ro­zu­miem? :-)

Hisz­pań­ski jed­nak nie­ko­niecz­nie brzmi jak ła­ci­na (w sumie nie wiemy, jak brzmia­ła ła­ci­na, zresz­tą ła­ci­na w świe­cie rów­no­le­głym może brzmieć ina­czej… a, co tam :D).

Cho­dzi­ło o to, że od­zy­ska­ła na­dzie­ję, co uwi­docz­ni­ło się w po­sta­ci po­god­niej­sze­go wy­ra­zu twa­rzy.

Niby tak, ale twarz ra­czej się roz­ja­śnia.

W jakim sen­sie? Zbyt ofi­cjal­ne jak na cha­rak­ter roz­mo­wy?

Otóż to.

Bez­piecz­niej zmie­nię na „po­ha­muj się”.

O, i tak bę­dzie do­brze :)

Ano­nim się kaja…

"Kaja" to marka kor­don­ka :D

Może i są, ale nie mają ta­kie­go po­ten­cja­łu tech­no­lo­gicz­ne­go w po­sta­ci m.in. urzą­dzeń wsze­la­kich, które mogą nadać nie­jed­ne­mu przed­sta­wie­niu bar­dzo re­ali­stycz­ne­go cha­rak­te­ru :-)

Ale sama idea ist­nie­je – mimo to przy­by­sze są z nią wy­raź­nie nie­obe­zna­ni. To dziw­ne.

Jesz­cze jedno py­tan­ko: „An­giel­skie / An­giel­ska­we” – cho­dzi o kon­struk­cję zdań/ wy­ra­żeń, które w ten spo­sób sko­men­to­wa­łaś?

Tak.

heart

Mimo wszyst­ko – kiedy lu­dzie chcą być nie­grzecz­ni, a jed­no­cze­śnie ą-ę, wy­ma­wia­ją wy­ra­zy ze pełną po­gar­dy dla roz­mów­cy sta­ran­no­ścią ;)

Coś w tym jest…

 

Isto­wo. Aza­liż w biu­rze Twym, z dru­ha­mi kon­wer­su­jąc, prze­ma­wiasz rów­nie wznio­śle?

Aju­ści :-D

Zda­rza­ło się, w ta­kich wy­pad­kach zwy­kle cha­rak­ter wy­po­wie­dzi był hu­mo­ry­stycz­ny. Prze­bu­do­wu­ję i skra­cam to zda­nie: „Tak się jed­nak skła­da, że ta grupa ma w sobie coś wię­cej.”

 

Sęk w tym, że stresz­czasz. De­secz­ka w tym, że limit, demon jeden…

Ok, prze­bu­do­wu­ję: „Pio­trek znów spoj­rzał na roz­mów­cę, a unie­sio­ne brwi zdra­dza­ły za­in­te­re­so­wa­nie.”

 

… wut. To dla mnie zu­peł­na no­wi­na – dotąd byłam pewna, że ten wzór od­mia­ny nie ma tu za­sto­so­wa­nia…

Jak to się mówi: czło­wiek się uczy całe życie :-)

Ale z racji, że już zmie­ni­łam/em we­dług Two­jej su­ge­stii, to zo­sta­wiam.

 

Nie bar­dzo, bo "rzę­si­sty" po­cho­dzi od gę­stej za­sło­ny rzęs: https://nck.pl/projekty-kulturalne/projekty/ojczysty-dodaj-do-ulubionych/ciekawostki-jezykowe/RZESISTA_RZESA_zarosle_jezioro___,cltt,R Nie wiem, skąd się w de­fi­ni­cji WSJP wzię­ło to wiele kie­run­ków.

Ok, zmie­niam na „sil­nie”. Pa­su­je le­piej niż „in­ten­syw­nie”.

 

Dobra, tylko wy­tłu­macz mi, jak wziąć głę­bo­ki od­dech, nie po­ru­sza­jąc oną klat­ką.

Ro­zu­miem, że do­dat­ko­wy ele­ment w po­sta­ci opisu pro­ce­su fi­zjo­lo­gicz­ne­go tu nie pa­su­je? Usu­wam.

 

Po pierw­sze – zo­sta­nie może ewen­tu­al­nie być de­cy­zją, ale nie oka­zją – oka­zję Gośka wy­ko­rzy­sta­ła i jest za­do­wo­lo­na. Ale poza tym coś mnie tu jesz­cze uwie­ra…

W takim razie zmie­nię „zo­sta­nie” na „moż­li­wość zo­sta­nia”.

 

Tak, tylko ten ton…

Po­wiedz­my, że za­szedł tu pro­ces od­wrot­ny jak przy­pad­ku trój­ki bo­ha­te­rów – oni sta­ra­li się mówić „po na­sze­mu” a ona „po ich­nie­mu” (nawet świa­do­mie nieco drwiąc).

 

No, ja też :)

Do­py­tam: cho­dzi o szyki czy słow­nic­two?

 

Tak, wła­śnie.

Mag wy­szedł z za­ło­że­nia, iż dziew­czy­nie cho­dzi o słowo bar­dziej zwią­za­ne z jej świa­tem/mową. Ze sło­wem „ka­me­ra” mu­siał się czę­sto spo­ty­kać od czasu przy­by­cia.

 

Dobra, ale dla­cze­go nie ro­zu­miał? Gdyby było po­wszech­nie znane w jego świe­cie, to by ro­zu­miał – ale nie ro­zu­mie.

Nie był zbyt by­stry i po­sta­no­wił użyć za­sły­sza­ne gdzieś słowo, zanim upew­nił się co na­praw­dę ozna­cza. Miało być ko­micz­nie, ale chyba nie wy­szło…

 

Dobra, dobra, limit jest be :)

Oj, tak! Ale z dru­giej stro­ny, ja­kieś za­sa­dy muszą obo­wią­zy­wać :-)

 

… jak kotek?

Mo­dlą­cy się kotek :-D

 

Hisz­pań­ski jed­nak nie­ko­niecz­nie brzmi jak ła­ci­na (w sumie nie wiemy, jak brzmia­ła ła­ci­na, zresz­tą ła­ci­na w świe­cie rów­no­le­głym może brzmieć ina­czej… a, co tam :D).

To może zdra­dzę: ten ele­ment miał, po­wiedz­my, cha­rak­ter prak­tycz­ny. Ła­ci­na fak­tycz­nie peł­ni­ła w świe­cie bo­ha­te­rów inną rolę, ale bar­dziej cho­dzi­ło o za­war­cie cze­goś, co mo­gło­by pomóc Amad­ko­wi od­świe­żyć pa­mięć. Eks­pert­ką/em nie je­stem, ale o ile się orien­tu­ję, wspól­ne ko­rze­nie z ła­ci­ną mają  (w uję­ciu ogól­nym; cho­dzi o po­do­bień­stwo) ję­zy­ki: hisz­pań­ski i wło­ski. Po wło­sku nie mówię, ale hisz­pań­skie­go się uczę, więc wybór padł wła­śnie na mowę Ce­rvan­te­sa (jeśli na sali jest ibe­ry­sta/tka to pro­szę nie bić za ewen­tu­al­ne błędy!). 

Współ­cze­śnie jest o wiele więk­sza szan­sa, że ktoś mówi po hisz­pań­sku/ wło­ski niż po ła­ci­nie, więc cza­ro­dziej mu­siał tra­fić na kogoś ta­kie­go, żeby pa­mięć za­czę­ła pra­co­wać. Mu­sia­ło być po­dob­nie, ale nie iden­tycz­nie (nie mogło być też za łatwo) – gdyby za­czął gadać np. z ja­kimś kar­dy­na­łem, to w mig by sobie wszyst­ko przy­po­mniał :-D

Żeby nie być go­ło­słow­ną/ym, po­ni­żej daję kilka przy­kła­dów słów po­dob­nych w obu ję­zy­kach (za­sto­so­wa­ne w tek­ście): „tak” jako po­twier­dze­nie (hiszp. „si” / łac. „sic”), „duży” [hiszp. „gran(de)” / łac. „gran­dis”] , „przy­ja­ciół­ka” (hiszp. „amiga” / łac. „amica”), „dzię­ku­ję” (hiszp. „gra­cias” / łac. „gra­tias”).

 

Niby tak, ale twarz ra­czej się roz­ja­śnia.

Ok, zmie­niam zatem na: „spy­ta­ła Pon­tia, któ­rej twarz się roz­ja­śni­ła.”

 

Otóż to.

Ok, zmie­niam na: „No i, nie było spo­tka­nia z ar­ty­sta­mi po wy­stę­pie. A obie­cy­wa­no.”

 

Ale sama idea ist­nie­je – mimo to przy­by­sze są z nią wy­raź­nie nie­obe­zna­ni. To dziw­ne.

Nie po­wiem, że się nie zgo­dzę. Nie­mniej jed­nak ta idea może być re­ali­zo­wa­na róż­no­ra­ko.

Pon­tia daje do zro­zu­mie­nia, iż w ich świe­cie może ist­nieć coś na miarę cyrku, i że ich “wy­pra­wy” za­czy­na­ją jej to przy­po­mi­nać. Mo­głam/em oczy­wi­ście opi­sać, jak pewne efek­ty służą ka­mu­flo­wa­niu czy sy­mu­lo­wa­niu (np. po­przez od­po­wied­nie efek­ty czy oświe­tle­nie), ale to za­bra­ło­by mi cenne miej­sce na ko­lej­ne li­ter­ki :-)

 

Tak.

Ok, po­sta­ram się na przy­szłość zwra­cać na to więk­szą uwagę, acz­kol­wiek przy­znam się bez bicia, iż cza­sa­mi trud­no jest do­strzec róż­ni­cę.

 

Ano­nim dzię­ku­je i po­zdra­wia!

Zda­rza­ło się, w ta­kich wy­pad­kach zwy­kle cha­rak­ter wy­po­wie­dzi był hu­mo­ry­stycz­ny.

Otóż to – a taki cha­rak­ter po­win­no być widać :D

Jak to się mówi: czło­wiek się uczy całe życie :-)

Nie­któ­rzy do­da­ją, że głupi umie­ra XD

Ok, zmie­niam na „sil­nie”. Pa­su­je le­piej niż „in­ten­syw­nie”.

Mmmm…

Ro­zu­miem, że do­dat­ko­wy ele­ment w po­sta­ci opisu pro­ce­su fi­zjo­lo­gicz­ne­go tu nie pa­su­je?

Kiedy coś opi­su­jesz, zwra­casz na to uwagę – a ja nie mam po­ję­cia, czemu zwra­casz uwagę aku­rat na pro­ce­sy fi­zjo­lo­gicz­ne :)

Po­wiedz­my, że za­szedł tu pro­ces od­wrot­ny jak przy­pad­ku trój­ki bo­ha­te­rów – oni sta­ra­li się mówić „po na­sze­mu” a ona „po ich­nie­mu” (nawet świa­do­mie nieco drwiąc).

Mhm. Ma to sens.

Do­py­tam: cho­dzi o szyki czy słow­nic­two?

Kur­czę, no, nie wiem. Coś nie gra, a ja nie wiem, co ta­kie­go. Wku­rza­ją­ce uczu­cie…

Mag wy­szedł z za­ło­że­nia, iż dziew­czy­nie cho­dzi o słowo bar­dziej zwią­za­ne z jej świa­tem/mową. Ze sło­wem „ka­me­ra” mu­siał się czę­sto spo­ty­kać od czasu przy­by­cia.

Hmmm, praw­da.

Oj, tak! Ale z dru­giej stro­ny, ja­kieś za­sa­dy muszą obo­wią­zy­wać :-)

:D

Mo­dlą­cy się kotek :-D

Kotek ^^

o ile się orien­tu­ję, wspól­ne ko­rze­nie z ła­ci­ną mają (w uję­ciu ogól­nym; cho­dzi o po­do­bień­stwo) ję­zy­ki: hisz­pań­ski i wło­ski

Nie do końca – hisz­pań­ski, wło­ski i por­tu­gal­ski (i chyba jesz­cze ja­kieś ję­zy­ki) od ła­ci­ny po­cho­dzą. Ale po dro­dze było dwa ty­sią­ce lat hi­sto­rii, która tu coś do­da­ła, tam ujęła, tam wy­krzy­wi­ła. Z dru­giej stro­ny – nie wiemy, jak fak­tycz­nie brzmia­ła mowa sta­ro­żyt­nych Rzy­mian, mo­że­my się tylko do­my­ślać, do­pó­ki ktoś nie zbu­du­je we­hi­ku­łu czasu.

Współ­cze­śnie jest o wiele więk­sza szan­sa, że ktoś mówi po hisz­pań­sku/ wło­ski niż po ła­ci­nie

Zde­cy­do­wa­nie więk­sza, choć jest co naj­mniej jedna sta­cja ra­dio­wa, w któ­rej mówią po ła­ci­nie :)

Mu­sia­ło być po­dob­nie, ale nie iden­tycz­nie (nie mogło być też za łatwo) – gdyby za­czął gadać np. z ja­kimś kar­dy­na­łem, to w mig by sobie wszyst­ko przy­po­mniał :-D

XD

Pon­tia daje do zro­zu­mie­nia, iż w ich świe­cie może ist­nieć coś na miarę cyrku, i że ich “wy­pra­wy” za­czy­na­ją jej to przy­po­mi­nać.

Hmm, racja.

heart

A ja się uśmia­łem. Tak szcze­rze, i był to bar­dzo miły po­czą­tek dnia.

 

W dia­lo­gach jest trosz­kę usztyw­nie­nia, ale humor i po­mysł zre­kom­pen­so­wał mi resz­tę. No, może, gdyby cu­dzo­ziem­ka po­da­ro­wa­ła im księ­gę, ja­ką­kol­wiek (może taki hisz­pań­sko­ję­zycz­ny Har­le­qu­in? Albo fan­ta­sy lub SF, żeby za­baw­niej było, tłu­ma­cze­nie Lema?) czuł­bym się nie tylko uwie­dzio­ny hi­sto­rią, ale i prze­ko­na­ny.

“Go­ście” tro­chę ło­pa­tą wy­ło­że­ni, ale sama ło­pa­ta przy­zwo­itej ja­ko­ści.

 

I tak je­stem urze­czo­ny… oj, trud­no bę­dzie te punk­ty roz­dzie­lać :)

Tar­ni­na:

Otóż to – a taki cha­rak­ter po­win­no być widać :D

Ok :-)

Kiedy coś opi­su­jesz, zwra­casz na to uwagę – a ja nie mam po­ję­cia, czemu zwra­casz uwagę aku­rat na pro­ce­sy fi­zjo­lo­gicz­ne :)

Chcia­łam/em pod­kre­ślić, jak bar­dzo chcia­ła się uspo­ko­ić, ale chyba nie wy­szło…

Kur­czę, no, nie wiem. Coś nie gra, a ja nie wiem, co ta­kie­go. Wku­rza­ją­ce uczu­cie…

Dla mnie też wku­rza­ją­ce, gdyż jeśli już chciał(a)bym coś po­pra­wić, to nie wiem co :-D

Nie do końca – hisz­pań­ski, wło­ski i por­tu­gal­ski (i chyba jesz­cze ja­kieś ję­zy­ki) od ła­ci­ny po­cho­dzą. Ale po dro­dze było dwa ty­sią­ce lat hi­sto­rii, która tu coś do­da­ła, tam ujęła, tam wy­krzy­wi­ła.

Oczy­wi­ście, dla­te­go miała być co naj­wy­żej po­dob­nie – aby cza­ro­dziej mógł dojść w pa­mię­ci do sa­mo­dziel­nych wła­ści­wych słów. Ano­nim mu­siał(a) po pro­stu zna­leźć coś, co go do tego przy­bli­ży (bez za­głę­bia­nia się aż tak głę­bo­ko w kwe­stie ję­zy­ko­znaw­cze).

Zde­cy­do­wa­nie więk­sza, choć jest co naj­mniej jedna sta­cja ra­dio­wa, w któ­rej mówią po ła­ci­nie :)

:-D

Może mag mógł­by usły­szeć jak pra­cow­ni­cy (amfi)te­atrów, przy­go­to­wu­jąc obiekt do przed­sta­wia­nia, słu­cha­ją radia przy pracy. Choć mnie­mam, że słu­cha­li­by oni ra­czej innej sta­cji :-)

 

Dzię­ku­ję za wy­ja­śnie­nia. I cier­pli­wość :-)

 

ma­rzan: Dzię­ku­ję za opi­nię, cie­szę się, że tekst umi­lił Ci po­czą­tek dnia. Cie­kaw(a) je­stem, gdzie by tylko wy­lą­do­wa­li bo­ha­te­ro­wie po wy­po­wie­dze­niu za­klę­cia zło­żo­ne­go ze słów wy­stę­pu­ją­cych w Har­le­qu­inie :-)

Dla mnie też wku­rza­ją­ce, gdyż jeśli już chciał(a)bym coś po­pra­wić, to nie wiem co :-D

Ech, nie­ste­ty…

Choć mnie­mam, że słu­cha­li­by oni ra­czej innej sta­cji :-)

XD Chyba innej :D

 

heart

Ech, nie­ste­ty…

Jeśli Ci się przy­po­mni/olśni to oczy­wi­ście daj znać :-)

Po­zdra­wiam!

Prze­czy­taw­szy.

Cześć Fin­klo, dzię­ki za wi­zy­tę i lek­tu­rę :-)

Hmm… No, cze­ka­łam, aż coś się wy­da­rzy i tak za­stał mnie napis “ko­niec”. Znu­ży­ło mnie i nic nie roz­śmie­szy­ło. Przy­kro mi. Przez całe opo­wia­da­nie czu­łam się, jakby to cią­gle był wstęp.

Może na­stęp­nym razem…

 Po­wo­dze­nia w kon­kur­sie.

Po­zdra­wiam

MG

Cześć,

 

Cał­kiem fajne, zgrab­nie na­pi­sa­ne. Humor pod­czas czy­ta­nia też mi do­pi­sy­wał, cho­ciaż może nie ku­la­łem się ze śmie­chu, to jed­nak do­brze wy­szły te uszczy­pli­wo­ści wy­mie­nia­ne w dia­lo­gach. A może tak: fa­jer­wer­ków nie było, ale tak jak mag osta­tecz­nie ka­ta­pul­to­wał się wraz z to­wa­rzy­sza­mi do swo­ich cza­sów, tak koń­co­wo opo­wia­da­nie mi się po­do­ba­ło. Gdzieś tam po dro­dze były ja­kieś li­te­rów­ki, trze­ba by­ło­by przej­rzeć pod tym kątem.

Po­wo­dze­nia w kon­kur­sie.

Cześć! Dzię­ku­ję za Wasze opi­nie.

M.G.Zanadra: aku­rat nie my­śla­łam/em aby to roz­wi­nąć, ale to cie­ka­wa opi­nia. Szko­da, że mój tekst Cię znu­dził, ale ro­zu­miem, że może nie tra­fił w Twój gust (po­mi­ja­jąc kwe­stię wy­ko­na­nia :-D ).

JPol­sky: miło mi, że Ci się po­do­ba­ło :-)

 

Ano­nim po­zdra­wia!

Hej! 

Po­czą­tek jak z tek­stu dla na­sto­la­tek, te za­pi­sy dia­lo­gów, tłu­ma­cze­nie… No i sta­wiasz tak wy­so­ką po­przecz­kę dla ma­gicz­ne­go trio, że czuję, że to nie wyj­dzie… 

Poza tym – przy roz­mo­wie z Mał­go­rza­tą do­my­ślam się, że są z prze­szło­ści/świa­ta fan­ta­sy. 

 Za to za­mie­sza­nie z gumą mnie roz­ba­wi­ło – zresz­tą guma ma tak wiele okre­śleń, do wło­sów, do ska­ka­nia, do żucia, po co wy­my­śli­li to samo okre­śle­nie na pre­zer­wa­ty­wy? Chyba spe­cjal­nie na to opo­wia­da­nie. :D

Przy ka­me­rach par­sk­nę­łam, przy­zna­ję. I tak jak po­czą­tek mnie znie­chę­cił, bo my­śla­łam, że bę­dzie słabo i nie­śmiesz­nie, tak im dalej czy­tam, tym bar­dziej do­ce­niam te słow­ne gagi. :D

Samo wy­plą­ta­nie z sy­tu­acji roz­cza­ro­wu­ją­ce – przy­po­mniał sobie, wró­ci­li… I co?

Po­czą­tek drę­twy, póź­niej się roz­krę­ca, ale ko­niec mógł być lep­szy. Choć ca­ło­ścio­wo przy­jem­nie się czy­ta­ło. ;) 

Po­zdra­wiam, 

Anan­ke

Nowa Fantastyka