
Z sierpem i młotem na piersi
Mąż stanu, a potem w gwieździstej
Koronie z orderem na piersi
Zdobywca bieguna i mowy ojczystej
Zapominający jej, gdy na salonach
Oddaje się władzy z cygarem
W drogich na kant pantalonach
Flaszki opróżnia pod barem
I w głowie ma jedno pragnienie
By uwieść kobietę piękną
Co przyjmie jego podłe cienie
Sama będąc nietkniętą
Mężczyzna ma problem ze sobą
Gdy nie rządzi, płacze, zdycha
Gdy jednak wiąże się z tobą
Mężczyzna z niego czmycha
Szuka swej wielkości wszędzie
Lecz w domu jej znaleźć nie umie
Gdyż sam ze sobą jest w niezgodzie
Ciągnie go głupota, co zdycha w dumie
Bardziej szuka miłości niż samotnik
I nie dlatego, że ty jesteś zła
Z niego po prostu jest psotnik
Jego postać jest jak zupa mdła
Mężczyzna bez wartości, wychowany przez ojca
Co tak samo był mężczyzną, jak pies kotem
Wypuszczony z matczynego kojca
Uczył się być facetem potem
Lecz nauczyć się nie mógł, bo niby jak?
Gdy jego ojciec to był w klatce ptak?
Co żal miał do świata, że syn nieudany?
Samemu będąc na upadek zdany.
Chodzą po ziemi nędzne facety
I myślą, że gorsze od nich kobiety
Lecz często ich życie służy jednemu
Udowodnić światu, że dadzą radę jemu
Ale jak śmieszne jest, gdy mężczyzna
Napina plecy, nie mając karku
Gdy spada z wiekiem jego tężyzna
Gdy puste flaszki chowa w barku
I taki śmierdzący, facet pijany
Jeszcze chce buzi dostać choć w czoło
Chciałby być zawsze tak ukochany
Lecz to samo wciąż robi w koło
Bo większość tych, co spodnie wkłada
Nie szuka żadnej kochanki na stałe
Każdy ten z nich, co męskością włada
Potrzeby i myśli ma bardzo małe
Matki szukają wciąż faceciki
Co zapną im guzik pod szyją
Nie pisuary, a dla nich nocniki
Po co w ogóle te nędze żyją?
