
Pierwszy mój drabble po długiej przerwie.
Pierwszy mój drabble po długiej przerwie.
Tata mówi, że jeszcze mało rozumiem.
Ale on różne rzeczy mawia. Mam rozmawiać z tą głupią SI, bo to pozwoli mamie lepiej przetrwać moje odejście. Ale przecież ja nigdzie nie odchodzę, prawda? Leżę na łóżku i uczę tę wstrętną SI, jak być mną.
Dziś pierwszy raz widziałem, jak tata płacze.
– Nie płacz. Mówiłeś, że choroba mnie nie pokona.
– Myliłem się.
– Skąd wiesz?
– Nie mam serca, by cię jej pokazać.
– Komu? Mamie? Jest tutaj?
Pokiwał głową, a ciężkie łzy spadły na kitel.
– Mogę ją zobaczyć?
– Jest tam, gdzie i ja powinienem: przy zwłokach. Żadna namiastka jej tego nie ułatwi. Więc… żegnaj.
Jimie, utulam. Pozdrawiam.
Pecunia non olet
dobry aniele tego portalu – również utulam i pozdrawiam
entropia nigdy nie maleje // Outta Sewer: Jim, indioto Ty, nadal chyba nie rozumiesz
Dzięki, Jimie.
Trzeba być silnym, to niełatwe, ale trzeba.
Pecunia non olet
(…) Wicher silne drzewa głaszcze hej (…)
entropia nigdy nie maleje // Outta Sewer: Jim, indioto Ty, nadal chyba nie rozumiesz
Nie mam serca by cię jej pokazać.
Nie mam serca, by cię jej pokazać. Albo: Nie mam serca jej cię pokazać.
Nic nowego, ale porządnie odrobione. Rozgrzałeś się, to bij rekordy :)
Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.
Kto jest kim? Właśnie odrzuciłem trzecią wersję. Karuzela tożsamości, mocna rzecz.
Pozdrawiam serdecznie.
Koncept nienowy, ale napisane zgrabnie. To “więc żegnaj” na końcu trochę mi zgrzytnęło. Dość drastyczna zmiana w sposobie komunikacji ze strony ojca, przez co zabrzmiało fałszywie (nie sama decyzja, a sposób jej wyrażenia – jakbyś chciał już skończyć pisanie ;)).
It's ok not to.
Trzymaj się, Jimie :(
Kto wie? >;
Nie mam serca, by cię jej pokazać. Albo: Nie mam serca jej cię pokazać.
poprawione
Nic nowego, ale porządnie odrobione.
Koncept nienowy, ale napisane zgrabnie
Wiem, że to nihil novi sub sole.
Przez ostatnie sto lat świat się zmienił bardziej, niż przez poprzednie sto tysiącleci, ale jednak psychika nie zmienia się jak technologia, a co za tym idzie – i sposób snucia opowieści i ich tematyka.
Śmierć, wojna, miłość. Teraz doszły roboty, ok – z dwieście lat temu. Więc https://www.filmweb.pl/serial/Mi%C5%82o%C5%9B%C4%87%2C+%C5%9Bmier%C4%87+i+roboty-2019-824633 … nawet samotności nie wymyśliliśmy.
Nowe to może Homer czy Owidiusz mogli tworzyć, choć nie mam stuprocentowej pewności. Przedpiśmienni pieśniarze pewnie wyśpiewali wszystko czym rezonuje nasza literatura. Co do treści – powtarzają się refrenem od lat tysięcy, po prostu na nowo i na nowo odgrywamy te zgrane nuty, które mruczano wokół pokonanego mamuta. Zmienia się treść, forma, czasem zabłyszczy coś nowego, czasem ktoś poważy się na jakąś rewolucję na miarę Cervantesa, albo ją zawetuje jak Borges czy Witkacy, ale czy po antyformie, antybohaterze, po postmodernizmie i po opowiadaniu Terrego Carra “Taniec Przemieniającego się i Trójki“ – da się napisać coś jeszcze naprawdę nowego?
Wykorzystujemy lub przełamujemy kolokacje, udajemy, że nasze doświadczenia, emocje i intencje są w jakimś sensie unikatowe i niepowtarzalne, że nasze odczyty rzeczywistości są inne niż naszych przodków czy poprzedników, im więcej żyjemy, przeżywamy, czytamy, tym więcej nasze pisarstwo przypomina nie radosną twórczość, cokolwiek co choćby stało w pobliżu kreatywności, a jedynie mozolne, edytorskie zadanie z krytyki tekstu, jeszcze przed jego napisaniem – żmudne kolacjonowanie, opisywanie manuskryptów i przepisywanie i nadpisywanie po raz milionowy palimpsestu w nadziei, że czytelnik zapomniał z tego powszechnego refrenu więcej niż my sami.
Książki, które czytałem i uważam, za naprawdę dobre i ważne, są starsze ode mnie, a na tym portalu nigdy nie spotkałem niczego, czego bym już nie czytał gdzieś wcześniej, co by mnie zaskoczyło nowością czy odkrywczością – ale to może dlatego, że jestem starym dziadem i za dużo czytam i mam wrażenie, że już wszystko kiedyś napisano.
Rozgrzałeś się, to bij rekordy :)
Chyba rekordy głupoty :) Sens wklęsł. Jak napisałaś na szołtboxie: zbyt mało sensu, by wypełnić czas.
Kto jest kim?
Tożsamość – kolejny z odwiecznych problemów. Kosmos… ostateczna granica.
Właśnie odrzuciłem trzecią wersję.
A po co? Jeśli czegoś nie można interpretować wielorako, ma niewielką, albo żadną wartość.
Karuzela tożsamości, mocna rzecz.
Dzięki. Jak na utwór napisany w osiem minut (i jak zauważyła Tarnina – dla rozgrzewki) , sporo pochwał :)
Ale chyba jednak dla rozgrzewki lepsza wódka. A dla kolorów – pejotl.
To “więc żegnaj” na końcu trochę mi zgrzytnęło. Dość drastyczna zmiana w sposobie komunikacji ze strony ojca, przez co zabrzmiało fałszywie (nie sama decyzja, a sposób jej wyrażenia – jakbyś chciał już skończyć pisanie ;)).
Trochę pewnie tak – nie będę tego jakoś mocno bronił – chciałem się zmieścić w tych stu słowach – i trochę mi tu zabrakło… empatii. Choć z drugiej strony, w życiu – w realnym życiu – też zdarzają się takie zgrzyty, takie fałszywe nuty, czasem łatwo rzucić okrutnym tekstem, lub mroźnie milczeć niż przyznać się, że w środku miękkie i że to miękkie boli.
Czasem strasznie krzywdzimy innych tym właśnie słowem i milczeniem – przez własną nieporadność i nieumiejętność w radzeniu sobie z bólem i krzywdą.
I tak to się to koło nakręca ;-)
Chciałeś przeczytać coś mojego, to nie smutaj ;-)
Trzymaj się brachu.
Pozdrawiam równie serdecznie wszystkich.
entropia nigdy nie maleje // Outta Sewer: Jim, indioto Ty, nadal chyba nie rozumiesz
psychika nie zmienia się jak technologia
A dlaczego miałaby? To nie szkodzi, że coś nie jest stuprocentowo nowe – opowieści żyją w opowiadaniu.
udajemy, że nasze doświadczenia, emocje i intencje są w jakimś sensie unikatowe i niepowtarzalne
Mmmm, do pewnego stopnia są, tylko ta niepowtarzalność nie da się przekazać, bo język powstaje historycznie, zresztą musi być intersubiektywny, czyli działać mniej więcej tak samo dla wszystkich.
Chyba rekordy głupoty :)
To też jakieś rekordy :)
zbyt mało sensu, by wypełnić czas
A myślałam, że to tylko ja tak…
Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.
Mmmm, do pewnego stopnia są
Skąd wiesz? Potrafisz to jakoś udowodnić?
Owszem, może być tak, że jeśli bym się “przesiadł” do Twojego mózgu, to okazałoby się, że doświadczanie poprzez Twój układ nerwowy koloru czerwonego, jest takie same jak przez mój bólu zęba – ale mimo, że ten problem jest bardzo stary (taoistyczne i buddyjskie rozważania na ten temat były w pełnym rozkwicie, nim Europejczycy w ogóle uświadomili sobie, że ten problem istnieje) i napisano na ten temat sporo, nie tylko filozoficznego bełkotu, ale również w naukach szczegółowych i literaturze pięknej (że wspomnę tylko Eco, który napisał średniowieczny kryminał tylko by opakować w strawną formę rozważania na ten temat) – to jednak nikt nie zaproponował, jak go ostatecznie rozstrzygnąć.
A co więcej – nie zaproponował sensownie DLACZEGO nasze wewnętrzne odczucia miałyby być aż tak różne.
Więc cóż – może rzeczywiście, Twój czerwony jest czerwieńszy od mojego, a Twoja prawda bardziej twojsza niż mojsza, ale nie sądzę by to naprawdę wiele zmieniało.
Ot, niewielkie odchylenie danego egzemplarza fabrycznego. Przy ośmiu miliardach egzemplarzy – powtarzalne w setkach tysięcy innych w ten sam sposób.
Przykro mi. Nie ma snowflejków :) (cornflejki za to mogą być ;-) )
entropia nigdy nie maleje // Outta Sewer: Jim, indioto Ty, nadal chyba nie rozumiesz
Ech. No, nie wiem. Może i nie są. A może są. Nie potrafię tego udowodnić, bo to jest niedowodliwe. Ulubiona_emotka_Baila :)
Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.
Jeśli czegoś nie można interpretować wielorako, ma niewielką, albo żadną wartość.
Tak pewnie jest, ale spróbuj to odwrócić: ma wartość to, co można jednoznacznie interpretować. Czy to jest sofistyka, czy nie, to już nie mnie oceniać, a jednak co zostaje bez szukania sensu w słowach? Absurd? Dadaizm? Melodia? Trochę mało, bo są do tego lepsze instrumenty. Dlatego znajdę może następną wersję na własny użytek, a potem być może ją odrzucę.
Pozdrawiam serdecznie.
Wiem, że to nihil novi sub sole.
Nowe to może Homer czy Owidiusz mogli tworzyć, choć nie mam stuprocentowej pewności.
Przy dłuższych formach, nawet pisząc na temat, na który już wiele napisano, masz więcej miejsca na dodanie czegoś od siebie i wciągnięcie czytelnika w twoją wersję jakiegoś motywu. W drabblu zostaje ci właściwie sama esencja pomysłu, dlatego brak oryginalności uwiera bardziej.
It's ok not to.
Wstrętna SI jest niemądra, bezdennie głupia. Nie zastąpi czującej obecności, nie dotknie, nie pogłaska, nie obejrzy ze mną filmu, nie skontruje i nie wścieknie się na mnie za nie wyrzucenie śmieci, nie kupienie papieru toaletowego, niechęć do spacerowania. Nie zainteresuje się moimi obawami, lękami, nie podzieli mojego zachwytu nad…, nic nie zaproponuje nowego, fascynującego.
Jest niczym, bezmyślnym narzędziem, wolę wspominać, chociaż boli, dziury zasypać się nie da.
Może człowieczeństwo polega na ćwiczeniu? Pożegnania i powitania?
srd :-))
a
Logika zaprowadzi cię z punktu A do punktu B. Wyobraźnia zaprowadzi cię wszędzie. A.E.
Tony i treści komentarzy współbrzmiące z ich inicjatorem, czyli drabblem. No i tyle ode mnie, niczego nowego nie wyartykułuję, Sam natomiast tekst, chociaż taki krótki, wprost imponuje mi istotnością i rozległością tematów, do których przemyślenia skłania.
Pozdrawiam.
Tylko sto słów, Jimie, a tyle powiedziałeś.
Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.
Smutne i okrutne.
Smutny drabbel, smutny jak listopad.
Na szczęście nie tak łatwo być kimś.
Ściskam i pozdrawiam.
"nie mam jak porównać samopoczucia bez bałaganu..." - Ananke
Hej, Jimie, lubię takie mocne drabble, z przewrotnym zakończeniem, ze światem, w którym już tworzymy roboty uczące się być dziećmi. Od razu przypomniałam sobie serial „Lepsi niż my”, tam był motyw dziecka, które nie żyło, ale stworzono robota na jego podobieństwo. No i wszelkie „Black Mirror”.
To zawsze skłania do myślenia – czy teraz, żegnając SI, rodzice nie „zabiją” tego, co było w tym robocie, czym jesteśmy, jeśli nie umysłem, świadomością, i dlaczego można niszczyć te sztucznie stworzone umysły?
Pozdrawiam,
Ananke
dlaczego można niszczyć te sztucznie stworzone umysły?
Odróżnij “można” od “wolno”, a kontrowersja… się nie rozwiąże. Ale będzie jaśniejsza.
Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.
Drabble skłania do refleksji. Dużo treści upakowałeś w tych stu słowach.
Babska logika rządzi!
Przypadkowe dokonanie w postaci cyfrowego skopiowania czy odtworzenia świadomości podczas próby nauczenia chatbota naśladowania danej osoby – wydaje mi się wysoce nieprawdopodobne, ale to ciekawy eksperyment, pobudza do myślenia, więc tekst jak najbardziej ma wartość. Nie twierdzę też, że to jedyny możliwy sposób jego interpretacji, chociaż przypuszczam, że najbardziej naturalny. Przemycasz przy tym godne uwagi pytanie, na ile etyczne jest oczekiwanie od osób terminalnie chorych, że będą pomagać w przygotowaniu tak specyficznej pamiątki po sobie dla bliskich.
Językowo raczej bez zarzutu. Skoro już zacząłeś ponownie publikować, czy nie rozważasz przywrócenia dawniejszych opowiadań? Niektóre bardzo zapadały w pamięć, że wspomnę tylko To tylko… czy Na złe i jeszcze gorsze.
Pozdrawiam ślimaczo!
Nie potrafię tego udowodnić, bo to jest niedowodliwe
A tak liczyłem na to, że uda nam się twórczo pokłócić :) Albo że przywołasz te swoje nieszczęsne qualia, a ja się skrzywię z niesmakiem i (nieuzasadnionym) uczuciem wyższości ;-)
Owszem, na tym etapie rozwoju naszej cywilizacji jest to „niedowodliwe”.
Istnieje nawet sprytne (choć najprawdopodobniej fałszywe) rozumowanie, że są „niedowodliwe” fundamentalnie (czyli, że nigdy nie będzie się dało tego udowodnić, bo jest to nieudowadnialne z definicji, a nie ze względu na okoliczności zewnętrzne /Ty to nazwałabyś chyba cechami przygodnej natury/), sam potrafię wymyślić parę eksperymentów myślowych, które prowadziłyby do swoistych paradoksów i wskazywałyby, że tego dowieść się nigdy nie da :)
Ale prawdę mówiąc moje pytanie było tylko zachętą do dyskusji, bo nawet już na tym etapie mamy bardzo mocne przesłanki potwierdzające Twój pogląd (ale gdybym od razu przyznał się, że się z nim zgadzam, żadnej dyskusji by nie było) co do odmienności naszego spostrzegania i to w niektórych przypadkach te różnice są naprawdę bardzo duże, albo wręcz kolosalne – to co napisałaś:
język powstaje historycznie, zresztą musi być intersubiektywny, czyli działać mniej więcej tak samo dla wszystkich
to oczywiście prawda i sprawia, że przekazanie treści monosubiektywnych (brrr… cóż za okropne słowo, nie można by mówić po prostu „subiektywnych”?) jest ciut trudniejsze (w sensie: jaka jest moja czerwień, a jaka Twoja i czym się różni? I czym różni się od bólu zęba? Albo wrażeń słuchowych? Czy bez przeskoczenia do mojej głowy możesz mieć pewność, że moja czerwień jest bardziej szara, a Twoja czerwieńsza /nawet jeśli oboje jesteśmy przekonani, że niemal na pewno tak jest/? Oczywiście, ten problem już bardzo dawno rozwiązano, ale to temat na osobną, obszerną rozprawkę).
Jednak nawet jeśli zapomnimy, że to „niedowodliwe” i na podstawie przesłanek (mocnych, ale jednak nie mających jeszcze mocy dowodów) przyjmiemy, że te różnice istnieją (czego praktycznie jesteśmy niemal pewni), to wielkość tych różnic nadal nie jest do końca zbadana i nie wyklucza to słuszności mojego poglądu, że w populacji liczącej osiem miliardów osobników, pewne ze sposobów interpretacji tych monosubiektywnych wrażeń będą się (z różną częstotliwością) powtarzać.
W skrócie: ludzie nie są aż tak od siebie odmienni, jak im się wydaje.
Jak to w zwyczaju mają gadać złoczyńcy to protagonistów: w istocie, jesteśmy tacy sami :)
https://www.youtube.com/watch?v=crE41Nahw1I
A myślałam, że to tylko ja tak…
Niestety, jesteśmy tacy sami, Tarnino :)
Tak pewnie jest, ale spróbuj to odwrócić: ma wartość to, co można jednoznacznie interpretować.
Kto wie, kwestia interpretacji ;-)
Czasem też tęsknię za taką jednoznacznością.
Dlatego znajdę może następną wersję na własny użytek, a potem być może ją odrzucę.
Zachęcam :)
Pozdrawiam serdecznie.
Przy dłuższych formach, nawet pisząc na temat, na który już wiele napisano, masz więcej miejsca na dodanie czegoś od siebie i wciągnięcie czytelnika w twoją wersję jakiegoś motywu.
Racja. Ja ogólnie sobie słabo radzę z taką krótką formą, za to Ty w niej jesteś mistrzynią.
Ja (jak w życiu) potrzebuję miejsca, bym mógł się na nim porozpychać, w sumie w samolocie wynajęcie dwóch miejsc nie byłoby w mym przypadku niezasadne, więc i teksty o tak małej liczbie słów wydają mi się wręcz klatką… ale to ciekawe ćwiczenie :)
W drabblu zostaje ci właściwie sama esencja pomysłu, dlatego brak oryginalności uwiera bardziej.
Istotnie. Ale i tak, mimo swej niedoskonałości jestem zadowolony z dyskusji, jaka się tu rozpętała.
Wstrętna SI jest niemądra, bezdennie głupia.
Nie zastąpi czującej obecności, nie dotknie, nie pogłaska, nie obejrzy ze mną filmu, nie skontruje
Patrząc na obecne trendy, to za jakieś dziesięć lat samotni mężczyźni będą oglądać filmy w towarzystwie gynoidów / fembotów, a kobiety w towarzystwie kotów. Ludzie ludziom wydają się coraz bardziej zbędni, a przede wszystkim – nie spełniający wyśrubowanych wymagań płci obojga :)
nie wścieknie się na mnie za nie wyrzucenie śmieci, nie kupienie papieru toaletowego, niechęć do spacerowania
Czy we współczesnych, narcystycznych czasach i przy podejściu “nie próbuj mnie zmieniać” lub “kochaj mnie jaka jestem” to na pewno będzie odbierane jako wada? :)
Nie zainteresuje się moimi obawami, lękami, nie podzieli mojego zachwytu nad…
To potrafiła już Eliza :)
nic nie zaproponuje nowego, fascynującego
Kwestia odpowiedniego prompta :) Mój telefon dość często się włącza nieproszony do rozmowy, bo nie wiem (i w sumie nie chce mi się sprawdzać) jak tę opcję wyłączyć… poza tym, dochodzi przez to do zabawnych sytuacji. Ponieważ ja i tak nie rozmawiam z nikim obcym, a rodzina wie, że moja komórka tak się zachowuje, nie ma w tym nic groźnego (chyba XD ). Zabawne jest to, że w poprzednich generacjach musiałem mówić jakieś “hello google” czy coś, a teraz po prostu się draństwo wcina w rozmowy nieproszone… i czasem ciekawe rzeczy proponuje :) Przykładowo – rozmowa z synem, coś tam odnośnie obowiązków domowych – a tu nagle komórka zaczyna doradzać różne rozwiązania dotyczące sprawy obowiązkowości jako takiej i obowiązków domowych w szczególności. “śmiechom nie było końca” XD
Jest niczym, bezmyślnym narzędziem
Tak. Ale bardzo użytecznym. Co więcej – obdarzone sztuczną inteligencją zabawki pozwalają osobom starszym lepiej przetrwać samotność. W odróżnieniu od kotów czy psów – nie trzeba się nimi zajmować (a starsi nie zawsze są w stanie) i można z nimi porozmawiać, pogłaskać, przytulić.
Więc, owszem, to bezmyślne narzędzia – ale my sami nadajemy im cechy ludzkie.
chociaż boli, dziury zasypać się nie da
Wiem to aż za dobrze. Niestety.
Jak ostatnio powiedziała moja lekarka: to naturalne, że z biegiem lat trosk przybywa. Dochodzi zmartwień. Ponosi się kolejne nieodwracalne straty.
A ja naiwnie myślałem, że starość przyniesie spokój. Ale jednak chyba do śmierci zostało mi za dużo czasu, choć obawiam się, że nawet wydając ostatni oddech daleki będę od spokoju. Niestety, jeszcze trochę siebie i Was sobą pomęczę.
Może człowieczeństwo polega na ćwiczeniu? Pożegnania i powitania?
Może.
Już nie pamiętam, kto powiedział, że w starości i umieraniu najgorsze jest nie to, że się rzeczy nie zakończy, a że nowych nie rozpocznie. I coś w tym jest, gdy już są tylko pożegnania i nie ma powitań ani nawet szansy (ani chęci) by poczynić jakiekolwiek ku nim starania. Ujmując rzecz inaczej (też nie wiem, kto to rzekł): “starość zaczyna się wtedy, kiedy wyciągasz baterie z wibratora, żeby włożyć je do pilota od telewizora” – ale to chyba już kolejne bardziej zaawansowane stadium starości, bo jednak wśród tych wszelkich form ludzkiej komunikacji, seks jest najwyższą i najważniejszą i pamiętam jak, gdy jako młody jeszcze facet, pracując w umieralni widziałem nie raz ludzi zwijających się z bólu, cierpiących katusze, dogorywających na łożach boleści, którzy zaskakiwali mnie tym, że potrafili uśmiechnąć się na myśl o dawnej erotycznej bliskości.
Czy mnie samemu starczy sił, by jeszcze kogoś kiedyś powitać? Nie wiem.
W pożegnaniach osiągnąłem pewną biegłość.
Tony i treści komentarzy współbrzmiące z ich inicjatorem, czyli drabblem.
Trochę współbrzmiące, a trochę jednak (mam nadzieję) w lekkiej polemice.
Nie chciałem tu zanudzić i przytłoczyć. Jeśli przymuliłem – przepraszam, postaram się na przyszłość lepiej, może uda mi się dodać choć odrobinkę humoru do tego sheetu, który produkuję.
Sam natomiast tekst, chociaż taki krótki, wprost imponuje mi istotnością i rozległością tematów, do których przemyślenia skłania.
Cieszę się i bardzo dziękuję, choć zawsze podkreślam – że to sprawa czytelnika, a nie autora – autor jedynie rzuca ziarno, a co z niego wyrośnie – to już kwestia Waszych myśli i skojarzeń.
Skoro udało mi się dobrze “zasiać” – to bardzo dla mnie satysfakcjonujące.
Tylko sto słów, Jimie, a tyle powiedziałeś.
Słowa uznania z Twoich ust bardzo cenię. A to, że do stu słów nie znalazłaś stu dwudziestu błędów to…
Dzięki za przeczytanie i pozytywną opinię :)
@AP
Smutne i okrutne.
Nie to było moim zamiarem, miałem nadzieję, że będzie po prostu prawdziwe.
Wiem, że brzmi to jak tłumaczenie się – widać, że jeszcze mi tu brakuje wprawy i zmyślności – ale okrucieństwo nie było tu moim zamiarem. Raczej po prostu: prawda.
Smutny drabbel, smutny jak listopad.
Ostatnio przybyło mi listopadów w roku.
Na szczęście nie tak łatwo być kimś.
Na szczęście.
Ściskam i pozdrawiam.
Dzięki, ja również <3
Hej, Jimie, lubię takie mocne drabble, z przewrotnym zakończeniem
Cieszy mnie, że dostarczyłem coś, co trafiło w Twoje gusta :)
ze światem, w którym już tworzymy roboty uczące się być dziećmi
To już się dzieje. W sumie opisałem współczesność / bardzo bliską przyszłość.
Od razu przypomniałam sobie serial „Lepsi niż my”, tam był motyw dziecka, które nie żyło, ale stworzono robota na jego podobieństwo. No i wszelkie „Black Mirror”.
Black Mirror chyba widziałem przynajmniej częściowo, ale kompletnie nie pamiętam. “Lepsi niż my” nie widziałem. Dobre? Polecasz?
To zawsze skłania do myślenia – czy teraz, żegnając SI, rodzice nie „zabiją” tego, co było w tym robocie
Czyli właściwie czego? Mam nadzieję, że pozostawiłem tu dużą swobodę interpretacji, co właściwie jest zabijane.
czym jesteśmy, jeśli nie umysłem, świadomością
Tarnina zapomniała tu wrzucić jednego ze swoich ulubionych cytatów.
Nie wiem czym jesteśmy – całkiem możliwe, że ludźmi, ale co to właściwie znaczy? Bardzo chętnie część homo sapiens wyłączamy z tego zbioru, to zarazem wygodne jak i niebezpieczne. Ale czasem – konieczne. Czy jesteśmy w stanie włączyć do zbioru ludzi obiekty spoza gatunku homo sapiens? To jeszcze trudniejsze.
i dlaczego można niszczyć te sztucznie stworzone umysły?
Tu akurat @Tarnina dobrze zasugerowała by odróżnić “można” (w sensie technicznej możliwości) od wolno.
A dlaczego wolno kruszyć kamienie, wyłączać komputery, jeść warzywa, dokonywać aborcji, zabijać szkodniki, smażyć wieprzowinę, pomijać opcje dialogowe NPCów, usypiać psy, kastrować koty, odłączać podtrzymywanie życia pacjentom, których pień mózgu nie działa, deptać owady, zabijać wrogów na froncie, zatapiać rosyjskie okręty?
Dla wszystkich z tych pytań udałoby się znaleźć wspólny mianownik, wspólną odpowiedź, czyż nie?
A może właśnie nie?
Przykładowo: nie wiem jakie jest zdanie buddystów, jeśli chodzi o NPCów, ale myślę że niektóre z rzeczy które wymieniłem jako “wolno” wywołałyby u buddysty sprzeciw (np. deptanie owadów).
Można by drążyć dalej, przykładowo: dlaczego dokonanie eutanazji osoby głęboko cierpiącej jest czynem dobrym, a zabicie kogoś na ulicy – złym? A jeśli ten ktoś w Ciebie celuje, albo chce zgwałcić Twoje dziecko – zabicie go jednak będzie dobre?
Drabble skłania do refleksji.
To cieszy :)
Dużo treści upakowałeś w tych stu słowach.
Tym bardziej cieszy, znając moje wodolejstwo i przegadanie ;-)
Dzięki.
Przypadkowe dokonanie w postaci cyfrowego skopiowania czy odtworzenia świadomości podczas próby nauczenia chatbota naśladowania danej osoby – wydaje mi się wysoce nieprawdopodobne
Tak, wiem. Około czterdzieści lat temu próbowałem napisać program, który będzie coś takiego robił.
Z bardzo marnym skutkiem.
Na swoje usprawiedliwienie powiem tylko, że miałem wtedy do dyspozycji komputer dużo słabszy niż Amiga, do której czasem @Tarnina przyrównuje swój mózg :)
Więc tak, jest to wysoce nieprawdopodobne… ale pozwolę sobie zacytować Terrego Pratchetta:
Uczeni wyliczyli, że jest tylko jedna szansa na milion, by zaistniało coś tak całkowicie absurdalnego. Jednak magowie obliczyli, że szanse jedna na milion sprawdzają się w dziewięciu przypadkach na dziesięć
Zresztą – nie wiadomo, czy to kopiowanie polegało tylko i wyłącznie na takim uczeniu – może też np. na obserwacji niewerbalnych zachowań? Mikroruchów? Nie miałem w tych stu słowach miejsca, by nawet to trochę uprawdopodobnić (choć na pewno nie chodziło mi o “klasyczne” kopiowanie świadomości oparte na obserwacji aktywności mózgu, to jednak zbyt wprost :) – choć gdzieś indziej już tłumaczyłem, że to wcale nie aż takie proste) – dawno temu, w czasach studiów doktoranckich, napisałem artykuł na temat pozyskiwania pewnych metadanych o ludzkiej psychice na podstawie prostych wyborów i zachowań. Sieci społecznościowe (uproszczenie!) dokonują bardzo głębokiego profilowania nas na podstawie pozornie pozbawionych znaczenia działań (kliknięć, lajków, czasu przebywania na stronie itp.).
pobudza do myślenia,
Bardzom kontent :)
więc tekst jak najbardziej ma wartość.
Miło to czytać.
Nie twierdzę też, że to jedyny możliwy sposób jego interpretacji, chociaż przypuszczam, że najbardziej naturalny
Tak, zdecydowanie. Mam zresztą taką skłonność do dokonywania czasem reinterpretacji napisanych przeze mnie tekstów już po fakcie, jako czytelnik – ale i tak ta interpretacja wydaje mi się narzucająca, domyślna.
Przemycasz przy tym godne uwagi pytanie, na ile etyczne jest oczekiwanie od osób terminalnie chorych, że będą pomagać w przygotowaniu tak specyficznej pamiątki po sobie dla bliskich.
Prawdę mówiąc, miałem nadzieję, że to pytanie jest nieco bardziej widoczne niż tylko sugerowałoby słowo “przemycasz”, chyba, że Twoje “przemycanie” jest tu tylko środkiem stylistycznym, bo ja tego nijak nie próbowałem ukrywać.
Językowo raczej bez zarzutu.
Uffff… To, że Ty i @regulatorzy niczego wadliwego tu nie znaleźliście, zakrawa na cud :)
Skoro już zacząłeś ponownie publikować, czy nie rozważasz przywrócenia dawniejszych opowiadań? Niektóre bardzo zapadały w pamięć, że wspomnę tylko To tylko… czy Na złe i jeszcze gorsze.
@skryty też mnie o to prosił.
Pozwolicie, że zastanowię się nad tym. Z pewnością nie przywrócę ich wszystkich, bo część z nich chcę poprawić i może wykorzystać w nieco inny sposób.
Pozdrawiam serdecznie
entropia nigdy nie maleje // Outta Sewer: Jim, indioto Ty, nadal chyba nie rozumiesz
chyba, że Twoje “przemycanie” jest tu tylko środkiem stylistycznym, bo ja tego nijak nie próbowałem ukrywać.
Raczej nieostrożnym środkiem stylistycznym, prawda.
Uffff… To, że Ty i @regulatorzy niczego wadliwego tu nie znaleźliście, zakrawa na cud :)
Co najwyżej mogę dopytać o to “Tobą” wielką literą w tytule – jest poprawne, jeżeli główny bohater zwraca się do kogoś listownie (w najlepszym razie na czacie internetowym), co oczywiście nie jest wykluczone i być może taka była Twoja intencja.
Co najwyżej mogę dopytać o to “Tobą” wielką literą w tytule – jest poprawne, jeżeli główny bohater zwraca się do kogoś listownie (w najlepszym razie na czacie internetowym), co oczywiście nie jest wykluczone i być może taka była Twoja intencja.
Prawdę mówiąc to pozostałość z pierwotnej formy tego drabbla (tak, tak, wiem, że tworzyłem go może z osiem minut, ale to było osiem bardzo burzliwych minut… za to kolejny drabble, który teraz “piszę” męczę już trzeci dzień… ale chyba w końcu go dziś opublikuję) – i ta pierwotna forma bardzo przypominała właśnie list / maila.
W tej postaci to “Tobą” jest o wiele mniej uzasadnione, ale już tak zostawię, na wieczną rzeczy pamiątkę, tego twórczego (tfu tfu) procesu |:)
Co do przemycania – tak przypuszczałem, ale nie byłem na 100% pewien.
entropia nigdy nie maleje // Outta Sewer: Jim, indioto Ty, nadal chyba nie rozumiesz
Albo że przywołasz te swoje nieszczęsne qualia, a ja się skrzywię z niesmakiem i (nieuzasadnionym) uczuciem wyższości ;-)
Sorry XD
Istnieje nawet sprytne (choć najprawdopodobniej fałszywe) rozumowanie, że są „niedowodliwe” fundamentalnie
Nie, to bardzo proste – nie da się udowodnić unikalności (lub nieunikalności) wittgensteinowskich żuczków, bo nie możemy ich ze sobą bezpośrednio porównać. Możemy, owszem, porównać związane z nimi stany fizjologiczne (o ile potrafimy ustalić, który stan z jakim przeżyciem jest związany), ale co z tego, skoro samych przeżyć nie możemy?
czyli, że nigdy nie będzie się dało tego udowodnić, bo jest to nieudowadnialne z definicji, a nie ze względu na okoliczności zewnętrzne /Ty to nazwałabyś chyba cechami przygodnej natury/
Nie do końca, ale pi razy oko.
cóż za okropne słowo, nie można by mówić po prostu „subiektywnych”?
Jasne, w życiu nie słyszałam "monosubiektywnych" – to chyba i tak masło maślane.
Oczywiście, ten problem już bardzo dawno rozwiązano, ale to temat na osobną, obszerną rozprawkę).
Kto go rozwiązał i dlaczego nie Wittgenstein? XD
wielkość tych różnic nadal nie jest do końca zbadana i nie wyklucza to słuszności mojego poglądu, że w populacji liczącej osiem miliardów osobników, pewne ze sposobów interpretacji tych monosubiektywnych wrażeń będą się (z różną częstotliwością) powtarzać.
Ani też go nie podpiera ^^ Zresztą interpretacja to już kolejne zagadnienie.
Jak to w zwyczaju mają gadać złoczyńcy to protagonistów: w istocie, jesteśmy tacy sami :)
I teraz pytanie, kto potrafi się mroczniej zaśmiać XD
Niestety, jesteśmy tacy sami, Tarnino :)
A ściana między nami XD (przepraszam, radio XD)
Ludzie ludziom wydają się coraz bardziej zbędni, a przede wszystkim – nie spełniający wyśrubowanych wymagań płci obojga :)
A czy to dobrze? (czy to źle, pan komendant jeden wie…)
To potrafiła już Eliza :)
Nope. Eliza nawet nie potrafiła tego udawać, to ludzie w nią to wkładali.
Kwestia odpowiedniego prompta :)
Czyli – "zaproponuje" coś nowego, kiedy dostanie coś nowego. Feynman i malarz pokojowy XD
owszem, to bezmyślne narzędzia – ale my sami nadajemy im cechy ludzkie
Od razu mówiłam :)
Nie wiem czym jesteśmy – całkiem możliwe, że ludźmi, ale co to właściwie znaczy? Bardzo chętnie część homo sapiens wyłączamy z tego zbioru, to zarazem wygodne jak i niebezpieczne. Ale czasem – konieczne. Czy jesteśmy w stanie włączyć do zbioru ludzi obiekty spoza gatunku homo sapiens?
Uważaj, ekwiwokacja i problemy z definiowaniem :)
Dla wszystkich z tych pytań udałoby się znaleźć wspólny mianownik, wspólną odpowiedź, czyż nie?
Nie. Wspólny mianownik – może (wszystkie dotyczą "czy wolno"), ale wspólnej odpowiedzi nie.
Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.
Po kilkukrotnym przeczytaniu – chyba załapałem.
W filmie “A.I. Sztuczna inteligencja” z 2001 roku była podobna rozkmina. Mama dostała namiastkę dziecka, ale okazało się, że to nie był dobry pomysł.
Tutaj ojciec chyba zrozumiał ten fakt odpowiednio wcześniej.
Precz z sygnaturkami.