- Opowiadanie: GOCHAW - Kirlianowskie oczy

Kirlianowskie oczy

– Z jej biopola, czyli, powiedzmy, płaszcza energii, zbudowanego z pięciu pierścieni, odczytuję, że wbrew pozorom jest bardzo nieszczęśliwą kobietą. Pierwszy pierścień odzwierciedla kondycję fizyczną, jest słaba… Przewlekle choruje, co łączy się z trzecim pierścieniem, tak więc jej umysł jest zatruty strachem o życie. Stara się łapać chwile, bo ukrywa swój stan przed partnerem… – zawyrokował Miłosz. – Teraz rozumiesz, jak mi to utrudnia normalne funkcjonowanie? Nie potrafię się od tego uwolnić – zwrócił się do Jerzego,  patrząc mu w błękitne oczy.

 

Niski ukłon dla betujących, szczególnie dla cierpliwej Tarniny:))

Dyżurni:

regulatorzy, adamkb, homar, vyzart

Oceny

Kirlianowskie oczy

Ponoć każdy z nas w chwili narodzin otrzymuje talent, który z czasem może rozwijać. Wymaga to sporo pracy, ale czasami efekty są niesamowite. Zdarzają się ludzie, którzy podporządkowują całe życie, by wciąż się doskonalić. Stąd w każdym społeczeństwie są wyjątkowe talenty, doskonali pianiści, malarze, lekarze z powołania, genialni matematycy… 

Od czasu do czasu zdarzają się i takie dary, które są odrzucane z premedytacją. 

I o tym traktuje historia, którą chcę Wam opowiedzieć.

 

**

 

Trzydziestoletni brunet przeciętnej budowy, żaden potwór, ale też żaden Adonis… Jedyne, co go wyróżniało z tłumu, to oczy. Widziały o wiele więcej niż oczy innych. Może to dar po matce? A może przekleństwo? I nie chodzi tu o wizje, przepowiadanie przyszłości, nawet nie o czary…

Już w szkole podstawowej Miłosz widział wyraźnie aury innych dzieci, często trafiały się różowe, typowe w tym wieku, rzadziej bladoniebieskie… Światło emanujące z każdego, kogo napotkał, zdawało mu się całkowicie naturalne. Nawet podczas zwykłych czynności, typu zakupy, towarzyszyło mu światło energii innych. Starał się nie zwracać na to uwagi. Jednak z czasem zaczęło go niepokoić to dziwne widzenie otoczek.

Najgorzej było w kinie, kiedy gasły światła, przestrzeń wokół niego błyszczała dziesiątkami barw. Rozpraszała uwagę, musiał nieźle się napracować, by zapamiętać wątki fabularne. Później przez kolegów był postrzegany jako “gapa”, bo mało pamiętał. 

Kilka razy próbował wypytać kolegów, czy też tak widzą, ale zbytnio nie wnikał, by nie wyjść na dziwaka, a tym bardziej na wariata. Reakcje innych i ich zdziwienie potwierdziły tylko, że jest z tym darem sam.

W liceum problem był już poważniejszy. Na szkolnym korytarzu, aż mieniło mu się w oczach. Przejście z sali do sali przypominało przejście długim, tęczowym tunelem. Czuł się ciągle zmęczony i rozdrażniony. Najgorsze były jednak te momenty, kiedy spodobała mu się jakaś dziewczyna, a on od razu potrafił ocenić jej zainteresowanie, i często nawet nie próbował swoich szans. Stawał się coraz bardziej skryty. 

Ludzie, tacy jak on rodzą się raz na miliard. Jego oczy z szarych stały się piaskowe, koloru samotności. Były duże i błyszczące. Kiedy na kogoś patrzył dłuższą chwilę, hipnotyzował. W ciągu paru sekund potrafił bezbłędnie odczytać aurę drugiego człowieka, zatem już na wstępie przeczuwał, z kim ma do czynienia. Kolory biopola mówiły wszystko o zgromadzonej życiowej energii. Określały człowieka, czy jest dobry, czy zły. Zdrowy, czy chory. Samo to nie przeszkadzało w wygodnym życiu, ale Miłosz potrafił zachować raz widziany grymas twarzy w pamięci, zauważał każde, nawet najmniejsze drgnięcie mięśni… Efekt to kompletny obraz intencji drugiego człowieka. Nietrudno się domyślić, jak mu to ciążyło.

Niezwykły dar przerodził się w codzienny koszmar. Podświadomość Miłosza była nadzwyczaj rozwinięta, stąd intuicyjne interpretowanie aur weszło mu w krew. Do tej pory nie zgłębiał tego tematu, ale już wiedział, że jest siedem warstw aury i mnogość zmieniających się kolorów, tak zwanych pierścieni.

Tkwił zamknięty w swoim świecie, co gorsza, zaczął unikać ludzi. Bo cóż miał robić z tą wiedzą? Podchodzić do każdego napotkanego przechodnia i mówić mu, o co powinien zadbać? Że widzi jego wątrobę, która domaga się natychmiastowej regeneracji? Albo, co gorsza, że widzi, jak niewiele życia pozostało matce z trójką dzieci? Nie nadawał się na znachora, terapeutę, czy innego szarlatana. Chciał po prostu przeciętnej egzystencji, a przede wszystkim spokoju.

Wypytywał dyskretnie rówieśników, jak widzą dziewczyny, różnie je opisywali, ale żaden nigdy nie wspomniał, że widzi kolory wokół nich, czy też ich warstwy tworzące otoczkę. On widział u niektórych aż siedem. To go upewniło, że jest inny.

Kiedy na studiach poznał Martynę, myślał, że uda mu się zbudować bliższą relację, jednak ciągle napływające obrazy jej energii wyprzedzały to, co chciał powiedzieć. Starał się bardzo ignorować pole wokół niej. Wyczuwał każdy jej nastrój i nastawienie do związku. Czuł się jak złodziej, który włamuje się do jej intymności. Sam nie życzyłby sobie, by Martyna w każdej chwili mogła określić, co faktycznie czuje.

Marzył, by spotkać kogoś, kto będzie dla niego zagadką. Był prawie pewien, że to niemożliwe. Jego rozterki moralne nie dawały mu innego wyboru, jak być w porządku i żyć solo. Nawet umierający mają otoczki, ciemne, ale mają.

Do dnia, w którym minął się z mężczyzną w podeszłym wieku. Starszy pan był ubrany na czarno, miał siwą brodę i okulary w grubych oprawkach. Miłosz nie rozpoznał emocji na jego twarzy. Nigdy dotąd to mu się nie zdarzyło.

Był tak zaskoczony, że musiał go zaczepić.

– Przepraszam, czy mógłbym panu zająć chwilkę? – zagadnął.

– To zależy… – odpowiedział mężczyzna bez aury.

– To dla mnie bardzo ważne, wiem, jak to zabrzmi, ale jest pan wyjątkowy…

– Jasne… Jestem pewien, że każdy jest niepowtarzalny. – Staruszek uśmiechnął się zażenowany.

– Ale pan nie ma aury! – wypalił Miłosz.

– Co z tego? Panie daj mi spokój i zajmij się swoimi sprawami. A jeszcze lepiej umów się na wizytę do psychiatry – zniecierpliwił się staruszek. Miłosz nie dawał za wygraną. Próbował go zahipnotyzować, przez dłuższą chwilę wpatrywał się w oczy mężczyzny, ale widocznie starszy pan był odporny na tego typu eksperymenty, a może to Miłosz stracił moc.

– Obiecuję, że pójdę do psychiatry. Póki co, mogę zadać pytanie?

– Panie, kim pan jest? Po prostu wracam do domu. Żona czeka z obiadem. A pan mi tu z jakąś aurą wyskakuje… Dobrze, jedno pytanie i niech pan się odczepi.

– Czy możemy się jutro spotkać w tym samym miejscu? Nie jestem wariatem. Potrzebuję pomocy – wydukał Miłosz.

– Co z tego będę miał?

– Satysfakcję, że pomógł mi pan odmienić życie – rzekł zakłopotany Miłosz.

– Dobrze, jak nic pilniejszego mnie nie zatrzyma, będę. Ale wszystko powiem żonie, na wszelki wypadek – uśmiechnął się starzec.

 

**

 

Miłosz, podbudowany odkryciem, wrócił do domu. Nie mógł się na niczym skupić, bo ciągle myślał o człowieku bez aury. Wiedział, że przecież wszystkie żywe istoty mają biopole! Co prawda niewidoczne dla przeciętnych ludzi, ale mają. Zatem, jakie paranormalne zdolności może mieć starszy pan? Jaką zna tajemnicę, by skutecznie ukrywać, energię bijącą z ciała? 

 

**

 

Po nieprzespanej nocy Miłosz pospiesznie zjadł śniadanie i jeszcze raz przemyślał anomalię staruszka. Cóż takiego mogło spowodować zanik aury? Pierwsze, co przyszło mu do głowy, to to, że starzec zapewne także ma nieprzeciętny dar. Ale widzi go i słyszy, zatem to nie duch… A co, jeśli jego przekleństwo staje się coraz potężniejsze i pozwala dostrzegać duchy? Nerwowo pocierał wilgotne ręce. Poczuł zimny dreszcz na całym ciele.

Starał się sobie przypomnieć, od kiedy prześladuje go widzenie aur. Uświadomił sobie, że prawdopodobnie nasiliło się od wypadku rodziców. Wjechali z impetem pod ciężarówkę. Przyczyną był zawał ojca. Niewiele z nich zostało – tak powiedziała babcia, która go wychowywała. Miał pięć lat. 

 

**

 

Tym, że widzi aury, z nikim do tej pory się nie podzielił, nawet wcześniej z babcią. Myślał, że każdy człowiek w ten sposób odbiera drugiego. Pod koniec podstawówki zainteresował się polami aurycznymi. To, co przeczytał w Internecie, świadomie odrzucił. Chciał być jak inni, jak każdy nastolatek. Babcia osierociła go niedługo przed osiemnastymi urodzinami.

Polubił, w pewnym sensie, samotność. Odseparowała go od widoków, które bardzo mu ciążyły. Z czasem pogodził się z faktem, że zawsze będzie sam. To jego wybór, chciał być w porządku wobec innych. Pragnął się zakochać, ale nie wyobrażał sobie kobiety przy boku, którą ciągle będzie mógł prześwietlać wzrokiem. Wiedzieć wszystko, co czuje, nie tego pragnął.

Chciał ufać na ślepo.

 

**

 

Wreszcie wybiła godzina piętnasta. Popołudnie było słoneczne i ciepłe. Wrzucił do plecaka butelkę wody. Spojrzał w lustro, wiszące na ścianie przedpokoju, i przygładził włosy. Szybkim krokiem ruszył na Plac Zjednoczenia, by spotkać się z tajemniczym starcem. Martwił się, czy aby senior znajdzie dla niego czas i przyjdzie na umówione spotkanie.

Z oddali rozpoznał leciwego pana. Siedział na zmurszałej ławeczce i karmił gołębie. Miłosz poczuł niewyobrażalną ulgę. Każdy krok w stronę starca napawał go nadzieją. Przysiadł na ławeczce obok niego. Podał mu dłoń i przedstawił się:

– Miłosz Wolny, dobrze, że pana widzę…

– Mów mi Jerzy, młody człowieku. W czym mam ci pomóc? – zapytał mężczyzna.

– Hmm… Nie wiem, od czego zacząć…

– Najlepiej od początku – zaśmiał się Jerzy.

– A więc widzę aurę każdego, kogo spotkam. To męczące. Nie mam szans nikogo poznać normalnie…

– Rozumiem. Ale co ja mam z tym wspólnego?

– Twojej aury nie widzę, jest dla mnie ukryta, jak to robisz? – Miłosz zapytał wprost.

– To twój problem, a nie mój. Jeśli jednak dobrze cię zrozumiałem, powinieneś się z tego cieszyć… – Jerzy spojrzał na Miłosza, unosząc brew.

– Otóż to. Chciałbym być jak inni, po prostu nie widzieć. Ty chyba możesz mi pomóc…

– Od kiedy tak się dzieje? Pamiętasz?

– Wydaje mi się, że od zawsze, a nasiliło od wypadku rodziców. Nie żyją – odpowiedział młodzieniec.

– Pomyśl, może rodzice chcieli, byś zawsze był bezpieczny? Omijał złych ludzi, to proste. Często ci się śnią?

Miłosz wskazał palcem młodą kobietę, która spacerowała w towarzystwie przystojnego mężczyzny. Trzymali się za ręce i uśmiechali do siebie.

– Co możesz mi o nich powiedzieć? – spytał.

– Są szczęśliwi i po powrocie do domu pójdą ze sobą do łóżka – skwitował Jerzy.

Miłosz przez chwilę milczał. Zaszkliły mu się oczy.

– Z jej biopola, czyli, powiedzmy, płaszcza energii, zbudowanego z pięciu pierścieni, odczytuję, że wbrew pozorom jest bardzo nieszczęśliwą kobietą. Pierwszy pierścień odzwierciedla kondycję fizyczną, jest słaba… Przewlekle choruje, co łączy się z trzecim pierścieniem, tak więc jej umysł jest zatruty strachem o życie. Stara się łapać chwile, bo ukrywa swój stan przed partnerem… – zawyrokował Miłosz. – Teraz rozumiesz, jak mi to utrudnia normalne funkcjonowanie? Nie potrafię się od tego uwolnić – zwrócił się do Jerzego, patrząc mu w błękitne oczy.

– Tak. Masz pewnie i niezłą intuicję, więc nadal będziesz żył w kilku wymiarach.

– Może i tak, ale ja nie chcę tego widzieć. Chcę być normalny. Jeszcze rozumiem, że w ten sposób widziałaby jakaś stara kobieta, wróżka–ezoteryczka… Wiesz, dlaczego nie widzę twojej otoczki światła? – Miłosz spojrzał na Jerzego.

– Przecież wiesz. Absorbuję już energię do wewnątrz. Mój czas dobiega końca. Musimy się już pożegnać, żona czeka. A ty, chłopcze, nie zwlekaj i idź do dobrego neurochirurga. Obstawiam, że dzieje się coś z twoim ciałem migdałowatym… 

Jerzy powoli wstał z ławki i rzekł:

– Umów się do lekarza.  

– Nie sądzę, byś zbierał energię do wewnątrz. I tak widziałbym słabą otoczkę, co więcej, powiedziałbym ci o tym. Masz jakiś dar, ukrywania pola energetycznego?

– Trzymaj się, młody.

Jerzy pożegnał się i ruszył z opuszczoną głową w stronę domu.  

 

**

 

Miłosz wszedł do mieszkania. Odstawił zakupy i usiadł ze szklanką zimnego piwa. Myśli kotłowały się w głowie. Ruszył w stronę salonu. Stało tam biurko z laptopem. Zainteresowany słowami staruszka zaczął szukać informacji o ciele migdałowatym, wszystko wskazywało, że rozmówca ma rację. Czyli dwa małe migdałki w głowie są nośnikiem uczuć i emocji…

Włączył telewizor, co rzadko mu się zdarzało. Wybrał pierwszy z brzegu kanał informacyjny. I zdębiał.

Wczoraj wieczorem zmarł wybitny neurochirurg Adam Wilczyński… Dożył osiemdziesięciu ośmiu lat… Wspaniała kariera…

 

– Kurwa! Dzisiaj go widziałem! Przecież widziałem…

 

Warto wspomnieć, że profesor Adam Wilczyński miał bliźniaczego brata, Jerzego, który dzisiaj po południu również zmarł po powrocie do domu ze spotkania z młodym człowiekiem… Żona Jerzego prosi o kontakt…

 

Wyłączył telewizor. Wybiegł przed blok. – Nie widzę! Nie widzę! Zatem Jerzy zdjął klątwę, ale w jaki sposób? Kiedy? Ale… Nieee!!! Słyszę jakieś głosy w głowie…

 

Cześć, Miłoszu, to ja, Jerzy… – Słyszysz mnie?

– Co ty mi zrobiłeś!? – pomyślał.

– Cóż, prześlę wiadomość żonie, ty nie będziesz widział aur, ja będę mógł być bliżej mojej kobiety…

– Zapomnij! Już ja cię załatwię – powiedział do Jerzego w myślach.

Wyjął z szuflady spore słuchawki, nałożył i włączył Metallicę. Jerzy próbował przemycić jakieś słowa, ale Miłosz podkręcił głos do maksimum. Leżał, zawiedziony postępowaniem starszego pana. Muzyka wibrowała mu w głowie, zagłuszając myśli intruza. Po dwóch godzinach przyciszył muzykę metalową.

– Zlituj się już – poprosił Jerzy.

– Radzę ci, zabieraj się do kogoś innego. Żadne ze mnie medium. A poza tym, chyba zapomniałeś o jednym, ty teraz wiesz wszystko o mnie, a ja o tobie. Ciekawe, czy twojej żonie spodoba się opowiadanie o Maryli… Jak myślisz? – zaszantażował go Miłosz.

– Tylko nie to. Nie możesz…

– Owszem, mogę.

– Pójdźmy na układ. Odwiedzisz ją, powiesz to, co ci podyktuję, ty wrócisz do siebie, a ja przeniosę się w niebyt… – zaproponował Jerzy.

– Sęk w tym, że ci nie wierzę. Raz mnie oszukałeś, to i drugi oszukasz. – Pomyślał młodzieniec.

– Nie przewidziałem, że i ty będziesz mógł grzebać w mojej pamięci.

Przez kolejną godzinę przesyłali sobie informacje telepatycznie. W końcu udało się wypracować kompromis. Miłosz nic nie wspomni o zdradach Jerzego, ani o tym, że ten właśnie siedzi w czyśćcu, również za niecny plan co do niego. Jerzy zaś, po rozmowie z żoną, raz na zawsze opuści umysł Miłosza. A do momentu spotkania obaj będą milczeć.

Miłosz poczuł ogromną ulgę. Po pierwsze, nie będzie już widział otoczek, po drugie, kiedy pożegna się ostatecznie z Jerzym, zacznie nowe życie. 

Całkiem normalne, takie, o jakim zawsze marzył… Pierwsze, co przyszło mu na myśl, to to, że odszuka Martynę…

 

**

 

rozpływają się w powietrzu

i znikają

w nieodkrytych prawach fizyki

 

zostawiając

trójwymiarowy cień

 

istot z czwartego wymiaru

 

 

Autor: amarok tytuł: “dzieci indygo

 

Koniec

Komentarze

Witaj. :)

 

Kwestie językowe i technikalia, co do których miałam wątpliwości podczas czytania (zawsze – tylko do przemyślenia):

Ponoć każdy z nas, w chwili narodzin otrzymuje talent, który z czasem może rozwijać. – zbędny pierwszy przecinek?

Na szkolnym korytarzu, aż mieniło mu się w oczach, bo tworzyły się długie tęczowe tunele, kiedy zmierzał do klasy, mijając innych. – i tu?

Trzydziestoletni brunet przeciętnej budowy, żaden potwór, ale też żaden Adonis.. – zbędna jedna kropka?, a może miały być trzy?

Najgorzej było w kinie, kiedy gasły światła, przestrzeń wokół niego błyszczała się dziesiątkami barw. – tu tylko dopytam: czy celowe „się”?

Podchodzić do każdego napotkanego przechodnia i mówić mu (przecinek?) o co powinien zadbać?

Albo (przecinek?) co gorsza, że widzi, jak niewiele życia pozostało matce z trójką dzieci?

Kiedy na studiach poznał Martynę, myślał, że uda mu się zbudować bliższą relację, jednak ciągle napływające obrazy jej energii wyprzedzały to, co chciał powiedzieć. Starał się bardzo ignorować to, co widzi wokół niej. – powtórzenia?

Jaką zna tajemnicę, by skutecznie ukrywać energię (przecinek?) bijącą z ciała? 

 

Ale widzi go i słyszy, zatem to nie duch… A co, jeśli jego przekleństwo staje się coraz potężniejsze i pozwala dostrzegać duchy? – wydaje mi się, że pierwsze zdanie zaprzecza drugiemu (?) – ze zdania pierwszego wynika, że nie można zobaczyć ducha

To (przecinek?) co przeczytał w Internecie, świadomie odrzucił.

Wyłączył telewizor. Wybiegł przed blok (brak kropki?) Nie widzę! Nie widzę! Zatem Jerzy zdjął klątwę, ale w jaki sposób? Kiedy? Ale… Nieee!!! Słyszę jakieś głosy w głowie…

– Co ty mi zrobiłeś! – pomyślał. – czy to nie było zdanie pytające, ta jego myśl?

Jerzy, (ten przecinek o wyraz dalej?) zaś po rozmowie z żoną, raz na zawsze opuści umysł Miłosza.

Po pierwsze nie będzie już widział otoczek, po drugie, kiedy pożegna się ostatecznie z Jerzym (przecinek?) zacznie nowe życie. 

Pierwsze (i tu?) co przyszło mu na myśl, to to, że odszuka Martynę…

 

 

Chyba mnie odczytujesz intuicyjnie, bo także piszę i poprawiam teraz właśnie opko o chłopaku, geniuszu, który w wypadku stracił rodziców. :)

Warto wspomnieć o wulgaryzmach. :)

Twoje opowiadanie skojarzyłam z czytanym dawno temu artykułem o dziewczynce, która miała nietypowy dar – przyciągała wszystkie metalowe przedmioty. W domu sztućce wręcz ją oblepiały. :) Był i inny, o staruszce, tytuł pamiętam doskonale – „Magdalenka boi się piątku”, bo co piątek otwierały jej się rany na dłoniach, nogach i w boku… Zabliźniały przez tydzień i potem znowu rozrywały boleśnie same, i tak ciągle. :) No i jeszcze główny wątek filmu „Pachnidło”. :) Wbrew pozorom jest wielu ludzi, mających szczególny dar…

Zakończenie, nie wiem, czemu, nie bardzo pasuje mi do reszty tekstu… Ogólnie opowiadanie jest świetne i pomysł znakomity, brawa, ale jestem mocno zaskoczona tym zwrotem akcji pod koniec. :)

Pozdrawiam serdecznie, klik. :)

Pecunia non olet

bruce – ufff, wszystkie moje niedopatrzenia poprawione…smiley Dziękuję, bardzo!

Wulgaryzmy zaznaczam, chociaż jest tylko jedno słowo, które musi być.

 

Mam dobrze rozwiniętą intuicję, ale nie wyczułam podobnych tematówsmileyheart

 

Dziękuję za komentarz i klik, miło mi bardzo, że temat ciekawy.heart

Pozdrawiam serdecznie!

"bądź dobrej myśli, bo po co być złej" Lem

GOCHAW, ja tylko na czuja, bez pewności, jeszcze trzeba przemyśleć, bo sama u siebie nie bardzo wyczuwam w tekstach, zatem to tylko wątpliwości zawsze. :)

Temat znakomity, ten tytuł także, brawa. :) 

Dzięki, pozdrawiam. kiss

Pecunia non olet

musiał nieźle się napracować, by złapać wątki fabularne

Potoczne “złapać” jest zrozumiałe, ale nie brzmi zgrabnie.

 

Na szkolnym korytarzu, aż mieniło mu się w oczach, bo tworzyły się długie tęczowe tunele, kiedy zmierzał do klasy, mijając innych.

Też zrozumiałe, ale długie i mało zgrabne. Może rozbić na dwa zdania, np:

 

Na szkolnym korytarzu aż mieniło mu się w oczach. Przejście z sali do sali przypominało wędrówkę długim, tęczowym tunelem.

 

Podświadomość Miłosza była nadzwyczaj rozwinięta, stąd intuicyjne interpretowanie aur weszło mu w krew

Brzmi jak tłumaczenie czytelnikowi.

 

Pragnął się zakochać, ale nie wyobrażał sobie kobiety przy boku, którą ciągle będzie mógł prześwietlać wzrokiem

Powtarzasz coś, co można odczytać sporo wcześniej (związek z Martą). Jestem czytelnikiem-gapą, ale nie aż takim. Jeśli coś się powtarza, zaczynam mieć wrażenie łopaty nakładającej coś do głowy. W dodatku to zdanie niezgrabne, nie chciałbym mieć takiego przy boku ;)

 

Dałbym przecinek tutaj :

 

Po pierwsze nie będzie już widział otoczek, po drugie, kiedy pożegna się ostatecznie z Jerzym, zacznie nowe życie. 

 

“Warto wspomnieć, że profesor Adam Wilczyński miał bliźniaczego brata, Jerzego, który dzisiaj po południu również zmarł po powrocie do domu ze spotkania z młodym człowiekiem… Żona Jerzego prosi o kontakt…”

Nie brzmi szczególnie prawdopodobnie, żeby kanał telewizyjny podawał wiadomości w ten sposób. Dziennikarze ograniczają ilość informacji do niezbędnego minimum. Spotkanie z młodym człowiekiem nie będzie dla nich istotne. Skoro to telewizja, to dałbym w tym miejscu fragment wywiadu z żoną, dla której ten szczegół jest istotny i prosi o kontakt.

 

– Cóż, muszę mieć kontakt z żoną, ty nie będziesz widział aur, ja będę mógł przekazać wiadomości mojej kobiecie …

– Cóż, muszę mieć kontakt z żoną. Ty nie będziesz widział aur, ja będę mógł przekazać coś ważnego mojej kobiecie …

 

Dodatkowo, początek brzmi, jakby chciał mieć z nią kontakt przez lata. To byłoby ciekawsze rozwiązanie fabularne od zakończenia, które zaserwowałaś (ale tylko moim zdaniem).

 

To teraz wrażenia ogólne: opowiadanie urwało się w momencie, w którym się zaangażowałem. Zżyłem się z bohaterem, byłem ciekawy, co się dalej stanie, co ważnego ma do przekazania Jerzy żonie. Oczekiwałem rozwiązania tajemnicy (nawet dwóch tajemnic), a go nie dostałem. Albo jeśli dostałem, to takie… blade? Domyślam się, że Jerzy miał szczególny ponadnaturalny dar, był znachorem, szamanem, potrafił leczyć schorzenia neurologiczne na odległość, a także w sprytny sposób przenieść swoją świadomość do mózgu Miłosza. Ale… skąd, jak, dlaczego?

Zakończenie pędzi, jakbyś miała limit znaków do konkursu… a gdzie jest “odwyk” bohatera? Jego świat był kolorowy, nie zaboli go pustka? Nie będzie żałował, wątpił? Gubił się w świecie, w którym zawsze widział intencje ludzi? Zaliczy spektakularną porażkę z Martą? Emocje na początku były piękne, a na koniec oklapły.

Uff, poczułem się, jakbym zaczął jeść pyszne ciasteczko, a ktoś wyrwał mi je z ręki :D

Jeśli napiszesz, że taki był zamysł artystyczny, to odetchnę z ulgą ;)

 

 

Cześć

Sam nie życzyłby sobie, by Martyna w każdej chwili mogła określić, co faktycznie czuje – to zdanie jest dla mnie niejasne, ponieważ w domyśle wiadomo, że Miłosz nie chce, ale nie jest to jednoznaczne.

…przyciszył metal – tutaj też to nie wygląda za dobrze. Umownie, wiadomo, że chodzi o rodzaj muzyki, ale mimo to.

Poza tym, podobało mi się.

Pozdrawiam

Klik ode mnie

Gochaw, pobetowo wracam i oddaję Twoją ciężką pracę nad tym tekstem i umiejętność zmiany. Nieprzekonanego mnie przekonałaś nowym początkiem – jest dużo lepszy. W związku z czym cieszę się, że tekst dobrze wypadł, gratuluję i klikam, a co! Pozdrawiam!!!

marzan – dziękuję za wskazówki, co do błędów. Poprawiłam, to oczywiste. Tarnina widzi wszystko, ja nie wszystko poprawiam…

Cieszę się bardzo, że podjąłeś drogę dedukcji. O ile podaję charakter i odczucia Miłosza, jak na dłoni, nie oznacza to jednak, że tak będzie do końca. Lubię pomęczyć czytelnika. Każde moje opowiadanie nie kończy się typowo, bo pragnę myślenia odbiorcy. Kombinowania według własnych domysłów. Czy mi się to udaje? Myślę, że tak skoro potrafisz wyciągnąć wnioski i podsumować, całkiem sprawnie, że zabrano ci ciastko…

Pozdrawiam Cię ciepło i pięknie dziękuję za czytanie, a przede wszystkim za komentarz.smiley

 

– to dla mnie wielka nagroda, że opko się podobało. Uwierz, naprawdę się starałam być cierpliwą piszącą, a uwierz jestem w gorącej wodzie kąpana. Dziękuję Ci pięknie za docenienie pomysłu.smiley

– przyznam, że gryzłam się z początkiem długo. Ale… Miałeś rację, było do bani. Bardzo spersonalizowane. To jest neutralne. Jak pewnie zauważyłeś, Tarnina wspiera mnie bardzo i to dzięki niej piszę coraz lepiej. Dziękuję i Tobie za czas oraz cierpliwość. Współpraca z Tobą to przyjemność. Dzięki za wszystko!smileyheart

"bądź dobrej myśli, bo po co być złej" Lem

Zaczynam podejrzewać Cię GośkoW, że czytasz aury i że to trochę o Tobie, bo bardzo wiarygodnie wyszło.

Co prawda opowieści o geniuszach, którym nie udaje się w zwykłym życiu już były, ale mimo to czytałam z zainteresowaniem i dostrzegam w opowiadaniu świeżość i wspomnianą już autentyczność (wiarygodność).

Ciekawa przyjaźń zza grobu.

"nie mam jak porównać samopoczucia bez bałaganu..." - Ananke

Witaj GOCHAW,

Jak zwykle żeby nie przynudzać będzie w punktach. Jak zwykle podkreślam, że przytoczone opinie są subiektywne i bez owijania w bawełnę, bo uważam że w takiej formie nie wykorzystałaś ani Swojego potencjału, ani fabuły.

 

Piszę bez czytania innych komentarzy, więc jeśli będę zbyt krytyczny, nie strzelaj!

 

Na plus:

Pomysł, pomysł!

Język i sposób opowiadania, Twoje teksty czyta się płynnie i z przyjemnością!

Dobrze przemyślana opisywana zdolność.

Opisany wygląd głównego bohatera

Jest dużo wewnętrznego konfliktu.

Świetne ostatnie zdanie!

Fajny wstęp

 

Na minus:

– Realizm – to z newsem w Tv trzeba zmienić, newsy tak nie wyglądają (może wywiad z żoną gościa bez aury?)

– Tu nudzisz:

Miłosz wszedł do mieszkania. Postawił przy stole w kuchni zakupy, otworzył lodówkę i nalał sobie szklankę piwa. Usiadł. Myśli kotłowały mu się w głowie

‘Miłosz wszedł do mieszkania. Odstawił zakupy i usiadł ze szklanką zimnego piwa. Myśli kotłowały mu się w głowie’ – Tarnina sformułowałaby to lepiej, ale nie musisz opisywać otwierania lodówki, bo to nie ma dla czytelnika znaczenia.

 

– Bohater wydaje mi się pasywny, powinien mieć więcej inicjatywy.

– nie kupuję motywacji głównego bohatera: ‘chcę żeby świat dał mi spokój bo?’ Tu mogłabyś pokazać że chciał zrobić coś dobrego (lub złego), ale coś więcej niż przemyślenia! Może na przykładzie sceny, gdzie próbuje uratować kogoś, kto wyrusza w długą trasę, a Miłosz wie że zginie. np. ten ktoś wymyśla mu od wariatów?

– “Tym, że widzi aury, z nikim do tej pory się nie podzielił” – a powinien bo to byłoby ciekawe, może z Martyną?

Brak wyjaśnienia transferu świadomości dziadka bez aury.

Brak rozwiązania konfliktu dziadka bez aury z głównym bohaterem (ich pierwsza rozmowa nie zapowiada nic niezwykłego, a powinna tam pojawić się czytelna wskazówka że będzie między postaciami coś.

Ostatnie zdanie jest światełkiem w tunelu, ale to za mało.

Pokazałaś naprawdę fajną fabułę, włożyłaś w nią dużo pracy i niestety niewiele z nią robisz.

 

Sekcja ‘na minus’ jest dłuższa bo musiały pojawić się wyjaśnienia, nie oznacza to że minusy przeważają!

Do biblioteki oczywiście powinno trafić!

Serdecznie Pozdrawiam!

 

Follow on! Till the gold is cold. Dancing out with the moonlit knight...

Osobliwa przypadłość przydarzyła się Miłoszowi i byłam ciekawa, jak chłopak poradzi sobie z tym problemem, ale od chwili kiedy spotkał Jerzego, przestałam pojmować, co tam się wydarzyło. Początek, owszem, intrygujący, ale finał, niestety, mało satysfakcjonujący.

 

przestrzeń wokół niego błyszczała dziesiątkami barw. Rozpraszała jego uwagę… → Czy drugi zaimek jest konieczny?

 

Martwił się tym, czy aby senior znajdzie dla niego czas… → A może wystarczy: Martwił się, czy aby senior znajdzie dla niego czas

 

Ty chyba możesz mi pomóc → Zbędna spacja przed wielokropkiem.

 

jakaś stara kobieta, wróżkaezoteryczka → …jakaś stara kobieta, wróżka-ezoteryczka

W tego typu połaczeniach używamy dywizu, nie półpauzy, bez spacji.

 

Myśli kotłowały mu się w głowie. → Czy zaimek jest konieczny?

 

wszystko wskazywało na to, że rozmówca ma rację. → A może wystarczy: …wszystko wskazywało, że rozmówca ma rację.

 

„Wczoraj wieczorem zmarł wybitny neurochirurg Adam Wilczyński… Dożył osiemdziesięciu ośmiu lat… Wspaniała kariera…” → Tekstu napisanego kursywą nie ujmuje się w cudzysłów. Albo kursywa, alb o cudzysłów.

 

“Warto wspomnieć, że profesor Adam Wilczyński miał bliźniaczego brata, Jerzego, który dzisiaj po południu również zmarł po powrocie do domu ze spotkania z młodym człowiekiem… Żona Jerzego prosi o kontakt…” → Jak wyżej.

 

Wybiegł przed blok. Nie widzę! Nie widzę! Zatem Jerzy zdjął klątwę, ale w jaki sposób? Kiedy? Ale… Nieee!!! Słyszę jakieś głosy w głowie… → Jeśli to zapis myśli Miłosza, zbędna jest półpauza przed myśleniem.

 

ja będę mógł być bliżej mojej kobiety → Zbędna spacja przed wielokropkiem.

 

– Zapomnij! Już ja cię załatwię – powiedział do Jerzego w myślach. → – Zapomnij! Już ja cię załatwię – powiedział do Jerzego w myślach.

Tu znajdziesz wskazówki, jak zapisywać głosy w głowie.

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

ambush – dziękuję serdecznie za taki miły komentarz! Kłaniam się nisko.heartheartheart

 

piotr_jbk – Lubię Twoje komentarze, bo zawsze piszesz szczerze. To niezwykle cenię.

Oczywiście, że Tarnina napisałaby inaczej, ona jest niedościgniona w pisaniu.

Poprawki naniosę, uwagę biorę sobie do serca na przyszłość.

Pozdrawiam ciepło smileysmileysmiley

 

regulatorzy – dziękuję za wizytę, wszystko poprawiłam. Radość dla mnie, że mnie odwiedzasz. Wspaniałego dnia!smileyheart

"bądź dobrej myśli, bo po co być złej" Lem

Tarnina sformułowałaby to lepiej, ale nie musisz opisywać otwierania lodówki, bo to nie ma dla czytelnika znaczenia.

Nie, nie sformułowałabym tego lepiej XD Coś podejrzanie mili jesteście ostatnio XD

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

heart, ja zawsze jestem miłasmiley

 

"bądź dobrej myśli, bo po co być złej" Lem

Czy mi się to udaje? Myślę, że tak skoro potrafisz wyciągnąć wnioski i podsumować, całkiem sprawnie, że zabrano ci ciastko…

W Marvelach, zamiast wyjaśniać w zawiły sposób, skąd wziął się superzłoczyńca, wystarczy mu w dzieciństwie zabrać ciastko :)

Za to zabranie ciastka wisisz mi pół kolejnego dobrego opowiadania, a najlepiej całe XD

 – 

 

Za to zabranie ciastka wisisz mi pół kolejnego dobrego opowiadania, a najlepiej całe XD

 

Hmm… pół opowiadania powiadasz…smiley Może być, ale nie obiecuję, że będzie dobre. 

A temat podasz? No i drugą część piszesz Ty, ok?devil

 

"bądź dobrej myśli, bo po co być złej" Lem

Bardzo proszę, Gocho. Miło bywać tam, gdzie moja obecność sprawia radość. :)

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

piotr_jbk – Lubię Twoje komentarze, bo zawsze piszesz szczerze. To niezwykle cenię.

Oczywiście, że Tarnina napisałaby inaczej, ona jest niedościgniona w pisaniu.

Poprawki naniosę, uwagę biorę sobie do serca na przyszłość.

GOCHAW, Bardzo mnie to cieszylaugh Być może moje marudzenie pomoże uruchomić jakiś extra trybik Twojej sieci neuronowej, w trakcie tworzenia następnego opowiadania, z korzyścią dla Ciebie i czytelników.

Tarnino,

Nie, nie sformułowałabym tego lepiej XD Coś podejrzanie mili jesteście ostatnio XD

Piszemy, co myślimy, a jeśli przy tym miło, to chyba tym lepiej smiley Zapewniam, że nie mam żadnych niecnych intencji.

Pozdrawiam Serdecznie!

 

Follow on! Till the gold is cold. Dancing out with the moonlit knight...

ja zawsze jestem miłasmiley

heart

 jeśli przy tym miło, to chyba tym lepiej smiley

To miłe, że miło :D

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

– no proszę, jak się zrobiło sympatyczniesmileyheart

 

"bądź dobrej myśli, bo po co być złej" Lem

A temat podasz? No i drugą część piszesz Ty, ok?devil

Pierwsza niezwykła rzecz, którą jutro zauważysz, a której się nie spodziewałaś.

 

Nie musimy psuć czytelnikom niespodzianki, więc dowiedzą się już po napisaniu ;)

heart

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

– oksmiley

 

"bądź dobrej myśli, bo po co być złej" Lem

smiley

“Uśmiech się…” jak śpiewa pewien wokalista… Ale aby nie było za słodko: 

Odstawił zakupy i usiadł ze szklanką zimnego piwa. Usiadł.

Czyli usiadł siedząc?… chiński cyrkowiec normalnie…heh

 

Zbieram już energię do wewnątrz. Mój czas dobiega końca

Przy całej tej subtelnej ezoterii brzmi nieelegancko. Zbierać można grzyby w lesie, rozsypany 

mak, jak ktoś jest bardzo uparty – może zbierać znaczki i pochwały (hehe). Własną energię

do wewnątrz absorbuje się, wciąga, wchłania czy jak tam komu wygodnie…

Ale to drobiazgi. W sumie ciekawy tekst, choć trochę niedosytu pozostaje… Podobało się.

W końcu to moje klimaty.

Pozdrawiam.

dum spiro spero

– cieszy mnie to bardzo, że się podobało. Poprawki naniesionesmiley

 

Dziękuję za czytanie i ślad.smiley

 

marzan – dzisiaj mam niezwykle pracowity dzień i zauważyłam, że nie mam już siły. Cyferki mienią mi się w oczach, ale o nich wolę nie pisać…cheeky

 

"bądź dobrej myśli, bo po co być złej" Lem

– to prawda, ale żeby ją dostrzegać, trzeba wiele pracować i mieć doskonałą koncentrację oraz intuicję z ogromną empatią. Najbardziej interesuje mnie złota aurasmiley

 

Pozdrawiamsmiley

 

"bądź dobrej myśli, bo po co być złej" Lem

– Co z tego?

dziwnie nienaturalnie wypada ten dialog

 

Hmm… będzie szczerze.

Zamysł mi się spodobał chociaż nie jest to coś odkrywczego. Motyw człowieka, który wie więcej jest dość znany. Początek streszczasz, wchodzisz w tryb takiej gawędy, a potem to wszystko rozbijasz krótkimi fragmentami. Ten o rodzicach nie wiem w sumie czy jest potrzebny. A no i na początku używasz “…” do tworzenia narracji. Ja bym w sumie z tego nie korzystał. Lepiej użyć słów niż trzykropka :) Trzykropek przydaje się w dialogach, ale w narracji jest średni.

I dialogi. Nie wyszły zbyt naturalnie. Jedynie środkowy przypominał mi naturalną rozmowę.

I zakończenie. Za szybkie trochę. Zostawiasz z pytaniem i ciężko mi znaleźć na nie odpowiedź. Jak on się dostał do jego głowy?

 

Nie czytało się jakoś uciążliwe, było git.

 

Pozdrawiam :)

Kto wie? >;

  – doceniam szczerość. Bardzo. Cóż, co się da poprawię, ale nie teraz. Miło mi, że poświęciłeś czas na czytanie i zostawiłeś ślad.

 

Pozdrawiam Cię serdeczniesmileysmileysmiley

"bądź dobrej myśli, bo po co być złej" Lem

GOCHO_W, podoba mi się pomysł z widzeniem aur, mniej zakończenie (kontakt z duchem Jerzego), ale całość fajna. Pozdrawiam :)

– dziękuję pięknie Misiu, rada jestem bardzo!

 

Pozdrawiam i życzę fajnego, misiowego dnia!smiley

 

"bądź dobrej myśli, bo po co być złej" Lem

Nowa Fantastyka