
Melancholia z twistem. Kto się połapie ten jest miszczu blady :D
Zdjęcie Honoraty o wschodzie słońca autorstwa autorytarnego autora opowiadania.
Melancholia z twistem. Kto się połapie ten jest miszczu blady :D
Zdjęcie Honoraty o wschodzie słońca autorstwa autorytarnego autora opowiadania.
To było wspaniałe lato.
Uśmiecha się sam do siebie. Jesienny deszcz bębni o taflę panoramicznego okna, ale on wyraźnie czuje na skórze ciepło tamtego, czerwcowego słońca. Wzdycha i z lekkim uśmiechem kręci głową.
Nie, nieprawda. Ciągle padało.
Poprawia się w fotelu i opiera wygodnie głowę na poduszce.
Niebo było wtedy tak samo ołowiane jak dzisiaj, ale dzień był naprawdę wspaniały. Był taki, bo wtedy się poznali. Miała na imię Honorata. Chociaż to też nieprawda. Tylko on ją tak nazywał. Kumple śmiali się, gdy słyszeli staromodne przezwisko, ale nie zwracał na to uwagi. Nazywał ją tak, bo była dla niego wyjątkowa. Pragnął, żeby wiedziała, jak bardzo doceniał to, że jest jego pierwszą. W jej życiu byli inni, ale dla niego nie liczyło się to nawet odrobinę. Bo tamto lato było tylko dla nich.
Przymyka oczy, wsłuchując się w szum deszczu. Powolutku wyciąga przed siebie dłonie. Zamiera tak na chwilę, a czoło przecinają bruzdy niepewności.
Nie pamiętam – myśli zrezygnowany.
Kontur wspomnień zatarł się, a kolory całkiem wyblakły. Wciąga z bólem powietrze i zaciska pięści. Bezsilny zwiesza głowę. Już ma opuścić dłonie, gdy w palcach czuje znajome mrowienie. Zbiera się w sobie jeszcze raz, wzdycha i znowu zamyka oczy.
Opuszkami wyobraźni przesuwa po smukłym grzbiecie. Palce same kreślą łuk, zamykając kształt w przestrzeni. Delikatnie, tak aby nie zerwać cieniutkiej materii myśli, wodzi dłońmi w powietrzu, rysując z pamięci jej obraz. Uśmiecha się lekko do siebie, nie otwierając oczu. Zaciska dłonie, tak jak wtedy, gdy pierwszy raz wziął ją w ramiona.
To było właśnie TO wspaniałe uczucie. Tak można poczuć się tylko raz w życiu. Ten dzień był wyjątkowy, dlatego że ona taka była. Wzdycha z rozbawieniem, na myśl, jak bardzo był wtedy niezdarny. Drewniane ręce i nogi z galarety. Wszystko robił nie tak. A ona cierpliwie czekała. Nie poganiała go, nie strofowała. Po prostu czekała, aż będzie gotów.
Gdy wreszcie jej dorównał, nie posiadał się ze szczęścia. Życie otwarło przed nim całkiem nowy rozdział. Pojęcia, takie jak „czas” i „przestrzeń”, nabrały zupełnie innego znaczenia. Każda godzina z nią była jak sekunda, a każda bez niej jak tortura. Nie potrafił myśleć o niczym innym. Gdy pracował, starał się rzucić w wir wydarzeń, byle tylko zająć czymś głowę. Byle nie tęsknić. A ona zawsze była gdzieś niedaleko, gdzieś obok. Cierpliwa, znosząca rozłąkę bez słowa skargi.
Uwielbiał te zimne wieczory, gdy czekała na niego, aż skończy drugą zmianę. Zawsze w najciemniejszym rogu parkingu. Budził ją delikatnie, muśnięciem kciuka, a jej ciałem wstrząsał dreszcz…
Uśmiecha się, na wspomnienie tego, jak wtedy mruczała. Wiedział, że powinien dać jej choć chwilę, by strąciła z siebie resztki zimnego snu, ale nie mógł się powstrzymać. Brał ją od razu w ramiona i wtuleni w siebie, powolutku odpływali w mrok.
Deszczowy wieczór. To była jego wina. Grymas bólu wykrzywia twarz. Wzdycha ciężko, a spod zamkniętej powieki wytacza się maleńka łza. Tak, mógł zrzucić winę na wódę, ale wiedział, że nie wypił wtedy dużo. Po prostu przesadził. Zrobił coś, czego nie powinien. Coś, czego się nie wybacza. Stał i w bezsilnej złości zaciskał pięści, a ona leżała na mokrej ziemi u jego stóp. Opamiętał się szybko i ruszył, by ją podnieść. Na usta cisnęło się przepraszam, odmieniane na wszystkie sposoby, jakie znał świat. Ale było już za późno. Żadne słowa nie mogły cofnąć tego, co się stało.
Dłoń zamiera w powietrzu. Palce niepewnie błądzą w ciemności za zamkniętymi powiekami. Zagryza wargi, gdy natrafiają na nierówną krawędź szramy. Pamiątkę jego głupoty.
Nie odwróciła się wtedy od niego. Tego wieczora wrócili do domu, a on ze wstydu schował się przed nią. Przez kilka dni unikał jej, jak tylko mógł. A ona czekała. Jak zawsze cierpliwa. Gdy wreszcie zdobył się na odwagę, powitała go jak zwykle, bez słowa skargi. Bał się, że już nigdy nie będzie jak kiedyś. I miał rację. Nie było. Tylko, że szrama zamiast podzielić, jeszcze mocniej ich połączyła. Nakreśliła granicę. Wiedzieli, na ile mogą sobie pozwolić. Najgorsze już się wydarzyło, więc byli wolni od strachu.
Czas mijał, a on miał go coraz mniej. Kierat codzienności powoli wciągał między tryby. Już nie spędzał z nią całych dni. Teraz były to ledwie dwa, trzy kwadranse wyszarpane raz na tydzień. Bardziej z poczucia obowiązku niż potrzeby serca. Ona nadal była tylko dla niego i czekała, za każdym razem, tak samo cierpliwa. W końcu nie mógł tego znieść. Tego, że obdarza go ufnością, jak daje mu się prowadzić, jak czeka na jego ruch. Zdecydował, że zasługuje na więcej, niż on może jej dać. Zdecydował, że odda ją innemu. Takiemu, który będzie potrafił docenić, będzie dla niej dobry.
Nie – pomyślał wtedy. Wystarczy tylko, że będzie lepszy ode mnie.
Gdy tamten zabierał ją do siebie, nie pomachał im na do widzenia. Gdy zniknęli za zakrętem drogi, zastanawiał się co czuje. Tak naprawdę nigdy jej nie kochałem!
Ta myśl go przeraziła. Przez sekundę zimną igiełką przenikała do wnętrza serca. Zły na nią, czy bardziej na siebie, zabrał wielkie tekturowe pudło i wrzucił do niego wszystkie przedmioty, które dzielili ze sobą. Schował na dnie szafy i to samo zrobił w swojej pamięci. Nie był gotowy, żeby wyrzucić ją całkiem. Zbyt wiele razem przeszli. Dlatego czasem schodził do piwnicy i dotykał pamiątek. Nic innego nie bolało bardziej. Bo nie widział w nich jej, tylko samego siebie. Widział się takim, jakim ona go stworzyła. Nieustraszonym, pełnym życia.
Po niej przyszyły inne. Przewinęły się jedna za drugą przez kalejdoskop pamięci. Piękne, wyzywające, śmiałe i te szare, zwykłe, z głęboko ukrytą iskrą. Ale żadna nie rozbudziła już jego uczuć, tak jak Honorata.
W pokoju zapada zmrok. Deszczowe chmury podstępnie skradły resztkę słońca, a dzień skończył się niepostrzeżenie. Opuszcza ręce na oparcia fotela.
Lewa drży coraz bardziej.
Otwiera oczy i spogląda na swoje chude, kościste palce, pokryte starczymi plamami. Jest zmęczony. Ale to był dobry dzień.
Z korytarza dobiegają coraz głośniejsze kroki i gwar rozmowy. Drzwi otwierają się i do sali wjeżdża jego współlokator. Android pchająca wózek inwalidzki, uśmiecha się uprzejmie.
Jednym z tuzina zaprogramowanych, służbowych uśmiechów – myśli w duchu.
Odwdzięcza się tym samym. Uważa tylko, by nie rozciągnąć ust zbyt szeroko. Sztuczna szczęka została w pudełeczku, na nocnej szafce. Android pomaga wstać swojemu podopiecznemu i kładzie go na plastikowej ceracie prześcieradła. Tamten mówi coś z wdzięcznością, gdy okrywa go grubą kołdrą.
– No dobrze panie M – szczebioce mechanicznym głosem, podchodząc do okna. – Pora na kąpiel.
Staruszek kiwa głową i drżącymi dłońmi zwalnia hamulce swojego wózka. Tylko tyle może zrobić, by pokazać, że jest gotów. Otwór po tracheotomii świszcze wydychanym powietrzem. Android łapie za uchwyty i ruszają przez jasny, sterylny korytarz. Staruszek już tego nie widzi. Cofnął się, schował jak ślimak do skorupki i zamknął szczelnie drzwiczki w swojej głowie. Za chwilę, zespół automatów wykona na nim te same, mechaniczne czynności. Rozbiorą go, spłuczą, namydlą i znowu spłuczą, a potem przebiorą w czystą, sztywną piżamę. Ale jego przy tym nie będzie. On to przeczeka w swojej skorupce i wyjdzie dopiero jak skończą. Za kwadrans znajdzie się w łóżku, a gdy tylko zgasną światła, ona znowu będzie przy nim.
Jego Honorata.
Witaj.
Niezwykle przejmujące. :)
Uczucie to coś, czego nie da się sprecyzować ani do końca wyjaśnić, bo jest za każdym razem inne, wyjątkowe, oryginalne. :) Żal bohatera oraz tego, co czuł. I jego ukochanej także. :)
Opowieść tym bliższa mi samej, że w SP przezywano mnie Honoratą z racji noszenia dwóch długich warkoczy. :)
Pozdrawiam serdecznie, klik.
Pecunia non olet
Cześć MordercoBez Serca!
Samotność dobrze napisana. Choć wydaje mi się, że to temat na dłuższy tekst. Krótkość, migawki z życia – pozostawiają niedosyt.
Pozdrawiam i klikam!
Morderco,
niejasny, intrygujący tekst, o samym życiu. Zręcznie używasz słów, utrzymując wciąż w niepewności co do rozwiązania, kim lub czym jest Honorata. Język jest plastyczny i płynny.
Liczyłem szczerze na rozwiązanie zamknięte, które jasno powie, że Honorata jest uosobieniem i metaforą, ale to chyba wina tego, że po dniu pracy człowiek, jak powietrza łaknie prostoty. Nie gniewam się na twoje otwarte zakończenie, jest dobre :).
Pozdrawiam serdecznie!
Przejmujący tekst o życiu, tęsknocie i odchodzeniu. Podobało mi się.
Drugi dzisiaj tekst, który zdołał mnie poruszyć.
Co tu długo, rozwlekle analizować… Można, jasne, można, ale po co, skoro wszystko zawiera się w przyznaniu, że dopiero po latach zaczynamy rozumieć i doceniać.
Pozdrawiam
PS. A gdzie w tym, poza androidami, SF? :-)
Eh, Jim jak to Jim, człowiek prosty, gdzie mi tam w metafory i romanse.
Ja zrozumiałem opowiadanie zupełnie inaczej niż inni (albo po prostu go nie zrozumiałem).
Bo dla mnie Honorata to suka. Znaczy nie taka suka w sensie uległej partnerki bdsmowej, ale suka dosłownie – samica psa.
Przebiegłem tekst jeszcze raz wzrokiem, ale nigdzie nie znalazłem czegoś, co by zaprzeczało mojej hipotezie.
Oczywiście – najprawdopoodbniej nie mam racji – i autor chciał być inaczej odczytany – może tak jak sugerują przedpiścy – ta Honorata to albo mityczne uosobienie miłości, albo realnie istniejąca kobieta (lub kosmitka) – ale jak dla mnie, do psa by też pasowało.
W szczególnie ta wierność, ta umiejętność wybaczania wszystkiego, ta czułość i bliskość.
Ludzie tacy nie są. Jesteśmy zbyt egoistyczni. Zbyt zapatrzeni w siebie.
Tylko pies potrafi kochać tak bezgranicznie.
entropia nigdy nie maleje // Outta Sewer: Jim, indioto Ty, nadal chyba nie rozumiesz
Ciekawa sprawa, Jimie… O psie nie pomyślałabym nigdy. :) Bo, w takim razie, co z “kolejnymi”, nie były już tak wierne, oddane ani przyjazne?
Mnie opowiadanie od razu, nie wiem, czemu, skojarzyło się z “Panem Tadeuszem”. Ksiądz Robak opowiadał podobnie o matce bohatera tytułowego. Jej postać wydaje mi się być wręcz identyczna z bohaterką tego opowiadania. :) Myślę, że ludzie potrafią tacy być i są/zdarzają się tacy ludzie. Rzadko się takich spotyka, ale jednak. :)
Pozdrawiam. :)
Pecunia non olet
Cześć, czołem, kluski z rosołem :D
Bruce
A miałaś w sobie taki gorąc jak Basia Krafftówna w Czterech pancernych :D ?
chalbarczyk
Dzięki, ale melancholia chyba najlepiej smakuje w małych dawkach. To miała być właśnie migawka z przyszłości, a nie depresyjny epos. Takiego miałem na to pomysła :D
beeeecki
Dzięki za docenienie warsztatu. Miło, że nadal potrafię napisać coś strawnego. Zakończenie domknę, obiecuję, ale jeszcze nie chce psuć zabawy ;]
pusia
Wszyscy kiedyś będziemy starzy. Statystycznie zostało mi jakieś 260 000 godzin życia. Z tego pewnie połowa w jako takim zdrowiu. Ale czy mamy się tym przejmować? ;]
AdamKB
Od pewnego mądrego księdza usłyszałem kiedyś, że trzeba tak żyć, żeby było wstyd się wyspowiadać, ale miło powspominać :D
Jim
Jesteś dowodem na to, że wielkie umysły myślą podobnie :D. Jam też człek prosty i zamysł miałem nieskomplikowany. Nie trafiłeś może dokładnie, ale tok myślenia jak najbardziej celny :D
pozdro
M.
Jestem bandzior! Świr! Sadysta! Niepoprawny optymista!
Witaj MordercoPatrzącyWSerca,
Fajny tekst, z dobrze przekazanym ładunkiem emocjonalnym. Bardziej listopadowy niż kwietniowy. Przyznam, że spodziewałem się małego zwrotu akcji i Honorata okaże się androidem… (może jakiś starszy model, dlatego koledzy się śmieją).
Brakło mi trochę ciała na szkielecie fabuły, który ma przecież potencjał, żeby rozwinąć i pokazać więcej ich emocji, relacji, dialogów. Ale to byłoby już opowiadanie, nie szort…
Czytałem z przyjemnością.
Serdecznie Pozdrawiam!
Follow on! Till the gold is cold. Dancing out with the moonlit knight...
Hehehe, gorąca takiego nie miałam, ale to nie przeszkadzało. :)) Warkocze wystarczyły. :)
Pecunia non olet
Jesteś dowodem na to, że wielkie umysły myślą podobnie :D
A może spróbujmy być przez chwilę (fałszywie) skromni i zmieńmy to w “proste umysły myślą podobnie” :D
Nie trafiłeś może dokładnie, ale tok myślenia jak najbardziej celny :D
To może skoro nie pies to kot :)
Miałem w życiu różne koty – i bardzo różne miały charaktery – i to trochę by tę wątpliwość Bruce oddaliło “Bo, w takim razie, co z “kolejnymi”, nie były już tak wierne, oddane ani przyjazne?” – jeszcze inna opcja jaka mi przyszła do głowy po ponownej lekturze, zwłaszcza tego fragmentu:
Opuszkami wyobraźni przesuwa po smukłym grzbiecie. Palce same kreślą łuk, zamykając kształt w przestrzeni. Delikatnie, tak aby nie zerwać cieniutkiej materii myśli, wodzi dłońmi w powietrzu, rysując z pamięci jej obraz. Uśmiecha się lekko do siebie, nie otwierając oczu. Zaciska dłonie, tak jak wtedy, gdy pierwszy raz wziął ją w ramiona.
…to to, że Honorata (wiem, wiem, teraz będzie bardzo po bandzie) to… motor :) Albo motorower. Jakaś jawka albo komarek. A może nawet zwyczajnie rower? Coś na czym się człowiek uczył jeździć – może nie tak wyśmigane jak późniejsze – ale jednak to pierwsze, co się najlepiej pamięta. Ja swój pierwszy komputer do dziś otaczam troską i byłoby mi bardzo przykro, gdybym go musiał sprzedać, lub gdy przestał działać… więc czemu nie pojazd? :)
Choć oczywiście femdroid / fambot też by pasował.
Po uśmiechu widać, że zawsze byłaś aniołem :)
entropia nigdy nie maleje // Outta Sewer: Jim, indioto Ty, nadal chyba nie rozumiesz
@bruce, Śliczna młoda niewiasta! Zgadzam się z Jimem: anioł, jak malowany! Twój avatar w tej sytuacji okazuje się być nieco mylący
Follow on! Till the gold is cold. Dancing out with the moonlit knight...
Jim
No cóż mogę powiedzieć :D. Chapeau bas! :D
Zagadka chyba nie była aż taka zagmatwana jak mi się wydawało :D.
Jestem bandzior! Świr! Sadysta! Niepoprawny optymista!
Aaaa…. Motor? Nie wpadłabym.
Za miłe słowa dziękuję.
Pecunia non olet
Też bym nie wpadł na to, że chodzi o motor :O
Ale sam tekst bardzo mi się podobał, końcówka naprawdę daje ostrego kopa.
W życiu nie powiedziałbym, że można z takimi emocjami wspominać motocykl…
Follow on! Till the gold is cold. Dancing out with the moonlit knight...
Morderco, ponieważ kiedyś przy wymianie komentarzy pod jednym z Twoich opowiadań, wspomniałeś o swoim zwichrowaniu, „Honorata” nie była dla mnie zagadką.
Bardzo zacny tekst – mnóstwo w nim emocji i magicznych reminiscencji, które obudziły także moje dobre wspomnienia. Wspomnienia pasażerki. ;)
Biegnę do klikarni.
Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.
Jak dla mnie – za dużo tu emocji.
Trochę bawiło mnie zgadywanie, kim lub czym jest Honorata. Bo że nie kobietą, to szybko stało się jasne po tym, jak starannie unikałeś konkretów, ale naprowadzałeś na kobiece skojarzenia.
Mnie przyszła do głowy kocica i samochód.
Babska logika rządzi!
@bruce, Śliczna młoda niewiasta! Zgadzam się z Jimem: anioł, jak malowany! Twój avatar w tej sytuacji okazuje się być nieco mylący
Trzeba zawiązać komitet w celu zmiany awataru bruce na młodą Honoratę :)
Fajnie, że udało mi się zgadnąć, Morderco :)
entropia nigdy nie maleje // Outta Sewer: Jim, indioto Ty, nadal chyba nie rozumiesz
Trzeba zawiązać komitet w celu zmiany awataru bruce na młodą Honoratę :)
Jimie, Bruce Lee tysiąc razy piękniejszy. On jest właśnie dla mnie od lat taką “Honoratą”.
MordercoBezSerca, zaskoczyłeś mocno, lecz przyznam, że poniekąd rozumiem Twoje zamiłowanie; pamiętam także z czasów SP (przełom lat 70 i 80), jakim hitem były wtedy motory/motocykle. Nawet kilka moich starszych koleżanek jeździło motorynkami. :) Każdy uczeń, chodzący po szkole z kaskiem, budził powszechny szacunek i podziw. A kiedy odjeżdżał spod budynku szkoły – wow! Brat również miał kilka takich jednośladów, na których zaliczył niejeden wypadek, na szczęście niegroźny. Do tego uwielbiał na motorze bądź rowerze jeździć ulicami po zmroku z włączoną owalną świetlówką, założoną na szyję. Wyglądał, a raczej – owa świetlówka – jak kosmita.
Pozdrawiam.
Pecunia non olet
Trzeba zawiązać komitet w celu zmiany awataru bruce na młodą Honoratę :)
@Jim
Absolutnie się zgadzam! (Pamiętam, że w poradniku Tarniny było, żeby nie używać „absolutnie” ale tutaj pasuje )
W przypadku zdjęcia @bruce sprawdza się jeszcze jedno powiedzenie:
„Jeden obraz wart jest więcej niż tysiąc słów.”
Przy czym, zdjęcie Anioła naszego forum warte jest znacznie, znacznie więcej słów…
Serdecznie pozdrawiam!
Follow on! Till the gold is cold. Dancing out with the moonlit knight...
GalicyjskiZakapior, piotr_jbk,
Bo w sercu ułana, gdy je położysz na dłoń, na pierwszym miejscu panna, przed nią tylko koń.
:D
reg
Jak zobaczyłem, że zakolejkowałaś, to wiedziałem, że jest po ptokach :D, bo Ty na pewno się zorientujesz :D.
Bardzo zacny tekst – mnóstwo w nim emocji i magicznych reminiscencji, które obudziły także moje dobre wspomnienia. Wspomnienia pasażerki. ;)
I to dla mnie jest największa przyjemność z publikowania tekstów na tym Szacownym Forum. Dobra energia się mnoży, gdy się ją dzieli z innymi :D.
Finkla
Jak dla mnie – za dużo tu emocji.
Rozumiem i za grzechy swoje przyjmuję. Dla mnie melancholia to terra incognita i nie do końca odnajduję się w takim anturażu. Sam też wolę prosto i na temat, ale od czasu do czasu trzeba wyjść ze strefy komfortu.
Mnie przyszła do głowy kocica i samochód.
W sensie, że dżaguar? ;]
Jim
Trzeba zawiązać komitet w celu zmiany awataru bruce na młodą Honoratę :)
Popieram wniosek! Uroczość level expert ;]. Ewentualnie możemy pójść na kompromis i dodać Brucowi Lee z obecnego avatara warkoczyki :D.
bruce
You live more in five minutes on a bike like this going flat out than some people live in a lifetime.
Na dwóch kołach zbiera się najwięcej wspomnień :D.
Dziękuję wszystkim za kliki. Chyba jeszcze nigdy nie wpadłem do biblio poniżej 48 h :D
pozdro
M.
Jestem bandzior! Świr! Sadysta! Niepoprawny optymista!
Jak zobaczyłem, że zakolejkowałaś, to wiedziałem, że jest po ptokach :D
Chyba dobrze, Morderco, że stałam w kolejce, bo dzieki temu Jim mógł wykazać się domyślnością. ;D Dziękuję za wskrzeszenie dobrych wspomnień. :D
Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.
Rozumiem i za grzechy swoje przyjmuję.
Ależ to żaden grzech. Tak jak grzechem nie jest ugotowanie czegoś, czego ja nie cierpię. Ot, kwestia gustu i nie ma nad czym deliberować.
W sensie, że dżaguar? ;]
A pacz pan, na taką krzyżówkę nie wpadłam. :-)
Babska logika rządzi!
Hehehe, żarty, żarty…
MordercoBezSerca, takie dwa koła mają w sobie niesłychaną magię, to prawda. :) Kiedy u nas organizowano co roku Zlot Motocyklowy Śląska i Zagłębia na Górze Dorotce, patrzyliśmy jak urzeczeni na przejeżdżające maszyny. To było widowiskowe! :)
To np. jedno ze zdjęć:
(źródło: https://www.naszkosciol.info/galeria/488-iii-zaglebiowski-zlot-motocyklowy.html)
Pecunia non olet
Ave, MordercoBezSerca!
Bardzo ładny, naszpikowany emocjami tekst. Zgrabnie pisałeś o Honoracie, nie podając jednak zbyt wielu szczegółów, a raczej mnożąc niejasności. Po zakończonej lekturze byłem przekonany, że musiałem coś źle zrozumieć, bo obstawiałem, że Honorata jest jakimś klasycznym motorem… Po przeczytaniu komentarzy widzę, że nie jest ze mną najgorzej… ;)
Kliknąłbym, ale się spóźniłem;(
Jak opisał mnie pewien zacny Bard: "Szyszkowy Czempion Nieskończoności – lord lata, imperator szortów, najwspanialsza portalowa Szyszunia"
Do mnie trafiło.
Są rzeczy, które zrozumieją tylko osoby odkręcające na wyjściu z zakrętu.
Przyjemnie czytało mi się Twój tekst, MordercoBezSerca, choć nie bez strachu.
Na początku, wiadomo, Honorata była kobietą. Kiedy jednak zarysowana została krzywizna kręgosłupa, przeistoczyła się w kota. Umocniłam się w tym przekonaniu przy fragmencie o ukochanej czekającej na parkingu. Przy jej budzeniu kciukiem (jak mogłam nie odczytać tego ruchu?!). A potem zrobiło się trochę niesmacznie. Ta szrama. Myślę sobie – coś ty jej zrobił, zwyrodnialcu? Umysł mam chyba krótki, bo poczucie, że chodzi o kota nie opuściło mnie do samego końca. Skrzywdzonego kota. Ble.
A potem komentarze, olśnienie i zastanawianie się, kto tu jest nienormalny? Przecież to jasne, że chodzi o motocykl, a mi chodziły po głowie jakieś bezeceństwa. Wstyd, normalnie wstyd.
Zgadzam się Finklą, że emocji w tym tekście jest aż zbyt dużo. Dobrze nakreślone, to prawda, zarówno tęsknota, jak i samotność, ale zasługujące na odrobinę dłuższą formę. Chociaż… Kurczę. Jeżdżę tylko jako plecak, ale znam te emocje. Nie zliczę dni, wieczorów, a czasem nawet nocy, kiedy proszę męża, żeby się ze mną przejechał w koło komina. Bo nic tak nie rozwiewa smutków jak ten charakterystyczny powiew na pysku… Może więc emocji tych byłoby zbyt wiele, gdyby jednak chodziło o kota :)
Takie melancholijne, smutne i odczuwałem to czytając. Myślałem, że honorata to kobieta albo jakiś przedmiot z nią związany, ale z tego, co widzę nie mam racji ;)
Kto wie? >;
No cóż mogę powiedzieć :D. Chapeau bas! :D
Obstawiałam samochód ;)
Co jednak nie zmienia faktu, że to bardzo smutne opko, opowiadające o bardzo wielkiej samotności. Bo, kurde, jak na koniec nie ma czego wspominać poza autem czy motocyklem, to, kurde, niedobrze
Chciałabym w końcu przeczytać coś optymistycznego!
Też przypuszczałem, że to był pierwszy samochód, bo nie znam motocykli, ale nie pasowało mi
…a ona leżała na mokrej ziemi u jego stóp. Opamiętał się szybko i ruszył, by ją podnieść.
Bardzo piękny, smutny, przejmujący tekst. Dobrze, że jest w Bibliotece. :)
P.S. Nie jesteś BezSerca