- Opowiadanie: dawidiq150 - Wielkogłowy

Wielkogłowy

Cześć!! Zapraszam do czytania i oceny :)

 

Jest to moje najnowsze opowiadanie.

Dyżurni:

joseheim, beryl, vyzart

Oceny

Wielkogłowy

 

Część 1 – BESTIA

 

Bestia budziła się. Rozwarła powoli blade i cienkie jakby z bibuły powieki ukazując w zapadłych oczodołach przerażające nieludzkie ślepia. Gałki oczne miała żółte, a w nich po trzy stykające się ze sobą ciemnoczerwone źrenice.

Tron, na którym spała ozdobiony był drogocennymi kamieniami i dużą ilością złota. Mieszkaniem potwora była obszerna jaskinia kiedyś przyozdobiona mnóstwem kolorowych roślin, dawno uschniętych i zamienionych w pył. Różnych upiększeń było znacznie więcej. Teraz wykwintna kiedyś grota pałacowa była tylko zmurszałą jamą.

Minęło sześć tysięcy lat od momentu kiedy zmęczony bóg zapadł w sen.

Poruszył trzymetrowymi chudymi pałąkowatymi nogami w celu rozruszania stawów. Tak samo rozprostował proporcjonalnie długie ręce. Następnie wstał. Gdy to zrobił zagrzechotały srebrne łańcuchy przymocowane do obręczy założonej na głowę. Miał olbrzymią głowę wielkości małego samochodu, którą z uwagi na jej wagę musiały podtrzymywać.

Łysa szara czaszka zmarszczyła się na czole, gdy potwór się zamyślił. Przez chwilę dumał nad kilkoma rzeczami. Zastanawiał się jak bardzo zmienił się świat, gdy on spał.

Potem uśmiechnął się. W nieposiadającym warg otworze gębowym ukazały się dwa długie i ostre jak skalpel kły, jedyne jego zęby. Otwory w miejscu, gdzie ludzie mają nos, rozszerzyły się przy tej czynności.

Wielkogłowy – bo tak nazywali go jego czciciele – był rodzaju męskiego. Świadczył o tym sterczący między nogami, będący w zaniku, mały jak u dziecka członek, którego tak naprawdę nigdy nie używał. Służył on jedynie jako element estetyczny i definiujący płeć.

Potwór skupił myśli na swoich śpiących sługach, bo przyszedł czas na ich przywołanie. Słudzy byli pochowani głęboko pod ziemią w okolicach odległej o czternaście kilometrów bardzo dawno wymarłej wioski. Ponad setka wampirów, których ciała obdarzone nieśmiertelnością przez bóstwo, nie rozkładały się, teraz miały zostać powołane do czynnego życia by, służyć swemu panu.

Wszedł on do ich umysłów i zbudził je. Zaczęły wygrzebywać się ze swoich grobów. Na powierzchnię wydostały się najpierw oblepione ziemią ręce, a potem głowy i tułów. Wyglądające jak żywe trupy kapłani promienieli, byli bowiem bardzo szczęśliwi, że mogą znowu służyć swemu pogańskiemu bóstwu.

Gdy przetarli z oczu wilgotną glebę, gestami dłoni pozdrawiali swoich przyjaciół, by zaraz szybko, niemal biegiem udać się tam skąd przywoływał ich głos wewnątrz głowy.

 

&

 

Wokoło Wielkogłowego zgromadzili się jego słudzy, a on przemówił:

– Odpocząłem. Sen był mi potrzebny. Teraz odbudujemy moje królestwo. Będzie jeszcze większe i wspanialsze. Świat jednak z pewnością się zmienił, a ja muszę wiedzieć jak. Dlatego przyprowadźcie mi jednego, a lepiej dwóch dorosłych ludzi. Ruszajcie. Będę niecierpliwie czekał, ale nie spieszcie się, ważne jest by zrobić to ukradkiem. Nikt nie może pójść waszym tropem.

Wampiry opuściły jaskinię i rozeszły się kilkuosobowymi grupami we wszystkie strony. Jedna z nich, po kilkunastu godzinach, dotarła do niewielkiego miasteczka.

Po kryjomu wybrali dom znajdujący się najbliżej lasu i wyczekali aż będzie późna noc. Gospodyni, idąc spać, zaryglowała drzwi, więc wybili okno i prędko weszli przez nie do środka. Pan i pani domu się zbudzili. Nie mieli jednak szans z wampirami, które naturalnie były znacznie silniejsze od ludzi. Mężczyzna stawiał opór ale ostatecznie został ogłuszony ciosem w skroń, tak jak jego żona.

W domu była trójka śpiących dzieciaków. Porywaczy korciło by napić się świeżej krwi, lecz mieli to zabronione. To miało być zwykłe porwanie.

Potem wrócili do Wielkogłowego.

 

– Doskonale – bóstwo zrobiło gest ręką – przynieście ich do mnie!

Porwani byli przerażeni. Gdy potwór wziął do rąk kobietę, ta zaczęła krzyczeć wniebogłosy. On jednak nic sobie z tego nie robiąc zatopił kły na całą ich długość w jej szyi. Potem chłeptał głośno, pomrukując z zadowoleniem. Trwało to kilka minut, gdy skończył puścił ją, a trup upadł na ziemię.

Pijąc krew kobiety poznał jej wspomnienia.

– Doprawdy niezwykłe jak ludzkość się rozwinęła – powiedział jakby do siebie marszcząc czoło w podziwie.

Następnie chwycił mężczyznę, który próbował stawiać opór, był jednak bez szans. Chude ręce były nadzwyczaj silne. Ponownie zatopił kły w szyi. Chwilę później otarłszy dłonią krew z twarzy powiedział do zebranych wokoło kapłanów:

– Doskonale. Teraz czuję się świetnie i wszystko wiem.

 

&

 

Stary bóg dzięki gigantycznemu mózgowi miał niezwykłe zdolności intelektualne, a także takie, których nigdy nie posiadał człowiek. Żaden Einstein, Leonardo da Vinci czy Goethe ilorazem inteligencji nie dorównywali mu choćby w części.

Tym obdarzył go władca piekła przy narodzinach. Wszystko to czyniło bestię idealnym przywódcą.

Przemówił on ponownie do sług:

– Odbudujemy moje królestwo. Nie będzie to tak łatwe jak wtedy, kiedy przyszedłem na ten świat tysiące lat temu, ale jak najbardziej możliwe. Ludzkość dokonała wielu niezwykłych wynalazków. Doprawdy niezwykłych. Przy moim pochopnym działaniu ludzie zdolni byli by mnie zniszczyć i zrobili by to szybko i skutecznie. Musimy przebudować moją siedzibę w nowoczesną bazę. Udacie się ponownie do miasta i porwiecie całą rodzinę, razem z dziećmi.

 

&

 

Słudzy z uwagi na swoją nagość nie mogli tak po prostu wejść do miasteczka, musieli poczekać na noc. Podeszli z innej strony, niż ostatnio i zbliżyli się do najbliższego domu. Wybrany przez plugawego boga za przywódcę tej misji zapukał do drzwi. Pora nie była jeszcze bardzo późna.

Drzwi otworzyła kobieta, która gdy zobaczyła nagiego gościa przeraziła się, lecz nie krzyknęła, gdyż wampir prędko zatkał jej usta dłonią i powiedział:

– Jeśli chcesz żyć, powiedz kto znajduje się w domu i w jakim pomieszczeniu. – by zmusić do posłuszeństwa kobietę porywacz uśmiechnął się ukazując przerażające kły. – jeśli skłamiesz wypiję twoją krew.

Gospodyni zaczęła szeptać myśląc, że chodzi o kradzież:

– Mój mąż jest na pietrze, ogląda telewizję, teściowe położyli się już spać.

– A dzieci? Też śpią?

– Nie, są w swoich pokojach.

Krwiopijcy ogłuszyli gospodynię, kilku zostało przy wejściu, reszta rozpierzchła się po domu. Parę minut później cała rodzina, oprócz dziadków, niesiona była do przeklętego boga.

 

&

 

– Wasza sytuacja jest bardzo klarowna, nie macie wielu opcji. – przeklęty zwrócił się do śmiertelnie przerażonych ludzi. – Musicie spełnić moje rozkazy, inaczej wasze dzieci umrą.

– Zrobimy wszystko, tylko nie róbcie im krzywdy. – łkając błagała kobieta.

– Dostaniecie złoto i klejnoty, które możecie sprzedać by mieć pieniądze. Wrócicie do swojego domu i kupicie następujące rzeczy; dziesięć komputerów, telewizor, radio, ubrania dla moich sług… – długo jeszcze wyliczał potwór, a na końcu powiedział:

– Wtedy wypuszczę was i wasze dzieci.

 

&

 

Dwa tygodnie później.

 

Jaskinia Wielkogłowego zamieniła się w nowoczesną bazę. Na zewnątrz, na ścieżce prowadzącej do jej wejścia, zamontowano kamery, a wyżej antenę satelitarną. W środku, tam gdzie mieszkał szkaradny bóg, ustawiono stanowiska z komputerami. Na jednej ze ścian zawieszono wielki telewizor. Przy innej, w szafie schowane były kevlarowe kamizelki, i duże płótno także z kevlaru dla potwora. Do tego broń palna; lekkie karabiny maszynowe zawieszone na stojakach i ciężkie karabiny ustawiony na wejście do groty. Wszystko w najnowszej technologii.

Bóg, dwadzieścia cztery godziny na dobę, nie potrzebował bowiem spać, przeglądał internet chłonąc wszelaką wiedzę jak gąbka. Wszystko co raz przeczytał zapamiętywał.

W tym czasie jego sługi na zmianę korzystały z pozostałych komputerów. Wielką frajdą był dla nich czat. Telewizor też włączony był przez całą dobę. Nawet trwały kłótnie między sługami o to jaki program ma być puszczony.

Wielkogłowy potrzebował, dla zrealizowania swojego planu, ogromnych funduszy. Zgromadzone złoto i kosztowności były już na wyczerpaniu. Internet okazał się dla niego łatwym narzędziem do zdobycia pieniędzy. Bardzo łatwo przychodziło mu oszukiwanie ludzi. Nauczył się też włamywać na konta bankowe i kraść środki z kont. Po tygodniu praktyki był najlepszym hakerem jaki kiedykolwiek istniał.

Gdy miał już astronomiczną kwotę, za którą mógłby kupić nawet kosmiczny prom, polecił swoim najzdolniejszym sługom, by zakupili prywatne lotnisko i dwa niewielkie samoloty.

Ci zdolni słudzy byli dla Wielkogłowego niezwykle użyteczni, dlatego pozwalał im folgować swoim zachciankom. Wybierali się oni do miast na dyskoteki, gdzie gwałcili i mordowali kobiety, a czasem według upodobaniom i mężczyzn.

 

&

 

Gdy wszystko co potrzebne zostało wykonane, plugawy bóg zebrał swoje sługi i przemówił:

– Odwaliliśmy kawał świetnej roboty, teraz przyszedł czas na kolejny krok. Mam wielką ochotę znowu panować nad tym światem. Wybierzemy się do Afryki, gdzie miliony ludzi głoduje. Chętnie się do mnie przyłączą, gdy przedstawię im perspektywę lepszego życia, bez uczucia głodu i z pieniędzmi w kieszeni. Dziesięciu z was zostanie tutaj, w razie gdyby ktoś odkrył naszą kryjówkę. Użyjecie wtedy karabinów.

Przerwał i zwrócił się do sługi, który był prawdziwym olbrzymem. Miał dwa metry i trzydzieści centymetrów wzrostu, a także muskularną budowę.

– Przejmę na jakiś czas twoje ciało. Podejdź do mnie.

Sługa wykonał rozkaz. Wielkogłowy dotknął dłonią jego czoła i po chwili ogromna głowa opadła bez świadomości. Sługa obrócił się do reszty zgromadzonych i powiedział:

– Od tej chwili jestem w tym ciele.

 

&

 

Bardzo nowoczesne lecz malutkie lotnisko pełne było wyglądających jak ludzie wampirów. Na pasie startowym stały dwa zatankowane i gotowe do startu samoloty, z których każdy miał około siedemdziesięciu miejsc.

Ich przywódca też się tam znajdował i był ogromnie podekscytowany. Wszystkim trudno było uwierzyć, że maszyny wzniosą się w powietrze i przelecą ogromną odległość, by potem bezpiecznie wylądować.

Wynajęci piloci nie mieli pojęcia o tym kto będzie na ich pokładzie. Nie wiedzieli, że przyczyniają się do czegoś, co w skutkach może być zniewoleniem ludzkości.

Wszyscy wsiedli i samoloty jeden po drugim wystartowały.

Lot trwał dziewięć godzin.

Wampiry większość czasu spały oprócz Wielkogłowego, który przez cały lot jak zwykle przeglądał internet.

Wylądowali w Nairobi. Zgodnie z prośbą boga na jednym ze starych nieużywanych już lądowisk, położonym nieco dalej od siedzib ludzkich. Była noc. Piloci byli zmęczeni ale szczęśliwi, mieli bowiem obiecaną wysoką zapłatę.

Pierwszy nie zdążył nawet opuścić samolotu, Wielkogłowy wszedł do kokpitu i chwycił go niczym kochanka następnie zatopił kły w jego szyi. Wypił około półtora litra krwi. Tyle bowiem należało, by przemienić człowieka w jego sługę. Nie można było wypić ani więcej ani mniej. Każdy wampir miał do tego szósty zmysł. Dokładnie wiedział kiedy przestać pić. Potem w ekstazie przypominającej szczyt seksualnej rozkoszy zza pazurów dłoni wyłoniły się zrogowaciałe igły, z których trysnęła biała gęsta ciecz.

Potwór, przeżywając rozkosz, wbił pazury w ciało pilota i zaczął wtłaczać w niego życiodajną wydzielinę. Gdy po kilkudziesięciu sekundach skończył, zostawił nieprzytomnego siedzącego na fotelu pilota. Sprawa została zakończona. Minie sześć godzin, kiedy krew zostanie wchłonięta przez białą posokę i wtedy nowy wampir będzie zdolny do zarażenia następnego człowieka.

Podobny los spotkał drugiego pilota.

 

&

 

Na placu lotniska bóg przemówił do sług:

– Nikt z ludzi nie ma pojęcia co planujemy zrobić. Gdzieś w nowoczesnym mieście ciężko by nam było przemienić dużą liczbę osób. Tutaj jednak nic nam nie grozi. Tam jest miasto – wskazał ręką – idźcie i spijajcie krew ludzi następnie wtłaczajcie w nich moje nasienie. Rano gdy wzejdzie słońce będzie nas dużo, dużo więcej i nikt nas już nie powstrzyma. Ruszajcie!

 

&

 

W niedużych domach zbudowanych z blach spali biedni zagłodzeni ludzie. Wampiry przyszły niczym w sennym koszmarze i nie pytająco nikogo o zgodę, przemieniali ich w sługi Wielkogłowego. Dla bardzo wielu było to wybawienie od marnej egzystencji, choć początkowo nie zdawali sobie z tego sprawy.

Gdy rano wzeszło słońce przemienionych w wampiry było już prawie tysiąc. Plugawy bóg wchodził do każdego umysłu i pytał czy dana osoba będzie mu służyć. Nie wszyscy się zgadzali, zwłaszcza ludzie wyznający Jezusa za swojego Boga. Wtedy bez ceregieli uśmiercał niewiernego. Dzięki temu prawie nikt na Ziemi nie zdawał sobie sprawy co tak naprawę się dzieje. Jedynie stygmatycy mieli swoje wizje ale nikt, poza nielicznymi duchownymi, im nie wierzył.

Dzień za dniem, tydzień za tygodniem mijał. Każdy zarażony w ciągu godziny zarażał od trzech do sześciu ludzi. Po takim czasie na afrykańskim kontynencie było już dziesięć milionów wampirów.

W końcu doszło do przecieku. Bardzo rzadko zdarzało się, by człowiek był odporny na moc Wielkogłowego. Ale takie wyjątki były.

 

&

 

Trzydziestodwuletni Adio nie mógł w nocy spać. Jego małżonka była w ciąży, a on zamartwiał się co zrobić, by zapewnić dziecku i żonie szczęśliwe życie. Miał pracę. Były to roboty budowlane. Razem z sąsiadami autobus rano o piątej zawoził ich na miejsce, gdzie harowali dwanaście godzin za absurdalnie niską pensję. Był to cholerny, parszywy wyzysk. Nikt jednak nie miał pomysłu co z tym zrobić.

Nagle w domu zbudowanym z metalowych palet, w którym drzwi nie były zamykane na zamek, pojawili się nieproszeni goście. Zaatakowali jego i żonę. Pamiętał paszczę z wielkimi kłami, która wgryzła się w jego szyję. Potem stracił przytomność.

Gdy się obudził był ranek. Czuł się bardzo dziwnie. Nie rozumiał co tak naprawdę się stało. Wtedy zobaczył swoją żonę leżącą na podłodze i łzy popłynęły mu z oczu. Sprawdził tętno, była martwa.

Chwilę później usłyszał w głowie głos:

– Czy będziesz mi służył?

Głos był słodki i zaraz po nim w głowie ujrzał obrazy, obietnice wspaniałego życia u boku nowego tajemniczego lecz cudownego boga. To było niezwykle nęcące. Zapytał jednak szorstko:

– Co stało się z moją żoną?

Ton pytania bardzo zirytował Wielkogłowego, zwykły śmiertelnik nie miał prawa się tak do niego zwracać.

– Będziesz mi służyć czy mam cię uśmiercić?

Adio siłą woli wywalił agresora ze swojej głowy, tak, że ten nie miał już możliwości się z nim skontaktować. Potem, gdy zrozumiał co udało mu się zrobić, odetchnął z ulgą. Lecz żal po żonie szybko powrócił.

Wyszedł na zewnątrz. W osadzie nie było wiele osób, wszyscy ruszyli wypełniać swoją nową misję. Spotkał jednego ze swoich sąsiadów, którego zapytał co się stało. Ten tryskał radością.

– Nadszedł czas nowego boga. Nie będziemy już cierpieć biedy. Nie będzie głodu, będziemy panami świata.

Adio faktycznie pojął teraz, że nie był głodny.

– Nie piszę się na to – powiedział.

– To zostaniesz uśmiercony. Wybacz ale na mnie czas.

Adio posprawdzał inne domy, nikogo tu już nie było. Skierował się do autobusu, który zawoził robotników na budowę. Ten stał tam gdzie zawsze, a w stacyjce były kluczyki. Przekręcił je i silnik zaczął pracować.

Tak się szczęśliwie złożyło, że wiedział jak prowadzić samochód. Oczywiście nie miał prawa jazdy, ale przeszkolono go i kilku jego kolegów na wypadek gdyby stały kierowca z jakiegoś powodu był niedysponowany.

Zawrócił pojazd tak, by ruszyć w kierunku przeciwnym do miejsca, gdzie pracował. Przejechał dwa kilometry i pojął, że miasto całkiem opustoszało.

Wiedział, że musi powiadomić ludzi z wielkiej metropolii o tym co się stało. W tym momencie poczuł, że nareszcie jest kimś ważnym, a nie tylko zwykłym robolem.

Przejechał sześć kilometrów i jego oczom ukazało się wielkie, nowoczesne miasto. Były tu drapacze chmur, o których słyszał, ale nigdy wcześniej ich nie widział. Tysiące wspaniałych samochodów sunęło ulicami. Zaczynał się dopiero dzień, ludzie udawali się do pracy. Od natłoku nowości, które zobaczył zakręciło mu się w głowie. Gdy jechał ulicą kierowcy i pasażerowie samochodów oglądali się na stary i zniszczony autobus zastanawiając się kto u diabła jedzie takim gruchotem.

Adio zaparkował na parkingu jakiegoś dużego marketu. Wyszedł z autobusu i zaczepił pierwszą lepszą kobietę:

– Proszę pani niech pani wezwie tu policję, muszę rozmawiać z policją!

– A co się stało?

– Niech pani wezwie policję, o nic więcej nie proszę.

– Proszę się odczepić – odparła niegrzecznie kobieta.

Adio zaklną pod nosem i wrócił do swojego autobusu. Następnie, wciskając gaz do dechy uważając by nikogo nie potrącić, wjechał w sklepową wystawę. Rozbite szkło posypało się we wszystkie strony. Wystawione manekiny połamały się i poprzewracały.

Jego działanie odniosło taki skutek jakiego oczekiwał. Ludzie momentalnie zlecieli się jak ćmy do lampy, a chwilę później usłyszał syrenę radiowozów.

 

Część 2 – POSKROMIENIE

 

Wszyscy ludzie, poza nielicznymi wyjątkami, żyli w przeświadczeniu, że nawet jeśli w kosmosie żyją inne rozumne istoty mieszkają zbyt daleko, by kiedykolwiek się z nimi spotkać. Przypominało to sytuację, gdy człowiek pierwotny patrząc na lecącego ptaka myślał sobie: „ja nigdy nie będę tak potrafił”.

A obce istoty były można powiedzieć niemal na wyciągnięcie ręki. Mniej więcej trzydzieści tysięcy kilometrów od Ziemi znajdowała się baza Extrofów – był to lud znacznie bardziej zaawansowany technologicznie i kulturowo od mieszkańców Ziemi. I nie tylko Ziemi. Kosmos pełny był różnych ras w większości nieświadomych wzajemnego istnienia.

Extrofi nie mieli barbarzyńskich zapędów, byli nastawieni pokojowo. Nawet ustalili zakaz mieszania się do życia istot, które jeszcze nie odkryły napędu pozwalającego opuścić swój układ gwiezdny.

Jeśli chodzi o budowę ich organizmów to po poznaniu wielu form życia przeprowadzili świadomą mutację siebie, tak że teraz w kosmosie, który został przez nich zbadany byli idealni. Życie u nich opierało się na pierwiastkach, których w układzie słonecznym nie było. Fotosynteza wcale nie była taka pomysłowa. Istniały lepsze rozwiązania. Stwierdzenie, że organizmy żyją jedynie tam, gdzie jest woda było oczywistą bzdurą.

Ostatecznie Extrofi posiadali cztery ręce i sześć nóg. Taka fizyczna forma ciała (zaobserwowana u jednej z ras) okazała się najbardziej wygodna.

Niewielka zamaskowana baza była placówką, z której cały czas obserwowano Ziemię i jej mieszkańców. Powstała przed trzema wiekami, kiedy to Extrofi odkryli błękitną planetę.

 

&

 

Czterech obcych pracujących w bazie zgodnie stwierdziło, że należy zrobić naradę, bo na Ziemi dzieje się coś złego.

Powiadomili przełożonego, który specjalnie przybył zapoznać się z problemem i zdecydować co należy dalej zrobić.

– To jakaś dziwna wojna domowa – zaczął jeden z pracowników, gdy usiedli w przeznaczonej do narad sali.

– Ja nazwałbym to inaczej – przerwał mu drugi – na Ziemi rozprzestrzenia się dziwny wirus. Cały kontynent Afrykański został nim zakażony. Cywilizacja upada. Metropolie jedna po drugiej są opuszczane. Każdy zarażony jak opętany zaraża następnego i dzieje się to w zastraszająco szybkim tempie.

– W porządku – odparł szef placówki – jak najszybciej sporządźcie pełne raporty i prześlijcie mi je, a ja poczynię odpowiednie kroki, by zapoznać się z problemem i zainterweniować.

 

&

 

Obcy, problem ludzkości potraktowali na poważnie. Nie minęła nawet doba, jak do specjalnego pokoju na krążowniku, który błyskawicznie przybył w pobliże Ziemi porwano kilku wyznawców Wielkogłowego.

Pokój był niewielki. Na jego środku stało krzesło, gdzie posadzono zakażonego. Wampir zaczął wybudzać się z narkozy. W momencie, kiedy czujniki podłączone do jego ciała dały znać, że można rozpocząć przesłuchanie, z głośnika wydobył się elektroniczny głos.

– Co się stało, że opuściłeś miasto w którym mieszkałeś?

Wampir rozglądnął się wyraźnie zaskoczony sytuacją. Następnie powiedział podniesionym głosem:

– Kimkolwiek jesteście Wielkogłowy was zabije.

I nie odpowiadał na dalsze pytania ukazując swoją lojalność. Z uwagi, że czas był cenny podjęto szybko konkretne działanie. Wpuszczono do pomieszczenia gaz usypiający i gdy po kilkunastu sekundach przesłuchiwany ponownie zasnął, do pomieszczenia weszło dwóch Extrofów, którzy założyli mu klamry na ręce i nogi przygotowując do tortur. Metoda zadania bólu była bardzo nowoczesna i niezwykle skuteczna. Wstrzyknięto przesłuchiwanemu płyn, w którym zawarte były pewne mikroorganizmy w uśpionym stanie. Następnie wpięto mu pod skórę na dłoniach dwa kabelki podłączone z pewnym specjalnym przyrządem.

Wampir zbudził się po kilku minutach.

– Co się stało, że opuściłeś miasto w którym mieszkałeś? – zadano ponownie pytanie – Jeśli nie odpowiesz zostanie zadany ci ból.

– Chromole was – odparł wampir i zaczął się szarpać próbując się wyswobodzić.

Przyrząd tortur został włączony. Mężczyzna zawył głośno, gdy przebudzone mikroorganizmy w jego ciele zaczęły drażnić układ nerwowy. Tortura trwała tylko dziesięć sekund ale to wystarczyło by rozwiązać mu język. Zaczął mówić:

– Mieszkałem z żoną i dwojgiem dzieci w centrum Kairu. Pracowałem jako taksówkarz. To zdarzyło się w nocy, miałem nocną zmianę i siedziałem w moim aucie na postoju taksówek słuchając radia jak zwykle. Nagle zauważyłem, że mój kolega przede mną wyszedł z auta i zaczął się czemuś przypatrywać. Było to dziwne zachowanie. Zrozumiałem, że coś go bardzo zainteresowało. Również wyszedłem. I wtedy zobaczyłem kilkudziesięcioosobową grupę ludzi. Szli ramie w ramię jak w jakiejś demonstracji. Lecz wyraz ich twarzy był bardzo osobliwy, malowało się na nich jakieś szaleństwo. Dwóch odłączyło się od grupy i ruszyło w naszą stronę. Mój kolega odwrócił się do mnie z niemym pytaniem rysującym się na twarzy. Był zdziwiony tak jak ja. Wtedy jeszcze nadal myślałem, że będziemy mieli klientów.

Potem, gdy człowiek z szaleństwem na twarzy zbliżył się do mojego kolegi po fachu, zamiast o coś zapytać wgryzł się w jego szyję. To samo stało się kilka sekund później ze mną… Gdy się obudziłem był ranek. Czułem się dziwnie, ale lepiej. Trudno opisać tę zmianę. I wtedy w głowie usłyszałem głos. Był niesamowity, silny i niezwykły. Przyszło mi do głowy, że nie może należeć do człowieka. Sposób wyrażania się tej istoty był tak bardzo doskonały, że bez końca chciało się z nią rozmawiać. Zapytał czy chcę mu służyć i w myślach ukazał mi świat, w którym będę miał wszystko czego tylko zapragnę. Zgodziłem się bez wahania. Potem wytłumaczył mi co mam dalej robić. Miałem pić krew innych ludzi, by stali się jego sługami tak jak ja.

Z oczu mężczyzny polały się łzy. Czar prysnął niczym mydlana bańka. Już nie czuł się dobrze, już nie marzył by służyć tajemniczemu bóstwu. Tak jakby wpływ Wielkogłowego tutaj nie sięgał.

 

&

 

Naukowcy Extrofów niezwłocznie rozpoczęli badania nad porwanymi odkrywając niezwykłe zmiany jakie zaszły w ich organizmach.

W tym czasie Wielkogłowy dumał zdziwiony, nawet towarzyszyła mu lekka obawa, bo odczuł, że kilku jego wyznawców, z którymi miał telepatyczne połączenie zniknęło jak kamień w wodę. Wiedział, że są jednostki nad którymi nie może zapanować ale tych kilku, którzy zgodzili się mu służyć nie mieli tego daru.

Jednocześnie na Ziemi trwały zażarte walki. W mediach non – stop mówiono o sekcie, która rozrasta się w zastraszającym tempie.

Armia Wielkogłowego była już w posiadaniu najnowocześniejszej broni. Rozpoczął się konflikt większy nawet niż pierwsza czy druga wojna światowa. Lecz ludzie już niedługo mieli zyskać potężnych sprzymierzeńców. Byli nimi Extrofi.

 

&

 

Wielkogłowy wrócił do swojej bazy i ponownie przejął swoje ciało. Był szczęśliwy. Dwa miesiące temu miał około setkę wyznawców, teraz było ich półtora miliarda. Gdy zniewoli cały świat będzie mógł wrócić do piekła i odebrać nagrodę. Nie miał pojęcia co to będzie, ale władca piekła obiecywał, że coś naprawdę specjalnego.

A obcy zaczęli inwigilację. Byli zgodni co do tego, że trzeba odszukać tajemniczą istotę, która posługiwała się telepatią. Bardzo dobrze znali to zjawisko, zostało ono dogłębnie zbadane. Jednostki posługujące się umiejętnością telepatii miały inaczej, doskonalej zbudowany mózg.

Istniała jedna planeta, której mieszkańcy posługiwali się wyłącznie telepatią. Były to jednak istoty bardzo płochliwe. Podczas eksploracji pochowały się głęboko w jaskiniach i trzeba było stworzyć przyrządy, które pomogły by je odnaleźć. Planeta ta była niezwykła pod wieloma względami, a populacja tych telepatycznych mieszkańców liczyła zaledwie około tysiąca osobników. Nawiązanie kontaktu z tymi dziwnymi istotami było bardzo ważne.

Zaprojektowano wtedy skanery wykrywające tych, którzy posługiwali się telepatią.

Teraz trzeba było wyprodukować ich dużo, dużo więcej. Minęło dziewięć dni i pierwsza grupa skanerów w liczbie dziesięciu tysięcy zajęła pozycję nad prawie całą Afryką. Nie znaleziono jednak źródła.

Extrofi wznowili produkcję skanerów. Co kilka godzin przybywały nowe dostawy tych bardzo zaawansowanych technologicznie przyrządów.

Z oczywistych powodów zrezygnowano z poszukiwań na biegunach Ziemi i oceanach. Minęło kolejne kilka dni, które teraz przyniosły sukces.

Do zbadania były cztery miejsca skąd telepatycznie wysyłano myśli. Extrofi w kamuflażu ludzkiego ciała wsiedli do statków włączając maskowanie tak, że żaden ludzki radar nie mógł ich wykryć.

Pierwsze miejsce znajdowało się w samym środku australijskiej dżungli. Odkryto tam niezwykłe rośliny, które nie wysyłały myśli jedynie coś co zmyliło skanery.

– Jak skończymy z aktualnym problemem weźmiemy się za badanie tych niezwykłych roślin – powiedział kierujący operacją.

Drugie miejsce, skąd oddziaływanie było najsilniejsze, znajdowało się w Turynie we Włoszech, tam gdzie znajdował się Całun Turyński. Wyglądało na to, że to właśnie Całun wysyła myśli na całą Ziemię. Obcy znali religię ludzi. Wiedzieli, że Całun związany jest z wielkim prorokiem, czy nawet z samym Bogiem. To też trzeba było zostawić na później.

Trzecim źródłem skąd wysyłano myśli okazał się zamknięty w szpitalu psychiatrycznym człowiek. I wreszcie ostatni znajdował się w Czechach wewnątrz jednej z gór masywu Sudeckiego. Wszyscy pracujący nad projektem byli niemal pewni, że znaleźli to czego szukali. Zwołano naradę.

 

&

 

– Wewnątrz musi znajdować się jaskinia, w której kryje się ten organizm. Zauważyliśmy kamery i przyrząd do odbioru sygnału telewizji umieszczone na skałach. – poinformował zebranych nadzorujący operację.

Wszyscy obecni spojrzeli teraz na ekran umieszczony w centralnym miejscu. Widniała na nim twarz drugiego zastępcy prezydenta Extrofów, który nie mógł stawić się osobiście. Ten odchrząknął i zaczął:

– Chyba wszyscy jesteśmy zgodni, że tego szkodnika należy usunąć z Ziemi. Następnie dokładnie go zbadać. To co to zrobimy z nim później, czy uśmiercimy, czy pozostawimy przy życiu to dalsza kwestia. Pytanie co uczynimy z zakażonymi? Jakie macie pomysły?

Rozpoczęto dyskusje, która nie trwała długo. Ustalono, że należy poczekać jak rozwinie się sytuacja, zarażonych będzie trzeba dokładnie przebadać i wtedy dopiero będzie można zdecydować jak im pomóc.

Naradę zakończył zastępca prezydenta mówiąc:

– Porwijcie tego, który kryje się w jaskini. Ale bądźcie ostrożni, bo tak naprawdę nie wiemy do czego może być zdolny. Powodzenia.

Niezwłocznie rozpoczęto akcję.

 

&

 

By niepostrzeżenie dostać się do wnętrza jaskini użyto sterowanych zdalnie dronów o wielkości muchy. Poszukiwania wejścia trwały niecałą godzinę. Gdy to się udało na ekranach w bazie Extrofów pojawiły się obrazy wnętrza kryjówki Wielkogłowego.

Kryjówka okazała się niezwykle nowoczesnym centrum dowodzenia. Sam Wielkogłowy wzbudził u obcych wielkie uczucie fascynacji. Nie spodziewali się takiego dziwoląga, który posiadał olbrzymią głowę. Ale od razu pojęli, że zdolności jakie posiadał wiążą się z wielkością jego mózgu.

Plugawy bóg siedział cały czas przy komputerze na zmianę coś czytając i coś pisząc na klawiaturze. Kilkunastu jego sług robiło różne czynności. Jedni oglądali telewizję, inni siedzieli przy swoich komputerach, jeszcze inni spali.

Były tam też potężne karabiny skierowane na wejście do pomieszczenia, w razie wtargnięcia nieproszonych gości przygotowane do użycia.

Extrofi wysłali wielofunkcyjnego robota, w którego środku znajdował się operator. Robot z włączonym maskowaniem wylądował na ścieżce prowadzącej do jaskini. Następnie poruszając się na mechanicznych nogach wszedł do bazy Wielkogłowego. Pozostając niezauważony rozpylił usypiający gaz.

Już chwilę później robot ze śpiącym Wielkogłowym uwięzionym w polu siłowym poleciał tam skąd przybył.

 

&

 

Potwora zamknięto w niewielkim pokoju, tym samym, w którym poprzednio przesłuchiwano zakażonego.

Nie zdążył się jeszcze przebudzić, gdy w placówce zapanowała wielka panika. Okazało się, że przed momentem w samym środku Europy została zdetonowana bomba wodorowa. Eksplozja była tysiąckroć mocniejsza niż bomba atomowa, którą zrzucono na Hiroszimę.

Nie podejrzewano dlaczego tak się stało. Wielkogłowy, był przecież wtedy nieprzytomny. Nikt nie wiedział, że zorientował się, iż odkryto jego bazę. Stało się to w momencie, gdy poczuł odurzający gaz. Zanim zasnął zdążył jeszcze telepatycznie wydać rozkaz wystrzelenia bomby.

Drugi zastępca prezydenta Extrofów, gdy tylko dotarła do niego tragiczna wiadomość, błyskawicznie skontaktował się z placówką blisko Ziemi.

– Natychmiast zabijcie tego potwora, nie będziemy go badać. Zlikwidujcie go. To rozkaz.

Polecenie wykonano. Zdekapitowano Wielkogłowego. Głowę i ciało włożono do skrzyni obłożonej ładunkami wybuchowymi, którą wystrzelono w kosmos, następnie wysadzono.

 

&

 

Wampiry odczuły, że ich pan został unicestwiony. Nie mieli już komu służyć, a wizja panowania nad światem nie mogła się teraz ziścić. Wielu targnęło się na swoje życie. Reszta rozproszyła się po ziemi spodziewając prześladowań.

Należało teraz odbudować zniszczony świat. Z pomocą przyszli obcy.

Koniec

Komentarze

OK, jest pomysł na historię. W końcówce z Extrofami trochę masz deus ex machina. Rozsądniej jest nie zakładać, że w razie kłopotów zjawi się jakiś dobry i silny ktoś, kto błyskawicznie rozwiąże nasze problemy. Chyba że chcesz pisać baśnie.

Oprócz tego masz niepodomykane wątki – co stało się z facetem, który wjechał autobusem w wystawę?

Przy okazji – nie kupuję argumentu, że firma na wszelki wypadek przeszkoliła kogoś, kto nie miał prawa jazdy. W razie najdrobniejszej stłuczki i ten za kierownicą, i firma mają poważne kłopoty. No, po prostu nie można dopuszczać ludzi do narzędzi, na które nie mają uprawnień. A jeśli jeszcze mogą zagrozić osobom trzecim, to już w ogóle skrajna nieodpowiedzialność.

Technicznie – jest jeszcze nad czym pracować. Masz trochę literówek, braki w przecinkach. Na przykład, pisząc zdanie z imiesłowem współczesnym, musisz wstawić w nim przecinek.

Ponownie zatopił kły w pulsującej aorcie.

Aorta prowadzi od klatki piersiowej w dół, mniej więcej wzdłuż kręgosłupa. Wampir nie gryzł w szyję?

Mniej więcej trzydzieści tysięcy kilometrów od Ziemi znajdowała się baza Extrofów

Księżyc jest niecałe 400 tysięcy kilometrów od Ziemi. 30 tysięcy to jeszcze nasza stratosfera, zorientowalibyśmy się, gdyby tam latało coś obcego. Nawet jeśli baza jest zamaskowana czy niewidzialna, to na tej wysokości zdarza się latać samolotom wojskowym i któryś mógłby się zderzyć albo zestrzelić bazę.

Babska logika rządzi!

Hej Finkla !!!

 

Dzięki, za poświęcenie swojego czasu :DDDDDD

 

Odpowiem na poruszone sprawy:

Oprócz tego masz niepodomykane wątki – co stało się z facetem, który wjechał autobusem w wystawę?

Tu przyznam się bez bicia, poszedłem łatwą drogą. Pękam gdy przygody dzieją się na całym świecie. Potrzeba tu nie lada inteligencji by to ogarnąć. Ale nie wiem czy zarzut jest do końca poprawny, bo wyjaśnia się dalej co nastąpiło po interwencji Adio.

 

Księżyc jest niecałe 400 tysięcy kilometrów od Ziemi. 30 tysięcy to jeszcze nasza stratosfera, zorientowalibyśmy się, gdyby tam latało coś obcego. Nawet jeśli baza jest zamaskowana czy niewidzialna, to na tej wysokości zdarza się latać samolotom wojskowym i któryś mógłby się zderzyć albo zestrzelić bazę.

Robiłem research i sprawdziłem w jakiej księżyc jest odległości od Ziemi. Wydawało mi się, że bedzie dobrze.

 

Bardzo mnie cieszy, że wpadłaś do mnie. Dziękuję wiele ^^ to dla mnie znaczy. :DDD

 

 

Jestem niepełnosprawny...

Witaj. :)

Cieszy mnie zawsze, Dawidzie, że tworzysz nowe opowiadania, masz pomysły na całkiem ciekawą fantastykę oraz chęci, aby dzielić się tymi pomysłami z naszym Forum. :) 

Pisz dalej, bo widać, jak bardzo to lubisz. :)

Pozdrawiam serdecznie, powodzenia. :) 

Pecunia non olet

Dzięki bruce !!

 

Bardzo chciałbym kiedyś zostać prawdziwym pisarzem. Z pewnością brakuje mi inteligencji, którą pisarz musi mieć. Ale moje modlitwy muszą zostać wysłuchane, przecież nie proszę o coś dziwnego czy irracjonalnego. Wielu ludzi zarabia na życie pisaniem. A dla mnie to by była wymarzona praca. Bo jestem chory, bardzo ciężko chory. Dla wyjaśnienia jest to schizofrenia paranoidalna. Pamiętam jak dziś jak to się zaczęło. Byłem w kościele na mszy i zacząłem słyszeć głos który mi nakazywał robienie różnych czynności. Potem raz ujrzałem postać którą spokojnie można scharakteryzować jako śmierć. Nie miała kosy ale brązowy habit i czaszkę. To jest temat rzeka (muszę kiedyś napisać książkę mojej chorobie) Był taki czas, że byłem bardzo ale to bardzo agresywny. A wcześniej krzyczałem w pokoju do Boga, żeby dał mi siłę, żebym nie był potulny i łagodny. I tak się stało. I miałem niesamowity refleks. Jak na mnie szczekał pies to mało brakło a bym go kopnął w pysk. W kawiarence internetowej chcieli wydrukować moją twarz na drzwiach, bo dostawałem bany. Naprawdę mój obecny stan to jest super… Raz poszedłem na wagary koło basenu i zacząłem żartować po pewnym czasie zgromadził się wokoło mnie tłum osób a ja żartowałem, że sprzedaję broń i narkotyki. Potem kolega w szkle mi powiedział, że zrobiłem furorę. W głowie się nie mieści. Mógłbym godzinami opowiadać :)

 

Trzymaj się bruce bo jesteś fajna kobietka!!!

 

 

 

 

Jestem niepełnosprawny...

Dawidzie, przykro mi ogromnie, że jesteś chory, ale wierz mi, wielu ludzi ma stany depresyjne, powinni się leczyć, a tego nie robią i nie zdają sobie sprawy ze swojej choroby. Dobrze, że u Ciebie jest inaczej. Zastanawiam się nad prowadzeniem przez Ciebie bloga, ale nie znam zasad, nie potrafię doradzić, jak i co, lecz wiem, że sporo moich Znajomych takie blogi prowadziło i zyskali dużą popularność. Widać, że masz ku temu chęci oraz predyspozycje. :) Wierzę gorąco, że uda Ci się kiedyś spełnić marzenia i napisać książki, które zdobędą popularność i dadzą Ci wiele satysfakcji. :) Trzymam za to kciuki. :)

Pozdrawiam serdecznie i dziękuję za miłe słowa. ;)

Pecunia non olet

Cześć, Dawidzie! 

 

Przeczytałem opowiadanie, ale niestety nie mogę napisac, że mnie porwało. To już kolejny Twój tekst, w którym wydarzenia dzieją się, bo mają się dziać, ale bez żadnej wyraźnej przyczyny, czy siły sprawczej bohaterów. To jest z pewnością pole do poprawy, bo nawet w przypadku fantastyki i wampirów, fabuła powinna byc wiarygodna, a tutaj tego zabrakło.

 

Podobnie, kolejny raz kończysz podsumowaniem, które jest trochę od czapy w stosunku do tekstu. Jakbyś pod koniec pisania stracił ochotę do dalszej pracy nad tekstem i zamiast solidnego podomykania wątków, dajesz suchy opis "co było dalej". 

 

Z plusów, mam wrażenie, że dostrzegam poprawę od strony technicznej. Opowiadanie jest napisane jakby staranniej, to z pewnością fajnie.

 

Pozdrawiam serdecznie!

Jak opisał mnie pewien zacny Bard: "Szyszkowy Czempion Nieskończoności – lord lata, imperator szortów, najwspanialsza portalowa Szyszunia"

Hej cezary_cezary !!!

 

Dziękuję, biorę rady do serca. Wykorzystam je już niedługo. Napiszę jeszcze kilka opowiadań i przyjdzie czas na wydanie zbioru opowiadań w formie self-publishing. Czyli dla siebie. 50 albo 100 egzemplarzy jeszcze nie wiem. Mówię ci jaka jest satysfakcja taki zbiór opowiadań mieć. Pamiątka na całe życie. Kosztuje to nie wiem jak teraz ale chyba 100 szt. około 1000 zł.

 

Mam już wydane 3 takie książki. I mówiąc szczerze; dwóch pierwszych się wstydzę i nikomu już nie dam, bo to były moje początki pisarskie i trzeba powiedzieć szczerze straszny kicz. Natomiast trzecia książka nie jest już taka bardzo zła. Przeczytałem ją po dłuższym czasie i nie jest źle. A brat, który zawsze jest do bólu szczery powiedział, że fajne opowiadania.

 

Dzięki wydrukowaniu zbioru opowiadań naprawdę czuję, że to ma sens. Powtarzam; ogromna satysfakcja!!!

 

Jeszcze raz dzięki i serdeczne pozdro!!!

 

 

Jestem niepełnosprawny...

Nowa Fantastyka