- Opowiadanie: Przemysław Samuel Gąsiorek - Przebudzony

Przebudzony

Dyżurni:

joseheim, beryl, vyzart

Oceny

Przebudzony

PRZEBUDZONY

 

Czuje ruchy gałek ocznych pod drżącymi powiekami, sekundę później rozchodzące się napięcie skóry od nasady nosa aż po skronie. Skąd te piski? Zastanawia się, walcząc z własnym ciałem. Próbuje uporczywie otworzyć oczy. Raz, drugi…

To na nic, stwierdza niemo.

Po n-tych przegranych bitwach w końcu razi go blask. Upragniona wszędobylska biel. Do prawego ledwie rozwartego oka, dołącza lewe. Wzrok powoli adaptuje się do intensywnego światła, lecz łzy rozmazują obraz. Pojawiły się niespodziewanie, i mimo że chciałby je wytrzeć, nie potrafi. Nie czuje rąk. Reszty ciała także.

Leży. Przynajmniej tak podpowiada mu zmysł równowagi. Ogłuszający huk megafonu wwierca się w jego świeżo oprzytomniały mózg: „Waldemar Hermann – Liga Śląskich Rodzin, Twój kandydat na prezydenta!”

– Że co?! Cholera, co się ze mną dzieje?! – Odzyskuje zupełnie świadomość. – Co to za koszmar?

Jego serce przyśpiesza. Pragnie wciągnąć powietrze nosem, jednak nie może. Ten jest czymś zatkany. Dusi się. Szeroko rozwartymi ustami łapie oddech. Haust za haustem. Wentyluje płuca niejako na zapas, w podświadomej obawie, że to ostatnie dawki życiodajnego tlenu.

– RANY BOSKIE, CO SIĘ DZIEJE?!

 

***

Mruga. Coś zaczyna majaczyć po lewej stronie. Uświadamia sobie, że przez cały ten czas toczy się jakaś debata. Szumy w uszach ustają, za to jakby zza ściany dobiegają stłumione dźwięki rozmowy. Ponowne mrugnięcia sprawiają, że widzi wyraźniej. Stojąca obok łóżka aparatura nabiera ostrości. Przenosi wzrok, to na nią, to na niebieską pościel, którą jest przykryty.

Para anorektycznie wychudzonych rąk leży bezwładnie na jej wierzchu. Spod napiętej skóry widać ciemne żyły przypominające splot kabli.

Przebłysk pamięci.

Migawka jazdy samochodem i pobytu w chylącej się ku upadkowi kopalni. To strzępki dawnych wspomnień czy tylko obecna projekcja jego umysłu? Nie wie. Tak samo jak nie wie tego kim jest i co właściwie tutaj robi. Na szpitalnym łóżku.

Jakby na pocieszenie zaczyna odzyskiwać władzę w członkach. Dziwne uczucie, kwituje w rozbieganych myślach i znajduje porównanie – ktoś instaluje mi software, mózg aktualizuje kolejne „urządzenia”.

Mężczyzna poznaje na nowo zesztywniałe palce stóp, niemiłosierny ból pleców, odgnieciony kark czy pokracznie wygięte ręce. Ledwo co poddające się sile woli. Oblizuje słone usta, po czym przeciera przykurczoną dłonią oczy. Udało się! Sala stała się całkiem wyraźna. Jego jedynymi towarzyszami są stojak z ekranem pokazujący funkcje życiowe i dozownik odżywki. Chciał krzyknąć, żeby poinformować kogoś o swoim istnieniu, ale z jego ust wydobyły się tylko pojedyncze, chrapliwe dźwięki.

– Miałem jakąś operację? O co kaman?! – Pytania kotłują się w jego głowie. – Czemu nic nie pamiętam? Gdzie są wszyscy? Halo, jest tu ktoś?! – Próbuje wykrztusić ostatnie zdanie. Raz po raz. Bezskutecznie.

Szuka logicznego wytłumaczenia, ale przychodzi mu to niezwykle ciężko. Odczuwa przytłaczające otępienie. Wkrótce męczy się… myśleniem. Wodzi wzrokiem po metalowych oparciach łóżka i dostrzega połowicznie wypełniony cewnik – o dziwo – nie powoduje on dyskomfortu. Pacjent spogląda na puste ściany ozdobione jedynie fotografią czerwonego budzika wetkniętą w plastikową ramkę. Cóż to za tandetna sztuka?!

Obok znajduje się prawdziwy zegar, którego wskazówki lada moment spotkają się na dwunastej. Za oparciem łóżka muszą znajdować się okna, dedukuje, stamtąd dobiega przyjemne, złote światło. Niechybnie słoneczne.

Ściana przed nim jest przeszklona. Daje ogląd na schludny korytarz, w oczy rzuca się też mrugający napis:

Obcym wstęp wzbroniony. Katowice, 29.06.2030”.

 

– Partacze, szkoda, że nie napisali 2130… – Parsknął, dziwiąc się kto ustawił datę na tym wyświetlaczu, i że w XXI wieku nie zsynchronizował się on automatycznie. Co jak co, ale to, że jest rok 2019 to akurat doskonale pamiętał. Powoli wracały i inne wspomnienia. Chaotyczne. – Ułożenie tych wszystkich puzzli trochę zajmie – zamamrotał pod nosem.

 

Ustała trwająca nieopodal debata. Dopiero teraz zorientował się, że dobiegała ona z ekranu podwieszonego pod sufitem korytarza. Z tego miejsca nie potrafi dostrzec jego górnej, jak i prawej krawędzi, lecz to mu nie przeszkadza jakoś szczególnie w oglądaniu.

Startuje program informacyjny.

– SchlesienTube? – dziwi się. – Nie kojarzę… Pewnie jakaś konkurencja dla TV Silesia, ale trzeba przyznać, że mają profesjonalną czołówkę jak na tak niszową stację. Hollywoodzką wręcz!

Złote i błękitne komety pozostawiają za sobą długie warkocze. Ich tory lotu przeplatają się, wszystko okraszone jest CGI na najwyższym poziomie, ostatecznie dochodzi do zderzenia. Pozostałości kolizji płynnie formują niebieską tarczę, na której rozpościera skrzydła złoty orzeł. Patetycznie się zrobiło, zauważa z lekką drwiną mężczyzna.

Kadr zmienia się błyskawicznie. Kamera pędzi wzdłuż szyn niczym tramwaj 11-stka. Przebudzony znów łapie się na tym, że pamięta taki detal jak numer linii, nadal jednak nie jest w stanie przypomnieć sobie co tu robi. Liczby mnie lubią, stęknął pod nosem.

Na moment odrywa wzrok od telewizora, słyszy bowiem rozmowę gdzieś w pobliżu. W przejściu. Wydaje się ona toczyć w obcym języku, przypuszcza, że to ukraiński. Konwersujące osoby musiały się oddalić, bo po chwili przestał słyszeć cokolwiek. Powraca uwagą do SchlesienTube.

Spodek, Oko Miasta, Pomnik Powstańców Śląskich, a mimo że ruch kamery jest zawrotny, to coś mu nie pasuje. Wyłapuje nad wyraz dużą ilość przeszklonych biurowców w tle. Mignęły mu zarysy jakiejś nowoczesnej galerii handlowej w miejscu, gdzie powinna stać Superjednostka – wielokondygnacyjny budynek mieszkalny, rodem z PRL-u.

Następne ujęcie obejmuje reportera stojącego z rozmówcą przed wejściem do wieżowca o futurystycznej geometrii. Nad nimi widnieje szaroniebieskie logo: BionicCorp i powiewają żółtoniebieskie flagi. Epatowanie kolorystyką regionu jest nie do przeoczenia, wręcz zaczyna irytować.

Wywiad dotyczy protez piątej generacji, natomiast interlokutor dziennikarza to dyrektor kreatywny firmy BionicCorp, wyglądający niczym kopia Steve’a Jobsa. Prezentuje mechaniczną rękę. Podpina ją do metalowego pasa, przypominającego ogromną bransoletę Rolexa.

–Cóż to za ustrojstwo? – Ulatuje cicho z ust pacjenta.

„Jobs” pokazuje funkcjonalność protezy, której nie sposób odróżnić od jej biologicznego odpowiednika. W międzyczasie kadr przecina dron FlyingPizza z podczepioną torbą termoizolacyjną. Zbliżenie na dyrektora. Elegancik podłącza zupełnie odjechane końcówki; szczypce homara, macki ośmiornicy i górnicze wiertło. Wygląda groteskowo, ale nie przeszkadza mu to w entuzjastycznym tłumaczeniu zawiłości inżynierskich i zachwalaniu mnogości opcji wykorzystania tego cudu techniki.

Z boku widać fragment biurowca sąsiadującego z BionicCorp’em. S-Tower obłożone jest ekranami LED na przemian z panelami fotowoltaicznymi. Przez jeden z monitorów przewijają się notowania walutowe. Zielono-czerwona kanonada: LSK 416$ (+0.1%), ETH 20300$ (-0.9%), BTC 880525$ (+0.8%), CNY 1.1 $ (+0.4%).

Pacjent czuje, że to zbyt wiele informacji jak na jeden raz. Skołowanie daje o sobie znać. Z zamyślenia wyrywa go zmiana kadru. Powrót do studia i mocno modulowany głos prezentera:

– A teraz ze stolicy przeniesiemy się na Plac Tęczowy, gdzie jest nasza korespondentka Patrycja Riedel…

Mózg mi pęka, kwituje podłączony do medycznej aparatury biedak.

Słowo „stolica” wprawia go w totalną konsternację. Na podzielonym na dwie równe części ekranie dostrzega podpis: Katowice, 29.06.2… Niestety rok niknie za krawędzią przesłoniętą przez przęsło.

– Jakaż znowu stolica?! Przecież widzę, że to nie… Warszawa?! To nie Warszawa do cholery!!!

Lewą połowę monitora wypełnia plac otoczony parkiem, upstrzony tęczowymi ławeczkami i pomnikiem kucyków Pony. W oddali można zauważyć wieżę spadochronową i wspinających się na nią śmiałków z jakimś banerem, nieczytelnym z tej odległości. Na placu protestuje kilkadziesiąt kobiet i paru mężczyzn, część z nich jeździ dookoła na elektrycznych hulajnogach.

Co to? Zlot punków? Roztrząsa gorączkowo.

Fioletowo irokezy, wielobarwne jeżyki, pikowane skórzane kurtki pomimo lata w pełni, łańcuchy, kolce, naszywki, potargane dżinsy, bojówki moro, spodnie niby piżamowe w czarnoczerwoną kratę. W powietrzu falują płócienne transparenty i popisane markerami kartony: „Niezależne Silesianki”, „Stop Mowie Nienawiści”, „Urodzony≠Człowiek”.

Oszołomiony pacjent nie wierzy własnym oczom, a tym bardziej uszom, słuchając wypowiedzi jednej z protestujących kobiet:

– …czujemy się zaszczute. Płód do drugiego roku życia, który nie potrafi wyartykułować swoich potrzeb, to nie człowiek. To konglomerat tkanek bez osobowości kulturowej i społecznej. Dlatego domagamy się prawa do wczesnej aborcji pociążowej.

Mężczyzna przytłoczony natłokiem bodźców, nijak mających się do znanego mu świata, łapie się za głowę. Pierwszy raz zdolny wykonać ruch obiema rękami.

Z rozważań nad tą potworną karykaturą rzeczywistości, wyrywa go wejście do sali  pielęgniarki, a dokładniej upadająca na panele podkładka z kartą pacjenta. Młoda kobieta w białym uniformie stoi zdezorientowana. Jej pozłacany identyfikator personalny informuje niemo:

 

Martyna Żurek

 

Klinika Budzik Ligota

 

– Pan…, pan się wybudził… – Z jej ust wydobywa się drżący głos.

– Na to wygląda. – Zapragnął odpowiedzieć, lecz jedynie niezrozumiale bełkota.

– Proszę tu zaczekać… Biegnę po doktora!

Jakbym miał inne wyjście, komentuje w myślach, a jego kącik ust wygina sarkastyczny uśmiech.

 

***

5 minut później

Podpierając się na oparciu łóżka, wstaje. Ramiona dają radę. Nogi również. Stymulatory podpięte do jego kończyn zdały egzamin. Na całe szczęście mięśnie nie zanikły. Co nie znaczy, że jest w pełni sprawny. Bynajmniej. Wykonanie każdego ruchu przychodzi mu z ogromnym trudem, ale i tak znacznie łatwiej niż zaraz po odzyskaniu świadomości. Funkcjonalność wraca.

Zerka przed siebie. Okna, za nimi las, zaś na jego skraju rozsypujący się mur z wyblakłym graffiti:

„Najgorszym więzieniem jest własny umysł, k7”P1R4T3

 

***

Po 10-ciu minutach do sali na trzecim piętrze wbiega doktor. Jest pusta. Jedyne „oznaki życia” uzurpuje sobie powiewająca firanka. Taka oldschoolowa, tkana. Takich już się nie robi. Wisiała tutaj jako artefakt z czasów młodości pacjenta. System wentylacji nigdy jednak nie wprawił jej w ruch.

– Niezachipowany uciekł! Alarm! Alarm!!! Przebudzony to… – Lekarz spogląda na tabliczkę przypiętą do oparcia łóżka. – Brian Maury!

Koniec

Komentarze

Usuń tytuł z treści, już jest w tytule;)

 

 

To na nic, stwierdza niemo.

Należałoby to zapisać adekwatnie do formy.

Jeśli to myśli to jako myśli, na przykład tak:

To na nic – stwierdza niemo.

A jeśli to dialog, albo inaczej wypowiedź, to tak:

– To na nic – stwierdza niemo.

 

– Że co?! Cholera, co się ze mną dzieje?! – Odzyskuje zupełnie świadomość. – Co to za koszmar?

Mówi to, czy myśli?

 

Uświadamia sobie, że przez cały ten czas toczy się jakaś debata.

Gdzie ta debata?

 

Para anorektycznie wychudzonych rąk leży bezwładnie na jej wierzchu. Spod napiętej skóry widać ciemne żyły przypominające splot kabli.

Wywaliłabym jej. Raczej nie widać spod skóry, tylko pod skórą.

 

Cóż to za tandetna sztuka?!

To raczej myśli, powinny być tak zapisane.

 

–Cóż to za ustrojstwo?

Brak spacji.

 

Czytało mi się nieźle, ale nie udało mi się zrozumieć, o co w opowiadaniu chodziło.

 

"nie mam jak porównać samopoczucia bez bałaganu..." - Ananke

Usuń tytuł z treści, już jest w tytule;)

 

 

To na nic, stwierdza niemo.

Należałoby to zapisać adekwatnie do formy.

Jeśli to myśli to jako myśli, na przykład tak:

To na nic – stwierdza niemo.

A jeśli to dialog, albo inaczej wypowiedź, to tak:

– To na nic – stwierdza niemo.

 

– Że co?! Cholera, co się ze mną dzieje?! – Odzyskuje zupełnie świadomość. – Co to za koszmar?

Mówi to, czy myśli?

 

Uświadamia sobie, że przez cały ten czas toczy się jakaś debata.

Gdzie ta debata?

 

Para anorektycznie wychudzonych rąk leży bezwładnie na jej wierzchu. Spod napiętej skóry widać ciemne żyły przypominające splot kabli.

Wywaliłabym jej. Raczej nie widać spod skóry, tylko pod skórą.

 

Cóż to za tandetna sztuka?!

To raczej myśli, powinny być tak zapisane.

 

–Cóż to za ustrojstwo?

Brak spacji.

 

Czytało mi się nieźle, ale nie udało mi się zrozumieć, o co w opowiadaniu chodziło.

 

"nie mam jak porównać samopoczucia bez bałaganu..." - Ananke

Usuń tytuł z treści, już jest w tytule;)

 

 

To na nic, stwierdza niemo.

Należałoby to zapisać adekwatnie do formy.

Jeśli to myśli to jako myśli, na przykład tak:

To na nic – stwierdza niemo.

A jeśli to dialog, albo inaczej wypowiedź, to tak:

– To na nic – stwierdza niemo.

 

– Że co?! Cholera, co się ze mną dzieje?! – Odzyskuje zupełnie świadomość. – Co to za koszmar?

Mówi to, czy myśli?

 

Uświadamia sobie, że przez cały ten czas toczy się jakaś debata.

Gdzie ta debata?

 

Para anorektycznie wychudzonych rąk leży bezwładnie na jej wierzchu. Spod napiętej skóry widać ciemne żyły przypominające splot kabli.

Wywaliłabym jej. Raczej nie widać spod skóry, tylko pod skórą.

 

Cóż to za tandetna sztuka?!

To raczej myśli, powinny być tak zapisane.

 

–Cóż to za ustrojstwo?

Brak spacji.

 

Czytało mi się nieźle, ale nie udało mi się zrozumieć, o co w opowiadaniu chodziło.

 

"nie mam jak porównać samopoczucia bez bałaganu..." - Ananke

Nowa Fantastyka